Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
By pokochać na nowo, trzeba rozliczyć się z przeszłością
Wyniosła i pewna siebie Sue od lat zarządza ekskluzywnym domem publicznym zwanym Rezydencją, ciesząc się szacunkiem zatrudnionych tam dziewczyn. Aby jednak zapracować na swoją pozycję, musiała pokonać wiele przeszkód, które zostawiły w niej trwały ślad. Sue nie chce zostać nigdy więcej zraniona, dlatego trzyma mężczyzn na dystans. Zaangażowana w swoją pracę i zamknięta na nowe uczucie Sue skrywa tajemnicę, którą chce chronić za wszelką cenę. Ale wkrótce przekona się, że nie da się w nieskończoność uciekać przed prawdą o sobie…
Jedyne, co mogłam zrobić, to zatroszczyć się o dziewczyny jak o rodzinę. Pomyślałam o swojej siostrze Elizabeth; bardzo mi jej brakowało, ale nie chciałam się z nią kontaktować. Nie byłam na tyle silna, by spojrzeć jej w oczy i przyznać się do błędu, a na sumieniu miałam zdecydowanie za dużo. Dlatego postanowiłam poświęcić swoje życie pracy, bo przecież mężczyzna moich marzeń był mężem mojej siostry, a ja i tak już wystarczająco namieszałam w jej życiu. Zresztą nie miałam pojęcia, co sądzi o moim pobycie tutaj, i bałam się spytać, więc unikałam jej jak ognia. Obawiałam się, że po spotkaniu z nią znów się załamię i tym razem się nie podniosę. Mogłam nie przeżyć kolejnego upadku, a chciałam żyć, bardzo. Chciałam też czuć się potrzebna. I tak oto znalazłam cel w życiu – Rezydencję.
Sandra Robins
Obecnie mieszka razem z mężem i nastoletnią córką w Wielkiej Brytanii. Swoją drugą połowę poznała 20 lat temu, gdy miała 15 lat. Ich wspólne życie utwierdza ją w przekonaniu, że prawdziwa miłość istnieje. Jedną z jej pasji jest stylizacja paznokci, którą zajmuje się także zawodowo. Zadebiutowała w 2020 roku powieścią Miłość na sprzedaż, rok później ukazała się jej kontynuacja ¬– Miłość na kredyt. Kocha zwierzęta, a w szczególności spacery ze swoim psem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 253
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję mojemu mężowi – za czas, który jesteśmy razem, i ten, który jeszcze jest przed nami
Hałas, który rozległ się w korytarzu, był nie do zniesienia. Ile razy mogę powtarzać, że mają nie zachowywać się jak rozpuszczone pannice? Powinnam wreszcie zrobić z nimi porządek. Wyszłam z biura i jedynym, co dostrzegłam, była niska nieznajoma dziewczyna w za dużej bluzie i dresowych spodniach. Celowała przed siebie z broni palnej. Nagle nacisnęła spust, a mnie zrobiło się ciemno przed oczami…
Jeszcze raz z niedowierzaniem spojrzałem na swoją komórkę. Uśmiechnąłem się gorzko. Technologia poszerza horyzonty, ale w tym momencie byłem wściekły na wszystkie wynalazki świata. Miałem ochotę cisnąć małym ustrojstwem o podłogę, ale cóż by to dało? Nic! Nie chciałem być tego wieczoru sam, tego jednego byłem pewien. Może jak zaleję się w trupa, wszystko wokół się zmieni i zapomnę na chwilę o wiadomości, którą otrzymałem.
Jeszcze kilka chwil temu, niczego nieświadomy, prowadziłem poważne negocjacje dotyczące kolejnej budowy. Miałem farta, bo wcześniejszy inwestor, dla którego pracowałem, polecił moje usługi i zapewnił, że jestem najlepszym architektem na rynku, ambitnym, młodym i niebojącym się wyzwań. Inwestor zainteresował się mną i postanowił dać mi szansę. Po wstępnych rozmowach telefonicznych, przygotowaniu prezentacji i zapoznaniu się z wytycznymi udało się podpisać kontrakt. Cholernie dobry kontrakt na projekt hotelu, który w przyszłości miał być luksusową sieciówką. Złożyłem podpis na swojej kopii umowy i pogawędziłem jeszcze trochę, kończąc kolację z inwestorem. Nie mogłem wyjść ot tak, odczekałem więc stosowny czas i w końcu się pożegnałem. Powinienem świętować, a byłem w podłym nastroju.
Na ulicy złapałem taksówkę. Zamiast jednak podać adres hotelu, w którym się zatrzymałem, poprosiłem kierowcę, żeby zawiózł mnie do jakiegoś klubu, gdzie będę mógł popatrzeć na kobiety i upić się do nieprzytomności. Taksówkarz zawiózł mnie za miasto, gdzie pośród drzew wznosił się wielki kamienny budynek. Zapłaciłem za kurs, wziąłem aktówkę z umową i wszedłem do środka. W recepcji uśmiechała się do mnie młoda kobieta w skąpej sukience. Podałem jej kartę kredytową, z której ściągnęła zaliczkę na pobyt. Suma była znacząca, ale tego wieczoru nic mnie nie obchodziło. Za jakiś czas i tak zostanę tylko z połową tego, co mam, a przez lata wspólnego małżeństwa posiadaliśmy sporo. Moja obecna żona zabierze połowę majątku, czego nie zapomniała mi oświadczyć przez telefon. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Poprosiła o rozwód, oświadczając, że mam się wyprowadzić, bo kogoś poznała. Winiła mnie, że jej nie doceniam i ciągle jest sama, a ona potrzebuje mężczyzny, który będzie przy niej cały czas. Powinienem był przewidzieć, że nasze małżeństwo zmierza w takim właśnie kierunku. Ciągle byłem w rozjazdach, większość czasu spałem w hotelu z dala od domu. Nie podejrzewałem jednak, że wszystko skończy się właśnie w ten sposób. Moglibyśmy ratować nasze małżeństwo, ale czy tak naprawdę było co ratować? Od dłuższego czasu udawaliśmy zgodną parę, a żyliśmy osobno. Jedyne, co nas łączyło, to córka.
Zabrałem kartę i skierowałem się do sali, skąd dochodziła głośna muzyka. Wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Przyjazd tutaj był w zasadzie impulsem. Nigdy, przenigdy nie zdradziłem żony, ale dziś… Cóż, jeśli nie stać mnie na zdradę, to przynajmniej popatrzę na gołe cycki. Taki bonus na koniec dnia, nagroda za ciężką pracę i podpisanie kontraktu.
Na scenie tańczyła młoda, ładna blondynka, miała niezły tyłek. Wykonywała wymyślne akrobacje na rurze. W pomieszczeniu panował półmrok, a ja usiadłem na skórzanej kanapie w pustej loży na końcu sali. Było jeszcze wcześnie, w środku znajdowało się niewielu gości. Jeszcze raz spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Może żona zadzwoni i stwierdzi, że wszystko było żartem. Problem w tym, że dzisiaj nie prima aprilis.
– Co podać? – usłyszałem dźwięczny głos.
Najpierw dojrzałem długie nogi i wysokie obcasy, a potem zerknąłem na wydatny biust i miły uśmiech dziewczyny. Odrzuciła do tyłu długie brązowe włosy.
– Proszę piwo i orzeszki ziemne.
Uśmiechnęła się do mnie uroczo. Ile mogła mieć lat? Dwadzieścia, może więcej. Moja córka miała zaledwie siedem. Pomyślałem, że żadna kobieta nie zasługuje na pracę w takim miejscu, co było hipokryzją, bo sam tutaj przyszedłem.
– Coś jeszcze podać? – Kelnerka przekrzywiła uroczo głowę i posłała mi kolejny zachęcający uśmiech.
– To wszystko. Dziękuję.
Odwróciła się i z notesikiem w dłoni odeszła w stronę baru po piwo, kręcąc zachęcająco tyłkiem. Może jednak powinienem skorzystać z towarzystwa jednej z dziewczyn?
Dostałem swoje piwo, a później kolejne. W klubie robiło się tłoczniej i głośniej. Mężczyźni siedzący w lożach zaczepiali dziewczyny, nie brakowało sprośnych komentarzy. Czasem przy barze usiadł ktoś samotny, wypił jednego drinka i wychodził z jedną z dziewczyn. Nie miałem złudzeń, co robili potem.
Z rozmów stolika obok szybko się dowiedziałem, że mają tutaj najładniejsze dziewczyny w mieście i prywatne pokoje do wynajęcia. Na podstawie wysokości zaliczki, którą ściągnęli z mojej karty, mogłem się domyślać, że cena szła w parze z umiejętnościami kobiet.
Miałem się już zbierać do hotelu, na dodatek sam, gdy do klubu weszła ładna blondynka z włosami spiętymi na czubku głowy. Weszła za bar, omiotła salę spojrzeniem i zaczęła rozmawiać z barmanem. Nie wyglądała jednak jak inne dziewczyny; w porównaniu z nimi była kompletnie ubrana. Miała na sobie białą bluzkę z długim rękawem i ołówkową spódnicę za kolano. Wyglądała jak sekretarka z erotycznego snu. Zdziwiłem się, że przyszło mi do głowy takie porównanie. Prowadzony chęcią przyjrzenia się jej z bliska, podszedłem do baru i zamówiłem kolejne piwo.
Zasiadłem na obrotowym barowym stołku i zacząłem przyglądać się blondynce. Kobieta tłumaczyła coś zaciekle barmanowi i młodej dziewczynie, pokazywała zawartość szafek pod barem, gdzie znajdowały się soki i inne napoje, objaśniała skład drinków. Domyśliłem się, że zaznajamia nową barmankę z produktami, które mają w ofercie. Chyba poczuła się obserwowana, bo zerknęła na mnie, po czym wróciła do tłumaczenia obsługi kasy.
Blat baru miał ze trzy metry długości, a ja siedziałem daleko od niej, nie słyszałem więc dokładnie jej głosu. Mogłem sobie tylko wyobrazić, że jest tak samo niezwykły jak jego właścicielka. Nie mogłem oderwać wzroku od jej krągłych, kobiecych kształtów i, mimo że wokół chodziły prawie nagie kobiety, mnie podobała się właśnie ta najbardziej ubrana.
Znów zerknęła w moją stronę. Podeszła do barmana i coś mu szepnęła na ucho, po czym skierowała się do wyjścia. Odprowadziłem ją wzrokiem aż do drzwi.
Barman postawił przede mną kolejne piwo.
– Nie zamawiałem piwa. – Przyjrzałem się mężczyźnie z konsternacją.
– Gratis od firmy.
– W takim razie dziękuję.
Niestety obiekt moich obserwacji zniknął mi z pola widzenia i nie zamierzałem zostawać dłużej.
Barman nachylił się w moją stronę.
– Szukasz towarzystwa na wieczór? – zagadał zainteresowany.
– Przyszedłem tylko na piwo – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Jak zmienisz zdanie, daj znać.
– Jasne – mruknąłem, ale ten już odszedł na drugą stronę baru obsłużyć kolejną osobę.
Nie byłem jednak aż tak zdesperowany, by płacić za seks. Wróciłem więc sam do hotelu, a następnego dnia do domu, gdzie przywitała mnie moja siedmioletnia córka, moje kochane oczko w głowie. Z już prawie byłą żoną ustaliłem warunki rozwodu, gdy mała była w szkole. Nie chciałem, by słuchała, jak się kłócimy, bo nie wszystko poszło tak, jak sobie zaplanowałem. Wiedziałem, że będę pracował jeszcze więcej niż zazwyczaj, więc najlepiej będzie dla mojej córki, jeśli zamieszka z mamą i zostaną w naszym domu. Nie chciałem, by mała przeżyła szok związany z rozwodem i przeprowadzką w tym samym czasie. Jedno wiedziałem na pewno: kochałem córkę i nie chciałem stracić z nią kontaktu. To nie jej wina, że nie potrafiłem utrzymać swojego małżeństwa.
Zawsze wydawało mi się, że dzieci nie powinny płacić za błędy rodziców. Teraz byłem tego pewien jak nigdy i obiecałem sobie, że Julia nie będzie przez nasz rozwód poszkodowana.
Odbyłem najtrudniejszą rozmowę w moim życiu, podczas której mała płakała krokodylimi łzami. Serce mi pękało, ale cóż mogłem zrobić? Najlepiej, jak umiałem, wyjaśniłem córce, dlaczego muszę się wyprowadzić, zapewniając ją, że zawsze zostanie moją księżniczką.
Następnego dnia spakowałem część rzeczy i wyniosłem się tymczasowo do mieszkania kumpla. Docelowo chciałem wynająć mieszkanie i próbować żyć dalej.
Zadzwoniłem do inwestora z prośbą o przysługę, a ten zgodził się bez zbędnych pytań. Poprosiłem o mieszkanie na czas kontraktu. Wpadłem na ten pomysł, leżąc na kanapie u znajomego i nie mogąc zasnąć. Wiedziałem, że będzie mi trudno dojechać na jutrzejsze spotkanie przez korki, a za jakiś czas, gdy budowa ruszy, będę potrzebny na miejscu niemal codziennie. Teraz przez większość czasu pracowałem zdalnie. Miałem kilku pracowników, którzy świetnie sobie radzili, mimo że kontaktowałem się z nimi z domu.
W taki oto sposób wylądowałem w obcym mieście, bez znajomych i żony, ale przynajmniej z dachem nad głową. Zamieszkałem w dużym apartamencie na ostatnim piętrze budynku. Prosząc o tymczasowe lokum, nie spodziewałem się wygód, ale to, co zobaczyłem, przerosło moje oczekiwania. Całość urządzona była z przepychem, a apartament wielkością przypominał mój dom, który zostawiłem żonie. Pocieszałem się, że pomimo samotności, która zaczynała doskwierać mi coraz częściej, przynajmniej mieszkałem w dobrych warunkach.
Plany budowy i cała inwestycja pochłaniały mnie bez reszty, ale były takie momenty, w których zostawałem sam na sam ze swoimi myślami. Zastanawiałem się wtedy, czy mogłem coś zmienić, by moje małżeństwo przetrwało. Może gdybym poprosił o drugą szansę? Tylko czy to by cokolwiek zmieniło? Przecież i tak przez kolejne kilka lat będę się tułał z miejsca na miejsce za kolejnymi budowami.
Dzwoniłem regularnie do córki, a ona opowiadała mi, czego nauczyła się w szkole, a także o Panu Żółwiu, którego dostała ostatnio od mamy. Zawsze na koniec rozmowy zapewniałem ją, że bardzo ją kocham. Niebawem zamierzałem ją odwiedzić i zostać na weekend. Przez kilka chwil rozmowy z moim małym aniołkiem czułem się szczęśliwy, czułem, że wszystko jest na miejscu, po czym odkładałem słuchawkę i znów doskwierała mi samotność.
Tego wieczoru nie chciałem być sam. Wziąłem prysznic, zamówiłem taksówkę, bo przecież nie mogłem wracać samochodem po alkoholu, i pojechałem do Rezydencji. Tego samego klubu, w którym pod wpływem impulsu spędziłem wieczór po podpisaniu kontraktu na budowę. Zarabiałem bardzo dobrze, więc stać mnie było na kilka drinków, choć wiedziałem, że nieźle za nie przepłacę. Mogłem napić się w każdym barze, było ich pełno na mojej ulicy, ale coś ciągnęło mnie do tamtego miejsca – a raczej ktoś, i to ktoś o całkiem ponętnych kształtach.
Tak jak za pierwszym razem, ściągnięto mi depozyt z karty kredytowej i udałem się prosto do baru. Tym razem sala była pełna, było też dużo później niż wtedy, gdy przyszedłem tu pierwszy raz. Jakaś dziewczyna przy akompaniamencie muzyki ściągała z siebie kolejne warstwy garderoby, mężczyźni wiwatowali, a ja rozglądałem się po sali w poszukiwaniu tej jednej konkretnej kobiety. Zamówiłem whisky, a potem następną, niestety osoba, na którą czekałem, się nie pojawiła. Może już tutaj nie pracowała albo miała dziś wolne? Szkoda, bo bardzo chciałem ją poznać, założyłem nawet moją najlepszą błękitną koszulę.
Wreszcie zobaczyłem, że pojawiła się za barem, omiotła spojrzeniem salę, wzięła tacę i poszła w kierunku loży, w której na stoliku stało najwięcej pustych szklanek. Przez cały ten czas obserwowałem, jak z gracją porusza się na wysokich obcasach, ubrana w ołówkową spódnicę i bluzkę z krótkim rękawem. Nie była kelnerką, one były skąpo ubrane, więc może była menadżerem tego lokalu? Wróciła za bar z pełną tacą i, kładąc ją, spojrzała w moją stronę. Poczułem, jakby czas się na chwilę zatrzymał, i dopiero wtedy się zorientowałem, że nie patrzy na mnie, a na mężczyznę w głębi sali. Kiwnęła na ochroniarza, a ten wyprowadził awanturującego się klienta na zewnątrz. Dopiero teraz dostrzegłem ochronę, poukrywaną dyskretnie w zaciemnionych zakamarkach lokalu. Dobrze, że ktoś czuwał nad dziewczynami, strzegąc ich bezpieczeństwa.
Wziąłem szklankę whisky i przesiadłem się, żeby znaleźć się bliżej kobiety; akurat miejsce nieopodal było puste. Wkładała szklanki do dużego metalowego zlewu, gdy mnie dostrzegła. Uśmiechnęła się, ale nie był to szczery uśmiech, raczej wyćwiczone zachowanie.
Przyglądałem się jej, aż w końcu podeszła bliżej. Dzielił nas blat, ale mimo to poczułem zapach jej perfum; słodkie i kuszące jak ona sama.
– Coś podać? – zapytała. Miała melodyjny głos, zupełnie taki, jak sobie wyobrażałem.
Spojrzałem na niedopitą whisky i jednym łykiem dokończyłem trunek.
– Jeszcze raz to samo poproszę.
Uśmiechnęła się lekko i odeszła przygotować mi drinka. Postawiła przede mną szklankę z brązowym płynem, a ja podałem jej plastikowy numerek połączony z moją kartą płatniczą. Regulowałem należność dopiero przy wyjściu. System był świetnie przemyślany: klient nie płacił od razu, więc nie kontrolował swoich wydatków, a tym sposobem wydawał więcej.
– Coś jeszcze?
Zapatrzyłem się w jej kształtne usta. Byłem ciekaw, czy są tak samo słodkie jak ich właścicielka.
– Czy podać coś jeszcze? – powtórzyła, ale nie była zdenerwowana, raczej cierpliwie czekała na moją odpowiedź.
Wtedy poczułem na swoim ramieniu smukłą dłoń, która zaczęła zjeżdżać niżej, na moją pierś; tam ją zatrzymałem, kładąc swoją dłoń na dłoni dziewczyny, i odwróciłem głowę w jej stronę. Była młoda, zbyt młoda jak na mój gust, próbowała dodać sobie lat makijażem, ale nawet on nie ukrył jej wieku.
– Dzięki, ale nie – burknąłem w stronę dziewczyny.
Wzruszyła ramionami, zabrała dłoń i odeszła poszukać bardziej przychylnego klienta.
Blondynka za ladą przyglądała mi się z zaciekawieniem w oczach. Spojrzałem prosto w jej jasne tęczówki.
– Jak masz na imię?
– Nie pracuję tutaj – wyrzuciła z siebie od razu.
– Nie twierdzę, że tak jest. Spytałem tylko o imię.
– Podać coś jeszcze? Jeśli nie, muszę już iść. – Zmieszała się moim jawnym zainteresowaniem.
Rzuciła pod blat ścierkę, którą złapała w międzyczasie, i powiedziała do barmana, że będzie u siebie. Wyszła zza lady. Myślałem, że chce ze mną porozmawiać, a ona minęła mnie i skierowała się do drzwi. Zerwałem się ze stołka i szybkim krokiem poszedłem za nią korytarzem. Ochroniarz zauważył moje poczynania i zaalarmowany moim gwałtownym zachowaniem poszedł za mną. Był dosłownie o krok ode mnie.
Kobieta odwróciła się w moją stronę, zanim zdążyłem do niej podejść.
– W porządku – mruknęła do mężczyzny stojącego za moimi plecami, powstrzymując go przed dalszym śledzeniem mnie. – W czym mogę ci pomóc? – zwróciła się do mnie.
– Chciałem tylko poznać twoje imię.
Spoglądała na mnie z zaciekawieniem, jakby zastanawiając się, czy faktycznie tylko o to mi chodzi.
– Sue – powiedziała po dłuższym namyśle, po czym się odwróciła i zniknęła w głębi korytarza, a ja w asyście ochroniarza wróciłem dokończyć swojego drinka.
„Sue” to ładne imię. Wiedziałem, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Polecamy również:
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Miłość na własność
ISBN: 978-83-8219-810-2
© Sandra Robins i Wydawnictwo Amare 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa
Korekta: Anna Jakubek
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek