Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
48 osób interesuje się tą książką
Gdy zależy ci na szczęściu najbliższej osoby, nie cofniesz się przed niczym.
21-letnia Sarah, studentka farmacji, jest w stanie poświęcić wszystko, byle tylko zdobyć pieniądze na opłacenie domu opieki dla schorowanej babci, która wychowywała ją po śmierci rodziców. Dziewczyna jest przekonana, że zatrudniając się w ekskluzywnej agencji towarzyskiej, szybko zgromadzi odpowiednią sumę pieniędzy. Jej pierwszym klientem jest Alex, który po kilku spotkaniach prosi ją o przysługę – Sarah ma towarzyszyć mu podczas weekendu spędzonego w domu jego rodziców. Właśnie tutaj spotka kogoś, kto sprawi, że dziewczyna pozna prawdziwe znaczenie słowa „namiętność”, a w jej życiu nic już nie będzie takie samo jak wcześniej...
Zrobiłam kilka kroków w tył, by miał lepszą perspektywę. Poruszałam kusząco biodrami. Odsłoniłam całą długość nogi dzięki rozcięciu w sukience. Utkwił we mnie uważny wzrok, śledząc każdy mój ruch. Chwyciłam za wiązanie sukienki na szyi. Po chwili górna jej część opadła do pasa, ukazując czarny stanik bez ramiączek. Pochwyciłam jego płonący wzrok. Uwodząc go ruchami w rytm muzyki, zsuwałam powoli suknię z bioder. Opadła na podłogę. Zostałam w czarnym staniku, cielistych majtkach i szpilkach. Borys zdjął muszkę i położył obok siebie na sofie. Temperatura w pomieszczeniu automatycznie wzrosła o kilka stopni. Chwyciłam za zapięcie stanika. Szybko opadł na ziemię, tak samo jak majtki. Podeszłam do niego. Jego wzrok płonął. Powinnam czuć się skrępowana. Borys nadal był ubrany, a ja paradowałam przed nim nago, ale niczego takiego nie czułam. Przygaszone światło i alkohol zapewne zrobiły swoje. Widząc aprobatę w jego oczach, wyzbyłam się wstydu. Usiadłam na nim okrakiem. Rozpinałam jego koszulę guzik po guziku, cały czas patrząc mu w oczy. Jego niecierpliwe dłonie pieściły moje piersi. W jego oczach już płonął ogień, który tak lubiłam. Chciałam, by i mnie dosięgnął. Pocałowałam go pewnie, do utraty tchu.
Sandra Robins - obecnie mieszka, razem z mężem i nastoletnią córką, w Wielkiej Brytanii. Swoją drugą połowę poznała 20 lat temu, gdy była 15-letnią dziewczyną. Ich wspólne życie utwierdza ją w przekonaniu, że prawdziwa miłość istnieje. Jedną z jej pasji jest stylizacja paznokci, którą zajmuje się także zawodowo. Kocha zwierzęta, a w szczególności spacery ze swoim psem.
„Miłość na sprzedaż” jest jej debiutem literackim.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 281
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim Rodzicom. Dziękuję za wsparcie i ogromne pokłady miłości.
Różowy neonowy napis błyszczał i migotał. Stałam sparaliżowana strachem, choć wiedziałam, że nie został mi nawet luksus zwany wyborem. Wybór miałam dwie prace i dwa kredyty temu. Teraz już go nie posiadałam. W mojej głowie kołatała się jedna myśl: „Gdy to zrobię, moja babcia zostanie w prywatnej klinice z najlepszą opieką w mieście”.
Rodziców straciłam w wypadku samochodowym, będąc dzieckiem. Słabo ich pamiętam. Teraz miałam tylko babcię, wychowała mnie sama, najlepiej jak umiała. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna i właśnie o niej myślałam, stojąc na progu miejsca, do którego nigdy, przenigdy bym nie weszła z własnej woli. Nie mówiąc już o tym, co chciałam zrobić. Przeszukałam chyba cały internet i znalazłam lokal zwany Kwiat lotosu. Z opinii wywnioskowałam, że mogę zarobić tutaj dużo pieniędzy, bo o nie mi chodziło. O pieniądze i czas. Czas, jaki został dany mojej babci.
Spięta do granic możliwości, nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Pomieszczenie było mniej krzykliwe, niż to sobie wyobrażałam. Łagodne kolory kojarzyły mi się bardziej z relaksem i masażem niż z burdelem. Młoda dziewczyna w recepcji zmierzyła mnie wzrokiem, oceniając moje zalety. Sama miała na sobie mocno wyciętą bluzkę i minispodenki. Właśnie w takich momentach żałowałam, że nie zostałam obdarzona większym biustem.
– W czym mogę pomóc? – Posłała w moją stronę słodki firmowy uśmiech.
– Mam umówione spotkanie z właścicielem lokalu. Szukam pracy. – Uff! Powiedziałam to. Sama nie wiedziałam, jak przeszło mi to przez gardło. Na samą myśl, co chciałam zrobić, pociły mi się dłonie.
– Ostatnie drzwi po lewej, proszę zapukać trzy razy i wejść. Szef czeka na ciebie.
– Dziękuję – rzuciłam pośpiesznie i skierowałam się do drzwi. Jeśli miałam zawrócić, to właśnie teraz. Jednak zapukałam trzykrotnie i na uprzejme „proszę” przekroczyłam kolejne drzwi.
Mężczyzna około sześćdziesiątki przywitał się ze mną i podał papiery do wypełnienia. Usiadłam przy biurku naprzeciwko niego. Przyglądał mi się z ciekawością. Zadał mi tylko jedno pytanie:
– Dlaczego?
– Dlaczego chcę pracować w takim miejscu jak to? Potrzebuję pieniędzy – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– Każdy ich potrzebuje, ale można je zarobić w inny sposób. Wydajesz się miła i nie obraź się, całkiem niewinna. Nie jestem pewien, czy to miejsce jest tym, czego szukasz. – Przyjrzał mi się staranniej. – Wstań – poprosił łagodnie.
Zrobiłam to natychmiast.
– Podnieś ręce.
Zrobiłam, o co poprosił.
– Stań na jednej nodze.
Spełniłam żądanie.
– Dobrze – powiedział miękko.
Wstał i podszedł do mnie, okrążając niczym jastrząb ofiarę. Jeśli wcześniej wydawało mi się, że mam do czynienia z przyjaznym wujaszkiem, bardzo się myliłam.
– Ładniutka jesteś – mruknął sam do siebie. Ujął pukiel moich włosów i powąchał go. Przeszedł mnie dreszcz paniki. Co ja tutaj robię? Pieniądze, muszę zdobyć pieniądze! Wróciła determinacja.
– Dobrze, bardzo dobrze. – Nadal gadał do siebie. – Ściągnij koszulkę.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. I chyba widział bunt z mojej strony, bo ostro powtórzył:
– Zdejmij koszulkę i stanik też – dodał z błyskiem rozbawienia w oku. Dobrze wiedzieć, że sytuacja go bawiła. Ja, w przeciwieństwie do niego, byłam przerażona. Miałam dwa wyjścia: zrobić, co każe lub uciekać, gdzie pieprz rośnie. Jak robot zdjęłam koszulkę, przy czym z wahaniem sięgnęłam do zapięcia stanika. Części garderoby wylądowały na podłodze. Stałam rozebrana od pasa w górę przed obcym facetem.
Podszedł do mnie i położył wielką zimną dłoń na mojej piersi. Wzdrygnęłam się na obcy dotyk na moim ciele. Mój umysł mocno protestował. Miałam chęć zdjąć jego łapsko, opluć go i uciec. Co zrobiłam? Skoncentrowałam się na celu i policzyłam w myślach do dziesięciu. To nie potrwa długo. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Mężczyzna jeszcze przekręcił mój sutek i już sunął dłonią w dół po materiale moich spodni, po czym powąchał dłoń. Powąchał to mało powiedziane, zaciągnął się zapachem.
Zadzwonił telefon. Rozmowa była krótka i rzeczowa. Kilka tak, tak rozumiem i z powrotem skupił całą uwagę na mnie, a może bardziej na moim nagim biuście.
– Mam idealną dziewczynę do tego zadania. Stawka jak zawsze. – Wyszczerzył do mnie zęby. Odłożył słuchawkę na biurko.
– To twój szczęśliwy dzień. Ubieraj się, mam dla ciebie coś lepszego. Chcesz zarobić więcej niż u mnie? Mówię o naprawdę dużych pieniądzach i klientach z klasą.
Spojrzałam na niego, nie mając pojęcia, co mi zaproponuje. Sięgnęłam po stanik i włożyłam go pośpiesznie.
– To samo co tutaj – zatoczył koło ręką dla lepszego efektu – ale bardziej ekskluzywnie.
Drzwi otworzyły się i wpadła przez nie elegancka kobieta. Dobrze ubrana, na oko koło pięćdziesiątki, ale mogła być starsza. Spojrzała na mnie, a na jej usta wypłynął szeroki uśmiech.
– To ta? – Kiwnęła na mnie głową.
Podniosłam pośpiesznie koszulkę i włożyłam na siebie.
– Biorę ją. Jest ładniutka. – Położyła na stole kopertę, która w mgnieniu oka wylądowała w szufladzie biurka mężczyzny.
Jedyna rzecz, jaką zarejestrował mój umysł, to fakt, że zostałam sprzedana.
* * *
Przed budynkiem stała zaparkowana czarna limuzyna. Na nasz widok szofer oparty o samochód wyprostował się i otworzył drzwi do luksusowego wnętrza.
– Nie trzeba, Marco – powiedziała moja towarzyszka. – Na końcu ulicy jest kawiarnia. Myślę, że możemy tam porozmawiać. – Spojrzała na mnie wyczekująco.
Delikatnie skinęłam głową, dając tym samym przyzwolenie na to, co miało nastąpić. Szłyśmy przez chwilę w zupełnej ciszy. Otworzyła drzwi kawiarni i przepuściła mnie przodem.
– Jaką kawę pijesz? – zapytała uprzejmie. Przyglądała mi się z uśmiechem.
– Poproszę latte – wydukałam.
Odwróciła się w stronę kelnerki przy ladzie i złożyła zamówienie. Miałam krótką chwilę, by się jej przyjrzeć. Dobrze skrojony płaszcz wyglądał na bardzo drogi. Do tego spodnie w kant i buty na obcasie. W ręce trzymała skórzaną aktówkę. W kawiarni nie było zbyt tłoczno, za chwilę prawdopodobnie mieli zamykać lokal, biorąc pod uwagę późną porę dnia. Po chwili stały przed nami dwa aromatyczne napoje, a my usiadłyśmy na końcu sali. Upiłam łyk latte i mocno objęłam kubek dłońmi. Dla innych wyglądałyśmy jak dwie znajome na kawie. Ja jednak byłam świadoma swojej sytuacji i nie potrafiłam opanować drżenia rąk. Jeszcze mocniej złapałam kubek. Trudno wyglądać na pewną siebie, gdy całe ciało drży.
Kobieta sięgnęła do skórzanej teczki i podała mi plik dokumentów.
– Zanim zaczniemy, musisz to podpisać. To klauzula poufności. – Podała mi długopis. Spojrzałam na nią zaskoczona i chyba było widać wahanie na mojej twarzy, bo zaczęła spokojnie tłumaczyć, jakby przeprowadzała taką rozmowę już setki razy.
– Podpisanie tych papierów nie zobowiązuje cię do pracy u mnie. Chcę tylko mieć pewność, że wszystko, czego się dowiesz, zostanie między nami. Jeśli się zdecydujesz na pracę, to dostaniesz do podpisania kontrakt. Każdy kontrakt obejmuje okres sześciu miesięcy,i można go przedłużyć albo odejść. Jednak zachowanie tajemnicy o wszystkim, czego się dowiesz, obowiązuje cię do końca życia.
Spojrzałam na teczkę; brzmiało to jak kontrakt z diabłem. Jednym pewnym ruchem wyjęłam z niej papiery. Przeczytałam i w przypływie szaleństwa podpisałam dokument w dwóch egzemplarzach. Jeden z nich zostawiłam sobie, wkładając go do teczki. Drugi podałam kobiecie.
– Jestem Suzanne – przedstawiła się w końcu. – Większość mówi na mnie Sue. – Uśmiechnęła się delikatnie, pakując swoją kopię do aktówki. – Przejdźmy do konkretów. Pieniądze, które możesz u mnie zarobić, są naprawdę duże. Nasi klienci traktują dziewczyny z szacunkiem. Są to bogaci i wpływowi mężczyźni lub kobiety, w zależności od preferencji. Będziesz potrzebna w różnych porach dnia. Uczysz się?
Skinęłam głową na potwierdzenie i znów mocno chwyciłam swój kubek kawy.
– To dobrze. Szanuję dziewczyny, które mają w życiu plany i są ambitne. Jeśli masz pracę, musisz wziąć urlop na czas trwania kontraktu lub całkowicie z niej zrezygnować. Niestety trudno jest wszystko pogodzić i z doświadczenia wiem, że „zwykła” praca przestaje być w tej sytuacji opłacalna. Każda dziewczyna pracuje pięć dni w tygodniu. Wszystkie weekendy są obowiązkowe. Możesz sobie wybrać, które dni w tygodniu chcesz mieć wolne. Spotkania to zazwyczaj kolacje, bankiety. Waszym zadaniem jest umilanie czasu naszym klientom. Niekiedy chodzi o towarzystwo na imprezach, na których masz się uśmiechać, dobrze wyglądać i jak najmniej odzywać. Częściej jest to kolacja w zaciszu, relaks i maksymalne usatysfakcjonowanie klienta. Wiesz, oczywiście, co mam na myśli? Zdarza się, że trzeba będzie zadowolić dwóch klientów naraz, ale tym na razie się nie martw. Wszystko, powtarzam, wszystko musi odbyć się za twoją zgodą. Zrozumiałaś?
– Tak. Wydaje mi się, że wiem, na co się zgadzam.
– Dobrze. Przemyśl to jeszcze raz. – Podała mi najnowszego Samsunga. – Masz wpisany mój numer, wyślij na niego SMS-a ze swoim adresem. Mój kierowca przyjedzie po ciebie jutro o dziesiątej rano. Poznasz inne dziewczyny. Omówimy wtedy szczegóły kontraktu. – Wstała i uścisnęła mnie, kompletnie mnie tym zaskakując. Powiedziała jeszcze, że jestem urocza, i wyszła.
Usiadłam ciężko na krześle, myśląc, w co ja się właśnie wpakowałam… W dalszym ciągu mogłam się wycofać. Zapewne wyszłam na całkowitą idiotkę na tym spotkaniu. Miałam tyle pytań, a nie zadałam ani jednego. Dopiłam już zimną kawę, zerkając nieufnie na telefon, który od niej dostałam. Po przeanalizowaniu za i przeciw napisałam SMS-a ze swoim adresem i wcisnęłam przycisk „wyślij”.
* * *
Obudziłam się jeszcze przed budzikiem i, mimo że miałam mnóstwo czasu, prawie spóźniłam się na wyznaczoną godzinę. Wzięłam prysznic i dokładnie natarłam całe ciało balsamem. Moje długie rude włosy postanowiły się zbuntować i pokręciły się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Po nieudanych próbach ułożenia ich w misterną fryzurę spięłam je w luźny węzeł. Tego dnia wszystko, co mogło, poszło nie tak. Oblałam kawą moją ulubioną koszulkę, którą byłam zmuszona zmienić na zieloną bluzkę, dżinsy i czarne zamszowe szpilki. Na co dzień chodziłam w trampkach, dodałam sobie więc odwagi seksownymi butami.
Kierowcą, który po mnie przyjechał, okazał się ten sam mężczyzna, którego ostatnio widziałam przed limuzyną Sue. Tym razem przyjechał czarnym suv-em z przyciemnianymi szybami. Miałam nadzieję, że nikt znajomy nie widział, jak do niego wsiadałam, bo dopiero zaczęłyby się plotki. Kierowca imieniem Marco był dla mnie bardzo uprzejmy, chociaż na większość moich pytań nie chciał lub nie mógł odpowiedzieć. Zapewne, tak jak ja, podpisał zgodę na milczenie. Rozmowa jakoś nam się nie kleiła, więc poddałam się po kilku chwilach i zrelaksowałam na tyle, na ile było to możliwe. Minęliśmy miasto, w którym mieszkałam i wjechaliśmy na drogę pomiędzy pola i łąki, na których pasły się owce i biegały konie. Drewniane ogrodzenie zmieniło się w szary, wysoki mur z kamieni; wreszcie podjechaliśmy pod bramę ze strażnikiem, a później żwirową drogą pod ogromny budynek. Przeszło mi przez myśl, że trudno byłoby stąd uciec. Posiadłość wyglądała niezwykle okazale, przypominała stary dwór z budynkami ułożonymi w literę U. Szary kamień lśnił w słońcu. Zastanawiałam się, ile może tu być pokoi. Budowla naprawdę prezentowała się majestatycznie.
Marco wprowadził mnie do ogromnego holu, gdzie czekała Sue. Po raz kolejny zadziwiła mnie jej uroda. Podobnie jak ostatnim razem, włosy miała spięte w kok, a na nogach szpilki.
– Cieszę się, że dotarłaś. – Przytuliła mnie delikatnie na powitanie. – Poznasz najpierw dziewczyny, a później zajmiemy się kontraktem, o ile nie zmieniłaś zdania.
Podeszła do recepcji i wcisnęła jakiś guzik. Po chwili z każdej strony zaczęły schodzić się dziewczyny. Wszystkie podchodziły do mnie, przedstawiając się. W myślach naliczyłam ich piętnaście. Każda o innym typie urody. Ostatnia z nich zbiegła po schodach. Szybko zbliżyła się do mnie.
– Ona jest ruda! Rudej jeszcze nie mamy – stwierdziła uradowana, jakbym była jakimś cennym nabytkiem, a nie kolejnym materiałem na dziwkę. – Jestem Amy, miło cię poznać – powiedziała drobna brunetka.
Sue zaklaskała w dłonie, skupiając na sobie w ten sposób uwagę wszystkich wokół.
– Zapraszam na zebranie. Jest piątek, ułożymy grafik na weekend.
– Idę zapalić – oświadczyła ładna szatynka. – Potrzebuję papierosa, zanim znów będę słuchać, jak najlepiej robić loda. – Reszta dziewczyn się roześmiała, na co ona zaczęła udawać, jak się robi dobrze facetowi. Reszta wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
Sue tylko wywróciła oczami. – Macie siedem minut. Chodź – zwróciła się do mnie.
Podążyłam za nią w kierunku drugiego skrzydła budynku. W wielkiej sali z ogromnym stołem pośrodku zajęłyśmy miejsca. Amy, brunetka, której jedynej imię zapamiętałam, usiadła obok mnie. Podała mi kawę w filiżance.
– Z mlekiem może być? – zapytała.
– Tak. Idealnie. – Przynajmniej miałam czym zająć dłonie.
– Cukier jest tam. – Wskazała na stół w rogu sali, gdzie stała kawa w termosach, cukier, mleko i ciasteczka.
Reszta dziewczyn obserwowała mnie z jawną ciekawością. Czułam się znów jak pierwszego dnia w szkole – głupio i obco. Skupiłam uwagę na Sue. Rozdawała teczki każdej z nas.
– W środku macie grafik. W razie pytań wiecie, gdzie mnie szukać.
– Jadę do Grecji na tydzień! – Ucieszyła się jedna z dziewczyn, przeglądając zawartość teczki.
– Owszem, klient postanowił zabrać cię ze sobą. W razie problemów dzwoń. I tym razem smaruj się filtrem UV. Nie chcę, żebyś znowu wróciła spieczona jak ostatnio. Wyglądałaś jak jedno wielkie nieszczęście.
– Dobrze – odpowiedziała dziewczyna i spuściła wzrok, co reszta wesoło zaczęła komentować.
– Pamiętajcie, że mamy dziś otwarty pokaz dla panów. – Ciągnęła Sue. – Mam nadzieję, że jesteście gotowe na show wieczorem. Jeśli z nami zostaniesz, pomożesz rozdawać drinki. Tyle wystarczy jak na pierwszy dzień pracy – zwróciła się do mnie. – Zbieramy się w klubie punkt ósma i proszę się nie spóźnić. To wszystko na teraz.
Dziewczyny posłusznie zaczęły wychodzić z sali.
– Chodź do mojego gabinetu. Omówimy twój kontrakt – powiedziała Sue.
Przeszłyśmy korytarzem do jej gabinetu, gdzie usiadłam przy biurku. Tam czekały już na mnie dokumenty do podpisania. Zerknęłam na pokaźny plik papierów.
– Przeczytaj to najpierw, tam jest wszystko, co powinnaś wiedzieć. Zostawię cię samą. Jeśli chcesz coś mocniejszego, to tutaj jest barek. – Uśmiechnęła się zadowolona z własnego żartu. – Zajrzę do ciebie za jakiś czas. Cieszę się, że chcesz do nas dołączyć. – Położyła mi dłoń na ramieniu, dodając otuchy.
Pewnie wyglądałam, jakbym chciała uciec. Skupiłam się na dokumentach. Na początek wpisałam podstawowe dane w ankiecie, takie jak imię, nazwisko, miejsce urodzenia. Później było kilka pytań o rodzaj muzyki, której słucham, jakie sporty uprawiałam jako dziecko, a jakie uprawiam obecnie. Czy umiem tańczyć na rurze? A to ciekawe. Kilka pytań o ulubione miejsca, potrawy, spędzanie czasu. Miałam wrażenie, że jest tu dosłownie wszystko, co dotyczyło mojego życia. Potem przeszłam do kolejnej części ankiety. Zaczęło się od pytania, czy jestem dziewicą. I to był moment, kiedy musiałam się napić. Nalałam whisky do szklanki i pociągnęłam spory łyk. Uśmiechnęłam się na myśl, że musiała wiedzieć, oferując mi alkoholowe wsparcie, że będzie mi ciężko. Wróciłam do ankiety z alkoholem w dłoni. Z każdym kolejnym pytaniem robiło się gorzej. Czy zgadzam się na seks analny, jakie zabawki lubię, czego nie lubię robić w łóżku? Czy będę pozwalać na stosunki seksualne w miejscach publicznych, jak na przykład ubikacja w restauracji. Pociągnęłam kolejny łyk alkoholu. To było jak emocjonalny rollercoaster. Na koniec kilka informacji na wypadek, gdybym zaszła w ciążę. Nie miałam prawa ubiegać się o potwierdzenie ojcostwa ani prosić o alimenty. Wypiłam resztę alkoholu.
To nie był zwyczajny kontrakt. Nie spodziewałam się, że dostanę do podpisania coś takiego. Dolałam alkoholu. Szybko przeanalizowałam swoją sytuację. Nadal potrzebowałam pieniędzy. Dziewczyny, które poznałam, nie wyglądały na zmartwione lub niezadowolone. Każda z nich była zadbana i uśmiechnięta. Kontrakt obejmował okres pół roku, a nie całe moje życie. Zdawałam sobie jednak sprawę, że później już nic nie będzie takie samo. Nie miałam wyboru. Podpisałam dokumenty.
* * *
Pomykałam z tacą między stolikami, uważając, by nie zabić się na wysokich obcasach, jakie włożyłam na ten wieczór, choć powinnam raczej powiedzieć, że zostały mi włożone na stopy. Wszystkie dziewczyny wyglądały bardzo elegancko i wyzywająco. Wszystkie nosiły wysokie szpilki. Ja, w odróżnieniu od nich, pracowałam dzisiaj jako kelnerka. Byłam ubrana w czarne minispodenki i top z odkrytymi plecami. Miałam wyglądać bardziej jak kelnerka dzięki biało-czarnym mankietom na przegubach dłoni. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Cały ten dzień wydawał się surrealistyczny. Od momentu przybycia do posiadłości minęło zaledwie kilka godzin.
Szłam do baru, gdy jakiś facet chwycił mnie za ramię.
– Kochanie, możesz mi podać jeszcze jedną szkocką z lodem?
Odstawił pustą szklankę na tacę, którą prawie upuściłam. Złapał mnie za rękę tak niespodziewanie, że aż lekko się wzdrygnęłam. Podeszłam do baru i złożyłam zamówienie u barmana. Oprócz kilku ochroniarzy był to jeden z nielicznych pracujących tu mężczyzn. wyglądał bardzo przystojnie, miał w sobie niewymuszony chłopięcy urok. Z plotek wiedziałam, że jest stuprocentowym gejem. Znał większość gości i różne fakty z ich życia – istna kopalnia wiedzy.
Część panów stanowili stali bywalcy, ale byli też itacy, którzy przychodzili tylko raz, w ramach prezentu urodzinowego lub wieczoru kawalerskiego. Wszystkich dokładnie sprawdzano. Ich nazwiska i karty kredytowe były wprowadzane do specjalnej bazy danych.
Po kolejnym kursie pomiędzy stolikami zaczynałam odczuwać zmęczenie. Opadłam lekko na stołek przy barze, by choć na chwilę dać odpocząć swoim nogom. Chyba nigdy nie przywyknę do wysokich obcasów, pomyślałam gorzko.
– Długa noc? – Blondyn na stołku obok zaczepił mnie. – Postawić ci drinka? – Uśmiechnął się ze współczuciem.
– Raczej nie powinnam pić. – Próbowałam uprzejmie odmówić. Dziś byłam tylko kelnerką, nie musiałam zabawiać gości.
– Powinnaś oblać pierwszy dzień pracy. – Przywołał barmana.
– Skąd wiesz, że to mój pierwszy dzień? Aż tak to widać? – Z jękiem schowałam twarz w dłoniach.
Mój towarzysz zaczął się śmiać. – Nalej pani prosecco – poprosił kelnera i postawił kieliszek z bąbelkami przede mną. – Wypij. To na rozluźnienie. – Zachęcał.
Wzięłam porządny łyk i poczułam, jak alkohol przyjemnie spływa wprost do mojego żołądka. Wiedziałam, że mogę pić, pracując tutaj, ale nie tyle, by się upić. Wszystko z umiarem.
– Zdradzić ci tajemnicę? – zapytał konspiracyjnym szeptem.
– Dawaj – odpowiedziałam także szeptem.
– Wyglądasz bardzo profesjonalnie. Znam wszystkie dziewczyny, więc po prostu wiem, że to twój pierwszy dzień. Chciałem cię poznać, napić się z tobą drinka.
Uniósł swoją szklankę w geście toastu. Ja natomiast pierwszy raz od kilku godzin poczułam rozluźnienie. Światła zgasły i w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Gwar rozmów przycichł, a nastrojową muzykę zastąpiła piosenka Rihanny Umbrella. Sama nigdy nie wybrałabym takiego utworu do swojego występu. To raczej nie moje klimaty, ale widząc dziewczynę na scenie, która poruszała się do tej muzyki, zaczynałam rozumieć jej wybór. To piosenka stworzona wprost dla niej. Jej ruchy były idealnie zgrane z melodią. Pierwszy raz na żywo widziałam, żeby ktoś tak tańczył. Poruszała się lekko, a do tego wyglądała kusząco i seksownie. Posiadała wszystko, co przyciągało mężczyzn do takich miejsc i skłaniało, by płacili krocie za zwykłego drinka.
Zerknęłam na mężczyznę obok. On, zamiast patrzeć na występ, przyglądał mi się z zainteresowaniem. Piosenka dobiegła końca, a na sali znów zrobiło się jaśniej. Sue zbliżała się do nas szybkim krokiem. Wstałam i czekałam, aż powie mi, że mam brać się do pracy. Ona natomiast przywitała się wylewnie z blondynem i razem wyszli. Blondyn odwrócił się jeszcze. – Do zobaczenia, Sarah – rzucił na odchodne.
Wprawił mnie w osłupienie, bo przecież nie przedstawiłam mu się, a on i tak znał moje imię. Ja natomiast nie miałam pojęcia, kim on jest. Z biegiem czasu coraz więcej dziewczyn wychodziło z klientami. Po jakimś czasie zostało już tylko kilku gości oraz obsługa baru. Posprzątałam ostatnie szklanki. Cieszyłam się, że wieczór dobiegł końca. W tym momencie marzyłam tylko o położeniu się w łóżku i zrzuceniu z nóg butów. Było mi obojętne, czy to będzie moje łóżko czy pokój, który dostałam w rezydencji.
Blondyn znów pojawił się przy barze. Zaproponował mi odwiezienie do domu. Zgodziłam się z lekkim ociąganiem, jednak cieszyłam się, że zasnę we własnym łóżku. Poszliśmy razem do samochodu, gdzie Marco już czekał, by nas odwieźć. Podczas podróży dowiedziałam się, że tajemniczy blondyn ma na imię Alex. Mimo zmęczenia miło się nam rozmawiało. Przed moim domem pożegnałam się pośpiesznie i biegiem skierowałam do drzwi wejściowych. Chciałam zasnąć jak najszybciej; dochodziła czwarta nad ranem, nie chciałam następnego dnia wyglądać z niewyspania jak zombie.
* * *
Obudziłam się koło południa. Na mojej firmowej komórce były trzy nieodebrane połączenia od Sue, a także wiadomość, że nie jestem dziś potrzebna i widzimy się w niedzielę po południu. Odłożyłam telefon na stolik i przykryłam się ponownie kołdrą. Zapadłam w płytki sen.
Dziś spędziłam u babci całe popołudnie. Miała jeden z gorszych dni i nie rozpoznała mnie. Choroba postępowała, a ja nie byłam w stanie się z tym pogodzić. Jedyne, co mogłam dla niej zrobić, to zapewnić jej najlepsze warunki, na jakie mnie stać. Na początku reagowałam oburzeniem i agresją na wzmiankę o specjalnym ośrodku dla osób z postępującą demencją. Jak na ironię patrzyłam na babcię i myślałam, że to jakiś żart. Przecież ona jeszcze nie była stara. W tamtym czasie wydawało mi się, że ten problem dotyka tylko bardzo wiekowych ludzi. Nie wiedziałam o tej chorobie absolutnie nic. Starałam się jak mogłam, by zatrzymać babcię przy sobie.
Zaczęło się od drobnych rzeczy, jak dopytywanie o zakupy, które już zrobiłam lub chowanie przedmiotów w dziwne miejsca. Niestety, choroba posuwała się w szybkim tempie. Doszło do tego, że nie rozpoznawała mnie, a co gorsza, potrafiła reagować agresywnie. Wydawało jej się, że jestem kimś obcym, kto chce ją okraść lub zabić. Zwlekałam jak długo mogłam z decyzją umieszczenia jej w specjalistycznym ośrodku.
Dziś znów miała słabszy dzień. Patrzyła na mnie, jakbym była intruzem, a nie jej ukochaną wnuczką. Przyglądałam się jej i jedyne, czego pragnęłam, to stać się na powrót małą dziewczynką i przytulić się do babci. Zostawiłam jej ulubione ciasto na stoliku i pocałowałam przelotnie w czoło, na co ona odgoniła mnie jak natrętną muchę, i wyszłam w pośpiechu. Po drodze otarłam pojedynczą łzę.
Zalegałam z płatnościami za ośrodek. Niestety usługi tego typu były bardzo drogie i przerosły moje finansowe możliwości. Miałam nadzieję, że praca dla Sue coś zmieni.
Na korytarzu dogoniła mnie dyrektorka ośrodka.
– Pani Sarah, niestety muszę przypomnieć, że zalega pani z opłatą.
– Tak, wiem. Do końca tygodnia ureguluję część długu, obiecuję.
Muszę poprosić Sue o zaliczkę, zanotowałam w myślach.
Widziałam ulgę na twarzy dyrektorki. Nie umiałam zliczyć, który raz już pytała mnie o pieniądze. Ostatnim razem powiedziała wprost, że będę musiała zabrać babcię do domu. Jednocześnie wiedziała, że jest to niemożliwe. Wtedy zaczęłam szukać rozwiązania, w jaki sposób szybko zdobyć pieniądze.
Kupiłam po drodze kawę i powoli spacerowałam po mieście. Robiłam wszystko, żeby jeszcze nie wracać do domu. Tam czekała mnie kolejna ciężka rozmowa.
Kiedy moje życie skomplikowało się aż tak bardzo? Chcąc chociaż trochę załatać dziurę w domowym budżecie, odnajęłam jeden pokój. Akurat koleżanki kuzyn szukał mieszkania, a ja szukałam lokatora. Już na pierwszym spotkaniu polubiłam chłopaka, a obecnie mojego najlepszego przyjaciela.
– Myślisz, że coś jest ze mną nie tak? – zadałam mu pytanie.
Siedzieliśmy razem w salonie na sofie.
– Jesteś mądra, miła, ładna, szczupła i ruda. Co z tobą może być nie tak? – Alan przyglądał mi się dokładnie. – No i masz seksowny tyłek. Seksowne tyłki są… seksowne. – Klepnął się lekko w udo dla lepszego efektu.
Zaczęłam się śmiać. W jego ustach wszystko brzmiało prosto. Nic mi nie dolegało. Proporcje zachowane, więc czemu faceci ode mnie uciekali? Co miałam w sobie takiego, że nikt mnie nie chciał?
– Może przefarbuję włosy, to doda mi powagi. Wybiorę ładny brąz. Faceci lubią szatynki. – Rozmyślałam na głos.
– Nawet nie próbuj ich tknąć, bo ci palce poucinam. Masz najpiękniejszy, najbardziej miedziany kolor włosów jaki widziałem, a ty chcesz je zmieniać? Są idealne. Każdy facet marzy o takiej rudowłosej w swoim łóżku. No, może nie każdy. – Poprawił się pośpiesznie. – W sumie ja się nie liczę. – Machnął ręką, jakby chciał odgonić niechciane myśli.
Za to kochałam go bezgranicznie. Potrafił mnie podnieść na duchu, doradzić w każdej sytuacji. Gdyby tylko wiedział, co mi chodzi po głowie…
Dolałam nam jeszcze wina i podałam mu lampkę. Plan był prosty. W lekkim upojeniu alkoholowym łatwiej będzie mi go poprosić o przysługę. Wiedziałam, że jest jedyną osobą, której bezgranicznie ufałam. Właśnie oglądaliśmy jakiś film, a ja z nerwów nie pamiętałam ani jednej sceny. Odstawiłam miskę z popcornem na stolik i spojrzałam na niego nieśmiało.
– Co chodzi po tej pięknej główce? – Zauważył, że coś kombinuję, znał mnie za dobrze.
– No cóż, mam pewien problem, a ty możesz mi pomóc. – Alan znał moją historię i wspierał mnie jak mógł. U niego też już miałam dług i nawet gdyby nalegał, nie wzięłabym od niego już ani grosza więcej.
– Wiem, jak zarobić dużo kasy w krótkim czasie, ale jest jeden szczegół, który mi przeszkadza.
– Pozbędziemy się go – powiedział z lekkim rozbawieniem.
– Moje dziewictwo – wypaliłam bez zastanowienia.
Uniósł dłonie w geście protestu. – Ooo nie, na to mnie nie namówisz! Sama sobie będziesz musiała z tym poradzić.
– Nie zostawiaj mnie tak, proszę! Wiem, że nie robisz tego z kobietami, ale może potraktujesz mnie jak wyjątek? – Spojrzałam na niego najbardziej błagalnym wzrokiem, na jaki było mnie stać.
– Nie ma mowy. To jest... to jest… niestosowne. Nie patrz tak na mnie. Nie zrobię tego.
– Tylko pchniesz i już. Niczego więcej nie oczekuję.
Spojrzał na mnie jak na kosmitkę.
– Tylko? Czy ty wiesz, co to oznacza? A gdzie motylki w brzuchu? Gdzie uczucia? Nie możesz tego traktować w ten sposób. Ten pierwszy raz powinien być wyjątkowy, magiczny. – Przycisnął dłonie do serca z rozmarzonym wzrokiem. – Powinno być idealnie. A ja? – Spojrzał na mnie karcąco. – Ja jestem gejem, zapomniałaś? Nie ma mowy. Już łatwiej byłoby ci uwieść jakiegoś naiwniaka w klubie. Czekaj, co ty powiedziałaś? A w jakim celu chcesz się pozbyć dziewictwa, i to w przyśpieszonym tempie?
– Mam dwadzieścia jeden lat! W tych czasach nie można mówić, że to tryb przyśpieszony.
– Nie zmieniaj tematu. – Pogroził mi palcem. – Muszę nam dolać wina. Przy takiej rozmowie nie mogę być trzeźwy. – I poszedł po kolejną butelkę.
Wyjaśniłam mu, jaką propozycję dostałam. Musiałam przyznać, że nie był zachwycony. Siedział przez chwilę cicho.
– Nie powiem, żebym popierał to, co zamierzasz zrobić, ale jestem twoim przyjacielem. Przyjaciele się wspierają. Dziś wieczorem znajdziemy ci jakiegoś napalonego frajera i rozwiążemy twój problem. Jest sobota wieczór. Idź, weź prysznic. Zrób wszystkie te magiczne rzeczy, które robią kobiety i idziemy do klubu. Czas zapolować. – Popchnął mnie delikatnie w kierunku łazienki.
Byłam gotowa szybciej niż zwykle. Dostałam jeszcze od przyjaciela prezerwatywę, którą umieściłam bezpiecznie w staniku. Miałam na sobie zdecydowanie za krótką sukienkę. Kupiłam ją kiedyś, ale nigdy nie włożyłam, była mało stosowana do chodzenia po ulicy, ale do klubu wręcz idealna. Ledwo zakrywała mi tyłek. Zanim się zorientowałam, byliśmy na miejscu. Dziś panował niewyobrażalny ścisk. Muzykę puszczał jakiś znany didżej. Wypiliśmy dwa szoty i drinka na odwagę. Alan porwał mnie na środek parkietu i już po kilku chwilach szalałam pośród bawiących się ludzi. Dyskretnie rozglądałam się za idealnym facetem lub kimś choć podobnym do mojego ideału. Skoro go nie kochałam, niech przynajmniej będzie przystojny. Uśmiechałam się na samą myśl o tym niedorzecznym planie. Kilku facetów kręciło się przy mnie podczas tańca, ale żaden nie był wystarczająco dobry. Po paru kawałkach poszłam do baru na kolejnego drinka. Alan udał się do toalety, więc przez chwilę byłam sama.
– Gdzie twój znajomy? – zapytał mnie mężczyzna stojący obok mnie w kolejce.
– Chyba się zgubił. – Zmierzyłam go od stóp do głów. On także musiał mnie obserwować; wiedział, że nie byłam tu sama.
– Mój znajomy jest właścicielem klubu.
Próbował zaimponować mi tanią gadką. Zastanawiałam się, czy go spławić. Musiałam przyznać, że mógł uchodzić za przystojnego. Wszystko miał na swoim miejscu. Dla mnie, niestety, był zbyt wymuskany. Nie lubiłam takich mężczyzn, ale na dziś wystarczyło.
– Zatańczysz? – zaproponował. Zostawił nasze szklanki i powiedział do barmana, żeby miał na nie oko, na co tamten zareagował przestawieniem ich na swoją stronę lady. Wyglądało na to, że się znają. Tańczyliśmy dwa kawałki. Musiałam przyznać, że wiedział, jak się poruszać na parkiecie. Nasz taniec to była oczywista gra wstępna. Dostałam gęsiej skórki na samą myśl, co zamierzałam zrobić. Delikatnie muskał ręką moje ramię. Jego niebieskie oczy śmiały się do mnie.
– Pokazać ci resztę klubu?
Pokiwałam twierdząco głową.
Złapał moją dłoń i zaprowadził w stronę zaplecza. Chwyciłam wzrok Alana, który pokazał mi na migi, że czeka tutaj na mnie. Zamknęły się za nami drzwi z tabliczką „Wstęp tylko dla personelu” i od razu zrobiło się wokół nas ciszej. Znaleźliśmy się w niewielkim biurze. Następną rzeczą, jaką zarejestrowałam, były jego usta na moich ustach. Próbowałam nadążyć za jego tempem. Oczywiste było, że często zapraszał tutaj koleżanki z parkietu. Czułam jego natarczywy język, próbowałam oddawać pocałunki z taką intensywnością, z jaką je otrzymywałam. Jego dłonie delikatnie, nieśpiesznie wędrowały po moim ciele. Kiedy mój tyłek zatrzymał się na brzegu biurka, oprzytomniałam. Widocznie wypiłam za mało, by to zrobić w taki sposób. Mój towarzysz wyczuł, że delikatnie się wycofuję. Przerwał pocałunek.
– Co się dzieje? Nie chcesz? – Spojrzał na mnie pożądliwie.
– To za szybko – powiedziałam tylko.
Mężczyzna wziął głęboki, oczyszczający wdech.
– Dobrze. – Wplótł ręce we włosy, burząc swoją idealną fryzurę. – Jestem Mick. Umówimy się na kawę?
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Jestem Sarah. Z chęcią wypiję z tobą kawę. – Zaczęłam się śmiać.
– Mick, chłopie, potrzebuję dokumentów z biurka.
Drzwi się uchyliły. Wszedł mężczyzna. Spojrzał na Micka, później przeniósł wzrok na mnie. Ocenił sukienkę oraz moje nogi, które dzięki mojej dzisiejszej kreacji wydawały się dwa razy dłuższe niż w rzeczywistości. Spojrzał mi w oczy i zatrzymał spojrzenie na dłużej. Na jego usta wypełzł wszystkowiedzący uśmieszek.
– My już się zbieramy – odpowiedział Mick. – Idziemy jeszcze potańczyć.
Jak za pierwszym razem chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę parkietu. Wtedy się ocknęłam.
Kiwnęłam do Alana, że ze mną wszystko w porządku. Potem tańczyłam jeszcze kolejną godzinę na parkiecie. Zauważyłam, że koło przyjaciela kręciło się kilka ładnych dziewczyn, ale wszystkie odprawiał z kwitkiem. Na koniec wieczoru szumiało mi w głowie, czułam, że nogi mnie bolą od wysokich obcasów. Bawiłam się dobrze i nie chciałam jeszcze wracać do domu. Nie wiadomo, kiedy następny raz pójdę na imprezę dla zabawy, a nie dlatego, że jestem w pracy. Na koniec wymieniliśmy się z Mickiem numerami telefonów, by zdzwonić się na kawę.
* * *
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Miłość na sprzedaż
Wydanie drugie
ISBN: 978-83-8219-340-4
© Sandra Robins i Wydawnictwo Amare 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Monika Kasperek-Rucińska
Korekta: Kinga Dolczewska
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare jest marką należącą do:
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek