Młodzieżowa Agencja Detektywistyczna. Tom 1. Na tropie wandali - Agnieszka Pruska - ebook + audiobook

Młodzieżowa Agencja Detektywistyczna. Tom 1. Na tropie wandali ebook i audiobook

Agnieszka Pruska

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Marek i Janek Uszkierowie na wakacjach zaprzyjaźniają się z Zosią i Pawłem. Pewnego razu okazuje się, że w ośrodku, w którym wypoczywają wraz z rodzicami, ktoś zniszczył sprzęt. Policja nie znajduje zbyt wiele śladów. Ale od czego są spostrzegawczość i umiejętności dociekliwych dzieci? Aby rozwikłać zagadkę, przyjaciele zakładają Młodzieżową Agencję Detektywistyczną i ruszają tropem sprawców. Komu zależy na tym, by ośrodek nie działał jak należy? Kim są tajemniczy osobnicy, którzy pojawiają się w okolicy i dziwnie się zachowują? I co ma do tego przerażająca czaszka z różą?

Autorka bestsellerowych powieści policyjnych o śledztwach gdańskiego komisarza Barnaby Uszkiera, zaprasza do wysłuchania „Na tropie wandali”. To jest pierwsza zagadka dzieci komisarza Uszkiera – Marka i Janka – którzy są na wakacjach z rodzicami. To jest niezwykła przygoda dla całej rodziny!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 302

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 27 min

Lektor: Agnieszka Pruska
Oceny
4,6 (19 ocen)
13
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Bananananananananana

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
00
allsees

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
Warmia55

Całkiem niezła

Dla dzieci i młodzieży jako podpowiedź co robić na wakacjach - całkiem niezła 😉 Olsztynek, Pluszne, Mierki istnieją rzeczywiście i są takie, jak tu opisane. I miło było znów spotkać komisarza Uszkiera 😁
00

Popularność




@lindcopl

e-mail: [email protected]

Tytuł oryginału:

Na tropie wandali

Tom 1

„Młodzierzowa Agencja Detektywistyczna”

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.

Wydanie I, 2023

Projekt okładki:

Beata Kulesza-Damaziak, studio KARANDASZ

Copyright © dla tej edycji:

Wydawnictw0 Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2023

ISBN 978-83-67718-33-2

Opracowanie ebooka Katarzyna RekWaterbear Graphics

Nowi przyjaciele

W sobotę koło południa wyładowany bagażami samochód komisarza Uszkiera zatrzymał się pod jednym z pawilonów ośrodka wypoczynkowego położonego niedaleko Olsztynka. Komisarz, jego żona i dwaj synowie mieli spędzić tu najbliższe trzy tygodnie.

– Wypakujcie bagaże, my pójdziemy się zameldować – polecił synom Barnaba Uszkier.

Marek i Janek błyskawicznie wyjęli wszystko z samochodu. Woleli, żeby rodzice nie widzieli niektórych przywiezionych przez nich rzeczy. Bardzo starannie dobrali to, co mogło im się przydać na wakacjach, a niektóre z tych przedmiotów mogły obudzić pytania rodziców. Poza tym śpieszyło im się, chcieli obejrzeć ośrodek, najlepiej bez nadzoru rodziców. Gdy wrócili rodzice z kluczami do pokojów, młodzi Uszkierowie szybko wnieśli swoje walizki do środka, rozejrzeli się i byli gotowi do zwiedzania ośrodka. Janek wahał się, czy zabrać deskorolkę, chciał sprawdzić, czy jest gdzie pojeździć.

– Nie liczę na to, że mają skatepark czy skateplazę, ale może jest chociaż coś, co da się wykorzystać jako rampę.

– Zawsze zostaje ci jeszcze parking przed szlabanem, tam prawie nie było samochodów.

– Nuuudy – orzekł Janek, zapalony skater. – Nie biorę dechy.

Weszli do pokoju rodziców i uprzedzili, że idą zwiedzić ośrodek. Nie chcieli niczego pominąć, więc zwiedzanie terenu rozpoczęli od bramy, którą wjechali. Stanęli przed szlabanem i popatrzyli na drogę dojazdową.

– Myślisz, że uda się jeszcze dzisiaj zobaczyć, co jest dalej?

– A co ma być? Wyjazd na szosę, przecież jechaliśmy tędy – wzruszył ramionami Janek.

– Nie o to mi chodzi. Trzeba się zorientować, jak wygląda las naokoło ośrodka i czy są inne wyjścia. Możemy po obiadokolacji pójść tam razem ze starymi, niech mają spacer rodzinny. A teraz ośrodek, chodź!

– A ten las przy ośrodku?

– Rano się tam rozejrzymy. Byle nie o świcie, są wakacje, a ja zamierzam wieczorem pograć – w Marku odezwał się namiętny gracz. - Zobacz, dobrze, że mieszkamy pod lasem, łatwiej będzie wymknąć się w nocy po cichu. Okna są od drugiej strony, tylko od łazienek koło drzwi.

– A gdzie ty chcesz iść?

Janka niepokoiły niektóre pomysły brata, był zdecydowanie ostrożniejszy.

– Już pękasz? Dzieciak!

– Odczep się! Dorosły się znalazł! – Janek szybko szukał argumentów. – Chodzi mi o to, że najlepiej od razu wymyślić, co powiemy starym, gdyby nas nakryli. Bo inaczej będzie awantura.

– Wyluzuj, ja tylko sprawdzam możliwości. Ale wieczorem, gdy jest już ciemno, można trafić na różne ciekawe rzeczy, Dobrze wiedzieć, jak się wymknąć z pokoju.

– Teraz pomost? Ścigamy się? – zaproponował Janek.

Wystartowali jak do biegu na setkę i popędzili w dół wzniesienia, na którym stały budynki. Nogi ich same niosły, tym bardziej że ostatni odcinek był najbardziej stromy. Wypadli zza zakrętu, minęli wypożyczalnię i… zderzyli się z kimś stojącym na samym brzegu. Wszyscy wylądowali w jeziorze, dobrze, że na płyciźnie. Po chwili prychając, ocierając z twarzy wodę i wyplątując w włosów wodorosty, stali i przyglądali się sobie. Marek i Janek zepchnęli do wody swoich rówieśników.

– Kretyni! – syknęła blondynka w miniówce i trampkach do kolan. – Ślepi jesteście?

– Sorry – bąknął speszony Janek. – To nienaumyślnie.

– No uf, bo już się bałam, że macie taki zwyczaj – nie darowała sobie wściekła dziewczynka.

– Kurde, no głupio wyszło. Ścigaliśmy się i nie zdążyliśmy wyhamować – tłumaczył Marek.

– To może chociaż wyjdźmy na brzeg? – zasugerował milczący do tej pory chłopak.

Nie była to głupia propozycja, bo cała czwórka ociekała wodą. Chłopcy ściągnęli koszulki i wykręcili je, gorzej było z resztą ubrań.

– Będę musiała teraz przez trzy dni suszyć buty!

– Nie przesadzaj, ciepło jest, trampki wyschną ci w jeden dzień! – pocieszył blondynkę Janek.

Skoro już się poznaliśmy, to może… – zaczął Marek.

– Fajny sposób zawierania znajomości!

– Siostra, wyluzuj, wszyscy ucierpieli, nie ty jedna.

- Przebierzmy się i za kwadrans spotkajmy przed hotelem, OK? – dokończył starszy z Uszkierów.

– Dwadzieścia minut.

– Co będziesz robiła tak długo? – spytał zaskoczony Janek.

– A co cię to obchodzi?

– Nie, no właściwie…

– Zośka, nie bądź taka tajemnicza – wzruszył ramionami nowy znajomy Uszkierów i od razu wyjaśnił: – Włosy musi wysuszyć.

Rozmowę kończyli, wspinając się już po skarpie. Po pierwsze, mokre ubranie to nic przyjemnego i im szybciej się przebiorą, tym lepiej, a po drugie ich spektakularne lądowanie w wodzie wzbudziło śmiech stojących na pomoście. A nikt nie lubi, gdy ktoś się z niego śmieje.

Pod hotelem pojawili się równocześnie. Uszkierowie w ramach przeprosin zaprosili nowych znajomych na lody, a ci mimo tak niefortunnego początku znajomości nie chowali urazy. Okazało się, że są niewiele starsi od Marka i Janka, bo Zosia miała jedenaście, a Paweł trzynaście lat. Wkrótce okazało się, że Myczkowscy też pochodzą z Gdańska, a do Mierek przyjechali na trzy tygodnie.

– Jesteście przyrośnięci do kompów czy od czasu do czasu robicie coś innego? – spytał Janek. – By my, mimo że Marek namiętnie gra, w co się tylko da, mamy w planach zwiedzanie okolicy na własną rękę.

– Nie mam laptopa, a komputer został w domu – powiedziała z lekkim żalem Zosia. – Jak wyjeżdżamy, to muszę żebrać, żeby Paweł dał mi swój choć na chwilę.

– Bo komputer jest osobisty, a nie żeby każdy miał do niego dostęp, raz mi namieszałaś, to pół dnia porządki robiłem.

– To było dawno!

– No więc jak? Dacie się namówić na łażenie po okolicy? – Marek przerwał sprzeczkę rodzeństwa.

– Damy. Ale nie wiem, co starzy na to. Wy możecie sami chodzić, gdzie chcecie?

– Tak. Mamy taki układ, że do pięciu kilometrów możemy, ale musimy być pod telefonami i nie wymyślać nic niebezpiecznego – wyjaśnił Marek.

– Fajnie macie. Nas bardziej pilnują. Pewnie ze względu na Zośkę, bo dziewczyna.

– Albo na ciebie, bo chłopacy mają głupsze pomysły – odcięła się Zosia.

– Jakby wam nie pozwolili, to zawsze można pogadać z naszymi starymi, żeby przekonali waszych – zaproponował Janek.

– Spróbujemy – zapewnił Paweł i zmienił temat. – Obejrzeliście już ośrodek?

– Nie, właśnie chcieliśmy zacząć o tego pomostu z żaglówkami, ale…

– Ale wtrąciliście nas do jeziora – roześmiała się Zosia. – Właściwie możemy zacząć od miejsca, gdzie się poznaliśmy.

Porozmawiali z panem Olkiem, który opiekował się sprzętem wodnym i rowerami, dowiedzieli się w jaki sposób można wypożyczyć kajak lub rower i obejrzeli żaglówki. A potem poszli dalej oglądając pawilony i budynki hotelowe. Zwiedzili hotel, basen i nawet zajrzeli do SPA, a potem ruszyli w stronę stojącego w pewnym oddaleniu budynku.

– Fajnie byłoby mieszkać w takim apartamentowcu – stwierdził Janek. – I zobaczcie, jaki ekstra pomost z grillem.

– Zwariowałeś? Nie mielibyśmy pokoju z osobnym wejściem, a starzy cały czas mieliby na nas oko – zaprotestował Marek

Wracali skrajem ośrodkowego lasu położonego na skarpie za budynkami. Chwilę obserwowali hotel i nowych wczasowiczów, a gdy dochodzili już do bramy prowadzącej na teren ośrodka zapikały komórki Uszkierów.

– Rodzice – wyjaśnił Janek. – Mamy wracać, bo niedługo obiadokolacja.

– A potem idziemy ze starymi na spacer, ale możemy spotkać się, jak wrócimy.

– No to jesteśmy umówieni.

Wymienili się numerami telefonów i rozeszli w różne strony.

Na spacer z rodzicami wyszli od razu po posiłku. Najpierw szli szosą w stronę Mierek, a po chwili odbili w prawo. Leśnymi drogami, asfaltowymi i bitymi, idąc na azymut, przeszli około czterech kilometrów. Być może była jakaś krótsza trasa, ale przecież dopiero rozpoznawali teren i nigdzie się nie śpieszyli. Marek przypomniał o znajdującej się niedaleko prywatnej wsi, której byli ciekawi, a Janek zasugerował, żeby pojechać do Szwaderek, bo tam podobno są dobre wędzone ryby i miód. Rodzice popatrzyli na nich zaskoczeni, zawsze zdumiewało ich, jak szybko dzieci zdobywają przeróżne informacje. Gdy wracali spotkali dwie kobiety z psami: owczarkiem niemieckim i golden retrieverem. Okazało się, że psy i ich właściciele też mieszkają w ośrodku, a teraz idą na wieczorny spacer. Janek i Marek przeprowadzili szybki wywiad na temat owczarka Nikodema i goldenki Eski. Dowiedzieli się, co lubią jeść, w jakim są wieku i jakie mają zwyczaje, a potem dwie razem z rodzicami wrócili do ośrodka.

– To my teraz jeszcze trochę rozejrzymy się po ośrodku, a potem skoczymy popatrzeć, jak grają w bilard – ni to oznajmił, ni spytał Marek.

– Macie dać znać, że już jesteście i ma to być przed północą – zastrzegł komisarz Uszkier. – Śniadanie o dziewiątej, więc za pięć macie wyjść z pokoju.

– Jasne. Tato, a ty umiesz grać w bilard?

– Trochę.

– Nauczysz nas? Możemy zarezerwować na jutro? Po kolacji?

– Dobrze.

Rodzice weszli do pokoju, a bracia popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Zosia i Paweł już na nich czekali, wieczór, a i cały pobyt, zapowiadał się ciekawie

Poranne odkrycie

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji