Młot na Szkotów. Edward I i wojny o niepodległość Szkocji. - David Santiuste - ebook
NOWOŚĆ

Młot na Szkotów. Edward I i wojny o niepodległość Szkocji. ebook

David Santiuste

0,0

Opis

Edward I, który stał się znany późniejszym pokoleniom jako Scottorum Malleus, „Młot na Szkotów”, należał do budzących największy podziw królów średniowiecznej Anglii. Niniejsza książka oferuje całkiem nową interpretację kariery militarnej tego władcy, koncentrując się na jego kampaniach w Szkocji. Częściowo jest to studium osobowości Edwarda, człowieka niezwykłego. Jego zmagania z wytrwałymi przeciwnikami, w tym Robertem Bruce’em i Williamem Wallace’em, przeszły do legendy. Jednak David Santiuste zgłębia również szerszy kontekst kampanii szkockich prowadzonych przez króla i opisuje ich skutki dla ludzi z wszystkich warstw społecznych, zapewniając nam bogaty w szczegóły portret Wysp Brytyjskich objętych wojną.

David Santiuste dorastał w Doncaster w South Yorkshire i studiował historię na Uniwersytecie w St. Andrews, gdzie otrzymał stopień magistra z wyróżnieniem. Obecnie pracuje w Centre for Open Learning na Uniwersytecie w Edynburgu. Zajmuje się dziejami późnośredniowiecznej Brytanii. Interesuje się między innymi zagadnieniami relacji angielsko-szkockich, pielgrzymek oraz Wojny Dwóch Róż. Santiuste jest współautorem strony internetowej „Reflections of the Yorkist Realm (yorkistrealm.com).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 391

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



© Copyright

David Santiuste, 2015

Tytuł oryginału:

The Hammer of the Scots: Edward I and the Scottish Wars of Independence

© Copyright Polish edition:

Wydawnictwo Napoleon V

Oświęcim 2020

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

© All Rights Reserved

Tłumaczenie:

Katarzyna Mróz-Mazur

Redakcja:

Michał Swędrowski

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt: [email protected]

Numer ISBN: 978-83-8178-400-9

WSTĘP

Chociaż niniejsza książka opowiada o Edwardzie I i Szkocji, po raz pierwszy zetknąłem się z królem w całkiem innym rejonie. Moje zainteresowanie historią zrodziło się wcześnie i gdy jako dziecko zwiedzałem Walię, jej zamki i piękne krajobrazy wywarły na mnie ogromne wrażenie. Zacząłem więc czytać książki, żeby dowiedzieć się czegoś o wpływie Długonogiego na losy kraju, który pokochałem. W tym czasie bardzo sympatyzowałem z walijskim przeciwnikiem monarchy, Llewelynem ap Gruffyd, jeszcze nie wiedząc, jak bezwzględnym był człowiekiem. Jednak postać Długonogiego przyciągała mnie jak magnes. Później udałem się na studia do Szkocji, kolejnej krainy, która padła ofiarą jego ambicji i nadal nosi blizny po zadanych przez niego ranach. Spędziłem tu większość dorosłego życia. Ten projekt dał mi sposobność do napisania o „przybranej” ojczyźnie i możliwość przebadania biografii jednego z ludzi, którzy obudzili we mnie pasję do dziejów średniowiecza. Mój pogląd na osobę Edwarda z biegiem lat stał się bardziej złożony, ale zamiłowanie do historii nie przeminęło.

Długonogi był fascynującym człowiekiem i uczyniłem go centralną postacią pracy, którą ofiarowuję czytelnikom. Muszę jednak podkreślić, że nie kierował mną zamiar napisania kolejnej biografii władcy, która zastąpiłaby doskonałe pozycje autorstwa Marca Morrisa i Michaela Prestwicha. Skoncentrowałem się na jego roli w pierwszej wojnie o niepodległość Szkocji oraz na wydarzeniach politycznych, które doprowadziły do jej wybuchu i przyczyniły się do jej dalszego trwania. Postarałem się również przedstawić szersze oddziaływanie kampanii Edwarda na sytuację Szkocji. Ten konflikt i spowodowany przez niego zamęt wpłynęły zresztą na życie przedstawicieli wszystkich warstw społecznych na całych Wyspach Brytyjskich. Musiałem też zawrzeć w książce opowieści o innych ludziach, miejscach i zdarzeniach, aby czytelnik mógł zrozumieć decyzje króla i wyzwania, z którymi się zmierzył.

Jego panowanie było decydującym okresem w historii Wysp. Zanim w 1272 roku odziedziczył tron, królowie angielscy stali się panami Irlandii. W 1282 roku, po upadku rodu książąt Gwynedd, Edward ostatecznie położył kres niezależnej władzy w Walii. Choć Szkocji udało się zachować status odrębnego królestwa, Długonogi bardziej niż którykolwiek inny średniowieczny monarcha Anglii zbliżył się do osiągnięcia hegemonii na całych Wyspach. Przekonamy się, że twierdzenie, jakoby wyruszył na północ w celu podboju tego państwa, byłoby uproszczeniem. Niemniej rzeczywiście był zdecydowany domagać się zwierzchniej władzy nad Szkocją, uważając, że należy mu się ona z mocy prawa. Ponieważ nie zdołał zrealizować tego celu środkami politycznymi, w latach 1296-1307 przeprowadzał tam kolejne kampanie, próbując zmusić mieszkańców północy do uznania jego rządów.

Część badaczy sugerowała, że w 1296 i 1304 roku Edward miał realną możliwość odniesienia trwałego zwycięstwa. Gdyby dopiął swego, historia Wysp Brytyjskich z pewnością potoczyłaby się całkiem innym torem. Jednym z zasadniczych czynników, które sprawiły, że mu się nie udało, był oczywiście wytrwały opór Szkotów. Dwaj spośród ich przywódców, czyli Robert Bruce, późniejszy zwycięzca spod Bannockburn, oraz William Wallace, przeszli do legendy. Na docenienie zasługują również wysiłki innych: Johna Comyna, Andrew Murraya oraz niezliczonych rzesz ich rodaków, których imion nigdy nie poznamy. Trzeba przy tym pamiętać, że Długonogi rzadko mógł skoncentrować się wyłącznie na działaniach w Szkocji. Dlatego musimy rozpatrywać tę wojnę, uwzględniając szerszy kontekst – czasy, w których żył monarcha, oraz inne wydarzenia z jego życia.

Ta książka jest przeznaczona przede wszystkim dla zmotywowanych czytelników, amatorów historii, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o Edwardzie I i jego kampaniach na północy. Pierwsza wojna o niepodległość Szkocji nie jest aż tak dobrze opracowana jak kampanie Roberta Bruce’a z późniejszego okresu. Uznałem więc, że w literaturze znajdzie się miejsce na kolejną publikację, która zapełni lukę pomiędzy książkami popularnonaukowymi a pracami bardziej specjalistycznymi. Liczę na to, że zachęci ona część odbiorców do zagłębienia się w temat. Niezależnie od tego, czy odniesie sukces, doświadczenie, które zdobyłem ostatnio jako wykładowca na kursach dla dorosłych i członek kilku towarzystw historycznych, przekonało mnie, że tego typu książki historyczne są naprawdę potrzebne.

Mam nadzieję, że przypisy i bibliografia należycie pokazują, jak wiele zawdzięczam pracy wykonanej przez innych autorów – nie tylko przez dwóch wspomnianych wyżej historyków, ale także przez inne osoby, szczególnie zaś Geoffreya Barrowa i Fionę Watson. Pozostaje mi jeszcze przekazać bardziej osobiste podziękowania wielu ludziom, dzięki którym mogła powstać moja książka.

Należą się one całemu zespołowi wydawnictwa Pen & Sword, a szczególnie Rupertowi Hardingowi. Doktor Toby Capwell udzielił mi pewnych pomocnych rad (za wszelkie ewentualne błędy odpowiadam wyłącznie ja). Mój projekt został częściowo sfinansowany przez K. Blundell Trust, którego granty zapewniają wspaniałe wsparcie młodszym pisarzom.

Jak zawsze, wiele zawdzięczam rodzinie. Moja partnerka Caroline towarzyszyła mi podczas wyjazdów badawczych, wykonała na nowo rysunki drzew genealogicznych i dopomogła mi na wiele innych sposobów. Nade wszystko jednak pragnę jej podziękować za nieustające wsparcie i zrozumienie, okazane mi wiosną i latem tego roku, gdy zbliżałem się do ukończenia książki. Jestem też wdzięczny jej rodzicom, Robertowi i Florence, u których spędziłem pewien czas. Praca w ich pięknym domu była dla mnie przyjemnością. Mój ojciec Harry raz jeszcze udzielił mi niezbędnego wsparcia i zachęty. Nie potrafię wyrazić, jak wiele zawdzięczam matce, Marion Santiuste z domu Kingsbury; niestety, nie dożyła finalizacji mojego projektu. Książkę poświęcam jej pamięci.

David Santiuste

Edynburg, październik 2014 roku

UWAGI NA TEMAT WALUT

Zarówno za rządów Edwarda I, jak i później (aż do 1971 roku) angielskimi jednostkami monetarnymi były funty, szylingi i pensy. Szyling liczył 12 (srebrnych) pensów, a funt 20 szylingów. Marka była natomiast jednostką rozliczeniową i stanowiła równowartość 160 pensów, czyli 2/3 funta. Wszelkie próby podania dzisiejszych odpowiedników dla cen z okresu średniowiecza mogą jedynie przysporzyć czytelnikowi problemu, ponieważ te dane szybko stają się nieaktualne. Poza tym należy pamiętać, że względna wartość towarów ulega fluktuacji na skutek zdumiewająco wielu czynników.

Możemy natomiast umieścić liczby podane w książce w pewnym kontekście. Przykładowo wykwalifikowany rzemieślnik taki jak cieśla mógł oczekiwać dniówki w wysokości około 4 pensów; niewykwalifikowany robotnik miałby szczęście, gdyby zarobił połowę tej sumy, a równie dobrze mógł liczyć tylko na 1 pensa. Jeśli ktoś zarabiał 20 funtów rocznie, wiódł bardzo dostatni żywot. Człowiek o rocznym dochodzie 5000 funtów, na przykład hrabia, uchodził oczywiście za nadzwyczaj bogatego. Oszacowano, że w 1284 roku dochód Edwarda I wyniósł około 27 000 funtów, z czego 8000 pochodziło z ceł. Ta liczba nie zawiera jednak przychodów z podatków majątkowych ani z innych nadzwyczajnych źródeł.

ROZDZIAŁ ITŁO WYDARZEŃ

Król Anglii siedzi wyprostowany na koniu, wśród otaczających go mas uzbrojonych ludzi. Białe jak śnieg włosy monarchy ukryte są pod hełmem, który jest zwieńczony lśniącym diademem. Edward chłodnym okiem ocenia rozmieszczenie armii przeciwnika, emanując arogancją i wzgardą.

Na jego rozkaz armia zaczyna posuwać się w kierunku sił Szkotów. Już wydaje się, że jej awangarda za chwilę zewrze się w walce z nieprzyjacielem, lecz zatrzymuje się niespodziewanie. Na oczach przerażonych towarzyszy władcy jego żołnierze wesoło pozdrawiają Szkotów, po czym nagle przechodzą na ich stronę.

Irlandczycy! – prycha Edward, potrząsając głową, ale nie znać po nim żadnego wzburzenia; można odnieść wrażenie, że niczym mistrz szachowy przewidział posunięcia przeciwnika. Jednak dowodzący po stronie Szkotów sir William Wallace ma w zanadrzu inne niespodzianki. Jego łucznicy za pomocą strzał podpalają starannie przygotowane linie rozlanej smoły i płomienie pochłaniają kolejną falę żołnierzy Edwarda. Na ten widok nawet sam monarcha się krzywi, chociaż niemal niezauważalnie. Ci z nacierających, którzy uchodzą z życiem z ognia, zostają brutalnie wycięci, gdy Szkoci odpowiadają na atak własnym, i to zażartym.

Wallace wyczuwa, że cała angielska armia jest gotowa pójść w rozsypkę i umknąć, daje więc znak własnej jeździe, że ma włączyć się do boju. Lecz teraz z kolei on patrzy ze zgrozą, jak jezdni, którym wydał rozkaz, opuszczają pole walki, bo nieprzyjaciel przekupił dowodzącą nimi szlachtę, żeby nie brała udziału w bitwie. Król Edward pozwala sobie na ponury uśmieszek satysfakcji. Po zneutralizowaniu zagrożenia w postaci szkockiej jazdy każe swoim łucznikom rozpocząć ostrzał.

Już sobie wyobraża, że dosłownie za chwilę zaszachuje przeciwnika.

Jednak któryś z podkomendnych monarchy ma czelność zakwestionować jego rozkaz i pyta: Daruj, panie, ale czy nie trafią czasem w nasze własne wojska? Edward ripostuje: Tak, ale w ich żołnierzy także.

Król obserwuje, jak łucznicy wykonują swoją krwawą robotę. Powściągając kaszlnięcie zdradzające, że podupada na zdrowiu, wydaje rozkaz, żeby rzucić do walki ukryte odwody. Jest nadzwyczaj pewny sukcesu, dlatego poleca jednemu z podległych mu dowódców przynieść nam nowiny o naszym zwycięstwie i sprowadzić Wallace’a – żywego lub martwego. Potem odwraca się do przybocznego, tajemniczej postaci przyodzianej w czerń (wkrótce okaże się, że to kolejny zdrajca sprawy sir Williama), i rzuca żwawo, w krótkich, ostrych słowach: Wracamy do obozu? Wyraźnie jest to jednak nie pytanie, a rozkaz.

* * *

Wielu czytelników zapewne rozpoznało ten uproszczony opis Edwarda I z filmu Braveheart, w którym króla zagrał nieżyjący już Patrick MacGoohan. Jest to scena, w której monarcha dowodzi w bitwie pod Falkirk. Jak dobrze wiemy, Braveheart utrwalił liczne nieścisłości historyczne i jest pełen anachronizmów. Niemniej portret Edwarda – człowieka upartego, bezdusznego, okrutnego i dwulicowego, lecz zarazem nadzwyczaj inteligentnego, pomysłowego i niezaprzeczalnie budzącego lęk – odpowiadający tej filmowej wizji można odnaleźć także w wielu innych miejscach. Wszystkie te zalety i wady króla znajdują potwierdzenie w średniowiecznych źródłach (choć naturalnie każda z relacji kładzie nacisk na inne cechy), jak również w pracach licznych współczesnych nam historyków.

Braveheart dopomógł też utrwalić wizję, jakoby szkockie wojny Edwarda stanowiły najsłynniejszy aspekt jego kariery, chociaż trzeba dodać, że do jej podtrzymania nie przyczynił się wyłącznie Mel Gibson. Król zyskał sobie liczne przydomki, między innymi „Angielskiego Justyniana” (od imienia cesarza bizantyńskiego, który zyskał sławę dzięki ustanowionym przez siebie prawom) i „Długonogiego” (to przezwisko, nadane mu w jego epoce, nie wymaga wyjaśnień). Najbardziej trwały okazał się ten wypisany na surowym grobowcu monarchy, wykonanym z czarnego marmuru i postawionym w Opactwie Westminsterskim: Edwardus Primus Scottorum Malleus hic est – „Oto Edward I, Młot na Szkotów”.

Trzeba podkreślić, że wojny szkockie tego władcy to tylko jeden z elementów, jakkolwiek istotny, długich i dramatycznych dziejów jego życia. W 1286 roku, kiedy kwestia Szkocji zaczęła odgrywać ważną rolę w jego planach, monarcha był już po czterdziestce, zasiadał na tronie Anglii od 13 lat i zdążył wyrobić sobie solidną reputację. W tamtych czasach królowie angielscy nadal posiadali spore terytoria w południowo-zachodniej Francji i władali nimi jako książęta Akwitanii (często nazywanej Gaskonią). Sam Edward cieszył się zaś na całym kontynencie szacunkiem jako żołnierz i mąż stanu. Niniejszy rozdział zapewni nam krótki wgląd we wcześniejsze lata jego życia, koncentrując się głównie na jego karierze militarnej. Potem przejdziemy do analizy jego początkowych relacji ze Szkocją.

* * *

Edward urodził się w 1239 roku jako najstarszy syn Henryka III i jego żony Eleonory Prowansalskiej. O jego dzieciństwie wiemy niewiele, ale jeszcze zanim wkroczył w okres dorastania, stało się jasne, że ogromnie różni się charakterem od ojca. Ta odmienność ujawniała się szczególnie w podejściu do wojny i użycia przemocy. Henryk wprawdzie nie był świętym (jakkolwiek z oddaniem sprawował patronat nad Opactwem Westminsterskim), ale angażowanie się w działalność militarną nie sprawiało mu przyjemności. Natomiast jego syn z wyraźną ochotą zdobywał i demonstrował umiejętności niezbędne w walce.

W 1253 roku, kiedy liczył zaledwie 14 lat, po raz pierwszy okazał, że ma ku temu „powołanie”. W Gaskonii wybuchła rebelia i Henryk III usiłował powołać armię, żeby ją stłumić. Pragnąc zebrać środki na zbliżającą się wojnę, uciekł się do wybiegu, a mianowicie zażądał uiszczenia podatku, który należał mu się tradycyjnie z okazji pasowania najstarszego syna na rycerza. Być może Edward wyobrażał sobie, że ojciec będzie oczekiwał od niego udziału w tej kampanii, ale późnym latem, wyruszając do Francji, Henryk pozostawił następcę tronu w kraju. Dodajmy, że sama ceremonia nadania księciu ostróg rycerskich też została odłożona na później. Wersja tej historii przekazana nam przez Mateusza Parisa podaje, że ogarnięty udręką Edward obserwował wypływające z portu statki i szlochał bez opamiętania, dopóki ich żagle nie znikły w końcu na horyzoncie1.

Wojna gaskońska Henryka należała do jego bardziej udanych przedsięwzięć. Możliwe, że książę, który istotnie dołączył do ojca w następnym roku, dzięki niej po raz pierwszy miał okazję zyskać pewne pojęcie, jak wyglądają działania wojenne, ponieważ w tym czasie armia królewska zajmowała ostatnie twierdze buntowników. Niemniej Henryk w sporej mierze zawdzięczał swe osiągnięcia w Gaskonii działaniom dyplomatycznym, i właśnie dlatego wezwał syna na południe Francji. Gaskońscy buntownicy otrzymywali wsparcie z Hiszpanii, od króla Alfonsa X Kastylijskiego, który miał pewne prawa do tytułu księcia Akwitanii2. Henryk zdołał dojść z nim do porozumienia. Ceną, którą Alfons wyznaczył za pokój, było zawarcie sojuszu poprzez małżeństwo. Uzgodniono, że Edward poślubi jego przyrodnią siostrę Eleonorę. Chociaż 15-letni książę dwornie wychwalał przyszłą pannę młodą, wspominając o doniesieniach na temat jej urody i innych przymiotów, nie miał nic do powiedzenia w sprawie mariażu. Zgodnie z wyznaczonymi warunkami ślub odbył się 1 listopada w Burgos, gdzie Edward otrzymał od szwagra rycerskie ostrogi.

Jego związek z siostrą Alfonsa, wtedy zaledwie 13-letnią, miał przetrwać 36 lat. Choć oboje byli w młodym wieku, Eleonora zaszła w ciążę już w pierwszym roku małżeństwa. Dziecko jednak nie przeżyło. Zresztą jedna z tragedii życiowych Edwarda polegała właśnie na tym, że tak niewiele z jego dzieci dożyło dorosłości (nawet biorąc pod uwagę ówczesny odsetek śmiertelności niemowląt, była to bardzo niewielka liczba), i że aż do lat 60. nie doczekał się z żoną kolejnego potomka.

W następnych latach po zawarciu małżeństwa i pasowaniu na rycerza książę zyskał pewne nowe obowiązki, między innymi związane z administrowaniem Gaskonią i sprawowaniem tam władzy. Realizował te zadania pod starannym nadzorem innych osób. Nadal był jednak młodzieńcem, przyciągał do siebie innych młodych ludzi i bardzo pragnął sprawdzić się w walce. Ani przed dwudziestką, ani w ciągu kilku następnych lat życia nie miał wprawdzie okazji zaangażować się w prawdziwą wojnę, ale za to z zapałem brał udział w turniejach. W późniejszym okresie, pod koniec średniowiecza, przerodziły się one w efektowne widowiska (chociaż nadal bywały niebezpieczne dla uczestników). Stały się dworskimi rytuałami, których nieodłączny element stanowiły złożone alegorie, odbywały się w bogatej oprawie scenicznej i z wykorzystaniem przepysznych kostiumów. Niektóre z tych elementów można było dostrzec już w XIII wieku, lecz same turnieje nie były wówczas obwarowane aż tak licznymi zasadami, a w chaotycznych walkach zbiorowych często dochodziło do rozlewu krwi. Debiut Edwarda odbył się w 1256 roku, kiedy książę miał 17 lat. Turniej został urządzony specjalnie dla niego, a następca tronu na szczęście wyszedł z walk bez szwanku. Później, na początku lat 60., książę dwukrotnie wyprawił się za Kanał, aby wziąć udział w kolejnych, organizowanych we Francji. Kroniki sugerują, że tym razem turnieje okazały się cięższą przeprawą dla niego i jego ludzi3, gdyż Edward odniósł pewne drobne kontuzje i kilkakrotnie przegrał. Możemy jednak przypuszczać, że te doświadczenia, choć nauczyły go pewnej pokory, uczyniły go również twardszym człowiekiem.

Zachowanie księcia i jego towarzyszy budziło czasem niepokój, ale nawet biorąc pod uwagę pewne przypadki młodzieńczego rozhulania czy wręcz akty chuligaństwa4, których się dopuścili, wydaje się oczywiste, że Edwardowi bardzo zależało, aby utożsamiać się z dominującymi wtedy ideałami rycerskości i kodeksem bojowym średniowiecznej arystokracji. Rycerskość to termin, który przywołuje wiele skojarzeń, lecz nie jest łatwy do zdefiniowania – w sporej mierze zapewne dlatego, że nawet ówcześni ludzie często mieli odmienną wizję tej idei. Obecnie niektórzy uczeni wolą koncentrować się na jej pojedynczych aspektach, na przykład na tradycji miłości dworskiej czy etyce prowadzenia wojny. Należy jednak umieścić je wszystkie w szerszym kontekście. Najbardziej przekonująca nowożytna definicja rycerskości została stworzona przez nieżyjącego już sir Maurice’a Keena, który opisał ją jako etos, w którym spojone są elementy tożsamości wojownika, arystokraty i chrześcijanina5.

Po rozważeniu tej definicji staje się jasne, że ta z cenionych wartości rycerskich, która najbardziej rzuca się w oczy – czyli sprawność bojowa6 – sama w sobie nie wystarcza; ideały rycerskości mogły także przyczynić się do wykształcenia się innych zalet, zwłaszcza oddania jakiejś sprawie, innym ludziom (płci obojga) i wielkoduszności. Etos rycerski był oczywiście kodeksem honorowym, ale podobnie jak w przypadku wszystkich „społeczeństw honoru”, silny nacisk na szacunek i reputację mógł czasami pobudzać do nacechowanych gniewem i aroganckich zachowań. Poza tym, jak się przekonamy, nawoływania do ludzi „rycerskich”, aby bronili słabszych, nie zawsze chroniły bezbronnych przed nieopisanymi okropnościami. Inny nam współczesny autor pisał w przekonujący sposób o ambiwalentnym wpływie rycerskości w okresie średniowiecza7. Może więc nie powinniśmy czuć się zaskoczeni, że odegrała ona podobnie dwuznaczną rolę w życiu Edwarda I – człowieka, który sprowokował tyle dyskusji i budził tak wielkie zainteresowanie zarówno w swoich, jak i naszych czasach.

* * *

Późniejsze lata rządów Henryka III zrujnowała waśń, która rozpętała się w Anglii, w samym sercu jego królestwa. Niezadowolenie z różnych aspektów jego panowania, zwłaszcza z szafowania przywilejami na rzecz krewnych żony, wywołało żądania reform. Opozycja znalazła skutecznego przywódcę w Szymonie de Montfort, hrabim Leicester, który z jednej strony odznaczał się charyzmą i zdecydowaniem, a z drugiej pewnym egoizmem. Edward, którego relacje z ojcem często były trudne, sam przez pewien czas był pod wpływem Montforta (Szymon dzięki małżeństwu z królewską siostrą był wujem księcia). Kiedy jednak w połowie lat 60. wybuchła wojna domowa, Edward zażarcie walczył po stronie Henryka. 14 maja 1264 roku wziął udział w swej pierwszej bitwie, pod Lewes, która miała okazać się dla niego kolejnym upokarzającym doświadczeniem. Na czele własnego oddziału przeprowadził udane natarcie jazdy, ale potem pozwolił swoim ludziom pofolgować sobie i ruszyć w pościg za nieprzyjacielem. Zanim jego konnica wróciła na pole bitwy, królewska armia została pokonana.

Edward musiał przez pewien czas znosić pobyt w niewoli (uwięziono również jego żonę), natomiast Montfort został de facto władcą Anglii, sprawującym rządy w imieniu Henryka. Jednak książę zdołał zbiec z Gloucester, zorganizowawszy śmiałą ucieczkę z pomocą kilku oddanych towarzyszy. 4 sierpnia 1265 roku, mając 26 lat, stanął na czele armii, która pokonała siły Montforta pod Evesham, a sam Szymon został zabity w trakcie bitwy. Podczas wojen domowych często nie można ufać w wierność swoich zwolenników, a obie strony są skłonne iść na układy; podobnie było w tym przypadku. Wobec tego Edward przyjął taktykę, która opierała się na szybkości działania i zastosowaniu podstępów. Na przykład chcąc mieć pewność, że przeciwnik nie umknie spod Evesham, książę pomaszerował tam pod sztandarami zdobytymi wcześniej na wojskach syna Montforta, który miał sprowadzić posiłki dla Szymona. W efekcie Montfort znalazł się w potrzasku i w obliczu przeważających liczebnie sił nieprzyjaciela, a Edward w dodatku wskazał go swoim ludziom jako cel do wyeliminowania. Pewien średniowieczny autor, relacjonując te wydarzenia, napisał o mordzie pod Evesham, gdyż nie była to żadna bitwa8.

Jest mało prawdopodobne, żeby współcześni ludzie przejęli się tym postępkiem następcy tronu. Pisarze z tamtej epoki – zwłaszcza ci, którym leżały na sercu ideały rycerskie – często w niejednoznaczny sposób podchodzili do kwestii podstępów wojennych; wiele relacji dowodzi, że skrycie podziwiali umiejętność ich wykorzystania w sztuce wojennej. Natomiast wydaje się, że zdaniem pewnych ówczesnych autorów Edward był zanadto skłonny łamać dane obietnice i że ta wada znacznie bardziej szkodziła jego reputacji niż stosowanie podstępów. Na przykład książę zbiegł z Gloucester, chociaż wcześniej przysiągł, że nie podejmie próby ucieczki. Autor Song of Lewes („Pieśni o Lewes”)porównał go do lamparta (leopardus), ponieważ łączył w sobie zalety lwa z wadami pantery; pierwsze z tych zwierząt (leo) budziło powszechny podziw swoją dumą i zażartością, za to drugie (pardus) uznawano za fałszywe stworzenie, na którym nie można polegać9.

Mimo krytyki ze strony pewnych ówczesnych autorów lord Edward (jak go wtedy nazywano) ostatecznie dowiódł swojej wartości. Do połowy lat 60. zdążył sprawdzić się na wojnie, nawet jeśli jego metody budziły pewien niepokój. Dostrzegamy też oznaki, że stawał się mądrzejszy. Bitwa pod Evesham nie przyniosła końca wojnie domowej i możliwe, że reputacja księcia zaczęła się polepszać dzięki jego późniejszym próbom doprowadzenia do pojednania. Przykładowo były uczestnik buntu, John de Vescy, został jednym z jego najbardziej oddanych sług. Bez wątpienia niektórzy już wyczekiwali koronacji Edwarda, chociaż jego ojciec cieszył się sporym zdrowiem (Henryk III był nieco po sześćdziesiątce, ale miał panować jeszcze kilka lat).

Jeśli chodzi o samego następcę tronu, na razie starał się odnaleźć nowy cel w życiu. Ostatecznie znalazł ujście dla swoich talentów i niestrudzonej energii, przyjmując na siebie rolę krzyżowca. Większość czytelników zapewne zdaje sobie sprawę, że średniowieczne krucjaty były świętymi wojnami. Z tego powodu uważano, że ich uczestnicy zostaną nagrodzeni w przyszłym życiu. Według pierwotnej koncepcji, sformułowanej pod koniec XI wieku, krzyżowcy mieli wojować z islamem, a ich główny cel stanowiło odzyskanie Jerozolimy, ale później rozpoczęły się także wyprawy krzyżowe przeciwko innym poganom i pewnym grupom uważanym za heretyków. Krucjata Edwarda należała do tych „tradycyjnych”, ponieważ była wymierzona przeciw muzułmanom. Książę „podjął krzyż” w 1268 roku, ale liczne trudności i opóźnienia, które zapewne zdawały się ciągnąć w nieskończoność, sprawiły, że wyruszył z Anglii dopiero w sierpniu 1270 roku. Sam z pewnością postrzegał ten moment jako najbardziej istotny w dotychczasowej karierze, bowiem udział w wyprawie krzyżowej nadal uchodził powszechnie za najszczytniejsze powołanie, jakiego mógł dostąpić szlachetnie urodzony wojownik z Europy. Poza tym Edward poszedł w ślady swojego sławnego przodka Ryszarda Lwie Serce i szybko zaczął być z nim porównywany. Można by wysunąć twierdzenie, że to przedsięwzięcie stanowiło istną demonstrację rycerskości w działaniu.

Podczas tej wielkiej eskapady księciu towarzyszyła żona, a także kilka innych osób, które później, za jego panowania, miały wyrosnąć na ważne postaci, w tym sabaudzki rycerz Otto de Grandson. Edward opuścił kraj z zamiarem dołączenia do Ludwika IX, króla Francji, którego udało się przekonać, żeby zaatakował Tunis w Afryce Północnej, lecz śmierć Ludwika wskutek choroby udaremniła tę część planu krzyżowców. Następca tronu Anglii zdecydował się kontynuować podróż do Ziemi Świętej i w maju 1271 roku przybył do portu w Akce.

Po spektakularnym sukcesie pierwszej krucjaty utworzono państwo łacińskie – Królestwo Jerozolimskie. W latach 80. XII wieku muzułmanie odzyskali Jerozolimę, ale jej królowie zachowali władzę (jakkolwiek niepewną) nad innymi obszarami Ziemi Świętej. Edward miał nadzieję, że ocali to, co pozostało z królestwa krzyżowców, chociaż prawdę mówiąc, z siłami liczącymi niecałe 1000 ludzi nie miał żadnych szans na wykonanie tego upragnionego, rozstrzygającego uderzenia na nieprzyjaciela. W Ziemi Świętej przebywał mniej więcej przez rok, angażując się w operacje na ograniczoną skalę przeciwko muzułmanom. Jednak państwo krzyżowców było w rozpaczliwym położeniu i w maju 1272 roku Hugon z Lusignan, tytularny król Jerozolimy, zgodził się na długoterminowy rozejm ze sławnym sułtanem Bajbarsem. Zniesmaczony następca tronu Anglii zaczął szykować się do odjazdu. Ponieważ przeciwnicy zorientowali się, że jest zagorzałym wrogiem islamu, wysłali zamachowca uzbrojonego w sztylet o zatrutym ostrzu, żeby zamordował go z zaskoczenia. Wysłannik dostał się do apartamentów Edwarda i zaatakował go, ale książę zdołał w jakiś sposób obezwładnić napastnika, demonstrując w spektakularny sposób swoją sprawność w walce, po czym zabił go jego własną bronią. Możemy sobie wyobrazić uczucie ulgi, które przez chwilę ogarnęło wszystkich, zanim stało się jasne, że Edward został ranny. Podobno Eleonora zareagowała jako pierwsza i ocaliła mu życie, wysysając truciznę z rany.

Opowieść o księciu i zamachowcu ma kilka wersji (według jednej z nich księcia nie ocaliła żona, lecz Otto de Grandson) i z biegiem czasu obrosła w legendę10. Trzeba jednak zaznaczyć, że wątek poświęcenia Eleonory ma pewne uzasadnienie, ponieważ Edward i jego małżonka wyraźnie stanowili oddaną sobie parę. W tamtej epoce o mariażach ważnych mężczyzn i kobiet prawie zawsze decydowały raczej czynniki polityczne niż osobiste upodobania, ale jeśli chodzi o tych dwoje, wydaje się, że wykształciła się między nimi szczególnie silna więź.

Ten niezwykły incydent ze skrytobójcą to tylko jeden z licznych przypadków, kiedy Edward znalazł się o włos od śmierci, lecz zdołał jej uniknąć. Można odnieść wrażenie, że urodził się pod nadzwyczaj dobrą gwiazdą. Ta okoliczność niewątpliwie jeszcze bardziej umocniła powszechny pogląd, że jest mu pisane dokonać wielkich rzeczy.

* * *

Henryk III zmarł w listopadzie 1272 roku, gdy Edward wciąż przebywał za granicą. Fakt odziedziczenia przez niego ojcowskiego tronu został zaakceptowany bez żadnych dyskusji, ale on sam wrócił do Anglii dopiero latem 1274 roku, spędziwszy pewien czas we Włoszech i na francuskim dworze, a także prawie cały rok w Gaskonii.

Po jego powrocie do kraju szybko stało się jasne, że będzie on jednym z tych monarchów, z którymi trzeba się liczyć. Trzynastowieczna Anglia ze swoją silnie rozwiniętą biurokracją należała do najbardziej scentralizowanych i najenergiczniej zarządzanych królestw w Europie, a Edward był zdecydowany wykorzystać tę spuściznę. We wczesnym okresie rządów zorganizował przeprowadzone na sporą skalę postępowanie dotyczące ustalenia własności ziem w Anglii. To przedsięwzięcie miało tak szeroki zakres i było na tyle ambitne, że mogło rywalizować ze sławnym badaniem, na którego wynikach opierał się spis Domesday Book. Nazwano je Quo Warranto,od zapytania po łacinie: Na jakiej podstawie? W jego ramach żądano od posiadaczy ziemskich dostarczenia dowodów, że mają prawo sprawować władzę nad danymi obszarami. Edward wydał również serię ustaw, które uzupełniały i szczegółowo wyjaśniały zapisy wcześniejszych statutów.

Sporo z tych działań na pewno miało na celu umocnienie władzy nowego króla, ponieważ pragnął on uniknąć problemów, z którymi musiał się borykać jego ojciec. Co jednak oznaczały te posunięcia dla poddanych Edwarda? Jedna z najnowszych analiz przedstawia go jako władcę o bardziej złożonym i odpowiedzialnym podejściu do sprawowania rządów, niż się to czasem przyjmuje11. Co prawda monarcha zazdrośnie strzegł swoich praw i starał się je poszerzać; możemy też uznać z niemal stuprocentową pewnością, że właśnie te dążenia stanowiły bodziec do wszczęcia postępowania Quo Warranto. Pewne dowody wskazują jednak, że był szczerze oddany sprawie zapewnienia porządku i sprawiedliwości w całym państwie12. Pojawiały się także twierdzenia, że jego relacje ze szlachtą (które stanowiły istotny aspekt rządów średniowiecznych królów) generalnie miały charakter bardziej pozytywny i konstruktywny, niż dotąd uważano. Historycy wskazywali, że król nie próbował zmusić baronów terrorem, aby mu się podporządkowali, lecz zamiast tego stosował metodę kija i marchewki, zachowując rozsądne proporcje między tymi dwoma środkami13.

Możliwe, że fundamentalną rolę odegrała tu zdolność Edwarda do kompromisu. Ostatecznie królowie nie dysponowali nieograniczonymi uprawnieniami: z jednej strony koncepcje zaczerpnięte z prawa rzymskiego zapewniały uzasadnienie dla wzniosłej idei monarszej władzy, ale z drugiej coraz wyraźniej dostrzegano, że rządzący są zobowiązani zasięgać opinii poddanych. Oczywiście parlament (oceniając to wedle nowoczesnych standardów) nadal miał ograniczone możliwości, w żadnym razie nie stanowił autentycznej reprezentacji całego społeczeństwa i mógł funkcjonować dopiero po zwołaniu go przez króla. Niemniej za rządów Edwarda zyskał bardziej ugruntowaną pozycję jako odpowiednie forum dla dyskusji. Długonogi przejął także stosowaną wcześniej dorozumianą zasadę, że król powinien starać się o zgodę tej instytucji, kiedy chce nałożyć opodatkowanie, a to z kolei mogło zapewnić Parlamentowi okazję do uzyskania w zamian jakichś ustępstw.

Istniały również inne środki pozwalające hamować działania monarchy. Istotnym czynnikiem był na przykład wszechobecny wpływ religii w średniowiecznym świecie. W tym okresie praktycznie każdy mieszkaniec Europy był praktykującym chrześcijaninem, przynajmniej w teorii. Równolegle do instytucji świeckich funkcjonowały struktury kościelne, a religia przenikała wszystkie aspekty życia – jak się przekonaliśmy, włącznie z wojną. Poza tym każde z europejskich królestw stanowiło element większego organizmu, znanego jako świat chrześcijański. Musiano zatem liczyć się z ważnymi przedstawicielami Kościoła, a przede wszystkim, co oczywiste, z papieżem rezydującym w Rzymie. Granice między władzą świecką i duchową także się czasem rozmywały.

W tej sytuacji średniowieczny król musiał się mierzyć z wieloma różnorodnymi wyzwaniami, a rola, jaką pełnił, była złożona i wieloaspektowa. Jest jednak jasne, że monarcha tej epoki musiał sprawdzić się jako wódz podczas wojny. Powszechnie uznawano to za ostateczny test dla każdego władcy. Ten element niewątpliwie miał fundamentalne znaczenie, jeśli chodzi o koncepcję władzy monarszej, którą wyznawał sam Edward. Henryk III był w głębi duszy człowiekiem o pokojowym nastawieniu, wybrał też sobie niezwykły wzorzec w osobie Edwarda Wyznawcy. Natomiast jego syn, który otrzymał imię po tym świętym, zamierzał dowieść, że jest prawdziwym królem-wojownikiem.

* * *

W pierwszej dekadzie panowania Edwarda Walia była świadkiem licznych działań militarnych. Po inwazji Wilhelma Zdobywcy anglonormańscy koloniści zawładnęli sporą częścią tego kraju, a kolejni królowie Anglii sprawowali władzę (choć niezbyt ścisłą) nad jego całym obszarem. Jednak w XII wieku doszło do niezwykłego odrodzenia potęgi rodowitych walijskich władców. Dwaj wybitni książęta Gwynedd, Llewelyn ap Iorweth [Llewelyn Wielki] i Llewelyn ap Gruffydd [Llewelyn Ostatni], zdobyli hegemonię nad innymi miejscowymi panami i zdołali przez długi okres utrzymać rządy nad sporymi obszarami Walii jako władcy faktycznie niezależni. W 1267 roku Henryk III w traktacie z Montgomery uznał status Llewelyna ap Gruffydda, nadając mu tytuł księcia Walii. Na skutek zawarcia tego porozumienia Edward, którego ludzie wcześniej toczyli walki z Llewelynem i zostali pokonani, musiał zrzec się położonych tam ziem.

Jednak od tego momentu kariera walijskiego księcia zaczęła zmierzać po równi pochyłej. Po powrocie do Anglii w 1274 roku Edward zażądał od niego, aby zgodnie z zapisem jednej z klauzul porozumienia z Montgomery uznał jego zwierzchnią władzę. Llewelyn nie odpowiedział na wezwania nowego króla Anglii. Możliwe, że po prostu przecenił swoją siłę, ale z drugiej strony mógł się autentycznie obawiać, że jeśli stawi się przed nowym monarchą, ściągnie na siebie niebezpieczeństwo, bo podczas wcześniejszej nieobecności Edwarda w kraju wdał się w spory z władzami angielskimi14. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że na dworze króla Anglii utrzymywano wtedy pewną liczbę wygnańców z Walii, w tym Dafydda, brata Llewelyna, z którym był on skłócony. Poza tym walijski książę rozwścieczył Edwarda, usiłując zawrzeć małżeństwo z Eleonorą de Montfort, córką hrabiego Szymona, która została zatrzymana w drodze do Walii, gdzie miała dołączyć do przyszłego męża. Ostatecznie na skutek tych i innych problemów konflikt stał się nieunikniony.

W 1277 roku król przeprowadził swoją pierwszą kampanię w Walii. Z uwagi na górzysty teren Gwynedd nie było mowy o zwycięstwie na polu bitwy, osiągniętym dzięki żywiołowym natarciom. Ta wojna miała okazać się raczej sprawdzianem umiejętności zarządzania Edwarda w sferze logistyki. Pod pewnymi względami wytyczył tam precedensowe metody działania, które wykorzystano podczas późniejszych prób podboju, ale natknął się też na liczne wyzwania. Jego urzędnicy mieli szczególne trudności z zapewnieniem wystarczającej ilości żywności dla wojsk (ten motyw zresztą przewija się w jego wszystkich wojnach). W tym wypadku problem zdołano częściowo rozwiązać dzięki temu, że siły angielskie pod dowództwem Otto de Grandsona i Johna de Vescy, przewiezione drogą morską, zdobyły Anglesey. Wtedy na ląd wysadzono grupę około 300 żniwiarzy, żeby zebrali plony, i tym sposobem armia Edwarda zdobyła niezbędne zapasy, za to Walijczycy stanęli w obliczu śmierci głodowej. W rezultacie udało się porozumieć z Llewelynem, ustalić warunki jego kapitulacji i podpisać z nim traktat ostro ograniczający jego władzę. Oprócz tego książę musiał zwrócić zbuntowanym braciom, w tym Dafyddowi, ich ziemie w Gwynedd.

Nie usunęło to napięć w relacjach między obiema nacjami. Walijczycy składali skargi na zachowanie angielskich urzędników w różnych częściach kraju, a wielu walijskich panów uwikłało się w skomplikowane spory prawne, które szybko zrodziły poważniejsze problemy. Na przykład zatarg o Arwystli, którego stroną był sam książę Llewelyn, pociągnął za sobą przedłużającą się dyskusję, czy sprawę należy rozstrzygnąć według walijskiego, czy raczej angielskiego prawa. W 1282 roku ponownie wszczęto bunt przeciwko Anglikom. Tym razem, co poniekąd ironiczne, jako pierwszy chwycił za broń Dafydd ap Gruffydd, ale jego starszy brat też wkrótce włączył się do walki. Druga kampania Edwarda w Walii, dłuższa i bardziej zażarta, doprowadziła do całkowitego upadku potęgi Gwynedd. Llewelyn poległ w boju, a jego głowę przewieziono do Londynu i zatknięto na iglicę [nad Tower]. Dafydd, który przez krótki czas rościł sobie prawo do tytułu księcia Walii, trafił do niewoli i został stracony w okropny sposób w Shrewsbury.

Jeśli chodzi o Eleonorę de Montfort, Edward uwolnił ją po kapitulacji Llewelyna w 1277 roku, żeby mogła poślubić księcia, ale zmarła później przy porodzie. Córka tej pary, Gwenllian, trafiła do jednego z angielskich klasztorów, gdzie przebywała aż do śmierci. Także malutkie dzieci Dafydda spędziły całe życie w więzieniach albo klasztorach na terytorium Anglii. Wielu stronników Edwarda w nagrodę za służbę otrzymało posiadłości w Walii, natomiast ziemie w samym sercu Gwynedd zatrzymała korona. Jak król określił to w „Statucie Walii”, kraina została teraz w całości i w pełni przeniesiona pod naszą władzę15. Chcąc scementować zwycięstwo (i to w sensie dosłownym), Długonogi zlecił postawienie tam kilku godnych uwagi zamków. Przede wszystkim miały pełnić funkcję militarną i służyć jako ośrodki władzy administracyjnej, ale jednocześnie zaprojektowano je tak, aby stanowiły symbole jego triumfu. Jest to szczególnie widoczne w Caernarfon, gdzie architekci wykorzystali motywy arturiańskie i rzymskie, aby zwrócić uwagę na potęgę i majestat Edwarda.

Przypisy do Rozdziału I

1 Matthew Paris’s English History from the Year 1235 to 1272, tłum. J.A. Giles (London 1854), t. III, s. 30-31.

2 Alfons pochodził w linii prostej od królowej Kastylii Eleonory (1162-1214), córki Henryka II i Eleonory Akwitańskiej (przyp. tłum.).

3 Patrz: Nigel Saul, For Honour and Fame: Chivalry in England, 1066-1500 (London 2011), s. 76.

4 W kronice Mateusza Parisa pojawia się słynna opowieść, według której Edward, napotkawszy na drodze zupełnie niewinnego młodego człowieka, kazał swoim towarzyszom go okaleczyć. Marc Morris interpretuje tę relację jako „przesadzoną pogłoskę”ze względu na mgliste szczegóły incydentu, ale jednocześnie odnotowuje, że źródła z kronik dostarczają także innych informacji świadczących, że ludzie z dworu Edwarda dopuszczali się łamania prawa. Morris, Great and Terrible King, s. 28 [wydanie polskie: M. Morris, Edward I. Wielki i budzący postrach król, Oświęcim 2018 (wszystkie uwagi w nawiasach kwadratowych znajdujące się w przypisach pochodzą od tłumacza)].

5 Maurice Keen, Chivalry (London 1984), s. 16.

6 Wszystkie podkreślenia w tekście pochodzą od autora (przyp. tłum.).

7 Patrz: Richard W. Kaeuper, Chivalry and Violence in Medieval Europe (Oxford 1999), s. 121-128 i passim.

8 The Metrical Chronicle of Robert of Gloucester, red. William Wright (Rolls Series, 1887), 2 tomy, t. II, s. 765.

9 English Historical Documents, 1189-1327, red. Harry Rothwell (London 1975), s. 904-905.

10 Patrz: Morris, Great and Terrible King, s. 207.

11 Caroline Burt, Edward I and the Governance of England (Cambridge 2013).

12 Najbardziej oczywisty dowód mogą stanowić królewskie polecenia powołania trailbastons [kryminalistów, którzy po służbie w armii Edwarda powrócili do kraju, szerząc zamęt],pokrótce omówione poniżej (s. 167).

13 Andrew M. Spencer, Nobility and Kingship in Medieval England: The Earls and Edward I, 1272-1307 (Cambridge 2014), cyt. na s. 259.

14 Jeden z nich dotyczył sprawy budowy zamków. Llewelyn sprzeciwiał się stawianiu ich przez angielskich panów na ziemiach, do których rościł sobie prawo; poza tym twierdził, że rząd Anglii, wbrew podejmowanym staraniom, nie ma prawa blokować jemu samemu budowy zamku i miasta w Dolforwyn, na jego własnej ziemi. Prestwich, Edward I, s. 173-174.

15 Cyt. w: Prestwich, Edward I, s. 205.