Moja miłość. Duszpasterskie sekrety założyciela Lednicy - Jan Góra OP - ebook

Moja miłość. Duszpasterskie sekrety założyciela Lednicy ebook

Jan Góra OP

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Charyzmatyczna osobowość, świetny organizator, porywający mówca, zaangażowany bez reszty w to, co robił, czyli po prostu: Jan Góra OP. Książka Moja miłość nie poprzestaje na zilustrowaniu tych cech osobowości ojca Jana. Ukazuje legendarnego duszpasterza szkół średnich, a potem wieloletniego opiekuna poznańskiego Duszpasterstwa Akademickiego jako kompetentnego przewodnika młodzieży, działającego zgodnie z przemyślaną i spójną koncepcją wychowawczą. Ojciec Jan świadomie formował młodego człowieka, podkreślając konieczność integralności – ciała, umysłu i ducha. Chciał, by jego wychowankowie stawali się ludźmi samodzielnymi w myśleniu i działaniu, zaangażowanymi w świat i osiągającymi w Bogu pełnię człowieczeństwa.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 243

Oceny
4,5 (6 ocen)
3
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright for the text by Polska Prowincja Dominikanów, 2018

© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2018

Redaktor prowadzący: Ewa Kubiak

Wybór tekstów i opracowanie: Joanna Kubaszczyk

Redakcja: Agnieszka Czapczyk

Korekta: Paulina Jeske-Choińska, Agnieszka Czapczyk

Projekt layoutu, skład i łamanie: Joanna Dąbrowska

Redakcja techniczna: Justyna Nowaczyk

Projekt okładki i stron tytułowych: Hubert Grajczak

Fotografia na okładce: Mikołaj Rutkowski

ISBN 978-83-7906-231-7

jest imprintem Wydawnictwa Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydanie I, 2018

ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań

tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 82

[email protected] www.wdrodze.pl

Próbujemy piąć się mozolnie w stronę nieba, mając ojca Jana ciągle w pobożnej pamięci. Jak nam się ta wspinaczka udaje, Pan Bóg oceni, mamy jednak przeświadczenie, że z pamięcią o wszystkim, czego się w duszpasterstwie dowiedzieliśmy i co przeżyliśmy, jest nam do nieba prościej i bliżej. Może się w nim spotkamy? Na razie tęsknimy… A przecież tęsknota jest miarą miłości, prawda?

Elżbieta Cieślewicz (Różańska)

Przedmowa

Książka, którą oddajemy do rąk czytelników, powstała w swym zasadniczym zrębie, obejmującym teksty ojca Jana Góry o duszpasterstwie, jeszcze za życia duszpasterza. Stanowiła trzecią część tetralogii pod roboczym tytułem Niechciane dzieci, z której dwa pierwsze tomy, Znaczy ksiądz i W świetle pontyfikatu, ukazały się w wydawnictwie Polwen. Planowana czwarta część miała być poświęcona duszpasterskim filiom czy – jak ojciec Jan je pieszczotliwie nazywał – córkom, czyli Hermanicom, Jamnej i Lednicy. Niniejsza opowieść ogranicza się do działalności Jana Góry jako duszpasterza młodzieży szkół średnich i duszpasterza akademickiego, albowiem gdy książka powstawała, etap Ruchu Lednickiego dopiero się rozpoczynał i nikt się nie spodziewał, że będzie trwał tak krótko. Nie znaczy to, że Lednicy w tej opowieści nie ma, trzeba bowiem pamiętać, że pierwsza Lednica odbyła się w roku 1997 i nie sposób myśleć o ostatnich piętnastu latach duszpasterzowania akademickiego Jana Góry, abstrahując od wymiaru duchowego i wychowawczego owej „studni głębinowej”.

Nieoczekiwana śmierć ojca Jana sprawiła, że konieczne stało się ponowne gruntowne przemyślenie koncepcji książki, dokonanie pewnego podsumowania. Spojrzenie na dorobek poznańskiego duszpasterza w sposób kompleksowy, odpowiedzenie sobie na pytanie, co z działalności duszpasterskiej ojca Jana warto ocalić od zapomnienia. Jan Góra, wychowując, chciał dać młodzieży skrzydła, pragnął, by młodzi ludzie byli niczym orły, które szybują nad granią, marzył, by zapragnęli „wzlecieć ku wielkości istnienia i powołania zadanego nam przez Boga”. Jego wychowanie było wychowaniem do życia spełnionego, do życia przeżytego sensownie. Chciał, żeby duszpasterstwo było duchowym uniwersytetem, pragnął dać młodym godność, podkreślając, że „wychowanie chrześcijańskie to wychowanie do godności”. Jego wychowanek miał być człowiekiem żyjącym pełnią życia, zorientowanym na Boga, człowiekiem wiary niepomniejszonej, to znaczy niezredukowanej o jakikolwiek wymiar.

Wielu w jego szaleństwie uczestniczyło, wychował tysiące młodych ludzi, ale czy miał metodę, program wychowawczy? Na to pytanie stara się odpowiedzieć druga część książki, powstała post mortem, podejmująca refleksję nad tym, co sam Jan Góra określił mianem „rozwoju osobowości integralnej”. Twórca spotkań lednickich mówił o swym celu tak: „»Stań się« tym, czym »jesteś«. Osobą, osobowością, integralną osobowością, osobowością otwartą na transcendencję”.

Zapraszając czytelników do lektury, zakończę nieco przekornie fragmentem wierszyka Jana Brzechwy Konik polny i boża krówka:

Konik polny z bożą krówką

Poszli raz ku Kalatówkom.

Patrzą w górę – a tu góra

Cała szczytem tonie w chmurach.

(…)

Co tu robić? Konik polny,

Do decyzji szybkich zdolny,

Rzecze: „Mam ja wyjście proste;

Trzeba jej dorównać wzrostem,

W walce z górą ten coś wskóra,

Kto się stanie sam jak góra!”

(…)

Tak więc rośli, rośli, rośli,

Aż wyrośli znad zarośli,

Aż się stali, daję słowo,

Jedno koniem, drugie krową.

Życzę sobie i innym, byśmy pragnąc stać się „jak góra”, rośli, rośli, rośli i byśmy wyrośli znad zarośli, w sposób najpełniejszy i najpiękniejszy stając się tym, czym jesteśmy w Bożym zamyśle.

Joanna Kubaszczyk

Wstęp

To była najpiękniejsza i najważniejsza przygoda mojego życia. Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich i Duszpasterstwo Akademickie. Lata 1977–2012. Całe trzydzieści pięć lat. Byłem w nią całkowicie i bez reszty zaangażowany. To był mój świat, którym żyłem. Nie miałem innego życia, tylko to. Bycie z młodzieżą. Poświęciłem jej najlepsze chwile i najlepsze siły. Od rana do wieczora po prostu byłem. To była moja praca i moja modlitwa. Rozsadzało nas. Szukaliśmy przestrzeni. Ale nade wszystko szukaliśmy Boga. Naszym przewodnikiem był Jan Paweł II. Jeździliśmy za nim i do niego. A tutaj w Polsce: Hermanice, Jamna, Lednica. Ale najpierw i przede wszystkim Poznań. Tamte to moje filie i lokomotywy, o nich później. Ze względu na moje całkowite zaangażowanie, brak obiektywizmu i dystansu, zwróciłem się do kilku osób, aby napisały swoje wspomnienia z tego czasu1. Najistotniejsza była przecież inwestycja w ludzi, a dopiero później w beton. Choć i w laniu betonu mamy niemały dorobek: zbudowaliśmy Jamną i Lednicę. Ale najważniejsze, że zbudowaliśmy je w ludziach.

Najpierw było Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich. Lata 1977–1987. Sprowadzono mnie z Warszawy, abym przejął opiekę nad młodzieżą po ojcu Piusie Bosaku, którego przeniesiono do Warszawy. Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich powstało jako odnoga Duszpasterstwa Akademickiego i mieściło się w dawnym wilgotnym schronie bez okna i wentylacji. Sztuczny wyciąg powietrza pozwalał przeżyć w tym pomieszczeniu jakiś czas bez bólu głowy. Nasze Msze Święte, sławne „siedemnastki”, były wydarzeniem w mieście. Nasze śpiewy rozniosły się po świecie. Początkowo były to piosenki religijne, później kanony z Taizé, następnie kompozycje André Gouzesa OP, aż wreszcie mieliśmy własne propozycje. Potem zaczęliśmy sami tworzyć nasze pieśni lednickie. W tym czasie w piwnicy pod prezbiterium urządziliśmy kaplicę „U Pana Boga za piecem”, a na tarasie przy zakrystii wybudowaliśmy Lektorium im. Romana Brandstaettera.

Po nieoczekiwanej tragicznej śmierci ojca Honoriusza Kowalczyka OP i kilkuletnim pobycie interwencyjnym ojca Tomasza Pawłowskiego OP w ro­ku 1987 zostałem duszpasterzem akademickim. Z piwnicy przeszedłem do pomieszczeń Duszpasterstwa Akademickiego na parter. Miałem do dyspozycji „Oczko”, salonik, dużą salę i Lektorium im. Romana Brandstaettera.

Duszpasterstwo Akademickie to była nasza codzienność. Dzień po dniu, zaczynany Mszą Świętą o godzinie siódmej rano w kaplicy akademickiej. Potem wspólne śniadanie i niekończące się rozmowy. W „Oczku” przesiadywałem całymi dniami. Parzyliśmy herbatę, coś podjadaliśmy i znowu parzyliśmy herbatę. Drzwi mojego biura były zawsze otwarte. W zasadzie cały czas ktoś w nim był. Nauczyłem się pracować przy otwartych drzwiach i w obecności innych ludzi. Bywało, że modliliśmy się wspólnie. Opracowywaliśmy plany na przyszłość. Wieczorami odbywały się spotkania formacyjne: krąg biblijny, spotkania filozoficzne, kulturalne. Często przesiadywaliśmy do późna w nocy. Musiałem wypuszczać studentów z klasztoru, bo brama była już zamknięta. Tak mijały lata. Otoczony młodzieżą, byłem szczęśliwy. Do głowy przychodziły mi różne pomysły. Starałem się być twórczy i nigdy się nie powtarzać. Dopiero po czasie spostrzegałem, że odpłynęło już pokolenie. Co jakieś pięć lat zmieniał się styl duszpasterzowania. A problem pozostawał jeden: jak trafić do młodzieży? Jak ją przyciągnąć do Boga?

Od czasu do czasu wracali dawni bywalcy i wychowankowie duszpasterstwa. W Poznaniu byliśmy rodziną wielopokoleniową. Błogosławiłem śluby, chrzciłem dzieci. Wspólne wyjazdy, szczególnie w góry, a później na Jamną, wspólne świętowanie zbudowało i umocniło więzi, które stały się naszym skarbem, mocą i bogactwem. Staliśmy się środowiskiem. Tak jak pielgrzymki ukształtowały Europę, tak wyjazdy za Papieżem zintegrowały nasze środowisko. Wspólne podróże do Rzymu były zawsze wydarzeniem. Zaangażowanie w VI Światowy Dzień Młodzieży w sierpniu 1991 roku było przełomem. Wyszliśmy z własnego podwórka i otworzyliśmy się szeroko na kraj i świat. Do Hermanic, na Jamną i nad Lednicę zaczęli przyjeżdżać ludzie z daleka. Uczyliśmy się gościnności. Zbliżaliśmy się do siebie i do Boga. Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich i Duszpasterstwo Akademickie w tamtych czasach było azylem dla wielu, miejscem schronienia przed władzą komunistyczną. Teraz stało się wyzwaniem, szansą. Bywało, niestety, że bojąc się o bezpieczeństwo stada, spoglądałem nieufnie i z podejrzliwością na niektórych ludzi, ponieważ każdy mógł być potencjalnym donosicielem i współpracownikiem służb. Potem długo leczyłem się z tego lęku. Ów lęk i podejrzliwość to były największe choroby duchowe ludzi systemu komunistycznego.

W czasach komunizmu, kiedy kontakt z Duszpasterstwem Akademickim mógł stanowić niebezpieczeństwo dla najbliższych, dla wykonywanego zawodu, zajmowanego stanowiska, kiedy kolejne rewizje niszczyły nasze archiwum, a my nie przykładaliśmy większej wagi do zachowywania śladów naszej działalności, zdawało się, że wszystko odchodzi wraz z ludźmi. Ta książka jest próbą ocalenia śladów obecnych w ludzkiej pamięci, w ludzkich sercach, zapisem wspomnień z drogi, którą wspólnie przeszliśmy w poszukiwaniu bezcennej wartości, jaką jest wiara w Boga i więzi między nami.

Jan Góra OP

I

Duszpasterstwo Akademickie w Poznaniu i moje w nim duszpasterzowanie

Niebawem minie osiemdziesiąt lat2 od chwili, kiedy prymas kardynał August Hlond powierzył dominikanom Duszpasterstwo Akademickie w Poznaniu. Stało się to na spotkaniu w kurii biskupiej 14 sierpnia 1935 roku. Inspiracja do tego przedsięwzięcia wyszła od ówczesnego rektora Uniwersytetu Poznańskiego, profesora Stanisława Kasznicy. Był to również pretekst do powrotu po latach dominikanów do Poznania, którzy przebywali w tym mieście już od 1227 roku. Najpierw, korzystając z gościny u sióstr Sacré Coeur przy ulicy Mielżyńskiego, a później już u siebie, dominikanie rozwinęli działalność duszpasterską wśród młodzieży akademickiej, szybko zdobywając uznanie i szacunek w sferach akademickich, profesorskich i kościelnych.

Dzięki niewyobrażalnemu uporowi i determinacji ojca Mateusza Schuttera 2 października 1949 roku świątynię poświęcono. Otwarto tym samym nowy rozdział Duszpasterstwa Akademickiego w Poznaniu, przez które od tego czasu przewinęło się tysiące studentów.

Dominikanie rzeczywiście podjęli się prowadzenia Duszpasterstwa Akademickiego dopiero w roku 1937, a wcześniej przystąpili do budowy klasztoru i kościoła akademickiego. W obecnym miejscu przy ulicy Libelta do wojny zdążyli wybudować jedynie klasztor z kaplicą, planując budowę kościoła akademickiego w czasie późniejszym. Klasztor i kaplicę w nim przykryli dachem w 1937 roku i już mieli przystąpić do budowy kościoła, kiedy wybuchła wojna.

Jeszcze przed wojną duszpasterstwem zajął się ojciec Bernard Przybylski. Naczelnym jego zadaniem było wtedy – jak sam o tym wspominał – intelektualne kształcenie elit. Prymas Hlond żywo interesował się pracą Duszpasterstwa Akademickiego, widząc w młodej inteligencji katolickiej wielką szansę polskiego Kościoła. Przedwojenne duszpasterstwo zajmowało się przede wszystkim posługą duszpasterską, gdyż zadania formacyjne wypełniały liczne i różnorodne katolickie organizacje studenckie.

W czasie wojny świeżo wybudowany klasztor użytkowały władze niemieckie. Okupanci przejęli budynki na swoje policyjne urzędy. Już w lutym 1945 roku wraz z cofającym się frontem niemieckim na ulicę Libelta powrócił ojciec Stanisław Dobecki, poznaniak, zmarły w 2004 roku senior naszego klasztoru. Najpierw był jedynym mieszkańcem, ratownikiem i gospodarzem klasztoru, w którym otworzył kaplicę, a następnie duszpasterzem akademickim. Do Poznania powrócił potem także ojciec Bernard Przybylski, ten, który przed wojną inaugurował działalność duszpasterską wśród studentów.

Pierwszej powojennej młodzieży akademickiej nie stanowili zwykli studenci. Wielu z nich było bardzo biednych, wynędzniałych i chorych po wysiedleńczej tułaczce, po trudach konspiracyjnej pracy i partyzantce, po więzieniach, po Powstaniu Warszawskim. Trafiali do Poznania z całej Polski, najczęściej nie mieli oparcia w żadnej rodzinie. Potrzebowali natychmiastowej pomocy. Wtedy nie było mowy o wychowywaniu intelektualnej elity młodzieży, jak miało to miejsce przed wojną, na bazie ustabilizowanego życia. Ówczesna działalność duszpasterstwa nie ograniczała się do troski o sprawy duchowe, obejmowała pomoc materialną i społeczną, opiekę nad powracającymi do kraju repatriantami, pomoc w znajdywaniu zakwaterowania, odzieży i wyżywienia. Innymi słowy, duszpasterstwo w czasach powojennych towarzyszyło młodzieży akademickiej nie tylko w organizacji nauki i studiów, ale również życia i odpoczynku. Od wiosny 1945 roku starało się wspierać studentów, organizując pomoc w zdobywaniu kwater, dożywianiu oraz indywidualnym duszpasterzowaniu. By zaradzić potrzebom ówczesnych studentów, powstała Caritas Academica, organizacja duszpasterska, która zajmowała się nie tylko duszami, ale i ciałami ówczesnych studentów, żywiąc ich i ubierając oraz wysyłając ich na rekolekcje i na wakacje. Dzięki wybitnym kapłanom działalność Duszpasterstwa Akademickiego była autentycznym wcieleniem słów Ewangelii. Ludzie z tamtych lat związali się ze sobą trwałymi więzami, byli dla siebie i dla Boga. To oni w ciemnych stalinowskich latach stali się solą naszej ziemi i światłością naszego świata.

W trudnych czasach powojennych udało się wznieść kościół akademicki, choć odbiegał on od pierwotnych planów. Dzięki niewyobrażalnemu uporowi i determinacji ojca Mateusza Schuttera 2 października 1949 roku świątynię poświęcono. Otwarto tym samym nowy rozdział Duszpasterstwa Akademickiego w Poznaniu, przez które od tego czasu przewinęło się tysiące studentów.

Zmieniały się czasy i zmieniali się ludzie. Ojca Stanisława Dobeckiego komuniści wyrzucili z Poznania za nadgorliwość. Sytuacja była skomplikowana. Był to czas budowy kościoła i przeor chciał mieć w klasztorze spokój, toteż ojca Stanisława za bardzo nie bronił.

Po kilkuletniej przerwie duszpasterstwem zajęli się inni. Oryginalne poczynania i niepowtarzalna atmosfera, przyciągająca do duszpasterstwa niezmiennie do dzisiaj tak wielu akademików, były i są zasługą wspaniałych i wybitnych duszpasterzy: wspomnianych już Bernarda Przybylskiego i Stanisława Dobeckiego, Marcina Chrostowskiego, Joachima Badeniego i Toma­sza Pawłowskiego, Konrada Hejmy, Marcina Babraja, Honoriusza Kowalczyka, który zginął w tragicznym wypadku, najprawdopodobniej sprowokowanym, Jana Spieża, Tomasza Alexiewicza. Ich nazwiska znaczyły epokę. Potem nastał mój czas.

Zawsze, gdy przybywałem na inaugurację roku akademickiego na wszystkie wyższe uczelnie Poznania i zasiadałem na jednym z pierwszych miejsc, to miałem w pamięci ich wszystkich, moich wspaniałych poprzedników, ich ofiarę, ich „nielegalną” pracę duszpasterską w Peerelce, kiedy to wszystkie spotkania i zgromadzenia były nielegalne i godzące w ustrój. Duszpasterze akademiccy u dominikanów to nie tylko ci, dla których praca w Duszpasterstwie Akademickim była głównym zajęciem. Wielu ojców pracowało z doskoku, dorywczo, i tutaj też nie brakuje wspaniałych ludzi: ojciec Albert Krąpiec, Władysław Paździor, Roman Zdziarstek, Andrzej Chlewicki, dzisiaj duszpasterz na naszej Jamnej, Nikodem Brzózy i wielu innych. Siłą duszpasterzy dominikańskich było to, że nigdy nie pozostawali sami. Cały klasztor stawał za nimi. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że duszpasterzami akademickimi byli wszyscy ojcowie mieszkający w tym klasztorze, że klasztor w Poznaniu cały jest Duszpasterstwem Akademickim i wszyscy ojcowie spieszą z pomocą, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Duszpasterstwo Akademickie ukształtowało nasz klasztor, nadało mu charakter i klimat. Z duszpasterstwa narodziło się Wydawnictwo „W drodze”. Tutaj w stanie wojennym znajdowało schronienie wiele osób i stąd wychodziła pomoc dla internowanych i ludzi w potrzebie.

Zbliża się jubileusz osiemdziesięciolecia Duszpasterstwa Akademickiego Ojców Dominikanów. Szmat czasu. Na pewno wiele działań, spotkań i przeżyć. Ale nic nie odda ogromu codziennej modlitwy i spotkań z Chrystusem w kaplicy akademickiej na pierwszym piętrze. Od samego początku istotą dominikańskiego duszpasterstwa była bowiem codzienna Msza Święta o siódmej rano, a po niej spotkanie na śniadaniu ofiarowanym przez klasztor. Codzienna poranna Msza Święta, a po niej agapa, oraz Msza Święta wieczorna, a po niej spotkanie formacyjne do dziś wyznaczają puls i rytm życia duszpasterstwa. Tak jest w ciągu roku. Podczas wakacji duszpasterze towarzyszą młodzieży akademickiej w wędrówkach i obozach, a od chwili powstania naszych ośrodków w Hermanicach, na Jamnej i nad Lednicą prowadzą rekolekcje trwające przez cały czas wakacji.

nic nie odda ogromu codziennej modlitwy i spotkań z Chrystusem w kaplicy akademickiej na pierwszym piętrze. Od samego początku istotą dominikańskiego duszpasterstwa była bowiem codzienna Msza Święta.

Niezwykle bogata tkanka działań integrowała środowisko. Rekolekcje, wyprawy rowerowe, obozy wędrowne, pielgrzymki, spotkania z twórcami kultury imponują po dziś dzień rozmachem. Intensywna działalność na miejscu, liturgia, roraty, procesje Bożego Ciała, chór akademicki, kursy i wykłady… Duszpasterstwo wysłało w świat któreś już pokolenie.

Jak już wspominałem, w ciągu minionych dziesięcioleci wielu duszpasterzy posługiwało młodzieży studiującej, profesorom i pracownikom wyższych uczelni w Poznaniu. Stąd rozchodziło się promieniowanie dominikańskiego przepowiadania, wyrażające się w entuzjazmie wiary. Duszpasterstwo Akademickie zgodnie z duchem zakonu dominikańskiego służy ludziom i strukturom wyższych uczelni swoimi charyzmatami: fides quae­rens intellectum – wiarą poszukującą zrozumienia oraz: contemplata aliis tradere – przekazywaniem innym owoców kontemplacji.

Ważnym elementem działań duszpasterskich były ośrodki wakacyjne. Najpierw te budowane zaraz po wojnie, a potem te tworzone w postkomunistycznej Polsce. Wtedy to z inicjatywy poznańskiego Duszpasterstwa Akademickiego powstały wspomniane już ośrodki związane z Poznaniem, takie jak Hermanice, a później Jamna i Lednica. Ofiarowany Bożej sprawie ogromny potencjał ludzki doprowadził do wzrostu duchowego i powiększenia się bazy materialnej, co zaowocowało promieniowaniem tych ośrodków na całą Polskę. Owocem działalności na Jamnej jest funkcjonowanie znaczącego ośrodka rekolekcyjno-wypoczynkowego oraz wybudowanie

FRANCISZEK WOŁOCH

Moja historia z ojcem Janem jest ściśle związana z aspektem wychowania i ojcostwa. Mogę o wychowaniu przez ojca Jana opowiedzieć nie tyle z pozycji teoretycznych rozważań, co z własnego doświadczenia. Co stanowiło jego duchowe sedno? Prowadzenie ku dojrzałości w Bogu. Ważne jest tutaj zarówno dojrzewanie, jak i wskazanie na Boga. Ojciec Jan postawił mi wymagania od samego wejścia: już na progu wiedziałem, że jeśli tylko zechcę, mogę to wyzwanie podjąć. To był pierwszy krok, wolny wybór, przyjęcie jego ojcostwa. To ojcostwo rodziło do nowego życia i wskazywało w sposób jednoznaczny na Boga. Ojciec często powtarzał, że nie chce przysłaniać swoją osobą, swoim działaniem Jezusa, że chce na Niego wskazywać. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie tylko nie przysłaniał, ale był jak soczewka, dzięki której więcej i lepiej widzimy.

Ojcostwo i wskazywanie na Jezusa było fundamentem wychowywania przez ojca Jana. Czynił to w sposób niezwykle dojrzały, na poziomie, na który chciało się wskoczyć. Jego przekaz był daleki od nierzadkiego dziś infantylizmu. Ojciec generował atmosferę wzrostu i dawał zadania. Stawiał na jakość i wymagał wysokiego poziomu. Nie tolerował malizny, nie rozczulał się, nawet nie próbował się przypodobać tylko po to, żeby było miło. Posługując się wojskową terminologią, sposobowi działania ojca bliżej było do hasła: „Za mną” niż do komendy: „Naprzód”. W tym wszystkim było jednak zawsze poczucie bliskości i bezpieczeństwa. Z jednej strony mogłem spodziewać się krytyki, czasami mocnej i bezpardonowej, z drugiej strony, zawsze mogłem bezgranicznie liczyć na jego wsparcie. A ojciec jak wspierał, to tak, że chciało się żyć. Dzięki niemu nie tylko dojrzałem, ale wciąż mogę dojrzewać. To doświadczenie jest jak źródło. Źródło wody żywej. Ojcze, dziękuję, że byłeś ikoną, w której mogliśmy oglądać Boga.

kościoła-sanktuarium. Miejscem tym interesował się żywo Ojciec Święty Jan Paweł II. On sam koronował obraz Matki Bożej Niezawodnej Nadziei i wspierał ośrodek na Jamnej duchowo, finansowo, przedmiotowo i moralnie. Jego błogosławieństwo wsparło budowę kościoła. Podobnie Lednica – teren i zabudowania powstały z inspiracji, pod przemożnym protektoratem i z błogosławieństwem Ojca Świętego Jana Pawła II. Doroczne spotkania, począwszy od 1997 roku, gromadzą ogromne rzesze młodzieży, stanowiąc największe regularne spotkanie młodych na świecie, mające charakter religijny.

Promieniowanie ojcostwa Karola Wojtyły, odkryte i przyjęte za swoje, stało się scenariuszem duszpasterskiego działania, reagowania i planowania działań na przyszłość. Słowo „ojciec” wraz z jego dogłębną treścią stało się fundamentem relacji duszpasterza z młodzieżą.

Czy Poznań, Hermanice, Jamna i Lednica wyrosły z nieświadomości lub przypadku? Przeciwnie, zrodziła je wyraźna świadomość duszpasterska, ukształtowana poprzez osobisty wpływ i promieniowanie świętości i wielkości osoby Jana Pawła II. Potwierdzeniem tego wpływu, inspiracji i błogosławieństwa są osobiste listy Ojca Świętego Jana Pawła II do duszpasterza akademickiego. Kluczowym słowem tego papieskiego wpływu jest słowo: ojciec. Promieniowanie ojcostwa Karola Wojtyły, odkryte i przyjęte za swoje, stało się scenariuszem duszpasterskiego działania, reagowania i planowania działań na przyszłość. Słowo „ojciec” wraz z jego dogłębną treścią stało się fundamentem relacji duszpasterza z młodzieżą. Było to zarówno słowo, jak i rzeczywistość, którą ono oznacza, wielokrotnie kontemplowane, rozważane, opisywane i przekazywane w książkach, artykułach, naukach rekolekcyjnych i kazaniach.

Dogłębne rozumienie słowa „ojciec” oraz rzeczywistości, którą ono oznacza, skłaniało do podejmowania inicjatyw wyważonych, twórczych, karmiących ducha i skutecznych duszpastersko. Przez cały czas musimy mieć świadomość, że chodzi tu o jedno duszpasterstwo poznańskie i jego duszpasterza wspomaganego ogromną życzliwością poznańskiego klasztoru. Wielką łaską była intuicja współpracy z laikatem, dzięki którego zaangażowaniu powstały ośrodki na Jamnej i nad Lednicą, będące olbrzymim wsparciem naszego poznańskiego duszpasterzowania. Przekroczenie granic uczelni, miasta, regionu nastąpiło w wyniku zaangażowania się poznańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w stworzenie scenariusza i przeprowadzenie animacji VI Światowego Dnia Młodzieży w Częstochowie 14 i 15 sierpnia 1991 roku. Tam i wtedy powstała pieśń-orędzie Abba, Ojcze!,która obiegła cały świat. Tam nastąpiło zbiorowe bierzmowanie młodzieży świata. Jamna i Lednica są owocami tego bierzmowania i tej dojrzałości.

Jaki był i jest zatem cel tych wszystkich działań? Pierwszym i podstawowym celem jest przekazanie młodym ludziom będącym na studiach najważniejszej wartości całej ludzkości i nas wszystkich, jaką jest Osoba i wydarzenie Jezusa Chrystusa. Uczymy się wspólnie i studiujemy Osobę i wydarzenie Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, Zbawiciela człowieka i świata. Pragniemy Go poznać, zbliżyć się do Niego i żyć według nauki, którą nam zostawił. Pragniemy dokonywać korekty naszego życia osobistego i społecznego według Jego wskazań, według litery i ducha, jakie nam zostawił. Pragniemy żyć miłością, której nas nauczył, po to, aby oddać chwałę Bogu i żyć w wieczności. Jako przewodnika i nauczyciela otrzymaliśmy od Bożej Opatrzności Wielkiego Papieża św. Jana Pawła II. Jego nauki i kazania przyjmujemy za swoje, aby jeszcze lepiej i odważniej naśladować Chrystusa.

Pierwszym i podstawowym celem jest przekazanie młodym ludziom będącym na studiach najważniejszej wartości całej ludzkości i nas wszystkich, jaką jest Osoba i wydarzenie Jezusa Chrystusa.

W ciągu minionych dziesięcioleci w naszym duszpasterstwie wielu studentów znalazło dom, rodzinę, wspólnotę i azyl. Niejeden coś zjadł czy się przespał na podłodze. Wielu odnalazło swoje powołanie zarówno do życia w rodzinie, jak i radykalnego pójścia za Chrystusem. Zawsze staraliśmy się być ze studentami i żywo reagować na wszelkie przemiany. Przecież duszpasterstwo jest dla ludzi. Przyuczałem młodych do rzeczywistości, a nie do ideologii, do życia, a nie do zabawy. Uczyłem odpowiedzialności może nie za świat i Polskę, ale za siebie i porządek wokół siebie. Uczyłem wypowiadania się w swoim własnym imieniu i brania odpowiedzialności za siebie i najbliższych. Ostatecznie starałem się nauczyć odpowiedzialności za obecność Boga w swoim własnym sercu bardziej niż w narodzie i społeczeństwie. Samodzielność w myśleniu, wyzwolenie całego potencjału umysłowego i duchowego człowieka, rozwijanie całego człowieka, czyli jego formacja, stało się moim programem. I wiedziałem, że jeśli wygram ten program w stosunku do kilku, kilkunastu, kilkuset osób w proporcji do kilku, kilkunastu, kilkuset tysięcy wyprodukowanych seryjnie, wyuczonych czy nawet wykształconych, to już będzie wielkie osiągnięcie z punktu widzenia naszej chrześcijańskiej, ewangelicznej wizji świata i człowieka. Przyszłość bowiem należeć będzie do tych, którzy zdołają przekazać przyszłemu pokoleniu motywy życia i nadziei.

Samodzielność w myśleniu, wyzwolenie całego potencjału umysłowego i duchowego człowieka, rozwijanie całego człowieka, czyli jego formacja, stało się moim programem.

1 Fragmenty tych wspomnień zostały włączone do książki, uzupełniając narrację ojca Jana – przyp. red.

2 W roku akademickim 2017/2018 trwa rok jubileuszowy DA, które liczy sobie osiemdziesiąt lat – przyp. red.