Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
11 osób interesuje się tą książką
GORĄCA I UZALEŻNIAJĄCA RELACJA Z DUŻĄ RÓŻNICĄ WIEKU.
Zuza to przebojowa i atrakcyjna dwudziestoletnia studentka administracji. Półsierota, znienawidzona przez własnego ojca. Ma jednak przy sobie dobrą duszyczkę, swoją najlepszą przyjaciółkę. To z Alą odreagowuje problemy, to z nią dzieli się cierpieniem. Nie ma rodzeństwa, ale gdyby mogła zdecydować, jaka miałaby być jej siostra, byłaby kopią przyjaciółki.
Przemek to mężczyzna przed czterdziestką, wiceprezes wielkiego banku. Gdy urodziła się Ala, miał zaledwie osiemnaście lat. Poczuwając się do odpowiedzialności, założył rodzinę. Mimo ciągłych nieporozumień z żoną i córką stara się naprawić ich skomplikowane relacje.
Los chciał, że Zuza poznała ojca Ali. Od pierwszych chwil narodziło się między nimi uczucie. Początkowo próbowali z tym walczyć, ale pożądanie okazało się zbyt silne. Ulegli. Raz, drugi, a potem już nie potrafili przestać.
To nie tylko historia o z góry skazanej na niepowodzenie historii miłosnej, lecz także doskonały przykład pięknej przyjaźni wystawionej na ciężką próbę i trudnych, często zaniedbanych relacji rodzinnych.
Czy Zuzkę i Przemka czeka happy end? Czy różnica wieku stanie się barierą nie do przejścia? A może Zuza zrezygnuje z szalonej i bardzo intensywnej relacji na rzecz przyjaźni, której tak wiele zawdzięcza?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 344
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
Oddaj mi go!
Odzyskam cię!
Paragraf na diabła
Siostra diabła (w przygotowaniu)
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Aldona Skrzypoń-Powroźnik, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Magdalena Czmochowska
Zdjęcie na okładce: © by pexels
Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-396-6
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
DorocieKiedy pisałam ostatnie zdania tej historii, dowiedziałam się o twoim wypadku. Przysięgam, że na moment zamarło mi serce. Ogromnie się cieszę, że nic poważnego ci się wtedy nie stało.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką.Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci, miejsc czy wydarzeń jest czysto przypadkowe.To tylko wytwór mojej wyobraźni ;).
Rozdział 1
To samo miejsce, ten sam barman i to ten sam gówniany nastrój.
– No dobra, dziewczyny. Moje stałe klientki. – Uśmiechnął się szeroko. – Co słychać tym razem?
Kamil, bo tak miał na imię barman, był wysokim brunetem o pięknych niebieskich oczach, którymi obie byłyśmy zauroczone. Nie, nic z tych rzeczy. Nic za tym nie szło. Żadna z nas się do niego nie dobrała. Czy próbowałyśmy? Jasne, że tak, tyle że był obrzydliwie szczęśliwym narzeczonym, nie mając przy tym nawet trzydziestu lat.
– Znowu to samo – zaczęła, jojcząc, Ala.
Kamil podparł się na łokciach i spojrzał na nią ze współczuciem.
– Matka drze się na ojca, ojciec drze się na nią, a mnie mają gdzieś. – Upiła łyk drinka z sokiem pomarańczowym. – A, nie, przepraszam. – Zaśmiała się krzywo, unosząc ręce. – Ostatnio matka zapytała, czy zrobić mi przelew. Wspaniałomyślna kobieta.
Kamil zwiesił głowę, aby ukryć uśmiech błąkający się na jego twarzy. W sumie mnie też to rozbawiło, ale starałam się wspierać przyjaciółkę, więc zaproponowałam toast.
– I za tę jej wspaniałomyś… myś… myś… tfu… za jej zajebistość wypijmy – wybełkotałam w końcu.
Stuknęłyśmy się szklankami i upiłyśmy po sporym łyku.
– Zabijacie mnie – skomentował to Kamil.
Pokręcił głową rozczarowany, wyprostował się, a potem i spojrzał w kierunku faceta, który właśnie go wołał.
– Muszę lecieć do klientów. Jak coś, wołajcie. I wolniej pijcie – poprosił twardo. – Jestem dzisiaj sam na zmianie. Nie mam czasu, aby holować was do domu.
– Jasna sprawa, żołnierzu. – Zasalutowałam mu. – Dzisiaj kulturalnie.
Pokręcił ponownie głową, zarzucił na ramię ścierkę, po czym podszedł do gościa po drugiej stronie baru, aby przyjąć zamówienie. Odprowadziłam go wzrokiem, a potem przeniosłam spojrzenie na przyjaciółkę. Wpatrywała się we mnie ze współczuciem.
– A jak twój stary? Odzywał się?
Ciężkim westchnięciem podsumowałam moje gówniane życie rodzinne. Życie, które prawie w ogóle nie istniało.
– Musiałby najpierw znaleźć czas.
Upiłam łyk drinka. Pozwoliłam alkoholowi przyjemnie palić mój przełyk, gdy w gardle poczułam ciążącą gulę. Zwiesiłam głowę i zacisnęłam zęby. Nie mogłam się rozkleić, pozwolić sobie na chwilę słabości. Choć moja przyjaciółka oglądała mnie w różnych stanach.
– Młoda żonka zajmuje mu go nadto – kontynuowałam. – Usilnie pracują nad dziedzicem godnym przejęcia jego browaru, którego ja nie jestem godna – wyjaśniłam, ponownie sięgając po drinka.
Mój ojciec był baronem w branży alkoholowej. W głównej mierze były to piwa, ale planował wejście na rynek alkoholi wysokoprocentowych. Nie wnikałam w szczegóły. Po co miałam to robić, skoro nie traktował mnie poważnie i otwarcie zapowiedział, że nie mam na co liczyć? Ani na pracę, ani tym bardziej na spadek. Z czego więc się utrzymywałam? Przesyłał mi jakieś ochłapy ledwo wystarczające na opłacenie mieszkania w Warszawie. Żyłam z oszczędności i spadku po zmarłej pięć lat wcześniej matce.
– Jeszcze niepoczęty, a już ustawiony – burknęła Ala. – To wypijmy też za niego – zaproponowała, unosząc szklankę.
Wypiłyśmy jeszcze po jednym drinku. Zaczęło szumieć mi w głowie, po ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. Wspaniałe uczucie, które ostatnio dodawało mi skrzydeł. Które pomagało się nie dołować. Pomagało nie nienawidzić ojca i nie tęsknić za mamą.
– Dam ci stówę za loda.
Padło zdanie brzęczące mi za uchem. Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącego przed nami faceta. Był wysoki, dobrze ubrany i całkiem przystojny. Pewność siebie wręcz od niego biła. Tyle że on nie patrzył mnie, lecz na Alę. Tę śmiałą propozycję skierował właśnie do niej.
– Co? – pisnęła, mrużąc oczy.
Facet się zaśmiał, po czym doprecyzował:
– Loda, laskę, gałę. Jakkolwiek to nazywasz, słonko.
Ala spojrzała na mnie zdezorientowana, dopytując się:
– On serio to powiedział?
Automatycznie przytaknęłam głową. W jednej chwili na jej twarzy dostrzegłam wściekłość. Przeniosła wzrok na mężczyznę i huknęła jak z armaty.
– Ani za stówę, ani za dwie. Spadaj stąd, frajerze.
Facet nie dawał za wygraną, wręcz go to bawiło. Być może lubił niedostępne. Ala była dla niego zatem wyzwaniem. Zbliżył się do niej i wyciągnął rękę przed siebie. Zamierzał założyć jej kosmyk włosów za ucho, lecz szybka reakcja Ali go powstrzymała. Strąciła rękę, a potem zerwała się na równe nogi.
– Mała, nie bądź taka. – Gość próbował na nią wpłynąć. Dotknął jej ramienia, na co Ala wkurzyła się jeszcze bardziej.
Znałam ją, dlatego jej nie pomagałam. Stałam biernie z boku, kątem oka dostrzegając obserwującego nas w oddali Kamila. Dlaczego on również nie interweniował? Bo podobnie jak ja był przekonany, że Ala panuje nad sytuacją. Mimo młodego wieku była hardą osóbką, niedającą sobie w kaszę dmuchać.
Cóż, wpływ kochającej ją rodzinki.
– Zabieraj łapy! – wrzasnęła na niego. – Czy ja wyglądam na dziwkę? Chcesz loda, zatrzymaj się przy ekspresówce. Spierdalaj stąd.
– Świętoszka – rzucił, mierząc ją z góry na dół.
Ona robiła podobnie. Również mu się przyglądała. Po chwili prychnęła.
– Patrz na niego – zwróciła się do mnie.
Zrobiłam, o co prosiła, spojrzałam na faceta, który przeniósł wzrok na mnie, zaskoczony, jakby wcześniej nie zarejestrował mojej obecności. Przyglądałam mu się, ale nie zauważyłam nic niepokojącego.
– A żonka wie, że tu jesteś? – Wskazała na jego dłoń.
Zmrużyłam oczy, próbując dopatrzeć się obrączki. Pomrugałam kilkukrotnie, ale to nie pomogło. Nadal nie widziałam na palcu mężczyzny złotego krążka. Może byłam zbyt pijana? Może alkohol zaburzał mi ostrość widzenia?
– Zdjąłeś ją i schowałeś do tylnej kieszeni? – zgadywała.
Facet w jednej sekundzie pobladł, odwrócił się i odszedł.
– Widziałaś go? – zwróciła się do mnie, odprowadzając go wzrokiem. – Skurwiel – rzuciła, siadając na hokerze. – Miał odcisk po obrączce – wyjaśniła. – Może nie jestem świętoszką, ale nie jestem też kurwą, która rozbija małżeństwa. Nigdy tego nie zrobię. Nie będę tą drugą.
Przyjrzałam się jej uważnie. Jej reakcja była dziwna. Nigdy tak do tego nie podchodziła, a przynajmniej nie mówiła o tym głośno. Byłyśmy młode, bawiłyśmy się życiem. Robiłyśmy wiele rzeczy, tych niegrzecznych przede wszystkim.
– Wszystko okej? – dopytałam się, widząc, jak łapczywie opróżnia szklankę. – Może już pójdziemy?
– Tak. – Zeszła z krzesła. – Straciłam ochotę na zabawę.
Przywołałam Kamila, podsunęłam w jego stronę kartę, aby uregulować rachunek.
Czekając na finalizację transakcji, obserwowałam Alę. Coś było nie tak. Coś się w niej zmieniło. Zabrałam kartę i schowałam ją do portfela.
Pożegnałyśmy się z Kamilem, a potem opuściłam bar, trzymając przyjaciółkę pod ramię.
– Może przenocujesz dzisiaj u mnie? – zapytała, kiedy szłyśmy na postój taksówek.
– No nie wiem. Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
Nigdy nie byłam u Ali w domu, co za tym idzie – nigdy nie poznałam jej starych. Pamiętałam tylko ich imiona i to, że zbyt często się kłócą.
– Przecież oni mnie nie zauważają – wyjaśniła smutno. – Nie zauważą i ciebie. – Wzruszyła ramionami. – Jutro sobota, pewnie pojadą do dziadków na działkę.
– Ty nie jedziesz z nimi?
– Nie przepadam za dziadkami od strony matki. Poza tym, jutro ma być gorąco… właśnie. – Klasnęła w dłonie. W jednej chwili wróciła stara Ala. Rozpromieniona i radosna. – Tym bardziej u mnie nocujesz – zdecydowała za mnie. – Przecież możemy urządzić sobie cały dzień przy basenie. Że też nie pomyślałam wcześniej. Ten alkohol zabija mi szare komórki.
– Macie basen? – zdziwiłam się i na moment przystanęłam.
– No jasne. Co moja matka robiłaby całe dnie? – Wzruszyła ramionami. – No raczej nie szydełkuje.
Wsiadłyśmy do taksówki, Ala podała adres, a kierowca bez słowa zawiózł nas do celu. Gdy wjeżdżaliśmy na posesję jej domu, opadła mi szczęka. Okej, mój ojciec również był majętnym człowiekiem, ale to? To przebiło moje najśmielsze oczekiwania.
Wysiadłam z auta i rozejrzałam się po okolicy. Mimo że był środek nocy oświetlenie wokół domu pomogło mi dostrzec piękno tego budynku. Niczym pałac, ogromny i wielki. Przed wejściem stała fontanna i rosły ozdobne przystrzyżone drzewka.
Gdy ja podziwiałam dom, Ala płaciła taksówkarzowi. Nawet nie zakodowałam, kiedy odjechał.
– Tak, wiem. Robi wrażenie – powiedziała, stając obok mnie. – Przepych aż bije po oczach. Resztę zobaczysz jutro. Chodźmy.
Weszłyśmy do środka, nie włączając światła. Drogę oświetlałyśmy sobie telefonem. Zamarłam, kiedy dotarły do mnie jakieś krzyki. Zatrzymałam się jednak, bo to nie były krzyki, tylko jęki. Otworzyłam usta zupełnie zaskoczona. Nie, ja byłam zażenowana. To były odgłosy towarzyszące zbliżeniom. Tak, ktoś właśnie się pieprzył za ścianą.
Zaraz, skoro Ala była jedynaczką….
– Nie przejmuj się nimi. Tak jest prawie codziennie – skomentowała, ciągnąc mnie za rękę w głąb domu.
Nie była ani trochę zażenowana jękami swojej matki.
…to znaczy, że to byli jej starzy.
– Jezu… Czy oni? – dopytałam się o oczywiste.
– A, no tak, zapomniałam wspomnieć – zbyła temat, jakby to była błahostka. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. – Seksem załatwiają wszystkie problemy. A że kłócą się często… rozumiesz.
Na samą myśl o moim ojcu z Moniką, jego drugą żoną, zbierało mi się na wymioty.
– Ile lat ma twój ojciec?
Może to było nie na miejscu, ale słysząc jęki jej matki, pomyślałam, że musi być w tym naprawdę niezły.
– Oboje mają po trzydzieści osiem lat. Zrobili mnie, kiedy byli gówniarzami. I tylko dlatego się pobrali. I tylko dlatego jeszcze są razem.
Ala otworzyła drzwi do swojego pokoju i zniknęła za nimi. Stałam zaskoczona i zdezorientowana.
– Trzydziestoośmiolatek? – zapytałam siebie. – No nieźle.
Nie wiedziałam dlaczego, ale jej ojciec w jednej chwili wydał mi się niezwykle ciekawym człowiekiem. Wiek, aktywność seksualna… Chciałam czym prędzej poznać sprawcę tego nocnego hałasu.
Rozdział 2
Obudziłam się nad ranem. Już świtało. Od przepełnionego pęcherza rozbolał mnie brzuch. Zapewne to ten dyskomfort mnie zbudził. Podparłam się na łokciach i rozejrzałam wokół. Ala leżała obok, spała. Spod kołdry wystawał pukiel jej włosów. Wczoraj nie było czasu na rejestrowanie szczegółów jej sypialni. Była ogromna i pięknie urządzona. Ściany w kolorze jasnego, pudrowego różu i białe meble to pierwsze, co dostrzegłam. Było też duże okno, a długie, ciężkie zasłony w kwiaty dodawały uroku temu pomieszczeniu. Trochę cukierkowo, zupełnie nie w stylu mojej przyjaciółki.
Ból w dole brzucha przypomniał mi o mojej potrzebie. Przekręciłam więc głowę i spojrzałam ponownie na Alę. Zsunęłam z niej kołdrę, dostrzegając, że jej twarz zatopiona jest w poduszce. Trąciłam ją łokciem, aby wydusić z niej informacje o łazience.
– Alka, sikać mi się chce – powiedziałam, kiedy się poruszyła.
Podniosła głowę i uchyliła na moment oko.
– Drzwi obok – wybełkotała, po czym naciągnęła na siebie kołdrę i odwróciła się na lewy bok. – Jeszcze noc, daj mi spać – marudziła.
Czym prędzej wstałam z łóżka i obciągając brzegi niebieskiej koszulki, w której spałam, podeszłam do drzwi. Nie widziałam sensu naciągać na tyłek wczorajszych spodni. Myślałam przede wszystkim o zaznaniu ulgi.
Uchyliłam drzwi i wystawiłam głowę. Rozejrzałam się wokół, by upewnić się, że nikogo nie ma. Potem pomyślałam, że skoro dopiero świta i jest sobota, reszta domowników śpi. Jakie było moje zdziwienie, gdy łazienka okazała się zajęta… Bez pukania wparowałam do niej, zastając tam półnagiego mężczyznę. I cholera, jaki to był mężczyzna.
Nie musiałam zgadywać. Gołym okiem było widać, kim jest. To musiał być ojciec Ali. Była dosłownie jego kopią. To po nim odziedziczyła ciemny kolor włosów i brązowe oczy. Podobne rysy twarzy, tylko nos nieco inny. Ona miała mniejszy, wręcz malutki, podczas gdy on miał długi i szpiczasty.
Zamarłam w pół kroku, on również był zaskoczony. Zmarszczył brwi, ale nie odezwał się, po prostu zastygł ze szczoteczką do zębów w ręce. Kiedy miałam go już przeprosić, pochylił się nad umywalką, puścił wodę i upił odrobinę bezpośrednio z kranu. Gdy on płukał usta, ja przełykałam ślinę, czując, jak działa na mnie tak banalna z pozoru czynność. W jego wykonaniu była czymś niezwykle seksownym i podniecającym.
Boże, chciałabym być tą wodą… To ojciec twojej przyjaciółki, ogarnij się, idiotko.
Kątem oka dostrzegłam tatuaż na żebrach. Nie wiedziałam, co przedstawiał, mężczyzna zbyt szybko skończył myć zęby. Przymknęłam powieki, kiedy zrobiło mi się naprawdę gorąco. Nie pomagało też pulsowanie w dole brzucha. Zwiesiłam głowę zawstydzona. Czułam wykwitające na twarzy rumieńce. Kątem oka dostrzegłam, że się odwrócił. Moją uwagę przykuło znaczne wypuklenie w spodniach. Mimowolnie otworzyłam usta i wzięłam głęboki wdech. To była erekcja. Zapewne poranna, ale mamuńciu… Była całkiem okazała.
Więc to jest sprawca nocnego hałasu? To on powoduje takie jęki?
Pokręciłam głową i odchrząknęłam. Nie wiedziałam, jak mi się to udało.
Ostatkami sił się otrząsnęłam. Podniosłam wzrok i przeprosiłam za nagłe wtargnięcie.
– Myślałam, że o tej porze wszyscy śpią – kontynuowałam.
Starałam się utrzymać jego spojrzenie, choć najchętniej ponownie zawiesiłabym oko na jego wzwodzie.
– Codziennie o szóstej biegam – wyjaśnił, sięgając po ręcznik.
Skusiłam się i kątem oka znów zeszłam niżej.
O mój Boże, zaraz się posikam.
– Kim jesteś? – zapytał, zanurzywszy brodę w puchatym ręczniku. Wytarł też ręce, po czym odwiesił go z powrotem na haczyk.
– Zuzka, koleżanka pana córki. Nocowałam tu – doprecyzowałam, kiedy zmarszczył brwi.
– Chciałaś skorzystać z toalety? – zapytał, kiedy zacisnęłam mocniej uda.
Bynajmniej nie tylko dlatego, że chciało mi się siku. Spojrzałam na sedes i przytaknęłam głową.
– Tak, nie mogę już wytrzymać. Wiem, że to pana łazienka, ale czy mógłby pan dać mi minutkę? Proszę.
Uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg prostych zębów.
– Jasne. Już skończyłem. Teraz idę biegać, a jak wrócę, wezmę prysznic w łazience na dole. Nie chcę przeszkadzać.
Sięgnął po bluzę wiszącą na drzwiach od kabiny prysznicowej. Włożył ją przez głowę i naciągnął bezpośrednio na ciało.
– Przepraszam, nie chciałam… To pana dom… – dodałam, kiedy mnie mijał, zmierzając do drzwi.
– Nic się nie stało. To żaden problem. – Wzruszył ramionami. – Jesteś gościem mojej córki. Do zobaczenia na śniadaniu – dodał, zanim zniknął.
Czym prędzej zsunęłam z siebie majtki i załatwiłam swoją potrzebę. Uczucie ulgi mieszało się z uczuciem rozczarowania. Żałowałam, że wyszedł, żałowałam, że włożył tę cholerną bluzę. Czułam, że wypływa ze mnie podniecenie. Przewróciłam oczami poirytowana. Przecież to było złe. Był zakazanym owocem, który bardzo mnie kusił. A może to dlatego, że dawno nie byłam z facetem? I zgłupiałam, widząc jego całkiem fajnie wyrzeźbione ciało?
– Boże, nawet mnie nie dotknął, a całą rozpalił – westchnęłam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. – Musisz stąd wyjść przed śniadaniem – powiedziałam do siebie. – Dojdziesz, patrząc, jak on je. Dojdziesz, widząc, jak wkłada jedzenie do ust. Bożeee – jęknęłam.
Mimowolnie przypomniałam sobie, jak wypłukiwał usta. Ten cholernie seksowny widok nawiedził mój umysł. A potem… a potem jak jakaś głupia idiotka pomyślałam o moich ustach na jego wzwodzie.
– Potrzebne ci bzykanie. Głupiejesz.
Odkręciłam kurek i ochlapałam policzki zimną wodą. Wzięłam do ręki ręcznik i schowałam w nim twarz. Cholera, to był ten sam ręcznik, którego przed chwilą użył. Czując pastę do zębów i jego woń, przymknęłam powieki. Znów się rozmarzyłam.
– Dość tego. To jej ojciec, kretynko.
Odwiesiłam ręcznik na haczyk i wróciłam do sypialni Ali. Spała na tym samym boku, na którym leżała, gdy wychodziłam. Wsunęłam się pod kołdrę i przyłożyłam głowę do poduszki. Było pewne, że nie zasnę. Leżałam na boku, wpatrując się ślepo w okno. Ślepo, bo nie dostrzegałam nic poza moimi natrętnymi myślami, krążącymi wokół ojca mojej najlepszej i jedynej przyjaciółki. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Nie mogłam tak myśleć, nie powinnam była. Najlepszym wyjściem byłoby unikać wizyt domowych, ale z drugiej strony chciałam się upewnić, czy podczas drugiego spotkania zareaguję na niego tak samo. Wtedy mogłabym zacząć się martwić. Sięgnęłam po swój telefon, aby zająć myśli czymś innym niż jego sterczący kutas. Przeglądałam Facebooka i Instagram, tak zleciało mi czterdzieści minut. Odłożyłam komórkę i spojrzałam na Alę. Było za wcześnie, żeby ją budzić, ale nie mogłam już wyleżeć. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Chciałam przez nie wyjrzeć, pamiętałam, jakie wrażenie zrobiło na mnie otoczenie domu. Podziwiając kwiaty i ozdobne drzewka, dostrzegłam wbiegającego na teren posesji ojca Ali. Momentalnie schowałam się za zasłoną. Serce biło mi jak oszalałe. Wzięłam głęboki wdech i próbowałam nad tym zapanować. Usiadłam na łóżku i pokręciłam głową, kiedy nasunęła mi się kolejna zboczona scena z nim w roli głównej.
Teraz idę biegać, a jak wrócę, wezmę prysznic w łazience na dole.
– O matko – westchnęłam.
Zacisnęłam ręce w pięści, walcząc z sobą, aby „przypadkiem” się na niego nie natknąć.
– Co się ze mną dzieje? – Potarłam czoło, analizując za i przeciw, jeśli chodziło o zbliżenie się do tego faceta. – Tylko w taki sposób przekonasz się, czy to zwykła fanaberia.
Podeszłam do krzesła, na którym wczoraj zostawiłam spodnie. Naciągnęłam je na tyłek, a koszulkę wcisnęłam do środka. Upewniłam się jeszcze, czy Ala śpi, i po cichu wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami w dół, a przechodząc obok zamkniętych drzwi, usłyszałam szum wody. Przymknęłam powieki i westchnęłam ciężko. Poszłam dalej, odnalazłam kuchnię, a w niej dzbanek z wodą. Nie chciałam być nieuprzejmą, ale musiałam się napić. Od wizji kolejnego spotkania z tym facetem robiło mi się gorąco. Nalałam sobie pół szklanki i niemal całą wypiłam.
Kątem oka dostrzegłam zdjęcie stojące na komodzie. Podeszłam bliżej i wolną ręką wzięłam ramkę. To była fotografia przedstawiająca Alę i jej rodziców siedzących wspólnie na kanapie. Spojrzałam na salon połączony z kuchnią, w którym stała owa kanapa. Wróciłam wzrokiem do zdjęcia. Przyjrzałam się uważnie ojcu Ali, a właściwie jego szczeremu i szerokiemu uśmiechowi. Był tak samo przystojny w świątecznym sweterku z reniferem, jak i bez niego. Pokręciłam głową, odganiając myśli o jego ciele. Spojrzałam na mamę Ali. Była piękną kobietą, ale bił od niej chłód. Była taka posągowa. Mimo wszystko pasowali do siebie. Ona piękna, on przystojny.
Usłyszałam za plecami chrząknięcie. Zamarłam, kiedy odwróciłam się i go dostrzegłam. Z lekkim uśmiechem na twarzy opierał się biodrem o ścianę. Ubrany był w jasne jeansy i kaszmirowy bordowy sweterek. Jego włosy połyskiwały, były czarne jak smoła i wilgotne.
Najchętniej zanurzyłabym w nich dłoń.
– Przepraszam. – Odwróciłam się na moment, aby odstawić ramkę. – Przyszłam się napić wody. – Wskazałam na szklankę. – Nie chciałam niczego dotykać. Przepraszam – powtórzyłam.
– Jasne, nie ma problemu – powiedział, spoglądając na zdjęcie.
– Tworzycie fajną rodzinę – skomentowałam.
– Taaa – westchnął.
Odepchnął się od ściany i podszedł bliżej. Oparł się łokciami o wyspę kuchenną i zapytał:
– A jaka jest twoja rodzina? Niefajna?
Zrobiło mi się głupio. Byłam półsierotą, a ojciec mnie nie tolerował. Niespełna rok po śmierci mamy znalazł sobie nową kobietę, a po dwóch miesiącach wzięli ślub. Czym było się tu chwalić?
– Niefajna – stwierdziłam smutno, odwracając wzrok.
Spojrzałam przez okno. Słońce wdzierało się do środka. Było słychać świergot ptaków. Czułam na sobie jego wzrok. Poczułam się nieswojo, więc zmieniłam temat.
– Zapowiada się piękny dzień. – Popatrzyłam na niego ponownie. – Ala zaprosiła mnie na basen. Ma coś pan przeciwko?
Wyprostował się i pokręcił głową.
– Nie, absolutnie nie. Wyjeżdżamy z żoną. Bawcie się dobrze, ale z głową. Nie lubię, gdy moja córka się zatacza.
– Jasne – odparłam z lekkim uśmiechem.
Wczoraj właśnie w takim stanie wróciła. Ja nie byłam lepsza, ale o mnie nikt się nie martwił. Nie każdy mógł takiej błahostki doświadczyć. Nie każdy ojciec był taki jak on, a na pewno nie mój.
– Chcesz kawy? – zaproponował, podchodząc do ekspresu. Sięgnął po kubek do szafki.
– Nie, dziękuję – odparłam, śledząc jego poczynania.
Patrzyłam, jak wsypuje ziarna i nastawia urządzenie. Na jego prawej ręce dostrzegłam obrączkę. Rano jej tam nie było. Poczułam swego rodzaju ukłucie zazdrości. Przygryzłam wargę, podziwiając jego posturę i jego bose stopy. Może zbyt długo się gapiłam, bo nagle zaprzestał swoich działań. Przeniosłam wzrok z jego rąk na twarz i zapewne spaliłam buraka.
Przełknęłam ślinę, kiedy zobaczyłam, w jaki sposób na mnie patrzył. Jak patrzył? Przenikliwie, aż moje ciało pokryła gęsia skórka. Jego ciemne oczy były nieodgadnione. Z jednej strony seksownie podkreślały rysy twarzy, a z drugiej strony wzbudzały mój strach. Podniecał mnie i lekko przerażał.
– Lepiej pójdę się jeszcze położyć. – Odstawiłam szklankę do zlewu. – Nie chciałabym się narzucać.
Przeszłam obok niego, ale zatrzymał mnie w pół kroku, chwytając za przedramię. Przymknęłam powieki, czując jego dotyk. Poczułam przeskakującą iskrę.
Pochylił się i wyszeptał:
– Nie narzucasz się.
Poczułam jego ciepły oddech na policzku. Odwróciłam głowę i z ogromną satysfakcją dostrzegłam jego wzrok na moich ustach. Chciał mnie pocałować?
Odwróciłam się twarzą do niego, a wtedy nasze oczy się spotkały.
– Mogę coś powiedzieć? – zapytałam, na co przytaknął.
Pochyliłam się i zaciągnęłam jego zapachem. Może to było zbyt śmiałe, ale jak wytłumaczyć jego zachowanie? Wątpiłam, aby mu to przeszkadzało.
– Ładnie pan pachnie.
Zmarszczył czoło, na co ja się lekko uśmiechnęłam. Chyba nie tego się spodziewał. Czego zatem oczekiwał? Bałam się nawet o tym pomyśleć.
Wpatrywał się we mnie spod lekko przymrużonych oczu. Jego oddech przyspieszył. Mężczyzna górował nade mną, miałam przed sobą jego klatkę, która nienaturalnie opadała. Zapewne, gdybym przyłożyła dłoń, poczułabym łomot serca. Czy to było możliwe, że czuł się w mojej obecności tak samo, jak ja w jego? Czy wywoływałam w nim takie same reakcje i doznania? Postanowiłam go jeszcze przetestować. Sprawdzić, czy mam rację. Oblizałam wargi, na które od razu spojrzał.
– Idealnie dobrany zapach – kontynuowałam, patrząc mu głęboko w oczy. – Taki mężczyzna właśnie tak powinien pachnieć – dodałam kokieteryjnie. – Pójdę już. Do zobaczenia na śniadaniu – powtórzyłam jego słowa z naszego poprzedniego spotkania.
Rozpalona i do granic możliwości podniecona wróciłam do pokoju jego córki.
Rozdział 3
Usiadłyśmy przy stole, a jakaś starsza pani zaczęła nas obsługiwać. Nachyliłam się do Ali, kiedy nalewała sobie do kubka świeżo zaparzonej herbaty.
– Macie obsługę? – W dalszym ciągu śledziłam poczynania krzątającej się po kuchni kobiety.
– Nie mieszka z nami, ale przychodzi codziennie – wyjaśniła. – To pani Stasia. Koleżanka pani Marii, naszej sprzątaczki.
Nie chcąc, aby kobieta mnie usłyszała, pochyliłam się jeszcze bardziej i zapytałam półszeptem.
– A co szkodziłoby twojej mamie zrobić śniadanie albo ogarnąć dom?
Moja przyjaciółka się zaśmiała.
– Zapytaj jej. Będziesz miała okazję poznać moich starych. Jeśli już wyjdą z sypialni.
Zmarszczyłam brwi.
– Jak wracałam po telefon, słyszałam jej jęki – wyjaśniła bez krzty zawstydzenia.
Otworzyłam usta i szybko pomrugałam powiekami. Zaraz, czy ja dobrze słyszałam? Bzykali się w domu pełnym ludzi?
Odwróciłam wzrok, aby się nie zdradzić.
Poczułam ukłucie zazdrości. To był psychologiczny policzek, jaki mi wymierzył.
Na co liczyłaś, idiotko? Ma żonę. W dodatku jest piękną i dojrzałą kobietą, a nie dzieciakiem jak ty.
– Mówisz to tak spokojnie – rzuciłam pod nosem, sięgając po kromkę chleba.
Naszła mnie ochota na kanapkę z dżemem.
– Kwestia przyzwyczajenia. – Wzruszyła ramionami. – Są młodzi, to normalne, że się bzykają.
– Chyba lubią seks – przyznałam. – Wczoraj wieczorem też ich słyszałyśmy.
– Widocznie tym razem matka musiała coś przehandlować ciałem.
Odłożyłam kromkę posmarowaną masłem na talerzyk, a potem spojrzałam na nią.
– Przehandlować?
– Pewnie chciała kasę na jakieś bzdety. Nie patrz tak na mnie. Nie jestem mężatką. Nie wiem, jak to działa, kiedy kobieta jest zależna finansowo od męża.
– I jeszcze długo się nie dowiesz. – Sięgnęłam po dżem.
– Może wybierzemy się wieczorem do klubu? Pochwalimy się opalenizną.
– No nie wiem. Musiałbym wrócić do mieszkania.
– Pożyczę ci kieckę. Tylko nie wspominaj o naszym wyjściu przy starych. Ich nie będzie, więc nie będę musiała się tłumaczyć.
– Planujesz coś konkretnego? – zapytałam, biorąc pierwszy kęs.
– Bzykanie i dużo picia. – Poruszyła brwiami. – Tobie też się przyda. Kiedy ostatni raz zaliczyłaś jakiś numerek?
– Zdecydowanie ta przerwa trwa zbyt długo – przyznałam z niesmakiem. – Co powiesz na konkurs lizania?
Gdy poznałyśmy się na studiach, od razu złapałyśmy świetny kontakt. Zaczęłyśmy imprezować. I wtedy wpadłyśmy na pomysł zawodów. Najwięcej pocałunków z obcymi facetami z klubu w określonym czasie. Zdarzały się niezłe towary, ale nieraz ta liczba nie przekraczała dziesiątki. Zarówno u mnie, jak i u Ali.
– A jeśli złapię opryszczkę jak poprzednim razem?
– Pomyśl, od jakiego przystojniaka to złapałaś. Pamiętasz te mięśnie? Wylewały się spod koszuli.
Jej grymas ustąpił miejsca uśmiechowi.
– Masz rację, było warto.
Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Nie mogąc zapanować nad głupawką, nie dostrzegliśmy nagłego pojawienia się jej rodziców.
– Przepraszamy za spóźnienie.
Znajomy głos przedarł się przez stworzony przez nas hałas.
Spojrzałyśmy w tamtym kierunku i zamarłyśmy.
– Dzień dobry – rzuciła chłodno matka Ali.
– Dzień dobry. – Odpowiedziałam skinieniem głowy i lekkim uśmiechem.
– I atmosfera siadła. – Alka nie kryła się z refleksją.
– Udam, że tego nie słyszałam – burknęła jej matka, posyłając jej wrogie spojrzenie.
Zrobiło się trochę niezręcznie.
– Widzę, że mamy gościa – dorzucił jej ojciec, spoglądając to na mnie, to na swoją córkę.
Tym razem był to obojętny wzrok. Jakby widział mnie pierwszy raz, jakby nasze poprzednie spotkania nie zrobiły na nim wrażenia.
A może nie zrobiły? A ja to sobie wymyśliłam?
Odsunął krzesło żonie, a ta usiadła za stołem. Kiedy Ala mnie przestawiała, on zajął miejsce obok żony, tym samym naprzeciwko mnie.
Zwiesiłam głowę zawstydzona i upokorzona. Nie mogłam słuchać, jak mówi do niej „kochanie” i jak ona zwraca się od niego „kotku”.
– Nie jesteś głodna? – zapytała mnie matka Ali.
W głosie wyczułam pretensje. Podniosłam wzrok i dostrzegłam za jej plecami panią Stasię.
– Jest naprawdę smaczne – zapewniłam starszą kobietę.
Lekko się uśmiechnęła, po czym wróciła do swoich zajęć.
– Po prostu…straciłam apetyt – dodałam, spoglądając na ułamek sekundy na ojca Ali.
– Ale na basen nie straciłaś ochoty? – dopytała mnie moja przyjaciółka.
– Nie, chętnie wystawię swoje kości na słońce.
– Jak ja bym chciała być taka szczupła – powiedziała z grymasem.
– To nie jedz tyle słodkiego – odparła natychmiast jej rodzicielka. – I tego chemicznego żarcia.
Okej, nosiłam rozmiar S, ale Alka, nosząc M, nie była wcale gruba. Miała wąską talię i szersze biodra. Miała też większy biust. Po prostu miała kobiece kształty. Ja za to byłam wręcz płaska, małe cycki, wąski tyłek. Ona wyglądała jak kobieta, a ja jak nastolatka.
– Zaraz zrzucisz kilka kilogramów – dodała, przegryzając surową marchewkę.
Wtedy przyjrzałam się jej pseudośniadaniu. Zielony sok, na którego widok chciało się rzygać, na talerzu kromka ciemnego pieczywa i plasterek białego sera.
O matko, zaraz zwrócę te dwa kęsy mojej kanapki.
– Nina, jak możesz jej tak mówić? – przemówił pan niemowa.
Całe śniadanie milczał, wypowiedział jedynie kilka fraz typu „kochanie, podaj mi sól”. Nie patrzyłam na niego. Choć czasami czułam jego wzrok na sobie. Nie chciałam znów się nakręcać. Był przystojny i pociągający, ale nie dla mnie. Nie wiedziałam, na co liczyłam. To była dziwna chwilowa obsesja, która nie miała prawa się powtórzyć.
– To wina twoich genów – odparła.
– Że niby twoje są takie genialne? – krzyknęła niemal córka, po czym wstała od stołu.
– Jak śmiesz, gówniaro? – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Gówniaro? Serio?
Przez chwilę mierzyły się na spojrzenia. Żadna nie chciała ustąpić. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale czułam, że nie kłócą się tylko o rozmiar, jaki nosi Ala.
– Dziewczyny, mamy gościa. Nie wypada…
– Zuzką się nie przejmuj. Ma w domu równie wielki bajzel jak my.
Jej rodzice automatycznie na mnie spojrzeli.
Czując się pod presją, pokrótce wyjaśniłam:
– Moja mama nie żyje, a ojciec ma drugą żonę – westchnęłam. – Dużo młodszą żonę – doprecyzowałam. – Cóż, powiedzieć, że się nie dogadujemy, to nie powiedzieć nic. Traktują mnie jak powietrze, więc mogę również powiedzieć, że jestem sama jak palec.
– Przykro mi – wymsknęło mu się.
– Taaa – westchnęła jego żona. – Wracając do sprawy. – Spojrzała ponownie na córkę.
– Nie podoba mi się, jak się zachowujesz.
– I co z tego? – odpysknęła jej. – Widujemy się tylko przelotnie. Jeśli chcesz, mogę się wyprowadzić.
– Tak? I z czego będziesz żyła?
– Będę na utrzymaniu taty. Tak jak ty. Bo nie powiesz, że pracujesz?
– Przemek, zrób z nią coś, bo…
– Bo co? Usuniesz mnie? – zapytała tak serio, że się wystraszyłam.
Kątem oka dostrzegłam nagłe zainteresowanie Przemka. Sprawiał wrażenie, jakby znikąd pojawił się w tej rodzinie. Jakby nie miał pojęcia o złych relacjach między matką a córką.
Nie chciałam być świadkiem ich rodzinnej kłótni.
Wstałam i pomogłam Ali przerwać tę trudną dla niej rozmowę. Była zdenerwowana, głos jej się łamał. Chyba słusznie sądziłam, że jej konflikt z matką ma inne, bardziej skomplikowane podłoże.
– Ala, może pójdziemy już na basen, co? – zaproponowałam, chwytając ją pod ramię.
– Tak, weź ją. Chcę zjeść w spokoju.
Przewróciłam oczami, kiedy opuszczałyśmy kuchnię.
Boże, co za babsztyl.
Nie wytrzymałabym z nią w jednym domu ani chwili. Bardzo współczułam przyjaciółce.
– Przepraszam cię za nią – zaczęła, kiedy wchodziłyśmy do jej pokoju.
– Daj spokój. Nie masz za co.
Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Zwiesiła głowę i zaczęła skubać skórki.
– Chcę żebyś wiedziała, że jestem – zapewniłam ją o swojej bezgranicznej przyjaźni.
– Od zawsze mną pomiata. Jak byłam w podstawówce, zabraniała mi jeść słodycze, bo miałam za duży tyłek i nie przypominałam swoich szczupłych rówieśniczek.
Przysiadłam obok niej na łóżku.
– Wypominała mi wagę, brudne włosy, choć wcale takie nie były. Czepiała się wszystkiego. Raz nawet…
Otarła policzki, a wtedy zauważyłam, że płacze. Przytuliłam ją.
– Powiedziała, że mnie nienawidzi, bo zmarnowałam jej życie.
– O mój Boże. – Wciągnęłam głośno powietrze. – Twój ojciec o tym wie?
– Nie. Nikt oprócz ciebie.
– Nie wiem, co ci powiedzieć – westchnęłam. – Wiem, co czujesz. Też czuję się jak gówno, gdy jadę do domu. Ale wiesz co? Nie zaprzątajmy sobie tym głowy.
– Jasne. – Podniosła się z łóżka. – Teraz basen, a potem kluby? – zaproponowała.
Nie miałam ochoty na imprezę, ale wiedziałam, że to jej najlepszy sposób na wyładowanie stresu i zapomnienie o problemach.
– Dobra, ale robimy konkurs.
Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam głową. Wstałam i podeszłam do niej. Przytuliłam ją najmocniej, jak potrafiłam.
– Wiesz, że zawsze możesz zamieszkać u mnie. Co prawda kanapa jest niewygodna…
– W życiu na niej nie będę spać. – Otrzepała się z obrzydzenia. – Nie po tym, jak rżnęłaś się na niej z Bartkiem. Fuj…
Na samo wspomnienie seksu z naszym kolegą z roku przewróciłam oczami. To był cholerny błąd. Wstydliwy błąd. Jak się okazało, był prawiczkiem. Kilka dni później wyznał mi miłość. Nigdy więcej małolatów.
– Rozdziewiczyłaś go. – Skrzywiła się. – Jak to w ogóle brzmi.
Pokręciła głową, podchodząc do komody, z której wyciągnęła kilka strojów kąpielowych. Rzuciła je na łóżko.
– Wybieraj – powiedziała, szukając jakiegoś dla siebie. – Może ten? – zaproponowała mi skąpe, dwuczęściowe bikini w odcieniu ciemnego różu. To była fuksja. – Będzie zajebiście pasował do twoich długich czarnych włosów.
Wzięłam do ręki skrawek materiału. Skrzywiłam się, kiedy zamiast klasycznych majtek dostrzegłam stringi.
– Zrobię ci superfotę na Insta – dodała z entuzjazmem.
– Żartujesz? Z gołą dupą do Internetu? Poza tym są twoi rodzice. Jak mogę paradować przed nimi w czymś takim?
– Oj, nie marudź. Idź do łazienki i się przebierz.
– Masz jakiś szlafrok, żebym mogła się zasłonić?
Przewróciła oczami, ale podała mi cieniutki satynowy szlafroczek w odcieniu pudrowego różu.
– Coś lubisz ten róż? – zapytałam, wskazując również na pokój.
– Cóż, moja matka ma w tym domu zbyt dużo do powiedzenia – dodała smutno.
Zaczęła się rozbierać, więc wyszłam z pokoju. W łazience nie było nikogo. Zapewne jej rodzice jeszcze jedli śniadanie. Jeśli jedzenie spożywane przez matkę Ali można było nazwać śniadaniem.
Zrzuciłam z siebie koszulkę. Razem ze spodniami i ze stanikiem odłożyłam na zamknięty sedes. Najpierw włożyłam „majtki”. Obejrzałam się w lusterku. Mój tyłek super się w nich prezentował. Ale to nadal były stringi. Westchnęłam i sięgnęłam po stanik. Związałam ramiączka na karku, a potem z tyłu pleców. Kiedy poprawiałam miseczki, usłyszałam za sobą szmer. Sądziłam, że to Alka.
– Jeszcze nie skończyłam – powiedziałam. – Wiem, że widziałaś już moje małe cycki, ale poczekaj, aż skończę.
– Przepraszam za wtargnięcie. – Usłyszałam męski głos.
Odwróciłam się i otworzyłam usta. Minęła chwila, zanim sięgnęłam po szlafrok. W tym czasie on przyglądał się mojemu ciału. I chyba podobało mu się to, co widzi. Dostrzegłam, jak przełykał ślinę. Doskonale znałam ten rodzaj spojrzenia. Często doświadczałam go w klubach i w barze. To był rozmarzony i wygłodniały wzrok.
Zaraz, przecież niespełna godzinę temu był ze swoją żoną.
Nie przerywając kontaktu wzrokowego, otuliłam się szlafrokiem. Postanowiłam po raz kolejny się z nim zabawić. Podeszłam bliżej i bezwstydnie przyłożyłam rękę do jego krocza.
– Co ty robisz? – zapytał przerażony, ale nie odsunął się. Nie przerwał tego.
– Tylko coś sprawdzam – odparłam, bezczelnie się uśmiechając.
– Niby co? – Udawał głupiego.
– Przecież go czuję. – Pomasowałam wypukłość w spodniach. – Stoi ci.
Westchnął ciężko, odchrząknął i odwrócił się.
– Pójdę do drugiej łazienki – rzucił na odchodne.
– Rozładować się? – zapytałam, śmiejąc się.
– Co? – Znów na mnie spojrzał. Tym razem był wściekły. – Jesteś…
– Bezczelna? – dokończyłam za niego. – Ciekawa jestem tylko jednego. – Ponownie się do niego zbliżyłam.
Poczułam jego zapach. Ciężkie, męskie perfumy. Idealne.
– Rano, kiedy pieprzyłeś się ze swoją żoną…
Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby zaskoczony słowem, które opuściło moje usta.
– Pieprzyłeś ją, bo ja cię podnieciłam?
– Udam, że tego nie słyszałem.
Prychnęłam.
– Dlaczego? Przecież czułam i nadal widzę twoją erekcję. – Popatrzyłam na moment w kierunku miejsca, w którym chwilę wcześniej spoczywała moja ręka.
– Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie mów takich słów.
Wybuchnęłam śmiechem.
– Powiedziałem coś zabawnego? – zapytał, marszcząc czoło.
– Nie jestem dziewicą – postawiłam sprawę jasno.
– Domyśliłem się. Jesteś zbyt otwarta.
– A tobie to niby przeszkadza? – Wspięłam się na palcach, by ponownie zaciągnąć się jego zapachem. Mój nos musnął jego szyję. – Spokojnie, nie zgwałcę cię przecież – dodałam, kiedy próbował się odsunąć. Sama zrobiłam krok w tył. – A za widoki nie musisz dziękować. Też się rano napatrzyłam.
Puściłam mu oczko i z satysfakcją malującą się na twarzy, opuściłam łazienkę. Po chwili razem z jego córką szalałyśmy już na basenie.
Rozdział 4
Zaraz po śniadaniu rodzice Ali wyjechali do dziadków. Matki już więcej tego dnia nie widziałam, z kolei jej ojciec przyszedł do nas, kiedy moczyłyśmy się w wodzie.
– Ala, my wyjeżdżamy – powiedział, przerywając nam rozmowę o zbliżającej się sesji.
Odwróciłyśmy się, jak tylko usłyszałyśmy jego głos. Mimo że był skwar, zrobiło mi się gorąco na jego widok. Miał na sobie eleganckie, beżowe szorty i białą koszulkę polo. Włosy w artystycznym nieładzie, aż chciało się zanurzyć w nich rękę. Na nosie miał przeciwsłoneczne ray-bany, które idealnie pasowały do jego kilkudniowego zarostu.
– Wracamy jutro po południu – dodał.
Nie wiedziałam jego oczu, nie wiedziałam, czy zwracając się do córki, patrzy akurat na nią. Mógł przecież przyglądać się mnie. Kiedy oblizałam wargi, a on odchrząknął, nabrałam tej pewności.
– Dasz sobie radę?
Odniosłam wrażenie, że naprawdę się o nią martwi. Że mimo iż mu to nie wychodzi, stara się być dla niej dobrym ojcem. Alka przewróciła oczami, widocznie nie odczytała tego w ten sam sposób.
– Zawsze daję sobie radę – zbyła go chłodno. – Jedźcie i się mną nie przejmujcie. Jak zawsze zresztą.
– Ala… – próbował ciągnąć tę rozmowę.
Przyklęknął przy basenie i westchnął ciężko. Poczułam, że to moment, aby się ulotnić.
– Zostawię was – powiedziałam, a potem zanurzyłam się w wodzie.
Popłynęłam na drugi brzeg basenu.
Kiedy się wyłoniłam i spojrzałam w ich stronę, nadal rozmawiali. Jej ojciec zdjął okulary, dzięki czemu z dalszej odległości mogłam dostrzec jego emocje. Zawzięcie tłumaczył coś Ali, a ona pozostawała niewzruszona. Odwróciłam wzrok i oparłam się dłońmi o brzeg basenu. Promienie słońca smagały moją skórę. Znając moją skórę i karnację, wiedziałam, że mogę tego później żałować.
A co tam, piegi przykryje fluid.
Nie codziennie można korzystać z takiego basenu ogrodowego. To nie był żaden dmuchany basen, ani też taki na stelażu. Był wkopany w ziemię i wyłożony biało-niebieskimi kafelkami. Taki jak w amerykańskich filmach. Willa z ogrodem i basenem.
– Mam dobre wieści. – Usłyszałam głos przyjaciółki, więc uchyliłam powieki. – Starzy wyjechali, wrócą jutro po obiedzie, więc bez przeszkód możemy dzisiaj wyjść. Pani Stasi nie będzie już dzisiaj, dlatego na obiad zamówimy pizzę. Co ty na to?
– Myślałam, że straciłaś ochotę na kluby? Twoja rozmowa z ojcem chyba nie przebiegła po twojej myśli?
– Tym bardziej muszę wyjść – skomentowała krótko.
– Twój ojciec… – Spojrzałam w kierunku domu, ale mężczyzny już tam nie było. – Chyba się o ciebie troszczy?
Wzruszyła ramionami.
– Może, ale mam to gdzieś. Jest tylko szyją, którą kręci matka. Przez całe życie pozwalał mnie tak traktować, niech nie oczekuje nagle mojej miłości i szacunku. Już dawno nie ma po nich śladu.
– Przykro mi…
Zrobiło mi się jej żal. Była wspaniałą dziewczyną, która zasługiwała na najlepsze. Czy kochający rodzice to tak wiele? Cóż, też bym chciała znać odpowiedź na to pytanie.
– Niepotrzebnie. Jestem dużą dziewczynką. To co, pływamy?
– Jasne – przytaknęłam. – Może się ścigamy? – zaproponowałam.
– Ale potem robimy fotkę na Insta. – Pogroziła mi placem.
– Nie odpuścisz?
Pokręciła głową, po czym zanurzyła się w wodzie.
Zanim zaczęłam ją gonić, raz jeszcze spojrzałam w kierunku domu. Po co? No właśnie…
*
Wysiadłyśmy z taksówki na Mazowieckiej, gdzie skupiały się warszawskie kluby. W bardzo krótkich i obcisłych sukienkach trudno było nam wydostać się z auta. Zapewne gdybyśmy były celebrytkami, paparazzi mieliby ręce pełne roboty. Na każdym zdjęciu świeciłybyśmy gołymi tyłkami.
Od razu skupiłyśmy uwagę palących przed budynkiem grupek facetów. Same również postanowiłyśmy zapalić. To był nasz zwyczaj. Przed wejściem wypalałyśmy jednego grubego marlboro na spółkę. Żadna z nas nie paliła na co dzień, więc skąd ten zwyczaj? Kiedyś myślałyśmy, że to jest spoko. Potem już tak zostało.
Przez ten czas zaliczyłyśmy parę krótkich flirciarskich wymian zdań z przechodzącymi obok facetami. Kilku puściło oczko, kliku zagwizdało, kilku odważyło się zaproponować drinka. Uwielbiałam to. Uwielbiałam komplementy i przenikliwe spojrzenia napalonych facetów. Czułam się wtedy wyjątkowo. Adoracja i uwaga były mi potrzebne. Być może to nie był właściwy sposób odreagowywania samotności i braku rodziców. Ale nawet będąc dla faceta jednorazowym numerkiem, czułam się potrzebna. Czułam się ważna.
Wyrzuciłyśmy niedopałek do kosza i weszłyśmy do klubu. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach spoconych ciał, alkoholu i seksu. W uszach dudniła mi muzyka puszczana przez DJ-a. Alka wskazała palcem na bar i ruszyła przodem. Ja podążyłam za nią.
– Cześć, dziewczyny – przywitał nas całkiem przystojny barman.
Całkiem, bo nie w moim typie. Wysoki i łysy. W czarnej koszulce z logo klubu. Ręce miał w całości pokryte kolorowymi tatuażami. Akurat jego dziary mi się podobały.
– Co pijecie? – dopytał się, zarzucając ściereczkę na ramię.
Zamówiłyśmy drinki i upiłyśmy po dosłownie łyku, kiedy do Ali podbił jakiś facet, a potem wyrwał na parkiet. Dała mi swoją torebkę, którą przewiesiłam przez ramię. Uśmiechnęłam się szeroko, śledząc jej poczynania. Ciarki mnie przeszły, kiedy wysoki brunet, z którym tańczyła, zaczął się o nią ocierać i szeptać jej coś do ucha. Śmiała się, była lekko zawstydzona. Znałam ją i jej gust. Pasowało jej to jak cholera.
Trzymałam drinka i rozglądałam się po klubie. Poczułam wibracje telefonu. Spojrzałam na nasze torebki. Przyłożyłam rękę do obu i poczułam, że dochodzą one z torebki Ali. To był impuls. Zajrzałam do środka i wyciągnęłam telefon. Moje serce przyspieszyło, a dłonie zaczęły mi drżeć, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni jej ojciec.
– Fuck – zaklęłam, odstawiając drinka na bar.
Spojrzałam w kierunku bawiącej się przyjaciółki.
– A pieprzyć to. Niech się o nią trochę pomartwi – burknęłam, po czym przeciągnęłam zieloną słuchawkę. Zanim się odezwałam, wzięłam jeszcze głęboki wdech. – Haaalo – rzuciłam rozbawiona.
Tak, bawiło mnie to. Stres jakby wyparował. Zapragnęłam się zemścić za dzisiejsze zachowanie. Nie tylko względem córki, ale również mnie. Zatkałam palcem lewe ucho i nasłuchiwałam odpowiedzi.
– Ala, gdzie jesteś?
Było głośno, lecz dotarł do mnie zmartwiony głos.
Kurde, znów grasz dobrego policjanta?
– Ooo. Dzwoni pan piękny.
Jak tylko wymknęło mi się to z ust, przyłożyłam do nich dłoń. Nie byłam aż tak pijana. Wypiłam raptem pół drinka.
– Ala? Co się dzieje? – zapytał podniesionym tonem.
– Twoja córka właśnie tańczy z jakimś całkiem fajnym kolesiem. Fajny tyłek, fajne dziary… Spoko facet. Być może dobry materiał na zięcia. – Zachichotałam pod nosem.
W chwili, kiedy wypowiadałam te słowa, Ala na mnie spojrzała. Dałam jej znak, że wychodzę na korytarz, aby swobodnie porozmawiać. Skinęła głową, po czym całą uwagę z powrotem skupiła na przystojnym mięśniaku.
– Jesteś tam? – zapytałam, idąc wzdłuż baru. – Zaniemówiłeś? – dopytałam się, kiedy cisza się przedłużała.
Zatrzymałam się pod szatnią, gdzie było nieco ciszej. Nadal było słychać muzykę, ale na tyle, aby móc rozmawiać bez przekrzykiwania.
– Ty ją tam wyciągnęłaś?
Oskarżał mnie? Przecież nie moja wina, że macica jego córki upominała się o przygodny seks. Nie mnie było to oceniać. Ja sama potrzebowałam się wyładować po poznaniu jej ojca. Tymczasem rozmawiałam z nim przez telefon i czułam, że jego władczy głos niebezpiecznie na mnie działa.
– Twoja córka jest pełnoletnia – odparłam trochę urażona. A przynajmniej na taką chciałam wyjść. – Nigdzie nie musiałam jej ciągnąć.
– Gdzie jesteście? Powiedz, przyjadę po was.
– Nie ma mowy! – krzyknęłam, zwracając tym uwagę przechodzących obok dwóch brunetów.