Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka Myśl Johna Henry’ego Newmana autorstwa kardynała Jeana Honoré – wybitnego znawcy dorobku intelektualnego angielskiego konwertyty – w tłumaczeniu Czesława Mazurka przystępnie przybliża istotę myśli Newmana. Autor zaprasza czytelnika do zapoznania się z postacią anglikanina, który został katolickim kardynałem, i jego nauką, ostatecznie prowadzącą do mistycznego zjednoczenia z Bogiem i głoszącą, że największym zagrożeniem dla sumienia jest relatywizm myślowy, według którego wartości poznawcze, etyczne, estetyczne oraz związane z nimi normy i oceny są względne.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 157
Rok wydania: 2019
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Od tłumacza
Kardynał John Henry Newman (1801–1890) to znamienita osobowość XIX-wiecznej Anglii, wybitny teolog, filozof, pisarz, poeta i kaznodzieja. Postawa życiowa tego konwertyty zachęca do gruntownego zapoznania się z jego inspirującą myślą. Od momentu, kiedy jako piętnastoletni młodzieniec otrzymał światło wiary, aż do śmierci żył blisko Boga. Uważał, że jego podstawowym zadaniem jest przekazywanie nauki Kościoła w taki sposób, by współcześni ludzie mogli ją przyjąć. Przypominał, że Bóg obdarzył człowieka wielkim zaufaniem i ogromnym szacunkiem, ale stawia przed nim także wymagania.
Newman, będąc świadkiem narastania procesów laicyzacji i racjonalizacji religii, zdecydowanie się im przeciwstawiał. Jeszcze jako anglikanin ostro polemizował z liberalnym podejściem do prawd religijnych, wynikającym z protestanckiej interpretacji wiary. Niestrudzenie wskazywał na Objawienie chrześcijańskie. Zwieńczeniem intelektualnych wysiłków Newmana w walce z liberalizmem jest przemówienie, które wygłosił w Rzymie w 1879 r., gdy odbierał kapelusz kardynalski. Ten wielki obrońca religii objawionej był przekonany, że do pełni chrześcijańskiego życia trzeba dochodzić poprzez prawdę rozumu i światło wiary. Z własnej woli opuścił Kościół anglikański i lukratywną posadę akademicką w Oksfordzie, zostając jednocześnie członkiem wyśmiewanego w jego ojczyźnie Kościoła rzymskokatolickiego.
Newman, odrzucając obowiązujący wzorzec scjentystyczno-utylitarystyczny, wskazywał na wszechstronny rozwój osoby ludzkiej. Akcentował jej autonomię i zwracał szczególną uwagę na wartość sumienia, które jest autorytatywnym głosem i zdecydowanym wyborem: tak lub nie; to ono pomaga zbliżyć się do obiektywnej prawdy moralnej, która wyzwala. Newman, prowadząc nas w swoim myśleniu do mistycznego zjednoczenia z Bogiem, podkreślał, że największym zagrożeniem dla sumienia jest relatywizm myślowy, według którego wartości poznawcze, etyczne, estetyczne oraz związane z nimi normy i oceny są względne.
Od momentu przyjęcia wiary katolickiej służył Kościołowi nie tylko swoją ogromną wiedzą, ale także wrażliwym i wierzącym sercem. Przedmiotem jego szczególnych zabiegów była edukacja. W swoich rozważaniach dzielił się marzeniami o idealnym uniwersytecie. Mocno akcentował znaczenie religii w procesie kształcenia i wychowania młodego pokolenia, zdecydowanie sprzeciwiał się zamianie katolickich ośrodków edukacji w klasztory lub seminaria. Był zwolennikiem edukacji otwartej na świat. Starał się stworzyć takie środowisko intelektualne, w którym człowieczeństwo swobodnie dorastałoby do pełni. Jego koncepcja uniwersytetu należy do klasycznych ujęć myśli pedagogicznej, aktualnej po dzień dzisiejszy.
Bardzo trudną kwestią dla kardynała Newmana był spór z angielskimi hierarchami na temat roli świeckich w Kościele. Newman, akcentując zmysł wiary obecny we wszystkich ochrzczonych, zabiegał o dowartościowanie osób świeckich w życiu Kościoła. Uważał, że nie można kwestionować udziału laikatu w procesie poznawania prawd objawionych. W swojej twórczości pisarskiej i posłudze duszpasterskiej prezentował wspólnotowe spojrzenie na Kościół, co zostało w pełni docenione dopiero w dokumentach Soboru Watykańskiego II.
Dzieła Newmana są kopalnią chrześcijańskiej mądrości. Dostarczają nam ciągle nowych argumentów dla obrony wiary przed zagrożeniami ze strony antyreligijnej kultury. Na swoim nagrobku kazał umieścić napis: „Z cieni i obrazów do Prawdy”. Myśl ta pięknie oddaje jego wewnętrzną ewolucję w drodze do świętości. Papież Jan Paweł II życie intelektualne i duchowe Newmana określił jako „szczerą odpowiedź na wewnętrzne światło”. Z kolei papież Benedykt XVI, wynosząc go na ołtarze 19 września 2010 r. podczas pielgrzymki do Anglii, wyraził głębokie przekonanie, że kardynał Newman całkowicie zasłużył na to, aby znaleźć się w gronie angielskich świętych i uczonych.
Prezentowana publikacja niewątpliwie wzbogaca dotychczasową wiedzę o Newmanie w Polsce. Francuski kardynał Jean Honoré – wybitny znawca dorobku intelektualnego angielskiego konwertyty – w przystępny i jasny sposób przybliża polskiemu Czytelnikowi aktualność jego myśli. Oby stały się one zachętą do dalszych, szczegółowych badań nad znaczeniem dziedzictwa myślowego Newmana w posoborowej dobie.
W tym miejscu niech mi wolno będzie bardzo serdecznie podziękować Dyrektorowi Archidiecezjalnego Wydawnictwa „Gaudium” księdzu doktorowi Markowi Szymańskiemu za wybór i przyjęcie tej książki do publikacji. Bardzo serdecznie dziękuję pani redaktor Magdalenie Cichockiej, która wykorzystując swoje doświadczenie, nie szczędziła trudu i osobistego zaangażowania, aby dobrze przygotować tekst do druku. Moją wdzięczność kieruję również w stronę księży profesorów Witolda Broniewskiego i Antoniego Troniny za ogromną życzliwość i bardzo cenne uwagi. Dzięki temu książka zyskała obecną formę. Żywię ogromną nadzieję, że spotka się ona z życzliwą oceną szerokiego grona Czytelników.
Czesław Mazurek
Wprowadzenie
Życie Johna Henry’ego Newmana (1801–1890) pokrywa się niemal całkowicie z XIX w., w którym rozbrzmiewało donośne echo wojen napoleońskich, zakończonych iluzorycznym pokojem i tzw. równowagą europejską. Epoka ta nie była w stanie przeciwstawić się ideologiom zrodzonym z kryzysu rewolucyjnego. Jednak na los Newmana nie wpłynęły wstrząsy polityczne, bowiem wyspiarska Anglia uchroniła się przed rozruchami i podjęła kroki, które przyczyniły się za panowania królowej Wiktorii do nadzwyczajnej prosperity, związanej z ekspansją przemysłu i ze zdumiewającą przygodą kolonialną. Pax Britannica rozciągał się nad światem. Dla obywateli Imperium największe znaczenie miały bezpieczeństwo i bogactwo. W samym bogactwie upatrywali znaku niebiańskiej opieki. Według nich Bóg również stał się Anglikiem. Nawet jeśli dobrobyt bogaczy wynikał ze skandalicznej nędzy mas, to obywatel brytyjski przez swoje wyrachowanie uważał, że można pogodzić religię z pieniądzem. Newman podważył to przeświadczenie, ale dokonał tego w imię pewnej idei wiary i wymogów chrześcijaństwa, ponieważ problemy społeczno-ekonomiczne były dla niego mało istotne. Jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa, urodzony 21 lutego 1801 r. w samym centrum londyńskiego City, gdzie znajdowało się mieszkanie bankiera Newmana, był przeznaczony do innych zadań. Całkowicie poświęcił się głoszeniu prawdy o Bogu. Jego życie przepełnione refleksją i zmaganiem się z wewnętrznymi rozterkami było samotną drogą – to Jakub walczący z aniołem w tajemnicy pustyni, jedyny świadek konfrontacji człowieka z własnym „ja”. Sentencja, którą Newman przywołał u progu śmierci: „Ex umbris et imaginibus in Veritatem”[„Z cieni i obrazów do Prawdy”], ilustruje prawdziwy cel jego życia – pilnie strzegł swojego powołania i przez wzgląd na nie zgadzał się na wszelkie wyrzeczenia.
W tej krótkiej biografii Newmana ograniczymy się do przypomnienia głównych wydarzeń i zewnętrznych oddziaływań, które sprzyjały dojrzewaniu jego duchowego geniuszu i rozkwitowi myśli teologicznej.
Pierwsze nawrócenie
Gdy John Henry miał siedem lat, został posłany do prywatnej szkoły z internatem w Ealing (w pobliżu Richmond). Do tamtego czasu dzieciństwo upływało mu spokojnie w zaciszu domu rodziców, którzy mieli jeszcze dwóch synów i trzy córki. „Religia biblijna” tchnęła w jego edukację swojego ducha, ukazując żywe obrazy. Newman doznawał wówczas mocnych wrażeń, a w jego sumieniu budziło się bardzo głębokie poczucie moralne. Wpływ na to miała także jego matka, pochodząca z rodziny francuskich hugenotów, którzy w XVII w. emigrowali do Anglii.
Początki nauki szkolnej w Ealing były już nacechowane najwyższą dojrzałością umysłu i wrodzoną zdolnością do uczenia się i rozumienia. W pustym podczas wakacji kolegium, pewnego dnia latem 1816 r. Newman doświadczył tego, co nazwał „pierwszym nawróceniem”. Było to spotkanie młodego samotnika z osobowym i żywym Bogiem, którego obecność nauczył się odkrywać, a jednocześnie wołanie z głębi jego egzystencji. Wspomniane przeżycie było tak silne, że odtąd uwaga Newmana zwróciła się wyłącznie ku Temu, który mu się objawił.
Gdy miałem piętnaście lat, jesienią 1816 r., dokonała się we mnie ogromna przemiana. Dzięki światłu wiary i łasce Boga dogmat wywarł na mnie wrażenie, które nigdy nie zostało zatarte ani nie osłabło1.
Fakt, że taka zmiana dokonała się w nim mimo zakorzenienia w ewangelikalizmie2, którego jeden z jego mistrzów duchowych stał się żarliwym obrońcą, nie pozwala wątpić w szczerość nawrócenia. Dzień po tym wydarzeniu Newman był już zupełnie inny. Skłonność do moralizmu, wyniesiona z dzieciństwa i potęgowana przez pewien purytanizm, który miał cechy ewangelikalne, została zanegowana. Stymulowało ją wówczas wewnętrzne przekonanie o powołaniu. Bóg wszedł w życie Newmana i nadał mu nowy kierunek. Tak też należy rozumieć słynne wyznanie z Apologii:
Wrażenie […] koncentruje wszystkie moje myśli na tych dwóch bytach i tylko na nich. Ich oczywistość jest absolutna – to ja i mój Stwórca3.
Powołanie teologiczne
Czerwiec 1817 r. Newman przybywa do Oksfordu, miasta jaśniejącego setką kolegiów, metropolii ducha dumnej ze swoich tradycji i znaczenia. Wstępuje do Trinity College, gdzie przygotowuje się do egzaminu dojrzałości ze sztuk pięknych. Zaczyna interesować się życiem uniwersyteckim, co zbiega się w pewnej mierze z powołaniem do stanu duchownego.
Od razu, pomimo pierwszego rozczarowania wywołanego nieszczęsnym egzaminem, stał się członkiem najbardziej ekskluzywnego fellowship,jakie znajdowało się w Oriel College, skąd wywodziła się elita oksfordzkiej inteligencji, a więc wszyscy ci, których nazwano noetykami ze względu na ich ogromną erudycję i kult logicznego myślenia. I stało się coś niezwykłego – Newman został wybrany przez członków Orielu fellowem kolegium. Tym samym zaczął należeć do społeczności, która znacząco wpłynęła na jego rozwój. Był wówczas bardzo szczęśliwy – wiązał swoją przyszłość z tym centrum życia elity umysłowej, oddanej nauce i kulturze.
W Apologii Newman powiedział wszystko, co powinien o tych, których uważał za swoich mistrzów, zanim stał się im równy. Ta książka to nieocenione dobrodziejstwo logiki myśli i języka, stanowiącej podstawę niepisanej reguły common room w Orielu. Jest ona także zachętą do osobistej i krytycznej refleksji, zrywającej z wszelkimi przesądami czy schematami myślowymi. Ale na głębszej płaszczyźnie uwidacznia się silny wpływ Orielmenów na Newmana. Jego myśl (mimo nawrócenia w 1816 r.) nie uwolniła się od doktryny ewangelikalnej, która sprowadzała Credo wyłącznie do wiary w Chrystusa Zbawiciela, a Kościół do niewidzialnej wspólnoty dusz predestynowanych. Jednak tacy ludzie jak Hawkins czy Whately byli dalecy zarówno od ciasnoty ewangelikalnej, jak i od klerykalnego konformizmu Kościoła Ustanowionego. Głosili oni śmiałą teologię, ale wierną zasadom najstarszej tradycji. Wierzyli w odrodzenie chrzcielne, widzialność i organiczność Kościoła, autorytet jego nauczania oraz skuteczność sakramentów. Byli przekonani o konieczności disestablishment, to znaczy oddzielenia Kościoła od Korony.
Młody fellow – zdecydowany na przyjęcie stanu duchownego – wbrew woli swojego ojca został diakonem i rozpoczął posługę kapłańską w parafii św. Klemensa w Oksfordzie. Doświadczenie pastoralne uzmysłowiło mu, że ewangelikanizm nie jest spójny i utwierdziło w przekonaniu o słuszności pewnych idei jego przyjaciół z Orielu. Lektura Analogii religii [The Analogyof Religion] Butlera, anglikańskiego biskupa, pomogła mu zrozumieć znaczenie dogmatów o stworzeniu i Opatrzności. Dzięki niej poznał także wielkie tematy religijne, które zachował na całe życie. Przedstawił je w kazaniach i rozwinął w najważniejszych dziełach. Chodzi przede wszystkim o pewną łączność między światem stworzenia a Objawieniem, obecność tajemnicy w ludzkiej egzystencji i świecie materialnym, rolę przygotowania etycznego w poznaniu prawdy i wiary, znaczenie czasu i trwania w genezie idei oraz dopełnieniu bytów. Trudno wyobrazić sobie całe bogactwo książki przepełnionej duchem, którego własne intuicje uprawniały do przekraczania granic. Butler wpłynął nie tylko na ukształtowanie myśli młodego fellowa z Orielu, ale także ją uwypuklił, wskazując punkty odniesienia, które umożliwiły jej lepsze wyrażenie.
Niemniej rygory myślenia, jakim został poddany w Orielu, a zwłaszcza kontakty z noetykami uświadomiły mu, że wraz z moralizmem ewangelikalnym dojrzewa w nim także wewnętrzna szczerość. (Nie nauczymy się myśleć o swoich zaletach bez myślenia o swoich wadach). Newman w pewnym momencie został dotknięty krytycznym liberalizmem, który mógł zniszczyć jego wierność religijną. Ale dzięki roztropności nie uległ złudzeniom.
Od 1826 r. pełnił w Orielu funkcję tutora, przez co stał się bezpośrednio odpowiedzialny za studentów powierzonych jego pieczy. Razem z Richardem Hurrellem Froudem podzielał opinię, że ta funkcja obejmuje nauczanie i nadzór nad tokiem studiów, towarzyszenie w edukacji moralnej oraz formację duchową. Żałoba po stracie bliskich i poczucie samotności spowodowane bolesnymi przeżyciami przyczyniły się do odejścia Newmana od intelektualizmu noetyków. Odkrył wówczas swoje prawdziwe powołanie. Zrozumiał, że wymaga ono życia w celibacie oraz poświęcenia swojego losu Bogu i Kościołowi.
W tym miejscu należy wspomnieć o wpływie wywieranym na Newmana ze strony jego nowych przyjaciół z Oksfordu, którzy zastąpili noetyków i wskazali mu właściwy dla niego kierunek. Byli to: John Keble, Richard Hurrell Froude i Edward Bouverie Pusey. Tworzyli oni wraz z nim grupę odpowiedzialną za odnowę Kościoła anglikańskiego, którą nazwano ruchem oksfordzkim. Różnili się pochodzeniem i temperamentem. Wszyscy trzej odznaczali się jednak prostotą serca i duchową przejrzystością. Pragnęli służyć swojemu Kościołowi. Dumni z przygotowywanej reformy bronili ideału Kościoła, który mógł spełniać swoją misję, odnajdując źródła wiary tylko w tradycji historycznej. Działania każdego z nich miały też na celu pozyskanie takiego człowieka, jakim był Newman, czyli poszukującego doskonałości moralnej. Froude, chociaż najmłodszy, szczególnie się do tego przyczynił, co potwierdza Apologia...:
Nauczył mnie patrzeć z podziwem na Kościół rzymski, a tym samym odciągnął od reformacji. Utwierdził we mnie głęboko ideę czci Matki Boskiej i doprowadził stopniowo do wiary w realną Obecność4.
Myśl, że tradycja może pomóc Kościołowi spełniać swoją misję, przenikała go i zwróciła ku pasjonującym studiom nad dorobkiem Ojców starożytności chrześcijańskiej. To właśnie w latach 1828–1833, zachęcony badaniami patrystycznymi, stał się teologiem. Trudno jest określić, jak wiele myśl Newmana zawdzięcza Ojcom Kościoła. Dzięki nim zyskał jednak pewność do bezpiecznego poruszania się po rozległej płaszczyźnie rozważań doktrynalnych. Wspominał o tym u kresu swojego życia: „Co do mnie […], będę nadal chętnie powoływał się na Ojców Kościoła i nie zamierzam z tego rezygnować”5. Ale studia patrystyczne dały mu również klucze do zrozumienia tajemnicy chrześcijaństwa, bez których istnieje ryzyko błądzenia w badaniach teologicznych. Najpierw następuje przygotowanie przyzwolenia na dowodzenie w akcie wiary. Wiara jest przede wszystkim przylgnięciem do Słowa Bożego, wielką lekcją, jaką Newman wyciąga ze sporów między Ojcami.
Na podkreślenie zasługuje też jego pogląd dotyczący jedności chrześcijańskiego Credo, wyrosłego z Tajemnicy Wcielenia. Teologia Newmana rozwijała zasadę dogmatyki chrześcijańskiej, której nauczył się od Ojców – najważniejsza jest chrystologia, ponieważ w Tajemnicy Chrystusa zawierają się wszystkie tajemnice wiary i równoważy się cały system religijny chrześcijaństwa. Nie można lekceważyć wpływu dziedzictwa aleksandryjskiego na umiejętność odczytywania rzeczywistości materialnych oraz rozumienie Pisma Świętego i roli znaków w całościowym ujęciu świata stworzonego.
Studia patrystyczne otworzyły przed teologią Newmana szerokie perspektywy, dzięki którym mogła wspaniale się rozwijać, tworząc nową syntezę doktrynalną w Kościele anglikańskim. Pierwszym owocem tej wytrwałej pracy była książka z dziedziny teologii historycznej – Arianie czwartego wieku [The Arians of the FourthCentury]. Newman opublikował ją w 1832 r., krótko przed wyjazdem do Włoch i na Sycylię. Podróż ta miała dramatyczny przebieg. Newman chciał po raz drugi zobaczyć sycylijskie pejzaże. Gdy był już w głębi wyspy, dostał wysokiej gorączki. Przez kilka dni znajdował się w stanie zawieszenia między życiem a śmiercią. Ostatecznie choroba ustąpiła, a on sam z radością czekał na powrót do Oksfordu po wędrówce, która mogła się dla niego źle skończyć. To doświadczenie pozwoliło mu zajrzeć w głąb siebie i przemyśleć swoje powołanie.
Jak to często zdarza się po latach przemęczenia, wskutek wyobcowania się lub dłuższej bezczynności można zobaczyć swoje braki, a nawet pustkę związaną z pracami umysłowymi. Choroba pogłębia poczucie samotności i wywołuje prawdziwy niepokój, który atakuje świadomość. Newman doświadczył tego w sycylijskiej samotni. Było to intensywne przeżycie duchowe, do którego wielokrotnie wracał w pismach autobiograficznych. Kończy się ono krzykiem nadziei, opisanym w bardzo znanym poemacie Prowadź mnie, światło [Lead, Kindly Light]6. Wyszedł jednak z tej próby umocniony i wrócił do swoich codziennych zajęć.
Zaraz po jego powrocie do kraju ruszyła reforma, która przerodziła się w ruch oksfordzki – 14 lipca 1833 r. Keble wygłosił słynne przemówienie. Napiętnował w nim „narodową apostazję” Anglii, która coraz częściej naruszała prawa Kościoła państwowego.
Ruch oksfordzki
W historii anglikanizmu ruch oksfordzki utożsamiany jest z czasem łaski i odnowy. Dziś jego znaczenie jest różnie oceniane. Poświęcona mu bogata literatura od ponad stulecia świadczy o bardzo dużym zróżnicowaniu sposobów postrzegania ruchu, jego stosunku do innych wyznań chrześcijańskich, motywów, którymi kierowali się jego przedstawiciele i roli, jaką odgrywali oni w Kościele anglikańskim. Wiadomo, że dla Newmana, najznamienitszego z jego liderów, ten etap kończy się wraz z konwersją do Kościoła Rzymu. To, co według anglikanów było pewnym odstępstwem wśród historyków wywołuje (nie można o tym zapominać) rozbieżności interpretacyjne.
Niezwykle ważne jest poznanie intencji ludzi, którzy domagali się reformy Kościoła anglikańskiego. Komu lub czemu usiłowali się przeciwstawić? Dokąd zmierzała ta reforma, którą chcieli przeprowadzić?
W pierwszych dekadach XIX w. anglikanizm niewątpliwie nosił znamiona serwilizmu i dekadencji. Po dwóch stuleciach podległości Koronie doszło prawdopodobnie do najbardziej krytycznej sytuacji w dziejach Kościoła anglikańskiego od czasów sławnych Caroline Divines7. Wiara uległa osłabieniu na wszystkich szczeblach drabiny społecznej. Wyższe sfery duchowieństwa nie oparły się pokusie beneficjów (świadczyły one o przekupności i były źle widziane). Jedyne ogniska żarliwości religijnej znajdowały się na marginesie Kościoła, w kręgach metodystów zabiegających o względy klas średnich. Arystokracja była tylko pozornie wierna High Church, bowiem przestała w niego wierzyć. Wielkie tłumy ubogich ze wsi i miast dążyły coraz bardziej do oderwania się od Kościoła, który utracił zaczyn ewangeliczny i z obojętnością przyglądał się bujnemu rozkwitowi ośrodków przemysłowych.
Czarna księga [The Black Book]Johna Wade’a z 1820 r. ujawniła skandal związany z bogactwami i przywilejami Kościoła, którego dochód w wysokości trzech i pół miliona funtów szterlingów należał do Torysów, najbardziej sprzymierzonych z Koroną przed dojściem do władzy liberalnych Wigów. Zamieszki (protesty przed biskupstwami, podpalenia) świadczą o wzroście niepokojów społecznych w przededniu wojen napoleońskich.
Ścisła zależność Kościoła od Państwa niosła za sobą cały szereg następstw dobrze znanych historykom badającym czasy tej dekadencji religijnej, gdzie prawo królewskie faworyzowało ulubieńców w wyborze na biskupa, nie było obowiązku rezydowania, pojawiło się wiele beneficjów, nepotyzm i mierny poziom duchowieństwa diecezjalnego…
Przejawów wspomnianego upadku było znacznie więcej – konwokacje Canterbury i York przez ponad wiek nie zwołały żadnego zebrania. Coraz częściej udzielano święceń kapłańskich po prezentacji kandydata przez rodziny. Wybór biskupów, który należał do króla, pozostawiono w gestii premiera np. Walpole w XVIII w. dobrał sobie cały episkopat według własnego uznania.
Kult religijny osiągnął rzadko spotykany poziom konformizmu. W miastach było mało świątyń, a te istniejące pozostawały w opłakanym stanie. W 1801 r. obrzęd Wieczerzy Pańskiej celebrowano zaledwie cztery razy. Podczas Wielkanocy w kościele św. Pawła w Londynie tylko nieliczni przystępowali do Komunii. Tradycja związana z uczestnictwem w niedzielnej mszy wygasała, a w wielu parafiach przestano odprawiać wieczorne nabożeństwa. Nawet biskupi byli dalecy od dawania dobrego przykładu. Na potwierdzenie należy wspomnieć o biskupie Ely – Sparke’u, który co pięć lat zbierał dzieci w swojej diecezji w kilku ośrodkach i bierzmował przez cztery dni (8000 na dzień, od ósmej rano do wpół do dziewiątej wieczór). Z kolei arcybiskup Yorku Harcourt posunął się jeszcze dalej – bierzmował wszystkie dzieci przez udzielenie benedykcji ogólnej.
Duchowieństwo, o którym mówiło się, że zasługuje na miano „dżentelmena w każdej wiosce”, było zależne od prawa dekadencji. Dobroduszny rektor, miłośnik polowań, łowiectwa i spotkań towarzyskich – to główne postaci powieści obyczajowych z XVIII i początku XIX w.
Wiadomo, że taki stan rzeczy budził niepokój. W 1818 r. jeden z mówców Izby Lordów stwierdził, że Kościół Anglii nie jest już Kościołem większości ludu. Zaś pewien znany lider liberałów Arnold nie zawahał się powiedzieć, że „żadna władza ludzka obecnie nie jest w stanie ocalić Kościoła”.
Jednak w łonie Kościoła Ustanowionego utworzyły się pewne grupy, które próbowały wybudzić go z letargu. Ich członkowie wywodzili się z ewangelikanów, duchowych spadkobierców Wesleya, stanowiących przeciwieństwo tych uczniów „Wielkiego Starca” [czyli Wesleya], którzy stworzyli dysydencki ruch metodystów. Wśród nich najbardziej znana jest sekta z Clapham z parafii Johna Venna, gromadząca wpływowych i bogatych świeckich w celu szerzenia prozelityzmu religijnego wśród klasy średniej. Głównym jej przedstawicielem był Wiliam Wilbeforce, prowadzący aktywną działalność przeciwko niewolnictwu w koloniach angielskich. Mówiąc o High Church, trzeba także wspomnieć o grupie z Clapton, założonej przez kilku dostojników kościelnych, troszczących się o reformę i ożywienie duchowe. Za jej główną zasługę uważa się przygotowanie dla ruchu traktariańskiego Hugha Jamesa Rose’a, byłego kapelana Canterbury i rektora Hadleigh.
Duchowni i wierni pragnęli, aby wydarzyło się coś, co pobudziłoby Kościół do odnowy, bowiem w latach 30. XIX w. panowała atmosfera zobojętnienia i oczekiwania, urazy i nadziei. Ciekawe świadectwo przyjaciela Newmana – Copelanda – ukazuje prawdziwy niepokój pasterza, który umarł, zanim zobaczył, jak rozwija się ruch oksfordzki.
Wszędzie, dokąd jadę w tym kraju, widzę wśród duchowieństwa wielu znakomitych i godnych szacunku ludzi, którzy pragną i troszczą się o dobro. Ale stwierdziłem pewien brak w doktrynie, czyli zapomnienie o wielkiej prawdzie – nigdzie nie zwraca się uwagi na katolickość Kościoła. […] Obecne zamieszanie pochodzi z niedbalstwa, lecz będzie jeszcze większe w chwili odnowy tej doktryny. Drżę, gdy pomyślę o jej konsekwencjach.
Tak wyglądał Kościół anglikański w przededniu narodzin ruchu oksfordzkiego. Zwodnicze poczucie bezpieczeństwa, w którym tkwił, było dla niego większym zagrożeniem niż liczne nadużycia ze strony Korony. Nigdy wcześniej w żadnym ruchu reformacyjnym użycie pojęcia revival nie było bardziej uzasadnione. Kościół należało obudzić z letargu. Do tego dążył Newman i jego przyjaciele.
Newman wzbraniał się przed uznaniem ruchu oksfordzkiego za partię działającą w Kościele, uzależnioną od wpływu kilku ludzi. Przewodniczył w tej kampanii odnowy wraz z najlepszymi graduates z Oksfordu. Uważał, że ruch to duchowa wspólnota, skupiająca ludzi o różnych poglądach i pochodzących z różnych środowisk (tej odnowy pragnęło nawet duchowieństwo). Ich działania wyszły naprzeciw oczekiwaniom wszystkich, którzy troszczyli się o Kościół i jego misję. Mimo wielkiego zakłopotania przedstawicieli High Church ruch oksfordzki wstrząsnął anglikanizmem.
Trzeba przywołać tutaj obraz tych, którzy zostali uznani za niekwestionowanych przywódców ruchu. Bez wątpienia wpływ na to miała ich intelektualna i moralna doskonałość (wszyscy byli wybitnymi absolwentami Oksfordu). Ale to opublikowanie sławnych traktatów sprawiło, że zaczęło być o nich głośno.
Czterej promotorzy ruchu reprezentowali bardzo różne tradycje i sposoby myślenia. Pierwszy to John Keble, chluba Oksfordu, poeta, autor Roku Chrześcijańskiego [TheChristian Year], mistyk, pastor, świadek autentycznej tradycji duchowej i całkowitej wierności instytucji anglikańskiej. Wyznawał raczej konserwatywne poglądy.
Drugi to Richard Hurrell Froude, dżentelmen tradycji torysów z Devonshire. Charakteryzowało go gorące umiłowanie młodości, która wówczas przestała być przedmiotem sporów i walki duchowej. Był bardzo przywiązany do epoki średniowiecza i nieustraszony w upominaniu się o prawa Kościoła oraz w przywracaniu praktyk religijnych, które w mniejszym lub większym stopniu zanikły od czasów reformacji. Jego przedwczesna śmierć powstrzymała ruch od szybszego zbliżenia się do Rzymu.
Trzeci to Edward Bouverie Pusey, kanonik Christ Church (w odróżnieniu od wszystkich swoich przyjaciół wywodzących się z Orielu), erudyta, całkowicie oddany studiom biblijnym, znawca nauki niemieckiej, który przejął jej surowy styl do swojej pracy, lecz wzbraniał się przed zasadami racjonalizmu. Przystąpił do ruchu dopiero po pierwszym zasadniczym pojedynku na słowa, który wpłynął na jego późniejszą ewolucję. Ale największym z nich, ponieważ był on zarazem animatorem ruchu i jego ideologiem, człowiekiem refleksji i decyzji, nauki i działania, jest właśnie John Henry Newman. Dawny tutor mógł wówczas w pełni korzystać ze swoich charyzmatów. Został ukształtowany przez ciężką pracę umysłową i dialektykę Orielu. Jego dojrzałość intelektualna rozkwitła w oksfordzkiej kulturze. Ta sama kultura, skupiona od lat na tematach teologicznych, wysubtelniona surowością życia moralno-religijnego, przekształciła się w pewien bardzo rzadki dar, rodzaj najwyższej cnoty, która oddziaływała na Newmana.
Kampania na rzecz reformy Kościoła doprowadziła na początku do zawarcia niezbyt trwałego porozumienia między angielskimi dostojnikami a młodymi absolwentami (skupionymi wokół Keble’a, Froude’a i Newmana), którzy unikali zbytniego spoufalania się, aby zachować swobodę inicjatywy. Już pod koniec 1833 r. pierwsze Traktaty na czasie [Tracts for the Times] wstrząsnęły społeczeństwem. Powstał ruch, który przez co najmniej dwie dekady siał (ze zmiennym szczęściem) ziarno odnowy, tak bardzo potrzebnej Kościołowi Anglii.
Nie będziemy tutaj rozwodzić się nad różnymi losami ruchu, ponieważ były one już wielokrotnie opisywane. Chcemy przedstawić udział Newmana w jego ukierunkowaniu. Dzięki pierwszym traktatom i energicznej działalności, którą prowadził w celu ich rozpowszechnienia, a także kazaniom głoszonym w kościele Panny Maryi w Oksfordzie, stał się on szybko główną postacią tej kampanii, pobudzającej myśli i ducha.
Po pierwszym okresie agitacji, dosyć chaotycznym, ale skutecznym, Newman odczuł potrzebę bardziej intensywnej pracy. Chodziło o stworzenie dla tej reformy (poszerzonej traktatami) niekwestionowanej podstawy doktrynalnej, a dokładnie o uznanie w Kościele anglikańskim statusu dogmatycznego, należnego mu z racji sukcesji apostolskiej. Newman, zainspirowany myślą patrystyczną, usiłował zbudować teorię via media (w oparciu o idee Ojców Kościoła i ich angielskich uczniów z XVII w. tzw. teologów karolińskich). Miała ona stać się podstawą dogmatyczno-eklezjologiczną anglokatolicyzmu. W latach 1833–1839 Newman opublikował dwie piękne prace: Wykłady o urzędzie nauczycielskim Kościoła [Lectures on the Prophetical Office of the Church] i Wykłady o usprawiedliwieniu [Lectures on the Doctrineof Justification]. W tym samym czasie, kiedy głosił kazania w kościele Panny Maryi, rozwijał wielkie tematy w swojej refleksji ubogaconej energią biblijną i chrystologią.
Ale ten piękny wysiłek, mający na celu powrót do źródeł, nagle ustał. Newmanowi nie udało się zbudować teorii via media, która miała nadać anglikanizmowi oryginalny status daleki zarówno od zepsucia rzymskiego katolicyzmu, jak i radykalnej doktryny protestanckiej. Ostatnią próbę syntezy podjął w słynnym Traktacie 90 [Tract 90], w którym mówił o tym, że 39 artykułów anglikańskiego Credo można interpretować w kontekście dogmatów ustanowionych przez sobór trydencki. Już w momencie ukazania się Traktat wywołał powszechne oburzenie. Newmana i jego uczniów oskarżono o kultywowanie romanizmu, dlatego zrezygnowali oni z dalszej walki i wycofali się w zacisze małej podoksfordzkiej wioski Littlemore. Pusey kontynuował dzieło, ale już tylko na płaszczyźnie życia ascetyczno-duchowego.
Dla Newmana zaczął się wówczas długi czas nadziei, który zakończył się wraz z jego konwersją do Kościoła Rzymu. Pod wpływem gorzkich doświadczeń zaczął studiować prawa rozwoju dogmatycznego i znaczenie tradycji wiary w Kościele. To badanie miało dać mu odpowiedź na pytania dotyczące sumienia, które należy do człowieka. Jeśli protestantyzm z powodu swoich radykalnych negacji stracił tytuł do sukcesji apostolskiej, a sam anglikanizm nie dążył do obdarzenia siebie przywilejem tradycji, to jak wyjaśnić fakt, że Rzym mógł ją zachować wbrew różnym „nowościom”, które są tak bardzo zniekształcone w porównaniu do pierwotnego depozytu? Ale czy to zepsucie doktryny Rzymu nie jest tylko pozorne? Jeśli życie jest rozwojem, a tradycja jest życiem, to czy jest możliwe, że wiara pierwotna w zestawieniu z czasem i ciągłością uszlachetniła się, rozwijając swoje przekonania, wyrażając je i objaśniając w formie, która pasuje do ich postrzegania? Credo rzymskie wywodzące się z czasów soboru trydenckiego jest tak samo wierne doktrynie Ojców, jak Credo apostolskie. Prawdę mówiąc, jedynym problemem jest kwestia kryteriów, które pozwalają uznać warunki rozwoju dogmatycznego. Podlega on własnej logice, dla której ważną rzeczą jest wnikliwa analiza historii dogmatów i praw zasadniczych. Newman, posiadający szeroką wiedzę na temat kultury patrystyczno-historycznej, próbował rozwiązać ten kluczowy problem w książce zatytułowanej O rozwoju doktryny chrześcijańskiej [An Essay on the Development of Christian Doctrine]. Przed samą konkluzją pióro wypadło mu z rąk. Był przekonany, że to właśnie Kościół Rzymu posiada sukcesję apostolską i zachowuje pierwotną tradycję, a posądzenia o odstępstwa i błędy są tylko nieuniknionymi konsekwencjami żywej wiary, która pozostała taka sama od czasów apostolskich. Te intelektualne rozważania i nawrócenie do Kościoła Rzymu 9 października 1845 r. zakończyły kryzys sumienia.
Oratorianin z Birmingham
Druga połowa życia Newmana kontrastuje z pierwszą. O ile przeznaczenie anglikańskie zapisało się wspaniałym sukcesem młodości i popularnością jego geniuszu, przez co stał się nawet symbolem tradycji humanistycznej i duchowej Oksfordu, o tyle jego przyszłość jako katolika zapowiadała się zupełnie inaczej.
Po krótkim pobycie w Rzymie, gdzie 30 maja 1847 r. przyjął święcenia kapłańskie, Newman wrócił do ojczyzny, by tam, w Birmingham, założyć pierwsze angielskie Oratorium. Klasztor na peryferiach miasta Edgbaston przez czterdzieści lat był domem dawnego mistrza z Oksfordu. Wyobcowanie, a zwłaszcza mnóstwo upokorzeń, których doznał ze strony wspólnoty katolickiej, zdawały się mieć wpływ na nadejście przedwczesnej starości. Życie w Edgbaston nie przywróciło młodości i dynamizmu, dzięki którym lata spędzone w Orielu były szczęśliwe. Wiek dojrzały nigdy nie ma takiego samego blasku ani też promiennego uroku lat młodzieńczych, wypełnionych obietnicami i planami. Jednak często nie jest on ani mniej intensywny, ani też mniej płodny, wbrew wrażeniu, jakie mogą sprawiać monotonia i izolowanie się od otoczenia.
Życie Newmana jako katolika wprowadza w błąd tych, którzy dają się zwodzić pozorom. Prawdą jest, że na powierzchni codzienności pojawiają się zasłony złudzeń i iluzji, które prowokują złowrogie fatum. Wydarzenia, które czasem zmuszały konwertytę do wyjścia ze swojej samotni, można umieścić na długiej liście niezrealizowanych planów, nieudanych przedsięwzięć i poskromionych nadziei. Przyczyn tej zasadniczej klęski nie należy upatrywać wyłącznie w braku zrozumienia u ludzi. Problemem Newmana było to, że nie znalazł sobie równych. Biskupi początkowo stawali w jego obronie. Kardynał Wieseman, pomimo wielu obaw, był dobrze usposobiony względem tego, który w wyniku konwersji, stał się neofitą. Mgr Ullathorne, biskup z Birmingham, pozostał życzliwy i ojcowski. Zaś jego stosunki z Manningiem, arcybiskupem Westminsteru i kardynałem, zdecydowanie uległy pogorszeniu i w rezultacie stały się bardzo złe. W konflikcie tych dwóch ludzi można dostrzec różnice temperamentów. Ukazują one głęboki podział między Newmanem a jego dawnym oksfordzkim rywalem. Manning to odzwierciedlenie poglądów katolickiej wspólnoty, której był zwierzchnikiem. Trzy wieki wykluczenia, a nawet prześladowań, skłoniły angielskich katolików do skupienia się na sobie i przyjęcia obronnej postawy, która jest charakterystyczna dla wszystkich mniejszości religijnych. Newman, przekraczając granice tej zamkniętej mentalności, uświadamiał katolikom zasadniczy problem związany z ich zakorzenieniem w narodzie, który stworzył swoje tradycje. Problem wyrosły z ich kultury i systemu edukacji w ścisłej zgodności z anglikańskim separatyzmem. Rzucił wyzwanie ówczesnej świadomości chrześcijańskiej do spotkania z kulturą i dialogu wiary z duchem nauki.
Od czasu konwersji Newman uważał, że został powołany do misji intelektualnej w Kościele, który go przyjął. Wieseman rozmawiał z nim wówczas o projekcie utworzenia instytutu teologicznego lub seminarium. Po powrocie z Rzymu, gdzie nawiązał kontakty z wieloma teologami m.in. z ojcem Perronem, zajmowały go plany związane z założeniem Oratorium. Wtedy jego uwaga została skierowana na problemy wychowania i kultury. W Anglii rozgorzała debata na temat dostępu młodych katolików do uniwersytetów (były one dla nich „zamknięte” od XVII w.). Polityka Wigów stopniowo otwierała im drzwi, bowiem nie wymagano już testu wiedzy o anglikanizmie. Od połowy XIX stulecia katolickie rodziny coraz chętniej posyłały dzieci do Oksfordu lub Cambridge. Atmosfera intelektualna w tych uczelniach była przesiąknięta wpływami liberalnego protestantyzmu, związanego z kantowskim racjonalizmem, który z kolei sprzyjał rozwijającemu się scjentyzmowi. Biskupi podchodzili z rezerwą do przyjmowania młodych katolików na uniwersytety, zaś sam Newman uważał, że kształcenie uniwersyteckie da im większe możliwości uczestnictwa w życiu społeczno-kulturalnym kraju. Mogło do tego dojść tylko wtedy, kiedy ze środowiska katolickiego wywodziłaby się pewna grupa ludzi, posiadająca odpowiednie tytuły i kwalifikacje, jakie daje wyłącznie nauczanie akademickie. Newman wiedział, w którą stronę były skierowane oczy katolickich rodzin, ponieważ poza uniwersytetami nauka w innych szkołach wyższych nie stwarzała perspektyw. Pragnął, aby młodzież studiowała w Oksfordzie i Cambridge, jednak pod warunkiem, że danym ośrodkiem będzie kierowała kadra składająca się z wychowawców lub księży katolickich.
Te zdecydowane poglądy konwertyty stały w sprzeczności z przyjętymi założeniami, dlatego wywołały głosy sprzeciwu. Biskupi byli mu nieprzychylni po tym, jak objął kierownictwo pisma „Rambler”, które zostało skompromitowane przez niektórych redaktorów. Chciał doprowadzić do pojednania i podjęcia dialogu, dając pierwszeństwo aktualnym zagadnieniom naukowym i pedagogicznym w relacji do wiary chrześcijańskiej. Ponadto w 1850 r. opublikował w „Ramblerze” dwa artykuły o roli świeckich w tradycji dogmatycznej Kościoła. Ściągnęło to na niego krytykę kongregacji rzymskich.
W 1852 r., w związku z usilnymi prośbami biskupów irlandzkich, Newman zgodził się na utworzenie katolickiego uniwersytetu w Dublinie. Miał w tym ukryty cel – dążył do promocji kulturalnej i naukowej elity katolickiej. Był to jednak cel sprzeczny z oczekiwaniami irlandzkiego episkopatu, który nową instytucję uznawał jedynie za formę obrony przed neutralnością Queen’s college. W którymkolwiek kierunku Newman się zwrócił, jego prekursorski realizm atakował otwarcie ciasny tradycjonalizm i małoduszność współwyznawców. Po rezygnacji z funkcji rektora myślał o założeniu katolickiego hall w Oksfordzie. Jego budowa była największym pragnieniem biskupa Ullathorne’a. Ale i ten pomysł również wzbudzał nieufność. Wkrótce też doszło do eskalacji napięcia. Newman został oskarżony o narażanie wiary na niebezpieczeństwo i dążenie do realizacji osobistych planów przez próbę zjednoczenia miasta, w którym wciąż jeszcze darzono go sympatią. Rzym został zaalarmowany i wystosował pismo, w którym w ostrych słowach skrytykował nieszczęsnego Newmana. Po tych wydarzeniach stracił on nadzieję na znalezienie odpowiedniej dla siebie funkcji w katolickim środowisku i wyjechał do Oratorium w Birmingham, gdzie spędził resztę życia.
W tym trudnym dla siebie czasie w 1864 r. musiał bronić się przed nowymi atakami. Pewien pisarz o nazwisku Kingsley w złośliwym pamflecie oskarżył go o „dwulicowość języka i myśli”, co być może było tylko oszczerczym zarzutem, jaki opinia anglikańska stosowała wobec katolików rzymskich. Newman poczuł się sprowokowany tym mało eleganckim tonem, bowiem w subtelności jego myśli Kingsley zauważał tylko zamiłowanie do dwuznaczności. Ale finezja języka zdradzała chwiejność tych poglądów. Całą przeszłość oratorianina, a nawet jego nawrócenie uznał on za przejaw „podstępnej ostrożności” (tak sprzecznej z brytyjską zasadą fair play). Twierdził, że charakteryzuje ona mentalność rzymską. Według Kingsley’a o istnieniu tej mentalności świadczyło nauczanie teologii moralnej i kazuistyka praktykowana w seminariach.
Dla Newmana była to obraza honoru i wyznania, do którego konwertował. Nagle dawny traktarianin odzyskał energię polemiczną i kunszt literacki, co też uczyniło z niego pierwszego pisarza Kościoła anglikańskiego i ruchu oksfordzkiego. Po zaledwie dwóch miesiącach ciężkiej i wyczerpującej pracy opublikował Dzieje moich poglądów religijnych [History of my Religions Opinions]