59,90 zł
Każda chwila naszego życia zostaje przefiltrowana przez tworzone przez nas modele mentalne, mimo to zazwyczaj są one dla nas niewidoczne. Ta wnikliwa książka pokazuje, jak uświadomić sobie, że zawsze patrzymy przez pryzmat czegoś, i jak szukać nowych punktów widzenia, kiedy otaczający nas świat wciąż się zmienia. Ważna i przydatna pozycja – pewną ręką prowadząca nas po niespokojnych czasach.
Adam Grant, autor bestsellerów Buntownicy i Leniwy umysł, twórca podcastu TED WorkLife
Fascynujące spojrzenie na to, co sprawia, że w dobie algorytmów ludzie są wyjątkowi – i na to, jak myśleć lepiej, żeby nie dać się maszynom.
Mustafa Suleyman, współzałożyciel DeepMind i wiceprezes Google’a
To książka, która trafnie pokazuje, że podstawą kreatywności, krytycznego myślenia i innowacyjności są modele mentalne. Wyjaśnia również, jak je opanować, żeby móc uporać się z najtrudniejszymi wyzwaniami w biznesie i życiu społecznym.
Aaron Levie, dyrektor generalny serwisu Box
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 399
Tytuł oryginału: Framers: Human Advantage in an Age of Technology and Turmoil
Tłumaczenie rozdziałów 1-7: Piotr Cypryański
Tłumaczenie rozdziałów 8-9 i konsultacja merytoryczna: Magda Witkowska
Redakcja: Ewa Skuza
Korekta: Maria Żółcińska
Projekt okładki: Urszula Szkuta-Kruk
Zdjęcie autorów na okładce: Credit Peter van Heesen
Skład i łamanie: Amadeusz Targoński | targonski.pl
Opracowanie wersji elektronicznej:
Copyright © 2021 by Kenneth Cukier, Viktor Mayer-Schönberger, and Francis de Véricourt
All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.
This edition published by arrangement with Dutton, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.
Autorzy dołożyli wszelkich starań, aby podać dokładne numery telefonów, adresy internetowe i inne dane kontaktowe aktualne w momencie publikacji. Wydawca i autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za błędy lub zmiany, które nastąpiły po publikacji. Ponadto wydawca nie sprawuje żadnej kontroli i nie ponosi żadnej odpowiedzialności za strony autorskie lub osoby trzecie lub ich zawartość.
Copyright © 2022 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.
All rights reserved.
Copyright © 2022 for the Polish translation by MT Biznes Ltd.
All rights reserved.
Warszawa 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
MT Biznes Sp. z o.o.
www.mtbiznes.pl
ISBN 978-83-8231-167-9 (format epub)
ISBN 978-83-8231-168-6 (format mobi)
Źródłem ludzkiej mocy nie jest ani siła fizyczna, ani potęga umysłu, lecz modele
Niektóre zagrożenia pojawiają się nagle i nikt się ich nie spodziewa. Inne tlą się i dojrzewają powoli. Jedne i drugie stanowią poznawcze martwe punkty, na które społeczeństwa nie są przygotowane. Niezależnie od tego, z czym będziemy się mierzyć: pandemią czy populizmem, nowymi rodzajami broni czy nowymi technologiami, globalnym ociepleniem czy pogłębiającymi się nierównościami, o tym, czy przetrwamy, czy wyginiemy, zadecydują działania, jakie podejmiemy w odpowiedzi. To, w jaki sposób działamy, zależy natomiast od tego, co jesteśmy w stanie uchwycić.
Co roku ponad 700 tysięcy ludzi na całym świecie umiera z powodu infekcji, które kiedyś można było wyleczyć antybiotykami. Dzisiaj nie jest to już możliwe, bo bakterie stały się na nie oporne. Umieralność z tego powodu szybko rośnie. Jeżeli nie znajdziemy rozwiązania, wkrótce dojdzie do 10 milionów ofiar rocznie, czyli co 3 sekundy będzie umierać jedna osoba. W porównaniu z tą liczbą blednie nawet tragedia covid-19. Jest to problem, do którego doprowadziliśmy my sami. Antybiotyki są coraz mniej skuteczne przede wszystkim dlatego, że używamy ich zbyt często. Te same substancje, które kiedyś hamowały rozwój bakterii, doprowadziły do powstania superbakterii opornych na wszystkie istniejące leki.
Dzisiaj traktujemy antybiotyki jako coś oczywistego, ale zanim w 1928 roku odkryto penicylinę, a dziesięć lat później zaczęto ją produkować na skalę masową, często zdarzało się, że ludzie umierali z powodu złamań kości czy zwykłych zadrapań. W 1924 roku Calvin Coolidge, szesnastoletni syn prezydenta Stanów Zjednoczonych, podczas gry w tenisa na trawniku przylegającym do Białego Domu nabawił się odcisku na palcu u stopy. Wdała się infekcja i w ciągu tygodnia zmarł. Nie uratował go ani jego status społeczny, ani majątek. Dzisiaj niemal wszystkie przypadki medyczne, od cesarskiego cięcia przez chirurgię plastyczną po chemioterapię, wymagają użycia antybiotyków. Jeśli siła ich działania będzie słabnąć, wykonywanie tych zabiegów będzie coraz bardziej ryzykowne.
W pełnym kolorowych kwiatów gabinecie w Cambridge w stanie Massachusetts rozwiązanie tego problemu znalazła Regina Barzilay, profesorka sztucznej inteligencji w MIT (Massachusetts Institute of Technology). Konwencjonalne metody odkrywania leków polegają na poszukiwaniu substancji, których molekularny „odcisk palca” jest podobny do tych, które wcześniej okazały się skuteczne. Zazwyczaj przynosi to dobre rezultaty. W przypadku antybiotyków jest jednak inaczej. Przebadano już większość substancji o podobnej budowie i nowe antybiotyki mają strukturę tak bardzo zbliżoną do już istniejących, że bakterie szybko zyskują oporność także na nie. Barzilay wraz z zespołem biologów i informatyków pod kierownictwem Jima Collinsa, profesora bioinżynierii w MIT, przyjęła odmienne podejście. Czy zamiast poszukiwać podobieństw strukturalnych nie lepiej byłoby skupić się na efektach: czy bakterie giną? Przeformułowali problem, ujmując go nie w kategoriach biologicznych, lecz informatycznych.
Barzilay, charyzmatyczna i pewna siebie, nie przypomina typowego maniaka komputerowego. Również dlatego, że wymykanie się kategoriom ma we krwi. Dorastała w czasach komunizmu w miejscu, które dzisiaj znajduje się na terytorium Mołdawii, i posługiwała się wówczas językiem rosyjskim. Później studiowała w Izraelu, gdzie posługiwała się hebrajskim, a doktorat zrobiła w Stanach Zjednoczonych. W 2014 roku, kiedy miała już ponad czterdzieści lat i małe dziecko, zdiagnozowano u niej raka piersi, którego udało się jej pokonać po długiej i trudnej terapii. Gehenna, którą przeszła, doprowadziła do zmiany kierunku prowadzonych przez nią badań i skoncentrowaniu się na zastosowaniach w medycynie sztucznej inteligencji. Wkrótce jej odkrycia stały się głośne i niewiele później otrzymała Nagrodę MacArthurów, nazywaną grantem dla geniuszy.
Barzilay i jej zespół zabrali się do pracy. Trenowali algorytm na ponad dwu tysiącach substancji o działaniu przeciwbakteryjnym, sprawdzając, czy którakolwiek z nich byłaby w stanie zahamować rozwój szkodliwych bakterii E. coli. Ten sam model zastosowano następnie do sześciu tysięcy związków znajdujących się w bazie Drug Repurposing Hub, a później do ponad miliona substancji w innej bazie danych, badając, które z nich mogłyby okazać się skuteczne. Na początku 2020 roku poszukiwania zakończyły się sukcesem. Znaleziono tę jedną. Nadano jej nazwę halicyna, na cześć HAL-a, zbuntowanego komputera z filmu i książki 2001. Odyseja kosmiczna.
Odkrycie superleku, który jest w stanie zabijać superbakterie, trafiło na pierwsze strony gazet na całym świecie. Zostało uznane za punkt zwrotny w wyścigu o palmę pierwszeństwa pomiędzy maszyną a człowiekiem. „Sztuczna inteligencja odkrywa antybiotyki skuteczne w walce z chorobami opornymi na wszystkie inne leki” – trąbił nagłówek na pierwszej stronie „Financial Times”.
Prawda leżała jednak zupełnie gdzie indziej. Nie chodziło wcale o triumf sztucznej inteligencji, a raczej o sukces odniesiony dzięki ludzkiemu poznaniu – umiejętności poradzenia sobie z newralgicznym wyzwaniem, dzięki wyobrażeniu go sobie w inny sposób i zmianie aspektów, w jakich go rozpatrujemy. Doprowadziło to do odkrycia nieznanych wcześniej dróg wiodących do rozwiązania problemu. Nie jest to jednak zasługa nowej technologii, lecz ludzkiego talentu.
„To ludzie wybrali właściwe związki chemiczne i to oni podejmowali świadome decyzje, jaki materiał wykorzystać do uczenia modeli” – wyjaśnia Barzilay. Ludzie zdefiniowali też problem, opracowali metodę jego rozwiązania, wybrali cząsteczki, na których miał być trenowany algorytm, a następnie dobrali bazy danych zawierające substancje, na których miały być prowadzone badania. Kiedy znaleziono pierwsze związki będące kandydatami na lek, ludzie przyjęli ponownie biologiczny punkt widzenia, żeby zrozumieć, dlaczego poszukiwania zakończyły się sukcesem.
Odkrycie halicyny to coś znacznie ważniejszego niż wybitne osiągnięcie naukowe czy znaczący krok w kierunku przyspieszenia i obniżenia kosztów prac nad nowymi lekami. Barzilay i zespół, chcąc odnieść sukces, musieli posiłkować się czymś, co można by nazwać wolnością poznawczą. Źródłem rozwiązania, na które wpadli, nie były ani książki, ani tradycja, ani podążanie utartym szlakiem. Doszli do niego dzięki wykorzystaniu unikalnej mocy poznawczej, którą dysponują wszyscy ludzie.
Ludzie myślą za pomocą modeli myślowych. Są to przedstawienia rzeczywistości, dzięki którym jest nam łatwiej pojąć świat. Pozwalają nam dostrzegać prawidłowości, przewidywać, jak potoczą się sprawy, rozumieć okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. W przeciwnym razie rzeczywistość byłaby jedynie strumieniem chaotycznych informacji, bezładną mieszaniną niejasnych doświadczeń i wrażeń. Modele myślowe wprowadzają porządek. Dzięki nim jesteśmy w stanie skupić się na rzeczach ważnych i ignorować pozostałe – tak jak na przyjęciu koktajlowym, kiedy wsłuchujemy się tylko w rozmowę, w której bierzemy udział, i nie zwracamy uwagi na gwar rozlegający się wokół nas. W naszych umysłach tworzymy sobie symulację rzeczywistości, która pozwala nam przewidywać, jak będzie rozwijać się sytuacja.
Modeli myślowych używamy przez cały czas, nawet wtedy, kiedy sobie tego nie uświadamiamy. Są jednak chwile, kiedy z pełną świadomością analizujemy sytuację i jesteśmy w stanie celowo utrzymywać lub zmieniać perspektywę, z której patrzymy. Często zdarza się to wówczas, gdy musimy podjąć brzemienną w skutkach decyzję dotyczącą tego, czy zmienić pracę, zdecydować się na rodzicielstwo, kupić dom, zamknąć fabrykę lub zbudować wieżowiec. W takim przypadku może się okazać, że nasze decyzje nie opierają się jedynie na rozumowaniu, które podejmujemy, lecz na czymś znacznie bardziej podstawowym: na szczególnej perspektywie, z której postrzegamy daną sytuację, naszym wyobrażeniu o tym, jak funkcjonuje świat. Na tym fundamentalnym poziomie poznania korzystamy z modeli myślowych.
Ludzie od dawna wiedzą, że musimy interpretować świat, by móc w nim istnieć, i że sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość, rzutuje na to, jak w niej działamy. Zaczynają to zatem traktować jako coś oczywistego i przestają to dostrzegać. Dlatego odkrycia Reginy Barzilay są tak imponujące. Wyobraziła ona sobie bowiem problem we właściwy sposób. Zastosowała model myślowy, przenosząc punkt zainteresowania ze struktury molekuły (czyli mechanizmu, dzięki któremu jest skuteczna) na jej funkcję (czyli na to, czy w ogóle działa). Dzięki temu, że inaczej ujęła problem, doprowadziła wraz z zespołem do odkrycia, które przez tak długi czas umykało innym badaczom.
Barzilay zrobiła to dzięki ramowaniu. Ujęcie sytuacji we właściwe ramy pozwoliło na odkrycie nowych rozwiązań.
Modele myślowe, które wybieramy i którymi się posługujemy, to ramy. Określają one, w jaki sposób rozumiemy świat i jak w nim działamy. Dzięki ramom możemy generalizować i tworzyć byty abstrakcyjne, których będziemy mogli użyć przy innej okazji. Mając je do dyspozycji, jesteśmy w stanie poradzić sobie w nowej sytuacji i nie musimy uczyć się wszystkiego od nowa. Ramy stale działają w tle. Możemy jednak przerwać ten proces i z rozmysłem zadać sobie pytanie, jaką ramą akurat się posługujemy i czy w danych okolicznościach jest ona najbardziej odpowiednia. Jeśli okaże się, że nie jest, możemy wybrać inną, która będzie lepiej pasować. Możemy też stworzyć zupełnie nową ramę.
Ramowanie jest rzeczą tak podstawową dla ludzkiego poznania, że do niedawna nawet ci, którzy badają sposoby funkcjonowania umysłu, rzadko koncentrowali się tylko na nim. Wagę tego procesu przesłaniały nam inne zdolności umysłowe, takie jak czucie czy pamięć. Kiedy jednak uświadomiliśmy sobie konieczność ulepszenia procesów decyzyjnych, w centrum zainteresowania znalazły się ramy, które mają fundamentalne znaczenie dla wyboru i podjęcia właściwego działania. Dzisiaj już wiemy, że właściwa rama użyta w odpowiedni sposób oferuje znacznie szersze spektrum możliwości i zapewnia dokonanie lepszego wyboru. Wybór kontekstu ma wpływ na to, jakie dostrzegamy opcje, jakie podejmujemy decyzje i jakie osiągamy rezultaty. Im lepiej posługujemy się ramami, tym lepsze uzyskujemy wyniki.
U podstaw wielu najbardziej drażliwych problemów społecznych tkwią silne tarcia dotyczące tego, w jakich ramach dane zagadnienie zostanie osadzone. Czy między Stanami Zjednoczonymi a innymi krajami powinniśmy wznosić mury, czy budować mosty? Czy Szkocja powinna być nadal częścią Zjednoczonego Królestwa, czy ogłosić niepodległość? Czy stosowana przez Chiny wobec Hongkongu zasada „jeden kraj, dwa systemy” powinna bardziej akcentować pierwszą, czy drugą część tego sformułowania? Ludzie, patrząc na tę samą sytuację, mogą widzieć zupełnie coś innego, ponieważ rozpatrują ją w innym kontekście.
Kiedy w 2016 roku Colin Kaepernick, rozgrywający drużyny futbolowej San Francisco 49ers, ukląkł podczas słuchania amerykańskiego hymnu, chcąc w ten sposób zwrócić uwagę na rasizm i brutalność policji, niektórzy uznali to za pełną szacunku formę cichego, symbolicznego protestu. Przecież nie odwrócił się plecami, nie wzniósł zaciśniętej pięści, ani – tym bardziej – środkowego palca. Inni uznali ten gest za wstrętne lekceważenie swojego kraju, antagonizujący chwyt obliczony pod publiczkę przez miernego gracza, który wprowadził wojny kulturowe na jeden z ostatnich obszarów amerykańskiego życia, który do tej pory nie został przez nie zbrukany. Spór nie toczył się o to, co się stało, tylko o to, co to znaczy. Jak w teście Rorschacha – to, co ludzie widzieli, zależało od tego, jaką ramą się posługiwali.
Każda z ram pozwala nam patrzeć na świat z innego punktu widzenia. Wybór konkretnej ramy niektóre aspekty potęguje, inne zaś minimalizuje. Perspektywa kapitalistyczna koncentruje się na tym, że pieniądze można zarobić na wszystkim, komunistyczna zaś sprowadza wszystko do walki klas. Przemysłowiec patrzy na lasy deszczowe i dostrzega jedynie drewno oraz jego dzisiejszą wartość, ekolog widzi zaś zielone płuca planety i to, że bez nich na dłuższą metę nie przetrwamy. Czy w czasie pandemii powinien zostać wprowadzony obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych? W Stanach Zjednoczonych ci, którzy patrzyli przez pryzmat zdrowia publicznego, stwierdzali: „oczywiście, że tak”, natomiast ci, którzy powoływali się na wolność, wołali: „za żadne skarby, nie!”. Te same dane, różne ramy, przeciwne konkluzje.
Niekiedy ramy nie pasują do rzeczywistości, do której je przykładamy. Nie istnieje coś takiego jak rama zła sama z siebie (z jednym wyjątkiem, o którym powiemy później). Liczne są jednak przypadki niewłaściwego użycia, kiedy nie jesteśmy w stanie dobrze dopasować interpretacji do kontekstu. Droga ludzkiego postępu jest usłana pozostałościami po błędach w posługiwaniu się ramami. Podajmy przykład XV-wiecznej księgi poświęconej anatomii, zatytułowanej Fasciculus Medicinae (Zbiór traktatów medycznych). Przyporządkowano w niej części ciała do znaków zodiaku, tworząc kojącą symetrię pomiędzy niebiosami ponad nami i organami wewnątrz nas. Jednak ta rama nigdy nikogo nie uzdrowiła i została odrzucona z chwilą, kiedy pojawiły się inne, bardziej użyteczne.
Podobne pomyłki popełniamy również dzisiaj. W 2008 roku Nokia była światowym liderem sprzedaży telefonów komórkowych. Kiedy Apple wprowadził na rynek iPhone’a, niewiele osób wierzyło, że odniesie on sukces. Zgodnie z panującym wówczas trendem aparaty telefoniczne miały być coraz mniejsze i coraz tańsze, a produkowane przez Apple’a były masywniejsze, droższe i na dodatek miały więcej błędów. Nokia przyjęła założenia właściwe raczej dla konserwatywnej branży telekomunikacyjnej, ceniącej przede wszystkim praktyczność i niezawodność. Natomiast Apple’a – z niezwykle innowacyjnej branży komputerowej, w której docenia się łatwość użycia i możliwość rozszerzania funkcjonalności urządzenia za pomocą oprogramowania. Ta rama, jak się okazało, była bardziej dopasowana do potrzeb i wymagań konsumentów – i to Apple zdominowało rynek.
Posługiwanie się niewłaściwymi ramami może mieć katastrofalne konsekwencje. W latach 30. XX wieku w Związku Radzieckim stosowano powszechnie zasady łysenkizmu – teorii genetyki roślin. Była ona oparta na ideologii marksizmu-leninizmu, nie na botanice. Jedną z głoszonych przez nią prawd było to, że rośliny uprawne można siać bardzo blisko siebie, bo, zgodnie z założeniami komunizmu, członkowie tej samej klasy żyją w zgodzie i nie konkurują o dostępne zasoby.
Przeniesienie ekonomicznych założeń komunizmu na grunt rolnictwa było szaleństwem. Mimo to władze państwowe uczyniły z niej podstawę polityki rolnej kraju. Jej orędownik – Trofim Łysenko – cieszył się poparciem samego Stalina. Naukowcy, którzy kwestionowali jego ustalenia, byli zwalniani z pracy, więzieni, zmuszani do opuszczenia kraju, rozstrzeliwani. Wielki rosyjski biolog Nikołaj Wawiłow, który skrytykował teorie Łysenki, został skazany na karę śmierci. Jakie były osiągnięcia łysenkizmu? Choć udało się stukrotnie zwiększyć powierzchnię gruntów przeznaczonych do produkcji rolnej, plony były marne, bo rośliny uprawne schły lub gniły na polach. Źle użyta rama przyczyniła się do wywołania tragicznych klęsk głodu, których ofiarą padły miliony osób.
Jeśli jakaś rama nie pasuje, dobrze wiedzieć, że możemy użyć innej lub stworzyć nową i lepszą. Takie działania przynoszą niekiedy przełomowe odkrycia, które zmieniają świat. Teoria ewolucji Darwina dała nam wyjaśnienie pochodzenia życia bez konieczności odwoływania się do religii. Fizyka newtonowska przez wieki wyjaśniała ruch obiektów fizycznych w przestrzeni. Jednak z czasem pojawiły się zjawiska, których nie była w stanie wytłumaczyć. Einstein zaproponował nowe ramy dla fizyki, pokazując, że czas, od dawna uważany za stałą, jest w rzeczywistości względny.
Najłatwiej dostrzec wartość ram w naukach ścisłych, gdzie są one (a przynajmniej powinny być) jasno określone, a badacze dokumentują źródła wiedzy, z których korzystają, żeby formułować konkluzje. Mimo to w przypadku wielkich wyzwań, przed jakimi staje dzisiaj ludzkość, często nie jesteśmy w stanie dostrzec, jakie ramy stosujemy. Zrozumienie potęgi ramowania we wszystkich dziedzinach ma dla nas zasadnicze znaczenie. Jeśli chcemy rozwiązywać problemy, musimy nauczyć się inaczej na nie patrzeć. O skuteczności działań podjętych w reakcji na nasze najtrudniejsze wyzwania – niezależnie od tego, czy na poziomie osobistym, społeczności lokalnej, państwa, czy wreszcie całej cywilizacji – decyduje to, co jest w nas: unikalna ludzka zdolność do ramowania.
Musimy jednak lepiej opanować tę umiejętność. Z tej książki dowiecie się, jak to zrobić.
W ciągu ostatnich kilku dekad rewolucja, jaka dokonała się w obszarze psychologii kognitywnej i teorii decyzji, umieściła modele myślowe w centralnym punkcie refleksji nad tym, jak ludzie żyją i w jaki sposób myślą. Ramowanie zazwyczaj odbywa się w sposób nieświadomy. Jednak ludzie, którzy regularnie podejmują właściwe decyzje, a także ci, którzy zajmują wysokie pozycje i muszą decydować w sprawach wielkiej wagi, są świadomi faktu posługiwania się ramami oraz własnej zdolności osadzania faktów w nowych kontekstach. Ta świadomość ma wpływ na to, jakie opcje dostrzegają i jakie działania podejmują.
Kiedy inwestor wysokiego ryzyka analizuje lokatę kapitału, oficer obmyśla operacje wojskowe, inżynier boryka się z problemami technicznymi – problem musi zostać ujęty we właściwe ramy. Musimy podjąć decyzję, czy zbudować park wiatrowy w tej albo innej lokalizacji, czy postawić raczej na farmę fotowoltaiczną. Informacje, które pozyskujemy, stanowią tylko część procesu decyzyjnego. Znacznie ważniejsze, pod wieloma względami, jest to, w jaki sposób oceniamy sytuację – w jakie ramy ją ujmujemy.
Ramowanie nie jest jednak zastrzeżone tylko dla spraw wielkiej wagi. Ma ono wpływ również na nasze codzienne życie. Nieustannie zadajemy sobie pytania, które wymagają stworzenia myślowego modelu otaczającego nas świata. Jak lepiej dogadywać się z partnerem? Jak zrobić wrażenie na szefie? Jak zmienić swoje życie, żeby cieszyć się dobrym zdrowiem? I mieć więcej pieniędzy? Przy zadawaniu takich pytań ramowanie jest równie ważne. Porządkuje ono nasze myśli, wpływając na to, co postrzegamy i jak myślimy. Nasze życie i świat, w którym żyjemy, będą lepsze, kiedy zaczniemy uświadamiać sobie istnienie ram i nauczymy się, jak z rozmysłem je wybierać i jak ich używać.
Mówiąc prościej: możemy przekształcić ramowanie będące podstawową cechą ludzkiego poznania w użyteczne narzędzie, którym będziemy mogli się posługiwać, żeby podejmować lepsze decyzje.
Ludzki umysł używa ram, żeby wyłapać najistotniejsze aspekty naszego świata i odsiać pozostałe – w przeciwnym razie nie bylibyśmy w stanie pojąć życia w jego powikłanej złożoności. Tworzenie modeli myślowych do opisu świata, w którym żyjemy, powoduje, że łatwiej jest go opanować i lepiej w nim działać. W tym sensie ramy upraszczają rzeczywistość. Nie są one jednak spłyconą wersją świata. Dzięki nim jesteśmy w stanie skupić nasze myśli na newralgicznych elementach.
Ramy pomagają nam również wyciągać wnioski z pojedynczych doświadczeń i tworzyć ogólne zasady, które można stosować w innych sytuacjach – również tych, które dopiero nastąpią. Pozwalają nam one na zdobycie wiedzy o tym, czego nie widzieliśmy, a nawet o tym, czego nie będziemy mogli zobaczyć, oraz wyobrażenie sobie rzeczy, dla których nie mamy żadnych danych. Dzięki ramom możemy widzieć to, czego nie ma. Możemy pytać: „co by było, gdyby…” i przewidywać efekty, które mogłyby przynieść rozmaite decyzje. To właśnie ta zdolność wyobrażania sobie innych rzeczywistości pozwala na indywidualne osiągnięcia i rozwój społeczeństwa jako całości.
Ludzie od dawien dawna patrzyli w niebo i marzyli o lataniu. Teraz już potrafimy, choć inaczej niż ptaki. Próżno by jednak szukać takiej ilości danych i takiej mocy obliczeniowej, które, zaczynając od części do roweru, doprowadziłyby do skonstruowania samolotu. W 1903 roku udało się jednak tego dokonać braciom Wright. Potrzebny był do tego model myślowy, czyli rama. Inny przykład – ludzie marzyli o tym, żeby móc zaglądać do wnętrza ciała, jednak bez konieczności rozcinania skóry. Dzisiaj potrafimy i to. Choć nie wystarcza do tego nieuzbrojone oko i w sukurs musiała nam przyjść technologia – rentgenografia. W tym przypadku również konieczne było nowe skonceptualizowanie problemu – rama określająca, jak w 1895 roku użyć promieniowania elektromagnetycznego nazwanego promieniami rentgenowskimi.
Sporo rzeczy, których używamy na co dzień, powstało dlatego, że zaczęły być ramowane w inny niż początkowo sposób. Niektóre z tych prób mają humorystyczny wydźwięk. Pierwszy pomysł na funkcjonowanie telefonu polegał na tym, że miał on służyć do zdalnego słuchania muzyki. Użytkownicy, którzy chcieli wysłuchać koncertu, mieli dzwonić do miejsca, w którym się odbywał. Fonograf powstał z myślą o przesyłaniu wiadomości na odległość. Prezesi dużych firm mieli korzystać z nacinanych cylindrów, żeby pracującym w odległych oddziałach menedżerom wysyłać notatki głosowe. Technologie te przyjęły się dopiero wtedy, kiedy całkowicie zmieniono sposób ich wykorzystania. Na początku XX wieku Thomas Edison był przekonany, że sale kinowe zastąpią sale szkolne – wizja ta zmaterializowała się dopiero sto lat później, kiedy nauczanie zaczęto prowadzić za pośrednictwem Zooma.
Termin ramowanie (framing) jest dobrze ugruntowany w naukach społecznych. Psychologowie Daniel Kahneman i Amos Tversky przekonująco wyjaśnili, że różnice w sposobie przedstawiania dostępnych opcji mają decydujący wpływ na proces podejmowania decyzji. Zjawisko to zostało nazwane efektem sformułowania lub ramowania (framing effect) i uznane za mankament ludzkiego rozumowania. W naszej książce używamy tego samego terminu, nadajemy mu jednak nieco odmienne znaczenie. Nie chodzi nam o to, jak coś jest pozycjonowane, ale o świadomie podejmowaną czynność użycia modeli myślowych w celu ujawnienia dostępnych opcji przed podjęciem decyzji. Mimo że ujęcie sytuacji w nieodpowiednią ramę może doprowadzić do podjęcia błędnej decyzji, ramowanie jest cenną ludzką zdolnością o sporym potencjale. Pozwala nam zrozumieć świat, który nas otacza, i dokonywać w nim zmian. Bez niego nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i gatunkowym.
Niekiedy pojawia się pokusa, aby utożsamiać przeformułowanie ramy ze zmianą paradygmatu, czyli zasadniczym przedefiniowaniem koncepcji i praktyk danej dziedziny. W 1962 roku Thomas Kuhn, filozof nauki, wysunął tezę, że zmiany paradygmatu są kołem napędowym postępu naukowego. Takie porównanie nie byłoby jednak precyzyjne. Każda zmiana paradygmatu stanowi przeramowanie, tak jak wówczas, kiedy heliocentryczna teoria stworzona przez Kopernika obaliła geocentryczny model Ziemi i Słońca, którego autorem był Ptolemeusz. Jednak nie każde przeramowanie jest zmianą paradygmatu – ujmowanie w nowe ramy zachodzi stosunkowo często. Niekiedy zmienia ono funkcjonujący w danym społeczeństwie obraz świata, znacznie częściej prowadzi jednak do niewielkich, lecz niezwykle istotnych zwrotów w naszym jednostkowym życiu. W każdym przypadku poprawnie przeprowadzona zmiana ramy skutkuje podjęciem trafniejszych decyzji.
Korzystanie z ram może wydawać się skomplikowane i trudne. Wymaga wszak ono pewnego poziomu umiejętności. Ludzie jednak radzą sobie z tym zaskakująco dobrze. Robimy to przecież od dziesiątków tysięcy lat, tylko nie zawsze zdawaliśmy sobie z tego sprawę.
Ramy to coś więcej niż przyjmowana przez jakąś osobę indywidualna perspektywa – stanowią one schematy poznawcze. Samo pojęcie perspektywy może być jednak przydatną metaforą. Przed rokiem 1420, zanim włoski architekt Filippo Brunelleschi zaczął rysować, korzystając z perspektywy geometrycznej, artyści malowali otaczający ich świat płasko, a obiekty na płaszczyźnie obrazu umieszczali w zależności od ich pozycji w przyjętej hierarchii ważności. Korzystając z odkryć dokonanych przez Brunelleschiego, nauczyli się później obrazować głębię i przedstawiać na obrazie rzeczy tak, jak naprawdę wyglądały. Porównanie dzieł powstałych przed tą zmianą i po niej pozwala nam uświadomić sobie ogromny potencjał wynikający z przejścia od starej ramy do nowej.
Wszyscy tworzymy ramy. Przewidujemy, co stanie się w przyszłości, zarówno w odniesieniu do rzeczy prozaicznych, jak i spektakularnych. W ten sposób nieustannie odbywamy myślowe podróże w czasie. Niektórym z nas udaje się to lepiej niż innym, ale istnieją sposoby na to, byśmy wszyscy osiągnęli biegłość w tej dziedzinie. Zresztą nie mamy innego wyjścia.
Ramy pozwalają nam na uzyskanie biegłości w wykonywaniu dwu istotnych zadań. Omówimy je dokładniej w rozdziale drugim. Pierwsze z nich polega na tym, że w nowych dla nas sytuacjach lub kiedy zmieniają się okoliczności nasza zdolność do wyboru ramy daje nam niedostępne wcześniej opcje. Drugie, nie mniej ważne, na tym, że w sytuacjach, które już znamy, ramy wyostrzają nasze zdolności umysłowe, pozwalając na zmniejszenie wysiłku poznawczego. To niezwykle skuteczny sposób umożliwiający podjęcie trafnej decyzji. O tym, czy to się uda, decydują trzy czynniki: myślenie przyczynowe, umiejętność tworzenia hipotez kontrfaktycznych oraz zdolność do powściągania i ukierunkowania wyobraźni na osiągnięcie konkretnego celu. Wszystkie trzy czynniki zostaną omówione w dalszych częściach książki.
W rozdziale trzecim przyjrzymy się bliżej przyczynowości. Ludzie patrzą na świat przez pryzmat przyczyny i skutku. Dzięki temu świat staje się dla nas zrozumiały. Jesteśmy w stanie przewidywać, do czego doprowadzi dane działanie, i powtarzać je dla własnej korzyści. Rozumowanie przyczynowo-skutkowe stanowi fundament naszego poznania. Dzieci dorastają, ucząc się myślenia przyczynowego, a rozumowanie w kategoriach przyczyny i skutku umożliwiło ludzkim społecznościom rozwijanie się z biegiem czasu. Wnioskowanie przyczynowe jest naszą siłą napędową.
Badając i odkrywając związki przyczynowe, często się mylimy. Przyczyną jest ogromna złożoność naszego świata. Nie jest łatwo rozgryźć wszelkie zawiłości, kiedy ma się do dyspozycji jedynie półtora kilograma gąbczastego tłuszczu i białka pod czaszką. Obecnie posiłkujemy się metodą naukową, która chroni nas przed zbyt pospiesznym wyciąganiem wniosków na temat przyczyn obserwowanych przez nas zjawisk i twierdzeniem na przykład, że istnieje taki taniec, którego wykonanie wywoła opady deszczu. Nasza skłonność do doszukiwania się wszędzie związków przyczynowo-skutkowych ma jednak istotne konsekwencje: daje nam narzędzie pozwalające na rozumienie świata i poddanie go – przynajmniej do pewnego stopnia – kontroli.
Drugim składnikiem naszych modeli myślowych są hipotezy kontrfaktyczne, które omówimy w rozdziale czwartym. Są to wyobrażone alternatywy naszej rzeczywistości, hipotetyczne obrazy świata, w którym zmieniła się jedna lub kilka rzeczy. Z hipotez kontrfaktycznych, tak jak z rozumowania przyczynowo-skutkowego, korzystamy nieustannie. Przychodzą one do nas w sposób naturalny. Pozwalają nam oderwać się od poznawczego tu i teraz: nie jesteśmy już zamknięci w danej nam rzeczywistości i w umyśle możemy stworzyć obraz innej.
Myślenie kontrfaktyczne ma decydujące znaczenie dla postępu. Wyobrażanie sobie czegoś, czego jeszcze nie ma, pozwala nam lepiej zrozumieć otaczający nas świat i wykoncypować, jak mógłby się zmienić. Osiągniemy to wówczas, gdy będziemy zadawać pytania: „co by było, gdyby…”. Nasze wyobrażenia mogą być przecież czymś więcej niż nic nieznaczącymi rojeniami – koniecznym etapem poprzedzającym działania, elementem przygotowań do podjęcia decyzji. Kiedy coś sobie wyobrażamy i kiedy dokonujemy wizualizacji, zazwyczaj przywołujemy i poddajemy ocenie hipotezy kontrfaktyczne. Robią to zarówno dzieci, kiedy podejmują zabawę symboliczną, jak i naukowcy, kiedy opracowują i przeprowadzają doświadczenia.
Myślenie kontrfaktyczne może nam wprawdzie pomóc w naprawianiu świata, jednak zbyt głębokie zapuszczanie się w obszar nierzeczywistości nie wydaje się rozsądne. W rozdziale piątym omawiamy trzeci aspekt ramowania, czyli funkcję, jaką pełnią w nim ograniczenia. Jeśli są właściwe, czyli wskazują działania, których wykonanie będzie możliwe, pomagają nam w takim ustawieniu wyobraźni, żeby tworzone przez nas hipotezy kontrfaktyczne można było zastosować w praktyce. Ramowanie nie polega na uganianiu się za rojeniami czy wypatrywaniu balonów, które zerwały się z uwięzi i porwane przez wiatr giną nam z oczu. To praca wyobraźni ze świadomością istniejących ograniczeń. Nasze hipotezy kontrfaktyczne są przydatne tylko wtedy, kiedy trzymają się wytyczonych granic.
Ograniczenia działają jak spoiwo, które utrzymuje model myślowy w całości. Dzięki nim możemy zastanawiać się, „co by było, gdyby…” w uporządkowany i przemyślany sposób. Kiedy złapiemy gumę, a nigdy wcześniej nie zmienialiśmy koła, nie czekamy na antygrawitacyjny pojazd kosmiczny Gwiezdnej Floty, tylko bierzemy narzędzia, które znaleźliśmy w bagażniku (na przykład podnośnik i klucz francuski), i próbujemy zwizualizować sobie, do czego mogłyby nam się przydać.
Omówione wyżej aspekty procesów poznawczych – przyczynowość, hipotezy kontrfaktyczne i ograniczenia – stanowią fundament ramowania. Służą nam jako narzędzia, dzięki którym sięgamy poza oczywiste rozwiązania i posuwamy się do przodu.
Niekiedy musimy jednak zmieniać ramy, którymi się posługujemy, zwłaszcza wtedy, kiedy zmianom podlega kontekst problemu. Rozdział szósty jest poświęcony naszej zdolności wyszukiwania w zbiorze dostępnych kontekstów takiego, który najlepiej pasuje do danej sytuacji. Możemy też zmieniać przeznaczenie istniejącej wcześniej ramy, przenosząc ją z jednego obszaru i ponownie wykorzystując w drugim. Dokonując zmiany, która pozwala uwzględnić nowe konteksty i osiągać nowe cele, świadomie rozszerzamy możliwości wyboru.
W miarę jak rośnie nasze doświadczenie, wypracowujemy sobie pulę ram, z której w razie potrzeby możemy wybierać takie, które pasują do danej sytuacji. Jesteśmy w tym podobni do dobrego pianisty, który ma do dyspozycji szerokie spektrum różnorodnych stylów gry na instrumencie. Znakomici wykonawcy są w stanie natychmiast odnaleźć właściwą tonację, tempo, rytm i harmonię w najrozmaitszych utworach, których nigdy wcześniej nie słyszeli. Na tym polega improwizacja. Każdy gatunek jest zupełnie inny, każdy ma swój własny zbiór zasad. Przejście od rzewnej muzyki Chopina do Lady Gagi może być trudnym zadaniem dla pianisty. Przeramowanie jest jednak możliwe zarówno w sali koncertowej, jak i w życiu.
Wybieranie z puli dostępnych ram ma jednak swoje ograniczenia. W niektórych przypadkach może się okazać, że trudno odnaleźć taką, która by dobrze pasowała do sytuacji. Nie obejdziemy się wtedy bez inwencji, która pozwoli nam na stworzenie zupełnie nowej. Cenimy tych, którzy konstruują nieznane wcześniej ramy. Jeśli podołają temu zadaniu, mają szansę zmienić świat.
W rozdziale siódmym wyjaśniamy, jak doskonalić proces ramowania. Nauka tej umiejętności polega na korzystaniu z wielu różnorodnych ram. Prezentujemy trzy sposoby na dojście do tego: rozszerzanie repertuaru, rozwijanie dociekliwości z wykorzystaniem procesu, który nazwaliśmy „poznawczym wypadem”, a kiedy wszystko inne zawiedzie – zdobycie się na odwagę, by ruszyć w poznawcze nieznane.
W rozdziale ósmym omawiamy znaczenie ramowania na poziomie społeczności, państw i oczywiście całej ludzkiej cywilizacji. Celem jest pluralizm – pielęgnowanie i celebrowanie odmienności, a nie dążenie do narzucenia ujednoliconego obrazu świata. Musimy wspierać to, co jest kolorowe, a nie wierzyć w to, że bohaterami staniemy się wówczas, kiedy z rozmysłem przestaniemy rozróżniać odcienie.
Nie możemy pozwolić na posługiwanie się ramami, które wykluczają istnienie innych ram (jest to jedyny wyjątek od reguły, która mówi, że nie ma złych ram). Uniformizacja modeli myślowych prowadzi do zdławienia rozwoju ludzkości. Sprowadza ludzi na poziom automatów, które potrafią jedynie utrwalać przeszłość, bo nie są w stanie patrzeć poza teraźniejszość. Jeśli tworzone przez nas ramy nie będą mogły współistnieć, jak my będziemy w stanie żyć razem?
Prawdziwi herosi ludzkiego ramowania nie mieszkają w pałacach, nie zarządzają wielkimi firmami, nie wykładają na najlepszych uniwersytetach. Są wśród nas, to my nimi jesteśmy. Dokonywane przez nas ramowanie ma ogromne znaczenie na poziomie jednostkowym – kształtuje nasze życie. Dla całej ludzkości natomiast największe znaczenie ma bogactwo modeli myślowych, które wspólnie posiadamy. Eksperci często sugerują, że ludzie muszą się zjednoczyć i wypracować jednolite stanowisko w celu uporania się z niecierpiącymi zwłoki wyzwaniami. W rzeczywistości jest jednak na odwrót – nasza siła opiera się na różnicach pomiędzy tworzonymi przez ludzi ramami i zdolności do postrzegania świata z wielu różnorodnych perspektyw. Dopiero wtedy, kiedy spożytkujemy szerokie spektrum konstruowanych przez nas ram, będziemy w stanie wypracować oryginalne rozwiązania, których na gwałt potrzebujemy, jeżeli mamy przetrwać jako gatunek.
Wiara w siłę i wartości niesione przez ramowanie słabnie. Na całym świecie coraz więcej osób traci zaufanie do ludzkich zdolności poznawczych i zwraca się ku rozwiązaniom, które negują rolę modeli myślowych. Po jednej stronie są ci, którzy pokładają zaufanie w maszynie; po drugiej – ci, którzy akceptują brutalną sprawiedliwość tłumu i łatwe wyroki, które on feruje.
Hiperracjonaliści, którzy zajmują się faktami i cenią rozum, należą do pierwszej wymienionej wyżej grupy. Wierzą, że jeśli chcemy rozwiązać nasze liczne problemy, wystarczy bazować wyłącznie na danych i algorytmach. Są skłonni zrezygnować z ramowania dokonywanego przez ludzi i polegać na sztucznej inteligencji. Nie są jedynie grupą technologicznych maniaków oczekujących na nadejście osobliwości – chwili, w której komputery staną się mądrzejsi niż ludzie. To coraz liczniejsza grupa społeczna, która liczy na to, że technologia zapewni nam zdystansowany, obiektywny i superracjonalny sposób podejmowania decyzji, będący, jak się może wydawać, poza zasięgiem ludzkich umiejętności. Nie mają żadnych wątpliwości co do tego, że ludzie zachowają swoją uprzywilejowaną pozycję, a rozstrzyganie codziennych spraw zostanie przekazane maszynom.
Ktoś ma jechać do New Delhi? Walczyć z falą przestępczości w Berlinie? Dostarczać zakupy w Wuhanie? Na wszystko znajdzie się algorytm. Wraz z rozwojem technologii coraz więcej osób liczy na to, że sztuczna inteligencja stanie się remedium na społeczne bolączki, z którymi do tej pory nie potrafiliśmy się uporać. Mają nadzieję, że w ten sposób uda się wyprowadzić ludzkość z irracjonalnej ciemności, w której się teraz pogrąża, i doprowadzić do zwycięstwa rozumu. Sztuczna inteligencja jest gloryfikowana przez swoich zwolenników, bo jej użycie ma pozwolić na zwolnienie ludzi z obowiązku podejmowania decyzji i przekazanie go komputerom.
Równie wyraziści są emocjonaliści, którzy uważają, że jest na odwrót: ludzkość ucierpiała z powodu nadmiaru racjonalności, zbyt dużego zaufania pokładanego w danych i zimnego, bezlitosnego, analitycznego rozumowania. Są przekonani, że najważniejszym problemem ludzkości nie jest nadmiar pasji, lecz jej niedobór. Twierdzą, że nie radzimy sobie, bo za mało polegamy na instynktach i wewnętrznych przeczuciach. Pragną związania się z grupą osób o podobnych zapatrywaniach, chcą wyraźnych rozróżnień i jasno określonych granic oddzielających nas od innych, których miejsce jest gdzie indziej. Odwoływanie się do emocjonalnych korzeni jest wezwaniem do zaakceptowania irracjonalności jako kluczowego wyznacznika decydującego o naszym człowieczeństwie.
Obserwujemy to zjawisko zarówno po lewej, jak i po prawej stronie, w uprzemysłowionych demokracjach i krajach rozwijających się. Jest ono kojarzone przede wszystkim z prawicowymi populistami, którzy wolą zdecydowane działania niż długotrwały proces analizowania dowodów. Rządzenie to czucie, przywództwo to emocje, decyzje podejmuje się w oparciu o wewnętrzne przekonanie o słuszności swoich poglądów. Zjawisko to jest widoczne również w sferze społecznej na lewicy, kiedy aktywiści dążą do uciszenia osób, które krytykują ich poglądy, i delegitymizacji tych, z którymi się nie zgadzają.
Rosnąca potęga sztucznej inteligencji jest zjawiskiem nowym, ale z zarysowanym tu konfliktem – na bardziej podstawowym poziomie – mamy do czynienia od wieków. Napięcia pomiędzy rozumem a emocjami, tworami ludzkimi a naturą, namysłem a przeczuciem uformowały to, jak organizujemy nasze życie i sprawujemy władzę w społeczeństwie. W pierwszej połowie XVII wieku francuski filozof i matematyk René Descartes opowiedział się za życiem opartym na racjonalności, porządku i dowodach. Paryskie parki zakładane ściśle według prawideł symetrii przypominają nam o jego wpływie.
Sto lat później Jean-Jacques Rousseau zaproponował odmienne podejście. Polegało ono na wierze w uczucia i intuicję oraz szukaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania w swoim wewnętrznym ja. „Źródłem wszelkiego zła, jakiego dopuściłem się w życiu, były rozmyślania” – pisał Rousseau – „a ta krzta dobra, którą zdołałem wykrzesać, zawsze była efektem impulsu”. Jest to świat przeczuć, namiętności i pragnień, w którym napady dzikiej wściekłości – będące wyrazem czyjegoś człowieczeństwa – są całkowicie usprawiedliwione. Kiedy brytyjscy i amerykańscy architekci krajobrazu projektują parki miejskie w taki sposób, by przypominały dziką naturę, jest to nieświadomy ukłon w stronę poglądów Rousseau.
W XX wieku ta sama dychotomia pojawia się w biznesie. Opracowana przez Fredericka Taylora doniosła teoria zarządzania naukowego stawiała sobie za cel skwantyfikowanie najdrobniejszych aspektów funkcjonowania przedsiębiorstwa. Menedżerowie wyposażeni w stopery i notatniki paradowali po halach fabrycznych, a ich zadaniem było zwiększanie produktywności. Pod koniec XX wieku sławę i sukcesy zyskał jednak Jack Welch, pełen werwy dyrektor naczelny General Electric, którego autobiografia została trafnie zatytułowana Straight from the Gut (Z głębi trzewi).
W odrzuceniu linearnej, wypełnionej faktami racjonalności i entuzjastycznym opowiedzeniu się za emocjami w podejmowaniu decyzji tkwi pewne poczucie autentyczności. Nie wszystko da się zredukować do liczby i logicznej formuły. Ten wzorzec nie jest jednak w stanie rozwiązywać problemów – może je jedynie gloryfikować. Jest w stanie burzyć, ale nie potrafi budować. Przez ostatnie pięćdziesiąt lat psychologowie i ekonomiści behawioralni zgromadzili liczne empiryczne dowody pokazujące, w większości przypadków, słabości decyzji podejmowanych instynktownie. Poleganie na instynktach może nam zapewnić przyjemne uczucie robienia tego, co wydaje się właściwe. Nie da nam jednak skutecznej strategii umożliwiającej poradzenie sobie z wyzwaniami, w obliczu których stajemy.
Sztuczna inteligencja podejmuje lepsze decyzje niż my i przejmuje nasze miejsca pracy, jednak komputery i algorytmy nie potrafią tworzyć i używać ram. Sztuczna inteligencja nie ma sobie równych w odpowiadaniu na pytania, które jej się zada; ludzie dokonujący ramowania zadają natomiast pytania, które nigdy wcześniej nie zostały sformułowane. Komputery funkcjonują jedynie w tym świecie, który istnieje; ludzie mogą żyć też w innych, które wyobrażają sobie w procesie ramowania.
Zastanówmy się nad ograniczeniami komputerów w obszarze, w którym zazwyczaj pokazują swoją mocną stronę – grach planszowych. Nawet ludzie, którzy dobrze znają tę historię, wyciągają z niej błędne wnioski.
W 2018 roku należący do Google’a DeepMind zaprezentował system nazwany AlphaZero, który nauczył się wygrywać w szachy, go i shogi, grając jedynie z samym sobą, bez udziału ludzi – jedynym wyjątkiem było dostarczenie reguł gry. Po zaledwie dziewięciu godzinach, w czasie których rozegrał przeciwko sobie czterdzieści cztery miliony partii, był w stanie pokonać najlepszy na świecie program szachowy – Stockfish. Kiedy arcymistrzowie zaczęli grać przeciwko niemu, byli zdumieni jego odmiennym podejściem do gry. Wśród szachowych ekspertów od ponad stu lat panowała zgoda co do fundamentalnych koncepcji i strategii gry, na przykład w kwestii cenności figur czy sytuacji na szachownicy. AlphaZero natomiast wykonywał nieprzewidywalne ruchy, za priorytet mając raczej ruchliwość figur niż pozycję na planszy i nie cofając się przed poświęcaniem bierek. Wydawało się zatem, że AlphaZero stworzył zupełnie nową strategię gry.
W rzeczywistości tak jednak nie było.
System oparty na sztucznej inteligencji nie jest w stanie stworzyć niczego. Nie potrafi obmyślać modeli myślowych. Nie może ani generalizować, ani wyjaśniać. AlphaZero to tylko czarna skrzynka – model, o którego budowie wewnętrznej nic nie wiadomo – i dla nas, i dla siebie. To ludzie, a nie sztuczna inteligencja, byli w stanie obserwować wykonywane posunięcia i tworzyć koncepcje „sytuacji na szachownicy” i „poświęcenia”. Ludzie ramowali działania AlphaZero, co pozwalało je wyjaśnić i zastosować w szerszym kontekście. Stajemy się mądrzejsi, bo jesteśmy w stanie wydobyć sens osiągnięć sztucznej inteligencji. Uświadamianie sobie tego, czego się nauczyło, i praktyczne zastosowanie tej wiedzy, to działania, których sztuczna inteligencja nie jest w stanie podjąć samodzielnie.
Zarówno racjonaliści, jak i emocjonaliści poprawnie rozpoznają to, co stanowi o unikalności ludzkiego poznania. W jednym i drugim przypadku prowadzi to jednak w ślepą uliczkę. Ani jedni, ani drudzy nie są w stanie zaoferować właściwej odpowiedzi na wyzwania, przed którymi staje nasza cywilizacja. Niewiele też możemy spodziewać się po syntezie tych dwu stanowisk. Oparta na wątpliwych podstawach próba ich pogodzenia pozwoli, w najlepszym razie, jedynie na utrzymanie chwiejnej równowagi pomiędzy nimi, jednak bez nadziei na realny postęp w tej kwestii.
Istotne jest to, że nasz wybór nie jest ograniczony jedynie do tych dwu opcji. Nie musimy decydować pomiędzy dehumanizującą technologiczną osobliwością a tsunami populistycznego terroru – ani podejmować prób połączenia ich w nieuchronnie suboptymalną całość. Mamy do dyspozycji odmienną strategię, inną ludzką zdolność, która do niedawna nie była brana pod uwagę. Jest nią ramowanie. Nasza zdolność do stosowania, doskonalenia i przetwarzania modeli myślowych daje nam narzędzia do rozwiązania naszych problemów bez konieczności uciekania się do pomocy maszyn i akceptowania tłumu.
Wracamy tym samym do Reginy Barzilay. Znaleźliśmy się na rozdrożu. Przed nami coraz więcej palących wyzwań. Tak jak w przypadku antybiotyków, na wiele naszych bolączek zapracowaliśmy sobie sami. To konsekwencje podjętych przez nas decyzji, alternatywne rozwiązania, których nie zdołaliśmy dostrzec, działania, których nigdy nie podjęliśmy. My sami wpędziliśmy się w obecne tarapaty. Pocieszające jest to, że możemy się z nich wykaraskać. Wymaga to jednak zupełnie innego sposobu myślenia.
Na Uniwersytecie Oksfordzkim jest realizowany projekt nazwany „Our World in Data” (Nasz świat w danych). Prowadzący go zespół gromadzi informacje na temat wszystkich aspektów naszego życia i, jak sugeruje nazwa, przedstawia je w formie danych liczbowych. Statystyki śmiertelności niemowląt? Mają je na bieżąco. Globalne PKB? Załatwione. Bill Gates uwielbia ich materiały i czasami retweetuje publikowane przez nich infografiki, a jego fundacja wspiera finansowo ich działania. Sądząc tylko na podstawie kolorowych linii i słupków, które rozsyłają w świat, nigdy wcześniej nie mieliśmy się tak dobrze.
To prawda, że prawie wszystkie wskaźniki pokazują, iż świat niestrudzenie staje się coraz lepszy. Mamy coraz mniej wojen, mniej zachorowań, więcej ludzi umiejących czytać, czystszą wodę, bogatsze państwa, szczęśliwszych ludzi, dłuższy czas trwania życia. W niektórych wymienionych tu statystykach da o sobie znać negatywny wpływ covid-19. Będzie on jednak tylko chwilowy. Z upływem czasu spadki z pewnością się wyrównają i znów raźno pomaszerujemy ku postępowi.
We wszystkich tych procesach kluczową rolę odgrywa ewolucja ludzkiego sposobu myślenia. Zanim pojawi się zmiana w społeczeństwie, musi nastąpić metamorfoza świadomości. Wszystko to, co wydarza się na zewnątrz, ma swój początek w środku. Tworzymy dla otaczającego nas świata najpierw jedne, a potem zupełnie nowe ramy, i tak rozwija się nasza cywilizacja.
Ten pogodny optymizm może być jednak nieuzasadniony. Ci, którzy nim szermują, dokonują ekstrapolacji, wybiegając daleko w przyszłość. Sporządzane przez nich analizy maskują realne problemy. W postępie, którego dokonujemy, kryje się patologia polegająca na tym, że do naszej zagłady doprowadzimy najprawdopodobniej sami. Jedynym sposobem na zaradzenie problemom – niezależnie od tego, czy będziemy mieli do czynienia z technologicznym wyścigiem zbrojeń, ociepleniem klimatu, czy rosnącą liczbą osób wykluczonych na całym świecie – jest doskonalenie umiejętności ramowania.
Półki uginają się od książek sławiących walory postępu dokonywanego przez ludzkość. Jednak dysponujący bogactwami, nieśmiertelny i równy bogom tytan intelektu, którego istnienie przewiduje Yuval Noah Harari w książce Homo Deus, z czasem zostanie tak samo wykpiony jak bogaty, bezpieczny i szczęśliwy „ostatni człowiek” opisany w książce Francisa Fukuyamy Koniec historii. Bardziej przenikliwe i odpowiedzialne spojrzenie na świat sugeruje, że rzeczy nie mają się coraz lepiej, lecz coraz gorzej. Najtrudniejsze wyzwania, z którymi przyjdzie mierzyć się ludzkości, dopiero nadejdą.
W przeszłości większość naszych wyzwań była kwestią przetrwania jednostek lub społeczności, ale nigdy – całej planety. Wiele z nich miało rozwiązania, które były oczywiste. Kiedy byliśmy głodni, ruszaliśmy na łowy i zajmowaliśmy się zbieractwem. Kiedy potrzebowaliśmy schronienia, budowaliśmy domy. Kiedy chcieliśmy wojny, zbieraliśmy armię. Zazwyczaj istniała odpowiednia rama, której z łatwością mogliśmy użyć.
Z czasem, kiedy dzięki ramowaniu udoskonaliliśmy proces podejmowania decyzji, odnoszone przez nas sukcesy ujawniły swoją słabą stronę – przekonanie, że istnieje tylko jedna prawdziwa rama. Można wskazać niezliczone przykłady, kiedy ludzkość ulegała takiemu przeświadczeniu: od hiszpańskiej inkwizycji po sowiecki kolektywizm. Co więcej, zaskakująco mało nauczyliśmy się na ich błędach i niepowodzeniach. Wciąż mamy skłonność do myślenia monolitycznego i przekonujemy samych siebie, że porażki wynikające ze stosowania jedynie słusznych ram zostały spowodowane ich wypaczeniami, a nie tym, że dopuszczano istnienie tylko jednej.
To powoduje, że historyczny moment, w którym się obecnie znajdujemy, cechuje się tak dużą niepewnością. Los ludzkości zależy od tego, czy nauczymy się ujmować w inne kategorie wyzwania, w obliczu których stajemy. Kryzysy dotykające natury (od zmiany klimatu po pandemię) i ludzkości (od nowych form trybalizmu po brutalną opresję) wymagają od nas nie poznawczego skoku w ciemno, tylko postawienia na to, co ludziom zawsze tak dobrze się udawało – na użycie wyobraźni ze świadomością ograniczeń, żeby wypracować nowatorskie rozwiązania i przemyśleć ich dalekosiężne konsekwencje.
Żyjemy w dobie paradoksów i rozłamów: filantropów o wielkim sercu i pospolitych tyranów, nauki i antynauki, faktów i fake newsów. Międzynarodowa stacja kosmiczna, którą widać ze slumsów, rakiety, dzięki którym będziemy kolonizować inne planety, i dzieci imigrantów trzymane w klatkach na granicy. To, co najniższe, i to, co ponadludzkie. Bogowie i psy.
Gatunki wymierają zazwyczaj dlatego, że nie potrafią adaptować się do warunków, w jakich żyją. Ludzie mogą być jednak pierwszym, który ma wszystko, co jest potrzebne, żeby się przystosować, ale wyginie, bo nie skorzystaliśmy z tego. Nie z przyczyny tego, że nie mieliśmy innego wyboru, tylko dlatego, że nie potrafiliśmy wybierać właściwie.
Ramowanie pokazuje nam drogę wyjścia z tej sytuacji. Będziemy w stanie się dostosować, pod warunkiem że wykorzystamy nasze możliwości poznawcze do tworzenia modeli myślowych, trafniejszego przewidywania konsekwencji naszych działań i wybierania alternatywnych rozwiązań. Wymaga to jednak pewnego poziomu poznawczej wolności, o którą wcale nie jest łatwo. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że mamy wszystko to, czego potrzebujemy, żeby przetrwać i dobrze prosperować – pod warunkiem że zdobędziemy się na odpowiedzialność, odwagę i inwencję, żeby wziąć na siebie ciężar ramowania.