Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nie potrzebujesz dramatycznej historii nawrócenia, która wywołuje ciarki na plecach słuchaczy, ale serca gotowego odpowiedzieć na Jego słowo.
Jesteś powołany do współpracy z Bogiem! Tak jak Abraham, który na Boże słowo poszedł w nieznane. Tak jak Piotr, który podjął ryzyko i na słowo Jezusa znów zarzucił sieci. Tak jak Maryja, która na „Jego słowo” stała się Matką Zbawiciela. Tak samo Ty i ja jesteśmy powołani, by odpowiadać na Boże wezwania i objawiać Jego Królestwo tam, gdzie żyjemy.
Ta książka, to droga, na której Bóg będzie chciał rozpalić Twoje serce, by przez Twoje „tak” dla Jego słowa czynić niemożliwe możliwym. Pozwolisz Mu się poprowadzić i zaskoczyć?
Tymoteusz Filar
Lider Wspólnoty Hesed w Gdyni, zaangażowany w ewangelizację i posługę młodym w Polsce oraz za granicą, student teologii, pasjonat muzyki i podróży.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 139
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
NA JEGO SŁOWO
Jakżyćpowołaniem i oglądać Królestwo Boże?
Tymoteusz Filar dla RTCK SA
Autor: Tymoteusz Filar
Produkcja: RTCK SA
Nowy Sącz 2024
Wydanie I
© RTCK SA 2024
ISBN: 978-83-67960-75-5
978-83-67960-76-2 – EPUB
978-83-67960-77-9 – MOBI
978-83-67960-78-6 – PDF
Redakcja: Zuzanna Marek
Korekta: Magdalena Król, Hanna Miera
Skład i łamanie:Adam Gutkowski
Projekt okładki: Katarzyna Halota
Fotografia autora: Dorota Czoch
Wersje epub i mobi: Barbara Wrzos, graphito.pl
RTCK Rób to co kochasz
RTCK S.A.
ul. Zielona 27, WSB, bud. B
33-300 Nowy Sącz
tel. 531 009 119
www.rtck.pl
Dołącz do społeczności ludzi, którzy chcą robić to, co kochają.Zapisz się na www.rtck.pl, a będziemy Cię wspieraćna tej drodze, wysyłając wartościowe materiały!
Dedykuję tę książkę
wszystkim bohaterom wiary,
którzy szli przed nami drogami
zaufania Bogu i Jego słowu.
W szczególności Andrzejowi Sionkowi.
Dzięki Waszemu poświęceniu
i zaangażowaniu moje pokolenie
może iść dalej na drogach wiary –
dziękuję!
Historie osób, które spotkały Pana Boga, pozwalają podpatrywać ich szczególną, bardzo bliską relację z Nim i uczyć się tego, jak zawierzać Mu coraz bardziej, jak dać się Jemu prowadzić. Tym właśnie jest wiara – odpowiedzią, którą człowiek daje objawiającemu się Bogu. Definicja z pozoru prosta i oczywista: Bóg objawia się, my odpowiadamy, wyruszając w drogę, którą pokazuje Pan. Jednak każdy, kto wierzy, wie, że to nie jest dla nas proste! Usłyszeć głos Pana Boga, zaufać, podać rękę i jej nie cofnąć, zostawić wszystko za sobą, wyruszyć w nieznane? Jakiż to ogromny wysiłek... Dobrze jest czytać świadectwa tych, którzy tak zrobili.
Zachęcam, by lekturę książki rozpocząć od rozdziału zatytułowanego Tymek – dobry start. Autor pokazuje, co sprawiło, że Chrystus stał się dla niego kimś najważniejszym w życiu. Zaprasza, by podobnie spojrzeć na świętych, odkryć prawa, które są wspólne wszystkim wierzącym w Chrystusa. Takie dzielenie się opowieściami o drogach wiary prowadzi również do tego, by widzieć, jak Pan Bóg działa, w jaki sposób prowadzi do powstania wspólnoty uwielbienia, jak skutecznie i nieoczekiwanie odbiera lęk, dodaje pewności siebie, pomaga dzielić się radością zmartwychwstania z tymi, do których posyła.
Zachęcam do lektury książki Na Jego słowo– pięknego świadectwa będącego odpowiedzią na pytanie: skoro Bóg działa tu i teraz, dlaczego Mu nie zaufać do końca i nie pójść za Nim?
bp Piotr Przyborek
biskup pomocniczy Archidiecezji Gdańskiej
Chrześcijaństwo to coś więcej niż religia. To wydarzenie wiary, relacja z Osobą wyrastająca z duchowego doświadczenia i rozwijająca się ku pełni chrześcijańskiej dojrzałości, aż po głębokie urzeczenie serca. O tym właśnie jest książka Na Jego słowo. Choć jej podtytuł mógłby sugerować, że mamy do czynienia z jeszcze jednym podręcznikiem duchowego rozwoju, w rzeczywistości chodzi o coś znacznie więcej. Tymoteusz Filar zaprasza bowiem czytelników do podróży w głąb własnego doświadczenia, w ramach którego dzieli się osobistym sposobem przeżywania swego powołania i tym, jak Bóg prowadzi go w głąb tajemnicy swego Królestwa. Ci, którzy wyruszą w tę drogę razem z Autorem, znajdą w książce wiele cennych inspiracji – nie tylko wartościowych od strony teoretycznej, ale także pomocnych w praktycznym przeżywaniu wiary i służby dla chwały Bożego Królestwa. Gorąco polecam.
Aleksander Bańka
dr hab. filozofii, prof. UŚ, lider Rodziny Świętego Szarbela
w Archidiecezji Katowickiej
Nauczyłem się zasady, która mówi, że jeśli w moim życiu nie stoję przed nierozstrzygniętymi dotąd pytaniami z obszaru wiary, to znaczy, że prawdopodobnie moja wiara nie jest w najlepszej kondycji. Innymi słowy: jeśli wszystko już rozumiem, to znaczy, że nie wszystko jest w porządku. Trzeba stanąć przed faktem, że istnieją rzeczy, które daleko wykraczają poza to, co zrozumiałe, logiczne i mierzalne.
Książka Tymka jest lekturą, która rodzi we mnie wciąż nowe i nowe pytania, rzucające wyzwania mojej wierze. Ponadto rodzi też głód widzenia i doświadczania rzeczy, bez poznania których nie znajdzie się odpowiedzi na tamte pytania. Serdecznie polecam!
Karol Sobczyk
lider Wspólnoty „Głos na Pustyni”
w Krakowie
Kiedy myślę o liderach młodego pokolenia, którzy mogą realnie wpłynąć na kierunek polskiego Kościoła, to Tymek jest z pewnością jednym z nich. Autor mimo swojego młodego wieku na kartach tej książki dzieli się niezwykle dojrzałym i trafnym spojrzeniem na słowo Boże, co poparte doświadczeniem modlitwy i służby innym staje się niejako podręcznikiem i drogowskazem dla tych wszystkich, którzy pragną współpracować z Bogiem w swoim życiu. Z serca polecam tę lekturę!
Marcin Zieliński
lider Wspólnoty Uwielbienia
„Głos Pana” w Skierniewicach
Jesteś powołany do współpracy z Bogiem! Tak jak św. Piotr, który podjął ryzyko wiary i na słowo Jezusa wypłynął na jezioro, by zarzucić sieci na połów. Tak jak Abraham, który na „Jego słowo” poszedł w nieznane do Ziemi Obiecanej. Tak jak Maryja, która na „Jego słowo” stała się Matką Zbawiciela. Tak samo ty i ja jesteśmy powołani, by odpowiadać na „Jego słowo”, aby przez to Boże Królestwo mogło objawiać się tam, gdzie dziś żyjemy.
Choć może nam się wydawać, że takie życie jest zarezerwowane tylko dla wybranych – wielkich bohaterów wiary, których znamy z historii, o których słyszymy w mediach czy czytamy w książkach – to piszę te słowa właśnie dlatego, by przekonać cię, że jest inaczej. Nie potrzebujesz dramatycznej historii nawrócenia, która wywołuje ciarki na plecach słuchaczy, ale serca gotowego odpowiedzieć na Jego słowo. Właśnie wtedy, gdy idziesz za Bogiem, zaczynasz widzieć Jego działanie i odkrywać pasję na drodze, którą On daje, a także doświadczać Bożych cudów oraz przełomów w życiu swoim i innych ludzi.
Daj się więc poprowadzić Duchowi Świętemu – niech On sam rozpala twoje serce podczas tej lektury i inspiruje do wychodzenia w drogę. Pozwól się Bogu zaskoczyć. Niech przez twoje „tak” dla Jego słowa Bóg pokazuje ci, jak niemożliwe czyni możliwym.
Panie, dziękuję Ci za Twoją obecność, Twoje JESTEM pośród nas.
Proszę Cię, Duchu Święty, abyś otworzył nasze serca na to, co przez tę książkę będziesz chciał nam powiedzieć – o sobie i o nas, do czego będziesz chciał nas zaprosić i wezwać. Duchu Święty, spraw, byśmy mieli serca gotowe na przyjęcie Twojego słowa, a potem na pójście za nim, gdziekolwiek będziesz chciał nas poprowadzić. Panie, daj nam serca gotowe do współpracy z Tobą, chętne na „więcej”. Nie pozwól nam trwać w stagnacji, w wygodnym dla nas miejscu. Duchu Święty, mów do naszych serc i przenikaj je. Chcemy nasłuchiwać Twojego głosu i dać się Tobie prowadzić ku temu, co dla nas przygotowałeś. Niech lektura tej książki będzie Twoim czasem. W Twoim Imieniu, Jezu. Amen!
Wierzę mocno, że Bóg pragnie, abyśmy widzieli Jego działanie w naszym życiu. On nie powołał nas do tego, byśmy siedzieli z założonymi rękami i trwali w marazmie. Jego zamiarem nie było też, byśmy patrzyli w przyszłość przez okulary bezradności i beznadziei. Bóg nie powołał Kościoła, by się gromadził i narzekał, jak to jest coraz gorzej, jak społeczeństwo marnieje, a z młodego pokolenia nic nie będzie. On zaprosił nas do wyruszania w drogę, czyli do wchodzenia w żywą relację współpracy z Nim.
To właśnie my – chrześcijanie – mamy być odpowiedzią na ciemność i kryzysy tego świata. Naszym zadaniem jest nieść światło tam, gdzie panuje mrok. Wystarczy spojrzeć na historię Kościoła, by przekonać się o tym, że właśnie ci, którzy żyli w bliskiej relacji z Bogiem, zmieniali rzeczywistość. Od czego warto zacząć, by w końcu żyć w ten sposób?
Na początek spróbuj szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie o to, jakie uczucia, emocje, skojarzenia rodzi w tobie wyrażenie „relacja z Bogiem”. Możesz nawet na chwilę przerwać czytanie, zamknąć oczy i pomyśleć.
Wielu ludziom, z którymi rozmawiam, kojarzy się ona z jakimś (często przykrym) obowiązkiem, powinnością wobec Boga – obowiązkiem, który zakłada cotygodniowe pójście do kościoła, spowiedź raz w miesiącu i bycie dobrym człowiekiem. W skrócie: takie minimum, żeby Bóg mógł mnie zaakceptować i żebym kiedyś mógł wejść do nieba. Tymczasem kiedy, odpowiadając na to, co Jezus zrobił dla nas na krzyżu, przyjmujemy Go do swojego życia, odkrywamy, że rzeczywistość zbawienia, rzeczywistość Nieba (w znaczeniu: Bożego Królestwa) w pewnej mierze już tutaj może być naszym udziałem. Bo jak mówi słowo Boże: życie wieczne to poznanie Boga (por. J 17,3). Kiedy zaczynamy Go poznawać, to On dotyka naszego życia i sprawia, że nie może ono pozostać takie samo – zaczyna przynosić Mu chwałę, zaczyna mieć udział w Jego planach i marzeniach. Jest to prawda widoczna w każdym pokoleniu – od czasów biblijnych po współczesną historię Kościoła. Ci, którzy poznali Pana, pragną żyć dla Niego i chodzić Jego drogami, by objawiać światu Jego Królestwo i miłość.
Tym wszystkim, co przeczytasz na kolejnych stronach tej książki, chcę cię zainspirować do poszerzenia postrzegania tego, czym może być relacja z Bogiem. Relacja, która nie zamyka się tylko w określonych formach, ale przenika do codzienności i ją zmienia.
Przed nami Boże marzenia realizowali też inni. Najpierw Abraham, który poszedł za głosem Bożym i stał się ojcem wiary. Pan go wezwał, a on odpowiedział, co dało początek narodowi wybranemu. Podobnie Maryja, matka Zbawiciela, przez moc Ducha Świętego i jej „tak” Syn Boży mógł się wcielić i narodzić jako człowiek. Ona także weszła we współpracę z Bogiem i tym sposobem realnie wpłynęła na rzeczywistość. Patrząc dalej na historię Kościoła, widzimy wielu świętych, a wśród nich na przykład św. Franciszka z Asyżu, który w czasie ogromnego kryzysu Kościoła zdecydował, że pójdzie za Bogiem. W ten sposób powstał zakon, który zmienił oblicze nie tylko chrześcijaństwa, ale i Europy, i świata. Podobnie Matka Teresa z Kalkuty – prosta zakonnica, która współpracując z Bogiem, zmieniła podejście do służby ubogim i na nowo wydobyła jej wartość. Ci wszyscy odkryli swoje powołanie w Bogu, a przez to byli tymi, którzy „wnieśli różnicę” do tego świata – sprawili, że coś się zmieniło, odświeżyło, odbudowało. Podobnie i nas Pan pragnie „wprowadzać” w nasze powołanie (czyli nie tylko pozwala nam je odkryć, ale i rozwijać, i żyć nim na co dzień), byśmy byli różnicą w tym świecie oraz kanałem przepływu Jego łaski. Byśmy byli świadectwem Jego obecności i objawiali Jego miłość. Niech historie biblijne i życiorysy świętych nie będą dla nas tylko „bajkami dla dorosłych”, ale inspiracją do tego, żeby działanie Boga widzieć w swoim życiu.
Naturalnie w tym kontekście rodzi się pytanie: co było kluczem otwierającym te nowe rozdziały w historii Kościoła i świata? Co spowodowało, że ci mężczyźni i te kobiety mieli tak ogromny wpływ na rzeczywistość? Pewnie moglibyśmy o tym dużo rozprawiać, a odpowiedzi na te pytania byłyby bardzo złożone, ale jednym z ważniejszych elementów tych rozważań, wręcz kluczowym byłaby wiara! Wiara, czyli gotowość na to, by odpowiedzieć swoim życiem na usłyszane od Boga słowo, by przyjąć Boże zaproszenie i „wejść” w Jego pragnienia (czyli przyjąć je jako własne i realizować). I znów choć wielu z nas wiara kojarzy się tylko z doktryną czy zasadami, to jednak ona jest czymś więcej. Prawdy wiary są bardzo ważne, nie można ich pomijać, ale trzeba też pójść dalej. W ujęciu biblijnym wiara to żywa współpraca z Bogiem, to zaufanie i gotowość pójścia za Panem, gdziekolwiek nas zaprosi. To zaufanie i pewność, że Boże słowo jest prawdziwe.
Popatrzmy więc, jak te kroki wiary wyglądały w życiu konkretnych ludzi, by potem łatwiej było nam podjąć je w naszym życiu.
Zacznijmy od Abrahama, ojca naszej wiary. Poznajemy go w dwunastym rozdziale Księgi Rodzaju, gdy Bóg kieruje do niego słowa powołania.
Pan powiedział do Abrama: „Odejdź ze swojej krainy i od swoich krewnych z domu twojego ojca do ziemi, którą ci wskażę. Wywiodę bowiem z ciebie wielki naród. Będę ci błogosławił, twe imię uczynię wielkim. Będziesz błogosławiony. Także tych, którzy ciebie błogosławią, Ja będę błogosławił. A klątwą obejmę tych, którzy na ciebie klątwy rzucają. Dzięki tobie błogosławieństwem objęte zostaną wszystkie plemiona ziemi. Abram wyruszył w drogę, tak jak mu Pan powiedział”1 (por. Rdz 12,1-3).
Jakie dwa elementy są początkiem zmiany? Po pierwsze Boże słowo. W przywołanym fragmencie Biblii widzimy Boga, który wypowiadając do Abrahama słowo obietnicy, wszystko inicjuje. Po drugie pojawia się odpowiedź ze strony człowieka. Abraham idzie za głosem Pana, za Jego wezwaniem do zmiany. Zdanie sobie sprawy z tych dwóch elementów jest fundamentalne dla zrozumienia tego, czym jest współpraca z Bogiem.
Boże sposoby działania trafnie, a zarazem inspirująco opisuje papież Franciszek w swojej encyklice Lumen fidei („Światło wiary”):
To, co Słowo mówi do Abrahama, składa się z wezwania i obietnicy. Przede wszystkim jest wezwaniem do wyjścia z własnej ziemi, zaproszeniem do otwarcia się na nowe życie, jest początkiem wyjścia, które otwiera drogę ku nieoczekiwanej przyszłości. Wizja, jaką wiara da Abrahamowi, będzie zawsze związana z tym krokiem naprzód, jaki trzeba zrobić: wiara „widzi” w takiej mierze, w jakiej się posuwa, w jakiej wchodzi w przestrzeń otwartą przez Słowo Boże. Słowo to zawiera ponadto obietnicę: twoje potomstwo będzie liczne, będziesz ojcem wielkiego narodu (por. Rdz 13,16; 15,5; 22,17). To prawda, że jako odpowiedź na uprzedzające ją Słowo, wiara Abrahama będzie zawsze aktem pamięci. Jednak ta pamięć, będąc pamięcią obietnicy, nie zamyka się w przeszłości, staje się zdolna otworzyć na przyszłość, oświecić przemierzaną drogę2.
Jak pokazuje papież Franciszek, Bóg, kiedy wypowiada swoje słowo do człowieka, to ono zawsze składa się z wezwania i obietnicy, jest też jakimś zaproszeniem. Abraham odpowiedział, czyniąc krok naprzód, przez co Bóg mógł oświetlać jego drogę, ukazywać, dokąd go będzie prowadził i gdzie chce go mieć.
Popatrzmy teraz na Maryję, którą bez wątpienia można nazwać przewodniczką wiary. Kościół mówi o niej, że doskonale wypełniła to, do czego Pan Bóg ją zaprosił.
Wtedy rzekł jej anioł: „Nie bój się, Maryjo, bo zyskałaś łaskę u Boga. Oto poczniesz w swoim łonie i urodzisz Syna, nazwiesz go imieniem Jezus. On będzie wielki, będzie nosił imię Syn Najwyższego. Jemu Pan Bóg da tron Dawida, Jego ojca, i będzie na wieki królem nad plemieniem Jakuba. Jego panowanie nie będzie mieć końca”. Wtedy Maryja zapytała anioła: „Jak to będzie, skoro męża jeszcze nie znam?”. Na to odrzekł jej anioł: „Duch Święty przyjdzie do ciebie i moc Najwyższego okryje cię swoim cieniem. Dlatego Owo Rodzące się będzie nosić imię Święty Syn Boży. A oto Elżbieta, twoja krewna, ona również poczęła syna, mimo swojej starości. To już szósty miesiąc dla tej, którą nazywają jałową. Bo dla Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa”. Maryja odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pana. Oby mi się stało według Twojego słowa” (por. Łk 1,30-38).
Sytuacja Maryi jest bardzo podobna do tej z Księgi Rodzaju. Przychodzi do niej anioł i wypowiada słowo od Boga, które jest zaproszeniem do tego, by przyjąć powołanie zostania matką Syna Bożego. To jest Jego słowo dla niej. Co robi Maryja? Odpowiada: „Fiat!”, czyli „Wierzę, ufam, idę za tym”. I tak samo, jak w przypadku Abrahama, tak i w życiu Maryi zaczęły dziać się wspaniałe rzeczy. A nawet więcej: rzeczy Boże, bo Bóg rozpoczął razem z nią na nowo pisać historię człowieka.
Niezwykle poruszające jest dla mnie to, że zawsze Bóg pierwszy zaczyna działać. To On przychodzi z łaską, a nie człowiek przychodzi do Niego. Pan pierwszy daje Słowo, a człowiek tylko (i aż) na nie odpowiada i wtedy Bóg zaczyna dokonywać przełomów, stwarzać nowe i wzbudzać powołanych do misji (por. Mdr 7,27). Podobnie Maryja i inni bohaterowie wiary – przyjęli słowo Boga, odpowiedzieli na nie w zaufaniu i zobaczyli konkretny owoc.
Zrobienie kroku naprzód to konieczny początek. Doświadczył tego wspomniany św. Franciszek z Asyżu, który usłyszał Boże wezwanie w dramatycznym momencie dla historii Kościoła, gdy naprawdę wszystko się waliło i paliło. Bóg powiedział do niego: „Odnów Mój Kościół” i te słowa stały się drogą jego życia. Franciszek usłyszał Słowo, przez które – jak się potem okazało – Bóg chciał pobłogosławić tamto pokolenie i tamten czas w dziejach chrześcijaństwa, i dał na nie odpowiedź tak, jak wtedy je rozumiał. Zaczął najpierw odbudowywać zrujnowany kościół. Z czasem jednak Bóg pokazał mu, czym naprawdę było owo zaproszenie. Czy zatem jego początkowe działania były bezsensowne? Nie! Robiąc krok w stronę Boga, podejmując inicjatywę w odpowiedzi na Jego wezwanie, mógł usłyszeć i poznać, że Bogu nie chodziło o kościół z cegieł. Ten pierwszy krok wiary i zaufania sprawił, że potem usłyszał (cytuję, parafrazując): „Chcę cię posłać, byś był zaczynem odnowy w tym pokoleniu, byś był odpowiedzią na kryzys Kościoła, by przez twój sposób głoszenia Ewangelii Boże Królestwo mogło się objawiać już tu na ziemi”.
Powołanie Franciszka było zatem drogą – drogą wiary, na której wzrastał. Nie wiedział wszystkiego od razu, doświadczał wielu trudności, ale ostatecznie była to droga chwały Bożej, po której Franciszek szedł nie własną mocą, ale Bożą.
Myślę, że wielu z nas nie ma problemu z tym, by uwierzyć, że Bóg czyni wielkie rzeczy, zarówno w życiu biblijnych bohaterów i świętych, jak również w naszych czasach. Czytamy o Jego cudach, często nawet widzimy Jego znaki, więc wierzymy, że On może to wszystko robić. Ale czy wierzymy, że On może tak samo działać przez nas? Czy wierzysz, że w twoim życiu i przez nie Bóg może czynić cuda i zmieniać rzeczywistość? Nie lekceważ tego konfrontującego pytania, warto się z nim zmierzyć. Bo czy naprawdę szczerze wierzysz, że tak samo, jak Bóg pojawił się w historii Abrahama i przyniósł błogosławieństwo wielu narodom, czy też w historii Maryi, Mojżesza, św. Piotra, św. Franciszka, świętych w całej historii Kościoła, może pojawić się w twojej historii? Czy ufasz Mu na tyle, by mógł uczynić przełom w twoim życiu i przez to naznaczyć historię, objawiając swoje Królestwo?
Przyznam, że znam z autopsji tę konfrontację, o której piszę. Dziesięć lat temu byłem w takim momencie mojego życia, w którym z jednej strony rosły we mnie pragnienia, żeby iść za Bogiem, widzieć Jego działanie w moim życiu, a z drugiej strony zderzałem się z własnym negatywnym spojrzeniem na siebie i swoją niewiarą, ale o tym za chwilę.
Wychowałem się w wierzącej rodzinie – tutaj powinno paść to słynne i soczyste „w polskiej, katolickiej rodzinie”, ale nie tym razem. Moi rodzice przekazali mi żywą wiarę, w której chodzenie do kościoła nie było tylko automatycznym rytuałem, ale troską o relację z Bogiem. Od swoich nastoletnich lat byli zaangażowani w ewangelizację, odnowę Kościoła i życie wspólnoty, w której funkcjonowaniu również jako dzieci braliśmy udział. Jestem wdzięczny za to poruszenie Ducha Świętego, jakim był Ruch Światło-Życie, dzięki któremu moi rodzice mogli spotkać Jezusa. To realnie miało wpływ na ich życie, a przez to też na mnie (Księże Franciszku Blachnicki, dzięki za Twoje posłuszeństwo wiary!!!). Śmiało mogę powiedzieć, że dzięki mojej rodzinie miałem doświadczenie żywego Kościoła i żywej wiary. Nie mam więc spektakularnej historii nawrócenia. Nigdy nie miałem momentu „dołu” moralnego, popadnięcia w nałogi albo przygód ze światkiem kryminalnym, w odpowiedzi na to nie doświadczyłem też potężnej interwencji Boga, który wywrócił mi życie do góry nogami, niczym u św. Pawła. Od zawsze byłem raczej grzecznym chłopakiem (choć pewnie moje siostry mogłyby polemizować), który wzrastał w klimacie miłości i w żywym Kościele. Mimo tego, że rozwijałem się w atmosferze wiary moich rodziców, to potrzebowałem jednak osobistego spotkania z Bogiem.
Kiedyś usłyszałem ciekawe zdanie, że Bóg nie ma wnuków, tylko same dzieci. Każdy z nas potrzebuje osobistego wejścia na drogę budowania relacji z Bogiem. Takim momentem był dla mnie 2010 rok. Miałem wtedy 10 lat i uczestniczyłem w rekolekcjach ewangelizacyjnych prowadzonych przez misjonarzy z Brazylii w Gdańsku Matemblewie. Głosili kerygmat, prostą Ewangelię, mówili o miłości Boga i Jego łasce. Opowiadali historie o tym, jak Jezus dzisiaj uzdrawia, jak dzieją się te same rzeczy, które działy się za Jego czasów. Te historie „wznosiły mojego ducha”, a moje pragnienie, by spotkać Boga, zaczęło rosnąć. Podczas ich indywidualnej modlitwy za mnie doświadczyłem jak gdyby otulenia Bożą miłością, to było niezwykłe spotkanie z miłością Boga Ojca. Bardzo proste i bardzo mocne. Po tych rekolekcjach i tym doświadczeniu wiedziałem dwie rzeczy: po pierwsze miałem pewność, że Bóg istnieje, po drugie wiedziałem, że Bóg mnie kocha. Dziś wiem, że było to doświadczenie chrztu w Duchu Świętym, które otworzyło mi oczy na życie w osobistej relacji z Bogiem. Do dziś jestem Mu wdzięczny, że dzięki takim doświadczeniom i atmosferze domu rodzinnego mogłem w Nim wzrastać od dziecka.
Takie były początki, taki był kontekst moich pierwszych doświadczeń duchowych. Co roku jeździłem na rekolekcje i z rodzicami, i na swoje własne. Doświadczałem tam Boga na różne sposoby: przez adoracje, uwielbienia, spowiedzi. Każde rekolekcje były dla mnie szczególnym czasem. Inspirowałem się różnymi historiami i świadectwami Bożego działania. Aż przyszedł 2014 rok i pewien kryzys w relacji z Bogiem – przestałem czuć Jego obecność na modlitwie (o czym napiszę więcej trochę później). Pod koniec wakacji byłem na rekolekcjach, na których głoszący je ksiądz opowiadał wiele historii Bożego działania. To rozpalało moje serce, a z drugiej strony rodziło pewną frustrację, mówiłem wtedy: „Jezu, ja Ciebie ani nie czuję, ani nie słyszę, a bardzo chciałbym Ci służyć! Pragnę, by w moim życiu i przeze mnie działy się te niesamowite rzeczy, ale przecież jestem zwykłym, przeciętnym, »grzecznym« chłopakiem, nie mam dramatycznego świadectwa nawrócenia, jak więc mam Ci służyć? To chyba nie jest dla mnie”.
Tym sposobem zacząłem mieć kompleksy, a do tego myślałem, że współpraca z Bogiem jest zarezerwowana dla wybranych ludzi, którzy doświadczyli dramatycznych życiowych przewrotów, że tylko nimi Bóg chce się posługiwać i przez nich objawiać swoją obecność. Co więcej, nosiłem w sobie ogromny strach i często powtarzałem: „Boże, chcę Ci służyć, ale nie ma szans, bym kiedykolwiek publicznie na przykład powiedział świadectwo. Po pierwsze dlatego, że nie mam nic do powiedzenia, a po drugie strasznie się boję, jestem wstydliwym chłopakiem”. W tym wszystkim skupiałem się na sobie, na swoich ograniczeniach, lękach, a tym samym ograniczałem Pana Boga. Na szczęście w tym ogromnym poczuciu zagubienia i trudzie wewnętrznego zmagania wreszcie się poddałem i powiedziałem: „Ale, Jezu, mimo wszystko chcę iść za Tobą”. I to właśnie spowodowało absolutny przełom w moim życiu. Bo choć nadal nie wydarzyło się nic spektakularnego, to jednak Bóg zmienił moje patrzenie. Ten brak poczucia Jego obecności i doświadczania Jego miłości sprawił, że moje oczy w końcu zwróciły się ku Niemu samemu – nie ku temu, że mam się dobrze czuć lub że uważam się za niekwalifikującego się na Jego drogi albo niewystarczającego. Moje oczy – a za nimi serce – zwróciły się ku Jezusowi i w końcu mogłem Mu powiedzieć: „Rób ze mną, co chcesz”.
Do tych słów dołożyłem też prostą decyzję, że codziennie będę się modlił i czytał słowo Boże. Wyznałem wtedy też – tak szczerze i świadomie – że wybieram Jezusa na jedynego Zbawcę i Pana mojego życia, po czym powiedziałem: „Prowadź”. A z czasem – przez to codzienne, wierne czytanie Słowa i modlitwę – coś zaczęło się we mnie zmieniać. Powoli zauważałem, że słowo Boże pracuje we mnie, że przemienia moje serce. Jak? Na przykład zacząłem akceptować i kochać osoby, które wcześniej trudno było mi znieść. Moja wiara zaczęła wzrastać, co objawiało się między innymi tym, że modliłem się wiernie bez względu na to, czy podczas niej czułem Bożą obecność, czy nie. Co więcej, Bóg zaczął wzbudzać we mnie pragnienia, których wcześniej nie miałem – zacząłem marzyć o tym, by moi rówieśnicy mogli poznać Jezusa jako Tego, który zbawia i żyje pośród nas.
Z perspektywy czasu widzę, że w 2014 roku – mimo że ja bardzo w siebie wątpiłem – Bóg wypowiedział zaproszenie: „Pójdź za Mną, Tymek. Po prostu wyrusz i zobacz, co się będzie działo, jak moje Słowo będzie się wypełniać w twoim życiu” i był mu wierny. Tamto pragnienie, by widzieć Jego działanie w moim życiu i przez nie, prawdziwie zaczęło się realizować. Dziś wiem, bo tego doświadczyłem i nadal doświadczam, że potrzebujemy powiedzenia Bogu „tak”, pójścia z wiarą za Jego słowem i przyjęcia tego, co dla nas przygotował. Wtedy łaska Boża będzie płynąć przez nasze życie, a dzięki temu staniemy się jak biblijni bohaterowie, którzy odpowiedzieli na Jego słowo.
Prosty rybak z Galilei Szymon Piotr był jednym z tych, którzy poszli za Słowem. Jego historia niezwykle mnie inspiruje i może być dla nas zachętą, by bezwzględnie ufać Bożemu słowu.
Jak Bóg przyszedł do Szymona? Spotkał go na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego i powiedział do niego: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów” (Łk 5,4). Na co Szymon odpowiedział: „Mistrzu, choć przez całą noc ciężko pracowaliśmy, niczego nie złowiliśmy, jednak na Twoje słowo zarzucę sieci” (por. Łk 5,5). Bardzo porusza mnie fakt, że Jezus spotyka Szymona (jeszcze wtedy nie Piotra) w aktualnej sytuacji jego życia. Jak podaje Ewangelia, Szymon nie zareagował entuzjastycznie na to, co usłyszał. Protestował, podając (skądinąd słuszne) argumenty, że choć całą noc pracowali, to jednak nie udało się im niczego złowić. Na szczęście dodał na końcu: „Ale na Twoje słowo wypłynę i zarzucę sieci. Chcę odpowiedzieć na Twoje słowo”.
Czy nie jest tak, że my też czasem szukamy wymówek i mówimy Bogu: „Nie możesz się mną posługiwać, bo jestem za słaby, bo się nie nadaję, bo w porównaniu z innymi ludźmi wypadam marnie itp.”? A Bóg cierpliwie odpowiada: „Słuchaj, po prostu odpowiedz na moje słowo, to wystarczy”. Dla mnie bardzo pocieszające jest to, że wielcy biblijni bohaterowie też się zmagali z własną słabością i niewiarą, a Bóg i tak przez nich działał, bo On jest Bogiem wiernym.
Efekty takiej współpracy znacznie przekraczają nasze oczekiwania – jak podaje Ewangelia, po tym, jak Piotr na słowo Jezusa jednak wypłynął na połów, w sieciach pojawiło się tak wiele ryb, że zaczęły się rwać. Wtedy zawołał wspólników z drugiej łodzi, by mu pomogli. Tamci przypłynęli i obie łodzie tak się napełniły rybami, że omal nie utonęły. Dalej zaś czytamy: „Kiedy zobaczył to Szymon Piotr, przypadł Jezusowi do kolan i powiedział: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». Zdumienie bowiem ogarnęło jego i wszystkich z nim z powodu połowu ryb, które osiągnęli. Podobnie było z Jakubem i Janem, synami Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Jezus odezwał się do Szymona: «Nie bój się, odtąd będziesz rybakiem ludzi»” (por. Łk 5,8-11).
Piotr odpowiada na słowo Jezusa i dzieje się cud. To, co jeszcze kilka godzin wcześniej było dla niego zupełnie niemożliwe (łowił całą noc, włożył w to ogromny wysiłek, a skutek i tak był opłakany), teraz staje się realne – łowi tyle ryb, że nie jest w stanie ich pomieścić w łodzi. Z jego starań nic nie wyszło, ale na Boże słowo Piotr obudził swoją wiarę i ma miejsce cud, a potem jeszcze słyszy od Jezusa o swoim powołaniu: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowić” (Łk 5,10).
Właśnie do tego chcę cię zachęcić w tej książce – by wejść na drogę wiary po to, by odkryć swoje powołanie, by pozwolić Bogu zaprowadzić cię do miejsca, w którym będziesz przynosił obfity owoc.
1 Wszystkie cytaty z Biblii pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia [online], Pallottinum, Poznań 2003, www.biblia.deon.pl.
2 Franciszek, encyklika Lumen fidei, Watykan 2013, nr 9.
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej