39,90 zł
Ksiądz Robert Skrzypczak ostrzega, że nieuchronnie zmierzamy ku przepaści – ku erze, którą można nazwać nowym barbarzyństwem.
Czy możemy się jeszcze temu przeciwstawić?
Ojciec Alfred Cholewiński, wybitny biblista i głosiciel słowa Bożego, mawiał: „Jeśli chcesz być chrześcijaninem, a tym bardziej krzewicielem wiary, musisz pamiętać o jednym: nie wolno ci nigdy z jednej ręki wypuszczać Biblii, a z drugiej gazety”. Ta symboliczna rada staje się kluczem do zrozumienia całej książki.
Ksiądz Robert Skrzypczak ukazuje, jak ważne jest, abyśmy – będąc świadkami tragicznych wydarzeń współczesnego świata – nie tracili z oczu większej, transcendentnej perspektywy. To, co się dzieje, nie jest przypadkowe, choć może nam się tak wydawać.
W obliczu duchowego kryzysu, upadku wartości oraz zagrożeń autor zadaje odważne pytania o przyszłość naszej cywilizacji. Analizuje, jak nihilizm, sekularyzm i nowe ideologie podkopują chrześcijańskie fundamenty, na których budowane były wielkie kultury, i prowadzą nas w stronę przepaści oraz nowego barbarzyństwa. To nie tylko diagnoza naszych czasów, lecz także wezwanie do odnowy duchowej i moralnej – zanim będzie za późno.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 369
Copyright © by ks. Robert Skrzypczak 2024
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2024
All rights reserved
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.
Projekt okładki: © Paweł Panczakiewicz
Redakcja: Lidia Kozłowska
Korekta: Justyna Jagódka, Monika Łojewska-Ciępka
ISBN 978-83-68317-30-5
Wydanie I, Kraków 2024
Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel. 12 267 05 69, 12 264 37 09
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Ta książka wzięła się z zachęty, jaką przed wielu laty sformułował wobec mnie wybitny biblista i głosiciel słowa Bożego o. Alfred Cholewiński. Mówił: „Jeśli chcesz być chrześcijaninem, a tym bardziej krzewicielem wiary, musisz pamiętać o jednym: nie wolno ci nigdy z jednej ręki wypuszczać Biblii, a z drugiej gazety”. W symboliczny sposób chciał wtedy powiedzieć, że Bóg jest Panem historii. Mówi do nas na różny sposób, posługując się zarówno świętym tekstem, jak i wydarzeniami. Wsłuchiwanie się w słowo Boga zawarte w Piśmie Świętym służy temu, by nauczyć się rozpoznawać i wyławiać przejawy Jego działania w naszym życiu i, szerzej, na rozległej płaszczyźnie dziejów świata. Tajemnica wybrania polega na zaproszeniu do słuchania. W liturgii synagogalnej dwa razy dziennie powtarzane jest wezwanie z Księgi Powtórzonego Prawa: „Słuchaj, Izraelu” (6, 4). Trudno powiedzieć, czy dla kolejnych żydowskich pokoleń było ono bardziej darem, czy ciężarem, bo przecież nieraz łatwiej jest złożyć coś w ofierze niż wytrwale słuchać i usiłować zrozumieć. Słuchanie wymaga uznania, że inicjatywę w naszym życiu i w dziejach świata przejmuje Bóg. Zanim coś zrobisz czy zdecydujesz, posłuchaj! Prorocy przekazują innym Słowo, które wcześniej sami usłyszeli. Słuchanie jest modlitwą: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9).
Bóg działa w historii nieustannie – także i dzisiaj. „Najważniejsze jest dotrzymać Bogu kroku – pisał Dietrich Bonhoeffer – żeby ani Go nie wyprzedzać, ani też nie pozostawać w tyle”1. Nawet jeśli nasz świat gna do przodu o wiele szybciej, niż zdołamy przywyknąć, odwracanie się od aktualnych wydarzeń jest niechrześcijańskie. To tak, jak gdyby Chrystus należał do odchodzącej epoki, jak gdyby Bóg miał być pojęciem z przeszłości. Być uczniem Pana to wsłuchiwać się w to, co On mówi poprzez wydarzenia dzisiejszego świata oraz poprzez nasze własne, indywidualne życie. To służyć Bogu, który „popycha” historię naprzód, tak jak się Jemu podoba. Wiara nie jest niezbędna, by być w czymś skutecznym, ale specyfiką człowieka wierzącego jest pełne zaufanie okazywane działającemu Bogu. To zaufanie nie zatrzymuje się na trudnościach czy skandalach naszego pokolenia, na grzechach, cierpieniu i zniechęceniu, których w naszym świecie mamy bezmiar. Zaufanie nasze wobec Boga ostatecznie chwyta się pewności, iż mimo wszystko Egipt mamy już za sobą, a Ziemię Obiecaną na horyzoncie. Biblijny sposób myślenia o Bogu nie zatrzymuje się na abstrakcyjnych formułkach, lecz wyraża się w uznaniu tego, co On dla nas zrobił i co nam powiedział. I w wyznaniu, że On jest Bogiem wiernym.
Średniowieczne dzieło Alfabet rabbiego Akiwy powiada, że każde zawarte w Torze słowo posiada siedemdziesiąt znaczeń. Ogłoszone przez Boga na górze Synaj przykazania rozdzieliły się na siedemdziesiąt języków. Cud rozdzielenia jednego słowa Bożego na siedemdziesiąt narodów ma świadczyć o uniwersalnym zasięgu przemawiania Boga do ludzi. On nie zamierza pominąć żadnego tematu ani żadnego człowieka. Niemniej jednak, aby podkreślić fakt, że Pan nigdy nie wyczerpie tego, co ma nam do przekazania, Izrael wspomina o istnieniu siedemdziesiątego pierwszego znaczenia Słowa, co oznacza, że Bóg ma zamiar powiedzieć nam jeszcze coś więcej. Skoro zrozumienie sensu Słowa nie zostało nam dane, musimy go poszukać, odgadnąć jego sens z pomocą Ducha Świętego. „Chrześcijaństwo jest religią słowa Bożego” – pisał Benedykt XVI i dodał: „Realistą jest ten, kto w słowie Bożym rozpoznaje fundament wszystkiego”2.
W książce tej skoncentrowałem się bardziej na „gazecie” aniżeli na samej Biblii. Usiłuję przyglądać się temu, czym żyje świat, zaglądać pod zasłonę oficjalnych komunikatów i interpretacji, by dotrzeć do ukrytych znaczeń tego, co się dzieje. Przypatruję się wielkim procesom i małym epizodom, dominującym tendencjom i zakamuflowanym motywacjom, temu, jak żyje młode pokolenie i jak próbuje odnaleźć się Kościół w świecie, w którym coraz bardziej przypomina „cudzoziemca” w obcej przestrzeni. Moje wpatrywanie się w ludzi i zjawiska służy poszukiwaniu kryteriów rozróżniania i zalążków nadziei. Stara się też odpowiedzieć wymogom starochrześcijańskiej umiejętności, zwanej docibilitas3. Jej zasadniczy wymóg można wyrazić gotowością do tego, by przez całe życie uczyć się od życia, na czym polega życie. Postawa taka pomaga człowiekowi usiłującemu wsłuchiwać się w głos Boga utrzymywać się w stanie bycia Jego uczniem, obdarzonym stałą ciekawością tego, co odsłania historia. Ta książka nie ma na celu wprowadzenia czytelnika w nastrój zagrożenia i lęku, ale wzmocnienie w nim pytania: Boże, co chcesz nam powiedzieć? Jakie błogosławieństwo ukrywa się pod zasłoną tego, co boli i niepokoi? Nie wszystko da się wyjaśnić w oparciu o profesjonalną analizę, nie wszystko chce się zmieścić w ciasnych pojęciach, na jakie się umówiliśmy. Wiele diagnoz i projektów współczesności porusza się w obszarach zainfekowanych „śmiercią Boga”. „Śmierć Boga” zaś, jak mawiał Augusto Del Noce, potrzebna jest społeczeństwu dobrobytu. Dzięki niej człowiek sam siebie może ogłosić bogiem. Idąc w tym kierunku, świat sam siebie wystawia na mroki nowego barbarzyństwa.
Życie nasze może runąć w przepaść pustki bez Boga albo przesuwać się po drukowanych i niedrukowanych stronicach Jego Słowa. Ma On nam do zaoferowania coś więcej aniżeli miło brzmiące, gładkie pouczenia. Zbliża się z gwałtownym przynagleniem: „Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć” (Ap 3, 2).
Gdy Jan Chrzciciel ujrzał naszego Zbawiciela, powiedział: „On musi wzrosnąć, ja muszę zmaleć”. Na tym polega tajemnica stabilności umysłowej i duchowej. Tylko przez umniejszanie samych siebie stajemy się wielcy; musi powstać pustka, aby Niebo mogło ją wypełnić. Tylko wtedy, gdy pojemnik jest pusty, może on zostać napełniony; tylko gdy ego sflaczeje, Bóg może wlać w nie swoje błogosławieństwa.
ABP FULTON J. SHEEN
Paryska pisarka i eseistka Solange Bied-Charreton w czasie swej podróży do Indii, do New Delhi, rozmawiała ze starym indyjskim dyplomatą, który towarzyszył jej w zwiedzaniu grobowca sufickiego mistrza Nizamuddina Auliyi (1238–1325), przykładu wspaniałej architektury z XIV wieku. Dyplomata mówił o znaczeniu tradycji sufickiej – czerpiącej w swoim czasie inspiracje z chrześcijańskich mnichów i ojców pustyni – oraz o bezradnej próbie budowania islamu fundamentalistycznego salafitów. Paryżanka przytakuje, pamiętając wciąż scenę z Malezji, mianowicie trzyletnie dziewczynki odziane na czarno jak dorośli Saudyjczycy. Totalitaryzm religijny niszczy wyjątkowość kultur malajskich i indonezyjskich. Piękne tradycyjne stroje są właściwie używane tylko do pokazów zarezerwowanych dla turystów przebywających w dużych hotelach. Islamizm w dzisiejszym pejzażu świata jest wschodnim odpowiednikiem zachodniego nihilizmu. „Islam jest martwy – powiedział dyplomata – chrześcijaństwo też, ale te dwie religie nie chciały umrzeć w ten sam sposób. Śmierć islamu jest bardzo muzułmańska, śmierć chrześcijaństwa jest bardzo chrześcijańska. Islam chciał śmierci, poddając się martwicy, dlatego nieprzejednanie popiera terroryzm. Chrześcijaństwo znalazło swoją śmierć w sekularyzacji, w szaleństwie, które nazywa «wolnością»”4. Chesterton lubił powtarzać, że współczesny świat roi się od starożytnych idei chrześcijańskich, które oszalały. „Małżeństwa homoseksualne – pisał – są w tym sensie inicjatywą typowo (post)chrześcijańską”5.
W rzeczywistości bezwzględny, fundamentalistyczny wahabizm, który rozprzestrzenia się do tego stopnia, że trzyletnie indonezyjskie dziewczynki ubierają się na czarno, nie jest odrodzeniem islamu. Zresztą uważa za bałwochwalców zasługujących na wyeliminowanie nie tylko „niewiernych”, ale prawie wszystkich innych muzułmanów, od szyitów po sufich. To nie jest żadne odrodzenie wiary, to jest samobójcza martwica. Podczas gdy finalnym stadium islamu wydaje się jego skrajne skostnienie w postawach krwawej nietolerancji, nieuleczalna choroba katolicyzmu przybiera postać biegunkowego upłynnienia: głosi bezwarunkowe miłosierdzie, miłosierdzie bez różnicy, „przyjęcie” bez granic rozumu. Rozdaje przebaczenie, zanim ktoś w swej zatwardziałości o nie prosi; obejmuje syna marnotrawnego, gdy ten jeszcze bawi się z prostytutkami; głosi tani ekumenizm i sentymentalne powszechne zbratanie, które zbiega się w czasie z globalizacją narzucaną przez rynek; proponuje „moralność”, idealnie pokrywającą się z poprawnością polityczną. Głosi obowiązek „przyjmowania” bez ograniczeń wszelkiego rodzaju napływających migrantów, których nikt nie jest w stanie ani rozpoznać, ani rozróżnić. Ideologia tnie nasze pojęcia i wartości w dwójnasób: z jednej strony burzy wszelkie granice, które chronią i zabezpieczają historyczno-kulturowe piękno ludzkiej różnorodności, z drugiej przyzwala na niszczenie fundamentalnej odmienności płci oraz promocję genderowych hybryd. Ideologia bezwarunkowego globalizmu ma na celu zniszczenie granic istniejących między narodami, między cechami seksualnymi ludzkich ciał, a w konsekwencji między dobrem i złem, pięknem i brzydotą, prawdą i fałszem. Totalitarny liberalizm chce obalić każdy trwały punkt odniesienia, zaś naszą możliwość osądu rzeczywistości utopić w radykalnym relatywizmie po to, by przekształcić ciało społeczne w aglomerację konsumentów niemających innych pragnień poza tymi, by cieszyć się standardowymi przyjemnościami, jakie system jest w stanie nam zapewnić, i „nowymi prawami”, w które system nas wyposaży, odbierając jednocześnie te prawdziwe.
Wahabizm zaciekle dąży do ujednolicenia i poddania wszystkich własnej kontroli, podobnie jak i system światowej globalizacji chce wszystko standaryzować i wyrównać. Oczywiście, jeśli wahabizm narzuca masom swoje niwelujące obyczaje za pomocą terroru i dyktatury, to przy użyciu innych metod, zwłaszcza ideologii synodalności i pojęć politycznej poprawności, wiotki fundamentalizm katolicki o nastawieniu postępowo-lewicowym w równym stopniu prze ku wyrównaniu i ujednoliceniu praktyk duszpastersko-misyjnych, tyle tylko, że nie ma już większego wpływu na tkankę społeczeństwa zachodniego – a zwłaszcza byłych krajów katolickich – zakwaterowanych w wygodnym, tanim hedonizmie, w którym „wyzwolenie moralności pociągnęło za sobą jej zniszczenie” i w którym „nie ma już nawet zmiany zwyczajów, ale jest ich zanik, i coś takiego służy dziś elitom za wektor cywilizowanego zachowania”6.
Efektem takiego działania jest reakcja czytelników stron Facebooka promujących tak zwany „dzień płodności” w następstwie potwornej zimy demograficznej w ich krajach. Co słyszą w odpowiedzi? „Jak śmiesz promować dzień płodności!”, „Pomyśl raczej o tym, żeby pigułka była darmowa”, „Dajcie nam prezerwatywy i kampanię na rzecz zapobiegania AIDS”, „Pogódź się z tym, że są kobiety, które nie chcą mieć dzieci i nie przejmują się żadnym głupim dniem płodności”, „Musimy prowadzić edukację seksualną, zaczynając od szkół”, „Nie zostawiajcie kobiet samych i pozwólcie im sięgać po pigułkę antykoncepcyjną za darmo!” i tak dalej… Liczba tego typu komentarzy jest imponująca. To musi działać demoralizująco. Ci ludzie walczą o swoje „prawo” do korzystania z darmowych pigułek, pornografii i niewolnictwa seksualnego, wierząc przy okazji, że bezduszny egoizm i mikroskopijne mózgi stanowią gwarancję ich „wolności”. Pokazuje to, że „moralność nie jest już rozwiązła, ona się rozpuszcza. I rozpuszcza istoty, do których się przywiązuje… Istoty te stają się więźniami potworności narzuconej im z zewnątrz i podzielą niebawem los nieuniknionego ich rozkładu. Oczywiście, oddalenie tych zagubionych dusz od Boga jest całkowite, a religia otwartości i ekologii wcale ich do Niego nie zbliża”7.
Kilka lat temu francuski pisarz Michel Houellebecq zauważył w Europie
masowy upadek wierzeń religijnych przebiegający z zadziwiającą szybkością. W krajach takich jak Hiszpania, Polska czy Irlandia głęboki, jednomyślny i masowy katolicyzm przez wieki kształtował życie społeczne i wpływał na zbiór określonych zachowań, determinował moralność oraz relacje rodzinne, warunkował zestaw wytworów kulturalnych i artystycznych, hierarchie społeczne, konwencje i zasady życia. W ciągu kilku lat, w ciągu niecałego pokolenia, w niewiarygodnie krótkim czasie wszystko to zniknęło, rozpłynęło się w powietrzu. W tych krajach nikt już nie wierzy w Boga, nie liczy się z Nim w najmniejszym stopniu. Nie pamięta nawet, że kiedyś wierzył. I to bez trudności, bez konfliktu, bez przemocy czy protestu, nawet bez rzetelnej dyskusji, jak ciężki przedmiot, przytrzymany przez jakąś siłę z zewnątrz, przewraca się, gdy tylko pozostawi się go samemu sobie. Być może przekonania duchowe nie były tak solidnym i niepodważalnym blokiem, jak sądziliśmy. Wręcz przeciwnie, okazały się tym, co najbardziej ulotne, najbardziej kruche, łatwe do narodzin i do śmierci8.
Tylko ślepy może nie zauważyć, że gwałtowność zmian społecznych, upadek autorytetów organizacji międzynarodowych, a także utrata zaufania do instytucji, które miały nam zagwarantować życie spokojne i bezpieczne, następuje w wyniku szybkości, z jaką nasze ponowoczesne społeczeństwo chciało „uwolnić się” od chrześcijańskich zwyczajów jako wektorów zachowań zgodnych z normami cywilizacji. Ludzie Zachodu nie wiedzą, jak wspierać cywilizację, którą zbudowali ich ojcowie i przodkowie. Wręcz przeciwnie, sami wyraźnie wymierają, załamuje się ich przyrost naturalny, znikają małżeństwa, pornografia staje się masową praktyką, która – jak mówi amerykański eseista Christopher Hitchens – „podobnie jak kapitalizm jest miejscem, gdzie ludzkość jest prowadzona na śmierć”9.
Jak mówił indyjski dyplomata, poddajemy się wygaszaniu w „chrześcijański” sposób. Zmęczeni własną historią i cywilizacją robimy to dobrowolnie. Pozbawiliśmy się nawet tego pierwotnego instynktu samozachowawczego, jaki w obliczu inwazji „Maurów” czy „Turków” budził się w naszych przodkach. Houellebecq napisał na ten temat kilka lat temu powieść zatytułowaną Uległość, w której wyobraził sobie Francję pozwalającą rządzić muzułmańskiej większości, ujarzmioną jak baranek ofiarny. W jednej z telewizyjnych debat na temat swej książki autor powiedział: „Coraz więcej ludzi nie może już znieść życia bez Boga”10. Jest to najtrafniejsza diagnoza naszego „końca czasów”, naszego cywilizacyjnego samobójstwa, jak i islamskiego dążenia do paranoicznego ratowania zagubionej wiary poprzez nienawistne zaślepienie i złość wylaną na ten świat. „Coraz więcej ludzi nie może już znieść życia bez Boga”.
Prezydent USA Joe Biden podczas swej podróży na Bliski Wschód w 2022 roku pokazał, że nie zna różnicy między islamem sunnickim a szyickim. Tymczasem zabobonnie nastawiona klasa rządząca Izraelem nie tylko wie, ale jednocześnie boi się szyityzmu z konkretnego powodu: jest on napęczniały eschatologicznymi oczekiwaniami, w których świetle „czasy ostateczne” w wymiarze politycznym mogą oznaczać sojusz zawarty między Imamem Mahdim, szyickim „mesjaszem”, który ma przyjść, a Jezusem powracającym u jego boku w postaci domniemanej „chrześcijańskiej” Rosji. Celem tego zbliżenia szyickiego reżimu Iranu z nacjonalistyczną Rosją ma być koniec żydowskiego panowania na świecie. Izraelczycy zdają się wierzyć, że Mahdi już żyje na tej ziemi, a jego ukazanie się jest bliskie. Obsesja globalnego syjonizmu na punkcie podżegania do wojny z Iranem ma mniej wspólnego z programem nuklearnym tego kraju, a więcej z „mesjanistycznym przekonaniem” izraelskich przywódców, że „szyicki Iran toruje drogę do powrotu ukrytego imama, który sprowadzi Armagedon na świat”.
Można przypuszczać, że Pentagon nie był zadowolony z rozpowszechniania po świecie narracji, że to właśnie Rosja pokrzyżowała amerykańskie plany obalenia dyktatury prezydenta Asada w Syrii, w której podkreślano kluczową rolę, jaką odegrał generał Solejmani poprzez mobilizację i szkolenie szyickich oddziałów milicji. Według artykułu Setha J. Frantzmana zamieszczonego na łamach „The Jerusalem Post” 28 kwietnia 2018 roku pod tytułem Who are Iran’s 80,000 Shi’ite fighters in Syria?11 generałowi Ghasemowi Sulejmaniemu udało się zmobilizować około osiemdziesięciu tysięcy szyickich rekrutów, głównie z Iranu, Afganistanu i Pakistanu, a także bojowników Hezbollahu i członków lokalnych sił obronnych do walki z grupami powiązanymi z ISIS i Al-Kaidą. Raport Pentagonu12 stwierdza, że podczas operacji „Iracka Wolność” jedna na sześć amerykańskich ofiar w walce została przypisana Iranowi, a spowodowanie ich śmierci powiązano z szyickimi milicjami sponsorowanymi przez irańską Gwardię Rewolucji Islamskiej.
Podczas gdy judaizm stara się stworzyć warunki do nadejścia swojego mesjasza, głównym zmartwieniem globalnych syjonistów jest mesjasz muzułmański, który, zgodnie z koranicznymi zapowiedziami, ukaże się wraz z prorokiem Jezusem, by walczyć z niesprawiedliwością, tyranią i systemem ekonomicznym, który zniewolił ludzkość. Szyici są przekonani, że ich mahdi już przyszedł na świat i działa, lecz póki co w ukryciu, tymczasem sunnici tak samo wierzą w jego pojawienie się, by podjąć walkę z niesprawiedliwością tego świata, choć według nich jeszcze się nie narodził.
W artykule zatytułowanym Why is Israel Looking for Imam Mahdi? [Dlaczego Izrael szuka Imama Mahdiego]13 jego autorzy Jim W. Dean and Gordon Duff argumentowali, że w świeckiej epoce napędzanej przez naukę, w której proroctwa dotyczące czasów ostatecznych są postrzegane jako prymitywne mity, Izrael koncentruje się na poszukiwaniach zapowiadanego Mahdiego. Stało się to oczywiste podczas amerykańskiej okupacji Iraku w 2003 roku, kiedy „torturowanie Irakijczyków w więzieniach stało się rutyną, a jednym z najbardziej zagadkowych pytań zadawanych podczas przesłuchań było: «Gdzie jest człowiek o imieniu Imam Mahdi, gdzie się ukrywa?»”. Według doniesień strach przed ukrytym muzułmańskim mesjaszem jest do tego stopnia paraliżujący, że CIA i MI6 pojechały do Iraku po zakończonej rewolucji irańskiej w 1979 roku, by wymusić na religijnych uczonych i prostych wieśniakach informacje dotyczące tego, gdzie niebezpieczny imam był ostatnio widziany. Doniesienia o tym, jak daleko posuwały się CIA i Mosad w celu pozyskania tych informacji, przez długi czas widniały w zeznaniach lokalnych świadków i w raportach dziennikarzy umieszczanych na różnych stronach internetowych.
W 2006 roku grób Imama Al-Askariego w Samarze, ojca rzekomego Mahdiego, został zbombardowany przez mężczyzn przebranych za siły bezpieczeństwa. Według dozorcy „mężczyźni weszli do grobowca, związali strażników, otoczyli teren bombami, podczas gdy funkcjonariusze bezpieczeństwa otworzyli grobowiec, aby coś z niego zabrać. Wielu uważa, że zabrali oni trochę ubrań z ciała Imama Al-Askariego, próbując ustalić DNA poszukiwanego imama. Były irański prezydent Mahmud Ahmadineżad, często demonizowany przez zachodnie media, uwiarygodnił doniesienia o poszukiwaniach imama, mówiąc, że «członkowie amerykańskich instytucji akademickich byli zaangażowani» w poszukiwania mające na celu zlokalizowanie miejsca pobytu imama… Jedyna rzecz, jakiej im brakuje, to jego zdjęcie”. I dodał, uzasadniając zainteresowanie ze strony Izraela w popychaniu do wojny przeciwko Iranowi władz amerykańskich: „Wiele planów zostało opracowanych, aby zapobiec przybyciu ukrytego imama, ponieważ wiedzą oni, że naród irański przygotuje grunt pod jego przybycie i będzie wspierał jego panowanie”14.
Podczas gdy zachodnie media oraz kraje Zatoki Perskiej wyśmiewały słowa Ahmadineżada, globalny syjonizm zrozumiał powagę jego oświadczeń. Amerykańskie media zaczęły emitować złowrogie filmy dokumentalne przedstawiające ukrytego szyickiego mesjasza jako antychrysta. Wielu ślepych zwolenników idei syjonistycznych, takich jak Melanie Phillips z Wielkiej Brytanii i Daniel Pipes z USA, wzmagało kampanię medialną wzywającą zachodnie rządy do niezwłocznego ataku na Iran, „jeśli nie chcą – jak uzasadniali – aby ukryty imam pojawił się i przyniósł nam apokalipsę wraz z Armagedonem”. Phillips i Pipes deklarowali przy okazji, że oboje należą do środowiska, które izraelski premier Ben Gurion opisywał w słowach: „Kiedy Żyd w Ameryce czy w Afryce Południowej mówi swoim rodakom Żydom o «naszym rządzie», ma na myśli rząd Izraela”. Nie należy zapominać, że – jak stwierdzili – gdy wspomina się dziś o rządzie USA i mediach korporacyjnych, mówi się wówczas o amerykańskim Kongresie wypełnionym członkami dysponującymi podwójnym obywatelstwem amerykańsko-izraelskim15 i o kontrolowanych przez syjonistów międzynarodowych mediach16. Phillips próbowała nadal wywierać presję na każdy program telewizyjny lub artykuł, argumentując: „Jak pisałam w kółko, irański reżim jest zdominowany przez ludzi, którzy wierzą, że szyicki mesjasz, Mahdi, powróci na ziemię w wyniku apokaliptycznego końca dni lub po to, aby do niego doprowadzić”17. Te argumenty, jak się należało spodziewać, nie przekonały świeckiej zachodniej opinii publicznej, toteż premier Netanjahu zaczął przekonywać świat, że istnieje zagrożenie irańską bombą, choć Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej po przeprowadzeniu wielu inspekcji wcale tego nie potwierdzała.
Kraje arabskie Zatoki Perskiej zdają się nie doceniać roli Mahdiego. Ich nienawiść do szyitów jest tego samego kalibru, co nienawiść do ISIS. Przywódcy Arabii Saudyjskiej i państw Zatoki Perskiej wydali miliardy dolarów na propagowanie islamu wahabickiego. Zwolennicy tego odłamu religii muzułmańskiej uważają szyitów za heretyków i umniejszają rolę Mahdiego. Zresztą wieki temu przepowiedziano, że „bardzo niewielu Arabów poprze imama”18, choć będą popierać tyranów. Przejawia się to wyraźnie w sposobie postępowania krajów Zatoki Perskiej i grup dżihadystów finansowanych przez Arabię Saudyjską, które z rozkazu globalistów nie idą walczyć z Izraelem, lecz angażują się w działania bojowe w Syrii, Iraku oraz Afganistanie, a teraz na Ukrainie, wykrzykując swoje „Allah akbar”. Zamierzają zabijać, ścinać głowy i „zjadać wątrobę” w równym stopniu szyitów, co chrześcijan, druzów, a obecnie również Rosjan. Ten sam rodzaj islamu, propagowany przez Arabię Saudyjską, walczy w imieniu władz USA i Izraela przeciwko szyickim milicjantom w Iraku i Syrii, a następnie, zgodnie z artykułem Alexa Rubinsteina, jest wygodnie „transportowany amerykańskimi helikopterami do Afganistanu”19. W związku z powyższym prezydent Biden dąży do utworzenia czegoś w rodzaju arabskiego NATO, aby przeciwdziałać rzekomym „zagrożeniom ze strony Iranu” i „rosnącej integracji Izraela z szerszym regionem”20.
W każdym razie pomimo surowych sankcji Iranowi udało się rozwinąć swój program kosmiczny, technologię sztucznej inteligencji, a według Instytutu Waszyngtońskiego „irański program dronów przekroczył kilka kamieni milowych w zakresie uzbrojenia”21. Niemniej jednak najbardziej złowieszczą częścią ukrytego proroctwa dotyczącego Imama Mahdiego jest to, że wspomina on o sojuszu czasów ostatecznych między islamem a prawosławną chrześcijańską Rosją, kiedy prorok Jezus pojawi się wraz z Mahdim, aby wykorzenić liberalny porządek świata, który zniewolił ludzkość. Finansowany przez izraelskie lobby przemysł islamofobiczny lubi przedstawiać muzułmańskiego mesjasza jako antychrysta, ignorując fakt, że Koran nieustannie wspomina proroka Jezusa w pełnych szacunku słowach, podczas gdy żydowski Talmud stwierdza, że Jezus Nazarejczyk „był seksualnie niemoralny, czcił kamienne posągi, został odcięty od narodu żydowskiego za swoją niegodziwość i za to, że odmówił pokuty” (Sanhedryn 107b; Sota 47a). Jeśli ktoś chce, może już dostrzec sojusz między prawosławną Rosją a szyickim Iranem. Po pierwsze, oba kraje sprzeciwiają się zachodniemu, liberalnemu i hedonistycznemu porządkowi, który jest zaangażowany w pompowanie propagandy LGBT i dumy z bycia gejem we wszystkich mediach, forsowanie ideologii genderowej i niszczenie struktury rodzinnej. Po drugie, oba kraje współpracują w Syrii w walce z agenturą CIA i Mosadu, najemnikami i grupami takfiri oraz tajną armią Pentagonu liczącą ponad sześćdziesiąt tysięcy rekrutów22. Oba kraje też są częścią wielobiegunowego sojuszu z Chinami, który opiera się na pokojowych projektach rozwoju gospodarczego związanych z chińską Inicjatywą Pasa (Belt Road Initiative) i rosyjską Wielką Eurazją. Podczas wywiadu przeprowadzanego dla NBC z prezydentem Ahmadineżadem w 2009 roku prowadzący go dziennikarz próbował sprowokować Irańczyka do rozmowy o ukrytym imamie, który sprowadzi „apokalipsę na Zachód”. Ahmadineżad powiedział: „O wojnie apokaliptycznej i wojnie globalnej mówią syjoniści. Imam, wręcz przeciwnie, wniesie logikę, kulturę i naukę. On przyjdzie, aby nie było więcej wojen. Koniec z wrogością, koniec z nienawiścią. Koniec z konfliktami… On powróci z Jezusem Chrystusem. Tych dwóch wróci razem. A współpracując ze sobą, napełnią ten świat miłością”.
Zapotrzebowanie na mistycznego zbawiciela rośnie w różnych częściach świata. Wyraził je przy innej okazji nieżyjący już lewicowy prezydent Wenezueli Hugo Chávez, który swe życie poświęcił brutalnej walce z amerykańskim imperializmem: „Dla nas, prawdziwych chrześcijan – powiedział – Jerozolima jest bardzo świętym miejscem, do którego powróci prorok Jezus ręka w rękę z Hadhrat Mahdim, a wtedy pokój zapanuje na całym świecie”.
Przejęte z Bożego planu zbawienia pojęcie „mesjasza” rozpala do czerwoności światowe środowiska, które prą do wojny, nie ukrywając religijnych i sakralnych źródeł swych geopolitycznych inspiracji. Tymczasem w Europie leniwy chrześcijanin zadaje sobie pytanie: dlaczego muszę chodzić na mszę, na katechezę, na procesje i do spowiedzi? Przecież dobry Bóg kocha nas bezinteresownie i bezwarunkowo, przebacza nam wszystko i zawsze. Do czego więc służą przykazania, które otrzymał Mojżesz na Synaju? Do czego zobowiązuje nas Kazanie na górze Jezusa z Ewangelii? Czemu może jeszcze służyć dawne ekscytowanie się nadziejami wiązanymi z powrotem Zbawiciela na ziemię? Pochrześcijański mieszkaniec Europy nie potrafi już czytać duchowego dziedzictwa, które go ukształtowało. Patrzy na świat i dziejące się w nim przemiany, niczego nie rozumiejąc. Za każdym razem, kiedy sięgam po Księgę Psalmów, dreszczem przeszywa mnie zdanie: „Człowiek żyjący bezmyślnie w dostatku równy jest bydlętom, które giną” (Ps 49, 21).
Zgodnie z żydowskimi wierzeniami prochy młodej czerwonej krowy muszą zostać rozsypane na Wzgórzu Świątynnym, zanim Żydzi będą mogli się na nie wspiąć i odbudować trzecią świątynię. Niektóre fakty pokazują, że w ostatnich latach w realizację tego projektu zaangażowani są nie tylko aktywiści, ale także rząd Izraela. Według pozarządowej organizacji śledzącej relacje żydowsko-palestyńskie Ir Amim we wrześniu 2022 roku izraelskie władze rządowe pomogły grupie aktywistów ze Wzgórza Świątynnego, Instytutu Świątynnego i organizacji ewangelicznej Boneh Israel sprowadzić ze Stanów Zjednoczonych pięć czerwonych jałówek przeznaczonych na złożenie z nich ofiary. I o ile jeszcze piętnaście lat temu pomysł, że Żydzi będą modlić się w Haram al-Sharif, czyli na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, wydawał się szalony, o tyle teraz jest mocno rozwijany w ramach głównego nurtu izraelskich elit.
Szef Ministerstwa do spraw Jerozolimy i Dziedzictwa Narodowego Netanel Isaac w swoim przemówieniu podczas ceremonii odebrania krów powiedział, że jego departament finansuje rozwój obszaru Góry Oliwnej, gdzie aktywiści ze Wzgórza Świątynnego zamierzają zainicjować rytualną ofiarę. Dzisiaj wielu rabinów zabrania Żydom wchodzenia na wzgórze, dopóki popioły ofiary nie „oczyszczą” tego miejsca. Pomimo wcześniejszych obietnic izraelskiego rządu dotyczących utrzymania status quo terenu, na którym znajduje się słynny meczet muzułmański Al-Aksa, prawdziwym celem aktywistów ruchu Czerwonej Jałówki jest przywrócenie Żydom Wzgórza Świątynnego i odbudowa trzeciej świątyni, co wiąże się ze zniszczeniem monumentalnej Kopuły na Skale. Nie ukrywają tego nawet wysocy rangą urzędnicy zaangażowani w tę inicjatywę. „Może to doprowadzić do tego, że setki tysięcy charedim (czyli odłamu Żydów ultraortodoksyjnych) lub Sefardyjczyków wtargną do meczetu i sprowokują prawdziwą wojnę religijną” – obawia się dr Abdallah Marouf, profesor historii islamu na Uniwersytecie w Stambule i były sekretarz prasowy Al-Aksy.
Ci, którzy śledzą aktualne dramatyczne wydarzenia w świecie, a zwłaszcza ludobójstwo trwające w Strefie Gazy, na ogół zaniedbują teologiczne aspekty leżące u podstaw obecnych faktów. Teologia talmudyczna i żydowski dosłowny mesjanizm, typowy dla niektórych odłamów izraelskiej skrajnej prawicy obecnej w rządzie, dogłębnie uzasadniają to, co się dzieje w tamtym rejonie, w sposób szczególny bezprecedensową brutalność demonstrowaną przez Izrael. Dla najbardziej radykalnych syjonistów i najbardziej rasistowskich odłamów prawicy, przy pełnym poparciu amerykańskich chrześcijańskich syjonistów – czyli grup ewangelikalnych, które usiłują przyspieszyć urzeczywistnienie się zapowiedzi Księgi Apokalipsy św. Jana wraz z nadejściem królestwa Bożego i które z tego powodu szaleńczo popierają Izrael postrzegany jako istotny czynnik sprowokowania bitwy końca czasów z wrogami nadziei, czyli Armagedonu – obecna wojna jest eschatologiczna, dotyczy rzeczy ostatecznych, które wkrótce mają nadejść. Niepokojącym znakiem bezpośredniej bliskości spełnienia tych zapowiedzi jest przybycie do Izraela pięciu czerwonych jałówek, zgodnie z tradycją judeotalmudyczną niezbędnych do złożenia czystej ofiary. Zachód, przyzwyczajony do traktowania Izraela jako „świeckiego”, „demokratycznego” i nowoczesnego państwa, jest w większości nieświadomy tego, jakimi teologicznymi i mesjanistycznymi marzeniami przesiąknięta jest izraelska polityka.
Jeśli to zagrożenie dla stabilności regionalnej zostanie zignorowane, może łatwo rozszerzyć się poza Bliski Wschód, do Azji i Afryki, jeszcze bardziej wciągając Stany Zjednoczone w bieżącą walkę. 9 kwietnia 2024 roku wielu palestyńskich przywódców chrześcijańskich opublikowało biuletyn wraz z petycją ostrzegającą świat przed zagrożeniami ze strony izraelskich ekstremistów religijnych i chrześcijańskich syjonistów, którzy zamierzają wprowadzić w życie dziwaczny, a zarazem śmiertelnie niebezpieczny plan zburzenia Kopuły na Skale i meczetu Al-Aksa, by zrobić miejsce pod odbudowę trzeciej świątyni żydowskiej. Meczet Al-Aksa (znany również jako Al-Masjid Al-Aqsa lub najdalszy meczet) jest trzecim najświętszym miejscem w islamie i jest wymieniony w siedemnastej surze Koranu, która opowiada o nocnej podróży proroka Mahometa. Te święte rejony wskazują dokładnie miejsce, z którego według tradycji Prorok wstąpił do nieba. Al-Aksa jest również nazywany Haram al-Sharif lub Szlachetnym Sanktuarium, podobnie jak meczet otaczający Al-Kabę, świętą budowlę przechowującą meteoryt w Mekce, najświętsze miejsce islamu. Jakiekolwiek naruszenie lub próba zniszczenia meczetu Al-Aksa lub przylegającej do niego świątyni, znanej jako Kopuła na Skale, może wywołać reakcję około dwóch miliardów muzułmanów na całym świecie.
Uwagę zachodnich mediów, zazwyczaj lekceważących wpływ czynników religijnych na politykę, przyciągnął alarm podniesiony przez rzecznika Hamasu Abu Ubaidę 14 stycznia 2024 roku, dotyczący sprowadzenia do Izraela bydła pewnej rasy i dostarczenia do osiedli na Zachodnim Brzegu. To, co dla niektórych wydawało się nieistotnym lub dziwacznym epizodem, było poważnym ostrzeżeniem dla przywódców muzułmańskich, że w sprawie Haram al-Sharif szykuje się złowrogi plan. Izrael niedawno zmienił swoje przepisy dotyczące wwozu bydła do kraju i zezwolił na przewiezienie pięciu czerwonych jałówek z rancza chrześcijańskich syjonistów w Teksasie do nielegalnego osiedla na Zachodnim Brzegu. W ciągu ostatnich trzech dekad różni chrześcijańscy syjonistyczni hodowcy w Stanach Zjednoczonych starali się wyhodować w stu procentach czystą czerwoną jałówkę, która, zgodnie z niejasnym, starożytnym rytuałem kapłańskiego oczyszczenia, zapisanym w dziewiętnastym rozdziale Księgi Liczb, odnosi się do komentarzy żydowskiego mędrca Majmonidesa dotyczących różnych rytuałów, w tym ofiar ze zwierząt, niezbędnych w kwestii zrekonstruowania trzeciej świątyni. Zanim jednakże można było pomyśleć o przeprowadzeniu takiego rytuału, konieczne było znalezienie czystej czerwonej jałówki.
Wiele ultraortodoksyjnych izraelskich organizacji syjonistycznych, jak również chrześcijańskich grup syjonistycznych działających na całym świecie prowadzi kampanię na rzecz trzeciej świątyni i przejęcia kontroli nad Wzgórzem Świątynnym. Wydarzeniem, które zachęciło do spekulacji na temat trzeciej świątyni, był podbój przez Izrael arabskiej wschodniej Jerozolimy w czerwcu 1967 roku, szybko zresztą przez państwo izraelskie zaanektowanej. Zarówno chrześcijańscy, jak i żydowscy ekstremiści religijni interpretowali zwycięstwo Izraela jako początek nowej ery mesjańskiej i odliczanie nadejścia końca świata, które zakończy się pierwszym lub drugim przyjściem mesjasza, w zależności od przynależności religijnej. Jedni i drudzy zgadzali się, że budowa żydowskiej trzeciej świątyni była kluczowym etapem ery mesjanistycznej. Na ich drodze stanęły tylko dwie przeszkody. Pierwszą z nich był problem odnalezienia całkowicie czystej czerwonej jałówki, która nigdy nie była zaprzężona w jarzmo, jak opisano w Księdze Liczb (19, 1–3). Wraz z nadejściem nowoczesnej nauki i manipulacji genetycznych kilku chrześcijańskich hodowców syjonistycznych w Stanach Zjednoczonych podjęło się zadania wyprodukowania czystej czerwonej jałówki. Na przestrzeni lat obwołano kilka sukcesów w tej dziedzinie, lecz zawsze jakiś biały kawałek skóry lub włos dyskwalifikował z grona świętego bydła wyhodowany okaz.
Druga przeszkoda była nieco bardziej wymagająca. To nic innego jak meczet Al-Aksa i sama Kopuła na Skale. Od końca lat sześćdziesiątych XX wieku trwa seria brutalnych prób wysadzania muzułmańskich obiektów w powietrze przez żydowskich i chrześcijańskich ekstremistów. Pamiętny atak miał miejsce 10 marca 1982 roku, kiedy czterdziestu pięciu uzbrojonych w materiały wybuchowe ultraortodoksyjnych ekstremistów religijnych wspięło się po murze Haram al-Sharif. Muzułmański strażnik zaalarmował wówczas policję, która szybko przybyła i aresztowała napastników. W tym czasie rząd Izraela był zaangażowany w zachowywanie świętości muzułmańskich miejsc i otaczanie szacunkiem tego, co było znane jako religijne status quo w Jerozolimie.
Trzy tygodnie po wspomnianej operacji w dzienniku „Jerusalem Post” ukazała się ćwierćstronicowa reklama wzywająca do uwolnienia czterdziestu pięciu ekstremistów, nazywająca ich „szanowanymi i wiernymi dziećmi Izraela”. Oświadczenie zostało opublikowane przez Komitet Ewangelicznych Chrześcijan Zaniepokojonych Wolnością Kultu na Wzgórzu Świątynnym z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. Trzema współprzewodniczącymi Komitetu byli wówczas: bogaty potentat naftowy Terry Risenhoover z Oklahomy w Kalifornii, biznesmen Doug Krieger i wielebny Ken Loach z Houston. Tym, co ich łączyło, było ekstremistyczne przekonanie chrześcijańskich syjonistów, że trzecia świątynia powinna zostać zbudowana, aby przyspieszyć eschatologiczną bitwę Armagedonu, pochwycenie Kościoła i powrót Jezusa na ziemię. W ciągu roku bojownicy zostali zwolnieni z więzienia z minimalnymi karami. Wysokie koszty prawne i inne wydatki pokryli ewangeliczni chrześcijanie, którym przyznano w tym celu stosowną ulgę podatkową, ponieważ fundusz uzyskał status zwolnionego z podatku.
Większość żydowskich bojowników biorących udział w opisanej operacji była uczniami rabina Me’ira Kahanego, którego partia Kach została uznana za organizację terrorystyczną w Stanach Zjednoczonych, a później w samym Izraelu. Zanim Izrael zdelegalizował organizację Kach, Kahane miał niewielką, ale potężną grupę zwolenników w kilku bazach wojskowych, takich jak Kiriat Arba w pobliżu Hebronu. Izraelski dziennikarz Gershom Gorenberg powiedział, że w programie partii Kach „stosunki seksualne między Żydami i Arabami (Palestyńczykami) były uważane za przestępstwo zagrożone karą śmierci; ostatecznym celem partii było przepędzenie wszystkich palestyńskich Arabów z Izraela i z terytoriów okupowanych”. Niewielka grupa zwolenników Kahanego zalała Jerozolimę plakatami wzywającymi Izrael do „zniszczenia meczetów ze Wzgórza Świątynnego”. Dzisiaj zarówno żydowskie, jak i chrześcijańskie syjonistyczne strony internetowe obfitują w plakaty Haram al-Sharif, czyli Wzgórza Świątynnego, wraz z trzecią świątynią widniejącą w miejscu Al-Aksy i Kopuły na Skale.
Kahane odszedł (zmarł w 1990 roku), lecz jego rasistowskie poglądy odradzają się nie tylko w Kiriat Arba, ale we wszystkich osiedlach na Zachodnim Brzegu, w Jerozolimie i w całym Izraelu. Kilku ministrów w rządzie Benjamina Netanjahu reprezentuje jego przekonania. Należą do nich między innymi minister finansów Becalel Smotricz, minister bezpieczeństwa Itamar Ben-Gewir, przewodniczący Knesetu ds. bezpieczeństwa Zvika Fogel, minister ds. statusu kobiet May Golan oraz Zvi Sukkot, przewodniczący Żydowskiej Partii Siły Ben-Gewira. Wszystkie te postaci otwarcie wyznają syjonizm typu Kahanego i opowiadają się za czystkami etnicznymi skierowanymi przeciwko Palestyńczykom oraz zniszczeniem Kopuły na Skale wraz z meczetem Al-Aksa. Nic dziwnego, że żydowscy ekstremistyczni bojownicy otrzymali większe przywileje „modlenia się” w pobliżu meczetu Al-Aksa lub przerywania islamskich modlitw, a czasami uzyskiwania dostępu do samego meczetu. Rząd Netanjahu popularyzuje rasistowskie poglądy Kahanego, udzielając im nie tylko politycznego wsparcia, lecz także przyzwolenia na posługiwanie się atakami na muzułmańskie miejsca święte jako bronią. Pojawienie się czerwonej jałówki w Izraelu może okazać się pierwszym krokiem w kierunku realizacji przerażającego scenariusza.
Istnieje obawa, że idee te rozprzestrzeniają się w zatrważającym tempie w całym środowisku Izraelczyków, w tym wśród świeckich Żydów. Według sondażu przeprowadzonego dziesięć lat temu przez gazetę „Haaretz” 43 % religijnych Żydów i, o dziwo, 31 % świeckich obywateli Izraela opowiedziało się za usunięciem muzułmańskich świątyń. Obecnie szacuje się, że ponad 70 % religijnych Żydów popiera pomysł na odbudowę świątyni w miejscu obiektów muzułmańskiego kultu. Sprzyja im w tym około 40–50 % świeckich Izraelczyków. Weźmy na przykład Beth Kronfield, świecką amerykańską Żydówkę, która dokonała alii, czyli powrotu do dawnej ojczyzny Izraela, i założyła organizację „High on the Har”, która proponuje wycieczki po Haram al-Sharif w celu promowania budowy trzeciej świątyni. Kronfield powiedziała niedawno w wywiadzie dla CBSTV: „To bardzo ważne, aby Żydzi wrócili i odbudowali świątynię. Nie chodzi o to, by cokolwiek zabrać naszym muzułmańskim braciom i siostrom... Chodzi o to, aby zachować to miejsce i być strażnikami domu Bożego dla wszystkich ludzi”. Wygląda na to, że albo Beth jest ignorantką, albo po prostu nie obchodzi jej to, jaki skutek wspomniany akt przyniósłby wszystkim Palestyńczykom oraz całemu światu muzułmańskiemu.
„Petycja Sabeel” przeciwko chrześcijańsko-syjonistycznemu ekstremizmowi, podpisana przez katolickiego patriarchę Jerozolimy i wielu innych prominentnych przedstawicieli chrześcijan mieszkających w Palestynie i na całym świecie, zabiegająca o pokój w mieście Boga, jest pilnym apelem skierowanym do ludzi wszystkich wyznań religijnych i bez konkretnego wyznania, którzy sprzeciwiają się temu niebezpiecznemu układowi, wykorzystującemu fałszywe przekonania religijne w celu przeobrażenia ich w polityczny koszmar. Musi niepokoić rosnące poparcie polityczne, jakim cieszą się te poglądy nie tylko w gabinecie premiera Netanjahu, ale także wśród republikańskich członków Kongresu USA. Niedawno przywódca Ruchu Trzeciej Świątyni Yishak Mamo z Uvne w Jerozolimie wziął udział w Narodowym Spotkaniu Modlitwy i Pokuty, zwołanym przez przewodniczącego Izby Reprezentantów USA Mike’a Johnsona w Muzeum Biblii w Waszyngtonie. Telewizja CBS opisała to spotkanie jako „kto jest kim” wśród chrześcijańskich fundamentalistów syjonistycznych, w tym republikańskich członków Kongresu. Yishak Mamo zaprezentował praktyczne założenia projektu i przedstawił Byrona Stinsona, rolnika z Teksasu, który pomógł w wyhodowaniu czerwonych jałówek. Stinson powiedział słuchaczom, że odbudowa trzeciej świątyni zapoczątkuje bitwę Armagedonu i powrót Jezusa na ziemię. Kuriozalny jest ten projekt utorowania drogi naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, by ukazał się w chwale zapowiedzianego królestwa poprzez wzniecenie wojny o rozmiarach apokaliptycznych. Narody prą do wojny, tymczasem elity intelektualne bogatego i nowoczesnego Zachodu nie potrafią uchwycić rzeczywistości w pełni, bo ignorują czynnik religijny, który wywiera wpływ na decyzje polityczne i geopolityczne na naszym globie. Nie tylko lekceważą siłę religii, lecz także fakt, że Jezus Chrystus, który przyjął na siebie odrzucenie i brutalną śmierć na krzyżu ze strony dwóch potęg ludzkości: religii i polityki – do ukrzyżowania Syna Bożego na Golgocie doprowadzili Piłat wraz z arcykapłanami – przyszedł na ten świat, by uzdrawiając ludzkie serce, uzdrowić również politykę i religię. Jedna i druga drży w konwulsjach nerwowych spazmów umierającego świata w oczekiwaniu na Boże miłosierdzie, interwencję Mesjasza.
Tymczasem mesjasz, jako pojęcie skradzione z dziedziny Bożych planów zbawienia i zaangażowane w walkę polityczną, staje się kolejnym, obok świątyni Pańskiej, dynamitem podłożonym pod glebę fałszywych aspiracji religijnych i politycznych ludzkości i, jak się zdaje, zarzewiem kolejnej wojny. Żeby się o tym przekonać, wystarczy przesunąć spojrzenie z Ziemi Świętej ku Iranowi.
1 E. Laskowska, Jak mówić o Bogu w postateistycznym świecie? Analiza myśli Dietricha Bonhoeffera i jej implikacji dla wiary katolickiej, „Analecta Cracoviensia” 51 (2019), s. 193–208.
2 Benedykt XVI, adhortacja Verbum Domini, 7, 10.
3 Pojęcie zbudowane w oparciu o inne terminy: docibile – skłonny do nauki, do bycia prowadzonym; docere – uczyć, prowadzić; docile – łagodny, uległy. Pojęcie to znalazło zastosowanie także we współczesnej socjologii, szczególnie w zakresie doskonalenia osób zarządzających przedsiębiorstwami. Chodzi o „umiejętność posługiwania się tym, co zostało już przyswojone, jako podstawę do dalszej nauki, czy też ową wiedzę lub umiejętność, które w późniejszej sytuacji pomagają uczyć się z sukcesem, albo też nieustanną gotowość wychodzenia naprzeciw nowym rzeczom, i zmienianie przyswojonego modelu” (N. Luhmann, K.E. Schorr, Reflexionsprobleme im Erziehungssystem, Suhrkamp Verlag, Berlin 1988). W ramach tej logiki „zwycięża dziś ten, kto stawia na permanentną formację oraz inwestuje w nią i w rozwój zdolności nieustannego uczenia się i nabywania w coraz większym stopniu tej umiejętności” (G. Piera Carrozzi w dodatku do „Sole 24 ore” z 25 marca 1996). Por. A. Cencini FDCC, Formacja permanentna, problemy teoretyczne i praktyczne, „Życie zakonne”, 29 grudnia 2022.
4L’esprit des lieux: New Delhi, „Éléments”, 27 (2016), s. 93.
5 G.K. Chesterton, Eretici, Lindau, Torino (1905) 2010 [wyd. polskie: Heretycy, tłum. J. Rydzewska, Fronda–Apostolicum, Warszawa–Ząbki 2009].
6 Ph. Grasset, komentarz dla „Éléments”, 162 (2016), s. 99.
7 Tamże.
8 M. Houellebecq, La Possibilité d’une île, Éditions Fayard, Paris 2005, s. 112.
9 Za: http://howtoplayalone.wordpress.com/hitchens-on-free-speech/.
10 G. Meotti, Houellebecq, la religione e „l’occidente che non produce niente di interessante”, „Il Foglio”, 20 listopada 2019.
11 Zob. https://www.jpost.com/Middle-East/Who-are-Irans-80000-Shiite-fighters-in-Syria-552940.
12 Zob. https://www.militarytimes.com/news/pentagon-congress/2015/07/14/iran-linked-to-deaths-of-500-u-s-troops-in-iraq-afghanistan/.
13 Zob. https://veteranstoday.com/2021/05/26/why-is-israel-looking-for-imam-mahdi-vital/.
14 Zob. https://www.timesofisrael.com/ahmadinejad-claims-us-wants-to-arrest-hidden-imam/.
15 A. Spiro, Dozens of US lawmakers descend on Israel with AIPAC-affiliated trip, „The Times of Israel”, 21 lutego 2022.
16 A. Winstanley, Labour Friends of Israel denies funding from Israeli spy, „Electronicintifada.net”, 17 lipca 2019.
17Why Iran will not „come to its senses”, „Mail Online”, 25 stycznia 2012.
18 Zob. https://www.youtube.com/watch?v=hMXHeUtogd8.
19 A. Rubinstein, Did the US Support the Growth of ISIS-K?, „The Alt World”, 29 sierpnia 2021.
20U.S.-Led Regional Defense System Provokes Iran, „Teheran Times”, 10 lipca 2022.
21 F. Nadimi, Iran’s Game of Drones: https://www.washingtoninstitute.org/policy-analysis/irans-game-drones.
22 W.M. Arkin, Exclusive: Inside the Military’s Secret Undercover Army, „Newsweek”, 17 maja 2021.