Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
85 osób interesuje się tą książką
Nie jesteśmy owocem naszych rodziców, jesteśmy naszą reakcją na ich sposób kochania nas,
kiedy byliśmy dziećmi.
– Maria Beatrice Alonzi
Jak często próbujesz zadowolić innych?
Masz wrażenie, że każdy jest szczęśliwszy od ciebie?
Czujesz się źle, ale nie wiesz dlaczego?
Książka Nie jesteś swoimi rodzicami jest czymś znacznie więcej niż kolejnym poradnikiem o
zdrowiu i relacjach. To lektura dla dzieci wszystkich, bo każdy jest synem lub córką. Jest
także dla rodziców, by odkryć, co kryje się pod grymasami i innymi reakcjami
emocjonalnymi.
Autorka zadaje pytania, które mogły się w tobie pojawiać przez całe życie i szuka na nie
odpowiedzi. Wskazuje, jak żyć bez poczucia winy i poszukiwania rozwiązań na sprawy i
doświadczenia, na które w rzeczywistości nie masz wpływu. Wymienia przeszkody i
trudności, które ktoś mógł postawić przed tobą nieświadomie, ale to one uniemożliwiły ci
zrobienie kroku dalej w marzeniach, planach czy relacjach. Teraz możesz je rozpoznać,
pozbyć się i na zawsze od nich uwolnić. Każde zachowanie przekazuje emocję, a każda
emocja przekazuje potrzebę. Nazwij swoje potrzeby i daj sobie pomóc, by być szczęśliwym.
Maria Beatrice Alonzi – ekspertka ds. komunikacji, magister w zakresie technik i metod
analizy behawioralnej oraz analizy naukowej międzynarodowych zachowań niewerbalnych.
Jest także prelegentką TEDx, mówczynią Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie oraz autorką
książek. Wykorzystuje swoje media społecznościowe do rozpowszechniania nauki,
podnoszenia świadomości na temat zdrowia psychicznego i terapii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 185
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Maria Beatrice Alonzi
Nie jesteś swoimi rodzicami
Jak porzucić destrukcyjne wzorce i żyć po swojemu
Przełożyła Agnieszka Dywan
Dzieciom, które chciały bezwarunkowej miłości, lecz ich przeznaczeniem było, by nauczyły się radzić sobie samodzielnie.
Cześć, dobrze cię widzieć (lub zobaczyć ponownie, jeśli to nie jest pierwsza moja książka, którą czytasz), to dla mnie zaszczyt, że odnajdujesz się na kartach tej książki.
Jak się masz? Jak ci mija dzień? Jak ci się wiedzie?
Jestem tu, bo chciałabym opowiedzieć ci trochę o tobie, ale zanim to zrobię, muszę wskazać ci drogę, którą będziemy razem podążać.
Przede wszystkim powinieneś wiedzieć, że ta książka cię nie uleczy; zatem jeśli zawsze czułeś, że coś z tobą było nie tak, że coś wymagało zmiany, byś mógł otrzymywać i dawać miłość, cóż – to nieprawda. W rzeczywistości, jeśli naprawdę musimy znaleźć odpowiednie słowo, które wyrazi to, co zamierzamy zrobić na kartkach tej książki, będzie to czasownik „pokazać”. Pokazać, nie uleczyć.
Pokazać ci, kim jesteś, kim naprawdę jesteś. Pokazać zarówno to, co należy do ciebie, jak i to, co w tobie żyje, ale nie jest twoje. Uświadomić, dlaczego w większości przypadków, kiedy odnosisz wrażenie, że kogoś lub coś tracisz, w rzeczywistości za twój ból odpowiedzialne są „ukryte mechanizmy” – i wierz mi, odkrycie tego cię uszczęśliwi.
W książce tej znajdziesz mnóstwo powtórzeń. Bądź cierpliwy, bo cierpliwość – oprócz bólu – to coś, czego najbardziej potrzebujesz, by raz na zawsze nauczyć się, jak się chronić. Nie wystarczy, że opiszę pewne pojęcia, muszę ci je pokazać. A żeby tak się stało, będziemy przenosić twój umysł w to samo miejsce więcej niż raz, przekładając słowa na obrazy i odwrotnie, dopóki nie staną się przystępne, podobnie jak twoje wspomnienia. Nie martw się, nie mam zamiaru marnować twojego czasu i uroczyście obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, by cię nie zanudzić. Od czasu do czasu będziesz jednak miał wrażenie, że czytasz drugi raz tę samą rzecz – proszę, byś mi zaufał i odbył tę podróż ze mną w swoich myślach. W swoich najbardziej ukrytych wspomnieniach, a także w tych najbardziej świeżych. Tak rzeczywistych i niedawnych, że wydaje się, iż są powiązane z faktami, które dopiero co się wydarzyły. Odkryjesz, że te pierwsze wymagają pracy, którą musimy wykonać, a te drugie stanowią pasmo kłamstw.
I na koniec – nie wiem, czy masz dzieci, czy nie, czy chcesz je mieć, czy chciałeś je mieć, czy nigdy nie miałeś, to nie ma znaczenia.
Jedno wiem na pewno – jesteś córką, jesteś synem. Może źle traktowanym, może porzuconym, może kochanym jedynie połowicznie, ale jesteś czyimś dzieckiem. A ta książka jest dla dzieci, wszystkich dzieci.
A dziecko jako takie jest także rodzicem.
Chciałabym, by to była pierwsza rzecz, w którą uwierzysz, przynajmniej podczas czytania tej książki. Żebyś mógł zobaczyć to na własne oczy.
Ponieważ już doświadczyłeś relacji rodzicielskiej – jako dziecko. I widziałeś rodzica (dobrego lub złego) jako takiego.
Pomyśl, widziałeś to, nawet jeśli nigdy nie miałeś rodziców, ponieważ bycie nieistniejącym rodzicem nie oznacza unikania wytyczania drogi, ale raczej wyznaczanie tej bardzo określonej, złożonej z nieobecności, pytań i wyobrażeń.
A ta nieobecność, to wyobrażenie wciąż w tobie są.
Wciąż je widzisz.
A to widzenie uczyniło cię rodzicem lub potencjalnym rodzicem, którym jesteś. O tym właśnie porozmawiamy w tej książce.
Ponieważ jest to także książka dla rodziców, wszystkich rodziców.
Będą w niej rozdziały, w których wyjaśnię ci potrzeby dziecka, powiem, gdzie się ukrywają, co naprawdę kryje się za krzykiem, „grymasami”, agresją, postawą buntu lub apatii i wiele więcej.
Znajdziesz też rozdziały, które, jak się będzie wydawać, są poświęcone tylko tym osobom, które już mają dziecko. A jednak one są przeznaczone i dla nich, i dla ciebie.
Dzięki nim zobaczysz, co ci się przydarzyło, kiedy szukałeś pomocy, a ta nigdy nie nadeszła.
Szukałeś jako noworodek, dziecko, nastolatek.
Kiedy potrzebowałeś przetrwania, więzi, niezależności, wolności i szczęścia.
I wciąż potrzebujesz.
Dziękuję, że doczytałeś aż dotąd.
Życzę ci owocnej podróży i jak zawsze jestem przy tobie i kocham cię.
Twoja Bea
W niniejszej książce znajdziesz dwa rodzaje przypisów – te na dole strony, oznaczone gwiazdkami, oraz te na końcu książki, oznaczone liczbami.
Pierwsze są krótkie i wzbogacają wypowiedź, więc warto do nich szybko sięgnąć wzrokiem podczas czytania.
Drugie zaś są uwagami o charakterze raczej technicznym i odsyłają do tematów, które mogą, ale nie muszą cię zainteresować. Nie musisz przerywać czytania, by ich szukać, ale chciałam dać ci kilka konkretnych odniesień, gdybyś ich potrzebował. Możesz zapoznać się z nimi po przeczytaniu książki lub podczas kolejnej lektury. Wolałam umieścić je na końcu, by cię nie obciążać. Miałam na uwadze jedyną naprawdę ważną sprawę – to ty musisz czuć się komfortowo, przynajmniej przez chwilę.
Czy kiedykolwiek słyszałeś o improwizacji teatralnej? Być może kiedyś byłeś na przedstawieniu, podczas którego ona się odbywa. To szczególny rodzaj spektaklu, różniący się od commedia dell’arte.
W commedia dell’arte aktorzy grają na podstawie szkicowego „scenariusza”, w którym opisane są poszczególne postaci, i improwizują konkretne żarty, wchodząc ze sobą w interakcje na scenie. Historie są więc zawsze mniej więcej takie same, ponieważ postać o określonych cechach – niezależnie od sytuacji – będzie zachowywać się podobnie.
Tymczasem we współczesnym teatrze improwizacyjnym[1] aktorzy na scenie nie mają dosłownie niczego. Ani kostiumów (najczęściej występują w czarnych trykotach), ani rekwizytów, ani scenariusza, ani nawet zarysu scenariusza. Każdy aktor jest więc jednocześnie reżyserem, scenarzystą, scenografem. Każdy stara się jak najlepiej interpretować „rzecz” (rozumianą jako rola, ale także postać, atmosfera, otoczenie, emocje i tak dalej) rozgrywającą się na scenie przy niewielkim udziale ze strony publiczności. Improwizatorzy przed rozpoczęciem spektaklu (czasem także w trakcie) pytają obecnych na sali widzów o słowo, miejsce, imię, powód kłótni, o to, jak spotkały się dwie postaci, i tak dalej. Proszą o jakąkolwiek wskazówkę, ziarnko piasku, od którego można będzie rozpocząć całą narrację. Dlatego też improwizator teatralny nie ogranicza się do odtwarzania roli, odgrywa także przedmioty, zwierzęta, emocje, a nawet – bo czemu nie? – zaawansowanych technologicznie kosmitów czy niespokojne duchy z XVIII wieku. Wszystko, co wyobraźnia może oddać do dyspozycji talentu i nieświadomości. W tym szczególnym rodzaju spektaklu aktor wciela się w przestrzenie i miejsca, naśladuje instrumenty, buduje wioski i pałace; biura, samochody, domy, statki kosmiczne, parki, miasta, całe kontynenty, istniejące i wymyślone: konteksty, które publiczność – mimo że nie ma ich przed sobą – może zobaczyć, ponieważ dobry improwizator pozwala jej ujrzeć te konteksty w wyobraźni. Wszystko odbywa się spontanicznie, każda replika jest wyjątkowa, niepowtarzalna, nie ma możliwości wystawienia tego samego przedstawienia więcej niż raz, a zatem próby we współczesnym teatrze improwizacyjnym nazywane są treningami. Polegają one na wielogodzinnych ćwiczeniach i grach, których celem jest wyzbycie się naszych mechanizmów obronnych, nauczenie się nieosądzania siebie i „nieprzynoszenie pomysłów z domu”[I] – tak by móc zaskoczyć samych siebie i wchodzić w relacje z innymi, reagując na to, co się dzieje, ale nie starając się wszystkiego kontrolować.
Moim zdaniem to jedna z najbardziej udanych imitacji życia.
Gdy demony perfekcjonizmu zostaną już pokonane, nawet najbardziej niedoświadczeni improwizatorzy mogą wydawać się publiczności nadzwyczajnymi aktorami, ponieważ – odpowiadając swoim współtowarzyszom – nie recytują, ale raczej reagują.
Dlaczego ci o tym wszystkim mówię? Ponieważ wyłączenie umysłu i puszczenie hamulców jest trudne. Stworzenie świata z niczego, całego życia z niczego, jedynie z maciupeńkiego ziarnka piasku, jest trudne. I dobrze o tym wiesz. A improwizator czasem wpada w panikę. Zatem najwspanialsze na scenie jest to, że podczas gry czasem dokonuje coming outu[II]. W jakim sensie? W takim, że poprzez scenę lub żart nie tylko ujawnia postać, którą gra, ale także własne myśli, emocje, pragnienia i problemy. Poprzez gesty, słowa i sposób interakcji ze światem zewnętrznym bezwiednie pokazuje, co czuje. Na przykład żartując z postaci, chce poprosić o pomoc swoich kolegów stojących za kulisami, by podrzucili mu gotową historię, której się uchwyci.
W prawdziwym życiu, tym poza teatrem, nosimy podobne maski. Owszem, reagujemy na życie, ale przychodzi nam to z wielkim trudem.
Na pewno przynajmniej raz zdarzyło ci się myśleć, jak jednemu z najbardziej przestraszonych interpretatorów teatralnych, że „nie wiesz, jak zinterpretować” swoje życie w konkretnym momencie. Miałeś zapewne chwilę, w której chciałeś poprosić o pomoc, być może po to, by wyrazić, co ci leży na sercu, by nikogo nie rozczarować, albo też – z gardłem ściśniętym ze strachu – ponieważ czułeś ciężar osądu innych. Jest tak, ponieważ trudno ci mieć pewność, że masz coś, co jest wystarczająco dobre do ofiarowania, coś, co będzie dobre dla wszystkich. Ponieważ za każdym razem, kiedy próbowałeś w taki czy inny sposób coś zaoferować, zawsze wydawało ci się, że to niewłaściwe. Albo było za dużo, albo zbyt mało.
I ty także choć raz pomyślałeś, udając, że wszystko jest w porządku, że byłoby wspaniale, gdyby ktoś naprawdę zrozumiał, co czujesz, i przyszedł ci z pomocą, z już gotowym życiem, którego mógłbyś się uczepić, i sprawiłby, że wszystko byłoby prostsze. Trudno jest zaufać samemu sobie i innym, kiedy tyle razy zostało się skrzywdzonym. Trudno mieć pewność, że robisz coś dobrze, po tych wszystkich razach, kiedy zdałeś sobie sprawę, że to, co zrobiłeś, wcale takie dobre nie jest. Dlatego dzisiaj, zanim coś zrobisz, chcesz mieć już pewność, że robisz to dobrze.
Ale to tak, jakbyś wyruszał w podróż, by osiągnąć to, czego pragniesz, z głową pełną bólu i smutku, że ci się nie udało; z walizką w dłoni ciężką od udręki i strachu. Walizką pełną starych ubrań, podartych zdjęć, skarpetek bez pary, zniszczonych butów i zeszytów zapisanych marzeniami, które umierają między kartkami. Nie masz niczego, co przydałoby ci się w podróży, oprócz balastu wspomnień, i nawet nie wiesz, czemu je dźwigasz.
Trudne, prawda?
Najpierw musisz pozbyć się tej walizki – wyrzuć ją, zrozum, że jej nie potrzebujesz, że twoja przeszłość cię nie definiuje, że wszystkie marzenia są wciąż w zasięgu ręki – być może potrzeba tylko odrobinę odwagi – i wreszcie pokaż, że jesteś osobą gotową reagować na życie bez strachu przed porażką czy rozczarowaniem innych. Bez zbędnych bagaży.
A gdzie znaleźć tę odwagę? Odwaga nie przychodzi automatycznie: odwaga to wybór.
Wybór, który sprawi, że albo zabierzesz tę walizkę ze sobą, albo ją wyrzucisz.
Niestety, nie możesz być odważny, gdy ciągniesz za sobą całą swoją przeszłość, myśli innych, poczucie winy, strach, że zawsze może przydarzyć się coś złego, czując odpowiedzialność za szczęście wszystkich innych oprócz własnego.
Na tych stronach odkryjesz, że to, co nosisz w walizce, oraz to, co przeszkadza ci w dokonywaniu odważnych wyborów, nie należy do ciebie; nie jest tobą. Jest to strach przed działaniem, przed utratą czegoś lub kogoś. To tylko walizka, bez której, jak sądzisz, nie możesz się obejść. Boisz się, że bez ciągłej troski o innych nie jesteś nic wart. Strach nie oznacza jednak braku odwagi, oznacza jedynie to, że musisz włożyć trochę więcej wysiłku niż inni, by porzucić zbędne ciężary i zrobić pierwszy krok. Zatem na razie weź wszystko ze sobą, pozbędziemy się balastu po drodze – i to dopiero wówczas, kiedy to ty podejmiesz taką decyzję.
Ciemność w pokoju.
labirynt
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Originally published under the title:
Tu non sei i tuoi genitori. Libera il tuo cuore dalle scelte di chi ti ha rovinato la vita. Anche se non voleva!
© 2023 Mondadori Libri S.p.A.
Published by Mondadori Libri for the imprint Sperling & Kupfer
Copyright for this edition © Wydawnictwo WAM, 2025
Opieka redakcyjna: Agnieszka Mazur
Redakcja: Anna Kopeć-Śledzikowska
Korekta: Sylwia Kajdana, Klaudia Bień
Opracowanie graficzne okładki: Tetiana Leonova / Studio Inigo
ISBN 9789-83-2774387-9
MANDO
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 12 62 93 200
www.mando.pl
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 12 62 93 254-255
e-mail: [email protected]
Opracowanie ebooka: Katarzyna Rek