Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
16 osób interesuje się tą książką
Nie ma nic złego w byciu męskim. Męskości nie trzeba gnębić i mylić jej z dominującą w społeczeństwie rolą mężczyzny oraz patriarchalnym modelem rodziny. Można ją posiadać, podziwiać, wzbogacać i wykorzystać jej potencjał, żeby odnaleźć równowagę i życiową harmonię.
„(Nie)miły facet” to nie książka o tym jak stać się dominującym, nieczułym i niewiernym palantem XXI wieku. To książka, która pokazuje jak wyznaczać swoje granice, otwarcie mówić o swoich potrzebach oraz jak budować prawdziwe i trwałe relacje nie zagłuszając swojego "ja". To książka zarówno dla facetów jak również ich partnerek i partnerów.
W oparciu o lata klinicznej terapii grupowej dla mężczyzn i par, wybitny amerykański psychoterapeuta Robert A. Glover, stworzył przewodnik o tym jak poradzić sobie z „syndromem miłego faceta”. Ta przełomowa książka zawiera informacje i narzędzia, które pomogą uwolnić się od toksycznych schematów i nieskutecznych wzorców. Wskaże drogę do odkrycia prawdziwej męskości i odnalezienia szczęścia w relacjach, związkach i miłości.
„Mężczyznom (nie)miły facet zdaje się podobać, bo jest autentyczny i szczery. Przez lata otrzymałem od mężczyzn tysiące e-maili z pytaniem, jakim cudem tak dobrze ich znam. Mówią mi, jak książka zmieniła ich życie, dała poczucie sensu i nadzieję. Dobrze wiedzieć, że opowieść o mojej walce i o tym, czego się od nich nauczyłem, pomogła tak wielu mężczyznom (i kobietom) na całym świecie.” - fragment książki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 238
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
DEDYKACJA I PODZIĘKOWANIA
(Nie)miły facet. Nowe spojrzenie na miłość, seks i związki dedykuję wszystkim mężczyznom, którzy tak szczerze i odważnie podzielili się ze mną swoim życiem i historią. Ta książka jest o nich i dla nich. Dziękuję.
Pragnę również wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy wspierali mnie w trakcie pisania książki. Wszystkim mężczyznom z moich grup i seminariów. Wszystkim ludziom, którzy czytali pierwsze szkice i dzielili się bezcennymi uwagami. Wszystkim, którzy pytali: „Skończyłeś już pisać?”.
Szczególnie dziękuję Elizabeth Oreskovich, doktor Anne Hastings, Debby Duvall, Natowi Sobelowi, Laurze Nolan oraz Jennifer Kasius. Ta książka nie mogłaby zaistnieć bez waszego wyjątkowego udziału.
***
Chociaż informacje, zasady, program i zadania z tej książki mogą okazać się użyteczne, są prezentowane ze świadomością, że ani autor, ani wydawca nie oferują konkretnych porad medycznych, psychologicznych, emocjonalnych czy seksualnych. Treść niniejszej publikacji nie stanowi więc diagnozy, recepty, rekomendacji ani terapii konkretnych problemów medycznych, psychologicznych, emocjonalnych czy seksualnych.
Każda osoba ma specyficzne potrzeby, których nie da się ująć w tej książce. Dlatego wszyscy powinni stosować program terapii, prewencji, leczenia czy ogólny plan poprawy zdrowia wyłącznie w porozumieniu z licencjonowanym, wykwalifikowanym lekarzem, terapeutą czy innym kompetentnym specjalistą.
NOWA PRZEDMOWA OD AUTORA
Nie zamierzałem pisać książki.
Zacząłem terapię, żeby przepracować problemy w moim małżeństwie. Nie mogłem zrozumieć, czemu, choć jestem takim miłym facetem, moja żona nie czuje się szczęśliwa ani nie chce częściej uprawiać ze mną seksu. Jakkolwiek bym się starał, żeby ją zadowolić, zachować spokój, unikać konfliktów i stłumić własne potrzeby, ona wciąż była ponura, wściekła, krytyczna i oziębła. Celem numer jeden terapii było dla mnie odkrycie, czemu bycie miłym facetem nie sprawia, że żona traktuje mnie lepiej. Na całe szczęście początki procesu terapeutycznego wskazały mi zdrowszy kierunek nauki, jak być szczerym i autentycznym, stawiać granice, żyć w zgodzie ze sobą, kochać siebie, stawiać własne potrzeby na pierwszym miejscu, wyrażać pragnienia, akceptować pasje i nawiązywać relacje z mężczyznami.
Zacząłem po drodze dostrzegać, że wielu mężczyzn, którzy przychodzili do mnie na terapię, powtarzało dużo z tego, co sam myślałem czy mówiłem: „Czemu jest stale wściekła?”, „Zawsze jej mało”, „Chcę tylko być doceniony”, „Czemu nie chce już ze mną sypiać?”, „Kiedy będzie moja kolej?”.
Pomyślałem: „Hmm, mogę dokończyć zdania tych mężczyzn za nich. Są tacy jak ja. Nie jestem jedynym, który sądzi, że bycie «miłym» powinno sprawić, że ludzie będą go kochać, lubić i dobrze traktować”.
Zorganizowałem więc dla garstki klientów spotykającą się dwa razy w miesiącu grupę „Koniec z Miłym Facetem”. Co drugi tydzień pisałem dla tych mężczyzn tekst, w którym szczegółowo omawiałem to, czego uczyłem się w wyniku analizowania własnych problemów „Miłego Faceta”. Pisałem i pisałem, a z czasem owi mężczyźni – a często także ich żony i dziewczyny – zaczęli mnie namawiać: „Powinieneś napisać książkę. Powinieneś być u Oprah”.
Cóż, nigdy nie trafiłem do programu, ale książkę napisałem.
Zajęło mi to jakieś sześć lat. Nie tylko badałem syndrom Miłego Faceta, ale też przepracowywałem własne problemy i uczyłem się, jak pisać, w zasadzie wszystko jednocześnie. Kolejne trzy lata zabrało mi znalezienie agenta i podpisanie umowy z wydawcą.
Niezliczone wydawnictwa odrzuciły maszynopis (Nie)miłego faceta, wszystkie z tego samego powodu: dział marketingu twierdził, że mężczyźni nie kupią poradnika, zwłaszcza takiego, który mówi im, że są frajerami. Nie zrozumieli sedna sprawy. Mężczyźni, o których pisałem, nie tylko nie byli frajerami, ale byli wysoce zmotywowani, by stać się najlepszą wersją siebie. Dlatego kupowali książki.
Na szczęście Nat Sobel, doświadczony agent literacki z Nowego Jorku, uwierzył w (Nie)miłego faceta. Znalazł książce wydawcę, Barnes & Noble, który właśnie wprowadzał na rynek działkę książek elektronicznych.
Dzięki licznym zabiegom i porcji wielkiego szczęścia („Ciekawe, że im więcej pracuję, tym większe mam szczęście!”) media podłapały motyw Miłego Faceta i przeżyłem swoje pięć minut sławy. Barnes & Noble dostrzegli też Running Press i podjęli z nimi współpracę przy wydaniu papierowej wersji książki w 2003 roku.
Obecnie, blisko piętnaście lat później, w 2017 roku, liczba sprzedanych egzemplarzy mojej książki z każdym rokiem wciąż rośnie. Przetłumaczono ją na kilkanaście języków. Tak to właśnie mężczyźni nie kupują poradników!
Niniejsze wydanie to dobra okazja, by w paru słowach streścić postępy w mojej osobistej i zawodowej podróży na przestrzeni piętnastu lat od momentu pierwszego papierowego wydania (Nie)miłego faceta. Wielokrotnie powtarzałem: „(Nie)miły facet to książka autobiograficzna. Wykorzystuję historie innych mężczyzn, by opowiedzieć swoją własną”. Mówiłem też często: „To nie kolekcja moich sukcesów. To kronika moich błędów”.
Nie pisałem (Nie)miłego faceta jak naukowiec siedzący w swoim gabinecie zgłębiający temat Miłego Faceta. To książka o moim życiu i życiu rzeszy Miłych Facetów, z którymi pracowałem przez dobrą część swojej kariery. Byłem uosobieniem Miłego Faceta, a obecnie jestem Miłym Facetem w procesie ozdrowieńczym – będę nim do końca swoich dni. Czasem, jak większość Miłych Facetów, „uczę się powoli i szybko zapominam”.
Mężczyznom (Nie)miły facet zdaje się podobać, bo jest autentyczny i szczery. Przez lata otrzymałem od mężczyzn tysiące e-maili z pytaniem, jakim cudem tak dobrze ich znam. Mówią mi, jak książka zmieniła ich życie, dała poczucie sensu i nadzieję. Dobrze wiedzieć, że opowieść o mojej walce i o tym, czego się od nich nauczyłem, pomogła tak wielu mężczyznom (i kobietom) na całym świecie.
Po napisaniu książki miałem silne podejrzenie, że nie zakończyłem własnej drogi odkrywania i uzdrawiania siebie, ale nie miałem pojęcia, jak słuszne było to przeczucie.
Kiedy zacząłem pracować nad swoimi problemami i napisałem (Nie)miłego faceta, byłem w związku małżeńskim ze swoją drugą żoną Elizabeth. Była swego rodzaju wędzidłem w mojej głowie, które nie pozwalało mi wymigać się od stanięcia twarzą w twarz z moimi dysfunkcyjnymi tendencjami Miłego Faceta. Musiałem skoczyć na główkę i odnaleźć nową mapę życia. Bo bycie Miłym Facetem po prostu nie działało.
Na zawsze pozostanę wdzięczny za potężną siłę, jaką była Elizabeth, która zmusiła mnie do rozpoczęcia mojej podróży. Kiedy jednak kończyłem pisać książkę, wiedziałem, że nie zawsze będę potrzebował ciągłego szturchania ostrogą, żeby iść naprzód. Rozstaliśmy się z Elizabeth jakieś pół roku przed ukazaniem się papierowej wersji (Nie)miłego faceta. Nie mogłem wtedy tego wiedzieć, ale moje życie miało potoczyć się zupełnie inną drogą, z nieoczekiwanymi przygodami i całą masą nowych, rozwijających doświadczeń.
Historię ostatnich piętnastu lat, do roku 2017, skrócę do minimum. Odbyłem trasę autorską, rozwiodłem się, musiałem po raz pierwszy nauczyć się życia w pojedynkę, borykałem się z depresją, często czułem się zagubiony, pod pięćdziesiątkę nauczyłem się chodzić na randki, poznałem mnóstwo wspaniałych kobiet, uprawiałem mnóstwo seksu (i nie mogłem się połapać, na jakiej planecie wylądowałem po czternastu latach małżeństwa niemal całkiem pozbawionego seksu), podróżowałem, promowałem książkę, przeniosłem i przebudowałem praktykę terapeutyczną, nauczyłem się tańczyć salsę, pracowałem z tysiącami Miłych Facetów w grupach, na seminariach, kursach online i podczas konsultacji, zacząłem chodzić na studia online, zostałem coachem randkowym dla mężczyzn (gdybyście spytali mnie w czasie, kiedy pisałem (Nie)miłego faceta, czy kiedykolwiek będę uczył mężczyzn, jak randkować, odparłbym: „Po moim trupie”), przeorganizowałem biznes, żeby móc zamieszkać w Meksyku (lub gdziekolwiek indziej), stworzyłem nową stronę internetową, nagrałem setki podcastów na temat każdego aspektu wychodzenia z syndromu Miłego Faceta, byłem w paru świetnych związkach, popełniłem kolejną porcję błędów, kupiłem dom w Meksyku, ponownie się ożeniłem, ponownie zostałem ojcem, coraz lepiej mówię po hiszpańsku (odkrywszy, że ślub z kobietą, która nie mówi po angielsku, bardzo pomaga), podpisałem kontrakt z Warner Brothers na program telewizyjny oparty na motywie Miłego Faceta (obecnie w trakcie tworzenia), pracuję nad kolejnymi dwiema książkami i przekształcam swoje życie osobiste i zawodowe tak, by być pełnoetatowym pisarzem i mówcą. Ufff!
Piętnaście lat temu, w roku 2003, nie byłbym w stanie przewidzieć, że będę tu, gdzie jestem obecnie. Od tamtej pory przez lata powtarzam sobie mantrę: „Uwielbiam budzić się rano, nie wiedząc, jak skończy się mój dzień”. Odkryłem, że kiedy ludzie odpuszczają sobie nieścisłe mapy, które wypracowali w dzieciństwie, i zaczynają poszukiwać bardziej pomocnych życiowych wzorców, otwierają drzwi na niezwykłe przygody.
Dalej też uczyłem się o sobie i Miłym Facecie. Gdybym miał dopisać nowy rozdział, dotyczyłby on wpływu, jaki wywiera na Miłego Faceta lęk. Podkreślam w książce wagę toksycznego wstydu, ale teraz widzę, że syndrom Miłego Faceta to chyba w równym stopniu próba zapanowania nad lękiem. Nauka, jak ukoić swoje nerwy, jest równie ważna jak nauka odpuszczenia sobie toksycznego wstydu.
W książce mówię: „Nie próbuj robić tego w pojedynkę”. I nadal w to mocno wierzę. Ta rada nigdy się nie zmieni. Żeby przepracować syndrom Miłego Faceta, potrzebujemy pomocy bezpiecznych osób.
Obecnie na szczęście internet, masa książek, stron internetowych, blogów, forów, programów, wyjazdów, grup wsparcia i coachów, koncentruje się na takiej pomocy dla mężczyzn. Czuję wdzięczność i radość, słysząc, jak wiele z tych źródeł poleca moje książki. Kiedy rozpoczynałem swój proces terapeutyczny, wszystko, czym mogłem się podeprzeć, to programy dwunastu kroków i ruch mitopoetycki kierowany przez takich ludzi jak Robert Bly czy Michael Meade.
Być może właśnie zaczynasz swoją przygodę, biorąc do ręki niniejsze wydanie (Nie)miłego faceta. Być może zacząłeś już podróż w programie dwunastu kroków, terapii czy sesjach coachingowych i polecono ci tę książkę. Być może pożyczyłeś egzemplarz pierwszego wydania przyjacielowi albo jest tak pokreślony na żółto, że postanowiłeś kupić nowy. W którymkolwiek punkcie podróży się znajdujesz, dziękuję, że właśnie do mnie dołączasz. Będziemy się dobrze bawić.
Kiedy czytałem ponownie tę książkę w ramach przygotowania nowego wydania, moją uwagę przykuło coś, co napisałem w pierwszym rozdziale:
„Integracja to zdolność zaakceptowania wszystkich aspektów własnej osoby. Człowiek zintegrowany potrafi przyjąć wszystko, co sprawia, że jest wyjątkowy: swoją siłę, asertywność, odwagę, pasję, a także niedoskonałości, błędy i ciemną stronę”.
Odkąd blisko dwadzieścia lat temu ukończyłem (Nie)miłego faceta, jedno stało się dla mnie jaśniejsze: w procesie uzdrawiania się z syndromu Miłego Faceta nie chodzi o to, by stać się lepszym człowiekiem lub czegoś się pozbyć. Mili Faceci od urodzenia usiłują robić jedno i drugie. Uzdrowienie polega na tym, by stać się bardziej „sobą”.
Nie musisz stać się lepszy, by cię lubiano, kochano, byś mógł zaspokoić swoje potrzeby i mieć dobre życie. Musisz tylko być sobą. To właśnie te rzeczy, które przez tyle lat starałeś się wdrożyć albo próbowałeś wyeliminować czy ukryć, były prawdziwymi przeszkodami na twojej drodze. Z głębi serca życzę sobie, żeby ta książka pomogła ci odkryć na nowo, zaakceptować i pokochać siebie.
Nie wiem, dokąd życie zawiedzie mnie przez następne piętnaście lat. I to mi się podoba. Być może będę pisał kolejną przedmowę do kolejnego wydania (Nie)miłego faceta. I mam nadzieję, że będę mógł napisać o kolejnych zmianach, odkryciach i przygodach.
A co ważniejsze, liczę, że ta książka otworzy przed tobą drzwi do życia pełnego odkryć i przygód w miarę pokonywania drogi, by stać się pełniej sobą.
Udanej przygody. Bądź sobą.
Robert Glover
lipiec 2017
Puerto Vallarta, Meksyk
WSTĘP
Pięć dekad radykalnych zmian społecznych i kolosalnych przeobrażeń tradycyjnego modelu rodziny wykształciło typ mężczyzn przyuczonych do poszukiwania cudzej aprobaty.
Ci mężczyźni to Mili Faceci.
Miły Facet koncentruje się na tym, by dobrze wypaść i wszystko zrobić „właściwie”. Jest najszczęśliwszy, kiedy uszczęśliwia innych. Miły Facet unika konfliktów jak ognia i stanie na głowie, żeby tylko nikogo nie urazić. Miły Facet jest na ogół spokojny i hojny. Miły Facet skupia się w szczególności na zadowalaniu kobiet i różnieniu się od innych facetów. W skrócie, Miły Facet wierzy, że jeśli będzie dobry, szczodry i troskliwy, to w zamian poczuje się szczęśliwy, kochany i spełniony.
Brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdą?
Bo nią nie jest.
W praktyce psychoterapeutycznej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spotkałem legion sfrustrowanych i pełnych żalu Miłych Facetów. Bez skutku walczą, by doświadczyć tego szczęścia, którego tak rozpaczliwie pragną i które w ich przekonaniu im się należy. Frustracja wynika z faktu, że Mili Faceci uwierzyli w mit.
Mit ten stanowi sedno syndromu Miłego Faceta. Syndrom jest wyrazem przekonania, że jeśli Miły Facet będzie „grzeczny”, to będzie też kochany, jego potrzeby zostaną zaspokojone i będzie wiódł bezproblemowe życie. Kiedy ta strategia nie przynosi pożądanych rezultatów – jak to się zazwyczaj dzieje – Miły Facet stara się często jeszcze bardziej i robi więcej tego samego. Wskutek poczucia bezradności i rozgoryczenia, jakie ten wzorzec nieuchronnie powoduje, Miły Facet często nie jest ani trochę miły.
Moja analiza syndromu Miłego Faceta wzięła się z własnej frustracji próbami zrobienia wszystkiego „jak należy” i nieotrzymywania w zamian tego, na co w moim przekonaniu zasługiwałem. Byłem typowym „newage’owym wrażliwcem” i nie wstydziłem się tego. Uważałem się za jednego z najmilszych facetów, jakich można spotkać. A jednak nie byłem szczęśliwy.
Gdy zacząłem zgłębiać własne wzorce Miłego Faceta – opiekowanie się, dawanie, żeby dostać, naprawianie, utrzymywanie spokoju, unikanie konfliktów, pozyskiwanie aprobaty, ukrywanie błędów – zacząłem dostrzegać w praktyce terapeutycznej licznych mężczyzn o podobnych cechach. Dotarło do mnie, że scenariusz kierujący moim życiem to nie jednostkowy przypadek, ale produkt dynamiki społecznej, która wpływała na rzesze dorosłych mężczyzn.
Do tej pory bardzo nieliczni fachowcy traktują syndrom Miłego Faceta poważnie, proponując skuteczne i wyczerpujące rozwiązania tego problemu. Najwcześniejsze odniesienie do syndromu Miłego Faceta, jakie znalazłem u specjalisty od zdrowia psychicznego, to nagranie z 1985 roku autorstwa Neilla Scotta. Taśmę zatytułowano The Nice Guy and Why He Always Fails With Women (Miły Facet i przyczyny, dla których nie idzie mu z kobietami). (zob. na końcu książki „Rekomendowane lektury dla Miłych Facetów w trakcie terapii”). Większość pozostałych odniesień do Miłego Faceta podejmuje temat w sposób humorystyczny albo z punktu widzenia, w którym jest on bezradną ofiarą.
Właśnie dlatego napisałem tę książkę.
Pokazuje ona Miłym Facetom, jak skończyć z poszukiwaniem aprobaty i zacząć zdobywać to, czego pragną w miłości, seksie i życiu. Przedstawione tu informacje proponują sprawdzony plan, który pomoże mężczyznom wyrwać się z nieskutecznych wzorców syndromu Miłego Faceta. Opiera się na moim własnym doświadczeniu terapeutycznym i pracy z mnóstwem Miłych Facetów na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat.
(Nie)miły Facet to książka bezwstydnie promęska. Mimo to wiele kobiet wspierało jej powstawanie. Kobiety, które ją czytają regularnie, mówią, że nie tylko pomaga im ona lepiej zrozumieć swoich Miłych Facetów, ale też daje im wgląd w siebie.
Informacje i narzędzia zaprezentowane w tej książce działają. Jeśli jesteś sfrustrowanym Miłym Facetem, zasady przedstawione na kolejnych stronach odmienią twoje życie:
• Nauczysz się skutecznych sposobów na zaspokojenie swoich potrzeb.
• Poczujesz większą moc i pewność siebie.
• Zbudujesz takie relacje intymne, jakich naprawdę pragniesz.
• Nauczysz się wyrażać uczucia i emocje.
• Uzyskasz satysfakcjonujące i ekscytujące życie erotyczne.
• Zaakceptujesz swoją męskość i zbudujesz głębokie relacje z mężczyznami.
• Wykorzystasz swój potencjał i staniesz się prawdziwie kreatywny i produktywny.
• Zaakceptujesz się takim, jaki jesteś.
Jeśli powyższe cechy brzmią nieźle, twoja podróż ku wyzwoleniu od syndromu Miłego Faceta właśnie się rozpoczęła. Pora skończyć z poszukiwaniem aprobaty i zacząć pozyskiwać to, czego pragniesz w miłości, seksie i życiu.