Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Co wszystkie te osoby potrzebują usłyszeć? NIE PODDAWAJ SIĘ
Życie to pole minowe. Jest przepełnione wyzwaniami, które negatywnie odbijają się na naszej odwadze, przekonaniach, a nawet na naszej wierze. Jednak Bóg szepcze do ucha zmęczonych: Nie poddawaj się. Czerpiąc z inspirujących historii biblijnych i świadectw wytrwałości z pierwszej ręki, bestsellerowy autor - pastor Kyle Idleman, zachęca czytelników, by zrzucili swoje troski na Boga i zaufali Jego miłości i wyczuciu czasu, modlili się o cierpliwość i siłę oraz szukali wsparcia w Bożej rodzinie.
Kyle Idleman to pastor nauczający w Southeast Christian Church w Luisville w stanie Kentucky
- piątym co do wielkości kościele w Ameryce. Każdego weekendu głosi tam do przeszło
20 tysięcy osób. Za swoje bestsellerowe książki otrzymał liczne nagrody. Jest autorem
Więcej niż fan, Łaska jest silniejsza, Wojna bogów, Zasada Aha oraz Koniec mnie. Często
przemawia na ogólnokrajowych konferencjach oraz we wpływowych kościołach w całym
kraju. Kyle i jego żona DesiRea mają czworo dzieci i mieszkają na farmie.
Rekomendacje:
„W Nie poddawaj się Kyle Idleman zachęca, by wierzyć, walczyć i zachować właściwą perspektywę. Jeśli chcesz znaleźć odwagę i siłę pośród życiowych wyzwań, ta książka jest dla ciebie”. Dr Kevin Leman, autor bestsellerów „New York Timesa”: Have a New Kid by Friday (Miej nowe dziecko do piątku) oraz The Birth Order Book (Książka o kolejności urodzeń)
„Wszyscy mamy momenty w życiu (zdecydowanie zbyt często), gdy kusi nas, by się wycofać, poddać, odejść. Jednak Kyle Idleman zwiastuje potężne i osobiste wezwanie, że łaska nigdy nie odpuszcza – i my również nie powinniśmy. Bez względu na wszystko. Nie poddawaj się to połączenie cennego wglądu z praktycznymi poradami; to przesłanie, którego wszyscy potrzebujemy. Na tych stronach znajdziesz to, czego potrzebujesz, aby stać z podniesionym czołem, iść naprzód i doświadczyć przełomu, jaki Bóg ma dla ciebie”. Margaret Feinberg, autorka Taste and See: An Aspiring Foodie’s Search for God among Butchers, Bakers, and Fresh Food Makers (Skosztuj i zobacz: Aspirujący znawca kulinarny szuka Boga wśród rzeźników, piekarzy i wytwórców świeżej żywności)
„Jako trener zwycięskiej drużyny Super Bowl, właściciel zwycięskiego zespołu NASCAR, mąż, ojciec, lider i przeciętny Joe nauczyłem się szukać głęboko, walczyć zaciekle i nigdy się nie poddawać. Przeczytaj Nie poddawaj się i odkryj, co oznacza zdobyć daną nam od Boga odwagę i pewność siebie, które pozwolą ci dojść do zwycięskiego finiszu”. Joe Gibbs, autor książki Game Plan for Life (Plan rozgrywki zwanej życie)
„Biegłem pewnego razu samotny maraton – żadnych kibiców. Na około dwa kilometry przed końcem jakiś gość stojący na rogu ulicy zawołał: »Dobrze ci idzie, stary! Nie poddawaj się! Już prawie jesteś!«. To dla mnie bardzo wiele znaczyło. Ta książka jest jak ten człowiek. Bardzo jej potrzebowałem. Wszyscy tego potrzebujemy. Dziękuję, Kyle, za bycie szczerym i bardzo, bardzo zachęcającym”. Brant Hansen, autor książki Unoffendable and Blessed Are the Misfits (Błogosławieni i nieporuszeni są odmieńcy)
„W książce Nie poddawaj się Kyle Idleman nauczy cię nie słuchać głosu tłumu, zrzucić wszystko to, co cię obciąża, i ruszyć do wyścigu, do którego Bóg cię powołał. Ruszysz z odwagą, by się nie poddać i iść dalej bez względu na to, co może przyjść”. Tamika Catchings, autorka książki Catch a Star (Chwyć gwiazdę)
„Kyle jest błyskotliwy, współczujący i świetnie się komunikuje, przekazując prawdę Pisma Świętego w świeży, przekonywający i właściwy sposób”. Rick Warren, autor książki Życie świadome celu
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 271
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„W Nie poddawaj się Kyle Idleman zachęca, by wierzyć, walczyć i zachować właściwą perspektywę. Jeśli chcesz znaleźć odwagę i siłę pośród życiowych wyzwań, ta książka jest dla ciebie”.
Dr Kevin Leman,
autor bestsellerów „New York Timesa”: Have a New Kid by Friday (Miej nowe dziecko do piątku) oraz The Birth Order Book (Książka o kolejności urodzeń)
„Wszyscy mamy momenty w życiu (zdecydowanie zbyt często), gdy kusi nas, by się wycofać, poddać, odejść. Jednak Kyle Idleman zwiastuje potężne i osobiste wezwanie, że łaska nigdy nie odpuszcza – i my również nie powinniśmy. Bez względu na wszystko. Nie poddawaj się to połączenie cennego wglądu z praktycznymi poradami; to przesłanie, którego wszyscy potrzebujemy. Na tych stronach znajdziesz to, czego potrzebujesz, aby stać z podniesionym czołem, iść naprzód i doświadczyć przełomu, jaki Bóg ma dla ciebie”.
Margaret Feinberg,
autorka Taste and See: An Aspiring Foodie’s Search for God among Butchers, Bakers, and Fresh Food Makers (Skosztuj i zobacz: Aspirujący znawca kulinarny szuka Boga wśród rzeźników, piekarzy i wytwórców świeżej żywności)
„Jako trener zwycięskiej drużyny Super Bowl, właściciel zwycięskiego zespołu NASCAR, mąż, ojciec, lider i przeciętny Joe nauczyłem się szukać głęboko, walczyć zaciekle i nigdy się nie poddawać. Przeczytaj Nie poddawaj sięi odkryj, co oznacza zdobyć daną nam od Boga odwagę i pewność siebie, które pozwolą ci dojść do zwycięskiego finiszu”.
Joe Gibbs,
autor książki Game Plan for Life (Plan rozgrywki zwanej życie)
„Biegłem pewnego razu samotny maraton – żadnych kibiców. Na około dwa kilometry przed końcem jakiś gość stojący na rogu ulicy zawołał: »Dobrze ci idzie, stary! Nie poddawaj się! Już prawie jesteś!«. To dla mnie bardzo wiele znaczyło. Ta książka jest jak ten człowiek. Bardzo jej potrzebowałem. Wszyscy tego potrzebujemy. Dziękuję, Kyle, za bycie szczerym i bardzo, bardzo zachęcającym”.
Brant Hansen,
autor książki Unoffendable and Blessed Are the Misfits (Błogosławieni i nieporuszeni są odmieńcy)
„W książce Nie poddawaj się Kyle Idleman nauczy cię nie słuchać głosu tłumu, zrzucić wszystko to, co cię obciąża, i ruszyć do wyścigu, do którego Bóg cię powołał. Ruszysz z odwagą, by się nie poddać i iść dalej bez względu na to, co może przyjść”.
Tamika Catchings,
autorka książki Catch a Star (Chwyć gwiazdę)
„Znaleźć odwagę, kiedy chcesz się poddać − łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jednak Kyle Idleman zachęca, byśmy się nie poddawali − byśmy nabrali sił i szli dalej niezależnie od tego, co może nas spotkać. Nie poddawaj się jest tym, czego potrzebujesz, by wieść życie, jakiego Bóg dla ciebie pragnie”.
Mike Cosper,
autor książki Recapturing the Wonder (Chwytając cud na nowo)
„Czy czułeś się kiedyś przytłoczony, zbity i gotowy, by się poddać? Wytrzymaj i przeczytaj Nie poddawaj się. Na stronach tej książki Kyle Idleman uczy, byśmy byli wolni od tego, co nas blokuje i co nam przeszkadza. Uczy, jak czerpać siłę od Boga, nie tylko byśmy przetrwali, ale byśmy rozkwitali”.
Jonathan „JP” Pokluda,
autor książki Welcome to Adulting (Witaj w świecie stawania się dorosłym), dyrektor programu The Porchi pastor nauczający w kościele Watermark
„Kyle Idleman jest jednym z wiodących chrześcijańskich głosów, dlatego czytam wszystko, co wyjdzie spod jego pióra. W książce Nie poddawaj się Kyle konfrontuje się ze ścianą bólu, straty i odrzucenia, które spotykają nas wszystkich, i uczy, jak nabrać odwagi, by się przez nią przebić. Nie poddawaj się pojawiła się we właściwym czasie – każda strona wywiera znaczący wpływ”.
Bob Merritt,
autor książki Get Wise (Zostań mądry)
„Każdy z nas stoi przed wyborem. Możemy wkroczyć w powołanie i zacząć działać albo siedzieć i pozwolić, by życie nam się przydarzyło. Kyle Idleman pragnie wkroczyć w życie, a Nie poddawaj się może być tym, czego potrzebujesz, by podnieść się z samozadowolenia i rzucić w wir życia, które Bóg dla ciebie zamierzył”.
Michael Hyatt,
autor bestsellera Your Best Year Ever (Twój najlepszy rok)
„Każdy z nas jako lider, małżonek, rodzic czy naśladowca Jezusa przechodzi przez czas, gdy jest przytłoczony i ma ochotę rzucić ręcznik na matę. Właśnie w tych chwilach potrzebujemy książki Kyle’a Idlemana Nie poddawaj się, która pomoże nam znaleźć pochodzące od Boga pewność i odwagę, aby z siłą dokończyć bieg.
Dave Ferguson,
autor książki Hero Maker (Czyniący bohaterami)
„Kyle jest błyskotliwy, współczujący i świetnie się komunikuje, przekazując prawdę Pisma Świętego w świeży, przekonywający i właściwy sposób”.
Rick Warren,
autor książki Życie świadomecelu
„Świeże, głębokie, praktyczne – nauczanie Kyle’a pomaga niezliczonej rzeszy ludzi. Jestem pełen podziwu, jak Bóg wykorzystuje go, by rzucić wyzwanie i zachęcić zarówno chrześcijan, jak i tych, którzy szukają wiary. Jestem jednym z jego wiernych fanów!”.
Lee Strobel,
autor bestsellera Sprawa Chrystusa. Najważniejsze śledztwodziennikarskie w dziejach
„Kyle wie, gdzie żyjemy, a gdzie moglibyśmy żyć z Bożą pomocą. Jest on zaangażowany, by pomóc nam poruszać się we właściwym kierunku. Jeśli potrzebujesz pomocnej dłoni w swojej podróży, Kyle wskaże ci właściwą Osobę”.
Max Lucado,
autor bestsellera Niezachwiana nadzieja, Poradzisz sobie, Pokonaj swojego Goliata, Zanim powiesz amen
„Kyle to niesamowity pisarz. Otwiera swoje serce oraz Boże Słowo, by dzielić się historiami, które poruszają i są pełne znaczenia. Ma przy tym niezwykłą odwagę do otwartego dzielenia się swoimi słabościami w niezwykle transparentny sposób”.
Liz Curtis Higgs,
autorka bestsellera Niegrzeczne dziewczynki w Biblii
„Kyle ma niezwykłą łatwość mówienia o łasce w taki sposób, by zaprosić każdego do uczestnictwa w niej. Otrzymasz wyzwanie, by przyjąć Bożą miłość i miłosierdzie każdego dnia, za darmo, i by dawać je innym”.
Mark Batterson,
autor bestsellera „New York Timesa”: The Circle Maker (Twórca kręgów modlitwy)
„Kyle rzuci wyzwanie nawet najbardziej posłusznym chrześcijanom, by jeszcze raz przyjrzeli się jakości swojej relacji z Chrystusem”.
Mike Huckabee,
były gubernator stanu Arkansas oraz autor bestsellerów
Wyobraźmy sobie, że ty i ja wpadamy na siebie w jakiejś przypadkowej, codziennej lokalizacji. Możesz ją wybrać. Poczekalnia sklepu samochodowego, bramka na lotnisku lub alejka z płatkami zbożowymi w sklepie spożywczym. Rozpoczynam rozmowę, mówiąc, że pudełko płatków w koszyku jest dla moich dzieci. Właśnie się poznaliśmy i już cała nasza relacja opiera się na kłamstwie.
W trakcie naszej rozmowy pytam, jak ci płynie życie i dajesz instynktowną odpowiedź: „Dobrze”, „Całkiem nieźle” lub „Nie mogę narzekać”. Ale wiem, że nie jest to do końca prawda. W twoim życiu dzieje się wiele trudnych rzeczy. Kilka z nich chętnie zmieniłbyś, gdybyś mógł. Rozumiem, że nie wspominasz o nich, ponieważ nie byłaby to społecznie akceptowalna odpowiedź na: „Jak się masz?”. Nie przywykliśmy do uczciwej odpowiedzi, która byłaby wyrazem bólu, zmagania i wyzwań.
Ale ponieważ ta rozmowa nie jest prawdziwa, a my tylko sobie ją wyobrażamy, wyobraźmy sobie, że nie jest to kulturowo niedopuszczalne i naprawdę chcę wiedzieć, jak się miewasz. Jak byś odpowiedział? Zamiast pytać: „Jak się masz?”, zapytałbym: „Gdyby była jedna rzecz, którą mógłbyś zmienić w swoim życiu, co by to było?”. Zapytałem o to kilka tysięcy osób w mediach społecznościowych i otrzymałem bardzo różne odpowiedzi.
Ich dziewięcioletnie dziecko przegrywa walkę z rakiem.
Są wściekli na Boga.
Są w małżeństwie niecałe dwa lata, a już woleliby się ro- zejść.
Choruje od dawna, a lekarze nie potrafią powiedzieć, co to jest.
Kochają swoje niedorozwinięte dziecko, ale przytłacza ich to i są zniechęceni.
Kolejny test ciążowy z negatywnym wynikiem.
Kolejny wściekły wybuch emocji względem dzieci.
Kolejny mecz spędzony na ławce rezerwowych.
Kolejna wizyta na stronie internetowej, której chce unikać.
Ma wrażenie, że mąż i dzieci jej nie dostrzegają.
Starzejący się ojciec nie chce przyjąć Chrystusa.
Ma czarną wizję niekończących się długów.
Nie może wyjść z depresji.
Nie może znaleźć pracy.
Jest pewien, że nikt go nigdy nie pokocha.
Mogę wymieniać dalej, ale nie ma potrzeby. Prawdopodobnie masz własną historię. Walkę, która jest równie realna i tak samo porażająca, jak każda z powyższych. Niezależnie od twojej historii moje słowa zachęty do ciebie prawdopodobnie byłyby takie same. Są to te same słowa, które i ja muszę regularnie słyszeć.
Nie poddawaj się.
Mógłbym opakować to inaczej: Idź dalej. Nie zatrzymuj się. Trzymaj się. Stój twardo.
Firma Hallmark (producent m.in. kartek na różne okazje – przyp. tłum.) wykonała prawdopodobnie kilkaset wariacji na ten temat, z błyszczącymi obrazami wschodu i latarni morskiej, towarzyszących temu przesłaniu. Czemu? Ponieważ potrzeba tych prostych słów zachęty jest powszechna.
Nie poddawaj się. Te trzy słowa oferują coś więcej niż pociechę – oferują odwagę.
Ktoś, kto ma do czynienia z żalem, musi to usłyszeć inaczej niż ktoś, kto zmaga się z poczuciem winy.
Ktoś, kto opuszcza kogoś bliskiego, musi to usłyszeć inaczej niż ktoś, kto jest pozostawiany samemu.
Ktoś, kto jest zły, musi to usłyszeć inaczej niż ktoś, kto jest uzależniony.
Ktoś, kto się boi, musi to usłyszeć inaczej niż ktoś, kto jest chory.
Ktoś, kto jest zdesperowany, musi to usłyszeć inaczej niż ktoś, kto jest obojętny.
Jako pastor odkryłem, że jakaś forma „Nie poddawaj się” to przesłanie, które większość ludzi musi usłyszeć, chociaż odkryłem, że mój ton głosu nie zawsze jest taki sam.
Czasami mówię to delikatnym tonem. Nazwijmy go podejściem „na Freda Rogersa” (osobowość telewizyjna, kaznodzieja, muzyk kojarzony z programem edukacyjnym dla dzieci pt. Przyjazne sąsiedztwo pana Rogersa – przyp. tłum.). Czasami ludzie, którzy przechodzą zmagania, muszą być pocieszani. Oznacza to ciepły uśmiech, miękki głos i niesamowity zapinany sweterek, jaki nosił pan Rogers.
Ten rodzaj zachęty, by nie poddawać się, zwykle łączy się z poklepaniem po plecach i stwierdzeniami takimi jak:
Przykro mi, że przez to przechodzisz.
Tyle przeszedłeś, nie wiem, jak jeszcze dajesz radę.
To nie jest fair, ale to nie twoja wina.
Wszystko dobrze się skończy, zobaczysz.
Ludzie lubią słyszeć takie rzeczy. Możliwe nawet, że wybrałeś tę książkę, ponieważ jej tytuł brzmi: Nie poddawaj się, i być może właśnie to chciałbyś ode mnie usłyszeć. Ale oto co sobie uświadomiłem. Czasami, kiedy chcemy się poddać, chcemy, żeby pan Rogers zapukał do naszych drzwi – ale potrzebujemy Williama Wallace’a.
Kim jest William Wallace? Widziałeś Braveheart, prawda? To jego historia i nie pamiętam, żeby nosił niebieskie swetry i białe tenisówki. On nie jest potulnym, miłym gościem, który mówi ci, żebyś się rozweselił. Nie, ten facet maluje twarz jak zagorzały fan piłki nożnej. Chwyta cię za ramię i mówi – nawet ryczy na ciebie – takie rzeczy:
To nie jest czas, żeby się poddać i iść do domu!
To czas, by walczyć!
Nie waż się zawracać!
Jesteś zmęczony. Jesteś zniechęcony. Ale nie możesz się poddać.
Kiedy jesteśmy o krok od poddania się, kiedy jesteśmy pokonani, kiedy czujemy się całkowicie przytłoczeni, otucha może nas podtrzymać, ale odwaga jest często tym, czego potrzebujemy, aby iść naprzód. Sprawia, że odbieramy ziemię, którą straciliśmy w bitwie.
Nazwijmy to innym słowem: zachęta. Słownik New Oxford American Dictionary definiuje zachętę jako „udzielanie komuś wsparcia, przekonania lub nadziei”, czyli w zasadzie jest to znacznie, jakie zwykle przypisujemy temu słowu. Ale wówczas dochodzimy do drugiej definicji: „Wywieranie wpływu, by coś zrobić lub kontynuować jakieś działanie”A.
Ta druga definicja zawiera w sobie sporo czasowników i na coś wskazuje.
Zachęta jest jak okrzyk bitewny. To wezwanie do działania, do wykonania ruchu i pójścia naprzód. Jakie słowa mogą tego dokonać? Słowo zachętaw języku angielskim (encourage) zawiera w sobie słowo odwaga (courage) i można je dosłownie przełożyć jako „wkładanie w kogoś odwagi; „u-odważnianie”, natchnięcie kogoś odwagą”. To nie to samo co sprawienie, że ktoś poczuje się lepiej. To nie bandażowanie ran, ale raczej wkładanie broni w czyjąś dłoń. To nowy bitewny rumak i wola, by przebić się i pójść naprzód.
Nie wiem, czego bardziej ci trzeba. Gościa w błękitnym swetrze czy faceta z niebieską twarzą. Prawdopodobnie obu po trochu. Odkrycie, jakiego dokonałem, jest takie, że o ile wiele osób doświadcza w swoim życiu głosu otuchy, to to, czego naprawdę potrzebujemy, to głos odwagi. Może nam się wydawać, że mamy potrzebę pocieszenia, kiedy to, czego naprawdę potrzebujemy, to siła.
Trenowałem drużynę koszykówki mojego syna. Byli to szósto- i siódmoklasiści. Sezon kończył się turniejem. Gdybyśmy wygrali pierwszy mecz, gralibyśmy w rundzie mistrzowskiej jeszcze tego samego dnia.
Wygraliśmy ten pierwszy mecz, ale wymagało to doliczonego czasu gry, który wyczerpał zespół. Byliśmy więc w grze o mistrzostwo i można powiedzieć, że nasze dzieci nie miały zbyt dużo paliwa w swoich zbiornikach - ani fizycznie, ani emocjonalnie. Kilkoro z nich zachorowało w ciągu tygodnia, miało gorączkę, ale ci młodzi zawodnicy nie zamierzali przegapić wielkiej gry. Jeden z chłopaków wciąż łapał skurcze, to było jego pierwsze doświadczenie tego typu. Powiedzieliśmy mu, żeby włożył trochę więcej wysiłku, a skurcze znikną.
Dotarliśmy do czwartej kwarty, a kilkoro dzieci prosiło o pozwolenie, by usiąść. Ale to było to – ostatnie minuty sezonu! Ważyły się losy plastikowego trofeum. Trofeum, które wyglądało identycznie jak trofeum dla drugiego miejsca i trofeum uczestnictwa, ale i tak chciałem je zdobyć.
Nie byłem jedynym trenerem-kaznodzieją. Był jeszcze jeden kaznodzieja i był on zdecydowanie bardziej „kaznodziejski” niż ja – współczujący, łagodny i łaskawy. Zebrał wokół siebie zespół podczas przerwy i powiedział: „Hej, świetnie sobie dzisiaj radzicie. Ciężko walczyliście. Wiem, że jesteście zmęczeni. Daliście z siebie wszystko, co było w waszej mocy”.
Jakie były jego następne słowa? „Tak dobrze wam poszło! Usiądźcie na ławce, zrelaksujcie się i popijcie trochę wody, chłopaki”. Nie. Nie był aż tak „kaznodziejski”.
Zamiast tego przeszedł do klasycznej pogadanki, która pasowałaby do annałów klasycznych pogadanek z cyklu: „Weźcie się w garść”.
Zaczynała się i kończyła tymi kilkoma słowami. Powiedział mniej więcej tak: „Chłopaki, musicie wziąć się w garść. BRAĆ MI SIĘ W GARŚĆ. Myślicie, że tylko wy jesteście zmęczeni? Zbyt ciężko na to pracowaliście, żeby teraz się poddać. Wracać mi na boisko i wyciśnijcie z siebie ostatnie mililitry potu, jakie w was zostały! Będziecie odpoczywać, kiedy mecz się skończy, ale jeszcze się nie skończył. Koniec z narzekaniem na zmęczenie – bierzemy się w garść i WYGRYWAMY TEN MECZ”.
Obserwowałem chłopców i zobaczyłem, jak maleńkie płomienie zapalają się w ich oczach. Ogarnęła ich wola zwycięstwa. Wrócili na boisko jak Hunowie z szóstej i siódmej klasy, którzy przyszli spustoszyć wioskę. Wygrali to mistrzostwo1.
Te dzieciaki potrzebowały docenienia za to, ile z siebie dały. Potrzebowały też zachęty, by dokończyć to, co zaczęły.
Biblia pełna jest fragmentów, które mówią o odwadze w naszym życiu, ale jeden z nich zawsze posiadał dla mnie szczególną moc. Mówię o pierwszych trzech wersetach z Listu do Hebrajczyków 12. Ten fragment wzywa nas, abyśmy nie poddali się zmęczeniu i nie zrezygnowali:
Z tego powodu my, otoczeni tak wielką rzeszą2 świadków, odrzućmy wszelkie przeszkody oraz krępujący nas grzech i biegnijmy wytrwale w wyznaczonym nam wyścigu. Utkwijmy wzrok w Jezusie, w Tym, który wzbudza i doskonali wiarę, i który ze względu na czekającą Go radość wycierpiał krzyż, nie zważając na hańbę, i zajął miejsce po prawej stronie tronu Boga. Pomyślcie o Tym, który ze strony grzeszników doznał wobec siebie takiej wrogości, abyście, zniechęceni, nie upadli na duszy (Hbr 12,1–3).
Nie ma pewności co do tego, kto napisał List do Hebrajczyków, ale adresat jest dość oczywisty: ludzie, którzy są zmęczeni; ludzie, którzy tracą serce. Innymi słowy – każdy z nas, przy różnych okazjach. Ten pisarz chce pokrzepić serca odbiorców.
Zacznijmy od pierwszego wersu: „Z tego powodu my, otoczeni tak wielką rzeszą świadków…”. Autor nie tylko pokrzepia nas, żebyśmy się nie poddawali, ale wskazuje też na źródło naszej motywacji, na naszą odpowiedzialność. Wskazuje na „wielką rzeszę świadków”. Ale o co tak naprawdę chodzi?
Wskazówką jest wyrażenie z tego powodu, które kieruje wzrok na wcześniejszy rozdział. Jedenasty rozdział Listu do Hebrajczyków nazywany jest czasem „Listą bohaterów wiary”. Pokazuje on szereg niezwykłych osób, które stawiły czoła niewyobrażalnym wyzwaniom, lecz znalazły siłę, by wierzyć, i odwagę, by walczyć. Zatem to są świadkowie, o których mowa w kolejnym rozdziale. Jednak słowo przetłumaczone jako rzesza dosłownie oznacza chmurę – co to właściwie znaczy? W Nowym Testamencie znajdujemy dwa słowa tłumaczone jako chmura. Jedno z nich oznacza płynącą po niebie oddzieloną masę bieli. Drugie słowo – to użyte tutaj – oznacza obszerny płaszcz. To warstwa chmur gęsto i szczelnie zakrywająca niebo i przypominająca bardziej wszechogarniającą mgłę, która cię otacza. Ta pierwsza dostrzegalna jest na niebie. Ta druga jest odczuwalna dookoła, otula cię.
W Liście do Hebrajczyków znajdujemy to drugie znaczenie. Starożytni Grecy używali tego sformułowania, aby opisać tłum, masowe zgromadzenie ludzi, które cię otacza. Tak więc w Liście do Hebrajczyków 12 mamy wyobrażenie o ogromnym tłumie ludzi, który podąża za nami, dokądkolwiek idziemy.
Istnieje pewne psychologiczne zjawisko zwane pareidolia. Opisuje ono zdolność umysłu do dostrzegania obrazów tam, gdzie ich nie ma. Przykładem może być kanapka z wędzonym serem, na której ktoś dostrzegł twarz Matki Boskiej3. Wiele osób doświadcza tego zjawiska, widząc kształty w chmurach. Kiedy więc czytasz o bohaterach wiary z Hebrajczyków 11, pomyśl o nich jak o twarzach widocznych w chmurach trudnych życiowych doświadczeń.
Ktoś, kto widzi
W jaki sposób ten obłok świadków pomaga nam iść dalej, kontynuować z uporem i nie brać poddania się pod uwagę?
Przyjrzyjmy się kolejnemu słowu: świadkowie. Świadek to ktoś, kto coś widzi. Naoczny świadek to inaczej obserwator odbywających się zdarzeń.
Z powodu tego znaczenia niektórzy ludzie czytają List do Hebrajczyków 12 i myślą, że chmura świadków spogląda z nieba, jak idziemy przez życie. Ja jednak podchodzę do tego sceptycznie, ponieważ rozumiem, że ci dawni bohaterowie żyją w niebie, miejscu doskonałego pokoju i radości. Nie jestem pewien, czy bylibyw stanie doświadczać tej radości i pokoju, gdyby obserwowali nasze zmagania.
Z drugiej strony znaczenie słowa świadek może mieć sens, jeśli spojrzymy na nie przez właściwy pryzmat. Co, jeśli ci bohaterowie są raczej pochłonięci niebiańską niż ziemską radością? Na przykład niektórzy uczeni twierdzą, że radość nieba nie opiera się na unikaniu tego, co dzieje się tutaj na ziemi, ale na posiadaniu pełnej, wiecznej perspektywy znaczenia tych wydarzeń. Rozumieją, że zmierzamy ku naszym największym błogosławieństwom, gdy walczymy w najtrudniejszych próbach.
Czy więc ci bohaterowie siedzą na trybunach nieba i obserwują, jak prowadzimy wyścig? Muszę powiedzieć, że jest to możliwa interpretacja tego wyrażenia i może tak rzeczywiście być. Tłumaczenie Living Bible też zdaje się prezentować ten pogląd, gdy parafrazuje List do Hebrajczyków 12,1 w ten sposób:
Ponieważ mamy tak ogromny tłum ludzi wiary, obserwujących nas z wielkich trybun…”4.
Język tu użyty może wydawać się metaforyczny lub dosłowny, ale jeśli określimy świadków jako „tych, którzy widzą”, jesteśmy zaproszeni do przyjęcia potężnej, inspirującej idei: otrzymujemy aplauz największych bohaterów historii w tym samym czasie, gdy czujemy się najbardziej samotni i najbardziej przytłoczeni – to pod naszym adresem okrzyki zachęty kierują Jakub, Józef, Mojżesz i Dawid5.
Sięgnij po ten obraz w swojej wyobraźni następnym razem, gdy poczujesz się zniechęcony i gotowy do poddania się. Są w niebie tłumy zdobywców, którzy szli przed tobą, czuli się dokładnie tak, jak się czujesz, ale jednak jakoś wrócili do gry i zdobyli trofeum. Nie jesteś sam.
Odtwórz taśmę ukazującą najważniejsze momenty tej rozgrywki – znajdziesz ją w Liście do Hebrajczyków 11. Przeczytaj historie bohaterów i zastanów się, jak to się stało, że wytrwali. Co dało im moc, by przetrwać? I pamiętaj, kiedy ty oglądasz ich najważniejsze wydarzenia, oni oglądają twoje.
Mój przyjaciel opowiedział mi o chwili, gdy prawie się poddał, biegnąc w maratonie Derby w Louisville w Kentucky6. Trasa biegu wiodła przez park znany ze swoich wzgórz. Gdy wybiegał z parku, jego nogi zdawały się być martwe. Odczuwał przytłaczający nacisk, by poddać się zmęczeniu – kiedy nagle trasa poprowadziła go tuż obok jednego z jego przyjaciół, stojącego na drodze, by go pokrzepić. Mój znajomy poczuł natychmiastową świadomość odpowiedzialności. Nie był to tylko jakiś nieznany obserwator, ale ktoś, kogo rozpoznał po twarzy i którego głos był mu znany. Zyskał nową energię do ukończenia biegu.
W chwilach, gdy czujemy się wyczerpani i z trudem próbujemy iść dalej, słuchanie głosów kibicujących nam z obłoku świadków, którzy liczą na nas, jest czymś kluczowym.
Ktoś, kto mówi
To jest zatem jeden z rodzajów świadków: ktoś, kto coś widzi. Istnieje też inna możliwość. Słowo świadek oznacza również kogoś, kto coś mówi. To właśnie mamy na myśli, gdy mówimy o kimś składającym świadectwo. Nie tylko to widzieli, ale także to potwierdzają. Są świadkami prawdy. Patrząc na przykład Hebrajczyków, to również ma sens. Bohaterowie wiary dają świadectwo na stronach Pisma Świętego.
Ale które znaczenie pisarz miał na myśli? Słowa świadczyć, świadek i pokrewne zostały użyte pięć razy w Liście do Hebrajczyków 11 i za każdym razem kontekst wskazuje raczej na mówienie niż na widzenie. List do Hebrajczyków 11,4 jest tego kluczowym przykładem. Pisarz opowiada o Ablu, synu Adama i Ewy. Co wprowadziło go w poczet bohaterów wiary? Ofiary, które składał Bogu. List do Hebrajczyków 11,4 zaswiadcza, że Abel wciąż mówi, chociaż nie żyje. Chodzi więc o to, by składał nam świadectwo, przemawiając do nas, nawet spoza grobu.
Abel i wszyscy inni bohaterowie nadal opowiadają swoje historie w każdej chwili wieczności, ilekroć jesteśmy zmęczeni, znużeni i gotowi do odmeldowania się. Mówią dalej, a każde słowo, które wypowiadają, dotyczy przebijania się przez mur i odnoszenia zwycięstwa. Nigdy nie mówią: „Hej, świetnie ci poszło. Przecież nikt nie będzie cię winił, jeśli teraz odpuścisz”.
W pierwszej części tej książki chcę, abyśmy przyjęli to przesłanie i wiele więcej. Ci świadkowie nie tylko podnoszą w górę pięści i wiwatują. Mają prawdziwe słowa mocy, aby przemówić do naszych zmagań. Czasami ich słowa mogą nie być tymi, których pragniemy usłyszeć w tym momencie, ale zawsze są tymi, których potrzebujemy.
Przygotuj się na spacer po galerii bohaterów wiary. Przyjrzymy się życiu kilku osób, które wołają do nas z chmury świadków. Mam nadzieję, że będziesz wystarczająco zainspirowany, aby dowiedzieć się więcej o każdej z nich, ponieważ ich przesłanie nigdy się nie starzeje. Kiedy masz ochotę się poddać, posłuchaj tłumu.
Czy próbowałeś układać kiedyś puzzle bez pudełka?
Kiedy dorastałem, jeździliśmy w odwiedziny do moich dziadków. Były to czasy, zanim na świecie pojawiły się telefony komórkowe i iPady, a w domu dziadków nigdy nie było wiele do robienia. Dla rozrywki zaczepiałem moje siostry i kuzynów.
Potem, po kilku dniach, absolutnie zdesperowany, wyciągałem jeden z zestawów puzzli mojej babci. Haczyk polegał na tym, że większość z nich nie była przechowywana w oryginalnych pudełkach, a w dużych torbach. Każda zawierała inną układankę7.
Wysypywałem setki puzzli z torby na podłogę i odwracałem każdy z nich, zastanawiając się, jaki obraz mogą skrywać. Mógł to być horyzont w Chicago, stary dom na polu lub trzy opasłe koty. Nie miałem pojęcia. Ironicznie wyobrażałem sobie, że jeden z zestawów przedstawiał zdjęcie sfrustrowanego wnuka próbującego ułożyć puzzle bez pudełka. Kto wie, co one przedstawiały, nigdy nie skończyłem żadnej układanki. Udawało mi się ułożyć krawędzie, czasem połączyłem kilka łatwych kawałków, a potem sfrustrowany pakowałem wszystko z powrotem.
Jeśli masz kilka elementów, ale brakuje ci obrazka, łatwo jest się poddać.
Szeroka perspektywa to twój przewodnik po całym procesie. Pokazuje, dokąd idziesz. Zapewnia, że wszystkie elementy łączą się w sposób, który ma sens.
Autor Listu do Hebrajczyków w rozdziale jedenastym określa szeroką perspektywę, mówiąc o obłoku świadków w kontekście wiary. Wiara jest zasadą, która łączy wszystkie ścieżki życia tych osób. Oto jak pisze autor:
Wiara jest podstawą spełnienia się tego wszystkiego, co jest treścią nadziei; przekonaniem o prawdziwości tego, co niewidzialne. Ze względu na nią starsi ludu otrzymali dobre świadectwo (Hbr 11,1–2).
Wiara to pewność, że wszystkie elementy będą jakoś do siebie pasować, nawet jeśli nie masz dużego obrazu, by się do niego odnieść. Wiara ufa, że Bóg ma cel, nawet jeśli tego nie widać.
Pastorzy odwiedzają członków Kościoła, którzy przebywają w szpitalu, z różnych powodów. Jednak sądzę, że nie chciałbyś mnie zobaczyć w swoim szpitalnym pokoju. Jeśli to ja stanę w twoich drzwiach, to będzie znak, że to coś poważnego. Mamy pracowników kościelnych, którzy odwiedzają chorych, a ja jestem wzywany tylko wtedy, gdy sytuacja jest poważna. Jeśli masz usuwane migdałki, a gdy budzisz się, widzisz mnie siedzącego obok, to oznacza, że coś poszło nie tak podczas tej operacji.
To, że moje wizyty często wiążą się z tragedią, oznacza, że widuję, jak wiara wpasowuje się w obraz życia, gdy ono wydaje się nie mieć sensu.
Pewnej nocy zostałem wezwany do szpitala, aby odwiedzić młodą parę. Kobieta zaczęła rodzić swoje pierwsze dziecko. Dziewczynce nadano już nawet imię, Lilly. Przyjaciele i rodzina byli tam i szykowali się do świętowania. Jednak kiedy nadszedł czas porodu, pielęgniarka nie mogła wyczuć tętna dziecka. Lekarz przyniósł rozdzierającą serce wiadomość, że Lilly umarła w łonie matki i musi ona urodzić martwe dziecko.
Zastałem sytuację pełną żalu i płaczu, usłyszałem też okrzyki rozpaczy. Stałem z rodziną, by opłakiwać stratę wraz z matką, aż ktoś wskazał mi pokój obok. Tam, na bujanym fotelu, siedział ojciec, tuląc martwe ciało swojej córeczki. Jego łzy spadały na ręcznie dla niej wydziergany różowy kocyk.
Czasami najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, to nie mówić nic. Po prostu siedzisz cicho z tymi, którzy cierpią, i dzielisz ich smutek. Zrobiłem to, modląc się cicho za tę rodzinę. Po kilku minutach ojciec wziął głęboki oddech i powiedział coś zaskakującego: „Domyślam się, że właśnie teraz dowiem się, czy naprawdę wierzę w to, w co twierdzę, że wierzę”.
Po raz kolejny wszystko, co mogłem zrobić, to skinąć głową i dalej się modlić. W końcu ukląkłem przy kołysce, położyłem dłoń na ramieniu mężczyzny i zacząłem głośno modlić się za niego. Po kilku zdaniach usłyszałem śpiew z drugiego pokoju, w którym rodzina i przyjaciele otaczali matkę. Oderwało mnie to od modlitwy i usłyszałem: „Jak wielki jest Bóg, śpiewaj ze mną... Jak wielki jest nasz Bóg”B.
Nie znali zwrotek, więc śpiewali refren przez cały czas, za każdym razem odrobinę głośniej. Ich zaufanie do tych słów stawało się coraz silniejsze. Zdecydowałem się wymknąć i dać rodzinie trochę czasu. Kiedy ruszyłem korytarzem, śpiew trwał nadal. W korytarzu stały trzy pielęgniarki, zasłuchane, milczące, pełne szacunku, zaskoczone reakcją.
Są chwile, kiedy dowiadujesz się, czy naprawdę wierzysz w to, w co wierzysz. Wiara w takich czasach to pewność, że istnieje szerszy obraz, nawet jeśli to, co widzimy, wygląda jak chaos.
Kolejny wniosek o przyjęcie na uczelnię odrzucony.
Kolejna rozmowa kwalifikacyjna bez reakcji ze strony pracodawcy.
Kolejna relacja bez oświadczyn.
Kolejna wizyta u lekarza bez diagnozy.
Wiara się nie poddaje.
Poza mapą
Abraham jest jednym z pierwszych świadków z Listu do Hebrajczyków 11. Bożym zamiarem było zbudowanie narodu, z którego w określonym czasie narodziłby się Mesjasz, aby zbawić świat od grzechu. Bóg wybrał człowieka o imieniu Abram, który później został nazwany Abrahamem, aby był ojcem tego wielkiego narodu. Historia Abrahama jest zapisana dla nas w Starym Testamencie, ale jest on także wspomniany siedemdziesiąt pięć razy w Nowym Testamencie. Oto co słyszymy na jego temat w Liście do Hebrajczyków 11:
Dzięki wierze Abraham usłuchał wezwania, by udać się do miejsca, które miał objąć w dziedzictwo, i wyruszył, nie wiedząc, dokąd idzie (Hbr 11,8).
Cała historia znajduje się w dwunastym rozdziale Księgi Rodzaju. Abraham otrzymuje zadanie, by opuścić swoją ojczyznę, ale Bóg nie ujawnia ostatecznego celu podróży. Abraham i jego żona Sara mieszkają w Charanie, mieście położonym blisko granicy obecnej Turcji i Syrii.
W Charanie prowadzą wygodne życie. Jest ono bezpieczne i przewidywalne. Abraham i Sara mają tu plany i szeroką perspektywę na przyszłość.
Ni z tego, ni z owego pojawia się Bóg i mówi Abrahamowi, aby się wyprowadził. Szeroka perspektywa Boga to zupełnie inny krajobraz i nie jest on aż tak ładny. W rzeczywistości nie jest to wcale obraz, ale wiele dziwnych elementów, które jeszcze póki co nie łączą się w całość. To plan, który wymaga wiary.
Wiara dla Abrahama oznacza coś więcej niż pozostawienie tego, co znane; to ruszenie w drogę bez znajomości celu. Wyobraź sobie wagę tej decyzji, jakiej to wymaga odwagi. Może rozmowa w ich domu brzmiała mniej więcej tak:
– Kochanie, właśnie usłyszałem od Pana, że chce On, abyśmy wyruszyli w drogę.
– Poważnie? Żyjemy tu całe życie! Dokąd mamy iść?
– Cóż, Bóg nic o tym nie wspomniał. W każdym razie firma przeprowadzkowa stoi już przed domem, gotowa do załadunku.
– Czekaj! Mówisz, że wyjeżdżamy, ale nie wiemy gdzie? Dlaczego mielibyśmy to zrobić? Czy nam zupełnie odbiło?
– Wyjeżdżamy, wierzymy Bogu.
– Któremu?
Momencik – któremu?
Musisz zrozumieć, że Abraham nie miał za sobą edukacji w szkółce niedzielnej. Nie było kazań do posłuchania, żadnych hymnów do śpiewania – nie dorastał z jakąkolwiek wiedzą o Bogu. Nie było Izraela, narodu wybranego, a on sam był członkiem pogańskiej rodziny. W Księdze Jozuego 24 jest mowa o tym, że Terach, ojciec Abrahama, był czcicielem bożków. Wielu z nas rozumie, że jest jeden Bóg, który dotrzymuje obietnic i jest kochającym ponad wszystko Ojcem. Abraham nigdy nie słyszał choćby słowa na ten temat.
Wyobraź sobie dorastanie w domu bez rodziców o silnej i odpornej wierze. Może wiesz, jak to jest.
Pomyśl o tym, jak dziecko dorasta, widząc, że jego rodzice przechodzą przez życie bez zdefiniowanego światopoglądu; przechodzą od jednej strategii do drugiej, być może ciągle modląc się do różnych bogów.
Aż tu nagle Bóg objawia się dorosłemu Abrahamowi z naprawdę wielką prośbą: „Spakuj wszystko, co posiadasz, i zacznij iść. Powiem ci, kiedy przestać”.
Czytamy, że „Abram wyruszył więc, tak jak mu polecił PAN…” (Rdz 12,4).
Ma wiarę, by iść naprzód, nawet jeśli to pozornie nie ma sensu. Nie decyduje się, by przestać układać puzzle tylko dlatego, że nie dostał wzoru.
Nie lubimy niepewności. Jesteśmy uczeni, że chodzenie w nieznane to zwykła głupota. Dlatego mamy tendencję do rezygnacji, jeśli nie ma wyraźnej mapy lub GPS-u. Ale wiara, która jest w stanie wytrwać, ma pewność, że nawet gdy nie wiemy, dokąd zmierzamy, Bóg wie.
Odbywamy nasze podróże, ufając satelicie na niebie, który porozumiewa się z komputerem w naszych samochodach. Wskazówki przychodzą krok po kroku, zakręt za zakrętem, z dużym wyprzedzeniem. Nie musimy wcale myśleć. Przyjemny głos mówi: „Skręć w prawo”. Tak właśnie lubimy podróżować.
Pomyśl o momentach w swoim życiu, kiedy pragnąłeś znać więcej szczegółów, by móc poruszać się bez stresu. Życie nie wygląda w ten sposób dla nikogo.
Nie wygląda tak podczas comiesięcznego robienia przez parę testu ciążowego, którego wynik łamie im serca. Nie wygląda tak dla zaangażowanego pracownika, który ciężko pracuje na ten pierwszy wielki przełom – tylko po to, by otrzymać poklepanie po plecach zamiast awansu, na który zasługuje. Nie dla ludzi po trzydziestce, wciąż czekających na znalezienie tej wyjątkowej osoby. Żaden satelita nie przekaże nam informacji o następnym zakręcie w sprawach, które są najważniejsze.
Życiowe objazdy są niezaprzeczalnie wyboiste, zagmatwane i dłuższe niż przewidujemy. Jednakże, tak jak rzeczywiste objazdy na drodze, kiedy dotrzemy do celu, bywa że zaczynają mieć dla nas sens. Albo i nie, ale i tak uznajemy, że wszystko jest w porządku. Ponieważ radość z tego, że w końcu dotarliśmy do miejsca, za którym tęskniliśmy, nadała objazdom właściwą perspektywę, nawet jeśli nadal ich nie rozumiemy.
Ryzykowna wiara
Odważna wiara Abrahama i Sary wiąże się z podejmowaniem ryzyka. Nie usłyszymy wielkich opowieści o wierze, która była wolna od ryzyka. Unikanie go to pewny sposób na rezygnację, zanim jeszcze rozpoczniemy podróż. Istnieje jednak pewien paradoks: próby rozgrywania swoich posunięć w bezpieczny sposób okazują się największym ryzykiem, jakie możesz podjąć. Mówi nam o tym życie wielu bohaterów wiary.
Larry Laudan, filozof nauki, spędził ostatnią dekadę na badaniu zarządzania ryzykiem. Pisze on o tym, że żyjemy w społeczeństwie napędzanym strachem do tego stopnia, że cierpimy z powodu, jak to nazwał, „blokady ryzyka”. Jest to stan podobny do zatoru lub korka na drodze, który nie pozwala nam działać ani się poruszać. Doszedł do wniosku, że choć staramy się unikać ryzyka, prawda jest taka, że wszystko wiąże się zryzykiemC. Jego brak to mit.
Bez względu na to, dokąd zmierzasz i jak bezpiecznie starasz się wykonywać swoje posunięcia, ryzyko czyha na ciebie. Mój fotel w domu niesie pewne zagrożenia dla zdrowia. Pilot do telewizora występował czasem w roli niebezpiecznej broni. Zdarza mi się czuć, że Bóg wzywa mnie, abym wyszedł z domu, ale leżenie i skakanie po kanałach z miską płatków śniadaniowych Apple Jacks przykleja mnie do fotela. Bóg powołał mnie, bym był mężem, ojcem i pastorem, a jednak mogę marnować dużo czasu przed ekranem telewizora. To ryzyko, z którym codziennie się zmagam.
Wywieszenie białej flagi i poddanie się pokusie porzucenia moich obowiązków jest największym ryzykiem, jakie na mnie czyha. Zabawne, jak bezpieczne się to wydaje...
Abraham planował przyszłość o niskim stopniu ryzyka – pełen relaks w Charanie; chciał żyć tak jak jego ojciec, a przed nim dziadek: bez żadnego szczególnego boga, który stawiałby żądania. Jednak wiara nie ma siedzącego charakteru i zawsze nas gdzieś wysyła.
Oto pytania, z którymi się zmagam:
Czy podążam za Bogiem w sposób, który wymaga wiary?
Czy w życiu robię cokolwiek, co wymaga odwagi i zaufania?
Pozwól mi skierować te same pytania do ciebie. Zamiast pytać, czy się poddałeś lub zrezygnowałeś, pozwól mi zapytać: Czy robisz w swoim życiu coś, co wymaga odwagi i zaufania? Jeśli twoja odpowiedź brzmi „tak”, to mam dla ciebie kolejne pytanie: Czy możesz mi o tym opowiedzieć?
Ryzykująca wiara, ten odważny rodzaj wiary, jaką widzimy w Abrahamie, zawsze wiąże się z jakąś historią.
List do Hebrajczyków 11 pomaga zrozumieć wiarę nie przez udzielenie długiego teologicznego wyjaśnienia, lecz przez podanie imion i wiążących się z nimi historii.
Nie mów mi, że masz wiarę; opowiedz mi historię.
Historia wiary jest prawie zawsze historią wytrwałości z przesłaniem mówiącym: „nie poddawaj się”. Historią parcia do przodu i niezgody na odłożenie puzzli, nawet jeśli obraz nie jest jasny. Użalanie się nad sobą i rozpamiętywanie niesprawiedliwych okoliczności są tendencyjne. Jednak jeśli pragniemy wiary, która nie rezygnuje, oznacza to podejmowanie działań i posuwanie się naprzód. Taka wiara to determinacja, aby działać na podstawie tego, co musi się wydarzyć, a nie na podstawie tego, jak coś się stało. Podobnie jak historia Abrahama, wszystkie opowieści o wierze docierają do skrzyżowania, na którym należy podjąć decyzję. Albo pójdziemy drogą bezpiecznego życia i posunięć „bez ryzyka”, albo podejmiemy ryzyko i ruszymy do przodu. Czy możesz opowiedzieć mi historię o tym, jak w swoim życiu znalazłeś się na skrzyżowaniu i dokonałeś wyboru?
Wbrew beznadziei
Przed wydarzeniami z Księgi Rodzaju 15 minęło wiele czasu, a Abraham i Sara nadal nie mieli dzieci. Bóg nie był zbyt dokładny w podawaniu szczegółów, ale bardzo wyraźnie określił się w kwestii dziecka. Para nie zapomniałaby czegoś takiego.
Jednak lata mijały, a dziecka jak nie było, tak nie było. Pewnie zaczęli już wątpić. Może źle usłyszeli Boga. Może On zapomniał o wszystkim. Ale wtedy Bóg powtórzył swoją obietnicę.
Następnie wyprowadził go na dwór i polecił: Spójrz ku niebu! Policz gwiazdy, jeśli zdołasz je policzyć! I oświadczył: Tak liczne będzie twoje potomstwo (Rdz 15,5).
Brzmi wspaniale – naprawdę. Ale jest dokuczliwy problem: Abraham i