Nieprzyzwoity miliarder - Laurelin Paige - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Nieprzyzwoity miliarder ebook i audiobook

Laurelin Paige

3,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

118 osób interesuje się tą książką

Opis

Drobne kłamstwo rozpoczyna niespodziewaną znajomość. Dokąd ich ona zaprowadzi?

Simone Lima uwielbia pracę osobistej asystentki w agencji reklamowej. Posada wiąże się z dodatkowymi przywilejami, o których nie wie nawet jej szef. Kobieta często wykorzystuje w tajemnicy zaproszenia do eleganckich lokali, które odrzuca jej przełożony.

Pewnej nocy, gdy Simone wybiera się na kolację w pięciogwiazdkowej restauracji, jej dobra passa się kończy. Akurat wtedy szef również pojawia się w lokalu i żąda wyjaśnień. Z pomocą przychodzi czarujący mężczyzna w smokingu, który oznajmia, że Simone przyszła z nim na randkę. Okazuje się, że jej wybawcą jest sam Steele Sebastian – milioner, którego nazwisko jest doskonale znane wszystkim w Nowym Jorku… Jak rozwinie się znajomość rozpoczęta w tak niespodziewany sposób?

Ta historia jest naprawdę HOT. Sugerowany wiek: 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 109

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 16 min

Lektor: Karolina Gibowska
Oceny
3,4 (304 oceny)
94
58
57
70
25
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
susiecave

Nie polecam

to było naprawdę slabe
40
Jagulka12

Z braku laku…

Lubię książki autorki ale niestety na tej się zawiodłam. Historia strasznie "płytka", niektóre wątki nie rozwinięte, relacja bohaterów opiera się tylko na współżyciu
30
Maja_majeczka1

Nie polecam

Strata czasu
20
maltal

Dobrze spędzony czas

Klasyka romansu w skondensowanej wersji. Jest bogaty przystojniak, jest śliczna i ambitna bohaterka. Są gorące sceny, ociekajace podniecenem uda i ogromny kut@s. Do tego klasyczne nieporozumienie i przewidywalne zakończenie. Jak cudownie, że to jest takie krótkie! Idealna wersja płytkiego, relaksującego odmóżdżacza, który od czasu do czasu jest mi niezbędny do życia.
21
annakondzia

Z braku laku…

Historia o niczym. Można było z tego zrobić książkę, a nie wypuszczać krótka nowele bez żadnej fabuły. Pozycja do odpuszczenia.
10



Dla wszystkich nieprzystępnych ludzi, którzy twierdzą, że nikogo nie lubią, aby nikt się nie dowiedział, że tak naprawdę skrywają słodkie, wrażliwe wnętrze.

Pewnego razu w przyszłości…

Kiedyś byłam badaczką, zafascynowaną opowieściami i zdobywaniem wiedzy.

Studiowałam filozofię, poezję, historię, okultyzm, sztukę,

nauki miłosne i magiczne.

W domu mojego ojca miałam wielką bibliotekę, w której zgromadziłam

tysiące woluminów wspaniałych historii.

Posiadłam wiedzę o starożytnych ludach i minionych czasach.

O mitach, legendach i snach, śnionych przez milenia.

Im więcej czytałam, tym potężniejsza stawała się moja wyobraźnia.

Pewnego dnia odkryłam, że mogę podróżować w głąb historii…

…być ich częścią.

Chciałabym móc powiedzieć, że zrobiłam to, co powinnam,

że posłuchałam swojego nauczyciela i uszanowałam dar, jaki posiadłam.

Gdyby tak się stało, nie opowiadałabym teraz swojej historii.

Byłam jednak lekkomyślna i zagubiona, obnosiłam się ze swoją odwagą.

Pewnego popołudnia, zwabiona ciekawością baśni

z Księgi tysiąca i jednej nocy, udałam się do starożytnej Persji.

Chciałam przekonać się, czy prawdą było, że każdego dnia

Szahrijar (w języku perskim ﺷﮭﺮﯾﺎر, król) poślubiał nową dziewicę,

a żonę zaślubioną dnia poprzedniego wysyłał na ścięcie.

Legendy głosiły, że do momentu, w którym nie poznałSzeherezady,

córki wezyra, król miał zabić tysiąc kobiet.

Jednakże moje umiejętności zawiodły.

Znalazłam się w samym sercu opowieści,

lecz zajęłam w niej miejsce Szeherezady.

Zjawisko to nigdy wcześniej się nie wydarzyło

i po dziś dzień nie umiem go wyjaśnić.

Teraz jestem uwięziona w prastarej przeszłości.

Moje życie jest życiem Szeherezady.

Jedynym sposobem, żeby się chronić i przeżyć, jest robienie tego,

co robiła ona, żeby się chronić i przeżyć.

Każdej nocy król posyła po mnie i słucha moich opowieści.

Gdy noc się kończy i zaczyna świtać, urywam historię w momencie

pełnym napięcia, tak że król pragnie jeszcze.

Dzięki temu daruje mi on życie na kolejny dzień,

wszak chce wysłuchać moich mrocznych historii do końca.

Jak tylko kończę jedną opowieść… zaczynam kolejną… taką jak ta, drodzy czytelnicy, którą macie przed sobą.

Rozdział 1

Miałam tylko jedno słowo na opisanie menu przede mną: fantazajebistyczne.

Prawdę mówiąc, nie byłam zdziwiona. Gala corocznie przyznawanej Nagrody za Wdrażanie Postępu w Mediach miała najlepszą kolację w tym roku. Wiem, w końcu byłam na wielu. Za każdym razem, gdy mój szef, Donovan Kincaid, odrzucał zaproszenie, odpowiadałam, że będę za niego, bo serio, jak tak można? Szafranowy crème brûlée? Z pewnością bije na głowę sernik z pudełka z knajpy Doug’s Diner przy Trzydziestej Czwartej Ulicy.

Nie żebym miała coś do Douga. To on jest obecnie autorem większości dań, którymi się żywię. On albo jego kucharze, w tym wypadku wygoda i cena liczą się zdecydowanie bardziej niż smak. Ma otwarte do późna, można zamawiać z odbiorem albo na wynos i znajduje się jakąś przecznicę od mojego mieszkania. Co więcej, pozwala mi zamawiać rzeczy spoza karty, co rzadko się teraz gdziekolwiek zdarza.

Oczywiście, mam na myśli, że nie konkretnie on mi na to pozwala, ale jego personel. Doug nie ma zielonego pojęcia, kim jestem, a mimo to jest mężczyzną numer jeden w moim życiu, zaraz po Donovanie.

To chyba mówi o mnie więcej, niż powinnam zdradzać.

Chodzi o to, że skorzystam z każdej szansy, jaka się nadarzy, żeby zjeść wypasioną kolację dla jednej osoby, bez wymogu użycia karty kredytowej czy zabrania osoby towarzyszącej. Szczególnie gdy posiłek zawiera tak obłędny deser jak szafranowy crème brûlée.

Zaczynałam się już ślinić, gdy ktoś usiadł zaraz obok mnie.

W tym miejscu muszę nadmienić, że nie jestem specjalnie towarzyską osobą. Albo raczej – jestem osobą towarzyską dla konkretnego typu ludzi, co oznacza, że jestem w stanie wymienić ich na palcach jednej ręki:

Donovan,

Jego biznesowi partnerzy, Nate i Cade (Chryste, jak dobrze, że Weston przeprowadził się do Francji, bo był totalnie bleh),

Mój sąsiad Ashish, który podlewa moje roślinki, gdy go o to poproszę (odwdzięczam się całkiem zadowalającym seksem),

Doug z Doug’s Diner, którego nigdy nie spotkałam i który być może nie istnieje.

Przez większość czasu lubię też moją siostrę, Danelle, ale nie wystarczająco, żeby znalazła się na liście. Poza tym rodzina się nie liczy.

Być może nie jest to najlepsza cecha dla osoby, która pracuje „frontem do klienta”, wiem, ale kiedy muszę, jestem całkiem dobra w udawaniu. Nigdy nie zdarzyło się, żeby któryś z klientów Donovana zgłosił jakąś formalną skargę albo zwrócił się do mnie jak do sekretarki. Nie cierpię tego słowa, w końcu jestem w bezpośrednim kontakcie z klientami i nawet jeśli czasem coś sknocę, nadrabiam z nawiązką swoimi talentami organizacyjnymi. Doskonale wiem, jak ukryć trupy, że tak powiem, a Donovan ma ich akurat więcej niż jakikolwiek inny bogaty dupek w tym mieście. Innymi słowy, nie robię tego, co robię, z potrzeby socjalizacji.

Naturalnie, na zaproszenie odpowiedziałam, że będę z osobą towarzyszącą, dlatego moja torebka zajęła miejsce na krześle po mojej lewej stronie. Numery stołów przydzielane były po przybyciu na miejsce, w związku z czym nie mogłam szybko przestalkować online, kto będzie ze mną siedział. Jak dotąd było całkiem do zniesienia. Starsza para naprzeciwko mnie była zbyt spięta, żeby zaangażować się w rozmowę z kimkolwiek, kogo rasa nie była dla nich do końca oczywista. Moje proste, ciemne włosy i jasne oczy zawdzięczałam brazylijsko-szwajcarskiej stronie rodziny, ale ciemniejsza skóra, pełne usta i kości twarzy zdradzały moje afrykańsko-japońskie geny, miałam więc poważne wątpliwości co do tego, czy w ogóle się do mnie odezwą. Kolejna para, siedząca obok tamtej, składała się z klasycznych milenialsów takich jak ja, z tym że ci byli zbyt zajęci postowaniem na Instagramie, żeby zwrócić na mnie uwagę. Wyglądało na to, że Latynoska siedząca obok nich przyszła z nimi. A jeśli chodzi o tego kogoś, kto usiadł z mojej prawej strony, miałam zamiar totalnie go zignorować, spodziewając się, że będzie to typowy zbyt biały, zbyt stary, zbyt oderwany od rzeczywistości mizogin, jak to zazwyczaj bywało.

Nic nie mogło mnie przygotować na wysokiego, brodatego, ciemnego blondyna z zielonymi oczami – arcydzieła noszącego smoking lepiej, niż ja noszę urazę, a jestem Skorpionem; dosłownie noszę ją wszędzie ze sobą – który usiadł obok mnie. Zbiło mnie to z tropu do tego stopnia, że zakrztusiłam się wodą.

Na szczęście jestem ogarnięta, więc zamaskowałam to odwróceniem głowy w przeciwnym kierunku i subtelnym chrząknięciem, które na pewno zostało odebrane jako reakcja na klimatyzowane powietrze. Nie było opcji, żeby zauważył.

– Wszystko w porządku? – Kurde, miał głos jak papier ścierny. Najlepszy ze wszystkich rodzajów głosów. – Jeśli potrzebujesz chwytu Heimlicha, to ja odpadam.

Prawie znowu się zakrztusiłam, a to z paru powodów:

Jednak zauważył.

Ten głos.

On odpada?

Zebrałam się w sobie tak szybko, jak było to możliwe, czyli całkiem szybko. Zadziwiające, jak dobrze zbieram się do kupy, gdy jestem poirytowana.

– Nie możesz „odpaść”, jak ktoś się krztusi. Przecież mogłam umrzeć.

Spojrzał na mnie, jakbym była idiotką.

– Nie mogłaś.

– A co, gdybym umarła? Nie możesz tak po prostu „odpaść”.

Podparł się łokciem na stole i uniósł kciuk.

– Po pierwsze, nie mam obowiązku wiedzieć, jak robi się chwyt Heimlicha.

O Boże, też robi listy. Mój styl.

Podniósł drugi palec.

– Po drugie, nie będę ratował obcej osoby, która pewnie po wszystkim i tak pozwie mnie za maltretowanie.

Uniósł trzeci palec.

– Po trzecie, nie podali jeszcze nic oprócz wody.

Opuścił dłoń, nie przejmując się tym, że ma do podniesienia jeszcze jeden palec.

– I po czwarte, odzywasz się do mnie, więc najwyraźniej dobrze się czujesz.

Straszne zarozumiały, pewnie Baran. Cholera, to sprawiało, że był jeszcze bardziej hot.

Zmrużyłam oczy, niepewna, czy powinnam odpowiedzieć. Z jednej strony nie chciałam wdawać się z nim w dyskusję, z drugiej nie pogardziłabym dobrym sparingiem. A zwłaszcza mógłby się on skończyć jednorazową, nocną potyczką w sypialni. Najlepiej w jego sypialni, bo mojej pościeli przydałoby się porządne pranie.

Koniec końców nie mogłam się powstrzymać. Przecież Simone Lima nigdy nie odpuszcza.

Zanim się odezwałam, zniżyłam głos, żeby nie zaprosić do rozmowy innych ludzi przy stole.

– A może wzięłam tabletkę na kaszel?

Nachylił się w moją stronę i obniżył głos podobnie jak ja:

– Ale nie wzięłaś.

– A skąd wiesz?

– Bo wiem.

– Niby skąd? Dopiero usiadłeś.

– Bo obserwowałam cię przez ostatnie dziesięć minut.

Odjęło mi mowę. Punkt dla niego.

Gdy głos powrócił, zdołałam wydukać jedynie „aha”, a następnie przeciągłe „aaaaaa”, oznaczające, że zrozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. To musiała być gra wstępna, a ja zdecydowanie zamierzałam wziąć w niej udział.

Oparłam się plecami na krześle i skrzyżowałam ręce pod biustem, lekko go unosząc (nie żeby tego potrzebował). Chwilę potem rzuciłam swoim najlepszym aksamitnym pomrukiem:

– Szukałeś czegoś konkretnego podczas tego stalkingu?

– Szczerze? Próbowałem zdecydować, czy ta kolacja jest warta zachodu, czy powinienem wrócić do swoich pogawędek w loży.

Podejrzewałam, że wybrał kolację ze względu na moi, jak to mówią Francuzi, ale postanowiłam udawać niewiniątko.

– Ta kolacja z całą pewnością jest warta zachodu.

Wzruszył ramionami.

– No może. Ale czy na tyle, żebym musiał znosić rozmowę z nieznajomymi?

Chryste, myślał dokładnie tak samo jak ja.

Za każdym razem, gdy decydowałam się wziąć udział w takich wydarzeniach, zadawałam sobie właśnie to pytanie. Niektóre z zaproszeń wyrzucałam od razu, przekonawszy się, jak niewiele warte są te kolacje w porównaniu z nieznośnymi rozmowami z obcymi, które im towarzyszą. Jednak w momencie, gdy miałam wyrazić swoją solidarność z nieznajomym, ten sięgnął po swój telefon i zaczął bezmyślnie przesuwać palcem po ekranie. Krótko mówiąc, „nieznajomym”, którego chciał uniknąć, byłam ja.

– Masz niezły tupet. – Tak naprawdę chciałam powiedzieć „pierdol się”, ale nie mogłam dać mu satysfakcji oglądania tego, jak bardzo byłam wkurzona. – To ty do mnie zagadałeś.

– Tylko dlatego, że próbowałaś zwrócić moją uwagę tym udawanym krztuszeniem się, musiałem ci uzmysłowić, że to na mnie nie zadziała.

Noż kurwa mać.

– Po pierwsze… – uniosłam palec, w podobnym geście jak on parę minut temu – nie udawałam. Po drugie, popracuj nad swoim ego, z łaski swojej. I po trzecie, jeśli to faktycznie byłaby moja intryga, to najwyraźniej zadziałała, bo nie zwracasz uwagi na nic innego poza mną, odkąd tu usiadłeś.

– Nie udawałaś, co? – Ze wszystkich punktów, jakie wymieniłam, skupił się akurat na tym. – Zawsze jesteś taka dziwna czy…?

Pokazałabym mu, jak dziwna jestem, rzucając w niego swoim nożem, ale wiedziałam, że będę go potrzebować do tatara.

– Doznałam szoku, ty narcyzie.

– Szoku? Z powodu czego?

Byłam już tak wściekła, że prawie wypaliłam, że zszokowało mnie, jaki jest przystojny. Na szczęście w porę ugryzłam się w język.

– Nieważne, to bez znaczenia.

– No nie, teraz chcę wiedzieć. Powiedz.

Zdałam sobie sprawę, że jego zielone oczy nakrapiane były niebieskimi plamkami. Absolutnie niesamowity widok, który tylko bardziej mnie wkurzał.

– Nic ci do tego – rzuciłam krótko.

Miałam farta, bo akurat wtedy podeszli kelnerzy, a przede mną wylądowała nieziemska sałatka caprese. Sałatka, która wyglądała, jakby była przyrządzona w kuchni z gwiazdką Michelin. Dosłownie już czułam, jaka będzie pyszna.

Zabrałam się do pomidora i mozzarelli, szykując się do pierwszego kęsa, ale Pan Irytujący postanowił kontynuować swoje wywody.

– Przecież dopiero co usiadłem. Czy to moja wina? – Przestał kroić swoją sałatkę i uniósł widelec, z którego zwisał kawałek pomidora. – Zszokowało cię to, jak zniewalający jestem?

Stało się, mój pierwszy, wspaniały kęs został zrujnowany.

Bóg ma świetne poczucie humoru, bo zarumieniłam się, zamiast zakrztusić.

Odłożyłam widelec.

– Teraz już jestem w prawdziwym szoku, że powiedziałeś o sobie „zniewalający”. Jesteś Brytyjczykiem, że jesteś tak zadufany w sobie, czy po prostu starej daty?

– Wyparcie i próba odwrócenia uwagi. Musiało chodzić o mnie.

– No wiesz. Najbardziej zszokowało mnie, że można być tak aroganckim. Roztaczasz taką aurę, jeszcze zanim cokolwiek powiesz. – Uważałam, że udało mi się wybrnąć. – Prawdę mówiąc, faceci, którzy wyglądają tak dobrze jak ty, zazwyczaj są dupkami. Nie powinnam być zdziwiona.

– Aha! Czyli uważasz, że dobrze wyglądam.

Cholera jasna.

Wyszło szydło z worka. Dalsze wypieranie tylko pogorszyłoby sytuację.

– Przecież wiesz, że dobrze wyglądasz. – W międzyczasie uniosłam głos, tak że przyciągnął on uwagę Latynoski, trzeciego koła u wozu tamtej pary. Postanowiłam, że to wykorzystam.

– Czy on jest czy nie jest niezaprzeczalnie przystojny?

Dziewczyna rozejrzała się na boki, upewniając, że to do niej mówię.

– Zrobiłby karierę na Instagramie, to na pewno.

– Widzisz?

Niestety ten irytujący palant postanowił zrobić użytek z mojej respondentki i też zadał jej pytanie:

– Szokująco przystojny?

– Powiedziałabym, że to trafny opis – skwitowała i jebać ją, bo jej przyjaciele dołączyli do rozmowy, potakując twierdząco głowami.

Pan Irytujący uśmiechnął się z wyższością, jakby poznał moją piętę achillesową i starał się celowo mnie zranić.

– Wysoki sądzie, nie mam więcej pytań.

Właśnie dlatego lubię tylko pięć osób.

– Dobra, skończ z tym sądem. Czy to jakiś proces? Po prostu źle przełknęłam wodę, okej? Po prostu. Nie rób z igły wideł. – Dźgnęłam widelcem pomidora tak mocno, że cały stół się zatrząsł, a wazon z bukietem róż stojący na środku niebezpiecznie się przechylił. Oczywiście, jakżeby inaczej.

W jednej chwili ja i ten dupek obok mnie rzuciliśmy się, żeby chwycić wazon. Złapał go, zanim woda wylała się na stół, a ja z kolei przejechałam palcem po kolcu, więc zaczęła mi lecieć krew.

– Wszystko jest do dupy – wymamrotałam, zanim włożyłam zraniony palec do ust.

– Uważaj, żebyś się nie zakrztusiła.

Żadnego „czy wszystko w porządku?” albo „daj, pomogę”. W sumie byłam bardziej rozczarowana niż zdziwiona, bo jednak ten idiota naprawdę mi się podobał. Budził we mnie – czy tego chciałam, czy nie – niegrzeczne myśli. Kiedy wyjęłam palec z ust i owinęłam go serwetką, wypowiedziałam jedną z tych myśli na głos.

– Jeśli chcesz wiedzieć, krztuszę się tylko wodą.

Jego oczy pociemniały z niekrytego pożądania. Punkt dla mnie.

I choć mógłby odpowiedzieć milionem dwuznacznych tekstów, które pasowałyby jak ulał do tej sytuacji, zdecydował się pójść w zupełnie innym kierunku.

– Od kogo jesteś?

Zerknęłam na puste krzesło po mojej lewej stronie.

– Nie w sensie z kim przyszłaś. Domyśliłem się, że jesteś tu sama. – Nie dał mi nawet szansy, żebym poczuła się urażona. – Chodzi mi o to, z jakiej organizacji, z jakiej firmy jesteś?

Poczułam ucisk w klatce, przekonana nagle, że typ chce mnie zdemaskować. Że wie, że nie powinnam tu być.

– A ty z jakiej?

– Ja spytałem pierwszy.

– Nie obchodzi mnie, kto spytał…

Przerwał mi, jakby nie był zainteresowany dalszym przekomarzaniem:

– Sebastian News Corp. Twoja kolej.

Sebastian? Pewnie jakiś szeregowy pracownik, a nie jeden z tych Sebastianów. Niejaki Holt Sebastian naprzykrzał się ostatnimi tygodniami Donovanowi w pracy. Jeśli to on…

Nie mogłam jednak rozstrzygać tego w nieskończoność, bo facet czekał na moją odpowiedź. Najwięcej sensu miało przyznanie się, że pracuję w marketingu dla REACH, szczególnie że kręciła się tu gdzieś, jako prezenterka, żona Donovana. I choć siedzieliśmy zbyt daleko od sceny, żebym martwiła się, że mnie zobaczy, to znając moje szczęście, ten typ będzie z nią rozmawiał i na pewno o mnie wspomni.

A Sabrina jest taką świętoszką, że na pewno zrobiłaby z tego dramę.

Poza tym jeśli to faktycznie ten sam mężczyzna, który dręczy Donovana, albo jest z nim w jakiś sposób powiązany, istnieje dość duża szansa, że doniesie mojemu szefowi, że byłam na tym wydarzeniu.

Mimo to rzuciłam pierwsze nazwisko, jakie przyszło mi do głowy:

– Jestem osobistą asystentką, pracuję w Pierce Industries.

– Z Hudsonem?

– Mhm, mhm. – Wpakowałam kolejny kęs sałatki do ust.

– Trish już tam nie pracuje?

Oczywiście, że znał cholerną sekretarkę Hudsona Pierce’a.

Zanim odpowiedziałam, odłożyłam widelec i przełknęłam – bardzo ostrożnie – łyk wody.

– Myślałam, że pytasz, czy chodzi mi o tę konkretną firmę należącą do Hudsona, więc potwierdziłam. Nie miałam na myśli tego, że jestem jego osobistą asystentką.

– A czyją asystentką jesteś?

Wiem, że powinnam była wymyślić jakieś imię, ale z niewiadomego powodu nie myślałam do końca jasno. Tak jakby połowa mojej krwi spłynęła w dół. Niech go piekło pochłonie za to, że był równie atrakcyjny, co irytujący. Nie popisałam się i rzuciłam:

– Chandlera.

Idiotka ze mnie.

Była to druga najgorsza odpowiedź, jakiej mogłam udzielić zaraz po Hudsonie. Chandler był młodszym bratem Hudsona, niemal tak samo znanym. W dodatku był mocno zaangażowany w sprawy medialne w Pierce Industries, więc istniała spora szansa, że był z nami na sali.

Tak więc zanim Pan Szokująco-Wkurzający otworzył usta, żeby powiedzieć coś, co będzie gwoździem do mojej trumny, chwyciłam za torebkę i wstałam.

– A w ogóle to chyba jestem przy złym stole.

Popędziłam do wyjścia najszybciej, jak tylko potrafiłam, akurat w momencie, gdy pierwszy prezenter wszedł na scenę. Kiedy otwierałam drzwi, rozległ się aplauz, doprawdy, nie wymyśliliby tego w najlepszym scenariuszu. Uciekłam, zasłużyłam na brawa.

Nagle usłyszałam, jak ktoś w lobby wypowiada moje imię:

– Simone.

Karma musiała mnie jednak dopaść. Był to nikt inny jak mój szef, Donovan Kincaid.

Rozdział 2

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 3

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 4

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 5

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 6

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 7

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 8

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 9

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział 10

Dostępne w wersji pełnej

Epilog

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU: Dirty Filthy Billionaire: A Dirty Universe Novella

Przełożyła: Martyna Kowalewska Redaktorka prowadząca: Marta Budnik Wydawczyni: Agnieszka Nowak Redakcja: Marta Stochmiałek Korekta: Katarzyna Kusojć Projekt okładki: Ewa Popławska Zdjęcie na okładce: © prostooleh, © vat2522 / Stock.Adobe.com

DIRTY FILTHY BILLIONAIRE Copyright © 2023 by Laurelin Paige Published by arrangement with Bookcase Literary Agency, and Booklab Agency.

Copyright © 2024 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Martyna Kowalewska, 2024

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2024

ISBN 978-83-8371-395-3

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Ossowska