Nieromantyczni. Miłość i związki w czasach Tindera, czyli jak tworzymy nowe formy intymności - Andrea Newerla - ebook

Nieromantyczni. Miłość i związki w czasach Tindera, czyli jak tworzymy nowe formy intymności ebook

Newerla Andrea

3,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zrewolucjonizujmy świat miłości!

Miłość romantyczna jest cudownym uczuciem, z którego absolutnie nie powinniśmy rezygnować. Należy tylko zrezygnować z jej hollywoodzkiego wzoru, który obiecuje ludziom niemożliwe do spełnienia scenariusze historii miłosnych.

Wymyślmy więc razem inne historie opowiadające o miłości i bliskości, o ważnych związkach, które niekoniecznie mają naturę ro­mantyczną. Bądźmy w tej podróży kreatywni, przekraczajmy swoje granice, eksperymentujmy i odważajmy się na nowe. Bo przecież istnieją też inne modele bliskości i bycia ze sobą. Istnieje wiele możliwości, by czerpać satysfakcję i szczęście ze współżycia z innymi.

Musimy znaleźć wspól­ny język, który pozwoli nam rozmawiać na temat relacji i bliskości. Wyprowadźmy zatem życie intymne z zacisznych wnętrz naszych sypialni, aby móc je aktywnie i świadomie kształtować. Aby to zrobić, musimy wreszcie zacząć rozmawiać o intymności.

Nie wiesz, gdzie zacząć? Zacznij od przeczytania tej książki!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 241

Oceny
3,3 (3 oceny)
0
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
biggirlscry

Z braku laku…

Dość bełkotliwie podane.
10

Popularność




Co­py­ri­ght © Co­per­ni­cus Cen­ter Press, 2024
Das Ende des Ro­man­tik­dik­tats by An­drea Ne­werla © 2023 by Kösel-Ver­lag, a di­vi­sion of Pen­guin Ran­dom Ho­use Ver­lags­gruppe GmbH, Mün­chen, Ger­many.
Ty­tuł ory­gi­nałuDas Ende des Ro­man­tik­dik­tats. Wa­rum wir Nähe, Bez­ie­hun­gen und Liebe neu den­ken sol­l­ten
Pro­jekt okładki przy­go­to­wany w opar­ciu o de­sign© zero-me­dia.net, Mu­nich
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychMi­chał Du­ława
Re­dak­cja ję­zy­kowaJo­anna Fi­fiel­ska
Ko­rekta po­skła­dowaMał­go­rzata De­nys
SkładMo­nika Drob­nik-Sło­ciń­ska / mo­ni­ka­imar­cin.com
Opieka re­dak­cyjnaSo­nia Kmie­cik
Ilu­stra­cje na okładce© stu­dio­stoks / Ado­be­Stock, © Olek­sandr Po­ku­sai / Ado­be­Stock, © Ale­xandr Si­do­rov / Ado­be­Stock
ISBN 978-83-7886-803-3
Wy­da­nie I
Kra­ków 2024
Wy­dawca: Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pań­ski 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: re­dak­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Ale je­śli pa­mię­tamy o uto­pij­nym pra­gnie­niu sto­ją­cym za zwy­kłą in­tym­no­ścią, nie za­po­mi­najmy rów­nież, że nie je­ste­śmy z nim zwią­zani ślu­bem.

Lau­ren Ber­lant und Mi­chael War­ner[1]

Skrzy­żo­wa­nie w Lon­dy­nie. Wil­liam, wła­ści­ciel księ­garni, nie­chcący wpada na Annę, znaną ak­torkę, ob­le­wa­jąc ją przez swoją nie­zdar­ność so­kiem po­ma­rań­czo­wym. W pierw­szym mo­men­cie Anna jest zła, ale za­raz po­tem Wil­liam za­pra­sza ją do swo­jego miesz­ka­nia tuż za ro­giem, by mo­gła się u niego do­pro­wa­dzić do po­rządku. Ona przyj­muje jego szar­mancką pro­po­zy­cję, ko­rzy­sta z ła­zienki i po wy­mia­nie kilku zdań po­spiesz­nie opusz­cza jego dom. Tylko po to, by po chwili do niego wró­cić po za­kupy, któ­rych za­po­mniała ze sobą za­brać. Na­stę­puje ko­lejny nie­zręczny mo­ment po­że­gna­nia, pod­czas któ­rego oboje stoją w ko­ry­ta­rzu na­prze­ciwko sie­bie i spo­glą­dają so­bie głę­boko w oczy. A po­tem dzieje się coś nie­spo­dzie­wa­nego – Anna pod­cho­dzi do Wil­liama i go ca­łuje.

To przy­pad­kowe spo­tka­nie ze swoim prze­zna­cze­niem staje się po­cząt­kiem hi­sto­rii mi­ło­snej, którą zna za­pewne wielu z nas. Opi­sana scena po­cho­dzi z po­pu­lar­nej ko­me­dii ro­man­tycz­nej Not­ting Hill z 1999 roku, z Ju­lią Ro­berts i Hugh Gran­tem w ro­lach głów­nych. I jak wiele fil­mów o mi­ło­ści made in Hol­ly­wood, ta hi­sto­ria rów­nież ma swój happy end. Po uka­za­niu po­cząt­ko­wych wzlo­tów i upad­ków na eta­pie wza­jem­nego po­zna­wa­nia się film koń­czy się uję­ciami ślubu ma­rzeń sza­leń­czo za­ko­cha­nej w so­bie pary bo­ha­te­rów oraz pa­roma sce­nami z ich nie­zwy­kle ro­man­tycz­nej przy­szło­ści. Oto Anna i Wil­liam sie­dzą szczę­śliwi na ławce w parku. Ona jest w ciąży i spo­gląda roz­anie­lo­nym wzro­kiem w dal, pod­czas gdy on jest po­chło­nięty książką. Sce­nie to­wa­rzy­szą dźwięki ro­man­tycz­nej mu­zyki. Wszystko do­bre, co się do­brze koń­czy. Czyż ży­cie nie mo­głoby być rów­nie piękne i ła­twe?

Nic dziw­nego, że po­dobne sceny – nie­mal au­to­ma­tycz­nie – po­ja­wiają się w na­szych gło­wach, gdy sami je­ste­śmy za­ko­chani. Spra­wiają, że za­czy­namy fan­ta­zjo­wać o tym, jak ide­al­nie by­łoby nam z osobą, do któ­rej na­gle za­pa­ła­li­śmy tym wy­jąt­ko­wym uczu­ciem. Mo­tyle fru­wają nam w brzu­chu, a oczami wy­obraźni już wi­dzimy ro­man­tyczne sceny. Ta­kie hi­sto­rie wpa­jano nam od dziecka, wy­słu­chi­wa­li­śmy ich nie­zli­czoną ilość razy. Opo­wie­ści o wiel­kiej mi­ło­ści, po­dobne do tej, jaką prze­ży­wają Wil­liam i Anna w fil­mie Not­ting Hill. Naj­pierw pa­trzymy so­bie głę­boko w oczy, po­tem na­stę­puje prze­ło­mowy po­ca­łu­nek – i nie­mal jak za do­tknię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdżki na­stę­puje wiele nie­zwy­kłych zda­rzeń, a wszystko osta­tecz­nie pro­wa­dzi do ślubu, dzieci i praw­dzi­wego szczę­ścia aż po grób. Re­ży­ser, z któ­rego obec­no­ści w świe­cie fil­mo­wym nie za­wsze zda­jemy so­bie sprawę, daje nam pewne wska­zówki, jak mamy ode­grać na­sze role. True love, scena pierw­sza, świa­tła, ka­mera, ak­cja! Ru­sza nasz wła­sny in­tymny film mi­ło­sny. Prze­no­simy się do baj­ko­wego świata mi­ło­ści ro­man­tycz­nej.

Nie­wielu lu­dzi zdaje so­bie sprawę z tego, że sce­na­riusz, we­dług któ­rego to­czą się na­sze hi­sto­rie mi­ło­sne, jest z góry usta­lony i od se­tek lat jego forma po­zo­staje z grub­sza nie­zmienna: mi­łość, za­rę­czyny, ślub. Jego uno­wo­cze­śniona wer­sja to randki, mo­tyle w brzu­chu, mi­łość, wspólne miesz­ka­nie, dzieci. Może na­wet ślub albo wspólna bu­dowa domu, ale na ogół nie jest to wcale ko­nieczne. To ide­alny sce­na­riusz, pi­sany nie­malże pod dyk­tando czy­tane nam wciąż od nowa i któ­rego słu­chamy, za każ­dym ra­zem od­twa­rza­jąc jego treść z no­wym od­da­niem. Je­żeli aku­rat nie pi­szemy na­szej wła­snej hi­sto­rii mi­ło­snej, ma­rzymy o niej. Może na­stęp­nym ra­zem nie po­peł­nimy żad­nych błę­dów i nam się uda! Może wtedy nie skoń­czy nam się w po­ło­wie atra­ment.

Hi­sto­rie ta­kie jak ta o Wil­lia­mie i An­nie, mó­wiące o pięk­nie i lek­ko­ści ro­man­tycz­nej mi­ło­ści, wciąż mają ogromną siłę od­dzia­ły­wa­nia. Co wię­cej, wcią­gają nas jak wir, z któ­rego trudno się wy­do­stać. Tym­cza­sem gorzka rze­czy­wi­stość na­szego in­tym­nego współ­ży­cia ra­czej da­leka jest od tych lu­kro­wa­nych ob­ra­zów: liczba osób pra­gną­cych za­wrzeć zwią­zek mał­żeń­ski od de­kad spada, pod­czas gdy wskaź­nik roz­wo­dów ro­śnie, po­dob­nie jak liczba jed­no­oso­bo­wych go­spo­darstw do­mo­wych. Gdzie­kol­wiek spoj­rzymy, sa­motne matki i oj­co­wie zma­gają się z tru­dami co­dzien­no­ści, osoby w po­de­szłym wieku żyją po­zo­sta­wione sa­mym so­bie, sin­gle i sin­gielki są sfru­stro­wani i przy­tło­czeni po­zor­nie nie­koń­czącą się po­dażą na rynku rand­ko­wym przy jed­no­cze­snym nie­do­bo­rze osób, z któ­rymi mo­gliby uło­żyć so­bie wspólne ży­cie. Ta prawda jest o tyle gorzka, że więk­szość z nas pra­gnie cze­goś zu­peł­nie in­nego. A mia­no­wi­cie żyć w bli­skim związku z osobą, która bę­dzie nam da­wała wspar­cie, po­czu­cie sta­bil­no­ści i przy któ­rej bę­dziemy mo­gli się po­czuć bez­pieczni i ko­chani – i to na dłuż­szą metę.

Wiele osób do­cho­dzi dziś do punktu, w któ­rym do­świad­cza roz­cza­ro­wa­nia. Wcale nie jest tak, jak za­wsze nam po­wta­rzano i jak to so­bie czę­sto wy­obra­ża­li­śmy. Szczę­ście w mi­ło­ści czę­sto nie jest trwałe, a do roz­stań do­cho­dzi szyb­ciej, niż mo­gli­by­śmy się tego spo­dzie­wać. Wiele osób od razu za­czyna szu­kać szczę­ścia w ko­lej­nym związku i ma­gia mi­ło­ści dzieje się od nowa. Z ba­ga­żem wy­peł­nio­nym na­dzieją, że tym ra­zem wresz­cie uda się zła­pać szczę­ście za ogon. Być może w tych okre­sach przej­ścio­wych po­mię­dzy jed­nym związ­kiem mi­ło­snym a dru­gim nie­które osoby za­sta­na­wiają się, co tym ra­zem do­pro­wa­dziło ich do tej po­rażki. Może nie doj­rzały do tej bli­sko­ści? Może miały za duże – albo wręcz prze­ciw­nie – za małe wy­ma­ga­nia? Może po­winny nad sobą po­pra­co­wać, by ko­lej­nym ra­zem po­ra­dzić so­bie le­piej? A może wszy­scy sta­li­śmy się nie­zdolni do bu­do­wa­nia związ­ków? Moż­liwe, że nie­które i nie­któ­rzy z nas wy­cią­gnęli wnio­ski ze swo­ich bo­le­snych do­świad­czeń i stali się doj­rzalsi. Prze­cież kie­dyś mu­simy wresz­cie zna­leźć szczę­ście w mi­ło­ści.

W ta­kich chwi­lach so­cjo­lo­giczny aspekt na­szych ro­man­tycz­nych ma­rzeń, tę­sk­not, pra­gnień, jak i po­wta­rza­ją­cych się po­ra­żek jest ra­czej ostat­nią rze­czą, nad którą się za­sta­na­wiamy. Nie do­cie­kamy, dla­czego w na­szych gło­wach wciąż od­twa­rzane są te same filmy, po­wstałe na kan­wach cu­dow­nych ro­man­tycz­nych hi­sto­rii, które zdają się kształ­to­wać na­sze oso­bi­ste nar­ra­cje mi­ło­sne. Nie za­sta­na­wiamy się też, dla­czego te hi­sto­rie mają nad nami tak wielką wła­dzę i dla­czego nie je­ste­śmy so­bie w sta­nie choćby wy­obra­zić, że mo­głoby ist­nieć ja­kieś inne źró­dło na­szych tę­sk­not niż ro­man­tyczna mi­łość. Nie za­da­jemy so­bie py­tań, dla­czego poza ro­man­tycz­nym związ­kiem i – w ide­al­nym przy­padku – małą ro­dziną, w którą się ten zwią­zek prze­kształci, nie mamy nie­malże in­nych wy­obra­żeń o szczę­śli­wym i sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cym ży­ciu. Nie py­tamy o za­sady, funk­cje i normy, ja­kie rzą­dzą na­szymi oso­bi­stymi hi­sto­riami mi­ło­snymi. To tro­chę tak, jak­by­śmy nie mieli od­wagi przyj­rzeć się im bli­żej. Być może dla­tego, że wtedy zo­ba­czy­li­by­śmy – albo być może na­wet po­twier­dzi­li­by­śmy swoje do­my­sły – ile po­wszech­nych prze­ko­nań wpu­ści­li­śmy do na­szych pry­wat­nych sy­pialni.

I to jest do­kład­nie ten punkt, od któ­rego roz­po­czy­namy roz­wa­ża­nia w ni­niej­szej książce. Wspól­nie od­kry­jemy, do ja­kiego stop­nia spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym ży­jemy, kształ­tuje na­sze oso­bi­ste i bar­dzo bli­skie re­la­cje z in­nymi oraz na­sze wy­obra­że­nia o in­tym­no­ści, związ­kach i mi­ło­ści. A wpływ na to wszystko mają nie tylko współ­cze­śni lu­dzie czy współ­cze­sna kul­tura, ale także na­sza prze­szłość. Sy­tu­acje kry­zy­sowe, któ­rych wiele osób dziś do­świad­cza w swo­ich związ­kach mi­ło­snych, mał­żeń­stwach i ro­dzi­nach, a które czę­sto pro­wa­dzą do wa­śni i roz­stań, są ści­śle po­wią­zane z me­cha­ni­zmami, za­sa­dami, struk­tu­rami i war­to­ściami spo­łecz­nymi. Rzadko jed­nak przed­mio­tem re­flek­sji i dys­ku­sji czy­nimy sprzę­że­nia zwrotne ist­nie­jące po­mię­dzy in­tym­no­ścią jed­nostki a spo­łe­czeń­stwem, co wię­cej, czę­sto na­wet nie zda­jemy so­bie z nich sprawy.

A prze­cież ta re­flek­sja i dys­ku­sja nad nimi – rów­nież ta prze­kra­cza­jąca gra­nice na­szej pry­wat­no­ści w za­ci­szu na­szych sy­pialni  – mo­głaby się oka­zać bar­dzo po­mocna. Może dzięki temu do­strze­gli­by­śmy, że na polu mi­ło­snych wy­zwań, z ja­kimi się mie­rzymy, wcale nie je­ste­śmy od­osob­nieni i że wiele osób do­świad­cza po­dob­nych kry­zy­sów do­ty­czą­cych bli­sko­ści, związ­ków i mi­ło­ści. Wresz­cie też – że mamy do czy­nie­nia ze sche­ma­tami, które się po­wta­rzają. Może zro­zu­mie­li­by­śmy, że ro­man­tyczne związki jako forma współ­ży­cia, którą po­strze­gamy jako coś nor­mal­nego, ukształ­to­wały się w wy­niku pro­ce­sów o cha­rak­te­rze hi­sto­ryczno-spo­łecz­nym. Pro­ce­sów, które po­ka­zują, że na­sze in­tymne re­la­cje nie od za­wsze opie­rały się na idei ro­man­tycz­nej mi­ło­ści, lecz zmie­niały z bie­giem hi­sto­rii – a więc będą się także zmie­niać w przy­szło­ści.

Je­stem prze­ko­nana, że w tych wszyst­kich ob­ser­wa­cjach kryje się ogromny po­ten­cjał, z któ­rego ko­rzy­stamy za­le­d­wie w nie­wiel­kim stop­niu. Bo je­śli jest tak, że jako lu­dzie sami kształ­tu­jemy na­sze ży­cie in­tymne tak, że ono cią­gle się zmie­nia i bę­dzie się zmie­niać, to ozna­cza to rów­nież, że już dziś mo­żemy ak­tyw­nie na nie wpły­wać. Mo­żemy także nadać mu inne kształty. Gdy zro­zu­miemy spo­łeczną zło­żo­ność na­szych bli­skich re­la­cji z in­nymi, być może bę­dziemy w sta­nie zna­leźć inne spo­soby na sta­wia­nie czoła kry­zy­som i cią­głym po­raż­kom. Być może do­strze­żemy wów­czas, że oprócz związku ro­man­tycz­nego, który wciąż wy­zna­cza złoty stan­dard re­la­cji, ist­nieją rów­nież inne, bar­dzo bli­skie formy więzi, które mogą być dla nas war­to­ściowe. Może sku­pimy się na przy­kład na na­szych przy­jaź­niach? Czyż nie do­świad­czamy, że to one są czę­sto o wiele trwal­sze niż na­sze ro­man­tyczne związki? A ro­dziny, do któ­rych przy­na­le­żymy z wy­boru? Albo przy­jaź­nie z oso­bami, z któ­rymi dzie­limy miesz­ka­nia? Czyż nie są to dla nas swego ro­dzaju oazy, za­pew­nia­jące nam do­mowe ogni­sko, prze­strzeń do pla­no­wa­nia przy­szło­ści i moż­li­wo­ści pie­lę­gno­wa­nia bli­skich re­la­cji, które dają nam speł­nie­nie i szczę­ście, w któ­rych czu­jemy się wspie­rani, bez­pieczni i ko­chani?

Nie chcę, że­by­śmy się źle zro­zu­mieli: ce­lem tej książki nie jest cał­ko­wite od­rzu­ce­nie idei mi­ło­ści ro­man­tycz­nej. Wręcz prze­ciw­nie! Mi­łość ro­man­tyczna jest cu­dow­nym uczu­ciem, z któ­rego ab­so­lut­nie nie po­win­ni­śmy re­zy­gno­wać. Pra­gnę ra­czej za­chę­cić lu­dzi do strą­ce­nia ro­man­tycz­nego ide­ału z wy­so­kiego pie­de­stału, na któ­rym wpi­sana w tę kon­wen­cję mi­łość od za­wsze wy­da­wała się być naj­wyż­szą miarą wszech­rze­czy. Ale nie wszystko złoto, co się świeci. Ist­nieją rów­nież inne moż­li­wo­ści, inne re­la­cje, które uzna­jemy za bli­skie i ważne i w któ­rych mo­żemy za­spo­koić na­sze po­trzeby, pra­gnie­nia i tę­sk­noty. I być może summa sum­ma­rum uda nam się osta­tecz­nie ura­to­wać ro­man­tyczną mi­łość, po­nie­waż dziś cierpi ona z po­wodu ko­niecz­no­ści by­cia dla nas wszyst­kim i speł­nia­nia wszyst­kich na­dziei, które w niej po­kła­damy.

Wy­ruszmy więc ra­zem w drogę i po­łóżmy kres dyk­ta­towi ro­man­ty­zmu. Nie­wąt­pli­wym zna­kiem tego dyk­tatu jest dziś na okrą­gło od­twa­rzana ta sama hi­sto­ria o mi­ło­ści, która po pro­stu oka­zuje się nie da­wać lu­dziom tego, co obie­cuje. Wy­myślmy więc ra­zem inne hi­sto­rie opo­wia­da­jące o mi­ło­ści i bli­sko­ści, o waż­nych związ­kach, które nie­ko­niecz­nie mają na­turę ro­man­tyczną. Bądźmy w tej po­dróży kre­atywni, prze­kra­czajmy swoje gra­nice, eks­pe­ry­men­tujmy i od­wa­żajmy się na nowe. Bo prze­cież ist­nieją też inne mo­dele bli­sko­ści i by­cia ze sobą. Ist­nieje wiele moż­li­wo­ści, by czer­pać sa­tys­fak­cję i szczę­ście ze współ­ży­cia z in­nymi. Sama teo­ria, rzecz ja­sna, nie sprawi, iż od­mieni się na­tura na­szych in­tym­nych re­la­cji – nie zdo­bę­dziemy know-how w tym za­kre­sie po­przez same roz­wa­ża­nia, lecz wy­łącz­nie po­przez „różne eks­pe­ry­menty ży­ciowe”, jak to okre­śla fi­lo­zofka Amia Sri­ni­va­san[2]. To się może udać tylko po­przez prak­ty­ko­wa­nie. Jed­nak aby­śmy mo­gli za­jąć się na do­bre two­rze­niem tej prak­tyki, mu­simy naj­pierw zna­leźć wspólny ję­zyk, który po­zwoli nam roz­ma­wiać na te­mat z za­ło­że­nia oczy­wi­stych dla wszyst­kich kwe­stii in­tym­nych. Wy­pro­wadźmy za­tem ży­cie in­tymne z za­cisz­nych wnętrz na­szych sy­pialni, aby móc je ak­tyw­nie i świa­do­mie kształ­to­wać. Aby to zro­bić, mu­simy wresz­cie za­cząć roz­ma­wiać o in­tym­no­ści, tak więc... let’s talk about in­ti­macy!

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[1] L. Ber­lant, M. War­ner, Sex in der Öf­fen­tlich­keit. W: M. Haas, M. Sie­gel, M. Wünsch (red.), Out­side. Die Po­li­tik qu­eerer Räume, Ber­lin 2005, s. 103.
[2] A. Sri­ni­va­san, Das Recht auf Sex. Fe­mi­ni­smus im 21. Jahr­hun­dert, Stut­t­gart 2022, s. 158.