Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zrewolucjonizujmy świat miłości!
Miłość romantyczna jest cudownym uczuciem, z którego absolutnie nie powinniśmy rezygnować. Należy tylko zrezygnować z jej hollywoodzkiego wzoru, który obiecuje ludziom niemożliwe do spełnienia scenariusze historii miłosnych.
Wymyślmy więc razem inne historie opowiadające o miłości i bliskości, o ważnych związkach, które niekoniecznie mają naturę romantyczną. Bądźmy w tej podróży kreatywni, przekraczajmy swoje granice, eksperymentujmy i odważajmy się na nowe. Bo przecież istnieją też inne modele bliskości i bycia ze sobą. Istnieje wiele możliwości, by czerpać satysfakcję i szczęście ze współżycia z innymi.
Musimy znaleźć wspólny język, który pozwoli nam rozmawiać na temat relacji i bliskości. Wyprowadźmy zatem życie intymne z zacisznych wnętrz naszych sypialni, aby móc je aktywnie i świadomie kształtować. Aby to zrobić, musimy wreszcie zacząć rozmawiać o intymności.
Nie wiesz, gdzie zacząć? Zacznij od przeczytania tej książki!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 241
Ale jeśli pamiętamy o utopijnym pragnieniu stojącym za zwykłą intymnością, nie zapominajmy również, że nie jesteśmy z nim związani ślubem.
Lauren Berlant und Michael Warner[1]
Skrzyżowanie w Londynie. William, właściciel księgarni, niechcący wpada na Annę, znaną aktorkę, oblewając ją przez swoją niezdarność sokiem pomarańczowym. W pierwszym momencie Anna jest zła, ale zaraz potem William zaprasza ją do swojego mieszkania tuż za rogiem, by mogła się u niego doprowadzić do porządku. Ona przyjmuje jego szarmancką propozycję, korzysta z łazienki i po wymianie kilku zdań pospiesznie opuszcza jego dom. Tylko po to, by po chwili do niego wrócić po zakupy, których zapomniała ze sobą zabrać. Następuje kolejny niezręczny moment pożegnania, podczas którego oboje stoją w korytarzu naprzeciwko siebie i spoglądają sobie głęboko w oczy. A potem dzieje się coś niespodziewanego – Anna podchodzi do Williama i go całuje.
To przypadkowe spotkanie ze swoim przeznaczeniem staje się początkiem historii miłosnej, którą zna zapewne wielu z nas. Opisana scena pochodzi z popularnej komedii romantycznej Notting Hill z 1999 roku, z Julią Roberts i Hugh Grantem w rolach głównych. I jak wiele filmów o miłości made in Hollywood, ta historia również ma swój happy end. Po ukazaniu początkowych wzlotów i upadków na etapie wzajemnego poznawania się film kończy się ujęciami ślubu marzeń szaleńczo zakochanej w sobie pary bohaterów oraz paroma scenami z ich niezwykle romantycznej przyszłości. Oto Anna i William siedzą szczęśliwi na ławce w parku. Ona jest w ciąży i spogląda rozanielonym wzrokiem w dal, podczas gdy on jest pochłonięty książką. Scenie towarzyszą dźwięki romantycznej muzyki. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Czyż życie nie mogłoby być równie piękne i łatwe?
Nic dziwnego, że podobne sceny – niemal automatycznie – pojawiają się w naszych głowach, gdy sami jesteśmy zakochani. Sprawiają, że zaczynamy fantazjować o tym, jak idealnie byłoby nam z osobą, do której nagle zapałaliśmy tym wyjątkowym uczuciem. Motyle fruwają nam w brzuchu, a oczami wyobraźni już widzimy romantyczne sceny. Takie historie wpajano nam od dziecka, wysłuchiwaliśmy ich niezliczoną ilość razy. Opowieści o wielkiej miłości, podobne do tej, jaką przeżywają William i Anna w filmie Notting Hill. Najpierw patrzymy sobie głęboko w oczy, potem następuje przełomowy pocałunek – i niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następuje wiele niezwykłych zdarzeń, a wszystko ostatecznie prowadzi do ślubu, dzieci i prawdziwego szczęścia aż po grób. Reżyser, z którego obecności w świecie filmowym nie zawsze zdajemy sobie sprawę, daje nam pewne wskazówki, jak mamy odegrać nasze role. True love, scena pierwsza, światła, kamera, akcja! Rusza nasz własny intymny film miłosny. Przenosimy się do bajkowego świata miłości romantycznej.
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że scenariusz, według którego toczą się nasze historie miłosne, jest z góry ustalony i od setek lat jego forma pozostaje z grubsza niezmienna: miłość, zaręczyny, ślub. Jego unowocześniona wersja to randki, motyle w brzuchu, miłość, wspólne mieszkanie, dzieci. Może nawet ślub albo wspólna budowa domu, ale na ogół nie jest to wcale konieczne. To idealny scenariusz, pisany niemalże pod dyktando czytane nam wciąż od nowa i którego słuchamy, za każdym razem odtwarzając jego treść z nowym oddaniem. Jeżeli akurat nie piszemy naszej własnej historii miłosnej, marzymy o niej. Może następnym razem nie popełnimy żadnych błędów i nam się uda! Może wtedy nie skończy nam się w połowie atrament.
Historie takie jak ta o Williamie i Annie, mówiące o pięknie i lekkości romantycznej miłości, wciąż mają ogromną siłę oddziaływania. Co więcej, wciągają nas jak wir, z którego trudno się wydostać. Tymczasem gorzka rzeczywistość naszego intymnego współżycia raczej daleka jest od tych lukrowanych obrazów: liczba osób pragnących zawrzeć związek małżeński od dekad spada, podczas gdy wskaźnik rozwodów rośnie, podobnie jak liczba jednoosobowych gospodarstw domowych. Gdziekolwiek spojrzymy, samotne matki i ojcowie zmagają się z trudami codzienności, osoby w podeszłym wieku żyją pozostawione samym sobie, single i singielki są sfrustrowani i przytłoczeni pozornie niekończącą się podażą na rynku randkowym przy jednoczesnym niedoborze osób, z którymi mogliby ułożyć sobie wspólne życie. Ta prawda jest o tyle gorzka, że większość z nas pragnie czegoś zupełnie innego. A mianowicie żyć w bliskim związku z osobą, która będzie nam dawała wsparcie, poczucie stabilności i przy której będziemy mogli się poczuć bezpieczni i kochani – i to na dłuższą metę.
Wiele osób dochodzi dziś do punktu, w którym doświadcza rozczarowania. Wcale nie jest tak, jak zawsze nam powtarzano i jak to sobie często wyobrażaliśmy. Szczęście w miłości często nie jest trwałe, a do rozstań dochodzi szybciej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Wiele osób od razu zaczyna szukać szczęścia w kolejnym związku i magia miłości dzieje się od nowa. Z bagażem wypełnionym nadzieją, że tym razem wreszcie uda się złapać szczęście za ogon. Być może w tych okresach przejściowych pomiędzy jednym związkiem miłosnym a drugim niektóre osoby zastanawiają się, co tym razem doprowadziło ich do tej porażki. Może nie dojrzały do tej bliskości? Może miały za duże – albo wręcz przeciwnie – za małe wymagania? Może powinny nad sobą popracować, by kolejnym razem poradzić sobie lepiej? A może wszyscy staliśmy się niezdolni do budowania związków? Możliwe, że niektóre i niektórzy z nas wyciągnęli wnioski ze swoich bolesnych doświadczeń i stali się dojrzalsi. Przecież kiedyś musimy wreszcie znaleźć szczęście w miłości.
W takich chwilach socjologiczny aspekt naszych romantycznych marzeń, tęsknot, pragnień, jak i powtarzających się porażek jest raczej ostatnią rzeczą, nad którą się zastanawiamy. Nie dociekamy, dlaczego w naszych głowach wciąż odtwarzane są te same filmy, powstałe na kanwach cudownych romantycznych historii, które zdają się kształtować nasze osobiste narracje miłosne. Nie zastanawiamy się też, dlaczego te historie mają nad nami tak wielką władzę i dlaczego nie jesteśmy sobie w stanie choćby wyobrazić, że mogłoby istnieć jakieś inne źródło naszych tęsknot niż romantyczna miłość. Nie zadajemy sobie pytań, dlaczego poza romantycznym związkiem i – w idealnym przypadku – małą rodziną, w którą się ten związek przekształci, nie mamy niemalże innych wyobrażeń o szczęśliwym i satysfakcjonującym życiu. Nie pytamy o zasady, funkcje i normy, jakie rządzą naszymi osobistymi historiami miłosnymi. To trochę tak, jakbyśmy nie mieli odwagi przyjrzeć się im bliżej. Być może dlatego, że wtedy zobaczylibyśmy – albo być może nawet potwierdzilibyśmy swoje domysły – ile powszechnych przekonań wpuściliśmy do naszych prywatnych sypialni.
I to jest dokładnie ten punkt, od którego rozpoczynamy rozważania w niniejszej książce. Wspólnie odkryjemy, do jakiego stopnia społeczeństwo, w którym żyjemy, kształtuje nasze osobiste i bardzo bliskie relacje z innymi oraz nasze wyobrażenia o intymności, związkach i miłości. A wpływ na to wszystko mają nie tylko współcześni ludzie czy współczesna kultura, ale także nasza przeszłość. Sytuacje kryzysowe, których wiele osób dziś doświadcza w swoich związkach miłosnych, małżeństwach i rodzinach, a które często prowadzą do waśni i rozstań, są ściśle powiązane z mechanizmami, zasadami, strukturami i wartościami społecznymi. Rzadko jednak przedmiotem refleksji i dyskusji czynimy sprzężenia zwrotne istniejące pomiędzy intymnością jednostki a społeczeństwem, co więcej, często nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy.
A przecież ta refleksja i dyskusja nad nimi – również ta przekraczająca granice naszej prywatności w zaciszu naszych sypialni – mogłaby się okazać bardzo pomocna. Może dzięki temu dostrzeglibyśmy, że na polu miłosnych wyzwań, z jakimi się mierzymy, wcale nie jesteśmy odosobnieni i że wiele osób doświadcza podobnych kryzysów dotyczących bliskości, związków i miłości. Wreszcie też – że mamy do czynienia ze schematami, które się powtarzają. Może zrozumielibyśmy, że romantyczne związki jako forma współżycia, którą postrzegamy jako coś normalnego, ukształtowały się w wyniku procesów o charakterze historyczno-społecznym. Procesów, które pokazują, że nasze intymne relacje nie od zawsze opierały się na idei romantycznej miłości, lecz zmieniały z biegiem historii – a więc będą się także zmieniać w przyszłości.
Jestem przekonana, że w tych wszystkich obserwacjach kryje się ogromny potencjał, z którego korzystamy zaledwie w niewielkim stopniu. Bo jeśli jest tak, że jako ludzie sami kształtujemy nasze życie intymne tak, że ono ciągle się zmienia i będzie się zmieniać, to oznacza to również, że już dziś możemy aktywnie na nie wpływać. Możemy także nadać mu inne kształty. Gdy zrozumiemy społeczną złożoność naszych bliskich relacji z innymi, być może będziemy w stanie znaleźć inne sposoby na stawianie czoła kryzysom i ciągłym porażkom. Być może dostrzeżemy wówczas, że oprócz związku romantycznego, który wciąż wyznacza złoty standard relacji, istnieją również inne, bardzo bliskie formy więzi, które mogą być dla nas wartościowe. Może skupimy się na przykład na naszych przyjaźniach? Czyż nie doświadczamy, że to one są często o wiele trwalsze niż nasze romantyczne związki? A rodziny, do których przynależymy z wyboru? Albo przyjaźnie z osobami, z którymi dzielimy mieszkania? Czyż nie są to dla nas swego rodzaju oazy, zapewniające nam domowe ognisko, przestrzeń do planowania przyszłości i możliwości pielęgnowania bliskich relacji, które dają nam spełnienie i szczęście, w których czujemy się wspierani, bezpieczni i kochani?
Nie chcę, żebyśmy się źle zrozumieli: celem tej książki nie jest całkowite odrzucenie idei miłości romantycznej. Wręcz przeciwnie! Miłość romantyczna jest cudownym uczuciem, z którego absolutnie nie powinniśmy rezygnować. Pragnę raczej zachęcić ludzi do strącenia romantycznego ideału z wysokiego piedestału, na którym wpisana w tę konwencję miłość od zawsze wydawała się być najwyższą miarą wszechrzeczy. Ale nie wszystko złoto, co się świeci. Istnieją również inne możliwości, inne relacje, które uznajemy za bliskie i ważne i w których możemy zaspokoić nasze potrzeby, pragnienia i tęsknoty. I być może summa summarum uda nam się ostatecznie uratować romantyczną miłość, ponieważ dziś cierpi ona z powodu konieczności bycia dla nas wszystkim i spełniania wszystkich nadziei, które w niej pokładamy.
Wyruszmy więc razem w drogę i połóżmy kres dyktatowi romantyzmu. Niewątpliwym znakiem tego dyktatu jest dziś na okrągło odtwarzana ta sama historia o miłości, która po prostu okazuje się nie dawać ludziom tego, co obiecuje. Wymyślmy więc razem inne historie opowiadające o miłości i bliskości, o ważnych związkach, które niekoniecznie mają naturę romantyczną. Bądźmy w tej podróży kreatywni, przekraczajmy swoje granice, eksperymentujmy i odważajmy się na nowe. Bo przecież istnieją też inne modele bliskości i bycia ze sobą. Istnieje wiele możliwości, by czerpać satysfakcję i szczęście ze współżycia z innymi. Sama teoria, rzecz jasna, nie sprawi, iż odmieni się natura naszych intymnych relacji – nie zdobędziemy know-how w tym zakresie poprzez same rozważania, lecz wyłącznie poprzez „różne eksperymenty życiowe”, jak to określa filozofka Amia Srinivasan[2]. To się może udać tylko poprzez praktykowanie. Jednak abyśmy mogli zająć się na dobre tworzeniem tej praktyki, musimy najpierw znaleźć wspólny język, który pozwoli nam rozmawiać na temat z założenia oczywistych dla wszystkich kwestii intymnych. Wyprowadźmy zatem życie intymne z zacisznych wnętrz naszych sypialni, aby móc je aktywnie i świadomie kształtować. Aby to zrobić, musimy wreszcie zacząć rozmawiać o intymności, tak więc... let’s talk about intimacy!
Przypisy