39,90 zł
Michael Denton
Niesamowita komórka
O drobince materii, która nie ma sobie równych
Komórki to niezwykłe drobinki uporządkowanej materii, z których składa się każdy wielokomórkowy organizm na Ziemi, w tym ciało człowieka. Komórki budują ludzki mózg, wytwarzając miliony połączeń nerwowych na minutę przez dziewięć miesięcy ciąży. To z komórek były zbudowane dinozaury oraz wszystkie dawne formy życia i dzięki komórkom na naszej plancie zachodziły zmiany, które sprawiły, że dzisiaj mamy tlen. Książka Niesamowita komórka autorstwa biochemika Michaela Dentona zawiera analizę świadectw tego, że na długo przed powstaniem życia na naszej planecie w porządek natury wpisany był „pierwotny plan” pojawienia się na niej komórki opartej na atomach węgla, wodoru, tlenu i azotu. Co więcej, najnowsze odkrycia naukowe potwierdzają, że właściwości tych atomów są precyzyjnie dostrojone do pełnienia bardzo specyficznych, a zarazem nieodzownych funkcji w tej drobince materii, która stanowi podstawę życia na Ziemi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 257
SERIA WYJĄTKOWY GATUNEK
Czy ludzie są przypadkowymi wytworami ślepego i obojętnego Wszechświata? A może są beneficjentami uprzednio zaplanowanego kosmicznego porządku, dzięki któremu mogli powstać i się rozwijać? Michael Denton, światowej sławy australijski biochemik, przedstawia serię danych naukowych z takich dziedzin, jak fizyka, chemia czy biologia – szczególną uwagę zwracając na właściwości węgla, wody i tlenu – i dochodzi do nieoczywistego dla dzisiejszych badaczy wniosku, że nasz Wszechświat został tak zaprojektowany, by pojawiło się życie, a zwłaszcza inteligentne życie.
Denton w pewnym sensie wraca do idei uprzywilejowanej pozycji człowieka, która od czasów Darwina nie cieszyła się większym zainteresowaniem, ale ten powrót nie jest motywowany religijnie, lecz naukowo. Australijski uczony jest krytykiem kreacjonistycznego podejścia do świata przyrody, zgodnie z którym człowiek jest istotą odrębną od innych organizmów. Denton twierdzi, że istnieje nieprzerwana ciągłość świata organicznego, a wszystkie żywe istoty występujące na Ziemi są formami naturalnymi w najgłębszym sensie tego słowa – podobnie jak naturalne są kryształy soli, atomy, wodospady czy galaktyki. Człowiek także jest istotą naturalną, niemniej jego niepowtarzalne cechy sprawiają, że można uznać go za wyjątkowy gatunek.
Podziękowania
Oparłem się na kilku kluczowych tekstach, z których zaczerpnąłem wiele dowodów. Są to: João José Rodiles Fraústo da Silva i Robert Williams, The Biological Chemistry of the Elements z 1991 roku; Wolfgang Kaim, Brigitte Schwederski i Axel Klein, Bioinorganic Chemistry, wydanie II z 2013 roku; Robert R. Crichton, Biological Inorganic Chemistry, wydanie II z 2012 roku; Rob Phillips i inni, Physical Biology of the Cell, wydanie II z 2013 roku; Peter Atkins, Kraina pierwiastków z 1996 roku; Nick Lane, Pytanie o życie z 2015 roku; Bruce Alberts i inni, Molecular Biology of the Cell, wydanie IV z 2002 roku.
Jak zawsze, korzystałem też z wielkiego klasycznego dzieła Lawrence’a Hendersona, The Fitness of the Environment z 1913 roku.
Jestem również wdzięczny Iainowi Johnstonowi i Tylerowi Hamptonowi za wnikliwą krytykę i lekturę pierwszych wersji monografii, recenzentom naukowym za cenne uwagi na późniejszym etapie prac oraz personelowi Discovery Institute, zwłaszcza Jonathanowi Wittowi i Rachel Adams, za wytężoną pracę redakcyjną.
Wstęp
Moim nadrzędnym celem w serii „Wyjątkowy Gatunek” jest wykazanie, że przyroda została na wiele sposobów przystosowana do pojawienia się życia na Ziemi. Dotyczy to nie tylko komórki opartej na węglu, lecz także istot biologicznych takich jak my, co świadczy o tym, że kosmos jest zarówno biocentryczny, jak i antropocentryczny (bez względu na to, jak mało popularna w pewnych kręgach może się wydawać taka teza).
W niniejszej publikacji skupiam się na dostosowaniu przyrody do opartej na węglu komórki, która jest podstawą życia na Ziemi. Analizuję właściwości wielu atomów z układu okresowego pierwiastków, w tym węgla, wodoru, tlenu i azotu oraz fosforu i kilku metali, aby podkreślić ich unikalne przystosowanie do pełnienia różnych funkcji biochemicznych w komórce. Jak wykażę w następnych rozdziałach, dostosowanie wielu atomów z pierwszej ćwiartki układu okresowego do projektu komórki jest zdumiewające. Po przeanalizowaniu świadectw nie sposób oprzeć się wrażeniu, że atomy pod względem właściwości zostały ukształtowane z niewiarygodną precyzją, aby pełnić specyficzne funkcje, od których zależy istnienie komórki. Określam zbiorcze dostosowanie właściwości owych atomów do funkcjonowania komórki opartej na węglu mianem „pierwotnego planu” wpisanego w porządek rzeczy od zarania Wszechświata.
Rzecz jasna dostosowanie przyrody do komórki nie jest tożsame z jej dostosowaniem do ludzkiej biologii – w przyrodzie występuje wiele dodatkowych elementów dostrojenia, które zdają się służyć istotom o naszej konstrukcji biochemicznej i fizjologicznej; niektóre zostały omówione we Władcach ognia, Fenomenie wodyi Dzieciach światła – jednakże bez zdumiewającej zdolności komórek do poruszania się w rozwijającym się płodzie w ślad za gradientami chemicznymi, zmieniania kształtu i przekształcania się w różne typy, to znaczy krwinki czerwone, fotoreceptory, komórki nabłonkowe, leukocyty itd., żaden złożony organizm wielokomórkowy nie miałby prawa istnieć. W rezultacie dostosowanie przyrody do pojawienia się ludzi wymaga jej uprzedniego dostosowania do pojawienia się komórki. Komórki stanowią kamienie milowe na drodze do powstania gatunku ludzkiego.
W tej książce rzucam światło na naszą biologię i wskazuję te elementy dostosowania, które służą zwłaszcza dużym złożonym komórkom organizmów wyższych. W przypadku liczących ponad 10 mikronów szerokości komórek dużych ssaków tempo dyfuzji molekuł, w tym tlenu w wodzie, musi być na przykład zbliżone do stanu obecnego. Gdyby było o wiele mniejsze, w dużych organizmach wielokomórkowych nie mógłby istnieć układ krwionośny, a komórki, w których przemiana materii zachodzi szybciej, takie jak nasze, byłyby ograniczone do worków molekuł o rozmiarze bakterii, zbyt małych, by pomieścić złożone układy molekularne wyższego rzędu. Takie układy obejmują mikrotubule, motory molekularne i inne składniki cytoszkieletu, a więc elementy konieczne do zaistnienia zdolności niezbędnych do rozwoju embrionalnego, takich jak pełzanie, podążanie za gradientami chemicznymi, zmiana kształtu i selektywne przyleganie do innych komórek.
Carl Sagan stwierdził, że „niezwykłe tezy wymagają niezwykłych świadectw”[1]. Centralna teza, którą tu przedstawiam (właściwości analizowanych atomów zostały niezwykle precyzyjnie dostosowane do pojawienia się komórki), rzeczywiście jest niezwykła. Jak jednak zamierzam wykazać, równie niezwykłe są świadectwa, które za nią przemawiają.
Czy przyroda może być precyzyjnie dostrojona nie tylko do istnienia komórki, lecz także do jej powstania – wyłonienia się żywej komórki z nieożywionej chemicznej zupy? A może, jak utrzymuje wielu zwolenników teorii inteligentnego projektu, to inteligentny sprawca skonstruował pierwszą komórkę? Poruszam tę kwestię w rozdziale 8, lecz w obu przypadkach powstanie życia byłoby wynikiem projektu – czy to narzuconego naturze na początku istnienia, czy to od samego początku wpisanego w jej strukturę.
Oto kilka dodatkowych uwag o treści książki. W rozdziałach 1 i 2 przeanalizowałem z perspektywy historycznej porzucenie koncepcji witalizmu. Zdecydowałem się na to nie tylko z tego powodu, że jest to interesujący proces pod względem historycznym, lecz także dlatego, iż ilustruje on powtarzający się schemat w rozwoju biologii − miejsce zjawiska, które dawniej uważano za niewytłumaczalne, zajmuje szczególne dostosowanie przyrody dające odpowiedzi na pytania bez odwoływania się do siły witalnej. Ta lekcja historii może mieć znaczący wpływ na aktualne spekulacje dotyczące powstania życia.
Niektóre fragmenty niniejszej książki odwołują się do wysoce specjalistycznej wiedzy, zwłaszcza rozdział 6, w którym mówię o dostosowaniu atomów różnych metali do pełnienia określonych funkcji w komórce, a także rozdziały 1 i 2, w których opisuję charakter i znaczenie biologiczne silnych wiązań kowalencyjnych i słabych wiązań chemicznych. Starałem się jednak pisać w taki sposób, aby czytelnik, nawet bez nieodzownej wiedzy w zakresie chemii i biochemii, był w stanie zrozumieć argumenty przedstawione w tych paragrafach.
Ta książka jest najbardziej wyczerpującą analizą dowodów sugerujących, że prawa natury zostały precyzyjnie dostrojone do funkcjonowania komórki. Tak samo jak w innych dziedzinach nauki, świadectwa te wywołują nieodparte wrażenie istnienia zamierzonego projektu.
Wszystkie moje argumenty na rzecz dostosowania zostały poparte świadectwami. W rozdziale 2 analizuję przystosowanie atomu węgla; w rozdziale 3 przystosowanie wiązań chemicznych; w rozdziale 4 przystosowanie partnerów atomu niebędących metalami (wodoru, tlenu i azotu) oraz siły hydrofobowej wody (kształtuje błonę komórkową). W rozdziale 5 badam dostosowanie przyrody do bioenergetyki; w rozdziale 6 spektakularne dostosowanie atomów licznych metali do pełnienia określonych funkcji biochemicznych; w rozdziale 7 – unikalne dostosowanie niezwykłej cieczy, jaką jest woda.
Jestem przekonany, że każdy czytelnik, który dokładnie przeanalizuje świadectwa przedstawione pod koniec rozdziału 7, dojdzie do wniosku, że natura została precyzyjnie dostrojona do istnienia życia opartego na węglu, a dostrojenie to nosi wyraźne znamiona inteligentnego projektu.
I na koniec – mam też nadzieję, że czytelnik obejrzy wspomniany w rozdziale 1 film przedstawiający pościg białej krwinki za bakterią pod szkiełkiem mikroskopu. Daje on pewne pojęcie o niezwykłym charakterze tych zdumiewających małych bytów, które są podstawowymi jednostkami życia na Ziemi.
Rozdział 1
Zdumiewająca komórka
Zobaczyć świat w ziarenku piasku,Niebiosa w jednym kwiecie z lasu.W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,W godzinie – nieskończoność czasu[2].
William Blake
Komórki są zdumiewające. Nawet ktoś, kto nie jest biologiem, postrzega je jako wyjątkowe obiekty o niezwykłych możliwościach. Zgodziłby się z tym każdy, kto widział leukocyt (białą krwinkę), który celowo i konsekwentnie ściga bakterię w kropli krwi. Aby zobaczyć to na własne oczy, można obejrzeć w Internecie krótki film Davida Rogersa Neutrophil Chasing Bacteria[3]. To, co obserwujemy, wydaje się przekraczać granice naszego pojmowania – drobinka materii, niewidoczna gołym okiem, tak mała, że 100 z nich zmieściłoby się na główce szpilki, zdaje się wykazywać zamiar i sprawczość. Przypomina to pogoń kota za myszą, geparda za gazelą na afrykańskiej sawannie czy człowieka za kudu na pustyni Kalahari.
Zdumienie jest tym większe, że ta zdolność najprawdopodobniej wynika ze złożoności atomowej owej cudownej drobinki materii. Złożoności, dodajmy, która wykracza poza nasze typowe doświadczenia. Komórka składa się z trylionów atomów upakowanych na przestrzeni mniejszej niż jedna milionowa objętości ziarenka piasku, a jej złożoność jest porównywalna z jumbo jetem. W odróżnieniu jednak od jumbo jeta, nanotechnologii czy innych zaawansowanych, stworzonych przez ludzi technologii, ten fenomenalny byt jest zdolny do replikacji. Oto „maszyna nieskończoności”, której własności wydają się magiczne.
Pod względem budowy komórki nie mają sobie równych w świecie materialnym. Prawdopodobnie nie odkryliśmy w pełni ich złożoności[4]. Jeszcze w 1913 roku, kiedy Lawrence Henderson napisał swoje klasyczne dzieło The Fitness of the Environment, komórka była czarną skrzynką, a jej złożoność molekularna pozostawała tajemnicą. Dopiero gdy w połowie XX wieku rewolucyjna biologia molekularna uchyliła rąbka tajemnicy, naukowcy zaczęli pojmować wyrafinowanie tych niezwykłych fragmentów materii. Każda następna dekada badań ukazywała kolejne warstwy złożoności. Odkrywanie w miarę rozwoju nauki coraz bardziej skomplikowanych struktur i systemów (łącznie z niezwykle złożonymi topologiami DNA oraz wielkim i powiększającym się inwentarzem molekuł małych regulatorowych RNA) świadczy o tym, że prawdopodobnie wiele jeszcze zostało do odkrycia. Możliwe, że dostrzegamy jedynie niewielką część tego, co komórki sobą reprezentują.
Jak przyznała Erica Hayden w czasopiśmie „Nature”, „w miarę jak sekwencjonowanie i inne technologie przynoszą nowe dane”, złożoność ukazana przez biologię komórkową „zdaje się wzrastać. Zagłębianie się w nią przypomina spojrzenie w głąb zbioru Mandelbrota [...], pozwala dostrzegać coraz bardziej skomplikowane wzorce w miarę zbliżania się do jego granicy”[5].
Nie wiemy jeszcze wszystkiego o komórce, lecz nawet zgodnie z aktualnym, ograniczonym stanem wiedzy na temat jej złożoności, ta drobna jednostka zwartego, adaptacyjnego wyrafinowania jest czymś w rodzaju trzeciej nieskończoności. Podczas gdy kosmos wydaje się nieskończenie wielki, a świat atomów nieskończenie mały, komórka jawi się jako nieskończenie złożona.
Niezmierna złożoność komórek, nieporównywalna z żadną inną formą materii, to jednak nie wszystko. Pod wieloma względami wydają się one świetnie przystosowane do pełnienia funkcji podstawowej jednostki życia biologicznego. Jednym z elementów tego przystosowania jest ogromna różnorodność ich form. Porównajmy neuron z czerwoną krwinką, komórkę skóry z komórką wątroby, leukocyt ameboidalny z komórką mięśni. W ludzkim ciele występuje każda z tych form oraz wiele innych. Weźmy różnorodność orzęsek. Począwszy od przypominającego trąbkę Stentora, a skończywszy na osobliwym Paramecium, formy orzęsek są wręcz nieprawdopodobnie zróżnicowane. Kolejny przykład to promienice (zobacz ilustracja 1.1). Nawet w obrębie tej małej grupy spokrewnionych organizmów różnorodność form komórkowych jest zadziwiająca, chociaż wszyscy członkowie tego niesamowitego zbiorowiska powstali na podstawie tego samego wzorca.
O niezwykłym przystosowaniu komórek do pełnienia funkcji podstawowych jednostek życia świadczą również ich zdumiewające zdolności i różnorodność pełnionych funkcji, jak ma to miejsce choćby w przypadku drobnej cylindrycznej bakterii E. coli w jelitach człowieka. Howard Berg dziwił się wszechstronności i możliwościom tego miniaturowego organizmu, określał jego talenty „legionem”. Stwierdził, że ten drobny twór, który ma mniej niż jedną milionową metra średnicy i dwie milionowe metra długości, tak mały, że „20 z nich zmieściłoby się w pojedynczym pręciku ludzkiej siatkówki”, jest „zdolny do liczenia molekuł określonych cukrów, aminokwasów lub dwupeptydów, do integracji podobnych lub różnych bodźców sensorycznych w czasie i przestrzeni, do porównywania obliczeń dokonanych w niedalekiej i dalszej przeszłości, do wywoływania reakcji wszystko albo nic, pływania w lepkim środowisku [...], a nawet do tworzenia wzorców”[6].
Ilustracja 1.1. Skorupy promienic, plansza 31 z Kunstformen der Natur Ernsta Haeckela, 1904 (źródło: domena publiczna).
Komórki poruszają się też na wiele różnych sposobów. E. coli przemieszczają się dzięki przypominającej śrubę napędową wici bakterii. Innym służą do tego celu uderzenia rzęsek. Niektóre pełzają. Kolejne wysuwają nibynóżki i chwytają nimi małe obiekty, które znajdują się obok.
Niektóre komórki są w stanie przetrwać przez setki lat desykację. Mają wewnętrzne zegary i potrafią mierzyć upływ czasu[7]. Mogą też wyczuwać pole elektryczne i magnetyczne oraz komunikować się za pomocą sygnałów chemicznych i elektrycznych. Są i takie, które potrafią pokrywać się przypominającą pancerz łupiną. Inne mają zdolność widzenia; pewien gatunek orzęsek jest wyposażony w soczewkę, która de facto pełni funkcję oka, dzięki czemu może zogniskować obraz innej części cytoplazmy. Wszystkie bardzo łatwo się replikują, podczas gdy tej umiejętności nie mają nawet najbardziej złożone ludzkie artefakty. Niektóre potrafią się nawet kompletnie odtworzyć z drobnych fragmentów wyciętych z komórki z chirurgiczną precyzją![8]
Z tych niezwykłych drobinek uporządkowanej materii składa się każdy wielokomórkowy organizm na Ziemi, w tym ciało człowieka, które stanowi ogromny zbiór liczący biliony komórek. Komórki budują ludzki mózg, wytwarzając milion połączeń na minutę przez dziewięć miesięcy ciąży. Tworzą płetwale błękitne, motyle, ptaki i ogromne sekwoje w parku Yosemite. Były z nich zbudowane dinozaury i wszystkie dawne formy życia na Ziemi. Na przestrzeni ostatnich trzech miliardów lat aktywność najprostszych komórek stopniowo przekształciła planetę, wytwarzając tlen poprzez fotosyntezę i pobudzając w ten sposób wszystkie wyższe formy istnienia. Są one uniwersalnym zestawem konstrukcyjnym życia na Ziemi. Krótko mówiąc, ich możliwości wydają się niemal nieograniczone, mogą przybrać niemal każdy kształt i wykonać każdy rozkaz. Pod wszelkimi względami wydają się doskonale przystosowane do swojego zadania, jakim jest stworzenie biosfery pełnej organizmów wielokomórkowych takich jak człowiek.
Kiedy obserwujemy poczynania pierwotniaków w kropli wody lub wybryki leukocytu ścigającego ruchem ameboidalnym bakterię w ludzkim krwiobiegu, trudno oprzeć się wrażeniu, że te mikroskopijne formy życia są odczuwającymi, autonomicznymi bytami. To wrażenie odnoszono już ponad 100 lat temu, gdy dysponowaliśmy jedynie stosunkowo prymitywną technologią mikroskopową[9]. Obecnie jest ono jeszcze silniejsze.
Nie tylko ich strategie łowieckie (widoczne na filmie przedstawiającym pościg leukocytu za ofiarą) przypominają zachowania organizmów wyższych. Kolejnym uderzającym przykładem są rytuały godowe orzęsek obejmujące tańce godowe, wzajemną naukę, wielokrotne kontakty fizyczne potencjalnych partnerów, a nawet oszustwa podczas demonstrowania sprawności reprodukcyjnej[10]. Jeden z twórców behawioryzmu, Herbert Spencer Jennings, przypuszczał, że pierwotniaki mają zdolność odczuwania. Jak przyznał: „Gdyby ameba była dużym zwierzęciem, z którym ludzie stykaliby się na co dzień, na podstawie jej zachowania natychmiast przypisano by jej odczuwanie przyjemności i bólu, głodu, pożądania itp., z tych samych powodów, dla których przypisujemy je psu”[11].
Niedawno biolog Brian Ford doszedł do takich samych wniosków co Jennings: „Mikroskopijny świat pojedynczej żywej komórki pod wieloma względami odzwierciedla nasz własny – komórki są autonomiczne, odczuwające i pomysłowe. W życiu pojedynczych komórek możemy dostrzec korzenie naszej inteligencji”[12].
Zauważa też, że „postrzegamy ameby jako proste i prymitywne. Wiele rodzajów ameb konstruuje jednak szkliste powłoki, zbierając ziarenka piasku z błota, w którym żyją. Na przykład typowa skorupa Difflugia ma kształt wazy i charakteryzuje się niezwykłą symetrią [...]. Nie wiemy, jak ten jednokomórkowy organizm buduje swoją skorupę”[13].
Nawet jeśli komórki nie są bytami odczuwającymi, to pod względem dokonań, złożoności, różnorodności struktur i funkcji są zadziwiające. Ich unikatowe własności, które Jacques Monod nazwał „demonicznymi mocami katalitycznymi”[14], a także niezwykłe przystosowanie do pełnienia szczególnej funkcji tworzywa życia na Ziemi, są ewidentnym fenomenem dla każdego, kto poświęci im choćby chwilę uwagi.
Jeszcze większym fenomenem jest zdumiewające przystosowanie przyrody, które umożliwia powstanie najprostszej komórki opartej na węglu. W kolejnych rozdziałach przekonamy się, że przejawia się ono w unikatowej przydatności atomów wielu pierwiastków z pierwszej połowy układu okresowego, a dokładniej ich właściwości, do pełnienia funkcji niezbędnych do zebrania podstawowych składników makromolekularnych, a także do fizjologicznego funkcjonowania komórki. Określam to mianem paradygmatu unikalnego przystosowania.
Przekonamy się też, że owo przystosowanie przejawia się również w niezwykłej zdatności wody do pełnienia funkcji macierzy komórki, jak również, że rezultatem procesów chemicznych zachodzących w mrocznej przestrzeni międzygwiezdnej jest abiotyczna synteza wielu molekularnych monomerów wykorzystywanych przez pierwsze komórki do budowy składników makromolekularnych. Innymi słowy, „demoniczne” przystosowanie komórki zależy od bardziej zaawansowanego przystosowania, wpisanego w strukturę rzeczywistości. To głębsze przystosowanie jest wpisane w prawa natury od zarania czasu i potwierdza opinię Lawrence’a Hendersona, który stwierdził, że kosmos stanowi biocentryczną całość[15].
Rozdział 2
Wybrany atom
Uporządkowane ciałaUtrwalają się w zależności od ich rodzaju. Jakie siły stwarzają życiu taką możliwość?Naturalne czy nadprzyrodzone?Czy są to właściwości molekuł,Z których się ono składa? [...] Czy może działa siła narzucona z zewnątrzNiczym Deus ex Machina,Wykraczająca poza prawa natury [...]Na tym polega problem – właśnie na tym[16].
Arthur E. Needham
Od początków czasów nowożytnych aż do pierwszych dziesięcioleci XIX wieku wielu biologów było witalistami. Uważali, że unikalne zachowania, cechy i zdolności istot żywych, jakich nie obserwuje się w przyrodzie nieożywionej (w tym zdolność odczuwania, sprawczość i zdolność do reprodukcji), są tworem niematerialnego witalnego ducha. Kiedy w XVII wieku Kartezjusz utrzymywał, że organizmy są porównywalne do maszyn, w odpowiedzi królowa Szwecji Krystyna nawiązała ponoć do mechanicznego zegara: „Sprawcie, by wydał potomstwo”[17]. Wyzwanie Krystyny pozostaje aktualne. Pomimo niezwykłych postępów w nanotechnologii i chemii supramolekularnej, nikt nie stworzył bytu materialnego, który miałby charakterystyczną dla każdej komórki zdolność do reprodukcji.
Kiedy zastanawiamy się nad zdumiewającą złożonością i rozmaitymi zdolnościami komórek, trudno nie przyznać racji witalistom, którzy uważali, że są one obdarzone czymś, co wykracza poza właściwości materii. Zwłaszcza gdy obserwujemy niektóre rodzaje aktywności, takie jak zwyczaje godowe orzęsek, które w intrygujący sposób naśladują zachowanie wielu ptaków i ssaków, lub pościg białej krwinki za bakterią w rozmazie krwi, nie sposób się oprzeć wrażeniu, że źródłem tych niezwykłych działań jest jakaś siła sprawcza lub dusza. Żaden byt nieożywiony, w tym mechanizmy stworzone przez człowieka, nie wykazuje takich zdolności.
Wniosek, że w istotach żywych działa coś, co wykracza poza prawa obowiązujące w świecie nieożywionym, jest atrakcyjny, lecz nie został przekonująco uzasadniony. Historia biologii jasno pokazuje, że od zarania chemii organicznej na początku XIX wieku, aż do odkrycia podwójnej helisy i rozwoju rewolucyjnej biologii molekularnej w połowie XX wieku, każdy znaczący postęp w nauce skutkował odrzucaniem przekonań witalistycznych. Kolejne odkrycia ujawniały, że unikalne zachowania lub własności komórek nie są darem witalistycznej siły sprawczej, lecz wynikają z niezwykłego uprzedniego przystosowania właściwości materii. Zwłaszcza własności wielu atomów z pierwszej połowy układu okresowego zdają się niezwykle przydatne do gromadzenia składników chemicznych w komórce i jej fizjologicznego funkcjonowania.
Odwrót od witalizmu
Na początku XIX wieku wielu chemików uważało, że źródłem unikatowych właściwości chemicznych związków organicznych jest siła witalna lub inny czynnik sprawczy obecny w organizmie. Jak 100 lat później zauważył Lawrence Henderson w The Fitness of the Environment, „wiele substancji organicznych zostało oddzielonych od organizmu, oczyszczonych i poddanych typowym eksperymentom laboratoryjnym [...]. Berzelius [jeden z czołowych chemików tamtych czasów] uważał jednak, że za ich ukształtowanie odpowiadała specjalna siła witalna i na tej podstawie uznał, że w innych warunkach byłoby to niemożliwe”[18].
Niektórzy ówcześni chemicy wyobrażali sobie sprawczość witalną bardzo dosłownie, jako drobnego homunkulusa w komórce, obdarzonego zdolnością do łączenia atomów w złożone związki organiczne pochodzące od systemów żywych[19]. Na przykład William Prout, czołowy lekarz i chemik z początku XIX wieku, autor Ósmego traktatu Bridgewater (Chemistry, Meteorology, and the Function of Digestion), napisał: „Czynnik organiczny [...] posiadający mikroskopijny aparat może oddziaływać na każdą molekułę i tym samym zgodnie z zamierzonym celem wykluczać niektóre molekuły i łączyć ze sobą inne”[20].
Takie poglądy wydają się obecnie archaiczne, niemniej wiara w tę formę witalizmu z początków XIX wieku jest jak najbardziej zrozumiała. Nikt nie zsyntetyzował żadnych związków organicznych w laboratorium. W porównaniu ze związkami nieorganicznymi są one wyjątkowo kruche i niestabilne, a po oddzieleniu od ciała błyskawicznie się rozkładają[21]. Inne ich szczególne cechy to wielkie zróżnicowanie[22] i złożoność[23]. Issac Asimov następująco podsumował pewne podstawowe różnice pomiędzy domeną nieorganiczną i organiczną:
Substancje organiczne są o wiele bardziej kruche i łatwiej ulegają uszkodzeniu niż substancje nieorganiczne. Wodę (która jest nieorganiczna) można zagotować i rozgrzać powstałą parę do tysiąca stopni bez najmniejszej dla niej szkody. Kiedy para się ostudzi, ponownie formuje się woda. Jeśli podgrzana zostanie oliwa z oliwek (która jest organiczna), będzie dymić i płonąć. Później nie będzie już oliwą.
Można podgrzewać sól (która jest nieorganiczna), dopóki się nie stopi i nie rozgrzeje do czerwoności. Jeśli ponownie ją schłodzimy, nadal będzie solą. Jeśli natomiast podgrzejemy cukier (który jest organiczny), zacznie parować, po czym zwęgli się i sczernieje. Chłodzenie nie przywróci mu pierwotnej formy [...]. Za pomocą ciepła lub innych metod można przemienić substancje organiczne w nieorganiczne. Przekształcenie substancji nieorganicznej w organiczną wydawało się jednak niemożliwe [chemikom z początku XIX wieku][24].
Wiara chemików z tamtych czasów w unikalną siłę biologiczną miała zatem pewne podstawy. Ówczesne świadectwa nie wykluczały istnienia w komórce tajemniczego bytu, który łączyłby atomy w związki organiczne. Witaliści, tacy jak William Prout[25], uznawali, że zarówno w substancjach organicznych, jak i nieorganicznych atomy łączą się w taki sam sposób, zgodnie z identycznymi regułami. Sądzili jednak, że tylko żywa siła mogła je połączyć w organiczne molekuły i urzeczywistnić niezwykłe właściwości substancji z domeny organicznej.
Główny argument na rzecz witalizmu został jednak obalony w 1828 roku, kiedy to młody niemiecki chemik Friedrich Wöhler zsyntetyzował w laboratorium mocznik, główny składnik moczu ssaków, co było jednym z wielkich przełomów w dziewiętnastowiecznej nauce. Po raz pierwszy chemik odtworzył składnik chemiczny żywego organizmu z prostych związków nieorganicznych. Synteza nie wymagała żadnej siły witalnej, atomy zostały połączone dokładnie tak, jak w zwykłym związku nieorganicznym.
Wöhler uzyskał mocznik (CO(NH2)2), łącząc nieorganiczny cyjanian srebra (AgOCN) z innym związkiem nieorganicznym, chlorkiem amonu (NH4Cl). Wysłał triumfalną wiadomość do swojego mentora Berzeliusa, czołowego witalisty: „Muszę Pana poinformować, że mogę uzyskać mocznik, nie używając nerek żadnego zwierzęcia, czy to człowieka, czy psa. Mocznikiem jest cyjanian amonu”[26].
Jak ujął to Francis Preston Venable:
Wspaniała synteza mocznika przeprowadzona przez Wöhlera ostatecznie przełamała tę barierę, zapoczątkowała wiele kolejnych syntez i zachęciła wielu pracowników do działań na tym dochodowym polu. Co prawda synteza nie dokonała się bezpośrednio z poszczególnych pierwiastków, niemniej uzyskał on jeden z najciekawszych i najlepiej znanych produktów zwierzęcych spośród substancji, które uchodziły wówczas za nieorganiczne. Oczywiście stare przekonania umierały powoli, lecz odkrycie Wöhlera jest powszechnie uznawane za początek chemii organicznej jako nauki[27].
W 1845 roku Hermann Kolbe wbił kolejny gwóźdź do trumny witalizmu, kiedy zsyntetyzował w laboratorium organiczny kwas octowy z dwusiarczku węgla[28]. Po syntezie Kolbego tama pękła i naukowcy syntetyzowali coraz więcej związków organicznych w warunkach laboratoryjnych. Nie ulegało wątpliwości, że można uzyskać przynajmniej podstawowe związki występujące u istot żywych z pominięciem sprawczej siły witalnej w komórce.
W miarę rozwoju wiedzy na temat składu chemicznego życia w XIX wieku uświadamiano sobie, że składniki chemiczne charakterystyczne dla żywych istot są związkami naturalnymi, a także zorientowano się, że atom węgla w połączeniu z wodorem, tlenem i azotem (tworzą one większość substancji organicznych) jest przystosowany chemicznie do łączenia szerokiego wachlarza złożonych i zróżnicowanych związków organicznych (kwasów, cukrów, eterów, estrów, alkoholi) niezbędnych do budowy złożonych systemów biochemicznych. Jak zauważył Henderson: „Stopniowo uznano, że związki chemii organicznej różnią się od substancji nieorganicznych jedynie pod względem szczególnych własności pierwiastków węgla, wodoru i tlenu, kiedy tworzą chemiczną całość, tak jak związki innych pierwiastków mają swoje odrębne własności”[29].
Obecnie, 100 lat po czasach Hendersona, nie znamy żadnej innej formy chemii zapewniającej równą obfitość związków chemicznych, z których można by wybrać zestaw elementów składowych żywego organizmu i zaopatrzyć go we wszystkie niezbędne metabolity. Co ciekawe, witalistyczne przekonanie, zgodnie z którym istnieje fundamentalna różnica pomiędzy elementami życia a składnikami przyrody nieożywionej, przetrwało, a nawet jest podkreślane. Tej różnicy nie przypisuje się już jednak istnieniu witalnego, nadprzyrodzonego rzemieślnika w komórce, lecz unikalnym emergentnym oraz naturalnym właściwościom chemicznym i fizycznym atomu węgla w połączeniu z wodorem (H), tlenem (O) i azotem (N). Zamiast zdumiewającej sprawczości tkwiącej w komórce, zapewniającej elementom życia ich wyjątkowe cechy, za prawdziwego cudotwórcę uznano unikatową zdolność niektórych pierwiastków z układu okresowego do tworzenia życia. Miejsce sprawczości zajęło przystosowanie chemiczne. Fenomen wykraczający poza ramy przyrody ustąpił miejsca fenomenowi tkwiącemu we właściwościach materii: witalizm − przystosowaniu, projekt bezpośredni − projektowi ostatecznemu, sprawczość bezpośrednia − sprawczości ostatecznej.
Warto jednak zauważyć, że choć klasyczna forma witalizmu, postulująca istnienie witalnej siły sprawczej w komórce jako wytłumaczenie chemii życia, została porzucona w XIX wieku, kiedy fenomen chemii węglowej stawał się coraz bardziej oczywisty, to nawet obecnie pewne zjawiska biologiczne nie poddają się wyjaśnieniom opartym na aktualnie znanych prawach fizyki i chemii. Oczywistymi przykładami są zdolność odczuwania, umysł i świadomość[30]. Kwestia istnienia praw natury dotyczących wyłącznie domeny organicznej jest nadal otwarta i pozostaje nam mieć nadzieję, że przyszłe postępy w nauce pozwolą na jej rozstrzygnięcie.
Niezależnie od tego, co nauka może nam w przyszłości powiedzieć o różnych czynnikach sprawczych w układach żywych, podstawowa teza, której bronię w następnych rozdziałach, opiera się na ocenie naukowo uzasadnionych właściwości materii i praw przyrody uznawanych przez wszystkich współczesnych biologów. Teza o wielkim uprzednim przystosowaniu przyrody, które umożliwiło powstanie elementarnej komórki na Ziemi, nie ma związku z możliwymi bezpośrednimi czynnikami sprawczymi odpowiedzialnymi za połączenie pierwszej żywej komórki na Ziemi ani z konkretnymi czynnikami fizycznymi i chemicznymi, które doprowadziły do tego cudu. Kwestia, czy były to czynniki darwinowskie, lamarkistowskie, witalistyczne czy inne, wydaje się bardzo ciekawa, lecz jej znaczenie dla zagadnień z tej książki jest marginalne.
Nieskończony inwentarz
Rozwój chemii organicznej to jedno z wielkich wydarzeń w historii nauki, które Henderson opisał jako „jedno z największych osiągnięć XIX wieku”[31]. Nie jest to odosobniona opinia. Jan Mulder artykułowi omawiającemu jej rozwój nadał tytuł Looking Back in Wonder[32]. Wielu innych pisarzy, w tym Asimov[33] i Alfred Russel Wallace, który wraz z Karolem Darwinem sformułował teorię ewolucji drogą doboru naturalnego, zachwycało się cudownym wszechświatem chemii węglowej.
Na początku XX wieku udokumentowano istnienie ponad 100 tysięcy związków organicznych[34]. Zsyntetyzowano też w laboratorium wszystkie podstawowe związki obecne w żywych organizmach – 20 powszechnie występujących aminokwasów wykorzystywanych w białkach oraz cztery nukleotydy wykorzystywane w DNA, a także wiele cukrów, tłuszczów i kwasów tłuszczowych.
Węgiel jest jedynym pierwiastkiem zdolnym do kształtowania wielu złożonych związków organicznych o zróżnicowanych właściwościach chemicznych i fizycznych. Obecnie szacuje się, że liczba znanych związków węgla sięga 10 milionów, jest większa od łącznej liczby wszystkich związków nieopartych na węglu i znacznie przekracza szacunki Hendersona sprzed 100 lat.
Oprócz molekuł zawierających węgiel istnieje też wiele molekuł złożonych wyłącznie z węgla. Węgiel tworzy tak zróżnicowane substancje, jak węgiel kamienny, diament (najtwardszy znany minerał) i grafit (jeden z najbardziej miękkich) oraz złożone struktury, takie jak fulereny i nanorurki. W ostatnich dekadach chemicy obwieścili odkrycie kolejnego związku, grafenu, który składa się z płaskiej monowarstwy atomów węgla stłoczonych w dwuwymiarowym plastrze. Najbardziej zdumiewająca wydaje się jego siła – ten związek jest 100 razy mocniejszy niż monowarstwa stali. Grafen przewodzi prąd nie gorzej niż miedź i jest najlepszym znanym przewodnikiem ciepła.
Różnorodność form chemicznych, które można połączyć za pomocą samego tylko węgla, blednie jednak w porównaniu z fantastyczną różnorodnością związków, które powstają, kiedy węgiel łączy się z atomami innych pierwiastków.
Kombinacje węgla i wodoru tworzą wszechświat węglowodorów. Niektóre węglowodory, takie jak pentan i buten, są długimi molekułami przypominającymi łańcuchy. Inne, takie jak benzen, zawierają cykliczne lub pierścieniowe formacje. Oszałamiająca jest nie tylko liczba struktur chemicznych, lecz także różnorodność ich właściwości. Plastikowe pojemniki na mleko, płyty DVD, oleje, ropa naftowa, nafta i naftalina (kulki na mole) są kombinacjami atomów węgla i wodoru.
Połączenie węgla z wodorem i tlenem otwiera przed nami kolejny wszechświat związków, obejmujący alkohole, takie jak etanol i propanol, aldehydy, ketony i kwasy karboksylowe. Do tej grupy należą również różnorodne kwasy tłuszczowe składające się z długich łańcuchów węglowodorowych zestawionych z grupą kwasów karboksylowych. Węgiel, wodór i tlen odpowiadają również za cukry, w tym glukozę i fruktozę. Ta triada tworzy również celulozę (twardą substancję drewna), wosk pszczeli, ocet i kwas mrówkowy. Wszystkie należą do tego samego zbioru związków węgla.
Ilustracja 2.1. Kilka struktur złożonych z atomów węgla: a) diament; b) grafit; c) lonsdaleit; d–f) fulereny; g) węgiel amorficzny; h) nanorurka węglowa (źródło: Michael Ströck, Mstroek, licencja CC-BY-SA 3.0, Wikimedia Commons).
Dodanie azotu prowadzi do dalszego zróżnicowania związków, w tym składników białek – aminokwasów. Zawiera go zestaw cyklicznych związków znanych jako zasady azotowe. Niektóre z nich są ważnymi składnikami DNA. Ta kombinacja występuje w tak różnorodnych substancjach, jak barwniki, antybiotyki, materiały wybuchowe, kofeina oraz mocz.
Na przełomie XIX i XX wieku, kiedy cudowność i unikalność obszernego inwentarza węgla objawiła się w całej okazałości, Alfred Russel Wallace opisał liczbę i zróżnicowanie tej unikalnej domeny w swoich pracach na temat teologii naturalnej, Man’s Place in the Universe [Miejsce człowieka we Wszechświecie] i The World of Life: A Manifestation of Creative Power, Directive Mind and Ultimate Purpose [Świat życia. Przejaw siły twórczej, sprawczego umysłu i ostatecznego celu]. W pierwszej z nich napisał:
Związki chemiczne węgla są o wiele liczniejsze niż związki wszystkich pozostałych pierwiastków razem wzięte [...]. Jest to tym bardziej zadziwiające, że wszystkie niezliczone różnorodne substancje wytwarzane przez rośliny i zwierzęta składają się z tych samych trzech lub czterech pierwiastków. Pierwiastki te tworzą niezliczoną różnorodność kwasów organicznych, począwszy od kwasu pruskiego, a skończywszy na kwasach różnych owoców; wiele rodzajów cukrów, gum i skrobi; różne rodzaje oleju, wosku itp.; olejki eteryczne, które w większości są odmianami terpentyny, po substancje takie jak kamfora, żywica, kauczuk [naturalna guma] i gutaperka; długi szereg alkaloidów roślinnych, takich jak nikotyna, morfina z opium, strychnina, kuraryna i inne trucizny; chinina, belladona i podobne alkaloidy lecznicze [...]. Wszystkie one składają się wyłącznie z czterech powszechnie występujących pierwiastków, z których zbudowany jest niemal cały nasz organizm. Gdyby nie udowodniono tego ponad wszelką wątpliwość, trudno byłoby w to uwierzyć[35].
Całkowita liczba i różnorodność struktur chemicznych, które można zbudować z węgla, tlenu, wodoru i azotu, działa na wyobraźnię. Łącznie pierwiastki te tworzą uniwersalny chemiczny zestaw konstrukcyjny, który wręcz idealnie nadaje się do tworzenia niezliczonych związków wykorzystywanych przez komórkę. Na potrzebę tak obszernego inwentarza tychże związków wskazują w pewnym stopniu opublikowane diagramy szlaków metabolicznych. Wykresy przedstawiają labirynt szlaków chemicznych i ogromną liczbę różnorodnych związków, które w procesie metabolizmu w typowej komórce ulegają przemianom chemicznym.
Król węgiel
Zważywszy na niezrównaną obfitość węgla we Wszechświecie, na uwagę zasługuje fakt, że pod wieloma względami nie jest on zbyt szczególnie atrakcyjną substancją. Pomyślmy o grudce węgla, kawałku grafitu lub kupce sadzy. Diament ma zapewne pewien urok, lecz podstawowe formy tego pierwiastka nie zachwycają. Jego stosunkowy brak reaktywności[36] potęguje wrażenie pospolitości w porównaniu z innymi, bardziej spektakularnymi i reaktywnymi pierwiastkami takimi jak sód i tlen. Jak zauważył chemik Peter Atkins, pod tym względem węgiel wydaje się „bardzo przeciętnym, niewymagającym partnerem w związkach z innymi pierwiastkami”[37].
Węgiel charakteryzuje się jednak chemiczną płodnością, która sprawia, że jest unikalny i tworzy wiele kombinacji opisanych powyżej. Z tego powodu Atkins stwierdził, że „uzyskał [on] monarszą pozycję w Królestwie Układu Okresowego”[38]. Bez ogromnej ilości złożonych molekuł o skrajnie odmiennych właściwościach chemicznych, które otrzymaliśmy dzięki unikalnym właściwościom tego króla pierwiastków, nie byłoby organicznego bogactwa niezbędnego do zaspokojenia złożonych potrzeb metabolicznych komórki. Prawdopodobnie we Wszechświecie nie istniałoby życie oparte na chemii. Atkins posuwa się nawet do stwierdzenia, że „fenomen, który nazywamy »życiem«, w ogromnej mierze” ma swe źródło w rejonie królestwa zawierającego węgiel[39].
Wiązania węglowo-węglowe: spośród wszystkich atomów królestwa okresowego, nie wyłączając trzech partnerów węgla tworzących związki organiczne – wodoru (H), tlenu (O) i azotu (N) – tylko węgiel może się trwale wiązać ze sobą, aby tworzyć łańcuchy atomów (C-C-C-C) o niemal nieskończonej długości. Jest to jego unikatowa cecha. Żadnego innego pierwiastka – tlenu, azotu, wodoru ani krzemu – właściwość ta nie charakteryzuje w takim stopniu, jak w przypadku węgla.
Związki organiczne mogą osiągać niemal nieograniczone rozmiary i złożoność przede wszystkim dzięki stabilności wiązań węglowo-węglowych. Jak ujął to Asimov w odniesieniu do molekuł organicznych zawierających węgiel, „atomy węgla mogą się łączyć, aby tworzyć długie łańcuchy lub liczne pierścienie oraz wiązać się z innymi atomami. W ten sposób powstają bardzo duże molekuły, wystarczająco stabilne, by przetrwać. Molekuła organiczna często zawiera nawet milion atomów”[40]. Poza domeną chemii organicznej nie występują duże molekuły o złożoności porównywalnej do białek czy innych makromolekuł. Podkreśla to wielu pisarzy. Jak ujął to Primo Levi: „Węgiel jest istotnie pierwiastkiem niezwykłym. On jeden potrafi, nie zużywając przy tym wiele energii, połączyć się sam ze sobą w długie, trwałe łańcuchy tak potrzebne ziemskiemu życiu (jedynemu, jakie dotąd znamy). Dlatego też węgiel jest podstawowym pierwiastkiem materii ożywionej”[41].
Tetrawalencja