Niesamowita komórka. O drobince materii, która nie ma sobie równych - Michael Denton - ebook

Niesamowita komórka. O drobince materii, która nie ma sobie równych ebook

Michael Denton

0,0
39,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Michael Denton

Niesamowita komórka

O drobince materii, która nie ma sobie równych

Komórki to niezwykłe drobinki uporządkowanej materii, z których składa się każdy wielokomórkowy organizm na Ziemi, w tym ciało człowieka. Komórki budują ludzki mózg, wytwarzając miliony połączeń nerwowych na minutę przez dziewięć miesięcy ciąży. To z komórek były zbudowane dinozaury oraz wszystkie dawne formy życia i dzięki komórkom na naszej plancie zachodziły zmiany, które sprawiły, że dzisiaj mamy tlen. Książka Niesamowita komórka autorstwa biochemika Michaela Dentona zawiera analizę świadectw tego, że na długo przed powstaniem życia na naszej planecie w porządek natury wpisany był „pierwotny plan” pojawienia się na niej komórki opartej na atomach węgla, wodoru, tlenu i azotu. Co więcej, najnowsze odkrycia naukowe potwierdzają, że właściwości tych atomów są precyzyjnie dostrojone do pełnienia bardzo specyficznych, a zarazem nieodzownych funkcji w tej drobince materii, która stanowi podstawę życia na Ziemi.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
PDF

Liczba stron: 257

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nałuThe Mi­racle of The Cell
Co­py­ri­ght © 2020 by Di­sco­very In­sti­tute, All Ri­ghts Re­se­rved Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Fun­da­cja En Ar­che, War­szawa 2024
Prze­kładGRZE­GORZ SMÓŁKA
Re­dak­tor na­ukowy se­riiprof. dr hab. KA­ZI­MIERZ JOD­KOW­SKI
Re­dak­tor pro­wa­dzącaKA­TA­RZYNA ŁO­PA­CIUK
Re­dak­cja me­ry­to­ryczna dr hab. KRZYSZ­TOF KI­LIAN, prof. UZ
Re­dak­cja ję­zy­kowaANETA KA­NA­BRODZKA
Ko­rektaMAŁ­GO­RZATA KO­NIAR­SKA
Pro­jekt okładkiEWA JA­BŁOŃ­SKA
Pro­jekt gra­ficznyMA­RIA RO­SŁO­NIEC
SkładELŻ­BIETA PICH
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-67363-93-8 (PDF) ISBN 978-83-67363-92-1 (EPUB)
Fun­da­cja En Ar­che al. Nie­pod­le­gło­ści 124, lok. 26 02-577 War­szawabiuro@enar­che.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­towa:enar­che.pl/ksie­gar­nia/

SE­RIA WY­JĄT­KOWY GA­TU­NEK

Czy lu­dzie są przy­pad­ko­wymi wy­two­rami śle­pego i obo­jęt­nego Wszech­świata? A może są be­ne­fi­cjen­tami uprzed­nio za­pla­no­wa­nego ko­smicz­nego po­rządku, dzięki któ­remu mo­gli po­wstać i się roz­wi­jać? Mi­chael Den­ton, świa­to­wej sławy au­stra­lij­ski bio­che­mik, przed­sta­wia se­rię da­nych na­uko­wych z ta­kich dzie­dzin, jak fi­zyka, che­mia czy bio­lo­gia – szcze­gólną uwagę zwra­ca­jąc na wła­ści­wo­ści wę­gla, wody i tlenu – i do­cho­dzi do nie­oczy­wi­stego dla dzi­siej­szych ba­da­czy wnio­sku, że nasz Wszech­świat zo­stał tak za­pro­jek­to­wany, by po­ja­wiło się ży­cie, a zwłasz­cza in­te­li­gentne ży­cie.

Den­ton w pew­nym sen­sie wraca do idei uprzy­wi­le­jo­wa­nej po­zy­cji czło­wieka, która od cza­sów Dar­wina nie cie­szyła się więk­szym za­in­te­re­so­wa­niem, ale ten po­wrót nie jest mo­ty­wo­wany re­li­gij­nie, lecz na­ukowo. Au­stra­lij­ski uczony jest kry­ty­kiem kre­acjo­ni­stycz­nego po­dej­ścia do świata przy­rody, zgod­nie z któ­rym czło­wiek jest istotą od­rębną od in­nych or­ga­ni­zmów. Den­ton twier­dzi, że ist­nieje nie­prze­rwana cią­głość świata or­ga­nicz­nego, a wszyst­kie żywe istoty wy­stę­pu­jące na Ziemi są for­mami na­tu­ral­nymi w naj­głęb­szym sen­sie tego słowa – po­dob­nie jak na­tu­ralne są krysz­tały soli, atomy, wo­do­spady czy ga­lak­tyki. Czło­wiek także jest istotą na­tu­ralną, nie­mniej jego nie­po­wta­rzalne ce­chy spra­wiają, że można uznać go za wy­jąt­kowy ga­tu­nek.

Po­dzię­ko­wa­nia

Opar­łem się na kilku klu­czo­wych tek­stach, z któ­rych za­czerp­ną­łem wiele do­wo­dów. Są to: João José Ro­di­les Fra­ústo da Si­lva i Ro­bert Wil­liams, The Bio­lo­gi­cal Che­mi­stry of the Ele­ments z 1991 roku; Wol­fgang Kaim, Bri­gitte Schwe­der­ski i Axel Klein, Bio­inor­ga­nic Che­mi­stry, wy­da­nie II z 2013 roku; Ro­bert R. Crich­ton, Bio­lo­gi­cal Inor­ga­nic Che­mi­stry, wy­da­nie II z 2012 roku; Rob Phil­lips i inni, Phy­si­cal Bio­logy of the Cell, wy­da­nie II z 2013 roku; Pe­ter At­kins, Kra­ina pier­wiast­ków z 1996 roku; Nick Lane, Py­ta­nie o ży­cie z 2015 roku; Bruce Al­berts i inni, Mo­le­cu­lar Bio­logy of the Cell, wy­da­nie IV z 2002 roku.

Jak za­wsze, ko­rzy­sta­łem też z wiel­kiego kla­sycz­nego dzieła Law­rence’a Hen­der­sona, The Fit­ness of the Envi­ron­ment z 1913 roku.

Je­stem rów­nież wdzięczny Ia­inowi John­sto­nowi i Ty­le­rowi Hamp­to­nowi za wni­kliwą kry­tykę i lek­turę pierw­szych wer­sji mo­no­gra­fii, re­cen­zen­tom na­uko­wym za cenne uwagi na póź­niej­szym eta­pie prac oraz per­so­ne­lowi Di­sco­very In­sti­tute, zwłasz­cza Jo­na­tha­nowi Wit­towi i Ra­chel Adams, za wy­tę­żoną pracę re­dak­cyjną.

Wstęp

Moim nad­rzęd­nym ce­lem w se­rii „Wy­jąt­kowy Ga­tu­nek” jest wy­ka­za­nie, że przy­roda zo­stała na wiele spo­so­bów przy­sto­so­wana do po­ja­wie­nia się ży­cia na Ziemi. Do­ty­czy to nie tylko ko­mórki opar­tej na wę­glu, lecz także istot bio­lo­gicz­nych ta­kich jak my, co świad­czy o tym, że ko­smos jest za­równo bio­cen­tryczny, jak i an­tro­po­cen­tryczny (bez względu na to, jak mało po­pu­larna w pew­nych krę­gach może się wy­da­wać taka teza).

W ni­niej­szej pu­bli­ka­cji sku­piam się na do­sto­so­wa­niu przy­rody do opar­tej na wę­glu ko­mórki, która jest pod­stawą ży­cia na Ziemi. Ana­li­zuję wła­ści­wo­ści wielu ato­mów z układu okre­so­wego pier­wiast­ków, w tym wę­gla, wo­doru, tlenu i azotu oraz fos­foru i kilku me­tali, aby pod­kre­ślić ich uni­kalne przy­sto­so­wa­nie do peł­nie­nia róż­nych funk­cji bio­che­micz­nych w ko­mórce. Jak wy­każę w na­stęp­nych roz­dzia­łach, do­sto­so­wa­nie wielu ato­mów z pierw­szej ćwiartki układu okre­so­wego do pro­jektu ko­mórki jest zdu­mie­wa­jące. Po prze­ana­li­zo­wa­niu świa­dectw nie spo­sób oprzeć się wra­że­niu, że atomy pod wzglę­dem wła­ści­wo­ści zo­stały ukształ­to­wane z nie­wia­ry­godną pre­cy­zją, aby peł­nić spe­cy­ficzne funk­cje, od któ­rych za­leży ist­nie­nie ko­mórki. Okre­ślam zbior­cze do­sto­so­wa­nie wła­ści­wo­ści owych ato­mów do funk­cjo­no­wa­nia ko­mórki opar­tej na wę­glu mia­nem „pier­wot­nego planu” wpi­sa­nego w po­rzą­dek rze­czy od za­ra­nia Wszech­świata.

Rzecz ja­sna do­sto­so­wa­nie przy­rody do ko­mórki nie jest toż­same z jej do­sto­so­wa­niem do ludz­kiej bio­lo­gii – w przy­ro­dzie wy­stę­puje wiele do­dat­ko­wych ele­men­tów do­stro­je­nia, które zdają się słu­żyć isto­tom o na­szej kon­struk­cji bio­che­micz­nej i fi­zjo­lo­gicz­nej; nie­które zo­stały omó­wione we Wład­cach ognia, Fe­no­me­nie wodyi Dzie­ciach świa­tła – jed­nakże bez zdu­mie­wa­ją­cej zdol­no­ści ko­mó­rek do po­ru­sza­nia się w roz­wi­ja­ją­cym się pło­dzie w ślad za gra­dien­tami che­micz­nymi, zmie­nia­nia kształtu i prze­kształ­ca­nia się w różne typy, to zna­czy krwinki czer­wone, fo­to­re­cep­tory, ko­mórki na­błon­kowe, leu­ko­cyty itd., ża­den zło­żony or­ga­nizm wie­lo­ko­mór­kowy nie miałby prawa ist­nieć. W re­zul­ta­cie do­sto­so­wa­nie przy­rody do po­ja­wie­nia się lu­dzi wy­maga jej uprzed­niego do­sto­so­wa­nia do po­ja­wie­nia się ko­mórki. Ko­mórki sta­no­wią ka­mie­nie mi­lowe na dro­dze do po­wsta­nia ga­tunku ludz­kiego.

W tej książce rzu­cam świa­tło na na­szą bio­lo­gię i wska­zuję te ele­menty do­sto­so­wa­nia, które służą zwłasz­cza du­żym zło­żo­nym ko­mór­kom or­ga­ni­zmów wyż­szych. W przy­padku li­czą­cych po­nad 10 mi­kro­nów sze­ro­ko­ści ko­mó­rek du­żych ssa­ków tempo dy­fu­zji mo­le­kuł, w tym tlenu w wo­dzie, musi być na przy­kład zbli­żone do stanu obec­nego. Gdyby było o wiele mniej­sze, w du­żych or­ga­ni­zmach wie­lo­ko­mór­ko­wych nie mógłby ist­nieć układ krwio­no­śny, a ko­mórki, w któ­rych prze­miana ma­te­rii za­cho­dzi szyb­ciej, ta­kie jak na­sze, by­łyby ogra­ni­czone do wor­ków mo­le­kuł o roz­mia­rze bak­te­rii, zbyt ma­łych, by po­mie­ścić zło­żone układy mo­le­ku­larne wyż­szego rzędu. Ta­kie układy obej­mują mi­kro­tu­bule, mo­tory mo­le­ku­larne i inne skład­niki cy­tosz­kie­letu, a więc ele­menty ko­nieczne do za­ist­nie­nia zdol­no­ści nie­zbęd­nych do roz­woju em­brio­nal­nego, ta­kich jak peł­za­nie, po­dą­ża­nie za gra­dien­tami che­micz­nymi, zmiana kształtu i se­lek­tywne przy­le­ga­nie do in­nych ko­mó­rek.

Carl Sa­gan stwier­dził, że „nie­zwy­kłe tezy wy­ma­gają nie­zwy­kłych świa­dectw”[1]. Cen­tralna teza, którą tu przed­sta­wiam (wła­ści­wo­ści ana­li­zo­wa­nych ato­mów zo­stały nie­zwy­kle pre­cy­zyj­nie do­sto­so­wane do po­ja­wie­nia się ko­mórki), rze­czy­wi­ście jest nie­zwy­kła. Jak jed­nak za­mie­rzam wy­ka­zać, rów­nie nie­zwy­kłe są świa­dec­twa, które za nią prze­ma­wiają.

Czy przy­roda może być pre­cy­zyj­nie do­stro­jona nie tylko do ist­nie­nia ko­mórki, lecz także do jej po­wsta­nia – wy­ło­nie­nia się ży­wej ko­mórki z nie­oży­wio­nej che­micz­nej zupy? A może, jak utrzy­muje wielu zwo­len­ni­ków teo­rii in­te­li­gent­nego pro­jektu, to in­te­li­gentny sprawca skon­stru­ował pierw­szą ko­mórkę? Po­ru­szam tę kwe­stię w roz­dziale 8, lecz w obu przy­pad­kach po­wsta­nie ży­cia by­łoby wy­ni­kiem pro­jektu – czy to na­rzu­co­nego na­tu­rze na po­czątku ist­nie­nia, czy to od sa­mego po­czątku wpi­sa­nego w jej struk­turę.

Oto kilka do­dat­ko­wych uwag o tre­ści książki. W roz­dzia­łach 1 i 2 prze­ana­li­zo­wa­łem z per­spek­tywy hi­sto­rycz­nej po­rzu­ce­nie kon­cep­cji wi­ta­li­zmu. Zde­cy­do­wa­łem się na to nie tylko z tego po­wodu, że jest to in­te­re­su­jący pro­ces pod wzglę­dem hi­sto­rycz­nym, lecz także dla­tego, iż ilu­struje on po­wta­rza­jący się sche­mat w roz­woju bio­lo­gii − miej­sce zja­wi­ska, które daw­niej uwa­żano za nie­wy­tłu­ma­czalne, zaj­muje szcze­gólne do­sto­so­wa­nie przy­rody da­jące od­po­wie­dzi na py­ta­nia bez od­wo­ły­wa­nia się do siły wi­tal­nej. Ta lek­cja hi­sto­rii może mieć zna­czący wpływ na ak­tu­alne spe­ku­la­cje do­ty­czące po­wsta­nia ży­cia.

Nie­które frag­menty ni­niej­szej książki od­wo­łują się do wy­soce spe­cja­li­stycz­nej wie­dzy, zwłasz­cza roz­dział 6, w któ­rym mó­wię o do­sto­so­wa­niu ato­mów róż­nych me­tali do peł­nie­nia okre­ślo­nych funk­cji w ko­mórce, a także roz­działy 1 i 2, w któ­rych opi­suję cha­rak­ter i zna­cze­nie bio­lo­giczne sil­nych wią­zań ko­wa­len­cyj­nych i sła­bych wią­zań che­micz­nych. Sta­ra­łem się jed­nak pi­sać w taki spo­sób, aby czy­tel­nik, na­wet bez nie­odzow­nej wie­dzy w za­kre­sie che­mii i bio­che­mii, był w sta­nie zro­zu­mieć ar­gu­menty przed­sta­wione w tych pa­ra­gra­fach.

Ta książka jest naj­bar­dziej wy­czer­pu­jącą ana­lizą do­wo­dów su­ge­ru­ją­cych, że prawa na­tury zo­stały pre­cy­zyj­nie do­stro­jone do funk­cjo­no­wa­nia ko­mórki. Tak samo jak w in­nych dzie­dzi­nach na­uki, świa­dec­twa te wy­wo­łują nie­od­parte wra­że­nie ist­nie­nia za­mie­rzo­nego pro­jektu.

Wszyst­kie moje ar­gu­menty na rzecz do­sto­so­wa­nia zo­stały po­parte świa­dec­twami. W roz­dziale 2 ana­li­zuję przy­sto­so­wa­nie atomu wę­gla; w roz­dziale 3 przy­sto­so­wa­nie wią­zań che­micz­nych; w roz­dziale 4 przy­sto­so­wa­nie part­ne­rów atomu nie­bę­dą­cych me­ta­lami (wo­doru, tlenu i azotu) oraz siły hy­dro­fo­bo­wej wody (kształ­tuje błonę ko­mór­kową). W roz­dziale 5 ba­dam do­sto­so­wa­nie przy­rody do bio­ener­ge­tyki; w roz­dziale 6 spek­ta­ku­larne do­sto­so­wa­nie ato­mów licz­nych me­tali do peł­nie­nia okre­ślo­nych funk­cji bio­che­micz­nych; w roz­dziale 7 – uni­kalne do­sto­so­wa­nie nie­zwy­kłej cie­czy, jaką jest woda.

Je­stem prze­ko­nany, że każdy czy­tel­nik, który do­kład­nie prze­ana­li­zuje świa­dec­twa przed­sta­wione pod ko­niec roz­działu 7, doj­dzie do wnio­sku, że na­tura zo­stała pre­cy­zyj­nie do­stro­jona do ist­nie­nia ży­cia opar­tego na wę­glu, a do­stro­je­nie to nosi wy­raźne zna­miona in­te­li­gent­nego pro­jektu.

I na ko­niec – mam też na­dzieję, że czy­tel­nik obej­rzy wspo­mniany w roz­dziale 1 film przed­sta­wia­jący po­ścig bia­łej krwinki za bak­te­rią pod szkieł­kiem mi­kro­skopu. Daje on pewne po­ję­cie o nie­zwy­kłym cha­rak­te­rze tych zdu­mie­wa­ją­cych ma­łych by­tów, które są pod­sta­wo­wymi jed­nost­kami ży­cia na Ziemi.

Roz­dział 1

Zdu­mie­wa­jąca ko­mórka

Zo­ba­czyć świat w zia­renku pia­sku,Nie­biosa w jed­nym kwie­cie z lasu.W ści­śnię­tej dłoni za­mknąć bez­miar,W go­dzi­nie – nie­skoń­czo­ność czasu[2].

Wil­liam Blake

Komórki są zdu­mie­wa­jące. Na­wet ktoś, kto nie jest bio­lo­giem, po­strzega je jako wy­jąt­kowe obiekty o nie­zwy­kłych moż­li­wo­ściach. Zgo­dziłby się z tym każdy, kto wi­dział leu­ko­cyt (białą krwinkę), który ce­lowo i kon­se­kwent­nie ściga bak­te­rię w kro­pli krwi. Aby zo­ba­czyć to na wła­sne oczy, można obej­rzeć w In­ter­ne­cie krótki film Da­vida Ro­gersa Neu­tro­phil Cha­sing Bac­te­ria[3]. To, co ob­ser­wu­jemy, wy­daje się prze­kra­czać gra­nice na­szego poj­mo­wa­nia – dro­binka ma­te­rii, nie­wi­doczna go­łym okiem, tak mała, że 100 z nich zmie­ści­łoby się na główce szpilki, zdaje się wy­ka­zy­wać za­miar i spraw­czość. Przy­po­mina to po­goń kota za my­szą, ge­parda za ga­zelą na afry­kań­skiej sa­wan­nie czy czło­wieka za kudu na pu­styni Ka­la­hari.

Zdu­mie­nie jest tym więk­sze, że ta zdol­ność naj­praw­do­po­dob­niej wy­nika ze zło­żo­no­ści ato­mo­wej owej cu­dow­nej dro­binki ma­te­rii. Zło­żo­no­ści, do­dajmy, która wy­kra­cza poza na­sze ty­powe do­świad­cze­nia. Ko­mórka składa się z try­lio­nów ato­mów upa­ko­wa­nych na prze­strzeni mniej­szej niż jedna mi­lio­nowa ob­ję­to­ści zia­renka pia­sku, a jej zło­żo­ność jest po­rów­ny­walna z jumbo je­tem. W od­róż­nie­niu jed­nak od jumbo jeta, na­no­tech­no­lo­gii czy in­nych za­awan­so­wa­nych, stwo­rzo­nych przez lu­dzi tech­no­lo­gii, ten fe­no­me­nalny byt jest zdolny do re­pli­ka­cji. Oto „ma­szyna nie­skoń­czo­no­ści”, któ­rej wła­sno­ści wy­dają się ma­giczne.

Pod wzglę­dem bu­dowy ko­mórki nie mają so­bie rów­nych w świe­cie ma­te­rial­nym. Praw­do­po­dob­nie nie od­kry­li­śmy w pełni ich zło­żo­no­ści[4]. Jesz­cze w 1913 roku, kiedy Law­rence Hen­der­son na­pi­sał swoje kla­syczne dzieło The Fit­ness of the Envi­ron­ment, ko­mórka była czarną skrzynką, a jej zło­żo­ność mo­le­ku­larna po­zo­sta­wała ta­jem­nicą. Do­piero gdy w po­ło­wie XX wieku re­wo­lu­cyjna bio­lo­gia mo­le­ku­larna uchy­liła rąbka ta­jem­nicy, na­ukowcy za­częli poj­mo­wać wy­ra­fi­no­wa­nie tych nie­zwy­kłych frag­men­tów ma­te­rii. Każda na­stępna de­kada ba­dań uka­zy­wała ko­lejne war­stwy zło­żo­no­ści. Od­kry­wa­nie w miarę roz­woju na­uki co­raz bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych struk­tur i sys­te­mów (łącz­nie z nie­zwy­kle zło­żo­nymi to­po­lo­giami DNA oraz wiel­kim i po­więk­sza­ją­cym się in­wen­ta­rzem mo­le­kuł ma­łych re­gu­la­to­ro­wych RNA) świad­czy o tym, że praw­do­po­dob­nie wiele jesz­cze zo­stało do od­kry­cia. Moż­liwe, że do­strze­gamy je­dy­nie nie­wielką część tego, co ko­mórki sobą re­pre­zen­tują.

Jak przy­znała Erica Hay­den w cza­so­pi­śmie „Na­ture”, „w miarę jak se­kwen­cjo­no­wa­nie i inne tech­no­lo­gie przy­no­szą nowe dane”, zło­żo­ność uka­zana przez bio­lo­gię ko­mór­kową „zdaje się wzra­stać. Za­głę­bia­nie się w nią przy­po­mina spoj­rze­nie w głąb zbioru Man­del­brota [...], po­zwala do­strze­gać co­raz bar­dziej skom­pli­ko­wane wzorce w miarę zbli­ża­nia się do jego gra­nicy”[5].

Nie wiemy jesz­cze wszyst­kiego o ko­mórce, lecz na­wet zgod­nie z ak­tu­al­nym, ogra­ni­czo­nym sta­nem wie­dzy na te­mat jej zło­żo­no­ści, ta drobna jed­nostka zwar­tego, ad­ap­ta­cyj­nego wy­ra­fi­no­wa­nia jest czymś w ro­dzaju trze­ciej nie­skoń­czo­no­ści. Pod­czas gdy ko­smos wy­daje się nie­skoń­cze­nie wielki, a świat ato­mów nie­skoń­cze­nie mały, ko­mórka jawi się jako nie­skoń­cze­nie zło­żona.

Nie­zmierna zło­żo­ność ko­mó­rek, nie­po­rów­ny­walna z żadną inną formą ma­te­rii, to jed­nak nie wszystko. Pod wie­loma wzglę­dami wy­dają się one świet­nie przy­sto­so­wane do peł­nie­nia funk­cji pod­sta­wo­wej jed­nostki ży­cia bio­lo­gicz­nego. Jed­nym z ele­men­tów tego przy­sto­so­wa­nia jest ogromna róż­no­rod­ność ich form. Po­rów­najmy neu­ron z czer­woną krwinką, ko­mórkę skóry z ko­mórką wą­troby, leu­ko­cyt ame­bo­idalny z ko­mórką mię­śni. W ludz­kim ciele wy­stę­puje każda z tych form oraz wiele in­nych. Weźmy róż­no­rod­ność orzę­sek. Po­cząw­szy od przy­po­mi­na­ją­cego trąbkę Sten­tora, a skoń­czyw­szy na oso­bli­wym Pa­ra­me­cium, formy orzę­sek są wręcz nie­praw­do­po­dob­nie zróż­ni­co­wane. Ko­lejny przy­kład to pro­mie­nice (zo­bacz ilu­stra­cja 1.1). Na­wet w ob­rę­bie tej ma­łej grupy spo­krew­nio­nych or­ga­ni­zmów róż­no­rod­ność form ko­mór­ko­wych jest za­dzi­wia­jąca, cho­ciaż wszy­scy człon­ko­wie tego nie­sa­mo­wi­tego zbio­ro­wi­ska po­wstali na pod­sta­wie tego sa­mego wzorca.

O nie­zwy­kłym przy­sto­so­wa­niu ko­mó­rek do peł­nie­nia funk­cji pod­sta­wo­wych jed­no­stek ży­cia świad­czą rów­nież ich zdu­mie­wa­jące zdol­no­ści i róż­no­rod­ność peł­nio­nych funk­cji, jak ma to miej­sce choćby w przy­padku drob­nej cy­lin­drycz­nej bak­te­rii E. coli w je­li­tach czło­wieka. Ho­ward Berg dzi­wił się wszech­stron­no­ści i moż­li­wo­ściom tego mi­nia­tu­ro­wego or­ga­ni­zmu, okre­ślał jego ta­lenty „le­gio­nem”. Stwier­dził, że ten drobny twór, który ma mniej niż jedną mi­lio­nową me­tra śred­nicy i dwie mi­lio­nowe me­tra dłu­go­ści, tak mały, że „20 z nich zmie­ści­łoby się w po­je­dyn­czym prę­ciku ludz­kiej siat­kówki”, jest „zdolny do li­cze­nia mo­le­kuł okre­ślo­nych cu­krów, ami­no­kwa­sów lub dwu­pep­ty­dów, do in­te­gra­cji po­dob­nych lub róż­nych bodź­ców sen­so­rycz­nych w cza­sie i prze­strzeni, do po­rów­ny­wa­nia ob­li­czeń do­ko­na­nych w nie­da­le­kiej i dal­szej prze­szło­ści, do wy­wo­ły­wa­nia re­ak­cji wszystko albo nic, pły­wa­nia w lep­kim śro­do­wi­sku [...], a na­wet do two­rze­nia wzor­ców”[6].

Ilu­stra­cja 1.1. Sko­rupy pro­mie­nic, plan­sza 31 z Kun­st­for­men der Na­tur Ern­sta Ha­ec­kela, 1904 (źró­dło: do­mena pu­bliczna).

Ko­mórki po­ru­szają się też na wiele róż­nych spo­so­bów. E. coli prze­miesz­czają się dzięki przy­po­mi­na­ją­cej śrubę na­pę­dową wici bak­te­rii. In­nym służą do tego celu ude­rze­nia rzę­sek. Nie­które peł­zają. Ko­lejne wy­su­wają ni­by­nóżki i chwy­tają nimi małe obiekty, które znaj­dują się obok.

Nie­które ko­mórki są w sta­nie prze­trwać przez setki lat de­sy­ka­cję. Mają we­wnętrzne ze­gary i po­tra­fią mie­rzyć upływ czasu[7]. Mogą też wy­czu­wać pole elek­tryczne i ma­gne­tyczne oraz ko­mu­ni­ko­wać się za po­mocą sy­gna­łów che­micz­nych i elek­trycz­nych. Są i ta­kie, które po­tra­fią po­kry­wać się przy­po­mi­na­jącą pan­cerz łu­piną. Inne mają zdol­ność wi­dze­nia; pe­wien ga­tu­nek orzę­sek jest wy­po­sa­żony w so­czewkę, która de facto pełni funk­cję oka, dzięki czemu może zo­gni­sko­wać ob­raz in­nej czę­ści cy­to­pla­zmy. Wszyst­kie bar­dzo ła­two się re­pli­kują, pod­czas gdy tej umie­jęt­no­ści nie mają na­wet naj­bar­dziej zło­żone ludz­kie ar­te­fakty. Nie­które po­tra­fią się na­wet kom­plet­nie od­two­rzyć z drob­nych frag­men­tów wy­cię­tych z ko­mórki z chi­rur­giczną pre­cy­zją![8]

Z tych nie­zwy­kłych dro­bi­nek upo­rząd­ko­wa­nej ma­te­rii składa się każdy wie­lo­ko­mór­kowy or­ga­nizm na Ziemi, w tym ciało czło­wieka, które sta­nowi ogromny zbiór li­czący bi­liony ko­mó­rek. Ko­mórki bu­dują ludzki mózg, wy­twa­rza­jąc mi­lion po­łą­czeń na mi­nutę przez dzie­więć mie­sięcy ciąży. Two­rzą płe­twale błę­kitne, mo­tyle, ptaki i ogromne se­kwoje w parku Yose­mite. Były z nich zbu­do­wane di­no­zaury i wszyst­kie dawne formy ży­cia na Ziemi. Na prze­strzeni ostat­nich trzech mi­liar­dów lat ak­tyw­ność naj­prost­szych ko­mó­rek stop­niowo prze­kształ­ciła pla­netę, wy­twa­rza­jąc tlen po­przez fo­to­syn­tezę i po­bu­dza­jąc w ten spo­sób wszyst­kie wyż­sze formy ist­nie­nia. Są one uni­wer­sal­nym ze­sta­wem kon­struk­cyj­nym ży­cia na Ziemi. Krótko mó­wiąc, ich moż­li­wo­ści wy­dają się nie­mal nie­ogra­ni­czone, mogą przy­brać nie­mal każdy kształt i wy­ko­nać każdy roz­kaz. Pod wszel­kimi wzglę­dami wy­dają się do­sko­nale przy­sto­so­wane do swo­jego za­da­nia, ja­kim jest stwo­rze­nie bios­fery peł­nej or­ga­ni­zmów wie­lo­ko­mór­ko­wych ta­kich jak czło­wiek.

Kiedy ob­ser­wu­jemy po­czy­na­nia pier­wot­nia­ków w kro­pli wody lub wy­bryki leu­ko­cytu ści­ga­ją­cego ru­chem ame­bo­idal­nym bak­te­rię w ludz­kim krwio­biegu, trudno oprzeć się wra­że­niu, że te mi­kro­sko­pijne formy ży­cia są od­czu­wa­ją­cymi, au­to­no­micz­nymi by­tami. To wra­że­nie od­no­szono już po­nad 100 lat temu, gdy dys­po­no­wa­li­śmy je­dy­nie sto­sun­kowo pry­mi­tywną tech­no­lo­gią mi­kro­sko­pową[9]. Obec­nie jest ono jesz­cze sil­niej­sze.

Nie tylko ich stra­te­gie ło­wiec­kie (wi­doczne na fil­mie przed­sta­wia­ją­cym po­ścig leu­ko­cytu za ofiarą) przy­po­mi­nają za­cho­wa­nia or­ga­ni­zmów wyż­szych. Ko­lej­nym ude­rza­ją­cym przy­kła­dem są ry­tu­ały go­dowe orzę­sek obej­mu­jące tańce go­dowe, wza­jemną na­ukę, wie­lo­krotne kon­takty fi­zyczne po­ten­cjal­nych part­ne­rów, a na­wet oszu­stwa pod­czas de­mon­stro­wa­nia spraw­no­ści re­pro­duk­cyj­nej[10]. Je­den z twór­ców be­ha­wio­ry­zmu, Her­bert Spen­cer Jen­nings, przy­pusz­czał, że pier­wot­niaki mają zdol­ność od­czu­wa­nia. Jak przy­znał: „Gdyby ameba była du­żym zwie­rzę­ciem, z któ­rym lu­dzie sty­ka­liby się na co dzień, na pod­sta­wie jej za­cho­wa­nia na­tych­miast przy­pi­sano by jej od­czu­wa­nie przy­jem­no­ści i bólu, głodu, po­żą­da­nia itp., z tych sa­mych po­wo­dów, dla któ­rych przy­pi­su­jemy je psu”[11].

Nie­dawno bio­log Brian Ford do­szedł do ta­kich sa­mych wnio­sków co Jen­nings: „Mi­kro­sko­pijny świat po­je­dyn­czej ży­wej ko­mórki pod wie­loma wzglę­dami od­zwier­cie­dla nasz wła­sny – ko­mórki są au­to­no­miczne, od­czu­wa­jące i po­my­słowe. W ży­ciu po­je­dyn­czych ko­mó­rek mo­żemy do­strzec ko­rze­nie na­szej in­te­li­gen­cji”[12].

Za­uważa też, że „po­strze­gamy ameby jako pro­ste i pry­mi­tywne. Wiele ro­dza­jów ameb kon­stru­uje jed­nak szkli­ste po­włoki, zbie­ra­jąc zia­renka pia­sku z błota, w któ­rym żyją. Na przy­kład ty­powa sko­rupa Dif­flu­gia ma kształt wazy i cha­rak­te­ry­zuje się nie­zwy­kłą sy­me­trią [...]. Nie wiemy, jak ten jed­no­ko­mór­kowy or­ga­nizm bu­duje swoją sko­rupę”[13].

Na­wet je­śli ko­mórki nie są by­tami od­czu­wa­ją­cymi, to pod wzglę­dem do­ko­nań, zło­żo­no­ści, róż­no­rod­no­ści struk­tur i funk­cji są za­dzi­wia­jące. Ich uni­ka­towe wła­sno­ści, które Ja­cques Mo­nod na­zwał „de­mo­nicz­nymi mo­cami ka­ta­li­tycz­nymi”[14], a także nie­zwy­kłe przy­sto­so­wa­nie do peł­nie­nia szcze­gól­nej funk­cji two­rzywa ży­cia na Ziemi, są ewi­dent­nym fe­no­me­nem dla każ­dego, kto po­święci im choćby chwilę uwagi.

Jesz­cze więk­szym fe­no­me­nem jest zdu­mie­wa­jące przy­sto­so­wa­nie przy­rody, które umoż­li­wia po­wsta­nie naj­prost­szej ko­mórki opar­tej na wę­glu. W ko­lej­nych roz­dzia­łach prze­ko­namy się, że prze­ja­wia się ono w uni­ka­to­wej przy­dat­no­ści ato­mów wielu pier­wiast­ków z pierw­szej po­łowy układu okre­so­wego, a do­kład­niej ich wła­ści­wo­ści, do peł­nie­nia funk­cji nie­zbęd­nych do ze­bra­nia pod­sta­wo­wych skład­ni­ków ma­kro­mo­le­ku­lar­nych, a także do fi­zjo­lo­gicz­nego funk­cjo­no­wa­nia ko­mórki. Okre­ślam to mia­nem pa­ra­dyg­matu uni­kal­nego przy­sto­so­wa­nia.

Prze­ko­namy się też, że owo przy­sto­so­wa­nie prze­ja­wia się rów­nież w nie­zwy­kłej zdat­no­ści wody do peł­nie­nia funk­cji ma­cie­rzy ko­mórki, jak rów­nież, że re­zul­ta­tem pro­ce­sów che­micz­nych za­cho­dzą­cych w mrocz­nej prze­strzeni mię­dzy­gwiezd­nej jest abio­tyczna syn­teza wielu mo­le­ku­lar­nych mo­no­me­rów wy­ko­rzy­sty­wa­nych przez pierw­sze ko­mórki do bu­dowy skład­ni­ków ma­kro­mo­le­ku­lar­nych. In­nymi słowy, „de­mo­niczne” przy­sto­so­wa­nie ko­mórki za­leży od bar­dziej za­awan­so­wa­nego przy­sto­so­wa­nia, wpi­sa­nego w struk­turę rze­czy­wi­sto­ści. To głęb­sze przy­sto­so­wa­nie jest wpi­sane w prawa na­tury od za­ra­nia czasu i po­twier­dza opi­nię Law­rence’a Hen­der­sona, który stwier­dził, że ko­smos sta­nowi bio­cen­tryczną ca­łość[15].

Roz­dział 2

Wy­brany atom

Upo­rząd­ko­wane ciałaUtrwa­lają się w za­leż­no­ści od ich ro­dzaju. Ja­kie siły stwa­rzają ży­ciu taką moż­li­wość?Na­tu­ralne czy nad­przy­ro­dzone?Czy są to wła­ści­wo­ści mo­le­kuł,Z któ­rych się ono składa? [...] Czy może działa siła na­rzu­cona z ze­wnątrzNi­czym Deus ex Ma­china,Wy­kra­cza­jąca poza prawa na­tury [...]Na tym po­lega pro­blem – wła­śnie na tym[16].

Ar­thur E. Ne­edham

Od po­cząt­ków cza­sów no­wo­żyt­nych aż do pierw­szych dzie­się­cio­leci XIX wieku wielu bio­lo­gów było wi­ta­li­stami. Uwa­żali, że uni­kalne za­cho­wa­nia, ce­chy i zdol­no­ści istot ży­wych, ja­kich nie ob­ser­wuje się w przy­ro­dzie nie­oży­wio­nej (w tym zdol­ność od­czu­wa­nia, spraw­czość i zdol­ność do re­pro­duk­cji), są two­rem nie­ma­te­rial­nego wi­tal­nego du­cha. Kiedy w XVII wieku Kar­te­zjusz utrzy­my­wał, że or­ga­ni­zmy są po­rów­ny­walne do ma­szyn, w od­po­wie­dzi kró­lowa Szwe­cji Kry­styna na­wią­zała po­noć do me­cha­nicz­nego ze­gara: „Spraw­cie, by wy­dał po­tom­stwo”[17]. Wy­zwa­nie Kry­styny po­zo­staje ak­tu­alne. Po­mimo nie­zwy­kłych po­stę­pów w na­no­tech­no­lo­gii i che­mii su­pra­mo­le­ku­lar­nej, nikt nie stwo­rzył bytu ma­te­rial­nego, który miałby cha­rak­te­ry­styczną dla każ­dej ko­mórki zdol­ność do re­pro­duk­cji.

Kiedy za­sta­na­wiamy się nad zdu­mie­wa­jącą zło­żo­no­ścią i roz­ma­itymi zdol­no­ściami ko­mó­rek, trudno nie przy­znać ra­cji wi­ta­li­stom, któ­rzy uwa­żali, że są one ob­da­rzone czymś, co wy­kra­cza poza wła­ści­wo­ści ma­te­rii. Zwłasz­cza gdy ob­ser­wu­jemy nie­które ro­dzaje ak­tyw­no­ści, ta­kie jak zwy­czaje go­dowe orzę­sek, które w in­try­gu­jący spo­sób na­śla­dują za­cho­wa­nie wielu pta­ków i ssa­ków, lub po­ścig bia­łej krwinki za bak­te­rią w roz­ma­zie krwi, nie spo­sób się oprzeć wra­że­niu, że źró­dłem tych nie­zwy­kłych dzia­łań jest ja­kaś siła spraw­cza lub du­sza. Ża­den byt nie­oży­wiony, w tym me­cha­ni­zmy stwo­rzone przez czło­wieka, nie wy­ka­zuje ta­kich zdol­no­ści.

Wnio­sek, że w isto­tach ży­wych działa coś, co wy­kra­cza poza prawa obo­wią­zu­jące w świe­cie nie­oży­wio­nym, jest atrak­cyjny, lecz nie zo­stał prze­ko­nu­jąco uza­sad­niony. Hi­sto­ria bio­lo­gii ja­sno po­ka­zuje, że od za­ra­nia che­mii or­ga­nicz­nej na po­czątku XIX wieku, aż do od­kry­cia po­dwój­nej he­lisy i roz­woju re­wo­lu­cyj­nej bio­lo­gii mo­le­ku­lar­nej w po­ło­wie XX wieku, każdy zna­czący po­stęp w na­uce skut­ko­wał od­rzu­ca­niem prze­ko­nań wi­ta­li­stycz­nych. Ko­lejne od­kry­cia ujaw­niały, że uni­kalne za­cho­wa­nia lub wła­sno­ści ko­mó­rek nie są da­rem wi­ta­li­stycz­nej siły spraw­czej, lecz wy­ni­kają z nie­zwy­kłego uprzed­niego przy­sto­so­wa­nia wła­ści­wo­ści ma­te­rii. Zwłasz­cza wła­sno­ści wielu ato­mów z pierw­szej po­łowy układu okre­so­wego zdają się nie­zwy­kle przy­datne do gro­ma­dze­nia skład­ni­ków che­micz­nych w ko­mórce i jej fi­zjo­lo­gicz­nego funk­cjo­no­wa­nia.

Od­wrót od wi­ta­li­zmu

Na po­czątku XIX wieku wielu che­mi­ków uwa­żało, że źró­dłem uni­ka­to­wych wła­ści­wo­ści che­micz­nych związ­ków or­ga­nicz­nych jest siła wi­talna lub inny czyn­nik spraw­czy obecny w or­ga­ni­zmie. Jak 100 lat póź­niej za­uwa­żył Law­rence Hen­der­son w The Fit­ness of the Envi­ron­ment, „wiele sub­stan­cji or­ga­nicz­nych zo­stało od­dzie­lo­nych od or­ga­ni­zmu, oczysz­czo­nych i pod­da­nych ty­po­wym eks­pe­ry­men­tom la­bo­ra­to­ryj­nym [...]. Be­rze­lius [je­den z czo­ło­wych che­mi­ków tam­tych cza­sów] uwa­żał jed­nak, że za ich ukształ­to­wa­nie od­po­wia­dała spe­cjalna siła wi­talna i na tej pod­sta­wie uznał, że w in­nych wa­run­kach by­łoby to nie­moż­liwe”[18].

Nie­któ­rzy ów­cze­śni che­micy wy­obra­żali so­bie spraw­czość wi­talną bar­dzo do­słow­nie, jako drob­nego ho­mun­ku­lusa w ko­mórce, ob­da­rzo­nego zdol­no­ścią do łą­cze­nia ato­mów w zło­żone związki or­ga­niczne po­cho­dzące od sys­te­mów ży­wych[19]. Na przy­kład Wil­liam Prout, czo­łowy le­karz i che­mik z po­czątku XIX wieku, au­tor Ósmego trak­tatu Brid­ge­wa­ter (Che­mi­stry, Me­te­oro­logy, and the Func­tion of Di­ge­stion), na­pi­sał: „Czyn­nik or­ga­niczny [...] po­sia­da­jący mi­kro­sko­pijny apa­rat może od­dzia­ły­wać na każdą mo­le­kułę i tym sa­mym zgod­nie z za­mie­rzo­nym ce­lem wy­klu­czać nie­które mo­le­kuły i łą­czyć ze sobą inne”[20].

Ta­kie po­glądy wy­dają się obec­nie ar­cha­iczne, nie­mniej wiara w tę formę wi­ta­li­zmu z po­cząt­ków XIX wieku jest jak naj­bar­dziej zro­zu­miała. Nikt nie zsyn­te­ty­zo­wał żad­nych związ­ków or­ga­nicz­nych w la­bo­ra­to­rium. W po­rów­na­niu ze związ­kami nie­orga­nicz­nymi są one wy­jąt­kowo kru­che i nie­sta­bilne, a po od­dzie­le­niu od ciała bły­ska­wicz­nie się roz­kła­dają[21]. Inne ich szcze­gólne ce­chy to wiel­kie zróż­ni­co­wa­nie[22] i zło­żo­ność[23]. Is­sac Asi­mov na­stę­pu­jąco pod­su­mo­wał pewne pod­sta­wowe róż­nice po­mię­dzy do­meną nie­orga­niczną i or­ga­niczną:

Sub­stan­cje or­ga­niczne są o wiele bar­dziej kru­che i ła­twiej ule­gają uszko­dze­niu niż sub­stan­cje nie­orga­niczne. Wodę (która jest nie­orga­niczna) można za­go­to­wać i roz­grzać po­wstałą parę do ty­siąca stopni bez naj­mniej­szej dla niej szkody. Kiedy para się ostu­dzi, po­now­nie for­muje się woda. Je­śli pod­grzana zo­sta­nie oliwa z oli­wek (która jest or­ga­niczna), bę­dzie dy­mić i pło­nąć. Póź­niej nie bę­dzie już oliwą.

Można pod­grze­wać sól (która jest nie­orga­niczna), do­póki się nie stopi i nie roz­grzeje do czer­wo­no­ści. Je­śli po­now­nie ją schło­dzimy, na­dal bę­dzie solą. Je­śli na­to­miast pod­grze­jemy cu­kier (który jest or­ga­niczny), za­cznie pa­ro­wać, po czym zwę­gli się i sczer­nieje. Chło­dze­nie nie przy­wróci mu pier­wot­nej formy [...]. Za po­mocą cie­pła lub in­nych me­tod można prze­mie­nić sub­stan­cje or­ga­niczne w nie­orga­niczne. Prze­kształ­ce­nie sub­stan­cji nie­orga­nicz­nej w or­ga­niczną wy­da­wało się jed­nak nie­moż­liwe [che­mi­kom z po­czątku XIX wieku][24].

Wiara che­mi­ków z tam­tych cza­sów w uni­kalną siłę bio­lo­giczną miała za­tem pewne pod­stawy. Ów­cze­sne świa­dec­twa nie wy­klu­czały ist­nie­nia w ko­mórce ta­jem­ni­czego bytu, który łą­czyłby atomy w związki or­ga­niczne. Wi­ta­li­ści, tacy jak Wil­liam Prout[25], uzna­wali, że za­równo w sub­stan­cjach or­ga­nicz­nych, jak i nie­orga­nicz­nych atomy łą­czą się w taki sam spo­sób, zgod­nie z iden­tycz­nymi re­gu­łami. Są­dzili jed­nak, że tylko żywa siła mo­gła je po­łą­czyć w or­ga­niczne mo­le­kuły i urze­czy­wist­nić nie­zwy­kłe wła­ści­wo­ści sub­stan­cji z do­meny or­ga­nicz­nej.

Główny ar­gu­ment na rzecz wi­ta­li­zmu zo­stał jed­nak oba­lony w 1828 roku, kiedy to młody nie­miecki che­mik Frie­drich Wöh­ler zsyn­te­ty­zo­wał w la­bo­ra­to­rium mocz­nik, główny skład­nik mo­czu ssa­ków, co było jed­nym z wiel­kich prze­ło­mów w dzie­więt­na­sto­wiecz­nej na­uce. Po raz pierw­szy che­mik od­two­rzył skład­nik che­miczny ży­wego or­ga­ni­zmu z pro­stych związ­ków nie­orga­nicz­nych. Syn­teza nie wy­ma­gała żad­nej siły wi­tal­nej, atomy zo­stały po­łą­czone do­kład­nie tak, jak w zwy­kłym związku nie­orga­nicz­nym.

Wöh­ler uzy­skał mocz­nik (CO(NH2)2), łą­cząc nie­orga­niczny cy­ja­nian sre­bra (AgOCN) z in­nym związ­kiem nie­orga­nicz­nym, chlor­kiem amonu (NH4Cl). Wy­słał trium­falną wia­do­mość do swo­jego men­tora Be­rze­liusa, czo­ło­wego wi­ta­li­sty: „Mu­szę Pana po­in­for­mo­wać, że mogę uzy­skać mocz­nik, nie uży­wa­jąc ne­rek żad­nego zwie­rzę­cia, czy to czło­wieka, czy psa. Mocz­ni­kiem jest cy­ja­nian amonu”[26].

Jak ujął to Fran­cis Pre­ston Ve­na­ble:

Wspa­niała syn­teza mocz­nika prze­pro­wa­dzona przez Wöh­lera osta­tecz­nie prze­ła­mała tę ba­rierę, za­po­cząt­ko­wała wiele ko­lej­nych syn­tez i za­chę­ciła wielu pra­cow­ni­ków do dzia­łań na tym do­cho­do­wym polu. Co prawda syn­teza nie do­ko­nała się bez­po­śred­nio z po­szcze­gól­nych pier­wiast­ków, nie­mniej uzy­skał on je­den z naj­cie­kaw­szych i naj­le­piej zna­nych pro­duk­tów zwie­rzę­cych spo­śród sub­stan­cji, które ucho­dziły wów­czas za nie­orga­niczne. Oczy­wi­ście stare prze­ko­na­nia umie­rały po­woli, lecz od­kry­cie Wöh­lera jest po­wszech­nie uzna­wane za po­czą­tek che­mii or­ga­nicz­nej jako na­uki[27].

W 1845 roku Her­mann Kolbe wbił ko­lejny gwóźdź do trumny wi­ta­li­zmu, kiedy zsyn­te­ty­zo­wał w la­bo­ra­to­rium or­ga­niczny kwas octowy z dwu­siarczku wę­gla[28]. Po syn­te­zie Kol­bego tama pę­kła i na­ukowcy syn­te­ty­zo­wali co­raz wię­cej związ­ków or­ga­nicz­nych w wa­run­kach la­bo­ra­to­ryj­nych. Nie ule­gało wąt­pli­wo­ści, że można uzy­skać przy­naj­mniej pod­sta­wowe związki wy­stę­pu­jące u istot ży­wych z po­mi­nię­ciem spraw­czej siły wi­tal­nej w ko­mórce.

W miarę roz­woju wie­dzy na te­mat składu che­micz­nego ży­cia w XIX wieku uświa­da­miano so­bie, że skład­niki che­miczne cha­rak­te­ry­styczne dla ży­wych istot są związ­kami na­tu­ral­nymi, a także zo­rien­to­wano się, że atom wę­gla w po­łą­cze­niu z wo­do­rem, tle­nem i azo­tem (two­rzą one więk­szość sub­stan­cji or­ga­nicz­nych) jest przy­sto­so­wany che­micz­nie do łą­cze­nia sze­ro­kiego wa­chla­rza zło­żo­nych i zróż­ni­co­wa­nych związ­ków or­ga­nicz­nych (kwa­sów, cu­krów, ete­rów, es­trów, al­ko­holi) nie­zbęd­nych do bu­dowy zło­żo­nych sys­te­mów bio­che­micz­nych. Jak za­uwa­żył Hen­der­son: „Stop­niowo uznano, że związki che­mii or­ga­nicz­nej róż­nią się od sub­stan­cji nie­orga­nicz­nych je­dy­nie pod wzglę­dem szcze­gól­nych wła­sno­ści pier­wiast­ków wę­gla, wo­doru i tlenu, kiedy two­rzą che­miczną ca­łość, tak jak związki in­nych pier­wiast­ków mają swoje od­rębne wła­sno­ści”[29].

Obec­nie, 100 lat po cza­sach Hen­der­sona, nie znamy żad­nej in­nej formy che­mii za­pew­nia­ją­cej równą ob­fi­tość związ­ków che­micz­nych, z któ­rych można by wy­brać ze­staw ele­men­tów skła­do­wych ży­wego or­ga­ni­zmu i za­opa­trzyć go we wszyst­kie nie­zbędne me­ta­bo­lity. Co cie­kawe, wi­ta­li­styczne prze­ko­na­nie, zgod­nie z któ­rym ist­nieje fun­da­men­talna róż­nica po­mię­dzy ele­men­tami ży­cia a skład­ni­kami przy­rody nie­oży­wio­nej, prze­trwało, a na­wet jest pod­kre­ślane. Tej róż­nicy nie przy­pi­suje się już jed­nak ist­nie­niu wi­tal­nego, nad­przy­ro­dzo­nego rze­mieśl­nika w ko­mórce, lecz uni­kal­nym emer­gent­nym oraz na­tu­ral­nym wła­ści­wo­ściom che­micz­nym i fi­zycz­nym atomu wę­gla w po­łą­cze­niu z wo­do­rem (H), tle­nem (O) i azo­tem (N). Za­miast zdu­mie­wa­ją­cej spraw­czo­ści tkwią­cej w ko­mórce, za­pew­nia­ją­cej ele­men­tom ży­cia ich wy­jąt­kowe ce­chy, za praw­dzi­wego cu­do­twórcę uznano uni­ka­tową zdol­ność nie­któ­rych pier­wiast­ków z układu okre­so­wego do two­rze­nia ży­cia. Miej­sce spraw­czo­ści za­jęło przy­sto­so­wa­nie che­miczne. Fe­no­men wy­kra­cza­jący poza ramy przy­rody ustą­pił miej­sca fe­no­me­nowi tkwią­cemu we wła­ści­wo­ściach ma­te­rii: wi­ta­lizm − przy­sto­so­wa­niu, pro­jekt bez­po­średni − pro­jek­towi osta­tecz­nemu, spraw­czość bez­po­śred­nia − spraw­czo­ści osta­tecz­nej.

Warto jed­nak za­uwa­żyć, że choć kla­syczna forma wi­ta­li­zmu, po­stu­lu­jąca ist­nie­nie wi­tal­nej siły spraw­czej w ko­mórce jako wy­tłu­ma­cze­nie che­mii ży­cia, zo­stała po­rzu­cona w XIX wieku, kiedy fe­no­men che­mii wę­glo­wej sta­wał się co­raz bar­dziej oczy­wi­sty, to na­wet obec­nie pewne zja­wi­ska bio­lo­giczne nie pod­dają się wy­ja­śnie­niom opar­tym na ak­tu­al­nie zna­nych pra­wach fi­zyki i che­mii. Oczy­wi­stymi przy­kła­dami są zdol­ność od­czu­wa­nia, umysł i świa­do­mość[30]. Kwe­stia ist­nie­nia praw na­tury do­ty­czą­cych wy­łącz­nie do­meny or­ga­nicz­nej jest na­dal otwarta i po­zo­staje nam mieć na­dzieję, że przy­szłe po­stępy w na­uce po­zwolą na jej roz­strzy­gnię­cie.

Nie­za­leż­nie od tego, co na­uka może nam w przy­szło­ści po­wie­dzieć o róż­nych czyn­ni­kach spraw­czych w ukła­dach ży­wych, pod­sta­wowa teza, któ­rej bro­nię w na­stęp­nych roz­dzia­łach, opiera się na oce­nie na­ukowo uza­sad­nio­nych wła­ści­wo­ści ma­te­rii i praw przy­rody uzna­wa­nych przez wszyst­kich współ­cze­snych bio­lo­gów. Teza o wiel­kim uprzed­nim przy­sto­so­wa­niu przy­rody, które umoż­li­wiło po­wsta­nie ele­men­tar­nej ko­mórki na Ziemi, nie ma związku z moż­li­wymi bez­po­śred­nimi czyn­ni­kami spraw­czymi od­po­wie­dzial­nymi za po­łą­cze­nie pierw­szej ży­wej ko­mórki na Ziemi ani z kon­kret­nymi czyn­ni­kami fi­zycz­nymi i che­micz­nymi, które do­pro­wa­dziły do tego cudu. Kwe­stia, czy były to czyn­niki dar­wi­now­skie, la­mar­ki­stow­skie, wi­ta­li­styczne czy inne, wy­daje się bar­dzo cie­kawa, lecz jej zna­cze­nie dla za­gad­nień z tej książki jest mar­gi­nalne.

Nie­skoń­czony in­wen­tarz

Roz­wój che­mii or­ga­nicz­nej to jedno z wiel­kich wy­da­rzeń w hi­sto­rii na­uki, które Hen­der­son opi­sał jako „jedno z naj­więk­szych osią­gnięć XIX wieku”[31]. Nie jest to od­osob­niona opi­nia. Jan Mul­der ar­ty­ku­łowi oma­wia­ją­cemu jej roz­wój nadał ty­tuł Lo­oking Back in Won­der[32]. Wielu in­nych pi­sa­rzy, w tym Asi­mov[33] i Al­fred Rus­sel Wal­lace, który wraz z Ka­ro­lem Dar­wi­nem sfor­mu­ło­wał teo­rię ewo­lu­cji drogą do­boru na­tu­ral­nego, za­chwy­cało się cu­dow­nym wszech­świa­tem che­mii wę­glo­wej.

Na po­czątku XX wieku udo­ku­men­to­wano ist­nie­nie po­nad 100 ty­sięcy związ­ków or­ga­nicz­nych[34]. Zsyn­te­ty­zo­wano też w la­bo­ra­to­rium wszyst­kie pod­sta­wowe związki obecne w ży­wych or­ga­ni­zmach – 20 po­wszech­nie wy­stę­pu­ją­cych ami­no­kwa­sów wy­ko­rzy­sty­wa­nych w biał­kach oraz cztery nu­kle­otydy wy­ko­rzy­sty­wane w DNA, a także wiele cu­krów, tłusz­czów i kwa­sów tłusz­czo­wych.

Wę­giel jest je­dy­nym pier­wiast­kiem zdol­nym do kształ­to­wa­nia wielu zło­żo­nych związ­ków or­ga­nicz­nych o zróż­ni­co­wa­nych wła­ści­wo­ściach che­micz­nych i fi­zycz­nych. Obec­nie sza­cuje się, że liczba zna­nych związ­ków wę­gla sięga 10 mi­lio­nów, jest więk­sza od łącz­nej liczby wszyst­kich związ­ków nie­opar­tych na wę­glu i znacz­nie prze­kra­cza sza­cunki Hen­der­sona sprzed 100 lat.

Oprócz mo­le­kuł za­wie­ra­ją­cych wę­giel ist­nieje też wiele mo­le­kuł zło­żo­nych wy­łącz­nie z wę­gla. Wę­giel two­rzy tak zróż­ni­co­wane sub­stan­cje, jak wę­giel ka­mienny, dia­ment (naj­tward­szy znany mi­ne­rał) i gra­fit (je­den z naj­bar­dziej mięk­kich) oraz zło­żone struk­tury, ta­kie jak fu­le­reny i na­no­rurki. W ostat­nich de­ka­dach che­micy ob­wie­ścili od­kry­cie ko­lej­nego związku, gra­fenu, który składa się z pła­skiej mo­no­war­stwy ato­mów wę­gla stło­czo­nych w dwu­wy­mia­ro­wym pla­strze. Naj­bar­dziej zdu­mie­wa­jąca wy­daje się jego siła – ten zwią­zek jest 100 razy moc­niej­szy niż mo­no­war­stwa stali. Gra­fen prze­wo­dzi prąd nie go­rzej niż miedź i jest naj­lep­szym zna­nym prze­wod­ni­kiem cie­pła.

Róż­no­rod­ność form che­micz­nych, które można po­łą­czyć za po­mocą sa­mego tylko wę­gla, bled­nie jed­nak w po­rów­na­niu z fan­ta­styczną róż­no­rod­no­ścią związ­ków, które po­wstają, kiedy wę­giel łą­czy się z ato­mami in­nych pier­wiast­ków.

Kom­bi­na­cje wę­gla i wo­doru two­rzą wszech­świat wę­glo­wo­do­rów. Nie­które wę­glo­wo­dory, ta­kie jak pen­tan i bu­ten, są dłu­gimi mo­le­ku­łami przy­po­mi­na­ją­cymi łań­cu­chy. Inne, ta­kie jak ben­zen, za­wie­rają cy­kliczne lub pier­ście­niowe for­ma­cje. Osza­ła­mia­jąca jest nie tylko liczba struk­tur che­micz­nych, lecz także róż­no­rod­ność ich wła­ści­wo­ści. Pla­sti­kowe po­jem­niki na mleko, płyty DVD, oleje, ropa naf­towa, nafta i naf­ta­lina (kulki na mole) są kom­bi­na­cjami ato­mów wę­gla i wo­doru.

Po­łą­cze­nie wę­gla z wo­do­rem i tle­nem otwiera przed nami ko­lejny wszech­świat związ­ków, obej­mu­jący al­ko­hole, ta­kie jak eta­nol i pro­pa­nol, al­de­hydy, ke­tony i kwasy kar­bok­sy­lowe. Do tej grupy na­leżą rów­nież róż­no­rodne kwasy tłusz­czowe skła­da­jące się z dłu­gich łań­cu­chów wę­glo­wo­do­ro­wych ze­sta­wio­nych z grupą kwa­sów kar­bok­sy­lo­wych. Wę­giel, wo­dór i tlen od­po­wia­dają rów­nież za cu­kry, w tym glu­kozę i fruk­tozę. Ta triada two­rzy rów­nież ce­lu­lozę (twardą sub­stan­cję drewna), wosk psz­czeli, ocet i kwas mrów­kowy. Wszyst­kie na­leżą do tego sa­mego zbioru związ­ków wę­gla.

Ilu­stra­cja 2.1. Kilka struk­tur zło­żo­nych z ato­mów wę­gla: a) dia­ment; b) gra­fit; c) lons­da­leit; d–f) fu­le­reny; g) wę­giel amor­ficzny; h) na­no­rurka wę­glowa (źró­dło: Mi­chael Ströck, Mstroek, li­cen­cja CC-BY-SA 3.0, Wi­ki­me­dia Com­mons).

Do­da­nie azotu pro­wa­dzi do dal­szego zróż­ni­co­wa­nia związ­ków, w tym skład­ni­ków bia­łek – ami­no­kwa­sów. Za­wiera go ze­staw cy­klicz­nych związ­ków zna­nych jako za­sady azo­towe. Nie­które z nich są waż­nymi skład­ni­kami DNA. Ta kom­bi­na­cja wy­stę­puje w tak róż­no­rod­nych sub­stan­cjach, jak barw­niki, an­ty­bio­tyki, ma­te­riały wy­bu­chowe, ko­fe­ina oraz mocz.

Na prze­ło­mie XIX i XX wieku, kiedy cu­dow­ność i uni­kal­ność ob­szer­nego in­wen­ta­rza wę­gla ob­ja­wiła się w ca­łej oka­za­ło­ści, Al­fred Rus­sel Wal­lace opi­sał liczbę i zróż­ni­co­wa­nie tej uni­kal­nej do­meny w swo­ich pra­cach na te­mat teo­lo­gii na­tu­ral­nej, Man’s Place in the Uni­verse [Miej­sce czło­wieka we Wszech­świe­cie] i The World of Life: A Ma­ni­fe­sta­tion of Cre­ative Po­wer, Di­rec­tive Mind and Ul­ti­mate Pur­pose [Świat ży­cia. Prze­jaw siły twór­czej, spraw­czego umy­słu i osta­tecz­nego celu]. W pierw­szej z nich na­pi­sał:

Związki che­miczne wę­gla są o wiele licz­niej­sze niż związki wszyst­kich po­zo­sta­łych pier­wiast­ków ra­zem wzięte [...]. Jest to tym bar­dziej za­dzi­wia­jące, że wszyst­kie nie­zli­czone róż­no­rodne sub­stan­cje wy­twa­rzane przez ro­śliny i zwie­rzęta skła­dają się z tych sa­mych trzech lub czte­rech pier­wiast­ków. Pier­wiastki te two­rzą nie­zli­czoną róż­no­rod­ność kwa­sów or­ga­nicz­nych, po­cząw­szy od kwasu pru­skiego, a skoń­czyw­szy na kwa­sach róż­nych owo­ców; wiele ro­dza­jów cu­krów, gum i skrobi; różne ro­dzaje oleju, wo­sku itp.; olejki ete­ryczne, które w więk­szo­ści są od­mia­nami ter­pen­tyny, po sub­stan­cje ta­kie jak kam­fora, ży­wica, kau­czuk [na­tu­ralna guma] i gu­ta­perka; długi sze­reg al­ka­lo­idów ro­ślin­nych, ta­kich jak ni­ko­tyna, mor­fina z opium, strych­nina, ku­ra­ryna i inne tru­ci­zny; chi­nina, bel­la­dona i po­dobne al­ka­lo­idy lecz­ni­cze [...]. Wszyst­kie one skła­dają się wy­łącz­nie z czte­rech po­wszech­nie wy­stę­pu­ją­cych pier­wiast­ków, z któ­rych zbu­do­wany jest nie­mal cały nasz or­ga­nizm. Gdyby nie udo­wod­niono tego po­nad wszelką wąt­pli­wość, trudno by­łoby w to uwie­rzyć[35].

Cał­ko­wita liczba i róż­no­rod­ność struk­tur che­micz­nych, które można zbu­do­wać z wę­gla, tlenu, wo­doru i azotu, działa na wy­obraź­nię. Łącz­nie pier­wiastki te two­rzą uni­wer­salny che­miczny ze­staw kon­struk­cyjny, który wręcz ide­al­nie na­daje się do two­rze­nia nie­zli­czo­nych związ­ków wy­ko­rzy­sty­wa­nych przez ko­mórkę. Na po­trzebę tak ob­szer­nego in­wen­ta­rza tychże związ­ków wska­zują w pew­nym stop­niu opu­bli­ko­wane dia­gramy szla­ków me­ta­bo­licz­nych. Wy­kresy przed­sta­wiają la­bi­rynt szla­ków che­micz­nych i ogromną liczbę róż­no­rod­nych związ­ków, które w pro­ce­sie me­ta­bo­li­zmu w ty­po­wej ko­mórce ule­gają prze­mia­nom che­micz­nym.

Król wę­giel

Zwa­żyw­szy na nie­zrów­naną ob­fi­tość wę­gla we Wszech­świe­cie, na uwagę za­słu­guje fakt, że pod wie­loma wzglę­dami nie jest on zbyt szcze­gól­nie atrak­cyjną sub­stan­cją. Po­myślmy o grudce wę­gla, ka­wałku gra­fitu lub kupce sa­dzy. Dia­ment ma za­pewne pe­wien urok, lecz pod­sta­wowe formy tego pier­wiastka nie za­chwy­cają. Jego sto­sun­kowy brak re­ak­tyw­no­ści[36] po­tę­guje wra­że­nie po­spo­li­to­ści w po­rów­na­niu z in­nymi, bar­dziej spek­ta­ku­lar­nymi i re­ak­tyw­nymi pier­wiast­kami ta­kimi jak sód i tlen. Jak za­uwa­żył che­mik Pe­ter At­kins, pod tym wzglę­dem wę­giel wy­daje się „bar­dzo prze­cięt­nym, nie­wy­ma­ga­ją­cym part­ne­rem w związ­kach z in­nymi pier­wiast­kami”[37].

Wę­giel cha­rak­te­ry­zuje się jed­nak che­miczną płod­no­ścią, która spra­wia, że jest uni­kalny i two­rzy wiele kom­bi­na­cji opi­sa­nych po­wy­żej. Z tego po­wodu At­kins stwier­dził, że „uzy­skał [on] mo­nar­szą po­zy­cję w Kró­le­stwie Układu Okre­so­wego”[38]. Bez ogrom­nej ilo­ści zło­żo­nych mo­le­kuł o skraj­nie od­mien­nych wła­ści­wo­ściach che­micz­nych, które otrzy­ma­li­śmy dzięki uni­kal­nym wła­ści­wo­ściom tego króla pier­wiast­ków, nie by­łoby or­ga­nicz­nego bo­gac­twa nie­zbęd­nego do za­spo­ko­je­nia zło­żo­nych po­trzeb me­ta­bo­licz­nych ko­mórki. Praw­do­po­dob­nie we Wszech­świe­cie nie ist­nia­łoby ży­cie oparte na che­mii. At­kins po­suwa się na­wet do stwier­dze­nia, że „fe­no­men, który na­zy­wamy »ży­ciem«, w ogrom­nej mie­rze” ma swe źró­dło w re­jo­nie kró­le­stwa za­wie­ra­ją­cego wę­giel[39].

Wią­za­nia wę­glowo-wę­glowe: spo­śród wszyst­kich ato­mów kró­le­stwa okre­so­wego, nie wy­łą­cza­jąc trzech part­ne­rów wę­gla two­rzą­cych związki or­ga­niczne – wo­doru (H), tlenu (O) i azotu (N) – tylko wę­giel może się trwale wią­zać ze sobą, aby two­rzyć łań­cu­chy ato­mów (C-C-C-C) o nie­mal nie­skoń­czo­nej dłu­go­ści. Jest to jego uni­ka­towa ce­cha. Żad­nego in­nego pier­wiastka – tlenu, azotu, wo­doru ani krzemu – wła­ści­wość ta nie cha­rak­te­ry­zuje w ta­kim stop­niu, jak w przy­padku wę­gla.

Związki or­ga­niczne mogą osią­gać nie­mal nie­ogra­ni­czone roz­miary i zło­żo­ność przede wszyst­kim dzięki sta­bil­no­ści wią­zań wę­glowo-wę­glo­wych. Jak ujął to Asi­mov w od­nie­sie­niu do mo­le­kuł or­ga­nicz­nych za­wie­ra­ją­cych wę­giel, „atomy wę­gla mogą się łą­czyć, aby two­rzyć dłu­gie łań­cu­chy lub liczne pier­ście­nie oraz wią­zać się z in­nymi ato­mami. W ten spo­sób po­wstają bar­dzo duże mo­le­kuły, wy­star­cza­jąco sta­bilne, by prze­trwać. Mo­le­kuła or­ga­niczna czę­sto za­wiera na­wet mi­lion ato­mów”[40]. Poza do­meną che­mii or­ga­nicz­nej nie wy­stę­pują duże mo­le­kuły o zło­żo­no­ści po­rów­ny­wal­nej do bia­łek czy in­nych ma­kro­mo­le­kuł. Pod­kre­śla to wielu pi­sa­rzy. Jak ujął to Primo Levi: „Wę­giel jest istot­nie pier­wiast­kiem nie­zwy­kłym. On je­den po­trafi, nie zu­ży­wa­jąc przy tym wiele ener­gii, po­łą­czyć się sam ze sobą w dłu­gie, trwałe łań­cu­chy tak po­trzebne ziem­skiemu ży­ciu (je­dy­nemu, ja­kie do­tąd znamy). Dla­tego też wę­giel jest pod­sta­wo­wym pier­wiast­kiem ma­te­rii oży­wio­nej”[41].

Te­tra­wa­len­cja