Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
To książka dla mężczyzn, którzy chcą odnaleźć siebie. I dla kobiet: partnerek i matek, żeby potrafiły lepiej zrozumieć mężczyzn. Nie po to, by wszystko akceptowały, ale by choć trochę zbliżyły się do problemów współczesnych facetów. Żeby umiały stworzyć nimi partnerskie związki. Albo we właściwym czasie potrafiły odciąć pępowinę syna – bo tylko wówczas może on dorosnąć i stać się partnerem w swoim związku.
Autorzy nie spierają się o to, kto ma dzisiaj trudniej – kobiety czy mężczyźni. Czyje życie jest bardziej skomplikowane. Próbują zrozumieć współczesną męskość, po to, by kobietom i mężczyznom było lepiej we wspólnym życiu. O wiele trudniejszym niż kiedyś, bowiem role płciowe nie są jasno przypisane, jak było dawniej, lecz dynamicznie się zmieniają.
Wiele mówi się dzisiaj o sile kobiet, które znają swoje potrzeby i śmiało je komunikują. Tymczasem wielu mężczyzn stoi w rozkroku między czułym a barbarzyńcą, zastanawiając się, co to znaczy być dzisiaj facetem. Jak sprostać oczekiwaniom stawianym przez współczesny świat? Czego kobiety chcą od mężczyzn? I czy w ogóle męskość ma jeszcze sens?
Rozmowy Jacka Masłowskiego i Martyny Harland pomagają udzielić odpowiedzi nie tylko na te pytania, ale na wiele więcej.
Jacek Masłowski
Psychoterapeuta, filozof, coach, trener, publicysta. Studiował psychologię na SWPS i UW. Szkolił się w Instytucie Terapii Gestalt. Współzałożyciel i prezes Fundacji Masculinum dedykowanej mężczyznom, a także współzałożyciel Instytutu Psychoterapii Masculinum. Autor poradników zawodowych oraz artykułów publikowanych m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, tygodnika „Polityka” oraz magazynu „Newsweek Psychologia”. Współautor książek, m.in. Czasem czuły, czasem barbarzyńca opowiadającej o współczesnych mężczyznach. Szczególnie interesują go problemy współczesnych mężczyzn – to bardzo ważny obszar jego pracy terapeutycznej.
Martyna Harland
Psycholożka, dziennikarka. Wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, autorka projektu Filmoterapia.pl. Na stałe współpracuje z magazynami „Sens” i „Zwierciadło”. Od lat na łamach „Sensu” prowadzi rubrykę filmoterapeutyczną, gdzie rozmawia o premierach filmowych z Grażyną Torbicką. Współtworzyła programy telewizyjne, m.in. „Kocham Kino” w TVP2 i „Hala Odlotów” w TVP Kultura.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 243
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wstęp
To książka dla wszystkich zainteresowanych męskością. Jaka jest? Z jakiego powodu? W którą stronę zmierza? Co właściwie dzisiaj znaczy „być mężczyzną”? I jak współczesny mężczyzna może dogadać się ze współczesną kobietą?
Napisaliśmy ją dla mężczyzn, żeby mogli w niej odnaleźć siebie. Dla ojców, tych obecnych i tych nieobecnych. Dla kobiet: partnerek i matek, żeby potrafiły lepiej zrozumieć mężczyzn. Nie po to, by wszystko akceptowały, ale by choć trochę zbliżyły się do ich problemów. Po to, żeby umiały stworzyć partnerski związek. Albo we właściwym czasie potrafiły odciąć pępowinę syna – bo tylko wówczas mężczyzna może dorosnąć i stać się partnerem w swoim związku. Tymczasem model rodziny – nadopiekuńcza matka i nieobecny fizycznie lub emocjonalnie ojciec nadal odbija swoje piętno na życiu wielu mężczyzn.
W naszych rozmowach nie spieramy się ze sobą. To nie są kłótnie o to, kto ma dzisiaj trudniej – kobiety czy mężczyźni. Czyje życie jest bardziej skomplikowane. Słuchając siebie uważnie, bez ocen czy uprzedzeń, próbujemy zrozumieć współczesną męskość. Po to, by kobietom i mężczyznom było lepiej we wspólnych związkach. O wiele trudniejszych niż dawniej, bowiem role płciowe nie są jasno przypisane, jak to było kiedyś, lecz dynamicznie się zmieniają.
Wiele mówi się dzisiaj o sile kobiet, które znają swoje potrzeby i śmiało je komunikują. Dzięki temu są one jasne dla ich partnerów czy partnerek. Brawo kobiety, dobra robota! Tymczasem większość mężczyzn nadal stoi w rozkroku między czułym a barbarzyńcą, zastanawiając się, co to znaczy być dzisiaj facetem? Czego kobiety chcą od mężczyzn? I czy w ogóle męskość ma jeszcze sens?
Intencją naszych rozmów była refleksja nad kondycją współczesnych mężczyzn oraz współtworzonych przez nich relacji. Rozmów tych nie należy jednak traktować w sposób fundamentalny, a podejść do prezentowanych treści z życzliwym krytycyzmem. Współczesny świat jest bowiem zbyt dynamiczny, by pokusić się o tworzenie wiążących opinii lub objawionych prawd.
Każdy dorosły mężczyzna sam odpowiada za to, jakich odpowiedzi udzieli życiu, kiedy pojawią się w nim zasadnicze, egzystencjalne pytania. Dobrze jest mieć jednak jakieś punkty odniesienia. I mamy nadzieję, że w tej książce udało się nam je zebrać.
Jacek Masłowski i Martyna Harland
CZĘŚĆ I
Mężczyznaw kryzysie
rozdział 1
Czego pragną mężczyźni?
Diagnoza współczesnego faceta
Martyna: Co to znaczy być dzisiaj silnym mężczyzną?
Jacek: Sam nie jestem pewien, co to właściwie znaczy... Kobiety mają szeroki wachlarz oczekiwań, a mężczyźni żyją w dezorientacji. Być może silny facet to taki facet opoka. Stanowczy, o zdecydowanym charakterze. Ale także silny fizycznie, jak superbohater.
Martyna: Mężczyźni nie wiedzą, jacy mają być, czego się od nich oczekuje?
Jacek: Jest dużo gorzej. Współczesny mężczyzna nie wie, kim jest i jaki jest. Męskie wzorce zostały zdewaluowane lub przerysowane. Facet jest dziś albo kompletną ciamajdą – nieudacznikiem, wykastrowanym kotem, panem Kiepskim, który zapadł się w fotelu, zapuścił brzuch i wąsy, albo superbohaterem. Tyle tylko że ci herosi to są wzorce mężczyzn o głębokim zaburzeniu psychologicznym. Spójrz na mojego ulubionego superbohatera, czyli Iron Mana – to czysty narcyz i psychopata. Kiedy patrzę na męskich, pękniętych bohaterów pokazywanych w mediach, widzę, że ich słabości są szczelnie ukrywane. Musi się im przydarzyć coś niebywałego w życiu, najczęściej w towarzystwie kobiety, żeby ich rozmiękczyć. To znaczy uwrażliwić.
Kobiety z jednej strony karmią się obrazem superbohaterów, a z drugiej próbują nas, mężczyzn, trochę skruszyć. Wiele z nich ma misyjną postawę wobec życia i swoich bliskich. To one dzwonią i próbują umawiać na terapie swoich synów, partnerów czy kolegów.
Wiesz, jaki największy błąd popełniają dziś mężczyźni? Otóż właśnie budują swoją męskość na podstawie oczekiwań kobiet, a nie według męskich wzorców. Dzieje się tak dlatego, że mężczyzn wychowują głównie kobiety. Matki, nauczycielki, które akceptują nas, pod warunkiem że jesteśmy grzeczni. Tyle że potem wchodzimy w dorosły świat i okazuje się, że dla naszych partnerek zupełnie co innego jest ważne...
Martyna: Czyli co? Jakie są oczekiwania kobiet wobec dorosłych mężczyzn?
Jacek: Olbrzymie i sprzeczne, co potwierdzają sami mężczyźni w rozmowie w gabinecie czy na warsztatach, które prowadzę. Mamy podwójny obieg wartości. Z jednej strony kobiety pragną miłych i grzecznych facetów. Z drugiej, na pierwszym miejscu męskich cech wymieniają właśnie siłę. Nie da się tych rzeczy pogodzić... Dlatego mężczyźni po dekadach słuchania tego, że w sumie już nie są kobietom do niczego potrzebni, wpadli na pomysł, że patent mają, tylko muszą go na nowo pomalować. Zaczęli budować swoją pozycję wewnątrz małych społeczności, czyli swoich rodzin. Bycie ojcem staje się misją życia dla coraz większej grupy mężczyzn. Przestają uganiać się za dawnym wzorcem męskości, polegającym na budowaniu pozycji społeczno-ekonomicznej, a koncentrują się na funkcji rodzicielskiej. Nowoczesny ojciec ma kontakt ze swoimi emocjami, jest empatyczny... Tylko jest jeden mały problem – kobietom coraz częściej to się nie podoba...
Martyna: Dlaczego? Przecież chcemy, żeby facet był partnerem w życiu, w domu, w opiece nad dzieckiem.
Jacek: Ale taki czuły facet, zorientowany na dzieci i związek, według kobiet jest za miękki. Beksa-lala. Facet zrobił się dzisiaj mało interesujący. Nie ma w sobie tajemniczości. Nie ma o co się starać. Po prostu nuda.
Martyna: I co teraz? Zatoczymy koło? Mężczyźni będą od tego odchodzić?
Jacek: To oczywiście nie stanie się z dnia na dzień, ale najnowsze badania z 2018 roku, przeprowadzone przez IQS w ramach inicjatywy Women Power, pokazują, że młode Polki nie chcą się realizować w korporacjach. Aż 40 proc. z nich deklaruje chęć powrotu do tradycyjnych wartości, ogniska domowego. Tyle tylko że w tym czasie mężczyźni zaczęli się realizować w domu. Być może na koniec dnia, jako społeczeństwo, na nowo będziemy musieli ustalić, co jest kobiece, a co męskie.
Martyna: A co jest, twoim zdaniem?
Jacek: Role płciowe nigdy nie były definiowane indywidualnie, a raczej ustalane społecznie. To z kolei stanowiło pokłosie potrzeb, które dana płeć miała realizować w konkretnej społeczności. Etos wojownika powstał dlatego, że społeczność potrzebowała ochrony przed atakami obcych. Okazało się, że określone cechy lepiej predystynują do bycia wojownikiem, zatem w procesie wychowania zabijało się męską wrażliwość. Bo co to za wojownik, który mówi: „Słuchaj, stary, wzruszyłeś mnie, dzisiaj cię nie zabiję”. Celowo budowało się takich Iron Menów.
Na razie, przyglądając się temu, jak zmienia się nasza sytuacja społeczno-ekonomiczna, nie da się jednoznacznie zdefiniować ról płciowych. Dlatego moja prywatna definicja współczesnej fajnej męskości to męskość sytuacyjna. Taka, która dopasowuje się do sytuacji w życiu. Inna męskość jest potrzebna na początku związku, gdy jeździmy na wycieczki, uprawiamy seks i pijemy wino. A inna, gdy pojawiają się w naszym życiu dzieci. Role w związku możemy zmieniać i dopasowywać czasowo. Ale do tego potrzebna jest ważna rzecz – duża samoświadomość partnerów.
Martyna: A może mężczyzna, którego szukają kobiety, właśnie się urodził? Wychowuje go ojciec, który jest obecny w jego życiu.
Jacek: Od zawsze istniała spora grupa dobrych i obecnych ojców. Żadnych tam bohaterów, tylko zwykłych gości, którzy chodzili do pracy, jeździli na rowerach, gotowali obiady. Ale o nich się nie mówi, bo media sprzedają krew i łzy. Nigdy też nie brakowało nieobecnych i negatywnych ojców, za miękkich, zbyt kontrolujących czy krytykujących.
Współczesny facet coraz częściej ma świadomość tego, co zrobił mu w życiu brak aktywnego i obecnego ojca. Właśnie dlatego często nie radzi sobie z kobietami, ze swoją sprawczością, nie ma zbudowanego kręgosłupa wartości. Robert Bly, amerykański przywódca Ruchu Mężczyzn, w książce Żelazny Jan pisze, że rana zadana przez ojca staje się dzisiaj bramą, przez którą mężczyzna zaczyna świadomie budować swoje ojcostwo. Zdaje sobie sprawę ze swoich braków, dostrzega to, co było toksyczne, i nie chce przenosić tego dalej. Dlatego przychodzi na psychoterapię, przyjeżdża na warsztaty. Chce zbudować świadomą męskość. Niekoniecznie odnaleźć dobry wzorzec, tylko sprawdzić, co jest u niego dobre, a co złe. Porównać się z innymi mężczyznami. Bo jedną z najbardziej wyzwalających rzeczy jest zdanie, które często słyszę na moich warsztatach: „Do tej pory sądziłem, że tylko ja mam ciągle pod górkę”.
Martyna: A co z wzorcami męskości kreowanymi przez media?
Jacek: No to jest świat na sterydach. Włączamy Internet, gry, telewizję czy film i widzimy superbohaterów. Są nie do zreplikowania w rzeczywistości. A mężczyźni mają jedną ważną potrzebę, o której rzadko mówią: pragną podziwu, uznania. Jeżeli więc widzą, że kobiety zachwycają się silnymi postaciami, to próbują ich naśladować. Kłopot w tym, że jeżeli to pretendowanie im nie wychodzi, a na ogół tak jest, wtedy się poddają. Zupełnie.
Martyna: Wycofują się, bo nie są w stanie dopasować się do idealnego wzorca. Z najnowszych badań Lamb, przedstawionych na Amerykańskim Zjeździe Towarzystwa Psychologicznego, wynika, że jeśli młodzi chłopcy fascynowali się dokonaniami superbohaterów zwalczających zło, jak Superman czy Batman, prawdopodobnie odbiło się to negatywnie na ich psychice. Taki mężczyzna myśli wtedy, że może być jedynie albo twardym graczem, albo obibokiem, unikającym odpowiedzialności.
Jacek: To normalne, że chłopcy szukają swojej tożsamości. A tego rodzaju filmowe wzorce wpływają najsilniej, jeśli ojciec był nieobecny w ich życiu. Taki mężczyzna, gdy sam zostaje ojcem, myśli, że musi być jeszcze bardziej wyraźnym i silnym wzorem dla swojego dziecka. A on ma po prostu być sobą. Najważniejsze to być obecnym w życiu dziecka. Nie każdy ojciec uprawia sporty ekstremalne, jednak każdy potrafi zrobić kanapkę, podlać kwiatki, naprawić młotkiem szafkę. Tymczasem mężczyźni przychodzą do mojego gabinetu i mówią: „Partnerka namawia mnie na dziecko. Boję się, co ja mu przekażę?”. Tak jakby do nowej roli musiał nagle zmienić całe swoje życie.
Martyna: Lepiej być sobą, niż dążyć do jakiegoś wzorca męskości?
Jacek: Dzisiaj mężczyzna nie może być do końca sobą. Wyrażać siebie tak, jak chce. Rozmawiałem niedawno ze znajomymi o przeszczepie włosów u mężczyzn. Wiesz, co usłyszałem? „Co ty, to jakaś wiocha”. Widzisz, sama się uśmiechnęłaś, gdy o tym powiedziałem. Wy, kobiety, farbujecie włosy i to jest okej. To czemu facet z przeszczepem włosów nie może być sobą? Czy taki facet jest niemęski? Bądź sobą, pod warunkiem że będziesz męski?
Martyna: A skąd współczesny mężczyzna ma wiedzieć, co to znaczy „męski”? Gdzie znaleźć ten wzorzec męskości? Kto nim może być?
Jacek: Najlepiej, gdyby mężczyzna czerpał wzorce od innych mężczyzn. Oni również budują i testują w życiu swoją męskość. Pytasz, czy lepiej być sobą, czy jednak wyrabiać się w oczekiwaniach innych. Jesteśmy zwierzętami stadnymi. W piramidzie potrzeb Maslowa jest taki punkt, który nazywa się potrzebą przynależności. Chcemy mieć grono ludzi, którzy wyznają podobne wartości i mają podobne cechy co my. Na samym szczycie piramidy jest jednak potrzeba samorealizacji.
Martyna: Może dałoby się te wzorce odnaleźć w filmach? Ja bardzo lubię główną postać z Braveheart. Waleczne serce Mela Gibsona...
Jacek: Mel Gibson ma na swoim koncie wiele ciekawych, pod kątem męskości, ról: Dzień ojca, Czego pragną kobiety. Pod koniec filmu Braveheart mężczyzna nie odnosi przecież sukcesu. Widzimy jego miękkie strony, zakochuje się, tęskni, rozpacza, cierpi. To właśnie obraz pełnego, prawdziwego faceta.
Martyna: Brakuje mi dzisiaj takich męskich postaci w kinie...
Jacek: Mam wrażenie, że kulturowo doszliśmy dzisiaj do skrajnego egocentryzmu i narcyzmu. Bohaterowie w filmach są skoncentrowani przede wszystkim na sobie. Żyjemy w poczuciu bycia wyjątkowymi. A wyjątkowość nie polega tylko na byciu superbohaterem. W życiu można mieć także wyjątkowo przesrane – wtedy też jesteśmy wyjątkowi.
Martyna: Skoro mężczyznom ciężko jest utożsamić się z superbohaterami, może warto czerpać również z antywzorców i czarnych charakterów? Po to, żeby zobaczyć, że też możemy być źli, smutni, skrzywdzeni?
Jacek: To cały czas jest ten sam superwzorzec, tyle że czarne lustro. Ciekawym antywzorcem mógłby być dla nas Lucas, bohater filmu Polowanie Thomasa Vinterberga. Dlatego, że pokazuje zupełnie inny rodzaj męskości, na dodatek bohater przegrywa, więc siłą rzeczy nie stanie się wzorcem dla wielu facetów. A szkoda.
Martyna: A filmowe wzorce relacyjne?
Jacek: Był taki film Miłość ma dwie twarze Barbry Streisand z Jeffem Bridgesem, gdzie dwoje wykładowców, on – matematyki, ona – literatury angielskiej, kładzie się razem do łóżka i czyta książki. To dla mnie przykład na elementarne dbanie o siebie. Przecież jesteśmy jednym z dwóch najważniejszych zasobów budujących naszą relację.
Martyna: Najpierw powinniśmy poznać swoje potrzeby, żeby tworzyć zdrowy związek.
Jacek: Dokładnie tak. Jeżeli znam moje potrzeby relacyjne, to czuję, czy mam je zaspokojone w związku, czy nie. Jeżeli lubię gotować, sprzątać lub chodzić do kina – to nie ma dla mnie znaczenia, jak często to robię, w porównaniu z moim partnerem. Problem pojawia się, jeśli w ogóle tego nie robię. Bo wtedy nie realizuję swojej potrzeby. Tymczasem wielu mężczyzn ma bardzo niską świadomość swoich potrzeb. Nie wykształcili tej umiejętności albo została wycięta z ich życia. Jak w anegdocie o tym, że mały Jasiu bawi się z dziećmi na podwórku, gdy woła go mama. Chłopiec podbiega pod balkon i mówi: „A co, mamo, jestem głodny?”. „Nie, śpiący”. Skoro kobiety mówią mężczyznom, co jest dla nich dobre, to siłą rzeczy faceci są z tymi potrzebami na bakier. Mężczyzna potrzebuje pretekstu, żeby zrealizować coś dla siebie – idzie wyrzucić śmieci, żeby spotkać się z kumplem. Bo żona musi mu pozwolić na spotkanie, tak jak mamusia. Mężczyźni wchodzą dzisiaj w relacje z poziomu chłopca, który patrzy na swoją kobietę i myśli: „Ojej, dzisiaj krzywo na mnie spojrzała”. Masę pracy na terapii wkładamy w to, żeby mężczyźni potrafili w związku stawiać na swoim.
Martyna: Mężczyźni zaczną masowo stawiać na swoim, a kobiety zaczną masowo ich zostawiać.
Jacek: Wręcz przeciwnie. Kiedy mężczyźni zaczną stawiać na swoim, kobiety będą zachwycone. Bo wreszcie staną się dla nich wyraziści. Nie namawiam do ignorancji potrzeb drugiej osoby w związku. Chodzi o świadomość potrzeb i umiejętność rozmawiania o nich. A nie ich deprecjonowanie. Mężczyznom brakuje siły do tego, żeby w miękki sposób postawić na swoim, czyli nazwać to, co jest dla nich ważne.
Martyna: A co jest najważniejsze dla mężczyzny w związku z kobietą?
Jacek: Kiedy rozmawiam z mężczyznami o ich relacyjnych potrzebach, często mówią o akceptacji. Jakby się temu głębiej przyjrzeć, potrzeba akceptacji jest pokłosiem życia chłopców w tym sfeminizowanym świecie mam i babć. Potem mężczyzna wspina się na następne pola, które również są zdominowane przez kobiety. Bo to kobiety nadają ton temu, co dzieje się w związku, przynajmniej werbalnie. A już najmocniej mężczyźni pragną świętego spokoju. I to wcale nie jest żart.