10,99 zł
Podczas podróży do Nowego Jorku szejk Khalil el Abdul poznaje piękną Indię McCarthy. India jest na przyjęciu z byłym przyjacielem Khalila, który porzucił jego kuzynkę. Khalil dostrzega okazję, by mu odpłacić za jej złamane serce. Na pewno zaboli go, gdy uwiedzie mu dziewczynę. Ta zemsta ma jednak nieprzewidziane konsekwencje. Dwa miesiące później India zjawia się w jego pałacu z wiadomością, że zostanie ojcem…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 148
Clare Connelly
Noc na Manhattanie
Tłumaczenie:
Dorota Viwegier-Jóźwiak
Tytuł oryginału: Crowned for His Desert Twins
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2021 by Clare Connelly
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-8880-4
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Sala balowa eleganckiego hotelu na Manhattanie roiła się od ludzi, których Khalil nazwałby typowymi bywalcami tego rodzaju imprez. Kobiety w długich sukniach i mężczyźni w garniturach oraz wykrochmalonych koszulach gawędzili w małych grupkach, generując szum przypominający nieznośne brzęczenie owadów.
– Wasza Wysokość?
Tuż obok wyrósł kelner z tacą i jedną szklaneczką whisky. Khalil wykrzywił usta w cynicznym uśmieszku. Reputacja dogoniła go nawet tutaj, na drugim końcu świata. Okrutny książę. Tak go nazywali. Od zawsze czy może dopiero po tym, jak rozstał się z Fatimą?
Drink był mocny i doprawiony cytryną, tak jak lubił. Upił łyk, sondując otoczenie. Jego twarzy nie opuszczał wyraz lekkiego znudzenia, a nawet zniecierpliwienia. Funkcje reprezentacyjne nigdy nie były jego żywiołem. Wolał poświęcać się polityce, edukacji, finansowaniu ważnych projektów, zapewnieniu porządku. Przyjęcia i spotkania towarzyskie były według niego stratą czasu.
Mierząc blisko dwa metry wzrostu, bez trudu namierzył ponad głowami innych szerokie podwójne drzwi i zaczął przygotowywać się do ewakuacji. Uznał, że i tak podjął znaczny wysiłek, w ogóle się tu pojawiając.
Wtedy ją dostrzegł.
Stał nieruchomo z oczami utkwionymi w najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział. Wysoka, szczupła blondynka z włosami upiętymi nad karkiem, ubrana w długą suknię w kolorze indygo. Krój podkreślał wydatny biust, wąską talię i szerokie biodra. Długie nogi ukrywały się w warstwach materiału opadającego do samej ziemi. Suknia była elegancka, ale nie miała w sobie nic z typowych kobiecych strojów wieczorowych, wśród których królowały bufy, tiul i róż. Gdy twarz kobiety rozjaśnił uśmiech, na policzkach pojawiły się urocze dołeczki, a jej oczy rozbłysły niczym gwiazdy na niebie.
Khalil dopił szkocką i przeniósł spojrzenie na towarzysza kobiety, choć zrobił to raczej dla porządku. Ktokolwiek nim był, nie miało to znaczenia dla szejka Khalila el Abdula, władcy jednego z najbogatszych krajów Bliskiego Wschodu. Nie oparła mu się jeszcze żadna kobieta, której zapragnął.
Blondynka posłała kolejny czarujący uśmiech swojemu towarzyszowi, który stał odwrócony plecami do Khalila. Wszystko, co mógł o nim na razie powiedzieć, to to, że miał jasne włosy i był od Khalila sporo niższy. Miał na sobie frak i błyszczące buty. Jednak dopiero gdy mężczyzna odwrócił nieco twarz, Khalil się zaniepokoił.
Znał ten profil. Miał dobrą pamięć do twarzy, ale w tym przypadku miał także wyjątkowo dobry powód, by jej właściciela nienawidzić. Ethan Graves był kiedyś jego przyjacielem. Osobą, jak mu się zdawało, zaufaną na tyle, że Khalil przedstawił go swojej kuzynce, którą traktował jak rodzoną siostrę. Co potem zrobił Ethan Graves? Zniszczył życie Astrid. Za każdym razem, gdy myślał o Ethanie, poczucie winy odżywało w nim na nowo. Nie mógł na niego patrzeć, nie widząc przed oczyma twarzy Astrid. Gdyby ich sobie nie przedstawił, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Khalil zacisnął palce na szklance tak mocno, że niechybnie pękłaby, gdyby jej w porę nie odstawił. Jego zainteresowanie było teraz nawet większe, więc wrócił do obserwowania pary. Serce biło mu mocno, a w żyłach zamiast krwi płynęła czysta adrenalina. Gdyby sprzątnął mu jego piękną towarzyszkę sprzed nosa, wyświadczyłby jej przysługę. Chciał patrzeć, jak Ethan cierpi. Chciał ugodzić go w samo serce, pomścić kuzynkę, i właśnie nadarzyła się okazja, by to zrobić.
– Jest pani jedyną kobietą godną uwagi na całym przyjęciu.
Niski zmysłowy głos zabrzmiał tuż obok policzka Indii, która poczuła, jak skóra na jej ramionach pokrywa się gęsią skórką. Odwróciła się, by zobaczyć, któż taki prawi jej komplementy. Spodziewała się kolejnego nudnego przedstawiciela finansjery ubranego w drogi garnitur i przekonanego o własnej wyjątkowości. Przed nią stał jednak ktoś zupełnie inny, o wiele bardziej interesujący.
Miałaby problem, gdyby ktoś kazał jej opisać, na czym polegała atrakcyjność mężczyzny. Chyba na tym, że trudno było znaleźć w jego urodzie jakikolwiek mankament. Był wysoki i szeroki w barkach, miał śniadą cerę i krótko przycięte włosy, które stykały się z linią kołnierzyka. Brwi ciemne i szerokie, wyraziste rysy twarzy, zmysłowe usta i prosty nos. W ciemnych jak czekolada oczach otoczonych gęstymi i czarnymi rzęsami można się było zatracić.
India wpatrywała się w mężczyznę, zapominając niemalże, gdzie jest i co robi. Na szczęście tylko na chwilę. Była na przyjęciu służbowo i nie mogła sobie pozwolić, by zawalić obowiązki, dlatego uśmiechnęła się uprzejmie, ale chłodno.
– Dziękuję za komplement – mruknęła, spoglądając w stronę baru, gdzie właśnie wyprzedziła ją jakaś kobieta czekająca w kolejce za nią.
– Szlag! – zaklęła pod nosem.
– Na co ma pani ochotę?
Jego głos był niemalże hipnotyzujący. Przyszło jej do głowy, że mężczyzna zrobiłby furorę jako lektor audiobooków, potem jednak pomyślała, że skoro jest na przyjęciu charytatywnym, na które wstęp kosztował tysiąc dolarów od osoby, zapewne nie potrzebuje dorabiać.
– Dziękuję, ale jestem następna w kolejce.
– Przedtem też była pani następna – zauważył.
– Właśnie. Gdyby mnie pan nie zagadywał, już bym zdążyła zamówić.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się.
– Pani pozwoli – mruknął i położył jej dłoń na plecach. Stanowczym ruchem przyciągnął ją ku sobie. Zaskoczona tak bezpardonowym kontaktem, pozwoliła się pokierować. Po chwili mężczyzna zręcznym ruchem popchnął ją w lukę z przodu baru. Uniósł rękę. Ku zaskoczeniu Indii, błyskawicznie pojawiła się kelnerka.
– Dobry wieczór – powiedziała, dygając z szacunkiem. – Co podać?
– Pani chciałaby zamówić – odpowiedział, przesuwając palcami po plecach Indii, tak że jej myśli wirowały teraz wokół delikatnych dreszczy, jakie czuła na ciele.
– Wodę mineralną, ale w kieliszku od szampana, oraz kieliszek pinot noir.
– A dla Waszej Wysokości? – Kelnerka przeniosła spojrzenie na mężczyznę.
Wasza Wysokość? India była pewna, że się przesłyszała. Nie udało jej się jednak ukryć zaskoczenia i dostrzegła rozbawienie w oczach swojego niespodziewanego towarzysza. Na pewno bawiło go, że nie miała pojęcia, kim jest. Cóż, pewnie częściej bywał na takich przyjęciach, podczas gdy ona bywała na nich wyłącznie w zastępstwie, gdy jej agencja akurat miała spiętrzenie zleceń i nie mogła przysłać nikogo bardziej doświadczonego. Rok temu świat Indii się zawalił i od tamtej pory chwytała się wszystkich możliwych zajęć, by związać koniec z końcem. Zrobiłaby absolutnie wszystko, by uzbierać na czesne dla młodszego brata, który był w college’u.
– Dla mnie także woda mineralna, w szklance.
– Wasza Wysokość? – spytała India, gdy kelnerka zniknęła. – Należy pan do rodziny królewskiej?
– Na to wygląda.
– Celowo jest pan taki tajemniczy?
– Ktoś już tak o mnie kiedyś powiedział.
– Ale chyba nie wprost?
Mężczyzna roześmiał się gromko i kilka głów odwróciło się w ich stronę. India poczuła, że całe jej ciało rezonuje tym dźwiękiem. Napierający na bar tłum znów przybliżył ich ku sobie.
– Kim pan jest? – powtórzyła.
– Mam na imię Khalil.
– Czy powinnam się do pana zwracać „Wasza Wysokość”?
– To nie byłoby właściwe.
Ściągnęła brwi skonfundowana.
– Ale jeśli jest pan królem…?
– Jeszcze nie jestem – odparł z lekkim westchnieniem. India stropiła się, myśląc, że może popełniła jakąś gafę. Jednak mężczyzna przysunął się jeszcze bliżej, a jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. – Wolałbym słuchać, jak wypowiada pani moje imię, a nie tytuły.
Komentarz był wypowiedziany swobodnym tonem, ale sam tembr głosu wprawił Indię w drżenie. Fala ciepła przepłynęła przez jej ciało, lokując się wysoko pomiędzy udami. Stwardniałe nagle sutki ocierały się o miękki jedwab sukni. Nie założyła dziś stanika. Żaden z tych, które miała, nie pasował do kroju sukni. Oczy mężczyzny wpatrzone były w jej usta. Widząc to, rozchyliła je lekko i wzięła głęboki oddech. Serce biło jej tak mocno, jakby właśnie zakończyła wyczerpujący bieg. Wrażenia atakujące równocześnie wszystkie jej zmysły obezwładniły ją. Zapomniała o swoim towarzyszu, który zapłacił za jej czas i gdzieś tam czekał na swojego drinka. Myślała tylko o mężczyźnie, który stał tak blisko, że mogli się dotknąć ustami.
– Khalil… – powiedziała i jego oczy rozbłysły pożądaniem.
– A pani imię to…
– India.
– India – powtórzył, przesuwając dłoń na jej biodro, co było jawną obietnicą rozkoszy, jakiej mogłaby przy nim doświadczyć. – Miło mi cię poznać, Indio.
– Drinki dla państwa. – Kelnerka przyniosła zamówienie, przerywając im małe sam na sam. India chciała skorzystać z okazji i cofnąć się, ale wokół było zbyt dużo ludzi.
– Zostaw je na barze – powiedział Khalil, nie spuszczając oczu z twarzy Indii. W jego spojrzeniu, ciepłym jak słońce, czuła się pożądana. – Powiesz mi coś o sobie?
Zdziwiła się, ponieważ nigdy nikt ją o to nie pytał, a na pewno żaden z przydzielonych jej przez agencję klientów, z którymi się spotykała w ciągu ubiegłego roku.
– Myślę, że znacznie ciekawsze byłoby, gdybyś to ty mi o sobie opowiedział – odparła szczerze, ignorując kieliszek pinot noir po swojej prawej, który powinna zanieść mężczyźnie, z którym przyszła na przyjęcie.
– Dlaczego właściwie?
– Jesteś pierwszym przedstawicielem rodziny królewskiej, jakiego poznałam – powiedziała, wzruszając lekko ramionami, co przykuło jego spojrzenie do piersi wyeksponowanych przez głęboki dekolt. India wciągnęła powietrze, czując, jak miliony motyli wzbija się w powietrze w jej wnętrzu. Był nią ewidentnie zainteresowany, a sądząc po reakcji jej ciała, ona nim jeszcze bardziej.
– A ty jesteś pierwszą w moim życiu kobietą o imieniu India.
Policzki Indii zaróżowiły się. Mężczyzna pociągał ją ogromnie, co należało uznać za katastrofę, a przynajmniej za wielką niedogodność. Była tu z klientem, który zapłacił za jej czas. Już sobie wyobrażała skargę, jaką Ethan, który niestety miał zadatki na szuję, złoży w agencji, gdy zobaczy, że India zajmuje się kimś innym, a nie nim. Zwłaszcza tak atrakcyjnym.
– Tak, ale… Jestem całkowicie przekonana, że twoje życie jest znacznie ciekawsze niż moje – powiedziała z uśmiechem. – Niestety nie będę mogła o nim posłuchać, ponieważ nie jestem tutaj sama.
Dostrzegła cień zniecierpliwienia w jego oczach i doskonale je rozumiała. Ale praca była dla niej ważna. Dzisiejszy czek w zasadzie był już wydany, a przypomnienie o czesnym za ten miesiąc przyczepione na drzwiach lodówki przyprawiało ją o dreszcze.
– Czy to ktoś, z kim wolałabyś spędzić dzisiejszy wieczór? – spytał.
Miał rację. Dałaby wszystko, żeby zmienić partnera, ale była tutaj w pracy, a nie dla przyjemności, więc jej prywatne preferencje musiały zejść na dalszy plan.
– Po prostu przyszłam z kimś innym.
– Co nie znaczy, że musisz z nim wyjść, azeezi.
– Niestety muszę – powiedziała, spuszczając oczy. W jej sercu zagościł żal. Tego dnia miała dwudzieste czwarte urodziny. Czyż nie byłoby pięknie, gdyby choć raz jej życzenia się spełniły? Jeden jedyny raz! Dziś czuła się wyjątkowo samotna. Te urodziny zupełnie nie przypominały tych z przeszłości, gdy matka, ojczym i brat wręczali jej prezenty już z rana, a po południu zajadali się tortem i świętowali. Jackson nadal do niej dzwonił. Dziś rozmawiali prawie przez godzinę. Ale poza tym była sama w pustym domu i rozmyślała o rodzinie, której dziś nie miała, oraz o dawnych szczęśliwszych czasach. Flirt z tym nieziemsko przystojnym mężczyzną byłby wspaniałym prezentem na zakończenie dnia, ale musiała pamiętać o tym, że tym, na co najbardziej czeka, są pieniądze, a żeby je zarobić, musi teraz wrócić do Ethana.
– Miło mi było poznać Waszą Wysokość.
Ale on nie był chyba gotów, by pozwolić jej odejść.
– Prosiłem, żebyś mówiła mi po imieniu – upomniał ją łagodnie. Wsunął kciuk pod jej brodę i uniósł jej twarz nieco wyżej, tak by musiała znowu zatonąć w jego pięknych oczach. Świat wokół na chwilę przestał istnieć i pozostali w nim tylko oni.
– Muszę już iść.
– I naprawdę tego chcesz?
– Dlaczego ciągle o to pytasz?
– Ciągle?
– Mój towarzysz będzie się niecierpliwił.
Usta Khalila wygięły się w nieco szyderczym uśmiechu.
– Ten sam, który cię wysłał po drinki? Czy ktoś taki wart jest twojego czasu?
– Sama zaproponowałam, bo był zajęty ważną rozmową.
– Żadna rozmowa nie jest ważniejsza od twojego czasu. Gdybyś była wtedy ze mną, wiedziałabyś o tym.
Otworzyła usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Traktuje cię jak służącą. Nie przeszkadza ci to?
– To nie tak – sapnęła zniecierpliwiona, czerwieniąc się aż po korzonki włosów. Choć było dokładnie tak, jak mówił. Ethan wskazał na bar i kazał jej przynieść kieliszek wina. Przecież wynajął ją, żeby mu usługiwała.
– Może chciałabyś posłuchać, jak wyglądałaby twoja randka ze mną?
– Naprawdę muszę wracać – jęknęła z żalem, ale nie zrobiła ani kroku.
– Najpierw wysłałbym po ciebie samochód, który zawiózłby cię na Piątą Aleję, do butiku. Tam mogłabyś wybrać dla siebie bieliznę, sukienkę, buty, biżuterię… wszystko, czego dusza zapragnie. Potem kierowca przywiózłby cię do hotelu Carlisle, gdzie zajmuję apartament prezydencki. Miałabyś całe popołudnie, żeby przygotować się na wieczór i przede wszystkim uciąć sobie drzemkę, żebyś była dobrze wypoczęta.
Dreszcz rozkoszy przebiegł Indii po kręgosłupie, gdy stała zasłuchana w słowa mężczyzny. Obrazy, jakie przed nią malował, były tak różne od życia, które aktualnie prowadziła.
– Przyjechałbym po ciebie o ósmej. Poszlibyśmy na kolację, ale zarezerwowałbym całą restaurację tylko dla nas, żebyśmy mieli kelnerów i parkiet do własnej dyspozycji. Potem, przed północą, wrócilibyśmy do hotelu, gdzie słuchałbym, jak wypowiadasz moje imię… wiele razy.
India przymknęła oczy, pozwalając wyobraźni zapanować nad myślami. Dwa nagie splecione ze sobą ciała na wielkim łożu w luksusowym hotelu. Randka z Khalilem wyglądała perfekcyjnie. Gdyby India nie przekonała się na własnej skórze, jak ulotne bywa zainteresowanie mężczyzn, być może nie zadałaby kolejnego pytania.
– A rankiem? – wyszeptała rozmarzona.
Otworzyła oczy, by zobaczyć coś w rodzaju zaskoczenia.
– Rankiem będzie nowy dzień – powiedział.
– Bez ciebie?
Pochylił głowę jakby przepraszająco.
– Nie bywam na dłużej w Stanach. Mój dom jest w Khatrajnie.
Nazwa kraju nie była jej obca. Bogate i ważne politycznie państwo regionu Zatoki Perskiej ze stolicą, która należała do najnowocześniejszych miast na świecie.
– Cóż, randka zapowiadała się świetnie – powiedziała z żalem. – Ale mam swoje zasady i nie interesuje mnie przygodny seks.
Zdołała się odsunąć, ale nie dość szybko.
– Nawet jeśli tego pragniesz? – spytał gładko.
Serce zabiło jej żywiej.
– Skąd wiesz, czego pragnę?
– Zgaduję. Trafiłem?
Powiedz, że nie! Była jednak zbyt uczciwa, żeby skłamać.
Pokiwała głową w milczeniu.
– Tak myślałem – powiedział, pochylając głowę. Wpatrzone w nią oczy kusiły. Widziała, że mężczyzna ma ochotę ją pocałować. I choć powinna zrobić krok w tył, instynktownie wspięła się na palce i przybliżyła twarz.
– To będzie tylko jedna noc, ale za to taka, której nie zapomnisz, azeezi.
Dopiero te słowa ją otrzeźwiły. Odwróciła głowę, rozglądając się w popłochu. Na szczęście Ethan stał do niej plecami. Straciłaby pracę, gdyby Ethan złożył na nią skargę. A gdzie znalazłaby lepszą? Jej agencja była wyjątkowa. Klienci dobrze płacili, a seks nigdy nie był częścią oferty, dlatego czuła się bezpiecznie, towarzysząc klientom na przyjęciach takich jak to.
– Naprawdę nie mogę – powtórzyła. – Zapomnij, że się spotkaliśmy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji