10,99 zł
Theresa Anastakos wie, że dni jej ojca są policzone. Chciałaby zrobić coś, co go na koniec uszczęśliwi. Najbardziej byłby zadowolony, gdyby została żoną Alexandrosa Zacharidisa, przyjaciela jej zmarłego brata. Alexandros nigdy nie traktował jej poważnie, ale Theresa zbiera się na odwagę i składa mu propozycję małżeńskiego układu. Liczy, że zgodzi się ze względu na więzy przyjaźni, jakie go łączą z jej rodziną. Tymczasem Alexandros idzie dużo dalej: ożeni się z nią, pod warunkiem, że to nie będzie układ, a prawdziwe małżeństwo…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 145
Clare Connelly
Piotr Błoch
Tłumaczenie:
Barbara Bryła
Tytuł oryginału: Emergency Marriage to the Greek
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2022 by Clare Connelly
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9910-7
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Potężny, silny, niezależny. Alexandros Zacharidis z reguły nie popełniał błędów. Ta sytuacja była zupełnie wyjątkowa.
Odsunął się gwałtownie od leżącej obok kobiety. Opętały go tysiące emocji. Szok.
– Jezu Chryste… – wyszeptał.
Theresa wpatrywała się w niego szeroko otwartymi, niewinnymi oczami o kolorze najszlachetniejszego bursztynu. Miała zaróżowione policzki i usta lekko opuchnięte od namiętnych pocałunków.
– Alex…? O co chodzi? – wyszeptała, szczerze zdezorientowana, co jeszcze bardziej go zaszokowało. Jak mogła nie wiedzieć?
Oszołomiony, odwzajemnił w końcu jej spojrzenie, klęcząc z rękami na biodrach, całkowicie eksponując swoje wspaniałe nagie ciało. Rumieńce Theresy stały się jeszcze bardziej intensywne. Dopiero co się całowali i kochali…
– To był błąd – bąknął.
– Nie rozumiem.
– Byłaś dziewicą – syknął w końcu przez zęby, nie patrząc na nią dłużej.
Jakby nie wystarczyło, że w ogóle przespał się ze znacznie młodszą siostrą swojego najlepszego przyjaciela, Stavrosa, to jeszcze okazał się jej pierwszym kochankiem, a wszystko stało się w dniu… jego pogrzebu. Niewybaczalne. Przeklinał siebie w myślach, używając najgorszych istniejących przekleństw. Ale… to nie była jej wina. Przynajmniej nie całkiem. To on podszedł do niej pierwszy, objął ją, starając się w ten sposób okazać współczucie. Tyle że, gdy stali objęci, smutek i poczucie nieodwracalnej straty szybko zamieniły się w coś zupełnie innego.
– Powinnaś mi była po prostu powiedzieć.
– Ja… nie przyszło mi to do głowy… – Jej głos załamywał się, jakby walczyła ze łzami.
Wiedział, że powinien wyhamować. Odpuścić. Ale nienawidził być zaskakiwany, nie tolerował popełniania błędów. Żadnych, co dopiero kardynalnych.
– Do cholery, Thereso! Co sobie wyobrażałaś, przychodząc tu ze mną? Wiesz, kim jestem, jaki jestem… Dlaczego w ogóle to zrobiłaś?
– Ja… myślałam… – Jej twarz pobladła jak papier. Rozglądała się po pokoju, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi, których naprawdę nie znała.
– Zaprosiłem cię do pokoju. Myślałem, że moje zaproszenie jest… zrozumiałe. Czy przyszłaś tu, wiedząc, że chodzi mi o uprawianie seksu?
Brutalna bezpośredniość tego pytania poraziła ją ostatecznie, co jego z kolei powinno było nareszcie ostudzić. Jednak tak się nie stało. Chciał usłyszeć odpowiedź, musiał zrozumieć tę sytuację do końca.
– Chryste! Muszę to wiedzieć! – Wpatrywał się w nią intensywnie, aż powoli pokiwała głową. W jej oczach zobaczył przerażenie.
– Tak… – szepnęła.
– To dlaczego, na Boga, przyszłaś? Przecież byłaś dziewicą! Myślałaś, że przyjmę ten „prezent” z wdzięcznością? Że poczuję się wyróżniony? Cholera, Thereso, powinnaś mi była po prostu powiedzieć. Wcale nie chciałem być twoim pierwszym. Rozumiesz w ogóle, co się stało?
Rozchyliła usta, jakby chcąc coś powiedzieć, lecz nie usłyszał żadnego dźwięku. Zamiast tego poruszyła bezradnie głową na boki, a jej ciemne lśniące włosy falowały na nagich ramionach. Lojalność wobec zmarłego Stavrosa naprawdę powinna go była w końcu otrzeźwić, lecz szok i emocje nadal przesłaniały całą resztę.
– Interesuje mnie tylko seks. Czysty seks. Robię to z kobietami przez cały czas i nie ma to najmniejszego znaczenia ani innego wymiaru. To nie znaczy nic! A ty jesteś jak naiwne dziecko! Na litość boską, Thereso!
Wzdrygnęła się. On znów zapragnął się opamiętać, lecz gniew, większy niż kiedykolwiek wcześniej, zawładnął nim na dobre. Lojalność uważał dotąd za niezachwianą cechę swojego charakteru, a już lojalność wobec Stavrosa nie miała sobie równych. I co się stało? Ciało najlepszego przyjaciela nie zdążyło jeszcze na dobre ostygnąć pod ziemią, a Alex uwiódł jego siostrę.
Wstał i zaczął nerwowo przemierzać pokój, wpatrzony nieruchomo w ścianę. W środku zaś narastała panika i dziwne, nieczęste uczucie, że zaraz zwymiotuje.
– Thereso, ubierz się. Najlepiej będzie, jak już pójdziesz – rzucił pospiesznie i zniknął w przylegającym pomieszczeniu, nie oglądając się za siebie.
Poprzysiągł sobie w tamtym momencie, że dopóki żyje, nigdy więcej nie pomyśli o siostrze Stavrosa ani o chwili swej największej słabości, która rzuciła go na kolana.
Równo miesiąc po ich wspólnej nocy Alex zadzwonił do Theresy. Poczuła się zaniepokojona, lecz jego głos brzmiał wyłącznie rzeczowo. Zero jakiejkolwiek namiętności z tamtego wieczoru, ale także zero gniewu.
– Co u ciebie? – zapytał.
– Alex? Po co do mnie dzwonisz?
– Spaliśmy ze sobą miesiąc temu.
– I co?
– Gdyby zaistniały jakiekolwiek konsekwencje tamtej nocy, to właśnie teraz.
– Ale nie zaistniały.
– Cieszy mnie to. Czyli koniec.
– Czy to naprawdę było aż takie okropne?
– Tak, moja droga. Naprawdę.
Potem rozłączył się. Theresa cieszyła się, że rozmawiali przez telefon, bo w ten sposób nie mógł zobaczyć jej łez. Śmierć brata rozdarła ją na strzępy, noc z Alexem – pogrążyła, lecz nie zamierzała robić z siebie ofiary. Nie chciała, żeby rodzice nadal traktowali ją jak dziecko, pragnęła własnego, dorosłego życia i wymazania z pamięci istnienia Alexa. W tym momencie marzyła o tym, żeby już nigdy więcej go nie zobaczyć.
Tessie wciąż trudno było przywyknąć do widoku palca bez obrączki ślubnej, mimo że od rozwodu minął rok. Dzięki Bogu, zresztą, bo gdyby miała spędzić choćby jeden dzień dłużej z tamtym okropnym człowiekiem, którego niemądrze poślubiła, przestałaby chyba istnieć.
Mimo doświadczeń wyniesionych z niedawno zakończonego małżeństwa, gdy patrzyła w zamyśleniu na błyszczący panel windy mknącej na szczyt pewnego słynnego wieżowca w Atenach, wmawiała sobie, że motylki w brzuchu nie mają nic wspólnego z faktem, że za chwilę stanie – pierwszy raz od czterech lat – twarzą w twarz z Alexandrosem Zacharidisem, a wyłącznie z bardzo szybką jazdą w górę. Wierzyła również w to, że propozycja, którą zamierza mu złożyć, jest jedynie ofertą biznesową, bo tylko takie sprawy interesowały wielkiego Alexandrosa. Z namysłem, lecz jakby nieobecna, zdrapywała z dłoni plamy po białej farbie znajdującej się tam z powodu pejzażu, nad którym pracowała wcześniej tego ranka.
A co jeśli nie uda jej się do niego w ogóle dotrzeć lub go przekonać?
Ich pamiętna wspólna noc odmieniła całkowicie świat Tessy. Nie tylko dlatego, że Alexandros został jej pierwszym mężczyzną, a wszystko wydarzyło się w dniu pogrzebu ukochanego Stavrosa, wiernego przyjaciela Alexa. Przede wszystkim dlatego, że dziewczęca sympatia, czy może zauroczenie, które niewątpliwie żywiła do Alexandrosa praktycznie od dziecka, groziły – po tym, jak została przez niego potraktowana – przeistoczeniem się w coś dokładnie odwrotnego i niebezpiecznego.
Długo cierpiała, gdy ją odepchnął – tak mocno i tak błyskawicznie. Dopiero potem rzeczywistość ją wyprostowała. Złamał jej serce albo… może tak jej się wtedy wydawało? Gdy wydoroślała, przestała wierzyć w wielką miłość, spełnianie się marzeń i przeznaczone sobie serca. Przestała być idealistką.
Nareszcie drzwi windy otworzyły się z metalicznym sykiem, ukazując olbrzymi, supernowoczesny, surowy hol, z podłogą z polerowanego betonu, oświetlony wiszącymi przemysłowymi lampami. Pośrodku tej nietypowej przestrzeni znajdowało się obszerne i długie biurko, przy którym pracowały trzy recepcjonistki. Za nimi, przez przeszklone od posadzki do wysokiego sufitu ściany widać było niesamowitą panoramę miasta, bardziej przypominającą obraz niż prawdziwy widok. Jednak Tessa musiała natychmiast pokonać swoją naturalną, artystyczną chęć do przestudiowania tego z bliska i ze szczegółami, aby być w stanie skupić się wyłącznie na zadaniu, które sobie wyznaczyła.
– Dzień dobry – powiedziała trochę niepewnie do jednej z kobiet. – Czy zastałam pana Zacharidisa?
– Dzień dobry. Czy była pani umówiona?
– Nie.
– W takim razie przykro mi, ale szef ma bardzo napięty grafik i jedyne, co mogę zrobić, to sprawdzić jego wolne terminy w przyszłym tygodniu.
Jednak Tessa miała przed oczami dzisiejsze poranne nagłówki pewnych artykułów w internecie i doskonale wiedziała, że nie ma aż tyle czasu. Zdrowie ojca pogarszało się z dnia na dzień. Jeżeli jej okropny były mąż będzie nadal sprzedawał pikantne historyjki tabloidom, to może to w końcu dotrzeć do taty, i na pewno bardzo źle na niego wpłynie.
Przebojowość nie leżała w naturze Tessy, więc upór był oznaką jej desperacji.
– Wierzę, że znajdzie dla mnie czas od razu. – Tessa ukończyła ekskluzywne szkoły w Wielkiej Brytanii, więc jej akcent brzmiał iście po królewsku, co dało do myślenia recepcjonistce. Wykorzystała to bezwzględnie. – Proszę mu tylko przekazać, że tu jestem. Tessa Anastakos.
– Tessa Anastakos… – przeciągle powtórzyła kobieta, by nagle zerwać się z fotela na równe nogi. – Oczywiście, proszę pani!
Ostatecznie nazwisko Anastakos było dobrze znane nie tylko w Atenach. Recepcjonistka, z prawdziwą gracją, pobiegła w kierunku drewnianych drzwi po drugiej stronie holu. Tessa czekała ze skupieniem na jej powrót.
– Miała pani rację – przyznała, gdy znalazła się znów za biurkiem – pan Zacharidis przyjmie panią od razu.
– Dziękuję.
Pomimo pozornego zewnętrznego spokoju, Tessa była zdenerwowana. Idąc w stronę odległych drzwi, czuła absolutnie wszystko i nic. Cztery lata temu Alexa i Tessę połączyła żałoba. Przez parę doskonałych, magicznych chwil była z nim idealnie zjednoczona i wspierana w nieszczęściu. Niestety czar prysł, gdy zdegustowany, postanowił się jej jak najszybciej pozbyć. Czy teraz też będzie zniesmaczony jej propozycją? Czy jego lojalność wobec jej rodziny okaże się prawdziwa, czy zdoła odłożyć na bok osobiste odczucia i zgodzi się na szalony plan? Lecz za późno teraz na rozterki i wątpliwości. Skoro już tu przyszła, musi myśleć pozytywnie.
Przygotowując się do tego spotkania, sporządziła kilkadziesiąt wersji list zawierających powody, dla których propozycja miała sens. Czego jednak nie zrobiła, to nie wyszukała w internecie żadnych aktualnych materiałów na temat Alexandrosa. Dlatego też, gdy otworzyła drzwi, a on odwrócił się do niej, poczuła się, jakby została staranowana przez betoniarkę. Jasna cholera! Jej kolana zamieniły się w galaretę, w uszach zaczęło szumieć, a w żołądku – przewracać się. W głowie zabrzmiały jego okrutne słowa sprzed czterech lat: Byłaś dziewicą! Myślałaś, że przyjmę ten „prezent” z wdzięcznością? Że poczuję się wyróżniony? Wcale nie chciałem być twoim pierwszym. Interesuje mnie tylko seks. Czysty seks. Robię to z kobietami przez cały czas, i nie ma to najmniejszego znaczenia ani innego wymiaru. To nie znaczy nic! A ty jesteś jak naiwne dziecko!
Wzdrygnęła się na to wspomnienie, tak wyraźne, jakby działo się przed chwilą. Jednak jakimś cudem udało jej się zachować rzeczową postawę na zewnątrz. I teraz, i w wieku dwudziestu dwóch lat mogła być postrzegana jako osoba nad wyraz delikatna, lecz dzieckiem nie była już od bardzo dawna.
– Theresa…
Użył jej pełnego imienia, tak jak zawsze robił to brat. Coś w okolicy serca bardzo ją zabolało.
– Wszyscy mówią na mnie Tessa… Jak się miewasz, Alex?
Mierzył ją badawczym spojrzeniem. Po całym ciele. Bez skrępowania i metodycznie. Niewątpliwie z odrobiną kpiny.
– Świetnie, Thereso, dziękuję – odparł dość szyderczym tonem, nadal używając pełnego imienia.
Ewidentnie chciał ją rozdrażnić. Czyli przyszła tu niepotrzebnie? Ale nie była w nastroju do takich rozważań. Już i tak pół Europy wyśmiewało się z niej po kolejnych rewelacjach Jonathana upublicznionych przez tabloidy.
– Jeśli zamierzasz się ze mnie nabijać, wyjdę od razu – ostrzegła.
Jego oczy zwęziły się, bezwstydnie utkwione w jej twarzy. Zamarła.
Miał na sobie granatowy garnitur, niewątpliwie szyty na miarę, co nie dziwiło przy jego prawie dwumetrowym wzroście. Zdjął właśnie marynarkę, odsłaniając śnieżnobiałą koszulę rozpiętą niedbale pod szyją. Dlaczego akurat widok jego zarostu na szyi wywołał niekontrolowaną i zupełnie niechcianą eksplozję wspomnień, nie miała pojęcia.
Kiedy się ze sobą przespali, miała dwadzieścia dwa lata i była niewinna oraz wychowana pod kloszem przez nadopiekuńczych rodziców. Nie wiedziała niczego o mężczyznach ani o seksie, choć wysłano ją do liceum w Anglii, rodzinnym kraju jej matki, a potem na studia do Nowego Jorku. Teraz naprawdę była już dorosła. Miała nawet za sobą przemocowe małżeństwo. Jej dawne zauroczenie Alexem należało do przeszłości. Skąd więc taka nieoczekiwana reakcja?
Wtedy, przed laty, fascynowały ją setki mikromięśni jego twarzy, które zdawały się poruszać wszystkie naraz, kiedy okazywał jakieś emocje. Podobnie sposób, w jaki jego ciemnobrązowe oczy stawały się prawie szare, gdy był wściekły, lub złote, kiedy się śmiał.
Ostatnich kilka lat odcisnęło swe piętno na Tessie. Była emocjonalnie potłuczona i mimo że sprawiała wrażenie zdecydowanej, w rzeczywistości sama nie umiała przewidywać swoich reakcji. Nie czuła się na przykład w tym momencie gotowa ani na akceptację planu przez Alexa, ani na jego odrzucenie. Po prostu nie wiedziała, jak się zachowa. Stała więc zupełnie nieruchomo, gdy oczy Alexandrosa błądziły po jej twarzy, bez wątpienia zauważając wszystkie istotne zmiany. Nie poruszała się także, kiedy po raz kolejny oglądał centymetr po centymetrze całą jej postać ani nawet gdy zatrzymał wzrok na pantoflach z czerwonymi podeszwami, które założyła tego ranka celowo, by dodać sobie animuszu.
– Dlaczego nie powiesz mi po prostu, w jakim celu tu przyszłaś? – zapytał, krzyżując muskularne ramiona na szerokim torsie, kiedy zakończył rundę oglądania jej nóg, bioder, biustu i dekoltu.
– Ja… – Zabrakło jej słów, co było dla niej obecnie nietypowe. Przełknęła nerwowo, próbując się skupić i odblokować.
– Minęły cztery lata – oznajmił chłodno, z dystansem i bez cienia zainteresowania. – Czy to ma być rozmowa towarzyska, czy masz jakąś konkretną kwestię do omówienia? Śmiało!
– To drugie – zapewniła go lodowatym tonem, idąc w stronę krzesła, w pełni świadoma jego spojrzenia.
Nareszcie usiadła, starannie zakładając nogę na nogę.
– W takim razie oświeć mnie – odrzekł niecierpliwie.
Wciąż ją odpychał i trzymał na dystans. Jak tamtej nocy. Wątpiła w tym momencie całkowicie w powodzenie swojego planu, choć cel był jasny: chciała zrobić wszystko dla ojca i tego, co budował nieugięcie przez całe życie.
– Mam dla ciebie propozycję, która zabrzmi jak… która jest całkiem szalona, ale proszę, żebyś mnie wysłuchał – zaczęła z wahaniem.
Pokiwał głową.
– Oczywiście wszystko, co ci powiem, jest poufne – kontynuowała z przepraszającym uśmiechem. – Muszę być tego pewna.
W sumie nie miała podstaw, by nie ufać Alexowi, ale po tym, co przeszła ze swoim byłym mężem, musiała być ostrożna.
– Słowo honoru, przysięgam z ręką na sercu – potwierdził żarliwie i odrobinę drwiąco.
– W porządku – powiedziała cicho, lecz jej głos lekko drżał. – A więc… z pewnością wiesz, że moi rodzice bardzo cię cenią…
Zmarszczył brwi.
– Czy coś jest nie tak z Elizabeth i Orionem? – zatroszczył się szczerze.
Posmutniała. Straciła już tak wiele, że myśl o życiu, w którym zabraknie ojca, przerażała ją.
– Serce taty przestało reagować na leki, a kolejna operacja, która będzie przez to raczej konieczna, niesie ze sobą ryzyko. W oczekiwaniu na nią zalecają mu unikanie wszelkiego stresu.
Alex nareszcie sprawiał wrażenie zaangażowanego w to, co słyszy.
– Oni… zawsze cię uwielbiali – kontynuowała prawie szeptem. – Po śmierci Stavrosa czerpali wielką radość i pociechę z twoich częstych wizyt. Byłeś jakby łącznikiem ze zmarłym synem.
– Twoi rodzice to wyjątkowi ludzie – przyznał cicho.
– To prawda.
Zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy. Wiedziała, że jeśli jej plan ma wypalić, musi odwoływać się do szczególnej więzi łączącej Alexa z jej rodzicami, pogłębionej jeszcze po śmierci brata.
– Zawsze mieli nadzieję, że jednak będziemy kiedyś razem – wypaliła nareszcie, opuszczając wzrok, ale wiedząc, że w końcu powiedziała coś ważnego – ale nigdy nie byłam zwolenniczką starodawnego aranżowania małżeństw przez rodziny.
– Zwłaszcza gdyby chodziło o mnie – wycedził.
Wstrzymała oddech. Och, gdyby znał prawdę i wiedział, ile razy jako dziewczynka marzyła o wielkim, tradycyjnym ślubie właśnie z nim, z pięknym Alexandrosem! Niestety teraz, kiedy popróbowała już małżeństwa w realu, upewniła się, że często to katastrofa.
– Wcale nie. – Przygryzła dolną wargę. – Tyle że zawsze byłeś przyjacielem Stavrosa, nie moim.
– Poza tą jedną nocą…
– Ale ta noc nie uczyniła nas przyjaciółmi.
Przymknęła w pewnej chwili oczy, więc na szczęście nie mogła zobaczyć, jak badawczo się jej przypatrywał.
– Powiedz mi, dlaczego tu dziś przyszłaś?
– Bo martwię się o niego. O tatę.
– Ale co się właściwie dzieje?
Było jej tak trudno mówić. Zdała sobie nagle sprawę, że nie rozmawia o tych sprawach z nikim, bo nie ma osoby, której umiałaby zaufać. A sprawiły to ciągłe upublicznianie ich życia przez Jonathana i rozsiewanie okropnych plotek. Od dawna balansowała na skraju. Alex pod tym względem był przeciwieństwem Jonathana.
– On jest naprawdę chory, Alex. Nie wiem, kiedy go ostatnio widziałeś?
– Ładnych parę miesięcy temu…
Czyżby usłyszała coś na kształt poczucia winy w jego głosie?
– W takim razie sam zauważyłbyś różnicę. Schudł. Jest zmęczony cały czas. To takie do niego niepodobne! – Głos załamał jej się na chwilę, bo wiedziała, że zaraz powie na głos coś, do czego nie chce się przyznać nawet w myślach. – Myślę, że zostało mu niewiele czasu…
Alex zmarszczył brwi.
– Myślisz czy wiesz?
Ich oczy nareszcie się spotkały. Widział, że drżą jej wargi.
– Wiem – wyszeptała i wstała roztrzęsiona, by podejść do okna. – Nie powiedział mi niczego wprost, ale wciąż mówi o mamie i jak trzeba się nią opiekować… – Ukradkiem otarła łzę, bo przysięgła sobie nie płakać przy Alexie. – Gdybym miała kogo zapytać… poza tobą… musisz mi uwierzyć, przemyślałam to pod każdym względem…
– Czyli potrzebujesz pomocy w związku z ojcem?
– Nie… to znaczy tak… w pewnym sensie. Popełniłam wielki błąd, Alex, i potrzebuję pomocy, żeby go naprawić.
– Wiesz, że z tego, co mówisz, nie można się zorientować…
– Wiem! Ale… moi rodzice zawsze go nienawidzili. Mojego byłego męża, Jonathana. – Cały czas unikała wzroku Alexa, bo miała świadomość, że jej zbyt pochopna decyzja o ślubie wzięła się w dużej mierze z odrzucenia przez niego.
Cały świat Tessy znalazł się wtedy na krawędzi: przez śmierć Stavrosa, przez szaloną noc z Alexem i sposób, w jaki zachował się potem, a także przez totalną i wszechogarniającą rozpacz jej rodziców z powodu straty syna, która przełożyła się na zdwojoną nadopiekuńczość wobec córki, tak intensywną, że nie dawało się tego znieść. Jonathan był jej pomysłem na ucieczkę z domu. Nie zdawała sobie wtedy jednak sprawy, że wskakuje z deszczu pod rynnę.
– No więc teraz jest twoim byłym. Czy to nie rozwiązuje problemu?
– Chciałabym, żeby to było takie proste. Niestety nie jest. Jonathan zaczął opowiadać historie o naszym małżeństwie na prawo i lewo. Do każdego, kto tylko chce słuchać. Teraz dodatkowo zgłosił się do reality show „Celebrity Housemates”. Tego, który kręcą na żywo. I gada tam o mnie. W promocyjnych klipach show wszystkie rewelacje dotyczą mnie! Co chwilę gdzieś pojawia się nowy artykuł oczerniający mnie i moją rodzinę. Wyobraź sobie, jak to wpływa na tatę. Muszę to jakoś zastopować!
– Tak. Jasne. Teraz rozumiem. Czy mam porozmawiać z moimi prawnikami?
– Tylko że to nie zadziała. Próbowałam już. Nie boi się, nie podpisze umowy o poufności. Bardziej mu się finansowo opłaca wyśpiewać wszystko publicznie.
– W takim razie znacząco nie docenia twojej wartości netto!
– Próbuje udawać, że nasz związek mimo wszystko będzie trwać wiecznie. – Westchnęła i przewróciła oczami. – To nie do końca jego wina. Kiedy go poznałam, nie miał nic i nie chce do tego wrócić. Pragnie pozostać znany i bogaty. Za wszelką ocenę.
– Czyżby ugoda rozwodowa była niewystarczająco hojna?
– Nie ma znaczenia, ile mu dałam. Zawsze będzie chciał więcej.
– Jednym słowem, ten facet to pułapka.
Wyjął jej to z ust, ale nie była w nastroju do zwierzeń.
– Mówiąc szczerze, nie przyszłam do ciebie, żeby rozmawiać o moim mężu.
– Byłym mężu – poprawił rzeczowo – ale przyszłaś, bo potrzebujesz pomocy. Powiedz mi, jak mogę pomóc?
– Chcę odzyskać kontrolę nad swym życiem – wymsknęło jej się stanowczo i jasno. – Po części dlatego, że ostatnio całkowicie się wycofałam, Jonathan był w stanie paplać, co uznał i gdzie uznał za stosowne.
Patrzył na nią badawczo.
– Ale dlaczego? Po co to robiłaś?
Doskonałe pytanie – bez odpowiedzi. Nawet jej sztuka w dużej mierze utknęła w martwym punkcie. Stres związany z rodzicami i mężem w zasadzie sparaliżował jej twórczość i karierę.
– Przede wszystkim nigdy nie sądziłam, że jakiekolwiek moje małżeństwo mogłoby się zakończyć rozwodem. Ale też nie pomyślałabym, że mogę się związać z kimś takim…
– Co to właściwie ma znaczyć?
– To… nie ma znaczenia.
Okropna prawda o jej związku nie powinna była wyjść na jaw.
– Ma. Czy on cię krzywdził… fizycznie?
Potrząsnęła głową.
– Fizycznie nie. Ale w inny sposób. – Mówiła szeptem, ze łzami w oczach. – Kontrolował mnie. Wściekał się. Był zazdrosny, zaborczy. A kiedy czuł, że mu się wymykam, nie poświęcam mu uwagi, próbował niszczyć moją psychikę. Zawsze mnie obrażał. Czasem subtelnie, czasem nie. Czasem prywatnie, czasem publicznie… To zdumiewające, jak szybko można człowieka złamać i sprawić, że straci wiarę we własne możliwości. Kiedy nie dostawał tego, co chciał, wychodził i szedł sypiać z innymi kobietami, a potem robił tak, żebym dowiadywała się o tym ze szczegółami.
– I mimo tego zostałaś z nim?
Jak mogła to wytłumaczyć Alexowi? Już po kilku miesiącach wiedziała, że jej małżeństwo nie ma i nie może mieć przyszłości. Jednak Jonathan miał nad nią zbyt wielką władzę, a dodatkowo myśl o rozwodzie i kolejnym stresie dla rodziców powstrzymywała ją przed jakimkolwiek działaniem.
– Tak, zostałam. Bo groził, że zrobi piekło z mojego życia i z życia moich rodziców. Aż w końcu naprawdę nie mogłam już tego znieść i złożyłam pozew.
– Nie powinnaś mu była dać ani grosza przy rozwodzie.
– Wiem, ale na sam koniec chciałam już tylko i wyłącznie, żeby sobie poszedł.
Patrzyła na niego dziwnie, przez chwilę miała wzrok osoby całkowicie zaburzonej.
– Nic dziwnego, że twoi rodzice go nienawidzą.
– Alex, naraziłam ich na piekło.
– Obawiam się, że przede wszystkim siebie.
Współczucie, zwłaszcza z jego strony, byłoby dla niej zgubą. Skupiła się więc w tym momencie na myśleniu i mówieniu o rodzicach, nie zaś na analizowaniu słów Alexa, które zadziałały jak balsam.
– Rodzicom było naprawdę ciężko z moją historią w tle. Po stracie Stavrosa to ostatnia rzecz, której potrzebują… dodatkowy stres. Ze względu na zdrowie taty muszę teraz wszystko naprawić.
– A masz jakiś plan?
– Tak. Dokładnie tak. Widzę możliwość rozwiązania wszystkiego, ale musiałbyś się najpierw zgodzić. A nie mam pojęcia, czy się zgodzisz, bo ten plan zabrzmi jak kompletne szaleństwo. Nie mogę na to nic poradzić… lecz podobno każdy pomysł jest dobry, żeby spróbować…
Niestety nie wyglądał na przekonanego jej pokrętnym paplaniem.
– Przejdźmy do rzeczy – zasugerował.
Ma rację. Wreszcie wyrzuć to z siebie.
– Bo widzisz… zastanawiam się od dawna, co by było, gdybyś się ze mną ożenił.
Gdyby w jego gabinecie upadła w tym momencie szpilka, odbiłaby się głośnym echem w zupełnie martwej ciszy, która zapanowała.
– Żeby było jasne: czy to żart?
– Nie, Alex.
Jej kształtne usta ułożyły się w serduszko, a wzrok uciekł gdzieś w bok. Nie potrafił określić, czego się spodziewał, ale na pewno nie tego.
– A więc przyszłaś do mojego biura, żeby mi się oświadczyć? – zapytał, zastanawiając się, czemu ogarnia go gniew.
Nie widział Theresy od czterech lat, nie powinna wywoływać w nim żadnych reakcji, ale niestety nie miał wątpliwości, że od momentu pojawienia się zdołała już rozpalić jego zmysły. Jak tamtej nocy…
Seksu z nią żałował do dziś, tak samo jak okrutnych słów, którymi ją wtedy poczęstował, lecz prawda jest taka, że gotów był zrobić wszystko, by natychmiast położyć kres temu, co się stało. Gdyby potrafił cofnąć czas i tamtą noc, uczyniłby to. Nadal nie umiał się pogodzić z szaleństwem, które go w tamtym czasie opętało. Bo Alexandros nie przywykł do popełniania błędów. Jednak nie miał najmniejszych wątpliwości, że z jakichś niewytłumaczalnych przyczyn, tak wtedy, jak i teraz, niewątpliwie budziła w nim pożądanie.
Lecz… Theresa nie doprowadzi go do popełnienia ponownie tego samego błędu!
– Wiem, że to brzmi, jak jakiś obłęd… – przyznała.
– Obłęd? O wiele gorzej! Poza tym to jest po prostu niemożliwe!
– Niemożliwe? – powtórzyła, pobladła jak ściana. – Dlaczego?
– Bo… – zaklął pod nosem. – Bo być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja się w ogóle nie nadaję do małżeństwa!
– Moi rodzice uważają, że nadajesz się do wszystkiego.
– Twoi rodzice są zbyt pobłażliwi w swoich ocenach. Nigdy bym cię nie uszczęśliwił.
– Wierz mi, nie szukam szczęścia. Byłam mężatką parę lat i uważam, że to kompletnie poroniony pomysł!
– Nareszcie się w jakiejś kwestii zgadzamy.
– Ale jesteś biznesmenem, więc sugeruję ci układ. Podpiszemy jakiś kontrakt, damy się sfotografować paru paparazzim i potem każde z nas będzie żyło dalej po swojemu.
– Rozumiem powoli, co sugerujesz, ale w każdym biznesie musi być jakaś korzyść dla obu stron. Więc zapytam wprost: co ja będę z tego miał?
– Poza uszczęśliwieniem człowieka, na którym, jak sam twierdzisz, ci zależy…?
– Owszem. Bardzo szanuję twoich rodziców i mi na nich zależy, ale nie zmienia to faktu, że jestem już za stary, by robić cokolwiek dla kogokolwiek za darmo. Pytam więc, co proponujesz?
– Powiedz mi, czego chcesz.
– Niczego.
Jego ciało i zmysły były absolutnie odmiennego zdania. Z ciężkim sercem zdał sobie sprawę, że chęć zawładnięcia nią jest u niego tak samo silna, jak owej pamiętnej nocy, cztery lata wcześniej. Zaczął nagle myśleć pozytywnie o szalonym pomyśle z udawanym małżeństwem. Przecież… mógłby chyba postawić jakieś warunki!
– Ale musi coś takiego być! – nalegała tymczasem Theresa błagalnym tonem, zupełnie nie domyślając się, w jakim kierunku wędrują jego myśli.
A one podążały w mroczną przeszłość.
Tamtej nocy, kiedy się kochali, nie byli Alexandrosem i Theresą. Byli jak dzikie zwierzęta kierowane pierwotnym instynktem. Zdarł z niej wtedy ubrania, ona podrapała całe jego ciało, w którymś momencie oboje nawzajem… się pogryźli. Sam seks był tak ostry, że dopiero w ostatnim momencie zorientował się, że jest to jej pierwszy raz. Nie mógł się już jednak wycofać, zbyt zdesperowany, pochłonięty chwilą, czując niebiańską rozkosz… Wszystko w tamtej chwili miało doskonały sens, niestety żadnego – zaraz po. Kiedy zrozumiał, że przekroczył nieprzekraczalną granicę. Zawiódł zmarłego przyjaciela.
Od tamtego czasu drażniło go nieustające poczucie winy. Bo czy nie miał teraz moralnego obowiązku w jakiś sposób pomóc Theresie? Z szacunku do jej rodziców, do Stavrosa. Z powodu tego, jak potraktował ją w przeszłości. Jednakże małżeństwo, nawet fikcyjne, niezmiennie jawiło mu się jak wyrok i klątwa.
– To nigdy nie będzie nic prawdziwego… – usłyszał swój niepewny głos.
Theresa odebrała jego wypowiedź jako zgodę i spojrzała na niego triumfalnie.
– Ależ ja nie chcę niczego prawdziwego!
– Thereso! Mówię poważnie. Jeżeli mielibyśmy się na to porwać, nic się nie zmieni! Pozostaniesz obcą osobą. Młodszą siostrą najlepszego przyjaciela. Nic więcej…
W jej oczach widział emocje, których nie umiał nazwać, oraz determinację.
– Czyli jak zawsze – podsumowała go krótko. – Powiedz mi zatem, czego potrzebujesz? Co mogę ci zaoferować, żebyś się zgodził?
Alexandros był sam. Całkiem i kompletnie. Stavros był więcej niż tylko najlepszym przyjacielem, był dla Alexa jak brat. Bo Alex jako jedyny syn człowieka, który również wychował się jako jedynak, nie miał nigdy żadnego rodzeństwa, ciotek, wujków ani kuzynów. Poza nimi dwoma, ojcem i nim, nie istniał żaden Zacharidis. Nie przeszkadzało mu to za życia ojca. Po jego śmierci nie mógł znieść myśli, że stał się samotną wyspą. Coś się w nim poruszyło. Przyrzeczenie, które złożył sobie jako nastolatek, że pozostanie bezdzietnym singlem, by uniknąć piekła, jakie zafundowali mu w dzieciństwie rodzice, nie wydawało się już aż tak ważne. Zdecydowanie przewyższała je obecnie biologiczna potrzeba prokreacji, zobaczenia na świecie jakiejś części siebie, poczucie, że ma się kontynuację. Nikt nie mógł być bardziej zaskoczony takim pragnieniem niż sam Alex, i być może mógł nauczyć się je tłumić, zagłuszać lub z nim walczyć, lecz oto pojawiła się kobieta oferująca mu udział w korzystnym dla niej układzie i chcąca znaleźć w tymże układzie cokolwiek atrakcyjnego dla niego.
Życiowy oportunista – jak inaczej stworzyłby imperium, które stworzył? – zobaczył w tym wszystkim wymierne korzyści dla siebie i uznał, że w to wchodzi.
– Obawiam się, że nie spodobają ci się moje warunki, jeśli ostatecznie się na to zgodzę – powiedział w końcu, po długim namyśle.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji