Obrona wybrzeża w 1939 r. - Andrzej Rzepniewski - ebook

Obrona wybrzeża w 1939 r. ebook

Andrzej Rzepniewski

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych. 

 

Obrona Wybrzeża polskiego oraz związane z nią działania morskie w Zatoce Gdańskiej i na środkowym Bałtyku stanowią jeden z istotnych fragmentów kampanii wrześniowej 1939 r. Zainteresowanie, jakie walki te budzą do dziś, tłumaczą różnorodne momenty: wyjątkowe polityczne znaczenie rejonu Gdyni i Gdańska w okresie międzywojennym; „chrzest bojowy” polskiej floty wojennej, odrodzonej po parusetletnim okresie niebytu; odmienny od działań w głębi kraju, przebiegających pod znakiem „Blitzkriegu” — uporczywy charakter walk toczonych w ciągu kilku tygodni na niewielkim terenie; bardzo poważny stopień zaangażowania miejscowej ludności w różnych formach pomocy wojsku a także w samej walce, wreszcie zaś odosobnienie tego terenu od właściwego obszaru działań wrześniowych. 
[Ze wstępu] 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego w Helu 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 739

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

OBRONAWYBRZEŻAw1939 r.

 

WOJSKOWY INSTYTUT HISTORYCZNY

 

WARSZAWA • 1964

 

ANDRZEJ RZEPNIEWSKI

OBRONAWYBRZEŻAw1939 r

 

WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ

 

Obwolutę, okładkę i stronę tytułowąprojektował

CEZARY NERWIŃSKI

 

Książka zatwierdzona przez MinisterstwoOświaty pismem z dnia 5.VIII.64 r. nr P4-2097/64do działów nauczycielskich bibliotek liceówogólnokształcących i zakładów kształcenianauczycieli.

 

Redaktor: JAN BRODALA

Redaktor techn.: JADWIGA JEGOROW

 

Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej

Warszawa 1964. Wydanie I

 

Nakład 5.000 egz. Objętość 34,25 ark. Wyd., 29,69 ark. druk, (z załącznikami). Papier druk, mat. IV kl. 65 g (z Fabryki Celulozy i Papieru im. J. Dąbrowskiego w Kluczach). Format 70 X 100/16. Oddano do składu 20.11.1964 r. Druk ukończono w sierpniu 1964 r. Wojskowe Zakłady Graficzne w Warszawie. Zam. nr 231.

Z-78. Cena zł 60.—

 

WSTĘP

Obrona Wybrzeża polskiego oraz związane z nią działania morskie w Zatoce Gdańskiej i na środkowym Bałtyku stanowią jeden z istotnych fragmentów kampanii wrześniowej 1939 r. Zainteresowanie, jakie walki te budzą do dziś, tłumaczą różnorodne momenty: wyjątkowe polityczne znaczenie rejonu Gdyni i Gdańska w okresie międzywojennym; „chrzest bojowy” polskiej floty wojennej, odrodzonej po parusetletnim okresie niebytu; odmienny od działań w głębi kraju, przebiegających pod znakiem „Blitzkriegu” — uporczywy charakter walk toczonych w ciągu kilku tygodni na niewielkim terenie; bardzo poważny stopień zaangażowania miejscowej ludności w różnych formach pomocy wojsku a także w samej walce, wreszcie zaś odosobnienie tego terenu od właściwego obszaru działań wrześniowych.

Zainteresowanie społeczeństwa polskiego, szczególnie ludności Wybrzeża, walkami o ten rejon i Zatokę Gdańską w 1939 r. odzwierciedlają liczne publikacje z pierwszych lat powojennych 1946 — 1949 oraz z ostatniego siedmiolecia. Częściowe zestawienie tych publikacji stanowi wielostronicowy wykaz w bibliografii wojskowej ostatniej wojny. Na czoło wybija się wśród nich stosunkowo niewielka ilość obszerniejszych prac i artykułów, poświęconych poszczególnym wycinkom interesującego nas tematu.

Zacznijmy od pracy Wacława Tyma: Przygotowania do obrony i lądowa obrona polskiego Wybrzeża morskiego 1 — 19 września 1939 r.1 Autor, dyplomowany oficer artylerii, został w końcu 1938 r. przydzielony do sztabu ówczesnego Dowódcy Obrony Wybrzeża Morskiego. Tu uczestniczył w przygotowaniu kolejnych planów obrony Wybrzeża od strony lądu. Po reorganizacji w lipcu 1939 r. objął stanowisko I oficera nowo utworzonego sztabu Lądowej Obrony Wybrzeża. Na stanowisku tym pozostawał do ostatniego dnia walk lądowych. Miał więc wyjątkowo duże możliwości obserwacji pracy sztabu LOW i działalności podległych mu oddziałów — zarówno w okresie przygotowań do obrony, jak i podczas walk. Wieloletni okres pobytu w niewoli wyzyskał na zebranie dużej ilości relacji uczestników walk LOW, które posłużyły mu do w/w opracowania, ukończonego w 1946 roku oraz jego krótszej wersji, pochodzącej z tego samego roku. Praca Tyma stoi więc na pograniczu relacji osobistej uczestnika działań i opracowania, opartego o relacje jego towarzyszy broni. Kompetencja, znajomość tematu, gruntowność ujęcia i rzetelność umożliwiły autorowi stworzenie dzieła, mającego fundamentalne znaczenie dla poznania przygotowań do wojny i przebiegu działań lądowych oddziałów polskich na Wybrzeżu, szczególnie w warunkach istniejącego braku dokumentów bojowych2. Stosunkowo krótki okres, dzielący datę napisania pracy od przedstawianych wydarzeń zapewnił jej znacznie większą precyzję w ustalaniu faktów i dat, aniżeli w relacjach, pisanych w ostatnich latach.

Dość obszerne — i stosunkowo wcześnie, bo w 1947 r. wydane — przedstawienie działań floty polskiej we wrześniu 1939 r. wypełniło jeden z rozdziałów znanej pracy czołowego w okresie powojennym popularyzatora naszych morskich tradycji Jerzego Pertka: Wielkie dni małej floty3. Bazę źródłową pracy cechowało wykorzystanie najistotniejszych dla omawianego tematu publikacji niemieckich z okresu wojny oraz — zrozumiała ze względu na datę wydania pracy — stosunkowo niewielka ilość relacji polskich, drukowanych przeważnie w czasopismach — głównie z lat 1942 — 1945.

Wyjątkowo interesująca społeczeństwo — przede wszystkim w aspekcie jej moralnego znaczenia — obrona Westerplatte doczekała się na swe dwudziestolecie wydania wyboru relacji uczestników walk4. Ze względu na starannie przeprowadzoną pracę edytorską, wartościowy wstęp oraz precyzyjnie wykonaną mapę terenu działań dzieło to ma bardzo dużą wartość poznawczą i wraz z wydanymi dwa lata wcześniej wspomnieniami zastępcy dowódcy obrony Westerplatte5 oraz kilku, cytowanymi zresztą w wyciągach, publikacjami niemieckimi pozwala wyrobić sobie dość jasny obraz sytuacji wyjściowej i przebiegu działań w omawianym rejonie.

Obronie półwyspu helskiego poświęcony został wydany w postaci książkowej cykl wspomnień dowódcy Rejonu Umocnionego Hel z 1939 r., ówczesnego komandora Włodzimierza Brunona Steyera6. Część tych wspomnień opublikowana została znacznie wcześniej — w latach 1947 — 1948 — w miesięczniku marynarki wojennej „Marynarz Polski”. Ich styl zadecydował przypuszczalnie o charakterze całego tomu, utrzymanego w formie zbeletryzowanej, zmuszającej badacza do rozważnego posługiwania się zawartym w nim materiałem faktograficznym. Na prośbę autora kontradm. Steyer przystąpił wprawdzie w 1956 r. do przygotowania relacji, poświęconej obronie Helu na ogólnym tle działań na Wybrzeżu, przedwczesna śmierć uniemożliwiła mu jednak dokonanie tego zamierzenia.

Do druków zwartych o istotnym znaczeniu dla omawianego przez nas tematu należałoby dodać jeszcze jedną pozycję — pierwszą poważniejszą w naszej literaturze wojennomorskiej „biografię okrętu” — jednego z najbardziej znanych w naszej marynarce wojennej — ORP „Orzeł”. We wstępnej części książki czytelnik znajdzie dużo interesującego i nie znanego dotychczas materiału dotyczącego składu osobowego oraz samego okrętu w okresie jego budowy, służby pokojowej i podczas działań we wrześniu 1939 r.7 Pewne interesujące dane odnośnie przygotowań i działań okrętów polskich znaleźć można także we wspomnieniach oficerów polskiej marynarki wojennej — Bolesława Romanowskiego i Wieńczysława Kona8.

Z bardzo licznych artykułów w prasie codziennej i fachowej na czoło wysuwają się trzy artykuły o dużej wartości poznawczej pióra Jerzego Staniewicza, Stefana de Waldena i Bolesława Chrostowskiego9. Pierwszy z nich — w 1939 r. szef oddziału mobilizacyjnego Dowództwa Floty — podał sporo konkretnego materiału faktograficznego, popartego liczbami, odnoszącego się do okresu przygotowań obrony, znanego mu dobrze z racji zajmowanego stanowiska. Wbrew tytułowi — same działania we wrześniu potraktowane są bardzo skrótowo. Dwie pozostałe relacje przedstawiają szczegółowo ostatnie przygotowania i przebieg działalności wojennej istotnych elementów obrony Wybrzeża: jedynego pozostawionego na Bałtyku niszczyciela polskiego oraz jedynej nowoczesnej baterii nadbrzeżnej. Walor tych relacji, podobnie jak relacji Staniewicza, polega na dość wczesnym ich opracowaniu (1946 — 1947 rok), jak również na tym, że autorem pierwszej z nich był ówczesny dowódca ORP „Wicher”, drugiej — zastępca dowódcy baterii.

Znacznie później — w 1953 r. — opracowany został artykuł Wrońskiego poświęcony całokształtowi obrony Wybrzeża na tle przygotowań w ostatnich latach przedwojennych10. Rozwinięcie artykułu stanowi monografia: Marynarka wojenna i obrona polskiego Wybrzeża morskiego, wydana jako 5 część I tomu Polskich Sił Zbrojnych. Omówimy ją w ramach powyższego wydawnictwa.

Stosunkowo węższemu kręgowi czytelników dostępne są artykuły, wiążące się z interesującym nas tematem, a prawie wyłącznie poświęcone działaniom floty polskiej w 1939 r., ukazujące się od 1954 r. na łamach miesięcznika marynarki wojennej „Przegląd Marynarki Wojennej”, a od 1957 r. — „Przegląd Morski”. Wśród ich autorów na czoło wysuwa się Edmund Kosiarz. Bazę źródłową tych artykułów stanowią — poza wymienionymi poprzednio pozycjami — przeważnie relacje i nieliczne zachowane dokumenty, znajdujące się w Archiwum Dowództwa Marynarki Wojennej. Godną podkreślenia cechą, charakteryzującą większość z nich, jest ambicja autorów nie ograniczania się jedynie do przedstawienia przebiegu wydarzeń, ale i dokonania ich analizy .taktycznej.

Na tym można by zamknąć omówienie najbardziej istotnych pozycji, związanych z tematyką obrony Wybrzeża w 1939 r. Z wyjątkiem artykułu Wrońskiego — wszystkie pozostałe traktują o poszczególnych fragmentach interesującego nas zagadnienia. Całościowego ujęcia, które pokusiłoby się o harmonijne i wszechstronne przedstawienie działań lądowych i morskich we wzajemnym powiązaniu — dotychczas brak. Takie więc ujęcie jest celem niniejszej pracy11.

Odosobnienie omawianego obszaru od centrum kraju sprzyjało traktowaniu działań na Wybrzeżu i Bałtyku w 1939 r. w sposób oderwany od całości wojny polsko-niemieckiej 1939 r. Dlatego też należało dążyć do tego, aby omówienie działań na interesującym nas obszarze poprzedzić wskazaniem jego roli w tej wojnie, roli, jaką wyznaczyły mu plany operacyjne obu stron. Powinno to ułatwić czytelnikowi dokonanie oceny rzeczywistego znaczenia, jakie działania na Wybrzeżu i na morzu uzyskały w całości tej wojny. W tym celu okazało się konieczne prześledzić ogólną literaturę, dotyczącą wojny polsko-niemieckiej 1939 r. Dodatkowym pozytywnym wynikiem tego stało się możliwie dokładne odtworzenie organizacji i składu bojowego lądowych, morskich i powietrznych sił, użytych w działaniach na Wybrzeżu — na tle całości sił obu walczących stron. Okazało się to szczególnie owocne w odniesieniu do sił niemieckich — polskie z natury rzeczy były lepiej znane.

Tu musimy przejść do następnego postulatu, jaki wydawało się konieczne zrealizować: pełnego obustronnego omówienia planów, sił i działań walczących stron. Pozwoliłoby to odejść od enigmatycznego określenia: „nieprzyjaciel” — zubożającego pracę i uniemożliwiającego prawidłowe przedstawienie i ocenę działań. Jeśli chodzi o stronę polską — sytuacja była stosunkowo łatwa; trzeba było jednak pokonać pewne trudności w odniesieniu do strony niemieckiej. Udało się to osiągnąć drogą konfrontacji znanych na ogół niemieckich publikacji, wiążących się z walkami na Wybrzeżu, pochodzących z lat 1939 — 1941 z wydawaną w NRF w latach pięćdziesiątych literaturą, dotyczącą organizacji i składu bojowego Wehrmachtu u progu drugiej wojny światowej. Do kwestii tej wypadnie jeszcze powrócić.

Dążąc do całościowego ujęcia, które — jak określiliśmy poprzednio — pokusiłoby się o harmonijne i wszechstronne przedstawienie działań lądowych i morskich we wzajemnym powiązaniu — natrafiamy w konkretnej sytuacji walk na Wybrzeżu polskim w 1939 r. na przeszkodę bardzo kłopotliwą: jest nią sprawa periodyzacji działań.

Inaczej wygląda ustalenie periodyzacji wielkich skomplikowanych operacji morskich, lądowo-morskich czy powietrzno-lądowo-morskich na oceanach czy morzach otwartych, w których uczestniczyły ogromne siły wszystkich rodzajów broni. Tam było jednolite dowództwo, wyznaczające wspólne dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych operacje, złożone z określonych faz; periodyzacja narzuca się tam niejako sama przez się. W wypadku naszego Wybrzeża — pierwszej w dziejach II wojny światowej operacji lądowo-morskiej — nie było organicznego współdziałania sił morskich i lądowych po żadnej stronie. Improwizowane współdziałanie taktyczne na wąskim odcinku zaczęło się stosunkowo późno. Między działaniami na lądzie i na morzu brak organicznej więzi taktycznej — wzajemne ich oddziaływanie jest raczej pośrednie. Powoduje to niemożliwość ustalenia takiej periodyzacji, jaka w pełni obejmowałaby i działania lądowe i morskie. Zasadnicze okresy, służące za podstawę ustalenia periodyzacji walk lądowych w ograniczonym jedynie stopniu „pasują” do podziału chronologicznego działań na morzu i odwrotnie.

W tej sytuacji autor wybrał to, co uważał za najmniejsze zło. Za podstawę ogólnej periodyzacji przyjął tę, która wynika z działań lądowych, licząc się z faktem, że nie będzie ona w pełni odpowiadać takiemu podziałowi chronologicznemu, jaki wynikałby z analizy działań morskich; w innych zaś wypadkach zgodność przyjętej cezury dla działań na lądzie i na morzu będzie miała charakter w pewnym sensie przypadkowy (przykładowo biorąc — 7 września). Wynika to z omówionego powyżej braku organicznej więzi między działaniami lądowymi i morskimi.

Dlaczego opowiedzieliśmy się za przyjęciem za podstawę periodyzacji tej, która wynika z działań lądowych? Z jednej strony może dlatego, iż jest ona jaśniej skrystalizowana, bardziej uchwytna. Z drugiej zaś dlatego, że przemyślenie wszystkich „za” i „przeciw” doprowadza do wniosku, iż ona więcej momentów tłumaczy, iż ona w ostateczności decyduje. Jako przykład wskażmy reorganizację niemieckiego dowództwa morskiego w Zatoce Gdańskiej nazajutrz po upadku Kępy Oksywskiej.

Jedna tylko cezura wydaje się w sposób nie budzący wątpliwości obejmować całość działań lądowych i morskich na Wybrzeżu. Jest nią granica 3/4 września. Jak wskazują wszystkie źródła mającej inicjatywę strony niemieckiej — wtedy właśnie przestaje ona uważać Wybrzeże za problem ogólnooperacyjny, widząc w nim już tylko kwestię lokalnego rozstrzygnięcia taktycznego. Kwestię tę przedstawimy szerzej w rozdziale IV.

Wreszcie sprawa bazy źródłowej pracy.

Uważne przejrzenie scharakteryzowanych uprzednio publikacji, które oceniliśmy jako najważniejsze dla interesującego nas tematu, nasuwa wniosek, iż relacja pisemna czy ustna ilościowo dominuje w bazie źródłowej tych publikacji nad materiałem, któremu zwykliśmy przypisywać większe znaczenie badawcze: nad dokumentem. O ile zresztą dokumenty do okresu przygotowań wykorzystują w swych pracach np. Tym i Wroński, to przechodząc do okresu działań natrafiamy na bezpośrednie dokumenty bojowe tylko na jednym odcinku: odnośnie działań polskich okrętów podwodnych. W świetle sytuacji 1939 r. kwestia ta jest zrozumiała. I przed poddaniem Westerplatte i przed upadkiem Kępy Oksywskiej dokumenty bojowe zostały zniszczone. Przed kapitulacją Rejonu Umocnionego Hel zniszczono nie tylko dokumenty Dowództwa Floty, podległych mu dowództw niższych szczebli i wszystkie w ogóle akta dotyczące lądowych działań na Helu, lecz także uratowane dokumenty zatopionych lub rozbrojonych okrętów nawodnych.

Natomiast dokumenty okrętów podwodnych uratowały się — oprócz może papierów „Orła” z pierwszych dwóch tygodni wojny. Część tych dokumentów znalazła się w Wielkiej Brytanii — są więc, jak dotychczas, praktycznie niedostępne, chyba, żeby zostały opublikowane przez ich obecnych dysponentów. Pozostałe dokumenty pochodzące z trzech okrętów podwodnych, internowanych w Szwecji, wróciły do kraju. Znajdują się obecnie w pieczy Archiwum Dowództwa Marynarki Wojennej.

W tych warunkach główny wysiłek pracy nad rozszerzeniem bazy źródłowej dla działań strony polskiej należało skierować na uzyskanie maksimum materiału relacyjnego, starając się wytworzyć syntetyczny obraz sytuacji drogą konfrontacji dostępnych źródeł obu stron. Po rozpoczęciu w roku 1955 pracy nad tematem zdołano wyzyskać następujący materiał relacyjny, pochodzący w zasadzie z lat 1946 — 1948:

W Centralnym Archiwum Wojskowym przechowywane są teczki, zawierające relacje zebrane w pierwszych latach powojennych przez ówczesne Biuro Historyczne Wojska Polskiego (dotyczące głównie działań lądowych) bądź też dostarczone przez Wydział Historyczny Sztabu Głównego Marynarki Wojennej (głównie odn. działań morskich). W poszczególnych teczkach zostały zgrupowane relacje:

Lądowa Obrona Wybrzeża,

opracowanie Wacława Tyma12,

„ „ „ (skrót)

Obrona Rejonu Umocnionego Hel,

Morska Obrona Wybrzeża13,

Obrona Westerplatte i poczty polskiej w Gdańsku,

Dziennik bojowy 3 baterii Gdańskiego Dywizjonu Artylerii — w oryginale niemieckim.

W Archiwum Dowództwa Marynarki Wojennej znajdują się odpisy dzienników działań bojowych i dzienników korespondencyjnych okrętów podwodnych oraz relacje — przeważnie oficerów i podoficerów jednostek pływających; część tych relacji w odpisach zachowana jest we wspomnianych wyżej teczkach CAW.

Z Archiwum Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku uzyskano niewielki, lecz cenny, gdyż konkretny, przy tym mało znany na ogół materiał relacyjny, związany z działalnością Czerwonych Kosynierów gdyńskich. Relacje te zebrane zostały w końcu roku 1946 przez komisję weryfikacyjną Czerwonych Kosynierów.

Wreszcie w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w zespole akt sprawy z oskarżenia Alberta Forstera gauleitera hitlerowskiego w Gdańsku w latach 1930 — 1945 wśród materiału dowodowego znalazły się interesujące dane, dotyczące hitlerowskich przygotowań do agresji na Polskę odbywających się na terytorium b. Wolnego Miasta Gdańska oraz wydarzeń na tym obszarze w pierwszych dniach wojny.

Stosunkowo dużo interesującego materiału relacyjnego, związanego prawie wyłącznie z działaniami lądowej obrony Wybrzeża, udostępnił autorowi Oddział Miejski Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Gdyni. W odróżnieniu od omawianych powyżej archiwów, w których zgromadzony materiał pochodził z lat 1946 — 1949, relacje, będące w posiadaniu ZBoWiD Gdynia, pisane były w dużym procencie w latach 1957 — 1958.

W tym miejscu wypadnie znów wspomnieć, iż stosunkowo wcześnie, bo w latach 1955 — 1956, dzięki życzliwości personelu Centralnego Archiwum Wojskowego udało się wykorzystać nie uporządkowany jeszcze zespół akt Kierownictwa Marynarki Wojennej z lat 1919 — 1939. Zespół ten raczej zawiódł oczekiwania, gdyż pozbawiony został — przypuszczalnie przez okupanta hitlerowskiego — istotnych dla okresu przygotowań wojennych akt operacyjno-taktycznych i organizacyjnych. Pozostałe w zespole mniej ważne akta organizacyjne, wyszkoleniowe, techniczne itd., pochodzące z ostatnich lat przedwojennych, można było wyzyskać w rozdziale II. Dotyczy to także fragmentarycznych akt, odnoszących się do marynarki wojennej, a znajdujących się w innych zespołach tegoż archiwum. Dzięki temu rozdział II, poświęcony przygotowaniom do działań na Wybrzeżu, zdołano w szerszej mierze oprzeć o materiał dokumentarny, aniżeli rozdziały dalsze, przedstawiające przebieg działań.

Rozdziały III — VIII trzeba było z powodów wyłuszczonych poprzednio oprzeć o relacje. Uchwyciwszy jednak wszystkie istotne relacje, uwzględniając także omówione opracowania, konstatowało się bardzo poważne luki. Należało więc dążyć do wypełnienia tych luk dalszymi relacjami — aczkolwiek było rzeczą jasną, iż ich wartość źródłowa będzie siłą rzeczy niższa, aniżeli tych, które spisano w latach 1946 — 1948, nie mówiąc już o nielicznych, pochodzących jeszcze z okresu wojny14.

Autor podjął w związku z tym dość szeroko zakrojone kontakty z uczestnikami działań na Wybrzeżu. Chodziło szczególnie o oficerów na takim szczeblu dowodzenia, na jakim orientowaliby się w taktycznym przebiegu działań na odcinku swoim i bezpośrednich sąsiadów — a więc dowódców pułków, batalionów, dywizjonów, okrętów i równorzędnych. Jako osiągalne optimum autor postawił sobie zadanie uzyskania przynajmniej jednej poważniejszej — oczywiście z punktu widzenia ujęcia tematu, a nie objętości — relacji z każdego batalionu, dywizjonu czy większego okrętu.

Efektem starań w tym kierunku, prowadzonych poczynając od roku 1955, w pełni zaś od 1956, do 1959 — było nawiązanie łączności z szeregiem oficerów marynarki i wojsk lądowych, walczących na Wybrzeżu w 1939 roku. Wielu z nich — niejednokrotnie w ciężkich warunkach, kosztem znacznych wyrzeczeń, opracowało obszerne — i o ile mamy prawo oceniać — wartościowe relacje. Relacje te z jednej strony pozwalają odtworzyć wiele elementów taktycznego położenia, z drugiej zaś utrwalają pełen poświęcenia wysiłek podległych autorom żołnierzy i marynarzy w trudnych dniach wrześniowych.

Niejednokrotnie okazywało się przy tym, iż — w stosunku do wymagań, jakie można stawiać pamięci ludzkiej po siedemnastu lub dwudziestu latach — relacje bywały zaskakująco precyzyjne i szczegółowe. Przeważnie tłumaczyło się to tym, iż wielu spośród ich autorów dysponowało zachowanymi od wielu lat materiałami pomocniczymi: starymi notatkami, czasem nawet krótkimi zapisami w kalendarzykach, pamiętnikami czy relacjami — już poprzednio w zarysie opracowanymi. Niejednokrotnie pomagały rozmowy z kolegami, czy podwładnymi, ewentualnie konfrontacja z innymi źródłami — przeważnie z solidnym opracowaniem Tyma. Ta ostatnia metoda kryła w sobie zresztą zaród pewnego niebezpieczeństwa — groziła bowiem przeniesieniem do innych relacji ewentualnych pomyłek i błędów w czasie i przestrzeni, popełnionych w źródłach użytych dla konfrontacji.

W związku z powyższym autor położył maksymalny nacisk na porównywanie wykorzystanych relacji z tymi spośród opracowań niemieckich, które wyszły spod piór zawodowych oficerów, uczestniczących w kampanii i — jak można się domyślać — posiadających w czasie pisania swych prac dostęp do interesujących ich dokumentów operacyjnych.

Chodzi w zasadzie o cztery prace: Rechlin, Ruge, Erinnerungen i historię 32 pułku Grenzwache.

Dwie pierwsze są dość szeroko znane.

Kpt. Hubert Re chi in był w czasie kampanii 1939 r. oficerem wywiadowczym sztabu 207 pomorskiej dywizji piechoty. Jego opracowanie15, zwięzłe, rzeczowe, dość — jak na wojenne wydawnictwo hitlerowskie — umiarkowane w tonie, posiada kapitalną wartość dla poznania szlaku bojowego tej dywizji. Szczególnie odnosi się to do załączonych map, uwidaczniających położenie dywizji aż do szczebla batalionu i dywizjonu w dniach bardziej nasilonych działań. Opracowanie Rechlina — wraz z minimalnymi uzupełnieniami — weszło do wydawanej stopniowo od 1958 r. w NRF historii dywizyjnej 207 (oraz wyłonionej przez nią 281) dywizji piechoty16. W pozycji tej szczególnie cenny jest załącznik 6. Podaje on m.in. organizację i skład bojowy 207 dywizji po jej mobilizacji w dniu 26 sierpnia 1939 r. oraz wzmianki o poległych na Wybrzeżu oficerach dywizji.

Broszura znanego powszechnie skądinąd Fryderyka Rugego17 jest właściwie przedrukiem artykułu z rocznika 1941 „Nauticus”, uzupełnionym dodatkowymi materiałami. Rugę, który w tej właśnie wojnie — jeszcze w stopniu komandora — zdobywał dowódcze ostrogi, odegrał w niej istotną rolę, pełniąc funkcję „dowódcy okrętów minowych Morza Bałtyckiego”. Broszurę jego można by scharakteryzować podobnie, jak książeczkę Rechlina. Rugę wylicza dokładnie hitlerowskie siły nawodne, uczestniczące w działaniach w Zatoce Gdańskiej oraz przedstawia ich organizację i udział w walkach. Wartość jego broszury umniejsza — narzucone być może wymogami ówczesnej cenzury — całkowite przemilczenie udziału hitlerowskich okrętów podwodnych w wojnie z Polską. Na zakończenie można stwierdzić, iż jest to chyba najbardziej znane, a zarazem najbardziej bezmyślnie i bezkrytycznie wykorzystywane niemieckie opracowanie działań Kriegsmarine w 1939 r.18 Bardzo nieliczni autorzy pokusili się o próbę porównawczej analizy jego danych z innymi źródłami polskimi i niemieckimi.

Dość specyficzny typ źródła reprezentują Erinnerungen19.Jest to odnaleziony po wojnie w Szczecinie i poprzez różne instytucje przekazany do CAW maszynopis pamiętnika — jak przypuszczamy — oficera sztabu korpusu Kaupischa, którego nazwiska nie jesteśmy w stanie ustalić. Pamiętnik urywa się na 24 września. Brak też kart, przedstawiających działania w dniach 8 — 9 września. Porównanie tego źródła — na pewno w jego istniejącej postaci nie przeznaczonego do publikacji, choćby ze względu na nieskrępowane posługiwanie się przez autora numerami związków taktycznych i oddziałów — z innymi niemieckimi źródłami, doprowadza do wniosku, że dane zawarte we wszystkich powyższych źródłach zgadzają się i uzupełniają nawzajem. Źródła te to tekst i mapy Rechlina, a przede wszystkim wspomniany już załącznik 6 do historii 207 dywizji i praca Mueller — Hillebranda20, ujawniająca organizację i numerację oddziałów Wehrmachtu na Wybrzeżu. W świetle powyższego nieufność wobec Erinnerungennie wydawałaby się uzasadniona.

Ostatnią z czterech wspomnianych wyżej prac jest historia działań 32 pułku Grenzwache na Wybrzeżu, wydana w postaci skromnej broszurki przypuszczalnie w tym czasie, co prace Rugego i Rechlina21. Broszurka ta okazuje się przydatna: wystarczająco naświetla działania pułku w okresie walk na przedpolu; szczególną wartość posiada opis walk pułku na Kępie Oksywskiej, gdzie stanowił lewe skrzydło korpusu Kaupischa.

Mniej przydatny dla historyka jest uzyskany w sposób zbliżony do Erinnerungen maszynopis Dziennika działań bojowych 3 (ciężkiej) baterii Gdańskiego Dywizjonu Artylerii22. Warto m.in. zwrócić wszakże uwagę na ilości amunicji, zużywane w ciągu poszczególnych dni przez tę baterię i zestawić je z „zapasem”, jakim dysponowała artyleria polska na Wybrzeżu.

Dużo mniejsze znaczenie od scharakteryzowanych powyżej posiadają liczne publikacje niemieckie, wydane współcześnie z nimi — w latach 1939 — 1941, ale pisane przez dyletantów. Brak wiedzy fachowej autorów i bliższej znajomości przebiegu wydarzeń idzie w nich z reguły w parze z bardzo silnym zabarwieniem propagandowym. Ich wartość jest więc nieporównanie mniejsza. Jednak przy dobrej znajomości innych, pewniejszych źródeł polskich i niemieckich — nawet z tego mało wartościowego materiału propagandowego można wyłuskać pewne rzeczywiste fakty i stwierdzenia przydatne dla uzupełnienia ogólnego obrazu.

Materiał ten składa się w zasadzie z dwóch grup.

Pierwsza — to publikacje, wiążące się z działaniami lądowymi w rejonie Gdańska. Przedstawiają one przygotowania i przebieg wydarzeń na terenie tego miasta, wokół Westerplatte oraz na froncie obu pułków Landespolizei. Obszerne zestawienie i krytyczne omówienie tych prac z krótkimi wyciągami znaleźć można w zbiorze relacji Westerplatte Flisowskiego.

Druga grupa — to publikacje, opiewające działania Kriegsmarine w wojnie z Polską. Właściwie tylko dwie z nich23 poświęcone są w całości interesującemu nas tematowi. Pozostałe omawiają go wśród albo na wstępie do innych kampanii.

Jeśli chodzi o czasopisma, to poza wspomnianymi w innym miejscu powojennymi rocznikami „Przeglądu Morskiego”, zawierającymi głównie artykuły dotyczące okresu działań, okazały się przydatne przedwojenne roczniki tego pisma, fragmentarycznie też miesięczniki „Bellona” i „Morze” oraz miesięcznik hitlerowskiej marynarki wojennej, a obecnie Bundesmarine: „Marine Rundschau”. Zawarty w nich materiał odnosi się prawie wyłącznie do okresu przygotowań. Z innych czasopism niemieckich autor miał możność wyzyskać artykuły zamieszczone w organie lokalnych władz partii hitlerowskiej w Gdańsku „Danziger Vorposten” z 1939 r. Znalazło się tam stosunkowo dużo konkretnego acz mocno podlanego sosem propagandowym materiału. Do czasopism polskich wydawanych w okresie działań na Wybrzeżu (do upadku Gdyni) nie udało się dotrzeć, choć wiadomo, że ukazywał się tam wówczas „Dziennik Bałtycki”.

Z literatury odnoszącej się do kampanii wrześniowej w głębi kraju, najbardziej przydatne okazały się — prócz opracowań powojennych — nieliczne publikacje ogłoszone jeszcze podczas wojny: Norwid — Neugebauer, zwięzła broszura krytyczna Horaka, szczególnie zaś opracowanie Jaklicza24. Oceny tego ostatniego roli obszaru Wybrzeża w polskim planie operacyjnym zasługują na uwagę, gdyż musiał on orientować się w tym zagadnieniu ze względu na stanowisko zajmowane przed i podczas kampanii25, oraz stosunkowo znaczny osobisty udział w planowaniu przygotowań do wojny.

Z opracowań powojennych do najbardziej przydatnych zaliczymy publikacje Kirchmayera26. Nie bez znaczenia będzie tu okoliczność, iż w 1939 r. autor był zastępcą szefa oddziału operacyjnego sztabu armii „Pomorze” — południowego sąsiada lądowej obrony Wybrzeża.

Z wydanego na emigracji, najobszerniejszego dotychczas opracowania kampanii wrześniowej: Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, tom I: Kampania wrześniowa 1939 r., autor miał możność wyzyskać pierwsze trzy części27. Część pierwsza dała pewne szczegóły do „szerszego tła” rozwoju marynarki w okresie międzywojennym oraz do bezpośrednich przygotowań obrony Wybrzeża w sierpniu 1939 r., część druga zawiera obszerny opis przebiegu działań południowego sąsiada obrony Wybrzeża — armii „Pomorze”. Natomiast najbardziej przydatna dla interesującego nas tematu część piąta tomu, poświęcona marynarce wojennej i obronie Wybrzeża — wydrukowana została w rok po zakończeniu pracy nad aktualną wersją niniejszego opracowania. Zawarty w niej materiał relacyjny pióra Unruga, Wiśniewskiego i kilku innych oficerów, posłużył więc jedynie do uzupełnienia czy potwierdzenia dokonanych przez nas ustaleń szczegółowych.

Wśród źródeł niemieckich, dotyczących wojny 1939 r. jako całości, najbardziej przydatne okazały się wydane w formie powielanego maszynopisu tylko do użytku wewnętrznego w zimie 1939/40 wewnętrzne komunikaty sytuacyjne naczelnego dowództwa Wehrmachtu28. Były one redagowane co wieczór w okresie od 1 września do 10 października 1939 r. Każdy z tych komunikatów składa się z trzech części, omawiających odrębnie działania wojsk lądowych, Kriegsmarine i Luftwaffe. Przy wnikliwym wykorzystaniu materiał ten daje sporo istotnych szczegółów do organizacji i działań Kriegsmarine na Bałtyku oraz (w okresie 1 — 3 września) działań operacyjnego lotnictwa niemieckiego przeciw obiektom Wybrzeża polskiego.

Bardzo duże znaczenie mają także dokumenty, opublikowane w zbiorze” załączonym do akt procesu norymberskiego29. Chodzi tu przede wszystkim o cztery spośród nich:

1) wytyczne do „Fall Weiss” z 3 (11) kwietnia 1939 r.;

2) dyrektywa Raedera z 16 maja 1939 r. dotycząca zadań marynarki wojennej w ramach „Fall Weiss” i sposobu ich wykonania;
3) podpisane przez Brauchitscha wytyczne z lipca 1939 r. dotyczące operacji wojsk lądowych w ramach „Fali Weiss”;
4) rozkaz operacyjny dla pancernika „Schleswig-Holstein” z 21 sierpnia 1939 r.

Dokumenty te oraz inne, mniej ważne, w tym samym zbiorze, pozwalają wyznaczyć rolę działań na Wybrzeżu w całości hitlerowskich planów operacyjnych. Rozkaz operacyjny dla pancernika podaje ponadto istotne szczegóły taktyczne i organizacyjne do bezpośrednich przygotowań do agresji na terenie Gdańska i na morzu.

Pewne istotne szczegóły — przeważnie do przebiegu działań — dają Vormann, Guderian oraz Kennedy — jedyny z nich, który miał możność wykorzystać zachowane i wywiezione po wojnie do USA niemieckie dokumenty operacyjne z okresu kampanii wrześniowej30.

Wewnętrzne opracowanie szefostwa pionierów sztabu generalnego hitlerowskich wojsk lądowych, stanowiące studium polskich urządzeń fortyfikacyjnych31 — daje istotne szczegóły dotyczące umocnień Helu.

Ogólną ocenę działań Kriegsmarine w wojnie z Polską znaleźć możemy w powojennych pracach Assmanna i Rugego. Natomiast — rzecz znamienna — ówczesny naczelny dowódca hitlerowskiej marynarki wojennej wielki admirał Raeder w swych wspomnieniach pomija działania te milczeniem32. Praca jego, podobnie jak obie poprzednio wspomniane, ma jednak pewną wartość dla poznania procesu rozbudowy Kriegsmarine w okresie przedwojennym.

Kapitalne znaczenie dla odtworzenia organizacji i składu bojowego hitlerowskiej marynarki wojennej w chwili wybuchu wojny — zarówno jeśli chodzi o jej całość, jak i siły wydzielone do wojny z Polską — ma wydawana stopniowo od paru lat w NRF praca Lohmanna i Hildebranda33. Łącznie z broszurą Rugego z 1941 r., książką Buscha o międzywojennej marynarce34 i kilku drobniejszymi pozycjami pozwala ona w zadowalającym stopniu poznać organizację, skład, obsadę stanowisk dowódczych hitlerowskich sił nawodnych oraz organizację obrony wybrzeży niemieckich podczas wojny z Polską.

Jeśli chodzi o nazewnictwo, autor posługiwał się obowiązującym w okresie, który przedstawia. Nieliczne wyjątki dotyczą np. nazwy: niszczyciel, wprowadzanej często ze względów stylistycznych, czy też trałowiec — zamiast ówczesnego traulera, który w naszym obecnym odczuciu wiąże się już wyłącznie z flotą handlową.

Wreszcie moment, przykry dla autora i — jak można przewidywać — bolesny dla tych spośród czytelników, którzy uczestniczyli w walkach na Wybrzeżu: brak indywidualnych bohaterów, brak nazwisk tych, którzy odznaczyli się w tej niedługiej, a jakże zaciętej wojnie. Wynikało to w pewnym stopniu z kierunku zmian, poczynionych w stosunku do pierwotnej redakcji pracy, a mianowicie: dążności do skupienia uwagi na taktycznej stronie działań oraz znacznych skrótów.

Wymienione powyżej względy zaważyły m.in. i na tym, że autor postanowił np. pominąć sprawę roli lokalnych sił obu stron w omawianym rejonie na wypadek próby Niemiec hitlerowskich zawładnięcia Gdańskiem bez wywołania ogólnej wojny z Polską. Rozważywszy problem, dochodzimy do przekonania, że choć zagadnienie powyższe ciążyło w określonym stopniu nad podjętymi w rejonie Gdańsk—Gdynia przygotowaniami polskimi i niemieckimi do wojny, ale w praktyce nie wpłynęło na wynik przygotowań w takim stopniu, aby omawianie go było konieczne. Włączenie tego problemu przy uwzględnieniu wszystkich wahań i przemian w okresie marzec—sierpień 1939 r. skomplikowałoby natomiast przedstawienie planów operacyjnych i taktycznych obu stron.

Praca zawiera dość znaczną ilość materiału kartograficznego oraz danych szczegółowych, ujętych w formie tabel i wykresów. Winny one nie tylko odciążyć tekst od nadmiaru liczb, nazwisk, nazw, charakterystyki taktyczno-technicznej sprzętu itd., ale i umożliwić czytelnikowi — zwłaszcza przygotowanemu pod względem fachowym — samodzielne studia w oparciu o dane zawarte w tabelach czy wynikające z map, nad zagadnieniami szczegółowymi ujętymi przez autora w sposób skrótowy.

Ze względu na ograniczenia wydawnicze autor zmuszony był zrezygnować z publikacji części schematów (kolejne reorganizacje niemieckich sił zbrojnych na Wybrzeżu), części materiału kartograficznego (mapy działań polskich okrętów podwodnych) a także z materiału ikonograficznego, biograficznego, bibliografii, części indeksów i obcojęzycznego resume.

*

Na zakończenie pragnie autor wyrazić serdeczne podziękowanie instytucjom i osobom, bez których pomocy powstanie tego opracowania nie byłoby możliwe. W pierwszym rzędzie należałoby tu wymienić Wojskowy Instytut Historyczny, z którego inicjatywy i w którego ramach organizacyjnych zostało ono podjęte. Z wdzięcznością wspomina autor nawiązane przed wielu laty kontakty z Dowództwem Marynarki Wojennej, Centralnym Archiwum Wojskowym, oddziałem gdyńskim Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Komitetem Wojewódzkim PZPR w Gdańsku i Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Instytucje te z całą życzliwością udostępniły autorowi swe zasoby archiwalne. Pokonując niejednokrotnie poważne trudności organizacyjne, wynikające z niepełnego uporządkowania tych zasobów — ułatwiły mu uzyskanie najbardziej przydatnego materiału.

W ciągu wielu lat w różnych fazach pracy nad tematem, doświadczył autor nie tylko przychylności instytucji, ale i życzliwości osób. Najbardziej zobowiązany czuje się wobec swego opiekuna naukowego prof. dr. Stanisława Herbsta. Czas poświęcany przez Profesora Obronie Wybrzeża, podobnie jak wymagające, lecz życzliwe uwagi recenzentów: prof. dr. Henryka Jabłońskiego, prof. dr. Stanisława Płoskiego i płk. dypl. w st. sp. Mariana Porwita — umożliwiły doprowadzenie pracy do jej obecnej postaci.

Szczególnie serdecznie wspomina autor wieloletnie kontakty z uczestnikami obrony Wybrzeża. Ich życzliwa, bezinteresowna i sumienna pomoc nie tylko umożliwiła autorowi ustalenie wielu faktów i zachodzących między nimi związków, ale stanowiła też dla niego zachętę do kontynuowania długotrwałych studiów nad tematem. Nazwiska ich przewijają się na kartach tej książki. Autor uważa jednak za swój obowiązek wymienić tych, których musieliśmy już niestety pożegnać: kontradmirała Włodzimierza Steyera, kmdr, por. Aleksandra Mohuczego i majorów Aleksandra Jabłonowskiego i Franciszka Piotrowiaka.

Wśród osób, które pomogły autorowi, szczególnie zobowiązany jest kolegom z Centralnego Archiwum Wojskowego oraz z biblioteki i ośrodka bibliograficznego Wojskowego Instytutu Historycznego. Ich życzliwa rada niejednokrotnie stanowiła dla autora „złote mosty” do dokumentów i książek, do których sam zapewne nie dotarłby.

Wreszcie — na ostatnim etapie pracy — wiele satysfakcji sprawiła autorowi sprawna, zgodna i wydajna współpraca z Wydawnictwem MON, za którą też z prawdziwą przyjemnością chciałby podziękować.

I. SPOŁECZNOPOLITYCZNA I WOJSKOWOGEOGRAFICZNA CHARAKTERYSTYKA WYBRZEŻA PRZED WYBUCHEM WOJNY

Jednym z najbardziej znamiennych elementów, jakie zaważyły na decyzjach, podjętych w związku z obroną Wybrzeża w 1939 roku, na jej przygotowaniu i sposobie przeprowadzenia — była społecznopolityczna specyfika tego obszaru. Nigdzie chyba indziej stosunki polityczne nie były tak skomplikowane i nigdzie bodaj nie wywarły tak szczególnego piętna na podjętych decyzjach operacyjnych. Z tego względu wydaje się niezbędne przedstawienie społecznopolitycznej sytuacji Wybrzeża polskiego, na którym toczyły się interesujące nas działania. Przedstawienie to uzupełnimy podobnym zarysem sytuacji Wolnego Miasta Gdańska. Z uwagi na charakter pracy zarys ten ograniczy się do zasadniczych elementów. Rozdział zamknie wojskowogeograficzna charakterystyka obszaru działań.

SYTUACJA NA WYBRZEŻU POLSKIM

Rolę Wybrzeża w polskim organizmie państwowym wyznaczała okoliczność, iż było ono ciasnym wprawdzie, lecz jedynym „oknem Polski na świat”. Stale rosnący udział przewozów morskich w całości handlu zagranicznego ówczesnego państwa polskiego doprowadził do tego, iż Gdynia istniejąca jako port morski dopiero od 1923 roku, wysunęła się przed wojną na jedno z pierwszych miejsc wśród wszystkich portów bałtyckich. Powszechna w narodzie polskim świadomość znaczenia, jakie dla jego niezależności ekonomicznej, a pośrednio i dla samej niepodległości ma posiadanie własnego „dostępu do morza” — kojarzyła się ze swoistą dumą narodową, wynikającą z faktu zagospodarowania — mimo wszelkich przeszkód — posiadanego odcinka wybrzeża. Przedmiotem tej dumy była przede wszystkim Gdynia, w pewnym stopniu także mniejsze porty Wybrzeża polskiego, poważnie unowocześnione i rozbudowane, bądź — jak Władysławowo — zbudowane od podstaw. Przypomnijmy ogromne zniszczenia wojenne, jakim uległa Polska w latach 1914 — 1920, trudności z utworzeniem jednolitego organizmu państwowego z trzech dawnych zaborów, a wreszcie marazm gospodarczy, pogłębiony podporządkowaniem ekonomiki polskiej kapitałowi zagranicznemu, pogłębiony dodatkowo skutkami wielkiego kryzysu, a trwający bez mała przez całe dwudziestolecie. Na tym tle szybka, sprawna i celowa budowa portu handlowego w Gdyni, zaprojektowanego wyłącznie przez polskich inżynierów, zbudowanego wyłącznie przez polskich robotników — stanie się jakimś zjawiskiem wyjątkowym w ówczesnej rzeczywistości polskiej, zjawiskiem — na swoją skalę — bez precedensu. Wyrosły w ciągu niewielu lat na piaskach i torfowiskach Gdyni—Chylonii wielki port bałtycki, odwiedzany przez setki statków z całego świata — miał w oczach ich załóg świadczyć o talencie inżynierów i pracowitości robotników; tym bardziej, iż zbudowany był z rozmachem a równocześnie celowo, w miarę oszczędnie, ale zarazem z myślą o zapewnieniu mu możliwości przyszłego rozwoju, przy tym na wskroś nowocześnie35.

Takie było owo wyjątkowe miasto — tętniące życiem, jego port z rozległymi basenami, pełnymi statków różnych bander, z dziesiątkami dźwigów na wielokilometrowych nabrzeżach, obszernymi magazynami, gęstą siecią torów kolejowych — odwiedzane każdego lata, szczególnie podczas tradycyjnych Dni Morza, przez wiele tysięcy ludzi z odległych często zakątków kraju, podziwiane przez niezliczone wycieczki młodzieży szkolnej. Gdynia stała się swego rodzaju symbolem — symbolem zalet i możliwości naszego narodu, symbolem, którego duchowy walor w oczach Polaków — stojąc wprawdzie w proporcji do znaczenia tego portu dla naszej gospodarki w okresie pokojowym — kształtował się niezależnie od realnej oceny jego faktycznej przydatności w wypadku zbliżającej się wojny z Niemcami hitlerowskimi. Tym samym oddziaływać musiał na określone decyzje polityczne i militarne, bez względu na rzeczywiste konieczności strategiczne.

Gdynia, jako największy ośrodek miejski na Wybrzeżu polskim, miała poważne znaczenie wojskowe. Wprawdzie w mieście nie było dużych zakładów przemysłowych a więc możliwości napraw uszkodzonej broni, ewentualnego improwizowania nowej — były niewielkie: w ograniczonym stopniu można było jednak wykorzystać w tym celu parę małych stoczni, znajdujących się na terenie portu. Stocznie te dawały także — nawet w warunkach wojennych — pewne możliwości powierzchownych napraw lekkich okrętów. Najbardziej rozbudowane i najlepiej wyposażone w sprzęt były Warsztaty Portowe. Marynarki Wojennej. Portowe zbiorniki paliw płynnych umożliwiały też zaopatrzenie w ropę okrętów wojennych. Istniejące zapasy — aczkolwiek skromne w stosunku do potrzeb okrętów kategorii niszczycieli — mogłyby przez pewien czas wystarczyć dla oszczędnych w zużyciu paliwa okrętów podwodnych i trałowców36. Największe jednak znaczenie z punktu widzenia potrzeb wojsk, broniących Wybrzeża, posiadały duże zasoby, znajdujące się w gdyńskich magazynach portowych — przede wszystkim zapasy żywności, które przy racjonalnym zużyciu mogły zapewnić kilkutygodniowe zaopatrzenie wojsk i ludności Wybrzeża. Duże miasto portowe z natury rzeczy dawało wojsku dość znaczne możliwości nie tylko w zakresie aprowizacji, ale także zakwaterowania, mobilizacji środków transportowych, wykorzystania istniejących szpitali oraz rozwinięcia w oparciu o nie sieci szpitali polowych37.

Aczkolwiek z punktu widzenia zwiększenia możliwości obronnych wojsk polskich na Wybrzeżu materialne zasoby Gdyni posiadały doniosłe znaczenie — nierównie ważniejszy był jednak czynnik ludzki. Ludność Gdyni była czymś wyjątkowym w porównaniu z mieszkańcami wszystkich innych miast polskich. Była to zrozumiała konsekwencja okoliczności, w jakich powstało to miasto, jego młodości i tempa rozwoju. Jeśli uwzględnimy, iż w roku 1921 w ówczesnej wiosce rybackiej Gdyni mieszkało 1300 osób, w 10 lat później miasto Gdynia liczyło już 30 000 mieszkańców, by przed wybuchem wojny dojść do liczby cztery razy większej38 — uświadomimy sobie, iż w praktyce cała ludność tego miasta składała się z elementu napływowego. Był to element szczególnego gatunku: ludzie pochodzący z całej Polski — z natury najbardziej przedsiębiorczy, rzutcy i energiczni, którzy zdecydowali się przed pięciu, dziesięciu czy piętnastu laty na porzucenie swych dotychczasowych domostw, wyruszenie w nieznane i rozpoczęcie nad Bałtykiem pionierskiego, przeważnie pełnego wyrzeczeń i trudów życia. Większość robotników przybyła tu, gnębiona plagą bezrobocia w rodzinnych stronach, w nadziei uzyskania pracy i zarobku na jedynej „wielkiej budowie” międzywojennego państwa. Przedstawicieli inteligencji technicznej i twórczej przyciągnął urok pionierskiego dzieła, tworzonego „z niczego”, rozmachu nowoczesności i rozległych perspektyw awansu zawodowego, jakie spodziewali się tu znaleźć. Ci ludzie rzeczywiście budowali miasto własnymi rękoma, żywili do niego dużo głębszy, dużo bardziej osobisty stosunek, aniżeli miało to miejsce gdzie indziej. I w tym mieście w ciągu niewielu lat stopili się w jednolity element, ożywiony specyficznym „gdyńskim patriotyzmem”, którego dowody niejednokrotnie okazać mieli w dniach września. O ile zresztą na jednym biegunie gdyńskiego społeczeństwa niektórzy miejscowi „byznesmeni”, błyszczący przed wojną w gdyńskim „high lif’ie” i przedstawiciele wolnych zawodów wyjechali w lipcu i sierpniu 1939 r. w głąb kraju, o tyle na drugim biegunie tym bardziej niedwuznaczną postawę zajęła gdyńska klasa robotnicza: tysiące dokerów, stoczniowcy, robotnicy budowlani, pracownicy zakładów użyteczności publicznej, kolejarze i inni. Już przed wojną ludzie ci przodowali w ofiarności na dozbrojenie gdyńskich oddziałów Obrony Narodowej39. W czasie wojny przepoili oni swym zdecydowanym nastawieniem bezpardonowej walki z hitleryzmem zarówno oddziały, do których zostali powołani, jak i ludność Gdyni, którą mobilizowali do pracy na rzecz walczącego wojska. Oni też stanowić mieli gros ochotniczych oddziałów roboczych, kopiących rowy strzeleckie na kolejnych rubieżach obrony i oni wreszcie zrealizowali nieprawdopodobną w dwudziestym wieku ideę Czerwonych Kosynierów.

Pozostały obszar Wybrzeża, z wyjątkiem pasa ziem bezpośrednio przylegających do brzegu morskiego, moglibyśmy określić jako tereny rolniczo-hodowlane, zamieszkałe przez z dawna osiadłą ludność kaszubską. Schludne i czyste, dobrze zagospodarowane wsie, mimo gruntów lekkich i raczej nieurodzajnych (stąd duży procent terenów lesistych), nie były wciągnięte w proces szybkiego rozwoju, jaki obserwowaliśmy w Gdyni i jej bezpośrednim sąsiedztwie — toteż w ciągu międzywojennego dwudziestolecia niewiele się tu zmieniło. Większe majątki ziemskie były niezbyt liczne. Nieliczne też były miasta: Wejherowo, Kartuzy i — na południowym skraju interesującego nas obszaru — Kościerzyna. Miasta te były niewielkie (jedynie Wejherowo doszło do 13 tys. mieszkańców), rozwijały się powoli, stanowiąc raczej ośrodki administracyjne40, o słabo rozwiniętym przemyśle rolno-spożywczym.

Nieco inny obraz przedstawiał pas ziem, bezpośrednio przyległy do brzegu morskiego, wraz z półwyspem Hel. Rytm przemian był tu żywszy. Miejscowa ludność kaszubska — to rzadziej rybacy, a częściej (z wyjątkiem mieszkańców półwyspu) ludzie łączący zawód rybaka i rolnika. Uprawiali swe ziemie, należeli do pewnego rodzaju wspólnot rybackich — maszoperii, ich rodziny zajmowały się przetwórstwem rybnym. Liczba rybaków, stale wzrastając, doszła w 1939 r. do dwóch tysięcy, unowocześniał się ich sprzęt, a wraz z tym wzrastała wartość połowów41. Zamożność mieszkańców osad nadmorskich, zawsze wyższa, aniżeli ludności wewnętrznego obszaru Wybrzeża, wzrastała dość szybko, a jej dodatkowym źródłem było przyjmowanie tzw. letników, tłumnie nawiedzających nadmorskie plaże w miesiącach letnich. Z portów rybackich tego rejonu wypadnie wymienić dość duże i nowoczesne porty Władysławowo i Hel oraz mniejsze: Jastarnię i podupadły Puck, a wreszcie rybackie osady Chałupy i Kuźnicę42.

Ludność Wybrzeża, z wyjątkiem Gdyni, oceniać można przed wybuchem wojny na mniej więcej 140 — 160 tysięcy osób, zamieszkujących obszar około 2600—2700 km2. Niewielką jej część stanowiła ludność napływowa: inteligencja — nauczyciele i urzędnicy oraz kupcy, zamieszkujący przeważnie miasteczka i osady. Pewna grupa ludności napływowej, dysponująca własną gotówką, osiedliła się też w osadach nadmorskich, budując domy i wille dla „letników”, sklepy itd. Zasadniczą masę mieszkańców Wybrzeża — z wyjątkiem Gdyni — stanowiła ludność kaszubska. Aczkolwiek poziom jej życia w międzywojennym dwudziestoleciu na ogół podniósł się, a co najmniej pozostał na dawnym poziomie — ludność ta nie była zachwycona panującymi stosunkami. Tocząc już od połowy XIX wieku upartą walkę przeciw zalewowi fali germanizacyjnej, walkę, w której wychowała sobie własną, kaszubską inteligencję i wraz z milionową masą polskiego ludu pomorskiego przyczyniając się do powrotu tych ziem do Polski — miała prawo oczekiwać, iż po odzyskaniu niepodległości stanie się pionierską siłą rozwoju tych ziem. Międzywojenne rządy nie potrafiły jednak zaspokoić tych zrozumiałych aspiracji. W dziele budowy Gdyni ludność kaszubską pozostawiono niejako na uboczu. Nawet w zagadnieniach, które tej ludności bezpośrednio dotyczyły: przy rozwoju inwestycji na Wybrzeżu, przy rozwoju rybołówstwa — traktowano ją raczej jako przedmiot, a nie jako podmiot tych poczynań. Ludnością kaszubską i jej sprawami rządzili napływowi urzędnicy. Natomiast inteligencja kaszubska, jej początkowy zapał i ofiarność — nie zostały wykorzystane. Ani w służbie państwowej, ani w wojsku nie doszła ona do stanowisk, odpowiadających jej zasługom i ambicjom. Dopiero na kilka lat przed wojną władze przyjęły wreszcie rozsądniejszy kurs w sprawie kaszubskiej. Zbliżające się niebezpieczeństwo hitlerowskie samoczynnie niejako pogodziło obie strony, każąc im zapomnieć o dawnych niesnaskach w obliczu narastającego zagrożenia43.

Niemcy na Wybrzeżu stanowili element nikły liczebnie, nie sięgający nawet 10% ludności. Skupiali jednak w swych rękach znaczne bogactwa, dochodzące niekiedy do 50% majątku w poszczególnych ośrodkach. Spośród nich rekrutowali się liczni zamożni kupcy, posiadacze ziemscy, bogaci rybacy. Różnymi drogami otrzymywali dotacje i pożyczki banków niemieckich. Starsza generacja zamożnych Niemców — przeważnie kupcy i ziemianie — sympatyzowali raczej z konserwatywnym Landbundem. I choć niechętni Polsce i szkodzący jej przy wszelkich okazjach — powstrzymywali się na ogół przed zbyt awanturniczymi posunięciami. Natomiast młode pokolenie, sfanatyzowane hasłami hitlerowców i rozzuchwalone ich dotychczasowymi sukcesami — skupiało się wokół Jungdeutsche Partei, sui generis ekspozyturze NSDAP na Polskę. Stanowiło ono bazę ludzką wszelkiej prowokacyjnej hitlerowskiej działalności antypolskiej, a często wręcz szpiegowskiej. Niemcy zbliżeni do Landbundu, nierzadko byli uprzedzeni do hitleryzmu, obawiając się go coraz bardziej w miarę wzrostu jego sukcesów. W okresie walk zachowywali się oni stosunkowo spokojnie — niektórzy byli nawet lojalni wobec naszych wojsk44. Natomiast członkowie i sympatycy Jungdeutsche Partei częściowo jeszcze przed wybuchem wojny uciekli do Rzeszy, bądź na terytorium Wolnego Miasta. Pozostali z reguły rozwinęli działalność dywersyjną w miastach i na tyłach oddziałów polskich45.

SYTUACJA W WOLNYM MIEŚCIE GDAŃSKU

Polityczną sytuacja Wolnego Miasta Gdańska była wyjątkowo skomplikowana i napięta. Aby wskazać źródła tego stanu rzeczy, wypadnie poświęcić nieco uwagi stanowi prawnemu, stworzonemu w tym rejonie po pierwszej wojnie światowej. Otóż na mocy decyzji mocarstw alianckich Gdańsk wyłączony został wraz z okręgiem obejmującym ok. 2 tys. km2 z granic Rzeszy w roku 1920. Nie wcielono go jednak do Polski, lecz ogłoszono Wolnym Miastem. Formalnym uzasadnieniem tej decyzji miało być dążenie do kompromisu między zaspokojeniem gospodarczych interesów Polski, której niezbędny był port bałtycki (port gdyński nie istniał jeszcze), a respektowaniem narodowych aspiracji Niemców, stanowiących poważną większość mieszkańców Gdańska i Żuław. Wolne Miasto uzyskało daleko idący samorząd, choć zostało włączone do polskiego obszaru celnego. Polska objęła reprezentację jego interesów za granicą oraz administrację normalnotorowej sieci kolejowej na terytorium Wolnego Miasta. Zarząd portu gdańskiego sprawowała Rada Portu, złożona z pięciu przedstawicieli Polski, tyluż — Wolnego Miasta oraz neutralnego przewodniczącego. Radzie Portu podlegała policja portowa, formalnie uniezależniona od władz Wolnego Miasta. Najwyższą władzę ustawodawczą Wolnego Miasta reprezentował wybieralny parlament lokalny, tzw. Volkstag, którego egzekutywą był tzw. Senat Wolnego Miasta. Rzeczpospolitą Polską reprezentował Komisarz Generalny RP, a Rzeszę Niemiecką, która formalnie była dla Wolnego Miasta obcym państwem — konsul generalny46.

Miasto Gdańsk było największym portowym miastem wschodniego Pomorza. Port, za czasów pruskich drugorzędny, został w międzywojennym dwudziestoleciu poważnie rozbudowany i unowocześniony. Dzięki rozległemu zapleczu, jakie uzyskał w ziemiach polskich, obroty jego kilkakrotnie wzrosły. Pod tym względem port gdański w latach trzydziestych niewiele tylko ustępował gdyńskiemu. Jaką zaś rolę oba porty łącznie odgrywały w gospodarce polskiej, ilustruje przekonywająco następująca liczba: w latach 1936 — 1938 porty te przeładowały ponad 77% obrotów polskiego handlu zagranicznego47. Należy podkreślić, iż Gdańsk zyskał bardzo duże korzyści z pracy portu. Jego zamożność już w latach dwudziestych wzrosła tak znacznie, że przeciętna stopa życiowa ludności była na ogół wyższa, niż w Polsce i w Niemczech. Istotną rolę odgrywał też gdański przemysł. Najważniejszą jego gałęzią był przemysł stoczniowy, reprezentowany przez dwie duże i dwie mniejsze stocznie. Istniała ponadto duża fabryka wagonów i przemysł przetwórczy, bazujący w znacznym stopniu na surowcach przywożonych drogą morską48.

Pozostałe terytorium Wolnego Miasta stanowiło w pewnym sensie rolnicze zaplecze Gdańska. Dotyczy to szczególnie Żuław Gdańskich, które omówimy obszerniej w wojskowogeograficznej charakterystyce obszaru działań. Dzięki swemu położeniu w delcie Wisły Żuławy były niezwykle urodzajnym acz niewielkim terenem rozwiniętej gospodarki rolniczo-hodowlanej. Uzupełniała je w pewnym stopniu część terytorium. Wolnego Miasta, położona na północ od Tczewa — tzw. Gdańsk — Wyżyny wcinające się głęboko w północną część „korytarza pomorskiego”.

Spośród cztery stutysięcznej ludności Wolnego Miasta około 2/3 mieszkało w Gdańsku. Obok licznej klasy robotniczej, zatrudnionej głównie w porcie i stoczniach, liczne było także kupiectwo, warstwa urzędnicza oraz emeryci. Z kupiectwem związani byli posiadacze domów handlowych, maklerzy, spedytorzy portowi itp. Warstwa urzędnicza i policja — zbyt rozbudowane w stosunku do rzeczywistych potrzeb miniaturowego państewka — przy tym bardzo dobrze opłacane, wraz z nieproporcjonalnie dużą ilością emerytów, obciążały budżet Wolnego Miasta. Włącznie z częścią drobnomieszczaństwa gdańskiego oraz bogatych chłopów z Żuław warstwy te stanowiły bazę społeczną wszelkich nacjonalistycznych niemieckich partii politycznych z NSDAP na czele. Liberalne kupiectwo gdańskie, popierające głównie centrum, oraz klasa robotnicza, reprezentowana przez Komunistyczną, w pewnym stopniu także przez Socjaldemokratyczną Partię Niemiec, stanowiły tę część gdańskiego społeczeństwa, która w imię dobrze zrozumianego interesu Wolnego Miasta skłonna była do lojalnej współpracy z Polską. Polonia gdańska była za mało liczna, a przede wszystkim zbyt uzależniona od niemieckich pracodawców, by mogła odgrywać właściwą rolę w całokształcie stosunków Wolnego Miasta49.

Rozwój stosunków politycznych w Wolnym Mieście w latach poprzedzających drugą wojnę światową znamionowało stopniowe wypieranie, rozbijanie i likwidowanie przez partię hitlerowską wszystkich innych partii politycznych gdańskiego wachlarza. Proces ten, acz ignorowany przez ówczesne rządy polskie, które zachowywały się wobec niego biernie, miał spowodować, istotne następstwa — zarówno na ogólną skalę stosunków polsko-niemieckich, jak i na lokalną skalę układu sił w rejonie Wybrzeża. Rozbijając bowiem inne partie polityczne Wolnego Miasta, hitlerowcy eliminowali te siły polityczne, które były zainteresowane w zachowaniu dotychczasowego charakteru Wolnego Miasta i jego względnej niezawisłości od Rzeszy. Hitlerowcy już przed wybuchem wojny doprowadzili w pełni do faktycznego, choć jeszcze nie formalnego podporządkowania Wolnego Miasta — Rzeszy, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Konsekwencją z punktu widzenia zagadnień interesujących nas najistotniejszą była — sprzeczna z konstytucją gdańską — remilitaryzacja Wolnego Miasta, początkowo utajona, a w ostatnich miesiącach przed agresją hitlerowską — już całkiem jawna. Remilitaryzacja Wodnego Miasta w aspekcie ogólnym oznaczała jeden z najbardziej istotnych elementów przygotowań do ewentualnego włączenia Gdańska do Rzeszy siłą. W aspekcie lokalnym oznaczała ona, iż obszar Wolnego Miasta przestawał być z militarnego punktu widzenia próżnią; że już przed wybuchem wojny wrogie nam wojska wypełniły go, zwężając — i tak już rozpaczliwie wąską — szyjkę, łączącą Wybrzeże z „korytarzem pomorskim”50.

Z politycznych, handlowych i wojskowych uprawnień Polski w Wolnym Mieście wynikało istnienie na jego terytorium szeregu polskich urzędów, instytucji, organizacji społecznych oraz różnego rodzaju przedstawicielstw i firm handlowych. Zasięg działalności tych ostatnich zwężał się stopniowo: w miarę nasilania się szykan hitlerowskich władz Wolnego Miasta coraz więcej firm przenosiło się do Gdyni. Działalność polskich organizacji społecznych władze hitlerowskie paraliżowały, szczególnie w ostatnim okresie przed wybuchem wojny, drogą nacisku i szykan wobec uczestniczących w nich przedstawicieli ludności polskiej. Hitlerowcy utrudniali też działalność władz polskich w Wolnym Mieście, choć ze zrozumiałych względów nie mogli jej wręcz uniemożliwić bez wywołania jawnego konfliktu z Polską.

Do władz tych zaliczymy przede wszystkim wspomniany już Komisariat Generalny RP w Gdańsku, stanowiący oficjalną reprezentację rządu polskiego w Wolnym Mieście, a zarazem władzę zwierzchnią wszystkich instytucji i placówek polskich na jego terytorium. Poza tym Inspektorat Celny nadzorujący z ramienia władz polskich pracę gdańskich urzędników celnych, Pocztę Polską w W.M. Gdańsku, obsługującą ruch pocztowy Wolnego Miasta z Polską oraz potrzeby instytucji polskich na terytorium Wolnego Miasta w zakresie poczty i telekomunikacji, a wreszcie Biuro Gdańskie PKP, kierujące pracą gdańskich kolei normalnotorowych. Ta ostatnia instytucja zatrudniała personel mieszany polsko-gdański, wszystkie pozostałe — wyłącznie polski51.

W łonie Komisariatu Generalnego RP istniał Wydział Wojskowy, któremu podlegał dowódca załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej na półwyspie Westerplatte w Gdańsku. Składnica ta utworzona została w pierwszych latach istnienia Wolnego Miasta w celu przejściowego przechowywania przywożonego do Gdańska materiału wojennego, przeznaczonego dla Polski. Dla ochrony składnicy na terenie Westerplatte stacjonowała stała polska załoga wojskowa o liczebności 88 żołnierzy, a cały teren otoczony został nietynkowanym murem ceglanym, choć nie korzystał z praw eksterytorialnych52.

Ostatnie przedwojenne miesiące 1939 r. hitlerowcy wypełnili hałaśliwą propagandą za wcieleniem Wolnego Miasta do Rzeszy. Najwyższe natężenie propaganda ta osiągnęła w samym Gdańsku, zatruwając antypolskim jadem znaczną część miejscowego społeczeństwa, dotychczas w poważnym stopniu niechętnego hitlerowcom. O ile jednak w poprzednich latach ówczesny rząd polski cofał się krok za krokiem wobec postępów hitleryzacji Wolnego Miasta, o tyle na wyrażone wprost żądanie Anschlussu Gdańska — zgodzić się już nie mógł. Zbyt silna była presja, jaką wywierało nań całe — jednolite i niezłomne w tej kwestii — społeczeństwo polskie. Społeczeństwo to aż nadto dobrze zdawało sobie sprawę ze znaczenia, jakie Gdańsk posiada dla naszej gospodarki, by odstąpić od swych żywotnych praw w Wodnym Mieście. Społeczeństwo to zdawało sobie ponadto sprawę, iż apetytów hitleryzmu Gdańsk nie zaspokoi — przeciwnie, rozbudzi je jeszcze bardziej; za żądaniem Gdańska rychło pójdzie żądanie Wybrzeża i Pomorza — na co zresztą wskazywały „autostradowe” postulaty Hitlera. Powyższe zaś oznaczałoby utratę gospodarczej niezależności, a w ślad za tym i politycznej niepodległości Polski53.

WOJSKOWOGEOGRAFICZNA CHARAKTERYSTYKA OBSZARU DZIAŁAŃ

Zarówno lądowy, jak i morski obszar interesujących nas działań charakteryzuje duże bogactwo form z punktu widzenia geografii fizycznej. Każda z nich wywiera właściwy sobie wpływ na wojskowo-geograficzną specyfikę rejonu czy akwenu, jaki obejmuje.

Lądowy obszar działań

składa się pod względem geomorfologicznym z czterech odrębnych obszarów:

Pobrzeże Kaszubskie

mierzeja helska

Pojezierze Kaszubskie

Żuławy Wiślane.

Jeśli chodzi o wzajemne granice, to mierzeja helska i Żuławy Wiślane wyraźnie wyodrębnione są od dwóch pozostałych obszarów. Pobrzeże Kaszubskie od Pojezierza Kaszubskiego oddziela szeroka, bagnista pradolina Łeby — Redy. Rozdziela się ona u ujścia do Zatoki Puckiej w dwa ramiona, obejmujące niewielki, lecz zwarty masyw Kępy Oksywskiej. Pradolina ta tworzy wraz z bagnistą doliną Piaśnicy i jeziorem Żarnowieckim ciąg najważniejszych przeszkód naturalnych na lądowym teatrze działań. Szerokie około 1 —1,5 km, a dookoła Kępy Oksywskiej 3 — 6 km, bagniste doliny, poprzecinane, z natury rzeczy pozbawione większej roślinności, która mogłaby maskować ruchy wojsk, były we wszelkich planach obrony uważane za granice obszarów, przewidzianych na ośrodki ostatecznego oporu. Obrona ich była tym łatwiejsza, że obszary, leżące nad wspomnianymi dolinami Łeby — Redy i Piaśnicy, wznosiły się na ogół ponad te doliny na wysokość od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów i przeważnie pokryte były lasami. Zapewniało to dwie korzyści: panowanie ogniem nad dolinami oraz ukrycie oddziałów własnych54.

Przechodząc do omówienia specyfiki każdego z czterech wspomnianych obszarów, stwierdzamy, że Pobrzeże Kaszubskie składa się z czterech obszarów wyżynnych opartych urwistymi wschodnimi krawędziami — tzw. fadezami — o Zatokę Pucką, rozdzielonych podmokłymi dolinami rzeczek, uchodzących do Zatoki lub wprost do Bałtyku. Te obszary wyżynne — to trzy niewielkie kępy: Swarzewska, Oksywska i Redłowska oraz duża Kępa Pucka. Kępy stwarzały na ogół dobre warunki dla obrony ze względu na trudną dostępność. Wyjątkiem była Kępa Redłowska, zrośnięta dość ściśle z graniczącym z nią od południa i zachodu rozległym obszarem Pojezierza Kaszubskiego. W dobie rozwoju lotnictwa miały jednak kępy bardzo poważny minus: Kępa Swarzewska była prawie w ogóle niezalesiona, Kępa Oksywska miała wąziutki pasek lasu wzdłuż swego zachodniego i południowo-zachodniego skraju. Kępa Redłowska była wprawdzie zalesiona, ale ze względu na wspomnianą już łatwą dostępność nie nadawała się na ośrodek oporu. Rozległe lasy pokrywały największą Kępę Pucką, wszelako i ona na swej najbardziej zadudnionej, wschodniej części była niezalesiona. Obronność Pobrzeża Kaszubskiego podnosiły wielokilometrowej szerokości pasy bagien na jego północnym nadmorskim skraju na północ od niewielkich kęp: Żarnowieckiej i Sławoszyńskiej. Reasumując: Pobrzeże Kaszubskie, zamknięte od zachodu Jeziorem Żarnowieckim i doliną Piaśnicy, od południa doliną Redy — nadawało się do obrony. Słabą stroną był brak zalesienia północnej i wschodniej części tego obszaru, co wyrównywała jednak w pewnym stopniu jego utrudniona dostępność dla ewentualnych desantów morskich, szczególnie od strony zatoki — do czego jeszcze wrócimy. Podobnie można by ocenić Kępę Oksywską. Wobec niewielkich rozmiarów była ona łatwiejsza do obrony niewielkimi siłami. Miało to z kolei tę niedobrą stronę, że brak głębi operacyjnej uniemożliwiał jakikolwiek manewr, zmuszając do prowadzenia obrony stałej. Małe zaś rozmiary Kępy i wspomniany już brak większych zalesień ułatwiał lotnictwu i artylerii wroga panowanie ogniem nad nią55.

Ponad trzydziestokilometrowej długości mierzeję helską można by w pewnym sensie uważać za przedłużenie północnego skraju Kępy Swarzewskiej. Jednak ze względu na swą budowę geologiczną, ukształtowanie i cechy charakterystyczne mierzeja helska ma tyle indywidualnych właściwości, że wydaje się celowe omówienie jej odrębnie. Mierzeja powstała z piasków, zalegających około dwudziestometrową warstwą na twardym podłożu. Prawie 2/3 długości mierzei — to pas lądu szerokości ok. 500 m, w najwęższym miejscu ok. 150 m. Pas ten staje się szerszy na wysokości Jastarni, potem, na odcinku Bór — Jurata, zwęża się znów, aby rozszerzając się ponownie ku cyplowi — osiągnąć szerokość około 2 km. Proporcjonalnie do szerokości półwyspu rozwija się i wzbogaca jego ukształtowanie i pokrycie. W części przyległej ku nasadzie półwysep i rozciągające się wzdłuż jego morskiego brzegu wydmy są niskie. Od czasu do czasu zdarza się przerywanie go na tym odcinku przez wodę. Las ciągnie się wąskim pasmem, od strony zatoki sąsiadując z równie wąskimi pasami pastwisk. Ku cyplowi — szczególnie od Juraty — las rozszerza się, zajmując całą prawie szerokość półwyspu z wyjątkiem pasa wydm od strony brzegu morskiego56. Oprócz zbudowanej po roku 1928 miejscowości letniskowej Jurata, inne miejscowości — to wsie kaszubskie, rozbudowane także jako ośrodki letniskowo-wypoczynkowe. Ludność kaszubska na półwyspie zajmowała się połowami i wędzeniem ryb, w mniejszej mierze hodowlą. Nie trudniła się natomiast rolnictwem. Wynikał z tego dokuczliwy w czasie kampanii brak koni. Uprawa roli była nieopłacalna z powodu braku odpowiedniej gleby57. Na piaskach helskich, pracowicie ujarzmianych drobną roślinnością, rozwijał się natomiast — w cyplowej części półwyspu stosunkowo bogaty i zróżnicowany — świat roślinny i zwierzęcy. Zasadniczym zadaniem starannie pielęgnowanego lasu było skonsolidowanie powierzchni piaszczystego półwyspu58. W okresie wojny wszakże bogate zalesienie wywarło zasadniczy wpływ na możliwości obronne półwyspu. Obronę utrudniała obecność wód gruntowych na minimalnej głębokości. Budowa większych schronów była więc znacznie bardziej kosztowna, niż wynikałoby to z ogólnie przyjętych w wojsku norm. W czasie wojny okazało się, że u nasady półwyspu niemożliwe było z tego samego powodu kopanie rowów strzeleckich o normalnym profilu. Ogólnie biorąc — ten nizinno-piaszczysty charakter półwyspu przy wysokim zarazem poziomie wód gruntowych uniemożliwiał, nawet przy posiadaniu znaczniejszych środków, jego fortyfikację na dużą skalę; brak było bowiem warunków naturalnych, które można byłoby wykorzystać59.

W przeciwieństwie do brzegu morskiego Pobrzeża Kaszubskiego, który przybierał kształt bądź wysokich urwisk bądź rozległych bagnistych ujść rzek, mierzeja helska miała brzegi płaskie, dostępne: wewnętrzny, zatokowy — częściowo wykorzystany był jako pastwisko, zewnętrzny zaś — morski, stanowił rozległą piaszczystą plażę. Jeden i drugi był łatwiejszy do zdobycia dla ewentualnych desantów morskich, niż falezy czy bagna Pobrzeża Kaszubskiego. Z drugiej jednak strony w owych czasach specjalne środki desantowe nie istniały jeszcze, a ukształtowanie brzegów półwyspu wybitnie nie sprzyjało — pomijając, rzecz jasna, porty — lądowaniu normalnych statków czy okrętów. Szczególnie dotyczyło to spokojniejszego, a więc bardziej dogodnego w tym celu brzegu od strony zatoki. Dobre było jedynie podejście w rejonie portów helskich. Już jednak od portu wojennego Hel rozciągała się prawie do Kuźnicy szeroka mielizna. Przecinał ją jedynie wąski tor wodny do Jastarni. O kilometr na wschód od Kuźnicy wspomniana już Długa Mielizna łączyła się z tzw. Rybitwią Mielizną, ciągnącą się aż do cypla rewskiego. W pobliżu cypla Rybitwią Mieliznę przecinała tzw. Głębinka — jedyne przejście z Zatoki Puckiej do Zalewu Puckiego. W wypadku skutecznego zablokowania Głębinki — Zalew, z natury zresztą płytki, stawał się niedostępny dla okrętów wroga i możliwość desantu w tym rejonie spadała do zera60.

Trzeci — najrozleglejszy z omawianych obszarów — to Pojezierze Kaszubskie. Z uwagi na rozmiary tego terenu, brak poważniejszych przeszkód naturalnych na granicy z Niemcami i Wolnym Miastem oraz oddalenie od morza i portów — te plany obronne, które odnosiły się do samodzielnej obrony Wybrzeża, przewidywały wycofanie się z tego rejonu. Jego podstawowy walor polegał na tym, że łączył on Wybrzeże z centrum kraju. Jeśli więc połączenie takie nie było ze względów ogólnych przewidywane — stawał się jedynie przedpolem zasadniczej obrony. Walory obronne tego obszaru — to lasy i jeziora, te ostatnie tylko na południu. Zatrzymamy się na interesującej nas części Pojezierza Kaszubskiego na północ od linii Tczew — Skarszewy — Kościerzyna. Centrum tego obszaru, położone między miejscowościami Szemud — Chwaszczyno — Żukowo — Strzępcz — Łebno, jest prawie całkowicie bezleśne. Razem ze słabo zalesionymi terenami na północny zachód i na południowy wschód stanowi pas, rozdzielający wyraźnie dwa rejony obronne. Rejon zewnętrzny, południowy: Kartuzy — Kościerzyna oraz rejon wewnętrzny, północno-wschodni, półpierścieniem otaczający Gdynię i Kępę Oksywską. Charakterystyczną cechą obu tych rejonów jest dość silne zalesienie. Słabsze jest ono w rejonie Kartuzy — Kościerzyna, jednak brak ten kompensują tam z powodzeniem jeziora, ciągnące się dwoma pasami: zewnętrzny, od zachodu — to 18-kilometrowej długości Jezioro Raduńskie, wewnętrzny — to szereg drobnych jezior ciągnących się nieprzerwanie od Zaworów do Stężycy. Stosunkowo niewielkie siły mogły kontrolować drogi w przesmykach między jeziorami, a zalesienie terenu w zupełności umożliwiało im skryte wycofanie się. Obronność tego terenu podnosiły zwarte lasy, wieńcem otaczające niezwykle pięknie położone Kartuzy. W oparciu o te lasy można było powstrzymać nieprzyjaciela nawet po przejściu czy obejściu przezeń jezior. Lasy w rejonie Sierakowice — Miłoszewo — Tępcz — Luzino ułatwiały powstrzymanie niewielkimi siłami nieprzyjaciela, nacierającego z rejonu Lębork — Bytów.

Drugi rejon obronny mogły stanowić lasy, pokrywające północno-wschodnią krawędź Pojezierza Kaszubskiego. Należały one do nadleśnictwa Wejherowo i Chylonia. Przedłużeniem ich były kilkukilometrowej szerokości lasy, pokrywające wzgórza, otaczające od zachodu Sopot, Oliwę i Wrzeszcz. O ile te ostatnie, znajdując się na ówczesnym terytorium Wolnego Miasta, w poważnym stopniu ułatwiły hitlerowcom kontrolę podejść do Gdańska od zachodu, o tyle lasy między miejscowościami Gdynia — Reda — Wejherowo — Szemud — Kack Wielki idealnie nadawały się na pozycję obronną dla Polaków. Ich wartość obniżały wprawdzie rozległe polany Bieszkowice — Zbychowo oraz Rogalewo — Łężyce, ale z drugiej strony niejednokrotnie ukształtowanie terenu podnosiło jeszcze wartość pozycji leśnych. Szczególnie wymienić tu trzeba zachodni skraj lasów wejherowskich, dający pierwszorzędny wgląd w przedpole aż po przeciwległy skraj lasów Kębłowo — Barłomino.

Oceniając ogólnie rozważany północny obszar Pojezierza Kaszubskiego można stwierdzić, że umożliwiał on stworzenie dwóch pozycji obronnych — przede wszystkim w oparciu o lasy, maskujące stanowiska i przesunięcia wojsk przed obserwacją z ziemi i z powietrza. Wojenna rzeczywistość miała pokazać, że ze względu na swe rozmiary, ukształtowanie i pokrycie był to bodaj najbardziej odpowiedni do obrony teren w takich warunkach, w jakich przyszło działać batalionom Lądowej Obrony Wybrzeża61.

Wydaje się wreszcie celowe poświęcić nieco uwagi czwartemu z wymienionych na wstępie obszarów — mianowicie Żuławom Wiślanym. Ich budowa geologiczna, a co zatem idzie i właściwości z punktu widzenia geografii fizycznej są kompletnie różne od omawianych poprzednio obszarów, jak i od zamykających Żuławy od zachodu, Pojezierza Kaszubskiego i od wschodu — Wysoczyzny Elbląskiej. Żuławy — to typowa delta wielkiej rzeki. Wisła rozdziela się u południowego ich skraju w dwa ramiona: Nogat, płynący na północny wschód do Zalewu Wiślanego oraz Leniwkę, płynącą wprost na północ. Nogat posiada mniejsze znaczenie, chociaż stanowić może istotną przeszkodę w wypadku wyeliminowania nielicznych mostów. Ważniejszym, choć młodszym od Nogatu, ramieniem Wisły jest Leniwka. Rzeka płynęła ongiś wprost na północ a nie opodal mierzei, ciągnącej się od Sopotu i przechodzącej w dzisiejszą Mierzeję Wiślaną, kierowała się na zachód i dopiero natrafiając na wyniesioną nad Żuławy na wysokość 50 — 80 m płytę Pojezierza Kaszubskiego — skręcała gwałtownie na północ znajdując ujście do Zatoki Gdańskiej. Na południe od powstałego w ten sposób kolana Wisły, nad Motławą” rozlokował się stary Gdańsk. Znacznie później, niedaleko ujścia Wisły, rozbudował się Nowy Port. Samo ujście rzeki obramowywał jak gdyby wysunięty nieco w zatokę próg. Jego wschodnią część nazwano ongiś Osterplatte, zachodnią zaś — Westerplatte. Osterplatte straciła swe znaczenie, gdy dawne ujście zasypano, Leniwkę zaś skierowano wykopanym w XIX wieku kanałem na południe od Westerplatte. Dzięki temu „przesunięciu” ujścia Wisły ha zachód, Nowy Port mógł rozwijać się nad nowym kanałem portowym; Westerplatte zaś stała się jak gdyby półwyspem. Jedyny dostęp do niego prowadził przez dawne ujście Wisły — od wschodu. Półwysep ten, miniaturowych zresztą rozmiarów (długość ponad 1 km, szerokość do 400 m), przekazany został, jak już stwierdziliśmy, w latach dwudziestych Polsce w użytkowanie w charakterze tranzytowej składnicy uzbrojenia, wyposażenia i amunicji. Jego środkowa i wschodnia część odegrać miały historyczną rolę w 1939 r. Od wschodu i północnego zachodu zarośnięte były starym lasem. W centrum skupiało się życie załogi przed wojną, tu mieściły się koszary i większość wartowni. Właściwy basen, magazyny i urządzenia przeładunkowe znajdowały się nieco dalej od sąsiadującego przez kanał Nowego Portu — na północno-zachodnim skraju cypla Westerplatte. Szczegółowe rozmieszczenie wspomnianych obiektów przedstawia bardzo dobry plan Flisówskiego62.

Budowa kanału w Nowym Porcie nie była jedyną zmianą biegu Wisły, dokonaną w XIX w. W roku 1840, w okresie wyjątkowo dużego wiosennego spływu wód, niecierpliwa rzeka, zamiast łukiem przez Gdańsk płynąć ku ujściu, przełamała się za Sobieszowem przez mierzeję wprost ku morzu. Ujście to nazwano później Wisłą Śmiałą. Stary zaś bieg, z uwagi na powolny nurt, otrzymał miano Martwej Wisły. Wreszcie pod koniec XIX w. na wschód od dotychczasowych ujść rzeki zostało przekopane nowe koryto, kierujące Wisłę wprost ku morzu. Stanowiło ono proste przedłużenie jej południkowego biegu. Łącznie z tak zwaną Wisłą Elbląską, albo Szkarpawą, dawnym niewielkim odgałęzieniem Leniwki do Zalewu Wiślanego — wszystkie te ramiona i liczne ujścia Wisły stanowiły dogodny system dróg wodnych. Małe okręty niemieckie — mniej więcej do trałowców — mogły więc z Piławy przenikać Zalewem do Gdańska bez konieczności wychodzenia na Zatokę Gdańską. Korzystały oczywiście z tej możliwości — szczególnie w pierwszych dniach wojny. Od ramion Wisły rozchodził się też system kanałów nawadniających, siecią swą obejmujących całe Żuławy. Ponieważ Żuławy — znakomite, pierwszorzędnie zagospodarowane tereny rolnicze o wysokiej wydajności gleby, znajdowały się częściowo w depresji — przed wylewem wód na pola chronił system wałów, tam i stacji pomp. Oczywiście w czasie wojny należało liczyć się z bardzo łatwymi do przeprowadzenia w tych warunkach rozległymi zalewami. Nadawało to Żuławom charakter specyficznego teatru działań, wymagającego przede wszystkim dużej ilości środków przeprawowych. Zasadniczy bieg ramion Wisły sprawiał jednak mniej kłopotu oddziałom polskim. Mogły one operować ze wschodniego skraju Pojezierza Kaszubskiego po wyparciu stamtąd oddziałów hitlerowskich (Wolne Miasto miało swą jakby enklawę na ziemiach Pojezierza Kaszubskiego na północ od Tczewa). Trudniejsza była w tym wypadku sytuacja oddziałów hitlerowskich: lądowy dostęp na teren Wolnego Miasta miały one jedynie od strony Prus Wschodnich. Aby dotrzeć do Gdańska — musiały przebyć oba ramiona Wisły, na których — jak wspomnieliśmy — istniała minimalna ilość mostów. Stąd też obserwowany w lecie 1939 r. nagły zapał, z jakim rzucili się hitlerowcy gdańscy do budowy nowych mostów pontonowych, promów i innych zastępczych środków przeprawowych63.

Powyższą charakterystykę ogólną lądowego teatru działań wydaje się celowe uzupełnić przedstawieniem najważniejszych ośrodków miejskich, stanu sieci komunikacyjnej a także oceną, wynikających z charakterystyki geograficznej przypuszczalnych zadań oraz głównych kierunków operacyjnych.

Zasadnicze centrum gospodarcze, społecznopolityczne, kulturalne i administracyjne wybrzeża polskiego — Gdynię — już omawialiśmy. W dalszych rozdziałach przedstawimy też bezpośrednie i pośrednie oddziaływanie tego miasta na polskie możliwości obronne — szczególnie w zakresie lądowej obrony Wybrzeża. Ważnymi miastami były też: Puck, Wejherowo, Kartuzy i Kościerzyna. Pucka i Kościerzyny niestety nie można było bronić z powodu niedostatku sił. Natomiast Wejherowo i Kartuzy odegrały — oczywiście w dużo mniejszej skali — rolę, podobną do Gdyni: położone w terenie odpowiednim do obrony, były oparciem i ośrodkiem zaopatrzenia dla walczących w tych rejonach oddziałów. Znaczenie obu miast było o tyle istotne, że z nich rekrutowały się w dużej mierze broniące je jednostki, w nich też miały one swe pokojowe garnizony. Oczywiście — o ile żołnierz walczył ofiarnie wówczas, gdy za plecami jego znajdowało się miasto, z którym zrośnięty był wieloma nićmi, o tyle bardziej był przygnębiony, gdy przyszło mu je oddać. Znaczenia takiego nie miały osady półwyspu helskiego. Sytuacja była tu bowiem zasadniczo odmienna. Dla paru tysięcy obrońców Helu skromne wioski nie mogły odegrać tej roli, co np. miasta wielkości Kartuz czy Wejherowa. Z wyjątkiem dwóch kompanii rezerwowych zasadnicza masa marynarzy i żołnierzy KOP rekrutowała się z całego kraju — mniej więc była zżyta z mieszkańcami okolic, w których toczyła się walka, niż żołnierze batalionów Lądowej Obrony Wybrzeża, pochodzący w znacznej większości z Wybrzeża. Stąd też dla ogromnej większości obrońców Rejonu Umocnionego Hel ich „dom” stanowiły macierzyste jednostki, byli zdani wyłącznie na ich kwatery i magazyny. Natomiast żołnierze Lądowej Obrony Wybrzeża — to w pewnym sensie „gwardia terytorialna”, oparta w bardzo dużym stopniu o zasoby miejscowe. To powiązanie z własnym terenem potęgował fakt, że w znacznej mierze były to jednostki improwizowane, gdzie spontaniczna czy zorganizowana pomoc „sektora cywilnego” musiała być — i rzeczywiście była — większa, niż w starych oddziałach regularnych.

Jeśli chodzi o ośrodki miejskie Wolnego Miasta, to najważniejsze z nich — Gdańsk, Oliwa, a szczególnie Sopot — znajdowały się na skraju terytorium Wolnego Miasta, w położeniu dość niedogodnym do obrony. Stosunkowo łatwo mogły być odcięte. Stąd gwałtowne ataki oddziałów gdańskich w kierunku Gdyni i Żukowa miały zapewne swój „hintergrund” w jakimś stopniu w chęci rozszerzenia przedpola. Z tych trzech miast najwięcej uwagi poświęciliśmy Gdańskowi: było to poważnie uprzemysłowione miasto portowe. O ile może zdolność przeładunkowa portu nie była większa, niż w Gdyni, o tyle Gdańsk jako duży ośrodek miejski i przemysłowy (stocznie, fabryki) górował nad Gdynią. Mniejsze znaczenie miała Oliwa — półwillowe przedmieście łączące Gdańsk z kuracyjno-wypoczynkowym Sopotem. Jak stwierdziliśmy, powyższe miasta skupiały 2/3 ludności Wolnego Miasta; Żuławy wydawały się doczepionym do nich rolniczym zapleczem. Jedyne ważniejsze ośrodki terytorialno-administracyjne na Żuławach — to miasteczka Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw.

Wydaje się celowe wspomnieć o dwóch jeszcze miastach, które, acz położone dość daleko od Wybrzeża, miały duże znaczenie jako węzły komunikacyjne: Tczew i Malbork. Przebiegała przez nie z Piły bardzo ważna dla Niemców linia kolejowa Rzesza — Prusy. I w Tczewie i w Malborku znajdowały się wielkie mosty, przez które linia ta przekraczała obie odnogi Wisły. Okolicznością specjalnie dokuczliwą dla hitlerowców było, że o ile Malbork znalazł się po pierwszej wojnie światowej w granicach Prus Wschodnich, o tyle Tczew objęty już był terytorium Polski. Polska też zarządzała linią kolejową, łączącą oba te miasta, biegnącą po terytorium Wolnego Miasta. Całą sieć kolejową Wybrzeża scharakteryzować można w ogóle w ten sposób, że terytoria Polski, Niemiec i Wolnego Miasta, przez które przebiegała, miały tak pogmatwane granice, że z chwilą wybuchu wojny wykorzystywanie jej stawało się bądź mocno utrudnione bądź w ogóle niemożliwe.

Sieć dróg bitych Wybrzeża polskiego była na ogół wystarczająco rozwinięta, nie było większych mostów itd., co umożliwiało jej używanie w okresie działań. Szczególnie przydatne okazały się mniejsze drogi, przebiegające przez lasy chroniące przed obserwacją lotniczą. Na terytorium Wolnego Miasta istniała stosunkowo gęsta sieć dróg bitych, których przelotowość — szczególnie w kierunku równoleżnikowym — ograniczały: Leniwka, Nogat i ich odgałęzienia, utrudniające ważną dla hitlerowców łączność z Prusami Wschodnimi.

Najważniejsze kierunki uderzeń hitlerowskich ód strony lądu na Wybrzeże polskie mogły być, przy uwzględnieniu całokształtu warunków terenowych, następujące.

Przy podjęciu przez stronę polską decyzji obrony na Pobrzeżu Kaszubskim wzdłuż Jez. Żarnowieckiego i dolin Piaśnicy i Redy — przy przewidywaniu koncentrycznego odwrotu w stronę półwyspu Hel:

Na północ od Jez. Żarnowieckiego na osi Żarnowiec — Wielka Wieś. Kierunek obiecujący dla nacierającego, szczególnie przy uwzględnieniu niemieckiej przewagi lotniczej, zmuszającej Polaków do unikania walki w otwartym terenie. Umożliwiał odcięcie masy wojsk polskich w lasach na północ od Wejherowa od nasady półwyspu. Zasadnicza trudność: sforsowanie przesmyku na północ od Jez. Żarnowieckiego.

W rejonie Warszkowo lub Orle: łatwe przejście między bagnami, ale konieczność staczania walk w lesie i frontalnego rozbijania obrony polskiej. Kierunek trudny, choć dawał w wypadku przełamania się na polanę Leśniewo możliwość przepołowienia obrony polskiej.

Od południowego wschodu: kierunki Reda — Mrzezino lub (po zajęciu Gdyni i Kępy Oksywskiej) Dębogórze — Mrzezino. Kierunek obiecujący: możliwość wyjścia na tyły obrony polskiej Puck — Wielka Wieś, ale mało prawdopodobny z uwagi na ogień polski z rejonu Reda — Połchowo.

Wady tej koncepcji dla strony polskiej: pozostawienie poza pierścieniem obronnym miasta i bazy floty Gdynia.

Przy decyzji obrony samego półwyspu helskiego należało przewidywać, że zasadniczy atak przypuści flota nieprzyjacielska, próbując wysadzić desant, który przepołowiłby obronę wąskiego półwyspu. Ewentualność frontalnego spychania przez niemieckie wojska lądowe obrony ku cyplowi była tak mało korzystna dla nacierającego, iż wydawała się najmniej wiarogodna. Tak właśnie jednak Niemcy w 1939 r. postąpili. Podjęcie decyzji oddania bez walki całego Wybrzeża z Gdynią i niewymuszonego odwrotu na Hel było jednak nieprawdopodobne ze względów polityczno-prestiżowych i militarnych. Hel od początku znajdowałby się na całej długości pod ogniem artylerii hitlerowskiej. Jego użyteczność jako bazy floty byłaby sprowadzona do minimum.

Przy decyzji obrony samej Kępy Oksywskiej: kierunek Mrzezino — Dębogórze był mało prawdopodobny z uwagi na trudność podejścia do Kępy. Kierunek Reda — Kazimierz: trudny z podobnych powodów, ale trochę korzystniejszy od poprzedniego ze względu na słabość flankowego ognia polskiego i łatwość odcięcia cypla Dębowa Góra obustronnymi uderzeniami. Kierunek Rumia — Suchy Dwór — najbardziej prawdopodobny: dobre pozycje wyjściowe do natarcia w Rumii, krótkie i dość niezłe podejście do skraju Kępy. Wada: obustronny flankowy ogień polski. Od południa: krótkie podejście pod skraj Kępy drogami na Pogórze lub Oksywie. Wada: silny ogień polski, trudność rozwinięcia się w wypadku zalania doliny — częściowego choćby — przez wzniesienie tam, co Polacy uczynili we wrześniu. Zalety i wady Kępy Oksywskiej z punktu widzenia obrony zostały omówione poprzednio. Odwrót na Kępę powodował oddanie Gdyni i rezygnację z portu — mimo formalnego utrzymania portu wojennego. Z drugiej strony stwierdzić trzeba, że obrona Kępy Oksywskiej automatycznie uniemożliwiała nieprzyjacielowi użytkowanie portu gdyńskiego.