Od rodziny nie można uciec - Irena Namysłowska, Cezary Gawryś, Katarzyna Jabłońska - ebook

Opis

Rodzina to swoisty mikrokosmos, który tworzą nie tylko poszczególni jej członkowie, ale też istniejące między nimi relacje oraz przekazy międzypokoleniowe. Jak w tym gąszczu zależności nie zagubić własnych potrzeb i indywidualności, ale także jak docenić zasoby złożone w tym trudnym miejscu, jakim nieraz okazuje się dla nas własna rodzina?

Rozmowa z prof. Ireną Namysłowską, która od wielu lat towarzyszy rodzinom jako psychiatra i psychoterapeutka, stanowi przystępny przewodnik po trudnościach kolejnych faz życia rodzinnego – od zakochania, przez narodziny dzieci i okres ich „wylatywania z gniazda”, aż do śmierci jednego z małżonków czy partnerów. Prof. Namysłowska unika przy tym koncentrowania się na samych problemach i dysfunkcjach, bo – jak przekonuje – w rodzinie tkwi wielka siła, która zdolna jest przeciwstawić się największym kryzysom.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 298

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (17 ocen)
8
7
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Angelika111

Dobrze spędzony czas

Przyjemna i ucząca podejścia do terapii rodzin. Sporo jest też w książce wątków biograficznych. Warta przeczytania.
00
patrycjasmaza

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa pozycja, można wiele dowiedzieć się na temat cyklu życia rodziny, jak i na temat terapii rodziny. Polecam!
00
Irma1234

Całkiem niezła

Mało praktyczna, dużo teorii, historii psychoterapii.
00

Popularność




Irena Namysłowska

Od rodziny nie można uciec

rozmawiają Cezary Gawryśi Katarzyna Jabłońska

Biblioteka „Więzi”Tom 363Warszawa

© Copyright by Towarzystwo „WIĘŹ”, Warszawa 2020© Copyright by Irena Namysłowska, Warszawa 2020© Copyright by Cezary Gawryś, Warszawa 2020© Copyright by Katarzyna Jabłońska, Warszawa 2020

Projekt okładki, opracowanie wersji elektronicznej – Marcin KiedioIlustracja na okładce – Jan CiałowiczFotografie autorów – Marcin Kiedio

Redakcja – Ewa KiedioKorekta – Ewa BuczekIndeks osób – Cezary Gawryś

ISSN 0519-9336ISBN 978-83-65424-99-0

Towarzystwo „WIĘŹ”ul. Trębacka 3, 00-074 Warszawa, tel. 22 827 29 17

Zapraszamy do naszej księgarni internetowej – www.wiez.plZamówienia – Dział Handlowy, tel. 22 828 18 08, [email protected]

Na początku była rozmowa

Książka, którą trzymają Państwo w ręku, składająca się z naszych rozmów z zasłużoną psychiatrą i psychoterapeutką prof. Ireną Namysłowską, sama również ma swój początek w pewnej rozmowie, a właściwie w wielu rozmowach. Miały one miejsce wiele lat temu, kiedy jeszcze nikt z nas trojga nie przeczuwał, że przydarzy nam się wspólna praca, której efektem będzie książka Od rodziny nie można uciec.

My, pracujący w „Więzi”, mającej w swoim ideowym rodowodzie personalizm Emmanuela Mouniera, lubimy nawiązywać więzi. A to nie jest możliwe bez spotkania i rozmowy. Nasza redakcja od zawsze jest miejscem spotkań, tu niemal nieustannie toczą się rozmowy. Prowadzimy je i z zaproszonymi, i z niespodziewanymi gośćmi, a także ze sobą nawzajem. Czasem musimy się wręcz dyscyplinować, bo przecież praca czeka.

Oboje mamy świadomość, że te spotkania i rozmowy wzbogacają nas jako ludzi oraz stanowią niezwykle ważną inspirację w naszej pracy. I, co tu dużo mówić, czynią tę pracę tak wspaniałą. Każdy ma przecież swoją niepowtarzalną opowieść, a bycie dopuszczonym do wysłuchania opowieści drugiego człowieka to przywilej.

*

Tamte rozmowy „wiele lat temu” miały miejsce w 2004 r. I tu rozpoczyna się moja, Katarzyny, opowieść. Wiosną tamtego roku Czarek podjął szkolenie z podstaw terapii systemowej rodzin w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Podziwiałam go za tę gotowość do poszerzania swojej wiedzy i swoich umiejętności, a potem niecierpliwie czekałam na rozmowy z nim o tym, czego się na tych zajęciach dowiaduje i czego tam doświadcza.

Materia, którą Czarek zgłębiał na wykładach i warsztatach prowadzonych wspólnie przez prof. Irenę Namysłowską i mgr Annę Siewierską, była niezwykle ciekawa. Bo rodzina to swego rodzaju mikrokosmos, który tworzą nie tylko pojedyncze planety, czyli poszczególni członkowie rodziny, ale też wszystkie istniejące między nimi relacje i zależności. I jeszcze coś więcej. Bywa, że w życiu rodziny ogromną rolę odgrywają zdarzenia z przeszłości, historie życia przodków, czyli tak zwane przekazy transgeneracyjne, działające w sferze pozawerbalnej, często zupełnie nieuświadomione.

Jak są one ważne, mogłam się przekonać, kiedy któregoś dnia Czarek przyniósł do redakcji duży rulon szarego pakowego papieru. Nie dało się go rozwinąć na biurku w przytulnym gabinecie Czarka, więc przenieśliśmy się do redakcyjnego salonu – tam rozłożyliśmy rulon na podłodze. Zobaczyłam coś na kształt rozrysowanego drzewa genealogicznego z gmatwaniną różnego rodzaju linii między poszczególnymi osobami. To był genogram Czarka...

Minęło dobrych kilkanaście lat, pracowałam właśnie nad pisaną wspólnie z ks. Janem Kaczkowskim książką Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby. W tym przewodniku po chorowaniu i umieraniu ksiądz Jan – współtwórca hospicjum w Pucku, jego prezes i kapelan oraz wówczas już człowiek śmiertelnie chory – nieustannie powracał do kwestii relacji panujących w rodzinie. I jak mantrę powtarzał: „W życiu w ogóle, czyli również w życiu z chorobą, najważniejsza jest bliskość. Człowiekowi, który nie zaznał bliskości w dzieciństwie albo został głęboko zraniony, będzie o wiele ciężej przezwyciężyć trudności. [...] Z uporem maniaka powtarzam więc prawdę, że w rodzinach należy pielęgnować bliskość, i trzymam się tego – powiedziałby mój ojciec – jak pijany płotu”.

Tak naturalne i oczywiste, wydawałoby się, okazywanie sobie bliskości i czułości w rodzinie nierzadko bywa jednak bardzo trudne, a nawet niemożliwe. Przywoływane przez księdza Jana historie pacjentów i ich rodzin jeszcze mocniej uświadomiły mi, jak wiele cierpienia można doświadczyć we własnej rodzinie. I wtedy przyszło olśnienie – trzeba napisać przewodnik po życiu rodziny, w którym w sposób kompetentny i przystępny opisane zostaną poszczególne fazy jej życia oraz pojawiające się w nich i nierozłącznie z nimi związane różnorakie trudności, konflikty i kryzysy. A także sposoby ich rozwiązywania.

Było dla mnie oczywiste, że wspaniałym przewodnikiem po tym mikrokosmosie, jaki stanowi rodzina, będzie Profesor Irena Namysłowska. Pani Profesor nie tylko jest wybitną znawczynią terapii rodzin, ale także, co szczególnie tutaj ważne, od kilkudziesięciu już lat jako psychoterapeutka pracuje w tym nurcie z rodzinami, parami i pojedynczymi pacjentami.

Pamiętam, jak podekscytowana pobiegłam do gabinetu Czarka, żeby podzielić się z nim tym pomysłem. Mojemu Przyjacielowi zaświeciły się oczy. Zaproponował, byśmy tę książkę zrobili wspólnie, co oczywiście przyjęłam z ogromną radością. Pani Profesor odniosła się do naszej propozycji nie bez wahania. Rezultat naszego przedsięwzięcia był przecież dużą niewiadomą.

*

Praca nad książką okazała się nie lada wyzwaniem. Wymagała od nas najpierw wgłębienia się w problematykę i specyficzną terminologię terapii systemowej, tak byśmy mogli przedstawić ją czytelnikom w sposób maksymalnie przystępny. Jednocześnie w praktyce stała się czymś więcej niż dziennikarskim „przepytywaniem eksperta”. Rozmowy z Panią Profesor – a spotykaliśmy się raz w tygodniu przez trzy miesiące – stały się dla nas fascynującym doświadczeniem. I pochłonęły nas do tego stopnia, że czasem w naturalny sposób zwierzaliśmy się ze swoich własnych rodzinnych perypetii. Również i naszej Rozmówczyni wielokrotnie zdarzało się wyjść z roli eksperta i dzielić się swoimi osobistymi doświadczeniami.

Omawiając na przykładach kluczowe dla rozwoju i dojrzewania człowieka etapy życia rodziny – takie jak utrwalenie związku dwóch osób oraz określenie relacji z rodzinami pochodzenia małżonków czy partnerów, narodziny pierwszego i kolejnych dzieci, przeżywanie adolescencji i usamodzielnianie się nastolatka, odchodzenie dzieci z domu, rozwód czy żałoba po zmarłym członku rodziny – Pani Profesor zarysowuje pewne modelowe sytuacje i procesy. Tymczasem trzeba pamiętać, że każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny, a realia kulturowe zmieniają się dziś w szalonym tempie. Z pewnością więc nie każdy czytelnik w pełni odnajdzie się w tej czy innej modelowej sytuacji. Jesteśmy jednak przekonani, że analizowane przez Panią Profesor procesy zachodzące w kolejnych etapach życia rodziny mogą dla każdego okazać się pomocne w przyjrzeniu się samemu sobie i własnej rodzinie.

Oczywiście każda rodzina jest trochę inna, zazwyczaj jednak wszyscy jej członkowie chcieliby, aby była miejscem, w którym doświadcza się miłości, wsparcia i bliskości. Warto więc podjąć wysiłek, żeby to pragnienie mogło się ziścić. Tutaj doświadczenie Pani Profesor również jest bardzo inspirujące.

Główną bohaterką naszej książki jest oczywiście rodzina, ale wiele w niej znajdą także ci, którzy nie założyli własnej rodziny. „Okazuje się – mówi nasza Rozmówczyni – że cała nasza przeszłość rodzinna może mieć ogromny wpływ na to, jak się zachowujemy i co czujemy. Stąd wniosek, że z rodziną nigdy nie można się rozstać. Warto tu przywołać myśl psychologa dziecięcego Donalda W. Winnicotta: «Dom jest punktem wyjścia». Rzeczywiście, dom rodzinny zawsze jest punktem wyjścia i trwa w nas, nawet gdy potem nie mamy własnego domu. Dlatego myślę, że rodzina to jest coś, co mamy raz na zawsze”.

Katarzyna Jabłońska, Cezary Gawryś

Nadzieja w dobie pandemii

Wielu filozofów i socjologów czuje dziś przymus wieszczenia, co z nami będzie, co stanie się ze światem po przeminięciu pandemii. Mogę się mylić, ale moim zdaniem zależy to od tego, jak rodziny tworzące społeczeństwo poradzą sobie z nieoczekiwanym wszechogarniającym kryzysem i czy potrafią stawić mu czoło. A to zależeć będzie od wielu czynników, takich jak struktura rodziny, więź między jej członkami, otwartość komunikacji, a może po prostu miłość, choć nie jest ona łatwa do zdefiniowania. Z pewnością jednym z najważniejszych czynników w radzeniu sobie z kryzysem pandemii, tak jak z każdym kryzysem, jest możliwość nadania mu znaczenia, sensu, uczynienie go zrozumiałym. A to dokonuje się dzięki systemowi rodzinnych przekonań, dzięki przekazom transgeneracyjnym oraz przez odwołanie się do duchowości i spojrzenie na rzeczywistość w perspektywie transcendencji.

O tym wszystkim jest nasza rozmowa – o życiu rodziny na co dzień, ale także w kryzysie, o śledzeniu jej rozwoju, jej cyklu życia od samego początku, kiedy to dwoje ludzi zakochuje się i pragnie stworzyć rodzinę, aż do śmierci małżonków czy partnerów.

Miałam wielkie szczęście, że moi rozmówcy głęboko rozumieli psychologię i socjologię rodziny, a dzięki swoim zdolnościom redakcyjnym i sposobowi prowadzenia narracji poukładali moje luźne refleksje, powstałe na podstawie tak wielu lat pracy terapeutycznej z rodzinami, w całość w miarę zborną.

Mam więc nadzieję, że ta nasza książka pozwoli Czytelnikom zrozumieć złożone mechanizmy funkcjonowania rodziny oraz ich uwarunkowania, czasami sięgające wiele pokoleń wstecz, i pomoże nam wszystkim lepiej radzić sobie z kryzysem, który nas niespodziewanie ogarnął – nadać mu sens, choćby taki, że być może po jego przeminięciu zdołamy świat uczynić lepszym.

Ciekawi mnie, a nawet niepokoi, pytanie, na które nie ma odpowiedzi: jak wyglądałaby ta nasza rozmowa, gdyby prowadzona była teraz, w dobie pandemii. Gdzieś na dnie duszy mam nadzieję, że zmiany nie byłyby zasadnicze. Rodzina mimo swojej ewolucji pozostaje rodziną i nie można od niej uciec.

Irena Namysłowska

1 października 2020

Podziękowania

Pragniemy najserdeczniej podziękować Pani Profesor Irenie Namysłowskiej za hojność i otwartość w dzieleniu się wiedzą i doświadczeniem, tak zawodowym, jak i życiowym, a także za cierpliwość i wspaniałomyślność wobec nas, jej rozmówców, którym praca nad przygotowaniem książki do druku zajęła ostatecznie bardzo wiele miesięcy.

Jesteśmy również wdzięczni za wsparcie naszym Przyjaciołom i Rodzinom, zwłaszcza drogiej Kindze Dmitrowskiej-Gawryś, która najpierw spisała z dyktafonu nagrane rozmowy, a potem – kiedy pojawiały się różne przeszkody – dodawała nam otuchy, mobilizowała do pracy, a niekiedy wręcz bezlitośnie przypierała nas do muru... Nie ma to jak rodzina.

Kasia i Czarek

Rozdział INiełatwe dobrego początki

Cezary Gawryś  Wprawdzie nie każdemu z nas dane jest żyć w rodzinie, ale rodzina żyje w każdym z nas... Czy Pani Profesor zgodziłaby się z takim zdaniem?

Irena Namysłowska  Oczywiście! Nawet jeśli nie mamy partnera czy partnerki, jeśli zmarli nasi rodzice, to ta nasza rodzina gdzieś potencjalnie istnieje. Nie mam tu na myśli bliskich zmarłych, którzy żyją w naszej pamięci. Chodzi o coś zupełnie innego: o więzi i przekazy rodzinne. Okazuje się, że cała nasza przeszłość rodzinna może mieć ogromny wpływ na to, jak się zachowujemy i co czujemy. Stąd wniosek, że z rodziną nigdy nie można się rozstać. Warto tu przywołać myśl psychologa dziecięcego Donalda W. Winnicotta: „Dom jest punktem wyjścia”. Rzeczywiście, dom rodzinny zawsze jest punktem wyjścia i trwa w nas, nawet gdy potem nie mamy własnego domu. Dlatego myślę, że rodzina to jest coś, co mamy raz na zawsze.

CG  Rodzina jest rzeczywistością dynamiczną. Jest organizmem, który nieustannie się zmienia – na skutek różnych czynników zewnętrznych, ale przede wszystkim na skutek najbardziej podstawowych praw, jakim podlega ludzkie życie. Człowiek bowiem rodzi się, rozwija, starzeje, a w końcu umiera. I niezależnie od tego, jak pod wpływem przemian kulturowych zmienia się dzisiaj na naszych oczach model rodziny, jej życie zawsze będą określały takie podstawowe czynniki, jak łączenie się ludzi w pary, rodzenie i wychowywanie dzieci, ich usamodzielnianie się, a wreszcie starzenie się i umieranie rodziców. Proponuję więc, byśmy naszą rozmowę zaczęli od prześledzenia tradycyjnego cyklu życia rodziny.

IN  Przemiany cywilizacyjne i kulturowe mają jednak istotny wpływ na cykl ludzkiego życia. Chociażby olbrzymie zmiany ról kobiety i mężczyzny. Dawne społeczeństwa – przynajmniej ich duża część – były patriarchalne.

Zacznijmy jednak – skoro Państwo tak proponują – od tak zwanego prawidłowego, modelowego cyklu życia rodziny. To stare pojęcie, pochodzące jeszcze sprzed II wojny światowej – sformułowano je po raz pierwszy na Uniwersytecie Chicagowskim.

Potem idee cyklu życia zostały rozwinięte w latach pięćdziesiątych XX wieku, a więc w innej rzeczywistości społeczno-kulturowej niż dzisiejsza. Dominowało jeszcze monolityczne pojęcie rodziny trójpokoleniowej. Idea cyklu życia wiązała więc trzy pokolenia, pokazując, jak stopniowo rodzina wędruje przez życie. Rozpoczyna swój cykl, wychodząc z poprzedniej rodziny, a gdy swój cykl kończy, już istnieje nowa rodzina. Teraz mamy do czynienia z innym paradygmatem.

Katarzyna Jabłońska  Warto tu również zauważyć, że pojęcie cyklu życia dotyczyło chyba zwłaszcza rodzin w kulturze Zachodu?

IN  Z pewnością nie przekładało się na rodziny z innych kultur. Co więcej, nawet w obszarze zachodnioeuropejskim, do którego i my się zaliczamy, pojęcie to bardzo się zdezaktualizowało przez zjawisko rozwodów. One dawniej nie mieściły się w opisie cyklu życia, obecnie są bardzo rozpowszechnione. A rozwód zakłóca zarówno cykl życia całej rodziny, jak i jej pojedynczych członków.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że obecnie w Polsce na 100 zawartych małżeństw rozpadają się 33, a także powstają rodziny zrekonstruowane, w których są dzieci z poprzedniego związku mężczyzny oraz z poprzedniego związku jego partnerki i do tego przybywają dzieci z nowo powstałej rodziny, to bardzo zaburza się klasyczny cykl życia. Dziś mamy również coraz więcej rodzin niekompletnych, w których jest tylko jedno z rodziców, najczęściej matka wychowująca samotnie dziecko. Również w takim wypadku fazy cyklu życia przebiegają inaczej niż w klasycznych wzorcach.

Na pojęcie cyklu życia trzeba więc patrzeć z pewnym dystansem, choć przyznaję, że jest ono w dalszym ciągu bardzo przydatne w zrozumieniu tego, co dzieje się w rodzinie. Zawsze w toku psychoterapii powinniśmy brać pod uwagę, w jakim momencie cyklu życia jest rodzina, którą się zajmujemy, bo od tego często zależy, jaki jest jej problem. Rodzina z małym dzieckiem będzie mieć problemy autorytetu, zgodności działań rodzicielskich, działań wychowawczych, pełnienia ról w rodzinie.

Natomiast gdy przychodzi do nas rodzina z dzieckiem nastoletnim, to – w pewnym sensie – z góry wiemy, czego się możemy spodziewać, nawet jeśli oni sami na początku będą zgłaszać zupełnie inny problem. Na to, z czym przychodzą, musimy zawsze popatrzeć w kontekście separacji, bo ona jest istotnym zadaniem tej fazy cyklu życia. W jakimś sensie więc zrąb pojęcia cyklu życia jest wciąż bardzo ważny.

Człowiek rodzi się, potem przechodzi przez różne fazy swojego życia. Podobnie jest z rodziną, która zaczyna się w jakimś momencie życia dwojga ludzi – powiedzmy od zawarcia małżeństwa. W wypadku rodziny jest to jednak bardziej skomplikowane, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Oto bowiem pobierają się i zakładają nową rodzinę dwie osoby, które mają swoje własne rodziny i w małżeństwo wchodzą wraz z tymi rodzinami pochodzenia. Ci dwoje nie są więc sami, czyści jak łza – początek ich rodziny to nie tabula rasa. Oni są już wpisani we własne rodziny pochodzenia i właśnie to jest największym wyzwaniem stojącym przed młodą parą.

Negocjacje i granice

KJ  Przyjmijmy więc, że pierwszą fazą cyklu życia rodziny jest małżeństwo.

IN  I od razu mamy problem, bo zapewne powinno się powiedzieć: małżeństwo będące związkiem kobiety i mężczyzny, a tak przecież wcale nie musi być. Może to być także związek dwóch osób tej samej płci. A zatem cykl życia rodziny to przydatne pojęcie, ale należy na nie patrzeć w kontekście zachodzących zmian. Nie możemy ich nie zauważać, one po prostu się dokonują. Musimy pogodzić się z tym, że coraz częściej występować będą w społeczeństwie rodziny inne niż tradycyjne. Inne – to wcale nie znaczy, że gorsze.

Niezależnie jednak od tego, jak zdefiniujemy małżeństwo, opis zadań w tej fazie będzie identyczny. Mogą tu ewentualnie dołączyć jakieś czynniki wykluczenia społecznego, ostracyzmu.

CG  Ten związek dwojga – niezależnie, jak go zdefiniujemy – w naszej kulturze opiera się zwykle na silnym zaangażowaniu emocjonalnym.

IN  W grę wchodzi miłość oraz, nazwijmy rzecz po imieniu, fascynacja erotyczna sobą nawzajem obojga partnerów. Można powiedzieć, że gdyby nie miłość i nie fascynacja erotyczna, niemal niemożliwe byłoby wynegocjowanie przez te dwie całkiem różne osoby, które decydują się na wspólne życie, niezbędnej zgody w tak wielu obszarach. Negocjacje te dotyczą przede wszystkim tego, na ile pozwolimy sobie i partnerowi odseparować się od własnych rodzin pochodzenia – czy stworzymy pewną granicę, która sprawi, że nasze rodziny pochodzenia będą mogły ingerować w nasze małżeństwo tylko na tyle, na ile im pozwolimy. Oczywiście nasza rodzina pochodzenia zawsze do pewnego stopnia będzie determinowała to, jacy jesteśmy. Ale jednak trzeba się od niej odseparować.

KJ  Nawet w Biblii, wyrażającej mądrość wielu ludów i pokoleń, jest powiedziane: opuści człowiek swojego ojca i swoją matkę... To znaczy, że ten proces separowania się od matki i ojca jest czymś bardzo ważnym, wręcz niezbędnym dla trwałości małżeństwa i nowo powstającej rodziny. Jest jednocześnie trudny, często bardzo trudny. Dlaczego?

IN  Separacja od własnej rodziny zasadniczo powinna się dokonać dużo wcześniej, w okresie adolescencji, dorastania, którego jest istotą. Jednak separacja młodego małżeństwa od rodzin pochodzenia zawsze jest trudna. Z rodziną spędzamy bowiem co najmniej pierwszych osiemnaście lat życia, które są okresem formatywnym w sensie rozwoju emocjonalnego, intelektualnego, duchowego, kreatywnego człowieka. Rodzina daje nam wtedy poczucie bezpieczeństwa, co jest szalenie ważne. I oto teraz, wchodząc w związek małżeński, musimy tę naszą rodzinę zostawić, przyjmując założenie, że nasz partner również da nam poczucie bezpieczeństwa. Rodzinę jednak dobrze znamy, a partnera w zasadzie jeszcze nie. Nie wiemy, jaki on jest naprawdę. W okresie pierwszych tygodni czy miesięcy znajomości, kiedy jesteśmy zakochani, postrzegamy go zazwyczaj nieco inaczej niż potem, po dłuższym czasie.

Pierwsza sfera podlegająca negocjacjom w dopiero co założonej rodzinie to zatem zakres kontaktów z rodziną pochodzenia. Tu jest cała skala możliwych zachowań. Ile razy każde z małżonków dzwoni do własnej matki i w jakich momentach. Jak podejmowane są decyzje: czy są konsultowane z członkami rodzin pochodzenia. Trzeba też pamiętać, że bywają związki, w których motywacją do zawarcia małżeństwa – z czego młodzi często nie zdają sobie sprawy – jest ucieczka z domu rodzinnego, uwolnienie się od rodziny.

CG  W dawnych kulturach, zwanych pierwotnymi, istniał rytuał inicjacji. Chłopiec najpierw w wieku kilku lat był przejmowany przez ojca spod opiekuńczej władzy matki, a potem ojciec dorastającego chłopca powierzał go doświadczonemu mężczyźnie, który miał pieczę nad całą grupą i poddawał młodzieńców różnym próbom, wprowadzając ich w samodzielne życie.

KJ  Pasował ich na mężczyzn.

CG  W naszej polskiej tradycji – gdzie z powodu uwarunkowań historycznych przez wiele pokoleń w rodzinie dominująca była rola matki – proces uniezależniania się młodego mężczyzny od matki bywa opóźniony, a czasem nie dokonuje się w ogóle.

IN  Pan mówi o znaczeniu matki, a mnie w tej chwili przyszło do głowy, że to jednak ojciec prowadzi córkę do ołtarza, a nie – matka syna. Ojciec symbolicznie oddaje córkę innemu mężczyźnie. Świadczyłoby to, że najsilniejsza w rodzinie jest więź między ojcem a córką. Matka córkę tylko żegna, a przedtem ją wtajemnicza. Syna też żegna.

KJ  Przewrotnie można by jednak ten rytuał prowadzenia córki przez ojca do ołtarza zinterpretować w ten sposób, że ojciec oddaje córkę innemu mężczyźnie, a matka nie oddaje syna jego przyszłej żonie. Nie chce oddać syna innej kobiecie? Oczywiście żartuję. Mamy tu zapewne pozostałość pewnego kulturowego skryptu, wedle którego kobieta koniecznie potrzebuje opieki mężczyzny – najpierw ojca, a potem męża.

CG  Podkreśla Pani Profesor trudności związane z odseparowaniem się od rodziny, która od urodzenia daje, a w każdym razie powinna dawać nam poczucie bezpieczeństwa, a tymczasem, rozpoczynając dorosłe życie, musimy zaryzykować i wykonać skok na głęboką wodę. W końcu nigdy nie wiadomo, jaki okaże się partner/partnerka. Przysłowie mówi, że trzeba zjeść beczkę soli, zanim się pozna drugiego człowieka.

IN  To poznanie możliwe jest tylko do pewnego stopnia, bo przecież nie jesteśmy w stanie w pełni poznać drugiego człowieka.

KJ  Podobnie nie jesteśmy też w stanie w pełni poznać samych siebie. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – jak celnie to ujęła Wisława Szymborska.

CG  Dlatego małżeństwo z drugim człowiekiem jest zawsze podjęciem pewnego ryzyka, w związku z czym pojawia się lęk, pokusa, że być może lepiej trzymać się tego, co dobrze znane.

KJ  Trudności z separacją mogą też brać się stąd, że młody człowiek czuje się odpowiedzialny za swoich rodziców i dlatego jest mu trudno ich opuścić.

IN  Małżeństwo, jak już wspomnieliśmy, bywa niekiedy ucieczką od rodziny, podobnie zresztą jak wyjazd do innego miasta czy za granicę. Mówi się czasami w takich wypadkach, że dziecko jest niezwykle dzielne, bo się usamodzielniło, a tymczasem to może być właśnie ucieczka.

CG  Ale ucieczka jest rozwiązaniem pozornym, bo od rodzica, który tkwi we mnie, uciec się nie da. Znałem małżeństwo, które w wyjątkowy sposób dominowało nad dziećmi, szczególnie matka. Córka wyszła za mąż i najpierw wyjechała z mężem do Paryża. Jej ojciec powiedział mi wtedy z nieukrywaną satysfakcją: „Co z tego, że wyjechali, kiedy w Paryżu są obstawieni przez naszych znajomych”. Pamiętam jego wymowny gest: dwie ręce wyciągnięte do przodu jak szpony, obejmujące wyobrażoną postać córki, a raczej zniewalające ją. Potem dowiedziałem się, że młode małżeństwo z Paryża przeniosło się za ocean, do Kanady, a z czasem jeszcze dalej, na drugi kraniec kontynentu. A wszystko skończyło się na tym, że małżeństwo się rozpadło i córka wróciła do Warszawy – w „objęcia” rodziców.

IN  Ten przykład pokazuje, jak trudnym, wręcz najtrudniejszym, zadaniem w pierwszej fazie małżeństwa jest wynegocjowanie stopnia bliskości i rodzaju relacji między dwiema rodzinami – pierwotną, czyli rodziną pochodzenia, i nowo założoną. To się przekłada na dziesiątki różnych zachowań: jak często dzwonimy do rodziców, a rodzice do nas, jak często chodzimy do nich na obiad, jak często ich zapraszamy, czy mają klucze do naszego domu... To wręcz symboliczne, czy któreś z rodziców ma klucze do mieszkania młodej pary. Oczywiście ta sytuacja zmienia się później, kiedy pojawiają się wnuki i dziadkowie uczestniczą w codziennej opiece nad nimi.

Ułożenie sobie relacji z rodziną pochodzenia jest bardzo ważne. Jeśli nie będzie miało miejsca albo te relacje będą niewłaściwe, staje się to zwykle powodem wielu późniejszych problemów. Na przykład taka kwestia: czy najważniejszą osobą dla żony jest jej mąż czy matka? Jeden z pacjentów opowiadał mi, jak jego żona podczas intymnej sytuacji nagle przypomniała sobie, że miała zadzwonić do swojej mamy – i... zrobiła to.

Ci małżonkowie wcześnie opuścili swoje domy rodzinne, ale emocjonalnie w nich pozostali: ona w swoim, on w swoim. Tworzona przez nich rodzina nie mogła zaistnieć, mimo że wykonali wszystkie swoje zadania: mieli dzieci, wychowali je, dzieci wyszły z domu, poszły na dobre studia. Rodzice zostali sami i dotkliwie odczuli, że jednak nie są szczęśliwi, że potrzebują terapii. Dopiero teraz, w końcowej fazie życia, wyszedł na jaw temat ich rodzin pochodzenia. Okazało się, że nadal pozostali bardziej dziećmi własnych rodzin niż swoimi partnerami. Tak więc separacja od rodziny pochodzenia w zasadzie powinna nastąpić przed wejściem w związek z partnerem i ewentualnym założeniem z nim nowej rodziny. Małżeństwo powinno być przypieczętowaniem tego procesu separacji – jego zakończeniem, a nie początkiem.

CG  To wszystko pokazuje, jak złudne bywają stereotypy, które mówią, że ten pierwszy okres małżeństwa jest najcudowniejszy, bo młodzi ludzie są w sobie zakochani i cieszą się sobą. Tymczasem często właśnie tutaj jest pies pogrzebany: nieprzepracowane relacje z rodzinami pochodzenia stają się źródłem dramatu, który może ciągnąć się potem latami, doprowadzając do zniszczenia związku.

IN  Prawdziwe trudności w funkcjonowaniu rodziny zaczynają się wtedy, kiedy większa liczba obszarów wspólnego życia nie zostanie wynegocjowana. Weźmy chociażby taką prostą rzecz: ona jest wegetarianką, a on nie. Jak ustalić, co mają jeść, czy mają być dwa rodzaje posiłków, czy któreś z nich się nagnie, na przykład ona okazjonalnie będzie jadła mięso. Ale dlaczego to ona, a nie on ma się naginać? Tych drobnych rzeczy jest bardzo wiele.

KJ  On lubi kino akcji, a ona takiego kina nie znosi. On jest pedantem, ona wykazuje się w tej kwestii dużą beztroską. Ona jest domatorką, a on bardzo towarzyski. Do tego mogą dochodzić różnice w poglądach politycznych czy na przykład rozbieżne wizje dotyczące wychowania dzieci.

IN  I jest jeszcze bardzo ważna sfera seksu. Jak on ma wyglądać, kto i jak często go inicjuje, kto jest osobą bardziej podporządkowaną? Współżycie seksualne to bardzo dynamiczna sfera – partnerzy stopniowo uczą się tutaj siebie nawzajem. Jest to jednak obszar bardzo trudny.

Trzeba ustalić, czy to ma być seks przy zapalonym świetle, czy przy zgaszonym, czy można po mieszkaniu chodzić nago, czy też nie. Przecież ci młodzi mogą pochodzić z rodzin o bardzo różnej wrażliwości, na przykład jedno z rodziny, w której panowała duża swoboda obyczajowa, a drugie z pruderyjnej. Konfrontacja pod tym względem, mimo łączącej ich miłości, może być dla nich dużym zaskoczeniem.

Jest jeszcze inny bardzo ważny i delikatny obszar – wiara. Jak mają wyglądać relacje osoby wierzącej z niewierzącą, osoby głęboko wierzącej i praktykującej z osobą wierzącą, ale niepraktykującą? Jak zapewnić każdemu swobodę w realizowaniu swojego systemu wartości? To są niezwykle ważne kwestie.

Biogramy

Irena Namysłowska

prof. dr hab., psychiatra, psychoterapeuta i wykładowca. Urodziła się w okupacyjnej Warszawie. Dwaj jej młodzi wujowie zginęli, walcząc w Powstaniu Warszawskim. Osierocona potem w wieku 12 lat przez ojca, wychowywana była przez matkę. Po maturze, którą zdała, mając 16 lat, rozpoczęła studia na Akademii Medycznej. Na trzecim roku zapisała się do Studenckiego Koła Psychiatrycznego i „już wkrótce wiedziała, że psychiatria będzie jej pasją na całe życie”. Po studiach trafiła do kliniki psychiatrycznej kierowanej przez prof. Andrzeja Jusa, gdzie uprawiano psychiatrię zorientowaną biologicznie. Po doktoracie obronionym w 1972 r. wyjechała wraz z mężem, profesorem fizyki, do Anglii, gdzie przez rok pracowała w szpitalu w Manchesterze jako zwykły lekarz psychiatra, obserwując intensywnie rozwijający się ruch psychiatrii społecznej, co w rezultacie skierowało jej zainteresowania ku psychoterapii. W 1977 r. została doktorem habilitowanym na podstawie pracy pt.Społeczna i emocjonalna adaptacja rodzin osób chorych psychicznie. W 1979 r. wyjechała z mężem po raz pierwszy do Stanów Zjednoczonych, gdzie na uniwersytecie w Virginii oraz w nowojorskim Instytucie Ackermana studiowała psychoterapię rodzin, którą po powrocie zaczęła stopniowo wprowadzać w warszawskiej klinice. Drugi pobyt w Stanach, w roku 1985, na uniwersytecie College Park oraz w Instytucie Ackermana, pozwolił jej z kolei pogłębić znajomość systemowej terapii rodzin. W 1989 r. docent Namysłowska objęła kierowanie Kliniką Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, gdzie terapia rodzin stała się podstawową formą leczenia – głównie młodzieży. Szkoliła młode kadry terapeutów rodzinnych rekrutujących się spośród psychiatrów i psychologów. W 1992 r. otrzymała tytuł profesora. Przez dziesięć lat pełniła funkcję konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży przy ministrze zdrowia. Jest autorką podręcznika Terapia rodzin. Pod jej redakcją powstała także książka Psychiatria dzieci i młodzieży, będąca pierwszym w Polsce nowoczesnym podręcznikiem poświęconym temu tematowi. Opublikowała ponad sto prac naukowych w czasopismach polskich i zagranicznych. Po przejściu na emeryturę w dalszym ciągu jest aktywna zawodowo – prowadzi wykłady, superwizję i psychoterapię, zarówno indywidualną, jak też terapię par i rodzin, w Warszawskim Ośrodku Psychoterapii i Psychiatrii.

Biogram opracowany na podstawie książki Magdaleny Bajer Rody uczone. Kreski do szkicu, t. 2 (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2019) oraz danych ze strony https://www.osrodekpsychoterapii.org/zespol/prof.-dr-hab.-irena-namyslowska.

Cezary Gawryś

dziennikarz i publicysta. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Warszawskim (1969), teologię na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego (2000), a także szkolenie z podstaw terapii systemowej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii (2005). Pracował krótko jako wychowawca w zakładzie wychowawczym (1970), potem jako sekretarz redakcji i publicysta w tygodniku „Literatura” (1972–1976), gdzie debiutował reportażem Przechowalnia młodocianych (1972). Od 1976 r. pracuje nieprzerwanie w miesięczniku „Więź”, najpierw u boku Tadeusza Mazowieckiego, z czasem jako redaktor naczelny (1995–2001). Członek Rady Etyki Mediów w latach 2000–2004. Przez dwa lata był katechetą w warszawskim liceum im. Roberta Schumana. Od roku 2006 zaangażowany w międzynarodowy ruch ATD Czwarty Świat walczący z nędzą i wykluczeniem społecznym. Obecnie jest redaktorem w Wydawnictwie „Więź”. Wydał zbiory reportaży: Ścieżki ocalenia (1997), Ten Trzeci (2013), a także trzy książki zbiorowe: Męska rozmowa (2004), Między konfesjonałem a kozetką (2010) oraz Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm (2013). Autor rozmowy rzeki ze Stefanem Frankiewiczem Nie stracić wiary w Watykanie (2014). Żonaty z Kingą, architektem krajobrazu. Mają trzech synów i dwóch wnuków.

Katarzyna Jabłońska

absolwentka Wydziału Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, krytyk filmowy, publicystka. Redaktorka kwartalnika „Więź”, w latach 1997–2017 była sekretarzem redakcji. Współautorka felietonu filmowego Ksiądz z kobietą w kinie (z ks. Andrzejem Lutrem) oraz książek, m.in. Szału nie ma, jest rak (2013) i Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby (2017; obie z ks. Janem Kaczkowskim), Między konfesjonałem a kozetką (2010), Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm (2013). Współtwórczyni Inicjatywy „Zranieni w Kościele”, należy do zespołu Laboratorium „Więzi”.

Spis rzeczy

Na początku była rozmowa

Nadzieja w dobie pandemii

Podziękowania

Rozdział I  Niełatwe dobrego początki

Negocjacje i granice

„Ja” rodzinne i „ja” indywidualne

Kiedy diada zamienia się w triadę

Imię, ukryta delegacja

Rozdział II  Kiedy dziecko wchodzi w świat

Pierwsza separacja

Narodziny rywala

Spokój przed burzą

Rozdział III  Trudne przejścia

Między lojalnością a buntem

Sankcje, zmiany kulturowe, agresja i moda

Poczucie winy

Bez abdykacji

Rozdział IV  Jak przezwyciężyć rodzinny fatalizm

Szkielet w szafie

Przynajmniej wiemy, dlaczego cierpimy

Wielki płacz

Ze zranienia uczynić perłę

Rozdział V  Od psychiatrii do psychoterapii

W szpitalu zsyłek

Ku psychiatrii humanistycznej

Czas na psychoterapię

Najważniejsza jest miłość

Rozdział VI  Interwencja paradoksalna i przeciwparadoks

Z lustrem weneckim

Rozmowa w rozmowie

Szkoła mediolańska i postmediolańska

Mądrość systemu rodzinnego

Nasze amerykańskie doświadczenia

Rozdział VII  Rozmowa, która leczy

Gdyby to wszystko było takie proste!

Sztuka słuchania i prowadzenia dialogu

Statek na mieliźnie

Rozdział VIII  W płynnej rzeczywistości

Postmodernizm, czyli bunt

Język konstruuje rzeczywistość

Każdy ma swoją opowieść

Niełatwo jest zmienić człowieka

Decyduje rodzina!

Rozdział IX  Porozmawiajmy o homoseksualizmie

DNA nie jest naszym przeznaczeniem

Nauczanie Kościoła jest okrutne

Przygoda w Nowym Jorku

Czy możliwa jest zmiana orientacji seksualnej?

Eksperymentowanie

Terapia

Adopcja dzieci przez pary jednopłciowe

Rozdział X  Na dobre – ale czy na złe?

Gdzie ci mężczyźni?

Rodzice, czyli architekci rodziny

Sex, feminizm i gender

Rozdział XI  Terapia i jej pułapki

Niszczące poczucie winy

Erotyczne przeciwprzeniesienie i uwodzenie

Terapia a religia

Rozdział XII  Różni, a jednak podobni

Każda nieszczęśliwa rodzina jest inna

Grzech pierworodny w rodzinie?

Rozdział XIII  Przygoda życia, które jeszcze trwa

Życie kiedyś się kończy

Terapia w starości

„Bo pani widzi we mnie coś dobrego”

Pokochać śmierć

Indeks osób

Biogramy