Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Puszkin, Babel, Żabotyński, Eisenstein… To tylko kilku z długiej listy wybitnych mieszkańców Odessy. Tę legendarną przystań kosmopolityzmu i wolności nad Morzem Czarnym zamieszkiwali Rosjanie, Żydzi, Turcy, Grecy, Włosi, Niemcy i Rumuni, wspólnie tworząc prawdziwie światową metropolię.
Charles King odtwarza historię czarnomorskiego portu od jego imperialnych początków po tragiczny wiek dwudziesty, nie omijając także sfery mitów i dyktowanych nostalgią rojeń. „Odessa” jest jednocześnie monografią historyczną i elegią – barwną kroniką wspaniałego wielokulturowego miasta o nadzwyczajnej witalności i zdolności regeneracji, miasta, którego dzieje są piękne i równocześnie bolesne.
Książka nagrodzona National Jewish Book Award.
„Znakomita, głęboko poruszająca opowieść o świetnej przeszłości żydowskiej Odessy i jej zniszczeniu przez Rumunów […]. Odessa Kinga jednocześnie opiewa ją i opłakuje, obie te rzeczy czyniąc równie przejmująco.” Harold Bloom
„W swojej nowej, poprzedzonej skomplikowanymi badaniami pracy King ożywia losy Rosjan, Żydów, Turków, Greków, Włochów, Niemców i Rumunów, którzy zamieszkiwali „w najpełniejszym znaczeniu tego słowa wielonarodową Odessę” […]. Dar zręcznego obnażania jasnych i ciemnych tajemnic miasta prowadzi do wielu fascynujących spostrzeżeń.” „Publishers Weekly”
„King umiejętnie oddziela fakty od mitów […] pisze ze swadą, ale nie płytko, z erudycją, lecz bez popadania w pretensjonalność. Lektura jego książki jest jak podróż, którą odbywamy, będąc w najwyższej formie intelektualnej, co się zwykle nie zdarza, mając w głowie wszystkie informacje, obyci w świecie i mądrzy.” Timothy Snyder, „The Wilson Quarterly”
„„Odessa” zaczyna się jako pobudzający wyobraźnię pean na cześć czarnomorskiego portu, później jednak zmienia się w elegię, poruszające, liryczne epitafium dla miasta, którym była i którym jest dzisiaj.” Peter M. Gianotti, „Newsday”
„Fascynujące, pełne ludzkiego współczucia, przeniknięte tragizmem studium wspaniałego i tragicznego tematu.” Jan Morris, „The Literary Review”
„King łączy przejrzysty styl autora książek podróżniczych z przenikliwością historyka.” Matthew Kaminsky, „The Daily Beast”
„ Wciągający opis społeczno-politycznego rozwoju miasta od czasów, gdy nie odgrywało jeszcze większej roli na arenie geopolitycznej, przez bolesne skurcze towarzyszące wzrostowi jego znaczenia w trakcie i po rewolucji, aż do tragicznych doświadczeń XX wieku.” Chad Ensley, „Foreign Policy”
„King wydobywa dychotomię i konflikt, przyczajone pod surowym pięknem tego niezłomnego miasta […]. Jego przenikliwa opowieść otwiera drogę dalszym badaniom i odsłania prawdy, które kryją się pod starymi mitami.” „Library Journal”
„Pod władzą Tatarów, sowietów, a dziś Ukraińców, Odessa wyrosła – i upadła: od zwykłego portu na wybrzeżu Morza Czarnego do legendy rosyjskiego pogranicza. To urzekające miasto ma wręcz niedorzecznie bogatą historię, ale bardzo niewielu ludzi Zachodu porusza się po niej z tak swobodą, jak Charles King.” Andrew Meier
„Piękna, poetycko opowiedziana historia miasta, które zrodziło wielu geniuszy i przepoiło geniuszem swoje ulice, teatry i place targowe […]. Charles King wzorowo przygotował się do pracy, a jego styl jest źródłem czystej radości. Tą książką trzeba się delektować.” Ilya Kaminsky
„Szlachetny hołd dla jednego z najwspanialszych i najsłabiej znanych miast Europy.” „The Economist”
„Świetnie napisana, poparta gruntownymi badaniami Odessa Charlesa Kinga to historia miasta ukazana przez pryzmat losów jego mieszkańców. Dramatyczne, niekiedy tragiczne historie zostały opowiedziane z tym szczególnym optymizmem, który przez kolejne pokolenia stanowił nieodłączną część duszy „miasta marzeń”.” Serhii Plokhy
„King ma nieprawdopodobny dar opowiadania; przedstawia ponad sto lat historii lekkim stylem, z jakiego byliby dumni legendarni odescy gawędziarze.” Drew Bratcher, „Washingtonian Magazine”
„Odessa, wielowątkowa opowieść, w której miłość splata się z tragedią i wytrwałością, oddaje wszystkie niuanse legendarnego miasta nad Morzem Czarnym, będąc głęboką refleksją nad odwiecznymi wyzwaniami kosmopolitycznej metropolii.” Dorri Olds, „New York Resident”
„Wspaniała książka, owoc odwagi, imponującej erudycji i umiejętności wnikliwego oddzielenia mitu od rzeczywistości. Odessa potrafi śmiać się z sama siebie i dzięki temu, a także z powodu jej zdecydowanie sceptycznego stosunku do podniosłych narracji historycznych, czytanie o jej losach, pod dyskretnym lecz jakże błyskotliwym kierunkiem Kinga, dostarcza żywej przyjemności.” Peter Demetz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 406
Już w księgarniach:
Charles King O północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu
Ziauddin Sardar Mekka. Święte miasto
Następna książka w serii MIASTA:
Justin Marozzi Bagdad. Miasto pokoju, miasto krwi
Charles King
Odessa
Geniusz i śmierć w mieście snów
Przełożyła Hanna Pustuła-Lewicka
Wszelkie powielanie lub wykorzystanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż autoryzowane pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.
Tytuł oryginału angielskiego Odessa: Genius and Death in a City of Dreams
Projekt okładki Fajne Chłopaki
Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl
Copyright © 2011 by Charles King
All rights reserved
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2016
Copyright © for the Polish translation by Hanna Pustuła-Lewicka, 2016
Redakcja Anna Brynkus-Weber
Korekta Jadwiga Makowiec / d2d.pl, Anna Strożek / d2d.pl
Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Skład Małgorzata Poździk / d2d.pl
The translation was kindly supported by the Fund for Central & East European Book Projects, Amsterdam.
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8049-397-1
Rodzinie Martenów: Karlowi, Karleen, Jayowi i Jerry’emu, a także pamięci Eldona, Marie i Lelanda, których przodkowie z odwagą i nadzieją porzucili równiny Rosji dla amerykańskiej prerii
Wielkie miasto jest czymś w rodzaju labiryntu, gdzie w każdym momencie dnia najskrytsze życzenia każdego człowieka spełniane są przez ludzi, którzy poświęcili całe swoje życie wyłącznie temu celowi.
Stephen Spender, World within World
Odessa doświadczyła pory rozkwitu i teraz doświadcza pory przekwitania – poetycznego, odrobinkę beztroskiego i bardzo bezradnego przekwitania.
Isaak Babel, Odessa
Pomnij na przymierze, gdyż mroczne zaułki ziemi pełne są gwałtu.
Psalm 74:20
Odes, Odesa czy Odessa? Miasto nosiło rozmaite nazwy w jidysz, po ukraińsku, po rosyjsku i w innych językach. Dzisiejsi kartografowie często wybierają wersję ukraińską – Odesa, ponieważ miejscowość leży w granicach niepodległej od 1991 roku Ukrainy (byłej Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej). Stosuję pisownię najlepiej znaną angielskiemu czytelnikowi – Odessa; nie kieruję się przy tym żadną ideologią kulturową.
Oddając w tekście obce nazwy lub zwroty, zwykle wybieram pisownię łatwą dla oka. Wersje bardziej uczone występują w przypisach i w bibliografii. Rosyjskie określenie mieszkańca Odessy to „odiesit” albo „odiesitka”, w języku angielskim przybierające czasem formę „Odessite”. Ja będę używał szumniej brzmiącego słowa „odesyjczyk”.
Większość cytatów z utworów literackich pochodzi z łatwo dostępnych przekładów angielskich. Pozostałe tłumaczenia z rosyjskiego, rumuńskiego i francuskiego, jeśli nie podano inaczej, są moim własnym dziełem.
Do 1918 roku Rosja używała kalendarza juliańskiego, a nie gregoriańskiego. W XX wieku różnica w stosunku do Zachodu wynosiła trzynaście dni, w XIX wieku dwanaście, a w XVIII wieku jedenaście. Daty wydarzeń w Imperium Rosyjskim zostały podane według starego stylu.
Gdyby jakimś cudem książka trafiła do rąk krewnych Wiery Nikołajewny Sepel albo Nicolae Tănasego, których historia została opowiedziana w rozdziale dziewiątym, będę bardzo wdzięczny, jeśli się ze mną skontaktują.
Kiedy Mark Twain przybył do Odessy pod koniec lata 1867 roku, poczuł się tam nad wyraz swojsko. Amerykański pisarz odwiedził czarnomorski port w ramach pierwszego na świecie rejsu turystycznego po Bliskim Wschodzie, który opisał w Prostaczkach za granicą. Po dwudziestoczterogodzinnej przeprawie przez Morze Czarne na pokładzie amerykańskiego parowca Miasta Kwakrów zszedł na ląd i ujrzał kaskadę stopni: jedne z najsłynniejszych schodów na świecie, prowadzące z dzielnicy portowej do górnego miasta. Na szczycie malutka figura księcia Richelieu, jednego z pierwszych budowniczych miasta, wyciągała zapraszająco dłoń. Z tej odległości wyglądała jak przypadkowy turysta, który spogląda na rozłożony w dole port. Twain, sapiąc, wspiął się po schodach i ogarnął wzrokiem silosy zbożowe i nabrzeże. Za jego plecami, w centrum miasta, toczyła się ożywiona działalność handlowa, spedycyjna i giełdowa.
Szerokie, dobrze utrzymane ulice przecinały się pod kątem prostym. Po obu stronach bulwarów ciągnęły się rzędy niskich, dwu- albo trzypiętrowych, kamienic. Proste fasady bez ozdób, otynkowane na żółto i niebiesko, odbijały promienie słońca, które wdzierały się na ląd, odskakując od gładkiej powierzchni Morza Czarnego. Po ocienionych koronami akacji trotuarach przetaczał się gwarny tłum amatorów letnich przechadzek. Przejeżdżające powozy podrywały z jezdni chmury pyłu. „Gdziekolwiek spojrzeć – pisał Twain – wszędzie Ameryka!”1
Był to osobliwy punkt widzenia. Miasto, które odwiedził Twain, założył neapolitański najemnik, a nazwę nadała mu cesarzowa Rosji; zarządzał nim jej jednooki sekretny mąż, zbudowało go dwóch francuskich arystokratów na wygnaniu, zmodernizował hrabia po studiach w Cambridge i opiewał rosyjski kochanek jego żony. Odessa była jednym z największych miast Rosji i najważniejszych portów imperium, ale leżała bliżej Wiednia i Aten niż Moskwy i Petersburga. Prawie jedną czwartą mieszkańców stanowili Żydzi.
Niedługo po wizycie Twaina miastem wstrząsnęła fala antysemickich rozruchów, zaliczanych do najbardziej brutalnych w historii Rosji. Żydów zabijano na ulicach podczas nawracających wybuchów nienawiści i terroru. Dużo później, w zapomnianym rozdziale Zagłady, żydowska społeczność Odessy (blisko jedna trzecia mieszkańców miasta) została niemal doszczętnie wymordowana w ramach największego programu planowego zabijania, jaki zrealizowało w czasie II wojny światowej państwo inne niż nazistowskie Niemcy, w tym wypadku sprzymierzona z nazistami Rumunia. Spacerując po ulicach i podwórzach Odessy, Twain widział miasto, które tak jak jego ojczyzna wykształciło niezwykłą zdolność łączenia różnych narodowości i nieustannego przeobrażania się, na swoich własnych warunkach, z pokolenia na pokolenie. Przeoczył jednak skłonność do wpadania z morderczą regularnością w otchłań autodestrukcji.
W owym czasie Odessa dopiero budowała swoją tożsamość, którą będą się zachwycali jej entuzjaści i oczerniali krytycy. Złożą się na nią: zamiłowanie do żartu i absurdu; cienka warstewka rosyjskiej kultury powlekająca żydowsko-grecko-włoskie jądro; ekonomia cyklu obfitości i niedostatku; upodobanie do wyelegantowanych mężczyzn i zuchwałych kobiet; styl w muzyce i literaturze charakteryzujący się jednocześnie libertyńskim brakiem hamulców i kontrolowanym eksperymentatorstwem; a także specyficzne podejście do polityki, wyrażające się w nagłych przeskokach od radykalizmu do reakcyjności. Wiele z tych obyczajów i wartości zostanie przeniesionych do nowych miejsc akcji, od klubów jazzowych Leningradu po sale bankietowe popularnych kurortów Catskill Mountains i Brighton Beach. Czarnomorski port wyróżniał się swoją specyfiką we wszystkich czterech państwach, pod których rządami kolejno się znajdował: w Imperium Rosyjskim, Związku Radzieckim, Rumunii (jako mocarstwie okupacyjnym) i dzisiejszej Ukrainie. Był i jest wielonarodową, swarliwą wyspą różnorodności na styku morza i stepu, dla której własna pstrokata tożsamość stanowi nieustające zagrożenie. „Odessa nie miała żadnej tradycji, dlatego nie bała się nowych sposobów życia i form aktywności – wspominał urodzony w tym mieście działacz syjonistyczny Włodzimierz Żabotyński. – Rozwinęła w nas więcej temperamentu niż namiętności, więcej cynizmu niż zawziętości”2.
Od założenia w 1794 roku aż do chwili obecnej Odessa walczy o przetrwanie pomiędzy sukcesem a samobójstwem. Podobnie jak wiele innych ruchliwych portów i wielokulturowych przestrzeni miejskich stara się dopuszczać do głosu swoje dobre duchy, prześmiewców i łotrzyków, którzy inspirują i tworzą literaturę oraz sztukę każdej wielkomiejskiej społeczności, ale często uwalnia także demony mroku, przyczajone w ciemnych zaułkach i sączące jad nienawiści religijnej, zawiści klasowej i etnicznego odwetu. Kiedy wszystko układa się dobrze, Odessa rodzi intelektualistów i artystów, opromieniających świat blaskiem swoich talentów. Jednak w gorszych momentach nazwa miasta bywa synonimem fanatyzmu, antysemityzmu i niebezpiecznego nacjonalizmu.
Niniejsza książka odtwarza historię czarnomorskiego portu od imperialnych początków, przez kolejne tragedie XX wieku, do przejścia w sferę mitu i nostalgii. Pokazuje, jak pokolenia rodowitych i przysposobionych odesyjczyków budowały jedyne w swoim rodzaju niereformowalne miasto, najbardziej ambitny ze wszystkich portów Rosji, który inspirował pisarzy od Aleksandra Puszkina po Izaaka Babla. Splata historię Odessy z indywidualnymi losami ludzi sławnych i nieznanych, dzięki którym stała się ukochaną ojczyzną Żydów, Rosjan, Ukraińców i przedstawicieli wielu innych narodowości.
Co sprawia, że miasto rozkwita? I jak to się dzieje, że rozkwitając, wyrabia sobie unikalną reputację, zyskuje duszę czy tożsamość, która zmienia mieszkańców w lokalnych patriotów? Jak kawałek gruntu przeobraża się z miejsca pochodzenia w sposób życia? Wiele miast, a zwłaszcza dynamicznie rozwijających się portów (chociażby Nowy Orlean, Neapol, Las Vegas i Liverpool), zdobyło szczególną sławę, która uczyniła z ich nazwy coś w rodzaju gotowej prostej etykietki, ale tylko nieliczne stały się sposobem życia i działania. W dzisiejszych czasach łatwo tęsknić za kosmopolityczną idyllą, którą Odessa z takim heroizmem starała się ucieleśniać. Trudniej przyjąć niewygodną prawdę, że tak jak wiele innych miast roszczących sobie pretensje do wielkości tyleż inspiruje, ileż rozczarowuje. Równie często, jak szlachetne, wygrywały potworne strony jej tożsamości; a na pewno znacznie częściej niż chciałaby przyznać powierzchowna narracja historyczna. W końcu historia Odessy pokazuje zarówno twórczą siłę tego miasta, jak i codzienne uciążliwości, jakie powoduje różnorodność. Możliwe, że oscylowanie pomiędzy geniuszem a samozniszczeniem jest normalnym stanem adeptów trudnej sztuki wielkomiejskiego rozkwitu.
Miasto na klifach. Dziewiętnastowieczna rycina przedstawiająca centrum Odessy i port [Ze zbiorów autora]
Do Odessy nie tyle się przybywa, ile się na nią wpada. Od strony lądu nagle wyrasta na pontyjskim stepie, kiedyś porośniętym trawą, dziś pokrytym ukraińskimi gospodarstwami i reliktami radzieckiego rolnictwa przemysłowego. Nieznaczne pofałdowanie terenu, poprzecinanego schodzącymi do samego morza jarami i wąwozami, powoduje, że miasto jest właściwie niewidoczne, dopóki się w nim nie znajdziesz. „Tu jest step, a jard dalej już miasto – zanotował przeszło sto lat temu niemiecki podróżnik. – Można niemal sądzić, że nie wywarło żadnego wpływu na otoczenie”3.
Od strony morza Odessa wyrasta na szczycie długiego, niskiego klifu. Śródmieście wchodzi w pole widzenia dopiero po opłynięciu jednego z wydatnych przylądków, które osłaniają zatokę. Na dalekich przedmieściach sterczą wysokie blokowiska, ale stare centrum wydaje się dziwnie nieobecne, dopóki statek nie ustawi się dziobem na małą latarnię morską na końcu falochronu. „I znów mieliśmy przed oczami Europę”, napisał francuski podróżnik w latach czterdziestych XIX wieku, wspominając chwilę, gdy ujrzał rysujące się na tle nieba gmachy publiczne Odessy4. To samo odczucie powraca w relacjach wielu cudzoziemców i rodowitych odesyjczyków. Niskie dachy i targane wiatrem drzewa zapowiadają miasto marzeń, które wyłania się z nicości jak pulsujący punkt na pustym horyzoncie na styku stepu, morza i nieba.
Jeszcze dzisiaj do Odessy najlepiej przybyć drogą morską, doświadczając podobnych wrażeń jak starożytni Grecy, pierwsi odnotowani w źródłach podróżnicy, którzy dotarli do tego regionu. Brzeg wślizguje się w zasięg wzroku długą linią niskich klifów z ciemnobrunatnego wapienia, które w pełnym blasku dnia przybierają matowopomarańczową, a czasem nawet różową barwę. Dla egejskich żeglarzy, którzy od wielu dni płynęli wzdłuż wybrzeża, wpatrując się w monotonię kołysanych wiatrem traw i pomarszczonej powierzchni morza, musiał to być fantastyczny widok. Nadal wywiera potężne wrażenie. Szeroka zatoka, oskrzydlona niedostępnymi urwiskami górującymi kilkaset stóp nad plażą, gościnnie otwiera swe lazurowe wody, odcinające się ostro od wpadającego w czerń granatu morza.
W niektórych częściach wybrzeża Morza Czarnego ląd kończy się imponującymi, porośniętymi lasem górami, które staczają się prosto do wody. Gdzie indziej opada gwałtownie potężnymi wapiennymi klifami, a ciemne fale rozbijają się z hukiem o szarozielone ściany. Lecz w pobliżu Odessy, na północno-zachodnim skrawku morza, woda nie tyle spotyka się z lądem, ile go dopełnia. Płaska ziemia zsuwa się łagodnie w słonawą płyciznę. Dno morskie, tu i ówdzie pokryte zwartą masą wodorostów i glonów, tworzy przedłużenie stepu, bezkresnej prerii niegdyś porośniętej falującą ostnicą i kostrzewą, a dziś podzielonej na zaorane i obsiane pasy gruzłowatej roli w barwach czerni i brązu.
Jeśli ktoś ze starożytnych uznał wysoki klif, na którym leży dzisiejsza Odessa, za godną uwagi lokalizację, zapomniał o tym napomknąć. Szeroka zatoka musiała być znana wczesnym żeglarzom, lecz żadne z zachowanych źródeł nie wspomina o istnieniu w tym miejscu stałego osadnictwa. Inne miasta nad Morzem Czarnym – brudny rumuński port Konstanca, Sewastopol ze słynną bazą rosyjskiej marynarki wojennej czy klejnot regionu Stambuł – szczycą się starożytnym rodowodem. Lecz nie Odessa. Poza otwartą dla porywistych północno-wschodnich wiatrów zatoką miejsce to miało niewiele do zaproponowania. Miasto, które widać z pokładu statku wycieczkowego czy promu, powstało całkiem niedawno i od dwustu lat upaja się, a zarazem ubolewa nad tym, że nie ma długiej historii5.
Odkrywcy znajdowali ciekawsze przystanie gdzie indziej. Żeglarze z rejonu Morza Śródziemnego, przybywający w łodziach wiosłowych o małym zanurzeniu, skolonizowali znaczną część wybrzeża Morza Czarnego prawdopodobnie na początku I tysiąclecia przed naszą erą, zaczynając na południu i stopniowo przesuwając się coraz dalej na północ. Były to niezwykle atrakcyjne obszary. Południowe i wschodnie wybrzeże dostarczało szlachetnych metali. Mit o Jazonie i wyprawie Argonautów po złote runo może się odnosić do czasów, gdy greccy kupcy przeczesywali nadmorskie tereny dzisiejszych Turcji i Gruzji w poszukiwaniu złota, płukanego przez tubylców w wartkich rzekach Gór Pontyjskich i gór Kaukazu. Północ zapewniała dostęp do równin interioru, a co za tym idzie, do zbóż uprawianych przez barbarzyńskie ludy, które już tam mieszkały, kiedy pierwsi śródziemnomorscy żeglarze zapuścili się na północ ze swoich cieplejszych, bardziej słonych mórz.
Herodot, grecki historyk żyjący w V wieku przed naszą erą, osobiście odwiedził obszar nadczarnomorski albo, co bardziej prawdopodobne, nasłuchał się niestworzonych opowieści, które docierały z północy do jego rodzinnego miasta Halikarnasu, wzdłuż zachodniego wybrzeża dzisiejszej Turcji. W jego czasach w rejonie Morza Czarnego krzyżowały się rozmaite wpływy kulturowe i polityczne. Ziemie na północnym brzegu morza zamieszkiwali Scytowie. Tym wspólnym mianem Grecy określali rozmaite niegreckie plemiona pasterzy, rolników i koczowników, które w jakimś stopniu jednoczyła wspólnota obyczajów i wierzeń. Herodot opisał w Dziejach ludy żyjące przy ujściach Dniepru, Bohu i Dunaju, w okolicach przyszłej Odessy. Kallipidowie i Alizonowie byli, jak pisał, „helleńskimi Scytami”, potomkami greckich kolonizatorów i miejscowych kobiet, przypominającymi Scytów ubiorem i obyczajami, ale uprawiającymi też cebule, pory, soczewicę i proso, częściowo na własne potrzeby, a częściowo na eksport.
Dla Herodota Dniepr, który znał pod nazwą „Borystenes”, stanowił pewnego rodzaju granicę. Na wschód od rzeki grasowały bandy wojowniczych Scytów, niemające szacunku dla cudzoziemców. Byli także Androfagowie (dosłownie „ludożercy”), którzy mieszkali na skraju bezkresnej pustyni. Inne ludy wędrowały po pozbawionej drzew prerii lub prowadziły nieustanne wojny i porywały niewolników. Na zachód od Dniepru Grecy i Scytowie utrzymywali ze sobą rozległe kontakty, bogacąc się na handlu ze światem śródziemnomorskim. Równiny nawadniane przez Borystenes i jego dopływy stanowiły istny raj; autor Dziejów uważał tę rzekę za „nastręczającą […] największe korzyści, nie tylko wśród rzek scytyjskich, lecz także wśród wszystkich innych rzek – z wyjątkiem egipskiego Nilu”6. Jej brzegi porastały bujne pastwiska. W wodach kłębiły się olbrzymie ławice ryb. Nadmorskie niziny zalewowe dawały sól używaną do marynowania ryb, przysmaku wysławianego przez greckich i rzymskich smakoszów, mimo że – jak ostrzegał w I wieku naszej ery Pliniusz Starszy – „powodował bolesne wzdęcia”7.
Materialne ślady tej cywilizacji – częściowo autochtonicznej, częściowo grecko-rzymskiej – do dziś można zobaczyć na północno-wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego na stanowiskach archeologicznych takich jak Olbia i Chersonez Taurydzki na Półwyspie Krymskim czy Istria w Rumunii. Kamienne domy stały przy wąskich ulicach, z których część została utwardzona i wyposażona w skomplikowany system odprowadzania nieczystości. Zbudowane z głazów falochrony sięgały daleko w morze, witając statki śródziemnomorskich żeglarzy i małe łodzie żaglowe z innych miast, emporiów i dalekich faktorii handlowych. Od czasu pierwszych greckich wypraw miasta te były wielokrotnie niszczone, powstawały z gruzów i zmieniały swój charakter, jednak wykopaliska dają pewne wyobrażenie o tym, jak żyło się w starożytności w miejscu, które Grecy z basenu Morza Śródziemnego uważali za prawdziwy koniec świata.
Miasta takie jak Olbia, Chersonez Taurydzki i Istria przetrwały mniej więcej pół tysiąca lat. W pewnych okresach rozwijały się i zwiększały wpływy, w innych padały ofiarą łupieskich wypraw. Kontakty kolonistów z miejscową ludnością skutkowały nie tylko rozwojem przyjaznych stosunków handlowych, lecz także krwawymi wojnami. Wielu Greków uważało mieszkańców obszarów nad Morzem Czarnym za nieokrzesanych i skłonnych do przemocy prostaków, ale według niektórych autorów to właśnie cudzoziemscy koloniści byli źródłem problemów społecznych. „Nasz sposób życia prawie wszystkim ludom przyniósł zmianę na gorsze – pisał grecki geograf Strabon – wprowadzając zbytek i rozkosze zmysłowe, a także, dla zaspokojenia tych żądz, nikczemne podstępy, które wiodą do niezliczonych aktów chciwości”8.
Strabon sam był produktem Nadczarnomorza. Przyszedł na świat w starej greckiej kolonii Amaseji na południowym wybrzeżu (dzisiejszej tureckiej Amasyi). Wychowany w greckojęzycznym środowisku, w zielonych dolinach schodzących ku roziskrzonym, kamienistym plażom, z natury rzeczy miał więcej zrozumienia dla ojczystej części świata i postrzegał ją w bardziej zniuansowany sposób niż wielu cudzoziemców, jak choćby poeta Owidiusz wygnany z Rzymu na zachodnie wybrzeże Morza Czarnego w 8 roku naszej ery za obrazę cesarza Augusta. Nawykły do wygód rodzinnej Abruzji i willi na rzymskim Kapitolu, Owidiusz uważał miejsce przymusowego relegatio za wyjątkowo nieprzyjemne. Grecka i łacińska nazwa Morza Czarnego – Pontus Euxinus – dosłownie oznacza „gościnne morze”. Ale Owidiusz zupełnie nie podzielał tego poglądu. „Zwą je gościnnym – stwierdził lakonicznie w jednym ze swoich listów. – Kłamią”9.
Po ulicach miast wałęsali się barbarzyńcy, w srogie zimy z soplami lodu w długich brodach. Bandyci z głębi lądu spadali jak burza na posługujących się greką żeglarzy, pionierów i politycznych banitów, z których składała się ludność kolonii. Pod koniec okresu rzymskiego nieustanna rywalizacja pomiędzy interiorem a wybrzeżem zakończyła się zwycięstwem tego pierwszego. Region, niegdyś porównywany przez greckich autorów do Egiptu (którego mieszkańców uważali za najbardziej cywilizowane społeczeństwo greckiego świata), znów stał się zupełnie niezrozumiały dla większości cudzoziemców.
Tysiąc lat później, w XIII i XIV wieku naszej ery, włoskie miasta-państwa odnowiły starożytne związki świata śródziemnomorskiego z Nadczarnomorzem. Militarne i handlowe potęgi późnego średniowiecza i odrodzenia, Genua, Piza i Wenecja, zbudowały światowe imperia zysku, których wpływy sięgały Morza Czarnego i ziem na jego zapleczu. Morze Czarne stanowiło niezwykle ważną drogę wodną, zapewniającą połączenie z Azją Środkową i jeszcze dalej, ze szlakiem lądowym do Chin.
Włoskie miasta i miasteczka, w większości powstałe na miejscu dawnych greckich kolonii, rozkwitały jako punkty węzłowe rozbudowanej sieci handlowej. Śladami wyładowanych zbożem i marynowaną rybą greckich okrętów statki o pękatych kadłubach, należące do włoskich firm kupieckich, przemierzały wzdłuż i wszerz Morze Czarne, przywożąc jedwab, futra oraz tatarskich, czerkieskich i gruzińskich niewolników, niezwykle cenionych na europejskich dworach, które potrzebowały służby, a także wioślarzy do wojennych i handlowych galer. Towarzystwa handlowe usunęły w cień dominującą siłę polityczną epoki – imperium bizantyńskie ze stolicą w Konstantynopolu – uzależniając od siebie finansowo mówiących po grecku Bizantyjczyków jako ich dostawcy i wierzyciele, co nie uszło uwagi współczesnych autorów, ostro krytykujących „arogancję owych władców Morza Czarnego”10.
Genueńscy żeglarze, weneccy poborcy podatkowi i florenccy bankierzy zdążyli tak dobrze poznać region Morza Czarnego, że podróżnicy w rodzaju Marca Pola mogli wyrażać się o nim z wystudiowaną nonszalancją. „Jedynie o Wielkim Morzu [Morzu Czarnym] nie mówiliśmy nic ani o prowincjach dookoła niego leżących […] – stwierdził pod koniec XIII wieku – wielu bowiem te kraje zwiedza i żegluje po nich stale, więc dobrze są znane. […] i dlatego pomijam je milczeniem i nie mówię o nich wcale”11.
Marco Polo pisał głównie o południowym i wschodnim wybrzeżu, które zapewniało dostęp do bogactw Azji Środkowej, subkontynentu indyjskiego i Chin. O ile północno-zachodni brzeg morza był jednym ze spichlerzy starożytności, zaopatrującym w jęczmień i proso Ateny oraz inne greckie miasta-państwa w okresie ich szczytowej potęgi, o tyle na rozkwicie światowego handlu w epoce renesansu najbardziej skorzystały wschodnie rejony wybrzeża. Pokolenia ludzi interesu zbijały i traciły fortuny we włoskich faktoriach Kaffa na Krymie czy Tanais nad Donem. W wydanym na początku XIV wieku we Florencji szczegółowym poradniku biznesmena La pratica della mercatura (łączącym praktyczne podejście Rough Guide z entuzjastyczną propagandą izby handlowej) Francesco Balducci Pegolotti wśród niezliczonych towarów przechodzących przez czarnomorskie porty wymienia: wosk, żelazo, cynę, miedź, pieprz, przyprawy, bawełnę, ser, oliwę, jabłka, jedwab, szafran, złoto, perły, kawior i bydlęce skóry12.
Podstawą tego handlu były jednak te same relacje – obustronnie korzystne, choć często napięte – pomiędzy wybrzeżem a interiorem, które w starożytności umożliwiły rozkwit greckich kolonii. Partnerem włoskich żeglarzy i kupców nie byli już jednak Scytowie, którzy kilkaset lat wcześniej rozpłynęli się we mgle wędrówek ludów, mieszanych małżeństw i najazdów. Był nim jeden z bezliku koczowniczych i osiadłych ludów, które kontrolowały step przez tysiąclecie dzielące Marca Pola od Herodota – Tatarzy.
Tatarzy byli spadkobiercami Złotej Ordy, ostatnią pozostałością wielkiej wędrówki ludów z Azji Środkowej, która towarzyszyła podbojom Czyngis-chana na początku XIII wieku. Po rozpadzie państwa Czyngis-chana Złota Orda zawładnęła znaczną częścią zachodnich obszarów eurazjatyckiego stepu i panowała nad ogromnymi połaciami imperium, przemierzanymi wzdłuż i wszerz przez tureckich pasterzy, włoskich kupców, emisariuszy europejskich władców i nieustraszonych misjonarzy. Europejscy podróżnicy oburzali się na barbarzyństwo tatarsko-mongolskich koczowników, których obyczaje i tradycje wydawały się antytezą oświecenia i cywilizacji. Jednak opisane w relacjach bezpośrednie doświadczenia Europejczyków często przeczyły ich własnym przesądom.
W latach czterdziestych XIII wieku papież Innocenty IV wysłał do wielkiego chana Mongołów (Tatarów) zakonnika, powierzając mu misję nawiązania stosunków dyplomatycznych. Brat Jan di Piano Carpini był przekonany, że koczownicy są barbarzyńcami. „Zabójstwo obcych ludzi uchodzi u nich za nic”, pisał. Jednakże ze spisanej przez niego relacji z tej podróży wyłania się obraz kosmopolitycznej kultury erudycji i wymiany idei, pozostającej co prawda w nieustannym ruchu, ponieważ Tatarzy wędrowali za swoimi stadami owiec, bydła i koni po szerokim stepie aż do wybrzeży Morza Czarnego i Morza Kaspijskiego. W czasie długiego oczekiwania na audiencję u mongolskiego władcy brat Jan odkrył ku swojej konsternacji, że sekretarze chana potrafią pisać po arabsku, rosyjsku i tatarsku, podczas gdy on sam posługiwał się w piśmie wyłącznie łaciną. Po wielu nieporozumieniach i impasie wspólnym wysiłkiem zdołali przełożyć wielojęzyczne myśli chana na łaciński tekst, który Jan mógł wreszcie zawieźć swojemu papieżowi13.
Z czasem Złotą Ordą, podobnie jak jej potężniejszą mongolską poprzedniczką, zaczęły wstrząsać wewnętrzne tarcia i spory dynastyczne. W końcu rozpadła się na mozaikę rozrzuconych po Eurazji małych chanatów rywalizujących o kontrolę nad szlakami handlowymi z nowymi chrześcijańskimi potęgami regionu: z Wielkim Księstwem Moskiewskim rozciągającym się na północ od pasa stepów, któremu pod koniec XIV wieku udało się zrzucić jarzmo mongolsko-tatarskiej dominacji, oraz z Litwą, która również zaczynała powiększać swoje terytorium kosztem Złotej Ordy, a w latach sześćdziesiątych XIV wieku sięgała po dolny bieg Dniepru. Koczownicy ze Wschodu, niegdyś budzący postrach w Europie (co skłaniało europejskich władców do wysyłania w dalekie podróże emisariuszy w rodzaju brata Jana), przestali pełnić funkcję pośredników handlowych, którymi byli w epoce średniowiecza. Wymiana z Chinami osłabła i włoskie faktorie nad Morzem Czarnym zaczęły podupadać.
Gdy rozległe obszary ziemi przechodziły z rąk do rąk w wyniku decydujących bitew lub sukcesji tronu, w tle doniosłych zmian politycznych życie toczyło się tak samo jak dawniej. Rybacy, kupcy i rolnicy nadal żyli od wiosny do wiosny. Przemarsze wojsk niszczyły zasiewy. To, co zostało na polu, pożerała szarańcza. Krowy nie chciały się cielić albo jagnięta rodziły się przed czasem. Przybycie okrętów pod nieznaną banderą oznaczało, że w jakimś dalekim zamorskim kraju zaszła tajemnicza zmiana. Sensownie lokalny charakter przyszłej Odessy zwiastowały losy jej najstarszego przodka, małej smaganej wiatrem osady, która wyrosła w miejscu krzyżowania się wpływów dwóch rywalizujących ze sobą imperiów.
Nim stał się Odessą, Hadżibej był zapadłą dziurą na nadmorskich klifach. Początki wioski toną w mrokach zapomnienia, ale według miejscowej tradycji założył ją tatarski wódz Hadżi-bej, od którego imienia wzięła swoją nazwę. Podobno Hadżi-bej, szukając wsparcia przeciwko wewnętrznym rywalom i napadom koczowników, oddał zachodnią część podległych mu obszarów Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, nowej militarnej i politycznej potędze wyrastającej wówczas na terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi i zachodniej Ukrainy. Osada Hadżibej weszła nominalnie w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale życie w niej toczyło się dawnym torem. Miejscowi Tatarzy hodowali bydło, wadzili się z sąsiadami o pastwiska i sprzedawali zboże i zwierzęta ludom mieszkającym w głębi lądu – od dalekich Polaków i Litwinów po bliższych Mołdawian14.
Na początku XIV wieku, kiedy osada Hadżibej po raz pierwszy pojawia się w źródłach pisanych, dominującą siłą w regionie byli Litwini, ale już sto lat później na południu Nadczarnomorza wyrosła zupełnie nowa potęga, która szybko zaczęła powiększać swoje wpływy. Po zdobyciu Konstantynopola w 1453 roku muzułmańscy Osmanie zbudowali drapieżne imperium. Turcy osmańscy – grupa sprzymierzonych tureckojęzycznych plemion, które dużo wcześniej przybyły z Azji Środkowej – stopniowo podbijali albo wchłaniali chrześcijańskie społeczności mówiących po grecku rolników i koczowniczych pasterzy na zewnętrznych obrzeżach Bizancjum. Tureccy władcy, noszący dziedziczny tytuł sułtana, wywodzili swój ród od Osmana I, który rządził w latach dziewięćdziesiątych XIII wieku i od którego imienia pochodzi nazwa dynastii. Choć sami żarliwie wyznawali islam, stworzyli imperium w najprawdziwszym znaczeniu tego słowa: zbiór luźno powiązanych ze sobą ludów i terytoriów, zjednoczonych pod berłem jednego przywódcy politycznego i rządzonych za pośrednictwem potężnej machiny podatków, danin i wspólnych działań wojennych.
Kiedy wojska osmańskie wkroczyły do Konstantynopola, Cesarstwo Bizantyńskie znajdowało się w stanie wewnętrznego rozkładu – było zaledwie upiornym cieniem wspaniałego Nowego Rzymu sprzed wieków. Turecka armia od wielu lat prowadziła podboje w południowo-wschodniej Europie, omijając stolicę cesarstwa i nękając chrześcijańskich królów i książąt na Bałkanach, od Serbii po Mołdawię. Po zdobyciu Konstantynopola w latach dwudziestych XVI wieku sułtan zdołał wreszcie w pełni podporządkować sobie wszystkich liczących się władców w regionie, którzy złożyli mu hołd w zamian za zachowanie bezpośredniej władzy nad własnymi poddanymi. Sułtan panował teraz nad całym wybrzeżem Morza Czarnego, choć często musiał czynić to za pośrednictwem lokalnych dostojników. Morze Czarne, kontrolowane przez tureckie okręty wojenne, które strzegły dostępu przez cieśniny Dardanele i Bosfor, stało się wodną prowincją najpotężniejszego imperium islamskiego w historii.
Odeski port na widokówce z początków XX wieku [Ze zbiorów autora]
Wieśniacy żyjący w osadach takich jak Hadżibej zostali poddanymi sułtana, często nawet o tym nie wiedząc. Czasem było trudno w to uwierzyć. Grasujący po Morzu Czarnym korsarze łupili osmańskie okręty, napadali nawet na leżącą w sercu imperium Anatolię i od czasu do czasu zagrażali samemu Konstantynopolowi. Piraci byli produktem nadmorskiego pogranicza tureckiego imperium; załogi korsarskich statków rekrutowały się spośród zbiegłych chłopów z państwa polsko-litewskiego i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, miejscowych muzułmanów i koczowniczych hodowców bydła, którzy zaczęli tworzyć wyraźnie odrębne społeczności określane wspólnym mianem Kozaków. Grupy Kozaków pojawiły się w połowie XVI wieku jako główna siła na styku wpływów władzy polsko-litewskiej i osmańskiej, oferując pirackie usługi (nazwa „Kozak” prawdopodobnie pochodzi od tureckiego słowa „kazak” oznaczającego człowieka wolnego) temu panu, który chciał więcej zapłacić. Rozbój i korsarstwo dawały spory zarobek, ale Kozacy tak jak inni mieszkańcy pogranicza zajmowali się również rolnictwem, hodowlą zwierząt i rybołówstwem na porośniętych bujną trawą naddnieprzańskich równinach.
Francuski inżynier wojskowy Guillaume de Beauplan, naoczny świadek kozackich napadów w XVII wieku, pozostawił plastyczny opis Kozaków i ich egzystencji związanej z akwenami, przedstawiając ich nie jako legendarnych kawalerzystów, którymi stali się później, lecz jako zręcznych i śmiałych żeglarzy, dowodzących małymi rzecznymi stateczkami, które w razie potrzeby można było dostosować do żeglowania po morzu. Jak odnotował w swoim Opisaniu Ukrainy:
Liczba ich dochodzi dziś do 120 000 ludzi, wprawionych w boju i gotowych stawić się w niespełna osiem dni na rozkaz wydany z polecenia królewskiego [króla Polski]. Są to ludy, które często, niemalże co roku, czynią wycieczki na Pontus Euxinus, z wielką dla Turków szkodą. Nieraz Krym złupili, należący do Tatarii, spustoszyli Anatolię, puścili z dymem Trapezunt, a nawet zdarzyło im się wypadać aż do ujścia Morza Czarnego [Bosforu], o trzy mile od Konstantynopola, gdzie ogniem i mieczem wszystko pustoszyli, powracając z wielkimi łupami i niewolnikami – głównie dziećmi. Zatrzymują je na swoje usługi lub darowują panom15.
Jak pokazują łupieżcze napady Kozaków, w XVII wieku bezpośrednia kontrola państwa osmańskiego nad obszarami na północ od Morza Czarnego była bardzo niewielka poza okresami działań wojennych, kiedy to wojska tureckie pustoszyły wsie, paląc zbiory i konfiskując zwierzęta. Ale nawet wówczas kolejni sułtani byli zależni od skomplikowanych powiązań z chrześcijańskimi monarchami i z wyznającymi islam Tatarami krymskimi, regulowanych przez zawarte układy i podległość lenną. Konstantynopol utrzymywał nieciągłą kontrolę nad północnym wybrzeżem Morza Czarnego do momentu, gdy Rosja – nowe imperialne mocarstwo – rzuciła wyzwanie hegemonii sułtana, przesuwając swoje granice na południe. Bogactwa Morza Czarnego i położonych nad nim obszarów (między innymi zboże, stada owiec i bydła oraz drewno) od wieków stanowiły potężną pokusę dla rywalizujących ze sobą mocarstw. Jednakże morze zapewniało jeszcze dwie inne korzyści, na których szczególnie zależało Rosjanom: porty, nieskute przez większość zimy lodem, oraz dostęp do Morza Śródziemnego.
Za panowania Piotra Wielkiego Rosja dokonała serii wypadów przeciwko Turkom osmańskim i ich wasalom. Południowe wyprawy Piotra, podejmowane w ostatnim dziesięcioleciu XVII wieku i w pierwszym dziesięcioleciu XVIII wieku, nie przyniosły jednak trwałych rezultatów. Dopiero Katarzyna Wielka, dzięki połączeniu śmiałej strategii, nowoczesnej techniki i przebiegłej dyplomacji, zdołała poważnie zagrozić Osmanom oraz Tatarom krymskim, którzy zostali na Krymie po Złotej Ordzie i odgrywali znaczącą rolę na północnym wybrzeżu Morza Czarnego.
Kolejne kampanie wojenne Katarzyny w latach 1768–1774 odepchnęły wojska osmańskie na południe, przynosząc zdobycze terytorialne, które uczyniły z Rosji nową potęgę w regionie nadczarnomorskim. Caryca przejęła kontrolę nad starymi osmańskimi twierdzami: Kinburn, Jenikale i Kercz, które broniły dostępu do Dniepru i Bohu oraz do płytkiego, bogatego w ryby Morza Azowskiego. Zgodnie z warunkami układu pokojowego, zawartego przez Rosję z Konstantynopolem, Tatarzy krymscy przestali być poddanymi sułtana, chociaż nadal było im wolno uznawać go za kalifa, duchowego przywódcę wszystkich muzułmanów. Okręty pod rosyjską banderą mogły odtąd swobodnie przepływać na Morze Czarne z Morza Śródziemnego, na czym ogromnie zyskał rosyjski handel na północ od Morza Czarnego.
Na rozkaz Katarzyny ruszyła intensywna budowa okrętów dla nowej floty wojennej i handlowej. Na zajętych przez Rosję terenach powstawały nowe ośrodki miejskie, niewielkie, ale mające duży potencjał osady, które szybko zaczęły przyciągać kupców i imigrantów spoza niepewnych granic imperium, a nawet zza morza. Jak zauważył jeden z autorów: „Miasta te […] a także liczne wsie, które nagle jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać w kraju zamieszkiwanym dotąd przez gardzących prawem bandytów i hordy koczowników, teraz pełne są Rosjan, porzucających wędrowny tryb życia Tatarów i licznych kolonistów, zwłaszcza Greków i Ormian, przybywających z sąsiednich prowincji tureckiego imperium”16.
Osadnictwo rozwijało się również w głębi lądu, wzdłuż dolnego biegu Dniepru i Bohu, ale w oddalonych od cywilizacji miejscach takich jak Hadżibej, w nadmorskich wioskach, kozackich siołach i obozach Tatarów wojenne plany królów i sułtanów wywierały znacznie mniejszy wpływ na codzienne życie niż nadejście deszczy, sezonowe wędrówki ryb czy dostępność wody pitnej i lizawek podczas zimowej wędrówki ze stepu na porośniętą trawą nadmorską równinę. Wczesne nadejście mrozów czy huczne wesele najstarszej córki mocniej zapadały w pamięć niż koronacja nowego monarchy lub zajęcie stolicy przez obce wojska. Sytuacja zaczęła się zmieniać w latach osiemdziesiątych XVIII wieku, kiedy nowa wojna rosyjsko-turecka skupiła uwagę świata na części Morza Czarnego, dotąd omijanej przez kupców i podróżników: na płytkich zatoczkach i trawiastych równinach północno-zachodniego wybrzeża, wraz z usytuowaną na zakurzonym klifie wioską Hadżibej.
Ojciec założyciel: Portret admirała Osipa Deribasa [Joségo de Ribasa] (1769) autorstwa Giovanniego Battisty Lampiego [© AKG / EastNews]
Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.
CUR Columbia University Rare Book and Manuscript Library, New York
DCFRJ J. Ancel (ed.), Documents concerning the Fate of Romanian Jewry during Holocaust, 12 tomów, New York 1986
GAOO Gosudarstwiennyj archiw odiesskoj obłostii, Odiessa
JIA Jabotinsky Institute Archives, Odessa
JPJ John Paul Jones Papers, Library of Congress, Washington, DC
NARA National Archives and Records Administrations, College Park
NAUK National Archives of the United Kingdom, Kew, London, Maryland
PPSS Puszkin, Połnoje sobranije soczinienij
SIRIOSbornik Impieratorskogo russkogo istoriczeskogo obszczestwa
TGE Theodore Gordon Ellyson Papers, Naval Historical Foundation Collection, Library of Congress, Washington, DC
USHMM United States Holocaust Memorial Museum Archives, Washington, DC
YVA Yad Vashem Archives, Jerusalem
W odsyłaczach do dokumentów przechowywanych w GAOO zastosowano standardowe rosyjskie oznaczenia archiwistyczne: f (fond – zasoby), op. (opisʹ – spis), d. (dieło – sprawa), l/ll. (list/listy – karta / karty).
1 M. Twain, Prostaczkowie za granicą, Katowice 1982, s. 207.
2 V. Jabotinsky, Memoirs by My Typewriter [w:] L. S. Dawidowicz (ed.), Golden Tradition. Jewish Life and Thought in Eastern Europe, Syracuse 1996, s. 399.
3 J. G. Kohl, Russia, London 1844, s. 417. Zob. też: K. Koch, The Crimea and Odessa, London 1855, s. 259.
4 X. Hommaire de Hell, Travels in the Steppes of the Caspian Sea, the Crimea, the Caucasus, etc., London 1847, s. 2.
5 Zob.: A. Baschmakoff, La synthèse de périples pontiques. Méthode de precision en paléo-ethnologie, Paris 1948; J. Boardman, Greeks Overseas. Their Early Colonies and Trade, London 1980; K. Nawotka, Western Pontic Cities. History and Political Organization, Amsterdam 1997; G. R. Tsetskhladze (ed.), North Pontic Archaeology. Recent Discoveries and Studies, Leiden 2001.
6 Herodot, Dzieje, Warszawa 2002, s. 246.
7 Caius Plinius Secundus, K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiągXXXVII, Poznań 1845 (w polskim wydaniu nie znaleziono wzmiankowanego fragmentu – przyp. tłum.).
8 Strabo, The Geography of Strabo, New York 1918–1932, 7.3.7–9.
9 Ovid, Tristia [w:] tegoż, Poems of Exile, New York 1994, 3.13.28.
10 G. Pachymeres, Relations historiques, Paris 1984, 5.30.
11 M. Polo, Opisanie świata, Warszawa 1954, s. 539.
12 F. B. Pegolotti, La pratica della mercatura, A. Evans (ed.), Cambridge, Massachusetts 1936, s. 24.
13 J. di Piano Carpini, Historia Mongołów [w:] J. Strzelczyk (red.), Spotkanie dwóch światów. Stolica Apostolska a świat mongolski w połowieXIIIwieku, Poznań 1993, s. 128, 170–171.
14 T. H. Honcharuk (ried.), Istorija Chadżibeja (Odiessy), 1415–1796 gg. w dokumientach, Odiessa 2000, s. 5–8.
15 W. Beauplan, Opisanie Ukrainy [w:] Z. Wójcik (red.), Eryka Lasoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, Warszawa 1972, s. 108.
16 W. Coxe, Travels in Russia [w:] J. Pinkerton (ed.), General Collection of the Best and Most Interesting Voyages and Travels in All Parts of the World, London 1808–1814, t. 6, s. 889.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected],[email protected]
[email protected],[email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected],[email protected]
[email protected],[email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, [email protected]
Wołowiec 2016
Wydanie I