64,00 zł
Powstaje pytanie, pisze we wstępie Antoni Libera, autor nowego spolszczenia Homeryckiego dzieła, dlaczego "Odyseja" nie istnieje dotychczas w formie czystego heksametru polskiego, który został ukształtowany przez bądź co bądź największego polskiego poetę, Adama Mickiewicza. Zostawił on w końcu wyraźny wzór do naśladowania. Może właśnie po to, by na jego podstawie opracować na nowo starego Homera? Te właśnie kwestie zainspirowały mnie, by podjąć próbę ułożenia "Odysei" po polsku według przedstawionych powyżej zasad, a przy tym językiem współczesnym, bez archaizowania i stylizacji na antyk.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 595
Podstawa przekładu
Homer, Odyssey, vol. I (books 1–12) and vol. II (books 12–24), Loeb Classical Library 104 and 105, 1995;
bilingual edition with an English translation by A. T. Murray, revised by G. E. Dimock
Obwoluta, okładka i strony tytułowe
Andrzej Leśkiewicz
na podstawie projektu Anny Libery
Korekta
Renata Kuk, Jadwiga Piller
Księgarnia internetowa
www.piw.pl
Polub PIW na Facebooku!
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
Copyright © by Antoni Libera
Copyright © by Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024
Wydanie pierwsze, Warszawa 2024
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa
tel. 22 826 02 01, e-mail: [email protected]
ISBN: 978-83-8196-841-6
Autorstwo Odysei przypisuje się człowiekowi imieniem Homer („zakładnik [geniuszu]”, „powołany [do głoszenia]”, „ślepiec”) – greckiemu wędrownemu pieśniarzowi (aojdzie), który żył w VIII wieku p.n.e., czyli ok. 2750 lat temu.
Ze względu na jego nadzwyczajne zdolności – głównie niebywałą pamięć i talent improwizacji, a także ogromny dorobek – uważa się go za ojca europejskiej poezji epickiej. Oprócz Odysei stworzył jeszcze Iliadę oraz kilka tzw. hymnów homeryckich i poematów heroikomicznych. Choć czerpał z długiej i bogatej tradycji ustnych przekazów, jego wkład w ukształtowanie rozmaitych historii mitologicznych jest ogromny i nie do przecenienia. Liczne kompendia dotyczące mitologii greckiej, jak choćby fundamentalne Mity greckie Roberta Gravesa, odwołują się w znacznej mierze do jego dzieł, w których płynne i amorficzne wersje opowieści zostały ostatecznie uformowane i stały się „kanoniczne”.
Pozbawiony wzroku Homer układał swoje eposy na głos w trybie improwizacji – bez żadnych przyborów piśmienniczych – i od razu, w akcie kreacji, je zapamiętywał. Główną pomocą mnemotechniczną był wyrazisty rytm wiersza – metrum zwane heksametrem daktylicznym, składające się z sześciu stóp akcentowanych na pierwszej sylabie. Odyseja została spisana przypuszczalnie dopiero pod koniec VIII w. p.n.e.
Mniej więcej pięćset lat później – w III w. p.n.e. – epos został przetłumaczony na łacinę. Dokonał tego Lucjusz Liwiusz Andronikus, Grek z pochodzenia, uchodzący za pierwszego poetę rzymskiego. Dla oddania wysokiego tonu epopei Homera użył on starego metrum italskiego, zwanego wierszem saturnijskim. Jest to pierwszy przekład w historii literatury europejskiej.
Istnieją przesłanki i domniemania, że Odyseja składa się z dwóch odrębnych poematów, napisanych w różnym czasie, a następnie scalonych w jeden. Pierwszy, bez porównania dłuższy, liczący dwadzieścia pieśni (od V do XXIV), czyli Odyseja właściwa, opowiada o ostatnim etapie blisko dziesięcioletniego powrotu Odyseusza spod Troi do rodzimej Itaki oraz o krwawej rozprawie z zalotnikami na miejscu. Jego akcja trwa niespełna 40 dni: od drugiej narady bogów i wysłania Hermesa do nimfy Kalipso (V) do spotkania Odysa z ojcem Laertesem i ustanowienia „świętego przymierza” na Itace (XXIV). W opowieść tę wpleciona jest ogromna retrospekcja, ciągnąca się przez cztery pieśni (IX–XII), w której Odys sam opowiada swoje losy od wyjazdu spod Troi do znalezienia się na wyspie nimfy Kalipso, a następnie odjazdu stamtąd po siedmiu latach.
Drugi poemat, liczący zaledwie cztery pieśni (od I do IV), zwany Telemachią, opowiada o stosunkowo krótkiej wędrówce syna Odyseusza, Telemacha, do Pylos (siedziby Nestora) i do Sparty (siedziby Menelaosa) w poszukiwaniu wieści o zaginionym ojcu. Jego akcja z kolei trwa niespełna 9 dni: od pierwszej narady bogów i wysłania Ateny do Telemacha (I) do jego powrotu na Itakę i spotkania ojca jako żebraka w domu Eumajosa (IV i XV).
Wskutek tego, że poematy powstawały zapewne osobno i w odwrotnej kolejności, tj. najpierw Odyseja właściwa, a potem Telemachia, a połączone zostały w jeden dopiero później, zachodzi między nimi pewna niezgodność czasowa:
Podróż Odysa – począwszy od wizyty Hermesa u nimfy Kalipso, poprzez pięciodniową budowę tratwy i przygotowania do drogi, poprzez dwudziestodniową żeglugę na wyspę Feaków i trzydniowy u nich pobyt – trwa łącznie 29 dni. Na Itace, w domu Eumajosa, Odys zjawia się w przeddzień powrotu Telemacha z Pylos.
Tymczasem Telemach podróżuje zaledwie 7 dni. A więc skoro wraca on dzień po ojcu, musiałby wyruszyć… dwudziestego drugiego dnia podróży Odysa, czyli w chwili, gdy ten płynie jeszcze na tratwie ku wyspie Feaków. Tak jednak nie jest, co wynika zarówno z Pieśni I, której akcja ewidentnie poprzedza wizytę Hermesa u Kalipso, jak i z Pieśni V i XV, z których wynika z kolei, że gdy Odys szykuje się do drogi, Telemach przebywa już w Sparcie u Menelaosa, a zalotnicy szykują na niego zamach w drodze powrotnej.
Niezgodność ta zwraca na siebie uwagę, gdy mamy do czynienia z poematem w formie scalonej. Gdy funkcjonowały one osobno i niezależnie od siebie, nie miała większego znaczenia, należąc do licencji poetyckiej.
Heksametr grecki przystosowali do wymogów prozodycznych i rytmicznych nowożytnej polszczyzny kompozytor Józef Elsner (nauczyciel Chopina) w Rozprawie o rytmiczności i metryczności języka polskiego (1818) oraz filolog Józef Królikowski w pracy Prozodia polska, czyli o śpiewności i miarach języka polskiego, z przykładami w nutach muzycznych (1821). Idąc w ślad za niemieckim tłumaczem Homera Johannem Heinrichem Vossem, zaproponowali oni, by występujące w grece samogłoski długie i krótkie, podlegające iloczasowi, zastąpić układem sylab akcentowanych i nieakcentowanych, należących zasadniczo do dwóch stóp: daktyla i trocheja oraz, rzadziej, amfibracha.
Ten projekt teoretyczny zastosował po raz pierwszy, nadając mu arcydzielną formę, Adam Mickiewicz w Pieśni Wajdeloty, słynnej części Konrada Wallenroda. Jego konkretyzacja przyjęła postać wiersza sześcioakcentowego ze średniówką (po trzy akcenty w każdym z dwóch członów), w którym dopuszczalne są kombinacje następujących zestrojów akcentowych: 7+7, 7+8, 8+7, 8+8 oraz rzadko: 7/8+9. Kombinacje te to najczęściej:
1. trochej–daktyl–trochej (7 sylab)
2. daktyl–daktyl–trochej (8 sylab)
3. daktyl–trochej–trochej (7 sylab), i rzadziej
4. amfibrach–daktyl–trochej (8 sylab)
W każdym z członów może być też stosowana kataleksa, czyli urwanie ostatniej sylaby, pod warunkiem jednak, że poprzedzająca jest akcentowana. Wersy z kataleksą mogą więc przybierać również schemat 6+7 albo 8+6, a nawet 6+6, gdy zastosowana jest ona w obu członach. Poniżej przykłady kombinacji najczęściej występujących u Mickiewicza:
Schemat 15-sylabowy (7+8), „klasyczny”:
Skąd Litwini wracali? (7) // Z nocnej wracali wycieczki (8)
Wieźli łupy bogate, (7) // w zamkach i cerkwiach zdobyte (8)
Schemat 15-sylabowy (8+7), „odwrócony”:
Między Litwinów uciekli; (8) // książę Kiejstut ich przyjął (7)
Wojska mnogiego hałasy, (8) // chrzęst zbrój, rżenia rumaków (7)
Schemat 14-sylabowy (7+7):
Tylko krzyk mojej matki (7) // długo, długo słyszałem (7)
Krzyk ten budzi się w duszy, (7) // jako echo w jaskini (7)
Schemat 16-sylabowy (8+8):
Zwykli rycerzy niemieckich (8) // palić na stosie ofiarnym (8)
Wkoło pagórków na błoniach (8) // puszcza szumiała jodłowa (8)
Schemat 16-sylabowy (7+9), występujący rzadko:
Kłęby dymu buchnęły (7) // po gmachu; wybiegliśmy w bramę (9)
Od przytoczonych wyżej przykładów zdarzają się czasem drobne odstępstwa, które podyktowane są względami stylistycznymi bądź treściowymi. Inaczej mówiąc, w tych nielicznych wypadkach poeta poświęca ład rytmiczny dla sensu lub dobitności wyrazu. Generalnie jednak o charakterystycznym brzmieniu heksametru polskiego decyduje tak zwany spadek adoniczny, czyli następstwo trocheja po daktylu (◡ – – ◡ –), które zachowywane jest z żelazną konsekwencją.
Osobną sprawą jest rozmaity tryb stosowania średniówki. Jak widać z przytoczonych przykładów, najlepiej sprawdza się taki, w którym między wyrazami stojącymi po jej dwóch stronach nie zachodzi żaden związek składniowy – gdzie po prostu go nie ma:
Skąd Litwini wracali? // Z nocnej wracali wycieczki.
Albo:
Lata dzieciństwa płynęły, // żyłem śród Niemców jak Niemiec
Nie zakłóca też toku wiersza słaby związek syntaktyczny, jak np. w wersie:
Wkoło pagórków na błoniach // puszcza szumiała jodłowa.
Środkiem lasów daleko // białe błyszczało jezioro
Najmniej wdzięcznym trybem jest ten, w którym zachodzi związek frazeologiczny bądź silny związek składniowy, jak w wersach:
Kłęby dymu buchnęły // po gmachu; wybiegliśmy w bramę
Albo:
Coraz grubsza i coraz // ciemniej zasłania ich rysy
bo żeby zachować (uwydatnić) rytm, trzeba wykonać minimalną, ledwo zauważalną pauzę po „buchnęły” lub po „coraz”.
Odyseja w całości była dotychczas przyswajana polszczyźnie siedmiokrotnie. W porządku chronologicznym zrobili to:
1815 – Jacek Przybylski (13-zgłoskowcem)
1846 – Klemens Żukowski (prozą)
1876 – Lucjan Siemieński (13-zgłoskowcem rymowym)
1924–1931 – Józef Wittlin (heksametrem swobodnym)
1935 – Stanisław Mleczko (heksametrem)
1953 – Jan Parandowski (prozą)
2020 – Robert R. Chodkowski (heksametrem)
Zapoznałem się z tymi przekładami i nie bez zdziwienia stwierdziłem, że te, które przyjęły za metrum heksametr, nie stosują się jednak do ścisłych reguł Mickiewicza (może najwierniejszy jest im Stanisław Mleczko, ale jego lekcja razi innymi wadami), a traktują je swobodnie, przez co generują wiersz „heksametropodobny”, a nie klasyczny heksametr polski, który równie czysto co u Mickiewicza brzmi też w Norwidowym rapsodzie pamięci Bema:
Czemu, Cieniu, odjeżdżasz, (7) // ręce złamawszy na pancerz… (8)
Wieją, wieją proporce (7) // i zawiewają na siebie, (8)
Jak namioty ruchome (7) // wojsk koczujących po niebie. (8)
Wiadomo jest, że Mickiewicz dobrze znał Odyseję i nieraz do niej nawiązywał. Na przykład pamiętny fragment z II księgi Pana Tadeusza („Był sad…”) nawiązuje do opisu sadu króla Feaków Alkinoosa, a inne skrzydlate słowa, tym razem Hrabiego skierowane do Zosi („Bóstwem jesteś czy nimfą, duchem czy widzeniem”), to oczywiste echo słów Odyseusza skierowanych do Nauzykai w Pieśni VI. Wreszcie sama Pieśń Wajdeloty była przez niego pomyślana jako odpowiednik pieśni starożytnego barda czy wręcz samego Homera opowiadającego „starodawne dzieje”.
Z objaśnień Mickiewicza do Konrada Wallendroda wynika, że poeta doskonale rozumiał potrzebę odpowiedniej rytmizacji eposu, i to nie tylko z powodów mnemotechnicznych, lecz głównie ze względów estetycznych. Chodzi o to, że pieśń aojdy, która opowiada wzniosłe historie o bohaterach i bogach – która, najogólniej rzecz biorąc, przekazuje dzieje mityczne – musi oddziaływać na odbiorcę nie tylko poprzez swą treść, ale i formę. Musi mianowicie czarować słuchacza, swoiście go hipnotyzować, wprowadzając w stan „wyższego nastrojenia” i „dalekosiężnej percepcji”. Zresztą zwraca na to uwagę sam Homer, komentując zachowanie ludzi, ilekroć słuchają oni śpiewów pieśniarza. Na przykład:
O tym więc śpiewał Demodok, przesławny ślepy śpiewak,
A Odys i Feakowie słuchali go jak zaklęci.
(VIII, 370)
Powstaje więc pytanie, dlaczego Odyseja nie istnieje dotychczas w formie czystego heksametru polskiego, który został ukształtowany przez bądź co bądź największego polskiego poetę. Zostawił on w końcu wyraźny wzór do naśladowania. Może właśnie po to, by na jego podstawie opracować na nowo starego Homera?
Te właśnie pytania zainspirowały mnie, by podjąć próbę ułożenia Odysei po polsku według przedstawionych powyżej zasad, a przy tym językiem współczesnym, bez archaizowania i stylizacji na antyk.
Czy i w jakim stopniu próba ta się powiodła, ocenią czytelnicy.
Antoni Libera
Inwokacja do Muzy. – Bogowie wbrew woli Posejdona godzą się na powrót Odysa do Itaki. – Atena w postaci Mentesa zjawia się u Telemacha i nakłania go, by ruszył w podróż do Pylos i Sparty wywiedzieć się o los ojca. – Telemach zwołuje wiec na następny dzień, by rozmówić się z zalotnikami. – Przedsenne rozmyślania o podróży.
Muzo, pomóż wyśpiewać los przemyślnego męża,
Który, zburzywszy Troję, wiele lat błądził po świecie
I wiele miast odwiedził, i spotkał setki ludzi,
I poznał ich zwyczaje, charaktery i myśli.
5 Lecz i wycierpiał wiele, kiedy żeglował po morzu,
I musiał walczyć o życie i powrót swych towarzyszy;
Których wszelako nie zdołał ocalić od zagłady,
Bo, nazbyt pewni siebie, zginęli przez głupotę,
Zjadłszy woły Heliosa, potomka Hyperiona.
10 To właśnie on nie pozwolił cieszyć się im powrotem…
Ale, boska Kalliope, zacznij, od czego chcesz!
W tym czasie, kiedy wszyscy, co uszli cało z wojny
I długiej morskiej podróży, i siedzieli już w domu,
On jeden, choć także tęsknił za swoją ziemią i żoną,
15 Przebywał w mrocznej jaskini u boskiej nimfy Kalipso,
Która go chciała na męża i trzymała w niewoli.
Ale nawet i później, kiedy bogowie w końcu
Utorowali mu drogę do rodzinnej Itaki,
Gdzie żyli jego bliscy, miał nie uniknąć walki.
20 A przecież wszyscy bogowie pragnęli jego dobra!
Jedynie gniewny Posejdon ciągle go prześladował.
Ale ten groźny bóg przebywał wtedy daleko,
Na samym krańcu świata, tam, gdzie mieszkają Etiopi –
Jeden ich szczep na wschodzie, a drugi na zachodzie.
25 Przyjmował od nich ofiarę ze stu baranów i byków;
I bawił się, ucztował.
Tymczasem inni bogowie
Zebrali się na Olimpie i przyszli do domu Zeusa.
Ten zaś – wszechwładny ojciec nieśmiertelnych i ludzi –
Zaczął do nich przemawiać. Przywołując na pamięć
30 Sławetnego Ajgista, którego zabił Orestes,
Potomek Agamemnona, zwrócił się do nich w te słowa:
„Jak łatwo ludziom przychodzi o wszystko oskarżać bogów!
Mówić, że całe zło przychodzi od nas z góry,
A przecież to oni sami przez swoją pychę i butę
35 Ściągają na siebie nieszczęścia. Choćby taki Ajgistos!
Poślubił, nie licząc się z niczym, żonę Agamemnona
I zabił go, gdy ten wrócił. Choć przecie dobrze wiedział,
Że grozi mu za to zguba! Czyż go nie przestrzegałem –
Przez bystrego Hermesa – aby jej nie uwodził,
40 A jego nie zabijał? Czyż mu nie powiedziano,
Że Orestes się zemści, kiedy tylko dorośnie?
Owszem, Hermes mu mówił, i to niejeden raz!
Ale to nic nie dało; Ajgistos go nie posłuchał
I teraz za wszystko zapłacił”.
Na słowa te odrzekła
45 Błękitnooka Atena:
„Ojcze nasz, synu Kronosa,
Najwyższy władco i panie! Ajgistos zasłużył na karę
I jak najsłuszniej ją poniósł. Każdy powinien tak zginąć,
Kto się dopuścił zbrodni tego rodzaju jak ta.
Lecz ja myślami i sercem jestem przy dzielnym Odysie.
50 Tuła się, biedak, od lat po morzu i różnych lądach
I zamiast być już u siebie, tkwi na odległej wyspie.
Tam, na tym pępku świata, wśród ostępów i chaszczy
Mieszka dziwna bogini, córka tytana Atlasa,
Który zna morskie głębiny i dźwiga na swoich barkach
55 Przepotężne filary podtrzymujące niebo.
To właśnie ta córka więzi strapionego wędrowca,
A gdy słyszy, jak wzdycha za domem i bliskimi,
Szepcze mu czułe słówka i pieści go, jak umie,
Byle tylko zapomniał o żonie i o Itace.
60 Ale ten nie chce jej słuchać i odpycha pieszczoty,
I marzy, aby zobaczyć choćby dym nad swą ziemią,
W której pragnąłby umrzeć.
Panie Olimpu, nasz władco,
Czy twoje serce nie drgnie, gdy słyszysz o tej niedoli?
Czemu krzywo nań patrzysz? Czy nie składał ci ofiar –
65 Tam, przy okrętach Argiwów, na brzegach potężnej Troi?
Dlaczego wciąż się gniewasz?”.
Na co odrzekł jej Zeus,
Ten, co włada gromami:
„Córko, czy dobrze słyszę,
O kogo się upominasz? Jakże mógłbym zapomnieć
O boskim Odyseuszu, najroztropniejszym z ludzi,
70 Który nam, na wyżynach, najwięcej składał ofiar?
Ale pan ziemi, Posejdon, nie może mu darować,
Że Polifema oślepił, największego z cyklopów.
Bo jest to jego syn, zrodzony z nimfy Toosy,
Ta zaś jest córką Forkisa, strażnika morskich toni.
75 I to stąd właśnie Posejdon – ten, który wstrząsa ziemią –
Prześladuje Odysa, trzymając go z dala od kraju.
Ale dosyć już tego. Skorośmy się zebrali
I jesteśmy tu wszyscy, pomyślmy, jak to zrobić,
By mógł powrócić do domu. Można żywić nadzieję,
80 Że Posejdon ustąpi i powściągnie swój gniew,
Bo niepodobna przecież stawać przeciw nam wszystkim
I działać wbrew naszej woli”.
Na co mu rzekła Atena:
„Ojcze nasz, synu Kronosa, najwyższy władco i panie!
Jeśli więc wszystkim nam, szczęśliwym nieśmiertelnym,
85 Podoba się, aby Odys powrócił wreszcie do domu,
To poślijmy niezwłocznie na ową odległą wyspę
Naszego bystrego Hermesa, by ten przekazał Kalipso –
Nimfie o pięknych włosach – nasze postanowienie,
Że dzielny Odys ma wracać. Ja zaś w tym czasie polecę
90 Na mniej odległą Itakę, by spotkać się z jego synem
I dać mu pewne wskazówki, i pobudzić do czynu.
Powiem mu mianowicie, by zwołał do siebie Achajów,
A zalotnikom zakazał wybijać bezkarnie bydło
I żywić się jego kosztem. Każę mu jechać do Sparty
95 I do Pylos nad morzem, gdzie może coś usłyszy
O bliskim powrocie ojca; a sam niech się tam stara
Zdobyć u ludzi sławę – sławę i dobre imię”.
Tak rzekła i włożyła złote sandały na stopy –
Sandały niezwyczajne, takie, które potrafią
100 Nieść nad wodą i ziemią, wspomagane przez wiatr.
I wzięła też swoją wielką, niezwykle ciężką włócznię
Z ostrym grotem ze spiżu – tę, którą potrafiła
Jednym obrotem powalić całe zastępy mężów,
Kiedy płonęła gniewem i wrzała w niej boska krew.
105 Szybko zbiegłszy z Olimpu, pomknęła dalej na zachód
I stanęła niebawem przed domem Odysa w Itace.
Ze swoją włócznią u boku wyglądała jak Mentes,
Przywódca Tafijczyków, który niejednokrotnie
Bywał gościem Odysa. Na dziedzińcu pałacu
110 Siedzieli tu i ówdzie zuchwali zalotnicy.
Siedzieli na skórach z wołów, które pozarzynali,
I w doskonałym nastroju, krzykliwie grali w kamyki.
Krzątała się tam też służba. Mieszano wino z wodą
I szorowano stoły mokrymi, szorstkimi gąbkami,
115 I zastawiano je mięsem, które dzielono na sztuki.
Tak więc na boską Atenę nikt nie zwrócił uwagi.
Pierwszym, który ją dostrzegł, był bystrooki Telemach.
Siedział wielce strapiony pomiędzy zalotnikami,
Marząc o dniu, kiedy ojciec powróci wreszcie do domu
120 I przegna zalotników, i odzyska swą władzę.
A więc kiedy tak marzył, zauważył ją nagle
I rzucił się do drzwi, by je w końcu otworzyć,
Zły na służbę i siebie, że gość tak długo czeka.
Po czym podszedł do niego i uścisnąwszy mu rękę,
125 I odebrawszy włócznię, odezwał się w te słowa:
„Bądź pozdrowiony, gościu! Miło cię widzieć! Witaj!
I siadaj, proszę, do stołu, nim powiesz, z czym tu przyszedłeś”.
Mówiąc to, ruszył przodem, a za nim Pallas Atena.
A kiedy doszli do sali o wysokim sklepieniu,
130 Telemach wstawił włócznię w obręcz przy jednej z kolumn,
Przy której stały też inne – własność dzielnego Odysa.
Boginię posadził na tronie, pokrytym piękną materią
I z podnóżkiem u stóp, i z dala od zalotników
I hałaśliwej czeladzi, tak by ich wrzaski i śmiechy
135 Nie uprzykrzały jedzenia. Sam zaś przysunął sobie
Pięknie rzeźbione krzesło i usiadł w stosownym miejscu,
By pomówić poufnie o nieobecnym ojcu.
Przyszła wtedy służąca ze złotym dzbanem z wodą
I nad srebrną miednicą polewała im ręce.
140 Po czym nakryła do stołu. A wtedy stara szafarka,
Dumna z domowych zapasów, przyniosła chleb i potrawy.
A kuchmistrz kroił mięso i kładł je na talerzach;
Jakoż postawił przed nimi piękne złote puchary.
A inny sługa, od trunków, hojnie nalewał im wina.
145 Ale niedługo potem, bynajmniej nieproszeni,
Przyszli tam zalotnicy i się rozsiedli przy stole.
A słudzy im służyli: polewali im ręce,
Podsuwali koszyki z chlebem i dodatkami,
I napełniali puchary winem i napojami.
150 A tamci jedli i pili, rzucając się chciwie na jadło.
A gdy zaspokoili już swoje apetyty,
Zażądali zabawy, która wieńczy biesiadę.
I wtedy naczelny sługa przywołał do siebie Femiosa,
Którego przymuszano, by śpiewał zalotnikom,
155 I wręczył mu piękną kitarę, i kazał grać i śpiewać.
A kiedy tylko ten dobył swego pięknego głosu
I pierwsze dźwięki ze strun, Telemach pochylił głowę
W stronę Pallas Ateny, tak by nikt go nie słyszał,
I tak przemówił do niej:
„Drogi przybyszu, wybacz,
160 Że powiem to, co powiem, ale ci zalotnicy
Tylko by się bawili. I nic ich nie obchodzi,
Że bawią się cudzym kosztem; że przejadają majątek
Kogoś, kto pewnie nie żyje – którego kości gdzieś świecą
Albo butwieją na deszczu, albo pływają w morzu.
165 O, gdyby on teraz wrócił, zaraz by zapomnieli
O tych wszystkich rozrywkach, o złocie i pięknych strojach,
I wzięliby nogi za pas, byleby tylko stąd uciec.
Ale cóż, jego nie ma! Przepadł i już nie wróci.
Nie ma żadnej nadziei; nikt mi nie powie, że jest.
170 Ale powiedz mi teraz, kim jesteś i skąd przybywasz.
Z jakiej krainy i miasta; i kim są twoi rodzice;
I na jakim okręcie dotarłeś na Itakę;
I jaką masz załogę – kim są twoi żeglarze.
Bo nie wydaje mi się, abyś przybył tu pieszo.
175 I powiedz mi jeszcze, proszę, czy jesteś tu po raz pierwszy,
Czy bywałeś już u nas jako gość mego ojca?”.
Błękitnooka Atena tak mu odpowiedziała:
„Już ci wszystko wyjaśniam. Nazywam się Mentes i jestem
Dziedzicem Anchialosa, mądrego władcy Tafosu.
180 Mój lud miłuje żeglugę, a w szczególności wiosła.
Przybyłem tu dzisiaj morzem, a wybrałem się w podróż,
Aby w dalekiej Temesie wymienić żelazo na miedź.
Okręt zakotwiczyłem w zatoce Rejtron, nie w porcie.
Stoi tam na uboczu, pod lesistym Nejonem.
185 Znamy się z twoim ojcem od dobrych wielu lat.
Zapytaj swego dziadka, starego Laertesa,
Który, o ile wiem, nie mieszka tutaj w mieście,
Tylko dożywa swych dni na ustroni, gdzieś na wsi,
Gdzie dogląda wciąż jeszcze swojej winnicy na zboczu.
190 Jest tam z nim stara służąca, która pomaga mu żyć,
Podając jedzenie i picie, bo coraz trudniej mu chodzić.
Przypłynąłem tu dzisiaj, ponieważ doszły mnie słuchy,
Że Odys jest już w domu. Ale skoro go nie ma,
Widocznie jeszcze bogowie zatrzymują go gdzieś.
195 Bo nie ma wątpliwości co do tego, czy żyje.
Wiadomo, że gdzieś przebywa, na morzu lub na wyspie,
Na której wbrew jego woli trzymają go jacyś dzicy.
Nie jestem jasnowidzem ani się nie znam na ptakach,
Ale powtórzę ci wróżbę, która mi w duszy gra,
200 A którą niewątpliwie zesłali mi niebianie,
A więc na pewno się spełni. Otóż on na obczyźnie
Nie pobędzie już długo, choćby i był w okowach.
Na pewno znajdzie sposób, aby się z nich wyzwolić.
Wiadomo, jak jest przemyślny. – A teraz ty mi powiedz:
205 Czyś to ty jego syn o imieniu Telemach?
Jesteś do niego podobny; po prostu zdjęta zeń skóra.
To samo sklepienie głowy, te same piękne oczy.
Zanim wyruszył na Troję z kwiatem greckiego rycerstwa,
Widywałem go nieraz, bywałem tu u niego.
210 Niestety od tego czasu nie widziałem go już”.
Na co bystry Telemach odpowiedział jej tak:
„Owszem, matka mi mówi, że jestem synem Odysa,
Lecz prawdę mówiąc, nie wiem. Bo skąd to można wiedzieć,
Czyim dzieckiem się jest? Co do mnie, chciałbym być synem
215 Kogoś, komu los sprzyja i kto w spokoju i szczęściu
Dożywa późnych dni. Tymczasem, jeśli to prawda,
Mnie spłodził ktoś przeklęty – najnieszczęśliwszy z ludzi!”.
Na co z kolei odrzekła błękitnooka Atena:
„Skoro takiego syna zrodziła Penelopa,
220 Bogowie nie zostawią twojego rodu bez sławy.
A teraz mi odpowiedz: z jakiej okazji ta uczta?
Czemu aż tylu tu ludzi? I kim właściwie są?
To wesele? Czy święto? Przecież widać wyraźnie,
Że nie jest to biesiada, na którą by się złożyli.
225 I mam wrażenie, że oni zbyt śmiało się zachowują,
Jak na ludzi w gościnie – będący nie w swoim domu.
Każdy przytomny człowiek, widząc podobną scenę
I takie zachowania, byłby zgorszony i wściekły.
A ty dlaczego to znosisz?”.
Odrzekł jej na to Telemach:
230 „Skoro już o to pytasz, odpowiem ci na to tak:
Dopóki mieszkał tutaj ów mąż, którego znasz,
Ten dom był przebogaty i nieposzlakowany.
Dziś jednak, gdy bogowie skrywają go przed światem,
Sprawa wygląda inaczej; grozi nam widmo zguby.
235 Już wolałbym, aby poległ pod Troją wśród towarzyszy
Albo po wojnie umarł na rękach swoich bliskich.
Wszyscy Grecy, bez reszty, wznieśliby mu grobowiec,
A ja bym czerpał z tego niepospolitą sławę.
A tak gdzieś przepadł niechlubnie, jakby porwany przez harpie.
240 Po prostu zniknął bez wieści, pozostawiając mnie w biedzie.
Bo trapię się i smucę nie tylko z powodu straty,
Ale i z innych względów. Otóż wszyscy panowie,
Którzy panują na wyspach – na Dulichionie, na Same,
Na lesistym Zakyncie, a także tu, na Itace –
245 Powiadam, ilu ich jest, zabiega o rękę mej matki.
I okupują ten dom, i żywią się moim kosztem.
A ona, choć nie przyjmuje tych obmierzłych zalotów,
Nie może ich jednak również całkowicie odrzucić.
I tak to trwa i trwa, a przez to dom niszczeje.
250 Obawiam się, że niebawem i mnie rozszarpią na strzępy”.
Na co wzburzona Atena tak mu odpowiedziała:
„Zaiste, to okropne, że nie ma tu wciąż Odysa
I że panoszą się przez to ci butni zalotnicy.
Tak, powinien już wrócić: stanąć w drzwiach tego domu –
255 W hełmie i z tarczą w ręku, i dwiema włóczniami u boku –
Dokładnie tak jak wtedy, gdym pierwszy raz go ujrzał,
Kiedy wracając z Efiry, od syna Mermerosa,
Zaszedł do nas w gościnę, by się posilić i wytchnąć.
A wybrał się na Efirę, bo chciał tam zdobyć truciznę
260 Do strzał o spiżowych grotach. Ale nie zdobył jej,
Bo syn Mermerosa, Ilos, niby lękając się bogów,
Zdecydowanie odmówił. Mój ojciec, gdy to usłyszał,
Natychmiast mu ją dał, bo wielbił go nad wszystkich.
O, gdyby więc taki Odys zjawił się teraz tutaj,
265 To marny byłby los tych wszystkich zalotników –
Niezwykle gorzkie gody! No ale cóż, takie rzeczy –
Czy Odys wróci, czy nie i czy się na nich zemści –
Zależą tylko od bogów. A jednak, mimo wszystko,
Powinieneś wciąż myśleć, jak pozbyć się zalotników.
270 Rozważ, co mówię do ciebie, i posłuchaj mej rady:
Zacznij od tego, że jutro wezwiesz do siebie największych
Wojowników achajskich i biorąc bogów na świadków,
Przemówisz do nich wszystkich. Natomiast zalotnikom
Każ się rozjechać do domów. – Jeżeli twoja matka,
275 Znużona samotnością, chciałaby znowu wyjść za mąż,
Niech wraca jak najszybciej do domu swego ojca –
Po to, by ten rozstrzygnął, za kogo miałaby wyjść.
A oni, tradycyjnie, niech rozpoczną starania:
Niech przysyłają dary i szykują wesele.
280 A teraz posłuchaj uważnie, bo powiem rzecz najważniejszą:
Weź najlepszy z okrętów, na dwudziestu wioślarzy,
I ruszaj rozpytywać, gdzie się twój ojciec podziewa.
Może ktoś z ludzi wie, a może sam Zeus odpowie –
Za pomocą pogłosek rozpuszczanych na ziemi.
285 Najpierw popłyń do Pylos i pytaj tam Nestora;
A następnie do Sparty na dwór Menelaosa,
Który z trojańskiej wyprawy powrócił jako ostatni.
Jeżeli dowiesz się, że ojciec żyje i wraca,
Wytrzymaj jeszcze rok natręctwo zalotników.
290 Jeśli jednak usłyszysz, że umarł i nie wróci,
To wracaj do ojczyzny i usyp mu grobowiec,
I złóż na nim, jak trzeba, bogate i liczne dary.
A twoja matka, jak chce, niech znowu wyjdzie za mąż.
Gdy wszystko to już spełnisz i doprowadzisz do końca,
295 Zastanów się wtedy nad tym, jak zabić zalotników –
Podstępem czy otwarcie – tak aby wszyscy widzieli.
Wyrosłeś już z dzieciństwa, więc pozbądź się skrupułów.
Słyszałeś chyba o sławie, jaką zdobył Orestes,
Zabiwszy Ajgistosa, zabójcę swego ojca?
300 Otóż i ty, mój drogi, mając taką posturę,
Taką urodę i siłę, musisz się jakoś wykazać,
By zyskać w oczach potomnych poważanie i mir.
No ale na mnie już czas; muszę wracać na okręt
I do mych towarzyszy. Pamiętaj, co powiedziałem,
305 I weź to sobie do serca”.
Na co mu odrzekł Telemach:
„Wszystko, co powiedziałeś, jest miłe mojemu uchu;
Czuję, że dobrze mi radzisz – jak ojciec radzi synowi.
Więc wszystko zapamiętam. Ale ty, choć się śpieszysz,
Zostań jeszcze na chwilę: weź kąpiel i odpocznij.
310 Potem wrócisz na okręt, a wrócisz nań z pięknym darem,
Który ci dam z wdzięcznością – jak czyni to zazwyczaj
Gospodarz na pożegnanie wobec dobrych przyjaciół”.
Na co odrzekła mu błękitnooka Atena:
„Śpieszę się jednak bardzo, więc nie zatrzymuj mnie.
315 A ów podarek, który łaskawie pragniesz mi dać,
Zabiorę, jeśli pozwolisz, dopiero w drodze powrotnej.
Ufam, że będzie wspaniały i godny odwzajemnienia”.
Co powiedziawszy, Atena, tak jak stała, odeszła,
A raczej odleciała jak szybkoskrzydły ptak.
320 Pozostawiła jednak Telemacha silniejszym.
Dodała mu otuchy i ożywiła pamięć
O jego wielkim ojcu. – A kiedy już ochłonął
Po tej dziwnej wizycie, zdjęła go bojaźń boża.
Bo pojął, że tym gościem była niechybnie bogini.
325 Ale tym śmielej też, przepojony boskością,
Poszedł do zalotników. Ci zaś akurat słuchali
Natchnionego pieśniarza, który śpiewał im pieśń
O smętnym powrocie spod Troi, jaki dzielnym Achajom
Zgotowała Atena. Ta patetyczna pieśń
330 Wznosząca się pod niebo, dotarła też na piętro,
Które zamieszkiwała nobliwa Penelopa.
Ta, gdy ją usłyszała, zeszła z góry po schodach –
W asyście dwóch służebnic, które kroczyły tuż za nią.
A kiedy, już na dole, ujrzała zalotników,
335 Zatrzymała się w progu zdobionego portalu.
Jej twarz zasłaniał woal z przezroczystej materii.
Służebne stały obok. I wtedy ona ze łzami
Zwróciła się do pieśniarza i przemówiła w te słowa:
„Femionie, tyle znasz pieśni o czynach bogów i ludzi,
340 Które sławią i inni, nie gorsi od ciebie pieśniarze,
I które w równym stopniu potrafią czarować słuchaczy;
Czemu więc ich nie śpiewasz, a śpiewasz właśnie tę?
Zaśpiewaj jakąś inną! Niech jej słuchają w skupieniu!
Natomiast tej zaniechaj, bardzo cię o to proszę.
345 Bo kiedy słucham tej, serce mi pęka z bólu.
Zaczynam od początku rozpamiętywać wszystko
I opłakuję na nowo tę pięknie sklepioną głowę –
Mego drogiego męża, sławnego w Grecji i Argos”.
Na co się ozwał Telemach, jej pierworodny syn:
350 „Czemuż zabraniasz, matko, wiernemu pieśniarzowi
Śpiewać, co gra mu w duszy? Nie pieśń jest temu winna,
Że było, jak było i jest, tylko Zeus na niebie,
Który wedle swej woli wymierza ludziom los.
Nie można więc mieć mu za złe, że śpiewa, o czym śpiewa –
355 O niedoli Danaów – bo ludzie pragną słuchać
O tym, co aktualne i co im leży na sercu.
Dlatego też i ty słuchaj tej pieśni po męsku.
Czyż jeden Odys nie wrócił? Iluż mężów przepadło!
A więc wracaj do siebie i zajmij się swoją robotą –
360 Przy krosnach i kołowrotku – a przy tym nadzoruj służbę.
Radzić – to męska rzecz, a w szczególności moja,
Bo ja na razie tu rządzę”.
Zdziwiły Penelopę
Te twarde słowa syna, lecz wzięła je sobie do serca
I wróciła na górę. I znów opłakiwała
365 Swego drogiego męża, aż wreszcie zmorzył ją sen.
A zalotnicy wtedy podnieśli na dole wrzawę,
Że też by chcieli tam pójść i u jej boku spać.
Na co przemówił Telemach:
„Uspokójcie się zaraz,
Ponad miarę zuchwali! Przestańcie wyć! Trwa uczta,
370 A pieśniarz jeszcze nie skończył! Słuchajcie go z uwagą;
To jest natchniony śpiewak, a głos ma równy bogom!
Jutro z samego rana stawcie się na agorze.
Powiem wam kilka słów prawdy: macie się stąd już wynieść
I gdzie indziej ucztować. Jedzcie sobie u siebie,
375 Na własny koszt, nie cudzy. A jeśli nie posłuchacie
I dalej będziecie tu siedzieć, i trwonić nie swój majątek,
To dobrze, niech wam będzie, lecz wiedzcie, że będę odtąd
Tak długo wzywał bogów, aż usłyszy mnie wreszcie
Sam gromowładny Zeus i każe wam za wszystko,
380 I to z nawiązką zapłacić. Obyście niepomszczeni
Zginęli tu z jego ręki!”.
Tak przemówił Telemach.
A oni, gryząc wargi, dziwili się tej mowie,
Tak twardej niespodzianie.
Odparł mu Antinoos,
Synalek Eupejtesa, prowodyr zalotników:
„Doprawdy, Telemachu, chyba sami bogowie
385 Przez ciebie przemawiają, skoro się nam tak stawiasz
I mówisz tak zuchwale. Może cię jeszcze Zeus
Wyniesie na tron Itaki, może cię zrobi jej królem!”.
Na co Telemach mu odrzekł:
„Otóż, Antinoosie,
Wyobraź sobie, że owszem, bardzo chętnie bym przejął
390 Po ojcu jego tron, gdyby Zeus pozwolił.
Uważasz, że to coś złego? Że to najgorsze na świecie?
Przeciwnie, moim zdaniem bardzo dobrze być królem.
Dom się szybko bogaci, a władca zyskuje mir.
Ale na naszej Itace jest wielu innych królów –
395 Tyluż młodych, co starych; jeśli więc boski Odys
Odszedł już z tego świata, niech kto inny ją weźmie
I zostanie jej królem. Ale tu, w naszym domu,
Ja pozostaję panem i właścicielem służby,
Którą mam z łupów wojennych”.
Odpowiedział mu na to
400 Eurymach, syn Polibosa:
„Kto będzie królem Itaki,
To się dopiero okaże; to od bogów zależy.
Co się zaś tyczy ciebie, łaskawy Telemachu,
To nikt tu nie zamierza odbierać ci majątku.
Ten dom ze wszystkim jest twój i panuj w nim sobie do woli.
405 Chciałbym cię jednak zapytać o tego, co tu był –
O tego dziwnego gościa. Kto to jest i skąd przybył?
Kim są jego rodzice i z jakiej ziemi pochodzi?
I czy zjawił się tutaj z jakimiś interesami,
Czy też z nowiną o ojcu – z wieścią o jego powrocie?
410 Tak nagle się zerwał i odszedł! Nawet nie dał się poznać!
A jednak było widać, że to nie byle kto”.
Na co mu rzekł Telemach:
„Niestety, Eurymachu,
Mój ojciec już nie wróci. Nic mnie już nie przekona,
Że stanie się inaczej, skądkolwiek by przyszła wieść.
415 I żadnym wróżbom nie wierzę, o które zabiega matka.
Ten człowiek, który tu był, przyjaźnił się z moim ojcem.
Nazywa się Mentes i jest dziedzicem Anchialosa;
I włada Tafijczykami miłującymi żeglugę,
A w szczególności wiosła”.
Tak odrzekł mu Telemach,
420 Choć wiedział, że to nie Mentes, tylko boska Atena.
Wtedy dali mu spokój i wrócili do tańców.
I tak przy śpiewie i winie bawili się do wieczora.
A kiedy zapadła noc, udali się na spoczynek.
Telemach z ciężkim sercem też ruszył do swej sypialni;
425 Ta zaś się znajdowała w osobnym pomieszczeniu,
W dobrze strzeżonej komnacie, skąd roztaczał się widok
Na wszystkie strony świata. Odprowadzała go tam,
Oświetlając mu drogę uniesioną pochodnią,
Oddana mu Eurykleja, córka Pejsenoridy.
430 Kupił ją niegdyś Laertes – gdy była jeszcze młoda –
Aż za dwadzieścia wołów; bo mu się spodobała,
A chciał mieć miłą służącą. Traktował ją jednak z szacunkiem,
Bynajmniej nie jak sługę, i nie brał nigdy do łoża;
Przynajmniej ze względu na żonę. – To właśnie ona teraz
435 Niosła przed Telemachem rozpłomienioną pochodnię;
A dbała o niego tak, bo była jego piastunką
Od najwcześniejszych lat i bardzo go kochała.
Otworzył w końcu wrota tej warownej komnaty
I usiadłszy na łożu, zdjął z siebie wierzchnią szatę,
440 I podał starej kobiecie. A ta ją starannie złożyła
I wygładziła fałdy, i powiesiła na kołku,
Tuż obok torby na pościel. I opuściła sypialnię,
Ryglując za sobą drzwi za pomocą rzemienia.
Tam spędził noc Telemach, przykryty owczym runem.
445 A śniła mu się podróż, w którą go słała Atena.
Wiec mieszkańców Itaki. – Mowa Telemacha przeciw zalotnikom. – Zła wróżba dla nich w postaci dwóch walczących orłów. – Daremność tej przestrogi i upór zalotników. – Zapowiedź podróży Telemacha. – Wsparcie Ateny w przygotowaniu wyprawy. – Prowiant na drogę. – Wyjazd pod osłoną nocy.
Ledwo zza horyzontu wyłoniła się z mgieł
Różanopalca Jutrzenka, wstał także syn Odysa.
Odział się, na swe stopy nałożył piękne sandały,
Przez pierś przewiesił miecz i niczym młody bóg
5 Wyszedł na świeże powietrze. Heroldom o gromkim głosie
Wydał szybko rozkazy, aby smagłych Achajów
O ciemnych, długich włosach zwołali na agorę.
Spełnili polecenie, a tamci zaczęli się zbierać.
A gdy już wszyscy przyszli i rozsiedli się kołem,
10 Ruszył tam wtedy i on – z włócznią ze spiżu w ręku.
A szły u jego boku dwa ostre, gończe psy.
Z jego postaci bił czar, którym go obdarzyła
Dalekowzroczna Atena, a przez to budził podziw.
Starszyzna zrobiła mu miejsce, by zasiadł na tronie ojca.
15 Pierwszy przemówił Ajgiptios, człek posunięty już w latach,
Lecz wielce doświadczony i otoczony sławą.
Syn jego, włócznik Antifos, popłynął w swoim czasie
Wraz z Odysem na Troję, krainę rączych koni.
Lecz zginął z rąk Polifema w jego strasznej jaskini,
20 Zabity w okrutny sposób na ostatnią wieczerzę.
Stary Ajgiptios miał jeszcze trzech innych synów, z których
Eurynom, najstarszy z nich, dołączył do zalotników,
A pozostali dwaj pracowali przy ojcu.
Lecz stary nie zapominał o tamtym, który zginął,
25 I wciąż go opłakiwał. Otóż przemówił on tak:
„Bracia, mieszkańcy Itaki, posłuchajcie, co powiem.
Od kiedy boski Odys wypłynął stąd na Troję,
Nie zeszliśmy się jeszcze w tak licznym tutaj gronie.
Z jakiego więc powodu zebraliśmy się dzisiaj?
30 Kto zwołał nas na agorę, bo uznał to za potrzebne?
Ktoś z młodych czy ze starszyzny? Czyżby miał jakie wieści,
Że wraca nasze wojsko, i chce się tym podzielić?
I przy okazji poruszyć ważne kwestie publiczne?
Kimkolwiek jest ten człowiek, mam go za czcigodnego.
35 Za błogosławionego! Niech Zeus nad nim czuwa
I sprawi, by jego plany spełniły się, jak pragnie”.
Te słowa były po myśli syna Odyseusza.
Zerwał się zaraz z miejsca i stanął pośród zebranych.
Przemyślny herold Pejsenor roztropnie podał mu berło.
40 Telemach pierwsze słowa skierował do Ajgiptiosa:
„Stary, nobliwy mężu! Ten, o któregoś pytał,
Jest tutaj między wami. Więcej, właśnie go widzisz.
Bo on to właśnie ja! To ja zwołałem ludzi.
Ale zwołałem ich, nie żebym miał jakieś wieści
45 O losie naszych wojsk, o których nikt inny nie wie,
Ani żebym chciał mówić o jakichś sprawach publicznych.
Zwołałem was tu wszystkich ze względów osobistych;
Aby powiedzieć wam, co leży mi na sercu.
Otóż spotkały mnie dwa ogromne nieszczęścia.
50 Przede wszystkim straciłem ukochanego ojca,
Który tutaj panował i troszczył się o wszystko.
A po wtóre, co gorsza, mój dom popada w ruinę.
Biednieje, traci zapasy i pewnie wkrótce upadnie.
Moją matkę bez przerwy nękają zalotnicy,
55 Mimo że ich odpędza i mówi, że ma ich dość.
A są to, jak wiadomo, synowie najlepszych mężów.
Nie pozwalają jej wrócić do rodzinnego domu,
Bojąc się, że jej ojciec ponownie wyda ją za mąż –
Za kogoś po jego myśli i kto się jej spodoba.
60 I ciągle tu przesiadują, i biją naszą trzodę,
I urządzają libacje, i bez umiaru piją.
Ponoszę ogromne straty! Ale kto ich przepędzi?
Oprócz mojego ojca nikt tego nie potrafi.
Ja jestem na to za słaby. Pogrążony w żałobie,
65 Nie jestem gotów do walki. Gdybym miał jakieś wsparcie,
Może bym i spróbował, bo trudno doprawdy znieść,
Co się tutaj wyprawia! To hańba i niesława,
Gdy taki dom upada. – A wy co? Nie wstyd wam?
Patrzeć tak obojętnie, co dzieje się u sąsiada!
70 I nie lękacie się bogów, że odwrócą się od was,
Widząc tę obojętność? Na wszechmocnego Zeusa,
Jakoż na boską Temidę, która zwołuje wiece,
A potem każe się rozejść, zaklinam was, przyjaciele,
Odstąpcie – i dajcie mi żyć sam na sam z moim bólem.
75 Chyba że Odyseusz, mój ukochany ojciec,
Wyrządził wam kiedyś krzywdę i teraz mścicie się za to,
Szczując na mnie tych ludzi. To lepiej by już było,
Gdybyście sami teraz żywili się moim kosztem.
Bo wtedy, wcześniej czy później, wyrównałbym to sobie:
80 Nękani prośbą czy groźbą, oddalibyście wszystko.
A tak – waszą postawą – przysparzacie mi zgryzot”.
Mówił z bólem i gniewem i cisnął berłem o ziemię,
Budząc wzruszenie i łzy. Wszyscy siedzieli w milczeniu.
Nikt nie śmiał się odezwać, a tym bardziej odwarknąć.
85 Jedynie Antinoos zebrał się na odwagę
I tak mu odpowiedział:
„Zuchwały Telemachu,
Dlaczego nas obrażasz i mówisz nam takie rzeczy?
Źródłem twojej zgryzoty nie jest rój zalotników,
Którzy próbują zdobyć przychylność twojej matki,
90 Lecz ona sama niestety, stosując chytre sztuczki.
Minęły już trzy lata, a zaraz minie czwarty,
Odkąd w cyniczny sposób zwodzi serca Achajów.
Wszystkim daje nadzieję, wszystkim coś obiecuje,
Ale w istocie rzeczy ma całkiem inne zamiary.
95 Oto co wymyśliła: kazała wstawić do siebie
Ogromny warsztat tkacki i powiedziała nam tak:
«Owszem, mój boski Odys raczej przepadł na wieki.
A jednak, drodzy młodzieńcy, choć wam śpieszno do ślubu,
Pozwólcie mi najpierw utkać – by nie zmarnować przędzy –
100 Tę uroczystą szatę, a raczej chustę grobową
Dla tego wielkiego męża, jakim stał się Laertes,
Gdy przyjdzie go pochować, dotkniętego przez śmierć.
Bo nie chcę, by mi później wytykały kobiety,
Że taki wielki mąż, a leży bez całunu».
105 Otóż tak nam mówiła, a męskie serca wierzyły.
A co naprawdę robiła? Za dnia rzeczywiście tkała.
Lecz nocą co utkała, to przy kaganku pruła.
I tak to trwało trzy lata i nikt się nie zorientował.
Lecz wiosną czwartego roku rzecz wyszła w końcu na jaw –
110 Przez jedną ze służących, która o tym wiedziała.
Zmówiliśmy się wtedy, aby ją na tym przyłapać,
I udało się nam, i wtedyśmy ją skłonili,
By dokończyła pracę. Otóż taka jest prawda,
Buńczuczny Telemachu. I wiedz, że my ją znamy.
115 Dlatego też wyślij matkę do rodzinnego domu,
By ojciec jej nakazał po raz wtóry wyjść za mąż –
Za kogoś, kogo wyznaczy lub kto się jej podoba.
Jeśli zaś ona dalej będzie nas odpychała
Powodowana dumą z niezwykłych darów Ateny –
120 Czyli z jej licznych talentów, jakich nie miała dotąd
Żadna z wielkich Greczynek, w tym również tych najdawniejszych,
Jak Tyro czy Alkmena, czy uwieńczona Mykene –
To niech pamięta o jednym: że póki będzie trwać
W tym niewieścim uporze zesłanym jej przez niebo,
125 Dopóty zalotnicy będą przejadać twe dobra.
Może dla niej to chwała, ale dla ciebie strata,
Więc weź to pod rozwagę. Powtarzam: póki ona
Nie weźmie sobie za męża któregoś spośród Achajów,
My stąd nie odejdziemy – do siebie czy dokądkolwiek”.
130 Na co zręczny Telemach odpowiedział mu tak:
„Antinoosie, pomyśl: jak mógłbym wypędzić z domu
Rodzoną matkę – kobietę, która mnie wykarmiła!
I nie ma tu znaczenia, czy ojciec mój żyje, czy nie.
Bo odsyłając ją do rodzinnego domu
135 Staremu Ikariosowi – ot tak sam, z własnej woli –
Musiałbym zwrócić mu również jej kolosalny posag.
A na to po prostu mnie nie stać. Ściągnąłbym tym na siebie
Jego straszliwy gniew, a zapewne i bogów.
Bo matka, wygnana z domu, wezwałaby niezawodnie
140 Bezlitosne Erynie. Zresztą zgorszyłbym wszystkich.
Dlatego też nigdy matce nie wydam takiego rozkazu.
Ale jeżeli macie choć odrobinę wstydu
I tyleż bojaźni bożej, to wy odejdźcie stąd –
Biesiadować gdzie indziej i inne domy objadać.
145 A jeśli nie posłuchacie i dalej będziecie tu siedzieć,
I trwonić nie swój majątek, to dobrze, niech wam będzie,
Lecz wiedzcie, że będę odtąd tak długo wzywał bogów,
Póki mnie wreszcie usłyszy sam gromowładny Zeus
I każe wam za wszystko, i to z nawiązką, zapłacić.
150 Obyście niepomszczeni zginęli tu z jego ręki!”.
Tak więc przemówił Telemach, a wszechwidzący Zeus
Posłał z Olimpu dwa orły. Leciały najpierw z wiatrem,
Jeden obok drugiego z rozpostartymi skrzydłami.
Ale gdy nadleciały nad hałaśliwą agorę,
155 Zaczęły nad nią krążyć i trzepotać piórami,
I wbijać swój bystry wzrok w ciemne głowy zebranych,
Jak gdyby wypatrując, na którą by tu spaść.
Wreszcie zwarły się w walce, dziobiąc się i drąc pierze.
Aż odleciały na prawo, co nie jest dobrym znakiem.
160 Wszyscy patrzyli na to z zapartym tchem i lękiem
I pytali się w duchu, co może to zapowiadać.
Wstał wtedy Haliterses, sędziwy już syn Mastora,
Największy wśród zebranych znawca ptaków i wróżb,
I tak przemówił do nich:
„Bracia, mieszkańcy Itaki,
165 Słuchajcie, co wam powiem, a swoje słowa kieruję
Głównie do zalotników – bo wisi nad nimi zagłada.
Odys niedługo wróci. Jest już gdzieś niedaleko.
A kiedy się to stanie, zgotuje wszystkim śmierć.
A też i wielu innym żyjącym na Itace
170 Dostanie się za swoje. Radźmy więc, jak zapobiec
Tym grożącym nieszczęściom. A zalotnicy niech sami
Wyciągną z tego wnioski i pohamują się.
Tak będzie dla nich najlepiej. – Nie rzucam tych słów na wiatr,
Bo dobrze znam się na rzeczy. Czyż nie sprawdza się oto,
175 Co powiedziałem niegdyś – gdy Grecy szli na Troję,
A z nimi przemyślny Odys? Że wiele zazna cierpień
I straci swych towarzyszy, i że wróci do domu
Po blisko dwudziestu latach, i że nikt go nie pozna.
I proszę, wszystko się spełnia”.
Na co mu odpowiedział
180 Eurymach, syn Polibosa:
„Lepiej, byś, stary dziadu,
Poszedł już sobie do domu i tam te głodne kawałki
Opowiadał swym wnukom. Może ci one uwierzą.
Ale nie my… nie ja, bo ja się znam na wróżbach
Daleko lepiej od ciebie. Mało to ptaków lata
185 Nad nami i pod słońcem, a przecie nie wszystkie z nich
Zwiastują coś lub wieszczą. A co się tyczy Odysa,
To zginął gdzieś daleko – i byłoby najlepiej,
Abyś i ty z nim zginął; bo byś nas teraz nie truł
Tymi głupimi wróżbami i nie podjudzał nimi
190 Przeciw nam Telemacha, licząc na jego wdzięczność.
A jeżeli chcesz wróżby, to ta na pewno się spełni:
Jeżeli dalej będziesz, pomimo swojej wiedzy,
Zwodził tego młokosa swoimi przepowiedniami
I podsycał w nim gniew, to tylko mu zaszkodzisz.
195 Bo co mu dadzą te ptaki? Nic dzięki nim nie osiągnie.
A ciebie za to jątrzenie skażemy na karę grzywny,
Która nie jest przyjemna – płaci się za nią troskami.
A ty, mój Telemachu, posłuchaj mojej rady.
Mówię ci: nakłoń matkę, by wróciła do ojca.
200 A oni tu tymczasem przygotują wesele
I zgromadzą podarki – liczne i bardzo cenne,
Jak przystało na córkę tak wielbioną przez ojca.
Tylko takim sposobem, przynajmniej moim zdaniem,
Ukróci się te długie a gorszące zaloty
205 Synów dzielnych Achajów. Nie boimy się ciebie,
Buńczuczny Telemachu, choć tak się nam odgrażasz;
Ani twych wróżb, staruszku, które, jeśli co sprawią,
To jeno ściągną na niego jeszcze większą nienawiść.
Powiadam: dopóki ona będzie zwodzić nas ślubem,
210 Dopóty bez skrupułów będziemy tutaj siedzieć
I żyć na jego koszt. W końcu nie bez przyczyny
Walczymy właśnie o nią – dla jej niezwykłych zalet –
A nie idziemy gdzie indziej, gdzie mile by nas widziano
I bez większych zachodów znaleźlibyśmy żonę”.
215 Na co zręczny Telemach odpowiedział mu tak:
„Eurymachu i reszto prześwietnych zalotników,
Co miałem wam ważnego w tej sprawie do powiedzenia,
To powiedziałem, a zatem nie będę się już powtarzał.
Wszystko jest tu wiadome – i wam, Achajom, i bogom.
220 Teraz potrzeba mi statku z załogą dwudziestu ludzi.
Chcę popłynąć do Pylos, a potem dalej, do Sparty,
By tam popytać o ojca, który tak długo nie wraca.
Może ktoś z ludzi wie, a może sam Zeus odpowie –
Za pomocą pogłosek rozpuszczanych na ziemi.
225 I jeżeli się dowiem, że ojciec żyje i wraca,
To jeszcze rok się pomęczę, wciąż czekając na niego.
A jeżeli usłyszę, że umarł i nie wróci,
To wrócę do ojczyzny, usypię mu grobowiec
I złożę na nim, jak trzeba, bogate i liczne dary.
230 I wtedy dopiero pozwolę matce znowu wyjść za mąż”.
Tak przemówił i usiadł, a wtedy powstał Mentor,
Bliski przyjaciel Odysa, któremu ten, gdy wyruszał
Z okrętami na Troję, powierzył całe domostwo,
By je doglądał wespół ze starym Laertesem.
235 I przemówił w te słowa:
„Bracia, mieszkańcy Itaki,
Słuchajcie, co wam powiem. Jeśli już nikt nie pamięta,
Jakim Odys był władcą, jak po ojcowsku panował,
To świadczy, że już nie ma szlachetnych, dobrych królów,
A panują jedynie bezbożni i okrutni.
240 Z nieukrywanym wstrętem, a i z politowaniem
Patrzę na zalotników dopuszczających się gwałtów
I knujących intrygi, bo myślą, krótkowzroczni,
Że Odys już nie wróci i ujdzie im to na sucho.
A przecież pustosząc ten dom, kładą głowę pod topór.
245 Ale najbardziej mnie trapi, a właściwie oburza,
Że wy, co tu siedzicie, nie odzywacie się słowem
I nie chwytacie za broń, mimo że jest was większość,
By skończyć z tą garstką trutni”.
Na co mu odpowiedział
Syn Euenora, Leokrit:
„Mentorze, ty podżegaczu,
250 Chyba jesteś szalony, szczując na nas tych ludzi,
By rozprawili się z nami. Kto z nich by ryzykował
Walkę o te posiłki, i to z tyloma mężami?
I Odys, gdyby wrócił i pragnął się ich pozbyć,
Na pewno nie dałby rady i poległby sromotnie,
255 Walcząc z tyloma naraz. I jego wierna żona,
Co tak go wyczekuje, krótko by się cieszyła
Jego powrotem do domu. Powiadam, mówisz od rzeczy.
A teraz już się rozejdźcie! Niech każdy wraca do siebie.
Telemacha wyprawi Mentor lub Haliterses,
260 Starzy kamraci Odysa. Aczkolwiek, mówiąc szczerze,
Wątpię, że ta wyprawa w ogóle dojdzie do skutku.
Nasłuchiwać nowości będzie raczej tu, w domu”.
Tak zakończył swą mowę, po czym wiec rozwiązano.
Wszyscy poszli do siebie, a zalotnicy, jak zwykle,
265 Do domu Odyseusza. Natomiast smutny Telemach
Udał się na brzeg morza i umywszy w nim ręce,
Modlił się do Ateny:
„Bogini, usłysz mnie!
Ty, co zaledwie wczoraj nawiedziłaś mój dom
I nakazałaś wypłynąć na mgłą spowite morze,
270 By szukać wieści o ojcu, skoro ciągle go nie ma.
Usłysz i powiedz, co robić, bo hardzi Achajowie,
A zwłaszcza zalotnicy przeszkadzają we wszystkim”.
Tymi słowami się modlił. Atena zaś, przybrawszy
Postać i głos Mentora, podeszła do niego blisko
275 I tak mu odpowiedziała:
„Roztropny Telemachu,
Jeśli masz w sobie siłę i dzielność swojego ojca,
Który, jak dobrze wiesz, wszystko w życiu osiągał,
Nie powinieneś być tchórzem ani tym bardziej głupcem.
Tak więc i twoja misja z pewnością się powiedzie.
280 Jeślibyś nie był synem Odysa i Penelopy,
Wątpiłbym w powodzenie twojego przedsięwzięcia.
Niewielu jest wprawdzie synów dorównujących swym ojcom –
Na ogół bywają gorsi, rzadko ich który przewyższy –
Niemniej powtarzam ci: nie powinieneś być tchórzem
285 Ani tym bardziej głupcem, a raczej wręcz przeciwnie,
Rozum twojego ojca nigdy cię nie odstąpi.
Dlatego właśnie wierzę, że spełnisz swe zamiary.
Tak więc nie przejmuj się postawą zalotników.
Oni są krótkowzroczni. I głupi, choć bezczelni.
290 Nie zdają sobie sprawy, że wisi nad nimi zagłada
I zginą jednego dnia. – Podróż, którą masz odbyć,
Nie nastręczy ci trudów. Będę ci towarzyszyć,
Jak niegdyś twojemu ojcu. Przygotuję ci okręt
I razem z tobą popłynę. – Wracaj teraz do domu,
290 Pokaż się zalotnikom, lecz jednocześnie, ukradkiem,
W naczyniach i amforach gromadź prowiant i wino.
I nie zapomnij o mące, bo z niej się bierze siła!
A ja tymczasem zbiorę i sformuję załogę.
I nie martw się o okręt. Na wodach wokół Itaki
295 Jest ich doprawdy wiele – tyleż nowych, co starych.
Wybiorę ci najlepszy i wkrótce wypłyniemy”.
Tak mówiła Atena, dziewicza córka Zeusa.
Telemach zaś – choć dalej nurtowały go troski –
Pojmując, że słyszał głos wszechmogącej bogini,
300 Nie zwlekał, tylko od razu ruszył z powrotem do domu.
Zobaczył przed nim znowu bezczelnych zalotników,
Jak oprawiają kozy i opalają świnie.
Podszedł nagle do niego – z uśmiechem – Antinoos
I wziąwszy go za rękę, przemówił takimi słowami:
305 „Porywczy Telemachu, który nas tak piętnujesz!
Nie sroż się tak, powściągnij złe uczucia i słowa!
Chodź, jedzmy razem i pijmy, jak bywało dotychczas.
Przekonasz się, Achajowie pomogą ci we wszystkim.
Znajdą ci okręt, wioślarzy i co tam jeszcze trzeba,
310 Abyś mógł jak najszybciej wyruszyć w podróż do Pylos
Po wieści o swoim ojcu”.
Na co zręczny Telemach
Odpowiedział mu tak:
„Antinoosie, nie mogę –
Ucztować z takimi jak wy ani tym bardziej milczeć
O waszych bezeceństwach, udając, że ich nie widzę.
315 Małoście dotąd przejedli majątku mojego ojca?
Małoście go łupili, gdy byłem jeszcze dzieckiem?
Więc teraz gdy dorosłem i rozumiem już wszystko,
I nabrałem odwagi, chcę to wreszcie ukrócić
I ściągnąć na was pomstę, czy to płynąc do Pylos,
320 Czy zostając tu w kraju. Jednak raczej pojadę
I sądzę, że ta podróż nie będzie bezowocna.
Popłynę nie na swoim, lecz na cudzym okręcie,
Ponieważ nie mam własnego ani własnej załogi.
Was zapewne to cieszy, bo wydaje się wam,
325 Że jest to dla was korzystne, więc cieszcie się, wasza sprawa”.
Tak mu odrzekł i wyrwał z jego ręki swą rękę.
A Antinoos odszedł i wrócił do biesiadników,
Którzy nie przestawali podkpiwać z Telemacha.
Jeden z młodszych tak mówił:
„Widać, że ma jakiś plan,
330 Aby się z nami rozprawić. Pewnie chce ściągnąć z Pylos
Albo ze Sparty wspólników, którzy mu tu pomogą.
Albo przywiezie z Efiry jakąś zabójczą truciznę
I wygubi nas wszystkich, wsypując ją do dzbanów”.
A inny powiedział tak:
„Lecz może też z tej wyprawy,
335 Jak jego ojciec, nie wrócić. To będzie kłopot dopiero!
Bo oprócz tego domu, który dostanie się matce
Lub temu, kto ją poślubi, resztę tego majątku
Będziemy musieli sami podzielić między siebie”.
Tak więc sobie gwarzyli, a on tymczasem zszedł
340 Do przestronnej piwnicy, gdzie jego ojciec trzymał
Wszelakie kosztowności – złoto, spiż i jedwabie,
I zapasy oliwy, i gliniane naczynia
Pełne starego wina wymieszanego z wodą.
Stały szeregiem wzdłuż ścian, jakby czekały, aż Odys
345 Wróci do domu z wyprawy po wielu niedolach i trudach.
Wszystko to strzegły wrota ryglowane zasuwą,
Których przez dzień i noc pilnowała z kolei
Stara i zaufana klucznica Eurykleja,
Córka Pejsenoridy, czuwająca nad wszystkim.
350 To właśnie ją tam wezwał zmyślny Telemach i rzekł:
„Nianiu, proszę cię, rozlej słodkiego wina do amfor –
Tego drugiego po tym najdoskonalszym ze wszystkich,
Które trzymamy dla niego, dla boskiego Odysa,
Jeżeli cały i zdrowy wróci kiedyś do domu.
355 Napełnij dwanaście amfor i szczelnie je zakorkuj.
I ze dwadzieścia miar mąki – tej najdrobniej mielonej –
Nasyp do worków ze skóry i dobrze je zasznuruj.
I nie mów o tym nikomu. Naszykuj to do wieczora.
Gdy matka pójdzie na górę i uda się na spoczynek,
360 Zabiorę to stąd, bo jadę do Pylos i do Sparty,
Aby się tam wywiedzieć czegoś o moim ojcu”.
Piastunka Eurykleja, usłyszawszy te słowa,
Krzyknęła i zapłakała, i powiedziała tak:
„Co za pomysł, mój chłopcze! Co ci przyszło do głowy!
365 Chcesz ruszyć w wielki świat – ty, ukochany jedynak?
Mało ci, że twój ojciec, boski Odys, gdzieś przepadł?
Przecież jeśli wyjedziesz, oni – ci zalotnicy –
Na pewno coś uknują, by cię podstępem zgubić,
I wtedy cały majątek między siebie rozdzielić.
370 Tak więc błagam cię, nie jedź, tylko siedź tu na swoim.
Po cóż i ty masz się tułać po niespokojnym morzu!”.
Na co zręczny Telemach odpowiedział jej tak:
„Nianiu, nie lękaj się! Bóg mi podsunął tę myśl.
Przysięgnij mi natomiast, że dopóki nie minie
375 Co najmniej dwanaście dni, nie powiesz o tym matce.
Chyba że sama się dowie o tym, że wyjechałem,
I będzie rozpaczać z żalu, i drzeć na sobie szaty”.
Tak rzekł, a stara piastunka przysięgła mu na bogów.
I wygłosiła rotę, i dopełniła przysięgi.
380 Po czym zaczęła przelewać słodkie wino do amfor
I przesypywać mąkę do szczelnych worków ze skóry.
On zaś poszedł do domu, gdzie byli zalotnicy.
Tymczasem boska Atena wybiegała już naprzód.
Wcieliwszy się w Telemacha, biegała po całym mieście
385 I napotkanym mężczyznom mówiła, by wieczorem
Zebrali się w przystani przy szybkonośnym okręcie,
Który zdołała wyjednać – sama! – od Noemona,
Dzielnego syna Froniosa, co był jej wielce oddany.
Gdy słońce zaszło za morze i zapadł mrok na ziemi,
390 Zaopatrzono okręt we wszelki niezbędny sprzęt
I pchnięto go na wodę, aż stanął na kotwicy
U końca małej zatoki. To właśnie tam się zbierali
Ci, których na ulicach werbowała Atena.
Ale to jeszcze nie wszystko! Bo znowu się udała
395 Do domu Odyseusza i tam na zalotników
Zesłała słodki sen. Sprawiła, że do głowy
Uderzyło im wino. Powieki jęły im ciążyć,
Puchary z rąk wypadać, aż czując, że jeszcze chwila,
A zwalą się na ziemię, wstali z największym trudem
400 I poszli do domów spać. A wtedy znów przybrawszy
Postać starego Mentora, wezwała Telemacha
Z jakiegoś zakątka domu i tak do niego rzekła:
„Telemachu, w zatoce stoi już bystry okręt
Gotowy do odjazdu. Twoja dzielna załoga
405 W pięknych nagolennikach siedzi już za wiosłami
I czeka na twe rozkazy. Pośpiesz się, trzeba ruszać!
Nie zwlekajmy już dłużej”.
Tak powiedziała Atena
I szybko ruszyła przodem. A on podążył za nią.
I tak dotarli do morza, gdzie stał na kotwicy okręt.
410 Na brzegu spotkali żeglarzy – o długich, ciemnych włosach.
Telemach zaś, przez którego działała boska moc,
Przemówił do nich tak:
„Słuchajcie, przyjaciele!
Trzeba iść jeszcze po prowiant. Wszystko jest już gotowe.
Czeka u mnie w piwnicy. Lecz trzeba zachować ostrożność.
415 Bo o tym prócz mojej niani nikt nie wie, nawet matka.
Dlatego bądźcie cicho”.
Tak rzekł i ruszył przodem,
A oni poszli za nim. Po czym, w myśl jego wskazań,
Zabrali wszystko z domu i zanieśli na okręt.
Pierwsza weszła na pokład dalekowzroczna Atena
420 I usiadła na dziobie. Dopiero po niej Telemach
I usiadł obok niej. A wtedy – cała załoga,
Która podniosła kotwicę i zasiadła przy wiosłach.
Ruszyli. Odbili od brzegu. A wszechmocna Atena
Zesłała pomyślny wiatr: wiejący od zachodu
425 Orzeźwiający Zefir, co szumiał nad ciemnym morzem.
Wtedy Telemach polecił postawić maszt i żagle.
I tak też uczynili, wstawiając sosnowy pal
W obręcz pośrodku pokładu, i na rzemieniach ze skóry
Wciągając białe żagle, a później je mocując
430 Długimi linami do rufy. Wiatr wydął zaraz żagiel,
Okręt znacznie przyśpieszył, a przecinane fale
Szumiały z obu stron dziobu. Lecz zanim to nastąpiło –
Gdy tylko stanął maszt i rozpostarto żagle –
Złożyli ofiarę bogom, w tym głównie córce Zeusa,
435 Błękitnookiej Atenie, wylewając za burtę
Zabrane ze sobą wino. – I tak płynęli do rana.
Przybycie do Pylos. – Uczta na cześć Posejdona i składane mu ofiary. – Atena pod postacią Mentora kieruje krokami Telemacha. – Opowieść Nestora o powrocie spod Troi i jego rada, by po dalsze wieści Telemach udał się do Sparty na dwór Menelaosa. – Następnego dnia, po złożeniu ofiary Atenie, wyjazd wozami do Sparty i nocleg u Dioklesa w Fer.
Gdy dopływali do Pylos, pięknego miasta Nestora,
Na ołowiane niebo wschodziło właśnie słońce,
Rzucając boski blask na urodzajną ziemię
I rozświetlając ją dla dobra bogów i ludzi.
5 Na wybrzeżu mieszkańcy składali świętą ofiarę –
Z rasowych czarnych byków – groźnemu Posejdonowi
O granatowych włosach – temu, co wstrząsa ziemią.
Ławy stały rzędami – tych rzędów było dziewięć –
A w każdym rzędzie siedziało dokładnie pięciuset ludzi.
10 A przed każdym z tych rzędów leżało dziewięć byków.
Wydobyto już z nich i zbadano wnętrzności,
A ich ucięte udźce rumieniły się w ogniu.
W takiej więc chwili okręt, ze zwiniętymi żaglami,
Zawinął do przystani i stanął na kotwicy.
15 Pierwsza zeszła z pokładu błękitnooka Atena.
Telemach kroczył za nią. Rzekła wtedy do niego:
„Nie masz już czego się wstydzić, dosyć tej nieśmiałości!
W końcu ruszyłeś w drogę i przepłynąłeś morze,
By zdobyć wieści o ojcu: czy zginął? czy żyje? gdzie jest?
20 Idź zatem do Nestora, który ujeżdża konie,
I wywiedz się czegoś od niego. I proś, by mówił prawdę.
On nie wprowadzi cię w błąd, to człowiek sprawiedliwy”.
Na co zręczny Telemach odpowiedział jej tak:
„Ale jak go powitać? Jak zagadnąć, Mentorze?
25 Nie mam w tym żadnej wprawy. Jak młody ma pytać starszego?”.
Na co świetlista Atena odpowiedziała mu tak:
„Weź pierwsze słowo z serca, a drugie bóg ci podpowie.
Bo nie wydaje mi się, byś się urodził wbrew bogom”.
A więc tak mu radziła, wytyczając kierunek.
30 Doszli w końcu do ław, na których siedzieli ludzie
Składający ofiarę, a między nimi Nestor
Ze swoimi synami i liczną grupą przyjaciół,
Co piekli już mięso na ogniu albo je przyrządzali.
Zobaczywszy przybyszów, ruszyli im naprzeciw.
35 Witali ich serdecznie i zapraszali do uczty.
Pierwszy zbliżył się do nich Pejsistrat, syn Nestora.
Wyciągnął do nich ręce i zaprosił na ucztę,
Sadzając między ojcem a swym przyrodnim bratem
Na miękkim, puszystym runie rozłożonym na piasku.
40 Podał im porcję podrobów i do złotego pucharu
Nalał słodkiego wina. Powitanie skierował
Do dziewiczej Ateny, córki władcy piorunów
I właściciela egidy, zwracając się do niej tak:
„Pomódl się teraz, gościu, do władcy wód, Posejdona,
45 Bo jest to właśnie uczta wydana na jego cześć.
A kiedy już to uczynisz i dopełnisz ofiary,
To i jemu daj wina, aby je wylał dla bogów.
Bo sądzę, że i on czci nieśmiertelnych niebian.
Któż zresztą ich nie wielbi! I któż ich nie potrzebuje!
50 Ale jest młodszy od ciebie – ma tyle lat co ja –
A więc ten złoty puchar podaję najpierw tobie”.
I mówiąc to, tak zrobił. I ujął tym Atenę,
Bo poznała od razu, że znane mu są zwyczaje
I dobrze jest wychowany. I zaczęła się modlić:
55 „Usłysz nas, Posejdonie – o ty, co władasz ziemią! –
I wejrzyj na nasze prośby, i spraw, by się spełniły.
Przede wszystkim bądź łaskaw dla starego Nestora
I sprzyjaj jego synom, a później okaż wdzięczność
Wszystkim ludziom tu, w Pylos, za tę wspaniałą ofiarę.
60 Na koniec zaś pozwól nam, mnie i Telemachowi,
Zdobyć tu wiadomości, po któreśmy przyjechali,
I naszym bystrym okrętem wrócić szczęśliwie do domu”.
Tak się modliła Atena. A spełniwszy ofiarę,
Podała dwiema rękami puchar Telemachowi.
65 I wtedy on do boga zaniósł swoje modlitwy.
Tymczasem zdjęto z rożna upieczone mięsiwo,
Poćwiartowano je i rozpoczęto ucztę.
A kiedy pierwszy głód został zaspokojony,
Przemówił stary Nestor, zwany też Gerenianem:
70 „Teraz, gdy nasi goście pojedli już i popili,
Możemy ich zapytać, kim są i co tu robią.
A zatem, drodzy przybysze, powiedzcie, kim jesteście
I co was tu sprowadza. Czy macie jakąś sprawę,
Z którą tu przybywacie, czy też wzorem piratów
75 Włóczycie się po morzu, szukając przygód i szczęścia?
Bo przecież są i tacy, co z narażeniem życia
Szwendają się bez celu, a przy tym szerzą zło”.
Na co zręczny Telemach – dzięki Pallas Atenie,
Która go ośmieliła, wpajając mu odwagę –
80 Od razu przeszedł do rzeczy i spytał o swego ojca,
Który dotąd nie wrócił. Tym rezolutnym pytaniem
Zdobył sobie zarazem uznanie wśród zgromadzonych.
Otóż przemówił on tak:
„Nestorze, synu Neleusa,
Sławo i chwało Achajów! Przybywamy z Itaki
85 Leżącej u stóp Nejonu, a sprawa, którą mamy,
Nie jest sprawą państwową, lecz sprawą osobistą.
Podążam tropem sławy mojego wielkiego ojca,
Boskiego Odyseusza, który jak mi wiadomo,
Walczył z tobą pod Troją i w końcu ją pokonał.
90 Otóż jeżeli wiemy, co się stało z innymi
Walczącymi pod Troją – gdzie który tragicznie zginął –
To Zeus o moim ojcu niestety skąpi nam wiedzy.
Nikt nie wie, co się z nim stało, a jeśli zginął, to gdzie:
Na lądzie czy na morzu, pośród fal Amfitryty.
95 Właśnie z tego powodu przybyłem tu do ciebie
I padam do twoich stóp, ażebyś mi powiedział,
Co na ten temat wiesz. Może sam byłeś świadkiem
Jego sromotnej śmierci, a może ci kto mówił
O jego dalszych losach: że tuła się gdzieś po świecie;
100 Że na wieczną niedolę urodziła go matka.
Nie zważaj na moje uczucia i nie oszczędzaj mnie.
Po prostu powiedz mi prawdę, jakakolwiek by była.
Jeśli Odys, mój ojciec, kiedykolwiek cię wspierał –
Myślą, słowem, uczynkiem – i na ziemi trojańskiej,
105 Gdzie cierpieliście biedę, stał wiernie u twego boku,
To w imię braterstwa broni wyjaw mi teraz prawdę”.
Na co odparł mu Nestor, zwany też Gerenianem:
„Mój drogi młody człowieku, przypomniałeś mi czasy,
Gdy w tych dalekich stronach cierpieliśmy znój i biedę,
110 Czy to pływając po morzu w pogoni za łupami,
Po które wiódł nas Achilles, czy to walcząc na lądzie,
Pod miastem króla Priama. To właśnie tam poległo
Wielu najlepszych Achajów. Spoczął tam mężny Ajas
I waleczny Achilles, i młodziutki Patroklos,
115 Który swoimi radami dorównywał i bogom,