Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Oto opowieści dodające odwagi!
35 historii, które dadzą dzieciom siłę i pomogą pokonać przeciwności losu.
Dzieci – podobnie jak superbohaterowie – mają w swoich rękach wielką moc, ale też wielką odpowiedzialność za przyszłość. Aby mogły kształtować swoje życie oraz świat, w którym przyjdzie im żyć, muszą rozbudzić w sobie odwagę płynącą z poznania swoich mocnych stron.
Oto zbiór opowiadań, dzięki którym dzieci między innymi nauczą się radzić sobie z trudnościami, będą rozwijać kreatywność, dowiedzą się, jak pielęgnować opiekuńcze relacje oraz poznają wiele innych koncepcji, które pomogą im być odważnymi.
Poznaj 35 inspirujących historii wraz z refleksjami, które pomogą dzieciom doskonalić się w tej ekscytującej przygodzie, jaką jest życie. Oto książka dająca siłę, dzięki niej odkryjesz moc, która tkwi w każdym z nas. Odwaga to najlepsze paliwo i kompas do pokonywania przeszkód, osiągania celów i bycia bohaterem swojego życia.
Wiek: 9+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 88
Czasy, w których przyszło nam żyć, są tak złożone i niestabilne, że potrzeba dużo odwagi i pozytywnego myślenia, aby stawiać czoła wyzwaniom, jakie życie serwuje nam każdego dnia.
Dlatego, odnosząc się do tytułu pewnej dwudziestowiecznej amerykańskiej powieści, my, autorzy tej książki, zwykliśmy mawiać, że prawdziwym śniadaniem mistrzów wcale nie są płatki, lecz codzienne wyzwania i przeszkody.
Zasadniczo możemy sobie z nimi radzić na dwa sposoby:
1. Obwiniać innych i cały świat albo zrzucać odpowiedzialność na pecha za to, co się nam przytrafiło, i czekać z założonymi rękami, aż okoliczności się zmienią.
2. Podchodzić do każdego zdarzenia i każdej sytuacji z najlepszym możliwym nastawieniem i zakasać rękawy, by osiągnąć zamierzone cele.
Ten pierwszy sposób sprawia, że stajemy się strachliwi i bierni, bo przypisujemy sprawczość czynnikom zewnętrznym. Jesteśmy dosłownie bezsilni. Kiedy oddajemy stery naszego statku, zdajemy się na łaskę targających nami żywiołów.
Ten drugi jest zaś domeną osób proaktywnych, czyli takich, które przejmują inicjatywę, by wpłynąć na wody rzeczywistości i sprawić, by świat był lepszym miejscem do życia – zarówno dla nich, jak i dla innych. Tacy ludzie nie czekają, aż wichura ucichnie, tylko biorą wiosło w dłoń i płyną w wyznaczonym kierunku.
W przeciwieństwie do tych pierwszych przeszkody nie są dla nich murem nie do pokonania, lecz próbą, którą należy po prostu przejść. I to właśnie czyni ich prawdziwymi mistrzami. Nieustannie pragną się rozwijać, a gdy coś nie udaje im się za pierwszym razem, próbują ponownie, patrząc na problem z innej perspektywy i wykorzystując nowe narzędzia.
Niniejszy zbiór opowiadań napisaliśmy z myślą o takich właśnie osobach.
W Opowieściach dla dzieci, które chcą uwierzyć w siebie poruszyliśmy kwestię samooceny u dzieci i dorosłych, a w drugim tomie opowiadań (Opowieści dla dzieci, które chcą być szczęśliwe) skupiliśmy się na świecie wartości. W tej, trzeciej już, książce przedstawiamy trzydzieści pięć opowiadań, które pomogą nabrać odwagi i odporności psychicznej oraz wykształcić umiejętność działania – tak, by każda przeciwność losu stała się cenną lekcją.
Silvia Adela Kohan, prekursorka warsztatów literackich w języku hiszpańskim, radzi przyszłym pisarzom, by przestali się bać, bo uważa, że „aby napisać książkę, nie wolno być tchórzem”. To samo możemy odnieść do swojego życiowego scenariusza. Jeśli nie napiszesz go samodzielnie, zrobi to za ciebie ktoś inny!
Odwaga jest potrzebna, by szukać rozwiązań każdego nowego problemu i płynąć po wodach życia, nie tracąc samego siebie. Takie podejście sprawia, że kryzys staje się szansą, a przeszkody – trampoliną, i mogą dodać nam skrzydeł.
Niniejsze opowiadania oraz towarzyszące im przemyślenia stanowią zaproszenie do pokonywania tkwiących w naszej głowie ograniczeń i do przejęcia kontroli nad naszym losem, aby wszystko, co robimy, pomagało budować wymarzoną przyszłość.
Są odpowiednie dla czytelników w każdym wieku, bo w każdym dorosłym kryje się niewinne i kształtujące się jeszcze dziecko, a w każdym dziecku kiełkuje dorosły, którym kiedyś się ono stanie.
Dziękujemy, że jesteście z nami!
Àlex Rovira i Francesc Miralles
1
Razem jesteśmy odważniejsi
Jak głosi pewna opowieść, miliony lat temu naszą planetę nawiedziła epoka lodowcowa, jakiej nigdy wcześniej nie widziano. Mróz był tak silny, że ogromna część Ziemi pokryła się lodem.
Z tego powodu zginęło wiele zwierząt i zamarzła niemal cała roślinność. Brak pożywienia i niskie temperatury sprawiły, że wiele gatunków zniknęło bezpowrotnie.
Jeże, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, postanowiły połączyć się w grupy, aby przetrwać. W ten sposób mogły się wzajemnie chronić i ogrzewać.
Dzieliły się jedzeniem, które wykopywały ze zmrożonej ziemi, a nocami, gdy temperatury były najniższe, zbijały się w gromadę, by było im cieplej. Jednak kolce na grzbiecie sprawiały, że jeże kłuły się wzajemnie i niektórym bardzo się to nie podobało.
Znalazły się takie, które z tego powodu oddzielały się od grupy i zamarzały w samotności. Widząc to, inne jeże były zmuszone rozwiązać kwestię życia lub śmierci: albo przyzwyczają się do kolców swoich towarzyszy, albo wyginą.
Po kilku takich tragicznych sytuacjach reszta dzielnych jeży uświadomiła sobie, że istnieje tylko jedno rozwiązanie: muszą wspólnie stawić czoła przeciwnościom losu.
Aby cieszyć się ciepłem, musiały nauczyć się żyć w niewygodzie i zaakceptować rany, jakie niechcący mogli im zadać towarzysze. Ale te niedogodności były niczym w porównaniu z losem, jaki ich czekał, gdyby próbowały przeżyć mroźną noc samodzielnie.
I właśnie w taki sposób jeże zdołały przetrwać.
Tamta ciężka zima nauczyła ich dwóch rzeczy. Po pierwsze, aby pokonać niektóre przeciwności losu, konieczna jest współpraca. Po drugie, choć czasem pewne rzeczy mogą nas w innych denerwować – tak samo jak innych w nas – to kiedy jesteśmy dla siebie życzliwi, stajemy się niezwyciężeni.
I tak, piętnaście milionów lat po tym, jak pojawiły się na Ziemi, jeże dalej spokojnie po niej tuptają.
Odpowiedź Maharshiego
Ramana Maharshi był jednym z najważniejszych przywódców duchowych współczesnych Indii. Przez jego położoną w górze Arunachala pustelnię, w której spędził sporą część życia, przewinęło się wiele głodnych wiedzy i pragnących się rozwijać osób. Pewnego razu jeden z pielgrzymów spytał mistrza:
– Jak powinniśmy traktować innych?
Maharshi odparł:
– Nie ma innych.
Chciał przez to powiedzieć, że każdy z nas jest kroplą wody w tym samym morzu. I choć czasem skupiamy się na tym, co nas dzieli, tak naprawdę jesteśmy jednością.
Bardzo często zdarza się, że w innych przeszkadzają nam nasze własne wady, tak jak było w przypadku jeży z opowiadania. Takie sytuacje są jak lustro, które pokazuje, nad czym powinniśmy popracować. Oczywiście nie znaczy to, że powinniśmy pozwolić, by nas krzywdzono. Należy unikać tych, którzy świadomie ranią nas słowami lub czynami. Swoją drogą, jeże w swoim naturalnym środowisku muszą stawiać czoła żmijom i bardzo często z nimi wygrywają.
Przesłanie tego opowiadania jest inne: tak jak nie ma róży bez kolców, tak nie ma idealnych przyjaciół. Jeśli ustawimy poprzeczkę zbyt wysoko, zostaniemy sami i – jak w powyższej historii – zamarzniemy na kość. Nauczmy się ogrzewać nawzajem, a przy odrobinie cierpliwości i praktyki znajdziemy sposób, by nie zadawać sobie ran.
2
Jak bardzo go pragniesz?
Odkąd sięgał pamięcią, Omar ciężko trenował, aby zostać najlepszym biegaczem w kraju. Miał zaledwie czternaście lat, a już od sześciu codziennie trenował w nadziei, że zostanie mistrzem i będzie mógł występować w międzynarodowych zawodach.
Jednak zawsze znajdował się ktoś lepszy od niego. Co roku pojawiał się jakiś atleta, który był objawieniem sezonu i osiągał najlepsze wyniki. Przez to Omar był pewien, że nigdy nie uda mu się spełnić marzeń. Trener zapewniał go, że ma doskonałe warunki fizyczne do uprawiania sportu. Co w takim razie zawodziło?
Pewnego popołudnia, słuchając radia z rodzicami, Omar dowiedział się o Mistrzu Sukcesu. Dziennikarka przeprowadzała wywiad z bardzo mądrym starcem, który mieszkał w pobliskiej wiosce rybackiej.
Chłopiec pomyślał, że ten człowiek może rozwiązać jego problemy, dlatego postanowił wyruszyć w drogę i poprosić go, by zdradził mu swoje sekrety.
Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że w cieniu chaty z sitowia siedział starzec odziany jedynie w zużytą tunikę.
– To pan jest Mistrzem Sukcesu? – spytał Omar z lekkim niedowierzaniem.
– Tak mnie nazywają… – odparł spokojnie mężczyzna. – Myślałeś, że mieszkam w willi?
Chłopiec, nie wiedząc, co odpowiedzieć, wzruszył ramionami. Starzec ciągnął:
– Miałem już wiele willi! Tyle że nawet stu służących nie starczyło, by się nimi zająć. W moim garażu stał tuzin luksusowych aut. Miałem też otoczony winnicami zamek i pola uprawne wielkości niejednego kraju… a nawet prywatny samolot, którym mogłem podróżować, gdziekolwiek mi się podobało.
– Dlaczego więc…? – Przybysz nie odważył się dokończyć zdania.
– Dlaczego więc żyję w ubóstwie? To proste. Po śmierci żony odczekałem, aż moje córki skończą studia i zaczną żyć na własny rachunek. Wtedy postanowiłem posiąść to, o czym od zawsze marzyłem: czas. Teraz żyję jak kiedyś, gdy byłem takim młodzieńcem jak ty i nie miałem niczego.
– Więc – powiedział zdumiony chłopiec – pomoże mi pan osiągnąć sukces?
– Oczywiście! Ale najpierw musisz odpowiedzieć na pytanie: jak bardzo go pragniesz?
– Bardziej niż czegokolwiek na świecie! – odparł Omar z przekonaniem.
– Doskonale… – wyszeptał mędrzec. – W takim razie będę na ciebie czekał jutro o świcie.
To powiedziawszy, wszedł do swojego szałasu.
Podekscytowany Omar przez resztę dnia myślał tylko o tym, jakie zmieniające życie wskazówki da mu mędrzec.
Nazajutrz, bladym świtem, Omar stawił się punktualnie pod szałasem starca, który stał nad brzegiem morza i był zajęty przygotowywaniem wędek.
Gdy Mistrz zobaczył nadchodzącego ucznia, nakazał:
– Pomóż mi zanieść te wędki na przystań, usiądziemy tam i rozpoczniemy połów.
Zaskoczony Omar spełnił jego życzenie.
Kiedy wszystko było już gotowe, usiedli ramię w ramię. Młody uczeń pomyślał, że w trakcie wędkowania mędrzec zdradzi mu swoje sekrety, ale ten nie odezwał się ani słowem.
W końcu zmęczony oczekiwaniem chłopak powiedział:
– Mistrzu, nie wątpię w twoją wiedzę ani w sukcesy, jakie osiągnąłeś, ale nie prosiłem cię o to, byś nauczył mnie łowić ryby. Chcę się dowiedzieć, jak zostać najlepszym biegaczem w kraju.
W tej samej chwili wędka Omara się poruszyła. Na haczyk nadziała się duża ryba.
– W samą porę! – wykrzyknął entuzjastycznie starzec. – Za chwilę poznasz wielki sekret.
Po tych słowach złapał wędkę Omara i kręcąc kołowrotkiem, wyciągnął rybę na powierzchnię, po czym ściągnął ją z haczyka.
Ryba miotała się rozpaczliwie w koszu, rzucając się w udręce na wszystkie strony.
– Powiedz mi, o czym ona teraz myśli? – spytał mędrzec swojego ucznia.
– O tym, że chce wrócić do wody, aby móc oddychać – odpowiedział Omar, obserwując walczące o życie zwierzę. – Pragnie tylko wody.
– Oto tajemnica sukcesu – podsumował mistrz, wrzucając rybę do morza. – Kiedy poświęcisz się temu, czego pragniesz, z takim samym zaangażowaniem jak ona, osiągniesz prawdziwy sukces.
Głód jest podstawą sukcesu
Często myślimy, że czegoś pragniemy, choć tak naprawdę to tylko nasz kaprys. Przykładem mogą być osoby, które mówią, że chcą osiągnąć to czy tamto, ale twierdzą, że nie mają czasu, by się temu poświęcić. A gdyby były naprawdę zdeterminowane, to czas na pewno by się znalazł.
Za każdym razem, gdy chcieliśmy napisać jakąś książkę, potrafiliśmy wykroić kilka godzin dziennie, aby urzeczywistnić to marzenie.
Głód jest paliwem niezbędnym do osiągnięcia zamierzonych celów. Nie chodzi tu jednak o fizyczną potrzebę jedzenia, ale o prawdziwie głęboki, emocjonalny głód, który popycha nas do działania. Głód duszy, który dodaje nam sił, aby podążać za kryjącymi się w sercu pragnieniami.
Bohater naszego opowiadania dostaje od Mistrza Sukcesu lekcję takiego właśnie głodu.
Czasami dopiero perspektywa utraty uświadamia nam, jak bardzo czegoś pragniemy. Dlatego powinniśmy zadać sobie następujące pytanie: czy naprawdę chcę to osiągnąć?
Jeśli odkładamy sprawy na później, zwycięża w nas lenistwo albo w jakiś inny sposób pozwalamy, aby czas przeciekał nam przez palce, i nie możemy wziąć się do pracy, to odpowiedź na to pytanie brzmi: nie.
3
Uważaj na to, w co wierzysz (bo ty to tworzysz)
Tata Mili był wędrownym sprzedawcą pierożków, które cieszyły się sławą najpyszniejszych w całym mieście. Przygotowywał je z najlepszych składników z wielką troską i oddaniem i z dumą handlował nimi na ulicach miasta.
Był tak zajęty pracą, że nie czytał gazet i nie śledził wiadomości. Wystarczyło mu, że z pokorą i miłością oddawał się ulubionemu zajęciu.
Jego pierożki były tak popularne, że postanowił powiększyć kuchnię i zatrudnić pomocników, by dotrzeć do większej liczby klientów.
Pełen entuzjazmu opowiedział o swoim pomyśle córce, która studiowała na ostatnim roku w prestiżowej szkole biznesu.
– Ale o czym ty w ogóle mówisz, tato! – zbeształa go dziewczyna. – Nie wiesz, że znajdujemy się w okropnym kryzysie gospodarczym? Musisz być ostrożniejszy i zacząć oszczędzać pieniądze, bo nadchodzą bardzo trudne czasy. Analitycy się nie mylą!
Sprzedawca wiedział, że jego córka była najlepsza na roku, więc posłuchał jej rady i zaczął ograniczać wydatki: kupił składniki gorszej jakości, przestał produkować pierożki z droższym nadzieniem i nie reklamował swoich produktów w przekonaniu, że ludzie nie mogą już sobie pozwolić na taki wydatek.
Mila z poczuciem winy obserwowała, jak jej ojciec zmienia na gorsze to, dzięki czemu przez tyle lat osiągał sukces. Pewnego popołudnia, gdy staruszek próbował sprzedać przygotowane o świcie pierożki, dziewczyna powiedziała:
– Kiedyś ustawiały się po nie kolejki. Co się stało? Jak doprowadziłeś interes do ruiny?
Mężczyzna odpowiedział, że czasy są trudne i, przyznając jej rację, wykrzyknął ze smutkiem:
– Mówiłaś prawdę. Mamy straszny kryzys!
Samospełniająca się przepowiednia
Powyższe opowiadanie, będące naszą wersją historii ze zbioru Życie to bajka Gabriela Garcíi de Oro, niesie ze sobą ważne przesłanie: bardzo często się zdarza, że nieświadomie kształtujemy swoją rzeczywistość.
Ta opowieść uczy, że już sama perspektywa klęski może się do niej przyczynić. Innymi słowy, możesz ponieść porażkę tylko dlatego, że się jej boisz, a co najgorsze – często zupełnie nieświadomie.
Takie zjawisko nosi nazwę samospełniającej się przepowiedni. Jej pozytywna odmiana znana jest jako efekt Pigmaliona: w jego mechanizmie optymistyczne oczekiwania wobec kogoś sprawiają, że ta osoba rozwija się i osiąga sukces.
Podamy ci prosty przykład: uczeń, w którego wierzą nauczyciele, osiągnie lepsze wyniki niż ten, który spotyka się z obojętnością lub krytyką swoich poczynań.
W odniesieniu do nas samych powinniśmy więc zadać sobie pytanie: co myślę o swojej przyszłości, o swoich możliwościach? Jakie są moje przekonania?
Nasze stany emocjonalne, fale wątpliwości, strachu i niepewności kładą się cieniem na tym, co chcemy osiągnąć, i – jak w przypadku sprzedawcy pierożków – mogą pociągnąć za sobą samospełniającą się, negatywną przepowiednię.
4
To, co znajduje się wewnątrz, widać też na zewnątrz
Laila już od maleńkości miała niezwykły dar. Potrafiła rysować z finezją i precyzją godną najlepszych mistrzów pędzla.
Gdy miała dziesięć lat, nauczycielka plastyki pomogła jej zorganizować pierwszą wystawę, aby wszyscy mogli podziwiać jej talent. Z tej okazji dziewczynka spędziła wiele godzin nad obrazem, w który włożyła wiele trudu i kreatywności.
Gdy nadszedł wielki dzień, do galerii, w której miała się odbyć wystawa, przyszło wiele osób. Oprócz wszystkich kolegów z klasy Laili i niektórych sąsiadów zjawili się też miłośnicy sztuki, a nawet handlarze, którzy dowiedzieli się o wschodzącym talencie.
Wszyscy niecierpliwie czekali, aż młoda artystka zrzuci płachtę okrywającą płótno, bo bardzo chcieli zobaczyć, co takiego namalowała ta cudowna dziewczynka.
W końcu nadszedł tak wyczekiwany moment i płachta osunęła się na ziemię.
W sali zapadła głęboka cisza. Po chwili ktoś odważył się wypuścić oddech i wokół rozległy się pełne podziwu szepty. Publiczność była zachwycona obrazem, który cechował się niespotykanymi dla wieku Laili pięknem. Wkrótce galerię wypełniły gromkie oklaski.
Był to autoportret, na którym artystka pogodnie patrzyła na widza. Stała przy ogromnym drzewie wiśni, a jego jasnoróżowe kwiaty wypełniały górną część obrazu.
Już samo namalowanie tych cudnych kwiatów w pełnym rozkwicie musiało zająć jej wiele dni. Jednak to nie one najbardziej przyciągały wzrok na płótnie, lecz umieszczone na grubym pniu drzewa tajemnicze drzwi, które Laila z obrazu wyraźnie chciała otworzyć. Z jedną ręką umieszczoną na drzwiach, a drugą na piersi dziewczyna przekazywała cały ogrom emocji.
Po prezentacji jeden z kolegów z klasy spytał ją, co znajdowało się po drugiej stronie drzwi i jak można było je otworzyć, skoro brakowało w nich klamki.
Laila otworzyła szeroko oczy:
– To drzwi do serca. Klamka jest niepotrzebna, bo otwierają się od środka. A wszystko, co tam się znajduje, można zobaczyć na zewnątrz i zupełnie jak kwiaty wiśni potrafi to sprawić radość wielu osobom.
Od tamtej pory obraz jest wystawiany w miejscowym muzeum sztuki i nosi tytuł Kwitnienie serca.
Zmiana zaczyna się od środka
Jak powiedział Albert Camus: „W środku zimy zrozumiałem nareszcie, że mam w sobie niezniszczalne lato”. I rzeczywiście tak jest! Ortega y Gasset mawiał zaś: „Ja to ja sam i moje otoczenie”.
Okoliczności, w jakich się znajdujemy, mają na nas duży wpływ, ale to do nas należy wybór, czy pozwolimy, aby panująca na zewnątrz zima zamroziła nas i zblokowała, czy też stworzymy w sobie przestrzeń pełną ciepła, które przeniesiemy również na innych.
Proces zmiany niemal zawsze zaczyna się od środka i emanuje na zewnątrz, rzadko zdarza się, by było na odwrót. Z zewnątrz otrzymujemy bodźce, impulsy i zachęty do działania, ale zmiana jest kwestią wyboru i całkowicie naszą decyzją. To właśnie w sercu, wewnątrz tego drzewka wiśniowego, rodzą się kwiaty, z których wyrastają godne podziwu owoce.
Dlatego musimy sobie zadać następujące pytanie: jak pielęgnujemy swoją wewnętrzną przestrzeń? Okoliczności mogą nam nie sprzyjać, ale jak mówił ponoć Marcel Proust: „Choćby nic się nie zmieniło, jeśli ja się zmienię, to zmieni się wszystko”.
Czy pielęgnujesz swoją wewnętrzną przestrzeń, tak by panowało w niej ogrzewające innych lato?
5
Trzeba wiedzieć, jak pomagać
W pewne wakacje Enzo spacerował wzdłuż strumyka, gdy zauważył w wodzie małą rybkę. Miał sześć lat i jeszcze nigdy nie był nad rzeką ani na plaży, dlatego po raz pierwszy mógł zobaczyć to zwierzę w jego naturalnym środowisku.
Rybka co chwilę wyskakiwała ponad powierzchnię wody, a następnie znów się zanurzała, co bardzo chłopca zmartwiło. Tam, gdzie mieszkał Enzo, było bardzo sucho i nie spotykało się tego typu zwierząt, dlatego pomyślał, że rybka się topi. Wyglądało to tak, jak gdyby nie mogła wydostać się z wody.
– Jaka biedna! – wykrzyknął. – Muszę jej pomóc!
Na szczęście wyszedł na spacer z siatką na motyle, więc niewiele myśląc, wsadził ją do wody i wyciągnął rybkę, która zaczęła się miotać. Enzo pomyślał, że po prostu się cieszy, że nic już jej nie grozi.
Był z siebie bardzo dumny, dlatego pobiegł do mamy, aby pochwalić się dobrym uczynkiem. Rybka poruszała się jednak z coraz większym trudem.
Gdy mama to zobaczyła, złapała się za głowę i szybciutko wrzuciła rybkę z powrotem do rzeki.
Chłopczyk, który nic z tego nie rozumiał, wybuchnął płaczem. Było mu smutno, że nie mógł pomóc rybce, która teraz na pewno się utopi!
Kiedy już się uspokoił, mama opowiedziała mu o rybach, wytłumaczyła, gdzie mieszkają i co się z nimi dzieje, gdy wyciągnie się je z wody.
– Tak jak ty biegasz po łące, tak one czasem wyskakują z wody – powiedziała. – Być może polowała na jakiegoś owada, ale jej miejsce jest w rzece. Chciałeś jej pomóc, tyle że wyciągnąłeś ją z naturalnego środowiska i naraziłeś na niebezpieczeństwo.
W końcu Enzo zrozumiał. Z biegiem lat pojął też, że gdy czasem staramy się pomóc, nie znając dobrze sytuacji, możemy wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Tak samo niebezpieczne jest udzielanie nieproszonych rad. Zanim komuś pomożemy, upewnijmy się najpierw, że naprawdę tej pomocy potrzebuje.
Cztery pytania
Często rzucamy się na pomoc przez nikogo o to nieproszeni. Wspaniale jest czuć się przydatnym, ale czasem naszymi dobrymi chęciami możemy wyrządzić więcej szkód niż pożytku.
Aby się czegoś nauczyć, należy najpierw upaść. Jeśli chcemy kogoś wyręczyć, pozbawiamy go prawa do rozwoju. Podamy wam prosty przykład: rodzice, którzy zawsze odrabiają lekcje za swoje dzieci. Gdy nadchodzi sprawdzian, ich pociechy nagle zdają sobie sprawę, że nie znają prawidłowych odpowiedzi.
Kiedy zechcesz komuś pomóc, zadaj sobie następujące pytania: czy na pewno ta osoba nie może tego zrobić samodzielnie? Jak mogę jej pomóc, by własnym wysiłkiem rozwinęła skrzydła?
A gdy ktoś nie daje sobie rady, zasadnicze pytanie brzmi: czy mam wystarczającą wiedzę, aby naprawdę mu pomóc? Pozostaje też najważniejsza kwestia, o której często zapominamy: czy rzeczywiście poprosił mnie o pomoc?
6
Może być lepiej… albo gorzej
Mara była najstarsza z szóstki rodzeństwa. Mieszkała w skromnym, zaledwie dwupokojowym domu i w wieku trzynastu lat nie chciała już dzielić z nikim swojej przestrzeni. Wszyscy, prócz najmłodszych bliźniaków, którzy spali jeszcze z rodzicami, gnieździli się w jednym pomieszczeniu na łóżkach piętrowych.
Zmęczona tą sytuacją Mara postanowiła zwierzyć się mamie:
– Nie wysypiam się, dzieląc pokój z trójką rodzeństwa. Cały czas ktoś chrapie, płacze albo inni szepczą coś między sobą do późna. Tak się nie da spać!
Mama, która słynęła z tego, że była bardzo praktyczną kobietą, zamyśliła się, po czym zadecydowała:
– W porządku, tej nocy będą spały z wami bliźniaki. Zobaczymy, czy to coś pomoże. Dasz im butelkę, jeśli zgłodnieją?
Mara nie mogła uwierzyć własnym uszom. Tej nocy będzie ich już nie czworo, lecz sześcioro! W tym dwoje niemowląt! Zupełnie nie rozumiała decyzji mamy i pomyślała, że to kara za to, że się poskarżyła.
To była najgorsza noc w jej życiu. Oprócz codziennych hałasów musiała jeszcze znosić płacz bliźniąt, które co pół godziny budziły się na jedzenie.
Kolejnego ranka Mara opowiedziała mamie o tej okropnej nocy.
– Rozumiem… – szepnęła zamyślona mama. – Na razie nic nie zmieniajmy. Tak właściwie to jeszcze powinien spać z wami Azor. Zobaczymy, czy to coś pomoże.
Zszokowana Mara nie rozumiała, w jaki sposób wpuszczenie nieznośnego psa do ciasnego pokoju, w którym przecież ledwie się mieścili, miałoby rozwiązać problem. Przecież z jakiegoś powodu zawsze spał w garażu.
Tamtej nocy spali wszyscy razem: szóstka rodzeństwa i pies, który biegał po całym pokoju, skakał z łóżka na łóżko, a o świcie, gdy usłyszał nadjeżdżający samochód, zaczął jeszcze szczekać.
Mara nie tylko nie zmrużyła oka przez ten hałas, ale też czuła, że zaczyna się dusić we własnym pokoju. Nie mogła nawet złapać oddechu!
Następnego ranka zdesperowana dziewczynka poprosiła mamę, żeby pomyślała nad innym rozwiązaniem, bo jej poprzednie pomysły wszystko tylko pogarszały.
– W porządku – przystała na to mama. – Spróbujmy czegoś innego. Tej nocy Azor znowu będzie spał w garażu, a ja wezmę do siebie bliźnięta. Zobaczymy, czy tym razem uda ci się odpocząć.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Mara spała znowu z trójką rodzeństwa i po tych dwóch koszmarnych nocach mogła w końcu odsapnąć. Co więcej, pokój wydawał się dziwnie przestronny.
– Och, mamo! – wykrzyknęła Mara następnego ranka. – W końcu mogłam się porządnie wyspać. Było tak cicho i wygodnie! Od razu lepiej!
O narzekaniu
Często narzekamy, bo porównujemy nasze życie z idealną sytuacją, w której chcielibyśmy się znaleźć. Oczywiście, nie oznacza to wcale, że nie powinniśmy niczego poprawiać, ale czasem tak bardzo wpadamy w błędne koło marudzenia, że nie doceniamy tego, co już mamy. Ból to jedno, cierpienie zaś to jego psychiczne przeżywanie.
Wdzięczność zwiększa naszą osobistą energię, poczucie wartości i poprawia jakość nawiązywanych więzi, a nawet – według niektórych badań – wpływa korzystnie na nasz układ odpornościowy! Powyższe opowiadanie zaprasza nas do tego, byśmy zdali sobie sprawę z otaczających nas dobrych rzeczy, przestali ciągle narzekać i – zamiast mnożyć skargi – zaczęli rozwiązywać problemy.
Marek Aureliusz mawiał, że mądrość to sztuka odróżniania tego, co możemy zmienić, od tego, co pozostaje poza naszym zasięgiem. Czy możesz coś zmienić? Jeśli tak, zrób to! A jeśli nie? Zaakceptuj to i nie trać czujności, aby wyłapać moment, w którym nadarzy się do tego okazja. Tymczasem nie pozwól, aby narzekanie uczyniło z ciebie wieczną ofiarę.
7
Wyobraźnia i hojność
Dawno, dawno temu w pewnym kraju zakończyła się wojna tak straszna, że rolnicy nie mogli sadzić ani zbierać plonów, przez co brakowało chleba i innego pożywienia. Wszyscy tkwili w ogromnej biedzie.
Pewnego zimowego ranka do miasteczka zawitał młody włóczęga, który po tym jak mieszkający z nim wujek zginął na polu bitwy, chodził bez celu od wioski do wioski.
Po wielu dniach wędrówki, podczas której nie spotkał na swojej drodze żywej duszy, zmęczony, ubrany w łachmany i bardzo głodny postanowił zapukać do drzwi pierwszego napotkanego domu.
Otworzyła mu jakaś kobieta, a chłopiec spytał:
– Czy znajdzie się kromka chleba dla zbłąkanego wędrowca?
Pani domu, zdziwiona, zmierzyła go wzrokiem i rzekła:
– Wybacz, chłopcze, ale mam dwoje dzieci mniejszych od ciebie i nie starczy mi nawet dla nich.
Coraz bardziej zrezygnowany chłopak próbował szczęścia w drugim, a także w trzecim domu, ale wszędzie spotykał się z odmową. Nie chciał dać za wygraną, dlatego uparcie szedł przez wioskę, aż w końcu znalazł się przy publicznej pralni. Kiedy zobaczył tam grupkę dziewcząt, wpadł na pewien pomysł.
– Dziewczyny! Próbowałyście kiedyś zupy z kamieni?
Te wybuchły śmiechem.
– Zupy z kamieni? Chyba zwariowałeś!
Bawiące się w pobliżu dzieci podsłuchały tę rozmowę i podeszły do nieznajomego.
– Chcemy zjeść zupę z kamieni! Możemy ci jakoś pomóc?
– Oczywiście – odparł zadowolony. – Przynieście mi duży garnek, chochlę, garść kamieni, wodę i drewno na opał.
Dzieci bez zbędnych ceregieli pobiegły szukać tego, o co poprosił je wędrowiec. Gdy już wszystko zebrały, postawił garnek na ogniu, umył parę kamieni w źródełku i wrzucił je do naczynia, czekając, aż woda się zagotuje.
Podekscytowane dzieci pomagały mu w przygotowaniu zupy, a w pewnym momencie spytały niecierpliwie:
– Czy możemy już jeść?
– Poczekajcie chwilę… Najpierw muszę spróbować – powiedział chłopak, po czym nabrał chochlą gorącej wody i przyłożył ją do ust. – Mmm… Jest pyszna, ale brakuje jej nieco soli.
– Mamy trochę w domu! – krzyknęło jakieś dziecko, po czym puściło się biegiem.
Kilka minut później wróciło ze starannie zapakowaną garścią soli. Wędrowiec wrzucił ją do zupy, zamieszał chochlą, po czym znowu spróbował wywaru.
– Jest świetna – przyznał – ale brakuje jej nieco pomidorów.
– Mamy kilka w spiżarni – powiedziało inne dziecko. – Pójdę ich poszukać!
W ten sposób dzieci poznosiły wszystko, co miały w domach: parę ziemniaków, kilka warzyw, kapustę, nieco ryżu… Do parującego garnka trafił nawet kawałek mięsa! Na koniec młody włóczęga wyciągnął ostrożnie kamienie, zamieszał wywar i spróbował go po raz ostatni.
– Teraz jest po prostu doskonała! – wykrzyknął. – To najlepsza zupa z kamieni, jaką ugotowałem! Zwołajcie resztę mieszkańców, wystarczy dla wszystkich! Tylko niech przyniosą swoje talerze i łyżki.
Zdumieni tym zaproszeniem wieśniacy przybyli na miejsce i posilili się tą jakże pyszną i pożywną zupą z kamieni. Dodatkowo odkryli bardzo ważny sekret: kiedy każdy przyniesie coś od siebie, to bez względu na panującą biedę mogą wyczarować jedzenie dla wszystkich.
I tak dzięki temu głodnemu chłopcu nauczyli się, że wspólnie mogą czynić prawdziwe cuda.
Wyobraźnia+ współpraca= szczęście
Kreatywność jest kluczem pozwalającym znaleźć wyjście nawet z najbardziej beznadziejnych sytuacji! W tym opowiadaniu poznajemy chłopca, który nie mając nic, potrafi wzbudzić w całej społeczności hojność i zaangażowanie, pozwalające wyżywić każdego jej członka.
Jego przesłanie głosi, że życie nie daje nam tego, na co zasługujemy, lecz to, co jesteśmy w stanie stworzyć. Dzięki wyobraźni i współpracy możemy dokonywać prawdziwych cudów: na przykład ugotować bardzo pożywną zupę z kamieni.
To opowieść nie tylko o kreatywności, lecz także o synergii, która uczy nas, że czasem 1+1 to o wiele więcej niż 2. Jednak wyższy wynik jest wypadkową wyobraźni, pomysłowości, dobroci i miłości. To właśnie dzięki nim udaje się nam przemieniać suchy chleb w panierkę, a młodemu wędrowcowi stworzyć przepyszną zupę dla całej wioski.
8
Wzruszać czystością serc
Pewnego popołudnia w maleńkim ukrytym w górach klasztorze stało się coś niezwykłego. Gdy mnisi modlili się w kaplicy, ukazała się im Maryja i poleciła przygotować się na jej rychłą wizytę na ziemi, podczas której odwiedzi ich z małym Jezusem w ramionach.
Podekscytowani zakonnicy od razu wzięli się do pracy. Spędzili długie noce, poznając najdrobniejsze szczegóły z życia Jezusa, aby przypomnieć dzieciątku, jak wiele dobrego uczynił jako dorosły. Niektórzy z nich postanowili wyrecytować mu uczone traktaty teologiczne oraz modlitwy po łacinie, a nawet w języku aramejskim.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki