Pamięć Polski, pamięć sąsiadów. Pamięć Europy - Ukielski Paweł - ebook

Pamięć Polski, pamięć sąsiadów. Pamięć Europy ebook

Ukielski Paweł

0,0

Opis

Odkąd rzeczywistość brutalnie zweryfikowała marzenie o końcu historii i przypomniała, że refleksja nad przeszłością nie jest wyłącznym polem akademickich historyków, pojęcie polityki historycznej nabrało ogromnego znaczenia. Czym jest polityka historyczna i dlaczego jest ona konieczna? Czym może grozić jej zaniedbanie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Seria „Życie codzienne idei”
Tom 14
Komitet naukowy
dr Dariusz Karłowicz (przewodniczący), dr hab. Marek A. Cichocki, dr hab. Dariusz Gawin
Redaktor prowadzący
Mikołaj Rajkowski
Recenzenci
dr hab. Filip Musiał, dr hab. Joanna Wojdon
Redakcja językowa
Magdalena Łobodzińska
Projekt graficzny
Maciej Masłowski
Skład i łamanie
Weronika Makowska
Korekta składu
Dariusz Godoś
Projekt okładki
Michał Strachowski, dr Dariusz Karłowicz
Zdjęcie na okładce
Mnemosyne, Dante Gabriel Rossetti Copyright © Delaware Art Museum, Samuel and Mary R. Bancroft Memorial
Współpraca redakcyjna
Joanna Paciorek (dyrektor), Natalia Chruścicka, Małgorzata Czajkowska, Monika Dąbrowska, Karol Grabias, Tomasz Herbich, Monika Madej-Wójcik, Albert Mazurek, Hanna Nowak, Izabela Stawicka, Natalia Szerszeń, Adam Talarowski, Krzysztof Wojciechowski
ISBN 978-83-62884-43-8
Copyright © Paweł Ukielski Copyright © Fundacja Świętego Mikołaja
Wydawca
Fundacja Świętego Mikołaja Redakcja „Teologii Politycznej” Adres korespondencyjny: ul. Koszykowa 24 lok. 7, 00-553 Warszawa tel. (48 22) 625 17 14 e-mail: [email protected]

Rodzicom

Teologia Polityczna może istnieć i rozwijać swoją działalność dzięki wsparciu życzliwych osób, którym składamy serdeczne podziękowania.

Książka Pawła Ukielskiego Pamięć Polski, pamięć sąsiadów. Pamięć Europy ukazała się dzięki finansowemu wsparciu naszych Darczyńców. Bez Państwa hojności nie byłoby to możliwe.

Honorowymi darczyńcami tej książki zostali Państwo Maryna i Roman Moskała oraz Pan Wojciech Piasecki.

Darowizny na jej wydanie przekazały także następujące osoby, którym bardzo dziękujemy za wsparcie:

Filip Adamus, Jacek Antkowiak, Krystyna Antkowiak, Michał Appelt, Marta Arendt, ks. Przemysław Artemiuk, Andrzej Babuchowski, Rajmund Bacewicz, Emilia i Tomasz Badurkowie, Magdalena Bajer, Michał Balcerzak, Andrzej Baranowski, Jadwiga Barnes, Łukasz Bartnik, Beata Mrozowska-Bartkiewicz i Jarosław Bartkiewicz, Tamara Bartold, Anna Baterowicz, Stefan Bernat, Jerzy Binkowski, Krzysztof Błędziński, Andrzej Bogusławski, Ryszard Bojke, Ewa Bokiniec, Włodzimierz Bolecki, Jan Bondyra, Jerzy Borkowski, Jerzy Borowiec, Krzysztof Bożym, Marta Broniewska, Jerzy Broniszewski, Małgorzata Brykczyńska, Szymon Brzeziński, Zbigniew Brzozowski, Wojciech Buchner, Bogdan Budzanowski, Adam Burakowski, Marta Burek, Zbigniew Cebula, Andrzej Cehak, Lucyna Chmielewska, Marek Chodowski, Paulina i Piotr Chołdowie, Anna i Bogdan Chudoba, Marek A. Cichocki, Piotr Cios, Andrzej Cybula, Jarosław Cymerman, Agata i Michał Czarneccy, Sławomir Czepielewski, Adam Czepielik, Robert Czernisz, Włodzimierz Czochara, Dorota i Piotr Dardzińscy, Wojciech Darkiewicz, Jacek Daroszewski, Norbert Dawidczyk, Lena Dąbkowska, Urszula i Dariusz Dąbrowscy, Andrzej Dąbrowski, Dariusz Deka, Dobrochna Dembińska-Siury, Andrzej Dębek, Grzegorz Diłanian, Grażyna Dłubała, Gustaw Dmowski, Anna Doboszyńska, Agnieszka Dobrowolska, Filip Doroszewski, Dominika i Krzysztof Drysiowie, Ryszard Dudek, Żaneta Dudek, Jarosław Dukaczewski, Sebastian Dymski, Bożena Dziadul, Weronika Dziąg, Łukasz Dziubiński, Michał Dziuda, Jacek Ebertowski, Jadwiga i Marcin Emilewiczowie, Małgorzata Fengler, Katarzyna i Bartosz Fingasowie, Anna i Andrzej Fister-Stoga, Małgorzata Flis, Edyta Floriańczyk, Jerzy Forajter, Sebastian Formański, Seweryn Fornalik, Paweł Gałkiewicz, Anna Gardolińska, Magdalena i Dariusz Gawinowie, Krzysztof Gierałtowski, Kama Głód, Adam Gniazdowski, Paweł Gniazdowsk, i Tomasz Golan, Jan Goliński, Dariusz Gołębiewski, Dariusz Góra, Roman Graczyk, Jerzy Grela, Krzysztof Gruca, Jolanta Domańska-Gruszka i Mirosław Gruszka, Antonina i Filip Grządkowscy, Jan Grzeszczak, Ryszard Grzywna, Aleksander Gubrynowicz, Alicja i Krzysztof Gurajowie, Piotr Gursztyn, Artur Gut, Michał Haake, Maciej Hajdul, Marcin Han, Tomasz Herczyk, Tomasz Horubała, Leszek Hoszko, Tomasz Iwasiów, Kacper Jabłonka, Maria Jachymek-Knopik, Jadwiga Jakubas-Przewłocka, Mariusz Janiszewski, Bogna i Igor Janke, Adam Jankowski, Michał Janocha, Tomasz Janoś, Agata Jaros, Agnieszka Jasicka-Kajiwara, Jerzy Jastrzębski, Tomasz Jatkowski, Anna i Krzysztof Jaworuccy, Maciej Jesionkiewicz, Gabriela Jędruchów, Bogumiła Jędrzejewska, Ziemowit Jóźwik, Ludwik Jurek, Zdzisław Jurek, Andrzej Jurewicz, Michał K., Wojciech Kaczor, Łukasz Kamiński, Łukasz Kansy, Elżbieta i Zbigniew Kaproń, Natalia Karcz-Kaczkowska, Anna i Dariusz Kardaś, Ewa i Dariusz Karłowiczowie, Zofia i Janusz Karłowiczowie, Adam Kasprzyk, Elżbieta Władyka, Katarzyna Kępa, Sylwia i Sergiusz Kieruzel, Kacper Kita, Maria i Andrzej Klamut, Renata Klimowicz-Kapo, W. Klubiński, Jerzy Knopik, Rafał Kobierecki, Grzegorz Kociuba, Róża i Jerzy Kogut, Dominik Kolbusz, Tomasz Kołakowski, Magdalena i Artur Komorowscy, Tadeusz Komosa, Jędrzej Kondek, Jacek Koronacki, Elżbieta Kosieradzka, Ewa Kosińska-Przybytek, Maciej Kostrzewa, Edyta Kowalczyk-Boroń, Justyna i Paweł Kowalowie, Maciej Kozakiewicz, Andrzej Kozicki, Joanna Kozioł, Wojciech Koziorowski, Henryk Kranc, Adam Krauze, Robert Krawczyk, Mikołaj Kromka, Wojciech Kroplewski, Małgorzata Kruk, Piotr Krygiel, Irena Kubalok-Kiejna, Mariusz Kubicki, Andrzej Kubicz, Agnieszka i Mirosław Kucia, Rafał Kuks, Marek Kunecki, Piotr Kupnicki, Andrzej Kuraś, Błażej Kurzawa, Przemysław Kusiak, Anna Kwiatkowska-Drożdż, Roman Lalicki, Rafał Langda, Wojciech Langer, Andrzej Langowicz, Monica Georgii-Lassak i Franz Lassak, Tomasz Lechowski, Marek Leciejewski, Ryszard Legutko, Anna Lewandowska-Graduszewska, DariuszLewandowski, Roman Lichszteld, Jakub Lis, Michał Lew Lizak, Grzegorz Lizurej, Adam Loba, Mirosław Loba, Patryk Lubryczyński, Witold J. Lukaszewski, Anna Łabno, Jarosław Łaguna, Wiesław Łatała, Amelia i Józef Łukasiakowie, Aleksander Machowski, Tomasz i Niamh Machurowie, Agnieszka Madej, Anna Madej, Mirosław Maj, Andrzej Majchrzak, Jacek Majewski, Dariusz Makać, Julia Malinowska, Janusz Malinowski, Stanisław Malinowski, Szymon Małecki, Wojciech Marciniak, Seweryn Marek Damian Markiewicz, Joanna i Zbigniew Markiewicz, Beata Mazur, Karol Mazur, Michał Mazur, Marcin Melzacki, Ewa Metzig, Piotr Mędrzycki, Krystyna Miadziołko, Wanda Michalak, Bartosz Michalski, Piotr Michna, Monika Mielczarek, Leszek Misiarczyk, Jadwiga Moskal, Judyta i Jakub Moskała, Maryna i Roman Moskała, Grażyna Mozol, Piotr Mrożkiewicz, Aneta i Marcin Mrówka, Zofia Nachiło-Morbiato, Marek Nadolski, Anatol Najdek, Krzysztof Narecki, Krzysztof Nowak, Łukasz Nowak, Maria Nowak, Maria i Grzegorz Nowakowie, Marek Nowakowski, Katarzyna Nowicka, Tomasz Ociepka, Radosław Oklesiński, Eugeniusz Olczak, Hubert Ornass-Kubacki, Adam Orzech, Agnieszka Orzelska-Stączek, Wojciech Orzewski, Marcin Osowski, Joanna i Jakub Paciorkowie, Barbara Pankiewicz, Błażej Pannert, Tadeusz Panuś, Ewa i Jarosław Paradowscy, Jacek Paszkiet, Waldemar Pawłowski, Ewa Perskawiec, Wojciech Piasecki, Maria Piechaczek-Borkowska, Barbara Piechowska, Andrzej Pierzchała, Filip Piestrzeniewicz, Maria Pietrzak, Jarosław Piłat, Magdalena Pinkalska, Jerzy Piwosz, Olga Płaszczewska, Andrzej Pogłódek, Antoni Poniński, Marek Popławski, Grzegorz Postek, Elżbieta Sowińska-Przepiera i Stefan Przepiera, Paweł Przychodzeń, Jadwiga i Roman Radomscy, Halina i Dariusz Radziszewscy, Aleksandra Rashid, Piotr Remiszewski, Izabela August-Reza i Mariusz Reza, Marek Ringwelski, JMS Mieczysław Rokosz, Zofia Rosińska, Sabina i Damian Rowińscy, Damian Rowiński, ks. Adam Rożniakowski, Zbigniew Ruczaj, Agnieszka Rudzińska, Iwona Rummel-Bulska, Wanda Rutkowska, Michał Rycerz, Dorota i Grzegorz Rzeźnik, Mirosława i Adam Sabuda, Jacek Sało, Henryk Samsonowicz, Mariusz Sarkan, Michał Siciarek, Jerzy Siemaszko, Lucjan Sieniakowski, Danuta i Jacek Silscy, Władysław Sinkiewicz, Jacek Siński, Tomasz Sirek, Wojciech Skorupka, Krzysztof Skowron, Jarosław Skręta, Adam Skutnik, Arkadiusz Skuza, Marcin Sławeta, Marcin Sławiński, Mirosław Sławiński, Anna i Grzegorz Słoka, Anna Smółka-Gnauck, Małgorzata Sochańska, Maciej Sokołowski, Arkadiusz Solarz, Liliana Sonik, Urszula Soroka, Roman Marek Sosnowski, Elżbieta Sowińska-Przepiera, Małgorzata Sroka-Buk, Sławomir Stachowicz, Jacek Staniaszek, Bohdan Stankiewicz, Michał Stankiewicz, Jacek Stawik, Zbigniew Stawrowski, Tomasz Stefanek, Marcin Stefaniuk, Barbara Suchorowska-Włodarczyk, Agata Supińska, Anna Susicka, Anna Sutkowska, Urszula i Wojciech Swakoń, Marcin Sychowski, Jerzy Sysak, Maciej Szafoni, Tadeusz Szawiel, Konrad Szczebiot, Anita i Michał Szczurowscy, Konrad Szeląg, Anna Szeliga, Natalia i Emil Szerszeniowie, Krzysztof Szewior, Piotr Szlagowski, Tomasz Szopa, Jakub Szostek, Bogumiła Szponar, Tadeusz Szwachła, Adam Szymanowski, Teresa Szymańska, Agnieszka Szymańska-Jurczak, Rafał Szymański, Agnieszka Szymczyk, Emilia i Krzysztof Szyprowscy, Cezariusz Ścisiński, Grażyna Śledź, Lucyna Wajler-Śliwak i Andrzej Śliwak, Maria i Mateusz Środoniowie, Jan Świątek, Barbara Świderska, Tomasz Tarnawski, Roman Tomaszczuk, Czesław Tomaszek, Wojciech Tomczyk, Małgorzata Łukasiewicz-Traczyńska i Krzysztof Traczyński, Wojciech Trebnio, Mariusz Trębicki, Grzegorz Truszkowski, Barbara Tumanowicz, Daniel Tumasz, Adam Tychowski, Dominik Tylka, Justyna Typa-Rogoża, bp Jan Tyrawa, Bogna Ukielska-Hoffmann, Agnieszka Uklańska, Joanna Urbańska, Jan Urmański, Urszula i Andrzej Wacławczykowie, Wojciech Władysław Walczyk, Elżbieta i Jan Walewscy, Mariusz Wasilewski, Grzegorz Wąchała, Paweł Wąsik, Karolina Wichowska, Wojciech Widłak, Łukasz Wieszczeczyński, Bogusława Wiewiórowska-Paradowska, Maria Wilczek, Krzysztof Wilemborek, Anna Wilińska, Bogdan i Elżbieta Wiśniewscy, Jarosław Wiśniewski, Marek Wiśniewski, Patryk Wiśniewski, Maria Wiśniowska, Ewa Witecka, Jan Witkowski, Krzysztof Wojciechowski, Dawid Wojcieszek, Krzysztof Wojcieszyk, Piotr Worobiec, Jacek Wosicki, Andrzej Wyczawski, Witold Wyglendowski, Piotr Wypych, Stanisław Wysocki, Monika Wyszomirska, Artur Zabielski, Zbigniew Zagrodzki, Ewa Zając, Anna Zalewska, Kalina Zalewska, Bartosz Zalewski, Krzysztof Zanussi, Anatol Zarecki, Grzegorz Zarzeczny, Izabella Zatorska, Andrzej Zawadzki, Dyzma Zawadzki, Andrzej Zawistowski, Dorota i Tomasz Zdziebkowscy, Jan Zdzienicki, Justyna i Rafał Zęgota, Marta Zielińska, Sławomir Zubkiewicz, Paulina i Jarosław Żejmowie, Maria Żerańska, Witold Żórański, Dorota i Tomasz Żyro.

Dziękujemy także wszystkim Anonimowym Darczyńcom, którzy przez swoje wpłaty przyczynili się do wydania tej książki.

Dziękujemy również Tomaszowi Barszczowi, Magdalenie Konczal, Karolinie Prochownik, Teresie Sagan, Kamili Thiel-Ornass oraz Mateuszowi Ustaszewskiemu, którzy poprzez swoją pomoc wsparli wydanie tej książki.

Dziękujemy także wszystkim Anonimowym Darczyńcom, którzy przez swoje wpłaty przyczynili się do wydania tej książki.

Dziękujemy również Małgorzacie Czajkowskiej, Łukaszowi Kożuchowskiemu, Hannie Nowak, Mateuszowi Szejnie oraz Janowi Szerszeniowi, którzy poprzez swoją pomoc wsparli wydanie tej książki.

WSTĘP

W sierpniu 2003 roku wakacje spędzane z rodziną w podszczecińskim domu moich rodziców przerwał dzwonek telefonu. Dzwonił Paweł Kowal. Usłyszałem: „Przyjeżdżaj szybko, są zadania”. Tak zaczęła się moja przygoda z pamięcią i polityką historyczną w praktyce.

Od telefonu Pawła minęło już 17 lat. W tym czasie współtworzyłem Muzeum Powstania Warszawskiego i uczestniczyłem w kierowaniu nim, a przez dwa lata byłem wiceprezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Od 2011 roku jestem aktywnie zaangażowany w działania Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia, która na forum unijnym stara się pielęgnować pamięć o zbrodniach i ofiarach totalitaryzmów. Tej drodze zawodowej, poświęconej stosowanej polityce historycznej, towarzyszy namysł nad jej istotą – pokłosie naukowej pracy w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk – wspierany często temperamentem polemicznym i eseistycznym. Niniejszy tom jest tego efektem – to wybór tekstów poświęconych szeroko rozumianej polityce pamięci, jakie napisałem w ostatnich 12 latach.

W tym czasie polityka historyczna przeszła w Polsce długą drogę i ewolucję. Początkowo (w połowie pierwszej dekady XXI wieku) była pojęciem często negowanym. Wielu dyskutantów twierdziło, że w demokratycznym państwie nie ma na nią miejsca, a instytucje publiczne, zwłaszcza państwowe, nie powinny jej prowadzić. Obecnie można przyjąć, że spór ten przemienił się w dużo płodniejszą dyskusję: nie „czy”, a „jaką” politykę historyczną prowadzić, by przynosiła ona jak najwięcej korzyści państwu, narodowi i obywatelom, oraz kto, w jaki sposób i jakimi narzędziami powinien ją kształtować. Dyskurs ten bywa bardzo ostry, często emocjonalny, jednak oznacza to przede wszystkim, że jego uczestnicy mają świadomość, że jego przedmiot jest tematem ważnym z punktu widzenia wspólnoty narodowej oraz jej pozycji w świecie.

W tym czasie zmienił się też ów świat, w którym żyjemy. Zaczynając prace nad muzeum i przygotowując na grudzień 2004 roku pierwszą w Polsce konferencję poświęconą polityce historycznej, wciąż znajdowaliśmy się w sercu pełnego optymizmu świata postzimnowojennego. Polska, od niedawna sojusznik świata zachodniego w ramach NATO, przystępowała do Unii Europejskiej, licząc na przyśpieszony rozwój. Równocześnie jednak pojawiły się pierwsze symptomy zmian, niektóre wyjątkowo znaczące, jak ataki na Stany Zjednoczone 11 września 2001 roku, zwiastujące koniec epoki „końca historii”. Rozpoczęła się wówczas także reorientacja rosyjskiej polityki pod kierownictwem Władimira Putina, który z czasem skłaniał się coraz bardziej ku neostalinowskiej retoryce imperialnej. Przez kolejnych kilkanaście lat zmiany w postrzeganiu polityki historycznej na świecie towarzyszyły daleko idącym przemianom sytuacji globalnej – kryzys finansowy i gospodarczy z 2008 roku, agresje Rosji na sąsiadów – Gruzję i Ukrainę, kryzys migracyjny czy pandemia koronawirusa spowodowały, że optymizm ostatniej dekady XX i początku XXI wieku prysł jak bańka mydlana i można otwarcie mówić o odwrocie od globalizacji. Co więcej, okazało się, że pamięć i narracja historyczna mogą stanowić oręż nie tylko w walce wizerunkowej, lecz również w realnych wojnach, co udowodnił Putin, używając argumentów historycznych dla uzasadnienia swoich imperialnych działań. Polityka historyczna to już nie tylko soft power. To już bywa po prostu power.

***

Prezentowane tu teksty podzieliłem na trzy kręgi: Polska, sąsiedzi i Europa. Nie zdecydowałem się na podział według dwóch głównych pól polityki historycznej – wewnętrznej i zewnętrznej, uznając, że zbyt mocno się one przenikają, a w tekstach, które pragnę w niniejszym tomie zaprezentować, często są splecione w sposób niepozwalający dokonać satysfakcjonującego podziału. Nie jest zatem i tak, że pierwsza część dotyczy wyłącznie polityki historycznej w wymiarze wewnętrznym, a pozostałe dwie – zewnętrznym. W tekstach poświęconych polskiej polityce historycznej często piszę bowiem o jej oddziaływaniu poza granicami kraju, w relacjach z innymi państwami i narodami, w drugiej zaś części – także o wewnętrznym jej wymiarze u naszych sąsiadów. Trzy teksty zamieszczone w ostatniej części dotyczą z kolei polityki historycznej na poziomie wyższym, europejskim, także w konfrontacji z pamięciami narodowymi.

Pierwszy tekst w polskiej części niniejszego tomiku jest zarazem najwcześniejszy chronologicznie i definiuje politykę historyczną, jak ją rozumiem. Składają się na nią moim zdaniem „wszelkie działania instytucji publicznych w dziedzinie wspierania pamięci zbiorowej”. Dalej natomiast wprowadzony zostaje podział zasygnalizowany powyżej, na politykę wewnętrzną i zewnętrzną: „Pierwsza skierowana jest do własnej wspólnoty i ma na celu budowę więzi społecznych, kodu kulturowego i wspólnego zestawu wartości wywodzącego się i legitymizowanego przez wydarzenia z przeszłości; druga zaś ma budować pozytywny wizerunek »naszej« wspólnoty w oczach »innych« wspólnot”.

W tym miejscu wypada dodać istotne zastrzeżenie, które wprawdzie we wspomnianym tekście padło, ale mogło nie wybrzmieć wystarczająco silnie. Najkrócej ujął to Janusz Kurtyka, który stwierdził: „polityka historyczna powinna być oparta na prawdzie historycznej”. To fundamentalne zastrzeżenie powoduje, że czym innym jest propaganda historyczna państwa niedemokratycznego, czy innym zaś polityka historyczna ucierająca się w debacie publicznej, jakkolwiek ostrej. Część specjalistów jest skłonna wręcz uznać, że propaganda historyczna jest bytem rozłącznym od polityki historycznej, zawężając to drugie pojęcie wyłącznie do działań opartych o prawdę historyczną. W swoich tekstach przyjmuję jednak szerszą definicję, traktując również fałszowanie historii jako politykę historyczną, choć oczywiście prowadzoną w sposób nie dający się zaakceptować.

Kolejne cztery teksty poświęcone są pamięci Powstania Warszawskiego na przestrzeni dziesięcioleci, a dwa następne – roli Instytutu Pamięci Narodowej w polskim życiu publicznym. Teksty poświęcone IPN powstały pod koniec mojej krótkiej misji w Instytucie, gdy ważyły się losy nowelizacji ustawy o IPN (wówczas nie chodziło jeszcze o przygotowaną później nowelizację wprowadzającą odpowiedzialność karną za pomówienia wobec narodu polskiego), ja zaś przygotowywałem się do konkursu na stanowisko prezesa IPN. Koresponduje z nimi tekst poświęcony problemom dekomunizacji w Polsce oraz dwa wywiady, które zdecydowałem się umieścić w niniejszym wyborze, udzielone przeze mnie red. Robertowi Mazurkowi. Oba odbyły się w moich „czasach IPN-owskich” i poruszają rozległe spektrum tematów aktualnych (w większości do dziś) w sferze pamięci.

W drugiej części umieszczone zostały teksty dotyczące sąsiadów Polski i naszej wspólnej z nimi pamięci. Poświęcone są ważnym zagadnieniom historycznym rzutującym na relacje Polski z Niemcami, Ukrainą, Czechami i Rosją, wpływającym na wzajemne zrozumienie Polaków z tymi narodami. Wśród tematów pojawiających się w nich dominuje pamięć II wojny światowej, jako wydarzenia wciąż kształtującego zbiorowe emocje, mimo że coraz więcej czasu dzieli nas od ówczesnych wydarzeń. Mamy zatem kwestię pomnika polskich ofiar wojny w Berlinie, ale też – monumentów „wdzięczności” Armii Czerwonej na terytorium Polski. Piszę o reparacjach i „wypędzeniach”, a także o bohaterach niemieckiego ruchu oporu. Pojawia się Wołyń i oskarżenia Putina wobec Polski o współodpowiedzialność za wywołanie II wojny światowej. Tłumaczę także, dlaczego ostatnie stulecia rosyjskiego sąsiedztwa powodują, że Polacy są wciąż jednym z najbardziej prounijnych społeczeństw w Europie.

Kolejne dwa teksty poświęcone są próbie budowania wspólnej europejskiej narracji w Domu Historii Europejskiej. Nie będzie wielkim uprzedzeniem faktów, gdy już we wstępie zdradzę, że próbie wyjątkowo nieudanej, a wręcz szkodliwej, zarówno dla przyszłości samego tworzenia narracji, jak i dla całości integracji europejskiej. Pierwszy raz odwiedziłem DHE niedługo po otwarciu – w sierpniu 2017 roku – wraz z grupą 18 specjalistów z 9 państw, zaproszonych na wizytę studyjną przez Platformę Europejskiej Pamięci i Sumienia. Na bazie tej wizyty powstał pierwszy (i do dziś bodaj jedyny) kompleksowy raport analizujący narrację ekspozycji stałej Domu na wielu różnych poziomach, który in extenso został zamieszczony w aneksie. Jako główny autor ostatecznego raportu niejednokrotnie uczestniczyłem później w rozmaitych debatach, a zaprezentowane w ostatniej części niniejszego tomu dwa teksty są krótkim podsumowaniem najważniejszych spostrzeżeń wyniesionych z brukselskiego muzeum.

Ostatni tekst, napisany wspólnie z dr. Łukaszem Kamińskim, poświęcony jest dotychczasowej działalności Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia oraz kwestii rozliczenia zbrodni komunistycznych na poziomie ponadnarodowym – bądź w formie trybunału międzynarodowego, bądź w warstwie symbolicznej.

Jak już wcześniej zostało powiedziane, wszystkie teksty prezentowane w niniejszym tomie były już wcześniej publikowane. Do ich treści zostały wprowadzone jedynie niewielkie zmiany o charakterze redakcyjnym, w kilku przypadkach również merytorycznym. Całość została uzupełniona o aparat naukowy, którego w większości pierwodruków nie było. Mam nadzieję, że wnikliwym czytelnikom, chcącym pogłębić poruszane w prezentowanych tekstach tematy, ułatwi to dalszą lekturę. By zachować dynamikę poszczególnych tekstów, przypisy zostały umieszczone na końcu książki.

W tym miejscu jestem Czytelnikom winien jedno wyjaśnienie i usprawiedliwienie. W przypadku obu tekstów dotyczących ekspozycji DHE, podobnie jak w przypadku dwóch artykułów poświęconych pomnikowi polskich ofiar II wojny światowej w Berlinie, mogą Państwo mieć (słuszne) wrażenie, że część tez i argumentów czy nawet sformułowań się powtarza. Mam tego pełną świadomość. Po długim namyśle zdecydowałem się w tych dwóch przypadkach umieścić oba teksty z jednej przyczyny – oba pierwotnie zostały skierowane do różnych odbiorców. W pierwszym przypadku był to czytelnik polski, w drugim zaś niemiecki. Uznałem, że warto pokazać, jaki przekaz trafił do każdej z tych grup, nawet za cenę potencjalnego zarzutu powtarzania się.

***

Przez 17 lat, jakie minęły od rozpoczęcia prac nad Muzeum Postania Warszawskiego, spotkałem na swojej drodze wiele osób, którym jeszcze więcej zawdzięczam. Oni wpływali na mój rozwój, szerszy ogląd spraw, lepsze zrozumienie istoty polityki historycznej i pamięci zbiorowej. Bez nich żaden z tych tekstów by nie powstał.

Podziękowania należą się przede wszystkim Pawłowi Kowalowi i Jankowi Ołdakowskiemu, którzy uznali, że warto mnie włączyć do zespołu budującego Muzeum Powstania Warszawskiego. Tych kilkanaście niezwykle intensywnych miesięcy, kiedy wszyscy się uczyliśmy, to dla mnie niezwykle ważny okres. Nie tylko „nabywałem kompetencje”, jak pocieszał wszystkich w szczególnie ciężkich momentach Paweł, ale też poznawałem kolejnych ludzi, którym jestem winien wdzięczność – Lenę Dąbkowską-Cichocką, Marcina Roszkowskiego, Joannę Bojarską, Elżbietę Jakubiak, Dariusza Gawina i wielu innych, którzy dołączali do ekipy tworzącej muzeum i szczególną atmosferę wokół niego. Wszystkim razem i każdemu z osobna w tym miejscu z serca dziękuję.

Przygoda ta wydarzyła się dzięki woli politycznej i determinacji Lecha Kaczyńskiego, który pozwolił nam tworzyć muzeum. Miał wizję i zaufanie do grupy młodych, niedoświadczonych nie-muzealników (dopiero później ochrzczonych mianem grupy Muzealników właśnie), którzy postanowili zrewolucjonizować tę dziedzinę w Polsce. Za to należy Mu się wdzięczność – nie tylko moja.

Bardzo ważnym doświadczeniem była dla mnie dwuletnia misja w Instytucie Pamięci Narodowej. Nauka, jaką tam nabyłem, jest zasługą Łukasza Kamińskiego, który nie tylko zaczął mnie namawiać do „transferu”, ale także niezwykle cierpliwie czekał, aż stanie się to możliwe. Dzięki niemu miałem szansę pracować z ludźmi, którym także chciałbym podziękować – bez Agnieszki Rudzińskiej, Krzysztofa Persaka, Agnieszki Sopińskiej, Anny Smółki-Gnauck, Andrzeja Zawistowskiego, Anny Piekarskiej, Macieja Łuczaka, Antoniego Dudka czy Grzegorza Motyki nie tylko ten czas nie byłby taki sam, ale też zapewne nie powstałaby część tekstów prezentowanych w tym tomie.

Działalność w Platformie Europejskiej Pamięci i Sumienia dała mi szersze spojrzenie na wiele kwestii oraz bezpośrednie doświadczenie pracy z instytucjami unijnymi. Za wspólne lata spędzone na przebijaniu się do zachodniej świadomości z pamięcią o totalitaryzmach słowa podziękowania należą się Neeli Winkelmann, Göranowi Lindbladowi, Zsoltowi Szilágyiemu, Andreji Valić Zver, Siegfriedowi Reiprichowi, Toomasowi Hiio, Peterowi Rendkowi oraz Łukaszowi Kamińskiemu i Markowi Mutorowi, którzy przez te lata poświęcali swój czas i energię, często w niesprzyjających warunkach. Dzięki Wam Platforma nie tylko się rozwinęła, ale nawet stała się istotnym elementem głośnej ostatnio rezolucji Parlamentu Europejskiego z 19 września 2019 roku o znaczeniu pamięci historycznej dla przyszłości Europy.

Nie sposób pominąć mojej drogi naukowej, którą wraz z towarzyszącymi jej wzlotami i upadkami podążam od ponad 20 lat. Za te wszystkie lata współpracy, ożywczych dyskusji naukowych i intelektualnych, które wzbogacały mój warsztat i wiedzę serdecznie dziękuję profesorom: Wojciechowi Roszkowskiemu, Janowi Kofmanowi i Wojciechowi Materskiemu a także koleżankom i kolegom z Zakładu Europy Środkowo-Wschodniej Instytutu Studiów Politycznych PAN: Adamowi Burakowskiemu, Paulinie Codogni, Aleksandrowi Gubrynowiczowi, Pawłowi Kowalowi, Agnieszce Orzelskiej-Stączek, Konradowi Świdrowi, Lechowi Wojciechowskiemu i Markowi Wojnarowi. Podziękowania należą się również wszystkim pozostałym koleżankom i kolegom z ISP PAN, z którymi przez ten czas przecinały się moje naukowe drogi.

Myśl o ewentualnym wydaniu niniejszego zbioru od razu była sprzężona z myślą, że Teologia Polityczna byłaby znakomitym miejscem do jego edycji. Co więcej, gdy podzieliłem się nią z Dariuszem Karłowiczem, on również uznał, że jest to dobry pomysł. Jestem Mu za to, jak również za wszystkie lata i spotkania, rozmowy i dyskusje, niezwykle wdzięczny, podobnie jak innym Przyjaciołom z kręgu „Teologii” – Markowi Cichockiemu, Dariuszowi Gawinowi, Joannie Paciorek, Tomaszowi Stefankowi i wszystkim, którzy tworzą to niezwykłe zjawisko, jakim jest we współczesnej Polsce Teologia Polityczna.

Za cenne uwagi oraz wnikliwą lekturę tekstów bardzo dziękuję recenzentom, Joannie Wojdon oraz Filipowi Musiałowi. Dzięki ich pracy mogłem poprawić niedociągnięcia prezentowanego tomu. Oczywiście, za wszystkie, które w nim wciąż pozostały, odpowiadam wyłącznie ja.

Największa wdzięczność należy się tym, którzy na dobre i na złe dzielą ze mną codzienność: żonie Magdalenie i dzieciom – Julii i Wojtkowi.

PAMIĘĆ W POLSCE

III RP ZAPOMNIAŁA O HISTORII

Termin „polityka historyczna” jest w polskim dyskursie publicznym wprawdzie dość nowy, jednak już samo zjawisko – w żadnym razie[1]. Debata, jaką wywołało wprowadzenie go do powszechnego obiegu[2], sama w sobie była warta powiązania tych dwóch wyrazów w – dla wielu gorszący – związek frazeologiczny. Ostatnio bardzo krytyczny głos w tej sprawie zabrał prof. Andrzej Romanowski w eseju „Majsterkowicze naszej pamięci”[3].

Debatę o polityce historycznej należy zacząć od definicji. W najprostszym ujęciu polityka historyczna to wszelkie działania instytucji publicznych w dziedzinie wspierania pamięci zbiorowej[4]. Podkreślam – nie tylko władz państwowych, lecz również władz lokalnych, NGO oraz mediów. Najlepszym dowodem, że jest ona prowadzona nie tylko na poziomie państwowym, jest Muzeum Powstania Warszawskiego – instytucja miejska, warszawska.

Nieco poszerzając tę definicję, stwierdzić należy, że istnieją dwie (choć mocno się przenikające) polityki historyczne – wewnętrzna i zewnętrzna. Pierwsza skierowana jest do własnej wspólnoty i ma na celu budowę więzi społecznych, kodu kulturowego i wspólnego zestawu wartości wywodzącego się i legitymizowanego przez wydarzenia z przeszłości; druga zaś ma budować pozytywny wizerunek „naszej” wspólnoty w oczach „innych” wspólnot.

W świetle tej definicji nie sposób nie zgodzić się z Pawłem Machcewiczem – „polityka historyczna to nic nowego”[5]. Czymże bowiem innym jest wyznaczanie świąt państwowych, nazewnictwo, symbolika czy tworzenie wszelkich instytucji muzealnych i archiwalnych? Działalność taką bardzo aktywnie prowadziła II RP czy polskie elity w okresie zaborów. Uprawiały i uprawiają ją wszystkie państwa i imperia w dziejach świata, również tych dawniejszych – czyż działalnością z tego zakresu nie było fundowanie bibliotek, świątyń i klasztorów w średniowieczu czy budowa łuków triumfalnych w starożytnym Rzymie?

O co zatem dziś tyle hałasu? Ten, kto podważa zasadność polityki historycznej, podejmuje próbę przekonania wiatru, żeby nie wiał. Co więcej często robi to w sposób niekonsekwentny, podając – jako jeden z argumentów przeciwko niej – przykłady ukazujące, że w latach 90. nie zaniedbywano tematu, będące jednocześnie dowodem na jej wcześniejsze istnienie. Tu dochodzimy do sedna problemu – polityka historyczna była prowadzona od początku istnienia III Rzeczypospolitej.

Spróbujmy opisać politykę historyczną wówczas prowadzoną. Zacząć należy od słynnego już hasła „zostawmy historię historykom, patrzmy w przyszłość”. Postulat usunięcia kwestii związanych ze wspólnym doświadczeniem historycznym poza nawias głównego nurtu debaty publicznej jest przecież działaniem z zakresu polityki historycznej (choć w negatywnym wymiarze). O ile zatem prawdą jest, że historycy mogli zająć się tematami dotychczas zakazanymi, to wyniki ich badań nie weszły do szerokiego dyskursu społecznego. Ta atmosfera wywarła wpływ na całą ostatnią dekadę ubiegłego stulecia[6].

To nie jest jedyny przykład na potwierdzenie tezy, że faktyczną doktryną ówcześnie prowadzonej polityki historycznej była próba przeforsowania owej – przynajmniej częściowej – „kolektywnej amnezji”. Bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości (a więc w dziejach każdego narodu chwili doniosłej, w której na nowo definiowana jest tożsamość zbiorowa) nie powstało żadne duże nowoczesne muzeum historyczne (sytuacja taka trwała przez 15 lat, do otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego). Do opinii publicznej nie przebiła się debata nad treścią i metodologią programów nauczania historii w szkole – poprzestano na wykreśleniu z podręczników jawnych kłamstw. Jednocześnie, wraz z „reformą Handkego”, doprowadzono do bezprecedensowego ograniczenia liczby godzin nauczania historii, która straciła w szkole podstawowej status odrębnego przedmiotu została podporządkowana wiedzy o społeczeństwie[7].

Zabieg ten spowodował, że historia najnowsza niemal zniknęła z edukacji, gdyż nauczyciele nie mają na nią dosyć czasu. III RP nie potrafiła się nawet cieszyć z odzyskania niepodległości – nie wprowadzono żadnego święta upamiętniającego to wydarzenie, nie powstał żaden kod kulturowy, do którego mogliby w tym kontekście odwoływać się Polacy. Dotyczy to również Okrągłego Stołu, wyborów z 4 czerwca 1989 roku czy powołania pierwszego niekomunistycznego premiera – Tadeusza Mazowieckiego. O takie atrybuty potrafiła zadbać II Rzeczpospolita – wszyscy niemal wiedzą, że jej ojcem założycielem był marszałek Józef Piłsudski, niepodległość zaś odzyskaliśmy 11 listopada (choć data ta została przyjęta arbitralnie)[8].

Podobnie było w zewnętrznym wymiarze polityki historycznej. Efektem zaniechania działań promujących polską historię na arenie międzynarodowej było m.in. tolerowanie określenia „polskie obozy śmierci”. Przeciętnemu mieszkańcowi Zachodu obalenie komunizmu nie kojarzy się z „Solidarnością”, Okrągłym Stołem czy Lechem Wałęsą, lecz ze zburzeniem muru berlińskiego. Symbolami niemieckiego ludobójstwa w czasie II wojny światowej (oprócz Zagłady oczywiście) są czeskie Lidice i francuskie Oradour, nie zaś warszawska Wola, gdzie w wyniku planowej akcji eksterminacyjnej w ciągu kilku dni zamordowano ponad 40 tysięcy cywilnych mieszkańców[9].

Tych kilka przykładów ukazuje, że głoszone jako pewien projekt polityczny hasło „zostawmy historię historykom” niewątpliwie było realizowane[10]. Po wielu latach dominującej przewagi tej wizji pamięci zbiorowej coraz częściej przebijał się postulat zmiany podejścia do polityki historycznej[11]. Co więcej, oczekiwania te trafiły na podatny grunt – sukces Muzeum Powstania Warszawskiego oraz obchodów 60. rocznicy jego wybuchu pokazał, że Polacy chcą nowocześnie prowadzonych placówek, w których ukazywana jest nasza wspólna historia.

Krytyka tych działań, zamiast skupić się na merytorycznej debacie, jak pokazywać i promować polską historię, zaczęła podważać potrzebę prowadzenia polityki historycznej w ogóle. Niestety jednak – ponieważ nie może w tym zakresie istnieć zupełna próżnia, a każda zbiorowość zawsze prowadzi jakąś politykę pamięci – jej przeciwnicy, mówiąc „nie prowadźmy polityki historycznej”, faktycznie mówili: „nie debatujmy nad kierunkami prowadzenia polityki historycznej, gdyż dotychczas obowiązujący model jest idealny i nie powinien być ani na jotę zmieniony”. W ten oto sposób, ubierając się w szaty obrońców wolności słowa i badań historycznych, z premedytacją stali się oni największymi wrogami tych wartości, próbując zamknąć jakąkolwiek debatę publiczną na temat niezwykle istotny dla każdego społeczeństwa.

Można tu oczywiście zrozumieć obawę wynikającą ze złych doświadczeń PRL, kiedy partyjna propaganda prezentowała „jedynie słuszną linię” mówienia o historii[12]. Wszelkimi „niesłusznymi” zajmowała się cenzura, co skutkowało głębokim zakłamaniem historii. Nie można jednak abstrahować od tego, że wówczas mieliśmy do czynienia z państwem niedemokratycznym, które siłą narzucało swoje rozwiązania, natomiast obecnie istnieje pełna swoboda debaty, a żadna władza nie może na dłuższą metę forsować swoich koncepcji wbrew społecznym oczekiwaniom, gdyż jest poddawana stałej weryfikacji wyborczej. Skądinąd fakt poddania wolnej rywalizacji na rynku idei konkurencyjnych rozwiązań w sferze polityki społecznej, gospodarczej czy kulturalnej nie budzi podobnych emocji. Czyżby zatem przeciwnicy zmian w polityce historycznej aż tak bardzo obawiali się konkurencji?

„Gazeta Wyborcza”, 4.06.2008

WSZYSTKIE ODCIENIE SPORU

Opublikowana niedawno książka Piotra Zychowicza Obłęd’44 wzbudziła olbrzymie emocje i nową falę dyskusji na temat sensu Powstania. Świadczy to o wyjątkowej żywotności sporu, wszak użyte przez autora argumenty nie są nowe – zostały podane jedynie z niezwykłą pewnością siebie, w ostry, publicystyczny sposób, w związku z czym jedni uznali je za prawdę objawioną, inni zaś za połączenie obrazoburstwa z nieuprawnionym gdybaniem. Polacy z nową siłą zaczęli się spierać, odkurzając wcześniej używane argumenty.

Faktyczny spór o Powstanie rozpoczął się jeszcze przed jego wybuchem. W Komendzie Głównej AK obok zwolenników jak najrychlejszego jego rozpoczęcia, obawiających się przegapienia odpowiedniej chwili (należeli do nich gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” oraz płk Jan Rzepecki „Prezes”) byli oficerowie znacznie wyżej oceniający ryzyko przedwczesnego uderzenia na siły niemieckie (np. płk Kazimierz Iranek-Osmecki „Heller”). Najostrożniejszy wydawał się płk Janusz Bokszczanin „Sęk”, twierdzący: „ja ich [Sowietów] znam, oni nie przybędą, pozostawią nas samych Niemcom. [...] Dopóki Rosjanie nie położą ognia artyleryjskiego na miasto na lewym brzegu Wisły, nie wolno nam się ruszyć!”[1].

Spór o trafność decyzji trwał również w trakcie samego Powstania. Szczególnie ostra krytyka pojawiała się zwłaszcza na najwyższych szczeblach państwowych, zwłaszcza w Londynie, choć również w kraju nie brakowało sceptyków. (Nie oznaczało to jednak niesubordynacji – mimo negatywnego nastawienia do podjętej przez dowództwo decyzji przedstawiciele Stronnictwa Narodowego i Narodowych Sił Zbrojnych w pełni się jej podporządkowali). Jednym z najostrzejszych wyrazicieli krytyki był gen. Władysław Anders, który 18 sierpnia pisał: „Nikt nie miał u nas złudzenia, żeby bolszewicy pomimo ciągłych zapowiedzi pomogli Stolicy. W tych warunkach Stolica, pomimo bezprzykładnego w historii bohaterstwa z góry skazana jest na zagładę. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy, kto ponosi za to odpowiedzialność”[2].

Wyjątkowo nierzetelnej i cynicznej krytyce poddawał je Stalin – niepomny, że pod koniec lipca radiostacje nadające z terytorium Związku Sowieckiego wzywały warszawiaków do walki. Sowiecki dyktator podkreślał, że Powstanie zostało wywołane bez uzgodnienia z Armią Czerwoną i ma antysowiecki charakter. Stalin twierdził, że wojsko sowieckie nie jest w stanie pomóc walczącym: „Liczyłem się z tym, że już 6 sierpnia wkroczymy do Warszawy, ale to nie udało się. [...] Szkoda mi waszych ludzi, którzy stanęli przedwcześnie do walki w Warszawie”[3]. Najwyższe władze na Kremlu całkowicie i celowo bagatelizowały siłę Armii Krajowej – 5 sierpnia Stalin pisał do Churchilla: „Myślę, że zakomunikowane Panu przez Polaków informacje są bardzo przesadzone i nie budzą zaufania. [...] Armia Krajowa Polaków składa się z kilku oddziałów, które niesłusznie nazywają siebie dywizjami. Nie mają one ani artylerii, ani lotnictwa, ani czołgów. Nie wyobrażam sobie, jak takie oddziały mogą zdobyć Warszawę”[4].

W podobnym tonie wypowiadali się polscy komuniści, choć ich propaganda była wyjątkowo niespójna. Do sowieckiej argumentacji dołączali propagandę polityczną zarzucającą organizację Powstania w „burżuazyjnych interesach kliki sanacyjnej”, ale jednocześnie w niektórych wystąpieniach usiłowali przekonywać, że główną siłą biorącą udział w Powstaniu jest Armia Ludowa. Radiostacja im. Tadeusza Kościuszki 8 sierpnia nadawała: „Armia Ludowa ofiarowała swoje młode życie, swoje dusze i serca, aby pokazać światu, że stać ją zawsze na czyn bohaterski, o jakim inne narody świata słuchać tylko mogą. [...] Gen. Sosnkowski i gen. Bór, prowokatorzy, twierdząc, że wyzwolenie Warszawy to krwawy trud Armii Krajowej, reklamują się, budząc śmiech i pogardę”[5]. Szczytem cynizmu wykazała się jednakże Wanda Wasilewska, która 6 sierpnia w rozmowie z premierem Stanisławem Mikołajczykiem stwierdziła: „Panowie są źle poinformowani, i to celowo, o tym, co się dzieje w kraju. Pan mówi o walce, która się zaczęła 1 sierpnia w Warszawie. Tu są ludzie, którzy wyszli 4 sierpnia z Warszawy i mówią, że tam był zupełny spokój”[6].

Reakcje aliantów zachodnich były znacznie bardziej ambiwalentne, zwłaszcza wobec mediów każdego dnia podkreślających bohaterstwo walczącej Warszawy. Dla Brytyjczyków i Amerykanów najważniejszy pozostawał sojusz ze Związkiem Sowieckim, co nie pozwalało na jednoznaczne wsparcie Powstania. W tej sytuacji wielokrotnie odwoływali się do braku uzgodnień polsko-sowieckich w sprawie rozpoczętej operacji oraz faktu, że Warszawa znajdowała się w sowieckiej strefie operacyjnej.

Klęska ostatniej próby zachowania suwerenności bardzo negatywnie wpłynęła na możliwość debaty publicznej w kraju. Zgodnie z Orwellowską zasadą „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość; kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość” komuniści rządzący w Polsce powojennej starali się zafałszować pamięć Powstania Warszawskiego. Ich propaganda miała oczywiście różne fazy.