Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W małym miasteczku dzieją się dziwne rzeczy. Najpierw przepada pies Oli - Strzyżyk, potem Julian-dyrektor biblioteki i narzeczony Anny. Obaj trafiają jako ilustracja do jednej z lektur. Z książek znikają literki, a z wypożyczalni ktoś kradnie tajemniczy tom traktujący o magii. Okazuje się, że w sprawę zamieszani są burmistrz i nauczycielka biologii. Ola ze swoim kolegą Kubą postanawiają rozwikłać zagadkę. Dołączają do nich sąsiadka Wanda i dyrektor muzeum. Sprawy się komplikują. Ciemne moce zaczynają zdobywać przewagę w miasteczku. Bibliotekarka Anna na skutek czaru zapada w śpiączkę. Trzeba odzyskać magiczną księgę i przywrócić ład w miasteczku. Jak poradzą sobie przyjaciele? Czy uda im się pokonać czary, uwolnić Strzyżyka, Juliana i Annę? Czy mieszkańcy miasteczka okażą się pomocni?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 127
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rozdział I
W niewielkim parku małego miasteczka spacerowała Ola z psem Strzyżykiem na smyczy. Powietrze pachniało bzem, słońce mocno przygrzewało i zachęcało do przechadzek. Nastolatka usiadła na ławce i zaczęła czytać książkę. Co jakiś czas zerkała w błękitne niebo. Przymknęła oczy. Do jej uszu dochodził śpiew ptaków, krzyki chłopców na pobliskim boisku i rozmowa dwóch kobiet, które się zastanawiały, w jakim kolorze sukienkę na wesele kuzynki powinna kupić jedna z nich.
Ola odetchnęła głęboko wiosennym powietrzem i uśmiechnęła się. Nagle poczuła szarpnięcie smyczy i usłyszała szczekanie Strzyżyka. Kilkakrotnie zamrugała i otworzyła oczy. Spojrzała na dłoń, w której jeszcze przed chwilą tkwiła smycz, i zerwała się z ławki. Książka spadła na ziemię.
– Strzyżyk! – zawołała i rozejrzała się wokół. – Strzyżyk!
Psa nigdzie nie było. Jego czerwonej smyczy także nie zauważyła. Podniosła książkę i zaczęła biec alejką obsadzoną bratkami. Uważnie patrzyła na boki i wołała pupila. Dotarła do stawu na końcu parku. Na trawie zobaczyła kilka rozłożonych koców, na których wylegiwali się spragnieni ciepła mieszkańcy. Ola poczuła, że rośnie jej w gardle gula. Z całej siły próbowała ją tam zatrzymać. Zagryzała język zębami, lecz z każdą chwilą czuła, że dłużej nie da rady. W końcu się rozpłakała.
– Strzyżyku, gdzie jesteś? – szepnęła do siebie, otarła łzy wierzchem dłoni i pobiegła jeszcze raz wokół parku. Nawoływała psa. Głos jej się łamał, po policzkach płynęły łzy, a twarz zrobiła się czerwona.
Siedzący na kocach i ławkach mieszkańcy miasteczka zerkali na Olę, lecz nikt nie zapytał, z jakiego powodu biega i płacze. Nagle w kępie obsypanych pąkami różaneczników usłyszała szczekanie. Serce zabiło jej mocniej. Pobiegła tam, co sił w nogach.
– Strzyżyk, piesku – szepnęła z czułością i pociągnęła nosem.
W tej samej chwili spod krzewów wyszedł, merdając na wszystkie strony ogonem, ciemnobrązowy kundelek. Zaraz też gdzieś za swoimi plecami Ola usłyszała:
– Milo, do nogi.
Odwróciła się i zobaczyła szczupłą kobietę z włosami w kolorze sierści psa.
Nastolatka westchnęła, spuściła głowę, a z jej oczu ponownie popłynęły łzy. Wlokła się noga za nogą w stronę biblioteki. Co jakiś czas rozglądała się na boki za strzygącymi uszami i czerwoną smyczą. Bezskutecznie. Z każdą chwilą traciła nadzieję, a jej policzki stawały się coraz bardziej mokre.
Prawie bezgłośnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Rozszlochała się w głos. Bibliotekarka Anna, która była jej ciocią, odłożyła na biurko książki i z szeroko otwartymi oczami podeszła do nastolatki. Ukucnęła naprzeciwko, dotknęła jej ramion i zapytała:
– Co się stało?
Ola zaniosła się płaczem i wtuliła w kobietę. Anna pogłaskała ją po plecach i czekała, aż dziewczynka się uspokoi. W drzwiach stanął Julian – dyrektor biblioteki.
– Dzień dobry – przywitał się wesoło, lecz uśmiech zamarł mu na ustach. Zmarszczył czoło i już chciał zapytać o przyczynę zmartwienia Oli, gdy ta zaszlochała:
– Zgubiłam Strzyżyka.
Dorośli spojrzeli na siebie, a potem na nią.
– Chodź, usiądziesz i wszystko nam opowiesz. – Bibliotekarka wstała i objęła Olę. Poprowadziła ją na zaplecze i posadziła na krześle.
Julian nalał wody do szklanki. Dziewczynka chwyciła ją trzęsącymi się rękoma i przechyliła. Zakrztusiła się, woda pociekła jej po brodzie. Po dłuższej chwili zaczęła opowiadać. Dorośli słuchali z uwagą. Gdy skończyła mówić, Anna zauważyła:
– Dopiero odpoczęliśmy po ucieczce zwierząt z ogrodu zoologicznego i z muzeum, a tu... Strzyżyk.
– Może coś go przestraszyło? – zastanawiał się głośno Julian.
– Chyba nie. Chociaż nie wiem, miałam zamknięte oczy. Gdybym wiedziała, że tak będzie, mocniej trzymałabym smycz.
– Olu, to nie jest twoja wina. Pamiętasz, jak złamałam nogę, bo się poślizgnęłam na schodach?
Nastolatka skinęła głową.
– Gdybym wiedziała, że tak się stanie, nie wychodziłabym z domu albo uważniej stawiała stopy. Pewnych rzeczy nie można przewidzieć.
– Może zobaczył coś interesującego? – Dyrektor biblioteki podzielił się kolejną myślą.
– Park wyglądał tak samo jak wczoraj i przedwczoraj, a przecież wtedy Strzyżyk nie uciekał.
Julian podrapał się po głowie, a na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
– Jedno jest pewne: musimy go znaleźć. Ale teraz proponuję zamknąć bibliotekę i iść do domu na obiad – orzekł.
– Raczej nic nie przełknę – mruknęła Ola.
– Odrobinę powinnaś, żeby mieć siłę na myślenie, dokąd mógł pobiec Strzyżyk. – Bibliotekarka wzięła swoją torbę. – Zbierajmy się.
Julian i Ola wyszli na zewnątrz, a Anna starannie zamknęła drzwi i dołączyła do nich.
Szli wolno i rozglądali się. Liczyli, że gdzieś zobaczą ukochanego psa. Każde szczekanie powodowało, że w ich serca wstępowała nadzieja. Każde spojrzenie na psiaki, które ich mijały, wzbudzało rozczarowanie, ponieważ żaden nie był Strzyżykiem.
– Przecież on nigdy nie nocował poza domem. Sam w mieście... – Ola pociągnęła nosem.
– To dzielny pies, poradzi sobie. Poza tym ma węch, więc może trafi do domu.
– A jeżeli nie? – Z oczu nastolatki popłynął strumień łez.
Julian podał jej chusteczki.
Popołudnie i wieczór minęły im w smutnych nastrojach. Nie mieli ochoty na jedzenie i rozrywki. Wieczorny obchód i nawoływanie Strzyżyka nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Telefony do znajomych – z sąsiadką Wandą na czele – również nie. Ola przekręcała się w łóżku z boku na bok i nie mogła zasnąć. Myślała o tym, że jej ukochany pies gdzieś tam jest sam i tęskni. W pokoju obok Anna i Julian także nie spali. Każde leżało pogrążone w myślach, co trzeba zrobić rano, żeby znaleźć zwierzaka.
Byliście kiedyś w takiej sytuacji? Macie jakieś pomysły, jak odnaleźć psa?