Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W miasteczku, w którym Anna pracuje jako bibliotekarka, zaczynają się dziać dziwne rzeczy - bez powodu wybita szyba w szkolnej sali, zdechnięte rybki i pokaleczone rośliny pani Żabińskiej. Nawet domowe zwierzęta zachowują się inaczej, jakby cały czas czegoś się bały. Sytuacja jednak wymyka się spod kontroli, gdy z miejscowego muzeum ucieka wystawa przyrodnicza, a po ulicach grasują dzikie zwierzęta, z dinozaurem na czele. Ania, Julian i Ola będą musieli się zmierzyć z zupełnie niecodziennym wyzwaniem, bo wydaje się, że to jedyne osoby, które są w stanie uchronić miasteczko i jego mieszkańców przed przestraszonymi i zdezorientowanymi zwierzętami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 117
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rozdział I
W małym miasteczku w niedużym domeczku siedziała sobie na kanapie Anna z książką w ręku. Jej plecy opierały się o czerwone poduszki, a stojące na podłodze stopy otulał pies Strzyżyk, ucinający sobie drzemkę. Na stoliku przed kanapą w filiżance stała jaśminowa herbata, której aromat rozprzestrzeniał się po pomieszczeniu i przywoływał miłe wspomnienia. Anna, która pracowała w miasteczku jako bibliotekarka, przypominała sobie, jak Ola podarowała jej szczeniaczka, żeby złagodzić jej samotność i objawy alergii na dotyk. Z rozczuleniem wspominała dni, gdy musiała nosić rękawiczki, bo każde dotknięcie innej osoby powodowało omdlenie. Uniosła kąciki ust w górę. Tak, dzięki tamtym przygodom nauczyła się uśmiechać, zyskała prawdziwych przyjaciół i wyzdrowiała.
Odłożyła książkę na kanapę i przymknęła oczy. W tej samej chwili drzwi mieszkania otworzyły się z impetem i do środka wpadła ociekająca wodą Ola.
– Ciociu Aniu, ciociu Aniu! – zaczęła od progu, znacząc podłogę mokrymi plamami, a leżący pośrodku dywan – błotem.
Bibliotekarka spojrzała na dziewczynkę, na bałagan, który za sobą zostawiała, i głośno westchnęła. Strzyżyk przerwał swoją drzemkę i podszedł do Oli, merdając wesoło ogonem.
– Witaj w domu.
– Tak, przepraszam, powinnam się przywitać, ale jest afera.
Anna wstała z kanapy i zdjęła z dziewczynki mokrą kurtkę. Zawstydzona Ola ściągnęła buty. Bibliotekarka podała jej suchy ręcznik, a sama mopem przetarła podłogę i powiedziała:
– Żadna afera nie jest warta tego, żeby złapać katar. Zwłaszcza wiosną, kiedy dziś leje, a jutro zaświeci słońce i zechcesz pojeździć na rowerze. Usiądź przy stole, naleję ci zupy i wszystko mi opowiesz.
– Kiedy ja teraz nic nie przełknę.
– To zrobię ci chociaż herbaty. – Kobieta weszła do kuchni i postawiła czajnik na kuchence.
Ola opadła na krzesło, lecz kręciła się na nim we wszystkie strony.
– Nie rozumiem, jak ciocia może myśleć o herbacie, kiedy w miasteczku dzieją się takie rzeczy.
– Może dlatego, że dziś mam dzień wolny i zajmuję się odpoczywaniem. I żadne wieści z miasteczka do mnie nie dochodzą.
– Bo dziś w szkole wybuchła afera.
– A co dokładnie się stało?
– Na przerwie usłyszeliśmy brzęk tak głośny, że nawet nasze rozmowy go nie zagłuszyły. Dochodził z sali biologicznej. Wszyscy poszliśmy w tamtą stronę i zatrzymaliśmy się w progu. A tam... istne pobojowisko! – ekscytowała się Ola.
– Ktoś stłukł szybę? – domyśliła się Anna.
– Tak, ale nikt nie wie kto. Pani Żaba, to znaczy Żabińska, gdy to zobaczyła, to się załamała. Zaczęła krzyczeć i płakać.
– Z powodu tej szyby?
– Nie tylko. Kawałki szkła powpadały w jej kolekcję roślin i ona mówiła, że poprzecinały liście i niektórych egzemplarzy już się nie da uratować. I w sali zrobił się przeciąg, trzasnęły drzwi i wybiły kolejną szybę! Wtedy Żaba zaczęła krzyczeć, żebyśmy wyszli i zostawili ją samą.
– A może tę pierwszą szybę też wybił wiatr, bo zrobił się przeciąg?
– Dyrektorka mówiła, że to niemożliwe, bo obie potłuczone szyby wyglądają zupełnie inaczej. Ta pierwsza ma dziurę pośrodku. I Żaba mówiła, że pewnie jakiś uczeń rzucił kamieniem albo piłką, w dodatku zrobił to specjalnie.
– Ale przecież macie w szkole monitoring?
– Jest, ale nic na nim nie ma. Mówię ci, ciociu, że to afera. A do Żaby to aż pan doktor z przychodni przyszedł i zrobił jej zastrzyk na uspokojenie.
– Ciekawe, bardzo ciekawe – mruknęła bibliotekarka i się zamyśliła. Nawet nie zauważyła, że czajnik gwiżdże już od dłuższego czasu, domagając się, aby ktoś wyłączył pod nim gaz.
Ola zerknęła na bibliotekarkę i na czajnik, po czym wstała ze swojego miejsca i podeszła do kuchenki. Po chwili gwizdanie ucichło, lecz Anna się nie poruszyła.
– Wszystko dobrze, ciociu? – zapytała dziewczynka.
Bibliotekarka kilkakrotnie zamrugała i powoli podeszła do Oli.
– Byli jacyś świadkowie tego zdarzenia?
– To znaczy?
– Czy ktoś widział, co się stało?
– Właśnie nikt. O to chodzi.
– Napijmy się herbaty. Zobaczysz, że do jutra wszystko się wyjaśni – rzekła Anna i nasypała do dzbanka fusów, po czym zalała je wrzątkiem.
Ola westchnęła rozczarowana.
– Myślałam, że pójdziemy to sprawdzić, że pobawimy się w detektywów...
– Olu, nie zostałam upoważniona do tego, żeby bez celu kręcić się po szkole. Tym bardziej że lekcje dziś już się skończyły, prawda?
Dziewczynka skinęła głową.
– Zróbmy tak: pójdziesz jutro do szkoły i sprawdzisz salę biologiczną. Założę się, że po dzisiejszej aferze nie będzie tam śladu. A teraz, jeśli masz ochotę, to możesz się wybrać ze mną i ze Strzyżykiem na spacer.
– Zostanę w domu. Mam na jutro dużo zadane – bąknęła Ola, wzięła plecak i ruszyła do swojego pokoju, myśląc o tym, że pierwszy raz od dłuższego czasu zdarzyło się coś dziwnego, a dorośli to bagatelizują. Wiedziała, że oni patrzą na świat w inny sposób, lecz nie myślała, że w aż tak różny od niej.