Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Błogosławiony Paweł VI to papież szczególnego przełomu w Kościele. Jako następca świętego Jana XXIII zakończył Sobór Watykański II i podjął się dzieła aggioramento, aktualizując dzieło otwarcia się Kościoła na współczesny świat. Książka o. Patrice Mahieu ze wstępem Daniela Ange’a umożliwia poznanie głębi duchowości Pawła VI i jest zaproszeniem do podjęcia wędrówki osobliwej wiary. To zaproszenie do odkrycia Boga w świecie, w Kościele, w człowieku i we własnym sercu, tak jak czynił to błogosławiony papież, i co stało się również perspektywą soborowego doświadczenia całego Kościoła. Przewodnikiem w tej wędrówce wiary jest oczywiście Paweł VI. Nawiązuje on z Czytelnikiem swoisty dialog. Mówi poprzez słowa audiencji, homilii, prywatnych listów i oficjalnych dokumentów papieskich. Tym samym zachęca nas do dania odpowiedzi Bogu i otwarcia się na żywe doświadczenie spotkania z Nim. To wyjście ku Bogu i zgoda na to, co On nam w darze swojej łaski ofiarowuje.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 210
Rok wydania: 2015
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Od tłumacza
Papież Paweł VI to wielki dar dla Kościoła i ludzkości – powiedział o swoim poprzedniku na Stolicy Piotrowej Jan Paweł II podczas audiencji generalnej 1 sierpnia 1979 r.
Papież Paweł VI, odsłaniając przed nami tajemnice swojego życia wewnętrznego, zaprasza nas do modlitwy i kontemplacji Słowa Bożego, do kroczenia za Jezusem w codzienności. Jego życie jest tak głęboko zanurzone w blasku i radości Wielkanocy, że można na niego patrzeć tylko poprzez tajemnicę Zmartwychwstania Chrystusa. O tym, jak bezgranicznie wierzy on w Boga, ale też i w człowieka, w skuteczność słowa i dialogu, świadczą jego encykliki, listy, przemówienia i kazania. Apeluje w nich do tych wartości, które drzemią w duszy każdego człowieka, nie tylko katolika.
Myślę, że publikacja tej książki w dużej mierze odpowie na potrzeby współczesnego człowieka i w pewnym sensie pomoże zrozumieć obecne czasy. Ale przede wszystkim przybliży polskiemu Czytelnikowi postać papieża, trochę zapomnianego, który pozostał w cieniu Świętego Jana Pawła II, i zachęci do dalszych studiów nad jego życiem. A powolna lektura prezentowanej publikacji stanie się pokarmem ubogacającym duchowo i intelektualnie zarówno duszpasterzy, jak i wiernych. I z pewnością zainspiruje wielu do nowych dzieł ewangelizacyjnych.
Szanownych Czytelników bardzo proszę o wyrozumiałość. Trudno jest oddać myśl autora, nie tylko przełożyć słowo, ale także wyrazić jego głębię. A Paweł VI to człowiek o ogromnej erudycji. Jego słownictwo jest bardzo bogate, forma wypowiedzi natomiast – bardzo prosta. Aby więc lektura przyniosła oczekiwane owoce, potrzebne jest maksymalne skupienie.
Przekład przytaczanych w publikacji cytatów z konstytucji, encyklik i adhortacji zaczerpnąłem z podanych w przypisach stron internetowych (poprawiłem tylko interpunkcję, ortografię i drobne błędy literowe). Adresy stron umieściłem w nawiasach kwadratowych. W podobny sposób dopisałem w tekście głównym sigla biblijne. Mam nadzieję, że ułatwi to lekturę i podkreśli, jak głęboko Paweł VI żył słowem Bożym.
W tym miejscu chciałbym bardzo serdeczne podziękować najpierw Dyrektorowi Archidiecezjalnego Wydawnictwa „Gaudium” księdzu doktorowi Markowi Szymańskiemu za przyjęcie książki do publikacji. To dzięki Wydawnictwu „Gaudium” polscy Czytelnicy mogą rozkoszować się bogactwem myśli Pawła VI. Gorąco też dziękuję redaktorom – siostrze Maryli Koper i księdzu Rafałowi Olchawskiemu za życzliwość, doświadczenie i uwagi krytyczne podczas pracy nad przygotowaniem tekstu do druku. Wyrazy wdzięczności kieruję również do księży profesorów Witolda Broniewskiego i Antoniego Troniny za życzliwą pomoc, cenne spostrzeżenia i uwagi dotyczące tekstu.
Niech lektura książki tak urzekającej treścią pomaga wszystkim odkrywać duchową głębię człowieka naszych czasów i inspiruje do jeszcze większej miłości Boga i ludzi. I niech nakłoni kogoś z Czytelników do napisania kolejnej pracy na temat życia Giovanniego Battisty Montiniego – młodzieńca, kapłana, biskupa, patriarchy i Papieża.
Czesław Mazurek
Przedmowa
Jeunesse-Lumière [Młodość-Światło – Międzynarodowa Katolicka Szkoła Modlitwy i Ewangelizacji założona przez ojca Daniela Ange’a w 1984 r.], 21 czerwca 1997 r.
Trzydziesta czwarta rocznica wyboru Pawła VI na Stolicę Rzymską.
Właśnie tego dnia: uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
30 września 1897 r.
Znakiem dla Kościoła ubiegłego wieku, a więc drugiego tysiąclecia, są podwójne narodziny. Mała Normandka rodzi się dla nieba, mały Włoch przychodzi na świat. Lisieux – Concesio. Oboje stali się znani. Mała Tereska, Giovanni Battista – przyszły Paweł Wielki. Kiedy jedno przechodzi do życia wiecznego, w drugim budzi się życie Trójcy Świętej.
Tak, w tym samym dniu. Dokładnie w tym samym dniu.
30 września 1997 r.
W roku łaski poświęconym kontemplacji Osoby Chrystusa świętujemy setną rocznicę tych podwójnych narodzin. Teresa – mówią o niej wszyscy; i Bogu dzięki! Paweł VI – nikt lub prawie nikt!
Czyż trzeba będzie czekać na setną rocznicę narodzin dla nieba, aby odkryć jego niezwykłe oddziaływanie? Myślę, że nie należy mieć wątpliwości – on w tym momencie będzie już kanonizowany.
Można powiedzieć, że książka ojca Patrice’a Mahieu zjawia się w samą porę. To będzie niewątpliwie jedyna praca w języku francuskim, podkreślająca tę wielką, setną rocznicę.
Prekursor, strażnik...
Nasz nadzwyczajny Jan Paweł II oczarował nas, zachwycił i zadziwił na tyle, że nie wydobywaliśmy z cienia tego, który był bezspornie jego prekursorem, a który nosił imię Giovanni Battista. Prekursorem w tak wielu dziedzinach. To pierwszy papież, który swoją posługę oparł na kolegialności biskupów. Zwrócił uwagę na to zagadnienie podczas Soboru Watykańskiego II, którego był głównym architektem i pierwszym wykonawcą.
Również jako pierwszy tak dużo podróżował po świecie boeingiem. Pierwszy, który głosił Słowo Boże w podróży. Pierwszy, któremu udało się pogodzić posługę biskupa Rzymu (każdej niedzieli odwiedzał swoje parafie) z dynamizmem zagranicznych podróży papieskich. Proboszcz świata tak bliski proboszczom swojego miasta. Pierwszy, który odważnie umiędzynarodowił kurię, uprościł jej styl funkcjonowania i nadał papiestwu oblicze bardzo ludzkie. Działania te wcześniej rozpoczął Jan XXIII.
Nasz Jan Paweł II1 w każdej z tych dziedzin po mistrzowsku rozwinął to, co z rozmachem rozpoczął Paweł VI.
Jeden sieje, drugi zbiera. Jan Paweł II będzie zbierał to, co Paweł VI wsiał w ziemię z trudem i w ukryciu.
W swoim sercu chrześcijanina i w kapłańskiej duszy Jan Paweł II wyraża szczególną wdzięczność „niezapomnianemu i bardzo kochanemu Pawło-wi VI”. Już w pierwszej encyklice mówi o nim: „Jest dla mnie prawdziwym ojcem!”.
I dodaje:
„Podziwiałem Jego głęboką mądrość i odwagę, a równocześnie wytrwałość i cierpliwość w niełatwym posoborowym okresie pontyfikatu. Jako sternik Piotrowej łodzi Kościoła zachował On opatrznościowy spokój i równowagę nawet w momentach krytycznych, które tą łodzią zdawały się wstrząsać od wewnątrz, utrzymując niezachwianą ufność dla jej spoistości. (...)
Poprzez wszystko, co składa się na Jego pontyfikat, niejednokrotnie naznaczony cierpieniem, uczył nas tej nieustraszonej niczym miłości Kościoła” (Redemptor hominis 3).
Jeśli Jan Paweł II jest dla nas jak wschód słońca po brzasku Jana Pawła I (Albino znaczy brzask), to Paweł VI był człowiekiem nocy. Strażnikiem, który czuwa nocą i zapowiada nadejście dnia, przygotowuje go i już widzi... Ale jak bardzo są oni podobni w tych różnicach! Reprezentują ten sam kierunek!
Strażnik światłości
Porówna go jeszcze do latarni w środku burzy:
„Oto jak rysuje się w myśli gigantyczna postać tego Wielkiego Papieża, który w okresie rzeczywiście trudnym w dziejach Kościoła poprzez codzienne, samotne cierpienie i pracę pokazał nam, co naprawdę znaczy kochać i służyć Chrystusowi i ludziom. Szczególnie wrażliwy na wpływ dzisiejszej kultury, znawca współczesnego świata, całościowo zgłębiający jego wieloraką problematykę. W pełni świadomy fizycznych i moralnych cierpień ludzkości, Paweł VI, przepełniony miłością do Chrystusa i przyjaźnią do każdego człowieka, wierny sługa prawdy w miłości, niezmordowany obrońca praw Bożych i praw człowieka był i pozostanie na zawsze wiekopomną chlubą dla Kościoła. (...)
Wobec sekularyzacji, która dotknęła społeczeństwo, i zamętu wewnątrz Kościoła w minionym okresie Paweł VI – niezrozumiany, niekiedy nawet oczerniany – był zawsze pełną blasku latarnią dla wszystkich ludzi, umacniając nieustannie swoich braci w wierze”2.
W swojej pracy ojciec Patrice Mahieu w doskonały sposób ukazał promieniowanie światła mistrza duchowego w tych trudnych czasach, kiedy wielu katolików błądziło w ciemnościach z powodu braku starcev (starcy to pierwsza osoba liczby mnogiej od rosyjskiego słowa stariec, czyli świątobliwy starzec). I właśnie dlatego najważniejszą rzeczą było przedstawić światu piękne oblicze ojca duchowego, jakim był Paweł VI, z całą jego skromnością i w prawdzie.
Sprawia mi to głęboką radość, ponieważ – do czego się tu przyznaję – był on moim niezrównanym przewodnikiem duchowym. Nie umiem wyrazić wszystkiego, co mu zawdzięczam. Przez piętnaście lat jedną z moich cotygodniowych radości był udział w tym, czego podczas spotkań z ludem Bożym na audiencjach ogólnych nie można dostrzec gołym okiem – Papież tym spotkaniom nadawał głęboki i radosny charakter rodzinny, co obecnie uwielbiają miliony pielgrzymów.
Słuchać jego słów i delektować się nimi – zbierałem te kłosy, często pełnymi garściami. Niektóre słowa rozjaśniały mi życie, niektóre gesty wyciskały z moich oczu łzy; przemawiał on zarówno poprzez słowa, jak i poprzez gesty, spontaniczne, a jednak profetyczne. Miał do tego dar.
Od chwili jego przejścia do królestwa przypomniałem wiele aspektów jego nauczania, ale tylko lekko ich dotykając, dla smaku3. Z niecierpliwością oczekiwałem publikacji na określony temat, która by wyraźnie podkreślała przewodnie wątki jego myśli, tak bogatej i głębokiej. Nareszcie się to dokonało, Drogi Ojcze Patrice! Bądź za to błogosławiony.
Nauczyciel i pasterz...
Wszystkie cytowane tu teksty są głęboko teologiczne4. Paweł VI jest nade wszystko nauczycielem wiary.
Pod koniec tego stulecia przeżywamy okres silnych perturbacji meteorologicznych, przepraszam – teologicznych! Grozi nam skażenie wirusem herezji przenoszonym przez wpuszczanie kropli cyjanku w organizm wierzących5.
Jesteśmy ustawicznie atakowani przez ukryte spirytualizmy, osłabiające naszą wiarę. Filozofie, których podstawą są domysły, nabierają mocy dlatego, że w teologiach pojawia się wiele wątpliwości. Skoro New Age czyni tyle spustoszenia wśród katolików, to znaczy że ich wiara została zarażona tymi wirusami.
Jeśli w VII wieku islam wyparł chrześcijaństwo z dużych obszarów Afryki Północnej, to dlatego że wiara tam była już pełna elementów monofizytyzmu i arianizmu. Co wówczas uratowało wiarę Kościoła? Wierność mnichów oraz zdrowy zmysł chrześcijański i modlitwa biednych i maluczkich, a także wierni wyznawcy wiary, jak: Atanazy, Cyryl czy Maksym.
Dziś, wobec liberalizmu w teologii, który jest główną przeszkodą jedności siostrzanych Kościołów (katolickiego i prawosławnego), koniecznie należy pozwolić, by rozbrzmiewały te wielkie głosy profetyczne Pawła VI i Jana Pawła II! By niestrudzenie przekazywały one Prawdę Bożą na pustyni spragnionej nieskończoności.
Po tym ogromnym zawirowaniu, jakie u progu Wielkiego Jubileuszu wstrząsnęło całym Kościołem, ostoją się tylko ci, którzy będą dość pokorni, aby oprzeć się na wierze Piotrowej. To właśnie Piotr, jako biskup Rzymu, troskliwie strzeże „prawowierności wiary katolickiej otrzymanej od Apostołów”. Albowiem jedynie autentyczność i integralność wiary apostolskiej mogą jeszcze coś dać światu. Kto zatem może nas wyrwać z grzechu, ocalić od zła, od Szatana i piekła, jeśli nie Jezus, nasz Odkupiciel i nasz Bóg? Tylko On! Nikt inny.
Tylko On jest Życiem i Prawdą!
Jan Paweł II to papież, którego odwaga chroni życie. Paweł VI zaś jest papieżem, którego klarowność wyzwala Prawdę. Tę Prawdę, która chroni człowieka przed nim samym. Tę Prawdę, która jest wolnością i radością. Miłość drży z radości w Prawdzie!
Paweł VI ma umysł uczonego i serce pasterza. Ma dar przekazywania Wielkiej Prawdy w prostych słowach. Nigdy nie rezygnuje z głębi misterium. Wyjaśnia je w sposób zadziwiająco prosty. Tak, by było dostępne dla każdego. Jego słowo rozumiane jest przez wszystkich6. Często mówi zwięźle, krótkimi, lapidarnymi zwrotami, wyszlifowanymi jak diamenty, w stylu modlitw liturgii rzymskiej, czy też na sposób Świętego Augustyna. Niekiedy, wydawać by się mogło – bez związku z tematem, pojawia się nagły krzyk (prawdziwe SOS), który z mocą przechodzi w proroczy grom.
Audiencje (przemówienia przygotowywał sam, poświęcając na to poranek każdego wtorku) przebiegały w sposób cichy i spokojny; na wzór Świętego Ambrożego z Mediolanu przedstawiał wielkie tajemnice. Niekiedy jego teksty przenikał – niczym poezję – intensywny blask, przypominający liryzm Bernarda z Clairvaux czy Symeona Nowego Teologa. Niemal zawsze wypowiadał zdania w rytm muzyki, która kołysała. (Jest to bardziej dostrzegalne we włoskim oryginale).
W jego nauczaniu nie ma nic z poezji chłodno wyrażonej ani z doktryny przedstawionej w sposób naukowy. Według niego znajomość Jezusa „nie studzi języka serca i poezji, lecz go pobudza i zapala”. Dlatego jego teksty są porywające i płomienne.
Elokwencja wyrastająca z doświadczenia
Tajemnica jego słowa jest ukryta w nim. On tym słowem żyje. Nabywa wiedzy na drodze cierpienia. Doświadczenia zachowuje w sercu7. Jego zażyłość z Trójcą Świętą wyraźnie świadczy, że mieszka w nim Bóg. W sposób szczególny dotyka on Osoby Ducha Świętego.
Świadectwem tej głębi są zwierzenia, które szczegółowo charakteryzują jego duszę.
„Ze wszystkich doświadczeń życia ziemskiego najbardziej ludzkim, najpiękniejszym, najradośniejszym, najbardziej bogatym w obietnice i pocieszenia jest posiadanie Ducha Bożego” (26 maja 1968 r.).
A ponadto: „Te radosne zachwyty, te zwiastuny bardzo słodkiego i płomiennego życia w Bogu” (25 kwietnia 1970 r.).
Osobiście podziwiałem to, że Duch Święty odgrywał coraz większą rolę w życiu wewnętrznym Pawła VI. I w końcu objawił się on jako papież Ducha Świętego. Żaden z namiestników Chrystusa, włącznie z Janem Pawłem II, nie mówił o Nim tak jak on. Tak dużo jak on. Z biegiem czasu coraz mocniej8.
Poznając jego teksty, czytelnik może poczuć bijące serce, zobaczyć rysującą się twarz i spojrzenie zwrócone na siebie.
Spojrzenie o niezwykłej łagodności, przejrzystej pokorze, zaskakującej tych, którzy się z nim zetknęli. I ta twarz promieniująca – mimo cierpienia – radością Ukochanego. Serce pałające żarliwością, żarliwością, która kocha i uczy kochać Kościół. To jemu oddał on całe swoje życie i wszystko, co posiadał9. Jemu, albo raczej ukochanemu Bratu i Panu – Jezusowi, którego nie przestawał kontemplować w obliczu swojego Kościoła. Albowiem „chwała Bóstwa rozświetla oblicze Chrystusa”10.
Jakże wspaniale mówił: „Patrzmy na Kościół oczyma Jezusa pełnego Ducha Świętego... Tak, umiłowaliśmy go trwałą miłością, jak Jezus”.
Trudno delektować się tekstami, smakować je bez osobistego spotkania z nim.
Tak, przed wysłuchaniem jego słów trzeba spokojnie wpatrzyć się w twarz. Twarz przenikniętą cierpieniem, miłością i blaskiem Ducha11. Zanim sięgnie się po bogactwo jego nauczania, trzeba spotkać jego samego, takiego jaki był, w jego mocy i kruchości. Takiego pokochaliśmy, tak bardzo go pokochaliśmy!
Mistrz czy świadek, nauczyciel czy święty?
Jedna z jego myśli obiegła świat:
„Człowiek współczesny chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami” (2 października 1974 r.).
A świadkowie – jak utrzymuje umiłowany przez niego Pascal – gotowi są oddać życie za prawdę, którą głoszą!
A on tylko dlatego jest mistrzem, że żyje tym, co mówi. Wyraża to, co myśli. Świadczy o tym, co głosi. Stosuje do siebie to, czego uczy. Przekazuje własne doświadczenie. Dzieli się owocami kontemplacji. Contemplata aliis tradere – stara dominikańska maksyma. Wspaniale ją realizował.
Ujawnił jeszcze jedną swoją myśl, pisząc:
„Ksiądz jest człowiekiem, dla którego żyć to upajać się Bogiem... To jest główne źródło, z którego powinien on czerpać mądrość potrzebną do formułowania wskazówek. Ma ono w sobie zadziwiającą świeżość, jest ciągle żywe, nigdy nie będzie dostatecznie zbadane i zrozumiane”12.
Dziękuję Ci, Drogi Ojcze Patrice, że zechciałeś badać te myśli, aby można było je zrozumieć i przyjąć!
Napisałem to prawie dwadzieścia lat temu:
„Jestem głęboko przekonany, że wcześniej czy później zostanie on uznany za jednego z wielkich mistrzów duchowych czasów współczesnych, podobnie jak Święty Leon i Święty Grzegorz. Obydwaj są nazwani «wielkimi». Od pierwszego przejął oddziałującą na innych pewność teologiczną, opartą całkowicie na osobie Chrystusa, od drugiego – misyjny i duszpasterski zapał w służbie wypływającej z doświadczenia. Od obydwu – rozmach i świętość. Czy pewnego dnia zostanie ogłoszony doktorem Kościoła? Czemuż by nie!”.
Twoja książka, Drogi Ojcze Patrice, jeszcze bardziej utwierdza mnie w tym przekonaniu, które teraz staje się pewnością. A więc chcę podziękować Ojcu za dzielenie się z nami owocem długich rozważań nad słowami Papieża.
Niech Bóg Cię błogosławi za otwarcie bram i murów szacownego opactwa, abyśmy razem zaspokajali pragnienie – u źródła. Źródła, które stało się dla nas jeszcze bardziej ożywcze w tych ostatnich latach tysiąclecia, kiedy Papież otworzył serce, a żywe źródło wypływało z jego ust przez ponad ćwierć wieku.
Tak więc jego słowo ma bardziej niż kiedykolwiek źródlany smak.
*
Kreślę tych kilka zdań, jadąc na rekolekcje dla młodzieży z całej Italii. Spędzają oni lato w szkole modlitwy i ewangelizacji. Dokładniej – w szkole autora Ewangelii nuntiandi. Jest to tekst misyjny, bardziej niż kiedykolwiek naglący i aktualny.
A więc dokąd? Do Villaggio Paolo VI, 1500 metrów powyżej Bagolino. Młody Giovanni Battista Montini tak bardzo lubił oddawać się tam kontemplacji podczas długich wycieczek letnich. Przejazdem odwiedzę jego dom rodzinny. Spotkałem tam przed dwoma laty starego brata Papieża, tak bardzo do niego podobnego. W pokoju, gdzie w lecie pisywał tyle pięknych rzeczy.
Będę modlił się za Ciebie i Twoją drogą wspólnotę zakonną, za Twojego wydawcę, za każdego z Twoich czytelników. Albo raczej za tych, którzy dzięki Tobie staną się uczniami szkoły naszego wielkiego Pawła VI – przepraszam, szkoły Chrystusa żyjącego i nauczającego w osobie papieża Pawła VI. Mam nadzieję, że będzie ich wielu!
A przede wszystkim doprowadzę Was wszystkich do tej chrzcielnicy, przy której 30 września, dokładnie przed stu laty, stał się on dzieckiem Bożym, w tym samym dniu, w którym Teresa przeszła do Życia...
Dnia 24 czerwca 1997 r. – Roku Chrystusa Pana, w uroczystość Jana Chrzciciela, jego poprzednika
Daniel Ange
1 Por. moją pracę Jean-Paul II, don de Dieu, Le Sarment-Fayard 1994.
2 Do pielgrzymów z Brescii, kwiecień 1979 r.
3 Por. moją pracę Paul VI, un regard prophétique, Saint--Paul 1980.
4 „Przemówienia, encykliki, adhortacje apostolskie, które pozostawił nam w spadku, są wiekopomnym dziełem doktrynalnym, prawdziwą summą teologiczną” – Jan Paweł II do pielgrzymów z Brescii, kwiecień 1979 r.
5 Odnośnie do zagrożeń wiary dziś por. moją pracę Guetteur, les feux de l’aube, les vois-tu?, Fayard 1995, s. 503-518.
6 „Jest nauczycielem wiary, który umie przedstawić Objawienie Boże w sposób ujmujący” – Jan Paweł I.
7 „Mówcie językiem Pawła VI; jest to język doświadczenia, bólu i nadziei współczesnej ludzkości” – Jan Paweł II do biskupów Ameryki Łacińskiej, Pueblo 1979 r.
81 W Paul VI, un regard prophétique, t. 2, L’éternelle Pentecôte, do którego przedmowę napisał o. Yves Congar, skupiam się na Duchu Świętym i tematach pokrewnych: Kościół, zapowiedzi Jezusa, modlitwa serca, uwielbienie i radość. Z całości wyłania się teologia Ducha głoszona przez Pawła VI. Potrzeba wielu lat, aby dostrzec jej bogactwo i znaczenie.
91 Por. jego dwa wspaniałe testamenty (arcydzieła!) zamieszczone w mojej pracy Paul VI, t. 1, s. 26-33 i t. 2, s. 343-351.
10 Niedziela Palmowa 1963 r. „Zobaczyć w ziemskim obliczu Kościoła Bożą tajemnicę, która jest w Nim i która prowadząc do refleksji nad pięknem Chrystusa, ukazuje nam także Jego miłość”, 6 listopada 1974 r.
11 W Paul VI, t. 1, Un amour qui se donne usiłowałem nakreślić duchową sylwetkę Papieża w oparciu o jego teksty, a zwłaszcza czyny, które odsłaniają tajemnicę jego duszy.
12 Przedmowa do: P. Veuillot, Notre sacerdoce.
Wprowadzenie
Autentyczny mistrz duchowy ma dwie cechy w stopniu doskonałym. Po pierwsze, jego życie i osobowość są całkowicie ukształtowane przez duchowe doświadczenie. Jest głęboko skupiony na słuchaniu i szukaniu Tego, którego pragnie odkryć i z którym chce wejść w możliwie najściślejszą komunię. Chrześcijański mistrz duchowy powinien poddać się w sposób doskonały wewnętrznemu działaniu Ducha Świętego, który został posłany – jak mówi Jezus – aby prowadzić ku pełni prawdy.
Ale ponieważ to cechuje każdą osobę o głębokiej duchowości, nie tylko mistrza, więc konieczna jest druga cecha. Jest nią zdolność przekazywania autentycznego doświadczenia duchowego i czekania na wydanie owoców. Dzięki temu jest się bardziej rozumianym przez kogoś, kto szuka świadka i mistrza na drodze wiodącej ku Bogu.
Papież Paweł VI rozwinął w sobie te dwie cechy w stopniu doskonałym. Jeśli przeglądamy jego pisma z okresu młodości i analizujemy etapy życia, widzimy, jak pod wpływem Ducha Świętego kształtował swoją osobowość, pałając absolutną miłością do Chrystusa. Gdy miał trzydzieści trzy lata, zredagował dla siebie program zatytułowany Duch prawdy, który zaczął słowami: „Chcę, aby moje życie było świadectwem prawdy w naśladowaniu Jezusa Chrystusa”1. Aby robić postępy na tej drodze, jednocześnie rozwijał w sobie cechy duchowe i ludzkie, a więc wrażliwość, inteligencję, rygor osobisty, wychowując samego siebie nadzwyczaj systematycznie. Łączył otwartość umysłu i wolność z wiernością zdrowej tradycji. Intensywność i oryginalność życia duchowego Pawła VI już nie jest tajemnicą dla tych, którzy poznali jego dzieła opublikowane czy osobiste pisma.
Młody Montini na każdym etapie swojego życia rozwijał bardzo cenne zdolności pedagogiczne. Jego życie duchowe nie ogranicza się do spotkania z Bogiem w głębi serca, a więc do tego, co samo w sobie już jest bezcenne; dynamizm tego życia otwiera go na komunię, dar i świadectwo. Widoczne są w nim na przykład podstawowe zdolności Świętego Augustyna. Na to, że zasłynie jako mistrz duchowy i świadek, wskazywały już jego pierwsze artykuły prasowe pisane w młodości; a potem tysiące stron konferencji, korespondencja z przyjaciółmi, wskazówki duchowe opracowane wówczas, gdy był odpowiedzialny za akademicką młodzież katolicką, i na koniec wielkie dokumenty pontyfikatu. Cieszył się zresztą niezwykłym charyzmatem – osobiste rozmowy z innymi potrafił przemienić w prawdziwe spotkania. Mimo że miał coraz więcej obowiązków duszpasterskich w Mediolanie i Rzymie, nie zrezygnował z podstawowej posługi kapłańskiej – był przede wszystkim mistrzem i przewodnikiem duchowym, a więc świadczył o wierze, zachęcał do szukania Boga i dążenia do świętości, formował wolne i prawe sumienia. Ale zadanie, które otrzymał w 1963 r., było uniwersalne: miał utwierdzać braci w wierze jako następca apostoła Piotra. Aby wypełnić to nadzwyczajne powołanie, wykorzystał wszystkie swoje cechy i dary osobiste.
Rzucone przed chwilą światło pozwoli zrozumieć następne stronice. Paweł VI, mistrz duchowy, dzieląc się osobistym doświadczeniem i prowadząc nas w wierności otrzymanej misji, zachęca do podjęcia duchowej przygody.
Tajemnica Boga w Trójcy Świętej Jedynego stanowi treść pierwszej części publikacji. Są to zarówno teksty naukowe oraz dotyczące formacji religijnej, jak i rozważania osobiste. „Sercem Kościoła” jest samoobjawienie Boga i wezwanie skierowane do ludzi. Kościół żyje adoracją, zachwytem nad Bogiem, pełnym przyjęciem Bożego zaproszenia.
Druga część będzie poświęcona środkom, jakie otrzymaliśmy do dyspozycji, abyśmy mogli udzielić bardziej adekwatnej odpowiedzi. Chodzi o złożone w nas przez Boga moce poznania, pragnienia i miłości, to znaczy cnoty teologalne, które później opiszę dokładniej. Chodzi też o sakramenty, przez które Chrystus działa i przedłuża w czasie i w miejscu swoją obecność pośród nas i w nas. Wreszcie o całe nasze życie, stale pobudzane mistycznym tchnieniem, zanurzane w modlitwie, przemieniane dzięki przyjmowaniu Boga i oddawaniu Mu siebie. Ta część dzieła przedstawia różnorodne powołania w Kościele i relacje Kościoła ze światem współczesnym na wielu płaszczyznach.
Chciałem, na ile było to możliwe, ukazać równocześnie nauczanie Pawła VI i wydarzenia szczególnie ważne w jego życiu. Ale ponieważ ta publikacja nie jest biografią, dałem pierwszeństwo tekstom. Oprócz oficjalnych dokumentów papieskich często przytaczałem wypowiedzi ze środowych audiencji ogólnych. Przemówienia kierowane do pielgrzymów i turystów są w całym tego słowa znaczeniu duszpasterskie. Z drugiej strony powszechnie wiadomo, że Paweł VI przygotowywał je sam, wyłącznie sam. Jego sekretarz prałat Magee wyraźnie to potwierdza: „W każdy wtorkowy poranek pisywał przemówienia na audiencje środowe. Mogłem oddalić się nawet o sto kilometrów, pewien, że nie będzie potrzebował ani mnie, ani nikogo innego”2.
Niech te strony, czytane i medytowane, pozwolą usłyszeć echo przyjaznego głosu, który mówi o najbardziej fascynującej rzeczywistości – o Bogu. Niech także stopniowo objawiają pełną blasku twarz świadka i mistrza duchowego.
1 Kard. G. Colombo, La spiritualità di Giovanni Battista Montini, w: Paul VI et la modernitè dans l’Église, École française de Rome 1984, s. 150.
2 J. Magee, La vita quotidiana di Paolo VI, w: Paul VI et la modernitè dans l’Église, dz. cyt., s. 138.
Część I
„W ten sposób cały Kościół ukazuje się jako «lud zjednoczony jednością Ojca i Syna, i Ducha Świętego»”.
Święty Cyprian, DeOrat. Dom., 23, cyt. za Lumen gentium 4
Człowiek, niezależnie od tego, w jakim żyje czasie i do jakiej cywilizacji należy, dąży do poznania Boga. Nie przestaje Go pragnąć, choć kieruje się różnymi motywacjami. Być może to powinno być punktem wyjścia do odkrywania tajemnicy Kościoła, która została ukazana w pismach Pawła VI.
Część pierwsza jest tylko echem, rozwinięciem jednego z pierwszych zdań konstytucji Lumen gentium Soboru Watykańskiego II: „Przedwieczny Ojciec, na skutek najzupełniej wolnego i niezgłębionego zamysłu swej mądrości i dobroci, stworzył cały świat, a ludzi postanowił wynieść do udziału w życiu Bożym”1. Kościół od początku jest otwarty na dialog. Bóg stworzył człowieka nie po to, by ten zamykał się w sobie, lecz by był otwarty i wrażliwy na tajemnicę swojego Stwórcy. Bóg powołuje człowieka, objawia mu siebie i oczekuje jego odpowiedzi, choć człowiek deformuje Jego obraz.
Kościół gromadzi więc ludzi, którzy pozostają głusi na wezwanie Boga. Ale sami na różny sposób do Niego wołają. Może się to objawiać w niepokoju. Przypomnijmy sobie zdanie Świętego Augustyna: „niespokojne jest serce nasze”. Świadomość skończoności i oszałamiające zdziwienie z powodu dwu nieskończoności. Nieskończenie wielki i nieskończenie mały – jak wyraża tę prawdę Pascal. Przebudzenie do miłości... to wewnętrzne i osobiste uznanie zależności od Stwórcy zostanie odkryte i włączone w plan zbawienia. Będzie to odkrycie Stwórcy jako Ojca, Syna jako Odkupiciela i Ducha Świętego jako Uświęciciela.
Paweł VI swoją katechezę będzie głosił na wszystkie znane człowiekowi sposoby, aby mu przedstawić tajemnicę Kościoła i tajemnicę Bożego planu. Język teologii uzupełni słownictwem nauk ścisłych, odwoła się do literatury i zasad filozoficznych... Jego talenty pisarskie pozwolą mu być na przemian lub równocześnie pasterzem i intelektualistą, mistykiem i człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, poetą i inżynierem.
Rozdział I – Ojciec
„Przedwieczny Ojciec (...) ludzi postanowił wynieść do udziału w życiu Bożym”.
Lumen gentium 2
W jaki sposób przyszły papież Montini odkrył Boga? Jakie świadectwa nam zostawił? Jaką wytyczył drogę? Liczne teksty pokazują, że chodziło mu nie tyle o własne życie, ile o innych. Z troskliwą miłością przekazywał więc rady i wskazania tym, którzy szukali światła, aby ukształtować przekonania i rozwiązać nabrzmiałe trudności. A my powinniśmy, słuchając tych słów, widzieć kontekst – całe życie tego, który je głosił. Podstawową cechą człowieka, która często otwiera przed nim wiele możliwości, jest zdolność do zadziwienia i kontemplacji.
Bóg mówi do tego, kto potrafi Go słuchać
W homilii z okazji uroczystości Objawienia Pańskiego w 1975 r. Paweł VI w sposób metafizyczny i poetycki mówił o zachwycie, który rodzi się na widok istniejących rzeczy, świata, namacalnych śladów wskazujących na Tego, który jest Stwórcą.
„Cudowny krajobraz, a możemy dodać: całe dzieło (cała przestrzeń stworzenia, królestwo nauk, doświadczenie rzeczy, kosmologia), dla tego, kto potrafi to wszystko dostrzec, kto przenika umysłem i sercem, co jest właściwe naszej zdolności poznania i wyodrębniania głębokiej racji bytów, jest formą języka, którym Bóg, źródło stworzenia wszechświata, mówi do tego, kto potrafi Go słuchać. Mówi o potędze, o mądrości, o pięknie, o tajemnicy. I gdyby człowiek, chociaż krótkowzroczny i niewrażliwy, stanął przed scenerią istniejących najmniejszych mikrobów i największych, bezgranicznie wielkich gwiazd, to dostrzegłby pewien Zamysł, pewną Myśl, pewne Słowo, które emanują z istniejących bytów. I podstawowa zasada logiki domagałaby się od niego, od człowieka, tym bardziej, im lepiej jest on wykształcony i dojrzalszy, by okazywał pełne szacunku uznanie, adorował, uwielbiał Boga pieśnią stworzeń”2.
Każdy z nas w głębi własnego serca powinien doświadczyć obecności i działania Tego, Który Jest. Mówi się, że Święty Tomasz, jeszcze jako dziecko, milcząco zakładał, że ktoś zapyta go: „O kim myślisz?”. A on dzięki temu będzie mógł odpowiedzieć na pytania: „Kim jest Bóg?”, „Kto jest Bogiem?”. Kiedy wertujemy zbiory wspomnień lub anegdot na temat dzieciństwa Giovanniego Battisty Montiniego, zanurzamy się w samym środku jego pogodnego wnętrza. Senator Lodovico Montini, brat Battisty, przypomniał fakt, który podkreśla refleksyjny charakter przyszłego papieża i jego wrodzoną skłonność do modlitwy. Pewnego letniego dnia, podczas codziennych wypraw na łąki w pobliżu domu rodzinnego, Lodovico, widząc, że młodszy, mający około sześciu lat brat nie bierze udziału w zabawie i igraszkach, zapytał go: „Co robisz, Battista? Dlaczego nie odpowiadasz?”. „Zostaw mnie, właśnie się modlę, bo chyba potem nie będę miał czasu”3.
Tę postawę wyjątkowej wewnętrznej wrażliwości na tajemnicę Boga ujawni młody ksiądz w swoich pismach i medytacjach, które zachowały się do dziś.
Poznać wszystko – poznać Boga
W ten oto sposób w latach 1930–1931 prałat Montini jako krajowy moderator Federacji Studentów Włoskich Uniwersytetów Katolickich publikuje w „Studium”, czasopiśmie Federacji, dwie serie artykułów. Pierwsza, o charakterze duchowym, jest zatytułowana Modlitwa duszy.
„Widzieć! Widzieć, to znaczy poznać natychmiast, bezpośrednio, z łatwością.
Poznać wszystko to poznać Boga. To jest życie, życie prawdziwe i wieczne.
Nie chcę uprzedzać darów Bożych. Nie chcę gardzić tym ogromnym światłem Bożych tajemnic. I nie chcę łudzić się, że swoim ciasnym umysłem wyczerpię niewyczerpane źródło niewysłowionej transcendencji pierwszego Bytu. Nie chcę nawet intuicyjnie przewidywać głębokim spojrzeniem mistyka tego przyszłego doświadczenia. Bóg wymknąłby mi się, gdybym chciał Go zmierzyć.
On stworzył mnie po to, bym Go poznał. Ukarałby mnie, gdybym pozostał ślepy”4.
Na konferencji w 1979 r. w katedrze mediolańskiej ksiądz Pasquale Macchi przedstawił kilka osobistych notatek Pawła VI, zapisanych 18 lipca 1974 r.
„Medytacja o Bogu wydaje mi się tym bardziej ujmująca i ożywiająca, że On, Bóg, Istota – Źródło jedyne i powszechne, objawia mi się jako konieczne, absolutne, odwieczne, żywe i niewysłowione. Zwłaszcza niewysłowione. Jak poznać to Źródło? Jak można by było Go nie znać? Jak zmierzyć w Nim nieogarnioną transcendencję? Jak oddalić się od Jego immanentnej bliskości? Loquar ad Dominum, cum sim pulvis et cinis (Rdz 18,27)”5.
To Abraham wypowiedział słowa: „Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem” [Rdz 18,27]. Te słowa często występują w zapiskach Pawła VI – komentuje ksiądz Pasquale Macchi. Rozmyślanie o Bogu było głównym tematem jego refleksji i nadało kierunek jego myślom. Kiedy jeszcze jako młody ksiądz zachorował, z niezwykłą przenikliwością medytował, jak wykorzystać dar choroby, a to wskazuje, że już wtedy był bardzo dojrzały. Miał świadomość, że może zostać uzdrowiony, ale może też umrzeć. Wiedział, jak ten czas jest cenny, jeśli chodzi o modlitwę. Kończąc pierwszą część refleksji, w poetycki sposób zwraca się do Boga:
„Pamiętaj, o Panie,
że jestem Twoim stworzeniem.
Pamiętaj, że Ty dałeś mi życie.
Nie było mnie,
a Ty o mnie myślałeś;
Ty wezwałeś mnie z nicości.
Ty dałeś mi łaskę, że odpowiedziałem: jestem.
Ty niewidzialną ręką Opatrzności
prowadziłeś mnie drogą życia.
Byłeś Panem etapów mojej drogi.
Wezwałeś mnie z daleka, abym
zbliżywszy się, mógł Ci odpowiedzieć.
Oto jestem stworzeniem Twoich rąk,
świeżą gliną, obrazem Twojego oblicza.
Odnów we mnie Twoje rysy, o Panie,
nie karz mnie, jeśli je zniekształciłem.
Jestem kruchy w Twoich wszechmocnych rękach.
Moja słabość to dowód Twej potęgi.
Ale Twoje ręce są pełne litości,
pełne miłosierdzia,
nawet kiedy karcą.
Twoje ręce chronią i podtrzymują.
Twoje ręce wymierzają karę i obdarzają życiem.
W Twoje ręce powierzam moje życie,
ten dar, którym mnie obdarzyłeś,
ja powierzam Tobie.
W Tobie, w którym niczego się nie traci,
ja zatracam swoje istnienie,
w Tobie, o Panie, który jesteś moim początkiem
i końcem”6.
Odnaleźć oblicze Ojca
Przy czytaniu medytacji Pawła VI nie ma się wrażenia, że był on człowiekiem niespokojnym, skoncentrowanym na swojej nędzy. Widoczne są w nich dwie prawdy płynące z Objawienia – że Bóg jest Ojcem i że jest Miłością.
„Punktem wyjściowym jest przekonanie, że Bóg istnieje. Wystarczy spojrzeć na nieustanny rozwój i logicznie pomyśleć, by powiedzieć: tak, Bóg istnieje! Najprościej można stwierdzić, że jedno i drugie daje pewność: tak, Bóg istnieje. Ale nie jest to pewność niezachwiana, ponieważ Bóg nie utwierdza nas w tym przekonaniu przez szczególne objawianie siebie. Jego objawienia są niezwykle subtelne i świadczą o pewnej zazdrości, ponieważ zarezerwował je dla tego, kto jest gotów przyjąć je czystym sercem. Wiara napełnia światłem i radością tę nieskończoną przestrzeń odkrywaną przez rozum, a także przez serce, gdyż jest ono mieszkaniem Boga. Teraz dopiero cisną nam się na usta wzruszające słowa Chrystusa: «Ojcze nasz, który jesteś w niebie» [Mt 6,9]. To wielka prawda, której nigdy dostatecznie nie zgłębimy: Bóg jest Ojcem. Ta egzystencjalna, metafizyczna, jedyna, niezwykła i niewypowiedzianie wielka prawda jest źródłem naszej religijności. Wypływa z tego oczywisty wniosek: jeśli Bóg jest Ojcem, to nas kocha. Wszystkie pragnienia naszych umysłów, naszych serc i naszych dusz będą spełnione, jeśli pozwolimy, by nasze wnętrza napełniły się przekonaniem, że jesteśmy przez Boga umiłowani. Że jeśli On nas kocha, to wszystko się nam uda. I tak naprawdę się dzieje. Odkrywamy – przynajmniej potencjalnie – coś, co pomaga rozwiązywać nasze wielkie problemy: skoro Bóg mnie kocha, to ja nie mogę nie kochać Jego. Boża miłość przenika nas z całą mocą i prawdą, czyni szczęśliwymi ludźmi, jeśli współpracujemy z łaską. Możemy wtedy mówić: tak, Panie, Ty o tym wiesz i ja także, że Cię kocham”7.
Poznać, aby miłować. Miłować, aby poznać. Tak duchowy postęp obrazowali wielcy mistycy i doktorzy Kościoła, na przykład Święty Augustyn. Poznać i kochać, aby zjednoczyć się z Tym, który pozwala siebie poznać i ukochać. Taki będzie temat homilii na Mszy Świętej o północy w Boże Narodzenie 1975 r., na zakończenie Roku Świętego.
„Chodzi o zjednoczenie z Tobą, o Boże, nawet jeśli przekracza to nasze możliwości poznania i miłowania. Ty, ocean Bytu, pełnia, która wszystko ogarnia i panuje nad wszelkim istnieniem, niebo nieprzeniknionej głębi, władający ziemią i kosmosem. Nikogo nie można porównać do Ciebie, wszechmocnego Ojca wszystkiego, co istnieje. Życie to Ty, o Boże, obecny w świecie i historii jak lampa promieniująca światłem, zawieszona ponad półmrokiem naszego niewielkiego doświadczenia i tajemniczej samotności. Właśnie ze względu na ową samotność potrzebujemy tego niezawodnego światła, które przenika nieznaną nam rzeczywistość. Dzięki wiedzy i cywilizacyjnemu postępowi możemy tę rzeczywistość ogarnąć spojrzeniem złaknionym, choć krótkowzrocznym”8.
Podczas tej wędrówki bez końca, która nazywa się odkrywaniem Boga, nowymi elementami zostaje ubogacona stopniowo rodząca się relacja. Kiedy bowiem Bóg wzywa, a człowiek odpowiada, nawiązuje się wyjątkowy dialog między Nim a Jego stworzeniem.
„W naszym dialogu z Bogiem formułą par excellence są słowa, których nauczył nas Chrystus: «Ojcze nasz». Jest to najprostszy, najszczęśliwszy i najgłębszy wyraz naszej religijności. Wszyscy te słowa znamy. Wypowiadając je, natychmiast przenosimy się na odległy horyzont wszechświata: «Ojcze nasz (nie zapominajmy tego nasz), któryś jest w niebie». W każdej chwili kontemplacji odkrywamy oblicze Ojca Najwyższego. Ale to, że możemy nazywać Go Jego prawdziwym imieniem – Ojcem, miłującą i żywą przyczyną istnienia tego małego, cudownego bytu, jakim jesteśmy, nie daje nam ani pewności, ani radości. Dopiero oświeceni niewidzialnym światłem Bożego słońca uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy podobni do Boga. To właśnie On powiedział na początku: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz» [Rdz 1,26]. A więc w blasku Twojego światła ujrzymy nasze światło”9.
Bóg jest miłością. Ta prawda doprowadzi nas do ekstazy
Skoro zrozumieliśmy i przyjęli w wierze tę prawdę, że Bóg jest Ojcem, to nie mamy czego się bać. I powinniśmy być otwarci na pewne doświadczenie – Bóg w określonym momencie może nam pozwolić dostrzec głęboką więź pomiędzy prawdą o Jego ojcostwie, a skarbem Pisma Świętego ukrytym w Pierwszym Liście św. Jana: „Bóg jest miłością”. Paweł VI z upodobaniem będzie rozwijał ten temat w czasie licznych homilii i audiencji.
„A potem pozostaje najważniejsze słowo. Jeśli pokornie wypełnialiście zwyczaje Roku Świętego, to je odkryliście, a teraz wyrazicie. To słowo, bardzo szlachetne i głębokie, wszystko zawiera i wyjaśnia. To «miłość». Bóg jest miłością. Takie jest niewypowiedziane przesłanie, które Jubileusz – głosząc w sposób pedagogiczny i zrozumiały przebaczenie, pokój, skruchę i radość – skierował do nas na dzisiaj i jutro, i całe nasze życie. Bóg jest miłością. Bóg mnie kocha. Bóg mnie poszukiwał, a ja Go znalazłem. Bóg jest miłosierdziem. Bóg jest przebaczeniem. Bóg jest zbawieniem. Bóg – tak, Bóg jest życiem.
A ponieważ Bóg jest, więc już przez to samo stanowi przedmiot nieskończonej miłości. Ponieważ jest miłością i pierwszy nas umiłował, jesteśmy zobowiązani do zrozumienia i wypełnienia podstawowego przesłania Ewangelii, jakim jest miłowanie Boga z całego serca i z całej duszy.
Wiemy, że ten niewysłowiony dar powinien doprowadzić nas, jak tylu świętych, tyle milczących, czystych i świętych dusz, do ekstazy. Ale my, którzy żyjemy na ziemi i w czasie, ledwie możemy dostrzec, że On jest. Tak, Bóg jest miłością, ale my jeszcze mamy trudności z upajaniem się tym darem, który został nam dany. Szybko przygniatają nas codzienne, ludzkie doświadczenia, i przewrażliwieni, zaczynamy zastanawiać się, czy możliwe jest, by poprzez kontemplację zamieszkać w tej olśniewającej rzeczywistości”10.
Dwa miesiące przedtem był podjęty ten sam temat, ale akcent został położony na praktyczne skutki. Bóg jest miłością. Kocham Boga. Świadomość, że jestem przez Niego umiłowany, powinna więc być stałym fundamentem mojego życia, mojego działania i mojej miłości...
„Bóg jest miłością – takie jest największe objawienie Boga, które rozświetla noc beznadziejności i buntu, powstałą z powodu niewiedzy i wątpliwości; z powodu bojaźni, którą rodzi straszne wyobrażenie Boga jako sędziego i mściciela; z powodu zdumienia niepojętą prawdą: Bóg jest miłością.
Ta głęboka miłość Boga do nas jest niezmierzona – przekracza zdolności ludzkiego rozumu. Pozwala nam ona wejść w niewysłowiony świat Boga, mistyczny, ale już teraz dostępny, nadprzyrodzony, ale – zgodnie z Bożym planem – niespodzianie przenikający to, co przyrodzone, na przykład we Wcieleniu, w Odkupieniu, w Eucharystii, w Pięćdziesiątnicy i w całej ekonomii zbawienia. Jesteśmy umiłowani przez Boga. Takie jest objawienie Nowego Testamentu, podstawowe odkrycie. I nie może to być tylko wyrażeniem słownym, lecz ma być fundamentem religijności i moralności. Powinniśmy wewnętrznie przyjąć myśl wyrażoną przez Jana Ewangelistę w jego Pierwszym Liście: «Myśmy uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam» [1 J 4,16]. Mamy nakłaniać siebie do odwzajemniania tej miłości, gdyż ona zapewni harmonię: «My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował» [1 J 4,19]”11.
Już w 1956 r. Montini jako arcybiskup Mediolanu w czasie uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa celebrowanej na Katolickim Uniwersytecie Najświętszego Serca w Mediolanie, jego mieście biskupim, rozwinął myśl z Pierwszego Listu św. Jana (1 J 4,8).
„Bóg jest miłością. To słowo objawia nam coś z tajemnicy wewnętrznego życia Boga, tajemnicy Trójcy Świętej. Według Świętego Augustyna Bóg jest tym, który kocha, i kochając, rodzi Umiłowanego, a pomiędzy Tym, który kocha, a Umiłowanym przepływa Tchnienie Miłości. To słowo odsłania przed nami – jak mówi Święty Paweł – «tajemniczy plan ukryty przed wiekami w Bogu» [Ef 3,9], «tajemnicę Jego woli według postanowienia, które przedtem w Nim powziął..., aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie» [Ef 1,9-10]. To słowo daje nam klucz do zrozumienia motywów ziemskiej pielgrzymki Boga, który najpierw stał się człowiekiem, potem ofiarą, Zbawicielem, a wreszcie chlebem i zadatkiem życia wiecznego dla każdego z nas. «Umiłował mnie i samego siebie wydał – o nieskończona miłości! – za mnie, za nas, za Kościół». A ta Boża i ludzka miłość pulsowała w sercu, w sercu Chrystusa.
Kościół, jak wiecie, każe nam uroczyście czcić tę miłość objawioną w sercu będącym wymownym jej symbolem i dziełem. W świecie, który stopniowo zatraca zdolność kochania, który stawiając człowieka w centrum myśli i działalności, traci zdolność poznawania Boga, w świecie, który ubóstwia sam siebie, który gasi światło prawdy, odrzuca szlachetne motywy niosące radość, w tym świecie będziemy głosić prawo miłości, która u kresu drogi stanie się obrazem nieskończonej dobroci. Odpowiemy Bogu ofiarowaniem naszych serc, poświęceniem siebie, wypełnieniem pierwszego i największego przykazania, jakim jest miłowanie Go z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu. Życie nasze zamienimy na porywający dialog z Bogiem, który nas stworzył, odkupił i obdarzył swoim życiem, a teraz zwraca się do nas z pytaniem, jakie zmartwychwstały Chrystus skierował kiedyś do Piotra: «Czy miłujesz Mnie?» [J 21,15]”12.
Stanąć w Jego obecności
Głęboka wiara w tę Bożą miłość nie oznacza stagnacji i bierności, lecz jest gorącym zaproszeniem do coraz większego zaangażowania w poszukiwanie. To, co wiemy o Bogu, nigdy nas nie nasyci. W myśli Pawła VI odbija się echo słów Świętego Grzegorza z Nyssy. Mówił on, że człowiek szuka Boga od początku życia aż po dzień przejścia do wieczności, która nie ma początku ani końca...
„Czy wystarczy powiedzieć: «Wierzę w Boga», aby odzyskać pokój i już się nie zamartwiać tą wielką prawdą o wieczności, stanowiącą klucz do naszego myślenia i życia? Czy ten najwyższy akt rozumu, pierwszy religijny akt, uwalnia nas od skutków błędnego myślenia, a przede wszystkim nakłania do świadomego i pogłębionego poszukiwania, a więc czy stawia nas w obecności tej najwyższej rzeczywistości, którą jest Bóg? Stanąć w Jego obecności oznacza niejako dostrzec, że jest On nieskończony, że jest Bogiem. Uświadomić sobie Jego transcendencję i immanencję, Jego tajemnicę, Jego byt absolutny i konieczny, Jego życie osobowe i najświętsze. Stanąć w Jego obecności to odczuć napięcie, jakie rodzi bojaźń; w stan ten wprowadza nas akt rozumu i wiary. To doświadczyć radości z uwielbienia i adoracji Tego, który jest naszym Początkiem i Końcem. To odczuć pragnienie bliskości Tego, «KTÓRY JEST», i równocześnie zwalczać pokusy, by się do Niego nie zbliżać, bo jesteśmy niegodni”13.
Dzięki tym kilku tekstom pełnym mistycznej głębi, w których Paweł VI odsłania nam obraz swojego życia wewnętrznego, możemy lepiej zrozumieć, że Kościół to wspólnota osób odpowiadających na wezwanie Boga i wyruszających na Jego poszukiwanie. Czym jest chrześcijaństwo? Religią, której wyznawcy wierzą w Chrystusa. Bóg w Chrystusie nas kocha, a my staramy się na tę miłość odpowiedzieć.
„Zachowajmy w pamięci i w sercach to wspaniałe, pełne światła objawienie: «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» [J 3,16]. Oto cała teologia zbawienia. Oto możliwość najgłębszego wejrzenia, jaką zostaliśmy obdarowani, wejrzenia w serce samego Boga. Miłość do świata, do człowieka, z całą jego godnością i nędzą, w ciągu całego jego życia na ziemi i w czasie. Bóg kocha! Bóg nas kocha! Bóg ustanowił niewypowiedzianą, nieograniczoną ekonomię miłości i okazał ją poprzez Wcielenie i Odkupienie, poprzez Chrystusa Zbawiciela, który narodził się, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich ludzi. Nigdy nie będzie dość dźwięków wszystkich dzwonów świata, aby przypomnieć jego mieszkańcom o tej radości, o tym szczęściu! Oto chrześcijaństwo! Realizuje się ono w orbicie nieskończonego promieniowania miłości Boga do nas. Stąd rodzi się chrześcijańska antropologia, czyli nasza wiedza o człowieku. Godność i świętość życia ludzkiego są głęboko zakorzenione w tej miłości Bożej. Ona niweczy wszelkie podziały, wszelką nienawiść między ludźmi. Skoro wszyscy są braćmi, to dlaczego człowiek miałby stawać przeciwko człowiekowi? Przecież wszyscy są dziećmi tego samego Ojca Niebieskiego, Chrystus za każdego złożył tę samą, pełną miłości ofiarę i na wszystkich spływa łagodne tchnienie Ducha Świętego. Po cóż Apostołowie, po cóż misjonarze, po cóż pasterska działalność Kościoła, jeżeli nie w imię tej miłości Boga do świata? Po cóż wybaczenie, po cóż pokój między ludźmi, jeżeli nie w imię miłości? Tej miłości nauczył Bóg, który pierwszy nas umiłował”14.
Takie są fundamenty istnienia i życia Kościoła. Bóg nie szuka człowieka doskonałego, idealnego. Jemu zależy na każdym z nas, z naszymi wadami, cierpieniami, grzechami. Wiemy, że zostaliśmy wezwani do zjednoczenia się z Bogiem, który przyjął ludzką naturę, możemy więc promieniować szczęściem. Nasze nędzne życie nie jest tylko hermetycznie zamkniętym światem. Powróćmy do radości chrześcijańskiej, ale najpierw poznajmy stan duszy chrześcijanina na drodze odkrywania Boga.
„Oto prawdziwe, wielkie i piękne przesłanie chrześcijaństwa: Bóg jest naszym szczęściem, Bóg jest radością, Bóg jest błogosławieństwem. Jest pełnią życia nie tylko w sobie samym, ale także w nas. Objawił się z miłości, odpowiedział na nasze najgłębsze pragnienie, ulitował się nad naszymi wadami, bólem i grzechami. Zaofiarował nam swoje miłosierdzie, łaskę i zbawienie, co budzi w nas zdumienie pełne chwały i radości. Przypomnijmy sobie zapowiedź anioła przy narodzeniu: «Nie bójcie się! Oto bowiem ogłaszam wam wielką radość, która stanie się udziałem całego ludu» [Łk 2,10]. Tak, nasza religia jest religią zbawienia, religią radości. Słyszymy, jak rozbrzmiewa w nas zachęta Świętego Pawła skierowana do Filipian: «Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!» [Flp 4,4]. Prawdziwa religia to nasza religia, chrześcijańska duchowość, która niesie radość Bożą”15.
Rozdział II – Syn
„Przyszedł zatem Syn zesłany przez Ojca, który wybrał nas w Nim przed założeniem świata”.
Lumen gentium 3
Podczas pielgrzymki do rodzinnej miejscowości swojego poprzednika Ojciec Święty Jan Paweł II określił krótko pontyfikat Montiniego: „Kiedy myślimy o ziemskiej drodze tego papieża, natychmiast dostrzegamy wielkość – jego cechę charakterystyczną. Kościół zawdzięcza mu niezmiernie wiele. A jeśli zapytamy, co było tajemnicą jego papieskiego działania, to myślę, że łatwo znajdziemy odpowiedź: pontyfikat Pawła VI był pontyfikatem niezwykle «chrystologicznym». Żył on w głębokiej jedności z Chrystusem. Niestrudzenie głosił Jezusa”16.
Bezdyskusyjna pewność istnienia Boga
W Chrystusie jesteśmy w stanie wniknąć w najgłębszą rzeczywistość Boga, w Jego życie.