Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Rzepka, Biała Knegini, czyli Adelajda, Dąbrówka, Sygryda Storrada ‒ siostra Bolesława Chrobrego, Rycheza ‒ żona Mieszka II, ich córka Gertruda, Salomea z Bergu ‒ żona Bolesława Krzywoustego, Agnieszka ‒ żona Władysława Wygnańca, ich córka Ryksa – cesarzowa Hiszpanii, święta Jadwiga śląska ‒ żona Henryka Brodatego, Kinga ‒ żona Bolesława Wstydliwego, jej siostra Jolenta ‒ żona Bolesław Pobożnego, Ludgarda ‒ żona Przemysła II, Elżbieta ‒ siostra Kazimierza Wielkiego i wiele innych wybitnych Piastówien i żon Piastów to bohaterki szkiców historycznych Jadwigi Żylińskiej. Przez pryzmat ich losów – tak barwnych i dramatycznych, że mogłyby posłużyć za kanwę niejednego serialu ‒ autorka przedstawiła wyjątkowe spojrzenie na sytuację kobiet na średniowiecznych dworach – kobiet, które współtworzyły skomplikowany układ sojuszy opartych na małżeństwach politycznych, wpływały na życie kulturalne, słowem ‒ w pełni wykorzystywały możliwości, jakie dawała im przynależność do kręgu cywilizacji chrześcijańskiej.
Nowe wydanie szkiców historycznych J. Żylińskiej uzupełnia przedmowa prof. Marka K. Barańskiego, prezentująca najnowsze ustalenia badań mediewistycznych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 352
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jadwiga Żylińska postawiła przed sobą zadanie, jakiego dotychczas nikt się nie podjął. Mamy liczne poczty władców Polski, ale nikt dotychczas nie napisał pocztu pań należących do dynastii Piastów. Nie znaczy to, że nie badano i nie odtwarzano dziejów polskich księżniczek. Istnieje cały szereg naukowych opracowań poszczególnych dam, ale dopiero Jadwiga Żylińska opisała dzieje niemal wszystkich najważniejszych Piastówien i żon Piastów. W pracy swej oparła się na przekazach kronikarskich, żywotach świętych, czasem na dokumentach średniowiecznych, a także na opracowaniach historyków.
Książkę Żylińskiej otwiera rozdział poświęcony Rzepce. Wraz z przedstawieniem tego, co o Rzepce i Piaście napisał Gall Anonim, postarała się Autorka zaznajomić czytelnika z tym, co o owych czasach miała do powiedzenia nauka.
W następnym rozdziale omówiona została Biała Knegini, czyli Adelajda. Żylińska opisała tę postać, ale też pokazała wątpliwości uczonych jej dotyczące. Dawniejsza literatura naukowa bowiem widziała w niej siostrę Mieszka I i żonę węgierskiego księcia Gejzy, obecnie uważa się jednak, że żona Gejzy zwana Białą Kneginią nie była siostrą polskiego księcia.
W fascynujący sposób przedstawiła Autorka następną swoją bohaterkę, siostrę Bolesława Chrobrego Sygrydę Storradę, noszącą zapewne słowiańskie imię Świętosława. Choć mamy sporo wiadomości na temat tej postaci, jej życie i dokonania oplecione zostały licznymi wątkami legendarnymi przekazanymi nam przez sagi skandynawskie. Żylińska ukazała tę Piastównę, wykorzystując zarówno kroniki średniowieczne, jak i wiadomości uzyskane z sag. Zaznaczyła jednak wyraźnie, co należy traktować jako ścisłą wiedzę, a co nie musi być prawdą, gdyż zostało nam przekazane przez sagi.
Spośród dalej opisanych księżniczek szczególnie interesujące są: pochodząca z rodu cesarskiego żona Mieszka II Rycheza oraz córka tej pary – Gertruda. Pierwsza z nich nie miała zbyt dobrej opinii wśród Polaków, z tą złą opinią stara się polemizować Autorka. O Gertrudzie natomiast polscy kronikarze zapomnieli, choć osiągnęła ona w życiu bardzo dużo, a jej losy były tak ciekawe, że mogłyby stanowić scenariusz filmu.
Na kolejnych kartach swojej książki omawia Żylińska zasiadające na polskim tronie księżniczki ruskie, księżniczki niemieckie, a także panie pochodzące z innych krajów. Zwracają uwagę fragmenty książki poświęcone żonie Krzywoustego, Salomei z Bergu, a także Agnieszce, żonie Władysława Wygnańca. Obie te panie stały w przeciwnych obozach politycznych, obie walczyły o przyszłość swych dzieci. Tylko cel Salomei został osiągnięty i jej synowie zdobyli władzę w Polsce, a Agnieszka z mężem i dziećmi musiała uchodzić z kraju. Jako przeciwniczka książąt, którzy zdobyli i utrzymali władzę w kraju, nie ma ona zbyt dobrej opinii w oczach polskich dziejopisów. Mimo to Żylińska widzi racje obu kobiet i nie potępia Agnieszki.
Początek opowieści o polskich księżniczkach w dużej mierze opiera się na legendach lub hipotezach. Wraz z upływem lat wiedza nasza staje się coraz bogatsza i pewniejsza. Jednak żywot następnej bohaterki tej książki, Ryksy, córki Władysława Wygnańca i Agnieszki, przypomina legendę. Ryksa bowiem została cesarzową Hiszpanii. Żylińska opisała jej trudną wczesną młodość na tułaczce w Niemczech, a potem małżeństwo z Alfonsem VII, królem Kastylii i cesarzem Hiszpanii. Opisała też jej dalsze dzieje, gdy po śmierci Alfonsa wyszła za mąż za hrabiego Prowansji. Ryksę czekało jeszcze jedno małżeństwo. Po śmierci swego drugiego męża związała się z jednym z niemieckich hrabiów.
Bardzo interesująco opisane zostały święte i błogosławione trzynastowieczne księżniczki. Żylińska przedstawiła nam żywot świętej Jadwigi śląskiej, która była żoną Henryka Brodatego, potem ukazała królową halicką, a następnie klaryskę Salomeę. Wiele miejsca poświęciła Autorka żonie Bolesława Wstydliwego, Kindze, a przy niej także jej siostrze Jolencie, żonie Bolesława Pobożnego, księcia Wielkopolski.
Z książki Żylińskiej możemy też poznać dramaty, jakie rozegrały się na polskich dworach. Zajęła się ona bowiem Ludgardą, żoną księcia wielkopolskiego Przemysła II, którą mąż kazał udusić, gdyż była bezpłodna. Opisała też tragedię, do jakiej doszło na dworze księcia mazowieckiego Siemowita III, który podejrzewając żonę o niewierność małżeńską, kazał ją zamordować, gdy tylko urodziła syna. Po latach okazało się że syn ten był do ojca bardzo podobny, ale nie wróciło to życie jego matce. Zupełnie inaczej wyglądało małżeństwo księcia kujawskiego Władysława Białego. Ten niezbyt wybitny i nie najlepiej zapisany w historii książę naprawdę kochał swą żonę, jednak żył z nią tylko rok, potem księżna zmarła.
Pod koniec książki znalazła się opowieść o siostrze Kazimierza Wielkiego, a żonie króla Węgier Karola Roberta, Elżbiecie. Choć królowa ta nie dała sobie rady ze sprawowaniem regencji w Polsce, to jednak Żylińska przedstawia ją jako wytrawnego polityka i osobę, która bardzo się przyczyniła do sukcesów dynastii Andegawenów węgierskich. W rozdziale dotyczącym Elżbiety została też opisana jej wnuczka, nasza królowa Jadwiga.
W ostatnim rozdziale ukazała Autorka ostatnie Piastówny, to znaczy córki Kazimierza Wielkiego. Ostatnie, gdyż Piastowie przestali być królami Polski. Ponieważ jednak dynastia Piastów nadal istniała, Żylińska wspomniała jeszcze o wnuczce Kazimierza Wielkiego, Annie cylejskiej, a także o księżniczce mazowieckiej Cymbarce, która jest prababką wszystkich Habsburgów. Dodać muszę, że w pracy Żylińskiej znalazły omówienie nie tylko te panie, które figurują w tytułach rozdziałów, ale też wiele innych księżniczek. Dzięki temu poznać możemy większość Piastówien i żon Piastów.
Książka Żylińskiej to nie tylko dzieje kolejnych pań związanych z domem polskich książąt. Opisując działalność księżnych, Autorka potrafiła także przedstawić dzieje Polski i jej sąsiadów oraz zaznajomić nas z meandrami średniowiecznej polityki. Ukazała również osiągnięcia kulturalne kolejnych epok, fundacje klasztorne, wznoszone wtedy budowle. Pisząc o dziejach cesarzowej hiszpańskiej Ryksy, poświęciła sporo miejsca kulturze dwunastowiecznej Europy, ideom krucjatowym, twórczości trubadurów. Czytając tę książkę, możemy poznać prądy religijne porywające ludzi opisywanych czasów, a także szerzące się wówczas herezje. Dzięki temu publikacja ta nie jest tylko zbiorem życiorysów, ale pozwala poznać wiele problemów opisywanych czasów, pomaga poczuć klimat średniowiecza. Dodam może jeszcze, że Autorka potrafiła wpleść do swej opowieści plotki z czasów, o których pisze, dzięki czemu jej opowieść jest bardzo zajmująca i żywa.
Jadwiga Żylińska swą książkę pisała w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Od tego czasu nauki historyczne poczyniły duże postępy, nastąpiły znaczące odkrycia. Zwłaszcza archeologia pozwoliła nieco inaczej spojrzeć na początki państwa polskiego. Pozwolę więc sobie teraz uzupełnić wiedzę na temat historii Polski, a także sprostować to, co należy.
W pierwszym rozdziale Żylińska przedstawiła znane z kroniki Galla Anonima legendarne dzieje Piastów. Pisze wprawdzie, że zarówno Rzepka, jak i Piast to postacie legendarne, ale z legendy tej stara się wyłuskać ziarna prawdy. W oparciu o wyniki ówczesnych badań archeologicznych pisze o początkach Gniezna, które lokuje w wieku VII. Pozwala jej to, jak zresztą niejednemu historykowi, widzieć w Gnieźnie przedpiastowską dynastię i przewrót dokonany przez protoplastę polskich władców. Tymczasem obecnie wiemy, że gród w Gnieźnie powstał w czterdziestych latach X wieku. Wiemy też, że niemożliwe było istnienie tam księstwa, początki przełomu państwowego obserwować możemy dopiero w pierwszych dziesięcioleciach X wieku. Wszystko to wskazuje, że Piastowie byli pierwszą polską dynastią, że przed nimi na terenie późniejszej Wielkopolski nie było żadnego księstwa. Wyniki najnowszych badań ukazują zdolności protoplastów późniejszych władców Polski, spośród których Rzepkę i Piasta należy uznać za postacie legendarne, natomiast wydaje się, że znany z Galla Siemowit jest już postacią historyczną.
Żylińska przyjmuje istnienie Adelajdy, siostry Mieszka I, władczyni węgierskiej. Obecnie jednak większość historyków uznaje ją za postać fikcyjną. Pragnąłbym także sprostować stwierdzenie, że margrabia Guncelin, przyjaciel Chrobrego, zmarł w roku 1009. Guncelin w tym roku został przez króla niemieckiego Henryka zamknięty w więzieniu, zapewne przyczyną uwięzienia były jego bliskie kontakty z Bolesławem Chrobrym. Kontakty utrzymywane w czasie wojny polsko-niemieckiej. Można też wskazać, że biskupstwo w Kruszwicy powstało dopiero w XII wieku, za czasów Bolesława Krzywoustego. Nie funkcjonowało długo, prędko diecezja ta zaczęła podlegać biskupowi włocławskiemu.
Wiadomości z pierwszych wieków istnienia naszego państwa nie zawsze są ścisłe i pełne; nie wiemy, kiedy zmarła trzecia żona Władysława Hermana, Judyta. Wszystko jednak wskazuje, że przeżyła swego męża i zakończyła swe życie nie w 1100 roku, lecz po roku 1105. I że to ona występuje w nadaniu dla Tyńca, a nie żona Bolesława Śmiałego. Można natomiast przyjąć hipotezę, którą przyjmuje Żylińska, że żona Śmiałego nazywała się Wyszesława. I żeby już zakończyć problemy XI wieku dodam, że ani Mieszko II, ani książę czeski Udalryk nie zostali zamordowani.
Następna garść sprostowań dotyczy już XIII wieku. Napisała Autorka, że Bolesław Wstydliwy był o trzy lata młodszy od swej żony Kingi. Tymczasem był on od niej o siedem lat starszy. Zapewne też w roku 1271 na Wawelu jeszcze nie organizowano turniejów.
Do księżniczek, które zostały zakonnicami, zaliczyła Autorka także Gryfinę, wdowę po Leszku Czarnym. Tymczasem Gryfina, choć po śmierci męża na kilka lat osiadła w Sączu, klaryską nie została. Była tylko panią sądecką.
Można się też zastanawiać, czy rzeczywiście pozycja kobiet w Polsce była niższa niż kobiet w zachodniej Europie. Autorka pisze, że na Zachodzie przysługiwały księżniczkom prawa do korony, a w Polsce nie. Wydaje się jednak, że prawa te wyglądały podobnie. Zarówno w Polsce, jak i w innych państwach Europy tron dziedziczył najstarszy syn zmarłego władcy, kobiety dziedziczyły dopiero wtedy, gdy nie było męskich następców. A tak przecież było i w Polsce, tyle że do drugiej połowy XIV wieku zawsze znajdowali się męscy następcy. Gdy jednak tylko zabrakło męskiego następcy zmarłego króla, koronę przekazała swemu synowi kobieta, siostra Kazimierza Wielkiego. Wiadomo natomiast, że w Polsce kobiety dziedziczyły majątki na równych prawach z mężczyznami, mamy na to dowody, od XI wieku poczynając.
Mimo tych kilku drobnych uwag, które wynikły przede wszystkim z postępu wiedzy, stwierdzić należy, że Jadwiga Żylińska napisała wspaniałą książkę, dzięki której można poznać zarówno dzieje żon i córek Piastów, jak i rozszerzyć wiedzę na temat historii nie tylko polskiej.
Marek Kazimierz Barański
Zacząć wypada od Rzepki, żony Piasta, założyciela pierwszej dynastii polskiej. Synem ich miał być Siemowit, który wstąpił na tron po księciu Popielu.
Ale kroniki znają dopiero prawnuka Siemowita, Mieszka I, którego Widukind mieni królem Słowian i „przyjacielem cesarza”.
Praprababka Mieszka I jest postacią legendarną, której imię pojawia się po raz pierwszy w dwunastowiecznej kronice Galla sławiącego gesta Krzywoustego i opisującego dzieje jego przodków i księstwa. Być może jednak imiona założycieli dynastii panującej żyły w tradycji dworskiej i przechodziły z pokolenia w pokolenie. „Wszelkie mity zanalizowane w świetle faktów odsłonić mogą rąbek prawdy, która w nich tkwi” – mówi Witold Hensel, archeolog. Tak było w wypadku Schliemanna i Evansa, którzy idąc po tropach Homera, odkopali Troję i Knossos, weryfikując legendarne podania Achajów. Podobnie odkrycia archeologiczne dokonane w ostatnich dziesiątkach lat na ziemiach polskich rzucają nowe światło na początki państwa polskiego i jeśli nawet nie są w stanie potwierdzić imion przekazanych przez legendę – Popiela, Piasta, Rzepki, Siemowita – osadzają je w konkrecie historycznym.
Przypomnijmy zatem, co mówi tekst Galla, naszej najstarszej kroniki, i spróbujmy iść jego tropami.
„Był mianowicie w mieście Gnieźnie, które po słowiańsku znaczy tyle co «gniazdo», książę imieniem Popiel, mający dwóch synów. Przygotował on zwyczajem słowiańskim wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą zaprosił bardzo wielu swych wielmożów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś z tajemnej woli Boga, że przybyli tam dwaj goście, którzy nie tylko że nie zostali zaproszeni na ucztę, lecz nawet odpędzeni w krzywdzący sposób od wejścia do miasta. A oni, oburzeni nieludzkością owych mieszczan, skierowali się od razu na przedmieście, gdzie trafili zupełnym przypadkiem przed domek oracza wspomnianego księcia, który urządzał ucztę dla synów. Ów biedak, pełen współczucia, zaprosił tych przybyszów do swej chatki i jak najuprzejmiej roztoczył przed nimi obraz swego ubóstwa […] Mieszkańcami gościnnego domu byli: niejaki Piast, syn Chościska, i żona jego imieniem Rzepka”.
Oszczędna relacja Galla stwarza plastyczną wizję grodu z siedzibą książęcą i podgrodzia, wizję dostatecznie sugestywną, ażeby szukać dowodów na jej egzystencję.
Jakoż wykopaliska archeologiczne w Gnieźnie poświadczają, że istniał tam na tzw. Górze Lecha warowny gród, którego powstanie datowane jest na wiek VIII.
„Wał obronny grodu wzniesiony był w konstrukcji tzw. rusztowej, tj. w technice typowej dla wałów Słowian północno-zachodnich […] Fortyfikacje te w ciągu IX i początkach X wieku nieraz naprawiano i ulepszano” (W. Hensel).
Kolejne warstwy umocnień i zabudowań grodu spoczywają jedna na drugiej, świadcząc o ciągłości ośrodka władzy, co niewątpliwie przemawia na korzyść relacji Galla. W świetle wykopalisk nie tylko Ziemomysł, Leszek i Siemowit, ale nawet „postacie Popiela i Piasta zaczynają nabierać rumieńców rzeczywistości” (W. Hensel).
Z pomocą archeologii przychodzą również wiadomości z innych dziedzin nauki. I tak prof. H. Łowmiański stwierdza, że na wiek VII przypada wielki przełom gospodarczy na ziemiach Polski i przejście od systemu wypaleniskowego do systemu ornego, z czego wynikają ważkie konsekwencje natury społecznej i politycznej. Stabilizacja gospodarza doprowadziła do rozpadu wspólnoty rodowej: „Ród był zapewne konieczny przy organizacji w dobie techniki wypaleniskowej – cytuję H. Łowmiańskiego – która wymagała kooperacji większej liczby rąk, niż mogła dostarczyć rodzina”. Z chwilą, kiedy powszechna stała się uprawa ziemi przy zastosowaniu radła zaprzężonego w woły lub konie, ród przestał pełnić swoją podstawową funkcję zapewnienia utrzymania. Funkcję tę bowiem mogła spełniać rodzina. Jednocześnie z rozkładem ustroju rodowego następuje w toponomastyce zanik nazw patronimicznych, najstarszych chronologicznie. Gniezno powstało – jak świadczy nazwa grodu, niepatronimiczna, i jego metryka: najstarsze umocnienia z wieku VIII – kiedy podstawy gospodarcze tak już okrzepły, że możliwe było uformowanie się władzy książęcej i powstanie zalążka państwa.
Pierwszym księciem Gniezna, którego imię tradycja przekazała, był Popiel żyjący w połowie IX wieku. Był on zarazem ostatnim z dynastii Popielidów, po której nastąpili Piastowie.
Pierwotna władza książęca wynikała „z dobrowolnego układu między czynnikami plemiennymi a protoplastą panującej dynastii” (H. Łowmiański). Ogół ludności stanowili ludzie wolni, a stosunki między panującym i jego poddanymi były poufałe, co znajduje swoje odbicie w Kronice Galla.
Wróćmy zatem do Galla, który w dalszym ciągu opowiada, że Piast i Rzepka „z całego serca starali się według możności zaspokoić potrzeby swoich gości, a widząc ich roztropność, gotowali się pewien poufny zamysł, jaki mieli, wykonać za ich doradą”.
Kim byli podróżni, Gall nie mówi. Istnieje hipoteza, że byli to misjonarze z Moraw, uczniowie św. Metodego. Być może właśnie dlatego nie zostali wpuszczeni do grodu. Zapewne książę rezydujący w Gnieźnie wiedział, że książę Wiślan został zmuszony przez Świętopełka morawskiego do wyrzeczenia się religii przodków i przyjęcia nowej wiary. A może stało się to z poduszczenia miejscowych kapłanów, gdyż uczeni przyjmują, że Gniezno było również miejscem pradawnego kultu. Z Kroniki dowiadujemy się jedynie, że wędrowcy wyrzekli do Piasta i Rzepki enigmatyczne słowa: „Cieszcie się zaiste, żeśmy przybyli, a może nasze przybycie przyniesie wam obfitość dobra wszelakiego, a z potomstwa zaszczyt i sławę”.
A właśnie Piast, korzystając z uroczystości na dworze książęcym, postanowił był urządzić postrzyżyny swego syna, przy czym goście przymnożyli – jakoby w sposób cudowny – piwa i mięsiwa z jednego prosiaka, którego mięsem napełniono „dziesięć naczyń – zwanych po słowiańsku «cebry». Piast i Rzepka tedy na widok tych cudów, co się działy, przeczuwali w nich jakąś ważną wróżbę dla syna i już zamierzali zaprosić księcia i jego biesiadników, lecz nie śmieli, nie zapytawszy wpierw wędrowców. Po cóż zwlekać? Za radą więc i zachętą gości pan ich, książę, i jego wszyscy współbiesiadnicy zaproszeni zostali przez kmiotka Piasta”.
Czy Piast był rzeczywiście oraczem, jak przekazuje Gall, czy też pełnił jakąś funkcję dworską, jak sugerują niektórzy historycy – trudno rozstrzygnąć. Niewątpliwie między Piastem i księciem istniały jakieś kontakty, skoro Piast i Rzepka „zamierzali zaprosić księcia i jego biesiadników” – i w rzeczy samej to zrobili, a co ważniejsze, Popiel do nich przybył, co zapewne wywołało hipotezę, że Piast był jakąś ważniejszą osobistością. Samemu Gallowi ta wizyta wydała się niezwyczajna, toteż opatrzył ją komentarzem, że „książę kraju nie wynosił się jeszcze taką pychą i dumą i nie występował tak okazale, otoczony tak licznym orszakiem wasali”. W epoce Galla było więc wiadome, że w dawniejszych czasach był mniejszy dystans między panującym księciem i poddanymi, a obyczaje były raczej patriarchalne.
Relacja Galla, wsparta przez wykopaliska, pozwala nam poprzez grube warstwy ziemi, jakimi zostało przysypane podgrodzie, wskrzesić wizję chaty, w której gospodarzyła Rzepka. Dom Piasta był – jak inne domy na podgrodziu – bardzo mały: 3 x 3 m. Ściany z bierwion sosnowych, uszczelnione mchem. Okno przesłonięte błoną lub cienko wyprawioną skórą zwierzęcą. Chata miała drewniany strop i dach kryty słomą lub trzciną. Drzwi umieszczone od ulicy zamykały się na drewniany zamek, klucz był drewniany lub żelazny. Pośrodku izby znajdowało się kamienne palenisko. Wzdłuż ścian stały ławy, na których mieszkańcy chaty sypiali. Jeżeli Rzepka była dobrą gospodynią, zapewne mieli zagłówki z pierza kaczek lub gęsi. Sienniki były zasłane prześcieradłami, a przykrywali się kilimami utkanymi przez Rzepkę. W chacie znajdowały się może krosna i żarna. Były też pewnie police, na których stały garnki i misy, a na podwórku znajdowały się cebry, o których wspomina Gall.
„Skoro więc urządzono zwyczajową ucztę i pod dostatkiem przyrządzono wszystkiego, goście owi postrzygli chłopca i dali mu imię Siemowita na wróżbę przyszłych losów” – kończy Gall swoją relację o uczcie.
W następnym rozdziale dowiadujemy się, że Siemowit został księciem Polski. Jak do tego doszło, Gall nas nie informuje. A raczej informuje w sposób niedostateczny: „Po tym wszystkim młody Siemowit, syn Piasta Chościskowica, wzrastał w siły i lata i z dnia na dzień postępował i rósł w zacności do tego stopnia, że król królów i książę książąt za powszechną zgodą ustanowił go księciem Polski, a Popiela wraz z potomstwem doszczętnie usunął z królestwa. Opowiadają też starcy sędziwi, że ów Popiel wypędzony z królestwa tak wielkie cierpiał prześladowanie od myszy, że z tego powodu przewieziony został przez swoje otoczenie na wyspę, gdzie tak długo w drewnianej wieży broniono go przed owymi rozwścieczonymi zwierzętami, które tam przypływały, że opuszczony przez wszystkich, ze zabójczego smrodu [unoszącego się z] mnóstwa pobitych [myszy] zginął śmiercią najhaniebniejszą, bo zagryziony przez [te] potwory”. Późniejsze kroniki uzupełniły to podanie wiadomością, że Popiel schronił się do Kruszwicy, a raczej na wyspę na jeziorze Gopło.
Poza konwencjonalną relacją Galla ukrywa się jakiś zapomniany dramat, w którego wyniku nastąpiła zmiana dynastii w Gnieźnie. Znamienne jest w niej zdanie, że Siemowit został księciem „za powszechną zgodą”, z czego wynikałoby, że Popiel nie miał oparcia w swoich gnieźnieńskich poddanych. Zapewne nigdy nie dowiemy się, jak naprawdę doszło do przejęcia władzy z rąk Popielidów przez Piastów. Ale nie mogę się powstrzymać od roztoczenia urzekającej wizji Witolda Hensla wysnutej na podstawie wykopalisk archeologicznych, zapisków Geografa Bawarskiego i – Kadłubka.
Wśród słowiańskich plemion wyliczonych przez Geografa – źródło z IX wieku – Lędzianie zostali zidentyfikowani jako Polanie, a Glopeani jako Goplanie, czyli plemię mieszkające nad Gopłem. Polanie mieli według Geografa 70 grodów, a Goplanie aż 400 albo więcej. Witold Hensel wysuwa hipotezę, że potężni Goplanie podbili częściowo Polan i narzucili im swoją dynastię. Głównym grodem Goplan była Kruszwica, głównymi grodami Lędziców, czyli Polan, Gniezno i starszy od Gniezna Ostrów Lednicki. Popiel byłby więc księciem Goplan, którzy drogą podboju zajęli Gniezno. Lędzice wyparci z Gniezna zrekompensowali swoje straty, zdobywając tereny aż do Warty, i założyli gród Poznań. „Polanie wzmocniwszy się na zachodzie przystępują do akcji na wschodzie”, w rezultacie czego Popiel zostaje usunięty z Gniezna i wraca do swego rodowego grodu – Kruszwicy. Na tron gnieźnieński wstępuje właśnie „za powszechną zgodą” jakiś włodyka czy woj rodzimego pochodzenia. Na imię miał Siemowit.
O samym Siemowicie dowiadujemy się jeszcze od Galla, że „osiągnąwszy godność książęcą młodość swą spędzał nie na rozkoszach i płochych rozrywkach, lecz oddając się wytrwałej pracy i służbie rycerskiej. Zdobył sobie rozgłos zacności i zaszczytną sławę, a granice swego księstwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek inny”.
Gwałtowny wzrost znaczenia Polan potwierdzają również wykopaliska: w ciągu IX i X wieku w Wielkopolsce powstał potężny system grodowy świadczący o umacnianiu się władzy książęcej.
Nasuwa się jednak pytanie, gdzie Siemowit, syn oracza, nabył zaprawy rycerskiej i gdzie zaznajomił się ze sztuką rządzenia. Wolno się domyślać, że na dworze Popiela. Że wizyta księcia w chacie na podgrodziu miała swoje bezpośrednie konsekwencje. Być może wrażenie, jakie Popiel wyniósł podczas postrzyżyn, może jakieś tajemnicze słowa wędrowców zadecydowały, że młodego Siemowita zabrał na swój dwór. Nie było to w tamtych czasach żadną niezwykłością. W wieku IX większość wojowników pochodziła ze stanu wolnych kmieci. Jeszcze o Kazimierzu Odnowicielu słyszymy, że podczas bitwy uratował mu życie rycerz nie ze szlachetnego rodu.
„Penetracja czynników ludowych do arystokracji była z pewnością zjawiskiem starej daty – pisze Henryk Łowmiański. – W tym kontekście ukazują się w nowym świetle legendy o genezie dynastii polskiej i czeskiej, powołanej jakoby spośród chłopów – oraczy. Nie będziemy traktować tych wskazówek zbyt dosłownie, jednak w zasadzie mogą one zawierać odbicie rzeczywistości”.
Legendarna uczta u Piasta, na którą przybył książę, jest też zupełnie prawdopodobna.
Możemy być pewni, że Rzepka zrobiła wszystko, co było w jej mocy, ażeby księcia godnie przyjąć. Stół z dranic zasłała białym płótnem, po czym ustawiła misy z mięsiwem i dzbany z piwem. Do tego mogła podać placki owsiane, ogórki, fasolę, owoce – wiśnie albo śliwy czy brzoskwinie, których pestki cierpliwi archeologowie wydłubali z najstarszej warstwy na gnieźnieńskim podgrodziu.
W ten sposób odkrycia archeologiczne uzupełniają zwięzłą relację Galla o postrzyżynach Siemowita, wypełniają ją konkretem codziennego życia i wydobywają z mroku legendy postać Rzepki, żony Piasta, matki Siemowita, i nowej dynastii, która panowała w Polsce przez lat pół tysiąca.
Siemowit, syn Rzepki, nastąpił po Popielu, dając początek nowej dynastii. Z kim się ożenił, Gall nie wspomina. Tradycja dworska nie przechowała również imion żon dwóch jego następców. Prof. Kętrzyński domyśla się, że żoną jednego z nich, Leszka lub Ziemomysła, była księżniczka wielkomorawska. Domysł ten opiera na imieniu Świętopełk, które Mieszko I dał jednemu ze swych synów, imieniu wyraźnie wskazującym na tradycje państwa wielkomorawskiego, które za sprawą jakiejś księżniczki dostały się do Gniezna.
Następną po Rzepce kobietą z dynastii piastowskiej znaną z imienia jest dopiero jej prawnuczka, córka Ziemomysła i siostra Mieszka I – Adelajda.
Już samo imię, o wydźwięku dworskim, zarazem karolińskim i ottoniańskim, świadczy, jak daleko młoda dynastia piastowska odbiła od chaty na podgrodziu Gniezna. Prof. Kętrzyński pisze: „Imię tej księżniczki wskazuje wyraźnie na bliski stosunek w owym czasie Mieszka I do Ottona I i dworu cesarskiego. Było to bowiem imię ówczesnej cesarzowej, ukochanej żony Ottona I, późniejszej regentki za czasów Ottona III. Nie ulega wątpliwości, że siostra ta otrzymała swe imię na cześć cesarzowej, a świadczy to nie tylko o stopniu stosunku z dynastią saską, ale i o pewnej kulturze dworu Mieszkowego, gdzie widocznie nic nie przeszkadzało w daniu dziecku imienia tak obco i niezwykle brzmiącego”.
Kronika węgiersko-polska podaje, że książę Gejza, zwany też Jesse, ojciec króla Stefana węgierskiego, ożenił się z księżniczką polską Adelajdą de civitate Cracovia (oczywisty anachronizm, ojciec Mieszka nie władał jeszcze Krakowem), która była siostrą Mieszka i nawróciła męża na chrześcijaństwo; „albowiem, jak mówi pismo, quia sanctificabitur vir per mulierem fidelem”. Byłaby więc Adelajda – według relacji kronikarza – już chrześcijanką w momencie, gdy wychodziła za mąż, czyli w roku 974, bo w roku 975 urodził się Stefan.
Adelajda mogła się ochrzcić, gdy przyjechała do Polski Dąbrówka, ale możliwe też, że była chrześcijanką po matce, jeżeli przyjąć, że matką Mieszka i Adelajdy była księżniczka morawska.
Kronika informuje, że Adelajda Christiana erat, litteris imbuta documentisque sanctis per Spiritum Sanctum repleta. Zapiski zgodnie podają, że była ona matką św. Stefana, jakkolwiek niektórzy historycy mają co do tego wątpliwości. Zresztą jak zawsze w wypadku, gdy brak źródeł współczesnych, trudno oddzielić fakty historyczne przekazane przez tradycję od legendy.
Skoro już mowa o legendzie, w Kronice węgiersko-polskiej i w Breve chronicon Silesiae jest wzmianka, że Adelajda, będąc w ciąży, miała wizję. Mianowicie ukazał się jej św. Szczepan i oznajmił: „Ufaj w Panu, niewiasto, i pewna bądź, Adelajdo, że urodzisz syna, który będzie królem. Wszelako daj mu moje imię”.
Gdy zrodził się cudownie zapowiedziany syn, Adelajda dała mu na imię Stefan.
Z tych samych czasów co Kronika węgiersko-polska pochodzi Rocznik kamieniecki, a raczej jego ułamek, gdzie również jest wzmianka, że Mieszko I wydał siostrę Adelajdę, która była chrześcijanką, za króla Węgier Jessego. Ista post visionem per beatum Stephanum prothomartyrem sibi revelatam concepit et genuit Stephanum regem Ungarie.
Doniosłość tej wzmianki polega na tym, że Rocznik kamieniecki jest wyciągiem z kronik polskich; August Bielowski w swoich Monumentach informuje, że wyciąg jest doprowadzony tylko do roku 1165, z czego należy wnosić, że pochodzi z kroniki dwunastowiecznej, zaginionej.
Czy nie posiadamy jednak żadnych wzmianek o Adelajdzie w źródłach jej współczesnych lub bliższych czasów, w których żyła? Otóż Thietmar, który pisał swoją Kronikę pół wieku później, opowiada o żonie księcia Gejzy, zwanej Białą Kneginią. Thietmar nie podaje nigdzie jej imienia, lecz przydomek wskazuje, że była to księżniczka słowiańska, i historycy identyfikują ją z Adelajdą.
Kronikarz niemiecki, który nie miał powodu liczyć się z miejscową tradycją ani z opinią społeczeństwa, jak się działo w wypadku autora kroniki węgierskiej, przedstawia nam obraz księżniczki polskiej w nieco odmiennej wersji, od strony chronique scandaleuse, która wówczas tak samo jak obecnie wzbudzała najżywsze zainteresowanie. Oto, co pisze Thietmar: „Jego [księcia Gejzy] żona, Biała Knegini, to znaczy w słowiańskim języku piękna pani, używała trunków ponad miarę i ujeżdżała konno jak rycerz. Raz nawet zabiła w przystępie gwałtownego gniewu jednego mężczyznę. Jej ręka krwią skalana lepiej by się jęła wrzeciona, a jej myśl szalona w cierpliwości winna szukać ukojenia”.
Tenże Thietmar pisze o mężu Białej Knegini:
„Deuvix [inaczej Gejza], zawołany okrutnik, który wiele ludzi zgładził z powodu swej popędliwości, kiedy przyjął chrzest, srożył się wielce wobec opornych poddanych, by utrwalić nową wiarę, i Bożą płonąc miłością, zmazał winy dawnych zbrodni”.
Thietmar potwierdza więc wiadomość kroniki węgierskiej, że Gejza już jako panujący książę przyjął chrześcijaństwo.
Biała Knegini wciąż pobudza imaginację i skłania historyków do rekonstruowania coraz to nowych wersji jej losów.
Szabolas de Vajay w studium Grossfürst Geyza von Ungarn, Familie und Verwandschaft snuje domysł, że Adelajda wyszła najpierw za młodszego brata Gejzy, Michała, i miała z nim dwóch synów, Władysława Łysego i Wasula (Vaszoly). Około roku 985 książę Gejza miał zamordować brata i oddalić pierwszą żonę, Szaroltę, z którą miał syna Stefana i pięć córek (jedna z nich wyszła rzekomo za Bolesława Chrobrego i urodziła Bezpryma). Po rozstaniu z Szaroltą Gejza poślubił Adelajdę.
Jerzy Dowiat, omawiając studium Szabolasa de Vajay, rozprawia się jednak z jego koncepcją, stwierdzając po prostu, że Adelajda jest tylko legendą historiograficzną zaczerpniętą z Kroniki węgiersko-polskiej, której autor zanadto zaufał.
Jeżeli jednak autentyczność postaci Adelajdy jest dyskusyjna, osobowość jej, utrwalona w kronikach, stanowi zjawisko symptomatyczne dla okresów przejściowych, kiedy pękały ramy ustrojowo-obyczajowe jednej epoki, a nowe jeszcze nie okrzepły.
Arnold Toynbee, światowej sławy historiozof angielski, pisze w swoim A Study of History:
„Wiek heroiczny stanowi socjalne interregnum, w którym tradycyjne obyczaje prymitywnego życia uległy załamaniu, podczas gdy nowa rodząca się cywilizacja albo wyższa religia jeszcze nie wymodelowała nowej formy obyczajowej. W tej przejściowej sytuacji społeczne vacuum zostaje wypełnione przez indywidualizm tak absolutny, że niweluje on istotne różnice między płciami. Jest rzeczą znamienną, że ów niepohamowany indywidualizm przynosi skutki potwierdzające doktryny feministyczne […] Rozpatrując ten problem od strony psychologicznej, można wysnuć hipotezę, że w tych zabójczych, barbarzyńskich walkach o przetrwanie wygraną zapewniała nie brutalna siła, lecz wytrwałość i mściwość, zaciekłość, chytrość i podstęp, cechy, w które grzeszna natura człowiecza wyposażyła w jednakowym stopniu mężczyznę i kobietę”.
Hipotezę Arnolda Toynbeego potwierdza w stopniu nierównie doskonalszym jeszcze jedna Piastówna, mianowicie Sygryda Storrada, inaczej Świętosława, córka Mieszka I.
W owej epoce heroicznej, jak ją nazywa Toynbee, która w różnych krajach przypada na różne czasy – najpełniej mogły dojść do głosu te cechy, które były znamienne dla przedstawicieli danej warstwy i danego rodu, kiedy cechy dziedziczne sublimowały się i umacniały dzięki sytuacji socjalnej, jak to miało miejsce w wypadku dynastii Piastów.
A była to dynastia genialna i okrutna, namiętna i rzeczowa, co stanowi zespół cech, który zadecydował zarówno o jej sukcesach politycznych, jak i o klęskach osobistych.
Podczas gdy Adelajda nawracała księcia Gejzę na Węgrzech, w Poznaniu od blisko dziesięciu lat rezydowała już księżniczka czeska Dąbrówka i z kolei nakłaniała – jak głoszą kroniki – do przyjęcia chrztu Mieszka.
Rocznik wielkopolski pod rokiem 965 zapisał: Dambrovca ad Mesconem venit i pod 966: Mesco dux. Poloniae baptisatur.
Gall utrzymuje, że zanim Mieszko pojął za żonę Dobrawę, miał siedem żon pogańskich, które na żądanie Dąbrówki musiał odprawić. Współczesny nieomal tym wypadkom Thietmar nic jednak nie wspomina, jakoby w Polsce pogańskiej panowała poligamia, jakkolwiek obszernie rozwodzi się na tematy seksualno-obyczajowe panujące w Polsce zarówno przed przyjęciem chrztu, jak po przyjęciu. Opowiadając o metodach, jakie Dąbrówka stosowała, ażeby przypodobać się Mieszkowi, nie wspomina o istnieniu jakiegoś haremu, który przepędziła. Również Ibn Ibrahim nie wzmiankuje o poligamii, czego chyba nie omieszkałby zrobić, rozpisując się o swobodzie seksualnej dziewcząt, obcej obyczajowości krajów muzułmańskich.
Także i Tacyt w dziele swoim Germania pisze, że Germanie, jedyni spośród barbarzyńców, są monogamiczni. Jeżeli się zważy, że pojęcie geograficzne Germanii rozciąga się na kraje leżące na północ od Dunaju, a więc między innymi na późniejsze ziemie polskie, również w przeszłości nie znajdujemy przesłanek do powstania poligamii typowej dla tradycji azjatyckiej.
Nie znaczy to, że należy wykluczyć małżeństwo Mieszka przed przyjęciem chrztu. Może był żonaty, może Sygryda była córką z pierwszego, pogańskiego związku. Syna chyba nie miał, bobyśmy coś o nim słyszeli. Był więc Mieszko kawalerem lub młodym wdowcem, kiedy pojął za żonę księżniczkę chrześcijańską, córkę księcia Bolesława czeskiego.
Idąc za Kętrzyńskim, należy wbrew dawniejszym tradycjom – Mieszka odmłodzić, a Dąbrówkę trochę postarzyć i ukazać w bardziej światowej wersji, niż nam to przekazali Gall i Długosz.
Otóż rodzima czeska kronika pochodząca z XII wieku mieni Dąbrówkę mulier, co znaczy – kobieta, a nie virgo – dziewica, i dalej mówi, że była provecta aetatis i multum improba, czyli podstarzała i wielce rozwiązła.
Rozpatrzmy wszystkie te rewelacje po kolei. Wyrażenia mulier używano w stosunku do mężatki, wdowy lub rozwódki. Wychodząc za Mieszka, była więc Dąbrówka wdową lub rozwódką. Na pewien ślad jej poprzedniego małżeństwa zdawała się naprowadzać zapiska Thietmara dotycząca Guncelina, margrabiego Miśni, druha i sprzymierzeńca Bolesława Chrobrego, którego kronikarz niemiecki mieni jego bratem:
„Bolesław zabiegał usilnie o nabycie grodu Miśni, choćby za najwyższą sumę pieniędzy, ponieważ jednak nie leżało to w interesie państwa, nie mógł niczego wskórać u króla. Tyle tylko zdołał z trudem uzyskać, że Miśnia została przyznana jego bratu Guncelinowi”.
Ten Guncelin z pewnością nie był rodzonym, ale mógł być przyrodnim bratem Bolesława, z jednego ojca lub matki. Ponieważ nie jest prawdopodobne, ażeby księżniczka niemiecka poślubiła pogańskiego księcia, w tym wypadku Mieszka, zostaje druga ewentualność, że to Dąbrówka była przed Mieszkiem już raz zamężna, mianowicie za grafem Miśni, z którym miała syna, po czym się rozwiodła i wróciła do rodzinnych Czech, i tak właśnie sugerował Kętrzyński; nowsi badacze jednak dowodzą, że Chrobry i Guncelin byli ciotecznymi, nie przyrodnimi braćmi, a sprawę domniemanego pierwszego małżeństwa Dąbrówki pozostawiają niewyjaśnioną.
Znamienne, że kiedy książę polski zdecydował się przyjąć chrześcijaństwo, zwrócił się nie do Niemiec, tylko do Pragi. Co prawda Thietmar mówi, że najpierw nastąpiło małżeństwo, a potem żmudne nawracanie pogańskiego księcia, ale w rzeczywistości niewątpliwie żeniąc się z księżniczką czeską, Mieszko był już na chrzest zdecydowany.
Przybyła więc Dąbrówka do Polski jako rozwódka, zapewne odtrącona przez męża, lub wdowa, a zatem z gorzkimi doświadczeniami i z nadzieją w sercu, że drugie małżeństwo lepiej się jej ułoży.
Kosmas dodaje jadowicie, że udawała młodą dziewczynę, bo taka była głupota tej kobiety (tanta erat dementia mulieris), a nasz Długosz nie omieszkał jej wytknąć, że „nie zawijała ona głowy w latach starszych, ale na wzór dziewic występowała strojna w przepaskę i wieniec”.
Według tradycji czeskiej młoda para spotkała się na granicy czeskiej, w Hradcu. Obrzęd ślubny odbył się chyba w Czechach, po czym młoda para udała się do Polski i zamieszkała najprawdopodobniej w Poznaniu, dokąd Mieszko przeniósł swoją rezydencję. Gniezno zbyt bowiem było nasiąknięte wczesnodynastyczną, pogańską tradycją, ażeby uważał za właściwe uczynić je z kolei siedzibą dworu chrześcijańskiego.
Nową stolicę Mieszko silnie ufortyfikował. Jak wiemy z wykopalisk, wał otaczający zamek książęcy był od strony wschodniej szeroki na 18 m. „Stanowi on – pisze prof. Hensel – przykład najpotężniejszego umocnienia obronnego, znanego z tego czasu na ziemiach polskich, i jest dowodem osiągnięcia wysokiego poziomu w zakresie techniki”.
Pałac książęcy w Poznaniu, w którym zamieszkała młoda para, był budowlą monumentalną, być może nawet kamienną. Katedra została wybudowana później, ale i tak widok palatium otoczonego wałami, a od wschodu oblanego Wartą, robił imponujące wrażenie. Wśród wykopalisk na Ostrowie Tumskim znaleziono w warstwie z X wieku żelazne krzesiwa, kłódki, ozdobne klucze, pierścienie srebrne, szklane i jeden złoty, gemmę, rogowe grzebienie, a także żelazny toporek z mocno zatartym napisem – łacińskim lub runicznym. Pewne pojęcie o życiu dworskim daje także odkopana waga do ważenia srebra z ciężarkami tudzież rogowe znaczki do gry. Przyjemnie jest myśleć, że owe znaczki do gry mogły służyć Mieszkowi i że palce Dąbrówki trzymały ozdobny żelazny klucz, którym być może zamykała skrzynię z klejnotami. Jeżeli do tego dodać srebrne przybory kosmetyczne: łyżeczkę do czyszczenia uszu, pilniczek do paznokci i igły do tatuażu oraz szczypce do regulacji brwi wykopane w Gnieźnie, wytworzymy sobie niejakie pojęcie o poziomie codziennego życia, jakie Dąbrówka wiodła w Polsce, który chyba niewiele się różnił od poziomu panującego w Pradze.
Jak ułożyły się jednak sprawy między nią i Mieszkiem? W jaki sposób radziła sobie z pogańskim księciem w obcym dla siebie otoczeniu?
Oddajmy głos Thietmarowi:
„Umyślnie postępowała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowolną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach. Jedni twierdzą, iż jadła ona mięso w czasie jednego wielkiego postu, inni zaś, że w trzech takich okresach”.
Wydaje mi się, że wszystko razem wziąwszy, a więc to, że będąc mężatką, ważyła się nosić wbrew obyczajowi włosy rozpuszczone, i to, że dla zdobycia zaufania i względów młodego męża łamała posty, zapewne także w dziedzinie stosunków małżeńskich, dowodzi w czasach, kiedy kobieta była poddana tak wielu rygorom, niemałej odwagi cywilnej, a także autorytetu, jaki umiała sobie zdobyć. Nawet to, co napisał o niej Kosmas – w najgorszej zresztą intencji – świadczy nie tyle przeciw niej, ile na jej korzyść, i chyba zabiegi, jakie stosowała, żeby wydać się młodsza, nie były bezowocne, skoro – jak mówi kronikarz niemiecki – Mieszko używał wobec niej „słodkich obietnic”, ażeby w poście pofolgowała.
Dąbrówka spędziła w Polsce lat 12. Umarła w roku 977. Pochowana została w Poznaniu. Po wojnie na Ostrowie Tumskim w obrębie katedry odkopano resztki preromańskich grobowców. Jeden z nich, kiedyś wyłożony kamieniem gabro, pochodzi z końca X wieku. Być może był to grobowiec Mieszka lub Dąbrówki.
Po śmierci Dąbrówki Mieszko ożenił się z Odą, córką niemieckiego margrabiego. Oda była przedtem mniszką. Musiała bardzo księciu zawrócić w głowie, skoro całe księstwo w imieniu swoim, swej żony i synów z niej zrodzonych oddał pod opiekę Stolicy Apostolskiej. Akt ten miał zapewnić synom Ody opiekę najwyższej duchownej instancji i stanowić gwarancję wobec roszczeń pierworodnego Bolesława.
O wielkim wpływie Ody na Mieszka pisze również Thietmar.
Niejeden raz jeszcze będę miała sposobność wykazać, jak pod wpływem uczucia do kobiety Piastowie podejmowali decyzje o nieobliczalnych konsekwencjach politycznych. Odnosi się to przede wszystkim do Bolesława Chrobrego, którego miłość zaślepiła do tego stopnia, że naraził na szwank zbudowane przez siebie królestwo.
Dotychczas obracaliśmy się w jednym kręgu kulturowym: Polska–Węgry–Czechy. Polska i Węgry w jednym nieomal czasie przyjmują chrzest. Polacy i Czesi mówili podobnym językiem. Kraje te sąsiadują, władcy ich wojują o graniczne prowincje lub grody, rywalizują ze sobą i koligacą się. Teraz jednak przyjdzie nam przenieść się w świat obcy i groźny, okrutny i żyjący z rozboju, w świat wikingów.
W roku 375 państwo gockie rozciągające się na stepach czarnomorskich zostało rozbite przez Hunów. Plemiona gockie przesunęły się w basen Dunaju i w głąb Bałkanów i Italii, a równocześnie plemiona germańskie siedzące na zachód od Odry cofnęły się ku zachodowi, stwarzając vacuum, które wypełniły plemiona słowiańskie. „Na wiek V należy więc położyć – cytuję Gerarda Labudę – początek wszechstronnej ekspansji słowiańskiej politycznej i osadniczej. Trwała ona przeszło trzysta lat i zakończyła się właściwie dopiero z chwilą utworzenia się silniejszych organizmów państwowych na szczątkach państwa rzymskiego we Francji i w Bizancjum wieku VI i VII n.e.”
Skandynawowie znaleźli się wespół ze Słowianami poza obrębem tworzącego się w wieku VIII państwa Karola Wielkiego, a metody stosowane przez niego, szczególnie „nawracanie Sasów”, wywołały zdaniem Arnolda Toynbeego reakcję w postaci furor barbaricus, którego gwałtowności i siły miała Europa doświadczyć w ciągu trzech wieków – od VIII do XI:
„W ciągu IX wieku wszystkie klasztory irlandzkie padły łupem wikingów […] ani jeden nie ocalał […] Operacje wikingów zagrażały zarówno wschodniemu, jak i zachodniemu chrześcijaństwu […] ich lewe skrzydło sięgało do Rosji, a prawe do północnej Anglii”.
I dalej pisze A. Toynbee:
„Skandynawscy piraci nauczyli się techniki budowy okrętów i sztuki żeglugi od Fryzów, po których objęli panowanie nad morzem i inicjatywę w wyprawach wojennych, jakie urządzali wzdłuż wszystkich wybrzeży, docierając rzekami w głąb krajów chrześcijańskiego Zachodu, które stały się ich ofiarami. Kiedy nie mogli dalej posuwać się rzeką, zamieniali jeden sposób wojowania na inny, mianowicie wojowali na skradzionych wierzchowcach, ponieważ w równym stopniu opanowali sztukę kawaleryjską Franków co umiejętność żeglugi Fryzów”. Byli gorsi od Hunów.
Najstraszliwiej ucierpiała od najazdów wikingów czy Normanów – jak ich również zwano – Anglia. Nic więc dziwnego, że historiozofowie angielscy konstruują najbardziej sugestywne teorie: cytowany wyżej furror barbaricus jako motyw ekspansji wikińskiej. Opinie historyków polskich są mniej emocjonalne i co za tym idzie – wizja mniej plastyczna. Henryk Łowmiański konstatuje, że „dopóki klasa panująca nie zorganizowała sprawnego aparatu państwowego gwarantującego regularne zaopatrzenie materialne kosztem szerokich mas ludności, czerpała znaczną część niezbędnych dla swego utrzymania resursów z łupiestwa wojennego, podbojów, a również handlu”.
Zdaniem Gerarda Labudy „w działalności wikingów dostrzegamy […] trzy różne fazy. Najpierw napady ich mają charakter piracki i wiążą się ściśle z rozwijającym się w ciągu VII–VIII wieku ruchem handlowym […] W fazie następnej, w drugiej połowie IX i w pierwszej połowie X stulecia, działalność wikingów przybierała charakter coraz bardziej zorganizowany pod dowództwem […] przywódców z miejscowego możnowładztwa. W fazie końcowej jest już przeważnie kierowana przez królów skandynawskich lub ich […] potomków. Swoje szczytowe powodzenie znajduje ona na zachodzie w inwazji na Anglię za czasów króla duńskiego Swena Widłobrodego (986–1014) i jego syna Kanuta (1014–1035), na wschodzie zaś w awanturniczych wyprawach norweskich królewicza Haralda Hardráde w służbie Bizancjum, wreszcie na południu w opanowaniu Sycylii i południowej Italii”.
Zdobycie Anglii przez Duńczyków stanowiło apogeum ich triumfów, lecz jednocześnie zmierzch ich wikińskiej, barbarzyńskiej odrębności.
W X wieku, kiedy siostra naszego Bolesława Chrobrego, Świętosława, wychodziła za Eryka, króla Szwecji, a po jego śmierci została żoną Swena, króla Danii, wcale jednak jeszcze nie było pewne to, że Skandynawia będzie kiedyś stanowiła integralną część zachodniej Europy, a niebawem już francuscy Normanowie wyruszą na wyprawy krzyżowe jako jej forpoczta.
Jeszcze na początku XI wieku, kiedy biskup Thietmar pisał swoją kronikę, krążyły o Szwedach – Swijach, jak ich nazywano – straszliwe opowieści, a wikingowie siali nie mniejszy postrach niż Saraceni.
„Część tej krainy – mówi Thietmar o Szwecji – jest zimna, jako że odległa bardzo od żaru słońca, a serca jej mieszkańców niedostępne są podwójnej miłości [tzn. Boga i ludzi]. Mieszkają tam Scytowie [Szwedzi, kom. Jedlickiego do Kroniki Thietmara], którzy wożą ze sobą swe domostwa i żywią się dziczyzną oraz kumysem”.
Wieści te są niezupełnie prawdziwe. W XI, a nawet w X wieku, kiedy córka Mieszka I wychodziła za Eryka, króla Szwecji, Szwedzi prowadzili już życie osiadłe, niemniej relacja Thietmara jest znamienna dla panujących o nich w Europie opinii.
Wiadomości o Świętosławie, tej najbardziej romantycznej i awanturniczej Piastównie należącej z ducha do epoki heroicznej, czerpiemy z różnych źródeł: z kronik niemieckich Thietmara i Adama Bremensis, z Gesta Cnutonis regis oraz z rapsodów poetycko-historycznych znanych jako sagi. W tych sagach córka Mieszka I (uważana też często za córkę Bolesława Chrobrego) nazywana jest Sygrydą Storradą, czyli Sygrydą Dumną.
Świętosława została wydana za Eryka, króla Szwecji, zapewne w roku 985.
Było to oczywiście małżeństwo polityczne. Mieszko I, którego geniusz coraz większe zyskuje sobie uznanie, oparł Polskę o Bałtyk. W pewnym momencie ekspansja polska spotkała się z ekspansją Duńczyków, którzy zamierzali opanować Wolin zwany przez Skandynawów Jomsborgiem, będący wówczas we władaniu Polski. Mieszko szukał więc sprzymierzeńca przeciw Swenowi duńskiemu i znalazł go w osobie Eryka, króla Szwecji, który miał osobiste porachunki ze Swenem, jako że Swen popierał królewicza Styrbjörna roszczącego sobie prawa do tronu szwedzkiego. Przymierze polsko-szwedzkie było więc naturalną konsekwencją antagonizmów panujących nad basenem Morza Bałtyckiego.
O małżeństwie Eryka z córką Mieszka mamy przekaz Adama Bremeńskiego pochodzący z XI wieku:
„Eryk, król szwedzki, zawarł przymierze z przepotężnym królem Polski, Bolesławem. Bolesław dał w małżeństwo córkę albo swą siostrę. Dzięki takiemu przymierzu Duńczycy zostali nawiedzeni wojną przez Słowian i Szwedów. Bolesław, król arcychrześcijański, związany przymierzem z Ottonem III, podbił całą Słowiańszczyznę i Ruś, i Prusów, przez których został umęczony św. Wojciech, którego relikwie wtedy Bolesław przeniósł do Polski”.
Małżeństwo Świętosławy z Erykiem musiało zostać skojarzone przez Mieszka raczej niż Bolesława, niemniej przekaz Adama Bremeńskiego odzwierciedla ówczesną sytuację. Sagi z XII i XIII wieku podają, że Harald Sinozęby, król duński, zdobył Jomsborg (Wolin) i mianował tam jarlem wygnanego z ojczyzny królewicza szwedzkiego Styrbjörna.
Gerard Labuda, zgadzając się, że łącznikiem między Polską a Szwecją był Wolin czy szerzej: ujście Odry, kwestionuje zdobycie Wolina przez Duńczyków, a tym samym jarlostwo Styrbjörna. Natomiast na podstawie najstarszych przekazów sagamadrów można suponować, że istniały bliskie związki między Styrbjörnem, królewiczem szwedzkim, i Swenem Widłobrodym (synem Haralda Sinozębego), królem duńskim, i że razem brali udział w wikińskiej wyprawie na Anglię. Wyprawa odbyła się w roku 994. Następnego roku miała się rozegrać ostatnia bitwa między Styrbjörnem i Erykiem, królem Szwecji, w dolinie Fyris. W bitwie tej Styrbjörn poległ, a Eryk zdobył przydomek Segersäll – Zawsze Zwycięski.
W Eyrbygjasaga, pochodzącej z XIII wieku, znajduje się interpolacja współczesna opisywanym wypadkom. Jest to wiersz, którego autorem jest skald Bjöm Asbrandsson biorący udział w ostatnim boju między Styrbjörnem i Erykiem szwedzkim:
Sławne stały się moje czyny
pod złotem tkanymi sztandarami Styrbjörna.
Eryk w żelaznym hełmie gubił mężów w boju.
Teraz wstąpiłem na ziemię szerokiej
płaszczyzny i zbłądziłem jak ten pies,
bo nie znalazłem drogi
w mokrej niepogodzie czarownicy.
(przekł. S. Święcickiego)
Rok po zwycięstwie nad Styrbjörnem Eryk Zawsze Zwycięski umarł. Świętosława została wdową. Z królem Erykiem miała dwoje dzieci: syna Olafa, późniejszego króla Szwecji, i córkę Holmfrydę, która wyszła za Swena, namiestnika szwedzkiego w Norwegii. W imieniu nieletniego syna regencję sprawowała matka. O latach tych dochowały się w sagach wieści dramatyczne i urzekające swoim patosem i namiętnością.
Podobno, jak mówi jedna z sag, Sygryda zaprosiła do Uppsali na ucztę swoich zalotników, którzy byli jednocześnie pretendentami do korony szwedzkiej i czyhali, jak by wyzuć z tronu jej małoletniego syna; spoiła ich, po czym kazała dwór podpalić, tak że żywcem spłonęli.