Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne - Jesús Huerta de Soto - ebook

Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne ebook

Jesús Huerta de Soto

0,0

Opis

Według dr. Jörga Guido Hülsmanna jest to najważniejsza książka na temat pieniądza i bankowości od 1912 roku, czyli od wydania książki Misesa Theorie des Geldes und der Umlaufsmittel, która całkowicie zrewolucjonizowała podejście ekonomistów do tych zagadnień.

 

 

 

Książka Jesúsa Huerty de Soto to lektura obowiązkowa dla każdego, kto zastanawia się nad przyszłością gospodarki (a dziś, w czasie kryzysu, trudno o tym nie myśleć). Nie ulega wątpliwości, że powinni ją przeczytać studenci ekonomii. Gdybym był księdzem, to ksiązkę de Soto zadawałbym do czytania jako pokutę za grzechy wszystkim keynsistom. Byłaby to bardzo łagodna pokuta, bo połączona z przyjemnością, jaką daje lektura tego fascynującego dzieła.

 

Prof. Witold Kwaśnicki

 

 

Jesus Huerta de Soto rozwija w swojej pracy tradycję szkoły austriackiej - najbardziej wolnorynkowego kierunku we współczesnej ekonomii. Jego przedstawicielami byli tacy wybitni badacze jak Eugen von Bohm-Bawerk, Carl Menger, Ludwig von Mises i Friedrich A. Hayek, a prekursorami w niektórych zakresach szesnastowieczni hiszpańscy uczeni z Salamanki i wybitny szkocki filozof Dawid Hume. Autor omawia węzłowe zagadnienia pieniądza, bankowości, kapitału i kryzysów finansowych w powiązaniu z rozległą analizą historii instytucji i procesów gospodarczych oraz myśli ekonomicznej. We wszystkich tych dziedzinach de Soto wykazuje się wielką erudycją a jednocześnie umiejętnością przejrzystego przedstawiania skomplikowanych problemów. Choć nie każdy się zgodzi z jego propozycjami, to każdy, kogo interesują podstawowe kwestie społeczeństwa, gospodarki i pieniądza, powinien się zapoznać z książką Jesúsa Huerty de Soto.

 

Prof. Leszek Balcerowicz

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1317

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

Przedmowa do drugiego wydania polskiego

 

Przez dwa lata, które upłynęły od publikacji pierwszego polskiego wydania książki Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne,świat był pogrążony w recesji rozpoczętej kryzysem finansowym 2007 roku. W czasie tej recesji nastąpiły nieuniknione zmiany, polegające na skoordynowaniu i przebudowie mikroekonomicznej struktury produkcji, która wskutek ekspansji kredytowej w poprzednich latach – kiedy pęczniała „bańka spekulacyjna” – stała się niemożliwa do utrzymania. Choć fiskalna i monetarna polityka rządów często była błędna i niejednokrotnie przynosiła skutki przeciwne do zamierzonych, to ciężki kryzys na międzynarodowych rynkach, związany z ogromnym długiem publicznym wywołanym przez niekontrolowany wzrost deficytów budżetowych, zmusił poszczególne rządy do podjęcia – choćby nieśmiałych – działań we właściwym kierunku, czyli obniżenia wydatków publicznych, ograniczenia interwencjonizmu, poluzowania regulacji oraz liberalizacji i uelastycznienia rynków czynników produkcji, zwłaszcza rynku pracy.

Warto zwrócić uwagę na sytuację tych krajów, które, podobnie jak Hiszpania, pierwszy raz w swojej historii musiały zmierzyć się z głębokim kryzysem gospodarczym, a były pozbawione możliwości prowadzenia samodzielnej polityki monetarnej ze względu na przynależność do strefy euro. W tych krajach wspólna waluta odegrała podobną rolę jak w przeszłości parytet złota: zmusiła do rezygnacji z nacjonalizmu monetarnego, uniemożliwiła reagowanie na kryzys zwiększeniem ilości pieniądza w obiegu (a więc jego deprecjacją czy też dewaluacją) i odkładanie ad kalendas grae­cas koniecznych reform strukturalnych, jakimi są ograniczenie sektora publicznego i liberalizacja gospodarki. Na szczególną uwagę zasługuje to, że nasi politycy po raz pierwszy nie mieli innego wyjścia i musieli w końcu powiedzieć obywatelom, jak zła jest w istocie sytuacja. Podjęli reformy, które do tej pory wydawały się całkowicie niemożliwe z politycznego punktu widzenia. Te państwa należące do unii walutowej, które zwykle prowadziły mało odpowiedzialną politykę gospodarczą, powinny docenić euro choćby z tego powodu1.

Obecna sytuacja gospodarczo-polityczna pokazuje, że analiza przyczyn kryzysu przedstawiona w tej książce nie straciła na aktualności, a proponowane przeze mnie reformy systemu bankowego i finansowego są konieczne do wyeliminowania owych przyczyn i zapobieżenia kolejnym kryzysom. O aktualności książki może świadczyć to, że w brytyjskiej Izbie Gmin deputowani z partii Torysów przedstawili projekt ustawy, która zastąpiłaby (obowiązującą do dziś) ustawę bankową Peela z 19 lipca 1844 i zobowiązała banki do utrzymywania stuprocentowej rezerwy dla depozytów na żądanie. Projekt ten jest w pełni zgodny z jednym z trzech głównych zaleceń zawartych w tej książce (dwa pozostałe to likwidacja banków centralnych i powrót do tradycyjnego parytetu złota). W trakcie prezentacji projektu w parlamencie powoływano się zresztą na jej autora2. To, że o takim projekcie reform dyskutują politycy, pozwala mieć nadzieję na rychłe zmiany we właściwym kierunku.

Innym powodem do optymizmu i jednocześnie źródłem satysfakcji autora tych słów jest rosnąca liczba obcojęzycznych wydań książki, które pojawiły się w krótkim okresie od czwartego wydania hiszpańskiego w 2009 roku. Oprócz wydania polskiego ukazały się wersje: czeska, rumuńska, holenderska, francuska, niemiecka i włoska. Książkę przetłumaczono już na trzynaście języków i opublikowano w dziesięciu krajach3.

Niezależnie od tego, czy kierunek reform, o których wspomniałem, utrzyma się i nastąpią korzystne zmiany, naszym obowiązkiem – jako naukowców i teoretyków ekonomii – jest skupienie się na badaniach i poszukiwaniu prawdy naukowej, aby przyszłym pokoleniom przekazać wiedzę i znajomość reguł, które pozwolą ludzkości i cywilizacji rozwijać się bez przeszkód aż do poziomu, jaki trudno sobie dziś wyobrazić.

 

Jesús Huerta de Soto

El Aprisco, Señorío de Sarría

Wielki Czwartek, 21 kwietnia 2011 roku

1 Zupełnie inaczej ocenia się tę sytuację w Niemczech, gdzie euro może doprowadzić do destabilizacji finansów, mimo że kraj ten hołduje tradycji bardzo rygorystycznej polityki monetarnej. Zob. Philipp Bagus, Tragedia euro, tłum. J. Wozinski, Warszawa 2011.

2Financial Services (Regulation of Deposits and Lending) Bill zaprezentowany w Izbie Gmin parlamentu Wielkiej Brytanii 15 września 2010 przez deputowanych z partii Torysów Douglasa Carswella i Steve’a Bakera. Zapis wystąpienia posłów opublikowano w biuletynie debat parlamentarnych „Hansard” z tegoż dnia (t. 515, nr 46, s. 904–905).

3 Pragnę wyrazić swoją szczególną wdzięczność tłumaczom i redaktorom następujących wydań: polskiego (tłum. Grzegorz Łuczkiewicz, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009), czeskiego i słowackiego (tłum. Martín Fronék, Aleš. Tůma, D. Vořechovský, Jan Havel i Michal Janda, ASPI Wolters Kluwer, Praga 2009), rumuńskiego (tłum. Diana Costea i Tudor Srnirna, wydawnictwo Uniwersytetu Alexandru Ioan Cuza, Iaşi 2010), holenderskiego i flamandzkiego (tłum. Tuur Demeester i Koen Swinkels, ACCO, Leuven–La Haya 2011), francuskiego (tłum. prof. Rosine Létinier, L'Harmattan, Paris 2011), niemieckiego (tłum. prof. Philipp Bagus, Lucius & Lucius, Stuttgart 2011) i włoskiego (tłum. Giancarlo Ianulardo i Carlo Zucchi, Rubbettino, Soveria Mannelli 2011). Poza tym ukończono już tłumaczenia chińskie, portugalskie, japońskie i arabskie, które z Bożą pomocą zostaną wkrótce opublikowane.

 

 

Przedmowa do pierwszego wydania polskiego

 

Mam przyjemność przedstawić Czytelnikom polskie wydanie książki Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne. Ukazuje się ono w czasie szczególnym, ponieważ zbiegło się z ciężkim kryzysem finansowym i spowodowaną nim światową recesją gospodarczą – zjawiskami przewidywanymi przeze mnie dziesięć lat temu w pierwszym wydaniu tej książki, których skutków boleśnie dziś doświadczamy.

* * *

Polityka sztucznej ekspansji kredytowej, ukształtowana i stosowana przez banki centralne w ciągu minionych piętnastu lat, nie mogła się skończyć inaczej. Proces ten, który dziś dobiega końca, zaczął nabierać rozpędu w roku 2001, kiedy gospodarka amerykańska otrząsnęła się po swojej ostatniej recesji (jakkolwiek przelotnej i stłumionej), a Rezerwa Federalna na nowo przystąpiła do wielkiej sztucznej ekspansji kredytu i inwestycji zapoczątkowanej w roku 1992. Ta ekspansja kredytowa nie opierała się jednak na równoległym wzroście dobrowolnych oszczędności gospodarstw domowych. Od wielu lat podaż pieniądza w postaci banknotów i depozytów rosła w średnim tempie ponad dziesięciu procent rocznie (co oznacza, że co siedem lat podwajał się całkowity, światowy wolumen pieniądza). Środki wymiany powstałe w wyniku tej poważnej inflacji fiducjarnej były przez system bankowy plasowane na rynku jako nowo tworzone pożyczki, udzielane przy bardzo niskich (a w ujęciu realnym nawet ujemnych) stopach oprocentowania. Wywołało to spekulacyjną „bańkę” w postaci znacznego wzrostu cen dóbr kapitałowych, nieruchomości i reprezentujących je papierów wartościowych wymienianych na giełdach, których indeksy poszybowały mocno w górę.

Co ciekawe, podobnie jak było to w przypadku „szalonych” lat poprzedzających wielki kryzys roku 1929, ten szokowy wzrost ilości pieniądza nie wpłynął w znaczący sposób na ceny dóbr i usług konsumpcyjnych (stanowiących w przybliżeniu jedną trzecią wszystkich dóbr). Miniona dekada – jak i lata dwudzieste ubiegłego wieku – była okresem istotnego wzrostu produktywności wywołanego wprowadzaniem na masową skalę nowych technologii oraz ważnych innowacji w obszarze przedsiębiorczości, tak więc gdyby nie zastrzyki pieniężno-kredytowe, doprowadziłoby to do zdrowej, a także trwałej redukcji cen jednostkowych dóbr i usług konsumpcyjnych. Co więcej, pełne włączenie gospodarek Chin i Indii do rynku globalnego jeszcze bardziej podniosło realną produktywność wytwarzania dóbr oraz usług konsumpcyjnych. Brak zdrowej „deflacji” cen tych dóbr na etapie tak znacznego wzrostu produktywności, jaki obserwowaliśmy w ostatnich latach, jest głównym dowodem, że szok pieniężny poważnie zakłócił proces rozwoju gospodarki. Zjawisko to analizuję szczegółowo w podrozdziale dziewiątym rozdziału szóstego.

Jak wyjaśniam w książce, sztuczna ekspansja kredytowa oraz (fiducjarna) inflacja środków wymiany nie wyznaczają drogi na skróty do stabilnego i trwałego rozwoju gospodarczego, nie pozwalają uniknąć koniecznych poświęceń i dyscypliny, jakich zawsze wymaga wysokie tempo wzrostu oszczędności (kwoty dobrowolnych oszczędności, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, w ostatnich latach nie tylko nie zwiększały się, ale niekiedy wręcz spadały). Sztuczna ekspansja kredytu i pieniądza nigdy bowiem nie jest niczym więcej niż krótkoterminowym rozwiązaniem – a i to w najlepszym tylko razie. Recesyjny charakter szoku pieniężnego, zawsze ujawniający się na dłuższą metę, nie budzi dziś żadnych wątpliwości: nowo tworzone pożyczki (z pieniędzy, które nie zostały wcześniej zaoszczędzone przez obywateli) natychmiast dają przedsiębiorcom siłę nabywczą wykorzystywaną przez nich w nazbyt optymistycznych projektach inwestycyjnych (w ostatnich latach zwłaszcza w sektorze budowlanym i przedsięwzięciach deweloperskich). Innymi słowy, przedsiębiorcy zachowują się tak, jakby obywatele zwiększyli swoje oszczędności, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest. Wynikiem jest powszechne zaburzenie koordynacji w systemie gospodarczym: spekulacja finansowa („irracjonalna przesada”) wywiera szkodliwy wpływ na realną gospodarkę i wcześniej czy później dochodzi do odwrócenia całego tego procesu w postaci recesji gospodarczej, oznaczającej początek bolesnej, acz niezbędnej korekty. Korekta ta wymaga niezmiennie ponownego przetworzenia każdej realnej struktury produktywnej, która została zniekształcona przez inflację. Konkretnych czynników kładących kres pieniężnemu rozpasaniu i dających początek recesyjnemu kacowi jest wiele i mogą być one rozmaite w różnych cyklach. W aktualnej sytuacji najoczywistszymi takimi czynnikami były: wzrost cen surowców, zwłaszcza ropy naftowej, amerykański kryzys pożyczek hipotecznych gorszej jakości i wreszcie upadki ważnych instytucji bankowych, kiedy dla rynku stało się jasne, że wartość ich pasywów przekracza wartość aktywów (udzielonych pożyczek hipotecznych).

Słyszy się obecnie wiele motywowanych własnym interesem głosów, domagających się obniżek stóp procentowych i nowych zastrzyków pieniędzy, które umożliwiłyby wszystkim, którzy tego zapragną, dokończenie projektów inwestycyjnych bez ponoszenia strat. Tymczasem taka ucieczka do przodu mogłaby odroczyć problemy tylko chwilowo i to za cenę pogłębienia ich w przyszłości. Kryzys uderzył dlatego, że zyski firm z sektora dóbr kapitałowych (zwłaszcza budowlanych i deweloperskich) zniknęły wskutek błędów w zakresie przedsiębiorczości wywołanych tanim kredytem, a ceny dóbr konsumpcyjnych zaczęły się kształtować stosunkowo mniej niekorzystnie niż ceny dóbr kapitałowych. W takim punkcie rozpoczyna się bolesna, nieuchronna korekta, a obok spadku produkcji i wzrostu bezrobocia obserwujemy dziś bardzo szkodliwy wzrost cen dóbr konsumpcyjnych (stagflacja).

Nawet najskrupulatniejsza analiza ekonomiczna, a także najchłodniejsza i najbardziej wyważona interpretacja ostatnich wydarzeń gospodarczych oraz finansowych wspierają wniosek, że nie jest możliwe, aby banki centralne (w rzeczywistości agencje finansowego planowania centralnego) były zdolne do skutecznego wyboru najwłaściwszej w danej chwili polityki pieniężnej. Z całą wyrazistością stało się to jasne w przypadku nieudanych prób odgórnego planowania dawnej gospodarki sowieckiej. Innymi słowy, odkryte przez austriackich ekonomistów Ludwiga von Misesa i Friedricha A. Hayeka twierdzenie o ekonomicznej niemożliwości socjalizmu ma pełne zastosowanie do banków centralnych w ogólności, a Rezerwy Federalnej oraz (w swoim czasie) Alana Greenspana i (obecnie) Bena Bernanke’ego w szczególności. Twierdzenie to głosi, że nie da się zorganizować społeczeństwa pod względem gospodarczym, opierając się na wiążących poleceniach wydawanych przez agencję planistyczną, ponieważ ciało takie nigdy nie może uzyskać informacji potrzebnych mu dla nadania jego nakazom charakteru koordynującego. Nie ma wręcz nic bardziej niebezpiecznego niż uleganie – by użyć przydatnego wyrażenia Hayeka – „zgubnej pysze rozumu”, a więc przekonaniu, że jest się wszechwiedzącym lub przynajmniej dość mądrym i potężnym, by stale utrzymywać najwłaściwszą i ściśle dostrojoną do warunków politykę pieniężną. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że Rezerwa Federalna, a w nieco mniejszym stopniu także Europejski Bank Centralny, zamiast osłabiać najgwałtowniejsze wahania cyklu koniunkturalnego, były głównymi architektami i winowajcami ich pogłębiania się, więc dylemat, przed jakim stoją Ben Bernanke i jego Rada Rezerwy Federalnej oraz inne banki centralne (od Europejskiego Banku Centralnego począwszy), wcale nie jest przyjemny. Wszystkie te instytucje od lat uchylały się od odpowiedzialności finansowej i dziś znalazły się w ślepym zaułku. Mogą albo dopuścić, by od razu rozpoczął się proces recesji, a wraz z nim zdrowa, choć bolesna korekta albo uciekać do przodu i leczyć gospodarkę „klinem”. W tym drugim przypadku szanse na pojawienie się w niezbyt odległej przyszłości jeszcze cięższej stagflacji gwałtownie rosną (ten właśnie błąd, popełniony po krachu giełdowym roku 1987, doprowadził do inflacji końca lat 80. XX w., zakończonej ostrą recesją lat 1990–1992). Co więcej, ponowne przyjęcie na tym etapie polityki taniego kredytu może jedynie utrudnić niezbędną likwidację nierentownych inwestycji i adaptację firm. Może nawet wydłużyć recesję w nieskończoność, jak to się zdarzyło w ostatnich latach w Japonii: choć wypróbowano tam wszystkie możliwe środki interwencyjne, gospodarka japońska przestała reagować na jakiekolwiek bodźce związane z ekspansją kredytową i metodami Keynesowskimi. To właśnie w tym kontekście „schizofrenii finansowej” musimy interpretować ostatnie działania po omacku zarządzających finansami (na których spoczywają dwa kompletnie sprzeczne obowiązki: kontrolowanie inflacji oraz jednocześnie utrzymywanie systemu finansowego w płynności i niedopuszczanie do jego załamania się). Jednego dnia Rezerwa Federalna ratuje Bear Stearns, AIG, Fannie Mae, Freddie Mac czy Citigroup, następnego zaś pozwala upaść Lehman Brothers – pod dostatecznie uzasadnionym pretekstem „udzielenia nauczki” i zwalczania pokusy nadużyć. Potem, wobec rozwoju zdarzeń, zatwierdzono opiewający na 700 miliardów dolarów plan zakupu od systemu bankowego aktywów zwanych eufemistycznie „toksycznymi” lub „niepłynnymi” (czyli bezwartościowych). Jeśli plan ten ma być finansowany z podatków (a nie z dalszej inflacji), to będzie oznaczał wielkie obciążenie podatkowe gospodarstw domowych, nałożone na nie akurat wtedy, gdy najtrudniej im je udźwignąć. I wreszcie wobec wątpliwości, czy plan taki może mieć jakikolwiek skutek, postanowiono wstrzyknąć publiczne pieniądze bezpośrednio bankom, a nawet „zagwarantować” całkowitą kwotę ich depozytów.

Gospodarki Unii Europejskiej znajdują się w stosunkowo mniej opłakanym stanie (jeśli nie brać pod uwagę skutków polityki świadomej deprecjacji dolara oraz względnie większej sztywności rynków europejskich, zwłaszcza rynku pracy, która sprawia zazwyczaj, że recesje w Europie są dłuższe i boleśniejsze). Ekspansywna polityka Europejskiego Banku Centralnego, choć niewolna od poważnych błędów, była nieco mniej nieodpowiedzialna niż postępowanie Rezerwy Federalnej. Co więcej, dążenie do spełnienia kryteriów zbieżności doprowadziło w swoim czasie do znacznej poprawy stanu głównych gospodarek europejskich. Kraje peryferyjne – takie jak Irlandia, a zwłaszcza Hiszpania – od czasu rozpoczęcia procesów prowadzących do zbieżności doświadczały znacznej ekspansji kredytowej. Przypadek Hiszpanii jest szczególnie pouczający. Gospodarka hiszpańska weszła w fazę boomu gospodarczego spowodowanego po części przyczynami realnymi (liberalnymi reformami strukturalnymi zapoczątkowanymi przez rząd José Marii Aznara w roku 1996). Niemniej boom ów wynikał również w znacznej mierze ze sztucznej ekspansji pieniądza i kredytu, które wzrastały w tempie niemal trzykrotnie szybszym niż we Francji i w Niemczech. Wynikający z procesu zbieżności spadek stóp procentowych hiszpańskie podmioty gospodarcze interpretowały najczęściej na swój tradycyjny sposób – jako łatwy pieniądz. Większa dostępność łatwego pieniądza spowodowała masowe wnioski o pożyczki z banków hiszpańskich (z przeznaczeniem głównie na finansowanie spekulacji nieruchomościami), których banki udzielały, tworząc pieniądz ex nihilo, co jednak europejscy bankierzy centralni przyjmowali z całkowitym spokojem. Kiedy doszło do wzrostu cen, Europejski Bank Centralny pozostał wierny swojemu mandatowi i starał się utrzymać stopy procentowe tak długo, jak było to tylko możliwe, pomimo trudności doświadczanych przez tych członków Unii Wautowej, którzy – jak Hiszpania – odkrywają obecnie, że inwestycje w nieruchomości w większości były błędne oraz zmierzają do przewlekłej i bolesnej reorganizacji swoich gospodarek.

Najwłaściwsza w takich warunkach byłaby polityka liberalizacji gospodarki na wszystkich poziomach (zwłaszcza rynku pracy), która umożliwiłaby szybkie przeniesienie czynników produkcji (głównie siły roboczej) do sektorów rentownych. Podobnie też ważne jest zmniejszenie wydatków publicznych i podatków w celu zwiększenia dostępnego dochodu poważnie zadłużonych podmiotów gospodarczych, które muszą jak najszybciej spłacić swoje pożyczki. Podmioty gospodarcze w ogólności, a firmy w szczególności mogą uzdrowić swoje finanse jedynie poprzez cięcia kosztów (zwłaszcza kosztów robocizny) i spłatę pożyczek. Istotne w tym jest to, aby rynek pracy stał się bardziej elastyczny, a sektor publiczny znacznie skromniejszy. Czynniki te mają fundamentalne znaczenie, jeśli rynek ma jak najszybciej ujawnić realną wartość dóbr inwestycyjnych wyprodukowanych w wyniku błędu, a tym samym stworzyć podstawę zdrowego, trwałego ożywienia gospodarczego w przyszłości, które – jak mam nadzieję – ku zadowoleniu nas wszystkich nie każe na siebie długo czekać.

* * *

Nie wolno nam zapominać, że istotną cechą ostatniego okresu sztucznej ekspansji było stopniowe zepsucie – zarówno na kontynencie amerykańskim, jak i w Europie – tradycyjnych, od stuleci przestrzeganych na całym świecie zasad rachunkowości. Ściśle mówiąc, przyjęcie Międzynarodowych Standardów Rachunkowości i ich włączenie do ustawodawstwa różnych krajów (w Hiszpanii poprzez nowy „ogólny plan rachunkowości” obowiązujący od 1 stycznia 2008 roku) oznaczało porzucenie w ocenie wartości aktywów bilansowych tradycyjnej zasady ostrożności i zastąpienie jej przez zasadę wartości godziwej. Bardzo ważną rolę w tej zmianie odegrały firmy brokerskie, banki inwestycyjne (które na szczęście znalazły się obecnie na najlepszej drodze do tego, by stać się gatunkiem wymarłym) oraz, generalnie, wszystkie strony zainteresowane „nadymaniem” wartości księgowych w celu przybliżenia ich do rzekomo bardziej „obiektywnych” wartości giełdowych, w przeszłości stale rosnących w gospodarczym procesie euforii finansowej. W latach „bańki spekulacyjnej” proces ten charakteryzował się wręcz sprzężeniem zwrotnym: rosnące wartości giełdowe wprowadzano natychmiast do ksiąg, a następnie wskazywano na takie zapisy księgowe w celu uzasadnienia dalszych sztucznych wzrostów cen aktywów finansowych notowanych na giełdzie.

W tym szaleńczym wyścigu porzucania tradycyjnych zasad rachunkowości i zastępowania ich innymi, bardziej „odpowiednimi w dzisiejszych czasach”, powszechne stało się ocenianie firm na podstawie nieortodoksyjnych przypuszczeń i kryteriów czysto subiektywnych, które w tych nowych standardach zastępują kryterium rzeczywiście obiektywne (koszty historyczne). Obecnie jednak, załamanie się rynków finansowych i powszechna wśród podmiotów gospodarczych utrata wiary w banki i ich praktyki księgowe ujawniły poważny błąd związany z poddaniem się Międzynarodowym Standardom Rachunkowości i zarzuceniem przez nie tradycyjnych zasad opartych na ostrożności, błąd ulegania grzechom twórczej rachunkowości wartości godziwej.

W takim właśnie kontekście musimy rozpatrywać podjęte w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej niedawne kroki zmierzające do „zmiękczenia” (czyli częściowego wyeliminowania) wpływu rachunkowości wartości godziwej na instytucje finansowe. Prowadzą one we właściwym kierunku, jednak są niedostateczne i podjęto je z niesłusznych powodów. Ludzie odpowiedzialni za instytucje finansowe próbują w istocie zamknąć drzwi do stajni, gdy koń już uciekł, a więc kiedy drastyczny spadek wartości „toksycznych” czy „niepłynnych” aktywów zagroził wypłacalności tych instytucji. Zarazem jednak ci sami ludzie byli zachwyceni nowymi Międzynarodowymi Standardami Rachunkowości w minionych latach „irracjonalnej przesady”, kiedy to wzrost indeksów na giełdach i rynkach finansowych sprawiał, że bilanse wykazywały znakomite wyniki, co wiązało się z ich osobistymi zyskami i majątkiem. Z kolei te wyniki zachęcały ich do podejmowania ryzyka właściwie bez żadnej myśli o niebezpieczeństwie. Widzimy więc, że Międzynarodowe Standardy Rachunkowości działają na rzecz cykli, pogłębiając wahania i skłaniając kierownictwa firm do błędów: w okresach dobrej koniunktury powodują one fałszywy „efekt bogactwa”, zachęcający ludzi do podejmowania nadmiernego ryzyka, kiedy natomiast popełnione błędy z dnia na dzień wychodzą na światło dzienne, utrata wartości aktywów powoduje natychmiastową dekapitalizację firm, które są zmuszone sprzedawać aktywa i podejmować próby dokapitalizowania w najgorszej chwili, gdy wartość aktywów jest najmniejsza, a rynki finansowe są wyschnięte. Jest oczywiste, że zasady w rodzaju Międzynarodowych Standardów Rachunkowości, które okazały się tak zaburzające, trzeba porzucić jak najszybciej i że konieczne jest wycofanie się ze wszystkich przeprowadzonych ostatnio reform rachunkowości, w szczególności zaś z hiszpańskich obowiązujących od 1 stycznia 2008 roku. Jest to niezbędne nie tylko dlatego, że reformy te oznaczają ślepy zaułek w okresie kryzysu finansowego i recesji, ale zwłaszcza z tego powodu, że w okresach dobrej koniunktury jest ogromnie ważne, abyśmy trzymali się zasady roztropnej wyceny, która ukształtowała wszystkie systemy rachunkowości od czasów Luki Paciolego w początkach wieku XV i obowiązywała aż do przyjęcia fałszywego bożka Międzynarodowych Standardów Rachunkowości.

Krótko mówiąc, największym błędem przeprowadzonej ostatnio w skali całego świata reformy rachunkowości jest to, że wyrzuca ona na śmietnik stulecia doświadczeń rachunkowości i zarządzania działalnością gospodarczą, zastępując zasadę ostrożności – najwyższego spośród wszystkich tradycyjnych pryncypiów rachunkowości – zasadą „wartości godziwej”, co oznacza po prostu przyjęcie płynnej wartości rynkowej dla całego zbioru aktywów, zwłaszcza finansowych. Ten kopernikański przewrót jest niezwykle szkodliwy i z kilku powodów zagraża samym podstawom gospodarki rynkowej. Po pierwsze, naruszenie tradycyjnej zasady ostrożności i wymaganie, by zapisy księgowe odzwierciedlały wartość rynkową, w odpowiednich warunkach cyklu koniunkturalnego wywołuje powiększanie się wartości księgowych o nadwyżki, które się nie zmaterializowały i w wielu przypadkach mogą się nigdy nie zmaterializować. Może to doprowadzić do sztucznego „efektu bogactwa”, który – zwłaszcza w fazie boomu każdego cyklu koniunkturalnego – powoduje alokację papierowych (czyli czysto przejściowych) zysków, podejmowanie nadmiernego ryzyka oraz, krótko mówiąc, popełnianie systematycznych błędów przedsiębiorczości i konsumpcję kapitału narodowego ze szkodą dla zdrowia struktury produkcji, a także zdolności do długofalowego rozwoju. Po drugie, muszę podkreślić, że celem rachunkowości nie jest odzwierciedlenie domniemanych „realnych” wartości (które w każdym przypadku są subiektywne oraz ustalają się i zmieniają codziennie na odpowiednich rynkach) pod pretekstem (niewłaściwie rozumianej) „przejrzystości rachunkowości”. Celem tym jest natomiast umożliwienie roztropnego zarządzania każdą firmą i zapobieganie konsumpcji kapitału1 poprzez stosowanie ścisłych standardów ostrożności księgowej (opartych na zasadzie ostrożności i odnotowywaniu kosztu historycznego lub wartości rynkowej w zależności od tego, które z nich jest mniejsze), standardów zapewniających, że zyski do podziału zawsze pochodzą z bezpiecznej nadwyżki, którą można rozdzielić, nie zagrażając w żaden sposób przyszłej żywotności i kapitalizacji firmy. Po trzecie, musimy pamiętać, że na rynku nie ma żadnych cen równowagowych, które mogłyby być obiektywnie ustalone przez stronę trzecią. Wręcz przeciwnie: wartości rynkowe wynikają z subiektywnych ocen i ulegają gwałtownym fluktuacjom, a zatem ich wykorzystanie w rachunkowości eliminuje w znacznej mierze czytelność, pewność i treść informacyjną, jakimi w przeszłości charakteryzowały się bilanse. Dokumenty te stały się dziś zasadniczo niezrozumiałe i bezużyteczne dla podmiotów gospodarczych. Co więcej, charakterystyczna dla wartości rynkowych chwiejność, zaznaczająca się zwłaszcza w toku cyklu koniunkturalnego, pozbawia rachunkowość opartą na tych „nowych zasadach” znacznej części ich przydatności dla kierowników firm, ci zaś, nie znajdując w nich przewodnika, systematycznie popełniają poważne błędy zarządzania, które nieomal doprowadziły do najpoważniejszego z kryzysów finansowych pustoszących świat od roku 1929.

* * *

W rozdziale dziewiątym tej książki (s. 541–614) przedstawiam projekt procesu przejścia do jedynego porządku finansowego świata, który jako w pełni zgodny z systemem wolnej przedsiębiorczości może wyeliminować kryzysy finansowe i recesje gospodarcze cyklicznie oddziaływające na gospodarki naszego globu. Zawarta w tej książce propozycja międzynarodowej reformy finansowej nabrała ogromnego znaczenia w chwili obecnej (listopad 2008 roku), kiedy zaniepokojone rządy europejskie i amerykańskie zorganizowały światową konferencję poświęconą reformie międzynarodowego systemu pieniężnego, w celu uniknięcia w przyszłości tak poważnych kryzysów finansowych i bankowych, jak ten, w którego uścisku pozostaje obecnie cały świat zachodni. Jak wyjaśniono szczegółowo w dziewięciu rozdziałach tej książki, każda przyszła reforma zawiedzie równie żałośnie jak reformy wcześniejsze, jeśli nie uderzy w samą podstawę obecnych problemów i nie oprze się na następujących zasadach: 1) przywróceniu wymogu stuprocentowej rezerwy dla wszystkich bankowych depozytów na żądanie i ich równoważników; 2) wyeliminowaniu banków centralnych jako kredytodawców ostatniej instancji (które będą zbędne, jeśli zostanie wprowadzona poprzednia zasada, a szkodliwe, jeśli będą nadal działać w roli agencji centralnego planowania finansowego); 3) prywatyzacji aktualnego monopolistycznego i fiducjarnego pieniądza emitowanego przez państwo i zastąpieniu go klasycznym, czystym standardem złota. Taka radykalna, rozstrzygająca reforma byłaby zasadniczo uwieńczeniem upadku muru berlińskiego i realnego socjalizmu w 1989 roku, ponieważ oznaczałaby zastosowanie tych samych zasad liberalizacji i własności prywatnej do sfery finansów i bankowości – jedynej, która aż dotąd grzęźnie w centralnym planowaniu (banki „centralne”), skrajnym interwencjonizmie (ustalanie stóp procentowych, splątana sieć regulacji rządowych) i monopolu państwowym (ustawodawstwo dotyczące prawnego środka płatniczego, które wymaga przyjmowania aktualnego emitowanego przez państwo pieniądza fiducjarnego), a więc prowadzi do konsekwencji, jak widzieliśmy, wysoce negatywnych i dramatycznych.

Powinienem podkreślić, że proces przejścia zaprojektowany w ostatnim rozdziale tej książki mógłby również od początku dopuszczać dofinansowanie obecnego systemu bankowego, zapobiegając w ten sposób jego gwałtownemu załamaniu się i nagłemu niedoborowi pieniądza, który byłby nieuchronny, gdyby w sytuacji powszechnej wśród deponentów utraty zaufania miał zniknąć znaczny wolumen depozytów bankowych. Ten krótkookresowy cel, do którego desperacko zmierzają rządy zachodnie, posługując się najróżnorodniejszymi planami (masowe zakupy „toksycznych” aktywów bankowych, indywidualne gwarancje dla wszystkich depozytów czy po prostu częściowa lub całkowita nacjonalizacja prywatnego systemu bankowego), można by osiągnąć znacznie szybciej i skuteczniej sposobem o wiele mniej szkodliwym dla gospodarki rynkowej, gdyby niezwłocznie przystąpiono do pierwszego etapu reformy zaproponowanej w tej książce (s. 599–600) obejmującego pokrycie w gotówce całkowitej kwoty aktualnych depozytów bankowych (depozytów na żądanie i ich równoważników) i przekazanie banknotów bankom, które następnie miałyby utrzymywać stuprocentową rezerwę dla depozytów. Jak pokazano w rozdziale dziewiątym na wykresie IX–2 przedstawiającym skonsolidowany bilans systemu bankowego po takim posunięciu, emisja tych banknotów żadną miarą nie prowadzi do inflacji (ponieważ ten nowy pieniądz byłby, można powiedzieć, „sterylizowany” swoim przeznaczeniem, gdyż miałby służyć jako pokrycie pozwalające zaspokoić wszelkie ewentualne nagłe żądania zwrotu depozytu). Co więcej, uwolniono by w ten sposób wszystkie aktywa bankowe („toksyczne” i inne), które pojawiają się obecnie w bilansach banków prywatnych jako pokrycie depozytów na żądanie (i ich równoważników). Zakładając, że przejście do tego nowego systemu finansowego nastąpiłoby w „normalnych” warunkach, a nie w środku kryzysu finansowego tak dotkliwego jako obecny, proponowałem w rozdziale dziewiątym, aby te „uwolnione” aktywa przenieść do szeregu funduszy inwestycyjnych utworzonych ad hoc i zarządzanych przez system bankowy, a jednostki uczestnictwa w tych funduszach wymieniać na nieumorzone obligacje skarbowe oraz ukryte zobowiązania wynikające z systemu ubezpieczeń społecznych (s. 602–603). Niemniej w obecnym klimacie poważnego kryzysu finansowego i gospodarczego mamy inną możliwość: niezależnie od likwidacji przez te fundusze aktywów „toksycznych” moglibyśmy ewentualnie poświęcić część pozostałych aktywów na to, by umożliwić oszczędzającym (ale nie deponentom, ponieważ ich depozyty miałyby już stuprocentowe pokrycie) odzyskanie znacznej części utraconej przez nich wartości inwestycji (w szczególności pożyczek udzielanych bankom handlowym, bankom inwestycyjnym i holdingom). Środki te natychmiast odbudowałyby zaufanie, dzięki czemu pozostałoby dość aktywów, aby raz na zawsze i bez żadnych kosztów wymienić je na znaczną część długu wewnętrznego, co było naszym pierwotnym celem. Konieczna w każdym razie jest ważna przestroga, którą muszę niestrudzenie powtarzać: proponowane rozwiązanie ma sens tylko w kontekście nieodwołalnej decyzji przywrócenia systemu wolnej bankowości, poddanego wymogowi stuprocentowej rezerwy dla depozytów na żądanie. Gdyby każda ze wspomnianych wyżej reform została przeprowadzona bez wcześniejszej, stanowczej decyzji zmiany międzynarodowego systemu finansowego i bankowego wedle wskazanych zasad, zakończyłaby się niechybnie katastrofą: prywatny system bankowy nadal działający na podstawie rezerwy cząstkowej (pod kierunkiem odpowiednich banków centralnych) i wykorzystujący gotówkę stworzoną na pokrycie depozytów doprowadziłby w efekcie kaskadowym do inflacyjnej ekspansji nieznanej w dziejach, która ostatecznie położyłaby kres całemu naszemu systemowi gospodarczemu.

* * *

Powyższe rozważania są niezwykle istotne i pokazują ogromne znaczenie, jakiego niniejszy traktat nabrał wobec krytycznego stanu międzynarodowego systemu finansowego (mimo iż zdecydowanie wolałbym pisać tę przedmowę do nowego wydania w całkiem innych warunkach gospodarczych). Choć jest prawdziwą tragedią, że znaleźliśmy się w obecnej sytuacji, to jeszcze bardziej tragiczne – o ile to możliwe – jest powszechne niezrozumienie przyczyn trapiących nas zjawisk, a zwłaszcza atmosfera dezorientacji i niepewności panująca wśród ekspertów, analityków i większości teoretyków ekonomii. Właśnie dlatego mam nadzieję, że ukazujące się na całym świecie kolejne wydania tej książki2 mogą się przyczynić do zwiększenia teoretycznej wiedzy czytelników, intelektualnego przezbrojenia nowych pokoleń, a wreszcie do pilnie potrzebnego instytucjonalnego przeprojektowania całego systemu pieniężnego i finansowego obecnych gospodarek rynkowych. Jeśli nadzieja ta się spełni, będę mógł nie tylko uznać swoją pracę za wartą zachodu, ale również poczytywać sobie za wielki zaszczyt, że przyczyniłem się – choćby w bardzo drobnej mierze – do zmian zmierzających we właściwym kierunku.

 

Jesús Huerta de Soto

Madryt

13 listopada 2008 roku

1 Zob. zwł. F. A. Hayek,The Maintenance of Capital, „Economica” 2, sierpień 1934, przedrukowane w tegoż: Profits, Interest and Investment and Other Essays on the Theory of Industrial Fluctuations, Augustus M. Kelley, New Jersey 1979 (wyd. 1 George Routledge & Sons, London 1939); zwłaszcza dział 9 pt. Capital Accounting and Mo-netary Policy, s. 130–132.

2 Od pojawienia się pierwszego wydania anglojęzycznego opublikowano w roku 2006 trzecie wydanie hiszpańskie tej książki, a czwarte jest w przygotowaniu. Ponadto Tatiana Daniłowai Grigorij Sapow przełożyli ją na język rosyjski; ukazała się pod tytułemDen’gi, bankovskij kredit i ekonomičeskie cikly, Izdatel’stvo Socium, Moskva 2008. Pierwszy nakład wyniósł 3 tysiące egzemplarzy, a ja miałem przyjemność przedstawić książkę 30 października 2008 roku w Wyższej Szkole Ekonomii Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. Francuskie tłumaczenie prof. Rosine Letinier oczekuje obecnie na publikację; zaawansowane są przekłady na język niemiecki, czeski, włoski, rumuński, holenderski, chiński, japoński i arabski. Da Bóg, a wkrótce zostaną wydane.

 

 

Przedmowa do wydania amerykańskiego

 

Z prawdziwą przyjemnością oglądam to piękne anglojęzyczne wydanie mojej książki Dinero, Crédito Bancario y Ciclos Económicos, opublikowanej pierwotnie w Hiszpanii w 1998 roku. Przekład ten, uwzględniający niewielką liczbę poprawek wprowadzonych do drugiego wydania hiszpańskiego ze stycznia 2002 roku, to efekt wielkiej pracy Melindy A. Stroup, która sporządziła pierwszą angielską wersję całej książki.

Wydanie anglojęzyczne dokładnie czytał dr Jörg Guido Hülsmann, którego uwagi w kilku ważnych sprawach pozwoliły znacznie poprawić książkę. Chciałbym też podziękować mojemu asystentowi Gabrielowi Calzadzie, który wyszukał różne angielskie wydania rzadkich, niedostępnych w Hiszpanii książek i sprawdził pewne cytaty i odsyłacze. Wreszcie, przed oddaniem do druku, sam przejrzałem przekład, sprawdzając jego wierność z oryginałem.

Jestem wdzięczny Ludwig von Mises Institute, a zwłaszcza prezesowi Llewellynowi H. Rockwellowi jun., za sfinalizowanie tego projektu na tak wysokim poziomie.

 

Jesús Huerta de Soto

Señorío de Sarría

maj 2005 roku

 

Uwaga: Autor będzie mile widział wszelkie uwagi co do tego wydania i prosi o przesyłanie ich na adres [email protected]

 

 

Przedmowa do drugiego wydania hiszpańskiego

 

Dzięki sukcesowi pierwszego wydania Dinero, Crédito Bancario y Ciclos Económicos, które szybko się sprzedało, mam przyjemność przedstawić hiszpańskojęzycznym czytelnikom drugie wydanie tej książki. Aby uniknąć zamętu i ułatwić pracę nauczycielom akademickim i naukowcom, zachowano w nim zawartość i paginację stron wydania pierwszego, choć książka została gruntownie przejrzana i usunięto z niej wszystkie dostrzeżone błędy drukarskie.

Po trwającej dziesięć lat wielkiej ekspansji kredytowej i spekulacyjnej hossie finansowej gospodarka światowa w latach 1999–2001 charakteryzowała się załamaniem cen giełdowych i pojawieniem się recesji, które to zjawiska wystąpiły równocześnie w Stanach Zjednoczonych, Europie i Japonii. Sytuacja ta sprawiła, że analiza przedstawiona w tej książce ma dziś egzemplifikację jeszcze wyraźniejszą i pełniejszą niż w czasach pierwszego wydania z końca 1998 roku. Choć rządy i banki centralne w reakcji na terrorystyczne zamachy na World Trade Center w Nowym Jorku manipulowały stopami procentowymi i obniżyły je do najniższego poziomu w historii (1 procent w Stanach Zjednoczonych, 0,15 procent w Japonii i 2 procent w Europie), to potężna ekspansja środków fiducjarnych wstrzykniętych w system nie tylko opóźni i utrudni niezbędną naprawę realnej struktury produkcji, ale może również doprowadzić do niebezpiecznej stagflacji. Wobec tych niepokojących zjawisk gospodarczych, które stanowią kolejną odsłonę problemów powtarzających się odkąd powstał obecny system bankowy, mam nadzieję, że analiza zawarta w tej książce pomoże czytelnikowi zrozumieć i zinterpretować otaczające go zjawiska i wywrze korzystny wpływ na opinię publiczną, moich kolegów uniwersyteckich oraz czynniki rządowe i władze banków centralnych odpowiedzialne za kształtowanie polityki gospodarczej.

Pierwsze wydanie tej książki miało wiele recenzji i jestem wdzięczny ich znakomitym autorom za wiele przychylnych uwag1. Powtarzały się w nich zachęty do przełożenia jej na język angielski, co się już stało. Mam nadzieję, że jeśli Bóg pozwoli, pierwsze anglojęzyczne wydanie tej książki ukaże się wkrótce w Stanach Zjednoczonych, dzięki czemu będzie dostępne różnym najbardziej wpływom kręgom akademickim i politycznym.

Na końcu chcę dodać, że w ciągu paru ostatnich lat akademickich praca ta była z powodzeniem wykorzystywana jako podręcznik podczas semestru zajęć z teorii pieniądza, bankowości i cykli koniunkturalnych w trakcie kursów ekonomii politycznej oraz wprowadzenia do ekonomii: najpierw na wydziale prawa Universidad Complutense w Madrycie, a potem na wydziale prawa i nauk społecznych Universidad Rey Juan Carlos, również w Madrycie. To doświadczenie edukacyjne opierało się na instytucjonalnym i wyraźnie multidyscyplinarnym ujęciu teorii ekonomii, lecz jestem przekonany, że metodę tę można z łatwością i skutecznie zastosować na wszelkich kursach związanych z teorią bankowości (polityka ekonomiczna, makroekonomia, teoria pieniądza i finansów itd.). Możliwość tę należy zawdzięczać zainteresowaniu i zapałowi setek studentów zgłębiających i omawiających wiedzę zawartą w tej pracy. Książka ta, którą z uwagą studiowali, jest zaadresowana przede wszystkim do nich – i wszystkim im dziękuję. Oby wciąż rozwijali swego krytycznego ducha oraz intelektualną ciekawość na kolejnych etapach zdobywania wiedzy i formowania osobowości2.

 

Jesús Huerta de Soto

Madryt

6 grudnia 2001 roku

1 Dziękuję szczególnie za uwagi, jakie poczynili Leland Yeager („Review of Austrian Economics” 14, nr 4, 2001, s. 255) oraz Jörg Guido Hülsmann („Quarterly Journal of Austrian Economics” 3, nr 2, 2000, s. 85–88.

2 Autor będzie mile widział wszelkie uwagi co do tego wydania i prosi o przesyłanie ich na adres [email protected]

 

 

Wprowadzenie

 

Analiza ekonomiczna instytucji prawnych wysunęła się w ostatnich latach na pierwszy plan i można się spodziewać, że stanie się jedną z najbardziej owocnych dziedzin ekonomii. Dotychczasowe dokonania tych dziedzin podlegały silnym wpływom tradycyjnych założeń neoklasycznych, mianowicie koncepcji ścisłej maksymalizacji w warunkach równowagi. Ekonomiczne analizy prawa ujawniają jednak, i to być może lepiej niż jakakolwiek inna dziedzina ekonomii, niedostatki tego tradycyjnego ujęcia. Instytucje prawne są bowiem tak głęboko związane z codziennym życiem, że, co zrozumiałe, trudno do nich zastosować tradycyjne założenia analizy ekonomicznej. Niebezpieczeństwa, jakie perspektywa neoklasyczna wnosi do analizy instytucji prawnych, próbowałem już przedstawić gdzie indziej1. Ekonomiczne analizy prawa są z pewnością niezbędne, wymagają jednak metodologii mniej rygorystycznej niż dotąd stosowana, lepiej dostosowanej do tej szczególnej dziedziny badań. Właściwsze jest ujęcie subiektywistyczne. Opracowane przez szkołę austriacką, opiera się na jej koncepcji twórczego ludzkiego działania czy aktywności przedsiębiorczej, stąd też wymaga dynamicznej analizy ogólnych procesów interakcji społecznej. Ta obiecująca perspektywa może wnieść spory wkład do rozwoju analizy ekonomicznej instytucji prawnych.

Dodajmy tutaj, że dotychczasowe badania nad instytucjami prawnymi miały na ogół konsekwencje wyłącznie mikroekonomiczne, między innymi dlatego, że teoretycy po prostu zapożyczali tradycyjne narzędzia ekonomiczne z neoklasycznej mikroekonomii i wykorzystywali je do analizy prawa. Było tak na przykład w przypadku analizy ekonomicznej umów i odpowiedzialności cywilnej, prawa upadłościowego, rodzinnego, a nawet prawa karnego i wymiaru sprawiedliwości. Bardzo nieliczne analizy ekonomiczne prawa miały konsekwencje głównie makroekonomiczne, co odzwierciedla szkodliwy, liczący dziesiątki lat rozdział tych dwóch aspektów ekonomii. Tak jednak być nie musi. Konieczne jest uznanie ekonomii za jednolitą całość wraz z elementami makroekonomicznymi mocno zakorzenionymi w swym mikroekonomicznym podłożu. Będę się starał również wykazać, że analiza ekonomiczna niektórych instytucji prawnych przynosi krytyczne wnioski i konkluzje zasadniczo makroekonomiczne. Innymi słowy, nawet jeśli podstawowa analiza ma charakter mikroekonomiczny, to wyciągnięte z niej wnioski i jej wyniki są głównie makroekonomiczne. Zamykając głęboką, sztuczną przepaść dzielącą mikroekonomię od makroekonomii, dochodzimy do jednolitego teoretycznego ujęcia zagadnień prawnych w ekonomicznej analizie prawa.

Jest to zasadniczy cel, jaki przyświeca mi, gdy przystępuję do analizy ekonomicznej umowy nieprawidłowego depozytu pieniężnego w jego różnych aspektach. Chciałbym ponadto, aby moje badania rzuciły światło na jedną z najbardziej tajemniczych i skomplikowanych sfer ekonomii: teorię pieniądza, kredytu i cykli koniunkturalnych. Skoro problem socjalizmu został, przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia, rozwiązany2, a jego irrealność uzyskała praktyczną ilustrację, to główne wyzwania teoretyczne, przed jakim stoją ekonomiści u progu XXI wieku, znajdują się najprawdopodobniej w dziedzinie pieniądza, kredytu i instytucji finansowych. Wysoce abstrakcyjny charakter relacji społecznych związanych z pieniądzem w jego różnych formach sprawia, że niezwykle trudno je zrozumieć, a ich analiza teoretyczna jest bardzo złożona. Na dodatek zaś w sferze finansowej i pieniężnej krajów zachodnich rozwinęły się i zostały narzucone różne instytucje, a mianowicie banki centralne, ustawodawstwo bankowe, monopol emisji pieniądza i kontrola obrotów dewizowych. Instytucje te dogłębnie regulują sektor finansowy każdego kraju, wskutek czego przypomina on znacznie bardziej socjalistyczny system centralnego planowania niż prawdziwą gospodarkę rynkową. A więc, jak będę się starał wykazać, argumenty, które pokazują, że rachunek ekonomiczny w socjalizmie jest czymś niewykonalnym, mają w pełni zastosowanie do sfery finansowej. Argumenty te opracowali pierwotnie zwolennicy austriackiej szkoły ekonomii, kiedy wykazywali, że nie da się zapewnić harmonijnego funkcjonowania społeczeństwa za pomocą dyktatorskich rozkazów. Jeśli moja teza jest trafna, to da się też dowieść, że socjalizm nie może zapewnić sprawnego funkcjonowania sektora finansowego. Co więcej, zaburzenia koordynacji wywoływane każdą interwencją państwa przejawiają się ze szczególną siłą w cyklicznych fazach boomu i recesji, które regularnie występują w mieszanych gospodarkach świata rozwiniętego.

Każda praca teoretyczna, która zmierza do rozpoznania przyczyn i etapów cykli koniunkturalnych, sposobów radzenia sobie z nimi i możliwości zapobiegania im, ma dziś gwarantowane zainteresowanie publiczne. Kiedy piszę te zdania (listopad 1997), poważny kryzys finansowy i bankowy dławi rynki azjatyckie i grozi rozprzestrzenieniem się na Amerykę Łacińską i resztę świata zachodniego. Kryzys ten przyszedł w następstwie okresu pozornej prosperity, która z kolei nastąpiła po poważnych kryzysach finansowych i recesjach gospodarczych, jakie wstrząsały światem z początkiem lat 90., a zwłaszcza z końcem lat 70. Co więcej, zwykli ludzie, politycy i większość samych teoretyków ekonomii wciąż jeszcze nie zrozumiała rzeczywistych przyczyn tych zjawisk, których powtarzalność jest stale wykorzystywana zarówno przez polityków, jak filozofów i teoretyków interwencjonizmu jako pretekst do odrzucenia gospodarki rynkowej oraz usprawiedliwiania coraz dalej idących ingerencji państwa w gospodarkę i życie społeczeństwa.

I właśnie dlatego z punktu widzenia doktryny liberalnej ogromnie interesująca jest naukowa analiza źródeł cykli koniunkturalnych, a w szczególności określenie idealnego modelu systemu finansowego prawdziwie wolnego społeczeństwa. Teoretycy libertariańscy wciąż nie mają uzgodnionego stanowiska w tych sprawach: występują wśród nich poważne różnice opinii co do tego, czy konieczne jest utrzymanie banku centralnego, czy może lepiej byłoby zamienić go na system wolnej bankowości, a w tym drugim przypadku – jakich konkretnych zasad powinny przestrzegać podmioty gospodarcze uczestniczące w całkowicie wolnym systemie finansowym. Bank centralny pojawił się pierwotnie jako wynik licznych autorytarnych interwencjonistycznych posunięć rządu, choć na ogół na ich podejmowanie nalegały głównie różne podmioty z sektora finansowego (w szczególności sami prywatni bankierzy), które wielokrotnie uznawały za koniecznie domagać się od państwa wsparcia, aby zapewnić swojej działalności gospodarczej stabilność w fazach kryzysu gospodarczego. Czy znaczy to, że pochodzenie banku centralnego należy przypisać gospodarce wolnorynkowej? A może raczej świadczy o tym, że charakterystyczny dla prywatnych bankierów sposób działania, który w pewnym punkcie okazał się wadliwy z prawnego punktu widzenia, doprowadził do praktyk finansowych niemożliwych do utrzymania bez kredytodawcy ostatniej instancji? Te i inne zagadnienia są w najwyższym stopniu interesujące z teoretycznego punktu widzenia i powinny być przedmiotem najstaranniejszej analizy. Krótko mówiąc, moim głównym celem jest rozwinięcie planu badawczego zmierzającego do ustalenia, jaki system finansowy i bankowy jest odpowiedni dla wolnego społeczeństwa.

Badania te, w moim zamierzeniu, powinny mieć charakter multidyscyplinarny. Będą się musiały opierać nie tylko na studiach nad nauką i historią prawa, ale także na teorii ekonomii, a w szczególności na teorii pieniądza, kapitału i cykli koniunkturalnych. Ponadto moje analizy rzucą nowe światło na pewne historyczne zdarzenia gospodarcze związane z dziedziną finansów i zilustrują ewolucję określonych tendencji w historii myśli ekonomicznej, obejmą także rozwój różnych technik rachunkowości i bankowości. Należyte zrozumienie finansów wymaga zintegrowania różnych dyscyplin i gałęzi wiedzy oraz rozpatrzenia ich z trzech punktów widzenia, niezbędnych moim zdaniem, aby właściwie zrozumieć dowolne zjawisko społeczne: z perspektywy historyczno-ewolucyjnej, teoretycznej i etycznej3.

Książka ta składa się z dziewięciu rozdziałów. W pierwszym rozdziale opisuję istotę prawną umowy nieprawidłowego depozytu pieniężnego, zwracając szczególną uwagę na główne cechy odróżniające ją od umowy pożyczki, czyli mutuum. Rozdział pierwszy traktuje ponadto o takich zagadnieniach, jak odmienna logika prawna obu tych instytucji, ich wzajemna fundamentalna niezgodność oraz realizacja w swoistych sposobach ich uregulowania tradycyjnych, uniwersalnych zasad prawnych określanych i rozwijanych od czasów klasycznego rzymskiego prawa.

Rozdział drugi stanowi historyczne studium wydarzeń gospodarczych. Badam w nim następujące z upływem czasu wypaczenie tradycyjnej zasady prawnej rządzącej umową depozytu nieprawidłowego, spowodowane przede wszystkim odczuwaną przez bankierów pokusą wykorzystania pieniędzy deponentów we własnym interesie. W tym procesie uczestniczyli też przedstawiciele establishmentu politycznego. Władze polityczne, zawsze skore do zapewnienia sobie nowych zasobów finansowych, zwróciły się do banków, którym powierzano depozyty, i starały się wyzyskać te środki, przyznając bankierom wszelkiego rodzaju przywileje, a przede wszystkim uprawnienia do wykorzystywania pieniędzy we własnym interesie (oczywiście pod warunkiem, że znaczna część tych funduszy zostanie pożyczona samym politykom). Rozdział ten przedstawia trzy różne przykłady (dotyczące bankowości klasycznej Grecji i Rzymu, jej odrodzenia się w średniowiecznych miastach włoskich oraz ponownego rozwoju w czasach współczesnych) w celu zilustrowania procesu, w trakcie którego uległy wypaczeniu tradycyjne zasady prawne rządzące umową bankowego nieprawidłowego depozytu pieniężnego, a także zarysowania jego skutków gospodarczych.

W rozdziale trzecim przyjmuję prawny punkt widzenia, by rozważyć różne teoretyczne próby stworzenia zarysu klasyfikacji umowy bankowego depozytu pieniężnego. Próby te zmierzają do usprawiedliwienia pożyczania przez banki stronom trzecim środków zdeponowanych w nich na żądanie. Zamierzam wykazać, że roi się w nich od nierozwiązywalnych sprzeczności logicznych, toteż są skazane na niepowodzenie. Wyjaśnię również, że skutki opartych na przywileju praktyk bankowych (zob. rozdział drugi) ujawniają głębokie sprzeczności wewnętrzne i słabości takiego sformułowania nowej teoretycznoprawnej podstawy umowy nieprawidłowego depozytu pieniężnego. Próby stworzenia takich podstaw datują się już od średniowiecza i podejmowano je właściwie aż do dzisiaj. Przyjrzymy się dokładnie różnym zabiegom zmierzającym do sformułowania nieortodoksyjnej zasady prawnej, która by mogła w logiczny i spójny sposób rządzić współczesnymi bankowymi depozytami pieniężnymi. Stwierdzam, że próby takie nie mogą być udane, ponieważ dzisiejsze praktyki bankowe opierają się właśnie na pogwałceniu tradycyjnych zasad nieodłącznie związanych z prawami własności, których nie można naruszać, nie wywołując poważnych, szkodliwych skutków dla procesów interakcji społecznej.

Rozdziały czwarty, piąty, szósty i siódmy stanowią sedno mojej ekonomicznej analizy umowy depozytu bankowego w takiej postaci, w jakiej rozwinęła się ona wraz z upływem czasu, a więc z naruszającym tradycyjne zasady prawne wykorzystaniem cząstkowej stopy rezerw. Wyjaśnię, dlaczego wnikliwa zasada Hayeka ma zastosowanie również w dziedzinie bankowości. Zasada ta głosi, że kiedy narusza się jakąś tradycyjną regułę prawną, wcześniej czy później pojawiają się szkodliwe społecznie skutki. Przeanalizuję z teoretycznego punktu widzenia wpływ, jaki aktualna praktyka bankowa lekceważenia tradycyjnych zasad prawnych w związku z umową depozytu pieniężnego wywiera na tworzenie pieniądza, międzysektorową i międzyokresową koordynację rynku, przedsiębiorczość i cykle koniunkturalne. Stwierdzę w konkluzji, że powracające na rynku, następujące po sobie etapy boomu, kryzysu i recesji gospodarczej są wynikiem naruszenia tradycyjnej zasady prawnej, na jakiej powinna się opierać umowa bankowego depozytu pieniężnego. Są one następstwem przywileju, jakim się cieszyli prywatni bankierzy, przyznanego im w przeszłości przez rządy w imię wspólnego interesu obu stron. Zbadamy dogłębnie teorię cykli koniunkturalnych i krytycznie przeanalizujemy proponowane przez monetarystów i keynesistów alternatywne wyjaśnienia zjawisk tego rodzaju.

Rozdział ósmy skupia się na banku centralnym jako kredytodawcy ostatniej instancji. Utworzenie tej instytucji było nieuchronnym wynikiem określonych wydarzeń. Kiedy naruszono zasady, jakie powinny rządzić umową nieprawidłowego depozytu pieniężnego, doszło do skutków tak dotkliwych i nieuniknionych, że prywatni bankierzy wkrótce zdali sobie sprawę, iż powinni zwrócić się do rządu o powołanie instytucji działającej na ich rzecz w charakterze kredytodawcy ostatniej instancji, który zapewniłby im wsparcie na różnych etapach kryzysu, zjawiska powtarzalnego, jak pokazało doświadczenie. Spróbuję pokazać, że bank centralny nie wyłonił się spontanicznie jako wynik ewolucji instytucji rynkowych, lecz został narzucony siłą przez rząd w reakcji na żądania potężnych grup nacisku. Zbadam również obecny system finansowy oparty na banku centralnym i zastosuję do niego analityczną teorię ekonomiczną, która stwierdza, że socjalizm nie może funkcjonować. Aktualny system finansowy opiera się bowiem na monopolu jednej agencji rządowej podejmującej najważniejsze decyzje w sprawie rodzaju i ilości pieniądza oraz kredytów, jakie mają być stworzone i wprowadzone do systemu gospodarczego. Na rynku finansowym powstaje w ten sposób system „centralnego planowania” związany z wysokim poziomem interwencji i w znacznej mierze „socjalistyczny”. System ten wcześniej czy później nieuchronnie natrafi na niemożliwość dokonania rachunku ekonomicznego w socjalizmie, tymczasem zaś twierdzenie o tej niemożności stanowi, iż nie jest możliwa koordynacja żadnej sfery życia społecznego, w szczególności sfery finansowej, za pomocą dyktatorskich poleceń, zważywszy na to, że organ zarządzający (w tym przypadku bank centralny) nie jest zdolny uzyskać potrzebnych w tym celu niezbędnych i istotnych informacji. Rozdział ten kończy się omówieniem najnowszego sporu między zwolennikami bankowości centralnej i wolnej. Zobaczymy, iż większość współczesnych teoretyków wolnej bankowości nie dostrzegła, że ich plan traci w znacznej mierze swój potencjał i wagę teoretyczną, jeśli nie towarzyszy mu wezwanie do powrotu do tradycyjnych zasad prawnych, czyli do bankowości z wymogiem stuprocentowej rezerwy. Wolności musi towarzyszyć odpowiedzialność i ścisłe przestrzeganie tradycyjnych zasad prawnych.

Rozdział dziewiąty i ostatni przedstawia idealny, spójny model systemu finansowego respektującego tradycyjne zasady prawne, a więc opartego na przyjęciu w bankowości wymogu stuprocentowej rezerwy. Rozważone są w nim także różne argumenty podnoszone przeciw mojej propozycji. Przeprowadzam ich krytykę i wyjaśniam, w jaki sposób można przejść do proponowanego idealnego systemu, ograniczając do minimum napięcia łączące się z tą zmianą. Książkę zamyka podsumowanie najważniejszych wniosków uzupełnionych paroma rozważaniami nad zaletami proponowanego systemu finansowego. Analizowane tu zasady mają również zastosowanie w odniesieniu do pewnych naglących kwestii praktycznych takich jak budowa nowego europejskiego systemu pieniężnego oraz nowoczesnego systemu finansowego w byłych gospodarkach socjalistycznych.

Skrócona wersja zasadniczej tezy tej książki, przedstawiona po raz pierwszy w referacie wygłoszonym podczas konferencji Mont Pèlerin Society we wrześniu 1993 roku w Rio de Janeiro, zyskała uznanie Jamesa M. Buchanana, któremu jestem bardzo wdzięczny. Hiszpańską wersję referatu opublikowałem częściowo w Introducción Crítica [wstępie krytycznym] do pierwszego hiszpańskiego wydania książki Very C. Smith The Rationale of Central Banking and the Free Banking Alternative4. Tekst ten został później opublikowany po francusku jako artykuł pt. Banque centrale ou banque libre: le débat théorique sur les réserves fractionnaires5.

Chcę złożyć podziękowania Pani Profesor Mercedes López Amor mojej koleżance z wydziału prawa Universidad Complutense w Madrycie, za jej pomoc w poszukiwaniu źródeł i bibliografii dotyczących ujęcia nieprawidłowego depozytu pieniężnego w prawie rzymskim. Niechaj zechce przyjąć podziękowania także mój dawny profesor Pablo Martín Aceña z Universidad de Alcalá de Henares w Madrycie, który pokierował moimi badaniami nad ewolucją bankowości w wiekach średnich. Luis Reig, Rafael Manzanares, José Antonio de Aguirre, José Luis Feito, Richard Adamiak z Chicago, nieżyjący już Profesor Murray N. Rothbard oraz Profesorowie Hans-Hermann Hoppe z Las Vegas University w Nevadzie, Manuel Gurdiel z Universidad Complutense w Madrycie, Pablo Vázquez z Universidad de Cantabria (Hiszpania), Enrique Menéndez Ureña z Universidad Comillas w Madrycie, James Sadowsky z Fordham University, Pedro Tenorio z UNED (Hiszpania), Rafael Termes z IESE w Madrycie, Raimondo Cubeddu z Università di Pisa, Rafael Rubio de Urquía z Universidad Autónoma w Madrycie, José Antonio García Durán z Universidad Central de Barcelona (Hiszpania), a także znakomity specjalista José Antonio Linage Conde z Universidad San Pablo CEU w Madrycie służyli mi wielce pomocnymi sugestiami, a także książkami, artykułami i trudno dostępnymi publikacjami z dziedziny bankowości i pieniądza. Moi doktoranci z wydziału prawa Universidad Complutense w Madrycie, zwłaszcza Elena Sousmatzian, Xavier Sampedro, Luis Alfonso López García, Rubén Manso, Ángel Luis Rodríguez, César Martínez Meseguer, Juan Ignacio Funes, Alberto Recarte i Esteban Gándara, oraz Profesorowie Óscar Vara, Javier Aranzadi i Ángel Rodríguez udzielili mi wielu wskazówek oraz włożyli mnóstwo pracy w poprawianie błędów maszynowych w kilku kolejnych wersjach tekstu. Wyrażam im wszystkim wdzięczność, zdejmując z nich zarazem, co oczywiste, jakąkolwiek odpowiedzialność za ostateczną treść książki.

Chciałbym na koniec podziękować Sandrze Moyano, Ann Lewis i Yolandzie Moyano za ogromną pomoc i cierpliwość przy przepisywaniu i korekcie różnych wersji mego tekstu. Przede wszystkim zaś jestem jak zawsze wdzięczny mojej żonie Sonsoles za jej pomoc, zrozumienie oraz nieustanną zachętę i wsparcie. To jej dedykuję tę książkę.

 

Jesús Huerta de Soto

Formentor

15 sierpnia 1997 roku

1 Zob. Jesús Huerta de Soto, The Ongoing Methodenstreit of the Austrian School, „Journal des Économistes et des Études Humaines” 8, nr 1, marzec 1998, s. 75–113.

2 Jesús Huerta de Soto,Socialismo, cálculo económico y función empresarial, Unión Editorial, Madrid 1992; wyd. 2, 2001.

3 Teorię tego badania zagadnień społecznych w trzech ujęciach przedstawiłem w: Jesús Huerta de Soto, Conjectural History and Beyond, „Humane Studies Review” 6, nr 2, zima 1988–1989, s. 10.

4 Vera C. Smith, Fundamentos de la banca central y de la libertad bancaria, Unión Editorial/Ediciones Aosta, Madrid 1993, s. 27–42; The Rationale of Central Banking and the Free Banking Alternative, Liberty Press, Indianapolis 1990.

5 Jesús Huerta de Soto,Banque centrale ou banque libre: le débat théorique sur les réserves fractionnaires, „Journal des Économistes et des Études Humaines” 5, nr 2/3, czerwiec–wrzesień 1994, s. 379–391. Praca ta ukazała się następnie po hiszpańsku pod tytułem La teoría del banco central y de la banca libre w mojej książce Estudios de economía politica, rozdz. 11, s. 129–143. Później zostały również opublikowane dwie inne wersje tego artykułu; po angielsku pt. A Critical Analysis of Central Banks and Fractional Reserve Free Banking from the Austrian School Perspective, „The Review of Austrian Economics” 8, nr 2, 1995, s. 117–130, oraz po rumuńsku (dzięki Octavianowi Vasilescu) pt. Banci centrale si sistemul de free-banking cu rezerve fractionare: o analizá criticá din perspectiva Scolii Austriece, „Polis: Revista de stiinte politice” 4, nr 1, Bukareszt 1997, s. 145–157.

ROZDZIAŁ IPRAWNY CHARAKTER NIEPRAWIDŁOWEGO DEPOZYTU PIENIĘŻNEGO1

 

 

1. Podstawowe definicje: kontrakty pożyczki (mutuum) i użyczenia (commodatum) a kontrakt przechowania

Według słownika oksfordzkiego pożyczka to „rzecz pożyczona, w szczególności pożyczona na określony czas kwota pieniędzy, którą należy zwrócić w pieniądzach lub ekwiwalencie pieniężnym, najczęściej z odsetkami”2. Zazwyczaj mamy do czynienia z dwiema umowami: użyczeniem, gdy biorącemu udostępnia się rzecz, którą jest zobowiązany zwrócić po skorzystaniu z niej, i z pożyczką, gdy własność rzeczy jest przenoszona na pożyczkobiorcę. W drugim przypadku przekazany przedmiot ma zostać zużyty, a pożyczkobiorca jest zobowiązany do zwrotu rzeczy w ilości i jakości, jaką miały rzeczy początkowo otrzymane3.

 

Kontrakt commodatum

Użyczenie(łac. commodatum) oznacza kontrakt realny w dobrej wierze, na mocy którego jedna osoba – użyczający – przekazuje innej – biorącemu albo komodatariuszowi – za darmo rzecz, która musi być zwrócona w oznaczonym czasie właścicielowi, tj. ta sama rzecz, która była użyczona, musi być zwrócona4. Kontrakt jest nazywany realnym, ponieważ jego prawne zawarcie następuje w momencie wręczenia rzeczy. Przykładem może być udostępnienie samochodu przyjacielowi, który chce pojechać na wycieczkę. W tej sytuacji jasne jest, że użyczający pozostaje nadal właścicielem samochodu, a przyjmujący w użyczenie jest uprawniony do używania samochodu zgodnie z jego przeznaczeniem i oddania go w ustalonym terminie (kiedy wróci z podróży). Przyjaciel jest zobowiązany do pozostania w posiadaniu rzeczy (samochodu), odpowiedniego jej użytkowania (przestrzegania przepisów ruchu drogowego i dbania o samochód jak o własny) oraz oddania rzeczy w momencie, kiedy commodatum wygaśnie (podróż się skończy).

 

Kontrakt mutuum

Chociaż kontrakt commodatum ma duże znaczenie praktyczne, to większe znaczenie ekonomiczne ma pożyczanie rzeczy zamiennych (określonych co do gatunku)5, przeznaczonychdo konsumpcji, takich jak ropa, zboże, a przede wszystkim pieniądze. Tego rodzaju kontrakt nazywano mutuum. Polega on na tym, że jedna osoba pożycza drugiej określoną ilość dóbr jednego gatunku na określony czas. Po upływie tego czasu pożyczkobiorca jest zobowiązany do oddania takiej samej ilości dóbr o identycznej jakości (łac. tantundem). Typowym przykładem takiego kontraktu jest pożyczka pieniężna, gdyż pieniądz to kwintesencja rzeczy zamiennej. W kontrakcie takim następuje przekazanie przez jedną osobę określonej liczby jednostek pieniężnych innej osobie; pożyczkodawca przekazuje pożyczkobiorcy własność i dostępność tych pieniędzy. Pożyczkobiorca może używać tych pieniędzy jak swojej własności, zobowiązawszy się, że po upływie określonego terminu odda tę samą ich ilość. Pożyczka mutuum dotyczy rzeczy zamiennych, toteż polega na wymianie „dóbr teraźniejszych” w zamian za „dobra przyszłe”. A zatem w odróżnieniu od kontraktu commodatum w wypadku kontraktu mutuumpobieranieodsetek jest czymś normalnym. Ludzie są skłonni pożyczyć pewną ilość dóbr zamiennych, jeśli w przyszłości, po upływie określonego terminu, mogą otrzymać ich większą ilość (zjawisko to nosi nazwę preferencji czasowej). Różnicę między liczbą jednostek pożyczonych a liczbą jednostek zwracanych przez pożyczkobiorcę po upływie ustalonego terminu, nazywa się odsetkami. Podsumujmy: w przypadku mutuum pożyczkodawca zobowiązuje się do przekazania określonych umową rzeczy, a pożyczkobiorca zobowiązuje się do oddania ich po upływie określonego czasu. Oprócz tego zobowiązuje się także do zapłaty odsetek, o ile tak stanowi umowa (czyli w większości wypadków). Zasadniczym zobowiązaniem, jakie pociąga za sobą kontrakt mutuum, czyli pożyczka dobra zamiennego, jest zwrot tej samej liczby jednostek dóbr tego samego rodzaju i jakości co dobra pożyczone, nawet jeśli ich cena uległa zmianie. Pożyczkobiorca zobowiązuje się do oddania tantundem w określonym terminie, więc czasowo korzysta z tego, że jest właścicielem i z pełnej dostępności rzeczy. Należy dodać, że ustalenie terminu jest cechą charakterystyczną kontraktu mutuum, gdyż wyznacza okres, w którym pożyczkobiorca korzysta z dostępności i własności rzeczy, a także dzień, kiedy musi on zwrócić tantundem. Ustalenie – explicite bądź implicite – terminu jest koniecznym warunkiem zawarcia kontraktu mutuum.

 

Kontrakt przechowania (depozytowy)

Podczas gdy pożyczka (mutuum) oraz użyczenie (commodatum) wymagają przekazania rzeczy, kontrakt przechowania opiera się na założeniu, że nie zostanie przekazana własność rzeczy. Kontrakt depozytu (łac. depositum) jest umową zawieraną w dobrej wierze, na mocy której deponent przekazuje depozytariuszowi rzecz ruchomą, by ją chronił i zwrócił wtedy, gdy deponent o to poprosi. Depozyt jest zawsze prowadzony w interesie deponenta [w odróżnieniu od pożyczki, która, jak mówi prawo rzymskie, jest „w interesie” pożyczkobiorcy – przyp. tłum.]. Zasadniczym celem umowy jest bezpieczneprzechowanie, czyli chronienie dobra, dlatego podczas trwania kontraktu rzecz powinna być dostępna dla deponenta w każdym momencie. Poza dostarczeniem dobra deponent jest zobowiązany do pokrycia kosztów przechowania (jeśli tak zostało ustalone w umowie; jeśli nie, wtedy przechowanie jest bezpłatne). Z kolei depozytariusz jest zobowiązany do strzeżenia rzeczy z najwyższą starannością, na wzór dobrego ojca rodziny, i zwrócenia jej natychmiast, gdy deponent o to poprosi. W wypadku pożyczki – jak wiemy – władanie rzeczą jest przekazane na określony czas. Przedmiot przechowania jest dostępny dla deponującego przez cały czas trwania umowy, która wygasa, skoro tylko zażąda on zwrotu.

 

Depozyt dóbr określonych co do gatunku (kontrakt depozytu „nieprawidłowego”)

Często zdarza się, że w depozyt oddaje się nie oznaczone co do tożsamości rzeczy (takie jak obraz, klejnot czy zapieczętowana skrzynia wypełniona monetami), lecz rzeczy zamienne (takie jak baryłki ropy, metry sześcienne gazu, buszle ziarna, tysiące dolarów). Depozyt dóbr zamiennych (określonych co do gatunku) jest również depozytem, o ile zachowana jest zasada, że deponent ma pełen dostęp do zdeponowanych dóbr, a depozytariusz ma obowiązek starannego strzeżenia i chronienia owych dóbr. Jedyną różnicą między depozytem dóbr zamiennych a depozytem regularnym, czyli depozytem rzeczy indywidualnie oznaczonych, jest to, że dobra określone co do gatunku – w przeciwieństwie do dóbr określonych co do tożsamości – zostają zmieszane z dobrami identycznego gatunku (na przykład w magazynie zboża, zbiorniku ropy naftowej albo sejfie bankiera). Nie da się odróżnić poszczególnych jednostek dóbr określonych co do gatunku, toteż uważa się, że w wypadku depozytu dóbr zamiennych ich „własność” zostaje przeniesiona na depozytariusza. Kiedy deponent przychodzi odebrać swój depozyt, to oczekuje – zgodnie z logiką – zwrotu ekwiwalentu jakości i ilości dobra, które zdeponował. Nie otrzyma tych jednostek dobra, które zdeponował, gdyż charakter dóbr zamiennych uniemożliwia ich indywidualne wyodrębnienie (zostają zmieszane z innymi jednostkami tego samego dobra przechowywanego w magazynie). Depozyt dóbr określonych co do gatunku, którego cechy charakterystyczne pokrywają się w większości z kontraktem przechowania, nazywa się „depozytem nieprawidłowym”6, a wyróżnia go jedna szczególna cecha (w przypadku depozytu prawidłowego, czyli depozytu dobra określonego co do tożsamości, prawo własności nie zostaje przekazane, lecz deponent nadal posiada dobro; w przypadku deponowania dóbr określonych co do gatunku może się wydawać, że własność zostaje przekazana depozytariuszowi). Musimy jednak podkreślić, że istota kontraktu depozytowego pozostaje niezmieniona i że depozyt nieprawidłowy ma nadal charakter depozytu: zobowiązania do przechowywania i ochrony. W przypadku depozytu nieprawidłowego dobro z założenia jest natychmiast osiągalne w interesie deponenta, który w każdej chwili może udać się do magazynu zboża, ropy albo sejfu w banku i podjąć ekwiwalent tego, co pierwotnie zdeponował. Wydane dobra będą identyczne pod względem jakościowym i ilościowym z tymi, które zostały zdeponowane, a więc, jak mówili Rzymianie, będą tantundem iusdem generis, qualitatis et bonetatis.

 

2. Społeczna i gospodarcza rola depozytu nieprawidłowego

Depozyty dóbr zamiennych (np. pieniędzy), nazywane również depozytami nieprawidłowymi, odgrywają ważną społecznie rolę, której nie może odegrać depozyt dóbr określonych co do tożsamości. Bezsensowne i bardzo kosztowne byłoby przechowywanie ropy w osobnych i ponumerowanych kontenerach (tzn. jako nienaruszalne depozyty, których nie można przekazywać innym) lub np. umieszczanie pieniędzy w opieczętowanych i indywidualnie oznaczonych pojemnikach. Chociaż te skrajne przypadki oznaczałyby depozyt prawidłowy, a więc bez przeniesienia własności, to pociągałyby za sobą rezygnację z obniżenia kosztów i podniesienia efektywności, które uzyskuje się dzięki traktowaniu tych dóbr łącznie7. Klient zaś, nie ponosząc dodatkowych kosztów ani nie tracąc dostępu do dobra, jest usatysfakcjonowany otrzymaniem na żądanie określonego tantundem tej samej wartości i ilości, co dobro, które wcześniej zdeponował. Depozyt nieprawidłowy ma również inne zalety. W przypadku depozytu prawidłowego, gdy deponujemy dobra określone co do tożsamości, depozytariusz nie jest odpowiedzialny za utratę dobra z powodu jakiegoś wypadku albo działania siły wyższej, podczas gdy w przypadku depozytu nieprawidłowego depozytariusz jest odpowiedzialny nawet w razie wypadków i działania siły wyższej. Wobec tego oprócz standardowej zalety deponowania, jaką jest dostępność i ochrona dobra, depozyt nieprawidłowy spełnia także funkcję ubezpieczenia od nieprzewidzianych zdarzeń8.

 

Podstawowa cecha pieniężnego depozytu nieprawidłowego

W przypadku depozytu nieprawidłowego zobowiązanie do chronienia dobra i dbania o nie (właściwe dla każdego rodzaju depozytu) przybiera formę zobowiązania do zachowania pełnej dostępności tantundem na korzyść deponenta. Innymi słowy, depozyt prawidłowy polega na nieustannym strzeżeniu konkretnych dóbr in individuo, w przypadku zaś depozytu dóbr zamiennych nieustannie strzeżone, pilnowane i dostępne w każdej chwili musi być tantundem, tj. ilościowy i jakościowy ekwiwalent dobra, które zostało pierwotnie zdeponowane. Oznacza to, że w depozycie nieprawidłowym zobowiązanie opiera się na ciągłym zapewnieniu dostępności dobra w tej samej ilości i tej samej jakości jak to, które zostało zdeponowane. Ta dostępność, chociaż jedne dobra są stale zastępowane przez inne, jest odpowiednikiem strzeżenia in individuo, które występuje w przypadku depozytu dóbr określonych co do tożsamości. Innymi słowy, właściciel magazynu ziarna lub ropy może użyć konkretnej ilości ropy lub ziarna (które u niego zdeponowano) do własnych celów albo przekazać je innemu deponentowi pod warunkiem, że stale zapewnia pierwotnie deponującemu dostępność ropy lub ziarna tej samej jakości i w tej samej ilości jak te, które zostały zdeponowane. W przypadku depozytu pieniężnego obowiązują dokładnie takie same zasady. Jeśli twój przyjaciel daje ci dwudziestodolarowy banknot do zdeponowania (przechowania), możemy uznać, że przenosi na ciebie swoją własność do konkretnego banknotu oraz że możesz przeznaczyć go na własne wydatki czy też spożytkować w jakiś inny sposób. Jednakowoż możesz to zrobić pod warunkiem, że posiadasz ekwiwalent – inny banknot dwudziestodolarowy lub dwa dziesięciodolarowe, abyś, gdy poprosi cię o zwrot pieniędzy, mógł mu je oddać bez przeszkód i wykrętów9.

Podsumujmy: logika działania kryjąca się za instytucją depozytu nieprawidłowego opiera się na uniwersalnych zasadach prawa i sugeruje, że podstawowa cecha takiego depozytu ma oznaczać stały dostęp deponenta do tantundem, które odpowiada pierwotnemu depozytowi. Jeśli idzie o przykład pieniędzy, które są dobrem zamiennym, oznacza to zobowiązanie do zachowania stuprocentowych rezerw w postaci gotówki.

 

Konsekwencje niespełnienia podstawowego zobowiązania zawartego w umowie depozytu nieprawidłowego

Logiczną konsekwencją niedopełnienia zobowiązania depozytowego do przechowania jest konieczność wypłacenia deponentowi rekompensaty. Jeśli depozytariusz dopuszcza się oszustwa i używa zdeponowanego dobra do własnych celów, to dokonuje przywłaszczenia. Przykładowo, jeśli depozytariusz sprzeda konkretny obraz, będący depozytem prawidłowym, aby uzyskać dla siebie pieniądze, to dopuszcza się aktu przywłaszczenia. Ten sam występek zostaje popełniony w przypadku depozytu nieprawidłowego rzeczy zamiennych, gdy depozytariusz używa zdeponowanych dóbr do własnych celów zarobkowych, nie utrzymując ekwiwalentu (tantundem) dostępnego w każdej chwili dla deponenta. Tak jest w przypadku magazynu ropy, gdy depozytariusz nie trzyma w rezerwie jej ilości odpowiadającej ilości u niego zdeponowanej, lub w przypadku depozytu pieniężnego, gdy depozytariusz używa go do własnych celów (wydaje lub pożycza), nie utrzymując stałej stuprocentowej rezerwy gotówkowej10. Ekspert w dziedzinie prawa karnego, Antonio Ferrer Sama, wyjaśnił, że jeśli na depozyt nieprawidłowy składa się jakaś ilość pieniędzy, a depozytariusz, zamiast stale trzymać tę ilość gotówki, zaczyna ją wydawać, aby osiągnąć dodatkowe zyski, będziemy musieli:

określić, który z poniższych opisów jest prawdziwy, aby stwierdzić ewentualne działania kryminalne: czy depozytariusz korzystający z pieniędzy, ma wystarczającą finansową płynność, aby oddać w każdej chwili zdeponowane pieniądze, albo przeciwnie, czy w momencie korzystania z pieniędzy nie ma wystarczającej ilości własnej gotówki, która zapewniałaby spłatę zobowiązania w każdej tylko chwili, gdy poprosi o to deponent. W pierwszym przypadku akt przywłaszczenia nie został dokonany. Natomiast gdy depozytariusz w momencie skorzystania ze zdeponowanych pieniędzy nie ma wystarczająco dużo gotówki, by spełnić zobowiązanie wobec deponenta, wtedy winien jest przywłaszczenia.

Dzieje się tak od momentu, gdy zaczyna korzystać z dobra zdeponowanego dla własnych celów i nie posiada niezbędnego tantundem, ekwiwalentu pierwotnie zdeponowanej ilości pieniędzy11.

 

Orzeczenia sądowe, w których odwoływano się do podstawowych zasad prawnych dotyczących pieniężnego depozytu nieprawidłowego (wymogu stuprocentowych rezerw)

Jeszcze na początku XX wieku sądy europejskie potwierdzały w swoich orzeczeniach wymóg stuprocentowych rezerw – wyrażających dbałość i troskę o bezpieczeństwo pieniężnego depozytu nieprawidłowego. 12 czerwca 1927 r. sąd paryski skazał bankiera za przywłaszczenie funduszy z depozytu klienta (co zresztą było wtedy powszechną praktyką w bankowości). 4 stycznia 1934 r. sąd ten zajął to samo stanowisko w kolejnym wyroku12. Przywołajmy też przykład upadku hiszpańskiego Banku Barcelony. W odpowiedzi na protesty właścicieli depozytów pieniężnych, żądających uznania ich za deponentów, północny sąd Barcelony wydał wyrok przyznający im uprzywilejowany status w kolejności zaspokajania roszczeń wierzycieli, uzasadniając go tym, że prawo banków do korzystania z depozytów bieżących jest z konieczności ograniczone obowiązkiem zapewnienia stałego dostępu do tych funduszy ich posiadaczom. Owo prawne ograniczenie dotyczące dostępności wykluczyło interpretację, zgodnie z którą bank mógłby się uznać za wyłącznego właściciela funduszy zdeponowanych na rachunkach bieżących13. Chociaż Sąd Najwyższy Hiszpanii nie miał okazji wydać wyroku w sprawie upadku Banku Barcelony, inny jego wyrok z dnia 21 czerwca 1928 r. prowadził do podobnej konkluzji:

W kontekście działalności komercyjnej i tradycji orzecznictwa dotyczącego depozytu pieniężnego można stwierdzić, że choć nie istnieje kontraktowe zobowiązanie do trzymania przez depozytariusza tych samych pieniędzy, które zostały oddane w depozyt, to jednak wymagane jest, aby utrzymana była ilość pierwotnie zdeponowana w celu umożliwienia zwrotu całości lub części w momencie, gdy zażąda tego deponent; depozytariusz nie uzyskuje prawa do użytkowania depozytu dla własnych celów, ponieważ zgodnie z podpisanym zobowiązaniem do zwrotu depozytu na żądanie musi ciągle utrzymywać niezbędną do tego ilość gotówki14.

 

3. Podstawowe różnice między kontraktem pieniężnego depozytu nieprawidłowego a kontraktem pożyczki pieniężnej

Przyjrzymy się teraz najważniejszym różnicom między depozytem nieprawidłowym a pożyczką (w obu przypadkach odniesiemy się do pieniądza). Liczne przykłady w dalszej części pokażą, że wiele nieporozumień, a także ekonomicznych i prawnych błędów dotyczących tego zagadnienia wynika z braku zrozumienia podstawowych różnic między tymi dwoma kontraktami.

 

Zakres przeniesienia praw własności w każdym kontrakcie

Przede wszystkim musimy podkreślić, że kłopoty z wyraźnym odróżnieniem depozytu nieprawidłowego od pożyczki wynikają z nadawania zbyt dużego znaczenia temu, że w przypadku depozytu rzeczy zamiennych (np. pieniędzy) możemy uznać, iż własność do zdeponowanego dobra została przeniesiona na depozytariusza, „tak jak” w przypadku kontraktu pożyczki, czyli mutuum. Jest to jedyne podobieństwo między tymi dwoma rodzajami kontraktów i właśnie ono sprawiło, że wielu teoretyków bezpodstawnie utożsamia je ze sobą.

Wiemy, że w przypadku depozytu nieprawidłowego transfer „własności” wynika z tego, że przedmiotem deponowanym jest dobro zamienne, którego nie traktuje się indywidualnie. Wiemy także, iż z umieszczania depozytów razem z innymi depozytami takich samych dóbr zamiennych, a co za tym idzie traktowania wszystkich jednostek dobra w ten sam sposób, wynika wiele korzyści. W takim wypadku, w ściśle prawnym znaczeniu, fizycznie niemożliwe jest spełnienie żądania zwrotu dokładnie tych samych dóbr, toteż konieczne wydaje się „przeniesienie” prawa własności do konkretnych zdeponowanych jednostek, ponieważ nie sposób odróżnić ich od pozostałych. Tak więc depozytariusz staje się „właścicielem”, jednak z tym zastrzeżeniem, że dopóki utrzymuje tantundem, dopóty może dowolnie alokować konkretne, nieodróżnialne od siebie jednostki dobra. W depozycie nieprawidłowym własność zostaje przeniesiona właśnie z takim założeniem. W przypadku kontraktu pożyczki, prawo do całkowitego dysponowania pożyczonym dobrem jest przeniesione na czas obowiązywania kontraktu. Dlatego nawet jeśli uznamy „podobieństwo” między depozytem nieprawidłowym a pożyczką (formalne „przeniesienie” własności), musimy pamiętać, że owo przeniesienie własności ma z ekonomicznego i prawnego punktu widzenia zupełnie inne znaczenie w obu przypadkach. Być może, co wyjaśniliśmy w przypisie piątym, sensowniejsza byłaby nawet teza, że w depozycie nieprawidłowym nie następuje przeniesienie własności, lecz deponent zachowuje tytuł własności do abstrakcyjnie pojmowanego tantundem.

 

Podstawowe różnice ekonomiczne między obydwoma typami kontraktów