54,90 zł
Nie musisz być specem od pisania, aby tworzyć skuteczne treści – po prostu zacznij działać.
Budujesz markę osobistą w sieci? Jesteś soloprzedsiębiorcą? Chcesz rozwijać bloga i social media, ale nie wiesz, jak i o czym pisać?
Ta książka pomoże ci to zmienić.
Znajdziesz w niej wiedzę niezbędną do tego, aby pisać, publikować i działać w internecie, a także ćwiczenia i zadania, dzięki którym niemal natychmiast zaczniesz to robić. Ważne, aby zdobyta wiedza nie zostawała wyłącznie w twojej głowie, ale przekładała się także na praktykę.
Twoi odbiorcy czekają na to, aż ich zachwycisz, przekonasz do siebie albo po prostu zainteresujesz na dłużej!
Dzięki tej książce dowiesz się, jak:
Jako bonus otrzymasz 40 uniwersalnych pomysłów na wpisy, które wykorzystasz na blogu i w mediach społecznościowych!
Niczego więcej nie potrzebujesz. Po prostu… pisz, publikuj i działaj!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 212
Redaktor prowadzący: Urszula Gabryelska
Redakcja: Maryla Błońska
Korekta: Beata Kozieł
Projekt okładki: Katarzyna Konior
Skład: Camélia Dizajn
Opracowanie e-wydania:
Copyright © 2023 by Klaudyna Maciąg
All rights reserved.
Copyright © 2023 by MT Biznes Ltd.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Warszawa 2023
MT Biznes Sp. z o.o.
www.mtbiznes.pl
ISBN 978-83-8231-307-9 (format epub)
ISBN 978-83-8231-308-6 (format mobi)
Skoro sięgasz po tę książkę, to prawdopodobnie:
→ działasz w internecie i potrzebujesz wiedzieć, co i jak pisać, żeby realizować swoje cele (sprzedażowe lub wizerunkowe);
→ chcesz rozwijać swojego bloga – eksperckiego, firmowego lub lifestylowego;
→ pragniesz tworzyć angażujące treści w mediach społecznościowych;
→ chcesz przekazywać wiedzę za pomocą słów;
→ potrzebujesz rozwinąć swoje umiejętności twórcze;
→ chcesz przestać rozmyślać o pisaniu, a po prostu przejść do działania;
→ musisz wybrać, które z dostępnych w sieci informacji o tym, co „trzeba”, „warto”, „obowiązkowo powinniśmy” robić, rzeczywiście są ci potrzebne
…i nie wiesz, jak to zrobić. Albo niby wiesz, a jednak wszystkie twoje pomysły i plany gdzieś wyparowują, jeszcze zanim przejdziesz do działania. Już teraz mogę ci zagwarantować, że ta książka to strzał w dziesiątkę! Właśnie po to ona powstała – aby być dla ciebie pomocą, drogowskazem i inspiracją.
Wspólnie przejdziemy przez całą drogę – od zadania sobie podstawowego pytania „dlaczego?”, po kolejne – „gdzie?” i „w jaki sposób?”. Mam za sobą kilkadziesiąt takich wędrówek i jedno wiem na pewno – jeśli tylko się do tego choć trochę przyłożysz, stworzysz (albo rozwiniesz) swoje miejsce w sieci, które będzie godnie reprezentowało ciebie, twoją misję, strategię i działalność. Nauczysz się też skutecznie przekazywać za pomocą słów to, co siedzi w twojej głowie, oraz dowiesz się, dlaczego słowa sprzedają i w jaki sposób są w stanie to robić. Przy okazji też zainspirujesz się i – mam nadzieję – zmobilizujesz do działania.
To jak? Zaufasz mi i przejdziemy przez to razem? Zakładam, że skoro już inwestujesz w takie książki, jak ta, bierzesz tę naszą przygodę na serio. Zatem – do roboty! Podążaj wyznaczoną przeze mnie ścieżką, a na końcu dowiemy się, jak ci poszło.
Powodzenia!
Niniejsza książka ułożona jest w logiczną całość, a ja chcę poprowadzić cię od punktu A do punktu B, od B do C – i tak dalej (aż spotkamy się na końcu alfabetu). To znaczy, że gorąco zachęcam do tego, aby czytać rozdział po rozdziale, uzupełniać ćwiczenia i na bieżąco wyciągać wnioski.
To nie ma być kolejna książka, którą czytasz – raz po raz kiwając głową i doznając chwilowych momentów olśnienia – a potem odkładasz na półkę, licząc na to, że wszystko wydarzy się samo. Niestety – to nie czas na magiczne zaklęcia – przed tobą praca, która może przynieść owoce tylko wtedy, gdy włożysz w to Z i Z, czyli Zapał i Zaangażowanie.
Plan jest zatem taki:
→ wpisujesz w swój codzienny harmonogram pracę z książką;
→ we własnym tempie – serio, to nie jest wyścig po order z ziemniaka – czytasz kolejne rozdziały i uzupełniasz ćwiczenia;
→ na bieżąco wypisujesz wszystkie pomysły, jakie przyjdą ci do głowy (możesz na to przeznaczyć specjalny notatnik albo skorzystać z dodatkowego miejsca na końcu książki);
→ planujesz własną strategię działań (nie bój się – podpowiem, jak to zrobić);
→ kończysz przygodę z książką i ruszasz do działania, regularnie wracając do swoich notatek i treści, które warto sobie przypomnieć.
Melduję, że rozpoczynam pracę z książką Pisz. Publikuj. Działaj. Będę na to poświęcać minimum __________ dziennie. Postaram się to robić o stałej porze – __________ .
Skoro poważne zapewnienia mamy już za sobą, pora przejść do pierwszych pytań, które należy sobie zadać przed rozpoczęciem pracy z tą książką.
W pisaniu mam największy problem z:
Oczekuję, że po przeczytaniu Pisz. Publikuj. Działaj będę wiedzieć/umieć:
Za jakiś czas sprawdzimy, czy spełniłam twoje oczekiwania!
Tymczasem… ruszamy do działania!
W tym rozdziale opowiem o tym, dlaczego warto rozwijać umiejętność pisania, nawet jeśli nikt już nie wystawia nam ocen za rozprawki i wypracowania, a ponadto żyjemy w świecie opanowanym przez wideo i coraz częściej ma prawo nawiedzać cię myśl, że pisanie po prostu nie ma sensu.
Udowodnię ci, że nie musisz być zawodowym copywriterem albo content writerem, aby tworzyć dobre, skuteczne i przyjemne w odbiorze teksty. A właściwie – takie teksty, jakie chcesz mieć i jakich potrzebujesz, niezależnie od tego, czy twoim celem jest wzbudzanie zachwytów, rozbawianie publiki, czy zwiększanie sprzedaży.
Zacznijmy jednak od podstawowego pytania: Po co w ogóle uczyć się pisania?
Nie wiem, który z wymienionych we wstępie powodów jest dla ciebie najważniejszy – i co doprowadziło cię do sięgnięcia po tę książkę. Wierzę jednak, że spotykamy się nieprzypadkowo i że po prostu chcesz lub potrzebujesz nauczyć się tworzenia angażujących i dobrych treści.
W przypadku tej pierwszej opcji mam ułatwione zadanie – wiem, że chcesz pisać, i nie muszę cię przekonywać, że warto to robić. W drugim przypadku – gdy do nauki pisania zmusza cię na przykład sytuacja życiowa lub zawodowa – zaczynają się schody.
Ale, ale – i z tym sobie poradzimy!
Oficjalnie naukę pisania jako takiego zaczynamy gdzieś na przełomie przedszkola i szkoły podstawowej. Przez lata wykorzystujemy tę umiejętność na różne sposoby – tworząc wypracowania i rozprawki, potem e-maile i podania, czasem również prowadząc pamiętniki czy dzienniki. Piszemy zatem od dziecka i właściwie… jakoś nam to idzie. Oczywiście, jedni dostają za wypracowania tróje, a inni wygrywają międzyszkolne konkursy literackie, ale raczej w całym swoim życiu nie poświęcamy zbyt wiele uwagi temu, aby umiejętności pisarskie rozwijać.
Przychodzi jednak dorosłość. Zakładasz bloga, by opowiedzieć o swoim hobby. Otwierasz sklep i uświadamiasz sobie, że dobrze byłoby stworzyć chwytliwe opisy produktów. Uruchamiasz stronę internetową z portfolio i mierzysz się z pustką w głowie na widok zadania „przygotuj opis na stronę o mnie”. Wiesz, że musisz coś napisać, ale nie masz pojęcia – jak. Albo też całkiem lubisz to pisanie, czujesz, że dobrze ci idzie, jednak pragniesz sięgać wyżej i tworzyć treści lepsze, skuteczniejsze, przyjemniejsze w odbiorze.
Niezależnie od punktu wyjścia, nauka pisania ma ci pomóc osiągać twoje cele. Te, do których doprowadzi cię właśnie pisanie.
Przykłady takich celów? Proszę bardzo:
• „Chciałabym tworzyć lepsze teksty sprzedażowe, aby zwiększyć dochody ze sklepu”.
• „Potrzebuję napisać zwalający z nóg opis mojej firmy na stronę firmową”.
• „Chciałbym, aby moje maile brzmiały mniej sucho, a bardziej na luzie”.
• „Muszę nauczyć się, jak pisać na Instagramie, by przyciągać, a nie zanudzać”.
itd.
A ty, jak sformułujesz własny cel? Może wykorzystasz swój największy problem określony we wstępie? Pamiętaj przy tym, że aby cel, jak to się mówi, „miał ręce i nogi”, powinien:
→ być jasno sprecyzowany – możesz wyjść od ogólników: „Chcę prowadzić lepszego bloga”, ale następnym krokiem będzie uściślenie, co to dokładnie dla ciebie oznacza (przykładowo „Chcę publikować jeden artykuł tygodniowo i docierać do dwudziestu tysięcy czytelników miesięcznie”);
→ dać się zmierzyć – aby określić, jak idzie jego realizacja oraz czy osiągasz to, co zaplanowane („Chcę, aby mój profil był popularny” – to cel niemierzalny, ale „Chcę dojść do liczby dziesięciu tysięcy followersów na Instagramie” – już tak);
→ być realny i pozostawać w zasięgu – jeśli twoim celem na start będzie zdobycie Nagrody Pulitzera (czego oczywiście szczerze ci życzę), gdy tymczasem nie powstał jeszcze nawet pierwszy twój tekst, od razu nabierzesz przekonania, że i tak nie będziesz w stanie dojść do wyznaczonej mety, nie postawisz zatem nawet pierwszych kroków;
→ zostać osadzony w czasie – wybacz brutalność, ale istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że jeśli nie wyznaczysz sobie finalnej daty osiągnięcia celu – czyli nie zawiesisz bata nad własną głową – nigdy nie dojedziesz na metę.
W idealnym świecie oprócz wyznaczenia finalnej daty dodatkowo wpiszesz w harmonogram mniejsze kroki prowadzące do celu – kamienie milowe, które pozwolą ci co jakiś czas celebrować małe zwycięstwa, a co za tym idzie – będą mobilizować do dalszego działania.
Okej, teraz, gdy już znasz teorię, możemy przejść do formułowania celu. Zrobisz to tutaj:
Mój główny cel w pisaniu:
O tym, jak przejść od wyznaczenia celu do jego realizacji, można by napisać osobną książkę. Nie będę więc przedstawiać całej teorii, jak powinny wyglądać cele i co robić, aby skutecznie z nimi działać. Postaram się jednak część mojej wiedzy w tym zakresie przekazać tutaj w formie praktycznej – czyli ty wychodzisz od wyznaczenia swojego celu, a w kolejnych rozdziałach ja w praktyce pokażę, jak dojść do jego realizacji.
Umowa stoi?
Pewnie dotarło do ciebie kiedyś, że „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”? Mam nadzieję, że tak, bo to utwór, który już od roku 1977 siedzi w głowach Polaków po pamiętnym występie Jerzego Stuhra na opolskiej scenie.
Czy ta sama zasada dotyczy pisania? Jasne! Bo kto ci zabroni „chwycić za pióro” albo usiąść do klawiatury i zacząć spisywać myśli? Ja nie! Choć spodziewam się, że hodujesz w głowie wrednego chochlika podpowiadającego, że „jak nie umiesz, to się za to nie bierz” albo „i tak nie dasz rady”. Nie chciałabym być niemiła dla czegoś, co urodziło się w twej głowie, ale umówmy się, że przynajmniej w czasie pracy z tą książką będziesz częściej dopuszczać do głosu mnie, krzyczącą: „Dasz sobie radę!”, niż twojego wewnętrznego krytyka, którego w żaden sposób nie da się zadowolić.
A zatem, odpowiadając na zadane wcześniej pytanie: nie, nie musisz zawodowo zajmować się pisaniem, aby pisać – i robić to dobrze. Nie musisz też mieć wrodzonego talentu ani setek literackich odznaczeń na koncie. Aby zacząć pisać – wystarczy zacząć pisać. Aby zacząć pisać dobrze – trzeba poznać techniki, które czynią nasze pisanie lepszym. Zbyt proste? A kto powiedział, że wszystko zawsze musi być diabelnie skomplikowane?
Pewnie znasz pogląd, że współczesnym światem rządzą krótkie i dynamiczne formy wideo, że czytanie odeszło do lamusa i że pisanie jest na tyle zbędną umiejętnością, że ostatecznie i tak zaczną za nas pisać roboty.
No cóż – nie mogę przewidzieć, co przyniesie przyszłość. W 1994 roku myślałam, że w roku 2000 będziemy latać nad ulicami, jak rodzinka Jetsonów, zatem umówmy się, że żadna ze mnie wróżka. Wiem natomiast, że żyjemy tu i teraz – i chociaż maszyna zastąpiła mojego ulubionego parkingowego, to ja sama nadal mam co robić jako copywriterka czy blogerka.
I ty także nie myśl, że wystarczy kręcić „fajne TikToki”, żeby już do końca życia być ustawionym. Nie wspominając o tym, że dobrej jakości i merytoryczne nagrania często powstają na bazie scenariuszy. Scenariuszy, które najpierw trzeba napisać. A potem jeszcze coś (przygotowanego wcześniej) do tej kamery powiedzieć.
To samo tyczy się komunikacji mailowej z klientami, reklamodawcami czy podwykonawcami – im jaśniej, precyzyjniej i lepiej będziesz przedstawiać swój punkt widzenia, tym większe będą szanse na to, że nawiążesz współpracę, rozwiążesz problem czy przekażesz dokładnie, co masz na myśli, a odbiorca to zrozumie.
Poza tym ludzie od wieków opowiadają historie, a forma pisana nadaje się do tego jak żadna inna. Jest też trwalsza niż przekaz ustny, co wiemy z historii (za przykład niech posłużą podawane z ust do ust legendy – tak odmienne, w zależności od tego, kto je opowiada), ale też dostrzegamy współcześnie (chociażby narzekając na ulotność treści w social mediach). Dlatego też nie tylko nauczę cię, jak tworzyć chwytliwe i skuteczne treści, ale podpowiem, jak opowiadać dobre historie.
Mam nadzieję, że rozumiesz, do czego zmierzam: uświadom sobie, jak ważne wciąż pozostaje słowo pisane, nie koncentruj się przy tym na mglistych wizjach przyszłości, które mogą się nigdy nie spełnić. Skoro sięgasz po tę książkę, to nie dlatego, że chcesz podrasować swoje InstaStories, ale dlatego, że chcesz albo potrzebujesz lepiej pisać. To idealne wyjaśnienie tego, dlaczego pisanie wciąż ma sens – bo jest potrzebne właśnie TOBIE, właśnie TERAZ, właśnie TUTAJ.
Gdybym napisała, że zatrudnienie specjalisty od tworzenia treści to zła decyzja, najpewniej brać copywriterska spaliłaby mnie na stosie.
Prawdopodobnie nawet sobie nie wyobrażasz, jak wielu popularnych twórców – blogerów czy instagramerów – zleca pisanie tekstów na zewnątrz. Z usług zawodowych copywriterów korzystają także firmy – zarówno jednoosobowe działalności, jak i ogromne korporacje. Skoro położenie płytek w łazience oddajemy w ręce fachowców, równie dobrze możemy zrobić to samo z pisaniem – i ani nie jest to powodem do wstydu, ani czymś, z czym trzeba się kryć.
Mimo to istnieje wiele powodów, aby najpierw samodzielnie opanować umiejętność sprawnego pisania, a dopiero potem ewentualnie zlecać to innym.
Po 1.: Copywriterzy mogą nawalać – jak każdy. Jeśli nie trafisz na dobrego i sprawdzonego twórcę, może się okazać, że coś, czego potrzebujesz „na wczoraj”, jest zbyt słabe albo w ogóle niegotowe do publikacji. Że teksty, które miały ci pomóc w budowaniu wizerunku – nie nadają się do czytania. Że treści sprzedażowe w ogóle nie spełniają swojej funkcji. Albo że ktoś zasłoni się stosem wymówek i w ogóle nie zrealizuje zlecenia. W takiej sytuacji możesz albo załamać ręce (czego nie rekomenduję), albo przełożyć termin (brzmi lepiej, ale nadal „tak sobie”), albo zmierzyć się z zadaniem samodzielnie. Poczujesz się w tym dużo pewniej, mając świadomość, że to potrafisz, ale zlecasz innym teksty, bo na przykład nie masz czasu tworzyć ich samodzielnie lub chcesz się skoncentrować na innych działaniach.
Po 2.: Copywriterzy nie zawsze są dostępni. Zakładając optymistyczny scenariusz, że masz już swojego zaufanego twórcę treści, do którego regularnie zgłaszasz się z nowymi zleceniami, możemy jednocześnie założyć, że będzie on pracował nie tylko dla ciebie. A gdy utknie w innych zleceniach – może zaproponować taki termin, który nie będzie ci odpowiadał. Co wtedy zrobisz? Możesz szukać innego (ja dla przykładu, jeśli nie mogę się czymś zająć, kieruję klientów do sprawdzonych twórców), a możesz też wyjątkowo wziąć sprawy w swoje ręce i poradzić sobie bez pomocy.
Po 3.: Może cię dopaść kryzys finansowy. Albo w ogóle dopiero startujesz i każdą złotówkę wydajesz z wielkim bólem serca. To wszystko są sytuacje normalne i w przyrodzie występujące bardzo często. Osoby prowadzące biznesy albo budujące marki osobiste w sieci często zaczynają od bycia Człowiekiem Od Wszystkiego. Same stawiają stronę na WordPressie, tworzą grafiki w Canvie, planują harmonogram treści i piszą teksty. Nie pozwól, by brak środków finansowych uniemożliwiał ci działanie. Zdobądź umiejętności, które w razie gorszych momentów będą twoimi asami w rękawie.
Po 4.: Znów postawię sprawę na ostrzu noża i być może narażę się innym copywriterom, ale… dobrze jest umieć ocenić, czy to, co ktoś dla nas tworzy, jest solidnie przygotowane. To śliski temat, ponieważ dobrze wiem, że to, co piszę jako zawodowa copywriterka, ma przemawiać do grupy odbiorców mojego klienta, a niekoniecznie do niego samego (on może być laikiem w tych sprawach). Jednocześnie – tak zupełnie po ludzku – zdaję sobie sprawę, że klient potrzebuje mieć pewność, że robota została dobrze wykonana, i najczęściej ocenia to natychmiast po przeczytaniu tekstu, bez czekania na rezultaty (wyższą sprzedaż albo zwiększenie ruchu na stronie). W tym kontekście to ty jesteś klientem copywritera – i wcale nie musisz się znać na technikach perswazyjnych czy dobrej konstrukcji tekstu. Jeśli „coś” będziesz wiedzieć, łatwiej odróżnisz bubel od wartościowej treści, która może nie do końca cię zachwyca, ale spełni określoną funkcję. Buble niestety się zdarzają – szczególnie gdy sięgniemy po usługi kogoś niesprawdzonego – i jeśli nie będziesz w stanie ich wyłapać, możesz zniechęcić swoich odbiorców, zawalić ważną kampanię sprzedażową czy zapuszczać korzenie w oczekiwaniu na rezultaty, które jakoś nie chcą nadejść.
Po 5.: Potrzebujesz wiedzieć, czego chcesz. Z tej książki dowiesz się nie tylko, jak pisać, ale również zastanowisz się nad tym, dla kogo tworzysz i co chcesz mu zaoferować. Jasne, możesz wynająć copywritera i rzucić mu parę ogólników („Pani napisze, że firma jest najlepsza na rynku i że mamy superowe produkty”), ale nie licz wtedy na to, że tekst, który dla ciebie stworzy, będzie idealnie skrojony pod twojego odbiorcę. A na tym powinno ci zależeć!
Mam nadzieję, że przekonałam cię, że warto najpierw zdobyć pewne umiejętności, a dopiero potem myśleć o zlecaniu pracy innym.
Dobra wiadomość – w dalszej części książki podpowiem również, jak zlecać teksty innym, gdzie (i w jaki sposób) szukać dobrych copywriterów oraz jak przygotowywać zlecenia, z których powstaną lepsze treści.
Na początek zajmiemy się jednak tobą i rozwojem twoich umiejętności.
Twoja wielka przygoda z pisaniem właśnie się zaczyna. Zanim przedstawię ci przydatne triki i narzędzia, które sprawią, że będziesz tworzyć lepsze treści, chciałabym zaproponować rozpoczęcie od czegoś prostszego. No bo cóż byłaby ze mnie za edukatorka, gdybym na dzień dobry polecała ci stosować konkretne rozwiązania ulepszające teksty, podczas gdy ty nie masz postawionej jeszcze pierwszej litery i wciąż nie do końca wierzysz, że dasz sobie radę? Mam nadzieję, że wybaczysz mi to porównanie, ale zanim dziecko wypowie całe zdanie, najpierw wydobywa z siebie różne „eeee”, „am”, „be” i „mama”. Tak samo jest z pisaniem – i nie ma w tym absolutnie niczego złego.
Dlatego też moja pierwsza podstawowa rada brzmi:
CHCESZ ZACZĄĆ PISAĆ? PO PROSTU PISZ!
To straszny banał, ale reklamy lotto nie wciskają nam kitu, przypominając, że: „żeby wygrać, trzeba grać”. Ty też, żeby cokolwiek napisać, musisz zacząć pisać.
Na początek zatem ćwiczenia, które powtórzymy pod koniec książki – dla zweryfikowania postępów. Napiszesz teraz trzy krótkie teksty. Nie zastanawiaj się nad nimi, nie nanoś poprawek, nie oceniaj tego, co robisz. Po prostu oddaj się pisaniu tu i teraz, w taki sposób, w jaki potrafisz.
1. Wyobraź sobie, że w trakcie wiosennych porządków wygrzebujesz z dna szafy kurtkę, której nie nosisz od lat, i postanawiasz wystawić ją w serwisie typu Vinted czy OLX. Jak ją opiszesz? Poniżej wpisz treść ogłoszenia.
2. W kawiarni wpadasz na swoją miłość z czasów szkolnych i na jej widok oblewasz się kawą. Jak opiszesz to zdarzenie w poście na Instagramie?
3. Pora na kartkę z pamiętnika – wyobraź sobie, że chcesz w maksymalnie interesujący sposób opisać swój poranek. Jak to zrobisz?
Jestem ciekawa, co teraz czujesz. Mam nadzieję, że przede wszystkim dumę i zadowolenie z dobrze wykonanej pracy.
Masz za sobą start, heloł! To naprawdę dużo!
W tym miejscu mogłabym już przejść do trików, porad i narzędzi, które ułatwią ci pisanie i sprawią, że twoje teksty będą skuteczniej realizowały cele – i domyślam się, że także nie możesz się tego doczekać. Ludzie naprawdę uwielbiają szybkie rozwiązania, skróty, sprawdzone schematy, które przyciągają uniwersalnością. Rozumiem to i obiecuję, że jeszcze do tego przejdziemy, ale aby móc poprawiać pisanie, trzeba najpierw… pisać. No właśnie! I od tego teraz wyjdziemy.
Nie mogę wiedzieć, jak wygląda twoja sytuacja życiowo-zawodowa, ale zakładam najniższy „próg wtajemniczenia”, jeśli chodzi o pisanie. Jeżeli jednak nie startujesz kompletnie od zera, pomiń punkty z poniższej listy, które masz już za sobą.
Moja pierwsza zachęta: zaproś pisanie do swojego życia. Spraw, że będzie ci towarzyszyło codziennie. Jeśli w tym momencie masz ochotę zaoponować i krzyknąć: „Ależ paniusiu, ja nie mam tyle wolnego czasu!”, mam dla ciebie dość szokującą odpowiedź: „Znajdziesz”. Serio, niektóre z tych pomysłów wymagają od ciebie poświęcenia minuty dziennie. Jedna minuta z 1440, jakie ma doba, to chyba nie jest aż tak wielkie wyrzeczenie, że zechcesz teraz z rozpaczy porzucić swój cel, bo zbyt wiele od ciebie wymaga?
Plus, wybacz dosadność, ale jeśli chcesz rzeczywiście nauczyć się czegoś z tej książki i zacząć wykorzystywać w praktyce zdobytą tutaj wiedzę, znajdziesz nawet więcej niż minutę. Kto wie, może zaszalejesz i dasz sobie kwadrans dziennie? Albo nawet pół godziny?
Pamiętaj, że tyle dostajesz, ile z siebie dajesz. What you give is what you get.
A zatem – jak zaprosić pisanie do swojego życia? Oto moja lista propozycji do wykorzystania.
Możesz do tego wykorzystać przygotowany notatnik, najzwyklejszy zeszyt, aplikację mobilną albo dokument tekstowy w Wordzie. Niech to będzie cokolwiek, co zachęci cię do codziennego pisania. Z pamiętnikiem możesz dzielić dobre i złe chwile. Możesz podsumowywać w nim dzień lub wyrzucać z siebie to, co siedzi ci w głowie. Możesz zapisywać śmieszne teksty rzucane przez dzieci albo dokumentować wspólne chwile z bliskimi i rodziną. A jeśli właśnie się czegoś uczysz lub realizujesz marzenie – notować postępy i codzienne kroki na drodze do celu. Prawdą jest, że papier przyjmie wszystko – możesz zatem wykorzystać go dokładnie tak, jak chcesz i potrzebujesz.
Co rano poświęć chwilę na przypomnienie sobie, co ci się śniło. Przeniesienie tego na papier pozwoli z jednej strony skoncentrować się na swoim wnętrzu, z drugiej – pomoże zacząć dzień „w rytmie slow”, a z trzeciej – uruchomi wyobraźnię. Jako bonus potraktuj to, że zaczniesz bardziej dbać o jeden z nawyków podstawowych, jakim jest dobry sen. W pewnym momencie zauważysz, że lepiej śpisz i śnisz, gdy nie stresujesz się wieczorem, gdy zasypiasz o tej samej porze i gdy nie wlewasz w siebie butelki wina na wieczór.
Z ideą porannych stron spotkałam się w książce Julii Cameron Droga artysty. Założenie jest proste – każdego ranka, zanim cokolwiek zrobisz, sięgasz po papier (albo aplikację, gdy wolisz rozwiązania mobilne) i piszesz. Twój cel to 750 słów, czyli około trzech stron. Piszesz o wszystkim i o niczym. Wyrzucasz z siebie myśli bez ładu i składu. Oczyszczasz głowę ze zmartwień, z tego, co cię trapi i zastanawia oraz ze wszystkiego, co mogłoby cię rozpraszać w ciągu dnia. To cudowny sposób na pisarską rozgrzewkę przed dniem pracy.
Z drugiej strony – propozycję Julii Cameron możesz wykorzystać także do wieczornego oczyszczania głowy z myśli. Zanim pójdziesz spać, dajesz swojemu umysłowi popłynąć. Może cię zaskoczyć, jak dobrze czuje się głowa, gdy przelejesz na papier wszystko to, co w niej siedzi. Przykładowy fragment takich stron zamieszczam poniżej. Ważne jest przy tym, by się nie cofać, nie poprawiać, nie zastanawiać i nie zatrzymywać. Po prostu piszesz, piszesz i piszesz.