Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
[PK]
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
W mojej książce spotka czytelnik świat wielkich kupców i bankierów, małych lichwiarzy, domokrążców i filozofów od dziecka, świat samorządu regulowanego władzą religijną oraz świat rabinów i cadyków - całą tę rzeczywistość, która po nowożytnych przemianach da nam wielkich artystów słowa polskiego i uczonych. To dzieje współżycia z Polakami i dzieje osobności, dzieje przyjaźni i dzieje niechęci. W sumie - wiedza wobec narosłych urazów i mitów konieczna dla pojednania obu narodów
[Stefan Bratkowski]
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego w Zakopanem
Biblioteka Publiczna Gminy Jaraczewo
Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Wola m.st. Warszawy
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 376
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Pod tym samym niebem
Stefan Bratkowski
Krótka historia Żydów w Polsce i stosunków polsko-żydowskich
Wydawnictwo TRIO Warszawa 2006
Projekt graficzny Zenon Porada
Źródła ilustracji
M. Bała ban, Historja Żydów w Krakowie i na Kazimierzu, 1304-1868, Kraków 1931; A. Cała, H. Węgrzynek, G. Zalewska, Historia i kultura Żydów polskich. Słownik, Warszawa 2000; H. Cywiński, Dziesięć wieków pieniądza polskiego, Warszawa 1987; Drzwi Gnieźnieńskie, Wrocław 1956; Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, Warszawa 1958; R. Kiersnowski, Początki pieniądza polskiego, Warszawa 1962; H. Lieberman, Pamiętniki, Warszawa 1996; Polski słownik judaistyczny, oprać. Z. Borzymińska, R. Żebrowski, Warszawa 2003; A. Rowiński, Zy-gielbojma Śmierć i Życie, Warszawa 2000
© Copyright by Stefan Bratkowski, Warszawa 2006
ISBN 83-7436-071-2
Wydawnictwo Trio, 00-373 Warszawa, ul Nowy Świat 18/20
e-mail: [email protected]
Wydanie pierwsze
Druk i oprawa: Read Me, Łódź, ul. Olechowska 83
Wstęp 7
Imigracja fachowców 13
Przywileje de non tolerandis... 25
Samorząd 39
Wojownicy i ludzie interesu 53
Ziemie duchowych buntów 65
Matka warszawskiego kapitalizmu 79
Ekspansja małych ludzi 93
Nowy antysemityzm 107
Rewolucjoniści i syjoniści 119
Nowy antysemityzm polski 133
Wojna zapomnianych strat 145
Próby mądrości 157
Inne stronice historii 169
Zmarnowane szanse 183
Wojna 195
Nikt nie mógł wyobrazić sobie Zagłady 209
Powstanie 221
Szanse pomocy 233
Sprzedani 245
Wstęp
Pisząc swoją Najkrótszą historię Polski (z nieco odmiennego punktu widzenia niż wielkie dzieła Normana Daviesa), starałem się objąć nią również historię narodu, który znalazł swoje refugium dziejowe na ziemiach polskich. Sporej części zgromadzonego materiału nie mogłem jednak wykorzystać - materiału dotyczącego bezpośrednio historii Żydów polskich. Doszedłem w końcu do wniosku, że warto ją przedstawić osobno, wraz z historią stosunków polsko-żydowskich. Przydałoby się wszak trochę elementarnej a pasjonującej wiedzy, by zarazem oczyścić te stosunki z obciążeń zarówno mitami, jak i realnymi urazami.
Pierwsza wersja tej historii miała się ukazać nakładem wydawnictwa, które zlikwidowano, i z tysiąca wydrukowanych podobno egzemplarzy udało mi się zdobyć dla siebie dwanaście. Postanowiłem tę wersję rozszerzyć, ponieważ temat nie stracił na aktualności, a cenne, przy tym drogie wydawnictwa, jak słownik Historia i kultura Żydów polskich i dwutomowy Polski słownik judaistyczny znalazły wielu czytelników. Ja mam zaś do opowiedzenia co innego - historię w jej stawaniu się, w przemianach, załamaniach i wzlotach.
Dość długo obserwowaliśmy w ostatnich latach kompletne czasem rozmijanie się wyobrażeń i sądów z prawdą faktów historycznych. Niemiec, Ernest Nolte, uważany do czasu za poważnego historyka zaprzeczał, powołując się na amerykańskiego „rewizjonistę" historycznego, Freda Leuchtera, istnieniu obozów zagłady, a prawa do obrony takiego poglądu bronił wielki uczony - językoznawca i myśliciel - Noam Chomsky! Podobny „historyk", David Irving, niedawno aresztowany w Austrii za tzw. kłamstwo oświęcimskie, uważał Auschwitz za „Disneyland zbudowany po wojnie dla turystów". Sam koszmar Zagłady banalizowano, aż stała się pretekstem do rysowania komiksu, w którym hitlerowscy Niemcy są kotami, a Żydzi myszami (Polacy jako świnie pozdrawiają się Heil Hitleri); teraz powstała w Holandii „komedia" filmowa Houswitz z koszmarnymi, oryginalnymi zdjęciami ofiar i trupów jako przerywnikami.
8 Prawdę trzeba chronić specjalnymi ustawami, czemu z drugiej strony towarzyszy skrajne przeinaczanie faktów. Swego czasu książka uznanej pisarki i pewien amerykański showman telewizyjny informowali, że to Polacy dokonali Holokaustu, Polacy, którzy podczas okupacji hitlerowskiej byli ofiarami pierwszych akcji eksterminacyjnych, a potem „następnymi do gazu". Ostatnie odkrycia na temat udziału polskich mieszkańców dwóch podlaskich miasteczek w mordowaniu ich sąsiadów Żydów w zemście za ich pomoc dla NKWD uogólnia się na całe społeczeństwo.
Jednocześnie powiela się w nieskończoność, na różne sposoby, mit o niezdolności dawnych Żydów do walki zbrojnej i podkreśla się na tym tle pionierstwo powstania w getcie warszawskim, tudzież waleczność dzisiejszego Izraela. Tymczasem Żydzi polscy potrafili bić się od setek lat, a sto tysięcy Żydów walczyło w armii polskiej przeciw najazdowi Niemców hitlerowskich w 1939 roku. Żyd był generałem tej armii, macewy jej żydowskich oficerów i żołnierzy stoją obok krzyży na cmentarzu zdobywców Monte Cassino. Świat żydowski nie wie o tym.
Wielu amerykańskich Żydów jeszcze niedawno wręcz nienawidziło Polaków - sądzili, że obozy zagłady budowali Polacy i dlatego działały one w Polsce; ale też Polskę, zanim odzyskała niepodległość, wywłaszczano z własnej historii i wszelcy zainteresowani mogli tę historię kreować bez związków z faktami. Dopiero dzięki protestom i akcji informacyjnej ze strony Polonii amerykańskiej i polskiej dyplomacji, a dziś także ze strony środowisk żydowskich, znika z prasy USA termin „polskie obozy koncentracyjne'". Zaprzyjaźniony z moim izraelskim znajomym, amerykański historyk Holokaustu, przez lata na szanowanym uniwersytecie przedstawiał swoim uczniom taki zafałszowany obraz -i dopiero mój przyjaciel, Żyd uratowany w Polsce, sam zdumiony, mu-siał tłumaczyć jemu i jego studentom, jak było naprawdę. Fakty ulegały znamiennej metamorfozie. Kiedy w domu wybitnego kardiologa, prof. Leszka Ceremużyńskiego, jego znajomi - uczeni ze środowiska Żydów amerykańskich - zobaczyli na ścianie zdjęcia jego siostry, ofiary hitlerowskich „eksperymentów" z Auschwitz (Oświęcimia), i 70-letniej babki, zamęczonej również w tym obozie, zdziwili się - „To pan jest Żydem? Taki blondyn?". Nie wiedzieli, że w Auschwitz najpierw ginęli głównie Polacy. Dziś w samym Izraelu, gdzie Żydzi z Polski stanowią już tylko mniejszość, wielu Izraelczyków nie wie nawet, że Polacy walczyli z hitlerowskimi Niemcami! Wedle tychże moich izraelskich przyjaciół Polska dla wielu nawet wyższych urzędników państwa Izrael to ciągle tylko jeden z krajów wschodnio-europejskich i nic się im z Polską, daw- 9 ną europejską ojczyzną Żydów, nie kojarzy.
Świadomość tego pozwoliła mi zrozumieć pewne szczegóły z doświadczeń mojej własnej rodziny. Mój ojciec, konsul przedwojennej Rzeczypospolitej Polskiej we Wrocławiu, był właśnie tym cytowanym w opracowaniach historycznych konsulem polskim, który w 1935 roku, po wprowadzeniu w Niemczech tzw. ustaw norymberskich, zadeklarował publicznie: „Obywatelom naszym wyjaśniam, że dla Konsulatu istnieją jedynie obywatele polscy bez względu na wyznanie i pochodzenie, z czego wynika, że żaden obywatel polski nie podpada pod określenie «Juden» ustawy norymberskiej".
Wcześniej uratował we Wrocławiu przed hitlerowskim pogromem, który miał zdemolować ich sklepy, 150 rodzin niemieckich Żydów o polskich nazwiskach i pomógł im, powołując się na te polskie nazwiska, wyjechać z Niemiec do Polski, skąd udali się na Zachód. Wedle tego, co pamiętam z informacji mojej matki, w 1936 roku otrzymał list dziękczynny od Związku Żydów Amerykańskich. List ten spalił się, jak nasz dom i całe mienie, w Warszawie burzonej przez hitlerowców po Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. Po wojnie jednak nikt z uratowanych nie pytał o los owego polskiego konsula - i nic dziwnego: wedle przyjętych wtedy w Ameryce opinii Polak nie mógł po prostu zrobić niczego dobrego dla Żydów.
Ta wiedza pozwoliła mi także zrozumieć, dlaczego z niedowierzaniem, a nawet niechęcią, Żydzi nowojorscy przyjmują informację, że nie są żadnymi Żydami rosyjskimi, za jakich się uważają, lecz potomkami Żydów ze wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej. Zamieszkiwała je szlachta polska lub w dużym stopniu spolonizowana, lud zaś był litewski albo ruski, czyli ukraiński, i białoruski, a wśród niego - Żydzi, Ormianie, polscy Tatarzy i Karaimi. Do czasu zagarnięcia tych ziem przez Rosję carską w trakcie rozbiorów Polski w końcu XVIII wieku Żydom w ogóle nie wolno było osiedlać się w państwie carów.
Moi nowojorscy znajomi nawet po prostu nie wiedzieli, że to najpierw dla Kaszubów i Polaków, jeńców cywilnych, hitlerowcy uruchomili „Zivilgefangenenslager", potem przemianowany na „Konzentrationslager", Stutthof i zbudowali, wzorem swoich obozów z głębi Niemiec, takich jak Dachau czy Oranienburg-Sachsenhausen, obóz Auschwitz w Oświęcimiu, gdzie przez pierwsze dwa lata wykończali właśnie Polaków; rozbudowano Auschwitz-Birkenau dla programu zagłady Żydów dopiero później. Polacy od początku, od przegranej kam-
10 panii jesienią 1939 roku, podjęli walkę z hitlerowskim okupantem, płacąc za to najwyższą cenę, ponieważ od pierwszych miesięcy okupacji hitlerowcy dokonywali masowych egzekucji na Polakach i Żydach. Nigdy nie powstał na terenie Polski żaden kolaboracyjny rząd w rodzaju rządu Petaina czy Quislinga. Nigdzie też nie ryzykowało życiem tylu ludzi, by ratować Żydów - choć za każdą wykrytą pomoc okupant, jak w żadnym innym okupowanym kraju, zabijał „winnego" na miejscu wraz z całą rodziną. Zdarzały się przypadki denuncjacji ze strony jakichś ludzkich kreatur, ze strachu lub z żądzy korzyści, zdarzyły się i zbrodnie, jak w Jedwabnem i Radziłowie, ale Polacy uratowali więcej Żydów niż wszystkie inne narody Europy będące pod okupacją hitlerowską. Mimo olbrzymich strat polskich nie można oczywiście losu obu nacji porównywać, ale to nie oznacza, że godzi się Polaków równać z hitlerowcami - co jest swoistą modyfikacją „kłamstwa oświęcimskiego". A czy Polska, której większość ziem i majątku obrócono w perzynę, wzbogaciła się na tej wojnie i czerpała zyski kosztem Żydów? Zwłaszcza, gdy po wojnie narzucona ze wschodu władza całkowicie ją ubezwłasnowolniła? Czego przedtem nie zdążyły zagarnąć niemieckie władze okupacyjne, po wojnie upaństwowiła władza komunistyczna - jak i ogromną część wszelkiej własności prywatnej w kraju, gdzie mienie Żydów polskich stanowiło tylko pewien procent.
Nasi antysemici szermują „tezami" o „światowym spisku Żydów przeciwko Polsce" - podobnie jak rosyjscy antysemici mówią o spisku Żydów przeciw Rosji, amerykańscy zaś o ich spisku przeciw Ameryce. Na szczęście, w Polsce nie są antysemici żadną siłą i trzykroć zawiedli się ci, którzy chcieli antysemityzmem posłużyć się dla celów politycznych - w 1995 roku kandydat na prezydenta operujący hasłami antysemickimi otrzymał 0,8 procent głosów od czterdziestu paru procent wyborców, którzy w ogóle wzięli udział w głosowaniu; w 2000 roku kolejny antysemita - jeszcze mniej, w 2005 roku - 0,1 procent... Nic w porównaniu z liczebnością nacjonalistycznej klienteli Le Pena, Haidera czy neofaszystów niemieckich.
W niczym nie usprawiedliwia to jednak dzisiejszej wyrozumiałości wobec współczesnych antysemitów, wprawdzie marginesowych, ale zawsze krzykliwych. Toleruje się, żeby nie robić im reklamy, drobne, faszyzujące pisemka, skinów wznoszących i piszących po ścianach antysemickie hasła czy radiostację przyzwalającą na antysemickie wystąpienia. Co w niczym jednak nie uzasadnia antypolskiej propagandy, określającej Polskę krajem antysemitów.
Od żadnego narodu ani społeczeństwa nie można wymagać miłości 11 do innego narodu czy innego społeczeństwa. Nie można wymagać nawet sympatii. Wymagać można za to - i trzeba! - szacunku i tolerancji wobec inności; słowem - przyzwoitości. A także - odrobiny sąsiedzkiego zainteresowania, którego tak brakuje nawet w dzisiejszych stosunkach między Polakami a Czechami (by daleko nie szukać). Kiedy się tych zasad nie przestrzega, bezbronna przeszłość staje się przedmiotem manipulacji, świadomej bądź mimowolnej. Służy wytwarzaniu nowych urazów i pretensji, stwarza pożywkę dla antysemityzmu w kraju bez Żydów i dla niechęci do Polski ze strony ludzi, którzy Polski na oczy nie widzieli.
Warto, jak myślę, z historią Żydów polskich i stosunków polsko-żydowskich zapoznać przede wszystkim polskich Czytelników. Starsi z nich bowiem po dziś dzień z trudem pojmują, dlaczego większość polskich Żydów okresu międzywojennego, w odróżnieniu od Żydów innych krajów, nigdy nie nauczyła się języka kraju, w którym ich przodkowie całe wieki mieszkali, choć zarazem Polacy żydowskiego pochodzenia byli wtedy najcudowniejszymi mistrzami języka polskiego i należeli do kręgu największych polskich poetów. Młodsi nic lub prawie nic na ten temat nie wiedzą. Jedni i drudzy - jak i cała Europa - nie znają historii powrotu Żydów do Palestyny XIX i XX wieku, gdzie Żydzi bynajmniej nie podbijali terenów żyznych i urodzajnych, lecz kupowali ziemie bagniste lub wyschnięte, które za cenę niebywałego wysiłku i za cenę życia wielu osadników uczynili rolniczym rajem.
Nie zmieściłem tego wszystkiego na kilkunastu stronach. Tysiąc lat musiało zająć nieco więcej miejsca. Nawet zaś informacje sprzed prawie tysiąca czy sprzed paruset lat są przekorne wobec XIX- i XX-wiecz-nych stereotypów, etnocentrycznych i niepozbawionych ksenofobii. Także wobec tego, co Czytelnicy znajdą w Historii Żydów Paula Johnsona, nie mówiąc już o Historii Żydów w Europie Środkowej i Wschodniej Heiko Haumanna. Zwłaszcza że do starych, źródłowych prac Dub-nowa, Kraushara, Maciejowskiego, Sternberga, Gumplowicza, Bier-szadskiego, Nussbauma, Smoleńskiego, Schippera, Schorra i Bałaba-na już dzisiaj prawie nikt nie zagląda, a tylko oni mogli jeszcze bezpośrednio czytać źródła przed Zagładą, która i ogromną część źródeł do historii Żydów zniszczyła.
Imigracja fachowców
Pierwsi Żydzi, którzy w X wieku docierali na ziemie przyszłej Polski, byli - co się dzisiaj nagminnie, a zgoła niepotrzebnie przemilcza - muzułmańskimi kupcami z arabskich kalifatów. Nazywano ich lub nazywali podobno siebie radanitami lub rodanitami. To miano wyprowadzali dawni historycy żydowscy od Rodanu o tyle nie bez racji, że jeden ze szlaków karawan z kalifatu kordobańskiego wiódł rzeczywiście doliną Rodanu; byłbym jednak skłonny szukać źródłosłowu raczej w jakimś arabskim imieniu z końcówką ad-Din, w drugim przypadku od „wiara”; może Rajj ad-Din, może Radi ad-Din? Szlak do Kordowy powier-dzałoby to, że w kastrowaniu młodych niewolników specjalizowały się leżąca po drodze do Hiszpanii chrześcijańska Ratyzbona i twierdza arabskich korsarzy na brzegu francuskim w dzisiejszym Freinet, wtedy Fraxinet. Ale zaraz trafimy na dowody kontaktów z Chorezmem, z Azją Centralną...
Kupowali na ziemiach przyszłej Polski głównie skóry i niewolników, zostawiając tysiące arabskich dirhemów. Jednego z tych kupców, Ibra-hima ibn Jakuba z Tortosy, wysłali kalif Kordowy, al-Hakam, i jego żydowski wezyr, Hasdaj ibn-Szaprut, nie tylko dla handlu; Hasdaj korespondował zresztą przez cały kontynent z „kaganem” Chazarów nad-wotżańskich, turskiego ludu, który od wypędzonych z Chorezmu rabinów przyjął judaizm. Ibrahimowi, który dotarł do Pragi, centrum handlu niewolnikami, zawdzięczamy najwcześniejsze historycznie wiadomości o Polanach, twórcach państwa polskiego, takich samych zdobywcach i krwawych zbójcach jak twórcy innych państw średniowiecznej Europy. Polanie przyszłe ziemie polskie sprzedażą swych podbijanych pobratymców wyludnili na całe wieki, czego ilustrację mamy w znaleziskach archeologicznych - około 30 tysiącach dirhemów arabskich, znalezionych w Wielkopolsce. Na korzyść Mieszka I przemawia to, że w latach 960-980 napływ dirhemów do Wielkopolski zanika; widać, że chrzest otworzył temu zbójeckiemu światu cywilizację. Chrzest - i jak możemy się domyślać - handel. Handel innymi już towarami. Oraz złoto i srebro z Dolnego Śląska.
14 Inni kupcy z Południa, takiej samej specjalności, najpewniej z Chore-zmu lub Bagdadu, mieli swoją stację w Przemyślu, po której odkopano cały skarb dirhemów. Docierać musieli znacznie dalej: w 986 roku chrześcijański już władca Polan, Mieszko, podarował 6-letniemu wtedy cesarzowi niemieckiemu, Ottonowi III, wielbłąda, który na pewno nie pochodził z miejscowej hodowli. Przyprowadzono go raczej z Azji Centralnej niż z Hiszpanii, być może któryś z kupców na nim przyjechał - to była epoka apogeum ciepła w tysiącletnim cyklu temperatur Europy. Szkielet wielbłąda z tego samego czasu odgrzebano na Rusi Kijowskiej.
Z tego prawdopodobnie wzięły się późniejsze, dość fantastyczne domysły, że polscy Żydzi wyszli ze świata Chazarów. Nie dyskwalifikujmy wszakże fantazji dawnych historyków - z kręgu Chazarów wywodzili się prawdopodobnie Karaimi, o religii nieco odrębnej, ale zbliżonej do judaizmu, też osiedleni przez wieki w Polsce.
Trudno przecenić rolę tych arabskich Żydów w narodzinach nowożytnej bankowości europejskiej i obrotu pieniężnego. Bili chrześcijańskiej Europie monety. Prowadzili finanse arcybiskupom i książętom, potem i królom. Wbrew poglądowi Józefa Kuliszera, najwybitniejszego po dziś dzień historyka gospodarki, nie pojawili się w Niemczech „dopiero" w XI wieku. Już w 1096 roku niemieccy, ściślej - lotaryńscy krzyżowcy, w drodze na pierwszą krucjatę napadli kolejno gminy żydowskie w Spirze, potem w Wormacji, Moguncji i Kolonii; w Moguncji ponoć doszło wręcz do rzezi. Swoich zbrojnych wysłali dla ochrony Żydów miejscowi biskupi, a w Moguncji arcybiskup; ukrócili zapędy krzyżowców.
Nie było jeszcze mowy o chrześcijańskim antysemityzmie. Papieże pisali w obronie Żydów do walczących z Maurami Hiszpanów, ponieważ chrześcijańscy Hiszpanie, prymitywni wojacy, podejrzewali Żydów, i nie bez podstaw, o sprzyjanie pokonanym Arabom, twórcom niezwykłej cywilizacji. Historyk wojen krzyżowych, Steven Runciman, nie miał wątpliwości - lotaryńskie rycerstwo próbowało swoje długi wobec kupców żydowskich regulować likwidacją wierzycieli. Dlatego spróbuję udowodnić tezę, że pierwsze migracje Żydów, fachowców od pieniądza, także na ziemie polskie i ruskie, datować wypada na okres grubo wcześniejszy niż dopiero wieki XIII i XIV.
Napłynęliby zapewne i bez obaw przed powtórnymi atakami tego rodzaju (powtórzyły się w pół wieku później). Ziemie polskie pozostaną niedoludnione przez całe stulecia, aż po wiek XIX. Będą ściągały
osadników ze wszystkich niemal krajów Europy, głównie z terenu Niemiec, skąd w przewadze napływali później potomkowie zniemczonych od paru pokoleń Słowian połabskich (dziś Niemcy wschodni nawet nie orientują się, czyimi są potomkami; tym bardziej nie pamiętają, że nazwy Berlin, Lubeka, Drezno, Lipsk, Rostok, Chemnitz nic po niemiecku nie znaczą; słowiańskie nazwy miejscowe ciągną się aż po przedmieścia Hamburga).
15
Od mniej więcej XI wieku Żydzi byli praktycznie głównymi, albo i wyłącznymi, w Europie fachowcami od pieniądza. Dlaczego? Jako innowiercy mogli - oni jedynie - uprawiać kredyt oprocentowany, zwany lichwą, potępiany, zgodnie z tradycją rzymską, zarówno przez chrześcijaństwo, jak i przez islam. Uwaga: „lichwa", od niemieckiego „leihen", oznaczała każdy kredyt oprocentowany, a nie tylko ten oprocentowany zbyt wysoko, jak to rozumiemy dzisiaj. Żydom między sobą też nie było wolno brać procentów, zgodnie z biblijnym, Mojżeszowym zakazem „brania lichwy od brata"; radzili sobie z tym zakazem dość prosto - przy wielości rodzajów ówczesnych monet starczało należność dłużnika, niby przy wymianie, oznaczyć w innej monecie. Handel zawsze pobudzał inteligencję, jak wojna wynalazczość techników. Byli też lepszymi, sprawniejszymi kupcami, przygotowywanymi do swego zawodu od dziecka, a jak wszyscy kupcy w świecie tamtego czasu, nie znającym policji ani innych służb porządku publicznego, mieli prawo (i zresztą musieli) nosić broń.
Niechęć do Żydów w krajach zachodniej Europy, zwłaszcza w Niemczech, swój zarodek miała w rodzących się później niżeli we Włoszech miastach. Chrześcijańscy mieszczanie widzieli w Żydach - z odpowiednią dozą zawiści - silniejszą konkurencję w handlu, rzemiośle i obrocie pieniężnym. Władcy zachodni odkryją szansę bogacenia się kosztem Żydów dopiero później. Na razie opiekowali się nimi i korzystali z ich finansowej pomocy. To wielki kupiec żydowski z Gloucester sfinansował Anglii podbój Irlandii w 1170 roku, a królowie i możnowładcy angielscy zadłużali się u żydowskich bogaczy na olbrzymie sumy. Religijne motywy prześladowań, jak podczas napadów pierwszej krucjaty, posłużą i potem kamuflażowi motywów rzeczywistych, czasem nawet w ogóle nieskrywanych.
W Polsce i na Rusi osiadali najwcześniej zapewne Żydzi z Lotaryngii, zamieszkałej jeszcze wtedy/tó^ińfl^Ziących po francusku Walonów. Zarówno Polacy, jak i Ru0<jfewska, co t^ęmy z wczesnodwunastowie-cznej kroniki Nestora, podkreślenia Żydów przyswoili sobie francuską
16 wymowę łacińskiego terminu Judaeus - Nie zaadaptowali ani owego łacińskiego brzmienia, ani nawet germańskiego „Jude", choć przygniatająca większość Żydów na ziemie polskie ciągnęła w następnych wiekach z ziem języka niemieckiego. Językiem Żydów polskich zostanie jidysz, niemiecki platt o średniowiecznym rodowodzie, powstały z krzyżówki dialektów górnoniemieckich i nadreńskich, z domieszką hebraizmów. Jest rzeczą prawdopodobną, że polskie słownictwo handlowe, poczynając od samego słowa „handel", przynieśli wcale nie niemieccy mieszczanie osiadający później w Polsce, lecz właśnie ci mówiący już swoim plattem Żydzi z Niemiec, przybysze wcześniejsi.
To żydowscy fachowcy w drugiej połowie XII wieku Mieszkowi Staremu, księciu Wielkopolski, notabene notorycznemu fałszerzowi monety, tłoczyli jego denary z hebrajskimi napisami ku czci swego protektora! Już wtedy, jako servi camerae, słudzy skarbu pozostawali pod specjalną ochroną księcia (można ich oglądać na słynnych Drzwiach Gnieźnieńskich z końca XII wieku w katedrze gnieźnieńskiej). Kto wyrządził im szkodę, obrażał majestat, bo uderzał w interesy książęce. Zabójca Żyda musiał zapłacić 70 grzywien, karę najwyższą z możliwych, jak właśnie za obrazę majestatu. Kolejny kronikarz polski wyrzekał, że rodzice uczniów szkół katedralnych, którzy pobili Żydów, musieli za to płacić kary jak za świętokradztwo; i to najwyraźniej ich, książęcych Żydów, przeklinał jako poborców podatków, nakładanych przez księcia, zwłaszcza w trybie tzw. odnowienia monety (brano lepszą, dawano gorszą; stary pomysł, wypróbowany po wielekroć na Zachodzie).
Mincerze Mieszka Starego, jak i ci pierwsi Żydzi, osiadający na stałe w Polsce i na Rusi, też zapewne wywodzili się z Lotaryngii, z którą utrzymywał Mieszko Stary bliskie stosunki. Za takim domysłem przemawia fakt, że w odróżnieniu od późniejszych przybyszów z Niemiec dobrze znali hebrajski w mowie i w piśmie.
Poborcy nie patyczkowali się z płatnikami podatków; trudno się dziwić, że byli nielu-biani - niezależnie od swego wyznania. Ci żydowscy pracowali bardziej fachowo
Antysemityzm jako sposób na długi
Pozycja Żydów w finansach europejskich, poza miastami-republikami kupieckimi Włoch, szybko rosła, aż do wyraźnej przewagi bogactwa liczonego w gotówce. I to był powód, który z końcem XII wieku obrócił przeciw nim także papiestwo.
Innocenty III, najpotężniejszy ze średniowiecznych papieży, był znawcą problemów pieniądza - sam wiecznie potrzebujący gotówki i wiecznie zadłużony. Nie dziwne, że zaraz z początkiem swego pontyfikatu, w 1198 roku, wezwał wszystkich władców chrześcijańskich, by anulowali oprocentowanie długów chrześcijan wobec Żydów. Szukał pieniędzy we wszystkim: to on zainspirował rabunkową wyprawę krzyżową na Bizancjum i patronował tyleż morderczej, co grabieżczej krucjacie przeciw albigensom w południowej Francji. W 1205 roku ogłosił, że wszyscy Żydzi za ukrzyżowanie Chrystusa skazani są na wiekuistą niewolę wobec Kościoła (św. Tomasz z Akwinu wyciągnie z tego logiczny wniosek - skoro Żydzi są niewolnikami Kościoła, Kościół może dysponować całym ich majątkiem). W 1215 roku Innocenty III podczas czwartego soboru laterańskiego przeforsował nakaz, by Żydzi umieszczali na swej odzieży specjalny znak - naszyte żółte kółko mieli nosić mężczyźni, a kobiety dwa białe paski.
Tak Innocenty III zapoczątkował odwieczny rzekomo antysemityzm chrześcijański; jak widać, czysto finansowy. Czy nazywać go „antyjuda-izmem", dla odróżnienia od antysemityzmu nowożytnego? Istota po-zostaje ta sama - wrogość wobec Żydów, motywowana tymi samymi pobudkami co w czasach nowożytnych. Choć nawet Innocenty III nie był w tym jednoznaczny: pod jego patronatem chował się od dziecka przyszły król sycylijski, Fryderyk z rodu Hohenstaufów (będzie później przez trzydzieści lat cesarzem Niemiec, choć wyprawi się do nich tylko raz w życiu, w 1235 roku, by stłumić bunt syna i ukoronować drugiego syna). Fryderyk zrobił z Sycylii państwo prawie nowożytnej administracji z uporządkowanymi finansami. Jak przystało porządnemu, chrześcijańskiemu władcy Zachodu, palił nieszczęsnych „kacerzy" na stosach, ale w owym 1235 roku obalił - w specjalnym dochodzeniu! -powtarzany od roku 1146 zarzut, obwiniający Żydów o rzekome mordy rytualne i profanacje Hostii; rok później uznał Żydów „sługami skarbu" i tym samym wziął ich pod ochronę. Co więcej, papieże sami będą potępiali oskarżenia Żydów o mordy rytualne i zatruwanie studzien. Mimo to takie posądzenia będą wracać przez całe stulecia - zawsze dla tych samych potrzeb i motywów co deklaracje Innocentego III.
18 Mimo wszystko jednak, wbrew interpretacjom dzisiejszym, Żydów obejmowała struktura chrześcijańskiego, feudalnego społeczeństwa Europy. Byli jej składnikiem, i to wyżej stojącym od warstw niższych. Byli ówczesną „warstwą średnią", odrębnym stanem feudalnym. I nie ich dotykały najstraszliwsze prześladowania w Europie średniowiecza, mimo najcięższego religijnie oskarżenia, jakim zdawałaby się odpowiedzialność za śmierć Chrystusa. Rycerstwo zachodniej Europy w kolejnych wyprawach szło walczyć z muzułmanami i chlubiło się liczbą zabitych „niewiernych", bez względu na ich wiek i płeć. Poczynając od panowania we Francji Roberta Pobożnego, chrześcijańska Europa zachodnia paliła na stosach, żywcem lub udusiwszy przedtem, heretyków - prawdziwych i domniemanych - pod byle pretekstem, od zarania pod ewidentnie sfałszowanymi zarzutami. Albigensów poddano ludobójstwu w skali kilkudziesięciu tysięcy osób. Parę tysięcy templariuszy zamęczył torturami i spalił na stosach - wyłącznie dla zdobycia ich pieniędzy - francuski Filip Piękny (następne setki i tysiące krwawych ofiar pochłonie okres reformacji i psychoza walki z czarami). Pozycja finansowa Żydów zachodniej Europy co najmniej przez kilkanaście pokoleń ratowała ich przed objawami zawiści - przynajmniej do czasu, gdy władcy Europy zachodniej odkryli szansę bogacenia się w grabieniu „swoich" Żydów.
Pod ochroną przywilejów
Moim zdaniem, Żydzi ze świata muzułmańskiego wcale nie zeszli tak prędko ze sceny europejskich obrotów pieniądzem i produkcji pieniądza. Dowód? Na wizerunkach słynnych Drzwi Gnieźnieńskich, owego niezwykłego dzieła sztuki z końca XII wieku, Żydów odróżnia od otoczenia jeden szczegół stroju - nakrycie głowy. To specyficzne nakrycie głowy nie było zaś kwestią żadnego przymusu, pochodzi, najzwyczajniej w świecie, z krain islamu. Spiczasty, stożkowy kapelusz przywędrował podobno do Europy w czasie wojen krzyżowych, ale jako człowiek, który kilkadziesiąt lat spędził, grzebiąc się w historii obrotu pieniężnego, sądzę, że ta moda przybyła nie z krzyżowcami - bo niby dlaczego oglądalibyśmy te kapelusze akurat na głowach Żydów? Moim zdaniem, przynieśli je na swoich głowach Żydzi, owi muzułmańscy fachowcy od pieniądza; ich konserwatyzm obyczajowy zachowa je znacznie dłużej - polski brakteat, jednostronnie bita moneta z początku XIII wieku, ukazuje mincerza w takim właśnie spiczastym kapeluszu!
Na Drzwiach Gnieźnieńskich, niezwykłym dziele sztuki z końca XII w., oglądamy kupców żydowskich w charakterystycznych nakryciach głowy - innymi słowy, choć scena ukazuje wydarzenia z początku XI w., płaskorzeźba ilustruje stroje ze swojej epoki
Taki brakteat musiał mocno zirytować papieża Innocentego III, odbiorcę świętopietrza z Polski, które zawierało zbyt wiele podfałszowa-nych monet. Innocenty III, znawca pieniądza, wszczepił chrześcijańskiemu średniowieczu antysemityzm, ale w Polsce go nie posłuchano. Ani za jego czasów, po czwartym soborze laterańskim, w którym uczestniczyło pięciu polskich biskupów, ani później. W 1267 roku kardynał Gwidon, legat papieża Klemensa IV, Francuza, przybył na synod polskiej prowincji kościelnej we Wrocławiu; domagał się od książąt i biskupów polskich, by zmusili wreszcie Żydów do noszenia specjalnego stroju i żeby usunęli ich do odrębnych dzielnic w miastach. Bez skutku. Papiestwo potem skarżyło się, że w Polsce sprzyja Żydom nawet duchowieństwo.
Tak też i było. Nieco wcześniej, w 1264 roku, książę wielkopolski, Bolesław Pobożny, we współpracy ze swą duchowną kancelarią, wydał wzorem króla Czech, Przemysła Ottokara II, pierwszy przywilej na korzyść gminy żydowskiej w swoim, dawniej książęcym, Kaliszu. Przywilej chronił nie tylko osoby tudzież interesy Żydów, ale także ich świątynie i cmentarze. Należało udzielić pomocy Żydowi napadniętemu w nocy; groziła wysoka kara za niedostatecznie udowodnione oskarżenie pod adresem Żyda, a w sprawie przeciwko Żydowi nie wystarczał świadek chrześcijanin. Groziła też kara za porwanie dziecka żydowskiego, by je ochrzcić! Z drugiej strony - nie wolno było Żydom przyjmować chrześcijan w gościnę (czyli że nie mogli prowadzić zajazdów). Ale mogli wymagać procentu od udzielonego kredytu i przyjmować w zastaw dobra ruchome; mieli prawo podróżować bez ograniczeń po całym księstwie, uprawiać handel i rzemiosło. Nie byli „własnością skarbu" wbrew temu, co dedukują niektórzy współcześni nam historycy;
20 własnością mogli być wtedy tylko niewolnicy, a takich nie brakowało jeszcze i w XIV wieku. Żydów uformowano w Wielkopolsce, a potem w całej Polsce jako odrębny stan. Byli takim stanem i w innych społeczeństwach feudalnej Europy, ale tylko tu udzielono im takiej, i to realnej ochrony.
Heiko Haumann napisał, że „polscy książęta zaproponowali Żydom obronę przed prześladowaniami”. To nadinterpretacja. Książę Wielkopolski z duchownymi-prawnikami swej kancelarii, wśród których byli prawdopodobnie wcześniejsi autorzy zwoju prawa polskiego z roku 1249, sam raczej ściągał Żydów z Niemiec, ściągając i mieszczan. Książęta i biskupi Wielkopolski zakładali wtedy miasta na prawie magdeburskim, ale nie chcieli przeniesienia wrogości niemieckich mieszczan wobec Żydów, ponieważ liczyli na dochody od swoich „sług skarbu” i na kredyty od bankierów.
Żydzi przybywali zatem na ziemie polskie jak inni osadnicy, ale tym chętniej, że znajdowali tu refugium wobec prześladowań ze strony chciwych władców Zachodu, ci teraz bowiem swoich Żydów, fachowców od pieniądza i handlu, więc bogatych, pod różnymi, najczęściej religijnymi pozorami, bez pardonu wywłaszczali, rabowali i mordowali.
Kiedy Polska stała się europejską ojczyzną Żydów
Najdalej szła w swej chciwości „stara wesoła Anglia”: w 1278 roku za obrzynanie monet stracono w Londynie 293 Żydów (jak napisał prostoduszny współczesny nam historyk angielski: „niewykluczone, że wszyscy byli winni”), a w 1290 roku Edward I wygnał wszystkich Żydów. Mogli zabrać tylko ruchomy dobytek (wpuści z powrotem Żydów do Anglii dopiero Cromwell w 1655 roku).
Nie inaczej poczynał sobie francuski Filip Piękny: wygnał Żydów w 1306 roku, o czym Paul Johnson, kierowany zasadną miłością intelektualisty do Francji, po prostu milczy. Sprowadził Żydów z powrotem w ciągu swego półtorarocznego panowania jego syn, pierwszy z Królów Przeklętych, Ludwik X Kłótnik, ale nie darmo: z długów, które odzyskają, mieli przekazać mu dwie trzecie. Skończyło się to w parę lat później, po latach nieurodzajów i głodu, tragicznym, a żywiołowym ruchem „pastuszków”, ruchem biedoty, wszczętym przez pasterzy (stąd nazwa). Waleczni i nieposkromieni, zdobywali i niszczyli zamki, klasztory i ratusze miejskie, palili księgi podatkowe, a na południu mordowali swoich wierzycieli. Wśród nich głównie - Żydów. Mordowali i trędowatych, przekonani, że trędowaci w porozumieniu z Żydami zatruwają studnie. Jeśli nie zdążyli wymordować wszystkich Żydów 21 i trędowatych, to jedynie dlatego, że zmobilizowane zbrojne oddziały króla i możnowładców same wymordowały „pastuszków" do nogi.
Apogeum koszmaru przyszło jednak w połowie XIV wieku, kiedy plagi wojen w świecie Zachodu Europy dopełniła dżuma, „czarna śmierć", zawleczona przez genueński statek z Krymu. Umierało na nią od połowy do trzech czwartych mieszkańców miast, w tym oczywiście i Żydzi. Na ziemiach języka niemieckiego obróciło się to w masakry Żydów, którym przypisano - znowu! - zatruwanie studzien. Były to masakry na miarę ludobójstwa, jeśli by użyć XX-wiecznego języka. W Bazylei kilkaset osób gminy żydowskiej spalono w specjalnie zbudowanym w tym celu drewnianym budynku na wyspie Renu; w Strasburgu, zanim jeszcze dotarła do miasta zaraza, dwa tysiące Żydów, którzy odmówili nawrócenia, spędzono na miejscowy cmentarz i spalono na stosach. Tak się działo i w innych miastach, od Ratyzbony po Antwerpię.
Jeśli nawet liczby ofiar były zapewne parokroć mniejsze, to same mordy nie ulegają wątpliwości. W tej moralnej zarazie odegrał złowrogą rolę ruch biczowników, którzy w pieszej pielgrzymce katowali kańczugami i batogami swe obnażone plecy, by cierpieć za swoje grzechy i grzechy całego chrześcijańskiego świata. Szli od miasta do miasta i wszędzie wszczynali ataki na Żydów. Nie pomogła bulla papieża Klemensa VI; Klemens VI zakazywał mordowania, rabowania i przymusowego nawracania Żydów, tłumaczył, że mór nie oszczędza i Żydów, a pochłania ofiary i tam, gdzie w ogóle Żydów nie ma. W Wormacji i Frankfurcie nad Menem tamtejsi Żydzi w obliczu nieuchronnej śmierci woleli podobno sami popełnić samobójstwo i spalić się we własnych domach, co musiało pociągnąć za sobą wielkie pożary obu miast. Największa w Europie gmina żydowska Moguncji stanęła do walki z bronią w ręku i zginęła dopiero po zaciekłej obronie.
Czy w Niemczech i Niderlandach naprawdę zostało po epidemii jedynie kilku Żydów, jak się powtarza dzisiaj za dawnymi kronikarzami? Biczownicy wyprzedzali pochód zarazy, informacje o zagrożeniu biegły od konnych kurierów kupieckich, wyprzedzały i biczowników, i zarazę. Gdyby wymordowano wszystkich Żydów, nigdy by się Polska nie stała nową, europejską ojczyzną Żydów, mówiących swoim niemieckim plattem, a nie po hebrajsku. Od biblijnego terminu „Aszkenazy", którym Żydzi średniowiecza nazwali ziemie niemieckie, ci, którzy mówili jidysz, na wieki pozostaną „aszkenazyjczykami". Do prześladowań doszło na pewno, i to straszliwych, bo nie było w średniowieczu goręt-
22 szych religijnie furii niż furie niewypłacalnych dłużników, ale skalę tych rozpraw koryguje ciąg dalszy historii. Nie byłoby dalszego ciągu, czyli wielkiej migracji na ziemie polskie, gdyby naprawdę zginęli wszyscy czy tylko niemal wszyscy Żydzi ziem języków ducz, niemieckich plattów lub dialektów holenderskiego.
To „Aszkenazy" dowodzi, że dawna Lotaryngia nadreńska, przynajmniej ta na północ od Strasburga, mówiła już wtedy po niemiecku, a nie jak w XII wieku po francusku. Pozostała wszelako najbogatszą krainą Europy na północ od Alp. Nigdzie nie robiło się większych interesów i nigdzie nie zazdroszczono Żydom aż tak bardzo ich powodzenia w interesach.
O Polsko, ziemio królewska...
W XIV wieku król Polski, Kazimierz Wielki, rozszerzył przywilej Bolesława Pobożnego na obie główne ziemie swego zjednoczonego już królestwa. Najpierw, 9 października 1334 roku, na Małopolskę; potem, w wersji rozszerzonej, 25 kwietnia 1367 roku, na Wielkopolskę (Mazowsze ani Śląsk jego władzy nie podlegały). „Sędzia żydowski", dla spraw między chrześcijanami a Żydami, nie zajmował się konfliktami między samymi Żydami; te rozstrzygali starsi, seniorzy, danej gminy żydowskiej. W sprawach o wartości sporu powyżej 50 grzywien czy też przed sądem już królewskim przysięgać musiał Żyd nad rodałem, zwojem zakonu, czyli swego Prawa; w pomniejszych wystarczała przysięga u wejścia do szkoły żydowskiej, co przy okazji dostarcza nam cennej informacji o wczesnej powszechnej oświacie w społecznościach Żydów polskich. Była to oświata religijna, ale uczyła praw i obowiązków. Notabene w poprzednim, XIII stuleciu, rabin Eliezer z Czech, znawca i komentator Talmudu, wyrażał się z pogardą o Żydach z Polski, Węgier i Rusi, którzy z biedy nie parają się nauką Zakonu, a tylko najmują sobie pierwszego lepszego Żyda z odrobiną wiedzy talmudycznej, który pełni funkcje i rabina, i kantora, i nauczyciela dzieci w szkole. Sygnał, że i rabin od początku był wybieralny!
Na mało ludnych ziemiach polskich dżuma nie rozpanoszyła się aż tak bardzo, dotknęła głównie większe skupiska ludzkie, a więc miasta. W tych miastach, osadzanych na prawie magdeburskim, dominowali osadnicy z ziem języka niemieckiego, którzy przywozili też ze sobą świętą i bogobojną zawiść mieszczańską wobec umiejętności i bogactwa Żydów. W latach zarazy pod przewodem swego patrycjatu atakowali Żydów i zabijali w Krakowie, Kaliszu i Przemyślu, pierwszy raz w 1349 ro-
ku i potem znowu, przy nawrocie dżumy, w 1360 roku (król węgierski, Ludwik, siostrzeniec Kazimierza, wypędził wtedy Żydów z Węgier, skąd uszli oni do Polski, co nie zmartwiło jego wuja).
Król polski, popierający handel, potrzebował Żydów dla swego programu rozwoju kraju - powstało za jego panowania 65 nowych miast. Karał mieszczan, ale potrafił też układać stosunki między nimi a Żydami. Z czasem jego zaufany bankier, Lewko, syn Jor-dana, Żyd z Krakowa, dzierżawił razem z mieszczanami podkrakowskie żupy solne i mennicę, a nawet załatwiał interesy dla rady miejskiej Krakowa. Poza wspomnianymi zaś wcześniej trzema miastami przywileje Kazimierza skutecznie chroniły Żydów przed agresją.
Heiko Haumann za Księgą Żydów polskich z 1916 roku, opracowaną w języku niemieckim przez Samuela J. Agnona
Te ilustracje nie pochodzą z epoki, są dziełem Artura Szyka pt. Statuty kaliskie, oparte są jednak na rysunkach oryginalnych ukazujących rzemieślników w XIV w.; pozwalają sobie wyobrazić, jak pracowali rzemieślnicy żydowscy tamtego czasu
(notabene pierwszego potem noblistę literackiego Izraela) i Ahrona Eliasberga, za książką do dnia dzisiejszego nietłumaczoną na polski (!), cytuje charakterystyczny stary tekst żydowski: „I widział Izrael, jak ciągle powtarzają się jego cierpienia, jak mnożą się zakazy, wzmagają prześladowania, jak wielka staje się niewola, jak z powodu panującego zła nieszczęście goni nieszczęście, jak mnożą się akty wypędzenia, i nie mógł już dłużej wytrzymać z powodu tych, którzy go nienawidzili. Wyszedł więc na drogę, patrzył i pytał o ścieżki tego świata, która jest słuszną, którą powinien pójść, aby znaleźć wreszcie spokój. Wtedy z nieba spadła kartka: Idźcie do Polski!
Poszli więc do Polski i ofiarowali królowi całą górę złota, a król przyjął ich z wielkimi honorami. Bóg ulitował się nad nimi i pozwolił im za-
24 znać łaski od króla i książąt. [...] Istnieje jednak także przesłanka ku temu, że Izrael zamieszkiwał w polskim kraju od pradawnych czasów i rozkwitał tam w uczoności i prawie. Gdy przybyli bowiem z królestwa Franków, znaleźli w Polsce las, którego drzewa pokryte były wokół napisami, a na każdym drzewie wyryty był traktat z Talmudu. To las kawęczyński, który ciągnie się do Lublina.
Są też i tacy, którzy wierzą, że również nazwa kraju pochodzi ze świętego źródła, z języka Izraela. Gdy Izrael bowiem tam dotarł, powiedział: po-lin, co oznacza: tu przenocuj! I mieli na myśli, tu chcemy przenocować, zanim Bóg znowu pozwoli zebrać się rozproszonemu ludowi Izraela.
Tak opowiadali nam nasi dziadowie” (tłumaczył Cezary Jenne).
Ta legenda na pewno nie dotyczy XIII wieku. Dotyczy wieku XIV, panowania Kazimierza Wielkiego, i czasów późniejszych. Przekazuje wszakże istotną informację o tych Żydach, którzy niegdyś, zatem wcześniej, przybyli z „królestwa Franków”. Nie przypadkiem też narodzi się w kręgu świata żydowskiego pieśń religijna, zaczynająca się słowami: „O Polsko, ziemio królewska, na której od wieków szczęśliwie żyje-my...".
Kiedy cała Europa spływała krwią własnych i cudzych obywateli, w epokach wojen i terroru - przez paręset lat na ziemiach Polski panował „pokój polski”. Żydzi i inni imigranci ciągnęli doń wręcz masowo.
Mieszczanie Żydów nie cierpieli - ci jako słudzy skarbu nie podlegali jurysdykcji miejskiej i nie opłacali się gminie miejskiej. Kiedy jednak w 1407 roku w Krakowie motłoch zaatakował domy żydowskie, straż miejska szybko aresztowała prowodyrów rabunku. Kiedy z końcem XV wieku grupa „krzyżowców" w drodze na wojnę z Turkami napadła na dzielnicę żydowską w Krakowie, król nie tylko stłumił awanturę, ale ukarał miasto za brak ochrony. Prześladowanie Żydów było nie do pomyślenia.
Niektóre miasta próbowały zapewnić sobie przywilej de non tolerandis Judaeis, czyli zakaz osiedlania się Żydów w mieście, co by uwolniło kupców od groźnej, bo sprawniejszej konkurencji. Przywilej przyznano kilkunastu miastom, w większości nadali go jeszcze swoim miastom Krzyżacy lub książęta mazowieccy, np. Warszawie. Rzadko przestrzegano go - trudno było sobie radzić bez pieniędzy żydowskich bankierów i kupców.
Nie był ten przywilej antysemityzmem. Jak nie było antypolskie czy antychrześcijańskie przyznanie Żydom, którzy w roku 1495 musieli wyjść z Krakowa do przykrakowskiego Kazimierza, przywileju de non tolerandis christianis. W przyszłości, co się przemilcza, uzyskają go niemal wszystkie gminy żydowskie Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie miasta rozwijały się wolno i słabo - dławiła je o ileż silniejsza konkurencja kupiectwa żydowskiego! Pod koniec XV wieku w Wielkim Księstwie Litewskim udało się tamtejszym miastom przeforsować w 1495 roku wypędzenie Żydów z Litwy - ale skończyło się na obietnicy Aleksandra, ówczesnego wielkiego księcia. Sama szlachta litewska zrobiła wszystko, by „swoich" Żydów zatrzymać - rządziła swoimi dobrami i nikt nie mógł jej zakazać korzystania z usług „swoich" Żydów.
W dziele Hartmana Schedela, w jego Kronice świata, wydanym w 1493 r. w Norymberdze, znajdujemy wiele dość dokładnych obrazów miast - tu Wisła oddziela Kazimierz od Krakowa, płynie korytem, po którym zostały tylko zielone planty
Miasta z końcem tegoż XV wieku były w Koronie jeszcze dość silne. Kraków w dobrowolnym układzie, „bez żadnego przymusu", wydusił na „swoich" Żydach w 1485 roku, że w samym Krakowie ograniczą się jedynie do sprzedaży przepadłych zastawów tudzież do handlu obnośnego garderobą i kołnierzami od własnych żydowskich rzemieślników. We Lwowie kilka lat później król Jan Olbracht ograniczył prawa tamtejszych Żydów do handlu suknem, co już było zupełnie pustym gestem, bo same tekstylia starczały do wielkich obrotów, a innymi towarami, jak drewnem, zbożem czy bydłem, handlowało się poza miastem.
Król i „jego" Żydzi
Wielowiekowe zbożowe Eldorado polskie, zapoczątkowane panowaniem Kazimierza Wielkiego, przyciągało Żydów jako ludzi interesu. Jednakże łatwy dobrobyt nie obezwładniał ich tak jak szlachtę: ta sama szlachta polska, która z początkiem XV wieku dobrowolnie opodatkowała się na wojnę z zagrażającymi Królestwu i Litwie Krzyżakami, zdobywcą Prus, po kilkudziesięciu latach nie chciała już i nie umiała się bić. Gdyby nie wojska zaciężne, nigdy by miasta pruskie i pomorskie nie zdołały wygrać swoimi pieniędzmi wojny Korony Polskiej z Zakonem, a była to wojna tych miast o przyłączenie do Korony.
Szlachta myślała już tylko o sobie. W 1496 roku zakazała mieszczanom kupowania majętności ziemskich, a chłopom... noszenia złotych łańcuchów i wysyłania do nauk więcej niż jednego młodego człowieka z gospodarstwa; ten dobrobyt wiejski wyjaśnia zarazem, dlaczego Polska nie znała i wojen chłopskich.
Ta stara bożnica na Kazimierzu, wprawdzie współcześnie rekonstruowana, ilustruje swoją potęgą zamożność kupców żydowskich tego miasta
Kiedy Hiszpania po wygnaniu Żydów paliła ich na stosach jak heretyków i podejrzanych o tajemną wierność islamowi, w Polsce Żydzi ubierali się tak samo jak szlachta; portret lichwiarza na współczesnej rycinie był portretem zamożnego szlachcica (co ciekawe, przyszły chałat chasydów będzie miał krój zbliżony do szlacheckiego kontusza).
Pod wpływem Jana Łaskiego, najwybitniejszego polskiego męża stanu XVI wieku, król polski, Aleksander, ustanowił w 1503 roku pierwszego rabina Polski, „rabina generalnego”. Został nim znajomy przyjaciół Łaskiego, Fiszlów, całej dynastii żydowskich faktorów i bankierów królewskich, uczony talmudysta, znawca Prawa, urodzony w Lublinie Jakub ben Józef, zwany Polakiem - przybyły z Pragi czeskiej, gdzie jako rabin kierował tamtejszą jesziwą, talmudyczną szkołą średnią.
Król wyposażył go w bardzo szerokie kompetencje i zwolnił od podatków; ten urząd stanie się zalążkiem przyszłego ogólnokrajowego samorządu Żydów polskich. Sam Jakub rządził będzie dość samowładnie, wywoła ataki kahału krakowskiego i czołowych rabinów Europy; rabin aż z Padwy (!) rzuci nań klątwę, cherem, wykluczającą go ze społeczności żydowskiej!
Zygmunt Stary innego przybysza z Czech, Abrahama, bankiera swego bratanka, króla Czech i Węgier, mianował w 1512 roku generalnym poborcą podatków żydowskich z Wielkopolski i Mazowsza, a w 1514 roku z całego państwa. Tegoż roku prosił w specjalnym liście „doktorów" prawa żydowskiego, czyli rabinów, by wyklinali tych, co nie będą chcieli płacić. Opierał się Abrahamowi kahał krakowski, zakazał mu mieszkania w Kazimierzu krakowskim i wyklął go. Król wyłączył Abra-
28 hama spod jurysdykcji rabinów i seniorów gmin żydowskich, a w 1518 roku, kiedy Abraham osiadtszy we Lwowie, wrócił do handlu, Zygmunt Stary udzielił mu specjalnym przywilejem prawo zamieszkania, gdzie zechce, i prawo handlu w nieograniczonym zakresie. Cherem przekreślić decyzji królewskich nie mógł.
Czy naprawdę klątwa, i to padewska!, zmusiła Jakuba do opuszczenia Polski? Nie sądzę. Rabin krakowski, założyciel i głowa krakowskiej jeszi-wy, był przy nominacji królewskiej władzą sam dla siebie. Myślę, że Jakub miał po prostu ze swoim racjonalizmem dosyć swych wiernych tradycjom współwyznawców. Historia tego mędrca, przedstawiana w różnych wersjach, wymaga dopiero bliższych studiów. Dziś odmawia mu się nawet autorstwa dzieła Chilukim (Różnice), którym zapoczątkował nową metodykę analiz Talmudu. I może to on zapoczątkował pewne specyficzne dziedzictwo kulturowe treningu umysłowego, które po wiekach zaowocuje sukcesami Żydów w nauce współczesnej i... szachach.
Gaspar da Gama i inni
Są w dziejach ówczesnych Żydów tematy iście do powieści przygodowej. Nie musimy jak Ignacy Schipper dedukować, że to Żydzi wygnani z Litwy udali się na ziemie tureckie. Handlowali ze Stambułem Żydzi poznańscy. Z rozmachem niebywałym: sensację przeżył Vasco da Gama, lądując po raz pierwszy w Indiach i spotykając tam... potomka polskiego Żyda z Poznania. Poznański ojciec tego Żyda osiadł był w Jerozolimie, a potem w Aleksandrii, dokąd udał się wedle domysłu Ignacego Schip-pera po kampanii antyżydowskiej Jana Kapistrana, kaznodziei wędrującego po Europie i szczującego przeciw Żydom, ale ja nie sądzę, by ludzie tego rodzaju robili interesy ze strachu.
Ta ilustracja, przedstawiająca kupca żydowskiego z Konstantynopola, pochodzi z XIX w., ale być może niewiele odbiega od obrazu z XVI w., ponieważ obyczaje w ubiorach mało się przez tamte wieki zmieniały
Gaspar da Gama, którego wielki portugalski odkrywca przyjął do herbu i rodziny, nie był żadnym wygnańcem; ujęty jako jeniec po starciu z piratami, okazał się, po chłoście, szpiegiem, wysłannikiem władcy Goa, miasta i kraju na Wybrzeżu Malabarskim Indii. Rywalizował w Indiach z kupcami arabskimi i musiał być w tej rywalizacji człowiekiem bardzo zręcznym, a wpływowym. Król Portugalii, Manuel, czyli Emanuel I, napisze do swego rezydenta w Kurii Rzymskiej, kardynała da Costa, że to wielki kupiec, który „zna szlak handlowy z Aleksandrii do Indii i (szlaki) w głębi Indii oraz drogi handlowe do Tartarii aż po wielkie morze". Doradzał ów Gaspar da Gama (lub da India) królowi, pomagał nie tylko następnej wyprawie, wyprawie Cabrala, który odkrył po drodze Brazylię, ale i następnej, Alfonsa de Albuquerque, zdobywcy Goa w 1510 roku, jako przewodnik i tłumacz. Czy to on eskortował z Indii do Lizbony słynne białe słoniątko, które potem zawieziono do Rzymu w prezencie dla papieża, nie wiemy, ale w zakupie zwierzęcia pewnie uczestniczył.
29
Z domenami tureckimi wiązał Żydów polskich nie tylko handel. W późniejszych latach panowania Zygmunta Starego zostaną Żydzi oskarżeni, że wywożą do Turcji swe majątki! Król zarządził śledztwo, zatrzymano jakichś seniorów gmin, ale w 1539 roku, podobno pod naciskiem magnatów i za jakimś wykupem, zwolniono ich. Czy chodziło o przewóz „grosza palestyńskiego", czyli składki, którą uiszczała każda z gmin żydowskich na utrzymanie szkół i biedoty żydowskiej w Palestynie, na pomoc dla pielgrzymów? Czy o wielkie zakupy na ziemiach Turcji? Wrócimy do tego przy okazji samorządu żydowskiego w Polsce, na razie wspomnijmy, że o te wysyłane „do Turek" pieniądze będą Żydów obwiniali ich późniejsi szlacheccy krytycy.
Być może nie z powodu klątwy, a właśnie z „groszem palestyńskim" udał się na Bliski Wschód stary Jakub Polak - by spędzić tam dziesięć lat. Nie brakowało w Palestynie Żydów z Polski; choćby Szlomo, Samuel, zapewne też z Poznania, ojciec słynnego później mistyka i kabalisty, urodzonego już w Jerozolimie, Lurii, czyli Icchaka Aszkenazego; nauki będzie pobierał Luria u pochodzącego z Polski kabalisty Kalonimusa.
Z Turcją i w Turcji handlowali nie tylko Żydzi z Polski. W Polsce odnotuje się tamtejszych kupców z kręgu Żydów sefardyjskich jako „Fren-ków", czyli że odziedziczyli oni na Wschodzie imię dawnych Franków, tj. krzyżowców. Największą z nich sławę zyska w Polsce tajemniczy Żyd portugalski, Dom Joao Miguel Mendes, podobno turecki książę wyspy Naksos, dworzanin sułtanów Sulejmana Wspaniałego i Selima II; mu-
30 siał przyczynić się do zdobycia Naksos przez Turków w 1566 roku, bo inaczej trudno sobie wytłumaczyć tytułowanie go w Polsce księciem. Podobno myślał o żydowskiej kolonizacji Palestyny, byłby to więc najwcześniejszy pionier idei własnego państwa Żydów w Palestynie.
W Polsce darzył go przyjaźnią sam król Zygmunt August, którego listy doń zaczynały się: Excellens domine, arnice noster..., albo lllustris princeps, arnice noster.... \N przywilejach, które ów dom Józef Nassi otrzymał na import małmazji i innych win oraz produktów południa tudzież na eksport wosku, zaznaczyła kancelaria królewska, że to na osobistą interwencję samego Selima II!
Już Sulejman, podbiwszy Węgry, utrzymywał z Polską stosunki więcej niż poprawne, zawierał z nią traktaty przyjaźni. Jego sułtankę, zwaną Roksolaną (w Turcji była Hasseki Hurrem), historycy nazywali polską sułtanką - korespondowała z królową Boną, a po śmierci Zygmunta Starego wysłała list kondolencyjny do Zygmunta Augusta po turecku. Selim II pisał do Zygmunta Augusta z prośbą o opiekę nad tureckimi kupcami wracającymi z ziem caratu Moskwy!
To nie jakaś tylko barwna anegdota, lecz - obroty handlowe wprost niewiarygodne. Dwaj faktorzy dom Józefa Nassiego, Chaim Kohen i Abraham Mosso, z przywilejem z 1567 roku na pięć lat handlu mał-mazją i muszkatelem, prowadzili skrupulatnie swe księgi rachunkowe; za lata 1567-1569 wykazują one sprzedaż we Lwowie 377 beczek małmazji za ok. 33 tys. florenów, czyli florenckich dukatów, i 212 beczek muszkatelu za ok. 20 tys. florenów; za rok następny, od końca maja 1569 do końca maja 1570, 374 beczki małmazji i 70 beczek muszkatelu. W 1570 roku inny „Frenk", wygnaniec z Portugalii, Jakub Sydis, sprzedał we Lwowie 230 beczek małmazji, przywiezionych do Kilii na dwóch statkach. A to przecie dane tylko wyrywkowe!
W latach 1575-1600 miało swoje faktorie w Polsce dwunastu takich „Frenków" z Grecji i Turcji. Zarobili na żywą niechęć zarówno mieszczan, jak i Żydów polskich. Syn zmarłego w 1570 roku Abrahama, Mo-sze de Mosso, któremu Stefan Batory przedłużył przywilej nadany ojcu, pisał później, że gdyby nie opieka i przychylność kanclerza Zamoyskiego, byliby ich mieszczanie lwowscy żywcem pożarli, a „i nasi zaprawdę jak psy nienawiścią zieją”. Po jakichś 30 latach miejscowi ostatecznie tych „Frenków” z Polski wygryźli.
Handel z Południem bynajmniej nie zamarł. Nieoceniony Ignacy Schipper cytuje rabina z Turcji, zmarłego w 1585 roku, który wspomina innego Żyda z Wielkopolski, Majera Aszkenazego, „kupca na Egipt, Indie i Tartarię". Opowieść pewnego starca, też na pewno kupca, mó- 31 wi, że „bawiąc w Goa poznał tam pewnego Żyda, który przybył z Egiptu i przywiózł ze sobą nieżydowskich niewolników". Nie anonimowo: „ten to Żyd nazywał się Majer Aszkenazy i pochodził, jak sam mu podał, z miasta wielkopolskiego, w którym dotąd żyją jego rodzice oraz jego brat, wychowanek uczelni talmudycznej w Brześciu Litewskim". Tego brata chyba zaraz poznamy, na razie dodajmy, że Majer Aszkenazy uczestniczył w poselstwie chana krymskiego, Dewleta Gireja, do Polski w 1567 roku. Zginie z rąk piratów razem z całą załogą swego statku. Czy wystarczy tych przygód?
Seniorzy całych ziem
Roman Rybarski, ekonomista i historyk gospodarki, uważał udział Żydów w obrotach handlowych polskiego „złotego XVI wieku" za niewielki. Żydom lwowskim wolno było wedle „paktów" z lat 1515 i 1527 zakupić tylko 2500 wołów rocznie, ale przez komory celne w Krzepicach i w Gródku Jagiellońskim pędzili rocznie od blisko trzech tysięcy do trzech i pół tysiąca sztuk; prawda, że było to ledwie od piętnastu do dwudziestu kilku procent ogółu wołów, które przechodziły rocznie przez obie te komory, ale dotyczy ta statystyka jedynie kupców żydowskich samego Lwowa!
Wszystko to w epoce, kiedy arcykatoliccy monarchowie Hiszpanii już wygnali Żydów, a wkrótce zrobi to samo cesarz Karol V, spaliwszy w 1523 roku na stosie za herezję Salomona Molcho, którego idei powrotu Żydów do Palestyny sprzyjał podobno papież i król Portugalii. Kiedy cztery zachodnioeuropejskie uniwersytety, z Sorboną włącznie, potępiły Jana Reuchlina, profesora z Tybingi, za obronę Talmudu i innych ksiąg żydowskich przed spaleniem, w Polsce bracia Heliczowie (Haliczowie, Żydzi z Halicza) uruchomili w 1530 roku w Krakowie drukarnię druków w języku hebrajskim. Nieco wcześniej, w 1523 roku, Zygmunt Stary „doktora prawa hebrajskiego", ucznia Jakuba Polaka, jednego z Fiszlów, przyjaciół Jana Łaskiego, Mojżesza, lekarza, zwolnił od podatków, a w 1532 roku mianował go rabinem krakowskim ad synagogam quae Polona didtur, „przy synagodze, którą zwie się Polską" - w odróżnieniu od synagogi postawionej przez Żydów z Czech, którzy, wypędzani przez Karola V, założyli w Krakowie swoją własną gminę. W 1541 roku, dopiero po śmierci Jakuba Polaka, powołał król tegoż Fiszla oraz innego Jakubowego ucznia, Szaloma Szachnę z Lublina, do roli „seniorów", czyli starszych wobec Żydów
32 Małopolski. Trudno byłoby to sobie wyobrazić, gdyby ich nauczyciela ścigała skuteczna klątwa.
Seniorem Żydów Wielkopolski już w 1527 roku Zygmunt Stary mianował „doktora", czyli rabina, Samuela - miał on, niezawisły od wszelkiej jurysdykcji poza królewską, sądzić w sprawach religijnych wedle żydowskiego prawa, z prawem nakładania klątwy, kto zaś nie poddałby się wyrokowi, mógł zapłacić głową (ludzie zamożni i wpływowi nie musieli specjalnie z tym się liczyć, ale biedota kahalna musiała pamiętać, że konflikt ze starszymi kahału można przypłacić gardłem). Jednym i drugim seniorom Żydzi Wielko- i Małopolski musieli płacić osobny podatek, sami seniorzy zaś nie płacili skarbowi nic.
Ogół żydowski nie protestuje przeciw tym wyróżnieniom: seniorzy solidnie spełniają swe role reprezentantów kupiectwa żydowskiego Rzeczypospolitej. W tejże pierwszej połowie XVI wieku Zygmunt Stary zrównał to kupiectwo z chrześcijańskim w opłatach celnych i nadał mu prawo wolnego handlu w całym państwie, włącznie z terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wywołało to zrozumiałą niechęć miast i spolonizowanych już mieszczan, niechęć bezradną tym bardziej, że szlachta, której nie wolno było uprawiać handlu pod groźbą utraty szlachectwa, coraz częściej interesy robiła poprzez Żydów, kupców mniej skrępowanych i obrotniejszych.
Pod naciskiem miast sejm w 1538 roku zakazał Żydom jarmarków na wsi - skoro mieszczanom tego nie dopuszczano. Mieli kupcy żydowscy „stosować się do przepisów ustanowionych w Królestwie oraz dochowywać umów i ugód", zawartych z niektórymi większymi miastami, ale te pacta et conventiones nie skrępują handlu. Wedle odpowiedzi Żydów na skargę kupców krakowskich w 1539 roku na 500 hurtowni-ków-mieszczan przypadało już wtedy 3200 wielkich kupców żydowskich. Swe sukcesy Żydzi tłumaczyli prosto: wydają mniej i żyją taniej.
Taka też była prawda. Mieszczanie, i to nie tylko ci uszlachceni, chcie-li żyć jak szlachta. Ta zaś pasjonowała się teraz interesami nie z myślą o tym, by robić coraz większe interesy, lecz o tym, by się pławić w luksusie. Zalewały Królestwo słodkie wina z Grecji; win francuskich sprowadzano tyle, że były tańsze w Polsce niż w Paryżu.
Dobrobyt, lenistwo i tolerancja
Teraz to szlachta nie chce przyjmować do swego państwa dalszych ziem, próbujących się inkorporować do Królestwa Polskiego, bo nie chce walczyć w ich obronie ani też płacić na utrzymanie wojsk po te-
mu. Kopernik, rewolucjonizujący astronomię i zarazem znawca pieniądza, doradza królowi, jak uzdrowić monetę. Królestwo kwitnie wspaniałą muzyką i poezją, prawnicy i myśliciele polityczni zostawiają po sobie dzieła wiekopomne, wojna staje się czymś marginesowym. Ówczesne przewagi, włącznie z dwoma latami szarogęsienia się zdobywców polskich na Kremlu i w Rosji z początkiem XVII wieku, nie obchodzą szlacheckich interesów. Z Rosji można sprowadzać tylko miód, cenne futerka i sokoły do myśliwskiego układania w Polsce.
33
Dobrobyt odbiera impet i przedsiębiorczość również miastom. Szlachta je ograniczała w prawach, podobnie jak chłopów, ale też miasta ze swymi bogactwami nie wykazywały ułamka dawnej energii, nie wykorzystywały nawet swojej reprezentacji w sejmie. Lukratywne dzierżawy dochodów państwowych, takich jak czopowe, podatek od mieszczan za wyszynk napojów alkoholowych, bicie monety, pobieranie myta i cła, przejmowali kupcy żydowscy - aż zawistna i zadłużona drobna szlachta przeprowadzi wtedy, na owym sejmie w 1538 roku, zakaz oddawania tych dochodów w arendę Żydom: chciała ich mieć jako „swoich*' ludzi do handlu, a łatwe zyski zastrzec dla siebie. Zakaz pozostał na papierze; w późniejszych czasach żydowski samorząd krajowy sam zabroni współwyznawcom tych dzierżaw, by objawiana przy tym żądza zysku nie wywoływała wrogości w szlacheckim otoczeniu.
Dobrobyt sprzyjał pokojowi. Najjaśniejsza Rzeczpospolita, jak się wzorem Wenecji mianowało Królestwo Polskie, państwo demokracji szlacheckiej, ustrzegła się wojen religijnych, które przez dwa wieki niszczyły Europę. Wchłonęła schrystianizowane stopniowo Wielkie Księstwo Litewskie i z wiekami spolonizowała elity społeczne Litwy, Rusi Kijowskiej i Białorusi. Żyli w niej obok siebie najrozmaitsi różnowier-cy - Rusini, czyli prawosławni, Żydzi, Ormianie, Tatarzy polscy, czyli muzułmanie, i Karaimi. Potem również - protestanci i grekokatolicy. I był to wybór, nie obojętność. Współczesny straszliwej paryskiej nocy św. Bartłomieja król polski, Zygmunt August (zmarł półtora miesiąca przed nią), powiadał, że nie chce być królem sumień; podczas bezkrólewia po jego śmierci w 1573 roku szlachta, wskazując na to, co „po inszych królestwach jaśnie widzimy", uzna, że jej państwo przede wszystkim trzeba uchronić przed rozłamem na tle religijnym i uchwali sławną konfederację warszawską na rzecz tolerancji. Nowy król będzie musiał zaprzysiąc wolności religijne.
Wspomniany już Mosze de Mosso pisał o panach polskich i władcach, że „bardzo się starają, żeby krzywdy i rzeczy niesłusznej ich pod-
34 dani nie cierpieli, nie tylko Żyd, ale by (to) Cygan albo Tatarzyn" (cytuję za Schipperem). Ale też kanclerz Zamoyski, który walnie się przyczynił do zepchnięcia chłopów w coraz bezwzględniejsze poddaństwo, Żydów w swoim Zamościu traktował jak swoich poddanych, czyli chronił ich przed jurysdykcją miejską.
Ekspansja
Paul Johnson nie znał nie tylko historii Polski, ale nawet historii Żydów polskich - nie potrzebowali oni specjalnego, nowego pomysłu i przyzwolenia dla kredytu oprocentowanego; specjalizowali się w nim, jak w całej Europie, od wieków. Nowością, i to znacznie późniejszą, będzie teoretyczne, religijne, a bardzo inteligentne usprawiedliwienie kredytu oprocentowanego udzielanego współwyznawcom, bo do tej pory Żydom wolno było udzielać go wyłącznie ludziom innego wyznania.
Przykro mi wytykać Paulowi Johnsonowi niepełną znajomość epoki i jej realiów, stąd zaś i błędy. Słynną, tworzącą grekokatolicyzm unię brzeską między katolicyzmem i prawosławiem zawarto nie w roku 1569, a w 1596, zaś w 1569 roku połączyła Królestwo Polskie z Wielkim Księstwem Litewskim unia lubelska, tyle że osiedlać się na Ukrainie pozwoliła Polakom nie żadna z tych unii, i nie dopiero wtedy. Co istotniejsze, Ukrainą były wtedy ziemie „u kraju" Rzeczypospolitej, dolne Naddnieprze, na południe od Kijowa; na zachód od Rusi Kijowskiej rozciągały się natomiast Wołyń i Podole, wszystko w XVI wieku razem z Kijowszczyzną włączone do Korony. I już od XV wieku polonizowali się tamtejsi magnaci; o spadki po nich, o włości olbrzymie toczyły się istne wojny. Szlachta polska, zwłaszcza z Mazowsza, gdzie nieraz po kilku szlachciców miało jednego chłopa i pożyczało od niego pieniądze, już od dziesiątków lat przenosiła się na Wołyń i Podole, na ziemie żyzne i łatwe do uprawy.
Traktowała Wołyń, Podole, Ruś Kijowską i Ukrainę jak Zachód swój Nowy Świat - i sprzyjała „swoim" Żydom, którzy mogli na jej korzyść prowadzić handel produktami rolnymi i leśnymi. Chłopów ruskich i magnaci, i szlachta traktowali znacznie gorzej niż chłopów polskich, a tego poczucia wyższości i bezwzględności nauczyło się też wielu Żydów, podopiecznych magnatów i szlachty. Żydzi będą tu osiadali masowo, ale - wbrew Johnsonowi - nie „zdominują lokalnej kultury", bo z tą nie mieli prawie żadnego kontaktu. Przeniosą tu lub wytworzą własną, do dziś mało znaną i zbadaną.
Wielu szybko dorobiło się sporych fortun. Wspominany przez Johnsona Izrael ze Złoczowa nie był jednak magnatem. Płacił w końcu XVI wieku jako dzierżawca kilkuset hektarów 4,5 tys. umownych złotych polskich rocznej tenuty, czyli wszystkiego 250 dukatów, a więc zachowywał dla siebie niewiele więcej; to nic w porównaniu choćby z obrotami faktorów „księcia Naksos". Magnaci ziem ukrainnych miewali dziesiątki tysięcy hektarów ziem uprawnych i lasów, setki wsi, dziesiątki miast i miasteczek. Żydzi Wołynia, Podola i Rusi Kijowskiej zdominowali stopniowo jednak całkowicie tamtejszy handel, ten wielki i ten mały. Biedniejsi krewni Izraela ze Złoczowa brali od niego w arendę karczmy i młyny; tak samo inni pomniejsi ludzie interesów z żydowskiego świata - od właścicieli majątków i miasteczek. Rzemiosło żydowskie już wkrótce znajdowało klientów głównie pomiędzy własnymi współwyznawcami, gdyby było inaczej, nigdy by przywilej de non tolerandis christianis nie rozpowszechnił się w miasteczkach kresów Rzeczypospolitej, na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego statuty w XVI wieku próbowały ograniczyć prawa Żydów (bezskutecznie).
35
Nigdzie w Europie feudalnej warstwy niższe, stany niższe, stanowiące większość społeczeństwa, nie mogły awansować do warstwy szlacheckiej inaczej niż w trybie wyjątkowym. W Polsce nobilitowano i zwalniano od podatków profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeśli byli mieszczanami lub chłopami (jeszcze w XV wieku profesor, chłop z pochodzenia, witał króla w imieniu uniwersytetu i adresował doń zresztą swoiste pouczenia). Bogaty Żyd, przyjmując chrześcijaństwo, zostawał szlachcicem, czego nie dostąpiłby bogaty mieszczanin. Abraham Ezofowicz, kupiec, przyjąwszy chrzest oraz imię Jana, został niedługo potem, ni mniej ni więcej, starostą smoleńskim, a w 1510 roku - podskarbim litewskim!
Wspomniany tu Jan Łaski ze swym przyrodnim bratem przyjęli do herbu burmistrza Gdańska, Matysa Zimmermana, by go nobilitować; odmówili tego zaszczytu Łascy burmistrzowi Poznania. Ale za to przyjęli do herbu niemal demonstracyjnie jednego ze swych żydowskich przyjaciół, poznańskiego Fiszla, Stefana, dzierżawcę ceł. A później spotkamy nawet szlachtę wyznania mojżeszowego, czyli po prostu Ży-dów-szlachciców! W 1525 roku został na Litwie szlachcicem, nie zmieniając wyznania, brat owego Abrahama-Jana Ezofowicza, poborca podatkowy, Michel (Meir) Ezofowicz, a nie będzie to przypadek odosobniony aż po wiek XVIII. Przybywający na tron polski Henryk z rodu Wa-lezjuszów podczas pobytu w Poznaniu, w drodze do Krakowa, odegrał
36 rolę ojca chrzestnego Żydówki, która przyjęła chrześcijaństwo i naturalnie dostała herb szlachecki. I były to procedury normalne, zakorzenione z czasem głęboko w tradycji.
Życie umysłowe Żydów polskiego „złotego wieku"
Elita umysłowa świata żydowskiego zachowywała bliskie związki z elitą umysłową Polski i krajów ościennych. Nie tylko prawników. Jeden z Heliczów poznańskich, Łukasz, znakomity hebraista, pomagał... na Morawach, w Kralicach, braciom czeskim tłumaczyć na czeski słynną później Biblię, zwaną Kralicką. Jednakże świat żydowski pozostanie swą religią impregnowany na humanizm, na tę rewolucję umysłową w kulturze europejskiej. Aż po czasy nowożytne nie będzie uczestniczył w rozwoju nauki i techniki europejskiej - mimo że handel sam przez się rozwija inteligencję, a już błyskotliwy jej trening zapewniał pilpul.
Pilpul, metodę analizy tekstów Biblii i Talmudu, polegającą na wyszukiwaniu sprzeczności bądź niejasności i na sztuce interpretacji, przeszczepił podobno do Krakowa z Pragi czeskiej Jakub Polak albo ją wręcz stworzył swoimi Różnicami - Chilukim; być może pod wpływem humanizmu europejskiego. Nawet jeśli poniektórzy współcześni historycy pokpiwają z bezpłodności poznawczej pilpulu, dawał on aż po XX wiek kapitalny trening w posługiwaniu się własnym umysłem. I tylko oddzielność żydowskiego świata - chroniąca zarazem jego zdolność przetrwania i tożsamość! - blokowała dawnym najzdolniejszym Żydom udział w rozwoju nauki i kultury.
W ostatnich latach XV wieku, w latach studiów Mikołaja Kopernika na Uniwersytecie Jagiellońskim, ówczesnym europejskim centrum astronomii, wykładano ją równocześnie na sześciu kursach. Niestety, bez Żydów. Tak samo zresztą rabiniczny rygoryzm religijny blokował twórczość literacką; żydowska literatura świecka nie miała wcześniej, bo nie mogła mieć, swoich Petrarków i Kochanowskich. XVI-wieczny mędrzec, Icchak (Izaak) z Trok, znający biegle polski i łacinę, studiował prace teologiczne i katolików, i protestantów, i arian polskich, by śmiało krytykować chrześcijaństwo; ot, i wszystko; tyle, że w Polsce nic mu się za to nie stało.
Łatwo zrozumieć, dlaczego kahał poznański nie lubił ludzi takich jak Łukasz Helicz. Żaden kahał nie przepadał za intelektualistami z ich niespokojnymi konceptami. A to w Poznaniu humaniści, Szeftel Hurwic i Eleazar Askenazy, brat, jak przypuszczam, owego kupca egipsko-in-dyjskiego, próbowali zreformować miejscową jesziwę, szkołę żydów-ską; seniorzy kahału przy poparciu opinii gminy po prostu ich za to wyklęli i wypędzili. Jaki byt los Szymona Ginsburga, astronoma, który opowiedział się za teorią „obrotu sfer niebieskich” Kopernika, nie mogłem sprawdzić. Odpowiednikiem kontrreformacji chrześcijańskiej stała się w święcie żydowskim kabalistyka, całkowicie już sprzeczna z racjonalistycznym humanizmem. I chyba to jej wpływy obniżyły w XVII wieku rangę i poziom szkolnictwa talmudycznego w Polsce, słynącego w żydowskiej Europie
Drzeworyt niemiecki z początku XVI w., przedrukowany w Początkach pieniądza polskiego profesora Ryszarda Kiersnowskiego, nie ukazuje już mincerzy żydowskich, którzy dominowali parę wieków w mennicach Europy kontynentalnej. Wiemy jednak, jak to wyglądało
XVI wieku.
napadami Tatarów, Żydzi uczestniczyli w obronie miast; budowali tam
Żydzi, przypomnę, mogli jak szlachta nosić broń (chłopom w Polsce zakazano noszenia broni dopiero w 1582 roku). Na ziemiach wschodnich, zagrożonych synagogi obronne, z okienkami jak strzelnice. To coś mówi o ich statusie społecznym.
Miasta ich nadal zwalczały. Ze wspomnianego tu Poznania nie mu-sieli jednak Żydzi wynosić się do jurydyk, nowych miast zakładanych przez szlachtę, poza prawem miejskim. Dopiero po wybuchu wojny
trzydziestoletniej w 1618 roku mieszczaństwo poznańskie zacznie prześladować konkurencję żydowską, ale wtedy wojewoda kaliski otworzy przed Żydami swoją pobliską wieś Swarzędz, a w większym już Lesznie sami Leszczyńscy postawią Żydom synagogę. Poznań rychło pójdzie po rozum do głowy: w 1633 roku. Żydzi poznańscy, wróciwszy do miasta, uzyskają dla swej dzielnicy przywilej de non tolerandis chri-stianis, co nie powiodło się potężnym kahałom Lublina i Lwowa.
Postaram się uzasadnić, dlaczego określam Żydów jako stan „dwa i pół”. Nie byli na łasce mieszczan. Byli ponad nimi.
Samorząd
Jak zapomnieć oczywiste
W 1541 roku król Zygmunt Stary przystał na to, by Żydzi Wielkopolski sami wybierali swojego rabina generalnego, a w 1551 roku Zygmunt August zrezygnował z zatwierdzania wszystkich rabinów generalnych dla wszystkich ziem. Zrezygnował też z mianowania seniorów gminnych, odpowiedzialnych za zbieranie podatków od Żydów z danego kahału, gminy żydowskiej.
Johnson, najwyraźniej w ślad za marksistowskimi badaczami, ma za złe rządom seniorów i rabinów ich oligarchiczny charakter, co pozwoliło mu odrzucić całą tradycję rodzącego się wtedy samorządu Żydów polskich. Były to na pewno rządy twarde i bezwględne, czasem może i okrutne, ale zgodne z Prawem, które dawały Żydom ich księgi religijne. Kary śmierci gmina żydowska nie mogła orzec, tym bardziej wobec od-stępców, choćby nawet bardzo chciała i próbowała. Sprawy Żydów z chrześcijanami rozstrzygał, jak pamiętamy, „sędzia żydowski", z reguły jakiś szlachcic. Ówczesna szlachta polska pasjonowała się prawem i produkowała tysiące kauzyperdów do swoich sporów o własność. Mieliśmy i polskich znawców Prawa żydowskiego; w XX wieku w dobrze mi znanym Jędrzejowie starsi tamtejszego kahału prosili dr. Feliksa Przypkowskiego o rozstrzygnięcia swych sporów na gruncie Starego Zakonu.