Połonka-Basia 1660 - Marcin Gawęda - ebook + książka

Połonka-Basia 1660 ebook

Marcin Gawęda

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Poprawione wydanie popularnej i poszukiwanej na rynku antykwarycznym książki z serii "Historyczne Bitwy". Marcin Gawęda opisuje losy kampanii 1660 r., ważnego epizodu wojny polsko-rosyjskiej z lat 1654-1667. Główny ciężar walk prowadzonych na obszarach Litwy, Białorusi spoczywał na armii litewskiej, ale wzięła w nich również udział dywizja koronna hetmana Stefana Czarnieckiego. Kulminacyjnymi punktami były dwie bitwy:

a) pod Połonką 28 czerwca 1660 r. - starcie zakończone zwycięstwem wojsk polsko-litewskich i klęską księcia Iwana Chowańskiego

b) nad Basią 8 października - nierozstrzygnięty bój wojsk hetmanów Czarnieckiego, Sapiehy i Paca z oddziałami księcia Jurija Dołgorukiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 446

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Praca niniej­sza ma na celu przy­bli­że­nie wyda­rzeń mili­tar­nych na litew­skim teatrze dzia­łań wojen­nych w roku 1660, które były czę­ścią dłu­giej wojny Rzecz­po­spo­li­tej z Wiel­kim Księ­stwem Moskiew­skim toczo­nej w latach 1654–1667. Dzia­ła­nia na Bia­ło­rusi i Litwie w tym okre­sie należą do mniej zba­da­nych w naszej histo­rio­gra­fii, gdyż uwaga histo­ry­ków zaj­mu­ją­cych się dzia­ła­niami wojen­nymi 1660 r. sku­piała się raczej na wyda­rze­niach na Ukra­inie, a szcze­gól­nie na zwy­cię­skiej kam­pa­nii cud­now­skiej, do któ­rej należy zali­czyć bitwy pod Cud­no­wem, Luba­rem i Sło­bo­dysz­czem. O dość dużym zain­te­re­so­wa­niu histo­ry­ków dzia­ła­niami koron­nymi na Ukra­inie świad­czą wydane i nie­wy­dane, ale dostępne w Inter­ne­cie, opra­co­wa­nia. Mam tu na myśli Cud­nów 1660 pióra Romu­alda Romań­skiego oraz opu­bli­ko­waną w Inter­ne­cie mono­gra­fię Kam­pa­nia na Ukra­inie w 1660 roku Łuka­sza Osso­liń­skiego. Kam­pa­nii cud­now­skiej poświę­cił także wiele uwagi przed­wo­jenny histo­ryk Antoni Hniłko, żeby wspo­mnieć tylko jego dwie pozy­cje: Wyprawa cud­now­ska w 1660 r. i Bitwa pod Sło­bo­dysz­czem1.

Rokiem 1660 w szer­szej per­spek­ty­wie zaj­mo­wał się Wik­tor Czer­mak, nieco prze­sad­nie nazy­wa­jąc go „szczę­śli­wym”2. Czer­mak, w prze­ci­wień­stwie do powyż­szych auto­rów, zajął się nie tylko kam­pa­nią na Ukra­inie, ale także na Litwie. Mono­gra­fia Czer­maka nie opi­suje jed­nak cało­ści wyda­rzeń na litew­skim teatrze dzia­łań wojen­nych, koń­czy się bowiem w poło­wie kam­pa­nii – na zwy­cię­skiej bitwie pod Połonką. Po bez­spor­nym zwy­cię­stwie pod Połonką docho­dzi do mniej spek­ta­ku­lar­nych dzia­łań, w zasa­dzie nie­przy­no­szą­cych więk­szych korzy­ści (Bory­sów, Mohy­lew), a w paź­dzier­niku do nie­roz­strzy­gnię­tej de facto bitwy nad rzeką Basią (Basieją), w wyniku któ­rej do nie­woli moskiew­skiej dostało się około 400 pol­skich i litew­skich żoł­nie­rzy, zesła­nych póź­niej na Sybir. Czer­mak jed­nak nie zaj­muje się już tą drugą fazą kam­pa­nii na Bia­ło­rusi, poprze­sta­jąc na czerw­co­wej bitwie pod Połonką. Tak przed­sta­wiona kam­pa­nia może dawać błędne wra­że­nie, że woj­ska car­skie na litew­skim teatrze dzia­łań wojen­nych zostały roz­gro­mione, a kam­pa­nia wygrana. Mimo że w pra­cach przedwojen­nych nie unik­nięto dość licz­nych uprosz­czeń i błę­dów, war­tość tych opra­co­wań jest bez­sporna.

Przy­czyn więk­szego zain­te­re­so­wa­nia histo­ry­ków bitwą pod Połonką niż nad Basią należy chyba upa­try­wać w fak­cie, że była ona ogrom­nym zwy­cię­stwem pol­sko-litew­skim, pod­czas gdy Basia była bitwą krwawą i nie­roz­strzy­gniętą. Spo­pu­la­ry­zo­wa­nie bitwy pod Połonką zawdzię­czamy uczest­nic­twu w niej dywi­zji koron­nej Ste­fana Czar­niec­kiego. Do takiego stwier­dze­nia upo­waż­nia nas fakt, że nie ma w naszej histo­rio­gra­fii peł­nego, mono­gra­ficz­nego opra­co­wa­nia tej kam­pa­nii, jej prze­bieg pró­bo­wali nato­miast odtwo­rzyć histo­rycy zaj­mu­jący się posta­cią Czar­niec­kiego: głów­nie Adam Ker­sten i Zdzi­sław Spie­ral­ski. Bitwę pod Połonką scha­rak­te­ry­zo­wał krótko także Leszek Pod­ho­ro­decki3. Bada­nia te, jak­kol­wiek cenne, ukie­run­ko­wane są jed­nak na osobę Czar­niec­kiego i poka­zują dzia­ła­nia wojenne Litwi­nów tylko w nie­zbęd­nym zakre­sie. Natu­ral­nie, jako prace o cha­rak­te­rze bio­gra­ficz­nym, w ogra­ni­czo­nym zakre­sie dają także obraz kam­pa­nii. Wydaje się, że wła­śnie fakt, iż to armia litew­ska dźwi­gała na sobie główny cię­żar walk na obsza­rze Litwy i Bia­ło­rusi (pomi­ja­jąc tutaj sku­tecz­ność jej dzia­łań), a woj­ska koronne sta­no­wiły tylko część armii pol­sko-litew­skiej, jest przy­czyną sto­sun­kowo małego – w porów­na­niu z kam­pa­nią cud­now­ską – zain­te­re­so­wa­nia dzia­ła­niami wojen­nymi na tym obsza­rze ze strony pol­skich histo­ry­ków. Jak już mówi­li­śmy, sama bitwa pod Połonką jest wyjąt­kiem.

Brak zain­te­re­so­wa­nia kam­pa­nią wojsk pol­sko-litew­skich, któ­rej kul­mi­na­cyj­nymi momen­tami były bitwy pod Połonką i nad Basią, jest tym bar­dziej zasta­na­wia­jący, że jest to prak­tycz­nie jedyna wspól­nie pro­wa­dzona kam­pa­nia w poło­wie XVII w., kiedy dzia­ła­nia wojenne opi­sują nie tylko koronni pamięt­ni­ka­rze, tacy jak Łoś czy Pasek, ale także pamięt­ni­ka­rze litew­scy – Poczo­but Odla­nicki, Maskie­wicz i Chra­po­wicki. W efek­cie powstaje nie­zwy­kle cie­kawa rela­cja o bitwie nad Basią widziana oczami trzech pamięt­ni­ka­rzy, naocz­nych świad­ków wyda­rzeń: Łosia, Paska i Poczo­buta. Kilka cen­nych uwag zawie­rają także wspo­mnie­nia Wespa­zjana Kochow­skiego. Inna sprawa, że ta obfi­tość rela­cji wcale nie uła­twia, a w nie­któ­rych momen­tach nawet utrud­nia, odtwo­rze­nia dra­ma­tycz­nych wyda­rzeń nad Basieją.

Jak już wspo­mnie­li­śmy, główny cię­żar dzia­łań wojen­nych spo­czy­wał na armii litew­skiej. Dywi­zja Czar­niec­kiego była woj­skiem posił­ko­wym i mimo że bez wąt­pie­nia była naj­bar­dziej war­to­ścio­wym ele­men­tem w armii pol­sko-litew­skiej, to jed­nak nie należy zapo­mi­nać, że pod wzglę­dem liczeb­nym sta­no­wiła tylko trze­cią część całego woj­ska.

Dla Korony dzia­ła­nia na Litwie i Bia­ło­rusi były mniej istotne niż wyda­rze­nia na Ukra­inie. Wystar­czy przy­po­mnieć, że z począt­kiem 1660 r. według pla­nów kró­lew­skich wszyst­kie siły koronne miały zostać skie­ro­wane na Ukra­inę. Jest to o tyle zro­zu­miałe, że sta­no­wiła ona część pol­skiego teatru dzia­łań wojen­nych, pod­czas gdy Bia­ło­ruś nale­żała do litew­skiego teatru wojny. Aż do maja 1660 r. Czar­niecki był prze­ko­nany, że jego zada­niem jest cza­sowe współ­dzia­ła­nie z Litwi­nami, które dopro­wa­dzić ma do uwol­nie­nia Brze­ścia, po czym jego dywi­zja przej­dzie na Ukra­inę. Więk­sze zna­cze­nie, jakie w Koro­nie przy­wią­zy­wano do Ukra­iny niż do Bia­ło­rusi, ma więc w jakimś sen­sie odbi­cie także w rodzi­mej histo­rio­gra­fii, która kon­cen­truje się na spra­wach ukra­in­nych.

Tak różne w Koro­nie i na Litwie postrze­ga­nie zagro­że­nia zewnętrz­nego w Rze­czy­po­spo­li­tej było m.in. przy­czyną roz­po­wszech­nio­nego prze­ko­na­nia, że każde z tych państw z osobna broni swo­jego tery­to­rium. Tak więc Litwa sta­wiać miała czoło dwóm prze­ciw­ni­kom – Szwe­cji i Moskwie, Korona nato­miast miała bro­nić Prus i ziem połu­dniowo-wschod­nich. W razie gdyby wybu­chła wojna z Moskwą, Litwini mieli prawo ocze­ki­wać pomocy wojsk koron­nych, ale ta pomoc nie musiała być auto­ma­tyczna. Zamiast hasła wspól­nej walki uży­wano raczej sfor­mu­ło­wa­nia o pomocy ze strony Korony. Co prawda arcy­bi­skup gnieź­nień­ski Jan Wężyk pisał w 1632 r.: „zwią­zek unii […] nie pozwala, żeby­śmy w tym razie mieli zgoła Ich­mo­ściów opu­ścić”, ale nie ozna­czało to, zda­niem Hen­ryka Wisnera, auto­ma­tycz­nego speł­nie­nia obo­wiązku ze strony Korony, ale miało raczej cha­rak­ter aktu dobrej woli, bra­ter­skiej pomocy i wspar­cia. Do ści­słej współ­pracy woj­sko­wej mię­dzy woj­skiem koron­nym i litew­skim docho­dziło bar­dzo rzadko: nie doszło do złą­cze­nia obu machin woj­sko­wych w cza­sie wojen kozac­kich, na ogół osobno wal­czono także w latach „potopu”, żeby się­gnąć tylko do bli­skich przy­kła­dów. Ostat­nia wspólna kam­pa­nia to wojna z Moskwą z lat 1632–1634.

Jeśli pomoc wojsk koron­nych nie miała cha­rak­teru obo­wiązku, to nale­żało się liczyć z tym, że woj­ska koronne wysłane na Litwę mogą zostać w każ­dej chwili odwo­łane – nawet mimo sprze­ci­wów litew­skich. Tak było w 1655 r., kiedy w bar­dzo trud­nej sytu­acji, w jakiej zna­la­zło się księ­stwo, wyco­fano z Litwy posił­kowe woj­ska koronne i prze­rzu­cono je do Prus w ocze­ki­wa­niu na atak szwedzki. Decy­zja Jana Kazi­mie­rza miała duże zna­cze­nie nie tylko dla morale wojsk litew­skich, ale przy­czy­niła się w dużym stop­niu do pchnię­cia Radzi­wił­łów w obję­cia Karola Gustawa. To, że uczy­niono to w słusz­nej oba­wie ataku szwedz­kiego, to już inna sprawa. Wyco­fa­nie z Litwy wojsk pol­skich – zresztą dość nie­licz­nych – pogłę­biło kry­zys w armii litew­skiej i przy­spie­szyło jej roz­pad. Na nic zdały się zabiegi Janu­sza i Bogu­sława Radzi­wił­łów prze­ko­nu­ją­cych Jana Wolffa, żeby nie odcho­dził ze swoim regi­men­tem pie­choty gwar­dii do Mal­borka, tylko pozo­stał na Litwie. „Woj­sko serce tra­cić poczęło” – zapi­sał Maciej Vor­bek-Let­tow. Pięć lat póź­niej sytu­acja była już tak dra­ma­tyczna, że pomoc koronna lub jej brak mogły zawa­żyć wręcz na ist­nie­niu Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego. W roku 1660 należy uznać, że sytu­acja woj­ska koron­nego nie pozwa­lała na znacz­niej­szą pomoc niż kil­ku­ty­sięcz­nej dywi­zji Czar­niec­kiego – na szczę­ście dla Litwi­nów była to dobo­rowa dywi­zja armii koron­nej, pro­wa­dzona przez zna­ko­mi­tego wodza.

Od kilku lat armia litew­ska nie była zdolna samo­dziel­nie prze­ciw­sta­wiać się coraz sil­niej­szemu pań­stwu carów. Nie­moc woj­ska litew­skiego powo­do­wała lek­ce­wa­żący sto­su­nek do Litwi­nów ze strony wete­ra­nów Czar­niec­kiego (co zresztą było tylko odbi­ciem dość powszech­nego w Koro­nie lek­ce­wa­że­nia Litwi­nów, nazy­wa­nych nawet pogar­dli­wie boćwin­ka­rzami). Postawa żoł­nie­rzy koron­nych nato­miast wpły­wała mobi­li­zu­jąco na woj­sko litew­skie, na zasa­dach rywa­li­za­cji mię­dzy żoł­nie­rzami obu nacji. Można poku­sić się nawet o stwier­dze­nie, że poja­wie­nie się w 1660 r. żoł­nie­rzy koron­nych na litew­skim teatrze dzia­łań wojen­nych – szcze­gól­nie że byli to żoł­nie­rze zapra­wieni w boju – nie tylko zwięk­szyło o kilka tysięcy sza­bel liczeb­ność woj­ska litew­skiego, ale także zaszcze­piło mu wolę walki i wiarę w zwy­cię­stwo. Dla żoł­nie­rzy koron­nych woj­ska car­skie nie jawiły się jakimś szcze­gól­nie groź­nym prze­ciw­ni­kiem, pod­czas gdy żoł­nie­rze litew­scy czuli przed Moska­lami respekt, żeby nie powie­dzieć strach. Postawa woj­ska koron­nego musiała wywo­łać u Litwi­nów naj­pierw zakło­po­ta­nie z powodu wła­snej nie­mocy, a następ­nie pobu­dzić do rywa­li­za­cji. W dywi­zji Czar­niec­kiego zda­wano sobie zresztą sprawę, że od postawy żoł­nie­rzy dywi­zji może zale­żeć także postawa żoł­nie­rzy litew­skich, o czym prze­ko­nuje nas cho­ciażby Łoś, pisząc przy oka­zji suk­cesu jed­nego z koron­nych pod­jaz­dów w przed­dzień Połonki: „Litew­scy widząc naszych szczę­ście i onego nie­jako zazdrosz­cząc, nie chcąc sobie dać sławy brać koron­nym, ruszeli się i uprze­dzili woj­sko nasze do Żuro­wic”4. Jak przy­pusz­czamy, zdrowe zasady rywa­li­za­cji zwięk­szały w tym wypadku war­tość bojową obu wojsk.

Nie bez zna­cze­nia były oczy­wi­ście auto­ry­tet, sława i walory dowód­cze Ste­fana Czar­niec­kiego, któ­rego osoba pozwo­liła w jakimś stop­niu zespo­lić samo­dzielne do tej pory dzia­ła­nia dywi­zji litew­skich. Nie obyło się oczy­wi­ście bez pro­ble­mów, gdyż Czar­niecki nie był Litwi­nem, jego pozy­cja w woj­sku była jed­nak podobna do tej jaką kilka lat wcze­śniej miał Janusz Radzi­wiłł. Oczy­wi­ście z zastrze­że­niem, że cho­dzi nam tylko o cechy dowód­cze – auto­ry­tet i doświad­cze­nie wojenne – które pre­dys­po­nują wodza do wygry­wa­nia bitew. Co prawda w ostat­nim okre­sie życia auto­ry­tet Janu­sza Radzi­wiłła pomniej­szał król, prze­ciw­sta­wia­jąc het­ma­nowi wiel­kiemu Win­cen­tego Gosiew­skiego, ale pamięć Łojowa (1649), Kijowa (1651), a może nawet Szkłowa (1654), gdzie oso­bi­ście pro­wa­dził szarżę jazdy, musiała być jesz­cze świeża. Po śmierci Janu­sza Radzi­wiłła Litwini nie mieli wodza takiego for­matu i w tym sen­sie potrze­bo­wali Czar­niec­kiego tak bar­dzo jak jego żoł­nie­rzy. Pewne zna­cze­nie miał zapewne fakt, że Czar­niecki, jako czło­wiek z zewnątrz, nie był zamie­szany w kon­flikty litew­skie i – w prze­ci­wień­stwie do Pawła Jana Sapiehy, a zwłasz­cza Michała Paca, nie uży­wał woj­ska do par­ty­ku­lar­nych inte­re­sów.

Niniej­sza praca roz­po­czyna się od cha­rak­te­ry­styki litew­skiego teatru dzia­łań wojen­nych. W dal­szych roz­dzia­łach przed­sta­wione zostaną armie prze­ciw­ni­ków: pol­sko-litew­ska i moskiew­ska. Woj­sko litew­skie i car­skie potrak­to­wane zostało dość sze­roko, w przy­padku woj­ska koron­nego ogra­ni­czymy się do omó­wie­nia zagad­nień zwią­za­nych wyłącz­nie z dywi­zją Czar­niec­kiego. Lite­ra­tura cha­rak­te­ry­zu­jąca woj­sko koronne jest bar­dzo bogata, dla­tego autor wyszedł z zało­że­nia, że lepiej prze­zna­czyć wię­cej miej­sca armii litew­skiej, któ­rej pol­scy histo­rycy poświę­cali o wiele mniej uwagi, niż koron­nej5.

W kolej­nych roz­dzia­łach omó­wiony zosta­nie prze­bieg kam­pa­nii, ze szcze­gó­łową rekon­struk­cją obu bitew: pod Połonką i nad Basią. Do star­cia pod Połonką ist­nieje sporo mate­ria­łów źró­dło­wych, ale prze­bieg bitwy nad Basią znany jest histo­ry­kowi wyłącz­nie z pamięt­ni­ków. Unie­moż­li­wia to uści­śle­nie pew­nych fak­tów i utrud­nia nawet tak pro­stą czyn­ność, jak usta­le­nie chro­no­lo­gii bitwy. Wystar­czy powie­dzieć, że ist­nieją dość duże roz­bież­no­ści w tak pod­sta­wo­wej kwe­stii, jak data bitwy. Co wię­cej, nie cho­dzi tu o róż­nicę jed­nego dnia, ale o cztery – pod uwagę brany jest bowiem 8 lub 12 paź­dzier­nika. „Dokładne usta­le­nie daty bitwy nad Basią nie jest moż­liwe” – napi­sał w zna­ko­mi­tej bio­gra­fii Ste­fana Czar­niec­kiego Adam Ker­sten. Niech te słowa uświa­do­mią pro­blemy, na jakie napo­tyka histo­ryk pró­bu­jący zre­kon­stru­ować prze­bieg star­cia.

Cezurą koń­cową książki będzie począ­tek roku 1661, kiedy fak­tycz­nie zaprze­stano na kilka mie­sięcy dzia­łań bojo­wych. Czar­niecki i Sapieha wyco­fali się w gra­nice Auksztoty, nato­miast na Bia­ło­rusi pozo­stała jesz­cze dywi­zja Paca, ale i on wzo­rem Sapiehy zawarł w marcu 1661 r. chwi­lowy rozejm z Rosja­nami. W kilku zda­niach scha­rak­te­ry­zu­jemy dzia­ła­nia dywi­zji Sapiehy zmie­rza­jące do odzy­ska­nia Wilna oraz stycz­niowe walki dywi­zji żmudz­kiej z oddzia­łami Cho­wań­skiego.

W anek­sie czy­tel­nicy znajdą indeks jed­no­stek litew­skich i dywi­zji koron­nej. Wpraw­dzie zesta­wie­nie doty­czące woj­ska litew­skiego oparte jest na kom­pu­tach z roku 1661, ale sta­rano się w miarę moż­li­wo­ści uzu­peł­nić je nie tylko o jed­nostki, które brały udział w kam­pa­nii 1660 r., a już potem nie wystę­po­wały, ale także o nazwi­ska porucz­ni­ków, a w nie­któ­rych przy­pad­kach nawet cho­rą­żych. Indeks roz­sze­rzono o uwagi doty­czące zmian na wyszcze­gól­nio­nych sta­no­wi­skach, ujęte w for­mie przy­pi­sów. Gene­ral­nie indeksy spo­rzą­dzono z myślą o jak naj­do­kład­niej­szym przed­sta­wie­niu wal­czą­cych w tym okre­sie jed­no­stek i dowód­ców.

Charakterystyka litewskiego teatru działań wojennych

Teatr dzia­łań wojen­nych to – według Clau­se­witza – „ta część obszaru wojen­nego, która nie jest ułam­kiem więk­szej cało­ści, ale sama sta­nowi nie­jaką całość, tak że zmiany, jakie zacho­dzą na resz­cie obszaru wojen­nego, nie wywie­rają na nią wpływu bez­po­śred­niego, tylko pośredni”6. Uści­śla­jąc defi­ni­cję Clau­se­witza, możemy powie­dzieć, że teatr wojenny danego pań­stwa to obszar, któ­rego armia tego pań­stwa musi bro­nić, aby zacho­wało ono dotych­cza­sowy stan posia­da­nia i nie­kiedy także nie­za­wi­słość. W Rze­czy­po­spo­li­tej po unii lubel­skiej wyróż­niamy dwa teatry dzia­łań wojen­nych: koronny (dzie­lący się na wschodni i zachodni) oraz litew­ski.

Pod­sta­wo­wym ele­men­tem litew­skiego teatru dzia­łań wojen­nych była jego roz­le­głość, sto­sun­kowo nie­wielka gęstość sieci droż­nej (zwłasz­cza we wschod­niej czę­ści), duża liczba prze­szkód wod­nych, mostów, gro­bli i prze­praw, a także warunki kli­ma­tyczne: opady śniegu, roz­topy wio­senne i znaczne opady desz­czu w lecie stwa­rzały stałe utrud­nie­nia w prze­su­nię­ciach mas wojsk i orga­ni­za­cji ich zaopa­trze­nia. Czyn­nik ubez­pie­cze­nia odle­gło­ścią – tzn. odda­le­nie Wilna, sto­licy WKsL7, od pod­stawy wyj­ścio­wej dzia­łań poten­cjal­nych prze­ciw­ni­ków – stał się nie­ak­tu­alny w sto­sunku do Wiel­kiego Księ­stwa Moskiew­skiego już w latach 1654–1655 na sku­tek utraty znacz­nych obsza­rów wschod­nich8.

Aż do roku 1772 WKsL skła­dało się z jede­na­stu woje­wództw: wileń­skiego, troc­kiego, żmudz­kiego, smo­leń­skiego, połoc­kiego, nowo­gródz­kiego, witeb­skiego, brze­skiego litew­skiego, mści­sław­skiego, miń­skiego i inf­lanc­kiego. Powszech­nie znany był także inny podział tery­to­rialny: woje­wództwo wileń­skie i więk­szość troc­kiego sta­no­wiły Auksztotę, czyli Litwę wła­ściwą, obszar Żmu­dzi zwany był księ­stwem żmudz­kim, woje­wództwa połoc­kie, witeb­skie, mści­sław­skie i część miń­skiego zwane były Białą Rusią, woje­wództwo nowo­grodz­kie z czę­ścią troc­kiego w oko­li­cach Grodna i czę­ścią miń­skiego okre­ślano Czarną Rusią, z kolei część woje­wództwa troc­kiego pomię­dzy Nie­mnem a Pusz­czą Augu­stow­ską i gra­nicą pru­ską zwana była Trak­tem Zapusz­czań­skim, wresz­cie połu­dniowe strony woje­wództwa miń­skiego i brze­skiego litew­skiego to Pole­sie9.

Księ­stwo podzie­lone było admi­ni­stra­cyj­nie na 22 powiaty, w któ­rych miesz­kało ok. 3 864 000 miesz­kań­ców. Pod wzglę­dem zalud­nie­nia na pierw­szym miej­scu trzeba wymie­nić powiat orszań­ski, w któ­rym zamiesz­ki­wało ponad pół miliona osób. Gęstość zalud­nie­nia WKsL była bar­dzo zróż­ni­co­wana: w naj­bar­dziej zalud­nio­nych powia­tach na kilo­metr kwa­dra­towy przy­pa­dało ok. 20 osób, ale w powia­tach rze­czyc­kim i mozyr­skim było już tylko odpo­wied­nio 1,5 i 3,5 osoby na kilo­metr. Jeśli cho­dzi o powierzch­nię to w poło­wie XVII wieku naj­bar­dziej roz­le­głe były powiaty: orszań­ski (26 715 km2) i nowo­gródzki (25 870 km2)10.

Litew­ski teatr dzia­łań wojen­nych cha­rak­te­ry­zo­wała duża liczba rzek, jezior i stru­mieni. Główne rzeki to: Nie­men, Dźwina i Dniepr. Każda z tych żył wod­nych posiada liczne dopływy. Jeśli cho­dzi o sze­roki i spławny Nie­men są to rzeki: Usza, Bere­zyna (mniej­sza), Dzi­twa, Moł­czadz, Szczara, Kotra, Merecz, Strawa, Wilia, Nie­świeża, Dubissa, Szeszupa, Jura i inne; dopływy Dźwiny to rzeki: Widźba, Łuczosa, Uła, Obola, Połota, Dzi­sna, Dryssa, Druja; a dopływy potęż­nego Dnie­pru to rzeki: Soż, Bere­zyna (więk­sza), Druć i Pry­peć two­rząca swo­isty sys­tem wodny na Pole­siu. Roz­le­głość obszaru i słaba sieć drożna przy roz­bu­do­wa­nej z kolei sieci wod­nej powo­do­wała, że pro­blemy komu­ni­ka­cji pró­bo­wano roz­wią­zać korzy­sta­jąc z dróg wod­nych. W latach 1648–1651 donio­słą rolę jako linia komu­ni­ka­cyjna speł­niał Dniepr. W celu zacho­wa­nia kon­troli nad tym szla­kiem wod­nym budo­wano wzdłuż rzeki obozy umoc­nione z załogą i arty­le­rią. Sieć rzeczna jako drogi komu­ni­ka­cji nabie­rały szcze­gól­nego zna­cze­nia na bez­dro­żach Bia­ło­rusi, zwłasz­cza jeśli cho­dzi o trans­port cięż­szych dział lub szyb­szego prze­miesz­cza­nia pie­choty. W kam­pa­nii łojow­skiej w 1649 r. het­man Janusz Radzi­wiłł do trans­portu arty­le­rii i pie­choty wyko­rzy­stał łodzie (baj­daki) i w ten spo­sób spła­wił Dnie­prem część woj­ska pod Łojów11. Poza Dnie­prem do trans­portu wod­nego mogła słu­żyć także rzeka Nie­men. Obu rzek – Dnie­pru i Nie­mna – użyto w 1634 r. do trans­portu ze Smo­leń­ska do Grodna zdo­by­tych dział moskiew­skich12. Aby wła­ści­wie zro­zu­mieć zna­cze­nie drogi wod­nej w inte­re­su­ją­cym nas okre­sie, trzeba pamię­tać, że do cią­gnię­cia 12-fun­to­wej ćwierć­kar­tauny potrzeba było 12 koni, a do 24-fun­to­wej pół­kar­tauny dwa razy wię­cej. Pro­blemy tego rodzaju nara­stały w przy­padku nie­ko­rzyst­nych warun­ków tere­no­wych lub kli­ma­tycz­nych. Trans­port drogą wodną nie został jed­nak wyko­rzy­stany na szer­szą skalę w kam­pa­nii 1660 r. Przy­czyną takiego stanu rze­czy mógł być impro­wi­zo­wany na ogół cha­rak­ter dzia­łań wojen­nych strony pol­sko-litew­skiej oraz pod­sta­wowe braki w mate­riale wojen­nym. Z jed­nej strony brak cięż­kich dział i dużej liczby pie­choty czy­nił zby­tecz­nym trans­port wodny, z dru­giej strony przy­go­to­wa­nie baj­da­ków wyma­gało dobrej orga­ni­za­cji i środ­ków finan­so­wych. Podob­nie strona moskiew­ska wyko­rzy­stała trans­port wodny na małą skalę.

Bogata sieć wodna na litew­skim teatrze dzia­łań wojen­nych stwa­rzała zro­zu­miałe pro­blemy w prze­miesz­cza­niu wojsk. Naj­więk­szą i naj­trud­niej­szą do prze­by­cia rzeką był i jest Dniepr, nad któ­rym toczyły się dzia­ła­nia w jesien­nej fazie kam­pa­nii. W pamięt­ni­kach wie­lo­krot­nie pod­kre­ślany jest fakt, że prze­kra­czano Dniepr po moście. Moż­liwe było także prze­kro­cze­nie rzeki w łodziach i pro­mach (pod­czas gdy konie pły­nęły obok), ale spo­sób taki był już bar­dzo nie­wska­zany porą zimową, z racji lodo­wa­tej wody. W paź­dzier­niku 1660 r. dywi­zja Czar­niec­kiego korzy­stała przy prze­kra­cza­niu Dnie­pru z impro­wi­zo­wa­nych tratw. Pewne trud­no­ści w prze­pra­wie spra­wiały także wyso­kie brzegi rzeki, na co pamięt­ni­ka­rze zwra­cają wie­lo­krot­nie uwagę13. Zapewne nie­moż­li­wo­ścią było poko­na­nie tak wiel­kiej rzeki z mar­szu, chyba że odby­wało się to w porze wio­senno-let­niej, a stan rzeki był niski. Woj­ska koronne w maju 1634 r. prze­szły w bród Dniepr i jesz­cze tego samego dnia Wiaźmę, a „obie rzeki led­wie za kolana koniom były”14. Takie miej­sca były jed­nak rzad­ko­ścią, a prze­pra­wie­nie dział czy wozów tabo­ro­wych i tak nastrę­czało trud­no­ści, nawet w tak sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ściach. Do trud­nych w prze­pra­wie rzek zali­czymy dopływy Dnie­pru – Soż i Druć. O ile Soż okre­ślony jest przez Poczo­buta jako „rzeka potężna”, o tyle Druć zda­niem Paska jest to rzeka „wpraw­dzie nie­sze­roka… głę­boko i bystro, a zabrze­ży­sto [urwi­sto, spa­dzi­sto]”15; w obu przy­pad­kach mamy więc do czy­nie­nia z rze­kami, które mogły spra­wić prze­pra­wia­ją­cym się oddzia­łom trud­no­ści, zwłasz­cza po obfi­tych desz­czach, bądź w porze zimo­wej.

Na tere­nie Bia­ło­rusi doliny rzeczne są zazwy­czaj zaba­gnione, stąd woj­ska napo­ty­kały na dodat­kowe kło­poty przy prze­pra­wie, nawet przy sto­sun­kowo nie­wiel­kich rze­kach. Nie­przy­pad­kowo zarówno rzeczka Połonka, jak i więk­sza Basia, pły­nęły w doli­nach pod­mo­kłych, czę­sto jesz­cze o wyso­kich i urwi­stych brze­gach16. W przy­padku prze­prawy dywi­zji Czar­niec­kiego przez nie­zbyt sze­roką Druć, o któ­rej już była mowa, trzeba było prze­pra­wiać się dwu­krot­nie, gdyż rzeka w tym miej­scu nie pły­nęła jed­nym kory­tem tylko dwoma17. Prze­prawa wpław zawsze nio­sła za sobą ryzyko uto­nię­cia i podej­mo­wana była rzadko, zazwy­czaj kiedy nie było czasu na budowę mostu lub zbu­do­wa­nie cho­ciażby pro­wi­zo­rycz­nych tra­tew. Trzeba pamię­tać, że prze­kra­cza­nie mniej­szych rzek wpław było moż­liwe tylko dla jazdy i nie roz­wią­zy­wało pro­blemu prze­prawy pie­choty, a zwłasz­cza arty­le­rii i tabo­rów, sto­so­wano go więc w nagłych przy­pad­kach18. Tru­izmem będzie stwier­dze­nie, że prze­prawa wpław nawet dla jazdy była nie lada wyzwa­niem w porze zimo­wej. Sieć wodna Bia­ło­rusi wymu­szała for­so­wa­nie małych, ale wart­kich rze­czek co kilka dni lub nawet czę­ściej19.

Obszar Bia­ło­rusi jest bogaty także w obszary leśne. W XVII wieku lasy zaj­mo­wały na pewno wię­cej niż trze­cią część tego obszaru. Więk­sze kom­pleksy leśne to: Pole­sie – rejon Słucka – Bobrujsk; przed­pole Mohy­lewa; rejon Bory­sów – Lepel i tereny na połu­dnie od linii Połock – Witebsk. Uczest­nicy kam­pa­nii dają nam wiele przy­kła­dów prze­kra­cza­nia dużych kom­plek­sów leśnych, cią­gną­cych się nie­rzadko na kil­ka­dzie­siąt kilo­me­trów. Wszyst­kie te trudne warunki tere­nowe – zaba­gnione doliny rzek, pod­mo­kłe obszary, liczne i gęste lasy, brak dobrych dróg – powo­do­wały, że obszar ten nie był łatwy do pro­wa­dze­nia dłu­go­trwa­łych dzia­łań wojen­nych, tym bar­dziej, jeśli pro­wa­dzone one były w cza­sie jesienno-zimo­wym. Woj­ska zmu­szone były do mar­szu złej jako­ści dro­gami przez pusz­cze i lasy nawet przez kilka dni z rzędu20. Takie trudne warunki tere­nowe w połą­cze­niu z pro­wa­dzo­nymi dzia­ła­niami manew­ro­wymi i przy sła­bym zaple­czu mate­ria­ło­wym powo­do­wały znaczne zuży­cie sił.

Jak już powie­dzie­li­śmy, cha­rak­te­ry­styczna dla kam­pa­nii na Bia­ło­rusi (podob­nie jak na Ukra­inie) jest duża roz­le­głość ope­ra­cyjna. Odle­gło­ści, które poko­nuje woj­sko w cza­sie jed­nej kam­pa­nii, liczone są w set­kach kilo­me­trów. Odle­głość od Brze­ścia nad Bugiem, skąd w 1660 r. wkra­cza do walki dywi­zja Czar­niec­kiego, do Mohy­lewa, gdzie zna­la­zła się w jesien­nej fazie kam­pa­nii, wynosi około 500 kilo­me­trów w linii pro­stej. W trak­cie dzia­łań wojen­nych nie­ko­niecz­nie docho­dziło do zmniej­sze­nia obszaru dzia­łań wojen­nych, a naj­lep­szym tego przy­kła­dem jest sytu­acja z prze­łomu lipca i sierp­nia 1660 r., kiedy woj­skom pol­sko-litew­skim pod­dają się Szkłów, Orsza i Kopyś, a odle­gły od tej ostat­niej miej­sco­wo­ści o 500 km na połu­dniowy-zachód Brześć Litew­ski na­dal pozo­staje w rękach rosyj­skich. Mimo prze­su­nię­cia frontu daleko na wschód na tyłach wojsk pol­sko-litew­skich pozo­stają gar­ni­zony moskiew­skie w: Brze­ściu, Kow­nie, Wil­nie i Grod­nie. Roz­le­głość obszaru ope­ra­cyj­nego powo­do­wała, że nie­zwy­kle istotne były linie komu­ni­ka­cyjne, stąd dość czę­sto mamy do czy­nie­nia z dzia­ła­niami par­ty­zanc­kimi. Dużo mniej­sza była sze­ro­kość obszaru obję­tego kam­pa­nią 1660 r. Roz­le­głość obszaru dzia­łań wojen­nych powo­do­wała, że podej­mo­wane prze­mar­sze pomię­dzy kolej­nymi obiek­tami stra­te­gicz­nymi prze­kra­czały czę­sto 100 kilo­me­trów w linii pro­stej. Dla przy­kładu podajmy odle­gło­ści w linii pro­stej do kilku wybra­nych miast z poło­żo­nego cen­tral­nie Miń­ska: do Nowo­gródka ok. 120 km, do Wilna 180 km, do nie­da­le­kiego Bory­sowa 80 km, do Mohy­lewa 190 km. W cza­sie mar­szu woj­ska poko­ny­wane odle­gło­ści, z oczy­wi­stych przy­czyn, były jesz­cze więk­sze.

Roz­le­głość obszaru dzia­łań wojen­nych w połą­cze­niu z warun­kami tere­no­wymi, a także atmos­fe­rycz­nymi powo­do­wały duże straty mar­szowe w koniach. Należy pamię­tać, że duża część kam­pa­nii odby­wała się w trak­cie jesien­nej słoty, a ostat­nie dzia­ła­nia bojowe nawet w warun­kach zimo­wych21. Wszyst­kie te ele­menty nie pozo­sta­wały bez wpływu na war­tość bojową wal­czą­cych stron. W takich warun­kach począt­kowa róż­nica w koniach – konie litew­skie nie były tak dobre jak koronne, a zwłasz­cza w dywi­zji Czar­niec­kiego, która we wcze­śniej­szych wal­kach zdo­była sporo dobrej jako­ści wierz­chow­ców22 – powoli zani­kała, gdyż pod­stawą uzu­peł­nień były przede wszyst­kim konie zdo­byczne. Nie­ustanne walki, prze­mar­sze i duża odle­głość od swo­jej bazy mate­ria­ło­wej powo­do­wały znaczne zuży­cie uzbro­je­nia i wypo­sa­że­nia. W nieco lep­szej sytu­acji była dywi­zja żmudzka, która przez nie­mal połowę kam­pa­nii nie uczest­ni­czyła w wal­kach i była mniej „zużyta” prze­mar­szami. Jesienne słoty i zimowe śniegi poważ­nie ogra­ni­czały nie tylko kon­dy­cję psy­chiczno-fizyczną żoł­nie­rzy, ale także moż­li­wo­ści prze­miesz­cza­nia wojsk. Już wiemy, że do szcze­gól­nych pro­ble­mów nale­żały prze­mar­sze cięż­kiej arty­le­rii i wozów tabo­ro­wych. Co prawda woj­ska pol­sko-litew­skie, w kam­pa­nii 1660 r. na ogół poru­sza­jące się komu­ni­kiem i dys­po­nu­jące tylko lekką arty­le­rią, być może pro­ble­mów tych nie odczu­wały aż tak bar­dzo, ale widoczne są tu zależ­no­ści pomię­dzy trud­nymi warun­kami tere­no­wymi i pogo­do­wymi a ubo­gim wypo­sa­że­niem mate­ria­ło­wym wojsk pol­sko-litew­skich. Tam, gdzie będziemy mieć do czy­nie­nia z szyb­kimi zago­nami, będzie to dzia­ła­nie przede wszyst­kim kawa­le­rii. Nie sądzimy, aby warunki pogo­dowe w postaci śniegu i błota w połą­cze­niu z bez­dro­żami bia­ło­ru­skiego obszaru dzia­łań wojen­nych zmie­niły się istot­nie od czasu kam­pa­nii 1632–1634, stąd wydaje się, że pro­blemy, o któ­rych wspo­mina Mosko­rzew­ski przy oka­zji prze­mar­szu wozów tabo­ro­wych spod Smo­leń­ska do Bia­łej były cha­rak­te­ry­styczne także dla roku 1660 – oczy­wi­ście po uwzględ­nie­niu daleko skrom­niej­szych potrzeb wojsk Sapiehy i Czar­niec­kiego, a co za tym idzie przy­ję­cie faktu znacz­nie skrom­niej­szych tabo­rów w kam­pa­nii litew­sko-bia­ło­ru­skiej. Opóź­nie­nia mar­szu tabo­rów powo­do­wały ogra­ni­cze­nie szyb­ko­ści mar­szu całego woj­ska23. Bio­rąc pod uwagę fakt, że armia Iwana Cho­wań­skiego zło­żona była nie tylko z kawa­le­rii i dra­go­nów, ale także z pie­choty, cięż­kiej arty­le­rii i taboru, to warto pod­kre­ślić, że poru­szała się sto­sun­kowo szybko.

Przy oka­zji oma­wia­nia roz­pię­to­ści litew­skiego teatru dzia­łań wojen­nych można zauwa­żyć, że ele­ment ten nie pozo­stał bez wpływu na cha­rak­ter i struk­turę armii litew­skiej. Odda­le­nie od źró­deł zaopa­trze­nia i punk­tów oporu, sła­bość mate­ria­łowa i liczebna armii litew­skiej powo­do­wały, że musiała ona korzy­stać jak naj­sze­rzej z manewru siłami, na ogół bar­dzo szczu­płymi. Cha­rak­te­ry­styczny dla armii litew­skiej nie­do­sta­tek środ­ków mate­ria­ło­wych (arty­le­rii, pro­chu itp.) przy potrze­bie szyb­kich prze­mar­szów deter­mi­no­wał struk­turę armii litew­skiej, która oparta była na jed­nost­kach kon­nych, w tym na dra­go­nii. Zdol­ność do dale­kich prze­mar­szów, samo­dziel­nych na ogół, szyb­kich dzia­łań w masie lub roz­pro­sze­niu, koniecz­no­ści walki na licz­nych i odda­lo­nych od sie­bie fron­tach, dzia­ła­nia pości­gowe czy nęka­jące powo­dują, że w struk­tu­rze armii litew­skiej w latach 1654–1667 arty­le­ria i pie­chota nie odgry­wają więk­szej roli (może za wyjąt­kiem okresu het­mań­stwa Janu­sza Radzi­wiłła).

Po scha­rak­te­ry­zo­wa­niu warun­ków tere­no­wych należy przejść do omó­wie­nia stanu umoc­nień na inte­re­su­ją­cym nas obsza­rze, gdyż odgry­wały one bar­dzo poważną rolę. Więk­szość dzia­łań wojen­nych w roku 1660 sku­piała się na blo­ko­wa­niu i zdo­by­wa­niu umoc­nio­nych punk­tów oporu lub na pró­bach ich odblo­ko­wa­nia. Bitwy polowe były skut­kiem pod­ję­cia przez strony takich wła­śnie dzia­łań – do bitwy pod Połonką dopro­wa­dziła armia pol­sko-litew­ska, idąca z odsie­czą oblę­żo­nym Lacho­wi­czom, a do bitwy nad Basią strona moskiew­ska, pró­bu­jąca przyjść z pomocą oble­ga­nemu Mohy­le­wowi. Więk­szość miast bia­ło­ru­skich miała umoc­nie­nia skła­da­jące się z wału ziem­nego, pali­sady, ewen­tu­al­nie rowu, ale nie bra­ko­wało na tere­nie Litwy i Bia­ło­rusi także miast twierdz o bar­dzo roz­bu­do­wa­nych for­ty­fi­ka­cjach. Oczy­wi­ste jest, że takie sil­nie umoc­nione mia­sta twier­dze były waż­nymi obiek­tami stra­te­gicz­nymi pozwa­la­ją­cymi nie tylko na dłu­go­trwałą obronę, ale jak w przy­padku Słucka czy Nie­świeża, będą­cymi także bazą ope­ra­cyjną dla woj­ska litew­skiego, umoż­li­wia­jącą sku­teczne dzia­ła­nia par­ty­zanc­kie na tyłach wojsk car­skich. Bez pobież­nego cho­ciażby pozna­nia stanu umoc­nień waż­niej­szych miast litew­skich i bia­ło­ru­skich trudno będzie zro­zu­mieć przy­czyny i skutki podej­mo­wa­nych przez obie strony decy­zji. Omó­wione zostaną tylko te obiekty, które znaj­do­wały się w sfe­rze zain­te­re­so­wa­nia stron w cza­sie inte­re­su­ją­cej nas kam­pa­nii, nie będą się więc do nich zali­czać mia­sta, które woj­ska car­skie zajęły w latach 1654–1655.

Usta­bi­li­zo­wany sys­tem warowny WKsL datuje się, co naj­mniej na wiek XVI. Można w nim wyróż­nić kilka stref:

strefa I – ok. 20 zam­ków inf­lanc­kich;

strefa II – 5 zam­ków poło­żo­nych w głębi kraju (Wilno, Troki, Nowo­gró­dek, Suraż, Tyko­cin);

strefa III – osłona cen­tral­nego obszaru WKsL od wschodu (Mia­dzioł, Radosz­ko­wi­cza, Mińsk);

strefa IV – osłona cen­tral­nego obszaru WKsL od strony Inf­lant (Upita, Bra­sław, Druja, Dryssa) oraz twier­dze wzdłuż Dźwiny i jej dopły­wów (Uście, Połock, Lepel, Witebsk, Ozie­rysz­cze). Po utra­cie Połocka w 1563 r. w celu zabez­pie­cze­nia luki zbu­do­wano zamki w Dzi­śnie, Woro­ni­czu, Leplu i Czasz­ni­kach;

strefa V – ok. 20 zam­ków nad Dnie­prem i jego dopły­wami kon­tro­lu­ją­cych drogi wodne i naj­waż­niej­sze prze­prawy (nad Dnie­prem: Orsza, Mohy­lew, Rze­czyca, Lubecz, Kijów, Kaniów, Czer­kasy, Chor­tyca; nad Bere­zyną: Bory­sów, Świ­słocz; nad Pry­pe­cią: Mozyr, Czar­no­byl i nie­od­le­gły Owrucz; nad Sożem i dopły­wami: Mści­sław, Krzy­czew, Radoml, Pro­pojsk, Cze­czersk, Homel)24.

Duża część tych miast w roku 1660 znaj­do­wała się w rękach moskiew­skich, ale na­dal peł­niła ważną rolę stra­te­giczną na inte­re­su­ją­cym nas obsza­rze dzia­łań wojen­nych, tyle tylko, że próby ich opa­no­wa­nia podej­mo­wały teraz woj­ska Rzecz­po­spo­li­tej. Poło­żone w głębi litew­skiego teatru dzia­łań wojen­nych: Kowno, Grodno, Brześć i Pińsk, były zanie­dbane, ale nie­ocze­ki­wa­nie w poło­wie XVII wieku zna­la­zły się bli­sko pod­staw wyj­ścio­wych poten­cjal­nych prze­ciw­ni­ków: naj­pierw powstań­ców kozac­kich, a kilka lat póź­niej wojsk rosyj­skich.

Sys­tem warowny WKsL przy prze­sta­rza­łych drew­niano-ziem­nych for­ty­fi­ka­cjach, sła­bym wypo­sa­że­niu zam­ków i nie­licz­nych sta­łych zało­gach prze­stał już speł­niać swoją rolę w XVI wieku. Sła­bość sys­temu obron­nego na wscho­dzie uwi­docz­niła się zwłasz­cza w latach 1654–1655. Przy­czyny szyb­kich postę­pów wojsk car­skich widział Józef Naro­no­wicz-Naroń­ski w braku nowo­cze­snych for­tec na Litwie: „w każ­dym powie­cie gdyby choć po jed­nej for­tece było, a na głowę powiat się ruszyw­szy zawarł, byłoby i ludzi do obrony i nie­przy­ja­cie­lowi do wycieczki stra­chu. Czego iż nie było wszystko pań­stwo bez prace [walki] prze­szedł i osiadł, wysiek­szy i wypa­liw­szy”25. Część łatwo zaję­tych zam­ków – Połock, Witebsk, Mści­sław – to jego zda­niem „kur­niczki nie­po­rząd­nie obwa­ro­wane, łacno tedy to wszystko pozno­szono…”. Jako zna­czące podaje nato­miast twier­dze: Słuck, Bychów, Nie­śwież, Mir, Lacho­wi­cze, czyli te, które nie zostały zdo­byte, „bo była obrona i opa­trze­nie porządne”26.

Wszyst­kie wymie­nione przez Naro­no­wi­cza-Naroń­skiego twier­dze należą do magna­tów. Nie jest to przy­pa­dek, gdyż jak pisze Kata­rzyna Mikocka-Rachu­bowa: „wobec braku zamoż­nych ośrod­ków miej­skich i nikłej na tym polu dzia­łal­no­ści monar­chów zamki i twier­dze magnac­kie WKsL przej­mo­wały w zasa­dzie cał­ko­wi­cie obo­wią­zek obrony kraju”27. Oczy­wi­ście tylko naj­więk­sze rody magnac­kie – Radzi­wił­ło­wie, Sapie­ho­wie, Chod­kie­wi­czo­wie – mogli spro­stać temu zada­niu, i to w ogra­ni­czo­nych roz­mia­rach. Więk­szość sys­te­mów obron­nych zam­ków pry­wat­nych na­dal oparta była na prze­sta­rza­łych już w poło­wie XVII wieku umoc­nie­niach ziemno-drew­nia­nych (Kiej­dany, Kleck, Koj­da­nów, Kopyś, Lubecz, Newel, Druck, Łohojsk, Szkłów), jed­nak za pośred­nic­twem magna­tów, któ­rzy zatrud­niali u sie­bie archi­tek­tów i inży­nie­rów woj­sko­wych z Prus, Nie­miec i Fran­cji, docie­rały na Litwę nowe prądy zachod­nio­eu­ro­pej­skiej archi­tek­tury obron­nej. Efek­tem tego było powsta­wa­nie pod koniec XVI wieku pierw­szych zam­ków bastio­no­wych: Zasła­wia i Dubrowna Hle­bo­wi­czów, Nie­świeża i Mira Radzi­wił­łów, Lacho­wicz Chod­kie­wi­czów. Obok budow­nic­twa obron­nego sta­roi nowo­wło­skiego poja­wia się także sys­tem sta­roi nowo­ho­len­der­ski prze­zna­czony dla miast ulo­ko­wa­nych na rów­nin­nym, otwar­tym tere­nie i oparty na ele­men­tach obron­nych ziemi (wały) i wody (fosy), bez muro­wa­nego oszkar­po­wa­nia kur­tyn i bastio­nów28.

W sys­te­mie sta­ro­wło­skim kamienny mur zastą­piony został wałem ziem­nym, a baszty niż­szymi, ale bar­dziej wysu­nię­tymi do przodu bastio­nami, na któ­rych usta­wiano działa utrzy­mu­jące w zasięgu ognia przed­pole za fosą i kur­tyny, czyli odcinki wałów pomię­dzy bastio­nami. Potężne bastiony, roz­miesz­czane zazwy­czaj na rogach twier­dzy, stały się głów­nymi punk­tami oporu; fron­talny i skrzy­dłowy ogień z dział bastionu utrud­niał bądź unie­moż­li­wiał atak na kur­tyny i pod­cią­gnię­cie przez prze­ciw­nika na bli­ską odle­głość arty­le­rii oblęż­ni­czej. Z tego powodu główne ataki prze­pro­wa­dzane były na same bastiony. Całość umoc­nień uzu­peł­niała fosa i nasyp ziemny. Do twierdz zmo­dy­fi­ko­wa­nych na spo­sób sta­ro­wło­ski należą m in. radzi­wił­łow­ski Nie­śwież i sapie­żyń­skie Lacho­wi­cze29.

Sys­tem sta­ro­ho­len­der­ski poja­wił się po woj­nach nider­landz­kich i cha­rak­te­ry­zo­wał się jesz­cze więk­szymi ulep­sze­niami for­ty­fi­ka­cji bastio­no­wych. Jak już mówi­li­śmy sys­tem ten sto­so­wany był głów­nie do obrony miast ulo­ko­wa­nych na rów­nin­nym, otwar­tym tere­nie. Przy wzno­sze­niu tego typu twier­dzy znacz­nie wię­cej uwagi niż dotąd poświę­cano ota­cza­ją­cym mia­sto fosom i rowom; były one teraz znacz­nie szer­sze, a samej fosy bro­niły niskie, łagod­nie opa­da­jące nasypy ziemne (tzw. stoki, z franc. gla­cis). Ziemny wał główny był niż­szy niż dotych­czas, ale pozy­cje strze­lec­kie urzą­dzano już na wysu­nię­tych przed twier­dzę nasy­pach ziem­nych, co zwięk­szało sku­tecz­ność raże­nia, a także zno­siło mar­twe pola ostrzału. Przy­kła­dem tego typu sys­temu umoc­nień był przede wszyst­kim potężny radzi­wił­łow­ski Słuck zbu­do­wany w latach trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych XVII wieku, a także radzi­wił­łow­skie Birże i sapie­żyń­ski Stary Bychów30.

Słuck był bez wąt­pie­nia jedną z naj­po­tęż­niej­szych twierdz litew­skich. Umoc­nie­nia mia­sta się­ga­jące korze­niami wieku XVI (m. in. wał ziemny i napeł­niony wodą głę­boki rów) zostały w latach trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych oto­czone sil­nym pier­ście­niem for­ty­fi­ka­cji. Do sys­temu umoc­nień nale­żały dwa zamki – górny i dolny – roz­miesz­czone w naj­star­szej dziel­nicy mia­sta, jaką było Stare Mia­sto. Zamek górny sta­no­wiła okrą­gła budowla o powierzchni ok. 1,5 ha, która wznie­siona na wzgó­rzu pano­wała nad mia­stem i oko­licą. Dolny zamek zbu­do­wany na pod­sta­wie pro­sto­kąta roz­cią­gał się na powierzchni ok. 1,9 ha. W dru­giej czę­ści mia­sta – na Nowym Mie­ście – roz­lo­ko­wa­nym na lewym brzegu Słu­czy znaj­do­wał się dobrze ufor­ty­fi­ko­wany Nowy Zamek (cyta­dela), zbu­do­wany jesz­cze w XVI w. i rozbu­do­wany w wieku następ­nym. Nowy Zamek zbu­do­wany był na pla­nie kwa­dratu z czte­rema naroż­nymi basz­tami wysu­nię­tymi poza ogólną linię umoc­nień. W prze­ci­wień­stwie do wewnętrz­nej twier­dzy na Sta­rym Mie­ście, cyta­dela łączyła się z sys­te­mem zewnętrz­nych for­ty­fi­ka­cji twier­dzy. Nowy Zamek zaj­mo­wał bez baszt i wału obszar ok. 1,1 ha i oto­czony był fosą łączącą się ze Słu­czą. Cały teren twier­dzy obwie­dziony był cią­giem kon­struk­cji obron­nych – wałami ziem­nymi, fosą i bastio­nami. Wej­ście do mia­sta osła­niały umoc­nione bramy, w więk­szo­ści muro­wane i wbu­do­wane w wał ziemny, co wię­cej przez fosę pro­wa­dziły zwo­dzone mosty. Twier­dza słucka uwa­żana była za naj­po­tęż­niej­szą w Wiel­kim Księ­stwie Litew­skim i nazy­wana była „bastio­nem Litwy”31. W Słucku znaj­do­wał się także duży cekhauz. W 1620 r. znaj­do­wało się w nim 21 spraw­nych i 5 niespraw­nych dział32. Poza dzia­łami w cekhau­zie znaj­do­wały się także zapasy innego uzbro­je­nia oraz róż­no­raki mate­riał wojenny: kule dzia­łowe, proch, sale­tra itp33. Praw­do­po­dob­nie znaj­do­wały się w Słucku także warsz­taty wyko­nu­jące róż­nego rodzaju wypo­sa­że­nie woj­skowe, skoro w 1623 r. na roz­kaz księ­cia Krzysz­tofa Radzi­wiłła wyko­nano tam 300 skrzy­deł husar­skich oraz liczne forgi (kity) do szy­sza­ków i dla pie­choty34.

To, co wyróż­niało Słuck od innych miast WKsL i czy­niło z niego silny punkt oporu, to także liczna i dobrze zor­ga­ni­zo­wana mili­cja miej­ska. Pod­czas gdy mili­cje innych miast litew­skich nie prze­kra­czały stu kil­ku­dzie­się­ciu zbroj­nych, to w Słucku do nosze­nia broni i obrony mia­sta zobo­wią­zana była cała lud­ność męska. Dzięki temu mili­cja słucka w 1655 r. liczyła aż 1800 ludzi zgru­po­wa­nych w 4 puł­kach, któ­rymi dowo­dzili puł­kow­nicy. Pułki dzie­liły się na setki, a te na dzie­siątki. Taki sys­tem orga­ni­za­cyjny – podział na setki i dzie­siątki – funk­cjo­no­wał także w innych mia­stach, z tym, że liczeb­ność mili­cji nie była zbyt wielka (np. Birże w 1673 r. miały 139 mili­cjantów w 14 dzie­siąt­kach). Wyjąt­kiem może być Kopyś, gdzie w 1635 r. mili­cja liczyła ok. 500 ludzi w 5 set­kach. Jak­kol­wiek wypo­sa­że­nie mili­cjantów przed­sta­wiało się roz­ma­icie i nie było jed­no­lite, to jed­nak sta­rano się, aby na ich uzbro­je­niu, obok hala­bard i sza­bel, zna­la­zło się jak naj­wię­cej musz­kie­tów35. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że nawet słabo uzbro­jona i wyszko­lona mili­cja była poważ­nym wzmoc­nie­niem regu­lar­nego gar­ni­zonu twier­dzy.

Zna­jąc for­ty­fi­ka­cje Słucka, możemy być pewni, że omi­nię­cie twier­dzy w począt­ko­wych dzia­ła­niach ofen­syw­nych woje­wody Iwana Cho­wań­skiego było zamie­rzo­nym dzia­ła­niem. Próba zdo­by­cia tak potęż­nej for­tecy spo­wo­do­wa­łaby tylko znaczną utratę czasu i środ­ków, przy nie­pew­nym wyniku oblę­że­nia. Nauczką dla Rosjan było nie­udane oblę­że­nie Słucka z 1655 r. Strona litew­ska potra­fiła wyko­rzy­stać korzy­ści pły­nące z posia­da­nia twier­dzy na tyłach wojsk moskiew­skich – Słuck stał się bazą ope­ra­cyjną dzia­łań par­ty­zanc­kich skie­ro­wa­nych prze­ciwko car­skim liniom komu­ni­ka­cyj­nym. W opar­ciu o twier­dzę dzia­łał przede wszyst­kim pułk Samu­ela Oskierki i oddziały ochot­ni­cze. Nie­zbędne do takich dzia­łań zaopa­trze­nie w mate­riał wojenny zaspo­ka­jano z zapa­sów słuc­kiego cekhauzu.

Dru­gim pod wzglę­dem stra­te­gicz­nym obiek­tem w środ­ko­wej czę­ści Bia­ło­rusi była twier­dza w Nie­świeżu. Z koń­cem XVI wieku drew­niany zamek Radzi­wił­łów został prze­bu­do­wany na kamienny, w tym też cza­sie roz­po­częto wzno­sze­nie umoc­nień miej­skich i zam­ko­wych. Umoc­nie­nia skła­dały się z wału wokół mia­sta i wyso­kich, solid­nych murów miej­skich. War­tość obronną Nie­świeża pod­no­siła także spe­cy­fika terenu – mia­sto i zamek wzno­siły się na dwóch cyplach, przy czym mniej­szy cypel z zam­kiem był fak­tycz­nie wyspą. Ostrów, na któ­rym wzno­sił się zamek, miał kształt wydłu­ża­jący się z zachodu na wschód. Sam zamek zbu­do­wany został na bazie pro­sto­kąta o wymia­rach 170 x 120 m. For­ty­fi­ka­cje wznie­sione według sys­temu sta­ro­wło­skiego skła­dały się z: sze­ro­kiej i głę­bo­kiej fosy oka­la­ją­cej zamek i umoc­nio­nych wałów ziem­nych z czte­rema naroż­nymi bastio­nami. Kur­tyny i bastiony zamku wzmoc­nione były kamienną obmó­rówką. Wewnątrz roz­pla­no­wano osło­nięte nasy­pami drogi słu­żące skry­temu prze­miesz­cza­niu się obroń­ców, a nawet wnęki w nasy­pach uła­twia­jące podej­mo­wa­nie wycie­czek. Mia­sto i zamek połą­czone były gro­blą i dłu­gim drew­nianym mostem, który w razie potrzeby można było roze­brać. Dodat­kowo brama umoc­niona była basztą straż­ni­czą, a naprze­ciwko niej wzno­sił się sza­niec. For­ty­fi­ka­cje samego mia­sta two­rzył wał ziemny w kształ­cie nie­re­gu­lar­nego pię­cio­kąta z sied­mioma bastio­nami, oto­czony rowem z wodą. Bastiony były ziem­nymi kon­struk­cjami czę­ściowo osło­nię­tymi kur­ty­nami, nato­miast wał two­rzący kur­tyny był kamienny. Bramy miej­skie umiesz­czone były w basz­tach wbu­do­wa­nych w kur­tyny. Twier­dza sku­tecz­nie prze­trwała oblę­że­nie moskiew­skie w 1654 i 1659 r.

War­tość obronną Nie­śwież zawdzię­czał czę­sto prze­pro­wa­dza­nym pra­com kon­ser­wa­cyj­nym i roz­bu­do­wu­ją­cym. Takie prace były pro­wa­dzone m. in. w sierp­niu 1652 r. Zna­cze­nie stra­te­giczne obiektu w Nie­świeżu pod­no­sił znaj­du­jący się w twier­dzy cekhauz, w któ­rym prze­cho­wy­wano znaczne zapasy roz­ma­itego uzbro­je­nia i wypo­sa­że­nia woj­sko­wego. Zasoby arse­nału pozwa­lały nawet na wypo­sa­ża­nie całych jed­no­stek; stam­tąd pocho­dziła barwa i uzbro­je­nie ochronne (misiurki i kar­wa­sze) wyda­wane Tata­rom radzi­wił­łow­skim z księ­stwa nie­świe­skiego36. W Nie­świeżu znaj­do­wała się także wyso­kiej klasy dzia­ło­lej­nia, która rywa­li­zo­wała nawet z kró­lew­ską ludwi­sar­nią w Wil­nie. Podob­nie jak w przy­padku Słucka, w kam­pa­nii 1660 r. woj­ska car­skie nie przy­stą­piły do oblę­że­nia twier­dzy, ale w przy­padku Nie­świeża pro­wa­dziły blo­kadę twier­dzy, prze­rwaną w przeded­niu bitwy pod Połonką.

Kolejną twier­dzą radzi­wił­łow­ską były Birże, które miały za zada­nie obronę Auksztoty przed zagro­że­niem szwedz­kim. Twier­dza zdo­byta została przez Szwe­dów w 1625 r. i Krzysz­tof Radzi­wiłł zde­cy­do­wał się na prze­bu­dowę, (a raczej budowę nowej twier­dzy) w stylu sta­ro­ho­len­der­skim (1636–1640). Wznie­siona na pla­nie czwo­ro­kąta twier­dza z roz­bu­do­wa­nym sys­te­mem dział zewnętrz­nych utrzy­mała swój cha­rak­ter także po „poto­pie”, mimo prac restau­ra­cyj­nych pro­wa­dzo­nych przez Teo­fila Spi­now­skiego. W Bir­żach znaj­do­wał się także duży, drew­niany cekhauz, który okres roz­kwitu prze­ży­wał chyba w latach dwu­dzie­stych XVII w. Książę Krzysz­tof Radzi­wiłł miał posia­dać wów­czas w cekhau­zie ok. 70 dział, przy czym nie ustę­po­wały one w niczym dzia­łom kró­lew­skim, a nie­które armaty podobno je prze­wyż­szały war­to­ścią. W 1619 r. w cekhau­zie było aż 275 hakow­nic. Inna sprawa, że część dział była odlana z żelaza i z tego powodu prze­sta­rzała37.

We wschod­niej Bia­ło­rusi duże zna­cze­nie miała twier­dza sapie­żyń­ska w Sta­rym Bycho­wie. W latach 1590–1610 mia­sto i zamek prze­kształ­cił w twier­dzę jego poprzedni wła­ści­ciel Jan Karol Chod­kie­wicz. Stary Bychów oto­czony został rowem, wałem ziem­nym, obwa­ro­wany murami, bastio­nami i rawe­li­nami. Jesz­cze bar­dziej umoc­nili Bychów Sapie­ho­wie, któ­rzy odzie­dzi­czyli go w 1625 r. Stra­te­giczne zna­cze­nie twier­dzy pod­no­siło jej korzystne poło­że­nie, gdyż usy­tu­owana była na pła­sko­wyżu wzno­szą­cym się nad zale­wi­skiem rzek Dnie­pru i Sapie­żynki. Twier­dza zbu­do­wana została na pla­nie owal­nego pół­kola i miała sto­sun­kowo nie­wiel­kie roz­miary – śred­nica wyno­siła ok. 800 m. Wewnątrz mia­sta w pobliżu warow­nych murów wzno­sił się zamek, oto­czony rowem, przez który prze­rzu­cony był most. Bychow­ska twier­dza wytrzy­mała oblę­że­nie kozac­kie w 1648 r. oraz moskiew­skie z lat 1654–1656, ale zdo­byta została przez woj­ska car­skie po wie­lo­mie­sięcz­nym oblę­że­niu w grud­niu 1659 r38.

W nie­któ­rych mia­stach zam­kowy sys­tem obronny nie był włą­czony w sys­tem miej­ski i peł­nił samo­dzielne funk­cje. Do tego rodzaju umoc­nień nale­żał kamienny zamek w Mirze nale­żący do Radzi­wił­łów. Zamek zbu­do­wany był na pla­nie czwo­ro­kąta o dłu­go­ści boków 72–78 m. W czte­rech naroż­ni­kach murów zam­kowych były baszty, a po stro­nie zwró­co­nej do mia­sta znaj­do­wała się baszta główna – bramna. Przy wej­ściu do zamku wybu­do­wano kamienną redutę, a droga do zamku wio­dła przez zwo­dzony most. Zamek mir­ski oto­czony był wałami i rowami, oprócz tego od strony połu­dnio­wej podej­ścia do niego bro­niła rzeczka39.

Nie zawsze jed­nak zamki były tak dobrze ufor­ty­fi­ko­wane jak przed­sta­wione powy­żej. Dość czę­sto spo­tkać można na inte­re­su­ją­cym nas obsza­rze zameczki o drew­nia­nej kon­struk­cji. Przy­kła­dem takiego budow­nic­twa obron­nego może być Newel, zamek Radzi­wił­łów poło­żony w woje­wódz­twie witeb­skim i od 1654 r. wcho­dzący w skład pań­stwa rosyj­skiego. Drew­niany obiekt w Newlu został spa­lony w cza­sie dzia­łań wojen­nych 1654–1667, co wyraź­nie świad­czy o ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ściach obron­nych tego rodzaju kon­struk­cji. Obronę zamku wzmac­niał wał ziemny, za któ­rym roz­cią­gała się pali­sada z drew­nia­nymi basz­tami ota­cza­jąca zamek. Z wału i pali­sady wzmoc­nio­nej pię­cioma drew­nia­nymi basz­tami skła­dał się także miej­ski sys­tem obronny Newla. Tego typu umoc­nie­nia należy uznać za cha­rak­te­ry­styczne dla małych miast na obsza­rze Litwy i Bia­ło­rusi. Na basz­tach i wałach takich umoc­nień roz­miesz­czone było dość skromne uzbro­je­nie arty­le­ryj­skie. Przy­kła­dowo Newel posia­dał 8 armat małego wago­miaru i 17 hakow­nic40. Poza nie­wiel­kimi roz­mia­rami takich punk­tów obron­nych i sła­bym zazwy­czaj wypo­sa­że­niem w arty­le­rię, ich war­tość obronną obni­żały kon­struk­cje drew­niane, które były podatne na ogień.

We wschod­niej czę­ści Bia­ło­rusi, w majęt­no­ściach Sie­niaw­skich znaj­do­wał się warowny zamek w Szkło­wie. Od strony rzeki Jezony był on oto­czony drew­nia­nym par­ka­nem, a z prze­ciw­nej strony ostro­giem. Wjazd do zamku znaj­do­wał się od strony rzeki przez drew­niany (póź­niej zwo­dzony) most. Pośrodku zamku stała wysoka drew­niana baszta na szczy­cie, któ­rej znaj­do­wała się osło­nięta z zewnątrz strzel­nica. Oprócz umoc­nień zam­ko­wych posia­dał Szkłów także obwa­ro­wa­nia miej­skie, które skła­dały się z drew­nia­nego wału wzmoc­nio­nego przez 5 drew­nianych baszt i 7 redut. Ogólna dłu­gość miej­skich for­ty­fi­ka­cji bie­gną­cych wzdłuż Dnie­pru, czę­ściowo nad rowem ota­cza­ją­cym mia­sto, wyno­siła ponad 2700 m. W 1661 r. arty­le­ria zam­kowa skła­dała się z 10 dział nie­du­żych wago­mia­rów, 1 dużego i 10 małych moź­dzie­rzy oraz 183 hakow­nic41.

Inne zamki magnac­kie naj­czę­ściej miały kon­struk­cję drew­nianą i oto­czone były wałem ziem­nym. Wał mógł być wzmoc­niony przez drew­niane baszty i posia­dać bramę muro­waną. Zamki takie wzno­szone były na natu­ral­nych lub sztucz­nie usy­pa­nych wznie­sie­niach. Ogól­nie należy stwier­dzić, że wszyst­kie pry­watne mia­sta bia­ło­ru­skie były ośrod­kami obwa­ro­wa­nymi i posia­dały urzą­dze­nia for­ty­fi­ka­cyjne, naj­czę­ściej bar­dzo pro­ste (wał ziemny, drew­niany par­kan, rów). Nawet naj­prost­sze jed­nak umoc­nie­nia przy dziel­nej posta­wie załogi potra­fiły zatrzy­mać na długi czas znacz­nie sil­niej­szego prze­ciw­nika dys­po­nu­ją­cego dzia­łami, petar­dami i minami. Przy­kła­dem takiej nie­zwy­kłej obrony może być Biała, która w 1634 r. wytrzy­mała oblę­że­nie wojsk pol­sko-litew­skich pod dowódz­twem króla Wła­dy­sława IV mimo znacz­nej prze­wagi oble­ga­ją­cych, sil­nego ostrzału arty­le­rii i wysa­dza­nia min. Klu­czem do sku­tecz­nej obrony było szyb­kie sta­wia­nie pro­wi­zo­rycz­nych umoc­nień w postaci wałów i nasy­pów ziem­nych w miej­scach, gdzie poprzed­nie umoc­nie­nia, naj­czę­ściej drew­niane, były nisz­czone lub palone. Tak wła­śnie postą­piła załoga Bia­łej, która ostrze­żona o moż­li­wo­ści pol­skiego ataku na miej­scu spa­lo­nego par­kanu wybu­do­wała wewnątrz zamku nasyp ziemny42. W efek­cie zacie­kłej obrony Biała nie została zdo­byta.

Szcze­gólna uwaga należy się Wilnu – nie tylko dla­tego, że była to sto­lica WKsL – ale także z tego powodu, że zajęta przez Moskwę w 1655 r. będzie obiek­tem sztur­mów podej­mo­wa­nych przez stronę litew­ską w latach 1660–1661. Bez wąt­pie­nia kró­lew­skie Wilno nie miało umoc­nień god­nych sto­licy ani porów­ny­wal­nych z innymi mia­stami euro­pej­skimi tej wiel­ko­ści i zna­cze­nia. Nie było obwie­dzione żad­nymi solid­nymi for­ty­fi­ka­cjami bastio­no­wymi tylko murem, nato­miast od dawna miej­scami umoc­nio­nymi były dwa zamki wileń­skie – górny i dolny. Mur miej­ski miał dłu­gość 2,9 km. Nie było go nad Wilią opo­dal mostu, przy kościele ber­nar­dyń­skim, gdzie Wilejka u swo­jego ujścia jest dość sze­roka, a solid­nie obmu­ro­wane kościół i klasz­tor ber­nar­dyń­ski sta­no­wiły jakby for­teczkę u zakoń­cze­nia murów miej­skich. Prze­strzeń zamknięta w obrę­bie murów wyno­siła 0,8 km2. Wilno czę­sto bywa porów­ny­wane z Kra­ko­wem, dla­tego warto nad­mie­nić, że dłu­gość murów kra­kow­skich się­gała 3,1 km, a prze­strzeń mia­sta w ich obrę­bie 0,6 km2. Porów­na­nie war­to­ści obron­nej murów miej­skich wypada zde­cy­do­wa­nie na korzyść Kra­kowa, o czym będzie jesz­cze niżej mowa43.

Stan umoc­nień – rzecz cha­rak­te­ry­styczna dla WKsL – był znacz­nie zanie­dbany i wyma­gał restau­ra­cji. Mury opa­su­jące Wilno nie były utrzy­my­wane w nale­ży­tym porządku i tra­ciły swoją funk­cję obronną już w XVI wieku. W murach było bar­dzo nie­wiele baszt, za to wiele bram (9) i fur­tek bocz­nych budo­wa­nych dla wygody miesz­kań­ców, co zmniej­szało oczy­wi­ście war­tość obronną. W poło­wie XVII wieku baszt było praw­do­po­dob­nie tylko trzy. Jedna linia murów – prawda, że dość wyso­kich i masyw­nych – nie mogła być sku­teczną zaporą dla ata­ku­ją­cych. Z 9 bram tylko 6 miało cha­rak­ter obronny. Naj­sil­niej bro­niona była brama Ostra, przy któ­rej znaj­do­wała się oto­czona fosą muro­wana budowla kształtu okrą­głego wła­ści­wego bar­ba­ka­nom – praw­do­po­dob­nie był to obiekt obronny. Trzy baszty i bar­ba­kan to sta­now­czo za mało dla dłu­gich murów wileń­skich. Wystar­czy dla porów­na­nia przy­to­czyć, że mury Kra­kowa miały 47 baszt, 6 bram – wszyst­kie o cha­rak­terze obron­nym – bar­ba­kan i mur w nie­któ­rych miej­scach podwójny.

Przez zanie­dba­nia swój cha­rak­ter obronny w dużej mie­rze utra­ciły także oba zamki wileń­skie. Kon­sty­tu­cja z 1613 r. mówi o ruinie zamku gór­nego, a w latach następ­nych jego stan nie polep­szył się. Dopiero w 1648 r. z pole­ce­nia kró­lew­skiego inży­nier Fry­de­ryk Get­kant spo­rzą­dził plan umoc­nień i pod­jęta została praca nad ich reno­wa­cją. Wyre­mon­to­wano mury i zabez­pie­czono je poprzez wzno­sze­nie dru­giej linii umoc­nień – wałów ziem­nych i pali­sad. Nie­stety po kilku mie­sią­cach prace zostały wstrzy­mane i wzno­wione dopiero w 1654 r44.

W mie­ście ist­niała słynna dzia­ło­lej­nia, w któ­rej pra­co­wali w I poło­wie wieku Jan Roland i Jan Breu­telt. Mate­riał do odle­wa­nia dział i moź­dzie­rzy spro­wa­dzano spoza Litwy, kra­jowe było tylko żelazo. Ludwi­sar­nia czynna była jesz­cze za Wła­dy­sława IV, ale póź­niej o niej już nie sły­chać. W Wil­nie znaj­do­wał się także główny cekhauz litew­ski zbu­do­wany przy ujściu Wileńki do Wilii. W pierw­szej poło­wie XVII wieku zaopa­try­wano z niego woj­sko w potrzebne mate­riały: od pro­chów, kul i kno­tów począw­szy, a na rydlach, moty­kach i sie­kie­rach skoń­czyw­szy. Pozo­stałe cekhauzy pań­stwowe znaj­do­wały się w Połocku, Smo­leń­sku i w mia­stach pogra­nicz­nych: Krzy­cze­wie, Orszy, Jezie­rzysz­czach i Mohy­le­wie. W toku dzia­łań wojen­nych z lat 1654–1655 wpa­dły w ręce rosyj­skie. W Wil­nie znaj­do­wały się także roz­bu­do­wane warsz­taty do pro­duk­cji uzbro­je­nia, wyra­biano tu mię­dzy innymi zbroje husar­skie i cho­rą­giewki, a także inny rynsz­tu­nek. W 1633 r. w Wil­nie wypo­sa­żyła się cał­ko­wi­cie w potrzebny rynsz­tu­nek rota pie­choty Mar­cina Kosz­czyca45. Drugi, znacz­nie mniej­szy cekhauz znaj­do­wał się w miej­skim ratu­szu. Skła­do­wano tam zapewne broń ręczną. Z innych obiek­tów pra­cu­ją­cych na potrzeby woj­ska wymie­nić należy jesz­cze pro­chow­nię, która korzy­stała z młyna wod­nego (tzw. pro­cho­wego) nie­da­leko zamku46. Mia­sto było głów­nym ośrod­kiem prze­my­sło­wym WKsL – znaj­do­wało się tam 26 cechów.

Z cekhau­zem wileń­skim współ­pra­co­wać miała dzia­ło­lej­nia w Olkien­ni­kach odle­głych o ok. 50 km od Wilna. Po roku 1641 prze­stała jed­nak dzia­łać, a co gor­sze, sie­dzący na rud­nych zie­miach „hut­nicy” nie wywią­zy­wali się z innych swo­ich pod­sta­wo­wych obo­wiąz­ków – dostar­cza­nia do cekhauzu wileń­skiego kul dzia­ło­wych47. Wilno wpa­dło w ręce rosyj­skie w 1655 r. i pozo­stało w nich aż do 1661 r. Woj­ska car­skie przy­stą­piły nie tylko do umac­nia­nia mia­sta, ale także do eks­plo­ata­cji manu­fak­tur o cha­rak­te­rze woj­sko­wym, m.in. pro­chowni.

Pod­su­mo­wu­jąc stan umoc­nień na tere­nie Litwy i Bia­ło­rusi, trzeba stwier­dzić, że nie był on wystar­cza­jący. Dobrze ufor­ty­fi­ko­wane i zaopa­trzone twier­dze były wyjąt­kami. Mniej­sze zamki i mia­sta miały szanse tylko na krót­ko­trwałą obronę, i to w przy­padku posia­da­nia gar­ni­zonu. Jak zoba­czymy z prze­biegu dzia­łań wojen­nych Iwan Cho­wań­ski przy­jął słuszną tak­tykę pole­ga­jącą na jak naj­szyb­szym wtar­gnię­ciu w głąb Litwy pozo­sta­wia­jąc za sobą nie­zdo­byte punkty umoc­nione. Miały być one zdo­by­wane w dru­giej kolej­no­ści. Taka była geneza decy­zji Cho­wań­skiego o omi­nię­ciu Słucka i Nowo­gródka w pierw­szej fazie kam­pa­nii i mar­szu na Brześć Litew­ski. Nowo­gró­dek, gdzie spo­dzie­wano się sil­nego oporu, woj­ska car­skie zajęły dopiero w dru­giej fazie ofen­sywy, już po zdo­by­ciu Brze­ścia Litew­skiego. Nie­udane oblę­że­nie Lacho­wicz wyka­zało, że była to tak­tyka słuszna.

Rzeczpospolita i Moskwa w latach 1654–1658

Wyda­rze­niem, które w istotny spo­sób wpły­nęło na wybuch wojny pol­sko-rosyj­skiej, toczą­cej się w latach 1654–1667, było powsta­nie Chmiel­nic­kiego. Począt­kowo Moskwa była nie­przy­chylna powsta­niu kozac­kiemu, jed­nak już wkrótce – po bły­sko­tli­wych zwy­cię­stwach Chmiel­nic­kiego i wspie­ra­ją­cych go Tata­rów – zmie­niła swoje nasta­wie­nie. Gra szła o wielką stawkę – Ukra­inę. Chmiel­nicki wyko­rzy­sty­wał Moskwę jako kartę prze­tar­gową i kie­ro­wał wier­no­pod­dań­cze adresy do cara, gdy było mu to na rękę, aby potem pro­wa­dzić dalej wła­sną poli­tykę. Jed­nakże po klę­sce, jaką armia kozacko-tatar­ska zadała pod Bato­hem (1652) woj­sku koron­nemu było jasne, że poro­zu­mie­nie z Rzecz­po­spo­litą jest pra­wie nie­moż­liwe. Chmiel­nicki zmu­szony został do szu­ka­nia opar­cia w Rosji, gdzie tym­cza­sem doj­rze­wały myśli o woj­nie z Rzecz­po­spo­litą, która mogła przy­nieść carowi ogromne obszary Ukra­iny.

Osta­teczna decy­zja o przy­stą­pie­niu do wojny zapa­dła na Kremlu już w poło­wie 1653 r. Roz­po­częto nawet przy­go­to­wa­nia: zacią­gano za gra­nicą ofi­ce­rów i sze­re­go­wych żoł­nie­rzy, spro­wa­dzano rze­mieśl­ni­ków, w Holan­dii i Szwe­cji zaku­piono 40 000 musz­kie­tów i 30 000 pudów pro­chu. Uzbro­je­nie kupo­wano za gra­nicą także w cza­sie wojny, m.in. w 1655 r. zaku­piono 20 000 musz­kie­tów, a w 1660 r. 2000 par pisto­le­tów i 1000 kara­bi­nów. Już w 1652 r. prze­pro­wa­dzono w Rosji pierw­szy pobór (1 czło­wiek ze 100 zagród), gdyż oka­zało się, że liczba zacią­ga­ją­cych się do armii jest zbyt mała. Zaciągi i pobór pozwo­liły wysta­wić m.in. 15 puł­ków soł­dac­kich, które sta­no­wić miały trzon woj­ska car­skiego. Aż 12 z nich weszło potem w skład głów­nej armii car­skiej dzia­ła­ją­cej na kie­runku smo­leń­skim. W paź­dzier­niku 1653 r. do Nowo­grodu wysłano boja­rzyna i woje­wodę Wasyla Sze­re­mie­tiewa, a do Pskowa Sie­miona Stresz­niewa. Obaj mieli roz­po­cząć for­mo­wa­nie pół­nocno-zachod­niej armii moskiew­skiej i przy­go­to­wać zapasy potrzebne do wojny. Podob­nie było w innych rejo­nach pań­stwa carów, zwłasz­cza w Moskwie, gdzie for­mo­wano główną armię. Woje­wo­do­wie mieli pole­ce­nie cara, aby sta­rali się zwłasz­cza o żoł­nie­rzy smo­leń­skich, czyli tych, któ­rzy pamię­tali jesz­cze wojnę z lat 1632–163448.

Cały czas pro­wa­dzono akcję dyplo­ma­tyczną, któ­rej celem było pozy­ska­nie Koza­czy­zny zapo­ro­skiej. W takiej sytu­acji zabiegi Boh­dana Chmiel­nic­kiego o car­ską pro­tek­cję zostały na Kremlu przy­jęte przy­chyl­nie. Wysłane do Kijowa posel­stwo z boja­rem Wasy­lem Butur­li­nem na czele przy­go­to­wało grunt pod słynną i brze­mienną w skutki uchwałę rady pere­ja­sław­skiej z 18 stycz­nia 1654 r.49. Sprawa przy­mie­rza kozacko-rosyj­skiego została prze­są­dzona 22 czerwca 1653 r. Tego dnia car Aleksy Michaj­ło­wicz zawia­do­mił Boh­dana Chmiel­nic­kiego o przy­ję­ciu Koza­ków zapo­ro­skich pod swoje pano­wa­nie. Ogło­sze­nie przez Sobór Ziem­ski 10 paź­dzier­nika 1653 r. zgody na przy­ję­cie pod car­skie pano­wa­nie Ukra­iny było tylko dopeł­nie­niem for­mal­no­ści. W nocy z 17 na 18 stycz­nia 1654 r. odbyła się tajna rada star­szy­zny kozac­kiej, która zaowo­co­wała decy­zją pod­da­nia się Koza­ków zapo­ro­skich pod wła­dzę car­ską. Nawet jeśli Chmiel­nicki i Wyhow­ski nie chcieli tak ści­słego bra­ta­nia się z Moskwą, ozna­cza­ją­cego w zasa­dzie utratę wywal­czo­nej nie­za­wi­sło­ści i samo­dziel­no­ści poli­tycz­nej, to musieli słu­chać głosu star­szy­zny kozac­kiej, a przede wszyst­kim głosu czerni, która miała nadzieję, że wspar­cie wojsk car­skich zakoń­czy wresz­cie cią­gnącą się już sześć lat wojnę z Rzecz­po­spo­litą50.

Pozo­sta­wia­jąc sprawy poli­tyczne na boku, naj­waż­niej­szą dla nas kwe­stią będzie okre­śle­nie, jaką siłą mili­tarną dys­po­no­wali na początku 1654 r. Kozacy zapo­ro­scy, a dokład­niej rzecz ujmu­jąc – Woj­sko Jego Car­skiego Wie­li­cze­stwa Zapo­ro­skie. Była to sprawa, która żywo inte­re­so­wała samego cara. Jesz­cze w cza­sie poprze­dza­ją­cym osta­teczne decy­zje i radę pere­ja­sław­ską posło­wie car­scy wysłani do Chmiel­nic­kiego prze­ka­zy­wali infor­ma­cję, że woj­sko Chmiel­nic­kiego liczy w 17 puł­kach aż 100 000 Koza­ków. Liczby te były prze­sa­dzone. Sam Chmiel­nicki nie­długo póź­niej oce­niał, że ma w róż­nych puł­kach 70 000 mołoj­ców. Wśród 23 żądań wie­zio­nych do cara w punk­cie dru­gim doma­gano się zgody na rejestr kozacki w wyso­ko­ści 60 000 ludzi. Car wyra­ził zgodę, a co wię­cej, zastrzegł, aby ni­gdy nie była to liczba mniej­sza. Możemy więc przy­jąć, że w 1654 r. woj­ska kozac­kie liczyły do 60 000 mołoj­ców. W słusz­no­ści takiego rozu­mo­wa­nia upew­nia nas dodat­kowo fakt, że w stycz­niu i lutym przy­sięgę na wier­ność carowi zło­żyło już m.in. 1475 sot­ni­ków, asa­wu­łów, cho­rą­żych i pisa­rzy oraz 60 373 sze­re­go­wych koza­ków51. Oczy­wi­ście nie każdy pod­pi­su­jący doku­ment auto­ma­tycz­nie może być brany pod uwagę jako moło­jec chętny do wojny z Rzecz­po­spo­litą. Nie zmie­nia to jed­nak faktu, że woj­ska kozac­kie były bar­dzo poważną siłą po stro­nie car­skiej. Zde­cy­do­wana więk­szość Zapo­roż­ców wal­czyć będzie na Ukra­inie, ale poja­wią się oni w znacz­nej licz­bie także na Bia­ło­rusi.

Główne ude­rze­nie rosyj­skie skie­ro­wane było na Bia­ło­ruś. Armia Sze­re­mie­tiewa licząca około 15 000 ludzi miała dzia­łać na kie­run­kach Newel–Połock–Witebsk. Na głów­nym kie­runku – smo­leń­skim – utwo­rzono trzy pułki bojar­skie: wielki, przedni i straży, na czele któ­rych sta­nęli knia­zio­wie – Czer­ka­ski, Odo­jew­ski i Tiern­kin-Rostow­ski. Na czele armii cen­tral­nej, któ­rej liczeb­ność docho­dziła według niektó­rych rosyj­skich źró­deł do 41 400 ludzi, stał sam Aleksy Michaj­ło­wicz. Armia była świet­nie wypo­sa­żona i bar­dzo nowo­cze­sna; dużą część wojsk sta­no­wiły pułki raj­ta­rii i soł­da­tów dowo­dzone przez ofi­ce­rów cudzo­ziem­skich. Na kie­runku połu­dniowo-zachod­nim z Briań­ska na Rosławl-Mści­sław miała ude­rzyć armia knia­zia Tru­bec­kiego. Na Bia­ło­ruś wysłany został przez Chmiel­nic­kiego także silny kor­pus kozacki het­mana nakaź­nego Iwana Zoło­ta­renki. Zda­niem Janu­sza Kacz­mar­czyka Iwan Zoło­ta­renko i jego brat Wasyl dys­po­no­wali dwoma pul­kami (niżyń­skim i czer­ni­how­skim) wspar­tymi przez licz­nych ochot­ni­ków. Liczeb­ność tego zgru­po­wa­nia mogła wyno­sić 18 000 Koza­ków, a nie­które opra­co­wa­nia podają nawet 20 000. Do tego docho­dziły oczy­wi­ście jesz­cze woj­ska car­skie i kozac­kie na Ukra­inie52.

10 maja 1654 r. woj­ska moskiew­skie dowo­dzone przez woje­wodę Alek­sieja Tru­bec­kiego wyru­szyły ze sto­licy, a tydzień póź­niej na wojnę wyje­chał car Aleksy Michaj­ło­wicz, kie­ru­jąc się na Smo­leńsk. W tym cza­sie patriar­cha Nikon przy­jął tytuł zwierzch­nika cer­kwi na tere­nie Bia­łej Rusi. Jak to czę­sto w pań­stwie carów bywało, wymarsz armii z Moskwy był wielką uro­czy­sto­ścią reli­gijną, popi kro­pili wodą świę­coną i bło­go­sła­wili woj­sko. Cały dzień wyle­wały się z bram sto­licy sze­regi woj­ska. Przy Wod­nych Wro­tach przed samym metro­po­litą prze­szedł więc regi­ment dra­go­nów Joana de Gre­ona, za nimi regi­ment dra­go­nów de Spe­villi, dalej ponad 3000 strzel­ców moskiew­skich w kar­ma­zy­nach pod dowódz­twem Artie­mona Matwie­jewa, ulu­bieńca car­skiego, jako kolejny szedł regi­ment raj­ta­rii Dur­skiego, ćwi­czo­nej od kilku lat przez obe­rsz­tera Ber­ghoffa, za nimi tysiące raj­ta­rów, Koza­ków astra­chań­skich, pie­choty soł­dat­skiej. Główny pochód otwie­rał pułk husa­rzy pod dowódz­twem puł­kow­nika Krzysz­tofa Fie­do­ro­wi­cza Ryl­skiego. Moskiew­scy husa­rze uzbro­jeni na wzór pol­skich – z kitami, skrzy­dłami i kopiarni – poła­mali kopie w bra­mie nie opusz­cza­jąc ich na czas, co nie świad­czyło dobrze o ich wyszko­le­niu. Wresz­cie za set­kami dwo­rzan poja­wił się sam car w hafto­wa­nej zło­tem delii, oto­czony przez grono boja­rów dum­nych, a poprze­dzały go dwie wiel­kie cho­rą­gwie. Jesz­cze po połu­dniu wycho­dziły z Moskwy oddziały car­skie, m.in. oddział jazdy care­wi­cza gru­ziń­skiego, który w Moskwie szu­kał popar­cia. Woj­sko Alek­sego Michaj­ło­wicza obli­czane było prze­sad­nie na pół miliona ludzi, a patriar­cha Nikon mówił nawet o 700 000! Podej­rze­wamy, że poda­wa­nie takich fan­ta­stycz­nych liczb miało cha­rak­ter pro­pa­gan­dowy i wycho­dziło z oto­cze­nia car­skiego. Nawet Ludwik Kubala uległ tej magii liczb, według niego na samą Litwę miało pójść 258 836 ludzi, nie licząc Rosjan na Ukra­inie, wojsk zapo­ro­skich Chmiel­nic­kiego, ord tatar­skich i tak dalej53.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. R. Romań­ski, Cud­nów 1660, War­szawa 1996; Łukasz Osso­liń­ski, Kam­pa­nia na Ukra­inie w 1660 roku, 1999, Pol­skie Witryny Histo­ryczne, http://history.serw.com.pl; A. Hniłko, Wyprawa cud­now­ska 1660, War­szawa 1931; tenże, Bitwa pod Sło­bo­dysz­czem (7 X 1660), [w:] ,.Prze­gląd Histo­ryczno-Woj­skowy” [dalej: PHW], 1929, t. I, z. 2. [wróć]

2. W. Czer­mak, Szczę­śliwy rok. Dzieje wojny moskiew­sko-pol­skiej z r. 1660, ,.Prze­gląd Pol­ski”, t. 82, 83, 94, 107, z lat 1886–1893. [wróć]

3. A. Ker­sten, Ste­fan Czar­niecki 1599–1665, War­szawa 1963; Z. Spie­ral­ski, Ste­fan Czar­niecki 1604–1665, War­szawa 1974; L. Pod­ho­ro­decki, Sławni het­mani Rze­czy­po­spo­li­tej, War­szawa 1994. [wróć]

4. J. Łoś, Pamięt­nik towa­rzy­sza cho­rą­gwi pan­cer­nej, oprac. R. Śre­niawa-Szy­piow­ski, War­szawa 2000, s. 93. [wróć]

5. Wła­ści­wie za opra­co­wa­nia oma­wia­jące stricte woj­sko­wość litew­ską w XVII w. można uznać tylko dwie prace: H. Wisner, Woj­sko litew­skie I polowy XVII w., ,,Stu­dia i Mate­riały do Histo­rii Woj­sko­wo­ści” (dalej: SMHW) t. XIX, 1973, t. XX, 1976, t. XXI, 1978; A. Rachuba, Siły Zbrojne Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego w XVII wieku, ,,Prze­gląd Wschodni” (dalej: PW), t. III, 1994. [wróć]

6. Carl von Clau­se­witz, O woj­nie, t. I, War­szawa 1958, s. 280. [wróć]

7. Skrót ten ozna­cza­jący Wiel­kie Księ­stwo Litew­skie uży­wany będzie w całej książce, podob­nie jak skrót JKM-ci ozna­cza­jący Jego Kró­lew­skiej Mości. [wróć]

8. Sta­ni­sław Ale­xan­dro­wicz, Karol Olej­nik, Cha­rak­te­ry­styka pol­skiego teatru dzia­łań wojen­nych, SMHW, 1983, t. XXV, s. 54. [wróć]

9. Michał Baliń­ski, Tymo­te­usz Lipiń­ski, Sta­ro­żytna pol­ska pod wzglę­dem histo­rycz­nym, jeogra­ficz­nym i sta­ty­stycz­nym, t. IV, War­szawa 1885, s. 97. [wróć]

10. Jerzy Morzy, Kry­zys demo­gra­ficzny na Litwie i Bia­ło­rusi w poło­wie XVII wieku, Poznań 1965, tab. 16. [wróć]

11. Bogu­sław Maskie­wicz, Pamięt­niki Samu­ela i Bogu­sława Kazi­mie­rza Maskie­wi­czów, oprac. A. Saj­kow­ski, Wro­cław 1961, s. 269. [wróć]

12. Działa trans­por­to­wano naj­pierw Dnie­prem, a następ­nie Nie­mnem do Grodna, gdzie król „zamek restau­ro­wać i arma­men­ta­rium [zbro­jow­nię] zało­żyć posta­no­wił”; J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz wojny moskiew­skiej 1633, wyd. A. Rem­bow­ski, War­szawa 1895, s. 118. [wróć]

13. Łoś pisze o „bystrych i zabrze­ży­stych [spa­dzi­stych, urwi­stych] nur­tach” Dnie­pru. Pod­czas oblę­że­nia Nowego Bychowa w 1655 r. Bogu­sław Radzi­wiłł pisze o wyso­kim brzegu rzeki, który umoż­li­wiał skryte podej­ście do mia­sta po przy­brzeż­nym lodzie; J. Łoś, Pamięt­nik…, s. 98; [Bogu­sław Radzi­wiłł], Auto­bio­gra­fia, oprac. T. Wasi­lew­ski, War­szawa 1979, s. 135. [wróć]

14. Miało to miej­sce przy ujściu Wiaźmy do Dnie­pru; J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz…, s. 130. [wróć]

15. J. Poczo­but, Pamięt­niki…, s. 209; J. Pasek, Pamięt­niki, s. 155. [wróć]

16. Łoś pisze o Basi: “bagni­sta i zabrze­ży­sta [urwi­sta]”; J. Łoś, Pamięt­nik…, s. 99. [wróć]

17. Pasek pisze, że Orsza: „wpraw­dzie nie­sze­roka, ale dwoma nur­tami idzie, dwa razy pły­wać trzeba”; J. Pasek, Pamięt­niki, s. 155. [wróć]

18. Świad­czy o tym rela­cja Paska, który dziwi się, że Moskwa, znisz­czyw­szy most na Druci, była zupeł­nie zasko­czona poja­wie­niem się jazdy koron­nej pod Druc­kiem, która prze­pra­wiła się przez Druć wpław, i to w dodatku poko­naw­szy dwie odnogi rzeki. Wyczyn dywi­zji Czar­niec­kiego należy trak­to­wać wyjąt­kowo, a myśle­nie Rosjan, któ­rzy zrzu­cili mosty i byli pewni, że są od nie­przy­ja­ciela sku­tecz­nie odgro­dzeni nur­tami rzeki (nawet nie pil­no­wali brze­gów), za typowe; J. Pasek, Pamięt­niki, s. 156. [wróć]

19. W cza­sie prze­mar­szu ze Smo­leń­ska do Bia­łej woj­ska kró­lew­skie 14 marca for­so­wały „rzekę Caro­wicę bystrą”, a dzień póź­niej rzekę Otrę. Już 17 marca prze­cho­dzono przez rzekę Osot­nią, na któ­rej stał most zbu­do­wany jesz­cze przez Moskali, a jesz­cze tego samego dnia prze­kra­czano kolejną rzekę – Kołosz; J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz…, s. 121. [wróć]

20. W 1634 r. armia koronna prze­cho­dziła przez pusz­czę 20 i 21 maja, 22 maja nie ma żad­nej wzmianki o kom­plek­sie leśnym, ale już dzień póź­niej, pod datą 23 maja, jest zapis, że woj­sko szło przez „[…] okrut­nie złą w pusz­czy drogę”; J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz…, s. 130. [wróć]

21. O tru­dach dzia­łań wojen­nych w porze jesien­nej i zimo­wej pisze wyraź­nie Pasek: „[…] konie nasze, któ­rych lubo­śmy byli już uro­nili po tro­sze przez bitwy prze­szłe i słoty jesienne, i to pły­wa­nie na rze­kach pod­czas zim­nej wody”; J. Pasek, Pamięt­niki, s. 157. [wróć]

22. Pasek podaje, że w dywi­zji było wiele zna­ko­mi­tych wierz­chow­ców: „[…] owych astra­chań­skich kał­mu­ków, bach­ma­tów i róż­nych ruskich koni”, pod­czas gdy w woj­sku litew­skim konie były liche i gdy przy­szły słoty i śniegi, „poczęły Litwie konie szwan­ko­wać”; J. Pasek, Pamięt­niki, s. 157. [wróć]

23. Mosko­rzew­ski zano­to­wał w dniu 12 marca, że „[…] się wozy dla złej drogi na noc­leg nie ścią­gnęły”, a więc nie poko­nały zapla­no­wa­nej wcze­śniej odle­gło­ści. „Dnia 16 dla złej drogi woj­sko stało tamże”. Pod datą 20 marca czy­tamy „[…] iż się wozy woj­skowe dla złej barzo w Sta­rzy­nach drogi nie ścią­gnęły, dla­te­goż woj­sko ruszyć się dalej nie mogło”, dzień póź­niej woj­sko znowu stało „dla nie­ścią­gnie­nia armaty wozo­wej”. Takich zapi­sów jest wiele; J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz…, s. 120–121. [wróć]

24. S. Ale­xan­dro­wicz, K. Olej­nik, Cha­rak­te­ry­styka…, s. 70. [wróć]

25. Józef Naro­no­wicz-Naroń­ski, Budow­nic­two wojenne, War­szawa 1957, s. 51. [wróć]

26. Tamże, s. 51. [wróć]

27. Kata­rzyna Mikocka-Rachu­bowa, Rezy­den­cje magnac­kie w Wiel­kim Księ­stwie Litew­skim w XVII wieku, Prze­gląd Wschodni (dalej: PW), t. IV, z. 3 (15), 1997, s. 532–533. [wróć]

28. Tamże, s. 533. [wróć]

29. Ana­tol Hryckevič, Warowne mia­sta magnac­kie na Bia­ło­rusi i Litwie, Prze­gląd Histo­ryczny (dalej: PH), 1970, z. 3, s. 429–430. [wróć]

30. Tamże, s. 430. Warto pod­kre­ślić, że roz­pla­no­wa­nie Sta­rego Bychowa, Nie­świeża czy Słucka umoż­li­wiało pro­wa­dze­nie sku­tecz­nej walki ulicz­nej w razie wtar­gnię­cia nie­przy­ja­ciela do mia­sta. [wróć]

31. Tamże, s. 432–433. Walory obronne zacho­wała twier­dza Słucka aż do końca XVIII wieku. Twier­dza skła­dała się wtedy z trzy­na­stu bastio­nów i czte­rech rawe­li­nów, miała kształt owal­nej for­ty­fi­ka­cji o wymia­rach 1300 x 1300 m. Uwzględ­nia­jąc rów­ninny teren, Słuck był klu­czową, panu­jącą nad oko­licą, pozy­cją. [wróć]

32. W 1651 r. Janusz Radzi­wiłł wypro­wa­dził z cekhauzu słuc­kiego na kam­pa­nię działa 6-fun­towe; H. Wisner, Woj­sko…, cz. III, s. 130. [wróć]

33. W cekhau­zie były m. in. 83 musz­kiety (nie licząc broni wyda­nej pie­cho­cie i wybrań­com), 9 śmi­gow­nic na kołach, 100 spis z gro­tami, 15 kopii, 20 beczek pro­chu dzia­ło­wego, 17 beczek pro­chu musz­kie­to­wego i hakow­ni­czego, jedna beczka sale­try; Tamże, s. 129–130. [wróć]

34. Tamże, s. 77. [wróć]

35. W 1661 r. Bogu­sław Radzi­wiłł wezwał miesz­kań­ców Słucka, aby na wła­sne potrzeby zde­po­no­wali w cekhau­zie mia­sta musz­kiety lon­towe. Broń ta nie mogła być prze­zna­czona na potrzeby gar­ni­zonu, ale wyłącz­nie na potrzeby mili­cji; Ana­tol Hryckevič, Mili­cje miast magnac­kich na Bia­ło­rusi i Litwie w XVI – XVIII w., Kwar­tal­nik Histo­ryczny (dalej: KH), t. XXVII, z. 1, 1970, s. 48–55. [wróć]

36. Piotr Boraw­ski, Tata­rzy – zie­mia­nie w dobrach Radzi­wił­łów (XVI––XVIII w.), PH, 1991, z. 1, s. 47. [wróć]

37. Tamże, s. 128. [wróć]

38. A. Hryckevič, Warowne mia­sta…, s. 437–438. [wróć]

39. Tamże, s. 438. [wróć]

40. Tamże, s. 439. [wróć]

41. Tamże, s. 440. [wróć]

42. J. Mosko­rzew­ski, Dyary­usz…, s. 128. [wróć]

43. Maria Łow­miań­ska, Wilno przed najaz­dem moskiew­skim 1655 roku, Wilno 1929, s. 17. [wróć]

44. Tamże, s. 33. [wróć]

45. H. Wisner, Woj­sko…, s. 77–78 i 124–125. [wróć]

46. M. Łow­miań­ska, Wilno…, s. 132–134. [wróć]

47. H. Wisner, Woj­sko…, cz. III, s. 126 i 131–132. Jesz­cze w 1654 r. szlachta wił­ko­mier­ska uskar­żała się na nich, że „tej powin­no­ści swej peł­nić zanie­chali”. [wróć]

48. G. Saganovič, Nevja­do­maja vajna 1654–1667, Mińsk, 1995, s. 9–10. [wróć]

49. Według tzw. sta­rego stylu, czyli kalen­da­rza juliań­skiego, wyda­rze­nie to miało miej­sce 8 stycz­nia. Ponie­waż pomię­dzy kalen­da­rzem juliań­skim a rokiem astro­no­micz­nym były dość duże róż­nice, w końcu XVI w. Kościół rzym­sko­ka­to­licki prze­su­nął kalen­darz o 10 dni do przodu. Zre­for­mo­wany kalen­darz juliań­ski, zwany gre­go­riań­skim lub nowego stylu, został przy­jęty w Rze­czy­po­spo­li­tej od razu, a w Rosji dopiero w XX w. – stąd róż­nica 10 dni w zależ­no­ści od tego, czy daty poda­wane są według nowego (Rzecz­po­spo­lita), czy sta­rego (Rosja) stylu. Jeśli nie zazna­czono ina­czej, w książce poda­jemy daty wg nowego stylu. [wróć]

50.Očerk isto­rii SSSR. Pie­riod feoda­li­zma XVII v., Moskwa 1955, s. 480–481; J. Kacz­mar­czyk, Boh­dan Chmiel­nicki, Wro­cław–War­szawa–Kra­ków–Gdańsk–Łódź, 1988, s. 204–212. [wróć]

51. J. Kacz­mar­czyk. Boh­dan…, s. 204–226. [wróć]

52. Odrzu­camy jako nie­wia­ry­godne dane Kubali, że Zoło­ta­renko miał 28 tys. mołoj­ców. Praw­dziwa może być naj­wy­żej poda­wana przez Kubalę liczba dział – 9 sztuk. Očerki…, s. 481–482; J. Kacz­mar­czyk, Boh­dan…, s. 233; L. Kubala, Wojna moskiew­ska r. 1654–1655, War­szawa 1910, s. 268. [wróć]

53. L. Kubala, Wojna moskiew­ska…, s. 216–218. [wróć]