Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
PRAWDA i DOBRO nie dotyczą jedynie abstrakcyjnych, oderwanych od życia pojęć. Przecież od tego, jak je rozumiemy, zależą nasze życiowe postawy, a w konsekwencji – kształt świata, w którym żyjemy.
„Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie”. To słowa Świętego Pawła z Listu do Rzymian. Co miał na myśli Apostoł Narodów? Zniechęcenie? Lenistwo? Otóż tam, gdzie brakuje dobra, nie chodzi jedynie o brak dobrej woli – aby móc bowiem czynić dobrze, trzeba najpierw owo dobro poznać i zrozumieć. Współczesny świat mówi nam raz po raz, że obiektywna prawda nie istnieje. W konsekwencji często popycha się nas do ulegania czemuś, co jest dobre jedynie pozornie. Dlatego konieczne jest nieustanne rozeznawanie, co naprawdę jest dobre, a co złe. Ostatecznie chodzi więc o poszukiwanie PRAWDY o DOBRU.
O autorze
Adam Adamski COr – kapłan Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri w Gostyniu; prefekt Domu Formacyjnego w Poznaniu, duszpasterz nauczycieli akademickich archidiecezji poznańskiej, rekolekcjonista, wykładowca filozofii na Wydziale Teologicznym UAM i w Seminarium Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej.
Dlaczego warto kupić tę książkę?
– autor podejmuje problem PRAWDY i DOBRA, a więc kwestii fundamentalnych
– to książka dla wszystkich mających odwagę (i ochotę) poszukiwać prawdy w świecie, który raz po raz głosi, że wszystko jest relatywne
– propozycja dla do wątpiących i poszukujących, a także dla tych, którzy chcą uporządkować swoje myślenie na temat kategorii dobra i prawdy
Wybrany fragment
Jaka jest więc prawda na temat dobra i zła? Czy jesteśmy w stanie ją w ogóle poznać? To bardzo ważne pytania, zwłaszcza w kontekście organizowania życia społecznego i ustalenia w nim norm prawnych. Mogłoby się wydawać, że to oczywiste, iż prawo ma bronić dobra i zapobiegać złu. Trudność polega jednak na tym, że gdy dla jednych coś wydaje się dobre i może być zalegalizowane, inni postrzegają to jako złe i w konsekwencji nigdy zgodzą się, by to prawnie usankcjonować. Powraca więc pytanie: „a jak jest naprawdę?”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 117
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Joli i Jackowi
Bądźcie dobrzy, jeśli potraficie.
św. Filip Neri
WSTĘP
Mottem tej książki są słowa „Bądźcie dobrzy, jeśli potraficie”. Chociaż w pierwszym momencie może wydawać się, że bycie dobrym człowiekiem to bezwzględny obowiązek każdego, to jednak owo krótkie wezwanie św. Filipa Neri przepełnione jest głębokim humanizmem i stanowi wynik realnego spojrzenia na moralną kondycję człowieka. Już św. Paweł pisał w Liście do Rzymian (7,18): „łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie”[1]. I nie chodzi jedynie o brak dobrej woli. Wielką trudność stanowi najpierw poznanie autentycznego dobra, które Księga Rodzaju (1,31) utożsamia z realizacją Bożego zamysłu stworzenia („Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”.) Pamiętamy też, że istotą szatańskiej pokusy z raju było sięgnięcie po zakazany owoc, co miało upodobnić człowieka do Boga i pozwolić mu samemu poznawać dobro oraz zło. Ten obraz biblijny zwraca naszą uwagę na fakt, że jesteśmy słabi i często ulegamy iluzji dobra. Dlatego Apostoł Narodów w dalszej części wspomnianego Listu do Rzymian (12,2) wzywa: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe”.
Gdy to osiągniemy, powinniśmy rozpoznane dobro realizować w życiu, czyli być dobrymi ludźmi, którzy „czynią sobie ziemię poddaną”zgodnie z zamysłem samego Boga. Święty Filip Neri mówi właśnie o tej sytuacji, mając jednocześnie świadomość, że może to przekraczać w danej chwili czyjeś możliwości. Pisze o tym również Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor:„Błąd sumienia bywa skutkiem niewiedzy niepokonalnej, to znaczy takiej, której sam podmiot nie jest świadom i od której nie może się o własnych siłach uwolnić”[2].
W związku z tym bardziej palącą potrzebą jest podejmowanie trudu rozeznawania, co tak naprawdę jest dobre i jaka jest PRAWDA o DOBRU.
*
W mojej poprzedniej książce, zatytułowanej Człowiek nie jest miarą wszechrzeczy[3], starałem się ukazać w perspektywie historycznej problem istnienia – niezależnej od decyzji i ustaleń człowieka – racjonalnej struktury świata, czyli dobra zapisanego w stworzeniu. Ilekroć bowiem człowiek liczył się z tym poznawanym mozolnie porządkiem świata, tylekroć czynił krok do przodu w swoim rozwoju. Jednak kiedy sam uzurpował sobie prawo, by być „miarą wszechrzeczy” i chciał arbitralnie decydować o kształcie życia osobistego oraz społecznego, wtedy wprowadzał chaos i różnego rodzaju nieszczęścia – wzloty i upadki naszej cywilizacji to potwierdzają. Źródło tej racjonalnej struktury starożytni Grecy utożsamiali z LOGOSEM, który w odróżnieniu od CHAOSU czynił badanie i poznawanie świata sensownym. Później św. Jan Ewangelista na początku swojej Dobrej Nowiny o Bogu Wcielonym i zbawieniu, utożsamił ów LOGOS z Jezusem Chrystusem, który powiedział, że po to przyszedł na świat, „aby dać świadectwo prawdzie”.
Niniejsza książka podejmuje właśnie problem PRAWDY i DOBRA. I nie chodzi jedynie o to, kto mówi prawdę, a kto kłamie, lecz o to, na podstawie czego jesteśmy w stanie stwierdzić, że „tak jest naprawdę”. I chociaż w pierwszym momencie takie pytanie może wydawać się infantylne, czy wręcz zbyteczne, bo „przecież widzimy, jak jest”, to jednak po głębszym zastanowieniu zauważymy, że to wcale nie takie oczywiste. Ileż to razy byliśmy do czegoś „święcie przekonani”, a później okazywało się to fatalną pomyłką? Właśnie temu zagadnieniu poświęcam pierwszy rozdział niniejszej książki, zatytułowany Meandrując miedzy faktami i prawdą. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w odniesieniu do olbrzymiego obszaru badań z zakresu nauk przyrodniczych weryfikacja prawdziwości poznania dokonuje się na drodze empirycznej, ale jednocześnie musimy stwierdzić, że istnieje równie szeroki zakres zagadnień, wobec których ta metoda „pozostaje ślepa”. Dotyczy to między innymi problemów etycznych. W laboratoriach badamy świat przyrody i staramy się go opisać, ale na tej podstawie nie potrafimy powiedzieć, czy mamy do czynienia z moralnym dobrem czy złem. Z czego więc wynikają nasze oceny etyczne? O tym piszę w rozdziale drugim zatytułowanym Etyka i światopogląd – od przyjętego poglądu na świat bowiem zależy, co uznajemy za dobre, a co za złe. I chociaż mogłoby się wydawać, że oczywista jest zasada: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, to jednak coraz częściej przekonujemy się, iż w postmodernistycznym świecie pluralizmu światopoglądowego raczej trzeba by stwierdzić: „nie czyń bliźniemu, co tobie miłe, bo możecie mieć inne poglądy”. Jaka jest więc prawda na temat dobra i zła? Czy jesteśmy w stanie ją w ogóle poznać? To bardzo ważne pytania, zwłaszcza w kontekście organizowania życia społecznego i ustalania w nim norm prawnych. Mogłoby się wydawać, że to oczywiste, iż prawo ma bronić dobra i zapobiegać złu. Trudność polega jednak na tym, że gdy dla jednych coś wydaje się dobre i może być zalegalizowane, inni postrzegają to jako złe i w konsekwencji nigdy nie zgodzą się, by to prawnie usankcjonować. Powraca więc pytanie: „a jak jest naprawdę?”. Poszukując odpowiedzi na tę fundamentalną kwestię, w rozdziale trzecim przedstawiłem różne koncepcje PRAWDY – ponieważ okazuje się, że wiele zależy od tego, jak ją rozumiemy i za którą tezą się opowiadamy. Czy człowiek odkrywa, niezależną od niego, obiektywną PRAWDĘ, czy ją dowolnie ustala, na przykład na drodze głosowania? Nasza cywilizacja została zbudowana na fundamencie PRAWDY, którą człowiek mozolnie odkrywał przez rozum wspomagany wiarą w odwieczny LOGOS. „Skrzydłom” wiary i rozumu Jan Paweł II poświęcił encyklikę Fides et ratio, nad którą zatrzymałem się w rozdziale czwartym.
Problemy PRAWDY i DOBRA nie dotyczą jedynie abstrakcyjnych, oderwanych od życia zagadnień, ponieważ od nich zależą nasze życiowe postawy i w konsekwencji kształt świata, w którym żyjemy. Dlatego w ostatnim rozdziale podążyłem za myślą Jana Pawła II wyrażoną w encyklice Evangelium vitae, w której papież rozróżnia „kulturę życia” i „kulturę śmierci”. Na początku stwierdziłem, że nauki empiryczne, są „ślepe” wobec zagadnień etycznych. Tutaj jednak można pokusić się o pewną metaforę i powiedzieć, że Jan Paweł II wprowadza nas niejako do „laboratorium etyki”, w którym kryterium prawdziwości rozpoznania dobra stanowi „kultura życia”, czyli kultura, która ma przyszłość. Jej przeciwieństwo to „kultura śmierci”, której fundamentalne zasady każą koncentrować się na przeżywaniu teraźniejszości – co stawia pod znakiem zapytania przyszłość naszej cywilizacji. Jednak żeby o tej przyszłości myśleć i troszczyć się o nią, trzeba mieć poczucie odpowiedzialności, a ono zależy od przyjętego poglądu na świat. Czy ktoś będzie nas rozliczał z owoców życia? Jaka jest PRAWDA?
*
Poszczególne rozdziały tej książki powstawały jako osobne teksty i chociaż zostały przeredagowane na potrzeby niniejszej publikacji, to nieco różnią się stylem i stanowią odrębne całości. Wcześniejsze ich wersje ukazały się w:
Rozdział I: Meandrując między faktami i prawdą,w: Poznaniak wzorowy. Sztambuch Przemysława Matusika, red. K.A. Makowski, A. Łysakowska-Trzoss, Wydawnictwo Wydziału Historii UAM, Poznań 2023, s. 61–75.
Rozdział II: Światopoglądowe uwarunkowania etyki,w: Wybrane zagadnienia z etyki i deontologii lekarskiej Wybrane zagadnienia z etyki i deontologii lekarskiej, red. Andrzej Obrębowski, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego, Poznań 2023, s. 59–69.
Rozdział III: Koncepcja prawdy jako wybór moralny człowieka, w: Prawda w życiu moralnym i duchowym, red. D. Probucka, Instytut Wydawniczy „MAXIMUM”, Kraków 2009, s.39–50.
Rozdział IV: Jan Paweł II na ścieżkach wiary i rozumu w poszukiwaniu prawdy, w:Wychowanie do wartości w nauczaniu Jana Pawła II. W 30. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża, red. T. Bogacka, M. Żmigrodzki, Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji, Lublin 2009,s. 193–198.
Rozdział V: Między „kulturą życia” a „kulturą śmierci”,w: Primum philosophari. Opuscula Antonio Siemianowski dedicata,Wydział Teologiczny UAM, Poznań 2016, s. 301–313.
[1] Cytaty biblijne podano za: Biblia Tysiąclecia, wyd. 5.
[2] Jan Paweł II, Veritatis splendor, 62.
[3] A. Adamski, Człowiek nie jest miarą wszechrzeczy, Poznań 2022.
Rozdział I
Meandrując między faktami i prawdą
Kiedyś zadzwoniła do mnie żona znajomego profesora. Wtajemniczyła mnie w dyskretne działania podjęte w związku ze zbliżającymi się obchodami jego sześćdziesiątych urodzin i poprosiła o napisanie tekstu do przygotowywanej z tej okazji księgi pamiątkowej. Znanym mi FAKTEM było, że przyjaciel jest ode mnie młodszy, ale przyjąć PRAWDĘ, iż to już ten wiek, nie było łatwo. Przypomniała mi się wtedy anegdota z życia bardzo osobliwej postaci, jaką był znany aktor Jan Himilsbach, który to po udziale w pogrzebie przyjaciela Zdzisława Maklakiewicza zadzwonił do jego domu i zapytał – tak żeby się upewnić – czy jest Zdzisiek.
Te skądinąd banalne historie można przywołać dla zilustrowania istoty problemu związanego z klasycznym rozumieniem PRAWDY. Sięga on starożytnej Grecji, a konkretnie Arystotelesa, chociaż dopiero w średniowieczu sformułowano definicję mówiącą, że PRAWDA jest zgodnością umysłu i rzeczy (przedmiotu poznawanego, który nie musi być materialny, ale mogą to być np. wydarzenia). Czyli żeby mówić o PRAWDZIE – czy innymi słowy: by mówić o PRAWDZIWYM poznaniu czegoś – musi nastąpić zgodność między tym, co poznajemy (przedmiotem poznania, czyli stanem FAKTYCZNYM), a stanem naszego umysłu, czyli tym, co ostatecznie o danej rzeczy sądzimy na jej temat. Wbrew pozorom ta zgodność wcale nie jest oczywista. Najdobitniej świadczy o tym chociażby test Rorschacha nazywany też testem plam atramentowych, stosowany kiedyś w psychologii. Chociaż współcześnie podważa się jego wiarygodność jako narzędzia diagnostycznego wobec pacjenta, to FAKTEM jest, że poszczególne osoby, patrząc na te same tablice, na których są owe plamy atramentowe, widzą na nich różne rzeczy. O czym to świadczy? O tym, że nasze postrzeganie rzeczywistości, wypowiadane przez nas twierdzenia i formułowane sądy nie są jednoznacznie uwarunkowane FAKTAMI zewnętrznymi, ale – ogólnie mówiąc – wpływają na nie różne czynniki: stan naszego wnętrza, uwarunkowania osobiste, subiektywne odczucia. Nieraz mówimy, że ktoś usłyszał to, co chciał usłyszeć, czy też zobaczył to, co chciał zobaczyć.
Fakty mówią same za siebie?
Warto więc uświadomić sobie, jakie relacje zachodzą między stwierdzonymi FAKTAMI a PRAWĄ. Często uznajemy, że skoro coś jest FAKTEM, to taka jest PRAWDA.
Gdy obserwowałem pracę zaprzyjaźnionego historyka, który chciał dociec, jaka jest PRAWDA na temat konkretnej żyjącej przed wiekami postaci, w mojej głowie zrodziły się wątpliwości dotyczące odkrywanych FAKTÓW, na których opierał on swoją pracę. I nie chodzi tu jedynie o proste stwierdzenie, że na podstawie dostępnych źródeł dane zagadnienie obecnie wygląda tak i tak, a jeżeli znajdziemy inne źródła, to się zastanowimy, co z tym zrobić i jak zweryfikować wcześniej sformułowane tezy. Mnie nurtuje to, jaki jest związek między stwierdzanymi FAKTAMI a PRAWDĄ przez duże „P”. Jednocześnie mam w pamięci sensacyjną historię chicagowskiego gangstera Ala Capone, o którym PRAWDĘ wielu znało, ale z braku tak zwanych FAKTÓW procesowych sąd pozostawał bezsilny. Owszem powiemy, że w przytoczonym przykładzie później wyszły na jaw FAKTY wcześniej nieudowodnione i dzięki temu Al Capone przeszedł do historii jednak jako legendarny gangster, a nie nieostrożny finansista. Ale w tym momencie jednak rodzi się pytanie. A jaką mamy pewność, że gdzie indziej nie było innych gangsterów, którzy skuteczniej potrafili zacierać ślady i FAKTY z ich życia do tej pory nie ujrzały światła dziennego? Czy wówczas nieposzlakowaną opinię o nich możemy nazwać PRAWDZIWĄ? Załóżmy bowiem, że nasz gangster prowadzi jednocześnie szeroko zakrojoną działalność charytatywną, buduje szkoły i przedszkola. Te FAKTY są ogólnie znane, natomiast działalność przestępcza pozostaje w ukryciu. Czy nie będzie on wówczas przedstawiany jako NAPRAWDĘ wspaniały człowiek? Intuicyjnie jednak wyczuwamy, że przecież jest jakaś PRAWDA absolutna, niezależna od ludzkiej wiedzy na ten temat. Komu ją więc przypisać? Takie wątpliwości rodziły się we mnie, gdy przyglądałem się pracy historyków. Dzielili się oni radością ze swoich kolejnych odkryć w archiwach, co pozwało na coraz pełniejsze opracowywanie kolejnych tematów badawczych. Cennym dla nich źródłem były listy z konkretnych okresów historycznych, którymi się zajmowali. Jednak od razu pojawiała się we mnie wątpliwość: czy odnalezione listy są jedynymi, w których poruszano dany temat? A może te przedstawiające sprawę w zupełnie innym świetle powstały, ale zaginęły bezpowrotnie lub zostały świadomie zniszczone? Czy na podstawie tych znalezionych możemy poznać PRAWDĘ? Przecież nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdzie ktoś, kto ma na kogoś „alergię” i nie potrafi bez uszczypliwości o nim mówić ani pisać, podaje, oczywiście, FAKTY, ale w sobie właściwy sposób je interpretuje. Czy przy braku innych źródeł możemy poznane FAKTY uznać za wiarygodne? Poza tym na interpretację FAKTÓW ma wpływ wiele czynników. Sporo zależy od wcześniejszych przekonań, które przecież są subiektywne, i jeżeli FAKTY nie zgadają się z naszymi poglądami, to tym gorzej dla FAKTÓW, a przekonań i tak łatwo nie zmieniamy. To zagadnienie wchodzi już zapewne w zakres pracy psychologa. No bo przecież nie raz przekonujemy się, że gdy mamy o kimś złe zdane i nagle docierają do nas FAKTY świadczące o tym, że zrobił on coś szlachetnego, to wówczas raczej zastanawiamy się, czy rzeczywiście ten FAKT miał miejsce, a jeżeli tak, to czy nie był to przypadek, a jeżeli nawet było to działanie zaplanowane i zamierzone, to czy przyświecały temu dobre intencje, czy raczej była to gra pozorów dla osiągniecia jakiegoś jeszcze nieznanego nam – ale zapewne niecnego – celu. Zapewne znajdziemy też w pamięci sytuacje odwrotne. Gdy kogoś darzymy sympatią, to FAKTY zaprzeczające jego szlachetności mamy skłonność uznać za „wypadek przy pracy”, niefortunny zbieg okoliczności lub chwilę słabości i zbyt łatwo nie zmieniamy PRAWDZIWYCH – w naszym mniemaniu – przekonań.
To doświadczenie każe nam się zastanowić, czy w ogóle możliwe są „nagie FAKTY”, czy jednak ich postrzeganie zawsze jest jakoś uwarunkowane. Chodzi o to, że każdy badacz, zanim przystąpi do obserwacji FAKTÓW, ma już jakąś teorię, która wpływa chociażby na to, że decyduje się on badać te, a nie inne FAKTY. A przecież dobór FAKTÓW już jest interpretacją rzeczywistości. Najprostszym tego przykładem są sondy uliczne przeprowadzane przez różne media. W tłumie ludzi zawsze znajdziemy cały wachlarz różnych opinii i poglądów. Rejestrujemy same FAKTY, bo przecież NAPRAWDĘ to powiedzieli. Przedstawiając później wyniki owej sondy, wystarczy wybrać FAKTYCZNIE wypowiedziane sądy, ale dobrać je tak, by uzasadniały wcześniej przyjętą tezę. Czy na podstawie tak przedstawionych FAKTÓW można powiedzieć, że ludzie NAPRAWDĘ tak myślą? Przecież gołym okiem widać, że w ten sposób da się FAKTYCZNIE „udowodnić” dowolną tezę jako PRAWDZIWĄ. I nie dotyczy to tylko badań nastrojów społecznych i nasłuchiwania, „co ludzie mówią”, ale ten sam mechanizm możemy zaobserwować w odniesieniu do poważnych badań naukowych. Ile to już razy słyszeliśmy o „najnowszych” badaniach potwierdzających „jednoznacznie” wyższość masła nad margaryną czy herbaty nad kawą, by po jakimś czasie przeczytać, że jednak jest odwrotnie, bo tak mówią „jeszcze nowsze” badania. Nie zamyka to jednak sprawy, bo po upływie kolejnych lat, ponownie słyszymy o kolejnych sensacyjnych badaniach, które jednak każą wrócić do poprzednich przekonań. Wykluczając oczywiście ewidentne fałszerstwa, które przecież też się zdarzają, trzeba stwierdzić, że każde z tych sensacyjnych doniesień opiera się na „niezbitych FAKTACH” badań naukowych. Ale znanym FAKTEM jest też, że wynik badań zależy od wcześniejszych założeń, które decydują o wyborze metody, materiału czy badanych parametrów. Oczywiście ideałem pozostaje obiektywizm badacza, ale przecież świat, w którym żyjemy, nie jest sterylnie czystym laboratorium, lecz bardzo złożoną mozaiką różnych elementów, z których trzeba coś wybrać i na tej podstawie sformułować sąd.