Prawda o dobru - Adam Adamski - ebook

Prawda o dobru ebook

Adamski Adam

0,0

Opis

PRAWDA i DOBRO nie dotyczą jedynie abstrakcyjnych, oderwanych od życia pojęć. Przecież od tego, jak je rozumiemy, zależą nasze życiowe postawy, a w konsekwencji – kształt świata, w którym żyjemy.

„Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie”. To słowa Świętego Pawła z Listu do Rzymian. Co miał na myśli Apostoł Narodów? Zniechęcenie? Lenistwo? Otóż tam, gdzie brakuje dobra, nie chodzi jedynie o brak dobrej woli – aby móc bowiem czynić dobrze, trzeba najpierw owo dobro poznać i zrozumieć. Współczesny świat mówi nam raz po raz, że obiektywna prawda nie istnieje. W konsekwencji często popycha się nas do ulegania czemuś, co jest dobre jedynie pozornie. Dlatego konieczne jest nieustanne rozeznawanie, co naprawdę jest dobre, a co złe. Ostatecznie chodzi więc o poszukiwanie PRAWDY o DOBRU.

O autorze

Adam Adamski COr – kapłan Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri w Gostyniu; prefekt Domu Formacyjnego w Poznaniu, duszpasterz nauczycieli akademickich archidiecezji poznańskiej, rekolekcjonista, wykładowca filozofii na Wydziale Teologicznym UAM i w Seminarium Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej.

Dlaczego warto kupić tę książkę?

– autor podejmuje problem PRAWDY i DOBRA, a więc kwestii fundamentalnych

– to książka dla wszystkich mających odwagę (i ochotę) poszukiwać prawdy w świecie, który raz po raz głosi, że wszystko jest relatywne

– propozycja dla do wątpiących i poszukujących, a także dla tych, którzy chcą uporządkować swoje myślenie na temat kategorii dobra i prawdy

Wybrany fragment

Jaka jest więc prawda na temat dobra i zła? Czy jesteśmy w stanie ją w ogóle poznać? To bardzo ważne pytania, zwłaszcza w kontekście organizowania życia społecznego i ustalenia w nim norm prawnych. Mogłoby się wydawać, że to oczywiste, iż prawo ma bronić dobra i zapobiegać złu. Trudność polega jednak na tym, że gdy dla jednych coś wydaje się dobre i może być zalegalizowane, inni postrzegają to jako złe i w konsekwencji nigdy zgodzą się, by to prawnie usankcjonować. Powraca więc pytanie: „a jak jest naprawdę?”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 117

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joli i Jac­ko­wi

Bądźcie do­brzy, je­śli po­tra­fi­cie.

św. Fi­lip Neri

WSTĘP

Mot­tem tej ksi­ążki są sło­wa „Bądźcie do­brzy, je­śli po­tra­fi­cie”. Cho­ciaż w pierw­szym mo­men­cie może wy­da­wać się, że by­cie do­brym czło­wie­kiem to bez­względ­ny obo­wi­ązek ka­żde­go, to jed­nak owo krót­kie we­zwa­nie św. Fi­li­pa Neri prze­pe­łnio­ne jest głębo­kim hu­ma­ni­zmem i sta­no­wi wy­nik re­al­ne­go spoj­rze­nia na mo­ral­ną kon­dy­cję czło­wie­ka. Już św. Pa­weł pi­sał w Li­ście do Rzy­mian (7,18): „ła­two przy­cho­dzi mi chcieć tego, co do­bre, ale wy­ko­nać – nie”[1]. I nie cho­dzi je­dy­nie o brak do­brej woli. Wiel­ką trud­no­ść sta­no­wi naj­pierw po­zna­nie au­ten­tycz­ne­go do­bra, któ­re Ksi­ęga Ro­dza­ju (1,31) uto­żsa­mia z re­ali­za­cją Bo­że­go za­my­słu stwo­rze­nia („Bóg wi­dział, że wszyst­ko, co uczy­nił, było bar­dzo do­bre”.) Pa­mi­ęta­my też, że isto­tą sza­ta­ńskiej po­ku­sy z raju było si­ęgni­ęcie po za­ka­za­ny owoc, co mia­ło upodob­nić czło­wie­ka do Boga i po­zwo­lić mu sa­me­mu po­zna­wać do­bro oraz zło. Ten ob­raz bi­blij­ny zwra­ca na­szą uwa­gę na fakt, że je­ste­śmy sła­bi i często ule­ga­my ilu­zji do­bra. Dla­te­go Apo­stoł Na­ro­dów w dal­szej części wspo­mnia­ne­go Li­stu do Rzy­mian (12,2) wzy­wa: „Nie bierz­cie więc wzo­ru z tego świa­ta, lecz prze­mie­niaj­cie się przez od­na­wia­nie umy­słu, aby­ście umie­li roz­po­znać, jaka jest wola Boża: co jest do­bre, co Bogu przy­jem­ne i co do­sko­na­łe”.

Gdy to osi­ągnie­my, po­win­ni­śmy roz­po­zna­ne do­bro re­ali­zo­wać w ży­ciu, czy­li być do­bry­mi lu­dźmi, któ­rzy „czy­nią so­bie zie­mię pod­da­ną”zgod­nie z za­my­słem sa­me­go Boga. Świ­ęty Fi­lip Neri mówi wła­śnie o tej sy­tu­acji, ma­jąc jed­no­cze­śnie świa­do­mo­ść, że może to prze­kra­czać w da­nej chwi­li czy­jeś mo­żli­wo­ści. Pi­sze o tym rów­nież Jan Pa­weł II w en­cy­kli­ce Ve­ri­ta­tis splen­dor:„Błąd su­mie­nia bywa skut­kiem nie­wie­dzy nie­po­ko­nal­nej, to zna­czy ta­kiej, któ­rej sam pod­miot nie jest świa­dom i od któ­rej nie może się o wła­snych si­łach uwol­nić”[2].

W zwi­ąz­ku z tym bar­dziej pa­lącą po­trze­bą jest po­dej­mo­wa­nie tru­du ro­ze­zna­wa­nia, co tak na­praw­dę jest do­bre i jaka jest PRAW­DA o DO­BRU.

*

W mo­jej po­przed­niej ksi­ążce, za­ty­tu­ło­wa­nej Czło­wiek nie jest mia­rą wszech­rze­czy[3], sta­ra­łem się uka­zać w per­spek­ty­wie hi­sto­rycz­nej pro­blem ist­nie­nia – nie­za­le­żnej od de­cy­zji i usta­leń czło­wie­ka – ra­cjo­nal­nej struk­tu­ry świa­ta, czy­li do­bra za­pi­sa­ne­go w stwo­rze­niu. Ile­kroć bo­wiem czło­wiek li­czył się z tym po­zna­wa­nym mo­zol­nie po­rząd­kiem świa­ta, ty­le­kroć czy­nił krok do przo­du w swo­im roz­wo­ju. Jed­nak kie­dy sam uzur­po­wał so­bie pra­wo, by być „mia­rą wszech­rze­czy” i chciał ar­bi­tral­nie de­cy­do­wać o kszta­łcie ży­cia oso­bi­ste­go oraz spo­łecz­ne­go, wte­dy wpro­wa­dzał cha­os i ró­żne­go ro­dza­ju nie­szczęścia – wzlo­ty i upad­ki na­szej cy­wi­li­za­cji to po­twier­dza­ją. Źró­dło tej ra­cjo­nal­nej struk­tu­ry sta­ro­żyt­ni Gre­cy uto­żsa­mia­li z LO­GO­SEM, któ­ry w od­ró­żnie­niu od CHA­OSU czy­nił ba­da­nie i po­zna­wa­nie świa­ta sen­sow­nym. Pó­źniej św. Jan Ewan­ge­li­sta na po­cząt­ku swo­jej Do­brej No­wi­ny o Bogu Wcie­lo­nym i zba­wie­niu, uto­żsa­mił ów LO­GOS z Je­zu­sem Chry­stu­sem, któ­ry po­wie­dział, że po to przy­sze­dł na świat, „aby dać świa­dec­two praw­dzie”.

Ni­niej­sza ksi­ążka po­dej­mu­je wła­śnie pro­blem PRAW­DY i DO­BRA. I nie cho­dzi je­dy­nie o to, kto mówi praw­dę, a kto kła­mie, lecz o to, na pod­sta­wie cze­go je­ste­śmy w sta­nie stwier­dzić, że „tak jest na­praw­dę”. I cho­ciaż w pierw­szym mo­men­cie ta­kie py­ta­nie może wy­da­wać się in­fan­tyl­ne, czy wręcz zby­tecz­ne, bo „prze­cież wi­dzi­my, jak jest”, to jed­nak po głęb­szym za­sta­no­wie­niu za­uwa­ży­my, że to wca­le nie ta­kie oczy­wi­ste. Ileż to razy by­li­śmy do cze­goś „świ­ęcie prze­ko­na­ni”, a pó­źniej oka­zy­wa­ło się to fa­tal­ną po­my­łką? Wła­śnie temu za­gad­nie­niu po­świ­ęcam pierw­szy roz­dział ni­niej­szej ksi­ążki, za­ty­tu­ło­wa­ny Me­an­dru­jąc mie­dzy fak­ta­mi i praw­dą. Oczy­wi­ście zda­je­my so­bie spra­wę, że w od­nie­sie­niu do olbrzy­mie­go ob­sza­ru ba­dań z za­kre­su nauk przy­rod­ni­czych we­ry­fi­ka­cja praw­dzi­wo­ści po­zna­nia do­ko­nu­je się na dro­dze em­pi­rycz­nej, ale jed­no­cze­śnie mu­si­my stwier­dzić, że ist­nie­je rów­nie sze­ro­ki za­kres za­gad­nień, wo­bec któ­rych ta me­to­da „po­zo­sta­je śle­pa”. Do­ty­czy to mi­ędzy in­ny­mi pro­ble­mów etycz­nych. W la­bo­ra­to­riach ba­da­my świat przy­ro­dy i sta­ra­my się go opi­sać, ale na tej pod­sta­wie nie po­tra­fi­my po­wie­dzieć, czy mamy do czy­nie­nia z mo­ral­nym do­brem czy złem. Z cze­go więc wy­ni­ka­ją na­sze oce­ny etycz­ne? O tym pi­szę w roz­dzia­le dru­gim za­ty­tu­ło­wa­nym Ety­ka i świa­to­po­gląd – od przy­jęte­go po­glądu na świat bo­wiem za­le­ży, co uzna­je­my za do­bre, a co za złe. I cho­ciaż mo­gło­by się wy­da­wać, że oczy­wi­sta jest za­sa­da: „nie czyń dru­gie­mu, co to­bie nie­mi­łe”, to jed­nak co­raz częściej prze­ko­nu­je­my się, iż w post­mo­der­ni­stycz­nym świe­cie plu­ra­li­zmu świa­to­po­glądo­we­go ra­czej trze­ba by stwier­dzić: „nie czyń bli­źnie­mu, co to­bie miłe, bo mo­że­cie mieć inne po­glądy”. Jaka jest więc praw­da na te­mat do­bra i zła? Czy je­ste­śmy w sta­nie ją w ogó­le po­znać? To bar­dzo wa­żne py­ta­nia, zwłasz­cza w kon­te­kście or­ga­ni­zo­wa­nia ży­cia spo­łecz­ne­go i usta­la­nia w nim norm praw­nych. Mo­gło­by się wy­da­wać, że to oczy­wi­ste, iż pra­wo ma bro­nić do­bra i za­po­bie­gać złu. Trud­no­ść po­le­ga jed­nak na tym, że gdy dla jed­nych coś wy­da­je się do­bre i może być za­le­ga­li­zo­wa­ne, inni po­strze­ga­ją to jako złe i w kon­se­kwen­cji ni­g­dy nie zgo­dzą się, by to praw­nie usank­cjo­no­wać. Po­wra­ca więc py­ta­nie: „a jak jest na­praw­dę?”. Po­szu­ku­jąc od­po­wie­dzi na tę fun­da­men­tal­ną kwe­stię, w roz­dzia­le trze­cim przed­sta­wi­łem ró­żne kon­cep­cje PRAW­DY – po­nie­waż oka­zu­je się, że wie­le za­le­ży od tego, jak ją ro­zu­mie­my i za któ­rą tezą się opo­wia­da­my. Czy czło­wiek od­kry­wa, nie­za­le­żną od nie­go, obiek­tyw­ną PRAW­DĘ, czy ją do­wol­nie usta­la, na przy­kład na dro­dze gło­so­wa­nia? Na­sza cy­wi­li­za­cja zo­sta­ła zbu­do­wa­na na fun­da­men­cie PRAW­DY, któ­rą czło­wiek mo­zol­nie od­kry­wał przez ro­zum wspo­ma­ga­ny wia­rą w od­wiecz­ny LO­GOS. „Skrzy­dłom” wia­ry i ro­zu­mu Jan Pa­weł II po­świ­ęcił en­cy­kli­kę Fi­des et ra­tio, nad któ­rą za­trzy­ma­łem się w roz­dzia­le czwar­tym.

Pro­ble­my PRAW­DY i DO­BRA nie do­ty­czą je­dy­nie abs­trak­cyj­nych, ode­rwa­nych od ży­cia za­gad­nień, po­nie­waż od nich za­le­żą na­sze ży­cio­we po­sta­wy i w kon­se­kwen­cji kszta­łt świa­ta, w któ­rym ży­je­my. Dla­te­go w ostat­nim roz­dzia­le podąży­łem za my­ślą Jana Pa­wła II wy­ra­żo­ną w en­cy­kli­ce Evan­ge­lium vi­tae, w któ­rej pa­pież roz­ró­żnia „kul­tu­rę ży­cia” i „kul­tu­rę śmier­ci”. Na po­cząt­ku stwier­dzi­łem, że na­uki em­pi­rycz­ne, są „śle­pe” wo­bec za­gad­nień etycz­nych. Tu­taj jed­nak mo­żna po­ku­sić się o pew­ną me­ta­fo­rę i po­wie­dzieć, że Jan Pa­weł II wpro­wa­dza nas nie­ja­ko do „la­bo­ra­to­rium ety­ki”, w któ­rym kry­te­rium praw­dzi­wo­ści roz­po­zna­nia do­bra sta­no­wi „kul­tu­ra ży­cia”, czy­li kul­tu­ra, któ­ra ma przy­szło­ść. Jej prze­ci­wie­ństwo to „kul­tu­ra śmier­ci”, któ­rej fun­da­men­tal­ne za­sa­dy każą kon­cen­tro­wać się na prze­ży­wa­niu te­ra­źniej­szo­ści – co sta­wia pod zna­kiem za­py­ta­nia przy­szło­ść na­szej cy­wi­li­za­cji. Jed­nak żeby o tej przy­szło­ści my­śleć i trosz­czyć się o nią, trze­ba mieć po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści, a ono za­le­ży od przy­jęte­go po­glądu na świat. Czy ktoś będzie nas roz­li­czał z owo­ców ży­cia? Jaka jest PRAW­DA?

*

Po­szcze­gól­ne roz­dzia­ły tej ksi­ążki po­wsta­wa­ły jako osob­ne tek­sty i cho­ciaż zo­sta­ły prze­re­da­go­wa­ne na po­trze­by ni­niej­szej pu­bli­ka­cji, to nie­co ró­żnią się sty­lem i sta­no­wią od­ręb­ne ca­ło­ści. Wcze­śniej­sze ich wer­sje uka­za­ły się w:

Roz­dział I: Me­an­dru­jąc mi­ędzy fak­ta­mi i praw­dą,w: Po­zna­niak wzo­ro­wy. Sztam­buch Prze­my­sła­wa Ma­tu­si­ka, red. K.A. Ma­kow­ski, A. Ły­sa­kow­ska-Trzoss, Wy­daw­nic­two Wy­dzia­łu Hi­sto­rii UAM, Po­znań 2023, s. 61–75.

Roz­dział II: Świa­to­po­glądo­we uwa­run­ko­wa­nia ety­ki,w: Wy­bra­ne za­gad­nie­nia z ety­ki i de­on­to­lo­gii le­kar­skiej Wy­bra­ne za­gad­nie­nia z ety­ki i de­on­to­lo­gii le­kar­skiej, red. An­drzej Ob­rębow­ski, Wy­daw­nic­two Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Me­dycz­ne­go im. Ka­ro­la Mar­cin­kow­skie­go, Po­znań 2023, s. 59–69.

Roz­dział III: Kon­cep­cja praw­dy jako wy­bór mo­ral­ny czło­wie­ka, w: Praw­da w ży­ciu mo­ral­nym i du­cho­wym, red. D. Pro­buc­ka, In­sty­tut Wy­daw­ni­czy „MA­XI­MUM”, Kra­ków 2009, s.39–50.

Roz­dział IV: Jan Pa­weł II na ście­żkach wia­ry i ro­zu­mu w po­szu­ki­wa­niu praw­dy, w:Wy­cho­wa­nie do war­to­ści w na­ucza­niu Jana Pa­wła II. W 30. rocz­ni­cę wy­bo­ru Ka­ro­la Woj­ty­ły na pa­pie­ża, red. T. Bo­gac­ka, M. Żmi­grodz­ki, Wy­ższa Szko­ła Eko­no­mii i In­no­wa­cji, Lu­blin 2009,s. 193–198.

Roz­dział V: Mi­ędzy „kul­tu­rą ży­cia” a „kul­tu­rą śmier­ci”,w: Pri­mum phi­lo­so­pha­ri. Opu­scu­la An­to­nio Sie­mia­now­ski de­di­ca­ta,Wy­dział Teo­lo­gicz­ny UAM, Po­znań 2016, s. 301–313.

[1] Cy­ta­ty bi­blij­ne po­da­no za: Bi­blia Ty­si­ąc­le­cia, wyd. 5.

[2] Jan Pa­weł II, Ve­ri­ta­tis splen­dor, 62.

[3] A. Adam­ski, Czło­wiek nie jest mia­rą wszech­rze­czy, Po­znań 2022.

Roz­dział I

Me­an­dru­jąc mi­ędzy fak­ta­mi i praw­dą

Kie­dyś za­dzwo­ni­ła do mnie żona zna­jo­me­go pro­fe­so­ra. Wta­jem­ni­czy­ła mnie w dys­kret­ne dzia­ła­nia pod­jęte w zwi­ąz­ku ze zbli­ża­jący­mi się ob­cho­da­mi jego sze­śćdzie­si­ątych uro­dzin i po­pro­si­ła o na­pi­sa­nie tek­stu do przy­go­to­wy­wa­nej z tej oka­zji ksi­ęgi pa­mi­ąt­ko­wej. Zna­nym mi FAK­TEM było, że przy­ja­ciel jest ode mnie młod­szy, ale przy­jąć PRAW­DĘ, iż to już ten wiek, nie było ła­two. Przy­po­mnia­ła mi się wte­dy aneg­do­ta z ży­cia bar­dzo oso­bli­wej po­sta­ci, jaką był zna­ny ak­tor Jan Hi­mils­bach, któ­ry to po udzia­le w po­grze­bie przy­ja­cie­la Zdzi­sła­wa Ma­kla­kie­wi­cza za­dzwo­nił do jego domu i za­py­tał – tak żeby się upew­nić – czy jest Zdzi­siek.

Te skądi­nąd ba­nal­ne hi­sto­rie mo­żna przy­wo­łać dla zi­lu­stro­wa­nia isto­ty pro­ble­mu zwi­ąza­ne­go z kla­sycz­nym ro­zu­mie­niem PRAW­DY. Si­ęga on sta­ro­żyt­nej Gre­cji, a kon­kret­nie Ary­sto­te­le­sa, cho­ciaż do­pie­ro w śre­dnio­wie­czu sfor­mu­ło­wa­no de­fi­ni­cję mó­wi­ącą, że PRAW­DA jest zgod­no­ścią umy­słu i rze­czy (przed­mio­tu po­zna­wa­ne­go, któ­ry nie musi być ma­te­rial­ny, ale mogą to być np. wy­da­rze­nia). Czy­li żeby mó­wić o PRAW­DZIE – czy in­ny­mi sło­wy: by mó­wić o PRAW­DZI­WYM po­zna­niu cze­goś – musi na­stąpić zgod­no­ść mi­ędzy tym, co po­zna­je­my (przed­mio­tem po­zna­nia, czy­li sta­nem FAK­TYCZ­NYM), a sta­nem na­sze­go umy­słu, czy­li tym, co osta­tecz­nie o da­nej rze­czy sądzi­my na jej te­mat. Wbrew po­zo­rom ta zgod­no­ść wca­le nie jest oczy­wi­sta. Naj­do­bit­niej świad­czy o tym cho­cia­żby test Ror­scha­cha na­zy­wa­ny też te­stem plam atra­men­to­wych, sto­so­wa­ny kie­dyś w psy­cho­lo­gii. Cho­ciaż wspó­łcze­śnie pod­wa­ża się jego wia­ry­god­no­ść jako na­rzędzia dia­gno­stycz­ne­go wo­bec pa­cjen­ta, to FAK­TEM jest, że po­szcze­gól­ne oso­by, pa­trząc na te same ta­bli­ce, na któ­rych są owe pla­my atra­men­to­we, wi­dzą na nich ró­żne rze­czy. O czym to świad­czy? O tym, że na­sze po­strze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści, wy­po­wia­da­ne przez nas twier­dze­nia i for­mu­ło­wa­ne sądy nie są jed­no­znacz­nie uwa­run­ko­wa­ne FAK­TA­MI ze­wnętrz­ny­mi, ale – ogól­nie mó­wi­ąc – wpły­wa­ją na nie ró­żne czyn­ni­ki: stan na­sze­go wnętrza, uwa­run­ko­wa­nia oso­bi­ste, su­biek­tyw­ne od­czu­cia. Nie­raz mó­wi­my, że ktoś usły­szał to, co chciał usły­szeć, czy też zo­ba­czył to, co chciał zo­ba­czyć.

Fak­ty mó­wią same za sie­bie?

War­to więc uświa­do­mić so­bie, ja­kie re­la­cje za­cho­dzą mi­ędzy stwier­dzo­ny­mi FAK­TA­MI a PRA­WĄ. Często uzna­je­my, że sko­ro coś jest FAK­TEM, to taka jest PRAW­DA.

Gdy ob­ser­wo­wa­łem pra­cę za­przy­ja­źnio­ne­go hi­sto­ry­ka, któ­ry chciał do­ciec, jaka jest PRAW­DA na te­mat kon­kret­nej ży­jącej przed wie­ka­mi po­sta­ci, w mo­jej gło­wie zro­dzi­ły się wąt­pli­wo­ści do­ty­czące od­kry­wa­nych FAK­TÓW, na któ­rych opie­rał on swo­ją pra­cę. I nie cho­dzi tu je­dy­nie o pro­ste stwier­dze­nie, że na pod­sta­wie do­stęp­nych źró­deł dane za­gad­nie­nie obec­nie wy­gląda tak i tak, a je­że­li znaj­dzie­my inne źró­dła, to się za­sta­no­wi­my, co z tym zro­bić i jak zwe­ry­fi­ko­wać wcze­śniej sfor­mu­ło­wa­ne tezy. Mnie nur­tu­je to, jaki jest zwi­ązek mi­ędzy stwier­dza­ny­mi FAK­TA­MI a PRAW­DĄ przez duże „P”. Jed­no­cze­śnie mam w pa­mi­ęci sen­sa­cyj­ną hi­sto­rię chi­ca­gow­skie­go gang­ste­ra Ala Ca­po­ne, o któ­rym PRAW­DĘ wie­lu zna­ło, ale z bra­ku tak zwa­nych FAK­TÓW pro­ce­so­wych sąd po­zo­sta­wał bez­sil­ny. Ow­szem po­wie­my, że w przy­to­czo­nym przy­kła­dzie pó­źniej wy­szły na jaw FAK­TY wcze­śniej nie­udo­wod­nio­ne i dzi­ęki temu Al Ca­po­ne prze­sze­dł do hi­sto­rii jed­nak jako le­gen­dar­ny gang­ster, a nie nie­ostro­żny fi­nan­si­sta. Ale w tym mo­men­cie jed­nak ro­dzi się py­ta­nie. A jaką mamy pew­no­ść, że gdzie in­dziej nie było in­nych gang­ste­rów, któ­rzy sku­tecz­niej po­tra­fi­li za­cie­rać śla­dy i FAK­TY z ich ży­cia do tej pory nie uj­rza­ły świa­tła dzien­ne­go? Czy wów­czas nie­po­szla­ko­wa­ną opi­nię o nich mo­że­my na­zwać PRAW­DZI­WĄ? Za­łó­żmy bo­wiem, że nasz gang­ster pro­wa­dzi jed­no­cze­śnie sze­ro­ko za­kro­jo­ną dzia­łal­no­ść cha­ry­ta­tyw­ną, bu­du­je szko­ły i przed­szko­la. Te FAK­TY są ogól­nie zna­ne, na­to­miast dzia­łal­no­ść prze­stęp­cza po­zo­sta­je w ukry­ciu. Czy nie będzie on wów­czas przed­sta­wia­ny jako NA­PRAW­DĘ wspa­nia­ły czło­wiek? In­tu­icyj­nie jed­nak wy­czu­wa­my, że prze­cież jest ja­kaś PRAW­DA ab­so­lut­na, nie­za­le­żna od ludz­kiej wie­dzy na ten te­mat. Komu ją więc przy­pi­sać? Ta­kie wąt­pli­wo­ści ro­dzi­ły się we mnie, gdy przy­gląda­łem się pra­cy hi­sto­ry­ków. Dzie­li­li się oni ra­do­ścią ze swo­ich ko­lej­nych od­kryć w ar­chi­wach, co po­zwa­ło na co­raz pe­łniej­sze opra­co­wy­wa­nie ko­lej­nych te­ma­tów ba­daw­czych. Cen­nym dla nich źró­dłem były li­sty z kon­kret­nych okre­sów hi­sto­rycz­nych, któ­ry­mi się zaj­mo­wa­li. Jed­nak od razu po­ja­wia­ła się we mnie wąt­pli­wo­ść: czy od­na­le­zio­ne listy są je­dy­ny­mi, w któ­rych po­ru­sza­no dany te­mat? A może te przed­sta­wia­jące spra­wę w zu­pe­łnie in­nym świe­tle po­wsta­ły, ale za­gi­nęły bez­pow­rot­nie lub zo­sta­ły świa­do­mie znisz­czo­ne? Czy na pod­sta­wie tych zna­le­zio­nych mo­że­my po­znać PRAW­DĘ? Prze­cież nie­trud­no wy­obra­zić so­bie sy­tu­ację, gdzie ktoś, kto ma na ko­goś „aler­gię” i nie po­tra­fi bez uszczy­pli­wo­ści o nim mó­wić ani pi­sać, po­da­je, oczy­wi­ście, FAK­TY, ale w so­bie wła­ści­wy spo­sób je in­ter­pre­tu­je. Czy przy bra­ku in­nych źró­deł mo­że­my po­zna­ne FAK­TY uznać za wia­ry­god­ne? Poza tym na in­ter­pre­ta­cję FAK­TÓW ma wpływ wie­le czyn­ni­ków. Spo­ro za­le­ży od wcze­śniej­szych prze­ko­nań, któ­re prze­cież są su­biek­tyw­ne, i je­że­li FAK­TY nie zga­da­ją się z na­szy­mi po­gląda­mi, to tym go­rzej dla FAK­TÓW, a prze­ko­nań i tak ła­two nie zmie­nia­my. To za­gad­nie­nie wcho­dzi już za­pew­ne w za­kres pra­cy psy­cho­lo­ga. No bo prze­cież nie raz prze­ko­nu­je­my się, że gdy mamy o kimś złe zda­ne i na­gle do­cie­ra­ją do nas FAK­TY świad­czące o tym, że zro­bił on coś szla­chet­ne­go, to wów­czas ra­czej za­sta­na­wia­my się, czy rze­czy­wi­ście ten FAKT miał miej­sce, a je­że­li tak, to czy nie był to przy­pa­dek, a je­że­li na­wet było to dzia­ła­nie za­pla­no­wa­ne i za­mie­rzo­ne, to czy przy­świe­ca­ły temu do­bre in­ten­cje, czy ra­czej była to gra po­zo­rów dla osi­ągnie­cia ja­kie­goś jesz­cze nie­zna­ne­go nam – ale za­pew­ne nie­cne­go – celu. Za­pew­ne znaj­dzie­my też w pa­mi­ęci sy­tu­acje od­wrot­ne. Gdy ko­goś da­rzy­my sym­pa­tią, to FAK­TY za­prze­cza­jące jego szla­chet­no­ści mamy skłon­no­ść uznać za „wy­pa­dek przy pra­cy”, nie­for­tun­ny zbieg oko­licz­no­ści lub chwi­lę sła­bo­ści i zbyt ła­two nie zmie­nia­my PRAW­DZI­WYCH – w na­szym mnie­ma­niu – prze­ko­nań.

To do­świad­cze­nie każe nam się za­sta­no­wić, czy w ogó­le mo­żli­we są „na­gie FAK­TY”, czy jed­nak ich po­strze­ga­nie za­wsze jest ja­koś uwa­run­ko­wa­ne. Cho­dzi o to, że ka­żdy ba­dacz, za­nim przy­stąpi do ob­ser­wa­cji FAK­TÓW, ma już ja­kąś teo­rię, któ­ra wpły­wa cho­cia­żby na to, że de­cy­du­je się on ba­dać te, a nie inne FAK­TY. A prze­cież do­bór FAK­TÓW już jest in­ter­pre­ta­cją rze­czy­wi­sto­ści. Naj­prost­szym tego przy­kła­dem są son­dy ulicz­ne prze­pro­wa­dza­ne przez ró­żne me­dia. W tłu­mie lu­dzi za­wsze znaj­dzie­my cały wa­chlarz ró­żnych opi­nii i po­glądów. Re­je­stru­je­my same FAK­TY, bo prze­cież NA­PRAW­DĘ to po­wie­dzie­li. Przed­sta­wia­jąc pó­źniej wy­ni­ki owej son­dy, wy­star­czy wy­brać FAK­TYCZ­NIE wy­po­wie­dzia­ne sądy, ale do­brać je tak, by uza­sad­nia­ły wcze­śniej przy­jętą tezę. Czy na pod­sta­wie tak przed­sta­wio­nych FAK­TÓW mo­żna po­wie­dzieć, że lu­dzie NA­PRAW­DĘ tak my­ślą? Prze­cież go­łym okiem wi­dać, że w ten spo­sób da się FAK­TYCZ­NIE „udo­wod­nić” do­wol­ną tezę jako PRAW­DZI­WĄ. I nie do­ty­czy to tyl­ko ba­dań na­stro­jów spo­łecz­nych i na­słu­chi­wa­nia, „co lu­dzie mó­wią”, ale ten sam me­cha­nizm mo­że­my za­ob­ser­wo­wać w od­nie­sie­niu do po­wa­żnych ba­dań na­uko­wych. Ile to już razy sły­sze­li­śmy o „naj­now­szych” ba­da­niach po­twier­dza­jących „jed­no­znacz­nie” wy­ższo­ść ma­sła nad mar­ga­ry­ną czy her­ba­ty nad kawą, by po ja­ki­mś cza­sie prze­czy­tać, że jed­nak jest od­wrot­nie, bo tak mó­wią „jesz­cze now­sze” ba­da­nia. Nie za­my­ka to jed­nak spra­wy, bo po upły­wie ko­lej­nych lat, po­now­nie sły­szy­my o ko­lej­nych sen­sa­cyj­nych ba­da­niach, któ­re jed­nak każą wró­cić do po­przed­nich prze­ko­nań. Wy­klu­cza­jąc oczy­wi­ście ewi­dent­ne fa­łszer­stwa, któ­re prze­cież też się zda­rza­ją, trze­ba stwier­dzić, że ka­żde z tych sen­sa­cyj­nych do­nie­sień opie­ra się na „nie­zbi­tych FAK­TACH” ba­dań na­uko­wych. Ale zna­nym FAK­TEM jest też, że wy­nik ba­dań za­le­ży od wcze­śniej­szych za­ło­żeń, któ­re de­cy­du­ją o wy­bo­rze me­to­dy, ma­te­ria­łu czy ba­da­nych pa­ra­me­trów. Oczy­wi­ście ide­ałem po­zo­sta­je obiek­ty­wizm ba­da­cza, ale prze­cież świat, w któ­rym ży­je­my, nie jest ste­ryl­nie czy­stym la­bo­ra­to­rium, lecz bar­dzo zło­żo­ną mo­zai­ką ró­żnych ele­men­tów, z któ­rych trze­ba coś wy­brać i na tej pod­sta­wie sfor­mu­ło­wać sąd.