Przeklęte przedmioty - Ocker J.W. - ebook + książka

Przeklęte przedmioty ebook

Ocker J.W.

3,3
35,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Historie upiornych przedmiotów wywołujące dreszcze!

Strzeżcie się... Oto niezwykłe, ale prawdziwe opowieści o najbardziej niesławnych przedmiotach na świecie, które spodobają się nie tylko pasjonatom zjawisk nadprzyrodzonych.

Znajdziemy je w muzeach lub na cmentarzach. Bywało, że trafiały do prywatnych domów. Ich historie, często tragiczne i zawsze osobliwe, stały się inspiracją dla niezliczonych horrorów, programów telewizyjnych oraz opowiadań snutych przy ognisku.

Przeklęte przedmioty – jedyne, czego potrzebują, aby wyzwolić falę nieszczęść, to przypadkowe spotkanie z człowiekiem. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe opowieści, które sprawią, że będziesz miał gęsią skórkę.

Opętana przez demony lalka Annabelle, pechowa mumia, przez którą miał zatonąć Titanic, pierścień Silvianusa, który zainspirował Tolkiena do napisania „Hobbita”, mumia Ötziego – człowieka lodu czy skrzynka dybuka będącą inspiracją dla twórców horroru „Kronika opętania”… To tylko niektóre z upiornych przedmiotów, których historie poznacie w tej książce.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 257

Oceny
3,3 (10 ocen)
2
3
2
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Książka dedykowana

Rebecce Gyllenhaal,

dzięki której odważyłem się

wyruszyć w tę podróż

Jeśli byś tę księgę

ukraść spróbował,

zawiśnie na sznurze

twoja głowa.

A potem kruki zbiorą się wokół

i powydłubują ci twoje oczy.

Krzycząc z bólu

i rwąc z głowy włos,

pamiętaj, że sam

zasłużyłeś sobie

na taki los.

Zanurz się w historiach przeklętych przedmiotów

Z wielką przykrością muszę cię poinformować, że wiele pozornie nieszkodliwych przedmiotów potrafi zniszczyć ci życie, a nawet cię zabić. Takie przedmioty nazywa się przeklętymi. Przeklętą rzeczą może być waza, fotel, obraz, lalka – są to przedmioty, które wszyscy posiadamy w domu, na strychu czy w piwnicy. Przeklęte przedmioty mogą znajdować się w muzeach, gdzie odseparowano je od ludzi zaledwie cienką warstwą szkła. Mogą też znajdować się w otwartej przestrzeni, na przykład ukryte pod postacią zwykłych posągów z kamienia. Przekląć można dosłownie wszystko, o czym dowiadujemy się zazwyczaj wtedy, gdy jest już za późno. Na szczęście masz na podorędziu tę książkę.

Czym właściwie jest przeklęty przedmiot? W tradycji ludowej określa się tym mianem obiekty materialne, które przynoszą zły los, nieszczęścia lub śmierć swoim właścicielom lub osobom, do których rąk trafią. Kiedy ktoś obdarzony potężną wiedzą tajemną przeklnie daną rzecz, staje się ona takim przedmiotem. Inną możliwością jest znalezienie się w miejscu wielkiej tragedii – dany przedmiot pochłania wówczas całą tę mroczną energię niczym bateria, następnie zasilając nią kolejne tragedie w przyszłości. Być może przeklęte przedmioty są złe od momentu ich stworzenia i naklejenia znaczka „MADE IN CHINA”. A może to wszystko jest tylko w naszej głowie?

Nie musisz wierzyć w przeklęte przedmioty, żeby stać się ich fanem. Zgodnie z inną, mniej nadprzyrodzoną, definicją przeklętego obiektu jest on czymś, wokół czego krążą rozmaite legendy, a mianowicie tragiczne historie. Przedmioty są ściśle związane ze swoimi właścicielami. Tworzą je, żyją wśród nich, wykorzystują je, kochają je, a czasami nawet zostają z nimi pochowani. Zaś właściciele przeklętych przedmiotów stale doświadczają jakiejś tragedii. Przeklęte przedmioty to po prostu takie, którym przyszło w udziale nieme doświadczanie większej liczby tragedii niż innym rzeczom. Stają się następnie przyrządami, które umożliwiają przywoływanie tych historii, dając możliwość ich ponownego opowiedzenia.

Nie zrozumcie mnie źle. Kryje się w tym również magia – jak inaczej zwykłe dębowe krzesło, nieróżniące się niczym od milionów innych dębowych krzeseł na świecie, mogłoby wiązać się z tak wieloma nieszczęśliwymi historiami i przypadkami śmierci (fotel Busby’ego, strona 145)? Koncepcja, zgodnie z którą przeklęte przedmioty funkcjonują jako mechanizm przekazywania tragicznych historii w kulturze, stanowi sedno tej książki, co jednocześnie nie oznacza odrzucenia możliwości istnienia mniej wytłumaczalnych i bardziej złowrogich sił.

W niniejszej książce przyjrzymy się bliżej kryształowym czaszkom i strasznym lalkom, małym kamiennym głowom i starożytnym broniom. Omówimy najbardziej zniesławione przypadki, jak lalka Annabelle (strona 203) i diament Hope (strona 20), zajmiemy się również bardziej mrocznymi historiami. Słyszeliście kiedyś o małym Mannie z rogami swojego taty? Zakładam, że nie. Zaryzykowałem dla was również osobiste wizyty w miejscach, w których przebywają niektóre przeklęte przedmioty. Jeden przeklęty przedmiot kupiłem nawet do swojego domu. Zajmiemy się też biznesem przeklętych przedmiotów, w którym określenie „przeklęty” przekłada się na lepszą reklamę – przeklęte rzeczy są zbierane i wystawiane w muzeum, a nawet sprzedawane na eBayu. Dowiecie się, że nawet technologia i urządzenia cyfrowe mogą zostać przeklęte.

Zanim zaczniemy, warto zdefiniować kilka terminów. Słowa przeklęty często używa się zamiennie ze słowami nawiedzony i opętany, ale te trzy określenia odnoszą się do różnych zjawisk. Dla naszych celów posłużymy się rozróżnieniem na podstawie stopnia inteligencji. Przeklęte przedmioty wcale jej nie mają. Są to rzeczy, które przynoszą pecha, ponieważ ktoś je celowo przeklął lub stało się tak w wyniku zbiegu okoliczności. Dla porównania, nawiedzony obiekt ma inteligencję duchów, które są z nim związane, zaś opętany przedmiot jest zasiedlony w podobny sposób, w tym przypadku przez demoniczne istoty (chociaż niektórzy twierdzą, że przedmioty nie mogą zostać opętane, tylko ludzie… no, ładnie). Zarówno nawiedzone, jak i opętane przedmioty mogą funkcjonować jako przeklęte, jeśli będą przynosić pecha dużej liczbie ludzi, jeśli jednak są po prostu straszne, to za mało, aby uznać, że są przeklęte.

Weźmy na przykład suknię ślubną Anny Baker, która znajduje się w muzeum historii Bakerów w stanie Pensylwania w Altoonie, lub nawiedzone lustro w Myrtle Plantation w St. Francisville w stanie Luizjana. Obydwa obiekty regularnie przywołuje się w artykułach dotyczących przeklętych przedmiotów. Opowieści na temat sukni ślubnej Anny Baker opisują głównie przypadki samodzielnego poruszania się sukni i pojawiającego się co jakiś czas widma jej właścicielki. Nawiedzone lustro w Myrtle Plantation odbija straszne postacie, a czasami pojawiają się na nim upiorne odciski dłoni. Obydwa z tych przedmiotów są przerażające, ale żaden z nich nie wywołuje serii nieszczęść, jak to przeklęte przedmioty mają w zwyczaju.

Na potrzeby niniejszej książki wykreśliłem też przeklęte przedmioty, w których przypadku brakuje szczegółowego opisu powstania klątwy. Muzeum Villa Zorayda w St. Augustine na Florydzie ma w swoich zbiorach egipski dywan wykonany w całości z kociego włosia, którym kiedyś była owinięta zmumifikowana ludzka stopa (również znajduje się w tym muzeum). Niektórzy przyjmują, że jest to najstarszy istniejący dywan, zaś inni twierdzą, że jest przeklęty i każdy, kto postawi na nim stopę, umrze (dlatego też obecnie dywan wisi na ścianie). Problem jednak w tym, że cała historia klątwy jest zawarta w kilku zdaniach. Jest to fascynujący przedmiot, ale trudno na jego podstawie napisać cały artykuł.

Nie tylko przedmioty mogą zostać przeklęte, ludzie również, a także miejsca. W tej książce przedstawiam jednak wyłącznie historie przeklętych przedmiotów. Podczas pisania tej książki na ogół towarzyszyła mi przerażająca myśl: „Czy mogłem nieświadomie kupić to coś na rynku staroci lub w sklepie z antykami i przynieść do domu?” lub: „Czy mogłem otrzeć się o to w muzeum i zostać przeklętym na wieki?”. Z kilkoma wyjątkami właśnie o tym traktuje niniejsza książka.

Strzeżcie się zatem. Nie tylko starożytne artefakty z egzotycznych krajów, zrabowane ze starych trumien zakopanych głęboko pod ziemią, mogą zrujnować wasze życie. Równie dobrze może w ten sposób zadziałać kubek na twoim biurku z napisem „nienawidzę poniedziałków”, który twoja mama kupiła ci na wyprzedaży.

Przeklęte przedmioty w gablotach

Na całym świecie przeklęte przedmioty są śmiało wystawiane na widok publiczny przez muzea i najważniejsze instytucje historyczne, bez przejmowania się bezpieczeństwem ludzi. Przedmioty te obejmują klejnoty i biżuterię, artefakty pochówkowe, starożytną broń, a nawet ludzkie szczątki, które są oddalone zaledwie o grubość szklanej szyby od nieświadomych niczego zwiedzających. W przypadku ciekawskich osób o niedostatecznym instynkcie samozachowawczym wizyta w muzeum jest najprostszym sposobem na bezpośrednie zobaczenie przeklętych przedmiotów. Bądź jednak ostrożny, ponieważ samo zamknięcie przeklętych przedmiotów w gablotach na wystawie nie zagwarantuje ci bezpieczeństwa.

Diament Hope

Miejsce pochodzenia: Kopalnia Kollur, Indie

Sławni posiadacze: król Ludwik XIV, król Ludwik XVI, Henry Philip Hope, Pierre Cartier, Evalyn Walsh McLean

Szacowana wartość: 200–300 milionów dolarów

Obecna lokalizacja: Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie

Został wyrwany z oka hinduskiego bożka cyklopa w Indiach. Położył kres monarchii francuskiej. Zrujnował członków nowej amerykańskiej arystokracji. Ludzie, którzy go posiadali lub nosili, zostali rozszarpani przez psy, zastrzeleni, pozbawieni głów, zepchnięci z klifów, zagłodzeni na śmierć lub zginęli w tonących statkach. Powodował samobójstwa, doprowadzał ludzi do szaleństwa, wywoływał śmierć dzieci. Zabił Roda Serlinga. Stał się inspiracją dla fikcyjnego klejnotu, Serca Oceanu, w filmie Jamesa Camerona, Titanic.

Mowa o diamencie Hope, który został przeklęty.

Diament Hope o wadze 45,52 karatów jest największym niebieskim diamentem na świecie. To doskonały wzór przeklętego przedmiotu. Ma egzotyczne pochodzenie, a związane z nim historie ciągną się od stuleci, choć jest tak mały, że mieści się w kieszeni. Wystarczająco mały, żeby go ukraść, zgubić lub żeby zaginął. Jest na tyle cenny, żeby chcieć go kupować, handlować nim i wykradać go z elitarnych kręgów sali tronowych i prywatnych odrzutowców. Wielu ludzi było jego posiadaczami, a sposób, w jaki przechodził z rąk do rąk, przypomina schemat kosztownej wersji gry w gorącego ziemniaka.

Oczywiście przez cały okres jego istnienia towarzyszyło mu występowanie różnych tragedii.

Żadnej z powszechnie krążących pogłosek wymienionych w poprzedniej części tego rozdziału – z wyjątkiem fragmentu o Titanicu – nie da się zweryfikować. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Prawdziwa historia diamentu Hope, włącznie z uznaniem go za przeklęty, jest równie fascynująca.

Jego historia zaczyna się miliard lat temu i sięga mniej więcej sto sześćdziesiąt kilometrów w głąb ziemi. Pierwotne siły natury ukształtowały go z węgla. W tamtych czasach był to powszechny proces. W przypadku tego kamienia wydarzyło się coś nietypowego. Do struktury kryształu dostał się bor, nadając mu głęboki niebieski odcień. Wybuchy wulkanów w końcu wypchnęły kamień na powierzchnię ziemi, w miejscu, które kiedyś miało zostać nazwane Indiami, gdzie został setki lat temu wydobyty przez legendarny indyjski przemysł wydobywczy.

Kiedyś sądzono, że Indie są jedynym miejscem na świecie, w którym występują diamenty. Z tego właśnie powodu ojciec francuskiego handlu, Jean-Baptiste Tavernier, odbył sześć pionierskich podróży do tego kraju w połowie XVII wieku. Podczas jednej z nich nabył nieoszlifowany niebieski diament w kształcie serca o 112 karatach, który pochodził z kopalni Kollur. Kamień nazwano Tavernier Violet1 (fioletowy był w tamtych czasach synonimem niebieskiego). Wbrew istniejącej legendzie Tavernier nie wszedł w jego posiadanie, wykradając go z oka boga (chociaż widział mnóstwo bogów z klejnotami w oku w indyjskich świątyniach), tylko korzystając ze zwykłych kanałów handlowych.

Tavernier sprzedał kamień królowi Francji, Ludwikowi XIV, wraz z ponad tysiącem innych diamentów. Ten okazały niebieski klejnot był jednak wyjątkowy. Stanowił 25 procent ceny całości zakupu. Tavernier ruszył dalej i nie został rozszarpany przez psy, jak niektórzy twierdzą, tylko postanowił odpocząć od życia pełnego przygód nieopodal wybrzeży Jeziora Genewskiego. Później wrócił jeszcze do pracy, ale nadal żył w komfortowych warunkach, aż do śmierci w wieku osiemdziesięciu czterech lat.

Ludwik XIV również cieszył się długim życiem. Pod jego nadzorem przyszły diament Hope został przecięty i przerobiony na bardziej błyszczącą i modniejszą wersję o 67 karatach. Jego nazwę zmieniono wówczas na French Blue, który to uznano za cenny nabytek wśród klejnotów korony Francji.

Klejnoty te były przekazywane dalej, bez większych dramatów, aż do nastania rządów króla Ludwika XVI, który był u władzy podczas rewolucji francuskiej – powstania, wskutek którego wraz z żoną Marią Antoniną zostali ostatecznie pozbawieni głów. Niektórzy obwiniają diament Hope za śmierć Marii Antoniny, chociaż z pewnością niemal nigdy go nie nosiła. Uwielbiała diamenty, ale French Blue był zarezerwowany dla jej męża. Użyto go w insygniach w jednym z jego orderów, z którego został tylko raz wyjęty, w celu przeprowadzenia szczegółowych badań. Monarchia francuska upadła po rewolucji, a w 1792 roku French Blue skradziono i stracono dla świata… ale tylko na chwilę.

Niektórzy uczeni wierzą, że diament został użyty jako łapówka dla Karola Wilhelma Ferdynanda, niemieckiego księcia Brunszwiku, żeby zaniechał najazdu na Francję. Większość Europy obawiała się, że rewolucja francuska dotrze do pozostałych krajów, dlatego armie czekały w pogotowiu na odparcie potencjalnego ataku. Niezależnie od tego, jak do tego doszło, diament pojawił się znowu dwadzieścia lat później, tym razem w Anglii, a jego posiadaczem stał się kupiec o imieniu Daniel Eliasson. Diament ponownie pocięto – tym razem jego waga wynosiła 44 karaty (był mniej więcej wielkości orzecha włoskiego) – prawdopodobnie w celu ukrycia go przed Napoleonem, który mógłby zechcieć włączyć go do klejnotów korony Francji.

Następnie na jakiś czas znalazł się prawdopodobnie w posiadaniu króla Zjednoczonego Królestwa, Jerzego IV, ale do 1839 roku należał do bogatej rodziny bankowców z Londynu o nazwisku Hope. W ten sposób zyskał swoją nazwę, która brzmi, jakby stworzył ją dział marketingu firmy jubilerskiej.

Thomas Hope kupił diament, który stał się własnością rodziny, a po jego śmierci przeskakiwał z rąk do rąk niczym w kosztownej grze flipper, zmieniając właścicieli wskutek dziedziczenia przez spadkobierców, testamentów i bankructwa. Z rodziny Hope trafił do firmy jubilerskiej, która w imieniu sułtana Turcji sprzedała go sierżantowi Habibowi, ten następnie popadł w kłopoty finansowe i sprzedał go kolejnej firmie jubilerskiej. W 1920 roku diament trafił w wypielęgnowane dłonie Pierre’a Cartiera w Paryżu.

Za klątwę możemy dziękować głównie Cartierowi.

W tym czasie zostało już odkrytych wiele kopalni diamentów w Południowej Afryce. Diamenty stały się zdecydowanie łatwiej dostępne i stać było na nie już nie tylko najzamożniejszych. W ciągu zaledwie kilku dekad kupowanie pierścionka z diamentem dla narzeczonej stało się czymś powszechnym, co trwa aż do dzisiaj, ponieważ, jak wiadomo, diamenty są wieczne. Klejnoty stawały się coraz bardziej popularne.

Cartier chciał sprzedać swój niebieski diament członkowi wyłaniającej się klasy bogaczy w Stanach Zjednoczonych, wiedział też, że w celu wyróżnienia diamentu na rynku i uzyskania wyższej ceny potrzebował dla niego dobrej historii. Stworzył zatem dla niego historię klątwy i podniósł jego cenę, co nie było niczym trudnym. Kilka podejrzanych artykułów w prasie wprawiło całą machinę w ruch, a sama koncepcja przeklętych klejnotów stawała się coraz bardziej rozpowszechniona dzięki popularnym wówczas powieściom, takim jak Kamień księżycowy (1868) autorstwa Wilkie Collins czy Znak czterech (1890) napisana przez sir Arthura Conana Doyle’a. Cartier także upiększył sam diament, otaczając go szesnastoma małymi białymi diamentami i tworząc tym samym kształt, który znamy dzisiaj. Historia Cartiera o przeklętym klejnocie wzbudziła zainteresowanie Evalyn Walsh McLean i jej męża, Neda, zamieszkałych w Waszyngtonie. McLeanowie kupili go wówczas za sto osiemdziesiąt tysięcy dolarów, co w dzisiejszych czasach stanowiłoby równowartość czterech i pół miliona dolarów.

Kiedy Evalyn była właścicielką diamentu Hope, zakładała go na niezliczoną liczbę przyjęć. Czasami umieszczała go na głowie niczym egretę, niekiedy nosiła na szyi, zdarzało się nawet, że nosił go jej pies. Poprosiła, żeby diament został pobłogosławiony przez księdza, na jakiś czas oddała go też w zastaw, żeby zdobyć pieniądze na okup za dziecko Lindberghów, oraz chętnie i nieustannie wypowiadała się otwarcie i z rozbawieniem o ciążącej nad nim klątwie. Kiedy jej dziewięcioletnie dziecko zginęło potrącone przez samochód, w reportażu w „New York Timesie” wspomniano o diamencie. Małżeństwo Neda i Evalyn ostatecznie skończyło się rozwodem, Ned skończył w zakładzie dla psychicznie chorych, a ich inne dziecko popełniło samobójstwo. Innymi słowy, ich życie potoczyło się dokładnie tak, jak można by się spodziewać po zuchwałych posiadaczach przeklętego klejnotu.

Czasami umieszczała go na głowie

niczym egretę, niekiedy nosiła na szyi,

zdarzało się nawet, że nosił go jej pies.

Po śmierci Evalyn w 1947 roku diament Hope kupiła amerykański jubiler Harry Winston, wraz z resztą jej klejnotów, za około milion dolarów (obecnie około 11,5 miliona dolarów). Podróżował z diamentem Hope po Ameryce Północnej, aż w końcu w 1958 roku przekazał go Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie za dużą ulgę podatkową i marzenie, żeby założyć kolekcję amerykańskich klejnotów „koronnych”. Diament znajduje się tam do dzisiaj. Odbył podróż od płaszcza ziemskiego aż do stolicy Stanów Zjednoczonych.

Diament Hope znajduje się w muzeum na wystawie Janet Annenberg w Hooker Hall of Geology, Gems, and Minerals. Rządzi się swoimi prawami w samym środku sali w obrotowej gablocie, która umożliwia zwiedzającym zobaczenie go z odległości zaledwie kilku centymetrów… jeśli oczywiście uda im się przedrzeć przez tłum ludzi zebranych wokół tej małej gabloty. Wiele osób wierzy, że diament jest najważniejszym i najbardziej popularnym przedmiotem w kolekcji muzeum w Waszyngtonie, robiąc z niego bardziej talizman niż przeklęty obiekt. Inni zaś sądzą, że przeklął on cały kraj wskutek włączenia go do skarbu państwa.

Nie sposób zaprzeczyć, że każdy, kto kiedykolwiek posiadał diament Hope, umarł, natomiast sam diament może się czasami wydawać efektem ubocznym wszelkich kłopotów, a nie ich bezpośrednią przyczyną. Trzeba przecież być niezwykle bogatym, żeby móc go nabyć, i to w stopniu umożliwiającym wydanie fortuny na rzucającą się w oczy błyskotkę. Taki poziom bogactwa niesie ze sobą swoje problemy, niezależnie od tego, czy ich przyczyną jest polityka, czy rozrzutność. Sama Evalyn Walsh we wspomnieniach z 1936 roku, Father struck it rich2, opisała własne problemy, które zaczęły się od momentu zakupu niebieskiego diamentu, i nazwała je „naturalnymi konsekwencjami niezasłużonego bogactwa spoczywającego w niezdyscyplinowanych rękach”. Był to prawdopodobnie przytyk do jej męża.

Nie ma nic zaskakującego w tym, że każdy wyjątkowo rzadki lub duży kamień szlachetny, który zasłużył na własną nazwę, zyskuje również własną klątwę. Być może płynie ona z podświadomego moralizatorstwa i sprzeciwu wobec chciwości lub z wymyślonej zemsty na największych bogaczach. Być może, poprzez przypisanie mu tylu historii i ich powtarzanie, ci z nas, których nigdy nie byłoby stać na taki klejnot, zyskują poczucie bycia jego właścicielem. Jeśli kierować się tą logiką, to napisawszy ten rozdział, jestem właścicielem diamentu Hope. Będę mógł żyć z niego na emeryturze.

1 Z ang. fioletowy (przyp. tłum.).

2Jak ojciec został milionerem (przyp. tłum.).

Ötzi, człowiek lodu

Miejsce pochodzenia: Alpy Ötztalskie, Włochy

Rok odkrycia: 1991

Wiek: 5300 lat

Przyczyna śmierci: zabójstwo

Obecna lokalizacja: Muzeum Archeologiczne Południowego Tyrolu, Bolzano, Włochy

Liczba ofiar śmiertelnych: siedem

Człowiek lodu, Ötzi, był prawdziwą gratką dla archeologów: jego zwłoki liczące 5300 lat były tak świetnie zachowane, że mogli oni obejrzeć tatuaże na jego skórze, a nawet poznać jego styl ubierania się. Gdyby jego krewni nie rozpadli się na atomy całe tysiąclecia wcześniej, mogliby bez problemu zidentyfikować jego ciało.

Kiedy znaleziono Ötziego, zamarzniętego niczym Jaskiniowiec z Kaliforni3 w bryle lodu w Alpach Ötztalskich na granicy Austrii i Włoch, myślano, że to pechowy alpinista, któremu całkiem niedawno przyszło zakończyć w ten sposób życie. Odkrywcy nie mieli pojęcia, że patrzą właśnie na człowieka, historię i czas, które zostały zamrożone na ośnieżonych bokach gór.

Ötziego znalazła na wysokości 3210 m n.p.m. 19 września 1991 roku para niemieckich turystów, którzy znajdowali się w okolicy. Kiedy naukowcy, archeolodzy i antropolodzy wydobyli go z bryły lodu, ich zdziwieniu nie było końca. Do dzisiaj, pełni podziwu, odkrywają na temat Ötziego nowe rzeczy.

Od chwili wydobycia ciała Ötziego z lodowca i przedstawienia go współczesnemu światu wykonano sekwencjonowanie jego DNA, odkryto jego krewnych, dokonano analizy zawartości jego żołądka, zdiagnozowano jego choroby (oprócz boreliozy, pasożytów w jelitach i kamieni żółciowych był zdrowy), ustalono jego wiek (miał czterdzieści pięć lat), jego ciało przeskanowano na wszystkie możliwe sposoby przewidziane przez Siemensa, a zamkniętą sprawę jego śmierci rozwiązano – został zabity, co wywnioskowano na podstawie strzały wbitej w jego łopatkę od tyłu i urazu czaszki. Ötziego wydobyto w jednym kawałku i z pełnym oporządzeniem, wraz ze wszystkimi akcesoriami. Zachowały się jego kapelusz, ubrania i buty oraz strzały, siekiera, sztylet, plecak i wszystkie pozostałe przedmioty, których człowiek z epoki miedzi mógł potrzebować.

Dzisiaj człowiek lodu wygląda jak szkielet owinięty w złocistobrązową skórę, która jakością nie odstaje od kosztownych skórzanych butów. Jego kostki są skrzyżowane, a ramiona zgięte w prawo, co sprawia, że wygląda, jakby został zamrożony podczas tańca w stylu floss.

Okazuje się, że Ötzi może być przeklęty. Był co prawda wspaniałym znaleziskiem dla antropologii, archeologii i jeszcze kilku innych dziedzin nauki, lecz przyniósł wielkiego pecha wielu osobom związanym z jego odkryciem i badaniami nad nim.

Zła passa zaczęła się w 2004 roku, kiedy jeden z niemieckich turystów, którzy znaleźli Ötziego, Helmut Simon, zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat podczas zamieci śnieżnej. W jej trakcie wędrował w pobliżu miejsca, w którym wcześniej dostrzegł brązowy zarys wiekowej mumii wystającej znad lodu. Wyglądało to niemal tak, jakby góra domagała się kogoś w zamian za Ötziego. Godzinę po pogrzebie Simona Dieter Warnecke, który był na tyle krzepki, aby poprowadzić ekipę ratunkową odpowiedzialną za odnalezienie Simona, zmarł na atak serca. Miał czterdzieści pięć lat, czyli tyle samo, ile człowiek lodu w chwili śmierci. W następnym roku archeolog o imieniu Konrad Spindler, który jako jeden z pierwszych ekspertów poddawał Ötziego badaniom, zmarł wskutek komplikacji w przebiegu stwardnienia rozsianego w wieku pięćdziesięciu pięciu lat. Jego chorobę zdiagnozowano niedługo po tym, jak sam wykonał analizę Ötziego. Kolejną ofiarą był Rainer Henn, ekspert sądowy badający przypadek człowieka lodu. Zginął w wypadku samochodowym w wieku sześćdziesięciu czterech lat, rzekomo jadąc na wykład, który miał wygłosić na temat naturalnie uformowanej mumii. Kolejny był Kurt Fritz, alpinista, który odegrał swoją rolę podczas pierwszego wydobywania Ötziego. Zginął przygnieciony przez lawinę w wieku pięćdziesięciu dwóch lat. Rainer Holz był następnym zmarłym na liście Ötziego. Był filmowcem, który udokumentował wydobycie Ötziego z lodowca. Zmarł w wieku czterdziestu siedmiu lat z powodu guza mózgu.

Ostatnią ofiarą – przynajmniej do tej pory – był Tom Loy. Był biologiem molekularnym, który zasłynął zidentyfikowaniem czterech różnych grup krwi na ubraniach i narzędziach Ötziego, co zmieniło historię śmierci człowieka lodu z wypadku podczas samotnego polowania w fatalną w skutkach potyczkę. Loy zmarł w październiku 2005 roku w wieku sześćdziesięciu trzech lat wskutek powikłań choroby krwi, którą według pewnych źródeł wykryto u niego niedługo po pierwszym badaniu, jakie przeprowadził na Ötzim. W czasie, kiedy doszło do śmierci Loya, pisał on książkę o człowieku lodu. Siedem przypadków śmiertelnych w ciągu roku: to naprawdę spora liczba ofiar.

Niezależnie od tego, czy Ötzi był przeklęty, czy nie, Austria i Włochy – na których terytorium znajdowała się góra, w której go znaleziono – toczyła spór o jego ciało, roszcząc sobie do niego prawa jeszcze przez jakiś czas po odkryciu mumii.

Ostatecznie stwierdzono, że Ötziego znaleziono po włoskiej stronie gór. Jeśli tylko chcesz, możesz wybrać się do Włoch i przetestować klątwę człowieka lodu na sobie samym. Ötzi od 1998 roku pozostaje niesłabnącą gwiazdą Muzeum Archeologicznego Południowego Tyrolu w Bolzano.

Nazywam go gwiazdą nie bez powodu – muzeum poświęciło aż trzy piętra swojego gmachu tej jednej mumii wydobytej z lodowca. Mają nawet realistyczną rekonstrukcję Ötziego na miarę efektów specjalnych z hollywoodzkiego kina, wykonaną z silikonu, żywicy i ludzkich włosów, która pokazuje, jak mógł wyglądać za życia, tysiące lat temu.

Jeśli chodzi o samego Ötziego, jest przechowywany w chłodni, przez której okno można go obejrzeć, kiedy właśnie snuje plany zakończenia życia kolejnych osób na tej planecie.

3 Nawiązanie do amerykańskiej komedii z 1992 roku o takim tytule (w oryg. Encino Man) (przyp. red.).

Māori Taonga

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Grobowiec Tutanchamona

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Miecze Muramasy

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Pechowa Mumia

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Pierścień Silvianusa

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklęte przedmioty na cmentarzu

Czarna Aggie

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Kamień runiczny z Björketorp

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Grobowiec Timura

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Czarny Anioł

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Nagrobek Carla Pruitta

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Dama z Brązu

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Grób Szekspira

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklęte przedmioty na strychu

Obrazy płaczącego chłopca

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Krzesło Śmierci Baleroy

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Skrzynka dybuka

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Waza Basano

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Pierścień Rudolfa Valentino

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Lalka Robert

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Fotel Busby’ego

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Zaczarowana komoda

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklęte przedmioty zaklęte w kamień

Mały Mannie z Rogami Tatusia

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklinający Kamień

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Monogram Patryka Hamiltona

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklęty filar

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Głowy z Hexham

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Bursztynowa Komnata

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Skarb Przełęczy Cahuenga

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Biznes przeklętych przedmiotów

Lalka Annabelle i kolekcja Warrenów

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Muzeum Paranormalne Johna Zaffisa

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Nawiedzone Muzeum Zaka Bagnana

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Podróżujące Muzeum Zjawisk Paranormalnych i Okultyzmu

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Przeklęte przedmioty na eBayu

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Dlaczego te przedmioty nie zostały przeklęte?

Zmumifikowana głowa Wampira z Düsseldorfu

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Kryształowa Czaszka Mitchella-Hedgesa

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Miniaturowe Trumny na Arthur’s Seat

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Książka oprawiona w skórę Jamesa Allena

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Mechanizm z Antykithiry

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Klątwy w maszynach

Praski Orloj

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Węgierska pieśń samobójcza

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Porsche 550 Spyder Jamesa Deana

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

0888-888-888

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Automat z grą wideo Berzerk

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Łańcuszki internetowe

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Epilog

Strach i miłość związane z przeklętymi przedmiotami

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Wybrana bibliografia

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

Podziękowania

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Cursed Objects: Strange but True Stories of the World’s Most Infamous Items

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Agnieszka Fiedorowicz

Redakcja: Katarzyna Rogowska (katarzyna-rogowska.pl)

Korekta: Ida Świerkocka

Projekt: Ryan Hayes

Opracowanie graficzne okładki: Ewa Popławska

Ilustracje: © Jon MacNair

Copyright © 2020 by J.W. Ocker

All rights reserved. First published in English by Quirk Books, Philadelphia, Pennsylvania.

Copyright © 2021 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Katarzyna Dumińska, 2021

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2021

ISBN 978-83-67069-54-0

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na :

www.facebook.com/kobiece

www.wydawnictwokobiece.pl

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Aneta Pudzisz