9,90 zł
Przemów, a cię ochrzczę opowiada o głośnych i kontrowersyjnych próbach nauczenia małp człowiekowatych komunikacji - zarówno z ludźmi, jak i innymi małpami, jakich wiele podjętych zostało w XX wieku.
Czy ludzie naprawdę mogą rozmawiać z szympansami? Jak bardzo pod wpływem ludzkiej kultury zmienia się umysł małpy? Co tego rodzaju eksperymenty mówią o naturze zarówno małp, jak i naszej własnej? Czy komunikację za pomocą symbolicznych gestów albo abstrakcyjnych obrazków można nazwać językiem? Czy w naturalnym środowisku szympansy i inne naczelne posługują się językiem? Co współcześnie wiemy o małpich umysłach i zdolnościach komunikacyjnych i jakie filozoficzne, etyczne i teologiczne pytania ta wiedza przed nami stawia?
Między innymi na te pytania stara się odpowiedzieć autor.
seria PIĄTY WYMIAR
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 89
Zmieszany kardynał
Jardin des Plantes, położony na lewym brzegu Sekwany w obrębie Dzielnicy Łacińskiej, pomiędzy rue Cuvier i rue Buffon, to współcześnie jedno z najciekawszych miejsc na naukowej mapie Paryża. Obok ogrodu botanicznego i ogromnego Muzeum Historii Naturalnej, zawierającego tysiące skamieniałości, które przez lata pracowicie zbierali, opisywali i klasyfikowali najznakomitsi francuscy naturaliści, tacy jak Georges-Louis Leclerc de Buffon[1], Jean-Baptiste de Lamarck[2] czy Georges Cuvier[3], znajduje się tam także niewielki ogród zoologiczny, jeden z najstarszych na świecie – la Ménagerie. Jedną z jego głównych atrakcji jest grupka orangutanów – tych wielkich, kudłatych, rudych stworzeń, które chyba najbardziej ze wszystkich zwierząt wyglądają na zaplanowane, żywe karykatury człowieka. Ich pocieszne oblicza i kulkowate, nieco groteskowe sylwetki u współczesnych zwiedzających ogrody zoologiczne niemal zawsze wywołują głupkowaty uśmiech na twarzy. Pewnie niejeden niesprawiedliwie ocenił te małpy jako zbyt niezdarne, by wdrapać się na drzewo – albo wręcz zbyt głupie, by w ogóle mogły wpaść na taki pomysł. Dawniej, zanim Charles Darwin wyjaśnił, dlaczego małpy są do nas tak podobne, spotkanie z takim stworzeniem jak orangutan musiało wywoływać inne emocje i być prawdziwie metafizycznym przeżyciem.
Ponad trzysta lat temu, czyli jeszcze sporo przed Darwinem, Jardin des Plantes nosił inną nazwę – Ogrodu Królewskiego (Jardin du Roi). Nie było tam jeszcze muzeum przyrodniczego z prawdziwego zdarzenia ani ogrodu zoologicznego, ale czasami prezentowano w tym miejscu najróżniejsze „osobliwości”, jakie do Paryża sprowadzali uczestnicy handlowych czy naukowych ekspedycji w coraz odleglejsze zakątki Afryki, Azji i Nowego Świata. O takim wydarzeniu wspomina w jednym ze swoich utworów Denis Diderot. Miało się to stać na początku XVIII wieku. W Jardin do Roi wystawiono klatkę z pewnym dziwacznym, włochatym osobnikiem, nazwanym przez Diderota orang-outangiem. Nie był to rzecz jasna protoplasta orangutanów trzymanych w tym miejscu dzisiaj. Zresztą – zakładając, że cała historia nie została po prostu zmyślona – wcale nie musiał to być orangutan, tylko szympans, ponieważ tamtą nazwą określano wówczas różne małpy człowiekowate, a w gabinetach osobliwości, które w Europie stawały się w tych czasach coraz bardziej popularne, znacznie łatwiej można było spotkać właśnie szympansa aniżeli prawdziwego orangutana. W ustaleniu przynależności gatunkowej małpy niewiele pomaga opis Diderota, który stwierdził jedynie (ustami doktora Bordeu, jednego ze swoich bohaterów), że rzeczony orang-outang „wyglądał jak Jan Chrzciciel, gdy wyszedł nauczać na pustyni”[4].
Jednym z poruszonych widokiem tego stworzenia, podobnego do człowieka, ale przejawiającego istotne braki ludzkich obyczajów, był kardynał Melchior de Polignac, duchowny włoskiego pochodzenia, dyplomata i akademik; wielbiciel Kartezjusza i zawzięty krytyk bliskiego Diderotowi materializmu. Z kpiarskiej relacji Diderota wynika, że na widok małpy zdumiony kardynał miał wykrzyknąć: „Przemów, a cię ochrzczę!”.
Nie wiemy, jak dokładnie trzymane w klatce zwierzę zareagowało na tę propozycję, Diderot nie wspomina jednakże, by obietnica Polignaca doczekała się realizacji. Czy kardynał mógł naprawdę spodziewać się, że małpa mu odpowie? Ponad pół wieku wcześniej Kartezjusz wykopał metafizyczną przepaść pomiędzy ludźmi i zwierzętami, niemal zrównując je z przedmiotami nieożywionymi, ale dla myślicieli oświeceniowej Europy ciągle nie było jasne, które stworzenia uznać należy za zwierzęta, a które zasługują na zaliczenie do rodzaju ludzkiego. Od 1537 r. w tym szlachetnym gronie znajdowali się już Indianie, których za posiadające dusze istoty ludzkie uznał papież Paweł III bullą Sublimus Deus, oskarżając „wroga ludzkiej rasy” – samego Szatana – o zasianie w umysłach chrześcijan wątpliwości, czy rdzenni mieszkańcy Ameryk to nie są jakieś bezrozumne bestie, niegodne przyjęcia wiary w Chrystusa.
W przypadku małp człowiekowatych sprawa była otwarta znacznie dłużej. Nawet sam Karol Linneusz, twórca nowożytnej systematyki, w najsłynniejszym, dziesiątym wydaniu (z 1758 r.) swojego dzieła Systema naturae do gatunku ludzkiego (Homo sapiens) przyporządkował typy odpowiadające czterem rasom: europejskiej, azjatyckiej, afrykańskiej i amerykańskiej, a także Homo monstrosus – karłów i gigantów – oraz „człowieka dzikiego” (Homo ferus). Zgodnie z opisem Linneusza Homo ferus mieli być całkowicie pokryci włosami, poruszali się na czterech kończynach i nie posługiwali się językiem. Z kolei uczeń Linneusza Christian Hoppius zaliczał do rodzaju ludzkiego obok Homo sapiens także Homo troglodytes – osobniki, które rzekomo można było spotkać w jaskiniach we wschodnich Indiach, komunikujące się za pomocą języka gwizdanego; Homo caudatus – jego przedstawiciele mieli posiadać ogony i zamieszkiwać archipelag Nikobarów leżący na Oceanie Indyjskim; a także Satyrus tulpi – szympansy, oraz Pygmaeus edwardii – orangutany[5].
W tym kontekście warto wspomnieć o teorii Buffona, który głosił, że gatunki mogą zmieniać się pod wpływem środowiska – jednak wyłącznie na gorsze. Z takiej perspektywy stworzenie takie jak spotkany przez Polignaca orang-outang mogłoby więc należeć do jakiegoś zdegenerowanego gatunku ludzkiego, na którym życie w trudniejszym klimacie odcisnęło swoje piętno.
Nie powinno nas zatem dziwić, że zaskoczony wyglądem małpy człowiekowatej kardynał nie bardzo wiedział, z czym ma do czynienia, i jako człowiek zarazem pobożny, jak i otwartego umysłu, dopuszczał możliwość, że trzymane w klatce stworzenie nie było pozbawione duszy wyczekującej zbawiennych wód chrztu[6]. Nie powinno nas także dziwić, że ta dusza miała zdradzić swoją obecność za pośrednictwem języka: w końcu bez języka trudno zrozumieć i przyjąć boskie objawienie, ten niezasłużony dar, który przynosi duszom życie wieczne.
Opisana przez Diderota scena może śmieszyć, ale jednocześnie zmusza do refleksji. Dziś, gdy o zdolnościach umysłowych małp wiemy już całkiem sporo, mamy jeszcze więcej powodów, by stawiać metafizyczne, etyczne i teologiczne pytania o status tych zwierząt. Gdybyśmy bowiem postanowili kierować się wyłącznie kryterium językowym, to jakiś bardziej współczesny kardynał de Polignac od połowy XX wieku musiałby ochrzcić przynajmniej kilkanaście małp człowiekowatych. Właśnie o nich opowiadać będzie ta książeczka.
Przypisy
[1] Buffon (1707–1788) m.in. jako pierwszy ogłosił, że Ziemia jest znacznie starsza niż sugerowałoby to dosłowne odczytywanie Biblii (na podstawie obserwacji stygnących kul żelaza oszacował, że nasza planeta liczyć musi co najmniej 70 000 lat). To on założył ogród botaniczny i muzeum przyrodnicze w Jardin du Roi.
[2] Lamarck (1744–1829) to twórca pierwszej spójnej teorii ewolucji (lamarkizmu), która opierała się jednak na błędnych założeniach (m.in. dziedziczeniu przez potomstwo nabytych cech rodziców).
[3] Cuvier (1769–1832) był paleontologiem, twórcą anatomii porównawczej. To on udowodnił, że skamieniałości pochodzą od dawno wymarłych gatunków (w czym, nawiasem mówiąc, widział palec boży – twierdził, że to Bóg stoi za katastrofami naturalnymi, które doprowadziły do masowych wyginięć gatunków).
[4] D. Diderot, Sequel to the conversation, [w:] Rameau’s Nephew and D’Alembert’s Dream, tłum. L. Tancock, London: Penguins Books, 1966, s. 233.
[5] Por. P. Żywiczyński, S. Wacewicz, Ewolucja języka. W stronę hipotez gesturalnych, WN UMK, Toruń 2015, s. 41–43.
[6] Niektórzy autorzy twierdzą, że przypisywane Polignacowi słowa miały całkowicie ironiczny wydźwięk: kardynał chciał zademonstrować, że bez wątpienia ma do czynienia z dziką bestią, a nie istotą obdarzoną duszą, ponieważ mimo fizycznego podobieństwa do człowieka małpa nie potrafiła przemówić. Zob. J.-L. Poirier, „Elements Toward a Philosophical Zoology”, cz. 1, „Angelaki: Journal of the Theoretical Humanities”, vol. 13 (3) 2008, s. 85.