Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
12 osób interesuje się tą książką
Fascynująca książka jednego z największych duchowych mistrzów, pokazująca, jak pozbyć się lęków i odnaleźć prawdziwą radość życia
Rozejrzyj się wokół i zobacz, czy możesz znaleźć choćby jedną osobę absolutnie szczęśliwą, kogoś, kto doznaje spokoju, kogoś, kto się nie boi i jest wolny od poczucia zagubienia, przygnębienia, niedostatku i zmartwień? Społeczeństwo poddało nas praniu mózgu i teraz budujemy swoje życie na niepodważalnym przekonaniu, że bez pieniędzy, władzy, sukcesu, aprobaty, romansu i tym podobnych rzeczy nie możemy być szczęśliwi. To fałszywe przekonanie nieustannie nas napędza i koncentruje naszą uwagę na tym, czego nie mamy. Trzyma nas na łasce rzeczy i ludzi, gdy usiłujemy rozpaczliwie dostosowywać swoje życie do przepisu na szczęście, który daje nam społeczeństwo. Niestety, odkrywamy jedynie, że to nie daje nam szczęśliwego życia, a jedynie chwilowe wytchnienie od lęku przed porażką.
Przypuśćmy, że istnieje sposób na przebudzenie się z tego wszystkiego i to, co jest w tobie fałszywe i neurotyczne, zniknie dzięki niewielkiemu wysiłkowi z twojej strony lub zupełnie bez wysiłku. Twoje oczy otworzą się na otaczającą cię rzeczywistość radości. A oto on: Przestań siebie naprawiać to książka, która pomoże ci odzyskać życie, które miałeś wieść.
"Mądrość jednego z największych mistrzów naszych czasów".
James Martin SJ, autor Learning to Pray
"Niepowtarzalna zdolność de Mello do łączenia duchowości Wschodu i Zachodu sprawia, że jego nauczanie jest wciąż inspirujące".
Rhonda Byrne, autorka bestsellerów Sekret i Największy sekret.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 119
Wiele lat temu trafiłem na dzieło Anthony’ego De Mello, które niezwykle mi pomogło. Było dla mnie głębokim wsparciem, lecz — jak to często bywa — sięgałem po nie sporadycznie. Potem zrządzeniem losu zostałem zaproszony, aby włączyć się w pracę De Mello Spirituality Center i pomóc w misji szerzenia dzieła Tony’ego w świecie. Stworzyło to sposobność, aby jeszcze bardziej zgłębić jego duchową filozofię, metody terapii i zrozumieć jego moc otwierania oczu na głęboką prawdę — tę mianowicie, że wszystko jest dobrze. Nawet jeśli nasze życie pozostaje zabałaganione, jest dobrze. Zakładając, że to prawda, dochodzimy do wniosku, że i my jesteśmy w porządku i nie musimy w sobie niczego ulepszać ani zmieniać. Nie jesteśmy problemem, który trzeba rozwiązać. Problemem jest jedynie to, że jeszcze tej prawdy nie zrozumieliśmy. Jesteśmy zatem niespokojni, niepewni, lękliwi, pełni urazy, nieprzebaczający i agresywni, krótko mówiąc — cierpimy, podczas gdy — jak zapewnia Tony — wszystko wokół nas to boskość na wyciągnięcie ręki. Ta boskość uczyni nasze życie pełnym znaczenia, pięknym i bogatym, jeśli tylko dokonamy tego odkrycia. Wtedy rzeczy, które chcemy za wszelką cenę poprawić, zmienią się same. To jest łaska, na którą wskazuje Tony, i ta łaska znajduje się w centrum jego nauczania.
Tony pokazał światu, jak łatwe może być to odkrycie. Musimy jedynie być fundamentalnie świadomi tego, co się dzieje w naszym wnętrzu, aż świadomość obudzi nas na prawdę. I tak z pewnością się stanie.
Tony pomógł mi zrozumieć sposób, w jaki społeczeństwo programuje ludzi, aby nawykowo podkopywali własne szczęście, a następnie obwiniali za to samych siebie. I znowu, zostałem wychowany — jak zresztą wielu z nas — według starej formuły, która kazała mi wierzyć, że jeśli będę ciężko pracować, odniosę sukces, a wraz z nim pojawi się szczęście. Postępowałem więc według tego przepisu, ciężko pracowałem nad tym, by zmienić siebie i swoją sytuację. I właśnie jakoś w tym czasie trafiłem na dzieło Tony’ego i doszedłem do wniosku, że ta stara formuła nie jest drogą do osiągnięcia szczęścia. Tak naprawdę ona blokowała szczęście, wywołując postawę nieustannego szukania czegoś, czego nigdy nie znajdowałem. Jak na ironię, gdy po raz pierwszy otworzyłem na chybił trafił książkę Tony’ego, trafiłem na stronę, na której znajdowało się pytanie, które napędza tę starą formułę: Co musisz zrobić, aby się zmienić?
Odpowiedź Tony’ego zupełnie mnie zdumiała. Powiedział: Nic nie musisz robić; wystarczy, żebyś był uważny i przebudzony. Świadomość, mówił, uwolni rzeczywistość, która cię zmieni. Twierdził, że jeśli tylko będę świadomy, wszystko, co jest we mnie fałszywe i rozedrgane, zniknie, a moje oczy otworzą się na otaczającą mnie boskość. Nagle zobaczę, że wszystko jest dobrze; że już teraz jestem szczęśliwy, i zawsze byłem; że już teraz jestem spokojny, i zawsze byłem, ale po prostu o tym nie wiedziałem.
Gdy to zrozumiemy, życie stanie się piękne, mówił. Musimy tylko być świadomi swoich reakcji — pozytywnych i negatywnych — i pozwolić, aby łaska wykonała pracę przywrócenia nas do doświadczenia, dla którego się narodziliśmy. Zrób to, mówił Tony, a dokonasz największego odkrycia w swoim życiu.
Każdy człowiek pragnie piękna i szczęścia, postanowiłem zatem być bardziej świadomy, tak jak zalecał to Tony. Przez dwa tygodnie obserwowałem myśli, uczucia i przekonania, które określały to, w jaki sposób reagowałem na ludzi i wydarzenia (najczęściej stresujące), i to, jak te reakcje wypaczały sposób, w jaki postrzegałem świat. Potem pewnego pięknego dnia doznałem tego wielkiego odkrycia, na które wskazywał Tony. Doświadczyłem, w jednej chwili, że mam wszystko, co potrzebne, abym był szczęśliwy. Jedynym powodem tego, że ciągle czułem się nieszczęśliwy lub niezadowolony, było moje nieustanne skupianie się na tym, czego nie miałem. Do tego odkrycia doszedłem w Nowym Jorku, na Grand Central Station, podczas godzin szczytu. Spóźniłem się na pociąg i byłem zły na siebie, ale udało mi się osiągnąć samoświadomość. Gdy tak stałem w tłumie i czułem, jak ogarnia mnie niepokój, pobudza mnie do gniewu i potępiających siebie myśli — które zmieniały się w projekcje i próby znalezienia powodu, by obwinić innych — uświadomiłem sobie nagle, że te reakcje są we mnie, a nie w rzeczywistości. Gdy uwolniłem się od osądzania siebie za osądzanie siebie, reakcje stopniowo przeminęły. W jednej chwili uświadomiłem sobie ogrom dworca, na którym stałem, i oszołomił mnie potężny ludzki spektakl rozgrywający się przed moimi oczami. Obudziło się we mnie coś pięknego i poczułem miłość do każdej jednej z tych osób w otaczającym mnie tłumie. Było tak, jakby podniosła się kurtyna, ukazując piękno i radość, które zawsze tam były i tylko czekały, by po nie sięgnąć. Ta świadomość mnie uwolniła.
Właśnie na taką wolność wskazuje Anthony De Mello. Nasz świat potrzebuje jej dziś bardziej niż kiedykolwiek, a ty — właśnie w tej książce — możesz znaleźć drogę do tej wolności.
Don Joseph Goewey
dyrektor De Mello Spirituality Center
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Oto opowieść Tony’ego De Mello, która jest wspaniałym wprowadzeniem do tej książki:
Uczeń pyta mistrza:
— Co jest ważniejsze, medytacja czy działanie?
— Ani to, ani to — odpowiada mistrz. — Najważniejsze jest widzenie.
— Ale przecież przez cały czas widzimy — odparł uczeń.
— Zobacz, że ten złoty naszyjnik, którego tak bardzo pożądasz, już wisi na twojej szyi. Zobacz, że te węże, które w twojej wyobraźni gryzą cię w kostki, są tylko nieszkodliwymi kawałkami liny. Dostrzeż to, co naprawdę jest.
Jeśli ta opowieść będzie ci towarzyszyła podczas czytania tej książki, przestaniesz się wreszcie ulepszać. Opowieści, relacje i medytacje w każdym z rozdziałów dostarczą ci łatwych i radosnych chwil świadomości. Tak jak płomień niszczy kawałek celofanu, chwile te łagodnie usuną fałszywe, neurotyczne zaprogramowanie, które masz w sobie.
Moje życie się zmieniło — to najczęściej powtarzane zdanie przez tych, którzy odkryli magię De Mello. Choć być może wszystko wokół ciebie jest zabałaganione, ty masz się dobrze. Nie ma potrzeby, aby iść gdzie indziej. Szczęście samo rodzi się w chwili obecnej. Podobnie jest z tą książką. Nie musisz robić niczego więcej. Pozwól tylko, aby ona do ciebie mówiła.
Desmond Towey
członek zarządu De Mello Spirituality Center
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Gdy czytasz tę książkę
Duchowość oznacza przebudzenie. Niektórzy z nas obudzili się z powodu trudnych okoliczności życia. Cierpimy tak bardzo, że się budzimy. Inni ludzie co jakiś czas obijają się o życie. Ciągle lunatykują. Nigdy się nie budzą. Niestety, nie przychodzi im do głowy, że może być inaczej. Nie przychodzi im do głowy, że może być lepiej.
A jednak, nawet jeśli nie jesteś wystarczająco poobijany przez życie i jeśli wystarczająco nie cierpiałeś, istnieje inny sposób na przebudzenie: słuchanie. Nie chodzi mi o to, żebyś się zgadzał z tym, co twierdzę. To nie byłoby słuchanie. Nie liczy się to, czy się zgadzasz, czy nie, ponieważ zgoda bądź niezgoda są powiązane ze słowami, pojęciami albo teoriami, nie mają nic wspólnego z prawdą. Prawdy nigdy nie wyraża się w słowach. Prawdę dostrzega się nagle, jako wynik pewnej postawy. Zatem możesz się ze mną nie zgadzać, a jednak dostrzec prawdę. Lecz musi temu towarzyszyć postawa otwartości, chęć odkrycia czegoś nowego. To jest ważne — a nie to, czy się ze mną zgadzasz, czy nie. W końcu większość tego, co tu przedstawiam, to tak naprawdę są teorie, a żadna teoria nie oddaje adekwatnie rzeczywistości. Mogę do ciebie mówić nie o prawdzie, lecz tylko o przeszkodach do prawdy; te potrafię opisać. Nie potrafię opisać prawdy, nikt nie potrafi. Mogę tylko opisać twoje fałszywe założenia, abyś mógł je porzucić. Mogę tylko podważyć twoje przekonania i systemy przekonań, które sprawiają, że jesteś nieszczęśliwy. Mogę tylko pomóc ci się oduczyć. Na tym polega nauka, gdy chodzi o duchowość: na oduczaniu się, oduczaniu się niemal wszystkiego, czego cię nauczono. Na gotowości oduczania się i gotowości słuchania.
Czytając tę książkę, pytaj siebie: „Czy ja słucham tak, jak czyni to większość ludzi, aby jedynie potwierdzić to, co już myślę?”. Gdy czytasz, obserwuj swoje reakcje. Często będziesz zaskoczony albo zszokowany, albo zgorszony, albo zirytowany, albo zaniepokojony, albo sfrustrowany. A może powiesz sobie: „Wspaniale!”. Ale czy słuchasz, by potwierdzić to, co już myślisz? Czy raczej słuchasz, aby odkryć coś nowego? To ważne. To jest trudne dla ludzi śpiących. Jezus głosił dobrą nowinę, a jednak został odrzucony. Nie dlatego, że to, co głosił, nie było dobre, ale dlatego, że było nowe. Nienawidzimy tego, co nowe, i im szybciej uświadomimy sobie ten fakt, tym lepiej. Nie chcemy nowych rzeczy, zwłaszcza gdy są niepokojące, zwłaszcza gdy wiążą się ze zmianą. A najbardziej wtedy, gdy wiążą się z powiedzeniem sobie: „Myliłem się”.
Pamiętam, jak kiedyś spotkałem osiemdziesięciosiedmioletniego jezuitę, który uczestniczył w prowadzonych przeze mnie warsztatach. „Powinienem usłyszeć cię sześćdziesiąt lat temu” — powiedział. „Wiesz co, przez całe życie się myliłem”. Boże, usłyszeć coś takiego! To jak ujrzeć jeden z cudów świata.
Tym właśnie, drogi czytelniku, jest wiara! Otwartością na prawdę, bez względu na konsekwencje, bez względu na to, dokąd cię prowadzi, i gdy nawet nie wiesz, dokąd zamierza cię zaprowadzić. To jest wiara — nie przekonanie, ale wiara. Twoje przekonania dają ci duże poczucie bezpieczeństwa, lecz wiara jest brakiem pewności. Nie wiesz. Jesteś gotowy iść za nią i jesteś otwarty, jesteś bardzo otwarty! Jesteś gotów słuchać. I, zwróć uwagę, takie otwarcie nie oznacza łatwowierności. Nie oznacza wchłaniania wszystkiego, co przekazuje mówca. O nie, musisz podważać moje słowa. Lecz podważaj je w postawie otwartości, a nie zaciętości. I podważaj wszystko. Pamiętaj o tych pięknych słowach Buddy: „Mnisi i uczeni nie powinni przyjmować moich słów z szacunku, lecz muszą je analizować w taki sposób, jak złotnik analizuje złoto — tnąc, pocierając, zdrapując i topiąc”. Gdy tak robisz, słuchasz. Stawiasz kolejny duży krok w kierunku przebudzenia.
Przypowieść o sannjasinie
Do naszej głębi przemawiają opowieści i czasami jest tak, że prosta opowieść może zdziałać więcej niż cały dzień rekolekcji. Chcę ci opowiedzieć jedną z moich ulubionych historyjek, która przemawia do mojej głębi. Dotyczy prawdziwego szczęścia.
Jest to opowieść o indyjskim wieśniaku, który spotkał sannjasina — wędrownego żebraka, który, osiągnąwszy oświecenie, rozumie, że cały świat jest jego domem, a niebo jego dachem. Wie, że Bóg jest jego ojcem i będzie o niego dbał. Przenosi się zatem z miejsca na miejsce, tak jak ty czy ja przenosimy się z jednego pokoju naszego domu do drugiego.
— Nie mogę uwierzyć! — zawołał wieśniak do sannjasina, gdy ich ścieżki się spotkały.
— W co takiego nie możesz uwierzyć? — zapytał sannjasin.
— Śniłeś mi się ubiegłej nocy — wyjaśnił wieśniak. — Śniło mi się, że Pan Wiszna powiedział do mnie: „Jutro rano wyjdziesz z wioski i spotkasz wędrownego sannjasina”. I oto jesteś!
— Co jeszcze powiedział ci Pan Wiszna?
— Powiedział, że posiadasz drogocenny kamień i jeśli mi go dasz, jego wartość sprawi, że stanę się najbogatszym człowiekiem na świecie — odparł wieśniak. — Czy zatem masz ten kamień?
Sannjasin zaczął szperać w swoim plecaku i po chwili wyciągnął jakiś przedmiot.
— Czy to może być ten kamień, który widziałeś w swoim śnie? — zapytał sannjasin, podając kamień wieśniakowi.
Wieśniak nie mógł uwierzyć własnym oczom. Był to ten sam kamień — diament wielki jak jego pięść. Trzymał ten diament w obu dłoniach z wielką ostrożnością.
— Czy mogę zatrzymać ten kamień? — spytał.
— Oczywiście — odparł sannjasin. — Proszę, weź go. Znalazłem go w lesie i chętnie ci go dam.
Wieśniak wziął diament i odszedł, by usiąść pod drzewem na skraju swojej wioski. Trzymał diament blisko serca i doświadczał wielkiej radości.
Była to tego rodzaju radość, którą przeżywa większość ludzi w dniu, gdy dostają coś, czego naprawdę pragnęli. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak długo trwa taka radość? Zdobyłeś dziewczynę, o której marzyłeś, prawda? Zdobyłaś chłopaka, którego chciałaś. Dostałeś samochód. Uzyskałeś stopień naukowy. Byłeś najlepszy w klasie. Otrzymałeś wymarzoną pracę. Jak długo trwała radość z tego powodu? Ile sekund? Ile minut?
W końcu zmęczyłeś się tym, co zdobyłeś, prawda? I wkrótce zacząłeś szukać czegoś innego. Zrozumienie tej prawdy jest czymś cenniejszym od studiowania Pisma. Na co bowiem zda ci się studiowanie Pisma, jeśli tego nie zrozumiesz? Na co ci się zda, jeśli nie zrozumiesz, co to znaczy żyć i być wolnym, i być człowiekiem duchowym?
Tak więc wieśniak siedział pod drzewem przez cały dzień, ściskając swój diament, i pogrążył się w myślach. Pod wieczór wrócił do miejsca, gdzie medytował sannjasin, i oddał mu diament.
— Stwierdziłem, że nie tego szukam — oznajmił. — Proszę jednak, abyś wyświadczył mi jeszcze jedną przysługę.
— Jaką? — zapytał sannjasin.
— Czy mógłbyś dać mi wewnętrzne bogactwo, które sprawia, że z taką łatwością oddałeś mi tę rzecz, która uczyniłaby z ciebie najbogatszego człowieka na świecie?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki