Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 122
Rok wydania: 2020
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Opracowanie redakcyjne publikacji abp. Grzegorza Rysia
s. Agnieszka Koteja
Redakcja
Magdalena Mnikowska
Korekta
Anna Śledzikowska
Projekt okładki
Artur Falkowski
Imprimi potest
ks. Piotr Filas SDS, prowincjał
© 2017 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-708-0
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: [email protected]
Plik opracował i przygotował Woblink
woblink.com
Czwarty zeszyt „Przewodnika” poświęcony jest rekolekcjom lectio divina z Ewangelią według św. Łukasza. Po rekolekcjach ze św. Markiem i św. Mateuszem są one trzecim etapem formacji w programie: „Cztery ewangelie jako cztery etapy dojrzewania chrześcijańskiego”. Łukasz jest przewodnikiem o szczególnej pedagogicznej intuicji w wychowywaniu przyszłych ewangelizatorów. Ewangelizację pojmuje bardzo konkretnie: ma ona wychowywać do odczytywania w świetle Ewangelii bieżącej historii jako historii zbawienia. Jezus, który umarł i zmartwychwstał, jest Panem historii. Zbawia dzisiaj pośród kruchości tego świata. Ewangelizator, jeśli chce głosić kerygmat innym, musi najpierw usłyszeć go we własnej historii życia. Nie tylko usłyszeć, ale pozwolić, by kerygmat zrodził w nim pałanie serca i nadał nową perspektywę życiu – jak stało się w przypadku uczniów idących do Emaus. Aby ewangelizować innych, musi poddać się ewangelizacji jako pierwszy.
Dojrzałe przeżywanie wiary sprawdza się w dojrzałym przeżywaniu relacji do historii, tej, w której codziennie uczestniczymy. Łukasz uczy czytać bieżącą historię z perspektywy teologicznej – jako historię zbawienia. Skupia się na samym centrum historii – na objawieniu się Osoby Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który stał się człowiekiem. W Jezusie każda ludzka droga, także ta, która prowadzi przez cierpienie, prześladowania, zmierza ostatecznie do chwały, do pełni życia. W Chrystusie najbardziej przeklęte miejsce na ziemi, jakim był krzyż, zostało przemienione w błogosławieństwo. Rekolektant zanurzony w stronicach Łukaszowych, doświadczony krzyżem w osobistej historii, może powiedzieć za Jezusem: „Czyż nie miałem tego cierpieć, aby wejść do chwały?” (por. 24, 26).
Łukasz wiedział, że jego wspólnota zmaga się z trudnymi pytaniami w wierze. Dotyczyły one wydarzeń, w których bezpośrednio uczestniczyli. „Uczeń Jezusa nie może się bać chodzenia po wodzie. Nie może się bać przepastnych pytań, nad którymi nie wiodą potężne mosty definitywnych odpowiedzi”*. Ewangelista uczy się stawiać czoło pytaniom: Jak pogodzić wiarę w Jezusa, Boga-człowieka, z historią, którą przeżywamy? Można powiedzieć, że pytania w wierze we wspólnocie Łukasza często rozpoczynają się od słowa „gdzie”: „Gdzie jest Jezus, gdy my, «tu i teraz», jesteśmy prześladowani przez Jego wrogów?”; „Gdzie podziała się Jego moc?”; „Gdzie jest Jego panowanie?”; „Gdzie szukać pomocy?”. Są to pytania, w których bardzo szybko odnajdzie się niejeden uczestnik rekolekcji. Czy Dobra Nowina ma siłę przebicia w tym świecie? Czy historia świata jest rzeczywiście historią zbawienia? Czy w mojej historii życia jest rzeczywiście obecny Jezus? Czy w niej działa? Czy potrafi przekleństwo zamienić w błogosławieństwo? Te i inne pytania inspirują do tego, by uczeń Jezusa „ograniczył sferę «religijnych pewników», uwalniając w ten sposób przestrzeń dla wiary, jako odważnej ryzykownej przygody duchowej (…). Wiara ucznia jest wezwana, do wyjścia z domu pewników, gdzie się zasiedziały, do wyruszenia na drogę poszukiwań”**.
W ogniu powyższych pytań uczestnik rekolekcji może lepiej uchwycić samo sedno kerygmatu, sedno ewangelicznego orędzia i chrześcijańskiej formacji, na której skupia się Łukasz. Prowadzi rekolektanta do usłyszenia Słowa, które ma ścisły związek z historią jego życia. Prowadzi do spotkania z Jezusem, Słowem Wcielonym, który żywo zajmuje się naszym życiem i pomaga odczytać własną historię z perspektywy Boga, Jego planów i zamiarów. Łukasz pomaga zobaczyć, jak Jezus wciela się w nasze życie od poczęcia i narodzin aż po śmierć. Wiara może dojrzewać nie tylko pomimo i pośród różnych sytuacji, ale również dzięki tym sytuacjom. Trzeci ewangelista wychodzi od doświadczenia przeżywanego dzisiaj i pomaga je odczytać w świetle ewangelicznego kerygmatu. W ten sposób historia przeżywana dzisiaj otrzymuje nowe głębokie znaczenie: „Bóg nie stoi gdzieś poza historią naszych czasów, lecz poprzez kerygmat dosięga nas, jest z nami, a także nadaje sens naszym udrękom”***.
Autor trzeciej Ewangelii formuje rekolektanta do wiary, która pomaga głębiej interpretować własne życie. Pomaga patrzeć niejako „pod powierzchnię wydarzeń”, to znaczy głębiej niż sięga ludzkie spojrzenie, aby w osobistej historii odczytać historię zbawienia! Ewangelia daje wewnętrzne poznanie historii: pokazuje jej nowy, głębszy sens. Łukasz, natchniony przez Ducha, głosi „rekolekcyjną naukę”: Bóg nie objawia się „gdzieś tam”, daleko poza naszym życiem, ale w samym środku naszej codzienności, we wszystkim, co ją stanowi; co więcej, objawia się w miejscach najbardziej mrocznych, ostatnich z ostatnich – w samym środku naszego barłogu, naszej dwuznaczności, także wtedy, gdy przypomina jedynie stajnię dla zwierząt. Nie odrzuca naszej historii, ale przyjmuje ją, wchodzi w nią całym sobą, wciela się i cierpliwie uczy przyjmować ją na nowo – właśnie tę, którą teraz przeżywam. Historia życia, nawet najbardziej zdruzgotana, nie może zdruzgotać Boga. Nawet wtedy, gdy Słowo Boga nie jest rozpoznane i jest odrzucone, gdy sam Bóg jest wzgardzony, On nie przestaje się objawiać na gruzach ludzkiego życia. W Jezusie potrafi tę historię przywrócić sobie i przemienić. Bóg wkracza w nasze życie, odwracając pozorne oczywistości. Przechodzi przez miejsca, w których nikt z nas by się Go nie spodziewał. Bóg Ewangelii Łukasza ma oblicze Boga Ojca miłosierdzia, który posyła swego Syna, aby odszukał człowieka w stajni, w barłogu jego grzechu, podniósł pobitego, zalał winem i oliwą miłości jego rany, zajął miejsce na krzyżu przeznaczone dla grzesznika i modlił się o przebaczenie dla niego, obiecał raj łotrowi.
Pierwsza część czwartego zeszytu „Przewodnika” zawiera konferencje abpa Grzegorza Rysia. Zachowaliśmy w publikacji styl języka mówionego. Poprzez wybrane perykopy Ewangelii Łuksza abp Ryś pomaga wsłuchać się w „pulsujące centrum” trzeciej Ewangelii. Uwrażliwiając na ewangeliczny kerygmat, arcybiskup zwykł powtarzać: „Pierwsze jest pierwsze”. Pierwszy jest kerygmat. Jest sednem chrześcijańskiego nauczania. W swoich konferencjach wydobywa orędzie ewangeliczne u Łukasza poprzez wybrane tematy: powołanie Piotra, Bóg miłosierdzia, wspólnota ewangeliczna i paschalne orędzie głoszone uczniom idącym do Emaus. Nie tylko treści konferencji, ale także sposób, w jaki ich autor dzieli się tym, co osobiście odkrywa w świętych tekstach, pomagają wejść w bliższy i zażyły kontakt z Ewangelią Łukasza, zachęcają do jej zgłębiania. Arcybiskup Ryś pomaga usłyszeć kerygmat w samym środku osobistej historii życia.
W drugiej części Krzysztof Wons SDS wskazuje i omawia przełomowe momenty w rekolekcjach lectio divina ze św. Łukaszem. Ważne jest, aby głoszący rekolekcje i kierownik duchowy, jeśli chcą właściwie towarzyszyć rekolektantom, posiadali osobiste doświadczenie drogi, na której pomagają innym. Dzięki duchowej intuicji, która zrodzi się podczas ich osobistej modlitwy Słowem, będą potrafili wyczuwać momenty przełomowe w modlitwie rekolektanta. Chociaż dni rekolekcyjne opatrzone są perykopami ewangelicznymi i tematami wskazującymi momenty przełomowe, nie wolno zapominać, że droga każdego z uczestników jest osobista. Wsłuchiwanie się w modlącego się Słowem jest dla kierownika duchowego ważnym światłem w pokornym towarzyszeniu na drodze, którą Duch Święty prowadzi rekolektanta do pogłębienia wiary na trzecim etapie rekolekcji.
Oddajemy do rąk Czytelników kolejny „Przewodnik” z nadzieją, że stanie się zachętą do osobistej modlitwy wersetami Ewangelii Łuksza i pomocą zarówno dla prowadzących rekolekcje, jak i uczestników znajdujących się na drodze czteroletniej formacji ewangelicznej.
Krzysztof Wons SDS
A zdarzyło się, że tłum napierał na Niego i słuchał Słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret, i ujrzał dwie łodzie stojące u brzegu; a rybacy, wysiadłszy z nich, myli sieci. Kiedy zaś wsiadł do jednej z łodzi, tej Szymonowej, poprosił go, aby odpłynął trochę od brzegu, i usiadłszy, z łodzi nauczał tłumy. Gdy zaś przestał przemawiać, rzekł do Szymona: – Odpłyń na głębinę i zarzućcie sieci wasze do połowu. A Szymon odpowiadając, rzekł: – Nauczycielu, trudząc się przez całą noc, nic nie złowiliśmy. Jednak ze względu na Słowo Twoje rzucę sieci. I to uczyniwszy, złowili tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich się przerywały. I dali znak współtowarzyszom z drugiej łodzi, aby przyszli im pomóc. I przybyli, i napełnili obie łodzie, tak że tonęły. Co widząc, Szymon Piotr upadł do kolan Jezusa, mówiąc: – Odejdź ode mnie, Panie, albowiem człowiekiem grzesznym jestem. Lęk chwycił go i wszystkich [razem] z nim na widok mnóstwa ryb, które złowili. Także Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli współtowarzyszami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: – Nie lękaj się, odtąd ludzi łowić będziesz. I wyciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.
Warto omówić kilka punktów odnoszących się do tego tekstu. Ten tekst ma dla mnie szczególne znaczenie, bo on mówi o ewangelizacji. Pokazuje, na czym polega ewangelizacja. Wszyscy sobie zdajemy sprawę, że ukazano w nim moment powołania uczniów przez Jezusa – i to jest bardzo ważne, że to jest opis powołania uczniów, to nie jest opis powołania apostołów, to nie jest opis powołania pierwszego papieża; na to mamy jeszcze bardzo dużo czasu, żeby ten uczeń, którym jest Szymon, stał się apostołem, a potem, żeby stał się pierwszym wśród apostołów. To jest moment, kiedy on jest wołany do uczniostwa, czyli sam początek ewangelizacji.
Powołanie ucznia. Warto prześledzić, jak to się odbywa. Bo to wydarzenie ma swoją dynamikę. Najpierw Szymon słucha, a być może w ogóle nie słucha słowa Jezusa – wszak Łukasz mówi, że Jezus na brzegu naucza tłumy i że wielki tłum się do niego ciśnie. Kto był w Kafarnaum, ten wie, że dom Szymona znajdował się nad brzegiem jeziora, więc to wszystko działo się w pobliżu jego domu i on rzeczywiście przepłukiwał sieci, ale był tym zajęty; nie wygląda na to, żeby się cisnął do Jezusa jak inni. Inni się cisną, żeby słuchać słowa Bożego; Szymon jest zajęty swoimi sieciami; być może nawet jest poirytowany, ponieważ całą noc pracował i nic z tego nie ma. Na pewno nie jest kimś, kto w szczególny sposób jest zainteresowany słuchaniem Słowa.
Drugi obraz jest taki: Jezus wsiadł do jego łodzi. To znaczy bardzo skrócił dystans; wtedy Szymonowi już nie wypada nie słuchać. Jezus bardzo skrócił dystans, ale nie przestaje nauczać, tłumy nadal Go słuchają. Nie mówi do Szymona. Mówi do wszystkich zgromadzonych na brzegu.
I dopiero w trzeciej scenie pada słowo bezpośrednio skierowane do Szymona i tylko do niego: „Odpłyń na głębinę i zarzućcie sieci wasze do połowu”. To jest bardzo ważny moment. To jest rzeczywisty moment ewangelizacji i narodzin wiary – dochodzi do tego wtedy, kiedy pada Słowo, kiedy słyszę Słowo, które jest skierowane do mnie osobiście. Mogę słyszeć wiele słów Jezusowych, gdy jestem w tłumie, ale żadne z nich nie jest poleceniem dla mnie. Przecież najczęściej słuchamy Słowa, kiedy jesteśmy w dużej grupie ludzi. Słowo jest bogactwem, ale jakby popytać ludzi, kto co usłyszał, to okazałoby się, że każdy usłyszał coś innego. Choć być może najwięcej jest takich ludzi, którzy nic nie słyszą. Zatem to jest moment istotny – kiedy pada Słowo, które jest skierowane do mnie, i ja słyszę to Słowo. Dlaczego to jest tekst ewangelizacyjny? Bo on pokazuje, jak przebiega ewangelizacja, czym ona jest: to rozmowa „jeden na jeden”. Spotkanie „jeden na jeden”. Wszystko, co robi się wcześniej, jest preewangelizacją. Ludzie bardzo dużo mówią o ewangelizacji, wielu się nią zajmuje, ale jak ma dojść do spotkania, które jest osobiste, które jest angażujące, właśnie „jeden na jeden”, to ludzie często się wycofują. Popytajcie kolegów i koleżanki, kto w Kościele polskim ma ochotę na kierownictwo duchowe? Oczywiście zapotrzebowanie jest duże, tylko podaży nie ma. To jest właśnie to. Ale jak zapytasz, to wszyscy ewangelizują.
Tak więc muszę usłyszeć słowo skierowane do mnie, aby można było mówić o ewangelizacji. Mówiliśmy o tym podczas Eucharystii. Jest pismo, pismo staje się Słowem. To nie jest tak, że za każdym razem, kiedy czytam Pismo Święte, każde przeczytane słowo jest dla mnie Słowem od Boga. Wiele razy jest tak, że czytasz ten sam tekst i on ci nic nie mówi. Potem następuje taki moment, kiedy akurat z tego tekstu jedno zdanie, jedno słowo, staje się Słowem od Boga i wszyscy wiemy, że nim jest. To jest pierwszy ważny punkt.
Punkt kolejny. Padają słowa: „Odpłyń na głębinę i zarzućcie sieci wasze do połowu”. Wszyscy tu czują, że takie polecenie rybakowi może wydać tylko… cieśla. Dlatego, że to nie ma prawa się udać. Nikt nie łowi ryb w środku dnia, a nawet jeśli ktoś łowi w środku dnia, to nie na głębinie. Można iść na ryby nad rzeczkę, która jest po kolana, i wtedy poszukać ryb pod kamieniami, a nuż coś złapiesz. Ale wypłynąć na głębinę – Jezioro Galilejskie ma, zdaje się, do 40 m – tak się nie robi. Ryby łowi się w nocy. Szymon łowił w nocy, bo się znał na łowieniu ryb. W nocy ryby pływają pod powierzchnią wody. Jak masz takie sieci, jak rybacy mieli nad Jeziorem Galilejskim, to możesz te ryby zgarnąć, kiedy pływają pod powierzchnią wody. Ale kiedy pływają przy samym dnie, a tak pływają w środku dnia, na głębienie, to sobie możesz tymi sieciami tylko rzucać… I to jest jeden z takich obrazów, które ciągle nam towarzyszą, gdy przyglądamy się historii zbawienia. Raz po raz osoby, które niebawem okażą się świętymi, otrzymują od Boga Słowo, które jest zapowiedzią tego, co – patrząc na rzecz racjonalnie – absolutnie nie może się zdarzyć.
W podobnym kontekście można przywołać tekst mówiący o zwiastowaniu. To w pewnym sensie jest ta sama historia: Bóg posyła do Maryi archanioła ze Słowem i zwiastuje: „Jako dziewica poczniesz syna”. To się nie zdarza. To jest obraz niemożliwości. Z takim też Słowem Bóg poszedł do Abrahama; do Abrama. „Będziesz miał potomstwo jak piasek morski”. Siedemdziesięciopięcioletni starzec, który ma niepłodną żonę, słyszy: „Będziesz miał potomstwo jak piasek morski”. I takich sytuacji jest wiele.
Podobną historię opisuje św. Mateusz w 14. rozdziale swej Ewangelii. Jezus powie Szymonowi: „No chodź, po wodzie”. Całe życie Szymon spędził na tym jeziorze a jeszcze po nim nie chodził…
Tak więc Słowo otwiera nas na perspektywę tego, co niemożliwe. I to jest bardzo ważny moment, bo przecież Szymon wie, że to jest niemożliwe. I dlatego odpowiada tak, jak odpowiada: „(…) trudząc się przez całą noc, nic nie złowiliśmy”. Czyli w tym stwierdzeniu odbija się jego doświadczenie rybackie, odbija się w tym jego rozumowanie… bo tak właśnie się robi – w nocy łowi się ryby. To jest jego wiedza na temat tego rzemiosła… Teraz jednak pojawił się inny argument przemawiający za tym, by postąpić inaczej niż dotychczas, i tym argumentem jest Słowo Jezusa. „Jednak ze względu na Słowo Twoje rzucę sieci”. A zatem tym, co skłania go do działania, jest Słowo, które usłyszał; i nie dlatego go skłania do działania, że jest rozsądny, ale dlatego, że powiedział je Jezus. Może wcześniej Go nie słuchał, spokojnie płukał sieci, ale teraz jednak do czegoś doszło w relacji Szymona i Jezusa, to znaczy Szymon wyczuwa autorytet Jezusa i moc Jego słowa. On słowo Jezusa traktuje poważnie i pozwala mu, temu Słowu, wpłynąć na siebie, czyli robi coś, z czego pewnie całe Kafarnaum śmiało się do rozpuku. Ludzie zobaczyli Szymona, jak wypływa i rozwija swoje sieci, taki obraz musiał ich bardzo rozśmieszyć. Cóż… niech się śmieją. Szymon robi to w posłuszeństwie, jedynie w posłuszeństwie Słowu Jezusa i oczywiście dzieje się coś niesamowitego, bo okazuje się, że to Słowo się wypełnia i Szymon staje się świadkiem cudu, który dokonuje się w samym środku jego działania. I nie mówicie, żeście nigdy tego nie przeżyli. Każdy z nas to przeżył. Robisz coś wyłącznie w posłuszeństwie i okazuje się, że to przynosi zaskakujący skutek – i to w taki sposób niesłychany; coś niesłychanego wnika z tego, że rzuciłeś sieci. Bóg posługuje się tym twoim działaniem, żeby uczynić coś absolutnie wielkiego. To jest przepiękne. To jest to, z czym warto skojarzyć inny tekst Łukasza; zobaczcie zamknięcie kazania na równinie (Łk 6, 20-26).
Jezus mówi tak: Pokażę wam, do kogo jest podobny człowiek, który słucha Słowa i je wypełnia, i do kogo jest podobny człowiek, który słucha Słowa, ale go nie wypełnia. Ten, który słucha Słowa i je wypełnia, jest podobny do kogoś, kto, budując dom, wykopuje głębokie fundamenty. A ten kto słucha i nie wypełnia, buduje tylko na powierzchni. Czy to jest jasne? To znaczy, jeśli chcesz wejść głęboko w Słowo, to musisz zaryzykować jego wypełnianie, bo dopiero wtedy, kiedy wypełniasz Słowo, zaczynasz wchodzić w jego głębokie pokłady; natomiast kiedy tylko słuchasz Słowa, to znaczy, że nie znasz go tak naprawdę do końca, znasz je tylko pobieżnie. Nie docierasz do tego, co jest pod spodem, a jeśli zaryzykujesz wypełnienie, to Słowo objawia ci swoją rzeczywistą głębię. Dlatego papież Franciszek napisał na początku swego pontyfikatu, że „wiara widzi w takiej mierze, w jakiej się posuwa”.
Gdyby Abram, usłyszawszy słowa: „Wyjdź stąd, jak wyjdziesz, dostaniesz ziemię, jak wyjdziesz, dostaniesz potomstwo”, nie ruszył się, nic by nie wiedział o Bogu. Natomiast ponieważ się ruszył, to potem przekonał się, jak Bóg jest wierny swemu Słowu.
Gdyby Szymon nie odbił tą łódką i nie wypłynął, i nie rzucił sieci, wiedziałby o Jezusie „coś”. Natomiast ponieważ poszedł za Słowem, to teraz wie znacznie więcej. „Wiara widzi w takiej mierze, w jakiej się posuwa”. Wprowadzasz Słowo w czyn, masz odwagę przełożyć Słowo na działanie, wtedy odkrywasz jego głębsze znaczenie. Oczywiście odkrywasz to, co jest najistotniejsze, o czym mówiliśmy na Eucharystii, że to Słowo jest mocne, że to Słowo nie jest tylko tekstem, że to nie jest tylko teoria, w tym Słowie jest ukryta siła; odkrywasz wtedy, że wypełnianie tego Słowa jest łaską, że jesteś w jakiejś relacji, o której nigdy nie będziesz miał pojęcia, jeśli nie spróbujesz wypełniać Słowa. Będzie tylko teorią i to właśnie taką, że w którymś momencie powiesz „no… sam sobie płyń, tyle się znasz na łowieniu ryb; ja Ci nie mówię, jak się stołki robi”.
Kolejny punkt, niesłychanie istotny: co się teraz dzieje? Przede wszystkim zmienia się relacja między Szymonem a Jezusem, i to jest ukryte w tym zdaniu: „Odejdź ode mnie, Panie, albowiem człowiekiem grzesznym jestem”. Najpierw mówił do Niego: „Mistrzu”, „Nauczycielu”, „Nauczycielu, trudząc się przez całą noc, nic nie złowiliśmy”, a teraz mówi do Niego „Panie”. To jest kluczowa zmiana. Nauczycieli można mieć bardzo wielu w życiu, ale Pan to jest ktoś, w stosunku do kogo zachowujesz się tak jak Szymon, to znaczy klękasz przed Nim i głowę chowasz w Jego kolana; jakbyś mógł, to byś dotknął Jego stóp. Zresztą są i takie przekłady tego tekstu, które mówią, że Szymon się pochylił do stóp Jezusa, czyli że wykonał gest adoracji. Przed nikim innym by tak nie klęknął; nie patrzy Mu w twarz, z głębokiego szacunku. Dobrze wszyscy wiemy, że to słowo „Pan” jest odpowiednikiem imienia Boga – JHWH. To jest grecki przekład imienia Bożego. To nie jest „pan Tadeusz”, tylko to jest „Pan”, „Pan Jezus”. Zatem Szymon nie śmie patrzeć w górę, ponieważ wie, że ma przed sobą Boga. On to rozumie, że nagle w jego łodzi stoi Ten, który jest Panem, jest Bogiem. On ma świadomość, że doświadcza boskości w Jezusie, i stąd ten gest. On uznaje Jezusa za swojego Pana. Przecież naprawdę jest tak, że dla wielu ludzi Jezus jest nauczycielem. Do tego nie potrzeba żadnej wiary. Iluż ludzi ceni sobie to, co Jezus powiedział, czego nauczał, fantastyczne teksty… Ale często brak tym ludziom głębokiej wiary.
Pamiętam, jak byłem w seminarium, wyszła wtedy taka książka zawierająca najważniejsze teksty filozoficzne historii świata. Oczywiście uwzględniono tam Jezusa z Nazaretu. Wykłady na ten temat odbywały się na AGH. Nie na żadnym wydziale teologicznym. Na AGH czytali teksty o Jezusie z Nazaretu, obok tego czytali też teksty Pawła z Tarsu, Seneki, Cycerona. Można w ten sposób, prawda? To też jest poważne traktowanie Jego nauczania, ale tu chodzi o coś innego, tu jest zmiana relacji – od „nauczyciela”, od „mistrza”, do „Pana”. Wypowiedziane jest to możliwie najbardziej osobiście, intymnie wręcz. Tego nikt nie słyszy. Słyszy tylko Jezus. Łukasz jest w tym punkcie uważny. To jest moje odkrycie z poniedziałku. W poniedziałek czytaliśmy o przywróceniu wzroku niewidomemu spod Jerycha. To jest wydarzenie, które opisuje cała trójka synoptyków, i ciekawe efekty przynosi zestawienie tych trzech opisów. Na przykład interesujące jest to, że u Mateusza Jezus uzdrawia nie jednego, ale dwóch ludzi – bo Mateusz często podwaja bohaterów; uzdrawia, dotykając ich oczu. U Marka i u Łukasza nie ma dotknięcia, jest Słowo, mocne Słowo, rozkazujące Słowo. U Marka jest „Rabbuni”: „Co mogę dla ciebie zrobić? (…) Rabbuni, chciałbym znowu widzieć” (Mk 10, 51). A u Łukasza jest: „Panie, żebym znowu widział” (Łk 18, 41). Bo Słowo go uzdrawia, ale Słowo, które jest przyjęte od Pana, a nie od nauczyciela. Możecie mieć dziesiątki tysięcy wychowawców. Możecie mieć dziesiątki tysięcy nauczycieli. Pana ma się jednego. „Nie można dwóm panom służyć”. Pana ma się jednego, więc to jest tekst, który pokazuje naprawdę istotną zmianę. Uczeń… Szymon jest powołany, żeby być uczniem, ale to nie jest tylko relacja uczeń – mistrz, to jest relacja uczeń – Pan. Pan to jest ktoś, kogo nie tylko słucham, bo jest mądry, nie tylko słucham dlatego, że… nie wiem… może mnie czegoś nauczyć. Słucham go, ponieważ jestem mu posłuszny, i to jest intymność tego wyznania, która się dokonuje, „mój Pan, mój Pan”, „mój osobisty Pan”. Biskup Czaja, główny autor tekstu, który w sobotę będzie wypowiedziany w imieniu nas wszystkich w Polsce, ciągle podkreśla, że o nic innego mu nie chodzi, tylko o to wydarzenie, żeby przyjąć Jezusa jako swojego osobistego Pana i Zbawcę. I widać, jakie to jest trudne, jak to się z oporem przebija, bo znacznie łatwiej jest doprowadzić do tego, żeby prezydent za nas przeczytał, że Jezus jest królem Polski, bo to mnie wtedy kompletnie nie wzrusza. Natomiast powiedzenie, że On jest moim osobistym Panem, to jest potężne wyznanie. Trzeba też zaznaczyć, choć tego w samym tekście nie ma, ale na tyle znamy kontekst nowotestamentalny, że wiemy, że to jest moment działania Ducha Świętego w Szymonie. „I nikt nie może powiedzieć: – Panem jest Jezus, jak tylko w Duchu Świętym” (1 Kor 12, 3). Tu jest bohater tego wydarzenia, który na razie pozostaje nieuchwytny. Szymon nie ma o tym bladego pojęcia, ale to Duch Święty w nim mocno działa, kiedy on rozpoznaje w Jezusie swojego Pana. To jest działanie Ducha Świętego. I zaraz widać, że ono się też przekłada na drugi wymiar tego Szymonowego wyznania: „(…) albowiem człowiekiem grzesznym jestem”. Duch jest tym, który przekonuje nas o grzechu, Duch jest tym, który przekonuje nas, że jesteśmy grzeszni. I to jest ogromnie ważne, że wyznanie wiary Szymona ma w sobie te dwa elementy, to znaczy uznanie w Jezusie Pana i uznanie w sobie grzesznika. To jest ze sobą spięte. Oczywiście kiedy on mówi: „Odejdź ode mnie”, to w głębi serca pragnie, aby Jezus nie wyszedł z tej łódki. Każdy z nas w ten sposób postępuje, bo jeśli ja rozpoznaję w Nim Pana, to w sobie widzę kogoś, kto jest Jego niegodzien. Stąd ten gest adoracji. Im bardziej znam prawdę o swoim grzechu, tym niżej się schylam. Wyznanie własnej grzeszności jest czymś, co idzie w parze z uznaniem w Jezusie Boga. To są dwa profile tej samej twarzy. To są dwa wymiary tego samego aktu. Skoro widzę w Nim Pana, w sobie widzę grzesznika. Wiadomo, to jest taki refren, który się powtarza wielokrotnie, że zanik poczucia grzechu jest tak naprawdę dowodem zaniku wiary. O grzechu można mówić wyłącznie wtedy, kiedy jestem wierzący, bo grzech to jest coś, co dotyka mojej relacji z Bogiem. Jak nie ma tej relacji, samo pojęcie grzechu nie ma sensu, tak więc uznanie grzechu idzie w parze z uznaniem Boga. Ważne w prowadzeniu ludzi jest to, żeby skłonić ich, by poddawali się Duchowi Świętemu, który mówi przez ich usta: „Jestem grzesznikiem”. Widać, że to człowieka w żaden sposób nie upokarza przed Bogiem. Duch nie dlatego uświadamia nam nasz grzech, żeby nas upokorzyć, nie! Człowiek bez lęku może powiedzieć przy Jezusie o swoim grzechu, wypowiedzieć tę prawdę o sobie: „Jestem grzesznikiem”.
Kolejna rzecz: „Nie lękaj się”. Dosłownie ten tekst brzmi tak: „Odtąd będziesz łowiącym ludzi”. Nacisk jest położony na to, kim Szymon będzie, a nie na to, co będzie robił. Dwie kwestie należy tu podkreślić. Pierwsza to to, że misja jest wpisana w uczniostwo. Pierwszy moment, kiedy Jezus Szymona spotyka i woła go do siebie, kiedy go wzywa, by był uczniem, powołuje go na ucznia, jest od razu objawieniem mu misyjności i odtąd Jezus nie mówi, że „Jak się znajdziesz w gronie Dwunastu, to będziesz łowił ludzi”. „Odtąd” – to znaczy od momentu, kiedy jesteś moim uczniem, od tego momentu. Uczniostwo oznacza misję; to nie tak, że najpierw trzeba się dorobić, najlepiej sakry, i wtedy człowiek zaczyna odpowiadać za innych. Uczniostwo oznacza misję. To są te słowa, które papież Franciszek często wypowiada: „uczeń misjonarz”, najlepiej bez odstępu, jakby się dało tak pisać… Jedno słowo „uczeńmisjonarz”. „Uczeńmisjonarz”. Nie jesteś uczniem, jeśli nie jesteś misjonarzem. A w ogóle nie baw się w misjonarza, jeśli nie jesteś uczniem. To jest oczywiste. „Uczeńmisjonarz”. Tak więc misyjność jest wpisana w samo uczniostwo. I druga rzecz: wpisana jest w tożsamość, w postawę, w to, kim jestem, a nie tylko w to, co potrafię zrobić. Posłać kogoś, by ewangelizował, nie znaczy tylko: dać mu do ręki narzędzia, najlepiej jeszcze najbardziej nowoczesne. Nie chodzi tylko o to, jakie masz narzędzia i co potrafisz, co umiesz zrobić. Chodzi o to, kim jesteś. „Odtąd będziesz łowiącym ludzi”. To, kim będzie, będzie oddziaływało na ludzi. To, kim będzie. To jest jego tożsamość. Misja wpisana w osobę, a nie tylko w działanie.
I ostatni punkt w tym tekście. Pewnie jest więcej, ale na początek może wystarczy tyle. „Zostawili wszystko”. Chodzi tu o wybór, który jest radykalny. „Zostawili wszystko”. „Poszli za Nim”. Jesteśmy świeżo po lekturze wczorajszej dwóch listów Jezusa do Kościołów, do Kościoła w Sardes i w Laodycei. Obydwa są o tym. „Nie znajduję bowiem – mówi Pan Jezus do Kościoła w Sardes – by czyny Twoje były doskonałe przed Bogiem moim” (Ap 3, 2), tak naprawdę tam jest słowo: „pełnymi”. „Pełnymi”. Twoje czyny nie są pełne. Są na 10 procent, no czasami na 20 procent, ale nie na 100 procent. Twoje czyny nie są pełne. To jest… to może być nawet bardzo bolesne doświadczenie… Ile razy jest w życiu tak, że coś robisz, robisz, robisz, robisz dla Boga i następuje taki moment, że masz dość. Zwłaszcza jeśli człowiek jest umęczony tym, co robi, zachodzi wielkie ryzyko, że go wtedy dopadnie demon i pociągnie w drugą stronę. I o nic innego nie chodzi, tylko o to, żeby się cofnąć o te dwa kroki od tego szaleństwa. Szedłeś na całość, ale… w którymś momencie człowiek jest przerażony tym, że idzie na całość, i chce się wycofać dwa kroki do tyłu i to jest to, o co Jezus ma pretensję do Kościoła w Sardes: „Nie znajduję bowiem, by czyny Twoje były doskonałe przed Bogiem moim”, znaczy, nie są pełne, nie idziesz na całość. I to samo mówi do Kościoła w Laodycei: „Nie idziesz na całość”, jesteś letni. Mógłbyś być gorący, mógłbyś być zimny, ale jesteś letni. „Zwymiotuję cię”.
„Zostawili wszystko” – to wybór radykalny. Pamiętam taki komentarz do tego fragmentu Ewangelii, że to jest niemożliwe, żeby tak wszystko zostawić, no chyba że Jezusa wcześniej znali, że wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Z tego komentarza przebijała taka nuta, no… dorosłe chłopy, utrzymują się z tych łódek i z tego wędkarstwa i to jest ich życie. I teraz tylko dlatego, że ktoś stanął na brzegu, zostawią to wszystko? Kto tak postępuje? Czy nie trzeba tego jakoś wypróbować, sprawdzić? Nie! Nie trzeba! Słowo sprawia, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Zostawienie wszystkiego nie było niemożliwe dla Szymona, tylko dla komentatorów. Ewentualnie dla nas. Wydarzenie staje się takim Słowem, które wymaga mojej odpowiedzi w oparciu o autorytet Jezusa, a nie w oparciu o to, czy mi się to wydaje racjonalne i sensowne. „Zostawili wszystko”. „I wyciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5, 11).
* T. Halík, Chcę, abyś był, tłum. A. Babuchowski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 31.
** Tamże, s. 31, 33.
*** C. Martini, Głosić Jezusa. Medytacje nad Ewangelią św. Łukasza, tłum. S. Wąsik, F. Błaszkiewicz, Wydawnictwo WAM, Kraków 1999, s. 15.
1 Abp Grzegorz Ryś korzysta z przekładu: Pismo Święte Nowego Testamentu. Ekumeniczny przekład przyjaciół, Wydawnictwo M, Kraków 2016.