Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka trochę nie-poważna, a miejscami owszem...
Główna bohaterka – pani Eustaszyna, mająca tak naprawdę na imię Jadwiga – przedwojenna „ahystokhatka”, jest postacią niesamowitą. Walka ze służbą zdrowia, rewolucje domowe, organizowanie życia męża, loty samolotem, obrót nieruchomościami czy napisanie książki? Wszystko to drobiazgi dla naszej bohaterki. Głównym jej zadaniem jest odgrywanie wiodącej roli w życiu wszystkich znanych jej osób ze szczególnym uwzględnieniem bratanicy męża i jej mężczyzn, czyli jednego nieco safandułowatego inżyniera i jednego bardzo przystojnego lekarza kardiologa. Którego z nich wybierze bratanica? A właściwie – którego z nich wybierze dla niej jej ciocia? Jak pani Eustaszyna przemebluje świat, co zarządzi i czym zaskoczy znanych i nieznanych jej ludzi?
Opisywane tu sytuacje mogły się zdarzyć, albo i nie... Ale czytać o nich trzeba z przymrużeniem oka. Bo po to zostały opisane – żeby rozbawić i nieco rozświetlić szare dni...
Moja bohaterka? Prawie osiemdziesięciolatka, przebojowa, energiczna, postępowa i nowatorska, jakby była o połowę młodsza. Nie ma dla niej nic trudnego, wszystko załatwi, wszystko wie i wszystko umie (jeśli trzeba). Kobieta, jaką każda z nas chciałaby być. Pani Eustaszyna mogłaby być mną w całości, gdyby nie fakt, że ja… nie cierpię gotować. Reszta się zgadza, łącznie z uwielbieniem Adama Małysza.
Maria Ulatowska o bohaterce książki
Maria Ulatowska mieszka w Warszawie i – jak sama przyznaje – urodziła się w ubiegłym wieku. Kocha książki oraz przyrodę, zwierzęta i muzykę klasyczną. Nie znosi chamstwa, niepunktualności, niesolidności i brak poczucia humoru. Pisanie książek jest dla niej niesamowitą przygodą. Snuciem opowieści – tych z życia i tych wymyślonych. Eksploracją własnej wyobraźni. Raczej przyjemną zabawą, niż ciężką pracą. Czymś, co wciąga, wciąga, wciąga… Twierdzi jednak, że w pisaniu książek wyręcza ją klawiatura jej komputera. Stanowczo nie chce zdradzić jego marki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 461
Copyright © Maria Ulatowska, 2012
Projekt okładki
Olga Reszelska
Zdjęcie na okładce
Vladimir Semenov/Fotolia.com; Istockphoto.com
Redaktor prowadzący
Anna Derengowska
Redakcja
Ewa Witan
Korekta
Mariola Będkowska
ISBN 978-83-7839-848-6
Warszawa 2012
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
www.proszynski.pl
Umrzeć? O, nie –nie mam nato czasu!
Moim kochanym Zwierzakowcom
–zato, że są.
Oświadczam stanowczo ipodprzysięgą, że:
Wszystkie opisane tu sytuacje zudziałem osób
pełniących jakiekolwiek funkcje publiczne lubzawodowe, są ABSOLUTNIE nieprawdziwe iCAŁKOWICIE wymyślone przez autorkę.
Choć –gdyby tak mocno się uprzeć –to może jednak ... kiedyś ... coś takiego mogłoby się zdarzyć...
Bo niby –dlaczego nie???
Awszystkie nazwiska są po prostu wzięte zsufitu. Nawet nie zksiążki telefonicznej.
Prawdziwe jest tylko nazwisko autorki (Choć, czy ja wiem? Wkońcu nie moje, apo mężu...).
Osoby:
Pani Eustaszyna Krzewicz-Zagórska – główna bohaterka. Osoba w wieku… powiedzmy: ponad średnim. Głowa rodziny, ciocia Winia, nadzorująca i monitorująca wszystkie rodzinne wydarzenia. Często ich inicjatorka.
Wielbicielka Jarmarków Dominikańskich icałego Trójmiasta. Fanka Adama Małysza.
Admiratorka państwowej służby zdrowia.
Współautorka bestsellerowej książki.
Pan Eustachy Krzewicz-Zagórski –mąż głównej bohaterki, wwieku nieco bardziej zaawansowanym niż żona. Cichy, spokojny, zgodny. Wielbiciel kawy, prasy, dobrego ciasta, aostatnio także pewnej trójkolorowej kotki. No iswojej żony oczywiście.
Marcelina Krzewicz-Zagórska, awłaściwie Marcja –bratanica pana Eustachego, przez jego żonę uznawana zasiostrzenicę, bo (zdaniem owej żony) to przecież wszystko jedno. Bohaterka wątku romansowego; wybierając między dwoma mężczyznami, wybiera oczywiście tego właściwego. Podkoniec opowieści matka Jadwigi Aleksandry; atakże pani dwójki zwierzaków: suczki Czarnej oraz kotki Burki. Żona… atego nie zdradzę… jednego zdwóch występujących wpowieści wspaniałych mężczyzn. Graficzka, pracująca nawłasny rachunek.
Jerzy Tarczyński –jeden z„mężczyzn Marcji”. Inżynier budownictwa, pracujący wprzedsiębiorstwie państwowym. Wopinii pani Eustaszyny nieco safandułowaty. Jednak niezastąpiony przy załatwianiu biletów teatralnych.
Cezary Antonowicz –drugi mężczyzna Marcji. Kardiolog, robiący doktorat. Domowy lekarz pana Eustachego, którym zostaje wwyniku pewnego przedsięwzięcia żony pana Krzewicz-Zagórskiego.
Pani Aleksandra Brzeska –awłaściwie pani Oleńka (nikt nigdy wżyciu nie powiedział doniej: Aleksandro). Sąsiadka iprzyjaciółka państwa Krzewicz-Zagórskich. Autorka książki „Ajeśli byłaby dziewczynka …”, napisanej wewspółpracy zpanią Eustaszyną. Osoba wwieku też jakby ponad średnim, wszakże odziesięć lat młodsza odswojej sąsiadki. Mama Konrada, mieszkającego obecnie wMadrycie, występującego tylko wrozmowach przyjaciółek.
Stefania Kozłowska –siostrzenica głównej bohaterki, mniej przez nią kochana odbratanicy męża, ponieważ nierozważnie wyszła zamąż zakogoś otak pospolitym nazwisku. Zastępca dyrektora wwydziale ekonomiczno-finansowym urzędu dzielnicowego; „tylko księgowa” wrozumieniu cioci Wini. Tak naprawdę ekonomistka po wyższych studiach.
Jan Kozłowski –mąż Stefanii, właściciel pospolitego nazwiska. Astronom, wykładowca naUniwersytecie Warszawskim, ztytułem profesora, co itak, zdaniem cioci Wini, jest tylko bujaniem wgwiazdach ityle. Człowiek, który swoją pracą naukową zadziwił uniwersytet Yale.
Majka Kozłowska iTomek Kozłowski –dzieci Stefki iJana, już pełnoletnie, wszakże ciągle uważane zadzieciaki. Wielbiciele Nowego Jorku, jednak tylko napoczątku –potem zdecydowanie wybierają swój Mokotów, wswojej Warszawie.
Osoby, które wystąpiły epizodycznie:
Roman Wierzbicki –stary przyjaciel pana Eustachego, poprzednio inżynier, obecnie przedsiębiorca, zajmujący się projektowaniem iwykonawstwem mebli kuchennych. Żona,Zofia, prowadzi Dom Handlowy „Roman” zesprzętem agd, właścicielka kilku niebieskich kotów rosyjskich.
Anna Towiańska, Irena Malinka, Dionizy Bartczak, bracia Konieczni –właścicielka pensjonatu „Sosnówka” ijej przyjaciele.
Piotr Żętycki –prezes iwspółwłaściciel wydawnictwa „Oczko”, wktórym dwie debiutujące współautorki wydają swoje powieści.
Pani Ewa –koleżanka pani Eustaszyny, matka Ireny, która wraz zmężem Tadeuszem kupuje mazurską działkę taty Marcji.
Pani Konstancja Wilmońska –właścicielka działki budowlanej wDziekanowie Leśnym, odktórej Marcja nabyła tęże działkę.
Pan Stanisław Szyngweld –przypadkowy przechodzień spotkany namolo wSopocie, objaśniający paniom Eustaszynie oraz Oleńce tajniki remontu tegoż mola.
Barbara Szaniawska –przyjaciółka Marcji, będąca świadkiem najej ślubie. Podkoniec opowieści mama Jędrusia. Mąż –Damian, występujący wrozmowie telefonicznej zMarcją.
Waldemar Bronowski –przyjaciel Jerzego, współtwórca jego sukcesu wzdobyciu biletów na„Kupca Weneckiego”.
Tomek Karpiniak –stolarz zfirmy „Hebel”, wykonującej budę, czyli letni domek dla suczki Marcji.
Tomasz Bąkowski –uprzejmy młody człowiek, pomagający wraz zżoną naszym bohaterkom w„Złotych Tarasach”. Wtymże centrum handlowym pani Eustaszyna ipani Oleńka spotykają też pewnego okropnie źle wychowanego młodego człowieka, awwyniku tego spotkania obie panie zawierają następnie znajomość zkelnerką iinnymi gośćmi kawiarni w„Złotych Tarasach”.
Poza tym wpowieści spotkamy rejestratorkę medyczną, Katarzynę Jankowską, atakże chirurga zpaństwowej przychodni lekarskiej. Jeśli już osłużbie zdrowia mowa, to występują także: siostra oddziałowa, pewna salowa, pielęgniarki oraz lekarze zeszpitala, wktórym panu Eustachemu wszczepiano rozrusznik serca. Następnie: lekarka robiąca USG cioci Wini, atakże pielęgniarki ilekarze zeszpitala, wktórym panią Eustaszynę poddano laparoskopowemu usunięciu pęcherzyka żółciowego. Oraz lekarz wykonujący Marcji USG iginekolog-położnik przyjmujący naświat małą Jadwigę Aleksandrę.
Monika Malinowska zWisły, Lucyna Bielska zKraśnika Lubelskiego ipani zTowian, onieustalonym nazwisku –współtowarzyszki pani Eustaszyny zsali szpitalnej. Oraz pan Malinowski, tata Moniki.
Anasamym wstępie poznajemy –panią „mi…chalską” oraz panią Wandzię istrażnika zMinisterstwa Zdrowia. Ponadto: pewnego stomatologa oraz panią Małgosię, pomoc stomatologiczną, zwracającą się doSwojego Dentysty dużymi literami.
Występują także dwie panie zGalerii Małyszów wWiśle.
Wpamięci czytelnika zpewnością zapiszą się też postacie zpierwszego spotkania literackiego stoczterdziestosześcioletniej spółki autorskiej; bibliotekarka, pani wtoczku ipubliczność. No iwschodząca gwiazda telewizyjnych seriali, czytająca fragmenty książki.
Nie można również zapomnieć oksiędzu Czesławie idwojgu pozostałych brydżystów zparafii pani Eustaszyny.
Cichym –czyli nic nie mówiącym –ale bardzo ważnym bohaterem opowieści (może nawet najważniejszym) jest pewna mazurska sosna, bez której… nie dokońca wiadomo, jak potoczyłyby się losy siostrzenicy pani Eustaszyny.
Pojawia się także, nachwilę –bo to wystarczy –pracownica schroniska dla zwierząt wJózefowie.
I, wreszcie, choć to nie osoby, nie mogę ich pominąć –występują, aczkolwiek nie centralnie –suczka Czarna oraz trzy kotki: Burka, Trojka iNeska.
To już chyba naprawdę wszyscy.
Miłej lektury!
Rozdział pierwszy
Pani Eustaszyna zmozołem weszła po schodkach, otworzyła drzwi i... zamarła. Przed nią kłębił się tłum ludzi różnej płci, którego średnia wieku wynosiła zpewnością około siedemdziesięciu pięciu lat. Ito tylko dlatego, że ona, Eustaszyna Krzewicz-Zagórska, swoją liczbą lat tę średnią zaniżała. Tak wszystkim by mówiła, bo ile naprawdę miała tych lat, wiedziała tylko ona iuważała, że to wystarczy. Natomiast jej mąż Eustachy, niestety, miał lat trochę więcej niż ta średnia tutaj –iostatnio czuł się nie najlepiej. Dlatego ona, dobra żona, przyszła tu, by ustalić postępowanie wtej kwestii.
Tu –to znaczy doich „przydziałowej” przychodni lekarskiej. Ale się nie spodziewała, że razem znią akurat otej samej porze przyjdzie tyle osób. To, że tylu pacjentów jest tu okażdej porze, nawet by jej dogłowy nie przyszło.
Pani Eustaszyna rozejrzała się naboki iraptem przeistoczyła się wbardzo niedołężną, utykającą izgarbioną starowinkę. Podeszła dokłębiącego się –wokół jakiejś lady –tłumu ludzi.
–Posuń się troszkę, moje dziecko –powiedziała dopani mniej więcej sześćdziesięciopięcioletniej, którą tak to „dziecko” usatysfakcjonowało, że przesunęła się posłusznie, nie omieszkując jednak zapytać uprzejmie:
–Abo co?
–Abo ja chcę tylko ocoś zapytać –odpowiedziała słabym głosikiem pani Eustaszyna, wślizgując się zręcznie między ludzi skupionych przy długiej ladzie, zaktórą siedziała umęczona kobiecina zobłędem woku.
–Proszę panienki –zaszemrała wjej stronę pani Eustaszyna tak cichym irwącym się głosem, że wszyscy odruchowo wyciszyli swoje kłótnie iprotesty: „Pan tu nie stał, apani wogóle tu nikt nie widział itd., itp.”. –Proszę panienki, co ja mam zrobić, żeby dostać się dokardiologa? –zapytała pani Eustaszyna.
–Askierowanie pani ma? –warknęła „panienka”.
–Skierowanie? Jakie skierowanie? Odkogo?
–Znaczy, nie ma, tak?
–No, nie mam –szepnęła pani Krzewicz-Zagórska, nie wypadając zroli biednej, przemęczonej, schorowanej staruszki.
–No więc niech stanie wkolejce izapisze się nawizytę dolekarza pierwszego kontaktu. Będzie trzeba, to skierowanie wypisze. Ajak nie, to nie –odpowiedziała pani zza lady.
–Ajak nie, to nie –powtórzyła pani Eustaszyna. –Awjakiej kolejce, moje dziecko?
–No, nie widzi pani? –zdenerwowała się już osoba, przed którą wcisnęła się nasza staruszka. –Wtej kolejce, otu! Wszyscy stoją, akoniec jest gdzieś tam. –Machnęła ręką dotyłu.
–Wkolejce. Gdzieś tam –obejrzała się pani Eustaszyna. –O, niedoczekanie.
Iwyprostowana nacałą swoją imponującą stupięćdziesięciocentymetrową wysokość, pozbywszy się miny ipostury zniedołężniałej staruszki, pani Krzewicz-Zagórska dziarskim krokiem wymaszerowała zprzychodni, pozostawiając wosłupieniu posłusznie tłoczących się wkolejce pacjentów.
Naulicy wyciągnęła ztorebki telefon komórkowy inacisnęła przycisk jednorazowego wybierania, naktórym miała zakodowany numer swojej ulubionej korporacji taksówkowej.
–Jestem naulicy Próżnej. Odstrony placu Grzybowskiego. Proszę otaksówkę, natychmiast –zażądała. –Wiem, że tu jest zakaz wjazdu, ale chyba taksówki mają jakieś uprawnienia, żeby po chorych podjeżdżać, prawda? No więc ja właśnie stoję przed przychodnią lekarską iproszę szybko taksówkę przysłać, bo długo stać nie mogę.
Reszta w pełnej wersji
Rozdział drugi
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział trzeci
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział czwarty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział piąty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział szósty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział siódmy
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział ósmy
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dziewiąty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dziesiąty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział jedenasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwunasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział trzynasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział czternasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział piętnasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział szesnasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział siedemnasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział osiemnasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dziewiętnasty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty pierwszy
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty drugi
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty trzeci
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty czwarty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty piąty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty szósty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty siódmy
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty ósmy
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Dostępne w pełnej wersji
Rozdział trzydziesty
Dostępne w pełnej wersji