Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Historia wpływania na ludzkie umysły od epoki prześladowań religijnych po wiek neuronauki i mediów społecznościowych.
Początki zjawiska mrocznej perswazji sięgają działalności katów, którzy odkrywali, że psychologiczne aspekty tortur są równie istotne i skuteczne jak sam ból. Za moment przełomowy w tej historii uznaje się zaproponowanie przez Pawłowa podejścia naukowego i wsparcie jego badań przez Lenina i Stalina, dzięki czemu doszło do decydujących odkryć w dziedzinie narzędzi kontroli i wpływu na społeczeństwo. Gdy wybuchła II wojna światowa, zaczęto w sekrecie prace nad środkami, które chemicznie wspomagałyby przesłuchania. W epoce ziemnej wojny przyspieszyły badania nad deprywacją sensoryczną, substancjami psychodelicznymi oraz funkcjonowaniem mózgu i narodziło się pojęcie „prania mózgu”.
Autor przenikliwie śledzi historię psychologicznej manipulacji na tle głównych wydarzeń XX wieku – konfliktów zbrojnych i działań szpiegowskich, niepokojących badań naukowych, działalności sekt. Zastanawia się, jakie formy może przybierać manipulacja umysłem w obecnym, XXI stuleciu, kiedy postęp naukowy i technologiczny pozwalają stworzyć jeszcze potężniejsze jej narzędzia. Na naszych oczach rozpoczyna się kolejny rozdział tej historii.
Patronat medialny:
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 426
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wstęp
Przed Pawłowem. Tortury i nawracanie
Rządy i uczeni
Psy Pawłowa i procesy pokazowe
Wydobywanie zeznań za pomocą substancji odurzających. Doświadczenia wojskowe z drugiej wojny światowej
Zimnowojenne preludium do Korei
Wojna koreańska i narodziny prania mózgu
CIA kontratakuje. Martwe ciała
Martwe wspomnienia. Kanadyjska spuścizna Ewena Camerona
Przestępcy i grupy religijne
Szybkie przejście zakładników na drugą stronę. Syndrom sztokholmski i jego odmiany
Patricia Hearst. Kiedy syndrom sztokholmski połączy się z indoktrynacją
Od harmonii rasowej do śmierci w dżungli
Przekonania czy urojenia? Sekta Wrota Niebios
W XXI wiek
Gdy pranie mózgu trwa długo
Przyszłość prania mózgu: neuronauka i media społecznościowe
Posłowie
Podziękowania
Pracowałem w bibliotece, kiedy natknąłem się na jedną z moich byłych pacjentek. Nie widziałem jej jakieś pięć lat. Zmierzyliśmy się uważnie wzrokiem: ja byłem emerytowanym profesorem psychiatrii, dźwigającym stertę książek, ona błyskotliwą młodą uczoną ze sporym bagażem przeszłości. Rozmawialiśmy przez chwilę, otoczeni półkami z książkami, aż w końcu zapytała, nad czym teraz pracuję. Powiedziałem jej, że ostatnio zainteresowałem się tematem manipulowania umysłem.
„Ooo” – zdziwiła się. „Czy nie jest to już trochę nieaktualny temat – no, komuniści, nauka w służbie zła i tego typu rzeczy?”. Jak już mówiłem, była bystra, a do tego bardzo bezpośrednia – takt nigdy nie był jej najmocniejszą stroną. Ale dlaczego poświęcałem tyle czasu temu dziwnemu tematowi? Przyznaję, jestem ekscentrykiem, ale dlaczego sądziłem, że ktokolwiek inny mógłby także zainteresować się tym zagadnieniem?
Wróciłem do domu i obejrzałem wieczorne wiadomości, w których – jak zwykle – pojawiła się dawka zamachowców-samobójców i masowych strzelanin, a następnie przywódcy polityczni wygłaszający niedorzeczne oświadczenia („Szczepienia wywołują autyzm”, „Globalne ocieplenie to mit”, „COVID-19 nie stanowi problemu”). Już samo to, że przywódcy mogą swobodnie głosić takie bzdury, jest wystarczająco złe, a jeszcze bardziej przerażające jest to, że przekonują tak wielu innych ludzi do poparcia ich wypaczonego postrzegania świata. Wróciłem myślami do rozmowy ze spotkaną w bibliotece byłą pacjentką. Jak ona odnajdywała się w świecie, w którym ludzi można bez trudu przekonać do wiary w bzdury i nakłonić do stosowania autodestrukcyjnej przemocy?
Jako psychiatra powinienem być jedną z ostatnich osób, które wierzą, że świat działa racjonalnie. Wiem więcej niż inni. Rozumiem, że liderzy są jak ten Flecista z Hameln, ale w XX wieku ewidentnie pojawiło się coś nowego. Wciąż nie wiem, jak nazwać to zjawisko. Pranie mózgu (brainwashing), perswazja represyjna, mroczna perswazja, kontrola umysłu, manipulowanie umysłem – wszystkie te terminy opisują techniki, które sprawiają, że jednostki stają się wręcz szokująco podatne na indoktrynację.
Nie sądzę, by manipulacja umysłem, pomimo swojej jakże długiej historii, stała się tematem nieaktualnym. W XX wieku o zjawisku tym stało się głośno dzięki postępowi w naukach behawioralnych, badaniach nad mózgiem i farmakologii. Z pewnością zainteresowanie tym tematem nie zmaleje również w XXI wieku. Tak, Związek Radziecki był uwikłany w mroczną perswazję, ale to samo można powiedzieć o takich państwach jak Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Chiny, Korea Północna, Kanada, Kambodża, Watykan i Stany Zjednoczone. I tak, termin pranie mózgu jest nieprecyzyjny i nienaukowy. To metafora, której nikt nigdy nie traktował dosłownie.
Przez cały XX wiek rządy wielu krajów inwestowały tak dużo w badania nad kontrolą umysłu, że porównać to można jedynie z inwestycjami w Projekt Manhattan i rozwój bomby atomowej. Ale nie tylko agencje wojskowe i wywiadowcze były zainteresowane tym zagadnieniem – po techniki manipulacji umysłem sięgały też sekty. Przykłady tego typu działań można znaleźć i dziś.
Mimo to zapewne nie zainteresowałbym się tym tematem, gdyby nie moi sąsiedzi.
Kiedy przeprowadziliśmy się na północ od San Diego, znaleźliśmy się w krainie oślepiającego słońca, gajów eukaliptusowych, drzew awokado i pomarańczowych oraz całej menażerii kojotów, bażantów, czapli i pawi. Było niemal jak w raju.
A jednak mieszkający zaledwie kilka kilometrów od nas sąsiedzi podjęli decyzję o wykastrowaniu się. Okazało się, że to był dopiero początek.
Wynajęli rezydencję o powierzchni ponad 800 metrów kwadratowych i żyli cicho za zamkniętymi bramami, uważając się za adeptów szkoły duchowego oświecenia. Ale regularnie płacili czynsz, nikomu nie przeszkadzali i utrzymywali się z konsultacji projektowania stron internetowych. Jak na wspólnotę religijną mieli bardzo zwykłych – mainstreamowych – klientów. Jednym z ich ostatnich zleceniodawców był klub polo Fairbanks Ranch Polo Club[1].
Ot, zwykła grupa New Age złożona z ludzi, którzy czuli się zagubieni w tym świecie. Mieli poczucie osamotnienia, gdyż wierzyli, że przybyli z innego świata leżącego gdzieś w gwiazdach, a ich ziemskie ciała były jedynie „pojemnikami” lub „pojazdami”. Byli częścią niebiańskiej wspólnoty, tyle że chwilowo oddzieloną od raju.
Kiedy w 1995 roku na niebie pojawiła się kometa Hale’a-Boppa, członkowie tej sekty doszli do wniosku, że została ona zesłana z nieba i że za nią podąża niewidzialny statek kosmiczny, gotowy sprowadzić ich do domu. Wierzyli, że jeśli tylko uda im się opuścić swoje ziemskie „pojemniki” w odpowiednim czasie – gdy kometa będzie się znajdowała najbliżej Ziemi – zostaną przetransportowani do nieba na pokładzie zbliżającego się statku kosmicznego i w ten sposób przejdą na wyższy poziom rozwoju duchowego, tzw. Następny Poziom. Datą, na którą czekali z utęsknieniem, był 22 marca 1977 roku. Na ich stronie internetowej można było przeczytać: „Zbliżanie się komety Hale’a-Boppa jest znakiem, na który czekaliśmy – oto przybywa statek kosmiczny, który zabierze nas do domu… do prawdziwego Nieba. Nasza 22-letnia praktyka na planecie Ziemia w końcu dobiega końca. Jesteśmy szczęśliwi i gotowi do opuszczenia tego świata”[2].
Przygotowując się do podróży, akolici nosili identyczne żółte pierścienie na czwartym palcu lewej dłoni, nowiutkie buty Nike i czarne dresy z trójkątnymi naszywkami z napisem „Heaven’s Gate Away Team”[3]. Spakowali swoje rzeczy do worków marynarskich, które umieścili pod łóżkami, paszporty i prawa jazdy włożyli do kieszeni i zjedli ostatni posiłek składający się z wódki i budyniu lub musu jabłkowego, który był mocno nasycony barbituranami. Badający później miejsce zdarzenia biegli znaleźli tam notatkę opisującą metodyczny plan rytualnego samobójstwa całej grupy. „Wypij wódkę, zjedz kilka łyżeczek budyniu lub musu jabłkowego, wmieszaj proszek, zjedz go szybko, wypij jeszcze trochę »wódczanego leku«, połóż się i zrelaksuj. Kiedy twój oddech spowolni, użyj plastikowego worka”[4].
Dla zachowania porządku podczas przenosin w przestrzeń kosmiczną członkowie grupy popełniali samobójstwo i mordowali się nawzajem falami. Kiedy pierwsza grupa zasnęła po spożyciu zatrutego puddingu, ich towarzysze założyli im na głowy plastikowe torby, aby zagwarantować śmierć przez uduszenie. Zwłoki były traktowane z szacunkiem i przykrywane purpurowymi całunami. Następnego dnia druga grupa opuściła swoje powłoki cielesne. Dzień później ich śladem podążyli ostatni członkowie sekty, ale ponieważ przy życiu nie pozostał nikt, kto mógłby owinąć ich głowy folią, przyjęli dodatkową dawkę leków (hydrokodon). Wszyscy umarli i ich ziemskie „pojemniki” opustoszały.
Członkowie grupy pozostawili szczegółowe zapisy swoich przekonań, do których wrócę później. Przyznaję, że cała ta historia była dla mnie wstrząsająca. Czym innym bowiem jest, gdy życie odbierają sobie członkowie jakiegoś odległego w czasie i przestrzeni kultu, a czym innym, gdy dzieje się to tuż obok. Jak to w ogóle możliwe? Jak można skłonić ludzi do robienia takich rzeczy? Co sprawiło, że zdecydowali się na kastrację, pomogli zabić swoich przyjaciół, a następnie dołączyli do nich, popełniając samobójstwo? Ich wierzenia były dziwne, ale przecież ludzie wierzą w wiele dziwacznych rzeczy. Kiedy próbowałem zrozumieć, co wydarzyło się w sekcie Wrota Niebios, zdałem sobie sprawę, że w gruncie rzeczy próby stosowania perswazji represyjnej nie są wcale zjawiskiem rzadkim. Przez cały XX wiek były niczym powracający koszmar.
Aby opowiedzieć historię manipulowania umysłami, muszę przedstawić skrótowo ponad sto lat obserwacji z różnych dziedzin, od wojskowości po religioznawstwo i od medycyny po nauki społeczne i behawioralne. Biorąc pod uwagę, jak szeroki to temat, przedstawię krótką mapę drogową jako zapowiedź tego, co nas czeka. Drobiazgowe analizowanie wszystkich przypadków prania mózgu w XX wieku przekroczyłoby ramy tej książki, dlatego skupiam się na zdarzeniach, które wydają się najbardziej pouczające. Podobnie pominąłem omówienie takich zjawisk jak hipnoza czy mesmeryzm, które królowały raczej w wieku XVIII niż w XX[5].
Przed XX wiekiem perswazję represyjną stosowano przede wszystkim w dwóch miejscach – w lochach i kościołach. Kaci odkrywali, że psychologiczne aspekty tortur są równie istotne i skuteczne jak sam ból, a przywódcy kościelni przekonywali się, jakie czynniki sprawiają, że ludzie są bardziej skłonni do poddania się ich nawróceniowym wysiłkom. W większości przypadków współczesnego prania mózgu można odnaleźć echa tortur połączonych z ekstatyczną wiarą.
Na początku XX wieku badania Iwana Pawłowa nad warunkowaniem behawioralnym i silnym stresem zrewolucjonizowały wiedzę o perswazji represyjnej poprzez wprowadzenie eksperymentów naukowych. Pawłow zawarł niesmaczną umowę z Leninem i Stalinem, decydując się pomóc im w kształtowaniu „nowego człowieka radzieckiego” w zamian za hojne wsparcie jego laboratorium. Niektórzy historycy przypisują niezwykłe zeznania składane podczas stalinowskich procesów w ramach tzw. wielkiego terroru (wielkiej czystki) właśnie efektom pracy Pawłowa.
Linia czasowa ewolucji zjawiska prania mózgu w XX wieku nakreślona w tej książce
Podczas drugiej wojny światowej zarówno naziści, jak i alianci opracowywali substancje chemiczne, które zmuszały schwytanych wrogów do ujawniania informacji w trakcie przesłuchań. Wojsko i policja współpracowały z lekarzami w poszukiwaniu nowych zastosowań leków, które opracowano z myślą o leczeniu pacjentów przede wszystkim na oddziałach położniczych i psychiatrycznych. W międzyczasie naukowcy próbowali ustalić, czy narkotyki są przydatne podczas przesłuchań, a prawnicy debatowali nad etyką ich stosowania.
Zimna wojna była okresem rywalizacji między blokiem wschodnim a zachodnim, w której celem było raczej zdobycie informacji i uzyskanie przewagi nad wrogiem, niż zdobycie jego terytorium. Pokazowe procesy zostały wznowione, a oskarżani w nich ludzie po raz kolejny składali mało wiarygodne zeznania.
Potem wybuchła wojna koreańska. Amerykańscy jeńcy wojenni powracający do domu z koreańskich i chińskich obozów donosili, iż poddawani byli tam próbom „zreformowania myślenia”. To w tym kontekście narodził się termin pranie mózgu. W odpowiedzi w latach 50. i 60. gorączkowo przyśpieszono badania nad deprywacją sensoryczną, substancjami psychodelicznymi, indoktrynacją grupową i funkcjonowaniem mózgu. Zastanawiano się, jakie mroczne techniki stosowali komuniści. Jak uchronić naszych żołnierzy przed takimi technikami? W jaki sposób moglibyśmy wydobyć informacje od wroga lub czy da się usunąć z umysłów naszych żołnierzy wspomnienia wydarzeń, których najlepiej byłoby nie pamiętać? Za pomocą tych technik rzeczywiście niszczono wspomnienia i uśmiercano ludzi.
Badania prowadzone podczas zimnej wojny dowiodły, że manipulowanie umysłem może być potężnym narzędziem, ale jego stosowanie wymagało czasu i cierpliwości. W latach 70. pojawiły się zaskakujące relacje o przypadkach nagłego prania mózgów wśród zakładników, którzy w niezrozumiały sposób zaczęli sympatyzować ze swoimi porywaczami. Dane napływające z całego świata potwierdziły występowanie takiego zjawiska, któremu nadano nazwę syndromu sztokholmskiego. Jeden z najbardziej znanych przypadków dotyczył Patty Hearst, która przyłączyła się do grupy swoich porywaczy i wraz z nimi wzięła udział w napadzie na bank. Relacje z procesu Patty Hearst rozpaliły całą Amerykę – wszyscy zastanawiali się, czy zjawisko prania mózgu rzeczywiście istnieje i czy może być przesłanką do uniewinnienia.
Przywódcy religijni w miejscach tak różnych, jak dżungle Gujany i najbogatsze przedmieścia Ameryki, doprowadzali swoich wiernych do masowych mordów i samobójstw. W jaki sposób ich do tego skłaniali? Jakie praktyki manipulacji stosowano w tych grupach?
Przegląd historii XX wieku ujawnia niezliczone przypadki manipulacji umysłem, nawet jeśli sam ten termin nadal pozostaje niejasny. Ludzie odizolowani od świata zewnętrznego, pozbawieni snu, wyczerpani, poddani presji grupy okazywali się skłonni do uwierzenia w całkowite bzdury i podejmowania zachowań autodestrukcyjnych. Nawet jeśli ograniczymy się wyłącznie do tego stulecia, to zauważymy, że stojące za opisywanymi wydarzeniami postacie były niezwykle różnorodne. Ten powtarzający się koszmar rozgrywał się w dużych miastach, takich jak Waszyngton, Nowy Jork i Montreal, w małych miasteczkach, takich jak Ferris w Teksasie, a także na najbardziej znanych uniwersytetach. Obawiam się, że postępy w neuronauce i rozwoju mediów społecznościowych w XXI wieku stworzą jeszcze potężniejsze narzędzia wpływania na umysły. Głupotą byłoby ignorowanie tych zagrożeń.
Dla niektórych pisanie historii jest formą terapii, próbą zrozumienia świata. W mojej poprzedniej książce, Psychologii zła, próbowałem zbadać tajniki umysłów i sposoby myślenia przywódców nazistowskich[6]. Po jej ukończeniu pozostałem z nowym pytaniem: jak niemal cały naród mógł zostać opętany przez charyzmatycznego przywódcę do tego stopnia, by dopuścić się tylu okrucieństw i ostatecznie zmierzać do zniszczenia samego siebie? Istnieje wiele możliwych odpowiedzi, a jedną z nich jest manipulacja umysłem. I właśnie to zjawisko przykuło moją uwagę. Napisałem niniejszą książkę, aby prześledzić ewolucję prania mózgu w XX wieku i wysunąć kilka wniosków na temat tego, jak manipulowanie umysłami może postępować w obecnym stuleciu. Moje badania doprowadziły mnie do zaskakująco różnych źródeł: przywódców kościelnych, przestępców, szpiegów, profesorów, lekarzy i fundacji charytatywnych. Wszyscy oni pozostawili pewne ślady i zapisy w opublikowanych książkach, niepublikowanych archiwach i dokumentach niejawnych.
Na koniec tego wstępu poczynię osobiste wyznanie. Zacząłem tę pracę z intelektualnej ciekawości. Nie podejrzewałem, że w archiwach znajdę wzmianki o uwikłanych w to wszystko moich kolegach, stowarzyszeniach zawodowych i uniwersytetach. Niniejsza książka opisuje sieć relacji i pomysły wysuwane przez ludzi, którzy badali zjawisko manipulacji umysłem. Podziwiam kilka z ich odkryć i brzydzę się niektórymi z ich czynów. Część z nich była patriotami, a inni oportunistami. Znajdowali się wśród nich geniusze, jak i zwykli łotrzy. Historia tych ludzi i sytuacji społecznych, w których się znaleźli, dała początek mrocznym technikom manipulacji umysłem.
[1] J. Wolff, witryna San Diego Polo Club opracowana przez członków Wrót Niebios, „San Diego Reader”, 16 lipca 1998.
[2] Zob. http://heavensgate.com/ (dostęp 19 września 2017 r.).
[3] D. Reed, B. Blackbourne, Y. Wiliams, J. Rodrigues, C. Vine, Rancho Santa Fe Mass Suicide Discovered March 26, 1997, Biuro Koronera Hrabstwa San Diego, 1997.
[4] Tamże.
[5] Aby zapoznać się z sensowną rekonstrukcją królewskiego dochodzenia w sprawie mesmeryzmu w 1784 r., zob. Report of the Commissioners Charged by the King with the Examination of Animal Magnetism, wydany ponownie w: „International Journal of Clinical and ExperimentaI Hypnosis” 50(2002): 332-63.
[6] J. Dimsdale, Psychologia zła. Jak Hitler omamił umysły, tłum. M. Kowalczyk, Wydawnictwo RM, Warszawa 2023.
Rozdział 1
Perswazja jest często skuteczniejsza niż siła.
Ezop, VI w. p.n.e.[1]
[To] właśnie poprzez ten materialny mózg wysłannicy Boga lub Diabła – dyktatorzy, policjanci, politycy, księża, lekarze i psychoterapeuci różnej maści – […] próbują wywrzeć wpływ na człowieka.
William Sargant, 1957[2]
Manipulowanie umysłami w dzisiejszym rozumieniu może i „narodziło się” w laboratoriach Iwana Pawłowa na początku istnienia Związku Radzieckiego, ale nie wzięło się znikąd. Podczas gdy Pawłow rozpoczął eksperymenty naukowe w celu zintensyfikowania skuteczności perswazji, korzenie zjawiska prania mózgu można znaleźć w tradycyjnych praktykach tortur i nawracania religijnego.
Techniki tortur znane są od wieków. Na przykład waterboarding wcale nie został wymyślony w 2003 roku w Abu Ghurajb; był używany przez Japończyków podczas drugiej wojny światowej, Francuzów w Algierii i Brytyjczyków w Palestynie. Początki tej techniki sięgają czasów hiszpańskiej inkwizycji, kiedy to nazywano ją toca lub tortura del agua, a później submarino[3].
Zawsze istniały też wątpliwości co do skuteczności tortur. Kiedy senator Trent Lott został zapytany o ich stosowanie przez Amerykę w 2004 roku, odpowiedział: „Przesłuchanie to nie zajęcia w szkółce niedzielnej. Nie uzyska się informacji, które uratują życie Amerykanów, odmawiając komuś podania naleśników”[4]. W sprzeczności z przekonaniami senatora stoją prawie dwa tysiące lat obserwacji sugerujących, że tortury bywają zawodne. Nie dość, że wiarygodność uzyskanych w ten sposób informacji jest często wątpliwa, to jeszcze niektórzy ludzie okazywali się zaskakująco odporni na cierpienie. W III wieku rzymski prawnik Ulpian Domicjusz skomentował: „[Jest to] delikatna, niebezpieczna i zwodnicza rzecz… Wiele osób ma tak silną duszę i ciało, że nie zważają na ból, tak że nie ma sposobu, aby uzyskać od nich prawdę, podczas gdy inni są tak wrażliwi na ból, że raczej powiedzą każde kłamstwo, aby tylko go nie zaznać”[5].
Wieki później Kościół katolicki również wyrażał zaniepokojenie z powodu różnic w podatności na tortury. Rozwiązał tę kwestię w sposób prosty, uznając, że osoby, które wytrzymały tortury i nie przyznały się do zarzucanych im czynów, musiały być winne przestępstw i wspomagane przez diabła[6].
Francuskie akta sądowe z lat 1510–1750 sugerują, że tortury nie gwarantowały uzyskania zeznań, nieważne już czy prawdziwych, czy fałszywych. Spośród 625 męczonych osób 90 procent odmówiło przyznania się do winy pomimo podtapiania, miażdżenia stawów i stosowania innych technik[7].
Przez stulecia zebraliśmy wiedzę, która mówi jasno, że groźba tortur działa równie dobrze jak samo cierpienie fizyczne, ale bez całego towarzyszącego mu bałaganu. Tak więc, jeśli ktoś chce wymusić na przesłuchiwanym przyznanie się do winy, może po prostu pokazać mu narzędzia tortur i nawet nie będzie musiał ich stosować. Ofiara będzie torturować się sama – wystarczy do tego jej wyobraźnia.
Rządzący często uzasadniają tortury potrzebą samoobrony. Stalin mówił, że skoro „burżuazyjne służby wywiadowcze stosują metody fizycznego oddziaływania przeciwko przedstawicielom socjalistycznego proletariatu, […] dlaczego socjalistyczne służby wywiadowcze miałyby być bardziej humanitarne wobec szalonych agentów burżuazji?”[8]. W dzisiejszych czasach oskarżenia o tortury spotykają się z całkowitym zaprzeczeniem, twierdzeniami, że był to jednorazowy przypadek aberracyjnego zachowania bądź że doniesienia były przesadzone, lub wyjaśnieniami, iż stosowane techniki nie były „prawdziwymi torturami”. Nawiasem mówiąc, kwestia „prawdziwych tortur” pojawia się niemal zawsze wtedy, gdy władze próbują zdecydować o stopniu winy lub odpowiedzialności osoby, która ugięła się pod presją przymusowej perswazji. Spotkamy się z tym argumentem w tak różnych okolicznościach, jak powrót do Ameryki z Korei jeńców wojennych w latach 50. i proces Patricii Hearst w latach 70.
Rządy zazwyczaj odrzucają zastrzeżenia wobec tortur jako przejaw naiwnego idealizmu. W 1941 roku niemiecki admirał Wilhelm Canaris, szef wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, Abwehry, zgłaszał uwagi odnośnie do torturowania i niewłaściwego traktowania radzieckich jeńców wojennych, ale feldmarszałek Wilhelm Keitel zbył to słowami: „Te zastrzeżenia […] są inspirowane rycerską koncepcją wojny, a my mamy tu do czynienia z ideologią. Dlatego aprobuję te metody i nadal będę je stosować”[9].
Ludzie często skupiają się na samych potwornych narzędziach tortur lub motywacjach oprawców. Czego doświadczał torturujący, zadając ból i poniżając ofiarę? Czy było to zaspokojenie pragnienia zemsty, stymulacja seksualna, satysfakcjonujące uwolnienie stłumionego gniewu? Te pytania są ważne, ale wykraczają poza zakres tej książki. Zamiast tego skupiamy się na narzędziach psychologicznych, które również były w arsenale katów. Wiele z tych technik zostało włączonych do XX-wiecznej perswazji przymusowej.
Zanim rozpocząłem badania nad manipulacją umysłem, myślałem, że inkwizycja korzystała ze standardowych technik tortur – biczowania, miażdżenia, rozrywania ciała. Jednak w rzeczywistości praktyki zależały od okresu i miejsca. Sami inkwizytorzy również różnili się od siebie pod względem skłonności do stosowania tortur, niektórzy byli znacznie bardziej surowi (judices malitiosi, czyli „wieszający sędziowie”). W niektórych miejscach czas trwania tortur był ściśle określony, na przykład więzień mógł być torturowany tylko tak długo, jak długo inkwizytor odmawiał jedną (lub 10) modlitw Zdrowaś Maryjo[10].
Terror inkwizycji potęgowała jej tajność i niemożność konfrontacji ofiary z donosicielami. Kościół wprowadził rozbudowane zasady i procedury tych działań. Podczas gdy same tortury były dozwolone, teoretycznie zabraniano przelewania krwi w ich trakcie. Sesje tortur były skrupulatnie rejestrowane przez sekretarza, a w wielu przypadkach wymagana była także obecność medyka. Zazwyczaj przesłuchania rozpoczynały się od standardowego zestawu pytań typu discurso de su vida, co można przetłumaczyć jako „opowiedz mi o swoim życiu”[11]. Kim jesteś? Jak myślisz, dlaczego zostałeś zatrzymany? Takie wymuszone narracje są także elementem wielu dzisiejszych scenariuszy manipulacji umysłem.
Co ciekawe, zabronione było uzyskiwanie zeznań w trakcie tortur. Formalne zeznania można było złożyć dopiero następnego dnia. Inna, na pozór humanitarna, zasada mówiła, że dana osoba mogła być torturowana tylko raz; po zakończeniu sesji tortur nie można było poddać jej im ponownie. Niestety istniała tu pewna luka: jeśli sesja tortur została jedynie zawieszona, to inkwizytor mógł wznowić ją w dowolnym terminie[12]. Zawieszenie mogło trwać latami, podczas gdy ofiara czekała w lochach, odchodząc od zmysłów ze strachu i wiedząc, że wciąż jest podejrzana.
Historia zna mnóstwo technik stosowanych w celu przekonania ofiary. Historyk Carlo Ginzburg przytacza następujący przypadek z XVI-wiecznych Włoch.
Młynarz o imieniu Menocchio był ekscentrycznym i nieco zbyt gadatliwym człowiekiem, który nie wahał się otwarcie krytykować Kościół. Czytywał zakazane książki i wyznawał panteistyczne poglądy, które podzielał aż nazbyt chętnie, zaprzeczając dogmatowi niepokalanego poczęcia Jezusa Chrystusa. Przeczuwając, że zostanie zadenuncjowany, Menocchio zapytał swoich przyjaciół, co robić podczas przesłuchania. Ci radzili mu, by nie mówił zbyt wiele: „Pamiętaj” – mówili – „język jest wrogiem szyi”[13].
Pierwsze przesłuchanie Menocchia miało miejsce 7 lutego 1584 roku. Nie zważając na rady przyjaciół, nieostrożnie opowiedział inkwizytorom o swoich przekonaniach na temat początków świata: „Moim zdaniem wszystko było chaosem, to znaczy ziemia, powietrze, woda i ogień zostały zmieszane razem, a z tego powstała masa – tak jak ser powstaje z mleka – i pojawiły się w niej robaki, a to byli aniołowie… A wśród wielu aniołów był też Bóg”. Przesłuchiwano go przez dwa lata, po czym w 1586 roku został wypuszczony z więzienia z zakazem dalszego bluźnienia. Młynarz kontynuował jednak wygłaszanie nierozważnych publicznych komentarzy i został ponownie aresztowany w 1599 roku. Tym razem przesłuchanie okazało się skuteczniejsze, gdyż po miesiącach młynarz w końcu przyznał, że jego przekonania były błędne. Na nic się to jednak nie zdało. Został uznany za heretyka i spalony żywcem[14].
Historia Menocchia pokazuje, że inkwizycja była cierpliwa i nie zawsze śpieszyła się z użyciem narzędzi tortur. Chodziło raczej o to, by w sposób stanowczy i niepozostawiający żadnych wątpliwości przekazać oskarżonemu, że nie ma ucieczki i że każde słowo, które wypowie podczas przesłuchania, zostanie dokładnie zbadane przez Święte Oficjum. Gdyby młynarz posłuchał rad swoich przyjaciół, aby trzymać buzię na kłódkę, koniec tej historii mógłby być inny. Niestety miał za długi język. Ginzburg cytuje niektóre z zapisów inkwizycji:
Wikariusz generalny: Mówisz, że nasze dusze powracają do majestatu Boga, a już stwierdziłeś, że Bóg jest niczym innym jak powietrzem, ziemią, ogniem i wodą: jak zatem dusze mogą powrócić do majestatu Boga?
Menocchio: Nie wiem. Wierzę, że wszyscy ludzie mają ducha od Boga…
Wikariusz generalny: Czy masz na myśli, że ten duch Boży jest tym, który narodził się z tego chaosu?
Menocchio: Nie wiem.
Wikariusz generalny: Wyznaj prawdę i odpowiedz na to pytanie, a mianowicie, jeśli wierzysz, że dusze powracają do majestatu Boga, a Bóg jest powietrzem, wodą, ziemią i ogniem, to w jaki sposób powracają one do majestatu Boga?[15]
Pewna specyficzna cecha tego przesłuchania okaże się uderzająco znajoma, gdy przyjrzymy się technikom stosowanym wieki później w Rosji, na Węgrzech, w Chinach, Korei i Stanach Zjednoczonych. Chodzi mi o ten nieubłagany ciężar lodowca, który powoli przesuwa się do przodu.
Praktyki inkwizycji nie przypominały oczywiście działania współczesnego nam prawa. Nie było domniemania niewinności; jeśli ludzie zostali zadenuncjowani i zatrzymani, to musieli być winni. Często inkwizytorzy nie zadawali sobie nawet trudu, by ujawnić powody aresztowania. Zamiast tego kazali więźniom przeszukać swoje sumienie pod kątem ciążących na nim grzechów i wyznać prawdę. Ponieważ wina oskarżonego została już ustalona (przynajmniej w sposób zadowalający Kościół), jedynym celem ewentualnego procesu było wytępienie herezji, uzyskanie publicznego wyznania i poddanie się oskarżonego majestatowi władzy. Procesy pokazowe za czasów Stalina w dużym stopniu nawiązywały do tej tradycji.
Wiele z inkwizycyjnych technik wymuszania zeznań było również wykorzystywanych przez carską Ochranę (tajną policję)[16]. Jej więźniowie byli przetrzymywani przez nieokreślony czas w ciężkich warunkach, ponieważ przesłuchujący zauważyli, że łatwiej było uzyskać zeznania, gdy więzień był wyczerpany i niespokojny z powodu niedostatku snu i niedożywienia. Podczas gdy Ochrana mogła precyzyjnie kontrolować ilość snu w więzieniu, pozwalała również zaniepokojonym podejrzanym na samoudręczenie się w domu, kontynuując w ten sposób proces zakłócania snu. Bombardowani sprzecznymi instrukcjami, obietnicami i groźbami więźniowie stawali się coraz bardziej zdezorientowani. Jak zauważył angielski psychiatra William Sargant, celem było sprawienie, by czuli się tak winni, że pragnęli zostać ukarani i osiągnąć ostateczne wybawienie[17]. I ta właśnie obserwacja Sarganta stanowi nawiązanie do inkwizycji, która postrzegała swoje zadanie jako karanie w celu odpokutowania za grzechy poprzez publiczne upokorzenie[18].
W latach 70. Czerwoni Khmerzy opracowali podręcznik dla początkujących oprawców. Przesłuchiwani zgodnie z zawartymi w nim instrukcjami więźniowie byli wielokrotnie przepytywani i zmuszani do ciągłego pisania i przepisywania swoich oświadczeń. Cel stanowiło uzyskanie odpowiednio obciążających zeznań przed i tak nieuchronną egzekucją. Ów podręcznik przesłuchującego opisywał, w jaki sposób należy to zrobić. Przede wszystkim oprawcy byli instruowani, by nie działać pośpiesznie. Wśród bardziej szczegółowych wskazówek napisano: „Uspokój [przesłuchiwanych], dając im coś, na przykład jedzenie… Wywołuj w nich przerażenie, dezorientując w sprytny sposób. Organizuj małe wybiegi i sztuczki, aby doprowadzić ich do utraty wszelkiej nadziei, że będą w stanie przetrwać… Nie zwiększaj presji przez cały czas. Powiedz coś w stylu: »Nie zmuszaj nas do torturowania cię lub torturowania cię na poważnie. To źle wpływa na twoje zdrowie i utrudni nam nasze wzajemne relacje w przyszłości«. Jeśli ujawnią jakieś małe sprawy, zachęć ich do ujawnienia tych większych. Powiedz im, że jeśli ujawnią ważne rzeczy, […] to będziemy wobec nich wyrozumiali”[19].
Przez tysiąclecia kultury na całym świecie polegały na torturach jako narzędziu perswazji. Poza stosowaniem tych polegających na zadawaniu bólu, wiele z ich elementów można dostrzec w dwudziestowiecznych przypadkach manipulacji umysłem (patrz tabela 1).
Tabela 1. Wspólne elementy tortur i manipulacji umysłem
Wzbudzenie przerażenia
Brak snu
Dzienniki i wyznania
Izolacja od rodziny i przyjaciół
Cierpliwość przesłuchującego
Przeplatanie przez przesłuchującego uprzejmości z brutalnością
Tajemniczość
Brak możliwości obrony prawnej
Pranie mózgu ma korzenie nie tylko w torturach, lecz także w tradycjach nawracania religijnego. Może wydawać się dziwne, że książka o manipulacji umysłem poświęca miejsce temu tematowi, ale konwersje religijne mają naprawdę wiele oblicz – mogą być nagłe lub stopniowe, oparte na wierze lub zwykłym konformizmie, spowodowane indywidualnymi decyzjami lub działaniami państwa. Jest to więc zjawisko niejednorodne i niektórym jego formom towarzyszy przymus (represja) o różnej skali.
W historii ludzkości zmiany wyznania nakazywane przez państwo pochłonęły miliony istnień. Niektórzy wolą umrzeć, niż odwrócić się od swojej wiary; inni wybierają wygnanie; są też tacy, którzy przyjmują tylko zewnętrzne pozory nawrócenia, ale potajemnie pozostają wierni swoim wcześniejszym przekonaniom. Wielu poddaje się narzuconej konwersji z konieczności, braku silnego kręgosłupa, z powodu oportunizmu lub obojętności religijnej, ale niektórzy przyjmują nową wiarę ochoczo i żarliwie ją pielęgnują[20].
Nawet jeśli zmiana wiary jest dokonywana z własnego wyboru, to nadal silnie kształtują ją czynniki społeczne i tutaj można dostrzec cechy wspólne z manipulacją umysłem[21]. Oczywiście techniki prania mózgu są bardziej ustrukturyzowane i zwykle wiążą się z fizyczną izolacją, zmęczeniem oraz znęcaniem się. Wpływ tych elementów zostaje wzmocniony, gdy grupa wykorzystuje potrzebę akceptacji jednostek i ich strach przed odrzuceniem. Programy prania mózgu obejmują również okresy wyrachowanej uprzejmości mającej na celu rozbrojenie podmiotu, a także okresy intensywnej nauki lub indoktrynacji. Pomimo swoich mrocznych elementów, manipulacja umysłem, podobnie jak konwersja religijna, oferuje obietnicę odkupienia i odrodzenia w nowej grupie społecznej, często po publicznym wyznaniu winy.
Jednym z punktów wspólnych nawracania religijnego i manipulacji umysłem jest stosowanie strachu jako narzędzia. Kazanie Jonathana Edwardsa z 1741 roku Grzesznicy w rękach rozgniewanego Boga maluje obraz mrożący krew w żyłach nawet u osób niewierzących. Podczas takich kazań ludzie byli tak przerażeni, że trzymali się kurczowo swoich siedzeń, aby dosłownie nie ześlizgnąć się do czeluści piekła[22]. „Bóg, który cię trzyma nad czeluścią piekła, tak jak trzyma się pająka bądź jakiegoś obrzydliwego robaka nad ogniem[…] Łuk gniewu Bożego jest przygotowany, strzała jest gotowa, przyłożona do cięciwy, a sprawiedliwość kieruje strzałę w twoją stronę. Napina łuk i nic innego jak tylko upodobanie rozgniewanego Boga – bez żadnej obietnicy ani zobowiązania – powstrzymuje przez cały ten czas strzałę, aby nie skąpać jej w twej krwi”[23].
Zarówno manipulacja umysłem, jak i konwersja religijna opierają się na silnej presji grupowej. Celem są ludzie, którzy są wyczerpani i przygnębieni z powodu silnej samokrytyki, wątpliwości, strachu i poczucia winy. Kiedy porzucają swoje stare sposoby myślenia, odczuwają ulgę, wdzięczność i zapał. Widzą przed sobą nowy początek i cieszą się oczyszczeniem. Te aspekty nawrócenia są takie same, niezależnie od tego, czy ktoś nawraca się na powszechną, ugruntowaną wiarę, czy na zupełnie nowe, niezwykłe wyznanie. Kościoły i grupy religijne nieustannie się rozwijają i zmieniają; dzisiejszy tradycyjny lub „historyczny” Kościół pokolenia temu uchodził za rewolucyjny[24].
Istnieje długa tradycja badania okoliczności, które przybliżają ludzi do nawrócenia się, szczególnie w kontekście odrodzenia lub Kościołów Ewangelicznych. W 1859 roku wielebny George Salmon zwrócił uwagę na drżenie, płacz i omdlenia podczas sesji modlitewnych ruchów przebudzenia duchowego w jego czasach i wezwał do empirycznych badań nad nawróceniem, aby dowiedzieć się, jak „umysł i ciało oddziałują na siebie nawzajem”[25].
Jakieś 40 lat później Edwin Starbuck posłuchał rady Salmona i przeprowadził przełomowe badanie nad 137 osobami, które doświadczyły nawrócenia, głównie podczas spotkań przebudzeniowych. Odkrył wiele cech wspólnych dla wszystkich konwertytów. Wiek konwersji przypadał zwykle na okres dojrzewania lub tuż po nim (osoby w wieku przed trzydziestką) – jak zobaczymy później, to również typowy wiek ofiar prania mózgu. Stwierdził, że typowe doświadczenie konwersji było poprzedzone pewnymi sygnałami lub czynnikami zwiększającymi podatność na nie: uczuciem depresji, smutku lub głębokimi rozmyślaniami (u 70–90 procent osób w jego próbie badawczej), a także problemami ze snem i brakiem apetytu[26].
Starbuck zauważył także, iż konwersja religijna zwykle nie była trwała. Tylko około 25 procent mężczyzn pozostało przy nowej wierze, a u kobiet odsetek ten wynosił około 15 procent[27]. Współczesne badania również wskazują na przejściowy charakter nawróceń.
Na przykład niewielu nowych wyznawców Kościoła Zjednoczeniowego pozostaje na dłużej w jego szeregach. W jednej z badanych grup osób, które przystąpiły do tego ruchu religijnego, po upływie roku tylko 5 procent było nadal aktywnymi wyznawcami[28]. W rzeczywistości uczestnictwo w praktykach religijnych i przynależność do kościołów wszystkich wyznań, zarówno nowych, jak i starych, nieustannie fluktuuje. Kluczowe jest to, czy dany ruch zapewnia pełną swobodę dołączania i odchodzenia. W przypadku prania mózgu takiej wolności nie ma.
James Leuba, psycholog żyjący w tym samym czasie co Starbuck, zauważył, że ci, którzy zmienili wyznanie, mieli poczucie grzechu i przekonanie, iż w ich życiu czegoś bardzo brakuje. Zdaniem Leuby nawrócona osoba odczuwa głęboką radość, ale także swoistą bierność w odniesieniu do całego procesu. „Są obserwatorami; uczestniczą jako widzowie w dramacie, który rozgrywa się w ich świadomości, tak jak pacjent obserwuje rozwój swojej choroby”[29].
Nawrócenie oferuje drogę wyjścia z otchłani obecnego życia. Pomocniczą rolę mogą spełniać takie działania i praktyki jak post, czuwanie, zażywanie narkotyków, taniec i intensywne ćwiczenia fizyczne. O nawrócenie łatwiej również wtedy, gdy konwertyci zdystansują się od wpływu swoich rodzin i byłych przyjaciół[30]. W technikach prania mózgu znajdujemy podobne cechy, choć w formach wypaczonych (głód, deprywacja snu, narkotyki, wyczerpanie, izolacja społeczna).
Praktyki konwersji religijnej były szeroko badane w odniesieniu do metodyzmu Johna Wesleya – nowego nurtu chrześcijaństwa, który pojawił się w XVIII wieku. Wesley jako mały chłopiec doświadczył zbawienia w dosłownym znaczeniu tego słowa. Pożar uwięził go na górnym piętrze domu i ratunek przyszedł naprawdę w ostatniej chwili. Wiele lat później, w okresie osobistego rozczarowania, Wesley odnalazł sens w wierze, że to sam Chrystus zgładził jego grzechy. Po wyświęceniu zebrał wokół siebie małą grupę, która modliła się przez trzy godziny każdego dnia, regularnie pościła i odwiedzała więźniów, aby nieść im pocieszenie. Ich przywódca siłę czerpał z hymnów i skrupulatnie prowadził dziennik, co godzinę notując stan swojej religijności w skali od 1 do 9. Być może akurat ten element – precyzyjna ocena wiary – był nieco nietypowy, ale pod innymi względami wiara, którą wyznawał, nie brzmi tak nietypowo dla nas w XXI wieku.
Wesley zaczął dzielić się swoim przesłaniem i obietnicą zbawienia, prowadząc nabożeństwa pod gołym niebem. Opowiadał o radościach płynących z dobrego serca, śpiewu, żarliwej modlitwy i publicznej spowiedzi. Jego kazania porywały publiczność. Jeden z wpisów w dzienniku świadczy o jego wyśmienitych umiejętnościach jako kaznodziei: „Inna osoba upadła, blisko kogoś, kto był zdecydowanym zwolennikiem przeciwnej doktryny. Podczas gdy on stał zdumiony tym widokiem, mały chłopiec tuż obok został dotknięty w ten sam sposób. Młody mężczyzna stojący z kolei za nim utkwił w nim wzrok i […] wkrótce zaczął krzyczeć i rzucać się na ziemi, tak że sześciu mężczyzn ledwo mogło go utrzymać”[31].
Kaznodzieja nauczał swoich pierwszych naśladowców, zachęcając ich do podążania za „metodą” – stąd nazwa „metodyści”. Ludzie ci regularnie spotykali się w małych grupach, aby śpiewać, modlić się i spowiadać, mając nadzieję, że w ten sposób osiągną zbawienie. Ponieważ nawrócenie było ułatwione przez świadomość własnych grzechów, wierni byli wielokrotnie zachęcani do wyznania swoich błędów. Te spowiedzi mogły być składane ustnie przed grupą lub w pisemnych dziennikach przedkładanych stojącym wyżej w hierarchii[32]. Wyznawcy Wesleya otrzymywali formalne instrukcje dotyczące struktury spowiedzi: „Jakie grzechy popełniłeś od naszego ostatniego spotkania? Z jakimi pokusami się mierzyłeś? Jak się zachowywałeś? Co pomyślałeś, powiedziałeś lub zrobiłeś, co do czego masz wątpliwości, czy jest to grzech, czy nie? Nie ma niczego, co chciałbyś zachować w tajemnicy?”[33].
Psychiatria od dawna interesowała się naturą konwersji, a Wesley fascynował brytyjskiego specjalistę w tej dziedzinie Williama Sarganta (1907–1988), wpływowego myśliciela zajmującego się technikami manipulacji. Jego książka Battle for the Mind (Bitwa o umysł), wydana po raz pierwszy w 1957 roku, obejmuje szeroki zakres, od analizy badań Iwana Pawłowa po autorskie interpretacje natury spowiedzi. Podtytuły tej książki pozwalają dobrze zorientować się w jego zainteresowaniach (Fizjologia konwersji i prania mózgu oraz Jak ewangeliści, psychiatrzy, politycy i medycy mogą zmienić twoje przekonania i zachowanie). Sargant wychował się w surowej rodzinie metodystów i buntował się przeciwko woli rodziców, którzy zakładali, że zostanie pastorem. Zamiast tego wybrał psychiatrię, ale do końca życia interesował się nawróceniem i Kościołem Metodystycznym[34].
Do Sarganta będę wielokrotnie powracał w tej książce. Perswazją i nawróceniem religijnym zajmował się przez całe dziesięciolecia. Był kontrowersyjnym psychiatrą, używającym narkotyków do przywracania wspomnień straumatyzowanym żołnierzom wracającym z frontów drugiej wojny światowej. Narkotyki wydawały się działać, ale naukowiec odkrył, że wiele z wywoływanych za ich pomocą reminiscencji było fałszywych. Do końca życia zastanawiał się nad tym, czy środki odurzające mogą wydobyć prawdę i w jaki sposób intensywne wzburzenie emocjonalne może prowadzić do trwałych zmian w zachowaniu.
Sargant był rzekomo konsultantem w zakresie psychiatrii brytyjskiej agencji wywiadowczej MI5. Ponadto doradzał amerykańskim i kanadyjskim śledczym badającym zagadnienie manipulacji umysłem. Wydawał opinie psychiatryczne w sprawach karnych, w których pranie mózgu było wskazywane jako okoliczność łagodząca. Komentując różnorodne zainteresowania i działania Sarganta, psychofarmakolog Malcolm Lader zauważył: „Czuć było od niego powiew siarki”[35]. Wspominam o tym wszystkim nie tylko dlatego, że jest to interesujące, lecz także w celu zapewnienia odpowiedniego kontekstu dla jego różnorodnych komentarzy na temat religii i manipulacji umysłem.
Sargant rozpoczął swoją książkę Battle for the Mind od odniesień do odkryć Pawłowa, sugerując, że stanowiły one podstawę radzieckich oraz chińskich programów przesłuchań i indoktrynacji. Podkreślał, że stres i wyniszczające warunki upośledzają funkcjonowanie mózgu, przez co badani stają się bardziej podatni na nawrócenie lub uleganie przesłuchującym. Intrygowały go neuronalne aspekty wiary religijnej lub, jak to ujął, „mechanizmy zaangażowane w utrwalanie lub niszczenie […] przekonań w ludzkim mózgu”. Według Sarganta konwersja religijna opierała się na sugestywności, którą z kolei można było wzmocnić pewnymi działaniami: „Przywódcy odnoszących sukcesy religii nigdy nie zrezygnowali całkowicie z broni fizjologicznej w swoich próbach nadania duchowej łaski… Post, chłostanie ciała, regulacja oddechu, ujawnianie niesamowitych tajemnic, bębnienie, taniec, śpiew, wywoływanie paniki, strachu […] kadzidła, środki odurzające – to tylko niektóre z wielu metod wykorzystywanych do modyfikowania funkcji mózgu w celach religijnych”[36].
Uczonemu zależało na wykazaniu, że nawrócenie następuje podczas fizycznego osłabienia. Zastanawiając się nad nawróceniem Szawła w drodze do Damaszku, wskazywał, że złożyło się na nie wiele czynników. W końcu Dzieje Apostolskie 9:9 wyraźnie stwierdzają, że było ono poprzedzone trzema dniami, podczas których „ani nie jadł, ani nie pił”. Po tej dawce redukcjonizmu Sargant przeszedł do komentarza na temat mocy nawrócenia. Powołując się na Williama Jamesa, brytyjski psychiatra zauważył z aprobatą: „Emocjonalne sytuacje, zwłaszcza te gwałtowne, niezwykle skutecznie wywołują zmiany mentalne. Nagłe i wybuchowe sposoby, w jakie miłość, zazdrość, poczucie winy, strach, wyrzuty sumienia lub gniew mogą zawładnąć człowiekiem, są znane każdemu. Nadzieja, szczęście, poczucie bezpieczeństwa, determinacja, czyli emocje charakterystyczne dla nawrócenia, mogą być równie wybuchowe. A emocje, które przychodzą w ten wybuchowy sposób, rzadko pozostawiają rzeczy takimi, jakimi je zastały”[37].
Chociaż William James doceniłby zainteresowanie Sarganta religią, zapewne zniechęciłby go jego redukcjonizm[38]. Niesprawiedliwe jest malowanie Sarganta jako odruchowego redukcjonisty naukowego, ale rzeczywiście był on głęboko zaabsorbowany stanami fizjologicznymi, które mogły wywołać nawrócenie. Żywił przekonanie, że strach, poczucie winy i niepokój były absolutnie kluczowe dla doświadczeń konwersji, i zasugerował, iż naukowcy mogliby dowiedzieć się wiele o praniu mózgu i uzyskiwaniu zeznań, analizując XVIII-wieczny amerykański ruch odrodzeniowy[39].
Jeśli spojrzymy na pomysły Sarganta z nieco innej perspektywy, okazują się one zgodne z dzisiejszymi spostrzeżeniami antropologicznymi. W swojej wnikliwej książce o współczesnych ewangelikach Tanya Luhrmann zauważa, że doświadczeniu religijnemu często towarzyszą okresy milczenia, postu, ciężkiej pracy, powtarzania hymnów i izolacji. Co więcej, konwertyci nierzadko opowiadają o osobistych przeżyciach związanych z kryzysem, upokorzeniem i rozpaczą. Luhrmann porusza subtelną kwestię połączenia wiary, biologii i społeczeństwa, co bezpośrednio wiąże się z zainteresowaniami Sarganta neurofizjologią konwersji religijnej. „Wierzę, że jeśli Bóg przemawia, to Jego głos jest słyszany przez ludzkie umysły ograniczone ich biologią i ukształtowane przez ich społeczność”[40].
Niektórzy mogą poczuć się urażeni, że połączyłem pranie mózgu, tortury i nawracanie religijne w jednym rozdziale. Moją intencją było jednak tylko wskazanie na wspólne dziedzictwo i pokrywające się interesy. Muszę jednak przyznać, że psychiatrzy i psychologowie mają wyjątkową styczność z ciemną stroną wierzeń religijnych. Konwersja nie zawsze jest pozytywna. Leczyłem pacjentów, którzy oślepili się w religijnym szale lub dokonali samokastracji z powodu poczucia winy związanego ze swoimi seksualnymi pragnieniami.
Psychiatra John Clark był krytykowany za ostrzeganie przed sektami, które traktują naukę i medycynę jako swojego wroga[41]. Chociaż szybko dodawał, że ludzie mają prawo do własnych opinii i że sekty mogą być pozytywnym elementem tkwiącej w stagnacji kultury, to większość pamięta jego zdecydowaną krytykę absolutystycznych grup, które sięgały po magię i leczenie wiarą. Zarówno on, jak i inni klinicyści opierali swoje wnioski na obserwacji pacjentów, byłych członków sekt. Nie trzeba dodawać, że ludzie, którzy są zadowoleni z dołączenia do tej nowej grupy religijnej, nie szukają pomocy lekarskiej. Niemniej jednak ostrzeżenia Clarka i jemu podobnych okazały się wręcz tragicznie prorocze w przypadku niektórych sekt.
Ten rozdział był jedynie swoistym interludium. Pochyliliśmy się w nim nad technikami perswazji stosowanymi przez katów zadających tortury oraz grupy religijne. Nadejście XX wieku zwiastowało nową erę – erę eksperymentów naukowych.
[1] Przesłanie bajki Wiatr północny i słońce.
[2] W. Sargant, Battle for the Mind: A Physiology of Conversion and Brainwashing (1957; repr., Cambridge, MA: Malor Books, 1997).
[3] G. R. Scott, The History of Torture throughout the Ages (Londyn: Kegan Paul, 2004), 172; E. Peters, Torture, wyd. popr. (Filadelfia: University of California Press, 1996), 170. Co ciekawe, w Argentynie nazywano to azjatycką torturą.
[4] Senator Lott, cytowany w: D. Solomon, Questions for Trent Lott, „New York Times Magazine”, 20 czerwca 2004, 15.
[5] Ulpian, cytowany w: A. McCoy, A Question of Torture: CIA Interrogation, from the Cold Wirto the War on Terror (Nowy Jork: Metropolitan Books, 2006).
[6] E. Peters, dz. cyt., 71.
[7] A. McCoy, dz. cyt., 204.
[8] E. Peters, dz. cyt., 129-30.
[9] Tamże, 124.
[10] Tamże, 71, 69.
[11] R. L. Kagan i A. Dyer, Inquisitorial Inquiries: Brief Lives of Secret fetus it Other Heretics, wyd. II (Baltimore: Johns Hopkins University Press, 2011).
[12] H. Kamen, Inquisition and Society in Spain in the Sixteenth and Seventeenth Centuries (Bloomington: Indiana University Press, 1985).
[13] C. Ginzburg, The Cheese and the Worms: The Cosmos of a Sixteenth Century Miller, tłum. J. Tedeschi i A. Tedeschi (Baltimore: John Hopkins University Press, 1980), 5.
[14] Tamże, 87.
[15] Tamże, 70.
[16] L. E. Hinkle i H. G. Wolff, Communist Interrogation and Indoctrination of ‘Enemies of the State’: Analysis of Methods Used by the Communist State Police (Special Report), „AMA Archives of Neurology & Psychiatry” 76(sierpień 1956): 115-71.
[17] W. Sargant, dz. cyt.
[18] R. L. Kagan i A. Dyer, dz. cyt.
[19] D. Hawk, Tuol Sleng Extermination Centre, „Index on Censorship” 1(1986): 27.
[20] Zob. S. Jacoby, Strange Gods: A Secular History of Conversion (Nowy Jork: Pantheon Books, 2016).
[21] D. Windemiller, The Psychodynamics of Change in Religious Conversion and Communist Brainwashing: With Particular Reference to the 18th Century Evangelical Revival and the Chinese Thought Control Movement (rozprawa doktorska, Boston University, 1960).
[22] Tamże, 130.
[23] J. Edwards, cytowany w: T. Lurhmann, When God Talks Back (Nowy Jork: Knopf, 2012), 103. (tłum. J. Sałacki, http://www.literatura.hg.pl/sinners.htm).
[24] Interesującą dyskusję na temat tych zmian w naturze grup religijnych i przynależności do nich można znaleźć w: S. Cox, American Christianity: The Continuing Revolution (Austin: University of Texas Press, 2014).
[25] Wielebny G. Salmon, cytowany w: W. Sargant, dz. cyt., 135.
[26] E. D. Starbuck, A Study of Conversion, „American Journal of Psychology” 8, nr 2(1897): 283.
[27] Tamże, 298.
[28] D. Cowan, Conversions to New Religious Movements, w: Oxford Handbook of Religious Conversion, red. L. H. Rambo i C. E. Farhadian (Nowy Jork: Manchester University Press, 2014), 695.
[29] J. H. Leuba, A Study in the Psychology of Religious Phenomena, „American Journal of Psychology” 7, nr 3(1896): 322, 366.
[30] J. T. Richardson i M. Stewart, Conversion Process Models and the Jesus Movement, „American Behavioral Scientist” 20, nr. nr 6(1977): 819-38.
[31] Dziennik Johna Wesley’a, cytowany w: D. Windemiller, dz. cyt., 63.
[32] Długo po Wesleyu pozyskiwano pamiętniki i wyznania, aby zmusić ludzi do autodestrukcyjnych czynów. Japońscy piloci kamikadze byli instruowani, aby uczestniczyć w treningu duchowym i prowadzić dzienniki skupiające się na autorefleksji i oddaniu cesarzowi. Co ważne, byli oni zobowiązani do cotygodniowego dzielenia się dziennikami z liderami lotów. Jeden z pilotów wyznał: „Mój trening duchowy jest wciąż niewystarczający. Wierzę, że trzeba pracować nad duchową kultywacją w celu rozbicia ciała” (rozbicia samolotu o statek). Obszerne omówienie wymagań wobec japońskich pilotów-kamikadze można znaleźć w znakomitej książce Samuela Yamashity Daily Life in Wartime Japan, 1940-1945 (Lawrence: University Press of Kansas, 2015), 140.
[33] D. Windemiller, dz. cyt., 71.
[34] H. Freeman, In Conversation with William Sargant, „Bulletin of the Royal College of Psychiatrists”, 11(wrzesień 1987): 290.
[35] M. Lader, cytowany w: F. R. Tallis, A London Landmark: The Workplace of Al-Qaeda’s Favourite Psychiatrist, „Huffpost”, 20 czerwca 2013.
[36] W. Sargant, dz. cyt., 81.
[37] W. James, cytowany w: W. Sargant, dz. cyt., 148; wyróżnienie autora.
[38] W. James, The Varieties of Religious Experience: A Study of Human Nature (Nowy Jork: Longmans, Green, 1920), Lecture I: Religion and Neurology.
[39] W. Sargant, dz. cyt., 155.
[40] T. Lurhmann, dz. cyt., xxiv.
[41] J. G. Clark, Cults, „Journal of the American Medical Association” 242, nr 3(Q79): 279-281.
CZĘŚĆ I
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
CZĘŚĆ II
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
CZĘŚĆ III
Rozdział 12
Rozdział 13
W mojej opowieści o ewolucji manipulacji umysłami w XX wieku z konieczności byłem bardzo wybiórczy. Niemniej jednak sięgnąłem po przykłady z całego świata. Stany Zjednoczone, Kanada, Korea, Chiny, Kambodża, Rosja i Węgry to tylko kilka krajów, w których próbowano stosować techniki kontrolowania umysłów. Często badania były sponsorowane przez rządowe służby wywiadowcze. Czasami sekty okazały się biegłe w stosowaniu tych technik, a czasami nawet przestępcy przypadkowo korzystali z tkwiących w nich możliwości.
Kiedy zaczynałem pisać tę książkę, myślałem, że pranie mózgu odbywało się dawno temu i gdzieś daleko, ale szybko się zorientowałem, że gdzie bym nie spojrzał, tam dostrzegam cień Pawłowa. Gdy zagłębiłem się w temat, dowiedziałem się, że jego prace nadal są rozwijane, a techniki kontroli myśli ewoluują. Zaskoczyło mnie, jak wielu bohaterów badań znałem osobiście, ale – z drugiej strony – było to naturalne, gdyż mowa o liderach dziedziny, którą i ja się zajmuję. Nie zdawałem sobie natomiast sprawy z tego, jak bardzo moje własne badania nad stresem wpisują się w szerszą dyskusję na temat natury manipulowania umysłem.
Wiem, że pranie mózgu to dziwaczny termin, ale chyba już został z nami na dobre. Wiem też, że od stu lat straszy się nas tym pomysłem w niezliczonych powieściach i filmach, ale to nie znaczy, że zagrożenie nie jest realne[1]. Rządy i naukowcy badają możliwości prania mózgu od stu lat. Różne grupy religijne, nowe i stare, nadal przyciągają wyznawców i przekonują ich do dokonywania przerażających wyborów. Zakładnicy wciąż są podejrzliwi wobec swoich niedoszłych ratowników; więźniowie składają fałszywe zeznania podczas przesłuchań. Wszystkie te zjawiska są przejawami przymusowej perswazji. Biorąc pod uwagę rozwój neuronauki i mediów społecznościowych, musimy założyć, że pranie mózgu będzie dalej ewoluować i nadal będzie częścią naszego życia w przyszłości.
George Orwell trzeźwo zauważył: „Jeśli chcesz wiedzieć, jaka będzie przyszłość, wyobraź sobie but depczący ludzką twarz, wiecznie!”[2]. Jeśli zignorujemy potencjalne kierunki rozwoju technik kontroli umysłów i prania mózgu w XXI wieku, staniemy się wobec nich bezbronni, a Orwell będzie miał rację. Wierzę jednak, że mamy wybór. Musimy spojrzeć wstecz i zastanowić się, w jaki sposób pranie mózgu rozwinęło się w XX wieku, aby przygotować się na nowy wiek. I musimy posłuchać H.G. Wellsa, który ostrzegał, że „historia ludzkości staje się coraz bardziej wyścigiem między edukacją a katastrofą”[3]. To od nas zależy, jak mroczna perswazja ukształtuje naszą przyszłość.
[1] Zob. np. D. Seed, Brainwashing: The Fictions of Mind Control – A Study of Novels and Films since World War II (Kent: Kent State University Press, 2004).
[2] G. Orwell, 1984, tłum. T. Mirkowicz, Muza, Warszawa 2018, 280.
[3] H. G. Wells, What This World Might Be Were Men United in a Common Peace and Justice, w: Outline of History: Being a Plain History of Life and MankindA (Nowy Jork: Westview, 1920), 2:594.
Ludzie myślą, że pisanie to działalność samotna, w rzeczywistości jest to jedna z najbardziej towarzyskich czynności, jakie można sobie wyobrazić. Jest tak wielu ludzi, którym muszę podziękować za pomoc przy tej książce. Bez Was jej powstanie byłoby niemożliwe.
Specjalne podziękowania należą się Nancy Dimsdale, która przebrnęła przez wszystkie wersje i je niestrudzenie komentowała, kwestionowała i inspirowała. Moja agentka Sandy Dijkstra nieustannie dodawała mi otuchy i była oazą mądrości. Dziękuję również mojej redaktorce z Yale University Press, Jennifer Banks, za jej entuzjastyczne wsparcie i rady podczas całego procesu. Dziękuję także anonimowym recenzentom, których komentarze i uwagi poprawiły jakość tekstu. Molly, moja wyżlica, zawsze potrafiła odwrócić uwagę, gdy badania stawały się zbyt uciążliwe.
Książki takie jak ta nie mogłyby powstać, gdyby nie pomoc bibliotek badawczych z ich specjalnymi zbiorami i archiwistami. Jak powiedział kiedyś Jorge Luis Borges: „Zawsze wyobrażałem sobie, że raj będzie swego rodzaju biblioteką”. Bardzo pomogły mi następujące biblioteki i archiwiści:
Zbiory specjalne UCSD i wypożyczalnia międzybiblioteczna.
Teresa i Russell Johnson z UCLA Biomedical Library Special Collections ułatwili mi dostęp do dokumentów Lehmanna.
Neil Hodge i Molly Haigh z Charles E. Young Library, UCLA Special Collections pomogli mi z obszernymi dokumentami Louisa Jolyona Westa.
Nathan Ponzio z National Archives pomógł mi zlokalizować akta OSS dotyczące narkotyków.
Lewis Wyman, bibliotekarz Biblioteki Kongresu, odkopał akta Winfreda Overholsera.
Yasmine Legendre, współpracowniczka programu Macy Foundation, zapewniła dostęp do archiwów fundacji.
Nicole Milano i Elizabeth Shepherd z Medical Center Archives New York-Presbyterian/Weill Cornell pomogły mi zagłębić się w dokumenty Harolda Wolffa.
Marisa Shaari, bibliotekarka działu zbiorów specjalnych w Oskar Diethelm Library w DeWitt Wallace Institute for the History of Psychiatry, pomogła mi przejrzeć dokumenty Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychosomatycznego poświęcone pracom Wolffa.
LeTisha Stacy, Biblioteka Prezydencka Williama J. Clintona, zlokalizowała akta dotyczące ułaskawienia Patricii Hearst.
Edwin Moloy z Harvard Law Library Special Collections pomógł mi w kwerendzie dokumentów Toobina dotyczących sprawy Patricii Hearst.
Jack Eckert z Harvard Countway Library zlokalizował dokumenty Beechera dotyczące narkotyków w czasie drugiej wojny światowej.
Anna Dysert z Osler Library of the History of Medicine na Uniwersytecie McGilla zapewniła dostęp do materiałów związanych z Ewenem Cameronem i Wilderem Penfieldem.
Mary Curry z National Security Archive, George Washington University pomogła mi przejrzeć obszerne akta MKUltra.
Bill Landis z biblioteki Uniwersytetu Yale pomógł mi znaleźć materiały przybliżające postać doktora Delgado.
Debra Kaufman z Kalifornijskiego Towarzystwa Historycznego pomogła mi uzyskać dostęp do akt dotyczących Jonestown.
Lorna Kirwan z biblioteki UC Berkeley Bancroft Library pomogła mi uzyskać dostęp do artykułów „San Francisco Examiner” na temat Jonestown.
Oprócz tych instytucji były też osoby prywatne, które wniosły ogromny wkład w moje badania, udostępniając własne obszerne archiwa badawcze. Lista osób, którym pozostaję wdzięczny, jest długa. W szczególności dziękuję:
Rebecce Moore z Uniwersytetu Stanowego San Diego za przekazanie do zbiorów specjalnych biblioteki (Special Collections on Alternative Considerations) materiałów dotyczących Jonestown.
Jeffrey’owi Toobinowi za udostępnienie Bibliotece Prawnej Harvardu swoich obszernych dokumentów dotyczących sprawy Patricii Hearst.
Johnowi Marksowi za jego przełomowe dziennikarstwo śledcze dotyczące MKUltra i za udostępnienie dokumentów CIA FOIA. Dziękuję również Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego i Black Vault za udostępnienie tych dokumentów.
Danielowi Pickowi za prowadzoną przez niego stronę internetową Hidden Persuaders, http://www.bbk.ac.uk/hiddenpersuaders/.
Ericowi Olsonowi za wartościową stronę internetową poświęconą Frankowi Olsonowi, http://frankolsonproject.org oraz uprzejmość w udostępnieniu zdjęcia swojego ojca.
Wielu kolegów hojnie podzieliło się swoimi przemyśleniami. Chciałbym podziękować:
Willowi Carpenterowi i Rajivowi Tandonowi za dyskusje na temat zaburzeń urojeniowych.
Frankowi Biessowi i Christopherowi Hermann-Lingenowi za pomoc w tłumaczeniu dokumentów SS.
Paulowi Kleinmanowi za przetłumaczenie dokumentu napisanego przez papieża Piusa XII.
Pey-Yi Chu i Robertowi Edelmanowi za dyskusje na temat historii Związku Radzieckiego.
Faye Girsh za dyskusje dotyczące wspomaganego samobójstwa.
Jimowi Holmanowi za zlokalizowanie materiałów na temat sekty Wrota Niebios w „San Diego Reader”.
Paulowi Shermanowi za pomoc w uzyskaniu praw do zdjęć komety Hale’a-Boppa.
Arthurowi i Helen Dawsonom za spostrzeżenia dotyczące Instytutu Allana.
Randy Rieches z zoo w San Diego za rozmowy na temat Tusko.
Stephenowi Stahlowi i Davidowi Braffowi za dyskusje na temat psychofarmakologii.
Gregory’emu Vecchi i Frankowi Ochbergowi za dyskusje o syndromie sztokholmskim i FBI.
Steve’owi Campmanowi, lekarzowi sądowemu hrabstwa San Diego, za pomoc w uzyskaniu dostępu do materiałów na temat sekcji zwłok członków sekty Wrota Niebios.
Andrei Tone z Uniwersytetu McGilla za dyskusje dotyczące Ewena Camerona.
Ericowi van Youngowi i Andrewowi Devereux za komentarze na temat inkwizycji.
Nortonowi Wheelerowi za informacje na temat prania mózgu w Chinach.
Jonathanowi Dimsdale’owi i Colinowi Deppowi za uwagi na temat mediów społecznościowych.
Jackowi Fisherowi za nieustanny doping i pomocne edycje.
Steve’owi Coxowi za dyskusje na temat religii.
Robertowi Liftonowi za całe dziesięciolecia badań nad reformą myślenia i komentarze na temat procesu Hearst.
Michaelowi Parrishowi i Markowi Evansowi za dyskusje na temat prawa.
Billowi Lovallo za rozmowy na temat Jolly’ego Westa.
Karlowi Gerthowi za wskazówki dotyczące wojny koreańskiej.
Donowi Okenowi za wspomnienia o Haroldzie Wolffie.
Tomowi Wise’owi za dyskusje dotyczące psychiatrii i zimnej wojny oraz historii medycyny psychosomatycznej.
Muffie Knox za jej wspomnienia dotyczące znajomych w sekcie Wrota Niebios.
Perry’owi Shipmanowi za pomoc w analizie ponad 16 tysięcy dokumentów TIFF z CIA.
Emerytowanemu pułkownikowi Rogerowi Dimsdale’owi za dyskusje dotyczące wojny koreańskiej i kodeksu postępowania.
Kristinie Orth-Gomer za wspomnienia o Larrym Hinkle.
Sonii Ancoli-Israel za dyskusje na temat snu.
Szeryfowi Billowi Gore za pomoc przy materiałach zdjęciowych sekty Wrota Niebios.
David Grann zauważył w książce Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBI: „Historia to bezlitosny sędzia. Obnaża nasze tragiczne w skutkach pomyłki oraz głupie potknięcia i ujawnia najbardziej skrywane sekrety, wykorzystując perspektywę czasu niczym arogancki detektyw, który – jak się zdaje – od samego początku zna rozwiązanie zagadki”. Jednym z błędów, jakie mogłem popełnić, jest zapomnienie, by kogoś tu wymienić. Mam nadzieję, że tego nie zrobiłem. A jeśli są jakieś błędy w przytoczonych faktach, należy przypisać je mnie, a nie wielu osobom, które hojnie służyły mi radą.
Psychologia manipulacji
Joel E. Dimsdale
Tłumaczenie: Marcin Kowalczyk
DARK PERSUASIONby Joel E. Dimsdale. Copyright © 2021 by Joel E. Dimsdale. By arrangement with the author. All rights reserved.
This edition © Wydawnictwo RM, 2024
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl
ISBN 978-83-8151-833-8 ISBN 978-83-7147-127-8 (ePub) ISBN 978-83-7147-128-5 (mobi)
Redaktor prowadząca: Barbara Ramza-KołodziejczykRedakcja: Lena SzymańskaKorekta: Małgorzata RóżyckaZdjęcia: WikimediaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy a kontakt z wydawnictwem: [email protected]