Psychologia manipulacji - Joel E. Dimsdale - ebook

Psychologia manipulacji ebook

Joel E. Dimsdale

0,0

Opis

Historia wpływania na ludzkie umysły od epoki prześladowań religijnych po wiek neuronauki i mediów społecznościowych.

Początki zjawiska mrocznej perswazji sięgają działalności katów, którzy odkrywali, że psychologiczne aspekty tortur są równie istotne i skuteczne jak sam ból. Za moment przełomowy w tej historii uznaje się zaproponowanie przez Pawłowa podejścia naukowego i wsparcie jego badań przez Lenina i Stalina, dzięki czemu doszło do decydujących odkryć w dziedzinie narzędzi kontroli i wpływu na społeczeństwo. Gdy wybuchła II wojna światowa, zaczęto w sekrecie prace nad środkami, które chemicznie wspomagałyby przesłuchania. W epoce ziemnej wojny przyspieszyły badania nad deprywacją sensoryczną, substancjami psychodelicznymi oraz funkcjonowaniem mózgu i narodziło się pojęcie „prania mózgu”.

Autor przenikliwie śledzi historię psychologicznej manipulacji na tle głównych wydarzeń XX wieku – konfliktów zbrojnych i działań szpiegowskich, niepokojących badań naukowych, działalności sekt. Zastanawia się, jakie formy może przybierać manipulacja umysłem w obecnym, XXI stuleciu, kiedy postęp naukowy i technologiczny pozwalają stworzyć jeszcze potężniejsze jej narzędzia. Na naszych oczach rozpoczyna się kolejny rozdział tej historii.


Patronat medialny:

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 426

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Przed Pawłowem. Tor­tury i na­wra­ca­nie

Rządy i uczeni

Psy Pawłowa i procesy pokazowe

Wydobywanie zeznań za pomocą substancji odurzających. Do­świad­cze­nia woj­skowe z dru­giej wojny świa­to­wej

Zimnowojenne preludium do Korei

Wojna koreańska i narodziny prania mózgu

CIA kontratakuje. Mar­twe ciała

Martwe wspomnienia. Ka­na­dyj­ska spu­ści­zna Ewena Ca­me­rona

Przestępcy i grupy religijne

Szybkie przejście zakładników na drugą stronę. Syn­drom sztok­holm­ski i jego od­miany

Patricia Hearst. Kiedy syn­drom sztok­holm­ski po­łą­czy się z in­dok­try­na­cją

Od harmonii rasowej do śmierci w dżungli

Prze­ko­na­nia czy uro­je­nia? Sekta Wrota Niebios

W XXI wiek

Gdy pranie mózgu trwa długo

Przyszłość prania mózgu: neuronauka i media społecznościowe

Posłowie

Podziękowania

Wstęp

Pra­co­wa­łem w bi­blio­tece, kiedy na­tkną­łem się na jedną z mo­ich by­łych pa­cjen­tek. Nie wi­dzia­łem jej ja­kieś pięć lat. Zmie­rzy­li­śmy się uważ­nie wzro­kiem: ja by­łem eme­ry­to­wa­nym pro­fe­so­rem psy­chia­trii, dźwi­ga­ją­cym stertę ksią­żek, ona bły­sko­tliwą młodą uczoną ze spo­rym ba­ga­żem prze­szło­ści. Roz­ma­wia­li­śmy przez chwilę, oto­czeni pół­kami z książ­kami, aż w końcu za­py­tała, nad czym te­raz pra­cuję. Po­wie­dzia­łem jej, że ostat­nio za­in­te­re­so­wa­łem się te­ma­tem ma­ni­pu­lo­wa­nia umy­słem.

„Ooo” – zdzi­wiła się. „Czy nie jest to już tro­chę nie­ak­tu­alny te­mat – no, ko­mu­ni­ści, na­uka w służ­bie zła i tego typu rze­czy?”. Jak już mó­wi­łem, była by­stra, a do tego bar­dzo bez­po­śred­nia – takt ni­gdy nie był jej naj­moc­niej­szą stroną. Ale dla­czego po­świę­ca­łem tyle czasu temu dziw­nemu te­ma­towi? Przy­znaję, je­stem eks­cen­try­kiem, ale dla­czego są­dzi­łem, że kto­kol­wiek inny mógłby także za­in­te­re­so­wać się tym za­gad­nie­niem?

Wró­ci­łem do domu i obej­rza­łem wie­czorne wia­do­mo­ści, w któ­rych – jak zwy­kle – po­ja­wiła się dawka za­ma­chow­ców-sa­mo­bój­ców i ma­so­wych strze­la­nin, a na­stęp­nie przy­wódcy po­li­tyczni wy­gła­sza­jący nie­do­rzeczne oświad­cze­nia („Szcze­pie­nia wy­wo­łują au­tyzm”, „Glo­balne ocie­ple­nie to mit”, „CO­VID-19 nie sta­nowi pro­blemu”). Już samo to, że przy­wódcy mogą swo­bod­nie gło­sić ta­kie bzdury, jest wy­star­cza­jąco złe, a jesz­cze bar­dziej prze­ra­ża­jące jest to, że prze­ko­nują tak wielu in­nych lu­dzi do po­par­cia ich wy­pa­czo­nego po­strze­ga­nia świata. Wró­ci­łem my­ślami do roz­mowy ze spo­tkaną w bi­blio­tece byłą pa­cjentką. Jak ona od­naj­dy­wała się w świe­cie, w któ­rym lu­dzi można bez trudu prze­ko­nać do wiary w bzdury i na­kło­nić do sto­so­wa­nia au­to­de­struk­cyj­nej prze­mocy?

Jako psy­chia­tra po­wi­nie­nem być jedną z ostat­nich osób, które wie­rzą, że świat działa ra­cjo­nal­nie. Wiem wię­cej niż inni. Ro­zu­miem, że li­de­rzy są jak ten Fle­ci­sta z Ha­meln, ale w XX wieku ewi­dent­nie po­ja­wiło się coś no­wego. Wciąż nie wiem, jak na­zwać to zja­wi­sko. Pra­nie mó­zgu (bra­in­wa­shing), per­swa­zja re­pre­syjna, mroczna per­swa­zja, kon­trola umy­słu, ma­ni­pu­lo­wa­nie umy­słem – wszyst­kie te ter­miny opi­sują tech­niki, które spra­wiają, że jed­nostki stają się wręcz szo­ku­jąco po­datne na in­dok­try­na­cję.

Nie są­dzę, by ma­ni­pu­la­cja umy­słem, po­mimo swo­jej jakże dłu­giej hi­sto­rii, stała się te­ma­tem nie­ak­tu­al­nym. W XX wieku o zja­wi­sku tym stało się gło­śno dzięki po­stę­powi w na­ukach be­ha­wio­ral­nych, ba­da­niach nad mó­zgiem i far­ma­ko­lo­gii. Z pew­no­ścią za­in­te­re­so­wa­nie tym te­ma­tem nie zma­leje rów­nież w XXI wieku. Tak, Zwią­zek Ra­dziecki był uwi­kłany w mroczną per­swa­zję, ale to samo można po­wie­dzieć o ta­kich pań­stwach jak Wielka Bry­ta­nia, Fran­cja, Niemcy, Chiny, Ko­rea Pół­nocna, Ka­nada, Kam­bo­dża, Wa­ty­kan i Stany Zjed­no­czone. I tak, ter­min pra­nie mó­zgu jest nie­pre­cy­zyjny i nie­nau­kowy. To me­ta­fora, któ­rej nikt ni­gdy nie trak­to­wał do­słow­nie.

Przez cały XX wiek rządy wielu kra­jów in­we­sto­wały tak dużo w ba­da­nia nad kon­trolą umy­słu, że po­rów­nać to można je­dy­nie z in­we­sty­cjami w Pro­jekt Man­hat­tan i roz­wój bomby ato­mo­wej. Ale nie tylko agen­cje woj­skowe i wy­wia­dow­cze były za­in­te­re­so­wane tym za­gad­nie­niem – po tech­niki ma­ni­pu­la­cji umy­słem się­gały też sekty. Przy­kłady tego typu dzia­łań można zna­leźć i dziś.

Mimo to za­pewne nie za­in­te­re­so­wał­bym się tym te­ma­tem, gdyby nie moi są­sie­dzi.

Kiedy prze­pro­wa­dzi­li­śmy się na pół­noc od San Diego, zna­leź­li­śmy się w kra­inie ośle­pia­ją­cego słońca, ga­jów eu­ka­lip­tu­so­wych, drzew awo­kado i po­ma­rań­czo­wych oraz ca­łej me­na­że­rii ko­jo­tów, ba­żan­tów, cza­pli i pawi. Było nie­mal jak w raju.

A jed­nak miesz­ka­jący za­le­d­wie kilka ki­lo­me­trów od nas są­sie­dzi pod­jęli de­cy­zję o wy­ka­stro­wa­niu się. Oka­zało się, że to był do­piero po­czą­tek.

Wy­na­jęli re­zy­den­cję o po­wierzchni po­nad 800 me­trów kwa­dra­to­wych i żyli ci­cho za za­mknię­tymi bra­mami, uwa­ża­jąc się za adep­tów szkoły du­cho­wego oświe­ce­nia. Ale re­gu­lar­nie pła­cili czynsz, ni­komu nie prze­szka­dzali i utrzy­my­wali się z kon­sul­ta­cji pro­jek­to­wa­nia stron in­ter­ne­to­wych. Jak na wspól­notę re­li­gijną mieli bar­dzo zwy­kłych – ma­in­stre­amo­wych – klien­tów. Jed­nym z ich ostat­nich zle­ce­nio­daw­ców był klub polo Fa­ir­banks Ranch Polo Club[1].

Ot, zwy­kła grupa New Age zło­żona z lu­dzi, któ­rzy czuli się za­gu­bieni w tym świe­cie. Mieli po­czu­cie osa­mot­nie­nia, gdyż wie­rzyli, że przy­byli z in­nego świata le­żą­cego gdzieś w gwiaz­dach, a ich ziem­skie ciała były je­dy­nie „po­jem­ni­kami” lub „po­jaz­dami”. Byli czę­ścią nie­biań­skiej wspól­noty, tyle że chwi­lowo od­dzie­loną od raju.

Kiedy w 1995 roku na nie­bie po­ja­wiła się ko­meta Hale’a-Boppa, człon­ko­wie tej sekty do­szli do wnio­sku, że zo­stała ona ze­słana z nieba i że za nią po­dąża nie­wi­dzialny sta­tek ko­smiczny, go­towy spro­wa­dzić ich do domu. Wie­rzyli, że je­śli tylko uda im się opu­ścić swoje ziem­skie „po­jem­niki” w od­po­wied­nim cza­sie – gdy ko­meta bę­dzie się znaj­do­wała naj­bli­żej Ziemi – zo­staną prze­trans­por­to­wani do nieba na po­kła­dzie zbli­ża­ją­cego się statku ko­smicz­nego i w ten spo­sób przejdą na wyż­szy po­ziom roz­woju du­cho­wego, tzw. Na­stępny Po­ziom. Datą, na którą cze­kali z utę­sk­nie­niem, był 22 marca 1977 roku. Na ich stro­nie in­ter­ne­to­wej można było prze­czy­tać: „Zbli­ża­nie się ko­mety Hale’a-Boppa jest zna­kiem, na który cze­ka­li­śmy – oto przy­bywa sta­tek ko­smiczny, który za­bie­rze nas do domu… do praw­dzi­wego Nieba. Na­sza 22-let­nia prak­tyka na pla­ne­cie Zie­mia w końcu do­biega końca. Je­ste­śmy szczę­śliwi i go­towi do opusz­cze­nia tego świata”[2].

Przy­go­to­wu­jąc się do po­dróży, ako­lici no­sili iden­tyczne żółte pier­ście­nie na czwar­tym palcu le­wej dłoni, no­wiut­kie buty Nike i czarne dresy z trój­kąt­nymi na­szyw­kami z na­pi­sem „He­aven’s Gate Away Team”[3]. Spa­ko­wali swoje rze­czy do wor­ków ma­ry­nar­skich, które umie­ścili pod łóż­kami, pasz­porty i prawa jazdy wło­żyli do kie­szeni i zje­dli ostatni po­si­łek skła­da­jący się z wódki i bu­dy­niu lub musu jabł­ko­wego, który był mocno na­sy­cony bar­bi­tu­ra­nami. Ba­da­jący póź­niej miej­sce zda­rze­nia bie­gli zna­leźli tam no­tatkę opi­su­jącą me­to­dyczny plan ry­tu­al­nego sa­mo­bój­stwa ca­łej grupy. „Wy­pij wódkę, zjedz kilka ły­że­czek bu­dy­niu lub musu jabł­ko­wego, wmie­szaj pro­szek, zjedz go szybko, wy­pij jesz­cze tro­chę »wód­cza­nego leku«, po­łóż się i zre­lak­suj. Kiedy twój od­dech spo­wolni, użyj pla­sti­ko­wego worka”[4].

Dla za­cho­wa­nia po­rządku pod­czas prze­no­sin w prze­strzeń kos­micz­ną człon­ko­wie grupy po­peł­niali sa­mo­bój­stwo i mor­do­wali się na­wza­jem fa­lami. Kiedy pierw­sza grupa za­snęła po spo­ży­ciu za­tru­tego pud­dingu, ich to­wa­rzy­sze za­ło­żyli im na głowy pla­sti­kowe torby, aby za­gwa­ran­to­wać śmierć przez udu­sze­nie. Zwłoki były trak­to­wane z sza­cun­kiem i przy­kry­wane pur­pu­ro­wymi ca­łu­nami. Na­stęp­nego dnia druga grupa opu­ściła swoje po­włoki cie­le­sne. Dzień póź­niej ich śla­dem po­dą­żyli ostatni człon­ko­wie sekty, ale po­nie­waż przy ży­ciu nie po­zo­stał nikt, kto mógłby owi­nąć ich głowy fo­lią, przy­jęli do­dat­kową dawkę le­ków (hy­dro­ko­don). Wszy­scy umarli i ich ziem­skie „po­jem­niki” opu­sto­szały.

Człon­ko­wie grupy po­zo­sta­wili szcze­gó­łowe za­pisy swo­ich prze­ko­nań, do któ­rych wrócę póź­niej. Przy­znaję, że cała ta hi­sto­ria była dla mnie wstrzą­sa­jąca. Czym in­nym bo­wiem jest, gdy ży­cie od­bie­rają so­bie człon­ko­wie ja­kie­goś od­le­głego w cza­sie i prze­strzeni kultu, a czym in­nym, gdy dzieje się to tuż obok. Jak to w ogóle moż­liwe? Jak można skło­nić lu­dzi do ro­bie­nia ta­kich rze­czy? Co spra­wiło, że zde­cy­do­wali się na ka­stra­cję, po­mo­gli za­bić swo­ich przy­ja­ciół, a na­stęp­nie do­łą­czyli do nich, po­peł­nia­jąc sa­mo­bój­stwo? Ich wie­rze­nia były dziwne, ale prze­cież lu­dzie wie­rzą w wiele dzi­wacz­nych rze­czy. Kiedy pró­bo­wa­łem zro­zu­mieć, co wy­da­rzyło się w sek­cie Wrota Nie­bios, zda­łem so­bie sprawę, że w grun­cie rze­czy próby sto­so­wa­nia per­swa­zji re­pre­syj­nej nie są wcale zja­wi­skiem rzad­kim. Przez cały XX wiek były ni­czym po­wra­ca­jący kosz­mar.

Aby opo­wie­dzieć hi­sto­rię ma­ni­pu­lo­wa­nia umy­słami, mu­szę przed­sta­wić skró­towo po­nad sto lat ob­ser­wa­cji z róż­nych dzie­dzin, od woj­sko­wo­ści po re­li­gio­znaw­stwo i od me­dy­cyny po na­uki spo­łeczne i be­ha­wio­ralne. Bio­rąc pod uwagę, jak sze­roki to te­mat, przed­sta­wię krótką mapę dro­gową jako za­po­wiedź tego, co nas czeka. Dro­bia­zgowe ana­li­zo­wa­nie wszyst­kich przy­pad­ków pra­nia mó­zgu w XX wieku prze­kro­czy­łoby ramy tej książki, dla­tego sku­piam się na zda­rze­niach, które wy­dają się naj­bar­dziej po­ucza­jące. Po­dob­nie po­mi­ną­łem omó­wie­nie ta­kich zja­wisk jak hip­noza czy me­sme­ryzm, które kró­lo­wały ra­czej w wieku XVIII niż w XX[5].

Przed XX wie­kiem per­swa­zję re­pre­syjną sto­so­wano przede wszyst­kim w dwóch miej­scach – w lo­chach i ko­ścio­łach. Kaci od­kry­wali, że psy­cho­lo­giczne aspekty tor­tur są rów­nie istotne i sku­teczne jak sam ból, a przy­wódcy ko­ścielni prze­ko­ny­wali się, ja­kie czyn­niki spra­wiają, że lu­dzie są bar­dziej skłonni do pod­da­nia się ich na­wró­ce­nio­wym wy­sił­kom. W więk­szo­ści przy­pad­ków współ­cze­snego pra­nia mó­zgu można od­na­leźć echa tor­tur po­łą­czo­nych z eks­ta­tyczną wiarą.

Na po­czątku XX wieku ba­da­nia Iwana Paw­łowa nad wa­run­ko­wa­niem be­ha­wio­ral­nym i sil­nym stre­sem zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wały wie­dzę o per­swa­zji re­pre­syj­nej po­przez wpro­wa­dze­nie eks­pe­ry­men­tów na­uko­wych. Paw­łow za­warł nie­smaczną umowę z Le­ni­nem i Sta­li­nem, de­cy­du­jąc się po­móc im w kształ­to­wa­niu „no­wego czło­wieka ra­dziec­kiego” w za­mian za hojne wspar­cie jego la­bo­ra­to­rium. Nie­któ­rzy hi­sto­rycy przy­pi­sują nie­zwy­kłe ze­zna­nia skła­dane pod­czas sta­li­now­skich pro­ce­sów w ra­mach tzw. wiel­kiego ter­roru (wiel­kiej czystki) wła­śnie efek­tom pracy Paw­łowa.

Li­nia cza­sowa ewo­lu­cji zja­wi­ska pra­nia mó­zgu w XX wieku na­kre­ślona w tej książce

Pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej za­równo na­zi­ści, jak i alianci opra­co­wy­wali sub­stan­cje che­miczne, które zmu­szały schwy­ta­nych wro­gów do ujaw­nia­nia in­for­ma­cji w trak­cie prze­słu­chań. Woj­sko i po­li­cja współ­pra­co­wały z le­ka­rzami w po­szu­ki­wa­niu no­wych za­sto­so­wań le­ków, które opra­co­wano z my­ślą o le­cze­niu pa­cjen­tów przede wszyst­kim na od­dzia­łach po­łoż­ni­czych i psy­chia­trycz­nych. W mię­dzy­cza­sie na­ukowcy pró­bo­wali usta­lić, czy nar­ko­tyki są przy­datne pod­czas prze­słu­chań, a praw­nicy de­ba­to­wali nad etyką ich sto­so­wa­nia.

Zimna wojna była okre­sem ry­wa­li­za­cji mię­dzy blo­kiem wschod­nim a za­chod­nim, w któ­rej ce­lem było ra­czej zdo­by­cie in­for­ma­cji i uzy­ska­nie prze­wagi nad wro­giem, niż zdo­by­cie jego te­ry­to­rium. Po­ka­zowe pro­cesy zo­stały wzno­wione, a oskar­żani w nich lu­dzie po raz ko­lejny skła­dali mało wia­ry­godne ze­zna­nia.

Po­tem wy­bu­chła wojna ko­re­ań­ska. Ame­ry­kań­scy jeńcy wo­jenni po­wra­ca­jący do domu z ko­re­ań­skich i chiń­skich obo­zów do­no­sili, iż pod­da­wani byli tam pró­bom „zre­for­mo­wa­nia my­śle­nia”. To w tym kon­tek­ście na­ro­dził się ter­min pra­nie mó­zgu. W od­po­wie­dzi w la­tach 50. i 60. go­rącz­kowo przy­śpie­szono ba­da­nia nad de­pry­wa­cją sen­so­ryczną, sub­stan­cjami psy­cho­de­licz­nymi, in­dok­try­na­cją gru­pową i funk­cjo­no­wa­niem mó­zgu. Za­sta­na­wiano się, ja­kie mroczne tech­niki sto­so­wali ko­mu­ni­ści. Jak uchro­nić na­szych żoł­nie­rzy przed ta­kimi tech­ni­kami? W jaki spo­sób mo­gli­by­śmy wy­do­być in­for­ma­cje od wroga lub czy da się usu­nąć z umy­słów na­szych żoł­nie­rzy wspo­mnie­nia wy­da­rzeń, któ­rych naj­le­piej by­łoby nie pa­mię­tać? Za po­mocą tych tech­nik rze­czy­wi­ście nisz­czono wspo­mnie­nia i uśmier­cano lu­dzi.

Ba­da­nia pro­wa­dzone pod­czas zim­nej wojny do­wio­dły, że ma­ni­pu­lo­wa­nie umy­słem może być po­tęż­nym na­rzę­dziem, ale jego sto­so­wa­nie wy­ma­gało czasu i cier­pli­wo­ści. W la­tach 70. po­ja­wiły się za­ska­ku­jące re­la­cje o przy­pad­kach na­głego pra­nia mó­zgów wśród za­kład­ni­ków, któ­rzy w nie­zro­zu­miały spo­sób za­częli sym­pa­ty­zo­wać ze swo­imi po­ry­wa­czami. Dane na­pły­wa­jące z ca­łego świata po­twier­dziły wy­stę­po­wa­nie ta­kiego zja­wi­ska, któ­remu nadano na­zwę syn­dromu sztok­holm­skiego. Je­den z naj­bar­dziej zna­nych przy­pad­ków do­ty­czył Patty He­arst, która przy­łą­czyła się do grupy swo­ich po­ry­wa­czy i wraz z nimi wzięła udział w na­pa­dzie na bank. Re­la­cje z pro­cesu Patty He­arst roz­pa­liły całą Ame­rykę – wszy­scy za­sta­na­wiali się, czy zja­wi­sko pra­nia mó­zgu rze­czy­wi­ście ist­nieje i czy może być prze­słanką do unie­win­nie­nia.

Przy­wódcy re­li­gijni w miej­scach tak róż­nych, jak dżun­gle Gu­jany i naj­bo­gat­sze przed­mie­ścia Ame­ryki, do­pro­wa­dzali swo­ich wier­nych do ma­so­wych mor­dów i sa­mo­bójstw. W jaki spo­sób ich do tego skła­niali? Ja­kie prak­tyki ma­ni­pu­la­cji sto­so­wano w tych gru­pach?

Prze­gląd hi­sto­rii XX wieku ujaw­nia nie­zli­czone przy­padki ma­ni­pu­la­cji umy­słem, na­wet je­śli sam ten ter­min na­dal po­zo­staje nie­ja­sny. Lu­dzie od­izo­lo­wani od świata ze­wnętrz­nego, po­zba­wieni snu, wy­czer­pani, pod­dani pre­sji grupy oka­zy­wali się skłonni do uwie­rze­nia w cał­ko­wite bzdury i po­dej­mo­wa­nia za­cho­wań au­to­de­struk­cyj­nych. Na­wet je­śli ogra­ni­czymy się wy­łącz­nie do tego stu­le­cia, to za­uwa­żymy, że sto­jące za opi­sy­wa­nymi wy­da­rze­niami po­sta­cie były nie­zwy­kle róż­no­rodne. Ten po­wta­rza­jący się kosz­mar roz­gry­wał się w du­żych mia­stach, ta­kich jak Wa­szyng­ton, Nowy Jork i Mont­real, w ma­łych mia­stecz­kach, ta­kich jak Fer­ris w Tek­sa­sie, a także na naj­bar­dziej zna­nych uni­wer­sy­te­tach. Oba­wiam się, że po­stępy w neu­ro­nauce i roz­woju me­diów spo­łecz­no­ścio­wych w XXI wieku stwo­rzą jesz­cze po­tęż­niej­sze na­rzę­dzia wpły­wa­nia na umy­sły. Głu­potą by­łoby igno­ro­wa­nie tych za­gro­żeń.

Dla nie­któ­rych pi­sa­nie hi­sto­rii jest formą te­ra­pii, próbą zro­zu­mie­nia świata. W mo­jej po­przed­niej książce, Psy­cho­lo­gii zła, pró­bo­wa­łem zba­dać taj­niki umy­słów i spo­soby my­śle­nia przy­wód­ców na­zi­stow­skich[6]. Po jej ukoń­cze­niu po­zo­sta­łem z no­wym py­ta­niem: jak nie­mal cały na­ród mógł zo­stać opę­tany przez cha­ry­zma­tycz­nego przy­wódcę do tego stop­nia, by do­pu­ścić się tylu okru­cieństw i osta­tecz­nie zmie­rzać do znisz­cze­nia sa­mego sie­bie? Ist­nieje wiele moż­li­wych od­po­wie­dzi, a jedną z nich jest ma­ni­pu­la­cja umy­słem. I wła­śnie to zja­wi­sko przy­kuło moją uwagę. Na­pi­sa­łem ni­niej­szą książkę, aby prze­śle­dzić ewo­lu­cję pra­nia mó­zgu w XX wieku i wy­su­nąć kilka wnio­sków na te­mat tego, jak ma­ni­pu­lo­wa­nie umy­słami może po­stę­po­wać w obec­nym stu­le­ciu. Moje ba­da­nia do­pro­wa­dziły mnie do za­ska­ku­jąco róż­nych źró­deł: przy­wód­ców ko­ściel­nych, prze­stęp­ców, szpie­gów, pro­fe­so­rów, le­ka­rzy i fun­da­cji cha­ry­ta­tyw­nych. Wszy­scy oni po­zo­sta­wili pewne ślady i za­pisy w opu­bli­ko­wa­nych książ­kach, nie­pu­bli­ko­wa­nych ar­chi­wach i do­ku­men­tach nie­jaw­nych.

Na ko­niec tego wstępu po­czy­nię oso­bi­ste wy­zna­nie. Za­czą­łem tę pracę z in­te­lek­tu­al­nej cie­ka­wo­ści. Nie po­dej­rze­wa­łem, że w ar­chi­wach znajdę wzmianki o uwi­kła­nych w to wszystko mo­ich ko­le­gach, sto­wa­rzy­sze­niach za­wo­do­wych i uni­wer­sy­te­tach. Ni­niej­sza książka opi­suje sieć re­la­cji i po­my­sły wy­su­wane przez lu­dzi, któ­rzy ba­dali zja­wi­sko ma­ni­pu­la­cji umy­słem. Po­dzi­wiam kilka z ich od­kryć i brzy­dzę się nie­któ­rymi z ich czy­nów. Część z nich była pa­trio­tami, a inni opor­tu­ni­stami. Znaj­do­wali się wśród nich ge­niu­sze, jak i zwy­kli ło­trzy. Hi­sto­ria tych lu­dzi i sy­tu­acji spo­łecz­nych, w któ­rych się zna­leźli, dała po­czą­tek mrocz­nym tech­ni­kom ma­ni­pu­la­cji umy­słem.

[1] J. Wolff, wi­tryna San Diego Polo Club opra­co­wana przez człon­ków Wrót Nie­bios, „San Diego Re­ader”, 16 lipca 1998.

[2] Zob. http://he­avens­gate.com/ (do­stęp 19 wrze­śnia 2017 r.).

[3] D. Reed, B. Black­bo­urne, Y. Wi­liams, J. Ro­dri­gues, C. Vine, Ran­cho Santa Fe Mass Su­icide Di­sco­ve­red March 26, 1997, Biuro Ko­ro­nera Hrab­stwa San Diego, 1997.

[4] Tamże.

[5] Aby za­po­znać się z sen­sowną re­kon­struk­cją kró­lew­skiego do­cho­dze­nia w spra­wie me­sme­ry­zmu w 1784 r., zob. Re­port of the Com­mis­sio­ners Char­ged by the King with the Exa­mi­na­tion of Ani­mal Ma­gne­tism, wy­dany po­now­nie w: „In­ter­na­tio­nal Jo­ur­nal of Cli­ni­cal and Expe­ri­men­taI Hyp­no­sis” 50(2002): 332-63.

[6] J. Dims­dale, Psy­cho­lo­gia zła. Jak Hi­tler oma­mił umy­sły, tłum. M. Ko­wal­czyk, Wy­daw­nic­two RM, War­szawa 2023.

Roz­dział 1

Przed PawłowemTor­tury i na­wra­ca­nie

Per­swa­zja jest czę­sto sku­tecz­niej­sza niż siła.

Ezop, VI w. p.n.e.[1]

[To] wła­śnie po­przez ten ma­te­rialny mózg wy­słan­nicy Boga lub Dia­bła – dyk­ta­to­rzy, po­li­cjanci, po­li­tycy, księża, le­ka­rze i psy­cho­te­ra­peuci róż­nej ma­ści – […] pró­bują wy­wrzeć wpływ na czło­wieka.

Wil­liam Sar­gant, 1957[2]

Ma­ni­pu­lo­wa­nie umy­słami w dzi­siej­szym ro­zu­mie­niu może i „na­ro­dziło się” w la­bo­ra­to­riach Iwana Paw­łowa na po­czątku ist­nie­nia Związku Ra­dziec­kiego, ale nie wzięło się zni­kąd. Pod­czas gdy Paw­łow roz­po­czął eks­pe­ry­menty na­ukowe w celu zin­ten­sy­fi­ko­wa­nia sku­tecz­no­ści per­swa­zji, ko­rze­nie zja­wi­ska pra­nia mó­zgu można zna­leźć w tra­dy­cyj­nych prak­ty­kach tor­tur i na­wra­ca­nia re­li­gij­nego.

Tech­niki tor­tur znane są od wie­ków. Na przy­kład wa­ter­bo­ar­ding wcale nie zo­stał wy­my­ślony w 2003 roku w Abu Ghu­rajb; był uży­wany przez Ja­poń­czy­ków pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej, Fran­cu­zów w Al­gie­rii i Bry­tyj­czy­ków w Pa­le­sty­nie. Po­czątki tej tech­niki się­gają cza­sów hisz­pań­skiej in­kwi­zy­cji, kiedy to na­zy­wano ją toca lub tor­tura del agua, a póź­niej sub­ma­rino[3].

Za­wsze ist­niały też wąt­pli­wo­ści co do sku­tecz­no­ści tor­tur. Kiedy se­na­tor Trent Lott zo­stał za­py­tany o ich sto­so­wa­nie przez Ame­rykę w 2004 roku, od­po­wie­dział: „Prze­słu­cha­nie to nie za­ję­cia w szkółce nie­dziel­nej. Nie uzy­ska się in­for­ma­cji, które ura­tują ży­cie Ame­ry­ka­nów, od­ma­wia­jąc ko­muś po­da­nia na­le­śni­ków”[4]. W sprzecz­no­ści z prze­ko­na­niami se­na­tora stoją pra­wie dwa ty­siące lat ob­ser­wa­cji su­ge­ru­ją­cych, że tor­tury by­wają za­wodne. Nie dość, że wia­ry­god­ność uzy­ska­nych w ten spo­sób in­for­ma­cji jest czę­sto wąt­pliwa, to jesz­cze nie­któ­rzy lu­dzie oka­zy­wali się za­ska­ku­jąco od­porni na cier­pie­nie. W III wieku rzym­ski praw­nik Ulpian Do­mi­cjusz sko­men­to­wał: „[Jest to] de­li­katna, nie­bez­pieczna i zwod­ni­cza rzecz… Wiele osób ma tak silną du­szę i ciało, że nie zwa­żają na ból, tak że nie ma spo­sobu, aby uzy­skać od nich prawdę, pod­czas gdy inni są tak wraż­liwi na ból, że ra­czej po­wie­dzą każde kłam­stwo, aby tylko go nie za­znać”[5].

Wieki póź­niej Ko­ściół ka­to­licki rów­nież wy­ra­żał za­nie­po­ko­je­nie z po­wodu róż­nic w po­dat­no­ści na tor­tury. Roz­wią­zał tę kwe­stię w spo­sób pro­sty, uzna­jąc, że osoby, które wy­trzy­mały tor­tury i nie przy­znały się do za­rzu­ca­nych im czy­nów, mu­siały być winne prze­stępstw i wspo­ma­gane przez dia­bła[6].

Fran­cu­skie akta są­dowe z lat 1510–1750 su­ge­rują, że tor­tury nie gwa­ran­to­wały uzy­ska­nia ze­znań, nie­ważne już czy praw­dzi­wych, czy fał­szy­wych. Spo­śród 625 mę­czo­nych osób 90 pro­cent od­mó­wiło przy­zna­nia się do winy po­mimo pod­ta­pia­nia, miaż­dże­nia sta­wów i sto­so­wa­nia in­nych tech­nik[7].

Przez stu­le­cia ze­bra­li­śmy wie­dzę, która mówi ja­sno, że groźba tor­tur działa rów­nie do­brze jak samo cier­pie­nie fi­zyczne, ale bez ca­łego to­wa­rzy­szą­cego mu ba­ła­ganu. Tak więc, je­śli ktoś chce wy­mu­sić na prze­słu­chi­wa­nym przy­zna­nie się do winy, może po pro­stu po­ka­zać mu na­rzę­dzia tor­tur i na­wet nie bę­dzie mu­siał ich sto­so­wać. Ofiara bę­dzie tor­tu­ro­wać się sama – wy­star­czy do tego jej wy­obraź­nia.

Rzą­dzący czę­sto uza­sad­niają tor­tury po­trzebą sa­mo­obrony. Sta­lin mó­wił, że skoro „bur­żu­azyjne służby wy­wia­dow­cze sto­sują me­tody fi­zycz­nego od­dzia­ły­wa­nia prze­ciwko przed­sta­wi­cie­lom so­cja­li­stycz­nego pro­le­ta­riatu, […] dla­czego so­cja­li­styczne służby wy­wia­dow­cze mia­łyby być bar­dziej hu­ma­ni­tarne wo­bec sza­lo­nych agen­tów bur­żu­azji?”[8]. W dzi­siej­szych cza­sach oskar­że­nia o tor­tury spo­ty­kają się z cał­ko­wi­tym za­prze­cze­niem, twier­dze­niami, że był to jed­no­ra­zowy przy­pa­dek aber­ra­cyj­nego za­cho­wa­nia bądź że do­nie­sie­nia były prze­sa­dzone, lub wy­ja­śnie­niami, iż sto­so­wane tech­niki nie były „praw­dzi­wymi tor­tu­rami”. Na­wia­sem mó­wiąc, kwe­stia „praw­dzi­wych tor­tur” po­ja­wia się nie­mal za­wsze wtedy, gdy wła­dze pró­bują zde­cy­do­wać o stop­niu winy lub od­po­wie­dzial­no­ści osoby, która ugięła się pod pre­sją przy­mu­so­wej per­swa­zji. Spo­tkamy się z tym ar­gu­men­tem w tak róż­nych oko­licz­no­ściach, jak po­wrót do Ame­ryki z Ko­rei jeń­ców wo­jen­nych w la­tach 50. i pro­ces Pa­tri­cii He­arst w la­tach 70.

Rządy za­zwy­czaj od­rzu­cają za­strze­że­nia wo­bec tor­tur jako prze­jaw na­iw­nego ide­ali­zmu. W 1941 roku nie­miecki ad­mi­rał Wil­helm Ca­na­ris, szef wy­wiadu i kontr­wy­wiadu woj­sko­wego, Abwehry, zgła­szał uwagi od­no­śnie do tor­tu­ro­wa­nia i nie­wła­ści­wego trak­to­wa­nia ra­dziec­kich jeń­ców wo­jen­nych, ale feld­mar­sza­łek Wil­helm Ke­itel zbył to sło­wami: „Te za­strze­że­nia […] są in­spi­ro­wane ry­cer­ską kon­cep­cją wojny, a my mamy tu do czy­nie­nia z ide­olo­gią. Dla­tego apro­buję te me­tody i na­dal będę je sto­so­wać”[9].

Lu­dzie czę­sto sku­piają się na sa­mych po­twor­nych na­rzę­dziach tor­tur lub mo­ty­wa­cjach opraw­ców. Czego do­świad­czał tor­tu­ru­jący, za­da­jąc ból i po­ni­ża­jąc ofiarę? Czy było to za­spo­ko­je­nie pra­gnie­nia ze­msty, sty­mu­la­cja sek­su­alna, sa­tys­fak­cjo­nu­jące uwol­nie­nie stłu­mio­nego gniewu? Te py­ta­nia są ważne, ale wy­kra­czają poza za­kres tej książki. Za­miast tego sku­piamy się na na­rzę­dziach psy­cho­lo­gicz­nych, które rów­nież były w ar­se­nale ka­tów. Wiele z tych tech­nik zo­stało włą­czo­nych do XX-wiecz­nej per­swa­zji przy­mu­so­wej.

Za­nim roz­po­czą­łem ba­da­nia nad ma­ni­pu­la­cją umy­słem, my­śla­łem, że in­kwi­zy­cja ko­rzy­stała ze stan­dar­do­wych tech­nik tor­tur – bi­czo­wa­nia, miaż­dże­nia, roz­ry­wa­nia ciała. Jed­nak w rze­czy­wi­sto­ści prak­tyki za­le­żały od okresu i miej­sca. Sami in­kwi­zy­to­rzy rów­nież róż­nili się od sie­bie pod wzglę­dem skłon­no­ści do sto­so­wa­nia tor­tur, nie­któ­rzy byli znacz­nie bar­dziej su­rowi (ju­di­ces ma­li­tiosi, czyli „wie­sza­jący sę­dzio­wie”). W nie­któ­rych miej­scach czas trwa­nia tor­tur był ści­śle okre­ślony, na przy­kład wię­zień mógł być tor­tu­ro­wany tylko tak długo, jak długo in­kwi­zy­tor od­ma­wiał jedną (lub 10) mo­dlitw Zdro­waś Ma­ryjo[10].

Ter­ror in­kwi­zy­cji po­tę­go­wała jej taj­ność i nie­moż­ność kon­fron­ta­cji ofiary z do­no­si­cie­lami. Ko­ściół wpro­wa­dził roz­bu­do­wane za­sady i pro­ce­dury tych dzia­łań. Pod­czas gdy same tor­tury były do­zwo­lone, teo­re­tycz­nie za­bra­niano prze­le­wa­nia krwi w ich trak­cie. Se­sje tor­tur były skru­pu­lat­nie re­je­stro­wane przez se­kre­ta­rza, a w wielu przy­pad­kach wy­ma­gana była także obec­ność me­dyka. Za­zwy­czaj prze­słu­cha­nia roz­po­czy­nały się od stan­dar­do­wego ze­stawu py­tań typu di­scurso de su vida, co można prze­tłu­ma­czyć jako „opo­wiedz mi o swoim ży­ciu”[11]. Kim je­steś? Jak my­ślisz, dla­czego zo­sta­łeś za­trzy­many? Ta­kie wy­mu­szone nar­ra­cje są także ele­men­tem wielu dzi­siej­szych sce­na­riu­szy ma­ni­pu­la­cji umy­słem.

Co cie­kawe, za­bro­nione było uzy­ski­wa­nie ze­znań w trak­cie tor­tur. For­malne ze­zna­nia można było zło­żyć do­piero na­stęp­nego dnia. Inna, na po­zór hu­ma­ni­tarna, za­sada mó­wiła, że dana osoba mo­gła być tor­tu­ro­wana tylko raz; po za­koń­cze­niu se­sji tor­tur nie można było pod­dać jej im po­now­nie. Nie­stety ist­niała tu pewna luka: je­śli se­sja tor­tur zo­stała je­dy­nie za­wie­szona, to in­kwi­zy­tor mógł wzno­wić ją w do­wol­nym ter­mi­nie[12]. Za­wie­sze­nie mo­gło trwać la­tami, pod­czas gdy ofiara cze­kała w lo­chach, od­cho­dząc od zmy­słów ze stra­chu i wie­dząc, że wciąż jest po­dej­rzana.

Hi­sto­ria zna mnó­stwo tech­nik sto­so­wa­nych w celu prze­ko­na­nia ofiary. Hi­sto­ryk Carlo Gin­zburg przy­ta­cza na­stę­pu­jący przy­pa­dek z XVI-wiecz­nych Włoch.

Mły­narz o imie­niu Me­noc­chio był eks­cen­trycz­nym i nieco zbyt ga­da­tli­wym czło­wie­kiem, który nie wa­hał się otwar­cie kry­ty­ko­wać Ko­ściół. Czy­ty­wał za­ka­zane książki i wy­zna­wał pan­te­istyczne po­glądy, które po­dzie­lał aż na­zbyt chęt­nie, za­prze­cza­jąc do­gma­towi nie­po­ka­la­nego po­czę­cia Je­zusa Chry­stusa. Prze­czu­wa­jąc, że zo­sta­nie za­de­nun­cjo­wany, Me­noc­chio za­py­tał swo­ich przy­ja­ciół, co ro­bić pod­czas prze­słu­cha­nia. Ci ra­dzili mu, by nie mó­wił zbyt wiele: „Pa­mię­taj” – mó­wili – „ję­zyk jest wro­giem szyi”[13].

Pierw­sze prze­słu­cha­nie Me­noc­chia miało miej­sce 7 lu­tego 1584 ro­ku. Nie zwa­ża­jąc na rady przy­ja­ciół, nie­ostroż­nie opo­wie­dział in­kwi­zy­to­rom o swo­ich prze­ko­na­niach na te­mat po­cząt­ków świata: „Moim zda­niem wszystko było cha­osem, to zna­czy zie­mia, po­wie­trze, woda i ogień zo­stały zmie­szane ra­zem, a z tego po­wstała masa – tak jak ser po­wstaje z mleka – i po­ja­wiły się w niej ro­baki, a to byli anio­ło­wie… A wśród wielu anio­łów był też Bóg”. Prze­słu­chi­wano go przez dwa lata, po czym w 1586 roku zo­stał wy­pusz­czony z wię­zie­nia z za­ka­zem dal­szego bluź­nie­nia. Mły­narz kon­ty­nu­ował jed­nak wy­gła­sza­nie nie­roz­waż­nych pu­blicz­nych ko­men­ta­rzy i zo­stał po­now­nie aresz­to­wany w 1599 roku. Tym ra­zem prze­słu­cha­nie oka­zało się sku­tecz­niej­sze, gdyż po mie­sią­cach mły­narz w końcu przy­znał, że jego prze­ko­na­nia były błędne. Na nic się to jed­nak nie zdało. Zo­stał uznany za he­re­tyka i spa­lony żyw­cem[14].

Hi­sto­ria Me­noc­chia po­ka­zuje, że in­kwi­zy­cja była cier­pliwa i nie za­wsze śpie­szyła się z uży­ciem na­rzę­dzi tor­tur. Cho­dziło ra­czej o to, by w spo­sób sta­now­czy i nie­po­zo­sta­wia­jący żad­nych wąt­pli­wo­ści prze­ka­zać oskar­żo­nemu, że nie ma ucieczki i że każde słowo, które wy­po­wie pod­czas prze­słu­cha­nia, zo­sta­nie do­kład­nie zba­dane przez Święte Ofi­cjum. Gdyby mły­narz po­słu­chał rad swo­ich przy­ja­ciół, aby trzy­mać bu­zię na kłódkę, ko­niec tej hi­sto­rii mógłby być inny. Nie­stety miał za długi ję­zyk. Gin­zburg cy­tuje nie­które z za­pi­sów in­kwi­zy­cji:

Wi­ka­riusz ge­ne­ralny: Mó­wisz, że na­sze du­sze po­wra­cają do ma­je­statu Boga, a już stwier­dzi­łeś, że Bóg jest ni­czym in­nym jak po­wie­trzem, zie­mią, ogniem i wodą: jak za­tem du­sze mogą po­wró­cić do ma­je­statu Boga?

Me­noc­chio: Nie wiem. Wie­rzę, że wszy­scy lu­dzie mają du­cha od Boga…

Wi­ka­riusz ge­ne­ralny: Czy masz na my­śli, że ten duch Boży jest tym, który na­ro­dził się z tego cha­osu?

Me­noc­chio: Nie wiem.

Wi­ka­riusz ge­ne­ralny: Wy­znaj prawdę i od­po­wiedz na to py­ta­nie, a mia­no­wi­cie, je­śli wie­rzysz, że du­sze po­wra­cają do ma­je­statu Boga, a Bóg jest po­wie­trzem, wodą, zie­mią i ogniem, to w jaki spo­sób po­wra­cają one do ma­je­statu Boga?[15]

Pewna spe­cy­ficzna ce­cha tego prze­słu­cha­nia okaże się ude­rza­jąco zna­joma, gdy przyj­rzymy się tech­ni­kom sto­so­wa­nym wieki póź­niej w Ro­sji, na Wę­grzech, w Chi­nach, Ko­rei i Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Cho­dzi mi o ten nie­ubła­gany cię­żar lo­dowca, który po­woli prze­suwa się do przodu.

Prak­tyki in­kwi­zy­cji nie przy­po­mi­nały oczy­wi­ście dzia­ła­nia współ­cze­snego nam prawa. Nie było do­mnie­ma­nia nie­win­no­ści; je­śli lu­dzie zo­stali za­de­nun­cjo­wani i za­trzy­mani, to mu­sieli być winni. Czę­sto in­kwi­zy­to­rzy nie za­da­wali so­bie na­wet trudu, by ujaw­nić po­wody aresz­to­wa­nia. Za­miast tego ka­zali więź­niom prze­szu­kać swoje su­mie­nie pod ką­tem cią­żą­cych na nim grze­chów i wy­znać prawdę. Po­nie­waż wina oskar­żo­nego zo­stała już usta­lona (przy­naj­mniej w spo­sób za­do­wa­la­jący Ko­ściół), je­dy­nym ce­lem ewen­tu­al­nego pro­cesu było wy­tę­pie­nie he­re­zji, uzy­ska­nie pu­blicz­nego wy­zna­nia i pod­da­nie się oskar­żo­nego ma­je­sta­towi wła­dzy. Pro­cesy po­ka­zowe za cza­sów Sta­lina w du­żym stop­niu na­wią­zy­wały do tej tra­dy­cji.

Wiele z in­kwi­zy­cyj­nych tech­nik wy­mu­sza­nia ze­znań było rów­nież wy­ko­rzy­sty­wa­nych przez car­ską Ochranę (tajną po­li­cję)[16]. Jej więź­nio­wie byli prze­trzy­my­wani przez nie­okre­ślony czas w cięż­kich wa­run­kach, po­nie­waż prze­słu­chu­jący za­uwa­żyli, że ła­twiej było uzy­skać ze­zna­nia, gdy wię­zień był wy­czer­pany i nie­spo­kojny z po­wodu nie­do­statku snu i nie­do­ży­wie­nia. Pod­czas gdy Ochrana mo­gła pre­cy­zyj­nie kon­tro­lo­wać ilość snu w wię­zie­niu, po­zwa­lała rów­nież za­nie­po­ko­jo­nym po­dej­rza­nym na sa­mo­udrę­cze­nie się w domu, kon­ty­nu­ując w ten spo­sób pro­ces za­kłó­ca­nia snu. Bom­bar­do­wani sprzecz­nymi in­struk­cjami, obiet­ni­cami i groź­bami więź­nio­wie sta­wali się co­raz bar­dziej zdez­o­rien­to­wani. Jak za­uwa­żył an­giel­ski psy­chia­tra Wil­liam Sar­gant, ce­lem było spra­wie­nie, by czuli się tak winni, że pra­gnęli zo­stać uka­rani i osią­gnąć osta­teczne wy­ba­wie­nie[17]. I ta wła­śnie ob­ser­wa­cja Sar­ganta sta­nowi na­wią­za­nie do in­kwi­zy­cji, która po­strze­gała swoje za­da­nie jako ka­ra­nie w celu od­po­ku­to­wa­nia za grze­chy po­przez pu­bliczne upo­ko­rze­nie[18].

W la­tach 70. Czer­woni Khme­rzy opra­co­wali pod­ręcz­nik dla po­cząt­ku­ją­cych opraw­ców. Prze­słu­chi­wani zgod­nie z za­war­tymi w nim ins­truk­cjami więź­nio­wie byli wie­lo­krot­nie prze­py­ty­wani i zmu­szani do cią­głego pi­sa­nia i prze­pi­sy­wa­nia swo­ich oświad­czeń. Cel sta­no­wiło uzy­ska­nie od­po­wied­nio ob­cią­ża­ją­cych ze­znań przed i tak nie­uchronną eg­ze­ku­cją. Ów pod­ręcz­nik prze­słu­chu­ją­cego opi­sy­wał, w jaki spo­sób na­leży to zro­bić. Przede wszyst­kim oprawcy byli in­stru­owani, by nie dzia­łać po­śpiesz­nie. Wśród bar­dziej szcze­gó­ło­wych wska­zó­wek na­pi­sano: „Uspo­kój [prze­słu­chi­wa­nych], da­jąc im coś, na przy­kład je­dze­nie… Wy­wo­łuj w nich prze­ra­że­nie, dez­orien­tu­jąc w sprytny spo­sób. Or­ga­ni­zuj małe wy­biegi i sztuczki, aby do­pro­wa­dzić ich do utraty wszel­kiej na­dziei, że będą w sta­nie prze­trwać… Nie zwięk­szaj pre­sji przez cały czas. Po­wiedz coś w stylu: »Nie zmu­szaj nas do tor­tu­ro­wa­nia cię lub tor­tu­ro­wa­nia cię na po­waż­nie. To źle wpływa na twoje zdro­wie i utrudni nam na­sze wza­jemne re­la­cje w przy­szło­ści«. Je­śli ujaw­nią ja­kieś małe sprawy, za­chęć ich do ujaw­nie­nia tych więk­szych. Po­wiedz im, że je­śli ujaw­nią ważne rze­czy, […] to bę­dziemy wo­bec nich wy­ro­zu­miali”[19].

Przez ty­siąc­le­cia kul­tury na ca­łym świe­cie po­le­gały na tor­tu­rach jako na­rzę­dziu per­swa­zji. Poza sto­so­wa­niem tych po­le­ga­ją­cych na za­da­wa­niu bólu, wiele z ich ele­men­tów można do­strzec w dwu­dzie­sto­wiecz­nych przy­pad­kach ma­ni­pu­la­cji umy­słem (patrz ta­bela 1).

Ta­bela 1. Wspólne ele­menty tor­tur i ma­ni­pu­la­cji umy­słem

Wzbu­dze­nie prze­ra­że­nia

Brak snu

Dzien­niki i wy­zna­nia

Izo­la­cja od ro­dziny i przy­ja­ciół

Cier­pli­wość prze­słu­chu­ją­cego

Prze­pla­ta­nie przez prze­słu­chu­ją­cego uprzej­mo­ści z bru­tal­no­ścią

Ta­jem­ni­czość

Brak moż­li­wo­ści obrony praw­nej

Pra­nie mó­zgu ma ko­rze­nie nie tylko w tor­tu­rach, lecz także w tra­dy­cjach na­wra­ca­nia re­li­gij­nego. Może wy­da­wać się dziwne, że książka o ma­ni­pu­la­cji umy­słem po­święca miej­sce temu te­ma­towi, ale kon­wer­sje re­li­gijne mają na­prawdę wiele ob­licz – mogą być na­głe lub stop­niowe, oparte na wie­rze lub zwy­kłym kon­for­mi­zmie, spo­wo­do­wane in­dy­wi­du­al­nymi de­cy­zjami lub dzia­ła­niami pań­stwa. Jest to więc zja­wi­sko nie­jed­no­rodne i nie­któ­rym jego for­mom to­wa­rzy­szy przy­mus (re­pre­sja) o róż­nej skali.

W hi­sto­rii ludz­ko­ści zmiany wy­zna­nia na­ka­zy­wane przez pań­stwo po­chło­nęły mi­liony ist­nień. Nie­któ­rzy wolą umrzeć, niż od­wró­cić się od swo­jej wiary; inni wy­bie­rają wy­gna­nie; są też tacy, któ­rzy przyj­mują tylko ze­wnętrzne po­zory na­wró­ce­nia, ale po­ta­jem­nie po­zo­stają wierni swoim wcze­śniej­szym prze­ko­na­niom. Wielu pod­daje się na­rzu­co­nej kon­wer­sji z ko­niecz­no­ści, braku sil­nego krę­go­słupa, z po­wodu opor­tu­ni­zmu lub obo­jęt­no­ści re­li­gij­nej, ale nie­któ­rzy przyj­mują nową wiarę ocho­czo i żar­li­wie ją pie­lę­gnują[20].

Na­wet je­śli zmiana wiary jest do­ko­ny­wana z wła­snego wy­boru, to na­dal sil­nie kształ­tują ją czyn­niki spo­łeczne i tu­taj można do­strzec ce­chy wspólne z ma­ni­pu­la­cją umy­słem[21]. Oczy­wi­ście tech­niki pra­nia mó­zgu są bar­dziej ustruk­tu­ry­zo­wane i zwy­kle wiążą się z fi­zyczną izo­la­cją, zmę­cze­niem oraz znę­ca­niem się. Wpływ tych ele­men­tów zo­staje wzmoc­niony, gdy grupa wy­ko­rzy­stuje po­trzebę ak­cep­ta­cji jed­no­stek i ich strach przed od­rzu­ce­niem. Pro­gramy pra­nia mó­zgu obej­mują rów­nież okresy wy­ra­cho­wa­nej uprzej­mo­ści ma­ją­cej na celu roz­bro­je­nie pod­miotu, a także okresy in­ten­syw­nej na­uki lub in­dok­try­na­cji. Po­mimo swo­ich mrocz­nych ele­men­tów, ma­ni­pu­la­cja umy­słem, po­dob­nie jak kon­wer­sja re­li­gijna, ofe­ruje obiet­nicę od­ku­pie­nia i od­ro­dze­nia w no­wej gru­pie spo­łecz­nej, czę­sto po pu­blicz­nym wy­zna­niu winy.

Jed­nym z punk­tów wspól­nych na­wra­ca­nia re­li­gij­nego i ma­ni­pu­la­cji umy­słem jest sto­so­wa­nie stra­chu jako na­rzę­dzia. Ka­za­nie Jo­na­thana Edwardsa z 1741 roku Grzesz­nicy w rę­kach roz­gnie­wa­nego Boga ma­luje ob­raz mro­żący krew w ży­łach na­wet u osób nie­wie­rzą­cych. Pod­czas ta­kich ka­zań lu­dzie byli tak prze­ra­żeni, że trzy­mali się kur­czowo swo­ich sie­dzeń, aby do­słow­nie nie ze­śli­zgnąć się do cze­lu­ści pie­kła[22]. „Bóg, który cię trzyma nad cze­lu­ścią pie­kła, tak jak trzyma się pa­jąka bądź ja­kie­goś obrzy­dli­wego ro­baka nad ogniem[…] Łuk gniewu Bo­żego jest przy­go­to­wany, strzała jest go­towa, przy­ło­żona do cię­ciwy, a spra­wie­dli­wość kie­ruje strzałę w twoją stronę. Na­pina łuk i nic in­nego jak tylko upodo­ba­nie roz­gnie­wa­nego Boga – bez żad­nej obiet­nicy ani zo­bo­wią­za­nia – po­wstrzy­muje przez cały ten czas strzałę, aby nie ską­pać jej w twej krwi”[23].

Za­równo ma­ni­pu­la­cja umy­słem, jak i kon­wer­sja re­li­gijna opie­rają się na sil­nej pre­sji gru­po­wej. Ce­lem są lu­dzie, któ­rzy są wy­czer­pani i przy­gnę­bieni z po­wodu sil­nej sa­mo­kry­tyki, wąt­pli­wo­ści, stra­chu i po­czu­cia winy. Kiedy po­rzu­cają swoje stare spo­soby my­śle­nia, od­czu­wają ulgę, wdzięcz­ność i za­pał. Wi­dzą przed sobą nowy po­czą­tek i cie­szą się oczysz­cze­niem. Te aspekty na­wró­ce­nia są ta­kie same, nie­za­leż­nie od tego, czy ktoś na­wraca się na po­wszechną, ugrun­to­waną wiarę, czy na zu­peł­nie nowe, nie­zwy­kłe wy­zna­nie. Ko­ścioły i grupy re­li­gijne nie­ustan­nie się roz­wi­jają i zmie­niają; dzi­siej­szy tra­dy­cyjny lub „hi­sto­ryczny” Ko­ściół po­ko­le­nia temu ucho­dził za re­wo­lu­cyjny[24].

Ist­nieje długa tra­dy­cja ba­da­nia oko­licz­no­ści, które przy­bli­żają lu­dzi do na­wró­ce­nia się, szcze­gól­nie w kon­tek­ście od­ro­dze­nia lub Ko­ścio­łów Ewan­ge­licz­nych. W 1859 roku wie­lebny Geo­rge Sal­mon zwró­cił uwagę na drże­nie, płacz i omdle­nia pod­czas se­sji mo­dli­tew­nych ru­chów prze­bu­dze­nia du­cho­wego w jego cza­sach i we­zwał do em­pi­rycz­nych ba­dań nad na­wró­ce­niem, aby do­wie­dzieć się, jak „umysł i ciało od­dzia­łują na sie­bie na­wza­jem”[25].

Ja­kieś 40 lat póź­niej Edwin Star­buck po­słu­chał rady Sal­mona i prze­pro­wa­dził prze­ło­mowe ba­da­nie nad 137 oso­bami, które do­świad­czyły na­wró­ce­nia, głów­nie pod­czas spo­tkań prze­bu­dze­nio­wych. Od­krył wiele cech wspól­nych dla wszyst­kich kon­wer­ty­tów. Wiek kon­wer­sji przy­pa­dał zwy­kle na okres doj­rze­wa­nia lub tuż po nim (osoby w wieku przed trzy­dziestką) – jak zo­ba­czymy póź­niej, to rów­nież ty­powy wiek ofiar pra­nia mó­zgu. Stwier­dził, że ty­powe do­świad­cze­nie kon­wer­sji było po­prze­dzone pew­nymi sy­gna­łami lub czyn­ni­kami zwięk­sza­ją­cymi po­dat­ność na nie: uczu­ciem de­pre­sji, smutku lub głę­bo­kimi roz­my­śla­niami (u 70–90 pro­cent osób w jego pró­bie ba­daw­czej), a także pro­ble­mami ze snem i bra­kiem ape­tytu[26].

Star­buck za­uwa­żył także, iż kon­wer­sja re­li­gijna zwy­kle nie była trwała. Tylko około 25 pro­cent męż­czyzn po­zo­stało przy no­wej wie­rze, a u ko­biet od­se­tek ten wy­no­sił około 15 pro­cent[27]. Współ­cze­sne ba­da­nia rów­nież wska­zują na przej­ściowy cha­rak­ter na­wró­ceń.

Na przy­kład nie­wielu no­wych wy­znaw­ców Ko­ścioła Zjed­no­cze­nio­wego po­zo­staje na dłu­żej w jego sze­re­gach. W jed­nej z ba­da­nych grup osób, które przy­stą­piły do tego ru­chu re­li­gij­nego, po upły­wie roku tylko 5 pro­cent było na­dal ak­tyw­nymi wy­znaw­cami[28]. W rze­czy­wi­sto­ści uczest­nic­two w prak­ty­kach re­li­gij­nych i przy­na­leż­ność do ko­ścio­łów wszyst­kich wy­znań, za­równo no­wych, jak i sta­rych, nie­ustan­nie fluk­tu­uje. Klu­czowe jest to, czy dany ruch za­pew­nia pełną swo­bodę do­łą­cza­nia i od­cho­dze­nia. W przy­padku pra­nia mó­zgu ta­kiej wol­no­ści nie ma.

Ja­mes Leuba, psy­cho­log ży­jący w tym sa­mym cza­sie co Star­buck, za­uwa­żył, że ci, któ­rzy zmie­nili wy­zna­nie, mieli po­czu­cie grze­chu i prze­ko­na­nie, iż w ich ży­ciu cze­goś bar­dzo bra­kuje. Zda­niem Leuby na­wró­cona osoba od­czuwa głę­boką ra­dość, ale także swo­istą bier­ność w od­nie­sie­niu do ca­łego pro­cesu. „Są ob­ser­wa­to­rami; uczest­ni­czą jako wi­dzo­wie w dra­ma­cie, który roz­grywa się w ich świa­do­mo­ści, tak jak pa­cjent ob­ser­wuje roz­wój swo­jej cho­roby”[29].

Na­wró­ce­nie ofe­ruje drogę wyj­ścia z ot­chłani obec­nego ży­cia. Po­moc­ni­czą rolę mogą speł­niać ta­kie dzia­ła­nia i prak­tyki jak post, czu­wa­nie, za­ży­wa­nie nar­ko­ty­ków, ta­niec i in­ten­sywne ćwi­cze­nia fi­zyczne. O na­wró­ce­nie ła­twiej rów­nież wtedy, gdy kon­wer­tyci zdy­stan­sują się od wpływu swo­ich ro­dzin i by­łych przy­ja­ciół[30]. W tech­ni­kach pra­nia mó­zgu znaj­du­jemy po­dobne ce­chy, choć w for­mach wy­pa­czo­nych (głód, de­pry­wa­cja snu, nar­ko­tyki, wy­czer­pa­nie, izo­la­cja spo­łeczna).

Prak­tyki kon­wer­sji re­li­gij­nej były sze­roko ba­dane w od­nie­sie­niu do me­to­dy­zmu Johna We­sleya – no­wego nurtu chrze­ści­jań­stwa, który po­ja­wił się w XVIII wieku. We­sley jako mały chło­piec do­świad­czył zba­wie­nia w do­słow­nym zna­cze­niu tego słowa. Po­żar uwię­ził go na gór­nym pię­trze domu i ra­tu­nek przy­szedł na­prawdę w ostat­niej chwili. Wiele lat póź­niej, w okre­sie oso­bi­stego roz­cza­ro­wa­nia, We­sley od­na­lazł sens w wie­rze, że to sam Chry­stus zgła­dził jego grze­chy. Po wy­świę­ce­niu ze­brał wo­kół sie­bie małą grupę, która mo­dliła się przez trzy go­dziny każ­dego dnia, re­gu­lar­nie po­ściła i od­wie­dzała więź­niów, aby nieść im po­cie­sze­nie. Ich przy­wódca siłę czer­pał z hym­nów i skru­pu­lat­nie pro­wa­dził dzien­nik, co go­dzinę no­tu­jąc stan swo­jej re­li­gij­no­ści w skali od 1 do 9. Być może aku­rat ten ele­ment – pre­cy­zyjna ocena wiary – był nieco nie­ty­powy, ale pod in­nymi wzglę­dami wiara, którą wy­zna­wał, nie brzmi tak nie­ty­powo dla nas w XXI wieku.

We­sley za­czął dzie­lić się swoim prze­sła­niem i obiet­nicą zba­wie­nia, pro­wa­dząc na­bo­żeń­stwa pod go­łym nie­bem. Opo­wia­dał o ra­do­ściach pły­ną­cych z do­brego serca, śpiewu, żar­li­wej mo­dli­twy i pu­blicz­nej spo­wie­dzi. Jego ka­za­nia po­ry­wały pu­blicz­ność. Je­den z wpi­sów w dzien­niku świad­czy o jego wy­śmie­ni­tych umie­jęt­no­ściach jako ka­zno­dziei: „Inna osoba upa­dła, bli­sko ko­goś, kto był zde­cy­do­wa­nym zwo­len­ni­kiem prze­ciw­nej dok­tryny. Pod­czas gdy on stał zdu­miony tym wi­do­kiem, mały chło­piec tuż obok zo­stał do­tknięty w ten sam spo­sób. Młody męż­czy­zna sto­jący z ko­lei za nim utkwił w nim wzrok i […] wkrótce za­czął krzy­czeć i rzu­cać się na ziemi, tak że sze­ściu męż­czyzn le­dwo mo­gło go utrzy­mać”[31].

Ka­zno­dzieja na­uczał swo­ich pierw­szych na­śla­dow­ców, za­chę­ca­jąc ich do po­dą­ża­nia za „me­todą” – stąd na­zwa „me­to­dy­ści”. Lu­dzie ci re­gu­lar­nie spo­ty­kali się w ma­łych gru­pach, aby śpie­wać, mo­dlić się i spo­wia­dać, ma­jąc na­dzieję, że w ten spo­sób osią­gną zba­wie­nie. Po­nie­waż na­wró­ce­nie było uła­twione przez świa­do­mość wła­snych grze­chów, wierni byli wie­lo­krot­nie za­chę­cani do wy­zna­nia swo­ich błę­dów. Te spo­wie­dzi mo­gły być skła­dane ust­nie przed grupą lub w pi­sem­nych dzien­ni­kach przed­kła­da­nych sto­ją­cym wy­żej w hie­rar­chii[32]. Wy­znawcy We­sleya otrzy­my­wali for­malne in­struk­cje do­ty­czące struk­tury spo­wie­dzi: „Ja­kie grze­chy po­peł­ni­łeś od na­szego ostat­niego spo­tka­nia? Z ja­kimi po­ku­sami się mie­rzy­łeś? Jak się za­cho­wy­wa­łeś? Co po­my­śla­łeś, po­wie­dzia­łeś lub zro­bi­łeś, co do czego masz wąt­pli­wo­ści, czy jest to grzech, czy nie? Nie ma ni­czego, co chciał­byś za­cho­wać w ta­jem­nicy?”[33].

Psy­chia­tria od dawna in­te­re­so­wała się na­turą kon­wer­sji, a We­sley fa­scy­no­wał bry­tyj­skiego spe­cja­li­stę w tej dzie­dzi­nie Wil­liama Sar­ganta (1907–1988), wpły­wo­wego my­śli­ciela zaj­mu­ją­cego się tech­ni­kami ma­ni­pu­la­cji. Jego książka Bat­tle for the Mind (Bi­twa o umysł), wy­dana po raz pierw­szy w 1957 roku, obej­muje sze­roki za­kres, od ana­lizy ba­dań Iwana Paw­łowa po au­tor­skie in­ter­pre­ta­cje na­tury spo­wie­dzi. Pod­ty­tuły tej książki po­zwa­lają do­brze zo­rien­to­wać się w jego za­in­te­re­so­wa­niach (Fi­zjo­lo­gia kon­wer­sji i pra­nia mó­zgu oraz Jak ewan­ge­li­ści, psy­chia­trzy, po­li­tycy i me­dycy mogą zmie­nić twoje prze­ko­na­nia i za­cho­wa­nie). Sar­gant wy­cho­wał się w su­ro­wej ro­dzi­nie me­to­dy­stów i bun­to­wał się prze­ciwko woli ro­dzi­ców, któ­rzy za­kła­dali, że zo­sta­nie pa­sto­rem. Za­miast tego wy­brał psy­chia­trię, ale do końca ży­cia in­te­re­so­wał się na­wró­ce­niem i Ko­ścio­łem Me­to­dy­stycz­nym[34].

Do Sar­ganta będę wie­lo­krot­nie po­wra­cał w tej książce. Per­swa­zją i na­wró­ce­niem re­li­gij­nym zaj­mo­wał się przez całe dzie­się­cio­le­cia. Był kon­tro­wer­syj­nym psy­chia­trą, uży­wa­ją­cym nar­ko­ty­ków do przy­wra­ca­nia wspo­mnień strau­ma­ty­zo­wa­nym żoł­nie­rzom wra­ca­ją­cym z fron­tów dru­giej wojny świa­to­wej. Nar­ko­tyki wy­da­wały się dzia­łać, ale na­uko­wiec od­krył, że wiele z wy­wo­ły­wa­nych za ich po­mocą re­mi­ni­scen­cji było fał­szy­wych. Do końca ży­cia za­sta­na­wiał się nad tym, czy środki odu­rza­jące mogą wy­do­być prawdę i w jaki spo­sób in­ten­sywne wzbu­rze­nie emo­cjo­nalne może pro­wa­dzić do trwa­łych zmian w za­cho­wa­niu.

Sar­gant był rze­komo kon­sul­tan­tem w za­kre­sie psy­chia­trii bry­tyj­skiej agen­cji wy­wia­dow­czej MI5. Po­nadto do­ra­dzał ame­ry­kań­skim i ka­na­dyj­skim śled­czym ba­da­ją­cym za­gad­nie­nie ma­ni­pu­la­cji umy­słem. Wy­da­wał opi­nie psy­chia­tryczne w spra­wach kar­nych, w któ­rych pra­nie mó­zgu było wska­zy­wane jako oko­licz­ność ła­go­dząca. Ko­men­tu­jąc róż­no­rodne za­in­te­re­so­wa­nia i dzia­ła­nia Sar­ganta, psy­cho­far­ma­ko­log Mal­colm La­der za­uwa­żył: „Czuć było od niego po­wiew siarki”[35]. Wspo­mi­nam o tym wszyst­kim nie tylko dla­tego, że jest to in­te­re­su­jące, lecz także w celu za­pew­nie­nia od­po­wied­niego kon­tek­stu dla jego róż­no­rod­nych ko­men­ta­rzy na te­mat re­li­gii i ma­ni­pu­la­cji umy­słem.

Sar­gant roz­po­czął swoją książkę Bat­tle for the Mind od od­nie­sień do od­kryć Paw­łowa, su­ge­ru­jąc, że sta­no­wiły one pod­stawę ra­dziec­kich oraz chiń­skich pro­gra­mów prze­słu­chań i in­dok­try­na­cji. Pod­kre­ślał, że stres i wy­nisz­cza­jące wa­runki upo­śle­dzają funk­cjo­no­wa­nie mó­zgu, przez co ba­dani stają się bar­dziej po­datni na na­wró­ce­nie lub ule­ga­nie prze­słu­chu­ją­cym. In­try­go­wały go neu­ro­nalne aspekty wiary re­li­gij­nej lub, jak to ujął, „me­cha­ni­zmy za­an­ga­żo­wane w utrwa­la­nie lub nisz­cze­nie […] prze­ko­nań w ludz­kim mó­zgu”. We­dług Sar­ganta kon­wer­sja re­li­gijna opie­rała się na su­ge­styw­no­ści, którą z ko­lei można było wzmoc­nić pew­nymi dzia­ła­niami: „Przy­wódcy od­no­szą­cych suk­cesy re­li­gii ni­gdy nie zre­zy­gno­wali cał­ko­wi­cie z broni fi­zjo­lo­gicz­nej w swo­ich pró­bach nada­nia du­cho­wej ła­ski… Post, chło­sta­nie ciała, re­gu­la­cja od­de­chu, ujaw­nia­nie nie­sa­mo­wi­tych ta­jem­nic, bęb­nie­nie, ta­niec, śpiew, wy­wo­ły­wa­nie pa­niki, stra­chu […] ka­dzi­dła, środki odu­rza­jące – to tylko nie­które z wielu me­tod wy­ko­rzy­sty­wa­nych do mo­dy­fi­ko­wa­nia funk­cji mó­zgu w ce­lach re­li­gij­nych”[36].

Uczo­nemu za­le­żało na wy­ka­za­niu, że na­wró­ce­nie na­stę­puje pod­czas fi­zycz­nego osła­bie­nia. Za­sta­na­wia­jąc się nad na­wró­ce­niem Szawła w dro­dze do Da­maszku, wska­zy­wał, że zło­żyło się na nie wiele czyn­ni­ków. W końcu Dzieje Apo­stol­skie 9:9 wy­raź­nie stwier­dzają, że było ono po­prze­dzone trzema dniami, pod­czas któ­rych „ani nie jadł, ani nie pił”. Po tej dawce re­duk­cjo­ni­zmu Sar­gant prze­szedł do ko­men­ta­rza na te­mat mocy na­wró­ce­nia. Po­wo­łu­jąc się na Wil­liama Ja­mesa, bry­tyj­ski psy­chia­tra za­uwa­żył z apro­batą: „Emo­cjo­nalne sy­tu­acje, zwłasz­cza te gwał­towne, nie­zwy­kle sku­tecz­nie wy­wo­łują zmiany men­talne. Na­głe i wy­bu­chowe spo­soby, w ja­kie mi­łość, za­zdrość, po­czu­cie winy, strach, wy­rzuty su­mie­nia lub gniew mogą za­wład­nąć czło­wie­kiem, są znane każ­demu. Na­dzieja, szczę­ście, po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, de­ter­mi­na­cja, czyli emo­cje cha­rak­te­ry­styczne dla na­wró­ce­nia, mogą być rów­nie wy­bu­chowe. A emo­cje, które przy­cho­dzą w ten wy­bu­chowy spo­sób, rzadko po­zo­sta­wiają rze­czy ta­kimi, ja­kimi je za­stały”[37].

Cho­ciaż Wil­liam Ja­mes do­ce­niłby za­in­te­re­so­wa­nie Sar­ganta re­li­gią, za­pewne znie­chę­ciłby go jego re­duk­cjo­nizm[38]. Nie­spra­wie­dliwe jest ma­lo­wa­nie Sar­ganta jako od­ru­cho­wego re­duk­cjo­ni­sty na­uko­wego, ale rze­czy­wi­ście był on głę­boko za­ab­sor­bo­wany sta­nami fi­zjo­lo­gicz­nymi, które mo­gły wy­wo­łać na­wró­ce­nie. Ży­wił prze­ko­na­nie, że strach, po­czu­cie winy i nie­po­kój były ab­so­lut­nie klu­czowe dla do­świad­czeń kon­wer­sji, i za­su­ge­ro­wał, iż na­ukowcy mo­gliby do­wie­dzieć się wiele o pra­niu mó­zgu i uzy­ski­wa­niu ze­znań, ana­li­zu­jąc XVIII-wieczny ame­ry­kań­ski ruch od­ro­dze­niowy[39].

Je­śli spoj­rzymy na po­my­sły Sar­ganta z nieco in­nej per­spek­tywy, oka­zują się one zgodne z dzi­siej­szymi spo­strze­że­niami an­tro­po­lo­gicz­nymi. W swo­jej wni­kli­wej książce o współ­cze­snych ewan­ge­li­kach Ta­nya Luhr­mann za­uważa, że do­świad­cze­niu re­li­gij­nemu czę­sto to­wa­rzy­szą okresy mil­cze­nia, po­stu, cięż­kiej pracy, po­wta­rza­nia hym­nów i izo­la­cji. Co wię­cej, kon­wer­tyci nie­rzadko opo­wia­dają o oso­bi­stych prze­ży­ciach zwią­za­nych z kry­zy­sem, upo­ko­rze­niem i roz­pa­czą. Luhr­mann po­ru­sza sub­telną kwe­stię po­łą­cze­nia wiary, bio­lo­gii i spo­łe­czeń­stwa, co bez­po­śred­nio wiąże się z za­in­te­re­so­wa­niami Sar­ganta neu­ro­fi­zjo­lo­gią kon­wer­sji re­li­gij­nej. „Wie­rzę, że je­śli Bóg prze­ma­wia, to Jego głos jest sły­szany przez ludz­kie umy­sły ogra­ni­czone ich bio­lo­gią i ukształ­to­wane przez ich spo­łecz­ność”[40].

Nie­któ­rzy mogą po­czuć się ura­żeni, że po­łą­czy­łem pra­nie mó­zgu, tor­tury i na­wra­ca­nie re­li­gijne w jed­nym roz­dziale. Moją in­ten­cją było jed­nak tylko wska­za­nie na wspólne dzie­dzic­two i po­kry­wa­jące się in­te­resy. Mu­szę jed­nak przy­znać, że psy­chia­trzy i psy­cho­lo­go­wie mają wy­jąt­kową stycz­ność z ciemną stroną wie­rzeń re­li­gij­nych. Kon­wer­sja nie za­wsze jest po­zy­tywna. Le­czy­łem pa­cjen­tów, któ­rzy ośle­pili się w re­li­gij­nym szale lub do­ko­nali sa­mo­ka­stra­cji z po­wodu po­czu­cia winy zwią­za­nego ze swo­imi sek­su­al­nymi pra­gnie­niami.

Psy­chia­tra John Clark był kry­ty­ko­wany za ostrze­ga­nie przed sek­tami, które trak­tują na­ukę i me­dy­cynę jako swo­jego wroga[41]. Cho­ciaż szybko do­da­wał, że lu­dzie mają prawo do wła­snych opi­nii i że sekty mogą być po­zy­tyw­nym ele­men­tem tkwią­cej w sta­gna­cji kul­tury, to więk­szość pa­mięta jego zde­cy­do­waną kry­tykę ab­so­lu­ty­stycz­nych grup, które się­gały po ma­gię i le­cze­nie wiarą. Za­równo on, jak i inni kli­ni­cy­ści opie­rali swoje wnio­ski na ob­ser­wa­cji pa­cjen­tów, by­łych człon­ków sekt. Nie trzeba do­da­wać, że lu­dzie, któ­rzy są za­do­wo­leni z do­łą­cze­nia do tej no­wej grupy re­li­gij­nej, nie szu­kają po­mocy le­kar­skiej. Nie­mniej jed­nak ostrze­że­nia Clarka i jemu po­dob­nych oka­zały się wręcz tra­gicz­nie pro­ro­cze w przy­padku nie­któ­rych sekt.

Ten roz­dział był je­dy­nie swo­istym in­ter­lu­dium. Po­chy­li­li­śmy się w nim nad tech­ni­kami per­swa­zji sto­so­wa­nymi przez ka­tów za­da­ją­cych tor­tury oraz grupy re­li­gijne. Na­dej­ście XX wieku zwia­sto­wało nową erę – erę eks­pe­ry­men­tów na­uko­wych.

[1] Prze­sła­nie bajki Wiatr pół­nocny i słońce.

[2] W. Sar­gant, Bat­tle for the Mind: A Phy­sio­logy of Co­nver­sion and Bra­in­wa­shing (1957; repr., Cam­bridge, MA: Ma­lor Bo­oks, 1997).

[3] G. R. Scott, The Hi­story of Tor­ture thro­ughout the Ages (Lon­dyn: Ke­gan Paul, 2004), 172; E. Pe­ters, Tor­ture, wyd. popr. (Fi­la­del­fia: Uni­ver­sity of Ca­li­for­nia Press, 1996), 170. Co cie­kawe, w Ar­gen­ty­nie na­zy­wano to azja­tycką tor­turą.

[4] Se­na­tor Lott, cy­to­wany w: D. So­lo­mon, Qu­estions for Trent Lott, „New York Ti­mes Ma­ga­zine”, 20 czerwca 2004, 15.

[5] Ulpian, cy­to­wany w: A. McCoy, A Qu­estion of Tor­ture: CIA In­ter­ro­ga­tion, from the Cold Wirto the War on Ter­ror (Nowy Jork: Me­tro­po­li­tan Bo­oks, 2006).

[6] E. Pe­ters, dz. cyt., 71.

[7] A. McCoy, dz. cyt., 204.

[8] E. Pe­ters, dz. cyt., 129-30.

[9] Tamże, 124.

[10] Tamże, 71, 69.

[11] R. L. Ka­gan i A. Dyer, In­qu­isi­to­rial In­qu­iries: Brief Li­ves of Se­cret fe­tus it Other He­re­tics, wyd. II (Bal­ti­more: Johns Hop­kins Uni­ver­sity Press, 2011).

[12] H. Ka­men, In­qu­isi­tion and So­ciety in Spain in the Si­xte­enth and Se­ven­te­enth Cen­tu­ries (Blo­oming­ton: In­diana Uni­ver­sity Press, 1985).

[13] C. Gin­zburg, The Che­ese and the Worms: The Co­smos of a Si­xte­enth Cen­tury Mil­ler, tłum. J. Te­de­schi i A. Te­de­schi (Bal­ti­more: John Hop­kins Uni­ver­sity Press, 1980), 5.

[14] Tamże, 87.

[15] Tamże, 70.

[16] L. E. Hin­kle i H. G. Wolff, Com­mu­nist In­ter­ro­ga­tion and In­doc­tri­na­tion of ‘Ene­mies of the State’: Ana­ly­sis of Me­thods Used by the Com­mu­nist State Po­lice (Spe­cial Re­port), „AMA Ar­chi­ves of Neu­ro­logy & Psy­chia­try” 76(sier­pień 1956): 115-71.

[17] W. Sar­gant, dz. cyt.

[18] R. L. Ka­gan i A. Dyer, dz. cyt.

[19] D. Hawk, Tuol Sleng Exter­mi­na­tion Cen­tre, „In­dex on Cen­sor­ship” 1(1986): 27.

[20] Zob. S. Ja­coby, Strange Gods: A Se­cu­lar Hi­story of Co­nver­sion (Nowy Jork: Pan­theon Bo­oks, 2016).

[21] D. Win­de­mil­ler, The Psy­cho­dy­na­mics of Change in Re­li­gious Co­nver­sion and Com­mu­nist Bra­in­wa­shing: With Par­ti­cu­lar Re­fe­rence to the 18th Cen­tury Evan­ge­li­cal Re­vi­val and the Chi­nese Tho­ught Con­trol Mo­ve­ment (roz­prawa dok­tor­ska, Bo­ston Uni­ver­sity, 1960).

[22] Tamże, 130.

[23] J. Edwards, cy­to­wany w: T. Lurh­mann, When God Talks Back (Nowy Jork: Knopf, 2012), 103. (tłum. J. Sa­łacki, http://www.li­te­ra­tura.hg.pl/sin­ners.htm).

[24] In­te­re­su­jącą dys­ku­sję na te­mat tych zmian w na­tu­rze grup re­li­gij­nych i przy­na­leż­no­ści do nich można zna­leźć w: S. Cox, Ame­ri­can Chri­stia­nity: The Con­ti­nu­ing Re­vo­lu­tion (Au­stin: Uni­ver­sity of Te­xas Press, 2014).

[25] Wie­lebny G. Sal­mon, cy­to­wany w: W. Sar­gant, dz. cyt., 135.

[26] E. D. Star­buck, A Study of Co­nver­sion, „Ame­ri­can Jo­ur­nal of Psy­cho­logy” 8, nr 2(1897): 283.

[27] Tamże, 298.

[28] D. Co­wan, Co­nver­sions to New Re­li­gious Mo­ve­ments, w: Oxford Hand­book of Re­li­gious Co­nver­sion, red. L. H. Rambo i C. E. Far­ha­dian (Nowy Jork: Man­che­ster Uni­ver­sity Press, 2014), 695.

[29] J. H. Leuba, A Study in the Psy­cho­logy of Re­li­gious Phe­no­mena, „Ame­ri­can Jo­ur­nal of Psy­cho­logy” 7, nr 3(1896): 322, 366.

[30] J. T. Ri­chard­son i M. Ste­wart, Co­nver­sion Pro­cess Mo­dels and the Je­sus Mo­ve­ment, „Ame­ri­can Be­ha­vio­ral Scien­tist” 20, nr. nr 6(1977): 819-38.

[31] Dzien­nik Johna We­sley’a, cy­to­wany w: D. Win­de­mil­ler, dz. cyt., 63.

[32] Długo po We­sleyu po­zy­ski­wano pa­mięt­niki i wy­zna­nia, aby zmu­sić lu­dzi do au­to­de­struk­cyj­nych czy­nów. Ja­poń­scy pi­loci ka­mi­ka­dze byli in­stru­owani, aby uczest­ni­czyć w tre­ningu du­cho­wym i pro­wa­dzić dzien­niki sku­pia­jące się na au­to­re­flek­sji i od­da­niu ce­sa­rzowi. Co ważne, byli oni zo­bo­wią­zani do co­ty­go­dnio­wego dzie­le­nia się dzien­ni­kami z li­de­rami lo­tów. Je­den z pi­lo­tów wy­znał: „Mój tre­ning du­chowy jest wciąż nie­wy­star­cza­jący. Wie­rzę, że trzeba pra­co­wać nad du­chową kul­ty­wa­cją w celu roz­bi­cia ciała” (roz­bi­cia sa­mo­lotu o sta­tek). Ob­szerne omó­wie­nie wy­ma­gań wo­bec ja­poń­skich pi­lo­tów-ka­mi­ka­dze można zna­leźć w zna­ko­mi­tej książce Sa­mu­ela Yama­shity Da­ily Life in War­time Ja­pan, 1940-1945 (Law­rence: Uni­ver­sity Press of Kan­sas, 2015), 140.

[33] D. Win­de­mil­ler, dz. cyt., 71.

[34] H. Fre­eman, In Co­nver­sa­tion with Wil­liam Sar­gant, „Bul­le­tin of the Royal Col­lege of Psy­chia­tri­sts”, 11(wrze­sień 1987): 290.

[35] M. La­der, cy­to­wany w: F. R. Tal­lis, A Lon­don Land­mark: The Work­place of Al-Qa­eda’s Fa­vo­urite Psy­chia­trist, „Huf­fpost”, 20 czerwca 2013.

[36] W. Sar­gant, dz. cyt., 81.

[37] W. Ja­mes, cy­to­wany w: W. Sar­gant, dz. cyt., 148; wy­róż­nie­nie au­tora.

[38] W. Ja­mes, The Va­rie­ties of Re­li­gious Expe­rience: A Study of Hu­man Na­ture (Nowy Jork: Long­mans, Green, 1920), Lec­ture I: Re­li­gion and Neu­ro­logy.

[39] W. Sar­gant, dz. cyt., 155.

[40] T. Lurh­mann, dz. cyt., xxiv.

[41] J. G. Clark, Cults, „Jo­ur­nal of the Ame­ri­can Me­di­cal As­so­cia­tion” 242, nr 3(Q79): 279-281.

CZĘŚĆ I

Rządy i uczeni

Roz­dział 2

Psy Pawłowa i procesy pokazowe

Roz­dział 3

Wydobywanie zeznań za pomocą substancji odurzającychDo­świad­cze­nia woj­skowe z dru­giej wojny świa­to­wej

Roz­dział 4

Zimnowojenne preludium do Korei

Roz­dział 5

Wojna koreańska i narodziny prania mózgu

Roz­dział 6

CIA kontratakujeMar­twe ciała

Roz­dział 7

Martwe wspomnienia Ka­na­dyj­ska spu­ści­zna Ewena Ca­me­rona

CZĘŚĆ II

Przestępcy i grupy religijne

Roz­dział 8

Szybkie przejście zakładników na drugą stronę Syn­drom sztok­holm­ski i jego od­miany

Roz­dział 9

Patricia HearstKiedy syn­drom sztok­holm­ski po­łą­czy się z in­dok­try­na­cją

Roz­dział 10

Od harmonii rasowej do śmierci w dżungli

Roz­dział 11

Prze­ko­na­nia czy uro­je­nia?Sekta Wrota Niebios

CZĘŚĆ III

W XXI wiek

Roz­dział 12

Gdy pranie mózgu trwa długo

Roz­dział 13

Przyszłość prania mózgu: neuronauka i media społecznościowe

Posłowie

W mo­jej opo­wie­ści o ewo­lu­cji ma­ni­pu­la­cji umy­słami w XX wieku z ko­niecz­no­ści by­łem bar­dzo wy­biór­czy. Nie­mniej jed­nak się­gną­łem po przy­kłady z ca­łego świata. Stany Zjed­no­czone, Ka­nada, Ko­rea, Chiny, Kam­bo­dża, Ro­sja i Wę­gry to tylko kilka kra­jów, w któ­rych pró­bo­wano sto­so­wać tech­niki kon­tro­lo­wa­nia umy­słów. Czę­sto ba­da­nia były spon­so­ro­wane przez rzą­dowe służby wy­wia­dow­cze. Cza­sami sekty oka­zały się bie­głe w sto­so­wa­niu tych tech­nik, a cza­sami na­wet prze­stępcy przy­pad­kowo ko­rzy­stali z tkwią­cych w nich moż­li­wo­ści.

Kiedy za­czy­na­łem pi­sać tę książkę, my­śla­łem, że pra­nie mó­zgu od­by­wało się dawno temu i gdzieś da­leko, ale szybko się zo­rien­to­wa­łem, że gdzie bym nie spoj­rzał, tam do­strze­gam cień Paw­łowa. Gdy za­głę­bi­łem się w te­mat, do­wie­dzia­łem się, że jego prace na­dal są roz­wi­jane, a tech­niki kon­troli my­śli ewo­lu­ują. Za­sko­czyło mnie, jak wielu bo­ha­te­rów ba­dań zna­łem oso­bi­ście, ale – z dru­giej strony – było to na­tu­ralne, gdyż mowa o li­de­rach dzie­dziny, którą i ja się zaj­muję. Nie zda­wa­łem so­bie na­to­miast sprawy z tego, jak bar­dzo moje wła­sne ba­da­nia nad stre­sem wpi­sują się w szer­szą dys­ku­sję na te­mat na­tury ma­ni­pu­lo­wa­nia umy­słem.

Wiem, że pra­nie mó­zgu to dzi­waczny ter­min, ale chyba już zo­stał z nami na do­bre. Wiem też, że od stu lat stra­szy się nas tym po­my­słem w nie­zli­czo­nych po­wie­ściach i fil­mach, ale to nie zna­czy, że za­gro­że­nie nie jest re­alne[1]. Rządy i na­ukowcy ba­dają moż­li­wo­ści pra­nia mó­zgu od stu lat. Różne grupy re­li­gijne, nowe i stare, na­dal przy­cią­gają wy­znaw­ców i prze­ko­nują ich do do­ko­ny­wa­nia prze­ra­ża­ją­cych wy­bo­rów. Za­kład­nicy wciąż są po­dejrz­liwi wo­bec swo­ich nie­do­szłych ra­tow­ni­ków; więź­nio­wie skła­dają fał­szywe ze­zna­nia pod­czas prze­słu­chań. Wszyst­kie te zja­wi­ska są prze­ja­wami przy­mu­so­wej per­swa­zji. Bio­rąc pod uwagę roz­wój neu­ro­nauki i me­diów spo­łecz­no­ścio­wych, mu­simy za­ło­żyć, że pra­nie mó­zgu bę­dzie da­lej ewo­lu­ować i na­dal bę­dzie czę­ścią na­szego ży­cia w przy­szło­ści.

Geo­rge Or­well trzeźwo za­uwa­żył: „Je­śli chcesz wie­dzieć, jaka bę­dzie przy­szłość, wy­obraź so­bie but dep­czący ludzką twarz, wiecz­nie!”[2]. Je­śli zi­gno­ru­jemy po­ten­cjalne kie­runki roz­woju tech­nik kon­troli umy­słów i pra­nia mó­zgu w XXI wieku, sta­niemy się wo­bec nich bez­bronni, a Or­well bę­dzie miał ra­cję. Wie­rzę jed­nak, że mamy wy­bór. Mu­simy spoj­rzeć wstecz i za­sta­no­wić się, w jaki spo­sób pra­nie mó­zgu roz­wi­nęło się w XX wieku, aby przy­go­to­wać się na nowy wiek. I mu­simy po­słu­chać H.G. Wel­lsa, który ostrze­gał, że „hi­sto­ria ludz­ko­ści staje się co­raz bar­dziej wy­ści­giem mię­dzy edu­ka­cją a ka­ta­strofą”[3]. To od nas za­leży, jak mroczna per­swa­zja ukształ­tuje na­szą przy­szłość.

[1] Zob. np. D. Seed, Bra­in­wa­shing: The Fic­tions of Mind Con­trol – A Study of No­vels and Films since World War II (Kent: Kent State Uni­ver­sity Press, 2004).

[2] G. Or­well, 1984, tłum. T. Mir­ko­wicz, Muza, War­szawa 2018, 280.

[3] H. G. Wells, What This World Mi­ght Be Were Men Uni­ted in a Com­mon Pe­ace and Ju­stice, w: Outline of Hi­story: Be­ing a Plain Hi­story of Life and Man­kindA (Nowy Jork: We­stview, 1920), 2:594.

Podziękowania

Lu­dzie my­ślą, że pi­sa­nie to dzia­łal­ność sa­motna, w rze­czy­wi­sto­ści jest to jedna z naj­bar­dziej to­wa­rzy­skich czyn­no­ści, ja­kie można so­bie wy­obra­zić. Jest tak wielu lu­dzi, któ­rym mu­szę po­dzię­ko­wać za po­moc przy tej książce. Bez Was jej po­wsta­nie by­łoby nie­moż­liwe.

Spe­cjalne po­dzię­ko­wa­nia na­leżą się Nancy Dims­dale, która prze­brnęła przez wszyst­kie wer­sje i je nie­stru­dze­nie ko­men­to­wała, kwe­stio­no­wała i in­spi­ro­wała. Moja agentka Sandy Dijk­stra nie­ustan­nie do­da­wała mi otu­chy i była oazą mą­dro­ści. Dzię­kuję rów­nież mo­jej re­dak­torce z Yale Uni­ver­sity Press, Jen­ni­fer Banks, za jej en­tu­zja­styczne wspar­cie i rady pod­czas ca­łego pro­cesu. Dzię­kuję także ano­ni­mo­wym re­cen­zen­tom, któ­rych ko­men­ta­rze i uwagi po­pra­wiły ja­kość tek­stu. Molly, moja wy­żlica, za­wsze po­tra­fiła od­wró­cić uwagę, gdy ba­da­nia sta­wały się zbyt uciąż­liwe.

Książki ta­kie jak ta nie mo­głyby po­wstać, gdyby nie po­moc bi­blio­tek ba­daw­czych z ich spe­cjal­nymi zbio­rami i ar­chi­wi­stami. Jak po­wie­dział kie­dyś Jorge Luis Bor­ges: „Za­wsze wy­obra­ża­łem so­bie, że raj bę­dzie swego ro­dzaju bi­blio­teką”. Bar­dzo po­mo­gły mi na­stę­pu­jące bi­blio­teki i ar­chi­wi­ści:

Zbiory spe­cjalne UCSD i wy­po­ży­czal­nia mię­dzy­bi­blio­teczna.

Te­resa i Rus­sell John­son z UCLA Bio­me­di­cal Li­brary Spe­cial Col­lec­tions uła­twili mi do­stęp do do­ku­men­tów Leh­manna.

Neil Hodge i Molly Ha­igh z Char­les E. Young Li­brary, UCLA Spe­cial Col­lec­tions po­mo­gli mi z ob­szer­nymi do­ku­men­tami Lo­uisa Jo­lyona We­sta.

Na­than Pon­zio z Na­tio­nal Ar­chi­ves po­mógł mi zlo­ka­li­zo­wać akta OSS do­ty­czące nar­ko­ty­ków.

Le­wis Wy­man, bi­blio­te­karz Bi­blio­teki Kon­gresu, od­ko­pał akta Win­freda Over­hol­sera.

Yasmine Le­gen­dre, współ­pra­cow­niczka pro­gramu Macy Fo­un­da­tion, za­pew­niła do­stęp do ar­chi­wów fun­da­cji.

Ni­cole Mi­lano i Eli­za­beth She­pherd z Me­di­cal Cen­ter Ar­chi­ves New York-Pres­by­te­rian/We­ill Cor­nell po­mo­gły mi za­głę­bić się w do­ku­menty Ha­rolda Wolffa.

Ma­risa Sha­ari, bi­blio­te­karka działu zbio­rów spe­cjal­nych w Oskar Die­thelm Li­brary w De­Witt Wal­lace In­sti­tute for the Hi­story of Psy­chia­try, po­mo­gła mi przej­rzeć do­ku­menty Ame­ry­kań­skiego Sto­wa­rzy­sze­nia Psy­cho­so­ma­tycz­nego po­świę­cone pra­com Wolffa.

Le­Ti­sha Stacy, Bi­blio­teka Pre­zy­dencka Wil­liama J. Clin­tona, zlo­ka­li­zo­wała akta do­ty­czące uła­ska­wie­nia Pa­tri­cii He­arst.

Edwin Mo­loy z Ha­rvard Law Li­brary Spe­cial Col­lec­tions po­mógł mi w kwe­ren­dzie do­ku­men­tów To­obina do­ty­czą­cych sprawy Pa­tri­cii He­arst.

Jack Ec­kert z Ha­rvard Co­un­tway Li­brary zlo­ka­li­zo­wał do­ku­menty Be­echera do­ty­czące nar­ko­ty­ków w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej.

Anna Dy­sert z Osler Li­brary of the Hi­story of Me­di­cine na Uni­wer­sy­te­cie McGilla za­pew­niła do­stęp do ma­te­ria­łów zwią­za­nych z Ewe­nem Ca­me­ro­nem i Wil­de­rem Pen­fiel­dem.

Mary Curry z Na­tio­nal Se­cu­rity Ar­chive, Geo­rge Wa­shing­ton Uni­ver­sity po­mo­gła mi przej­rzeć ob­szerne akta MKUl­tra.

Bill Lan­dis z bi­blio­teki Uni­wer­sy­tetu Yale po­mógł mi zna­leźć ma­te­riały przy­bli­ża­jące po­stać dok­tora Del­gado.

De­bra Kauf­man z Ka­li­for­nij­skiego To­wa­rzy­stwa Hi­sto­rycz­nego po­mo­gła mi uzy­skać do­stęp do akt do­ty­czą­cych Jo­ne­stown.

Lorna Kir­wan z bi­blio­teki UC Ber­ke­ley Ban­croft Li­brary po­mo­gła mi uzy­skać do­stęp do ar­ty­ku­łów „San Fran­ci­sco Exa­mi­ner” na te­mat Jo­ne­stown.

Oprócz tych in­sty­tu­cji były też osoby pry­watne, które wnio­sły ogromny wkład w moje ba­da­nia, udo­stęp­nia­jąc wła­sne ob­szerne ar­chiwa ba­daw­cze. Li­sta osób, któ­rym po­zo­staję wdzięczny, jest długa. W szcze­gól­no­ści dzię­kuję:

Re­becce Mo­ore z Uni­wer­sy­tetu Sta­no­wego San Diego za prze­ka­za­nie do zbio­rów spe­cjal­nych bi­blio­teki (Spe­cial Col­lec­tions on Al­ter­na­tive Con­si­de­ra­tions) ma­te­ria­łów do­ty­czą­cych Jo­ne­stown.

Jef­frey’owi To­obi­nowi za udo­stęp­nie­nie Bi­blio­tece Praw­nej Ha­rvardu swo­ich ob­szer­nych do­ku­men­tów do­ty­czą­cych sprawy Pa­tri­cii He­arst.

Joh­nowi Mark­sowi za jego prze­ło­mowe dzien­ni­kar­stwo śled­cze do­ty­czące MKUl­tra i za udo­stęp­nie­nie do­ku­men­tów CIA FOIA. Dzię­kuję rów­nież Ar­chi­wum Bez­pie­czeń­stwa Na­ro­do­wego i Black Vault za udo­stęp­nie­nie tych do­ku­men­tów.

Da­nie­lowi Pic­kowi za pro­wa­dzoną przez niego stronę in­ter­ne­tową Hid­den Per­su­aders, http://www.bbk.ac.uk/hid­den­per­su­aders/.

Eri­cowi Ol­so­nowi za war­to­ściową stronę in­ter­ne­tową po­świę­coną Fran­kowi Ol­so­nowi, http://fran­kol­son­pro­ject.org oraz uprzej­mość w udo­stęp­nie­niu zdję­cia swo­jego ojca.

Wielu ko­le­gów hoj­nie po­dzie­liło się swo­imi prze­my­śle­niami. Chciał­bym po­dzię­ko­wać:

Wil­lowi Car­pen­te­rowi i Ra­ji­vowi Tan­do­nowi za dys­ku­sje na te­mat za­bu­rzeń uro­je­nio­wych.

Fran­kowi Bies­sowi i Chri­sto­phe­rowi Her­mann-Lin­ge­nowi za po­moc w tłu­ma­cze­niu do­ku­men­tów SS.

Pau­lowi Kle­in­ma­nowi za prze­tłu­ma­cze­nie do­ku­mentu na­pi­sa­nego przez pa­pieża Piusa XII.

Pey-Yi Chu i Ro­ber­towi Edel­ma­nowi za dys­ku­sje na te­mat hi­sto­rii Związku Ra­dziec­kiego.

Faye Girsh za dys­ku­sje do­ty­czące wspo­ma­ga­nego sa­mo­bój­stwa.

Ji­mowi Hol­ma­nowi za zlo­ka­li­zo­wa­nie ma­te­ria­łów na te­mat sekty Wrota Nie­bios w „San Diego Re­ader”.

Pau­lowi Sher­ma­nowi za po­moc w uzy­ska­niu praw do zdjęć ko­mety Hale’a-Boppa.

Ar­thu­rowi i He­len Daw­so­nom za spo­strze­że­nia do­ty­czące In­sty­tutu Al­lana.

Randy Rie­ches z zoo w San Diego za roz­mowy na te­mat Tu­sko.

Ste­phe­nowi Stah­lowi i Da­vi­dowi Braf­fowi za dys­ku­sje na te­mat psy­cho­far­ma­ko­lo­gii.

Gre­gory’emu Vec­chi i Fran­kowi Ochber­gowi za dys­ku­sje o syn­dro­mie sztok­holm­skim i FBI.

Steve’owi Camp­ma­nowi, le­ka­rzowi są­do­wemu hrab­stwa San Diego, za po­moc w uzy­ska­niu do­stępu do ma­te­ria­łów na te­mat sek­cji zwłok człon­ków sekty Wrota Nie­bios.

An­drei Tone z Uni­wer­sy­tetu McGilla za dys­ku­sje do­ty­czące Ewena Ca­me­rona.

Eri­cowi van Youn­gowi i An­dre­wowi De­ve­reux za ko­men­ta­rze na te­mat in­kwi­zy­cji.

Nor­to­nowi Whe­ele­rowi za in­for­ma­cje na te­mat pra­nia mó­zgu w Chi­nach.

Jo­na­tha­nowi Dims­dale’owi i Co­li­nowi Dep­powi za uwagi na te­mat me­diów spo­łecz­no­ścio­wych.

Jac­kowi Fi­she­rowi za nie­ustanny do­ping i po­mocne edy­cje.

Steve’owi Co­xowi za dys­ku­sje na te­mat re­li­gii.

Ro­ber­towi Li­fto­nowi za całe dzie­się­cio­le­cia ba­dań nad re­formą my­śle­nia i ko­men­ta­rze na te­mat pro­cesu He­arst.

Mi­cha­elowi Par­ri­showi i Mar­kowi Evan­sowi za dys­ku­sje na te­mat prawa.

Bil­lowi Lo­vallo za roz­mowy na te­mat Jolly’ego We­sta.

Kar­lowi Ger­thowi za wska­zówki do­ty­czące wojny ko­re­ań­skiej.

Do­nowi Oke­nowi za wspo­mnie­nia o Ha­rol­dzie Wolf­fie.

To­mowi Wise’owi za dys­ku­sje do­ty­czące psy­chia­trii i zim­nej wojny oraz hi­sto­rii me­dy­cyny psy­cho­so­ma­tycz­nej.

Muf­fie Knox za jej wspo­mnie­nia do­ty­czące zna­jo­mych w sek­cie Wrota Nie­bios.

Perry’owi Ship­ma­nowi za po­moc w ana­li­zie po­nad 16 ty­sięcy do­ku­men­tów TIFF z CIA.

Eme­ry­to­wa­nemu puł­kow­ni­kowi Ro­ge­rowi Dims­dale’owi za dys­ku­sje do­ty­czące wojny ko­re­ań­skiej i ko­deksu po­stę­po­wa­nia.

Kri­sti­nie Orth-Go­mer za wspo­mnie­nia o Lar­rym Hin­kle.

So­nii An­coli-Israel za dys­ku­sje na te­mat snu.

Sze­ry­fowi Bil­lowi Gore za po­moc przy ma­te­ria­łach zdję­cio­wych sekty Wrota Nie­bios.

Da­vid Grann za­uwa­żył w książce Czas krwa­wego księ­życa. Za­bój­stwa Osa­gów i na­ro­dziny FBI: „Hi­sto­ria to bez­li­to­sny sę­dzia. Ob­naża na­sze tra­giczne w skut­kach po­myłki oraz głu­pie po­tknię­cia i ujaw­nia naj­bar­dziej skry­wane se­krety, wy­ko­rzy­stu­jąc per­spek­tywę czasu ni­czym aro­gancki de­tek­tyw, który – jak się zdaje – od sa­mego po­czątku zna roz­wią­za­nie za­gadki”. Jed­nym z błę­dów, ja­kie mo­głem po­peł­nić, jest za­po­mnie­nie, by ko­goś tu wy­mie­nić. Mam na­dzieję, że tego nie zro­bi­łem. A je­śli są ja­kieś błędy w przy­to­czo­nych fak­tach, na­leży przy­pi­sać je mnie, a nie wielu oso­bom, które hoj­nie słu­żyły mi radą.

Psy­cho­lo­gia ma­ni­pu­la­cji

Joel E. Dims­dale

Tłu­ma­cze­nie: Mar­cin Ko­wal­czyk

DARK PER­SU­ASIONby Joel E. Dims­dale. Co­py­ri­ght © 2021 by Joel E. Dims­dale. By ar­ran­ge­ment with the au­thor. All ri­ghts re­se­rved.

This edi­tion © Wy­daw­nic­two RM, 2024

Wy­daw­nic­two RM, 03-808 War­szawa, ul. Miń­ska 25 [email protected] www.rm.com.pl

ISBN 978-83-8151-833-8 ISBN 978-83-7147-127-8 (ePub) ISBN 978-83-7147-128-5 (mobi)

Re­dak­tor pro­wa­dząca: Bar­bara Ramza-Ko­ło­dziej­czykRe­dak­cja: Lena Szy­mań­skaKo­rekta: Mał­go­rzata Ró­życkaZdję­cia: Wi­ki­me­diaEdy­tor wer­sji elek­tro­nicz­nej: To­masz ZajbtOpra­co­wa­nie wer­sji elek­tro­nicz­nej: Mar­cin Fa­bi­jań­skiWe­ry­fik­cja wer­sji elek­tro­nicz­nej: Ju­styna Mro­wiec

Żadna część tej pracy nie może być po­wie­lana i roz­po­wszech­niana, w ja­kiej­kol­wiek for­mie i w ja­ki­kol­wiek spo­sób (elek­tro­niczny, me­cha­niczny) włącz­nie z fo­to­ko­pio­wa­niem, na­gry­wa­niem na ta­śmy lub przy uży­ciu in­nych sys­te­mów, bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy.

Wszyst­kie na­zwy han­dlowe i to­wa­rów wy­stę­pu­jące w ni­niej­szej pu­bli­ka­cji są zna­kami to­wa­ro­wymi za­strze­żo­nymi lub na­zwami za­strze­żo­nymi od­po­wied­nich firm od­no­śnych wła­ści­cieli.

Wy­daw­nic­two RM do­ło­żyło wszel­kich sta­rań, aby za­pew­nić naj­wyż­szą ja­kość tej książce, jed­nakże ni­komu nie udziela żad­nej rę­kojmi ani gwa­ran­cji. Wy­daw­nic­two RM nie jest w żad­nym przy­padku od­po­wie­dzialne za ja­ką­kol­wiek szkodę bę­dącą na­stęp­stwem ko­rzy­sta­nia z in­for­ma­cji za­war­tych w ni­niej­szej pu­bli­ka­cji, na­wet je­śli Wy­daw­nic­two RM zo­stało za­wia­do­mione o moż­li­wo­ści wy­stą­pie­nia szkód.

W ra­zie trud­no­ści z za­ku­pem tej książki pro­simy a kon­takt z wy­daw­nic­twem: [email protected]