Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Książka powstała w ramach projektu badawczego: Władze PRL wobec kryzysów społecznych i opozycji demokratycznej w l. 1956-1989, realizowanego przez Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej.
Książka dostępna w zasobach:
Gminna Bibliotek Publiczna im. Marii Dąbrowskiej w Komorowie
Miejska Biblioteka Publiczna w Mińsku Mazowieckim
Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Wola m.st. Warszawy
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 748
Rok wydania: 2004
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Antoni Dudek
REGLAMENTOWANA REWOLUCJA
Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990
SPIS TREŚCI
Wstęp
Rozdział I - Dojrzewanie (1982-1987)
Wiatr ze wschodu
Gospodarka na krawędzi
Erozja partyjnego kręgosłupa
Słabość opozycji
Amnestia i Rada Konsultacyjna
Podwójna gra Kościoła
Fatamorgana, czyli drugi etap reformy
Pyrrusowe referendum
Rozdział II - Czas decyzji (styczeń — sierpień 1988)
Scenariusze przełomu
Wiosenna fala strajków
„Manewr kadrowy" i wybory
Letnia fala strajków
Rozdział III - Wokół okrągłego stołu (wrzesień 1988 — kwiecień 1989)
Reformy Rakowskiego
PZPR przed zawałem
Jesienny impas
Generalski gambit
Kontrakt z buntem w tle
Rozdział IV - Wyborczy nokaut (maj — czerwiec 1988)
Drużyna Lecha
Samobójstwo koalicji
Czerwcowy blef
Rozdział V - Przesilenie (lipiec — wrzesień 1989)
Kryzys prezydencki
Misja Kiszczaka
,Z panami i lokajami"
Rozdział VI - Pakiet kontrolny (październik 1989 — kwiecień 1990)
Wyprowadzenie sztandaru
"Niezbędna przesłanka sukcesu"
Dekompozycja MSW
Zakończenie
Bibliografia
Jak to się stało, zatytułował swoje wspomnienia obejmujące okres upadku PRL Mieczysław F. Rakowski, któremu dane było odegrać rolę ostatniego premiera rządu zdominowanego przez PZPR, a następnie ostatniego I sekretarza Komitetu Centralnego tej partii1. Proste pytanie, zawarte w tytule jego książki, stanowi wierzchołek całej góry problemów, nurtujących zarówno uczestników wydarzeń, jak i badaczy od chwili załamania się w 1989 r. reżimu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej. W jakim stopniu to, co stało się wówczas w Polsce i innych krajach bloku radzieckiego, było pochodną działań podjętych na Kremlu, w jakim zaś konsekwencją autonomicznych procesów zachodzących w poszczególnych państwach, które - zgodnie z zasadą domina - przybrały w końcu postać Jesieni Ludów? Czy proces destrukcji komunistycznych dyktatur w tej części świata istotnie stanowił - jak chce Samuel Huntington - fragment trzeciej, globalnej fali demokratyzacji zapoczątkowanej w 1974 r. portugalską „rewolucją goździków"?2Jaka jest hierarchia przyczyn, które doprowadziły do upadku „żelaznej kurtyny" i przekreślenia podziału Europy będącego wynikiem II wojny światowej? Dlaczego rozpad reżimów komunistycznych, mimo bliskiego w czasie finału tego procesu, miał w poszczególnych krajach zróżnicowany przebieg?
Odpowiedzi na powyższe pytania wypełniają już dziś sporą bibliotekę, a skromny fragment spisu jej zawartości można znaleźć w zamieszczonej na końcu tej książki bibliografii. Nie zanosi się też, by wydarzenia roku 1989, uznawanego nie bez racji za koniec „krótkiego wieku XX", przestały interesować polityków, dziennikarzy oraz naukowców różnych dziedzin - ekonomistów, historyków, politologów, socjologów. Powód tego jest prozaiczny: przełom sprzed kilkunastu lat stanowił nie tylko kres, ale i - jak to w historii zwykle bywa - początek nowej epoki. To wówczas zaczął się kształtować nowy układ sił, po dzień dzisiejszy rzutujący na życie polityczne, gospodarcze i społeczne większości państw postkomunistycznych. Polska stanowi tu szczególnie wyrazisty przykład, czego dowodzi chociażby lektura życiorysów najważniejszych polityków III Rzeczpospolitej. Dla większości z nich - zarówno wywodzących się z opozycji demokratycznej, jak i aparatu władzy PRL - rok 1989 stanowił początek drogi do najważniejszych stanowisk w państwie.
Reglamentowana rewolucja jest książką z pogranicza historiografii i politologii. Badania w tych dyscyplinach, podobnie jak niemal w całej humanistyce, rozwijają się zwykle w dwu głównych nurtach: tworzenia oryginalnych teorii analitycznych oraz wprowadzania do obiegu naukowego nowych informacji. Niniejsza praca wpisuje się w drugi z tych nurtów. Dlatego też zrezygnowałem z przeglądu pokaźniej już dziś liczby teorii transformacji ustrojowej (a tym bardziej z tworzenia własnej) oraz prób wyjaśniania opisywanych wydarzeń z ich pomocą3. Niewątpliwie jednak przedstawiana praca może posłużyć do weryfikacji poszczególnych modeli teoretycznych, jest także głosem w dyskusji nad określeniem przyczyn, które skłoniły liderów PZPR do podzielenia się władzą. Starałem się w niej, przy pomocy metod stosowanych zwykle przez historyków, dokonać analizy wydarzeń, które należą do kanonu zainteresowań politologów: procesu erozji struktur władzy autorytarnej, dojrzewania komunistycznej elity politycznej do zastosowania mechanizmu kooptacji, wreszcie przebiegu samej zmiany systemowej.
Pisząc tę książkę, postawiłem przed sobą dwa główne cele: 1) odtworzenie najważniejszych aspektów procesu destrukcji dyktatury komunistycznej w Polsce oraz 2) określenie podstawowych czynników, które go przyspieszały bądź hamowały. Świadomie, z uwagi na nieuchronną, głęboką dysproporcję w ilości dostępnych informacji, zrezygnowałem z porównywania wydarzeń nad Wisłą z przebiegiem analogicznych wydarzeń w pozostałych państwach bloku radzieckiego. W miarę możliwości - limitowanych przede wszystkim przez znikomą liczbę dostępnych obecnie rosyjskich źródeł - starałem się natomiast określić rozmiary wpływu ZSRR na to, co działo się w Polsce w drugiej połowie lat osiemdziesiątych oraz reakcje Kremla na kolejne wydarzenia. Koncentrowałem się jednak na analizie wewnętrznej sceny politycznej, a w szczególności na procesie dojrzewania rządzącej wówczas Polską ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego do realizacji scenariusza podzielenia się władzą z opozycją. Z tym ostatnim wiąże się ściśle kwestia czynników, które przesądziły ostatecznie o utracie przez PZPR kontroli nad państwem, przebieg tego procesu oraz to, w jakim stopniu był on równoznaczny z przejęciem władzy przez działaczy opozycyjnej „Solidarności". Tak zakreślone cele spowodowały, że większość uwagi poświęciłem sytuacji panującej wewnątrz obozu władzy oraz temu jak postrzegano w nim sytuację gospodarczą, zmiany w nastrojach społecznych czy też działalność opozycji i Kościoła katolickiego. Doprecyzowania wymaga też pojęcie samego „obozu władzy", którego zakres na potrzeby tej książki ograniczyłem - także z uwagi na pozostający w mojej dyspozycji materiał źródłowy - do etatowego aparatu PZPR szczebla centralnego i wojewódzkiego, służb specjalnych PRL (przede wszystkim Służby Bezpieczeństwa), centralnej administracji rządowej oraz oficjalnego ruchu związkowego.
Większość pracy dotyczy zawartych w tytule lat 1988-1990, ale na faktyczną cezurę otwierającą chronologicznie zakres mojej analizy wybrałem wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 r. Nie ulega wątpliwości, że śmiertelna choroba PRL zaczęła się jeszcze wcześniej: w wymiarze politycznym z chwilą narodzin „Solidarności" latem 1980 r., zaś w wymiarze ekonomicznym w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, gdy załamała się gierkowska strategia „przyspieszonego rozwoju". Jednak tak głęboka retrospekcja zachwiałaby konstrukcją całej pracy i zamieniła ją w zarys historii politycznej PRL lat osiemdziesiątych. Z kolei przesunięcie cezury początkowej na połowę tej dekady, co można uzasadnić zarówno faktem dojścia do władzy w ZSRR w 1985 r. Michaiła Gorbaczowa, jak i zapoczątkowaniem w rok później przez ekipę Jaruzelskiego nowego, bardziej liberalnego kursu politycznego, utrudniłoby zrozumienie politycznych i psychologicznych uwarunkowań wielu decyzji podejmowanych w latach 1988-1990. Jeszcze trudniejsze okazało się określenie cezury końcowej, co wynika z faktu, że proces przechodzenia od PRL do III Rzeczpospolitej pozbawiony jest wyraźnej daty granicznej. Z pewnością trudno uznać za nią dzień 29 grudnia 1989 r., gdy nastąpiła nowelizacja konstytucji formalnie zmieniająca nazwę państwa. Na potrzeby tej pracy - także wskutek charakteru wykorzystanych źródeł - za wydarzenia kończące proces rozkładu komunistycznej dyktatury w Polsce uznałem rozwiązanie PZPR (styczeń 1990 r.) i likwidację Służby Bezpieczeństwa (kwiecień 1990 r.). W pełni zgadzam się jednak z poglądem, iż okres przejściowy między PRL a III Rzeczpospolitej trwał aż do października 1991 r., kiedy odbyły się w Polsce, pierwsze po drugiej wojnie światowej, w pełni demokratyczne wybory do parlamentu.
Podstawową bazę źródłową, na której opiera się niniejsza praca, stanowią materiały archiwalne wytworzone przez PZPR oraz służby specjalne PRL. Mimo znacznych zniszczeń, dokonanych w latach 1989-1990, w Instytucie Pamięci Narodowej oraz archiwach państwowych (z Archiwum Akt Nowych na czele) znajduje się olbrzymia liczba dokumentów ilustrujących działalność obu tych instytucji w schyłkowym okresie PRL. Nie wszystkie z nich są dostępne dla badaczy. W przypadku akt partyjnych wynika to głównie z powolnego tempa ich opracowywania, natomiast w przypadku materiałów służb specjalnych, przejętych przez IPN, dodatkowo w grę wchodzą również ograniczenia związane z ochroną tajemnicy państwowej oraz wynikające z tego utrudnienia w dostępie do ewidencji. Ta ostatnia, przynajmniej w części dostępnej dla badaczy, z którą mogłem się zapoznać, daleka jest od uporządkowania, nawet na elementarnym poziomie. Dlatego nie ulega dla mnie wątpliwości, że kolejne kwerendy - zwłaszcza w aktach przejętych przez IPN - przyniosą jeszcze wiele istotnych informacji poszerzających ustalenia zawarte w tej książce. Uzupełniające znaczenie dla moich badań miały natomiast materiały zgromadzone w Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL, Archiwum Związków Zawodowych oraz Archiwum Informacji i Dokumentacji Senatu RP.
Koncentrując się na analizie materiałów archiwalnych, korzystałem też z obszernej literatury naukowej dotyczącej ostatnich lat PRL. Pierwszym historykiem, który pokusił się o poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „jak to się stało?" był Timothy Garton Ash. Jego książka o upadku rządów komunistycznych w Polsce, Czechosłowacji, NRD i na Węgrzech, wydana dosłownie w kilka miesięcy po zakończeniu Jesieni Ludów4, stanowi z oczywistych względów skrótowy, na poły dziennikarski zapis wydarzeń5. Próbę ściśle politologicznej analizy procesu rozkładu systemu politycznego PRL zawierają napisane wkrótce potem pionierskie prace Jadwigi Staniszkis6, Andrzeja Antoszewskiego7 i Andre W. M. Gerritsa8. W połowie lat dziewięćdziesiątych ukazała się, utrzymana w konwencji tradycyjnej historycznej narracji, niezwykle cenna praca Jana Skórzyńskiego dotycząca relacji między władzami komunistycznymi a opozycją w drugiej połowie lat osiemdziesiątych9. Podobnego tematu dotyczy wnikliwe studium Andrzeja Paczkowskiego10, który pod pseudonimem Stanisław Perzkowski opublikował również tom dokumentów Biura Politycznego i Sekretariatu KC PZPR z ostatnich kilkunastu miesięcy istnienia tej partii. Paczkowski jest też autorem obszernego artykułu, który obok dotyczących całego bloku radzieckiego prac Jacquesa Levesque11 i Karela Durmana12 można uznać za najważniejszą, źródłową analizę polityki ZSRR wobec Polski w latach osiemdziesiątych13.
Wśród autorów, zajmujących się różnymi aspektami lub etapami procesu rozkładu reżimu komunistycznego w Polsce wymienić też należy m.in. Andrzeja Garlickiego14, Karola B. Janowskiego15, Sergiusza Kowalskiego16, Padraica Kenney'a17, Krzysztofa Łabędzia18, Mirosławę Marody19, Andrzeja Małkiewicza20, Lecha Mażewskiego20 21, Georgesa Minka22, Krystynę Trembicką23i Andrzeja Zybertowicza24. Szczególne miejsce na liście publikacji dotyczących schyłku PRL zajmuje trzytomowe wydawnictwo stanowiące rezultat międzynarodowej konferencji Polska 1986-1989: koniec systemu, która odbyła się w październiku 1999 r. w Miedzeszynie25. W jego tomie pierwszym Wojciech Frazik opublikował bodaj najobszerniejszą bibliografię prac dotyczących dziejów Polski w latach 1986-198926. Z kolei wśród edycji źródeł dotyczących tego okresu, poza tomem trzecim zbioru miedzeszyńskiego oraz wspominaną już publikacją dokumentów PZPR opracowaną przez A. Paczkowskiego, za publikacje o najważniejszym znaczeniu można uznać dokumenty kościelne wydane przez Petera Rainę27, obszerny tom dotyczący obrad okrągłego stołu opracowany przez Krzysztofa Dubińskiego28, dokumenty Służby Bezpieczeństwa wydane przez Jana Drausa i Zbigniewa Nawrockiego29 oraz aneks z dokumentami dotyczącymi finansów PZPR opublikowany w sprawozdaniu likwidatorów jej majątku30. Dzięki uprzejmości Grzegorza Sołtysiaka miałem też możliwość zapoznania się z roboczą wersją kilkutomowego wyboru dokumentów, dotyczących genezy i przebiegu obrad okrągłego stołu, który ma się ukazać na początku 2004 r.31
W trakcie konferencji w Miedzeszynie były sekretarz KC i członek Biura Politycznego KC PZPR Stanisław Ciosek stwierdził, że w przypadku wielu spraw „nie było żadnych papierów" i „śladu tego dla was, panowie historycy, nie będzie"32. Wydarzenia z końca lat osiemdziesiątych nie stanowią tu oczywiście żadnego wyjątku i dlatego istotne uzupełnienie materiałów archiwalnych oraz publikacji naukowych stanowiły dla mnie relacje uczestników wydarzeń. Dla tematu pracy najważniejsze były wspomnienia osób należących w latach osiemdziesiątych do obozu władzy, w tym zwłaszcza Władysława Baki33, Kazimierza Barcikowskiego34, Czesława Kiszczaka35, Aleksandra Kwaśniewskiego36, Romana Malinowskiego37, Leszka Millera38, Alfreda Miodowicza39, Zbigniewa Messnera40, Władysława Pożogi41, Mieczysława F. Rakowskiego42 i Jerzego Urbana43. Na uwagę zasługuje też tom wywiadów jakie z Wojciechem Jaruzelskim i ludźmi z jego ekipy przeprowadził Maksymilian Berezowski44oraz zapis trzydniowej dyskusji podczas konferencji w Miedzeszynie, w której głos zabierało m. in. kilku członków kierownictwa PZPR oraz funkcjonariuszy KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Przydatne okazały się również zawarte w tym tomie wypowiedzi wielu działaczy opozycji oraz pokaźna liczba opublikowanych przez nich wspomnień dotyczących końca lat osiemdziesiątych45.
Podczas pracy nad książką wykorzystałem też niektóre z ponad trzydziestu relacji zgromadzonych w ramach programu badawczego University of Michigan w Ann Arbor Communism's Negotiated Collapse. The Polish Round Table, a przechowywanych w Instytucie Studiów Politycznych PAN oraz siedemnaście relacji nagranych na potrzeby filmu dokumentalnego Tamtego ‘89 roku... w reżyserii Jolanty Kessler-Chojeckiej, przy realizacji którego pracowałem jako konsultant46. Uzupełniające źródło informacji stanowiła prasa, zarówno oficjalna, jak i ta ukazująca się w drugim obiegu. Szczegółowy wykaz wykorzystanych źródeł znajduje się w bibliografii.
„Reglamentowana rewolucja" stanowi podsumowanie moich kilkuletnich studiów nad przebiegiem zmiany ustrojowej w Polsce. Ich rezultatem było kilka wcześniejszych publikacji, a zawarte w nich ustalenia wykorzystałem w prezentowanej książce47. Długa jest lista osób, które okazały mi pomoc podczas pracy nad książką, służąc znalezionymi przez siebie dokumentami i publikacjami, różnego rodzaju wskazówkami badawczymi oraz radami. Wszystkim im, ze szczególnym uwzględnieniem Grzegorza Majchrzaka oraz prof. Andrzeja Paczkowskiego, serdecznie dziękuję. Wyrazy wdzięczności z mojej strony należą się też prof. Jerzemu Eislerowi i doktorowi Łukaszowi Kamińskiemu, którzy byli jej pierwszymi czytelnikami. Ich uwagi wywarły wpływ na ostateczny kształt książki, co oczywiście w niczym nie zmienia faktu, że za treści w niej zawarte ponoszę wyłączną odpowiedzialność.
Warszawa, listopad 2003
ROZDZIAŁ I
Patelnia, na której siedzimy, jest wciąż bardzo gorąca.
(Wojciech Jaruzelski na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 4 IV 1987 r.)
Reorientacja polityki władz PRL, która w ostatecznym rezultacie doprowadziła do rozpadu komunistycznego systemu władzy, nie była aktem jednorazowym, dającym się precyzyjnie określić w czasie. Jednak zarówno większość badaczy, jak i uczestników wydarzeń, dość zgodnie uznaje, że pierwsze dostrzegalne symptomy zmian w polityce ekipy generała Wojciecha Jaruzelskiego pojawiły się w latach 1986-8748, a ich źródła leżały zarówno w sytuacji zewnętrznej, jak i wewnętrznej PRL. Trudno jednak zrozumieć ich głębszy kontekst, a także rozmaite uwarunkowania i ograniczenia bez odniesienia się do działań kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej prowadzonych w całym okresie po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r.
Dla położenia międzynarodowego Polski zasadnicze znaczenie miały zmiany w Związku Radzieckim, natomiast na gruncie krajowym najistotniejszą rolę odegrały trudności gospodarcze i będące ich konsekwencją załamanie nastrojów społecznych. W latach osiemdziesiątych coraz widoczniejszy był też kryzys całego systemu politycznego (w tym zwłaszcza stanowiącej jego rdzeń PZPR) oraz związane z nim zmiany w elicie władzy. Na decyzje podejmowane przez ekipę gen. Jaruzelskiego rzutowała wreszcie kondycja i działalność opozycji politycznej oraz Kościoła katolickiego.
„Powinniśmy jeszcze wyjaśnić prawdziwe zamiary Jaruzelskiego, trzeba będzie zorientować się, czy aby nie chce mieć w Polsce pluralistycznego systemu rządzenia" - mówił w kwietniu 1984 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR Michaił Gorbaczow. Zaś sekretarz generalny Konstantin Czernienko ubolewał, że PZPR „nie wywiera w całej rozciągłości niezbędnego wpływu na główne procesy w życiu państwa i społeczeństwa. Jednym słowem, jak przyznaje sam Jaruzelski, nie wypełnia swej kierowniczej roli."
Moskwę, w ponad dwa lata po wprowadzeniu stanu wojennego, szczególnie martwiła nie tylko silna pozycja Kościoła katolickiego, aktywność „sił kontrrewolucyjnych" oraz budowa socjalizmu „wspólnie z kułakami", ale także fakt, że - jak to ujął Andriej Gromyko - „centralne i średnie ogniwa aparatu gospodarczego w wielu przypadkach hamują rozwój polsko-radzieckich stosunków gospodarczych i nadal patrzą na Zachód."
Równocześnie jednak członkowie radzieckiego kierownictwa nie mieli wątpliwości, że „w sprawach kadrowych zrobiliśmy generalnie prawidłowy wybór. W danej sytuacji osoba Jaruzelskiego jest jedyną do przyjęcia do kierowania krajem" (Konstantin Rusaków). Także Czernienko mówił o Jaruzelskim jako o właściwej osobie, choć wymagającej stałego nadzoru:
My oczywiście mu wierzymy. Popieramy go. Ale trzeba dalej oddziaływać na niego, pomagać w znajdowaniu najbardziej prawidłowych decyzji, ukierunkowanych na umocnienie socjalizmu na polskiej ziemi49.
Dlatego podczas swej wizyty w Moskwie 4-5 maja 1984 r. Jaruzelski otrzymał najwyższe radzieckie odznaczenie - Order Lenina, a równocześnie Czernienko wytyczył przed nim następujące cele strategiczne:
wyplenienie z korzeniami elementów antysocjalistycznych, zlikwidowanie podłoża wrogiej działalności, ograniczenie ingerencji kościoła w życie polityczne, zapewnienie decydujących wpływów w społeczeństwie ideologii marksistowsko-leninowskiej, zlikwidowanie wielosektorowości w gospodarce narodowej, przestawienie wsi na tory socjalistyczne oraz spłacanie Zachodowi zadłużenia mocno obciążającego polską gospodarkę50.
W praktyce oznaczałoby to zaostrzenie przyjętego po wprowadzeniu stanu wojennego kursu polityki wewnętrznej, a w sferze gospodarki powrót do kolektywizacji rolnictwa i likwidacji sektora prywatnego. Dla Jaruzelskiego było to oczywiście nie do przyjęcia, gdyż - abstrahując już od praktycznej możliwości realizacji tego rodzaju planów - głęboki zwrot polityczny doprowadziłby prawdopodobnie do wybuchu masowych protestów społecznych oraz aktywizacji zepchniętego do defensywy w 1982 r. dogmatycznego skrzydła w PZPR, uosabianego przez takich działaczy jak Tadeusz Grabski, Stanisław Kociołek czy Stefan Olszowski51.
W tej sytuacji, w przeciwieństwie do większości przywódców państw bloku radzieckiego, Jaruzelski z zadowoleniem powitał dojście do władzy w ZSRR w 1985 r. Michaiła Gorbaczowa. Pojawiła się bowiem szansa na przerwanie płynącego z Kremla strumienia niewygodnych żądań, rad i postulatów. W trakcie spotkania przywódców państw bloku radzieckiego w Warszawie 26 kwietnia 1985 r., podczas którego podpisano protokół o przedłużeniu istnienia Układu Warszawskiego, Gorbaczow mówił o konieczności „otwartego omawiania pojawiających się różnic poglądów i wypracowywania wspólnego stanowiska. Należy w porę usuwać nieporozumienia i wzajemne pretensje, nie dopuszczając do ich nawarstwiania". Dodał też, że „każda z bratnich partii samodzielnie określa swoją politykę i jest za nią odpowiedzialna przed swoim narodem"52. Był to bardzo subtelny, ale równocześnie czytelny sygnał, że Moskwa zamierza zwiększyć zakres autonomii, jakim dysponują kraje satelickie53.
W lipcu 1986 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR Gorbaczow stwierdził wprost:
Metody, które stosowaliśmy w odniesieniu do Czechosłowacji i Węgier [chodzi o interwencje zbrojne w 1968 i 1956 r. - A.D.], teraz nie przejdą. Nie przejdą! [...] Nie możemy naśladować przeżytków Kominternu i stosować administracyjnych metod kierowania przyjaciółmi.
Radziecki przywódca nie ukrywał też rzeczywistej przyczyny zmiany stanowiska Kremla mówiąc o krajach bloku radzieckiego: „Nie można brać ich na swój kark. Główny [powód] - to ekonomika". Rezygnacja z podstawowych założeń doktryny Breżniewa, podyktowana głównie względami gospodarczymi, nie oznaczała oczywiście wyrzeczenia się przez ZSRR strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej54. Gorbaczow już wówczas miał świadomość, że w przypadku całego regionu obowiązuje tzw. zasada domina, bowiem na jednym z kolejnych posiedzeń Biura trzeźwo skonstatował: „Jeśli nie utrzymamy Polski, to nie zdołamy też utrzymać NRD"55.
Pierwszy etap proklamowanych przez Gorbaczowa reform politycznych w ZSRR obejmuje okres od 1986 r. do wiosny 1988 r. W tym czasie, jak ocenia Włodzimierz Marciniak, nastąpił „rozwój klubów i innych form »amatorskiej« działalności politycznej, z reguły pod hasłami poparcia pierestrojki". W drugiej fazie, trwającej do początku 1989 r.,
partia komunistyczna, a zwłaszcza Komsomoł, próbowały nawiązać współpracę z organizacjami nieformalnymi, które przekształcały się już z klubów w masowe ruchy społeczne. Rozwój ten następował na ogół w ramach oficjalnych masowych kampanii politycznych, np. wyborów deputowanych56.
Uwzględniając różnice związane z konfliktami narodowościowymi oraz niskim poziomem krystalizacji programowej i kadrowej rosyjskich środowisk dysydenckich, przebieg tego procesu przypomina do pewnego stopnia scenariusz wydarzeń jaki miał miejsce w Polsce. Rodzi to oczywiste i wielokrotnie stawiane już pytanie: w jakim stopniu zmiany nad Wisłą były pochodną procesów zainicjowanych na Kremlu?
Omówiliśmy różne sposoby realizacji reformy. Polska miała stać się laboratorium pierestrojki, ale nie chcieliśmy, by inni przywódcy bloku wschodniego o tym wiedzieli. [...] Od tego spotkania sprawy poszły naprzód. To było kluczowe i wszystko, co nastąpiło potem przebiegało na drodze ostrożnych konsultacji i rozważań57.
W ten sposób Wojciech Jaruzelski opisywał w 1995 r. swoją pierwszą rozmowę z Gorbaczowem po jego wyborze na sekretarza generalnego KPZR. Jednak cztery lata wcześniej generał podkreślał, że impulsy ze wschodu nie napłynęły automatycznie ze zmianą personalną, jaka nastąpiła na Kremlu:
To nie było tak, że przyszedł Gorbaczow, ogłosił „pierestrojkę". Zresztą nie od razu ogłosił. Na początku była „głasnost", jawność, „pierestrojka" dopiero po jakimś czasie. Też musiał pokonywać ogromne trudności”.
Z zestawienia tych dwóch wypowiedzi wynika, że Jaruzelski w miarę upływu lat coraz konsekwentniej podtrzymuje tezę o swej ścisłej współpracy z Gorbaczowem i roli PRL jako „laboratorium pierestrojki". Andrzej Paczkowski dotarł do relacji Gorbaczowa z rozmowy z Jaruzelskim przeprowadzonej przy okazji X Zjazdu PZPR w czerwcu 1986 r., którą przedstawił na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR. Wedle Gorbaczowa I sekretarz KC PZPR miał wówczas stwierdzić: „Od pryncypiów nie odstąpiłem, a w taktyce proszę mi zaufać. Gdybym wyczuł brak zaufania z Waszej strony, nie mógłbym pracować."
Gorbaczow był najwyraźniej zadowolony z postawy całego kierownictwa PZPR ocenił bowiem, że „Polacy chcą się z nami konsultować bardziej niż inni i rozumieją nasze problemy", a sam Jaruzelski „rośnie jako polityk". W kilka miesięcy później, podczas spotkania przywódców państw bloku radzieckiego, Jaruzelski miał w trakcie rozmowy w cztery oczy powiedzieć Gorbaczowowi, że nie może liczyć na większość z nich, gdyż - jak się wyraził - „starzy odstają". Równocześnie zaś zadeklarował: „My dwaj będziemy ciągnąć ten wóz"5859.
Otwarta pozostaje jednak odpowiedź na pytanie, dokąd właściwie miał jechać wóz ciągnięty wspólnie przez Gorbaczowa i Jaruzelskiego? W tej sprawie skazani jesteśmy na domysły. W szczególności nie jest jasne, czy odstępując od doktryny Breżniewa Kreml określił granice, których w dalszym ciągu nie wolno było przekroczyć oraz jak przebiegał ten proces. Zdaniem Mariana Orzechowskiego (ministra spraw zagranicznych w drugiej połowie lat 80.), Gorbaczowa w początkowej fazie pierestrojki interesowały różnego rodzaju „konsultacje, dyskusje publiczne" w których przeprowadzaniu Jaruzelski „był mistrzem".
Dla Związku Radzieckiego było to całkowite novum, coś zupełnie nieznanego. I w tym sensie mówiono o „laboratorium" [...]. Oczywiście nie oznaczało to, zwłaszcza w latach 1985-1986, żadnych głębszych przemian wychodzących poza ramy fundamentalnych zasad ustrojowych60.
Jednak jeszcze w grudniu 1985 r. ze stanowiska ambasadora PRL w Moskwie odwołany został Stanisław Kociołek, który wedle relacji Orzechowskiego
słał alarmujące informacje [...], że dni Gorbaczowa są policzone, że nie ma on żadnego oparcia w aparacie i społeczeństwie, że wszystko jest oparte na kruchych fundamentach, że lada dzień będzie koniec z Gorbaczowem61.
Usunięcie Kociołka stanowiło logiczną konsekwencję zaangażowania się Jaruzelskiego w poparcie dla rozpoczynającej się pierestrojki i miało ułatwić zacieśnianie współpracy z nowym kierownictwem na Kremlu.
W październiku 1986 r. Sekretariat KC PZPR rozpatrywał pakiet propozycji dotyczących współpracy ideologicznej między KPZR i PZPR. Strona radziecka proponowała m.in. rozpoczęcie retransmisji w Polsce pierwszego programu TV ZSRR oraz zwiększenie skali wzajemnej wymiany kadr zajmujących się środkami masowego przekazu, oświatą, nauką, kulturą i sportem. Z obszernego wykazu planowanych wspólnych przedsięwzięć, wątpliwości wśród członków Sekretariatu KC wzbudziła jedynie radziecka propozycja nakręcenia w koprodukcji z TVP filmu fabularnego o młodości Feliksa Dzierżyńskiego. Zastanawiano się też nad problemem „białych plam" w historii wzajemnych stosunków. „Podejmowaniu ich musi towarzyszyć wyobraźnia co do skutków. Nieodzowna ostrożność. Pierwszy raz towarzysze radzieccy zgodzili się rozmawiać na ten temat" - stwierdził podczas dyskusji Włodzimierz Natorf, który zastąpił Kociołka w roli ambasadora PRL w Moskwie. Obawy te łagodził sam Jaruzelski mówiąc:
Tow. Gorbaczow jednoznacznie opowiada się za podjęciem tych problemów przez historyków obu stron. [...] W świadomości społecznej, również nie bez naszej winy, tkwi sprawa Katynia [...]. My też byliśmy kiedyś nadgorliwi i mieliśmy swoje tragiczne procesy oficerów.
Równocześnie generał proponował, by
pomyśleć o śmiałych, szokujących przedsięwzięciach, nie mieszczących się w dotychczasowych ramach (np. może wizyta w Moskwie kardynała Glempa, może sprowadzenie prochów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego). Liczą się skutki62.
Jaruzelski interesował się różnymi aspektami pierestrojki, w tym zwłaszcza sposobami organizowania poparcia dla polityki Gorbaczowa.
Tow. Ciosek przywiózł z Moskwy - mówił na posiedzeniu Sekretariatu KC w marcu 1988 r. - ciekawe spostrzeżenia i informacje na temat powstawania tam różnych organizacji pod hasłem poparcia dla pierestrojki. Warto z tymi materiałami zapoznać kierownictwo partii. Może u nas też można powołać do życia Związek Weteranów Pracy i Walki63.
Zacieśnienie współpracy dotyczyło też służb specjalnych. W styczniu 1987 r. odbyła się w Warszawie narada zastępców szefów wywiadów wojskowych państw Układu Warszawskiego, po której - co podkreślano w dokumentach Zarządu II Sztabu Generalnego WP - Główny Zarząd Wywiadu Armii Radzieckiej zaczął przekazywać Polakom materiały na zasadzie „równego partnerstwa". Z kolei w kwietniu podpisany został plan rozwoju współpracy na lata 1987-1991 między zajmującymi się kontrwywiadem Departamentem II MSW oraz Zarządem IV KGB. Płk Janusz Sereda i gen. lejt. Jurij Storożew deklarowali w nim m.in. ścisłą koordynację działań w „rozpracowaniu obiektów wzajemnego zainteresowania" oraz „organizacji gier operacyjnych i podstawiania [ludzi] celem przenikania do sieci agenturalnej przeciwnika"64.
Zbliżenie PRL i ZSRR zamierzano wykorzystać dla poprawy wizerunku Polski na Zachodzie. W opracowanej w końcu 1987 r. w KC PZPR analizie kierunków propagandy zagranicznej podkreślano, że „szacunek dla Polski na Zachodzie będzie kształtował się wraz kształtowaniem przeświadczenia, iż odzyskuje i umacnia ona rangę głównego partnera i sojusznika ZSRR".
Dlatego zakładano konieczność podkreślania, że „linia »socjalistycznej odnowy« w Polsce i »przebudowy« w ZSRR są jednorodne i motywowane tymi samymi źródłami". Zarazem jednak „nie powinniśmy unikać podkreślania, iż niektóre nasze propozycje i rozwiązania noszą charakter awangardowy i są zgodne z narodowymi uwarunkowaniami procesu budownictwa socjalistycznego".65 W praktyce oznaczać to miało, że władze PRL popierając politykę Gorbaczowa, równocześnie rezerwują sobie możliwość podejmowania działań, które nie muszą być zgodne z kierunkiem przemian w ZSRR.
Obok licznych działań zarówno Moskwy, jak i Warszawy, zorientowanych na reformowanie systemu, pojawiały się również inicjatywy i wypowiedzi świadczące o tym, że nieprzekraczalną granicą dla zmian wewnętrznych jest utrzymanie dotychczasowej spoistości bloku radzieckiego. W styczniu 1987 r. podczas narady sekretarzy KC ds. międzynarodowych i ideologicznych bratnich partii
poparto wniosek PZPR postulujący stworzenie systemu współdziałania krajów socjalistycznych, obejmujący analizowanie i prognozowanie działań przeciwnika, szybką wymianę informacji oraz koordynację działań w sferze kontrpropagandy66.
Podobne wątki pojawiły się podczas rozmowy Gorbaczowa z Jaruzelskim w kwietniu 1987 r., podczas której generał stwierdził:
Sądzimy, że lata 1987-1988 będą miały decydujące znaczenie dla realizacji naszych planów. Powinniśmy osiągnąć postęp we wszystkich obszarach życia społecznego. Przeciwnik też dostrzega tę perspektywę i podejmuje odpowiednie kroki.
Wywołało to następująca odpowiedź Gorbaczowa: „Zachód jest mocno niezadowolony, że nie udało mu się oderwać Polski od Związku Radzieckiego i poróżnić naszych narodów."67 Jasno z tej wymiany zdań widać, że dla obu rozmówców Zachód i jego „agentura" - za którą uważano środowiska opozycyjne - pozostaje wciąż głównym zagrożeniem.
Jeszcze ciekawszy jest odnaleziony przez bułgarskiego historyka Jordana Baiewa zapis rozmowy między Gorbaczowem i bułgarskim przywódcą Todorem Żiwkowem z października 1987 r., w której ten pierwszy stwierdził:
W Waszym otoczeniu są ludzie o prozachodniej orientacji. Powinniście o tym wiedzieć. Są ludzie, którzy uważają, że należy przyswajać technologię zachodnią. A jeśli są tacy ludzie w Waszym otoczeniu, którzy choćby tylko marzą o staniu się „mini-RFN" czy »mini-Japonią«, to nie powinniście ich trzymać blisko siebie.
Kiedy zaskoczony Żiwkow zaczął tłumaczyć, że Kreml został zdezinformowany w tej sprawie, Gorbaczow odrzekł: „Nie sądzę, by to było kłamstwo"68. Wypowiedź ta jest tym bardziej zaskakująca, że kilka miesięcy wcześniej, w kwietniu 1987 r. w Bukareszcie, członek kierownictwa KPZR Jegor Ligaczow, uchodzący za konserwatywnego oponenta sekretarza generalnego, stwierdził, że „każdy kraj może działać w sposób niezależny. [...] W przeszłości zwykło się mawiać, że orkiestra dyryguje z Moskwy. Obecnie jednak już tak nie jest"69. Najwyraźniej jednak rezygnując z dotychczasowego sposobu dyrygowania, Kreml nie zamierzał zgodzić się na rozwiązanie samej orkiestry, a tym bardziej na korzystanie z zachodnich partytur.
Na podstawie znanych już faktów można się zgodzić z Andrzejem Paczkowskim oceniającym, że
Gorbaczow dokonał czegoś w rodzaju częściowej amputacji na „doktrynie Breżniewa", która straciła swój ideologiczny sens, stając się coraz bardziej zasadą o charakterze geopolitycznym. Nie później niż w latach 1987-1988 dawna presja Moskwy na Warszawę ustąpiła, zastąpiona przez daleko idącą zgodność intencji i działań70.
Ekipa Jaruzelskiego miała zatem rozwiązane ręce w zakresie reform ustrojowych71, co jednak nie przeszkadzało jej niemal do końca swych rządów posługiwać się radzieckim „straszakiem" w kontaktach z Zachodem, opozycją oraz Kościołem. Jacques Levesque ocenia wręcz, że Jaruzelski nie wykorzystywał swobody działania, jaką otrzymał od Gorbaczowa72.
W kierownictwie PZPR bardzo długo zakładano, że szczególne więzi łączące Jaruzelskiego i jego współpracowników z Kremlem staną się - po dokonaniu dojrzewających powoli zmian wewnętrznych - główną legitymacją uprawniającą ich do dalszego sprawowania lub przynajmniej decydującego udziału we władzy. Będzie to szczególnie widoczne w forsowanej przez władze w 1989 r. koncepcji urzędu prezydenckiego. Nie znaczy to oczywiście, że począwszy od lat 1987-1988 Moskwa przestała się interesować rozwojem wydarzeń nad Wisłą. W przeciwieństwie jednak do takich krajów jak Czechosłowacja, NRD czy Rumunia, gdzie zaangażowanie Kremla (w tym zwłaszcza radzieckich służb specjalnych) w animowanie zmian politycznych było znaczące73, w Polsce wpływ ten - w świetle znanych obecnie dokumentów i faktów - był raczej ograniczony. Oczywiście bez szerszego dostępu do rosyjskich materiałów archiwalnych, nie sposób w tej sprawie stwierdzić niczego w sposób kategoryczny.
„Musi być świadomość, że nie ma innego wyjścia niż zaciskanie pasa przez dłuższy czas i przez wszystkich" - mówił w kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego na posiedzeniu Biura Politycznego gen. Jaruzelski74. Ta wypowiedź stanowiła komentarz do wprowadzonej z dniem 1 lutego 1982 r. radykalnej podwyżki cen żywności (o 241 proc.) oraz opału i energii (o 171 proc.). Miał to być krok w kierunku przywrócenia równowagi rynkowej, ale mimo wysokich kosztów społecznych (w wyniku podwyżki nastąpił spadek dochodów realnych ludności o około 30 proc.75) w końcu 1982 r. tzw. nawis inflacyjny szacowano na 500 miliardów złotych. Dochód narodowy spadł w pierwszym roku stanu wojennego o 5,5 proc76. Ogromne wyrzeczenia, do jakich zmuszono wówczas społeczeństwo polskie, okazały się w większości zmarnowane. Wprawdzie w 1983 r. gospodarka odbiła się od dna, a PKB wzrósł po raz pierwszy od kilku lat, ale nie był to rezultat rzeczywistych zmian w systemie ekonomicznym, a jedynie powrotu gospodarki do starych kolein, z których została wybita najpierw przez strajki z lat 1980-81, później zaś przez militaryzację wielu zakładów i sankcje ekonomiczne, jakie wobec PRL zastosowały państwa zachodnie. Już w 1985 r. tempo wzrostu gospodarczego uległo zahamowaniu, bowiem - jak pisano w jednej z partyjnych analiz - „ze szczególną siłą dała o sobie znać bariera materiałowo-surowcowa [...] wynikająca z niedostatku zasobów krajowych oraz niskich możliwości importowych"77.
Tymczasem jednym z najważniejszych wątków, które przewijały się w publicznych wystąpieniach przedstawicieli władz po wprowadzeniu stanu wojennego, były deklaracje o konieczności kontynuowania reform ekonomicznych, których rozpoczęcie zadeklarowano w latach 1980-1981. Jak jednak trafnie zauważył w lutym 1982 r. gen. Jaruzelski: „Istnieje paradoksalne zjawisko towarzyszące reformie: z jednej strony liberalizacja zasad kierowania gospodarką, a z drugiej strony rygory wynikające ze stanu wojennego"78.
Rygory stanu wojennego nie były jednak główną przyczyną, która sprawiła, że nie udało się wprowadzić rzeczywistej reformy w niewydolnym systemie gospodarki PRL. Jaruzelski oraz jego najbliżsi współpracownicy, werbalnie dostrzegali potrzebę zmian w gospodarce i dlatego sprzeciwiali się inicjatywom zmierzającym do otwartego wycofania się z głoszenia samej idei reformy. Jednak zarówno poziom ich wiedzy ekonomicznej, jak i mentalność79, będąca konsekwencją
ponad czterdziestoletniego okresu istnienia gospodarki socjalistycznej powodowały, że w praktyce okazali się niezdolni do wprowadzenia reformy porównywalnej chociażby z tym, co udało się zrealizować na Węgrzech rządzonych przez Janosa Kadara. Tym bardziej że opór stawiany przez kadrę zarządzającą gospodarką był trudniejszy do pokonania niż bramy zakładów strajkujących po 13 grudnia. Dobrze ilustruje to przykład 106 zjednoczeń przedsiębiorstw państwowych zlikwidowanych w ramach reformy (w 1982 r.), w których miejsce powstały 103 zrzeszenia, różniące się od swoich poprzedników głównie nazwą80.
Właściwie nie ma żadnej zinstytucjonalizowanej siły zajmującej się kompleksowo wprowadzaniem reformy do praktyki gospodarczej, brak jest podejścia do reformy jako kompleksu polityczno-gospodarczego
- stwierdzano w obszernej analizie sytuacji społeczno-politycznej opracowanej w MSW na polecenie gen. Czesława Kiszczaka w maju 1984 r.81
Istniały natomiast w aparacie partyjnym i państwowym wpływowe siły zainteresowane utrzymaniem status quo, w tym zwłaszcza pozostawieniem bez zmian błędnej polityki inwestycyjnej.
Systematycznie przekraczano planowane nakłady - pisze Janusz Kaliński - a równocześnie nie osiągano wyników rzeczowych. W 1983 r. plan przekazania inwestycji do eksploatacji został zrealizowany w 71,7%, w 1984 r. 69,8%, a w 1985 r. w 65,5%82.
Wielokrotnie mówiono w ścisłym kierownictwie PZPR o konieczności korzystania z doświadczeń węgierskich, ale równocześnie padały w tym samym gronie propozycje w rodzaju tych, którą podczas dyskusji na temat sytuacji w rolnictwie przedstawił na posiedzeniu Biura Politycznego w marcu 1982 r. gen. Czesław Kiszczak:
Proponuję: przeprowadzić w ciągu 2-3 tygodni uderzeniową akcję, wykorzystując w niej wszystkie siły i środki - studentów, młodzież szkolną, robotników, chłopów, wojsko do uprawienia i obsiania odłogującej ziemi, [...] wydać administracyjny zakaz podejmowania przez absolwentów szkół rolniczych pracy poza resortem rolnictwa.
Z kolei gen. Florian Siwicki stwierdził, że „można rozważyć militaryzację POM-ów, a ekipy wojskowe mogą dokonywać remontów maszyn w SKR-ach w zamian za zboże". Realizację tego rodzaju pomysłów musiał - oczywiście działając w oględny sposób - powstrzymywać minister rolnictwa Jerzy Wojtecki informując, że w przypadku absolwentów szkół rolniczych „są duże trudności zatrudnieniem ich w nowym systemie ekonomiczno-finansowym i nawet namawiamy ich do podejmowania pracy poza rolnictwem"83.
Wedle Władysława Baki, pełniącego funkcję pełnomocnika rządu ds. reformy, na posiedzeniach Rady Ministrów w lipcu 1983 r. i czerwcu 1984 r. forsowano projekty zmierzające do otwartego „zdławienia reformy". Jednym z ich głównych orędowników miał być wicepremier Zbigniew Messner, argumentujący, że „doprowadzony do końca model reformy społeczno-gospodarczej, który zarysował minister Władysław Baka, oznacza w istocie zmianę ustroju społeczno-politycznego"84.
Hasła o kontynuacji reformy miał wedle Baki bronić Jaruzelski, ale w 1985 r. - na przeprowadzonej w Poznaniu Krajowej Naradzie Partyjno-Gospodarczej - zmienił zdanie i udzielił poparcia zachowawczym hasłom głoszonym przez Messnera. Po kilku miesiącach - w listopadzie 1985 r. - ten ostatni objął stanowisko premiera, a Urząd pełnomocnika rządu ds. reformy został zlikwidowany.
Messner otwarcie mówił o konieczności „umocnienia roli centrum w programowaniu i kierowaniu procesami gospodarczymi i w kontroli funkcjonowania organizmów gospodarczych"85. Dopiero w wydanych po latach wspomnieniach przyznał, że
praktyczna realizacja [reformy] [...] zatrzymała się na nierównowadze
rynkowej i zjawiskach będących jej pochodnymi. Przede wszystkim na reglamentacji (zarówno w zaopatrzeniu, jak i na rynku konsumpcyjnym). W warunkach pełnej zależności zaopatrzenia od decyzji centrum, samodzielność przedsiębiorstw stawała się iluzoryczna86.
Zapomniał tylko dodać, że jeden z jego najbliższych współpracowników, wicepremier Zbigniew Szałajda, odpowiadając na protesty dyrektorów skarżących się na ręczne sterowanie gospodarką, zapytał: „Czy tę samodzielność chcecie bez dotacji? "87.
Jednym z głównych problemów gospodarki w okresie stanu wojennego i latach późniejszych stała się konieczność drastycznego ograniczenia importu z tzw. drugiego obszaru płatniczego, czyli państw kapitalistycznych. W 1982 r. import surowców i komponentów z Zachodu zmniejszył się o około 40 proc. Wynikało to zarówno z sankcji ekonomicznych, jak i chronicznego braku dewiz spowodowanego załamaniem się eksportu.
„Obecnie 1150 zakładom grozi częściowe ograniczenie produkcji, a 151 zupełna likwidacja z powodu braków surowcowych i materiałowych" - informował w lutym 1982 r. kierownictwo PZPR sekretarz KC Marian Woźniak. Panaceum upatrywano zarówno w zwiększaniu wymiany z krajami RWPG, jak i produkcji różnego rodzaju towarów o charakterze zastępczym, co było szczególnie istotne w przypadku artykułów konsumpcyjnych. „Tow. Tadeusz Czechowicz zwrócił uwagę na konieczność zwiększenia produkcji substytutów kawy i herbaty" - zapisano w protokole jednego z kwietniowych posiedzeń Biura Politycznego88. Z kolei w maju 1982 r. Włodzimierz Mokrzyszczak na tym samym forum proponował, aby „iść na tanie budownictwo, z odpadów z drzewa"89. W pięć lat później niewiele się zmieniło, bowiem gen. Józef Baryła na posiedzeniu Sekretariatu KC oceniał, że trzeba „rozwiązać pilnie kilka spraw palących - to zaopatrzenie w watę i papier toaletowy [oraz] lekarstwa"90.
Istotną konsekwencją stanu wojennego stało się zwiększenie uzależnienia gospodarczego Polski od ZSRR i innych państw RWPG. „Przyjmujemy, że konieczne jest przeorientowanie gospodarki na współpracę z ZSRR, z innymi k[rajami] socjalistycznymi]" - stwierdził w lutym 1982 r. na posiedzeniu Biura Politycznego Stefan Olszowski91. Reorientacja gospodarki wynikała zarówno z izolacji, w jakiej znalazła się ekipa Jaruzelskiego92 w konsekwencji sankcji głównych państw zachodnich, jak i przekonania większości jej członków o konieczności zacieśnienia związków z ZSRR i innymi państwami bloku radzieckiego.
Błąd szerokiego otwarcia Polski i uzależnienia jej od Zachodu - przekonywał na tym samym posiedzeniu Biura Politycznego gen. Jaruzelski - obciąża nie tylko byłe kierownictwo [ekipę Gierka -
A.D.], lecz również przedstawicieli różnych środowisk, naukowców, specjalistów, handlowców itp.93.
Znamienne jednak, że zacieśnianie więzi ekonomicznych z krajami RWPG napotykało na opór części ludzi pracujących w aparacie gospodarczym. Skarżył się na to w maju 1982 r. sekretarz KC Jan Główczyk:
Pojawiają się głosy traktujące reorientację naszej gospodarki na ściślejszą współpracę ze Związkiem Radzieckim i innymi krajami socjalistycznymi jako chwilowe posunięcie bez przykładania wagi na dłuższą metę. [...] Powodem jest nadzieja na dużą ilość wyjazdów na Zachód, jak kiedyś94.
Był też i inny powód, o którym oczywiście Główczyk nie był skłonny mówić: wielu specjalistów zdawało sobie sprawę z katastrofalnych konsekwencji zerwania więzi z Zachodem dla poziomu technologicznego polskiej gospodarki i jakości wytwarzanych przez nią produktów. Wedle danych Państwowej Inspekcji Handlowej w 1983 r. aż 60 proc, konsumpcyjnych artykułów przemysłowych (takich jak odzież, obuwie i meble) nie spełniało podstawowych norm jakościowych95.
Gen. Jaruzelski był bardzo przywiązany do wiary w zbawczą moc różnego rodzaju działań kontrolnych. Najpierw prowadzili je komisarze wojskowi, przeprowadzając kompleksowe oceny sytuacji w poszczególnych województwach, później do działania ruszyła też Inspekcja Robotniczo-Chłopska (IRCh). Decyzja o jej powołaniu zapadła na XVIII Plenum KC PZPR w grudniu 1984 r. „Na około 1,5 tys. przeprowadzonych kontroli, w 80% z nich stwierdzono różnego rodzaju nieprawidłowości" - pisano w broszurze wydanej przez KC PZPR, w której oceniano pierwszy rok działalności IRCh, podając równocześnie charakterystyczne przykłady:
w woj. legnickim, płockim, rzeszowskim, krośnieńskim i zamojskim stwierdzono w sklepach [...] złe zaopatrzenie w podstawowe artykuły żywnościowe (chleb, mleko, masło, mąka, sery, sól); w woj. radomskim w sklepach branży przemysłowej stwierdzono przypadki ukrywania na zapleczu sklepów poszukiwanych towarów96.
IRCh, podobnie jak inne służby powołane w tym celu, nie była w stanie zahamować rosnącej przestępczości gospodarczej97. W raporcie przygotowanym w 1985 r. w Komendzie Głównej MO, odnotowując wzrost liczby przestępstw gospodarczych o 19 proc, w stosunku do 1984 r., równocześnie podkreślano, że „obraz statystyczny nie odzwierciedla jednak w pełni faktycznego stanu zagrożenia niegospodarnością i marnotrawstwem. Rzeczywiste rozmiary niegospodarności są znacznie większe"98.
Jaruzelski dbał też, aby funkcje kontrolne we właściwy sposób wypełniali poszczególni ministrowie.
Zgodnie z zaleceniem tow. premiera członkowie rządu zobowiązani są być w terenie z zaskoczenia. [...] Koordynujemy te wyjazdy z Wydziałem Organizacyjnym KC, aby w jeden rejon nie pojechało zbyt wiele osób
- meldował szef Urzędu Rady Ministrów gen. Michał Janiszewski99 . Wyjazdy te dostarczały oczywiście wielu informacji o sytuacji ekonomicznej, czego konsekwencją były liczne zmiany personalne, nie mogły jednak zastąpić zmiany systemowej, bez której niemożliwa była rzeczywista naprawa gospodarki. Do pewnego stopnia świadomość tego miał nawet sam Jaruzelski, który trzeźwo podsumował jedną z wielu dyskusji na tematy ekonomiczne: „Jesteśmy między dwoma kamieniami młyńskimi: pierwszy kamień to rzeczywistość ekonomiczna, drugi - to społeczeństwo. Miotamy się."100
Rezultatem tego miotania się były kolejne akcje inicjowane przez generała, które w założeniu miały poprawić sytuację gospodarczą, a w rzeczywistości potęgowały jedynie bałagan i powodowały kolejne koszty. Po X Zjeździe PZPR w 1986 r. takim panaceum miała się stać atestacja stanowisk pracy, którą Mieczysław Rakowski uznał później za „typowy zabieg biurokratyczny", który „skończył się fiaskiem"101. Lektura zachowanych protokołów z posiedzeń kierownictwa PZPR, ujawnia rosnącą z upływem lat bezradność i frustrację Jaruzelskiego wobec chronicznego kryzysu ekonomicznego, którego rozmiary były trudne do ogarnięcia także z powodu „poprawiania" wyników na różnych szczeblach aparatu gospodarczego. W marcu 1987 r. generał mówił na temat z goryczą:
Były fałszerstwa statystyki. Ja grzmiałem na jakiejś konferencji, nie pamiętam czy w Katowicach, czy w Zielonej Górze - będziemy karać, pociągać do odpowiedzialności. I co? I cisza. A było to udowodnione, NIK przedstawiał materiały, gdzie zostało to sfałszowane102.
Na tle ogólnej degrengolady ekonomicznej lat 80. znamiennym zjawiskiem był wzrost sektora prywatnego w gospodarce. W latach 1981-1985 zwiększył on poziom produkcji o 13,8 proc., podczas gdy w tym samym czasie wytwórczość sektora uspołecznionego zmniejszyła się o 0,2 proc.103 Przedsiębiorczość prywatna w dalszym ciągu podlegała jednak licznym ograniczeniom, a wielu członków kierownictwa PZPR krytycznie oceniało przejawy „nieuzasadnionego bogacenia się określonych środowisk"104. Na posiedzeniu Biura Politycznego w 1982 r. Zbigniew Messner apelował: „Trzeba zwrócić uwagę na sektor prywatny - ma wielkie dochody, niekontrolowane." Z kolei Wojciech Jaruzelski dodawał:
Nieuzasadnione zyski trzeba traktować jako spekulację. [...] Pojawiają się elementy nepowskie. System fiskalny powinien tropić to, tępić to, co stanowi obrazę naszego ustroju i systemu. Trzeba więcej kontroli.105
Niewiele one dały, bowiem w pięć lat później w wykazie decyzji Biura Politycznego znalazł się zapis nakazujący „przeprowadzić rozeznanie odnośnie przypadków budowy luksusowych willi - kto i z jakich środków buduje, wyciągnąć stosowne wnioski wobec osób łamiących prawo".106
Wille budowali m.in. ludzie działający na czarnym rynku, który w tym czasie przeżywał rozkwit proporcjonalny do zapaści legalnego handlu. Jak ocenia znawca tej problematyki Jerzy Kochanowski
w latach 80. czarny rynek zdominował rynek oficjalny. [...] Czarny rynek stworzył w latach 80. rozległe nielegalne struktury gospodarcze. Ich bossowie albo sami należeli do komunistycznego establishmentu, albo mieli świetne powiązania z ludźmi władzy.107
W ramach sektora prywatnego szczególne miejsce zajmowało kilkaset tzw. spółek polonijnych, zakładanych z udziałem obcokrajowców polskiego pochodzenia na podstawie ustawy z lipca 1982 r.108 Decyzje kierownictwa PZPR podjęte w końcu 1983 r. doprowadziły wprawdzie do ograniczenia tempa ich rozwoju, ale i tak były one najbardziej atrakcyjnym finansowo miejscem pracy w silnie egalitarnym systemie gospodarczym PRL.
Firmy polonijne wysysają z sektora państwowego wysoko wykwalifikowaną kadrę. Część pracowników przechodzi z central handlu zagranicznego, posiadają oni informacje o randze tajemnicy służbowej i państwowej. [...] Nierzadkie są też przypadki nieformalnych kontaktów z pracownikami resortów sprawującymi kontrolę nad firmami polonijnymi
- alarmowano w MSW w maju 1984 r. Co więcej Służba Bezpieczeństwa oceniała, że „firmy te wykorzystywane są do finansowania krajowej opozycji antysocjalistycznej i organizowania kanałów dla zabezpieczenia materiałowo-technicznego podziemia".109 Jednak w trzy lata później Leszek Miller (wówczas I sekretarz KW PZPR w Skierniewicach) wyrażał się na ich temat nieco cieplej: „Nie jestem przesadnym zwolennikiem firm polonijnych, ale z uznaniem odnoszę się do osiąganej przez nie efektywności i wydajności pracy."110
Spółki polonijne stały się dla władz, a w szczególności dla funkcjonariuszy służb specjalnych (zarówno SB, jak i wojskowych) rodzajem poligonu doświadczalnego. Testowano w nich zachowania podmiotów działających w oparciu o mechanizmy rynkowe i wykorzystywano do działań operacyjnych111. Podobny charakter miała spółka „Interster" utworzona jeszcze w 1983 r. oraz powstała rok później „Agrotechnika". Tę ostatnią formalnie powołali do życia pracownicy Wojskowej Akademii Technicznej oraz Związku Młodzieży Wiejskiej. Wedle Jadwigi Staniszkis spółka ta uzyskała kredyt z Banku Światowego na modernizację mleczarstwa, ale uzyskane środki przeznaczyła na import sprzętu komputerowego, który następnie wysłano do ZSRR112. „Już teraz istnieje możliwość tworzenia spółek prywatno-państwowych" - mówił w grudniu 1987 r. wicepremier i przewodniczący Komisji Planowania Zdzisław Sadowski. - „Przedsiębiorstwa prywatne, osiągnąwszy pewne rozmiary, powinny się przekształcać w takie właśnie spółki. Ich właściciele powinni być do tego zachęcani ulgami podatkowymi"113.
Na przestrzeni lat osiemdziesiątych, mimo ideologicznych zaklęć płynących z ust gen. Jaruzelskiego, rosła liczba „elementów nepowskich", czemu sprzyjała też wyraźna ewolucja nastrojów społecznych. W 1985 r. poparcie dla sektora prywatnego deklarowało 53 proc, badanych, a w trzy lata później Już 73 proc. Zwiększała się też społeczna akceptacja dla silniejszego niż dotąd zróżnicowania zarobków oraz - w mniejszym stopniu - dla ograniczania opiekuńczych funkcji państwa. Zwolennikami rozbudowanych świadczeń socjalnych była wciąż większość Polaków, ale ich liczba w 1. 1984-1988 stopniała z 80 do 65 proc.114W sektorze prywatnym pracowało coraz więcej ludzi wywodzących się z szeregów PZPR (lub członków ich rodzin), co miało istotne znaczenie dla stopniowego oswajania się części elity władzy z myślą o konieczności radykalnego zerwania z ustanowionym w latach 40. systemem gospodarczym, którego podstawę stanowiła własność państwowa115. Świadomość tego powoli docierała nawet na same szczyty PZPR i nawet gen. Jaruzelski, który wcześniej zwykle gromił „spekulantów i prywaciarzy", w 1987 r. stwierdzał mówiąc o roli prasy w reformowaniu gospodarki: „Zadanie ma trudne - z jednej strony np. mówimy o poparciu dla sektora prywatnego, a z drugiej mamy zastrzeżenia."116
Z końcem dekady te zastrzeżenia zaczęły znikać w zaskakująco szybkim tempie i nie była to kwestia przypadku, ale przemyślanej strategii głównych ośrodków władzy.
„Partia nie ma przygotowanych kadr do wprowadzenia reformy. Co gorsza można zaryzykować tezę, że przez ostatnie sześć lat nie uczyniono niemal nic, aby tę kadrę przygotować" - pisano w notatce opracowanej w MSW, którą gen. Jaruzelski otrzymał w kwietniu 1987 r. do wykorzystania podczas swej wizyty w Moskwie117. Kryzys lat 1980-1981, a następnie stan wojenny pozbawił PZPR około miliona członków. Dopiero w połowie dekady partia przestała się kurczyć, a jej liczebność ustabilizowała się poziomie 2,1 min członków. Nie zdołano natomiast zatrzymać procesu starzenia się partii, w której odsetek ludzi do 29 roku życia stopniał z poziomu 15 proc, w 1981 r. do zaledwie 6,9 proc, w 1986 r., a średni wiek członka PZPR wzrósł do 46 lat118. Podobny proces zaczął też zagrażać szeregom aparatu partyjnego, liczącym w połowie dekady ponad 12 tysięcy funkcjonariuszy. Przegląd kadrowy funkcjonariuszy KC PZPR dokonany w końcu 1984 r. wykazał, że w latach 1985-1986 aż 23 proc, z nich osiągnie wiek emerytalny. W tym samym czasie zaledwie 6 proc, z ponad sześciuset pracowników politycznych KC miało mniej niż 35 lat119.
Nieco lepiej sytuacja wyglądała w komitetach niższego szczebla, ale generalnie aparat był ostoją ludzi po pięćdziesiątce, należących do tzw. pokolenia zetempowskiego, które weszło w dorosłe życie na przełomie lat 40. i 50. W istotny sposób rzutowało to na niechętny stosunek tych ludzi do wprowadzania nawet ograniczonych zmian w sposobie zarządzania państwem i gospodarką. W przypadku najniższego szczebla aparatu (komitety miejskie, dzielnicowe, gminne i zakładowe) istotne znaczenie miał też niezbyt wysoki poziom wykształcenia funkcjonariuszy sprawujących kierownicze stanowiska, z których jedynie 46 proc, legitymowało się w połowie lat 80. ukończeniem wyższych studiów. Na szczeblu KW i KC ich odsetek - wliczając w to pokaźną grupę absolwentów szkół partyjnych - przekraczał 70 proc.120
Posiadanie legitymacji PZPR, podobnie jak przed powstaniem „Solidarności", było w większości przypadków niezbędnym warunkiem zajmowania stanowisk kierowniczych w administracji państwowej i gospodarczej. W 1987 r. Centralna Komisja Kontroli Partyjnej zbadała sposób powoływania na stanowiska kierownicze w ośmiu wybranych województwach. Ustalono, że wśród powołanych na stanowiska znajdujące się w nomenklaturze KW członkowie PZPR stanowili 89 proc.121
W połowie lat osiemdziesiątych w nomenklaturze partyjnej szczebla ponadzakładowego znajdowało się w sumie co najmniej 255 tys. różnego rodzaju stanowisk (4,5 tys. na szczeblu KC, 40 tys. na szczeblu KW i 210 tys. w dyspozycji komitetów miejskich, dzielnicowych i gminnych). Były to liczby porównywalne z dekadą lat siedemdziesiątych122. W niewielkim stopniu zmienił się też odsetek kierowniczych stanowisk w administracji państwowej obsadzanych przez członków PZPR, co ilustruje tabela:
Członkowie PZPR na kierowniczych stanowiskach w administracji
STANOWISKO
Rok 1980
Odsetek ogółu
Rok 1987
Odsetek ogółu
Minister i sekretarz stanu
Wiceminister (podsekretarz stanu)
Dyrektor i wicedyrektor departamentu
b.d.
b.d.
Wojewoda
Wicewojewoda
Rok 1978
Odsetek ogółu
Rok1985
Odsetek ogółu
Prezydent miasta
Naczelnik miasta
Naczelnik miasta i gminy
Źródło: AAN, KC PZPR, sygn. VII/84, s. 258, 260.
Ograniczenie dominacji członków PZPR w administracji było zatem w porównaniu z epoką gierkowską niewielkie, a jego beneficjentem stało się głównie Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, zwiększając liczbę swoich członków zajmujących stanowiska wicewojewodów oraz naczelników miast i gmin. Wewnątrz samego aparatu partyjnego zachodziły natomiast w latach osiemdziesiątych zmiany dowodzące, że z coraz większym trudem radzi sobie z administrowaniem krajem. Reakcję na piętrzące się problemy stanowiła nasilająca się w miarę upływu lat tendencja większości funkcjonariuszy do konserwowania istniejącego systemu, czego apogeum stanowił X Zjazd PZPR, obradujący na przełomie czerwca i lipca 1986 r.
X Zjazd w porównaniu z IX Zjazdem był bardzo wielkim krokiem do tyłu w dotychczasowej ewolucji partii. Oznaczał w gruncie rzeczy zwycięstwo konserwatywnego aparatu i odrzucenie wszelkich śmielszych reform
- oceniał po latach Marian Orzechowski, awansowany skądinąd podczas X Zjazdu na stanowisko pełnego członka Biura Politycznego123.
Jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, rozpoczął się zainicjowany przez gen. Jaruzelskiego proces przechodzenia wyższych oficerów Wojska Polskiego na znaczące stanowiska w aparacie PZPR oraz administracji państwowej. Symbolizowało go mianowanie w lipcu 1981 r. gen. Czesława Kiszczaka (byłego szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej) ministrem spraw wewnętrznych, a w październiku tr. gen. Tadeusza Dziekana kierownikiem Wydziału Kadr KC PZPR. Po 13 grudnia proces ten uległ nasileniu, a ludzie z wojska tworzyli najbliższe otoczenie zarówno Kiszczaka, jak i Jaruzelskiego. W tym ostatnim na uwagę zasługuje zwłaszcza osoba płk Bogusława Kołodziejczaka, który od maja 1982 r do października 1989 r. był kierownikiem Kancelarii Sekretariatu KC PZPR oraz gen. Michała Janiszewskiego, pełniącego w 1. 1981-1989 funkcję szefa URM.
W pierwszym roku stanu wojennego na kierownicze stanowiska w aparacie partyjnym oddelegowano 32 oficerów WP, zaś do administracji państwowej kolejnych 88124. Było wśród nich m.in. 11 ministrów i wiceministrów, 13 wojewodów i wicewojewodów oraz 9 sekretarzy KW PZPR. Do pracy w prokuraturze i sądownictwie cywilnym oddelegowano z kolei 108 „prawników w mundurach"125.
Wojskowi objęli część stanowisk opróżnionych w wyniku fali zmian kadrowych, jaka przeszła przez aparat partyjny i administracyjny bezpośrednio po 13 grudnia. W ciągu pierwszych trzech tygodni stanu wojennego usunięto ze stanowisk (najczęściej z powodu podejrzeń o sprzyjanie „Solidarności") m.in. 5 wojewodów, 81 naczelników gmin i 265 pracowników administracji, a z pracy w aparacie partyjnym dwóch sekretarzy KW i 70 pierwszych sekretarzy komitetów miejskich i miejsko-gminnych. Z szeregów PZPR wydalono nawet dwóch członków Komitetu Centralnego (Mariana Arendta i Jana Malanowskiego). Ze stanowisk odwołano, również po wprowadzeniu stanu wojennego, 11 pierwszych sekretarzy KW PZPR. Czystki objęły obszar 47 z 49 województw, przy czym proporcjonalnie największy zasięg miały na terenie woj. katowickiego, opolskiego, lubelskiego i pilskiego126.
Procesowi nasycania wojskowymi cywilnego aparatu władzy towarzyszyło częściowe osłabienie roli PZPR jako głównego ośrodka dyspozycji politycznej127. W sposób szczególnie wyraźny wystąpiło to w przypadku polityki kadrowej. Wiele decyzji personalnych było podejmowanych bez akceptacji odpowiednich instancji partyjnych, budząc zaniepokojenie ich funkcjonariuszy.
Aparat partyjny i aktyw - pisał członek KW PZPR w Warszawie Janusz Kasprzycki w notatce, która trafiła na biurko gen. Jaruzelskiego - nie wie, jak będzie kształtować się wpływ instancji partyjnych na obsadę stanowisk w przemyśle i administracji gospodarczej. [...]. Powszechnie szermuje się argumentem, iż np. w ramach stanu wojennego w Warszawie i województwie w 37 przypadkach podjęto decyzje kadrowe nie licząc się ze zdaniem instancji partyjnej128.
Wprawdzie wedle ustaleń CKKP z 1987 r. tylko 6 proc, decyzji komitetów różnych szczebli o wycofaniu rekomendacji do zajmowania stanowiska zostało zignorowanych (dotyczyło to głównie prezesów spółdzielni), ale równocześnie oceniano, że ponad 93 proc, wszystkich odejść „odbywa się bez stosowania instrumentu cofania rekomendacji"129.
Trudno stwierdzić, w jakim stopniu proces osłabienia roli PZPR wynikał z kryzysu samego aparatu partyjnego, w jakim zaś z celowej polityki autorów stanu wojennego.
Centrum decyzyjne - oceniał po latach doradca Jaruzelskiego płk Stanisław Kwiatkowski - przesunęło się wyraźnie z Komitetu Centralnego do Rady Ministrów. Symbolicznym tego wyrazem było miejsce pracy pierwszego sekretarza i premiera. Generał najchętniej pracował w Alejach Ujazdowskich, a nie w gmachu KC”.
Zarazem jednak Jaruzelski nie zdecydował się na rozwiązanie PZPR, sugerowane zarówno przez niektóre kręgi dogmatyczne, jak i uważanego przez te ostatnie za socjaldemokratę Mieczysława F. Rakowskiego. Zadecydowała o tym prawdopodobnie obawa przed pogłębieniem społecznej izolacji obozu władzy oraz zwiększeniem roli środowisk lewackich. Pośrednio Jaruzelski dał temu wyraz w maju 1982 r., gdy na forum Biura Politycznego stanęła sprawa przyszłości Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Generał nie zgodził się na zwołanie zjazdu tej - jak to określił - „wąskiej organizacji" i nakazał włączenie jej członków w szeregi ZSMP. „Moglibyśmy i partię zrobić piękną, prawdziwą, kadrową - może 50, 100 tys. członków" - dodał przy tej okazji130131. Z kolei Rakowski zanotował w swoich wspomnieniach uwagę Jaruzelskiego, że „sojusznikom w głowie się nie mieści, abyśmy mogli rozwiązać partię"132.
Brak jasności w podziale kompetencji między aparatem partyjnym i administracją wojskową dobrze oddawały tezy opracowane w KC PZPR w końcu grudnia 1981 r. na wspólną naradę I sekretarzy KW PZPR i pełnomocników Komitetu Obrony Kraju. Pisano w nich o „potrzebie wzorowego współdziałania na linii partia - wojsko (komisarz wojskowy i I sekretarz KW powinni informować się wzajemnie o sprawach ważnych)", a równocześnie stwierdzano, że „partia kroczyć powinna taktycznie pół kroku z tyłu, pod osłoną wojska powinna odbudować swoje siły"133.
Z jednej strony gen. Jaruzelski na posiedzeniu Biura Politycznego w lutym 1982 r. podkreślał, że „partia powinna kierować procesami kadrowymi" (dodając równocześnie, że nie należy „używać słowa nomenklatura")134, z drugiej zaś sam stworzył nieformalny organ, który w dużym stopniu zastąpił centralne władze PZPR w podejmowaniu bieżących decyzji, w tym także personalnych. Był nim tzw. dyrektoriat, który - jeśli wierzyć relacji Mieczysława F. Rakowskiego i Mariana Orzechowskiego - był najważniejszym organem decyzyjnym w Polsce lat osiemdziesiątych. W jego składzie - poza Jaruzelskim - znaleźli się zarówno niektórzy sekretarze KC (Kazimierz Barcikowski, Stefan Olszowski, Mirosław Milewski), jak i wybrani członkowie rządu (Czesław Kiszczak, Florian Siwicki, Mieczysław Rakowski, Janusz Obodowski i Andrzej Jedynak)135. Skład dyrektoriatu był zresztą płynny, a wśród jego członków w pierwszej połowie lat 80. wymienia się także szefa URM gen. Michała Janiszewskiego i sekretarza KC Mariana Woźniaka136. Wedle Mariana Orzechowskiego dyrektoriat był
ciałem nieformalnym, o zmiennym, doraźnym składzie, podejmującym najważniejsze decyzje, które potem przelane na papier przybierały ostatecznie formę decyzji Biura Politycznego czy Sekretariatu. Struktura [ta] funkcjonowała właściwie do końca, to znaczy ministrowie siłowych resortów, premier, I sekretarz, sekretarz do spraw organizacyjnych, czyli ten, który odpowiadał za tzw. wnętrze partii, szef Kancelarii Premiera137.
Z kolei zdaniem Kazimierza Barcikowskiego nazwa „dyrektoriat" jest pretensjonalna i myląca,
gdyż w tym czasie przewaga Jaruzelskiego była tak duża, że bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, iż stanowiliśmy jego ścisły sztab przyboczny uczestniczący w analizowaniu sytuacji i przygotowywaniu decyzji, które on podejmował bądź odrzucał138.
Ten stan rzeczy utrzymywał się przez cały okres lat 80., choć jak to celnie ujął Zbigniew Messner:
Generał Jaruzelski jako I sekretarz starał się wprowadzić wszelkie pozory autentycznej dyskusji i kolektywnych decyzji, a także autonomiczności organów państwowych i rządowych. Ale w praktyce nie wytrzymywał. [...] Biuro Polityczne akceptowało rządy określonej grupy, która kierowała wszystkimi sprawami Polski. Formalnie wszystko rozgrywało się w Biurze, ale wszystkie pomysły wychodziły zupełnie skądinąd, mianowicie od I sekretarza i jego najbliższego otoczenia139.
Przyznawał to sam Jaruzelski, który w kwietniu 1988 r. na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR stwierdził: „U nas wiele działań niestety jest niespójnych. Dyrektoriat musi to wszystko koordynować. Wszystkie dziedziny. To w propagandzie coś nam wyskakuje, to gdzie indziej "140.
Po zniesieniu stanu wojennego większość wojskowych występujących w roli komisarzy powróciła do koszar, ale najważniejsi - pracujący w aparacie KC PZPR oraz centralnej i wojewódzkiej administracji - pozostali, a z czasem dołączali do nich kolejni. Ten ostatni proces symbolizuje postać gen. Józefa Baryły, który ze stanowiska szefa Głównego Zarządu Politycznego WP przeszedł w 1985 r. na stanowisko sekretarza KC PZPR, a w rok później dołączył do tego członkostwo w Biurze Politycznym stając się - z racji nadzoru nad pionem organizacyjnym KC oraz MON i MSW - drugą po Jaruzelskim osobą w partyjnej hierarchii.
Armia przez całe lata 80. pozostawała najważniejszym fundamentem władzy Jaruzelskiego, który w krytycznych sytuacjach odwoływał się do wojskowych służb specjalnych. Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki śledztwo w tej sprawie prowadziła m.in. Wojskowa Służba Wewnętrzna, czyli kontrwywiad wojskowy141. Z kolei Zarząd II Sztabu Generalnego (wywiad) odgrywał istotną rolę w penetrowaniu związków między krajowymi i zagranicznymi ośrodkami opozycji, a w 1986 r. jego funkcjonariusze złamali szyfr, jakim działacze podziemnej „Solidarności" posługiwali się w kontaktach z przedstawicielstwami związku na Zachodzie.
Niewiele wiadomo o procesach, jakie zachodziły wewnątrz wojskowych służb specjalnych w latach 80., niemniej niektóre z informacji na ten temat są zaskakujące. W jednym ze sprawozdań Zarządu II SG z 1987 r. pisano na przykład, że ta elitarna struktura wywiadu - oficjalnie wskutek braku odpowiedniej liczby chętnych do służby w jej szeregach oficerów - zaczęła w pierwszej połowie lat 80. werbować w swoje szeregi absolwentów cywilnych szkół wyższych. Lokowano ich po odpowiednim przeszkoleniu - jako oficerów operacyjnych działających pod tzw. przykryciem - w różnego rodzaju instytutach nie mających nic wspólnego z armią. Brak na to bezpośrednich dowodów, ale jest prawdopodobne, że przynajmniej niektórzy z nich zajmowali się działalnością gospodarczą mającą na celu zdobycie środków finansowych na potrzeby wywiadu, który - jeśli wierzyć skargom szefa Zarządu II gen. Romana Misztala - zmuszony był w latach 80., w porównaniu z poprzednią dekadą, ograniczyć swoje wydatki dewizowe o blisko połowę. Gen. Misztal nie był jednak zadowolony ze swoich nowych kadr, bowiem skarżył się, że część z nich nie jest do końca lojalna wobec dowództwa i utożsamia się w zbyt dużym stopniu z interesami instytucji, do których ich skierowano142.
Jednym z dowodów normalizacji sytuacji po zakończeniu stanu wojennego miało być reaktywowanie ruchu związkowego, który postanowiono tworzyć oddolnie, powołując najpierw struktury w poszczególnych zakładach. W czerwcu 1983 r. zarejestrowano pierwszą strukturę ponadzakładową, a cały proces zakończył się w listopadzie 1984 r., kiedy ogłoszono o utworzeniu Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ), któremu przekazano cały majątek związkowy, w tym także należący do „Solidarności". „OPZZ korzystało z pewnej niezależności, której nie uszczuplano, by zachować autentyzm związku i wzmacniać jego siłę przyciągania" - zauważył Andrzej Friszke143. Niezależność ta dość szybko wzbudziła niezadowolenie najbardziej zachowawczej części aparatu partyjnego. Na posiedzeniu Biura Politycznego w grudniu 1986 r. sekretarz KC Tadeusz Porębski oceniał, że działalność posłów będących działaczami OPZZ „w wielu przypadkach była również i powodem konfliktów" oraz powątpiewał „czy należy poszerzać margines swobody [związków - A.D.], bo uważam, że ten margines jest bardzo szeroki".
Sprowokowało to gen. Jaruzelskiego do obszerniejszej wypowiedzi na temat roli OPZZ, która w jego przekonaniu winna się sprowadzać do pełnienia funkcji swoistej opozycji wewnątrz-systemowej.
W naszym ustroju - mówił Jaruzelski - opozycja jest nie do przyjęcia. [...] Natomiast my musimy wbudować w nasz system różnego rodzaju elementy opozycji w samej partii [...] [prowadzące] z naszych ustrojowych pozycji działania nas kontrolujące, ciągle szpilkę dające nam w siedzenie. [...] Chodzi o to, żebyśmy się nauczyli i stworzyli taką właśnie opozycję. Jedną z nich mogą być związki zawodowe. Niech to będzie nawet bijatyka, ale ona wtedy do czegoś doprowadza144.
Warto tę wypowiedź I sekretarza KC PZPR rozpatrywać nie tylko w kontekście OPZZ, ale i podejmowanych w tym czasie - o czym niżej - pierwszych prób wykreowania tzw. konstruktywnej opozycji, która w zamiar za różnorodne koncesje legitymizowałaby rządy partii komunistycznej.
Na czele OPZZ stanął pierwszy nagrzewnicowy wielkich pieców z krakowskiej Huty im. Lenina Alfred Miodowicz. W chwili obejmowania tej funkcji był on szeregowym członkiem PZPR, ale w lipcu 1986 r., na X Zjeździe PZPR, awansował na członka Biura Politycznego. Jaruzelski wiązał z osobą Miodowicza duże plany, dlatego jeszcze w listopadzie 1984 r. nakazał intensywną promocję w mediach nowego lidera OPZZ. Generał spodziewał się zbudować wokół Miodowicza aurę dużej popularności, by następnie przeciwstawić ją Wałęsie.
Przecież Wałęsa wyrósł w ciągu kilku dni - przekonywał członków kierownictwa PZPR - Wiemy, na jakiej fali on wyrósł, to jest zrozumiałe. Ale porównać tego głupka z Miodowiczem, to są przecież dwa światy, to są Himalaje i Góry Świętokrzyskie. Więc należałoby to [promowanie lidera OPZZ - przyp. aut.] robić mocniej, pokazując robotniczą drogę tow. Miodowicza145.
W przeciwieństwie do OPZZ większych kontrowersji nie budziła działalność partii satelickich PZPR, czyli Stronnictwa Demokratycznego oraz Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W ocenie jednego z badaczy ewolucja w ZSL w latach 80. zmierzała w kierunku „przekształcenia stronnictwa w zawodową grupę nacisku"146. Wprawdzie jak zauważył Mieczysław Rakowski „w drugiej połowie lat osiemdziesiątych obie partie coraz silniej zaczęły podkreślać własną tożsamość ideową", ale w praktyce sprowadzało się to do inicjatyw w rodzaju budowy pomnika Wincentego Witosa w Warszawie oraz postulowania na kolejnych kongresach, by PZPR zgodziła się na „wzrost udziału kadr ZSL w rządzeniu państwem i zarządzaniu gospodarką"147. Kiedy w końcu 1983 r. nowo wybrany szef organizacji wojewódzkiej ZSL w Warszawie Tadeusz Barszczak zaproponował, by ZSL zademonstrował swoją niezależność poprzez wstrzymanie się posłów ludowych w Sejmie w głosowaniu nad budżetem otrzymał od władz stronnictwa „zdecydowaną odmowę powtarzania »błędów Mikołajczyka«"148.
„Mój gabinet był podsłuchiwany, telefony służbowe i prywatne też" - skarżył się lider ZSL Roman Malinowski, pełniący kolejno funkcję wicepremiera i marszałka Sejmu149. Charakterystyczna jest w tym kontekście ocena działacza ZSL, historyka ruchu ludowego Tadeusza Kisielewskiego, który pisząc o X Kongresie tej partii w marcu 1988 r. stwierdził, że delegaci „domagali się zwiększenia roli i znaczenia ZSL przede wszystkim w stosunkach z PZPR", ale równocześnie przyznawał, że „w czasie całego Kongresu nikt z sali obrad nie zgłosił żadnego wniosku nagłego i formalnego", „dyskusja plenarna była ściśle kontrolowana", a przebieg obrad oraz wybory „manipulowane były wyraźnie"150. O to ostatnie - poza Romanem Malinowskim i jego najbliższymi współpracownikami - zadbała też Służba Bezpieczeństwa w ramach operacji o kryptonimie „Forum II"151. Kontrola zewnętrzna i wewnętrzna była na tyle skuteczna, że pierwsze poważniejsze problemy ze sprawowaniem przez PZPR kontroli nad tzw. stronnictwami sojuszniczymi pojawiły się dopiero w 1989 r.
Alfred Miodowicz, wraz ze szwaczką Zofią Stępień i nad-sztygarem Zygmuntem Murańskim, zajął w Biurze Politycznym, miejsce Albina Siwaka, Stefana Olszowskiego i Mirosława Milewskiego, należących do dogmatycznego skrzydła PZPR. Polityków tych gen. Jaruzelski pozbył się z kierownictwa partii w połowie 1985 r., umacniając swą już i tak niezwykle silną pozycję152. Natomiast utrzymanie wprowadzonego w 1981 r. zwyczaju włączania w skład Biura Politycznego pozbawionych jakiegokolwiek znaczenia „przedstawicieli klasy robotniczej", stanowiło jeszcze jedno potwierdzenie faktu osłabienia roli tego gremium na rzecz innych, istniejących wokół Jaruzelskiego nieformalnych ośrodków decyzyjnych.
Generał przyzywał do siebie różnych ludzi - mówił na ten temat podczas konferencji w Miedzeszynie Stanisław Ciosek (od 1986 r. sekretarz KC) - [...] do każdej sprawy był inny zespół. [...] Biuro Polityczne i Sekretariat KC zatwierdzały rzeczy, które wcześniej się uwarzyły. Natomiast ani Biuro Polityczne, ani Sekretariat [...] nie były kuchnią. Były już salą konsumpcyjną, jeśli można by użyć gastronomicznych określeń. Zazwyczaj to, co proponował gen. Jaruzelski, było akceptowane. Taki był mechanizm władzy153.
Jeden z członków Komitetu Centralnego, nawiązując wyraźnie do braku w kierownictwie PZPR silniejszych osobowości, stwierdził w 1987 r.: „Kiedyś członkowie kierownictwa partii mieli zarysowane oblicze polityczne. Teraz tego nie widać poza Tow. Generałem, który wszystko bierze na siebie "154.
W listopadzie 1985 r. gen. Jaruzelski zrezygnował ze stanowiska premiera, które objął pozbawiony ambicji odgrywania samodzielnej roli Zbigniew Messner155. Nie chcąc jednak, aby jego osoba kojarzyła się wyłącznie z niepopularną w społeczeństwie PZPR, której I sekretarzem KC pozostawał w dalszym ciągu, gen. Jaruzelski objął równocześnie pozbawione dotąd większego znaczenia stanowisko przewodniczącego Rady Państwa. Ilustrowało to dążenia generała, widoczne także w oficjalnej propagandzie, do występowania nie tyle w roli przywódcy partii rządzącej, ile całego narodu. Przewodniczenie gremium będącemu kolegialną głową państwa dawało też formalne podstawy do potencjalnych kontaktów dyplomatycznych na najwyższym szczeblu.
Usunięcie w 1985 r. z kierownictwa PZPR wpływowego sekretarza KC i członka Biura Politycznego gen. Mirosława Milewskiego, pod którego nadzorem znajdował się m.in. resort spraw wewnętrznych (w 1. 1980-81 był jego szefem), nastąpiło w konsekwencji tzw. afery „Żelazo". Chodziło o prowadzoną na przełomie lat 60. i 70. przez grupę oficerów MSW działalność polegającą na ochranianiu i wspieraniu grupy kryminalistów dokonujących na Zachodzie oszustw i rozbojów. Przywiezione przez nich w 1971 r. złoto i inne kosztowności znikło w tajemniczych okolicznościach, a Milewski - w tym czasie szef wywiadu MSW - ponosił za to przynajmniej częściową odpowiedzial ność156