Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Policyjna brutalność, rasizm i niesprawiedliwość. Intymna historia rodzinna i dystopijna narracja o Ameryce. Kev chce bronić siostrę przed mocami, które mogą ją zniszczyć. Ale czy kiedy zostanie uwięziony, Ella pozwoli bratu cierpieć? Historia płonie rewolucyjnym ogniem, a jednocześnie niemal szeptem opowiada o miłości, wściekłości i doświadczeniach czarnoskórych Amerykanów. Dzieciństwo Elli i jej brata zostało zdefiniowane i zniszczone przez rasizm. Ale ich przyszłość może zmienić cały świat.
„Riot Baby tak bardzo pęka w szwach od ognia, pasji i mocy, że ostatecznie zmienia to, co nazywamy narracją, w coś zupełnie innego”.
Marlon James, autor Krótkiej historii siedmiu zabójstw i Księgi nocnych kobiet
„Riot Baby, pierwsza powieść Onyebuchiego dla dorosłych, jest w równym stopniu historią Elli i jej brata Kevina, jak i historią czarnego bólu w Ameryce, rozmiaru i źródeł policyjnej brutalności, rasizmu i niesprawiedliwości w tym kraju. Napisana prozą tak palącą i precyzyjną jak krwawe diamenty”.
„The New York Times”
Tochi Onyebuchi (ur. 1987) – amerykański pisarz pochodzenia nigeryjskiego. Zanim zaczął pisać książki z gatunku science fiction, pracował jako prawnik zajmujący się prawami obywatelskimi osób o takich jak on korzeniach.
Za swój debiut Beasts Made of Night Tochi Onyebuchi otrzymał Nagrodę Nommo, przyznawaną przez The African Speculative Fiction Society. Riot Baby to jego pierwsza książka dla dorosłych czytelników. Podczas jej pisania wykorzystał swoje doświadczenia z pracy w więziennictwie. Książka Riot Baby otrzymała nagrodę New England Book Award 2020 w kategorii FIKCJA. Jest też finalistką Nebule Award, jednej z najważniejszych na świecie nagród literackich.
Najbardziej oczekiwana książka w 2020 roku według Book Riot; Buzzfeed; Paste; WBUR. Najlepszy wybór w 2020 roku według NPR; Wired; Book Riot; Publishers Weekly; NYPL; The Austen Chronicle; Kobo; Google Play; Powell's Books; Den of Geek.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 167
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tochi Onyebuchi
Riot Baby
Przekład: Katarzyna Rosłan
Copyright © 2019 by Tochi Onyebuchi
Published by arrangement with Macadamia Literary Agency and Curtis Brown, Ltd.
The moral rights of the author have been asserted.
Copyright for the Polish edition and translation © 2021 by Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o.
Redakcja: Ewa Pawłowska
Korekta: Kamila Wrzesińska
Kolaż na okładce: Magda Górska
Zdjęcia: Unsplash
Opracowanie graficzne okładki: Joanna Florczak
Skład: Sylwia Budzyńska
ISBN 978-83-66750-74-6
Wydawnictwo Relacja
ul. Łowicka 25 lok. P-3
02-502 Warszawa
www.relacja.net
Dla mojego brata, Chibuikema
Zanim jeszcze w jej życiu pojawiło się To Coś. Zanim nawet przyszedł na świat Kev. Zanim przeprowadzili się na Harlem. Ella siedzi w szkolnym autobusie, który leniwie toczy się od przecznicy do przecznicy Compton, przez rewir gangu Pirus. Ubrane na niebiesko dzieciaki zajmujące fotele po drugiej stronie przejścia chichoczą i gestykulują do bloodsów siedzących w samochodzie, który właśnie zatrzymuje się obok autobusu – pokazują im rękami znaki swojego gangu. Jakiś chłopaczek, mały poeta, z nisko pochyloną głową, prawie jakby się modlił, pilnie gryzmoli coś w zeszycie w linie. Dwie dziewczyny na miejscach przed Ellą grają w szybką, skomplikowaną wersję łapek, przechylają przy tym głowy to na jedną, to na drugą stronę i szczerzą do siebie zęby.
Autobus zwalnia i przystaje. Słychać metaliczne postukiwanie w plastikowe drzwi, które otwierają się z szurgotem, by wpuścić do środka ciepłe powietrze wraz z pirusami, którzy w czerwono-czarnych koszulach w kratę zarzuconych na białe podkoszulki i rewolwerami magnum kaliber 9 mm z tupotem wchodzą po stopniach. Jeden z nich podchodzi do prowodyra, tego, co najgorliwiej pokazywał przez szybę znaki gangu, przyciska mu lufę do skroni, odciąga kurek i mówi, żeby lepiej siedział w szkole, a jeśli znowu przyłapie go na pokazywaniu gestów cripsów, odstrzeli mu ten pierdolony łeb – „Czujesz?”. Nie ma przy tym żadnych skrupułów, Ella widzi to w jego oczach, ale teraz to tylko pokazówka, jej celem jest przestraszyć dzieciaka i zniechęcić go do takich żartów, bo gdyby rzeczywiście gangster poczuł się urażony, po prostu zamordowałby gówniarza.
Ella nienawidzi South Central. Jeszcze tego nie wie, ale mgliście przeczuwa, że Harlem, duszne mieszkanie i śnieżna kula nadchodzą, nie są jeszcze na tyle blisko, by dało się ich dotknąć, ale już wystarczająco niedaleko, by je zobaczyć.
Ella nazywa ją babcią, choć to nie mama jej mamy. Robi jednak wszystko, co robią babcie. Zabiera Ellę do kościoła, gdy mama jest w pracy albo jej nie ma, albo leży nieprzytomna na kanapie po tym, co robiła poprzedniej nocy, cokolwiek to było. Zawsze gdy przychodzi pomóc im w domu, przynosi ciągutki Werther’s w pomiętych złotych papierkach. Przepędza gangsterów z litrowymi butelkami Olde English, kiedy kręcą się trochę za blisko domu i ogrodu, których strzeże niczym własnych wnucząt. Teraz Ella jest już na tyle duża, że może siedzieć na ganku, by uciec przed upalnym powietrzem zamkniętym między ścianami domu, przed gorącem, od którego sztuczne obicie kanapy zmienia się w rozgrzaną płytę kuchenną.
Babcia zmiata łuski po nabojach z pustego podjazdu, a Ella żuje drugiego już dziś werther’sa.
Blessing, pitbul sąsiadów, szarpie się na łańcuchu, a Ella kręci głową, jakby chciała powiedzieć: „Wiem, wiem, gorąco ci”, ale psy nie potrafią mówić, a ten w dodatku i tak by jej nie słuchał. Zresztą Ella pamięta, jak mama ostrzegała, żeby nie zaczepiać tego psa, bo pewnego dnia łańcuch wokół jego karku, a także siatka ogrodzeniowa, na którą się rzuca, mogą nie wytrzymać.
Jedna z sąsiadek, LaTonya, przechodzi ulicą z dzieckiem na ręku, a babcia przerywa zamiatanie i się do nich uśmiecha. LaTonya podnosi rączkę synka, Jelaniego, i macha nią do babci, mówiąc pieszczotliwie:
– Przywitaj się, Jelani.
– Ooo, jaki on już duży! – chwali babcia, a LaTonya podchodzi bliżej, wahając się przez chwilę ze względu na pitbula.
– Niedługo będzie go można oddać do żłobka – odpowiada LaTonya, a Ella nawet z ganku widzi błysk w jej oczach.
Babcia szeroko się uśmiecha.
– Jak ty na niego patrzysz…
– Wiem. – Kiedy LaTonya się uśmiecha, odsłania zęby. Lekko podrzuca Jelaniego na rękach. – Nic a nic niepodobny do tatusia, ale ciii, Ty nic o tym nie wie.
Obie chichoczą.
– Wiesz, że Lanie niebawem rusza z firmą, wpadnij któregoś dnia. Obkleja wszystko karteczkami, zbiera na kojec. Rozmawia nawet z biblioteką o książkach dla dzieciaków. Lanie mówi, że w końcu podłączą nam komputer, więc po szkole dzieci będą mogły sobie grać. Choć sama nie wiem, czy chcę, żeby całymi dniami gapiły się w ekran. Z drugiej strony czasem lepiej, żeby nie szwendały się po ulicy.
– To daj mi znać, jak już będzie otwarte. Jelani chętnie pobawi się z dziećmi. Prawda, Jello?
Jelani wtula buzię w ramię matki.
– Wstydzi się.
Słońce nagle wydaje się zbyt jaskrawe, w jego świetle wszystko traci kolor. Ella dostaje gwałtownych zawrotów głowy – jakby ktoś jej przyłożył obuchem w głowę. Babcia i LaTonya nadal gadają, a Ella chwiejnie wstaje i idzie do domu, do którego przez kraty w oknach wpadają prostokąty światła. W łazience schyla się nad umywalką i pozwala krwi swobodnie popłynąć z nosa, dopiero po chwili odchyla głowę w tył. Za każdym razem, gdy dostaje krwotoku, ma wrażenie, że coś w niej dudni i łomocze, jakby ziemia się pod nią wypiętrzała, ale kiedy się kończą – te krwotoki – i Ella rozgląda się wokoło, okazuje się, że nikt niczego nie zauważył. Zawroty głowy przenoszą ją w przyszłość. Opiera się o zlew, zaciska powieki i próbuje nie myśleć o tym, co zobaczyła na ulicy: chłopak imieniem Jelani jest już duży, ma dziesięć lat, energicznym krokiem wraca z oddalonej o pięć przecznic szkoły, podskakuje, ma wielkie brązowe oczy, gdy gdzieś w pobliżu z piskiem opon hamuje nisko zawieszony samochód i mężczyzna w niebieskiej bandanie na twarzy wystawia śrutówkę za okno, celując w kogoś, kto stoi w tle za Jelanim. Huk, wszyscy pierzchają, a Jelani zostaje na ziemi i leży, przez ostatnie, najdłuższe dwie minuty swego życia gapiąc się w zbyt jaskrawe słońce.
Ella leży na podłodze, przeciągle, z bólem i świstem wciąga powietrze, i tak przy każdym wdechu. Znajduje ją babcia.
– Jezus! – Nagle jest już przy Elli, przytula głowę dziewczynki do piersi i kołysze nią, mimo że ciało dziecka wiotczeje. – O Jezu, Jezu, Jezu. Oszczędź to dziecko.
Oddech Elli spowalnia i dziewczynka wraca do rzeczywistości.
– Sto dwadzieścia jeden – szepcze.
– Co?
– Sto dwadzieścia dwa.
– Dziecko, co ty wygadujesz?
– Sto dwadzieścia trzy. – Oddech. Normalny, a potem ciężkie westchnienie. – Mama mówi, że jak mam atak paniki, muszę odliczać, aż mi przejdzie.
Babcia wydaje się zdziwiona, że Ella się śmieje.
– Witajcie, młodzi bracia i siostry!
Brat Harvey jest bardzo wysoki i garnitur zawsze na nim wisi. Ma za dużo guzików. Ale nigdy jednak nie spada, ile by Ella, Kiana i Jahnae z niego nie chichotały. Tu, w dolnym kościele, nikt ze służby liturgicznej nie nosi białych rękawiczek, jakich używają osoby posługujące na górze, tam gdzie odbywa się nabożeństwo dla dorosłych, więc czasem Ella widzi tatuaże na ich rękach. Brat Harvey chodzi tam i z powrotem wąską ścieżką kolorowego światła, które wpada przez witraże z wizerunkiem orchidei.
– Kto z was się modli? – pyta swoim, też za dużym, głosem. Brzmi jak sam Pan Bóg.
Ella podnosi rękę.
– Kto z was modli się codziennie?
Ella opuszcza rękę. Jahnae trzyma rękę nadal w górze, ale Ella wie, że koleżanka kłamie.
– Nie modlisz się codziennie – syczy.
Jahnae przez sekundę patrzy na nią z ukosa, ale nie opuszcza ręki.
– Kto z was postępuje źle?
Ella pamięta, jak skłamała, że wrzuciła swoje rzeczy do prania, a tymczasem wepchała je do szafy, w której miała przykazane się chować, gdy w uliczce za domem zjawią się gangsterzy. Więc podnosi rękę.
– Bóg mówi: – grzmi brat Harvey – „Jeśli zrobisz coś złego i przyjdziesz do mnie, ja ci wybaczę”. – Podchodzi do Kaylena, chłopczyka w szelkach i przyczepianym krawacie, siedzącego trzy ławki przed Ellą. Unosi rękę, jakby chciał go uderzyć. – Gdybym uderzył Kaylena, to co Kaylen ma zrobić?
– Przebaczyć! – krzyczą wszyscy prócz Elli.
– Czyli nie powinien mi oddać, tak?
Ella się zastanawia, co by zrobiła, gdyby brat Harvey rzeczywiście uderzył Kaylena tą swoją za dużą ręką.
– Uwaga, nie mówię, że Kaylen nie powinien się bronić. – Kładzie rękę na głowie chłopca, obejmuje ją dłonią. – Kaylen, powiesz: „Bracie Harvey, najpierw będę się bronił, a potem, gdy przyjdzie właściwy czas, to ci wybaczę. I to, i to uczynię gorliwie”.
W powietrzu daje się wyczuć zmianę, jak za każdym razem, gdy Ella łapie się na rozmyślaniach i marzeniach. I widzi starszego Kaylena, dorosłego, już męskiej postury, pracującego w szpitalu jako salowy, i wszyscy pacjenci są starzy, dużo starsi od niego, i tak dalej, i tak dalej, i ci starsi ludzie, kiedy już ledwie się ruszają i wiedzą, że to długo nie potrwa, proszą, żeby przy nich posiedział. Nie ma strzałów, niebieskich bandan ani kałuż krwi na chodniku. Zamyślona Ella mnie chusteczkę w kieszeni sukienki z falbanką. Siedzi z przodu, krew z nosa tylko wystawiłaby ją na pośmiewisko. Ale krew nie zaczyna lecieć, Ella wypuszcza chusteczkę i wkrótce zaczynają się śpiewy. Brat Harvey odmawia za wszystkich modlitwę, błogosławi ich; potem odsyła do rodziców, dziadków lub ludzi, którzy odgrywają rolę ich rodziców, bo tak muszą.
Ella jest taka drobna, że kiedy panie się wokół niej tłoczą, ich duże kapelusze zachodzą na siebie jak płatki różowego kwiatu i osłaniają ją przed słońcem.
Mama trzyma Ellę za rękę, idą na przystanek. Ella przeskakuje nad szczelinami w chodniku, z których wyrastają chwasty, w kieszeni ma nowy zapas cukierków Werther’s od babci. Jahnae będzie na nie czekać. Podnosi wzrok i widzi, że twarz mamy jest ściągnięta i spokojna. Mama ma ogromny brzuch, z jego powodu każdy krok stawia z namysłem.
– Tak to jest, gdy jesteś w ciąży – dociera do Elli. – Nie można już podskakiwać.
– Mamo?
– Ach – mówi mama, jakby lunatykowała.
– Mamo, dobrze się czujesz?
– Tak, kochanie. Tylko… mam dziś dużo do zrobienia. Szykuję żłobek. – Zapada milczenie.
– W porządku, mamo, ja też mam sny na jawie.
– Teraz?
– Y-y. – Cisza. – Ale jak już je mam, to przeważnie są smutne. Czasem są dobre, jak ten z Kaylenem, ale przeważnie smutne. – Przestaje przeskakiwać nad szczelinami, lecz nadal wyszukuje je wzrokiem. – Widzę złe rzeczy, które przytrafiają się chłopcom. Na przykład, że Jelani zostanie zastrzelony. A kiedy Lesane skończy dziesięć lat, cripsi go spytają, z kim jest, i choć mama go nauczy, by odpowiadał, że nie jest w żadnym gangu, to i tak – auć!
Mama znowu otrząsa się z zamyślenia i przystaje, prawie jakby do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak mocno ściska rękę córki.
– Przepraszam, skarbie – mówi, przyklękając, ale Ella płacze i ociera twarz wierzchem dłoni.
– Mamo, to bolało!
– Wiem. Przepraszam, słonko. – Przytula Ellę do sterczącego brzucha. – Naprawdę przepraszam – szepcze w jej warkoczyki.
– Nienawidzę tu mieszkać.
Mama mruga.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
WYDAWNICTWO RELACJA PREZENTUJE NOWĄ SERIĘ BELETRYSTYCZNĄ
Poznaj nasz wyjątkowy wybór nagradzanych utworów literackich z całego świata w doskonałych przekładach.
NAGRODA LITERACKA UNII EUROPEJSKIEJ
NAJLEPSZY DEBIUT WEDŁUG GUARDIANA
ZDOBYWCA IRISH BOOK AWARDS DLA KSIĄŻKI ROKU
Efekty irlandzkiego kryzysu ekonomicznego docierają też na prowincję. Upada miejscowa firma budowlana, a wraz z nią rozpada się złudzenie stabilizacji i wspólnoty. Pojawiają się akty przemocy, poczucie krzywdy i bezbronności. Donal Ryan proponuje unikalną, wielogłosową narrację. Budowlańcy i ich żony, zatroskane matki i ojcowie, młodzi ludzie, którzy marzą o wyrwaniu się do lepszego świata – wszyscy oni muszą zmierzyć się z dezintegracją ich małej społeczności.
Dwadzieścia jeden postaci, z których każda ma do opowiedzenia własną wersję zdarzeń. Ich różne spojrzenia i doświadczenia oddają rozsypkę świata pogrążonego w chaosie. Czy na pewno tylko ekonomicznym?
"NASTĘPCZYNI JOHNA UPDIKE'A"GUARDIAN
"IDEALNIE MROCZNA LEKTURA"VANITY FAIR
"ZRĘCZNY HUMOR I WNIKLIWE SPOJRZENIE"OPRAH MAGAZINE
Cheryl zawsze była na uboczu idealnej społeczności Little Neck Cove. Wie, że nie pasuje do perfekcyjnych żon perfekcyjnych mężów. One też to wiedzą. Rozpaczliwie próbuje odnaleźć namiastki bliskości i udawać, że znajduje radość w swoim życiu. Kiedy pasierb Cheryl, Teddy, zostaje wyrzucony ze studiów i wraca do rodzinnego domu, drobne rysy na obrazie idealnego życia zamieniają się w głębokie pęknięcia. On też tu nie pasuje.
Ze znanych motywów znudzonych żon, rozleniwionych młodzieńców, zdradzających mężów i podejrzliwych sąsiadów Karolina Waclawiak buduje zupełnie nową, intrygującą opowieść o starzeniu się, dysfunkcyjnych związkach i nie całkiem spokojnym życiu na przedmieściach.
NAGRODA LITERACKA UNII EUROPEJSKIEJ
AKO LITERATURE PRIZE
70 TYSIĘCY SPRZEDANYCH EGZEMPLARZY W HOLANDII, PRZETŁUMACZONA NA 10 JĘZYKÓW
Złowroga atmosfera, moralne dylematy, szalone namiętności, wszystko to ujęte w pięknie wyrzeźbione zdania.
Niemcy, rok 1936. Naziści dochodzą do władzy. Janna, młoda Holenderka, zostaje wysłana przez ojca do rozgoryczonego arystokraty Egona von Böttichera, który ma ją trenować w szermierce. To mężczyzna dręczony wojenną przeszłością, w którą zamieszany jest również ojciec Janny.
Historia Janny to nie tylko opowieść o miłości i utracie niewinności, ale też obraz niespokojnej atmosfery zmian w historii, pełen niepewności i napięcia poprzedzającego drugą wojnę światową.
"ZWIĘZŁE,OLŚNIEWAJĄCE, WYWAŻONE DZIEŁO"GUARDIAN
"BOLEŚNIE PORUSZAJĄCA"THE IRISH TIMES
Johnsey Cunliffe desperacko próbuje trzymać się tego, co znane, nawet gdy traci tych, którzy przez całe życie chronili go przed trudną codziennością. Po śmierci rodziców dziedziczy rodzinną farmę i solidnie zaopatrzone konto bankowe. Nie umie jednak zarządzać ani jednym, ani drugim. W jego życie wkraczają wiejskie łobuzy i intryganci śledzący każdy jego krok.
Kiedy po brutalnym pobiciu trafia do szpitala, wydawać by się mogło, że zazna wreszcie przyjaźni i miłości. Czy to wystarczy, aby przestał być tak rozpaczliwie samotny?
Taki właśnie jest grudzień to przejmująca, słodko-gorzka opowieść o roku z życia człowieka, który nie nadążał za światem.
NAGRODA LITERACKA UNII EUROPEJSKIEJ
"NIEZWYKŁA I CZUŁA WOBEC SWYCH BOHATERÓW KSIĄŻKA"
JAROSŁAW CZECHOWICZ
Jedno zrządzenie losu może zmienić prostą ścieżkę życia w skomplikowany labirynt. Młoda dziewczyna traci matkę, kiedy z nieba spada bryła lodu. Kobieta dwa razy wygrywa na loterii. Pewien mężczyzna został cztery razy rażony piorunem. Zbieg okoliczności? A może coś więcej?
Rzeczy, które spadają z nieba to opowieść o trzech ludzkich istnieniach, których losy na zawsze odmieniają przypadkowe wydarzenia. To także rozważania o sile miłości, upływie czasu i bólu związanym ze stratą. Selja Ahava, jedna z najbardziej lubianych fińskich powieściopisarek, łączy te historie w niezapomnianą opowieść o nagłych zwrotach akcji.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Najlepsza książka roku 2019 wg Kirkus, TIME, Esquire, Feminist Book Club, Electric Lit, Book Riot, She Reads, Pop Sugar, Amazon
„Nie wierzyłam, że to się kwalifikuje jako gwałt”.
Jeannie Vanasco od wielu lat śni ten sam koszmar. Zawsze jest o nim: jednym z jej najbliższych licealnych przyjaciół. Chłopaku, który ją… zgwałcił? Czy to, co zrobił Mark, można tak określić? Kto lub co o tym decyduje? Jeannie postanawia – po czternastu latach milczenia – skontaktować się z Markiem. Mężczyzna zgadza się na spotkanie i rejestrację rozmowy. Vanasco szczegółowo opisuje swoją przyjaźń z Markiem przed i po napaści, zadając odważne i trudne pytanie: czy dobra osoba może popełnić straszny czyn? Przeprowadza z nim wywiad, badając, jak gwałt wpłynął na jego życie i jej własne.
Bezlitosne i odważne Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami są po części wspomnieniem, po części prawdziwym zapisem przestępstwa, a po części świadectwem siły kobiecych przyjaźni. To głos, który inspiruje do zadawania trudniejszych pytań oraz do koniecznej i od dawna zaległej dyskusji – o tym, jak przepisy prawa wpływają na uczucia i zachowania skrzywdzonych kobiet, a co za tym idzie, na częstotliwość zgłaszania przestępstw przeciwko wolności seksualnej.
ZAPOWIEDŹ
LAUREATKA NAGRODY LITERACKIEJ UNII EUROPEJSKIEJ
Zmysłowość, sensualność, namiętność. Młode dziewczyny, mężatki i matka w kryzysie wieku średniego. Jest też historia miłosna w stylu retro, której bohaterowie tańczą tango na gruzach miasta. Są opowieści dorastających w końcówce lat osiemdziesiątych dziewczynek, których marzeniem jest życie jak w filmie.
Marta Dzido, pisarka i reżyserka, laureatka Europejskiej Nagrody Literackiej, w Sezonie na truskawki eksploruje cielesność, przekraczanie granic ciała i języka. Obraca je na różne strony, pisze z różnych perspektyw, próbując znaleźć słowa do nazwania tego, na co zwykle brakuje nam słów, i bawiąc się wyrazami, ukazuje ich wieloznaczność i potencjał emancypacyjny.
Erotyka nie jest tu ani wulgarna, ani medyczna, a ciało nie ma obszarów wstydliwych czy brudnych. Bohaterki to wyzwalające się kobiety, potrafiące bez wstydu i poczucia winy czerpać radość z własnej cielesności.