Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Fascynująca opowieść o zapomnianych odkrywcach i wyprawach, które zmieniły świat!
Dlaczego na malowidłach ściennych w świątyni Majów w Chichén Itzá w Meksyku widnieją tajemniczy blondyni? Czy ideę nowoczesnej wymiany handlowej Afryka zawdzięcza Arabom i Europejczykom? Kto odkrył Nową Zelandię?
Na te i na wiele innych pytań odpowiada przełomowa praca Valerie Hansen, sławnej profesor Uniwersytetu Yale, która pokazuje, że już pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery śmiałe wyprawy handlowe połączyły ze sobą najważniejsze kultury świata, a odważni odkrywcy rozpoczęli eksplorację planety.
Ten fascynujący obraz pierwszych, nie zawsze przebiegających pokojowo spotkań przedstawicieli odmiennych społeczeństw skłania do przemyślenia wszystkiego, co – jak się wydawało – wiadomo na temat kształtowania się współczesnego świata.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 416
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Jima, który był wszędzie
i przeczytał wszystko
Aby dotrzeć do jak najszerszego grona czytelników, kierowałam się pewnymi wskazówkami. Ograniczać do minimum obce nazwiska i słowa. Używać najpopularniejszej pisowni i opuszczać większość znaków diakrytycznych. Odwoływać się do współczesnych nazw krajów i regionów i nie zaprzątać głowy czytelnika nazwami, które dawno wyszły z użycia. Zamienić historyczne jednostki miar i wag na jednostki metryczne. Sporządzić przypisy, które pozwolą zidentyfikować materiał źródłowy i literaturę przedmiotu.
Na ulicy tłoczą się ludzie. Kupują naszyjniki z pereł pochodzące ze Sri Lanki, ozdoby wyrzeźbione z afrykańskiej kości słoniowej, perfumy z Tybetu i Somalii zawierające substancje utrwalające woń, flakoniki z bałtyckiego bursztynu i meble wykonane z każdego gatunku pachnącego drewna, jaki tylko można sobie wymarzyć. Zapach zagranicznych kadzideł rozchodzi się w powietrzu. Sklep na rogu oprócz kosztownych, wyrafinowanych technicznie wyrobów sprzedaje także ich uproszczone wersje przeznaczone na rynek lokalny. W zależności od tego, jakie przypada święto, do tłumu dołączają wyznawcy hinduizmu, muzułmanie czy buddyści. Później odwiedzą przyjaciół, którzy poczęstują ich napojami o niezwykłym zapachu. Rodzina pokazuje swój nowy nabytek: na pięknym stole z jawajskiego drewna sandałowego spoczywa róg nosorożca z wyrzeźbionym skomplikowanym wzorem. Wiele z tych bibelotów wygląda na zagraniczne, co świadczy o kosmopolitycznym guście właściciela.
Miasto z szeroką siecią kontaktów ze światem sprawia wrażenie ważnej, nowoczesnej metropolii i takie właśnie było chińskie Quanzhou około roku 1000. Położone na wybrzeżu naprzeciwko Tajwanu, w połowie drogi między Szanghajem a Hongkongiem, Quanzhou należy do największych i najbogatszych portów na świecie.
Wszystkimi tymi towarami handlowano tam wówczas powszechnie. Chińczycy od stuleci sprowadzali drewno zapachowe, na przykład sandałowe, z terenów dzisiejszej Jawy i Indii oraz aromatyczne żywice, takie jak mirra czy olibanum, z Półwyspu Arabskiego. Palili sprowadzane z zagranicy kadzidła, aby delektować się wonnym powietrzem, nasączali ubrania pachnącą parą, aromatyzowali medykamenty, napoje, zupy i ciasta importowanymi przyprawami.
Import ten finansowała ożywiona wymiana handlowa, a najbardziej technicznie zaawansowanym towarem eksportowym Chin była wypalana ceramika. Tańsze wyroby ceramiczne pochodziły z Azji Mniejszej, gdzie stosowano imitację szkliwa tylko przypominającego błyszczącą chińską porcelanę, gdyż były wypalane w niższej temperaturze. Wraz z otwarciem nowych szlaków handlowych rzemieślnicy, którzy do tej pory mieli monopol na dostarczanie ceramiki swym rodakom, nagle musieli zacząć walczyć o udział w rynku z wytwórcami z drugiej strony globu.
Rok 1000 oznaczał początek globalizacji, czyli moment, gdy szlaki komunikacyjne oplotły cały świat i umożliwiły towarom, technologiom, religiom oraz podróżnikom i kupcom docieranie w nowe miejsca. Ta zasadnicza zmiana wpłynęła także na zwykłych ludzi.
W roku 1000 – a w każdym razie około tej daty według oceny archeologów – wikińscy odkrywcy wypłynęli z rodzinnej Skandynawii, przemierzyli północny Atlantyk i dotarli do Nowej Fundlandii – wyspy leżącej w pobliżu północno-wschodniego wybrzeża Kanady – gdzie nie trafił jeszcze żaden Europejczyk. (Dziesięć tysięcy lat wcześniej na zachodnie tereny Ameryki Północnej przywędrowały ludy z Syberii). Wikingowie połączyli istniejące drogi handlowe w obu Amerykach z europejskimi, azjatyckimi i afrykańskimi szlakami komunikacyjnymi – czyli z obszarem zwanym Afroeurazją. Po raz pierwszy w dziejach przedmiot lub wiadomość mogły przemierzyć świat dookoła.
W przeciwieństwie do Skandynawów inni wiodący gracze roku 1000 – Chińczycy, Hindusi i Arabowie – nie wywodzili się z Europy. Najdłuższa regularnie wykorzystywana droga morska prowadziła z Chin do Omanu i Basry nad Zatoką Perską, czyli portu leżącego najbliżej Bagdadu. Zatoka Perska łączyła dwa szlaki pielgrzymkowe: jeden dla muzułmanów z Chin podróżujących do Mekki, a drugi dla także odbywających hadżdż mieszkańców Afryki Wschodniej. Największy ruch towarowy panował na trasie z Półwyspu Arabskiego do portów na południowo-wschodnim wybrzeżu Chin, ale część towarów płynęła do portów wzdłuż wybrzeża Afryki Wschodniej.
Około 1000 roku w świat ruszyli agenci globalizacji – wikingowie z Europy Północnej, mieszkańcy obu Ameryk, Afrykanie, Chińczycy i mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Wymieniali swoje towary na dobra, które widzieli po raz pierwszy, a przecierając nowe szlaki lądowe i morskie, wyznaczali prawdziwy początek globalizacji. Dzięki tym pionierom i odkrywcom liczne królestwa i imperia po raz pierwszy dowiedziały się nawzajem o swym istnieniu, a towary, ludzie, a wraz z nimi choroby, mogły przemieszczać się w nowe rejony. I tak różne zakątki świata nawiązały ze sobą kontakt, czego ostatecznym rezultatem jest dzisiejsza zglobalizowana rzeczywistość.
To prawda, że i wcześniej mieszkańcy niektórych krain – dzisiejszej Rosji, Chin, Indii – dobrze wiedzieli, że gdzieś indziej żyją inne społeczności. Mamy dowód na to, że w pierwszych wiekach naszej ery istniał szlak morski łączący Cesarstwo Rzymskie z zachodnim wybrzeżem południowych Indii, ale ostatecznie zaprzestano korzystania z niego w celach handlowych. Z drugiej strony powstały około 500 roku lądowy i morski Jedwabny Szlak stworzył trwałe związki kulturowe i handlowe między Indiami, Chinami a państwami Azji Południowo-Wschodniej i około 1000 roku wciąż istniał. Mimo to obie sieci, choć mocno rozbudowane, obejmowały swym zasięgiem tylko jeden rejon, a ekspansja regionów, która rozpoczęła się w 1000 roku, objęła swym oddziaływaniem cały świat.
Żeby było jasne: nie była to globalizacja w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Zwykli ludzie praktycznie nie mieli możliwości wyjeżdżania dokądkolwiek i kupowania towarów w sklepach dosłownie na całym świecie.
Niemniej zmiana, która nastąpiła na przełomie I i II tysiąclecia naszej ery, stworzyła globalizację o najbardziej fundamentalnym znaczeniu. To, co stało się w jednym zakątku świata, w istotny sposób wpływało na mieszkańców innych, odległych krain. Nowe szlaki wiązały ze sobą różne części globu, a wraz z ludźmi i towarami rozprzestrzeniały się nimi także religie. Nieustanne zapotrzebowanie na niewolników w Konstantynopolu (dzisiejszym Stambule), Bagdadzie, Kairze czy w innych miastach przemieszczało miliony ludzi z Afryki, Europy Wschodniej i Azji Centralnej – setki lat przed pojawieniem się transatlantyckiego handlu niewolnikami. Globalizacja mocno wpłynęła również na tych, którzy nie opuszczali swych domów. Gdy władca przyjmował chrzest – a wielu tak zrobiło około 1000 roku – większość jego poddanych także przyjmowała nową wiarę. Wielu mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej, zarówno samego kontynentu, jak i wysp, porzuciło tradycyjne zajęcia, by zaopatrywać bogatych i biednych chińskich klientów w przyprawy i drewno sandałowe. Gdy zagraniczni kupcy poszerzali swoje interesy kosztem miejscowych, wybuchły pierwsze zamieszki antyglobalistów, a w Kairze, Konstantynopolu i Guangzhou tłum atakował nowych bogaczy.
Dokumenty z przełomu I i II tysiąclecia, które przetrwały do dziś, nie pozwalają dokładnie ocenić skali handlu ludźmi i towarami w tamtym czasie. Dlatego musimy zwrócić uwagę na inne dowody. Będziemy śledzić towary transportowane wzdłuż różnych szlaków i przyglądać się podążającym za nimi ludziom i informacjom. Będą nas interesować autorzy pamiętników z podróży notujący wieści zasłyszane od innych, gdyż to właśnie oni są naszymi głównymi świadkami ogromnej transformacji, która nastąpiła po roku 1000. Wymiana handlowa, która wtedy nastała, otworzyła szlaki wykorzystywane do transportu ludzi i towarów jeszcze długo po przepłynięciu Atlantyku przez Kolumba. Jednakże świat około 1000 roku istotnie się różnił od tego z roku 1492. Po pierwsze, podróżnicy, którzy spotykali się ze sobą na przełomie I i II tysiąclecia, znajdowali się na podobnym poziomie rozwoju technicznego w przeciwieństwie do tych, którzy podróżowali po świecie pięćset lat później, gdy broń palna i armaty pozwalały Europejczykom rozprawić się praktycznie z każdym, kto stanął im na drodze.
Świat roku 1000 miał także innych głównych graczy. Niektóre jego regiony, dajmy na to Chiny czy Bliski Wschód, kwitły, podczas gdy inne – na przykład Europa – zostały z tyłu. W istocie świat 1000 roku wyglądał podobnie do dzisiejszego, gdy jedynymi prawdziwymi rywalami Europejczyków są Chińczycy, Arabowie i Amerykanie.
Zdarzenia zapoczątkowane przełomem roku 1000 stanowiły znaczący punkt w rozwoju ludzkości, wywierając zarówno dobre, jak i złe skutki. Globalne szlaki komunikacyjne, które przyniosły tak dobrobyt, jak choroby, przyczyniały się do rozwoju intelektualnego, ale także fragmentacji kulturowej, rozpowszechniały zdobycze techniki, jednocześnie niszcząc tradycyjne rzemiosło. Nowe szlaki sprzyjały i brataniu się ludzi, i konfliktom. Niektórym otwierały oczy na nowe możliwości, ale także przyspieszały podporządkowanie tych, którzy nie potrafili się wyrwać spod dominacji.
Książka ta jako pierwsza rozpatruje ów ciąg wydarzeń w kategorii „globalizacji”1. W procesie tym zawsze są wygrani i przegrani i nie inaczej stało się w 1000 roku, gdy na świecie nastąpiła fundamentalna zmiana. Wciąż odczuwamy tego skutki i musimy zrozumieć długotrwałe dziedzictwo roku 1000.
Historia wydaje się bardzo znajoma, ale sytuacja w tamtym czasie była diametralnie inna. Działo się to oczywiście przed industrializacją. Nie było ani maszyn parowych, ani elektryczności. Źródłem energii byli ludzie, zwierzęta, woda i wiatr.
Inne były też byty polityczne: drużyny, plemiona, królestwa i imperia. Nie istniały państwa narodowe (te ukształtowały się dopiero w XIX wieku), które mogły zmusić swych obywateli do służby wojskowej i płacenia podatków. Książka ta wyjaśnia, jak powstały splecione ze sobą sieci złożone z głównych światowych regionów i kto za to odpowiada. Nawiązując kontakty w roku 1000, mieszkańcy różnych części świata przygotowali grunt pod następną fazę globalizacji na przełomie XV i XVI wieku, kiedy Europejczycy przystosowali istniejące sieci do własnych celów. Ale to nie oni wynaleźli globalizację. Zmienili i powiększyli jedynie to, co już było. Gdyby globalizacja jeszcze się nie zaczęła, mieszkańcy Europy nie byliby w stanie tak szybko spenetrować tylu regionów świata.
Globalizacji zawsze towarzyszyło wiele napięć: gdy ludzie w jakiejś części świata pojęli, że nie są jedynymi mieszkańcami ziemi, stawali w obliczu nowych niebezpieczeństw. Ci, którzy po raz pierwszy doświadczyli globalizacji, musieli obrać wobec niej jakąś strategię, przyjmując różne korzystne dla siebie punkty widzenia.
Spotykając na swej drodze obcych – co w roku 1000 zdarzało się powszechnie – musieli oszacować ryzyko: czy ci obcy dybią na ich życie? Czy chcą ich wziąć w niewolę? Musieli ocenić sytuację: kto wygra, jeśli dojdzie do walki? Kto ma lepszą broń? A co, jeśli obcy potrafią czytać i pisać? Musieli przyjąć strategię dalszego postępowania, z której mogą dla nas płynąć cenne nauki.
Zdarzały się też inne reakcje, mówiąc szczerze – dziwaczne. Kiedy Indianie zaatakowali wikińską osadę, a przywódca Normanów wezwał do odwrotu, jedna brzemienna, ale zadziorna wikińska wojowniczka imieniem Freydis nie mogła dotrzymać kroku swym towarzyszom i stanęła samotnie wobec wojowniczych tubylców. Odsłoniła pierś i „uderzyła” w nią mieczem2. Zdumieni Indianie natychmiast się rozpierzchli, jeśli wierzyć sadze.
Inne reakcje w roku 1000 są bardziej pouczające: co odważniejsi pokonywali strach i wyciągali rękę do ludzi, których widzieli pierwszy raz. I nawiązywali stosunki handlowe.
Krainy, które dysponowały nielicznymi bogactwami naturalnymi, często eksportowały własnych mieszkańców jako niewolników. Pochodzili oni z różnych części świata. Najbogatsze miasta sprowadzały ich z biedniejszych regionów, które poza ludzką siłą roboczą miały niewiele do zaoferowania: Afryki Wschodniej i Zachodniej, Azji Środkowej oraz Europy Północnej i Wschodniej. (Z Europy Wschodniej pochodziło tak wielu niewolnych, że prawdopodobnie angielskie słowo slave, czyli niewolnik, wywodzi się od Slav oznaczającego Słowianina).
Ludy, które nie miały czym handlować, stały się znakomitymi pośrednikami. Odegrały ważną rolę w wytyczaniu nowych szlaków handlowych. Co ciekawe, społeczności stojące na niższym poziomie rozwoju technicznego czasami okazywały się lepsze niż te bardziej zaawansowane, gdyż szybciej przyjmowały wszystkie nowinki.
Jednym z najszybszych sposobów rozwoju społecznego było przyjęcie wiary wyznawanej przez bardziej rozwiniętą społeczność – decyzja nie zawsze podyktowana rzeczywistymi przekonaniami religijnymi. Jeden z władców Rusi, książę Włodzimierz, chcąc wzmocnić swe księstwo, rozglądał się za wzorcami u swych najbliższych sąsiadów. Tak jak inni rządzący postanowił wybrać wiarę, która pozwoliłaby mu skonsolidować władzę i zawrzeć sojusze z potężnymi sąsiadami. Głównym źródłem informacji księcia Włodzimierza były raporty, jakie składali mu wysłannicy, którym kazał odwiedzać innych władców. Pracując jako szpiedzy, przynosili mu wieści o tym, co się dzieje u sąsiadów.
Z krótkiej listy Włodzimierz wybrał chrześcijaństwo w obrządku prawosławnym, które praktykowało Cesarstwo Bizantyńskie. Przeanalizował wszystkie za i przeciw, jakie wiązały się z wyborem judaizmu, islamu, katolicyzmu i prawosławia. Odrzucił judaizm, gdyż Żydzi utracili Jerozolimę. Skreślił islam, bo zabraniał picia alkoholu. Nie wyjaśnił, dlaczego nie przyjął wiary katolickiej. Wybrał prawosławie, ponieważ zauroczyła go wspaniała świątynia Hagia Sophia w Konstantynopolu, stolicy Bizancjum, będąca w tamtych czasach cudem architektonicznym na miarę dzisiejszych drapaczy chmur.
W miarę jak przed rokiem 1000 kolejni władcy wybierali wiarę dla swych księstw i królestw, liczba dostępnych religii się kurczyła. Jedną z nich był popularny na terenie dzisiejszego Iranu manicheizm, który podkreślał rolę odwiecznej walki między dobrem a złem. Nie mógł jednak konkurować z bardziej okrzepłymi religiami i przyciągać równie dużego wsparcia finansowego i całkowicie zaniknął.
Po roku 1000 nie pojawiła się już żadna wielka religia, a jedynie lokalne wierzenia, takie jak sikhizm, bahaizm, mormonizm czy inne. Były one raczej połączeniem różnych elementów zaczerpniętych z religii w 1000 roku już silnie osadzonych.
Inni władcy podejmowali podobne decyzje jak książę Włodzimierz i w rezultacie około 1000 roku gwałtownie wzrosła liczba wyznawców głównych religii. Europa Północna i Wschodnia przyjęły chrześcijaństwo, islam rozszerzył się na wschód na Azję Środkową i na południe na północne Indie, buddyzm i hinduizm zaś objęły swym zasięgiem Azję Południowo-Wschodnią. Żyjemy w świecie, który ukształtował się w wyniku procesów zachodzących w roku 1000: 92 procent wierzących wyznaje dziś jedną z czterech religii, które wówczas zyskały poparcie3.
I żyjąc w świecie ukształtowanym przez wydarzenia roku 1000, zmagamy się z dokładnie takimi samymi wyzwaniami, wobec których po raz pierwszy stanęli ówcześni ludzie: czy powinniśmy współpracować z sąsiadami, handlować z nimi, pozwalać im osiedlać się w naszych krajach i gwarantować im wolność wyznania, jeśli zdecydują się żyć w naszym społeczeństwie? Czy powinniśmy występować przeciwko tym, którzy wzbogacili się na handlu? Czy powinniśmy podejmować produkcję, kopiując technologie, których jeszcze nie opanowaliśmy? Wreszcie, czy globalizacja lepiej uświadomi nam, kim jesteśmy, czy też zniszczy naszą tożsamość?
Ta książka ma nam pomóc odpowiedzieć na te pytania.
Co ciekawe, wybuchu międzyregionalnego podróżowania w roku 1000 nie spowodował żaden przełom technologiczny. Tak jak dawniej, ludzie przemieszczali się lądem, głównie wędrowali pieszo albo jechali wierzchem lub zaprzęgiem, wodę pokonywali łodziami lub żaglowymi statkami. Rozwój handlu między regionami w roku 1000 nastąpił dlatego, że nadwyżki żywności spowodowały wzrost demograficzny, co pozwoliło pewnej grupie ludności zrezygnować z pracy na roli i zająć się handlem.
Najgęściej zaludnionym miejscem na Ziemi w roku 1000 były tak jak i dzisiaj Chiny, których populacja sięgnęła 100 milionów. Przez całe dzieje ludzkości Chińczycy stanowili od jednej czwartej do jednej trzeciej ludności świata4. Za czasów dynastii Song (960–1279) nastąpił okres gwałtownego rozwoju gospodarczego, kiedy kupcy chińscy handlowali zarówno z Azją Południowo-Wschodnią, jak i Indiami, gdzie lokalni rolnicy uprawiający ryż także przyczyniali się do wzrostu populacji.
Na terenach rolniczych w Azji Mniejszej i Europie mieszkało mniej ludzi niż w Azji, ale także dużo. Między 750 a około 900 rokiem imperium abbasydzkie kontrolowało rozległy pas ziemi od Afryki Północnej na zachodzie do Azji Środkowej na wschodzie. Zjednoczenie pod panowaniem Abbasydów ułatwiało transport plonów po całym imperium. Część płodów rolnych, jak na przykład sorgo, pochodziła z Afryki Zachodniej, inne, jak ryż – z Indii. Uprawa wywodzących się z Iranu i Indii roślin tropikalnych odmieniła życie ludzi w całym imperium abbasydzkim, gdyż zachęcała chłopów do pracy przez całe lato (czego wcześniej nie robili). Zmiana ta przyniosła trwały dobrobyt terenom leżącym w samym sercu islamskiego kalifatu w jego początkowym okresie5.
Jednakże po roku 900 imperium rozpadło się na niezależne tereny rządzone przez różne dynastie, które pozakładali lokalni przywódcy wojskowi. Kalif w Bagdadzie pozostał jedynie nominalnym przywódcą społeczności muzułmańskiej (wierni wciąż go wymieniali w piątkowych modlitwach na całym dawnym terytorium Abbasydów), ale czas zjednoczonego imperium dobiegł końca. Mimo to jego ziemie wciąż się rozwijały, osiągając w roku 1000 zaludnienie od 35 do 40 milionów6.
Populacja Europy Zachodniej także zaczęła rosnąć, gdy jej mieszkańcy dokonali dalekosiężnej zmiany w rolnictwie, którą brytyjski historyk R.I. Moore nazwał „uzbożowieniem”7. W uprawach zaczęły dominować zboża, pszenica i jęczmień. Chłopi w północnej Francji i Anglii zorientowali się, że obsiewanie pól rok po roku tymi samymi roślinami obniża żyzność gleby, dlatego od jednej trzeciej do połowy pola leżało odłogiem.
Po roku 1000 rolnicy zaczęli stosować płodozmian. Na przemian uprawiali rzepę, koniczynę i zboże, co pozwalało zachować w glebie składniki odżywcze i utrzymać jej jakość. Ta metoda, tak ważna dla wzrostu plonów (znana wcześniej w Chinach), rozprzestrzeniała się jednak powoli. Ale w tym samym czasie pojawiły się inne innowacje zwiększające zbiory: pługi konne, młyny wodne, wiatraki oraz narzędzia żelazne głębiej wgryzające się w ziemię niż drewniane. Przed uzbożowieniem większość ziem w Europie Zachodniej nie była regularnie uprawiana, później już tak.
Oprócz wzrostu populacji zmiany te przyczyniły się także do rozwoju społeczności osiadłych w Europie. Przed rozprzestrzenieniem się uprawy zbóż wielu europejskich chłopów wędrowało z miejsca na miejsce, by pracować na roli i hodować bydło. Dotyczyło to zwłaszcza Skandynawii i Europy Wschodniej, gdzie chłopi pędzili swoje stada świń, kóz, owiec, bydła i koni, by szukać nowego miejsca do życia. Ale dzięki płodozmianowi i innym wynalazkom rolniczym najpierw we Francji, Anglii i Niemczech, a później także w Europie Północnej i Wschodniej, zaczęli budować domy i zakładać wioski.
Między 1000 a 1340 rokiem (przed wybuchem zarazy zwanej czarną śmiercią) liczba ludności Europy niemal się podwoiła z niespełna 40 do 75 milionów. Przyrost populacji zbiegł się w czasie ze średniowiecznym ociepleniem klimatu, które rozpoczęło się około 1000 roku, swój szczyt miało w roku 1100, a zakończyło się do 1400 roku8. Ponieważ historycy klimatu nie wiedzą jeszcze, czy ów trend pogodowy cechował cały świat, mówią raczej o średniowiecznym optimum klimatycznym9. Prowadzone badania wydają się wskazywać, że choć w niektórych rejonach świata, na przykład w Europie, temperatura wzrosła, to w innych spadła10.
W Europie różnicował się także rozkład zamieszkania ludności. Populacja Europy Południowej i Wschodniej – Italii, Hiszpanii i Bałkanów – wzrosła o 50 procent, ale na zachodzie i północy – w rejonie dzisiejszych Francji i Niemiec – dzięki rozwojowi techniki rolniczej wzrost poszybował: zwiększył się trzykrotnie, co spowodowało, że do 1340 roku niemal połowa Europejczyków mieszkała na północy i zachodzie kontynentu.
W Chinach również doszło do podobnej jak w Europie zmiany rozkładu ludności, z tym że w przeciwnym kierunku: Chińczycy przenieśli się na południe od Jangcy w rejony upraw ryżu, co nastąpiło dokładnie w tym samym czasie, gdy Europejczycy powędrowali na północ od Morza Śródziemnego w stronę Morza Północnego. W 742 roku 60 procent Chińczyków z sześćdziesięciomilionowej populacji Państwa Środka żyło na północy kraju, gdzie uprawiali zboża, między innymi proso; do 980 roku 62 procent żyło w Chinach Południowych, gdzie ryż dawał o wiele obfitsze plony niż zboża na północy11.
W przeciwieństwie do cesarza Chin Europą w roku 1000 nie rządził jeden monarcha. W Europie Wschodniej największą potęgą gospodarczą było Cesarstwo Bizantyńskie, ale jego siła militarna gwałtownie malała12. Choć bizantyńska armia słabła, zmuszając cesarza do polegania na zagranicznych najemnikach lub armiach, Konstantynopol należał do najnowocześniejszych miast w Europie. Odwiedzający je przybysze z Europy Zachodniej nie mogli uwierzyć, że coś tak pięknego, jak jego ulice czy wspaniałe budowle w rodzaju świątyni Hagia Sophia, może istnieć.
W Europie Zachodniej Karol Wielki jednoczył tereny dzisiejszych Francji i Niemiec, ale po jego śmierci w 814 roku karolińskie królestwo podzieliło się na trzy części. W X wieku król niemiecki Otton I, jego syn Otton II i wnuk Otton III – znani jako Ottonowie – należeli do najpotężniejszych władców na zachodzie Europy. Otton I kontrolował terytorium Niemiec i Rzym, ale nie cały Półwysep Apeniński, którego większa część należała do Bizancjum. Władając Rzymem, mógł jednak wyznaczyć papieża, który w 962 roku wręczył mu koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego, a po nim odziedziczyli ją jego syn i wnuk.
Otton III wyznaczył na papieża Kościoła katolickiego Sylwestra II (999–1003). Ten jeden z najbardziej wszechstronnie wykształconych ludzi swoich czasów znał nawet algebrę, metodę matematyczną, której Europejczycy nauczyli się od muzułmanów (słowo „algebra” pochodzi od arabskiego al-dżabr oznaczającego dosłownie przywrócenie)13.
Rok 1000 przypadł na pontyfikat Sylwestra II, jednak rok ten niczego specjalnego dla Europejczyków nie oznaczał, bo tylko nieliczni posługiwali się kalendarzem liczącym lata od narodzin Chrystusa. Takie kalendarze pojawiły się co prawda już w VI wieku, ale bardzo powoli zdobywały popularność, zyskując oficjalną akceptację Kościoła dopiero w roku 1500. Większość ludzi liczyła lata od wstąpienia na tron swojego króla lub papieża, nazywając na przykład rok 1000 rokiem drugim od rozpoczęcia pontyfikatu przez Sylwestra14.
Niewielu chrześcijan wierzyło także, iż w roku 1000 Chrystus powróci na ziemię. Różni wędrowni kaznodzieje lub reformatorzy Kościoła twierdzili, że są mesjaszami, i wzniecali powstania, ale ich działalność przypadała na różne stulecia, dalekie od roku 100015.
Spośród wszystkich imperiów agrarnych na świecie w 1000 roku uczeni najmniej wiedzą o mezoamerykańskich Majach. Już przed rokiem 600 Majowie na dużą skalę stosowali nawadnianie pól znajdujących się na wyżynach obecnych Meksyku, Belize, Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu, na których uprawiali kukurydzę. Szczyt rozwoju kultury Majów przypadł na okolice 700 roku, kiedy ich populację liczyło się w milionach. (Według szacunków z 2018 roku było to 10–15 milionów)16. Miasto Majów Tikál leżące dziś na terenie Gwatemali, jedno z największych w latach 600–800, zamieszkiwało 60 tysięcy ludzi17. Pod koniec VIII wieku wiele miast podupadło i zostało opuszczonych przez mieszkańców, przypuszczalnie z powodu rabunkowej gospodarki rolnej. Po roku 830 powstały już tylko nieliczne nowe budowle. Susza utrzymująca się w latach 1000–1100 doprowadziła do gwałtownego spadku liczby ludności oraz masowej migracji Majów na północny Jukatan, gdzie wyrosło nowe miasto Chichén Itzá. Choć ich dokumenty zapisane pismem hieroglificznym kończą się na roku 1000 (ostatnią inskrypcję na kamiennej steli datuje się na 910 rok), w Chichén Itzá nastąpiło odrodzenie kultury Majów, którzy rozszerzyli swoje kontakty handlowe na obszar od doliny Missisipi i rejonu czwórstyku (gdzie spotykają się cztery stany USA: Kolorado, Nowy Meksyk, Arizona i Utah) na północy po Panamę i Kolumbię na południu. W Chichén Itzá znajdowało się ogromne boisko do gry w piłkę i wyrafinowane obserwatorium astronomiczne. Miasto było tak imponujące, że wielu sąsiednich monarchów słało swych przedstawicieli z darami dla władcy Majów.
Jak wyglądał świat w roku 1000? Według przybliżonych szacunków liczył około 250 milionów ludzi. Społeczeństwa przeprowadzające spisy ludności (na przykład Chiny) są nam o wiele lepiej znane niż te, które tego nie robiły, a społeczności rolnicze były o wiele liczniejsze niż ludy wędrowne. Na Azję – kontynent głównych producentów ryżu: Chin, Japonii, Indii i Indonezji – przypadała lwia część światowej populacji (ponad 50 procent lub w przybliżeniu 150 milionów ludzi)18. Następna była Europa z 20 procentami. Afryka mogła stanowić kolejne 20 procent, zatem na Amerykę przypadało 10 procent (ludność Oceanii nigdy nie osiągnęła 1 procenta).
Wzrost populacji do 250 milionów stanowił punkt zwrotny w dziejach ludzkości. Dzięki temu, kiedy odkrywcy wyruszyli w drogę do sąsiednich krain, mieli większe szanse natrafić na ludzi niż w przeszłości, gdy świat zamieszkiwało ich o wiele mniej.
W różnych częściach świata, gdzie nastąpił ogromny skok produkcji rolnej i wzrost liczby ludności, niektórzy mogli przestać zajmować się uprawą roli i przenieść się do miast. Między 1000 a 1348 rokiem miasta europejskie nie należały do największych na świecie. Paryż liczył od 20 do 30 tysięcy mieszkańców, muzułmańska Kordoba 450 tysięcy, ale oba miasta były mniejsze niż stolice dynastii Song Kaifeng i Hangzhou, w których żyło co najmniej milion ludzi19.
Wraz ze wzrostem miast rosła liczba przedsiębiorczych kupców. Niezwykłe przedmioty, które przywozili z odległych miejsc, zaostrzyły apetyty klientów. Handlowano głównie lekkimi towarami: piórami ptaków, skórami, pięknymi tkaninami i medykamentami. Ważny wyjątek stanowiły metale szlachetne: ludzie byli gotowi je dźwigać, nawet gdy mieli do przebycia kawał drogi.
Społeczeństwa dysponujące nadwyżkami żywności mogły sobie także pozwolić na utrzymanie wykształconej kadry urzędniczej. W każdym kraju urzędnicy posługiwali się innym pismem. Najwięcej dokumentów źródłowych o świecie z przełomu I i II tysiąclecia jest napisanych po łacinie, staroislandzku, grecku, arabsku, persku, chińsku i w sanskrycie. Dzięki nim więcej wiemy o mieszkańcach tych krajów i ich najbliższych sąsiadach niż o historii ludów, które nie miały własnego pisma.
Książka ta nie porusza spraw dotyczących odosobnionych miejsc na świecie, na temat których nie istnieją żadne pisemne dokumenty lub które nie handlowały z sąsiadami. Dotyczy to Australii, niektórych rejonów Afryki Subsaharyjskiej i wielu miejsc w obu Amerykach. Mieszkańcy niektórych z nich utrzymywali się z polowań i zbierania dzikich roślin w lasach, a tylko sporadycznie z uprawy ziemi. Wiosną siali, a wracali jesienią, by zebrać plony, nie dbając o rośliny latem. Ostatnio część badaczy utrzymuje, że łowcy-zbieracze mieli się dużo lepiej niż chłopi uprawiający ziemię. Być może coś w tym jest. Możliwe, że nie produkowali oni jednak dostatecznie dużo pożywienia, aby utrzymać znaczący wzrost demograficzny. Żadna z tych społeczności nie dorobiła się własnego pisma, co oznacza, że niewiele o nich wiemy poza tym, co ujawniają badania archeologiczne. Wielu uczonych twierdzi, że pismo powstało najpierw w wielkich imperiach agrarnych, gdyż ich władcy potrzebowali go do nadzorowania poddanych i rejestrowania płaconych przez nich podatków.
Mapa 1.1. Główne regiony świata w roku 1000
Regiony, które nie utrzymywały kontaktów z obcymi, także różniły się między sobą. Miasto Dżenne w Afryce Zachodniej skłoniło uczonych do przemyślenia na nowo zasadniczego przekonania, że miasta mogły budować jedynie społeczeństwa rolnicze20. Żyjący tam ludzie wypasali bydło i przez większość roku wędrowali za swoimi stadami, ale porę deszczową spędzali w Dżenne, a wtedy liczba jego mieszkańców rosła do 20 tysięcy. Stanowisko archeologiczne zawiera ogromny dół, głęboki na osiem metrów, pełen popękanej ceramiki datowanej na rok 300 p.n.e., kiedy już znajdował się tu ważny ośrodek osadnictwa. Co ciekawe, jedyne zapiski na temat Dżenne pochodzą od obcych przybyszów, którzy zaczęli się interesować miastem około 1000 roku.
Podobne ważne ośrodki osadnictwa istniały także w słabiej opisanych częściach świata, ale wiemy o nich jedynie z wykopalisk archeologicznych. Archeologia jest naszym jedynym źródłem wiedzy na temat wielu miejsc w Ameryce i w Afryce Subsaharyjskiej.
W 1000 roku autorzy w całej Eurazji żyli w zupełnie innym świecie niż nasz, w którym każdy zakątek planety został szczegółowo zbadany i naniesiony na mapę. Interesowali się odległymi miejscami i zapisywali wszystko, czego się dowiedzieli o dalekich lądach znajdujących się na obrzeżach znanego świata. Wszyscy klasyczni autorzy piszący po chińsku, grecku czy łacinie opisywali mieszkające tam człekopodobne istoty. Wielu późniejszych wspominało o widzianych przelotnie stworach pozbawionych głów, członków czy mających inne niezwykłe cechy. Pierwsi podróżnicy ruszający w świat około 1000 roku dysponowali minimalną wiedzą na temat swych sąsiadów – i najwyraźniej nieskończonymi pokładami odwagi.
Relacje spisane po arabsku dostarczają najwięcej szczegółów na temat mieszkańców, towarów, szlaków handlowych i zwyczajów panujących w wielu niepiśmiennych społeczeństwach Afroeurazji. Ibn Churadazbeh (820–911), wysoki urzędnik poczty i wywiadu w służbie Abbasydów, napisał pierwszą rozprawę poświęconą geografii oraz możliwościom handlowym różnych krajów leżących wzdłuż głównych szlaków transportowych. Trafnie nazwał ją „Księgą dróg i królestw”. Tego samego tytułu używali później kolejni geografowie spisujący po arabsku i persku swe obserwacje na temat dalekich krajów21. Ich dzieła mają ważne znaczenie dla zrozumienia świata roku 1000. Podobnie długą tradycję pisania o zagranicznych atrakcjach mają Chińczycy, a ich dzieła dostarczają równie wartościowych informacji.
Aby ocenić wiarygodność takich relacji, trzeba je porównywać z innymi źródłami i wyrobić sobie opinię na temat ich prawdziwości.
Takie podejście pozwala sprawdzić różne teorie stanowiące, że niektórzy podróżnicy dotarli do Ameryki przed Kolumbem. Część z nich, bardzo prawdopodobnych, zyskało szerokie poparcie świata naukowego, inne, zupełnie pozbawione podstaw, wzbudziły ogólny sceptycyzm. Na przykład dysponujemy żelaznymi dowodami na poparcie tezy, że wikingowie podróżowali na Nową Fundlandię, podczas gdy teoria o Chińczykach odkrywających Amerykę przed Kolumbem mieści się w sferze spekulacji.
Myśl, że Chińczycy dotarli tam wcześniej, jest dla niektórych zarazem kusząca i intrygująca: a gdyby to była prawda? Chiński admirał Zheng He na pewno w XV wieku odbył podróże do Azji Południowo-Wschodniej, Indii, na Półwysep Arabski i wybrzeże Afryki Wschodniej.
Nie ma jednak żadnych wiarygodnych dowodów na to, że flota Zheng He opłynęła Przylądek Dobrej Nadziei, dotarła do Ameryki, Australii czy w pobliże biegunów północnego lub południowego – a o tych wszystkich rewelacjach możemy się dowiedzieć z książki Gavina Menziesa 1421– rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę i opłynęli świat22. Odniosła ona oszałamiający sukces – sprzedawała się lepiej niż wszystkie inne książki na temat historii Chin – ale nie wydaje się, żeby jakikolwiek poważny badacz historii Państwa Środka zaakceptował zawarte w niej twierdzenia. Jest w niej tyle nieścisłości, że znany badacz dynastii Ming zarzucił wydawcy, iż bezpodstawnie reklamuje ją jako literaturę faktu.
Muzułmańscy podróżnicy również dotarli do Ameryki przed Kolumbem. Tak w każdym razie stwierdził prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan w przemówieniu wygłoszonym w 2014 roku. A dowody? Krzysztof Kolumb zanotował, że zobaczył na Kubie meczet. W rzeczywistości w swym pamiętniku Kolumb napisał: „Na szczycie jednego z nich [miejscowego wzgórza] znajdowała się następna górka wyglądająca jak pełen wdzięku meczet”23. A zatem Kolumb opisywał nie meczet, lecz wzgórze w kształcie meczetu.
Inny z zawodowych historyków, S. Frederick Starr, wysunął podobne twierdzenie w odniesieniu do Al-Biruniego, erudyty z Azji Środkowej, urodzonego w 973 roku, a zmarłego po 1040 roku. Zasłynął on badaniami nad kalendarzem, pracami dotyczącymi astronomii, geografii oraz Indii. Stwierdzeniem: „Biruni odkrywa Amerykę” S. Frederick Starr sugeruje, że musiał on zdawać sobie sprawę z istnienia kontynentu po drugiej stronie globu24. To co najmniej nieścisłe.
Al-Biruni nie miał pojęcia o Ameryce, ale uważał, że Ziemia jest kulą, czego dowiedział się z prac starożytnych Greków przełożonych na arabski25. Rozumiał także, iż ludzie zamieszkują jedynie niewielką jej część. Na biegunie północnym było dla nich za zimno, a na równiku za ciepło. Podejrzewał, że obszar po drugiej stronie globu, zupełnie nieznany mieszkańcom Eurazji, zajmuje w większości woda, ale ścisły umysł nie pozwalał mu wykluczyć możliwości istnienia tam zamieszkanego lądu26. W każdym razie Al-Biruni nie odkrył żadnego nowego kontynentu, nie mówiąc już o Ameryce.
Poza Al-Birunim i kilkoma innymi wybitnymi uczonymi ze świata muzułmańskiego tylko nieliczni ludzie żyjący w roku 1000 obejmowali umysłem cały glob. Najbardziej kompletną mapę świata – przedstawiającą większość Afroeurazji, ale ani skrawka Ameryki – sporządził w 1154 roku Al-Idrisi, kartograf z Sycylii, jednej z bram muzułmańskich do Europy. Pracując na dworze króla Rogera II, pochodzący z Ceuty w Maroku Al-Idrisi wykonał swą mapę na srebrnym dysku o średnicy dwóch metrów i dołączył do niej listę współrzędnych geograficznych wszystkich umieszczonych na niej miejsc. Jak się można było spodziewać, oryginalna mapa została zniszczona (prawdopodobnie przetopiona w celu odzyskania cennego srebra), ale lista miejsc z dołączonymi do niej krótkimi opisami pozostała nienaruszona, jak również mapy sporządzone na podstawie informacji, które zbierał Al-Idrisi.
Od roku 1000, gdy Europejczycy nauczyli się arabskiego i zaczęli tłumaczyć arabskie dzieła, coraz więcej dowiadywali się o zapomnianych odkryciach starożytnych Greków i Rzymian. Na przykład o geometrii Euklidesa przetłumaczonej na arabski z greckich i łacińskich oryginałów czy o Fibonaccim, który wprowadził do użytku cyfry arabskie, dużo wygodniejsze niż rzymskie.
Transfer wiedzy nie ograniczał się tylko do dzieł naukowych. Europejczycy poznali także dzięki Arabom nowe gry. Wymyślone około 600 roku w Indiach szachy najpierw rozpowszechniły się w świecie arabskim, a około roku 1000 dotarły do Europy. Gra uczyła podstaw strategii wojskowej: gracze się dowiadywali, że lepiej poruszać się w towarzystwie licznej piechoty, to znaczy pionów, niż samemu. Gdy szachy dotarły do Europy, niektóre figury zyskały nową tożsamość: słonie stały się biskupami (gońcami), gdyż rzeźbiarz omyłkowo wziął ciosy za mitrę biskupią27. Czasami figury rzeźbiono w kości słoniowej, ale w większości za surowiec służyły kły morsa, które w dużych ilościach zaczęli dostarczać wikingowie, gdy rozgościli się na Morzu Północnym28.
Współcześni podróżnicy przyzwyczajeni do samolotów, pociągów, samochodów i statków mają tendencję do wyolbrzymiania trudności związanych z dawnymi podróżami. Jak można pokonać na piechotę tysiące kilometrów? – dziwimy się, zapominając, że większość ludzi jest w stanie przejść od 30 do 50 kilometrów dziennie i może tę marszrutę powtarzać przez wiele dni. W roku 1000 ludzie byli do tego przyzwyczajeni – w latach 1024–1026 jeden z posłańców przeszedł piechotą 4–6 tysięcy kilometrów.
Historyk, który o tym napisał, nie wspomniał, jak ów posłaniec tego dokonał, ale można przypuszczać, że podobnie jak wielu innych podróżników: w trudnym terenie korzystał z pomocy lokalnych przewodników. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia mieszkańcy pewnej wioski pomogli grupie naukowców przejść trudny odcinek Himalajów, wskazując im wiele dróg, których nie było na mapie. W zależności od pory roku i grubości pokrywy śnieżnej drogi te nastręczały mniej lub więcej trudności, ale była wśród nich taka, którą mogła przejść kobieta w ciąży.
Dokumenty pochodzące z różnych lat i miejsc pozwalają się zorientować, z jaką prędkością ludzie mogli chodzić pieszo. Jeśli kurierzy pokonywali drogę sztafetą i nie musieli niczego dźwigać, to taka drużyna mogła osiągnąć niebywałą prędkość pozwalającą jej przebyć 240 kilometrów w jeden dzień, jak to robili Inkowie, o czym pisali hiszpańscy kronikarze na początku XVI wieku29.
Oczywiście żołnierze dźwigający prowiant i broń maszerowali wolniej. Starożytne armie, w tym perskiego króla Kserksesa, Aleksandra Wielkiego i Hannibala – czy nawet bardziej współcześni żołnierze królowej Anglii Elżbiety I – pokonywały od 16 do 32 kilometrów dziennie30. Nawet dziś regulaminy armii USA definiują normalną prędkość marszu jako 30 kilometrów dziennie31. Szybsze tempo oznacza forsowny marsz.
Jeźdźcy poruszali się szybciej: na przykład dzisiejsi Mongołowie mogą przejechać dziennie ponad 450 kilometrów, jeśli często zmieniają konie, a w przeszłości mongolska jazda potrafiła pokonywać w trakcie intensywnej kampanii 100 kilometrów dziennie przez kilka dni z rzędu32.
Dobre drogi także mogły kolosalnie zwiększyć prędkość poruszania się. W roku 1000 istniało już wiele takich dróg. W najbardziej rozwiniętych krajach, takich jak Chiny, piaszczyste szlaki i mosty były na porządku dziennym i podróżowało się tam łatwo. W innych istniały tylko nieliczne takie trakty i wędrowcy musieli sami znajdować sobie ścieżki.
Warunki drogowe określały także odległości, na jakie ludzie mogli transportować ciężkie towary. Około 1000 roku mieszkańcy kanionu Chaco w Nowym Meksyku regularnie transportowali kukurydzę na dystansie 150 kilometrów, a czasami nawet przywozili wielkie pnie drzew z odległości 275 kilometrów (w Chaco nie rosły drzewa). Po towary luksusowe, takie jak pióra papug ara, wyprawiali się dalej33.
W roku 1000 czas pokonywania określonych odległości nie był stały. Temperatura, ukształtowanie terenu, pojawiające się przeszkody mogły przyspieszać bądź spowalniać podróż.
To samo dotyczyło podróżowania wodą, czy to rzekami, czy przez morza. Szybkość przemieszczania się zmieniała i co ciekawe, niezależnie od tego, czy łódź napędzana była wiosłami czy żaglem, podróż wodą wcale nie była szybsza niż lądem. Oczywiście wygodniej siedziało się w łodzi, niż szło na piechotę.
Łodzie wikingów słynęły ze swej wszechstronności, małego ciężaru, szybkości i niewielkiego zanurzenia, dzięki czemu mogły dobijać do brzegu nawet na płytkich wodach. Ich repliki osiągają na żaglach prędkość maksymalną rzędu 27 kilometrów na godzinę, ale można ją utrzymać tylko przez krótki czas34. Dużo wolniejsze polinezyjskie łodzie dwukadłubowe, płynące pod trójkątnym żaglem, osiągały przy normalnym wietrze dwa razy mniejszą prędkość maksymalną niż łodzie wikingów35. Dzisiejsze właściwie skonstruowane tradycyjne żaglówki pływają ze średnią prędkością 16 kilometrów na godzinę, a startujące w regatach o Puchar Ameryki mogą żeglować nawet pięć razy szybciej.
Łodzie wiosłowe czy kanu są dużo wolniejsze i mogą płynąć z prędkością około 11 kilometrów na godzinę. Trudno wiosłować szybciej, chyba że przez krótki czas, ale za to łodzie wiosłowe mogą płynąć w dowolnym kierunku, w przeciwieństwie do statków żaglowych, które nie mogą kierować się prosto na wiatr36. Wiosłowanie w dużej mierze przyczyniło się do sukcesu wikingów. Mogli oni podpływać do brzegów, dokonywać szybkich łupieżczych wypadów i salwować się ucieczką, niezależnie od tego, w którą stronę wiał wiatr.
Na podróże, jakie żeglarze mogli podejmować w roku 1000, wpływały także prądy oceaniczne, podobnie jak dzisiaj. Żeglarze płynęli szybciej, jeśli korzystali z regularnych prądów powierzchniowych zwanych wirami, których kierunek określa układ wiatrów, siła grawitacji, promieniowanie słoneczne i szybkość obrotu Ziemi. Wiry na półkuli północnej, Prąd Północnoatlantycki i Prąd Północnopacyficzny, płyną zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a na półkuli południowej – przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
Z powodu kierunku Prądu Północnoatlantyckiego podróż przez północny Atlantyk do Kanady jest dużo trudniejsza niż z powrotem. Gdy wikingowie, trzymając się brzegu, podróżowali na Islandię i Grenlandię, zwykle korzystali z wolniejszego zimnego Prądu Grenlandzkiego, a stamtąd starali się trafić na Prąd Labradorski, który niósł ich do Kanady. Podróż wiązała się z niebezpieczeństwem. W okolicy przylądka Farvel, najdalej wysuniętego na południe punktu Grenlandii, Prąd Grenlandzki spotyka się z dużo cieplejszym Prądem Zatokowym (Golfsztromem), tworzą się tam mgły i często wieją silne wiatry spychające łodzie z kursu37.
To najprawdopodobniej spotkało wikinga Bjarniego Herjólfssona w 985 lub 986 roku, gdy płynął z Islandii na Grenlandię, mając nadzieję, że znajdzie swego ojca, który niedawno przeniósł się do tamtejszej nowej osady założonej przez Eryka Rudego.
W trzecim dniu podróży Bjarniego i jego towarzyszy „wiatr, z którym płynęli, ustał, ogarnęły ich północne wiatry i mgły i nie wiedzieli, dokąd płyną. A trwało to wiele dni”1, opowiada saga. Kiedy niebo się przejaśniło, ujrzeli ląd, ale Bjarni dostatecznie dużo wiedział o wyglądzie Grenlandii, żeby się domyślić, iż to nie ona. Odwiedziwszy dwa inne lądy, zmienili kurs i dotarli bezpiecznie na Grenlandię. Bjarni nie postawił stopy na nowym lądzie, ale jego opowieść zainspirowała Leifa Erikssona – pierwszego wikinga, któremu przypisuje się dotarcie do Ameryki – do pójścia w jego ślady. W ten sposób Eriksson wylądował w północno-wschodniej Kanadzie.
W drodze powrotnej do Skandynawii wikingowie starali się trafić na Golfsztrom będący częścią Prądu Północnoatlantyckiego. Podróż Golfsztromem jest jak spływ rwącą rzeką mknącą przez powolne wody oceanu. Płynie on na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki, po czym gwałtownie zakręca i opływając Nową Fundlandię, wbija się w Atlantyk. Po dotarciu do Wysp Brytyjskich płynie dalej na północ do Europy. Porusza się z szybkością 160 kilometrów na dzień, a jego szerokość – widoczna z góry, gdyż jego wody mają inny kolor niż otaczający go ocean – wynosi około 70 kilometrów38.
Odległości na Pacyfiku były dużo większe od tych na Atlantyku: w swym najszerszym punkcie między Indonezją i Kolumbią Ocean Spokojny liczy 20 tysięcy kilometrów, a Atlantyk tylko 6,4 tysiąca. Między Japonią a Kalifornią do przepłynięcia jest 8,8 tysiąca kilometrów. Pierwsi żeglarze wykorzystywali Prąd Północnopacyficzny, aby wyprawiać się na Pacyfik w swych dwukadłubowych łodziach napędzanych żaglem. Podobnie jak wikingowie, nie używali żadnych urządzeń nawigacyjnych. Wypływając z Samoa, około 1025 roku dotarli do Wysp Towarzystwa, by po dwóch i pół stulecia osiągnąć Hawaje, Wyspę Wielkanocną i Nową Zelandię.
Jeśli warunki sprzyjały, można było przepłynąć Pacyfik, cały czas dryfując, o czym miało okazję się przekonać czternastu nieszczęśliwych japońskich żeglarzy. 2 grudnia 1832 roku wypłynęli oni z Nagoi na drewnianym statku rybackim o długości 15 metrów i skierowali się w stronę Tokio. Potężny sztorm zepchnął ich z kursu i pozbawiony masztów statek zaczął dryfować najpierw wraz z Prądem Kuro Siwo, a potem Prądem Północnopacyficznym będącymi częścią Wiru Północnopacyficznego.
Kiedy czternaście miesięcy później, w styczniu 1834 roku fala wyrzuciła statek na brzeg w pobliżu miasta Ozette w stanie Waszyngton, przy życiu pozostało tylko trzech rybaków, którzy przetrwali dzięki piciu wody deszczowej, żywieniu się rybami i czasem złapanymi ptakami. Z braku witaminy C chorowali na szkorbut, który zabił ich jedenastu towarzyszy39.
Podróże ułatwiały sprzyjające wiatry, a wiatry przeciwne dodatkowo je utrudniały. Jak wie każdy żeglarz, łódź płynie szybciej, gdy wiatr wieje z tyłu40. W niektórych regionach duże znaczenie mają sezonowe układy wiatrów. Najbardziej znane to monsuny powodowane przez ruch mas powietrza w kierunku oceanu, kiedy wraz z nadejściem wiosny kontynent euroazjatycki się nagrzewa, a sześć miesięcy później w przeciwną stronę. Do roku 1000 żeglarze zdążyli dokładnie poznać naturę i harmonogram wiatrów umożliwiających im podróże między Indiami a Oceanem Spokojnym.
Jak zauważył wielki historyk arabskiego żeglarstwa George F. Hourani (1913–1984), „przed ekspansją Europejczyków droga przez Ocean Indyjski z Zatoki Perskiej do Kantonu [Guangzhou] była najdłużej regularnie używanym szlakiem morskim, co zasługuje na podziw jako niezwykłe osiągnięcie”41. Statki korzystające z tego szlaku przemierzały niemal dwa razy dłuższą drogę niż Kolumb, a jeśli doda się do tego odcinek z Basry w Iraku do Sofali w Mozambiku, to dystans ten staje się trzy razy dłuższy.
Około roku 1000 oceany Indyjski i Spokojny stały się świadkami gwałtownego wzrostu handlu między arabskimi, hinduskimi, południowoazjatyckimi, wschodnioafrykańskimi i chińskimi portami. Żaden marynarz nie zapuszczał się na wschód od Filipin, gdyż Chińczycy wierzyli, że wody wszystkich oceanów zlewają się w śmiertelny wir, z którego żaden statek nie wraca.
W tym wierzeniu tkwiło ziarno prawdy. Przepływ indonezyjski (ITF) niesie ciepłe wody z Pacyfiku do Oceanu Indyjskiego, przeważnie na południe przez archipelag indonezyjski, a potem na zachód do Oceanu Indyjskiego. Prąd ten opływa wszystkie wyspy Azji Południowo-Wschodniej, powodując podniesienie poziomu oceanów o 46 centymetrów – wyżej niż gdziekolwiek indziej na świecie. Przepływ jest tak szybki i niesie taki ogrom wód, że uczeni musieli wprowadzić nową jednostkę transportu objętości wody w prądach oceanicznych, sverdrupa, równoważną przepływowi jednego miliona metrów sześciennych wody na sekundę. Kierunek przepływu indonezyjskiego ułatwia podróż na południe i na zachód do Oceanu Indyjskiego, ale utrudnia żeglugę na północ42.
Ponieważ ułatwiał żeglugę na południe, już 50 tysięcy lat temu ludzie podróżowali łodziami do Australii, ale prawie nikt nie płynął na północ. Dlatego przed XIV lub XV wiekiem do kontaktów między Australią a Indonezją czy Azją Południowo-Wschodnią dochodziło bardzo rzadko. Chińczycy po raz pierwszy zawitali do Australii, poszukując ślimaków morskich znanych jako trepangi, ogórki morskie lub bêche-de-mer. Chińczycy tak je uwielbiali, że ich rybacy wytrzebili je w wodach wokół Guangzhou, a potem wyprawili się na ich poszukiwanie wzdłuż południowego wybrzeża Azji Południowo-Wschodniej do Wietnamu, skąd ruszyli do Indonezji, by wreszcie około 1400 roku dotrzeć do północnego wybrzeża Australii43.
W roku 1000 większość żeglarzy kierowała się nawigacją zliczeniową, co oznaczało, że wybierając kurs, polegali na własnym wzroku i wiedzy na temat ruchów Słońca, Księżyca i gwiazd. Wyjątkiem byli nawigatorzy arabscy, którzy używali sekstantu, i chińscy, którzy już około 1000 roku zaczęli wytwarzać pokładowe kompasy magnetyczne44.
Wytrawni marynarze polinezyjscy i wikingowie potrafili ustalić kurs na podstawie obserwacji fal, wodorostów, kierunku lotu ptaków i kształtu linii brzegowej. Pochodzący z Mikronezji Mau Piailug, który badał tradycyjne polinezyjskie metody nawigacji, uczył ich potem Steve’a Thomasa, wówczas namiętnego żeglarza, a później gospodarza programu telewizyjnego Ten stary dom45. „Kiedy niebo było czyste, położenie określałem na podstawie gwiazd, a gdy noc była pochmurna, kierowałem się kształtem fal”, wyjaśniał Mau46.
Wikingowie, podobnie jak Polinezyjczycy, nie używali żadnych przyrządów nawigacyjnych. Jak w takim razie odkrywali nowe lądy około 1000 roku? Kluczową rolę odgrywała struktura społeczna, w szczególności dynamika grup zbrojnych, gdyż ambitni wodzowie wciąż poszukiwali nowych terytoriów. Słynny staroangielski poemat Beowulf opisuje funkcjonowanie takich grup. (Jedyny zachowany egzemplarz jest datowany na rok 1000, ale opowieść dotyczy czasów sięgających kilkuset lat wstecz). Młody szwedzki książę Beowulf przybywa do Danii, żeby pomóc swojemu sąsiadowi królowi Duńczyków, którego kraj pustoszy potwór Grendel. Towarzyszy mu około dwudziestoosobowa drużyna, z którą Beowulf podróżuje do odległych krajów w poszukiwaniu niezwykłych skarbów. W zamian nagradza swych ludzi srebrnymi bransoletami zrabowanymi wrogom. Ludzie Beowulfa nie walczą cały czas, niekiedy odpoczywają i bawią się w swym towarzystwie47. Zdarzało się, że w drużynie były także kobiety, często żony wodza. Kobiety mogły również stawać na czele drużyny; Freydis z obnażoną piersią w końcu otrzymała dowództwo nad łodzią, aby popłynąć do Ameryki, jak opowiada saga zamówiona przez jej krewnych. Drużyny nie skupiały wyłącznie wojowników z jednego miejsca; często dołączali do nich ludzie z różnych krajów mówiący różnymi językami. Mniejsze drużyny liczyły do dwudziestu członków, ale mogły ich gromadzić nawet od 100 do 20048. Wodzowie, którym udało się przyciągnąć jeszcze więcej zwolenników, mogli w końcu zostać obwołani książętami lub królami49.
Losy Eryka Rudego pokazują, jak wodzowie wikińskich drużyn prowadzili swych ludzi na wyprawy w poszukiwaniu nowych terytoriów. W 980 roku Eryka uznano winnym morderstwa na Islandii i skazano go na trzy lata wygnania. Ponieważ wcześniej zabroniono mu wstępu do Norwegii, wyruszył na poszukiwanie nowych ziem, konkretnie Grenlandii, którą ujrzał przelotnie około 900 roku50. Po trzech latach wygnania wrócił na Islandię, by zwerbować towarzyszy na wyprawę, i w dwadzieścia pięć łodzi ruszyli na Grenlandię. Wiatr zepchnął z kursu jedenaście łodzi i nikt ich już więcej nie widział. Do celu dotarło czternaście, których załogi założyły Osiedle Wschodnie. Syn Eryka, Leif, oraz inni wikingowie, którzy podróżowali przez północny Atlantyk do Kanady, także mieli swoje drużyny.
Rozpocznijmy naszą globalną podróż od momentu nawiązania kontaktu między Europą i Ameryką Północną przed rokiem 1492: kiedy wikingowie wylądowali na Nowej Fundlandii w 1000 roku. Stamtąd powędrujemy dookoła świata, poruszając się szlakami odnotowanymi w źródłach pisanych oraz innymi, które zrekonstruujemy na podstawie badań archeologicznych.
W 1000 roku wikińscy odkrywcy zatoczyli globalną pętlę. Po raz pierwszy przedmiot lub wiadomość mogły odbyć podróż przez cały świat. To prawda, że nie wiemy – na razie! – czy do tego faktycznie doszło. Ale ponieważ podróże wikingów do Kanady w 1000 roku przetarły nowy szlak komunikacyjny z Europy do Ameryki, nie ulega wątpliwości, że rok ten zapoczątkował kształtowanie się globalnej sieci dróg51. A zatem od tego rozpoczniemy naszą historię globalizacji.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Cytaty z sag winlandzkich pochodzą z Sagi o Grenlandczykach oraz Sagi o Eryku Rudym, tłum. Anna Waśko, Księgarnia Akademicka, Kraków 2006. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
B. Steger napisał pomocny wstęp, w którym za klucz do globalizacji uważa zawężenie czasoprzestrzenne świata i skupia się, jak większość autorów, na latach siedemdziesiątych XX wieku. Niektórzy badacze dostrzegli cechy globalizacji już w okresie przed rokiem tysięcznym. Tak na przykład Jennings dowodzi, że starożytna Mezopotamia, Cahokia i kultura Wari były świadkami oddziaływania ośrodków miejskich na całe regiony. Wcześniejsi badacze, zwłaszcza David Northrup i John Man, wspomnieli o znaczeniu roku tysięcznego, podczas gdy Janet Abu-Lughod upatrywała w okresie mongolskim najważniejszego kroku na drodze do większej integracji. C.A. Bayly zdefiniował globalizację jako „przejście w skali procesów społecznych z poziomu lokalnego lub regionalnego na światowy”, a początek jej pierwszej fazy, którą nazwał archaiczną, umiejscowił na początku XVI wieku. Zob. Steger, Globalization: A Very Short Introduction, 2009; Jennings, Globalizations and the Ancient World, 2011; Northrup, Globalization and the Great Convergence: Rethinking World History in the Long Term, „Journal of World History”, 16 (3), 2005, s. 249–267; Man, Atlas of the Year 1000, 2001; Abu-Lughod, Before European Hegemony: The World System A.D. 1250–1350, 1989; Bayly, „Archaic” and „Modern” Globalization in the Eurasian and Africa Arena, c. 1750–1850 [w:] Globalization in World History, red. A.G. Hopkins, 2002. [wróć]
Magnus Magnusson, Hermann Pálsson (tłum.), The Vinland Sagas: The Norse Discovery of America, 1965, s. 100 [Saga o Grenlandczykach, Saga o Eryku Rudym, tłum. Anna Waśko, 2006]. [wróć]
Jon Emont, Why Are There No New Major Religions?, „The Atlantic”, 6 sierpnia 2017. [wróć]
James C. Lee, Wang Feng, One Quarter of Humanity: Malthusian Mythology and Chinese Realities, 1700–2000, 1996, s. 6 (rycina 1.1). [wróć]
Andrew M. Watson, The Arab Agricultural Revolution and Its Diffusion, 700–1100, „Journal of Economic History”, 34 (1), 1974, s. 8–35; Andrew M. Watson, Agricultural Innovation in the Early Islamic World: The Diffusion of Crops and Farming Techniques, 700–1100, 1983. Paolo Squatriti wykazał, że oryginalna teza Watsona o zróżnicowaniu upraw w świecie islamskim wytrzymała próbę czasu: Paolo Squatriti, Of Seeds, Seasons, and Seas: Andrew Watson’s Medieval Agrarian Revolution Forty Years Later, „Journal of Economic History”, 74 (4), 2014, s. 1205–1220. [wróć]
Andrew Watson, A Medieval Green Revolution [w:] The Islamic Middle East, 700–1900: Studies in Economic and Social History, red. A.L. Udovitch, 1981, s. 29–58, 30; Charles Issawi, The Area and Population of the Arab Empire: An Essay in Speculation, w tym samym tomie, s. 375–396, 387. [wróć]
R.I. Moore, The First European Revolution, c. 970–1215, 2000, s. 30–39, s. 30 (podwojenie liczby ludności), s. 33 (populacja Kordoby), s. 46–48 (uzbożowienie). [wróć]
H.H. Lamb, The Early Medieval Warm Epoch and Its Sequel, „Paleogeography, Paleoclimatology, Paleoecology”, 1, 1965, s. 13–37. [wróć]
PAGES 2k Consortium, Continental-Scale Temperature Variability During the Past Two Millennia, „Nature Geoscience”, 6, 2013, s. 339–346. Mapę świata zawierającą tendencje związane z ociepleniem bądź ochłodzeniem klimatu można znaleźć w Internecie na stronie projektu Medieval Warm Period Mapping kierowanego przez Sebastiana Luninga pod adresem: http://t1p.de/mwp. Patrz także artykuły: Quansheng Ge et al. na temat Chin oraz Christiana Rohra et al. na temat Europy [w:] Palgrave Handbook of Climate History, red. Sam White et al., 2018. [wróć]
Alexander F. More, New Interdisciplinary Evidence on Climate and the Environment from the Last Millennium, nieopublikowany artykuł wygłoszony na konferencji „Histoires de l’an mil”, Fondation des Treilles, Francja, 9–14 września 2019. [wróć]
Valerie Hansen, The Open Empire: A History of China to 1800, wyd. 2, 2015, s. 239. [wróć]
Cécile Morrisson, La place de Byzance dans l’histoire de l’économie médiévale (v. 717–1204): méthodes, acquis, perspectives [w:] Richesse et croissance au Moyen Age. Orient et Occident (Monographies de Travaux et Memoires 43), red. D. Barthélemy, Jean-Marie Martin, 2014, s. 11–30. [wróć]
Sonja Brentjes, Al-jabr [w:] Encyclopaedia of Islam, wyd. 3, 2007. [wróć]
Uta C. Merzbach, Calendars and the Reckoning of Time, Dictionary of the Middle Ages, 3, 1983, s. 17–30. [wróć]
Robert E. Lerner, Millennialism, Christian, Dictionary of the Middle Ages, 8, s. 384–388; Norman Cohn, The Pursuit of the Millennium: Revolutionary Messianism in Medieval and Reformation Europe and Its Bearing on Modern Totalitarian Movements, wyd. 3, 1970. [wróć]
Tom Clynes, Exclusive: Laser Scans Reveal Maya „Megalopolis” Below Guatemalan Jungle, „National Geographic”, 1 lutego 2018. Dostępny w Internecie. [wróć]
Michael D. Coe, Stephen Houston, The Maya, wyd. 9, 2015, s. 73, 84 (wczesne rolnictwo), s. 126 (ludność Tikál), s. 176 (Chichén Itzá). [wróć]
Massimo Livi-Bacci, A Concise History of World Population, 2017, s. 25. [wróć]
William W. Clark, John Bell Henneman Jr., Paris, William A. Percy, Population and Demography [w:] William W. Kibler et al., Medieval France: An Encyclopedia, 1995, s. 698–707, 751–752. [wróć]
Conrad Leyser, Naomi Standen, Stephanie Wynne-Jones, Settlement, Landscape and Narrative: What Really Happened in History, The Global Middle Ages, red. Catherine Holmes, Naomi Standen, Past and Present, Suplement 13, 2018, s. 232–260. [wróć]
Travis E. Zadeh, Mapping Frontiers Across Medieval Islam: Geography, Translations, and the Abbāsid Empire, 2011. [wróć]
Gavin Menzies, 1421: The Year That China Discovered America, 2008 [Gavin Menzies, 1421 rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę i opłynęli świat, tłum. Radosław Januszewski, 2003]. [wróć]
Ishaan Tharoor, Muslims Discovered America Before Columbus, Claims Turkey’s Erdogan, „Washington Post”, 15 listopada 2004; wpis pod datą 29 października 1492: Journal of the First Voyage of Christopher Columbus, red. Julius E. Olson, Edward Gaylord Bourne, 1906, s. 133 [Krzysztof Kolumb, Pisma, tłum. Anna Ludwika Czerny, 1970]. [wróć]
Frederick S. Starr, Lost Enlightenment: Central Asia’s Golden Age from the Arab Conquest to Tamerlane, 2014, s. 375–378. [wróć]
Saiyid Samad Husain Rizvi, A Newly Discovered Book of Al-Biruni: „Ghurrat-uz-Zijat”, and al-Biruni’s Measurements of Earth’s Dimensions [w:] Al-Biruni Commemorative Volume, red. Hakim Mohammed Said, 1979, s. 605–680. [wróć]
Fuat Sezgin (red.), The Determination of the Coordinates of Positions for the Correction of Distances Between Cities: A Translation from the Arabic of al-Biruni’s Kitab Tahdid Nihayat al-Amakiin Litashih Masafat al-Masakin by Jamil Ali, 1992, s. 102–110, gdzie znajduje się tłumaczenie stron 136–146 z Al-Bīrūnī, Kitāb Tahdīd nihāyāt al-amākin li-tashih masāfāt al-masākin, red. P. Bulgakov, Frankfurt 1992. [wróć]
Helmut Nickel, Games and Pastimes, Dictionary of the Middle Ages, 1985, s. 5, 347–353. [wróć]
Anibal Rodriguez, pracownik American Museum of Natural History, prywatne doniesienie, 11 marca 2015. [wróć]
John Howland Rowe, Inca Culture at the Time of the Spanish Conquest, 1946, s. 231–232. [wróć]
Ross Hassig, Aztec Warfare: Imperial Expansion and Political Control, 1995, s. 66. [wróć]
U.S. Department of the Army Techniques Publication, „Foot Marches (FM 21–18)”, kwiecień 2017, Section 2–41. [wróć]
Ashleigh N. Deluca, World’s Toughest Horse Race Retraces Genghis Khan’s Postal Route, „National Geographic News”, 7 sierpnia 2014; H. Desmond Martin, The Rise of Chingis Khan and His Conquest of North China, 1950, s. 18. [wróć]
Stephen H. Lekson, Chaco’s Hinterlands [w:] The Oxford Handbook of North American Archaeology, red. Timothy R. Pauketat, 2012, s. 597–607. [wróć]
Anders Winroth, The Age of the Vikings, 2014, s. 72. [wróć]
Ben R. Finney, Hokule’a: The Way to Tahiti, 1979; Ben Finney, Voyage of Rediscovery: A Cultural Odyssey Through Polynesia, 1994, s. 127. [wróć]
Mark Howard-Flanders, doświadczony marynarz, Branford w Connecticut, prywatne doniesienie, 1 września 2017. [wróć]
Birgitta Wallace, The Norse in Newfoundland: L’Anse aux Meadows and Vinland, „Newfoundland Studies”, 19 (1), 2003, s. 5–43. [wróć]
http://oceanservice.noaa.gov/. Zobacz również bardzo pomocną stronę pod adresem https://earth.nullschool.net/, gdzie można sprawdzić kierunki prądów i wiatrów każdego dnia. [wróć]
Cassandra Tate, Japanese Castaways of 1834: The Three Kichis (zamieszczone 23 lipca 2009 na stronie http://www.historylink.org/File/9065); Frederik L. Schodt, Native American in the Land of the Shogun: Ranald MacDonald and the Opening of Japan, 2003. [wróć]
Tom Garriso, Robert Ellis, Oceanography: An Invitation to Marine Science, wyd. 9, 2016, s. 230 (monsuny), s. 232 (rycina 8.19a i b: układy monsunów), s. 251 (rycina 9.3: Wir Północnoatlantycki), s. 255 (rycina 9.8a i b: prądy powierzchniowe). [wróć]
George F. Hourani, Arab Seafaring in the Indian Ocean in Ancient and Early Medieval Times, wydanie poprawione i poszerzone przez Johna Carswella, 1995, s. 61 (najbardziej uczęszczane szlaki morskie), s. 74 (czasy żeglugi). [wróć]
Robert Delfs, znany fotograf pracujący w Indonezji specjalizujący się w zdjęciach podwodnych, prywatne doniesienie, październik 2015. [wróć]
Wang Gungwu, emerytowany profesor historii na Uniwersytecie w Singapurze, prywatne doniesienie, październik 2015; C.C. McKnight, The Voyage to Marege’: Macassan Trepangers in Northern Australia, 1976; Derek John Mulvaney, Bêche-de-mer, Aborigines and Australian History, „Journal of the Royal Society of Victoria”, 79 (2), 1966, s. 449–547. [wróć]
Robert K.G. Temple, The Genius of China: 3,000 Years of Science, Discovery, and Invention, 1986, s. 148–157 [Geniusz Chin: 300 lat nauki, odkryć i wynalazków, tłum. Jacek Świercz, 1994]. [wróć]
Steve Thomas, The Last Navigator: A Young Man, an Ancient Mariner, and the Secrets of the Sea, 1987. [wróć]
Nekrolog Mau Piailuga, „Washington Post”, 21 lipca 2010. [wróć]
Seamus Heaney (tłum.), Beowulf: A New Verse Translation, 2001. [wróć]
Ben Raffield, Bands of Brothers: A Re-appraisal of the Viking Great Army and Its Implications for the Scandinavian Colonization of England, „Early Medieval Europe”, 24 (3), 2016, s. 308–337, s. 314 (wielkość drużyn), s. 317 (kobiety), s. 325 (różnice etniczne). [wróć]
Jonathan Karam Skaff, Sui-Tang China and Its Turko-Mongol Neighbors: Culture, Power, and Connections, 580–800, 2012, s. 12–15, 75–104; Timothy Reuter, Plunder and Tribute in the Carolingian Empire, „Transactions of the Royal Historical Society”, 5th Series, 35, 1985, s. 75–94; Naomi Standen, Followers and Leaders in Northeastern Eurasia, ca. Seventh to Tenth Centuries [w:] Empires and Exchanges in Eurasian Late Antiquity: Rome, China, Iran, and the Steppe, ca. 250–750, red. Nicola di Cosmo, Michael Maas, 2018, s. 400–418. [wróć]
Gwyn Jones, A History of the Vikings, 1968, s. 290. [wróć]
John Man, Atlas of the Year 1000, 2001. [wróć]
Tytuł oryginału: The Year 1000. When Explorers Connected the World – and Globalization Began
Copyright © 2020 by Valerie Hansen
All rights reserved
Originally published by Scribner, a Division of Simon & Schuster, Inc.
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2020
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor: Agnieszka Horzowska
Redaktor merytoryczny: prof. UAM dr hab. Maciej Forycki
Mapy: David Lindroth Inc.
Ilustracja na okładce
© Alamy/BE&W
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Urszula Gireń
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata i rozpoczęła się globalizacja, wyd. I, Poznań 2021)
ISBN 978-83-8188-823-3
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel.: 61 867 81 40, 61 867 47 08
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer