Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Płk Andrzej Kowalski, znawca tematyki wywiadowczej, dokonuje analizy i interpretacji dotychczas dostępnej wiedzy historycznej na temat celów, metod i osiągnięć wywiadu sowieckiego i rosyjskiego. Dzięki tej publikacji możemy lepiej zrozumieć wyzwania w zakresie bezpieczeństwa, przed jakimi znajduje się nasz kraj.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 683
Andrzej Kowalski
Rosyjski sztylet
Działalność wywiadu nielegalnego
Wydanie drugie uzupełnione
Projekt okładki
Mikołaj Jastrzębski
Konwersja do wersji elektronicznej
Mikołaj Jastrzębski (epub@mikolaj.co)
© Copyright by Andrzej Kowalski
© Copyright for this edition by Wydawnictwo LTW
ISBN 978-83-7565-443-1
Wydawnictwo LTW
ul. Sawickiej 9, Dziekanów Leśny
05-092 Łomianki
tel. 22 751-25-18
www.ltw.com.pl
e-mail: [email protected]
„Agentury obce to jest zjawisko stałe i codzienne, towarzyszące nam rok za rokiem, dzień za dniem, jest to część naszego życia tak wielka i tak starannie w stosunku do nas ułożona, że nasza praca – że tak powiem – jest współbieżna z pracą agentur obcych. (...) Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur.”
J. Piłsudski
Jest kilka pojęć, które w środowisku osób zajmujących się zagadnieniami związanymi z pracą wywiadu, a w szczególności wśród oficerów służb specjalnych, wywołują szczególną reakcję. Gdy w rozmowie padnie słowo: „nielegał”, „matrioszka”, „adinoczka”, to przeważnie zgromadzeni dzielą się na dwie grupy: tych, którzy uznają aktualność wymienionych metod pracy, oraz tych, którzy twierdzą, że jest to fragment minionego świata służb, epoki KGB1, a zmiany polityczne na świecie z ostatnich ponad dwudziestu lat spowodowały, że w ten sposób nie opłaca się już pracować. Zwolennicy drugiego punktu widzenia dodatkowo podkreślają, że współczesne służby specjalne ze źródeł jawnych uzyskują ponad 90% potrzebnych informacji, ponadto używają bardzo kosztownych zdobyczy techniki, które pozwalają im na przechwytywanie wielu niejawnych informacji2. W swoim przekonaniu zasadnie stawiają pytanie o sens podejmowania żmudnych i niepewnych działań, w których dominuje najsłabsze ogniwo pracy wywiadowczej – człowiek. Dyskutantów uznających ponadczasowość „anachronicznych” metod często zapędza się w kozi róg stwierdzeniem: „No i pewnie wierzysz w to, że parasolem można otruć człowieka?”3. Jeżeli dyskusja dojdzie do takiego momentu, to dalej może już być tylko trwanie w uporze przy własnym zdaniu.
Nowe fakty, które zostały ujawnione po czerwcu 2010 r., gdy FBI w spektakularnej operacji aresztowało jedenaście osób, oskarżając je o agenturalne działania przeciwko Stanom Zjednoczonym, wywołały kolejną falę dyskusji. Ustalono bowiem, że co najmniej siedmioro z nich działało jako nielegałowie, ale jak to zazwyczaj zdarza się w czasie intelektualnych sporów, przekonani stali się jeszcze bardziej przekonani, a sceptycy jeszcze bardziej sceptyczni. Pierwsi, omawiając casus amerykański, twierdzili, że nie ma starych metod w wywiadzie, są tylko metody skuteczne i nieskuteczne. Drudzy mówili o przeżytkach zimnej wojny i wskazywali, że sąd amerykański nie podjął działań w kierunku skazania za kradzież tajemnic państwowych, więc było to działanie nieudolne i pozbawione głębszego sensu. Nieistotne, jaki jest dalszy kształt zazwyczaj zażartych dyskusji i czyje poglądy zwyciężają. Trzeba zauważyć, że taka argumentacja zaczyna sygnalizować niekompetencję, a w konsekwencji prowadzi do wniosku, że fragmentaryczna jest wiedza, nawet pośród fachowców, o tym, co na pewno stanowiło jeden z kluczowych obszarów działania wywiadu sowieckiego4 do roku 1990, a z pewnością nagle nie znikło po powstaniu SWR5, czego dowodem są wydarzenia z czerwca 2010 r. i późniejszy przypadek niemiecki z jesieni 2011 r. W kilku publikacjach, które pojawiły się na polskim rynku księgarskim, np. P. Earley, Towarzysz J (wspomnienia S. Tretiakowa6), A. Kuzminow, Byłem agentem KGB do zadań specjalnych7, w wywiadach towarzyszących tym publikacjom oraz w wielu artykułach internetowych odnajdujemy stwierdzenia, które mogą świadczyć o utrzymującej się dynamice pracy rosyjskiego wywiadu we współczesnym świecie. Tak jakby – pomimo tego, iż zmieniło się godło SWR – ta służba ciągle była dla państwa rosyjskiego tarczą i mieczem. W jednym z wywiadów S. Tretiakow stwierdził: „Amerykanie są nieco naiwni, gdy twierdzą obecnie, że Zimna Wojna się skończyła, więc możemy odpocząć”8. Natomiast przy innej okazji, odpowiadając dziennikarzowi na jego pytanie o zmiany w rosyjskim wywiadzie, mówił, że nie nastąpiły żadne zmiany z wyjątkiem faktu, że po upadku ZSRR rosyjskie służby specjalne, czyli SWR, stały się nawet bardziej agresywne. Według Tretiakowa wyjaśnieniem może być fakt, że wielu „naszych byłych kolegów jest w rządzie. (…) Zapewniam, że nic się nie zmieniło w służbie wywiadowczej: te same kierunki, te same wektory. Te same środki wsparcia (mam na myśli operacje dezinformacyjne). (…) Faktycznie zmienił się tylko materiał ludzki, jakość oficerów wywiadu”9.
Dlaczego?
Ze względu na tych czytelników, którzy nie pracują w służbach specjalnych, czuję się zobowiązany do krótkiej refleksji wyjaśniającej powody, dla których proponuję podróż do świata nielegałów, ale zaznaczam, że nie jest to opowieść mrożąca krew w żyłach, tylko przekrojowa prezentacja ujawnionych do tej pory informacji. Mam nadzieję, że ktoś, kto o służbach specjalnych wie niewiele, nigdy w nich nie pracował, a swoje postrzeganie tych spraw lokuje pomiędzy Jamesem Bondem a Georgem Smileyem, odnajdzie na kartach tej książki fragment realnego świata służb, ze wszystkimi blaskami i cieniami. Uprzedzę jednak domysły i powiem, że nie wszystko jest w niej napisane, gdyż – z wiadomych względów – obowiązuje mnie pewna doza powściągliwości, opartej na zasadach podobnych do tych, o których można przeczytać dalej. Spodziewam się także, że profesjonaliści nie odnajdą tutaj nic takiego, czego nie wiedzieliby wcześniej, ale w związku z tym, że takich profesjonalistów jest w Polsce niewielu, nie obawiam się, że znaczna grupa czytelników odłoży lekturę znudzona jej treścią. Zwłaszcza że materiał, który prezentuję, można postrzegać wielowarstwowo, gdyż zagadnienie jest bardzo złożone i obarczone znaczną dozą niepewności faktów.
W pierwszej kolejności podjęta została próba zebrania tych informacji o nielegałach, które można obecnie odnaleźć bez dostępu do tajnych archiwów służb. Chociaż nie odniosłem się do wszystkich publikacji, zawierających fragmenty wiedzy o nielegałach, to z pewnością zaprezentowałem te, które opisują tę metodę pracy oraz sposoby i zakres stosowania wywiadu nielegalnego.
Po drugie, można mówić o próbie wyodrębnienia charakterystycznych elementów tej metody pracy wywiadowczej. Zgromadzenie wiedzy o poszczególnych przypadkach aktywności wywiadowczej nielegałów pozwala na wyekstrahowanie cech istotnych zarówno w obszarze metod pracy, jak i spektrum zadań. W tym obszarze można zacząć snuć rozważania o skuteczności wywiadowczej oficerów, pracujących jako nielegałowie.
Po trzecie zebrany materiał może stanowić przyczynek do poszukiwania odpowiedzi na pytania o aktualność tego rodzaju metod pracy w świecie, który szczyci się niespotykaną do tej pory transparentnością i związanym z tym uchyleniem zasłony zakrywającej przez lata świat służb specjalnych. Tymczasem osnowę dalszych stron książki stanowią pewne fakty, które bardziej zapadłyby w zbiorowej świadomości, gdyby tylko media chciały je nagłaśniać. W środowisku zachodnich profesjonalistów są formułowane opinie, które pojawiają się w bardzo poważnych dokumentach, takich jak ten, który powstał w Komitecie Obrony Izby Gmin w 2009 r. Znaleźć tam można następujący fragment: „Rosja szpieguje nas na poziomie przekraczającym skalę znaną z zimnej wojny oraz w sposób bardzo trudny do przeciwdziałania. Konieczne jest zapewnienie naszym łowcom szpiegów odpowiedniego wsparcia”10. Nie wiemy, do czego dokładnie mógł odwoływać się autor tych słów, ale możemy próbować odtworzyć zbiór znanych nam wydarzeń, w oparciu o które można by sformułować taką ocenę.
Obok głównego nurtu
Nie tak dawno, bo w ciągu kilku ostatnich lat, w Europie ujawniono sprawy szpiegowskie, które ze względów oczywistych stanowią tylko ułamek tego, co jest rozpoznawane przez kontrwywiady poszczególnych państw. Zazwyczaj są to informacje, które na krótko goszczą na pierwszych stronach gazet, na witrynach internetowych czy na „pasku” w serwisach informacyjnych. Ujawnienie operacji obcych służb specjalnych zawsze jest istotnym aktem obronnym, co nie w każdej sytuacji musi być związane z chęcią nagłośnienia wydarzeń tego rodzaju. W grę wchodzą różne względy, a najczęściej jest to wypadkowa pomiędzy interesami zagranicznymi państwa ujawniającego a koniecznością przekazania jednoznacznego sygnału o braku tolerancji dla tego typu działań podejmowanych przez wywiadowczego agresora. Chociaż nagłośnienie „afery szpiegowskiej” jest rozgrywane medialnie jako swoisty sukces, to należy przy tym pamiętać, że działania kontrwywiadu w państwie demokratycznym zawsze, ze względu na poszanowanie systemu prawnego, zarówno krajowego, jak i międzynarodowego, pozostają o krok z tyłu za aktywnością wywiadu. Oznacza to, że nigdy nie jest znana skala porażek systemu kontrwywiadowczego. Przytoczone dalej przykłady ujawnionych działań szpiegowskich korespondują z wypowiedziami autorów przywołanych powyżej książek, napisanych, co trzeba mieć usilnie na uwadze, przez byłych oficerów KGB/SWR.
W lipcu 2009 dziennik „Mlada Fronta Dnes” na swojej stronie internetowej podał informację o wydaleniu11 zastępcy attaché wojskowego Ambasady Federacji Rosyjskiej. Drugi „dyplomata” poproszony został, aby nie wracał z urlopu. Autor artykułu twierdzi, że wg czeskiego kontrwywiadu w placówkach dyplomatycznych FR (Praga, Brno i Karlowe Wary) na pracujących ok. 200 dyplomatów co najmniej dwie trzecie to funkcjonariusze służb specjalnych Federacji Rosyjskiej. Kilka dni później źródła dyplomatyczne potwierdziły, iż zastępca attaché wojskowego Ambasady Rosji w Pradze został wydalony z Republiki Czeskiej, a innemu rosyjskiemu dyplomacie zalecono, by nie powracał już z urlopu. Kontrwywiad uzyskał informacje, że obaj mieli pracować dla rosyjskich tajnych służb. Gazeta nie sprecyzowała, o jakie źródła dyplomatyczne chodzi, ani nie podała jakichkolwiek danych personalnych obu Rosjan. Rzecznik czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Milan Rzepka oświadczył dziennikowi, iż jego resort nie komentuje tego typu informacji. Jak pisze „Mlada Fronta Dnes”, równie niechętny do podawania szczegółów był wojskowy wywiad. „Wywiad wojskowy chroni interesy Republiki Czeskiej zgodnie z prawem. Informacji o swej działalności operacyjnej ze zrozumiałych względów nie podaje” – powiedział rzecznik Andrej Czirtek. Czeski premier Jan Fischer powiedział dziennikarzom, że nie będzie komentował tej wiadomości. Indagowany przez gazetę rzecznik Ambasady Rosji Władimir Fiodorow oświadczył: „To jakaś bzdura. O niczym takim nie słyszałem”. Oficjalną akredytację czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych ma dziesięciu rosyjskich dziennikarzy. Można jedynie zgadywać, ilu z nich pracuje dla rosyjskiego wywiadu – pisze dziennik. Andor Sandor, emerytowany generał, były szef wywiadu wojskowego, powiedział, że celem aktywności Rosjan jest ograniczenie wpływów amerykańskich w Europie. Wzrost aktywności wywiadu rosyjskiego w Czechach systematycznie odnotowywany jest od 2004 r., czyli wyprzedził o ponad trzy lata rozmowy z lutego 2007 r. na temat instalacji elementów tarczy antyrakietowej.
W lutym 2009 r. belgijski dziennik „Le Soir” cytował ocenę Alaina Winantsa, szefa belgijskich służb specjalnych, który stwierdził, że aktywność rosyjskich służb wywiadowczych w Belgii osiągnęła poziom z czasów „zimnej wojny”. Ta sama gazeta podaje, że wydalono dwóch dyplomatów, w tym syna ambasadora w UE Władimira Czyżowa. Dwa dni przed wizytą premiera Chin Wen Jiabao w Brukseli, Alain Winants stwierdził w przemowie do senatorów, że wielu chińskich i rosyjskich dziennikarzy akredytowanych w instytucjach UE prawdopodobnie szpieguje.
W 2008 r. aresztowano w Austrii dwóch rosyjskich szpiegów. Zwerbowanego przez Rosjan Haralda S. (podporucznik odpowiedzialny za stan techniczny eskadry stacjonującej w Linzu) zatrzymano w domu brata w Gmunden, natomiast Rosjanin Władimir W. (attaché handlowy Ambasady Rosyjskiej w Wiedniu) został zatrzymany na dworcu w Salzburgu.
W Hiszpanii w 2004 r. dyrektor Państwowej Agencji Wywiadu – Alberto Saiz ogłosił, że Robert Flores Garcia został zatrzymany na Teneryfie z oskarżeniem o współpracę z rosyjskim wywiadem w latach 2001–2004.
Norweska gazeta „Aftenposten” podała informację, że w ramach działań prewencyjnych, ze względu na liczbę pracujących w Ambasadzie Rosyjskiej w Oslo szpiegów, zdecydowano się na pokazanie w czasie szkoleń w MSZ zdjęć zidentyfikowanych oficerów rosyjskich służb wywiadowczych.
W maju 2009 r. prezydent Gruzji poinformował o zatrzymaniu przez kontrwywiad byłego dyplomaty szpiegującego dla Rosjan. Wachtang Masaja, były attaché misji Gruzji przy NATO w Brukseli, przekazywał Rosjanom informacje użyteczne w czasie wojny.
W Polsce w listopadzie 2008 r. Aleksy K. i Siergiej P. zostali poproszeni o opuszczenie kraju. Według polskiego kontrwywiadu Aleksy K. i Siergiej P. – dwaj zastępcy attaché wojskowego Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie – budowali u nas sieć płatnych informatorów werbowanych wśród oficerów wojska. Aleksy K. znany był z tego, że na oficjalnych spotkaniach występował w mundurze oficera marynarki wojennej. Siergiej P. należał do stowarzyszenia dziennikarzy zajmujących się tematyką wojskową. Próby werbunku mieli podejmować przede wszystkim za granicą podczas międzynarodowych konferencji z udziałem polskich oficerów wysokich rangą. Jeden z werbowanych poinformował o tym SKW i został użyty do gry z Rosjanami, podejmując pozorną współpracę. Aleksego K. i Siergieja P. miały interesować wszelkie informacje na temat NATO (przede wszystkim dane dotyczące tarczy antyrakietowej) oraz afery obyczajowe w kręgu polskiej generalicji i w MON.
Najbardziej spektakularny jest jednak przypadek estoński. 21 września 2008 r. w Tallinie aresztowano Hermanna Simma, urzędnika Ministerstwa Obrony ds. NATO w Tallinie (Estonia), oskarżonego o prowadzenie działalności szpiegowskiej. Ujawnione do tej pory informacje na temat jego życia i sposobów działania są stosunkowo skromne, ale ze względu na pewne szczegóły należy włączyć ten przypadek do naszych rozważań.
Oficer-łącznik ze strony SWR występował jako Jesus Suares12, Portugalczyk, prowadzący interesy w Hiszpanii. Istnieje także wersja, że był Hiszpanem pracującym we Włoszech13. Rozważany jest scenariusz, że był on nielegałem, rosyjskim oficerem, który przybył do Europy z Ameryki Łacińskiej, używając drobiazgowo skonstruowanej fałszywej tożsamości, mogący operować na terenie całej UE bez żadnych podejrzeń. Inne jeszcze źródło podaje, że był to Antonio de Jesus Amuret Graf, a właściwie Sergiej Jakowlew, oficer SWR, który wcielał się w postać obywatela portugalskiego14. Trzeba zastanowić się nad tym, w jaki sposób i kogo prowadził, aby szukać odpowiedzi na pytania o rolę i zakres wykorzystywania nielegałów w obecnej pracy wywiadowczej SWR. Przypadek Hermanna Simma może posłużyć do rozważenia, jakiego rodzaju agentura jest obecnie obsługiwana przy pomocy nielegałów. Kim był Hermann Simm?
Hermann Simm, ur. 1947 r. (według gazet miał 61 lat, kiedy go aresztowano, tj. w roku 2008). Pracował w latach 80. na różnych stanowiskach w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Estonii i w policji, w tym także jako dyrektor generalny. Pracę w Ministerstwie Obrony w 1995 r. zaczynał jako szef biura analityczno-informacyjnego Departamentu Polityki Obronnej.
W 2001 r. został mianowany szefem nowo powstałego Departamentu Ochrony Tajemnic Państwowych. Jako szef Departamentu Bezpieczeństwa Ministerstwa Obrony Simm był odpowiedzialny za koordynację ochrony tajemnicy państwowej. Departament był także odpowiedzialny za udzielanie dostępu do informacji klasyfikowanych oraz posługiwanie się informacjami z międzynarodowych organizacji, takich jak NATO, Unia Europejska, oraz innych partnerów w dziedzinie obronnej. Simm do listopada 2006 r. kierował Departamentem Bezpieczeństwa w Ministerstwie Obrony. Jego zakres obowiązków obejmował zagadnienia związane z najważniejszą strategiczną misji NATO – zabezpieczeniem przed atakami w cyberprzestrzeni. Simm przewodził rządowym delegacjom na bilateralne rozmowy dotyczące bezpieczeństwa przesyłania danych, z tego też powodu posiadał paszport dyplomatyczny. Uczestniczył w podpisywaniu stosownych porozumień z blisko dwudziestoma krajami. Był ważną postacią w procesie tworzenia natowskiego systemu ochrony informacji, był w tej kwestii reprezentantem Estonii na forum NATO. Simm był także zaangażowany w ukrywanie dowodów świadczących o przemycie broni z Rosji15 do Izraela, co stanowi kontrowersyjny wątek jego biografii, choć nie stanowił on przeszkody w kolejnych nominacjach na eksponowane stanowiska rządowe. Odkąd zajmował się ochroną informacji, posiadał dostęp do prawie wszystkich dokumentów wymienianych z NATO i UE. Simm przez lata odpowiadał za ochronę tajnych dokumentów państwowych, w ramach przygotowań do przystąpienia kraju do NATO w 2004 r. Simm szpiegował na rzecz Rosji.
W 2007 r. odsunięto go od głównego nurtu pracy16 i pracował jako doradca. Nie wiadomo, jak udało mu się przejść przez weryfikację byłych agentów KGB w Estonii17. Według obowiązującego tam prawa wszyscy byli agenci mogli się zgłaszać, ich nazwiska upubliczniano. Istnieje silna poszlaka, iż Simm był objęty zainteresowaniem KGB w latach 70., po ukończeniu studiów na politechnice w Tallinie. Jedną z możliwości potwierdzenia tego jest uwzględnienie faktu, iż Simm w latach 70. (politechnikę ukończył w 1970 r.) jako absolwent atrakcyjnego kierunku studiów (chemia i cybernetyka) mógł stać się obiektem zainteresowania nie tallińskiego KGB, ale bezpośrednio centrali w Moskwie i w przypadku, gdyby rozpoczęto wobec niego procedurę kadrową, wszelkie dokumenty uprzednio zgromadzone w Tallinie zostałyby odesłane do Moskwy, a ślad po nich całkowicie zatarty. Innym rozwiązaniem tej zagadki jest działalność drugiego agenta, który osłonił przeszłość Simma, ewentualnie należy brać pod uwagę silne powiązanie z którymś ze znaczących w owym czasie polityków estońskich najwyższego szczebla.
Inne źródła podają, że po ukończeniu tallińskiej politechniki pracował dla milicji i prawdopodobnie tam został namierzony przez KGB. Zwerbowany w połowie lat 80. został zaktywizowany w połowie lat 90.18 Simm natomiast twierdzi, że Służbie Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWR) pomagał ze strachu. Bał się, że Rosjanie ujawnią jego wieloletnie powiązania najpierw z KGB, a potem z SWR. Z KGB związał się podczas studiów milicyjnych w Moskwie. Dorabiał czarnorynkowym handlem, wpadł i w zamian za uniknięcie konsekwencji dyscyplinarnych oddał się pod opiekuńcze skrzydła KGB. Na początku wiódł życie zwykłego tallińskiego milicjanta, pozostawał tzw. śpiochem, czyli agentem, któremu wywiad nie przydziela żadnych zadań. SWR, która dostała Simma w spadku po KGB, przypomniała sobie o nim, gdy wszedł do kierownictwa estońskiego Ministerstwa Obrony.
Gdy Estonia odzyskała niepodległość, stało się jasne, że Rosja straciła poprzednie możliwości w państwach bałtyckich. To był czas, gdy Rosja musiała zapewnić sobie wpływy. Kiedy w połowie lat 90. członkostwo Estonii w NATO zostało postawione publicznie i poddane dyskusji, Simm został oficjalnie zwerbowany przez rosyjski rząd. W działalność szpiegowską była zaangażowana jego żona, Heete Simm, która wcześniej pracowała jako prawnik w narodowym sztabie Policji – ją także oskarżono o udział w zdradzie.
„Der Spiegel” poinformował19, że Simm był płatnym informatorem niemieckiego wywiadu BND, któremu dostarczał informacji o aktywności rosyjskiego wywiadu w regionie bałtyckim, a kontakt z nim został zakończony na krótko przed wejściem Estonii do Unii Europejskiej w 2004 r. Niemcy nie mogą obecnie ocenić, czy informacje przekazywane przez Simma były rosyjską dezinformacją.
Według komentatorów system łączności wywiadu SWR z agentem nie zachwycał niczym nowym. Stosowano łączność radiową i spotkania bezpośrednie. Do umawiania spotkań ze swoim oficerem prowadzącym (bądź oficerem łącznikiem) używał przerobionego radioodbiornika starego typu. Spotkania bezpośrednie odbywały się za granicą, gdzie Simm wyjeżdżał na odpoczynek.
Simm aresztowany został 21 września 2008 r. Oficerowie Sojuszu Północnoatlantyckiego zaczęli podejrzewać Simma, kiedy ten kupił kilka drogich nieruchomości, m.in. w Raplamaa, Sucre-Jaani, Ida-Virumaa, Saue, Padise, Parnu. W sumie posiadał siedem nieruchomości, w tym willę pod Tallinem20. Bardzo często współwłaścicielami nieruchomości byli jego krewni, co od strony formalnej pozwalało odsunąć podejrzenia o nadmierne zarobki.
Jesusem Suaresem zainteresował się kontrwywiad jednego z państw NATO, gdy mężczyzna ten nawiązał kontakt z kolejnym potencjalnym źródłem. Podjął próbę werbunku, jednak dowiedziały się o tym tamtejsze służby i zaczęły bacznie przyglądać się Suaresowi i jego rozmówcom. Na zdjęciach udokumentowano, jak spotyka się on z kolejnym kontaktem. Simm pojawił się na południu pod pretekstem spędzenia urlopu, aby odbyć spotkanie z łącznikiem. Estoński kontrwywiad został poinformowany o problemie i zaczął rekonstruować działania „hiszpańskiego biznesmena” i w ten sposób doszło do aresztowania szpiega w NATO. Po zatrzymaniu Simma Suares przepadł bez wieści, chociaż trwają poszukiwania śladów jego aktywności w Europie.
Obserwacja Simma trwała rok. Oficerowie estońskiego kontrwywiadu odkryli, że z jednej strony panicznie bał się dekonspiracji, z drugiej zachłysnął się tajemnicami i dreszczykiem emocji, związanym ze współpracą z obcym wywiadem. W tym świetle inaczej wyglądały ekscentryczne zachowania, z których słynął – lubił opowiadać o ludziach, którzy go śledzą, podsłuchują i dybią na życie. Dano także wiarę byłemu ministrowi obrony, który dwa lata wcześniej podejrzewał Simma o szpiegostwo, odsunął go od największych tajemnic i zdegradował do stanowiska swego doradcy.
Specjalny zespół pod kierownictwem oficera amerykańskiego ocenia potencjalne straty spowodowane działalnością Simma. Obecnie prasa spekuluje, że informacje przekazywane przez Simma wywiadowi rosyjskiemu obejmowały m.in.: istnienie i funkcjonowanie Ośrodka Obrony Cybernetycznej w Tallinie, program obrony antyrakietowej, natowskie systemy szyfrowe, natowskie plany dotyczące np. działań w Afganistanie (cyt. za tygodnikiem „Polityka” – informacja przesadzona, gdyż urzędnik tej rangi na obrzeżach sojuszu nie miał potrzeby być informowany w tak szerokim zakresie), rozmieszczenie okrętów NATO, sojusznicze analizy obrony Kosowa, raporty o reakcjach na kryzys w Gruzji i transportach broni. Simm znał zasady działania Elcrodatu, natowskiego systemu szyfrującego, opracowanego przez austriacką firmę Rohde&Schwarz. Za jego pomocą Sojusz szyfruje wewnętrzną korespondencję – od rozmów telefonicznych przez połączenia satelitarne po e-maile. Simm miał dostęp do planów centrum obrony przed cyberatakami, które Sojusz stworzył w byłych carskich koszarach w Tallinie. Umieszczenie centrum właśnie w Estonii nie było przypadkowe: odkąd w 2001 r. tamtejsze władze zrezygnowały z papierowego obiegu dokumentów, umożliwiając obywatelom załatwianie wszystkich formalności w sieci, estoński Internet jest celem zmasowanych ataków hakerskich.
Estończycy domagali się budowy centrum po cyberwojnie, którą stoczyli z hakerami wiosną 2007 r. Tamten atak zbiegł się z kłótnią z Rosją o przeprowadzkę Brązowego Żołnierza, pomnika ku czci żołnierzy sowieckich, bohaterów wyzwolenia Tallina z 1944 r. Decyzja o przeniesieniu pomnika z centrum miasta na peryferyjny cmentarz wojskowy wywołała zamieszki oraz przez kilka dni paraliż Internetu. Hakerzy, w większości z Rosji, zdalnie przejęli kontrolę nad około milionem komputerów na całym świecie i za ich pośrednictwem zalali estońską sieć morzem danych, blokując strony banków, rządu i prezydenta. Zamarła administracja, gospodarka poniosła milionowe straty21.
Jego koledzy wspominają, że Simm lubił na przyjęcia przychodzić w kuloodpornej kamizelce i opowiadać, że ktoś szykuje na niego zamach. Zawsze jak z rękawa sypał anegdotami dotyczącymi szpiegów. Gdy wybuchła cała afera, wszyscy ci przyjaciele nie posiadali się ze zdumienia, że to on właśnie był tym największym w historii Estonii i nowej Unii Europejskiej oraz NATO szpiegiem. Simm posunął się do tego, że nawet ostrzegał niemiecki kontrwywiad przed… jakimś bliżej nieokreślonym szpiegiem w krajach nadbałtyckich. Jak mówił: „Za dużo tajnych informacji wycieka do Kremla”22.
Motywacja związana była ze statusem materialnym. Gaże ze współpracy inwestował w nieruchomości: w działki w całej Estonii, w modernizację odziedziczonego po ojcu 100-hektarowego gospodarstwa nad morzem oraz w 500-metrową willę pod Tallinem. Według dziennikarza francuskiego ten superszpieg estoński działał raczej z pobudek „etycznych”, a nie finansowych. Chciał być zawsze w centrum uwagi sił specjalnych. Świat szpiegostwa fascynował go.
Czy zatem zasadne jest przypuszczenie, że skoro na płaszczyźnie działań wywiadu z tzw. „legalnych pozycji” obserwujemy, co najmniej od 2002 r.23, wzrost aktywności, to podobnie może się dziać w tzw. „wywiadzie nielegalnym”? Czy przypadek Simma, zatrzymanego w 2006 r. w Kanadzie P. Hampela, może posłużyć jako istotny sygnał nie tylko o istnieniu nielegałów, ale też o ich faktycznym zaangażowaniu w obsługę agentury pozostawionej w państwach dawnego ZSRR, w byłych państwach demokracji ludowej lub na Zachodzie?
W czerwcu 2010 r. amerykański kontrwywiad FBI przeprowadził spektakularną akcję zatrzymania jedenastu osób, które zostały przez prokuraturę oskarżone o pracę na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej. Obecnie wiemy, że w całej tej grupie siedmioro było nielegałami działającymi w USA od kilkunastu lat, przy czym rekordzista miał już za sobą wiele lat takiej służby, prawdopodobnie od 1976 r.24
W październiku 2011 r. w Niemczech jednostka GSG9 na zlecenie BKA (Federalnego Urzędu Kryminalnego) zatrzymała Andreasa (lat 45) i Heidrun (lat 51) Anschlagów, małżeństwo nielegałów przebywających w Niemczech posługujące się paszportami austriackimi. Mają dorosłą córkę, która nic nie wiedziała o działalności rodziców. Aresztowania miały miejsce w Marburgu (mieszkali w domu na przedmieściu Michelbach) i Balingen. W rozpracowanie nielegałów włączony był funkcjonariusz FBI, który rok wcześniej uczestniczył w działaniach przeciwko A. Chapman (jedna z ww. jedenastki). Wcześniej Andreas został zidentyfikowany przez FBI jako agent sowiecki w USA. Kobietę zatrzymano na gorącym uczynku, w trakcie seansu łączności z moskiewską centralą z wykorzystaniem radia na falach krótkich. Andreas zatrudniony był w firmie produkującej podzespoły dla przemysłu motoryzacyjnego. Heidrun urodziła się w Peru, a Andreas w Argentynie. Spekulowano, że mogli oni pełnić funkcję „skrzynki pocztowej”25.
„Die Welt” podał następujące informacje o nielegałach zatrzymanych przez niemiecki kontrwywiad jesienią 2011 r. Podczas działalności w Niemczech nazywali się Andreas Anschlag i jego żona Heidrun, panieńskie nazwisko Freud. Niemieckim śledczym przedstawili się jako Sasza i Ola Rust, przy czym należy przypuszczać, że nie są to ich prawdziwe nazwiska, chociaż mieli je podać w konsulacie rosyjskim, gdyby musieli uciekać z Niemiec. W 1984 r. przybyli do Austrii, gdzie dwóch urzędników wydało dwa paszporty: dla urodzonego w Argentynie Andreasa Anschlaga i dla Heidrun Freud, urodzonej w Limie, stolicy Peru. W tym czasie pary nie było w Austrii. Ocenia się, że mogli w tym czasie dopiero kończyć szkołę wywiadu KGB w swojej prawdziwej ojczyźnie. W 1986 r. Anschlag, po krótkim pobycie w Meksyku, przyjechał do Niemiec. Dwa lata później dotarła tam również Heidrun Freud. Tłumaczyli, że spędzili młodość w Ameryce Południowej i dlatego z trudem mówią po niemiecku. Pobrali się w 1990 r. w Austrii, mieli austriackie obywatelstwo (prawdopodobne jest, że już wcześniej byli małżeństwem), ale na stałe mieszkali w Niemczech. On zaczął studiować na renomowanej politechnice w Akwizgranie, a ona zajmowała się domem i urodzoną na Zachodzie córką. Od rozpadu Związku Radzieckiego zaczęli pracować dla agencji rosyjskiego wywiadu cywilnego SWR. Po ośmiu latach studiów Anschlag dostał dyplom inżyniera i zatrudnił się w firmach motoryzacyjnych. Często jeździł w delegacje po świecie – do Brazylii, Słowacji, USA, Hiszpanii. Wykonywał zlecenia dla Daimlera, VW, BMW i Opla. Andreas Anschlag udzielał się we wpływowych fundacjach Friedricha Neumanna, Konrada Adenauera, a nawet w jednym z towarzystw skupiających twórców i wielbicieli literatury. Był członkiem elitarnego Towarzystwa Niemiecko-Atlantyckiego. Kilka razy zmieniał miejsce zamieszkania w różnych regionach Niemiec. Na salonach para poznała wielu ludzi znających tajemnice NATO i UE: dyrektorów generalnych kilku niemieckich ministerstw, a nawet byłego szefa niemieckiego kontrwywiadu wojskowego. Andreas Anschlag zwerbował też holenderskiego dyplomatę Raymonda Valentino Poeteraya, który miał dostęp do tajemnic państwowych i od 2008 r. przekazywał je Moskwie – za każdą partię informacji dostawał od 1 tys. do 7 tys. euro. Poeteray został zatrzymany w marcu 2012 r., gdy chciał wylecieć do Bangkoku przez Wiedeń. W etui na okulary miał kilka pendrive’ów z plikami tajnych dokumentów. Za swoją działalność na rzecz wywiadu SWR małżeństwo nielegałów zgromadziło kwotę 700 tys. euro (na koncie w Moskwie).
Do Moskwy Anschlagowie przekazali setki tajnych dokumentów NATO i UE. Co wtorek o 18.00 Heidrun Anschlag uruchamiała odbiornik fal krótkich, podłączała go do dekodera i komputera, czekając na polecenia z Moskwy. Długo mieszkali przy granicy Niemiec z Francją, bo tam najlepiej odbiera się sygnały radiowe z systemu używanego przez rosyjski wywiad. Natomiast do wysyłania informacji do Moskwy szpiedzy wykorzystywali Internet, wpisując komentarze pod filmami na YouTube. Według niemieckiej prokuratury Anschlag podpisywał się Alpenkuh-1 (Alpejska krowa-1), a moskiewska centrala używała pseudonimu Cristianofootballer (Kristiano piłkarz). Dziennikarze sprawdzili, że komentarze z tymi podpisami często pojawiały się pod umieszczonymi w YouTube filmami z meczów piłkarskich i wyścigów samochodowych. Były to uwagi na temat gwiazd futbolu lub opinie o wyższości bolidów Bugatti nad Ferrari. Wymiana komentarzy urwała się w październiku 2011 r., kiedy w Niemczech aresztowano Anschlagów. Małżeństwo zaczęło obawiać się dekonspiracji, gdy w połowie 2010 r. FBI aresztowało w USA siatkę nielegałów, z których część przez kilkanaście lat podawała się za Amerykanów, czasem także o latynoskim rodowodzie.
Małżonkowie szykowali ucieczkę, ale kontrwywiad ją udaremnił. W październiku 2011 r. wczesnym rankiem ubrani na czarno funkcjonariusze z niemieckiego oddziału antyterrorystycznego GSG-9 wdarli się do domu w miasteczku Marburg-Michelbach, gdzie mieszkał szpiegowski duet. Schwytali kobietę, która właśnie czekała na przekaz z Moskwy. W tym samym czasie druga grupa funkcjonariuszy zatrzymała jej męża, który akurat był w innym niemieckim mieście. Niemiecka gazeta spekuluje, że Rosjanie działaliby pewnie dłużej, ale latem 2011 r. oficer niemieckiego kontrwywiadu dostał cynk od zaprzyjaźnionej służby informacyjnej w Europie Wschodniej, a dodatkowe informacje przekazali Amerykanie.
Po aresztowaniu Niemcy chcieli wymienić małżeństwo Anschlagów za dwóch Rosjan siedzących w więzieniu za szpiegostwo na rzecz Niemiec. Przedstawiciel rządu Niemiec złożył ofertę o takiej treści w marcu 2012 r. ambasadorowi Rosji Władimirowi Grininowi. Moskwa nie odpowiedziała, nawet gdy Niemcy wyznaczyli termin 14 września jako datę postawienia oficjalnych zarzutów przez prokuratora generalnego Niemiec. Anschlagów będzie bronił Horst-Dieter Pötschke, 73-letni mecenas z Monachium, nestor adwokatów szpiegów. Od lat 70. minionego wieku zajmował się obroną i negocjacjami w sprawie wymiany ponad 20 szpiegów KGB i Stasi zatrzymanych w Niemczech Zachodnich. Jego najsłynniejszym klientem był Günter Guillaume, szpieg Stasi, który był sekretarzem kanclerza Niemiec Willy’ego Brandta. Drugim znanym szpiegiem sowieckim był Manfred Rotsch oskarżony o pracę dla wywiadu KGB przez 17 lat i skazany w 1984 r. na osiem i pół roku więzienia za przekazanie tajnych informacji na temat myśliwca Tornado („The Register-Guard”, 13.08.1987). Rosyjskim nielegałom grozi do 10 lat więzienia26.
Na początku października 2012 r. belgijskie MSZ odwołało z Kopenhagi dyplomatę podejrzanego o szpiegowanie na rzecz służb specjalnych Rosji, a wcześniej ZSRR. 57-letni konsul miał utrzymywać od ponad 20 lat kontakty najpierw z radzieckim KGB, a następnie z jego następczynią – rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB). Dyplomata został zawieszony w czynnościach, a belgijski sąd federalny wszczął w tej sprawie śledztwo. Urząd Bezpieczeństwa Stanu, który w Belgii odpowiada za wywiad i walkę z terroryzmem, podejrzewa, że konsul rozpoczął współpracę z radzieckimi służbami w trakcie studiów. Gdy pod koniec lat 80. został wysłany do Tokio, skontaktowało się z nim KGB. Podejrzany był następnie pracownikiem placówek w Lagos, Algierze, Lizbonie, Nowym Jorku, Delhi i wreszcie w Kopenhadze. Służby bezpieczeństwa stanu w Belgii ustaliły, że w większości tych miast dyplomata kontaktował się z Rosjanami, którzy byli tam przejazdem. Informacje przekazywane przez dyplomatę dotyczyły spraw konsularnych i pewnych „subtelności prawnych”, które mogły być bardzo użyteczne dla sekcji KGB zajmującej się tworzeniem fałszywych tożsamości. Właśnie takie informacje pozwoliły służbom wywiadowczym Kremla zdobywać dla swych ludzi pozwolenia na pobyt w Belgii jeszcze przed upadkiem ZSRR27.
Nielegał – o co pytamy?
W tym miejscu nie zapraszam do zabawy w odkrywanie definicji, chociaż jest to konieczne, gdyż słowo „nielegał” pojawia się w publikacjach i książkach na wiele różnych sposobów, często zacierając różnice znaczeń pomiędzy nielegałem, agentem-nielegałem, agentem, a przecież są to metody działania wywiadu z wykorzystaniem zupełnie odmiennych środków osobowych. W dalszej części będzie na to miejsce. Zgromadzenie wiedzy o nielegałach, która została opublikowana, a ściślej mówiąc: to, co wydaje się, że jest o nielegałach, jest ważne z innej przyczyny. Pierwsze pytania o nielegałów należy postawić z szerszej perspektywy, ponieważ nie chodzi tu o pojedynczego oficera. Najistotniejsze jest poszukiwanie jakichkolwiek przesłanek, które pozwolą na określenie skali stosowania tej metody przez rosyjski wywiad i inne służby wywiadowcze.
Na początku należy zauważyć, że chociaż NKWD/KGB opracowało tę metodę pracy już w latach 20. zeszłego wieku, to nie jest to tylko problem wiążący się ściśle ze służbami sowieckimi28. Zagadnienie to dotyczyło służb specjalnych całego bloku wschodniego, w tym z pewnością komunistycznych Chin, jak twierdzą niektórzy, wschodzącego mocarstwa XXI w. – czy to nie zmienia perspektywy dalszych przemyśleń? Według zbiegłego na Zachód w 1967 r. oficera Departamentu I MSW PRL, podpułkownika Janusza Kochańskiego, w latach 1947–1949 w PRL istniał już zespół w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, który zajmował się organizowaniem siatek nielegałów m.in. na terenie państw skandynawskich. Pod koniec lat 40. istniały nielegalne rezydentury PRL-owskiego wywiadu wojskowego: w USA dwie, w Kanadzie, Meksyku i Ameryce Łacińskiej po jednej, w Anglii, Szkocji, Belgii i Szwajcarii po jednej, we Francji dwie, we Włoszech trzy (jedna z nich zajmowała się Watykanem), w Niemczech cztery. Prace na tym kierunku prowadzone były przez cały czas trwania PRL-owskich służb specjalnych29. Bardzo cenne są informacje ujawnione opinii publicznej w książce S. Cenckiewicza Długie ramię Moskwy. Dzięki pracy nad dokumentami archiwalnymi WSW i Zarządu II Sztabu Generalnego udało się autorowi zaprezentować fragmentaryczny opis pracy nielegalnego wywiadu wojskowego PRL, którym od połowy lat 60. zajmował się Oddział V Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W artykule zamieszczonym w Internecie30 autor książki przybliża złożone zjawisko „nielegalnej pracy wywiadowczej”, cytując dokumenty pochodzące z archiwów wywiadu wojskowego PRL. Czytelnik może tam odnaleźć informacje o kształtowaniu tej komórki wywiadowczej przez specjalistów z GRU, a wręcz o działaniu zgodnie z sowieckimi metodami i wytycznymi. Cytowany jest materiał pochodzący z tamtych lat, w którym znajdujemy opis nielegalnej rezydentury jako „tajnej organizacji wywiadowczej”, która podlega centrali w Moskwie, a przynajmniej część jej składu osobowego zamieszkuje za granicą na podstawie dokumentów państw kapitalistycznych. Taką strukturą mogli kierować „wywiadowcy-nielegałowie”, którzy zamieszkiwali w państwie kapitalistycznym dysponując fałszywymi dokumentami potwierdzającymi ich obywatelstwo, ale także dopuszczano, że kierownikami rezydentury mogli być dobrze wyszkoleni i cieszący się zaufaniem agenci, którzy występują pod własnym nazwiskiem i z własnymi dokumentami tożsamości lub przybranymi nazwiskami i cudzymi dokumentami.
Niemal w każdym państwie zainteresowania wywiadowczego tworzono nielegalne rezydentury, zgodnie z sowiecką sztuką wywiadowczą. Zdawano sobie bowiem sprawę, że powodzenie zależy od maksymalnego wyprowadzenia pracy wywiadowczej poza placówki dyplomatyczne, które znajdowały się pod stałą obserwacją kontrwywiadów państw Zachodu. „Oderwanie to miało być zrealizowane drogą tworzenia samodzielnych, w znacznym stopniu niezależnych od przedstawicielstw oficjalnych, nielegalnych albo półlegalnych sieci. Przy tworzeniu tego typu rezydentur nastawiono się na pomoc partii komunistycznych i oparto się na pewnych elementach komunistycznych celem stworzenia podstawowej kadry pracowników, którzy mogliby stanowić szkielet przyszłej, rozrastającej się organizacji. Przed aparatem wywiadowczym postawiono perspektywę oderwania się w niedalekiej przyszłości od środowisk komunistycznych i wyjścia na nowe bazy werbunkowe wśród warstw i środowisk ideowo niezwiązanych z obozem socjalistycznym”31.
Dzięki Cenckiewiczowi możemy zapoznać się z proponowanymi metodami działań, których celem było zdobywanie prawdziwej tożsamości osób urodzonych na Zachodzie. W przedstawionym przypadku chodziło o młode osoby z nizin społecznych, które nie tylko podstępnie zostałyby zwabione do strefy sowieckich wpływów, ale także zmuszone do życia pod pełną kontrolą służb, w czasie gdy ktoś, używając ich tożsamości, wiódł życie szpiega na Zachodzie. Z tego też okresu pochodzą dokumenty wskazujące, że kandydatów na nielegałów w Polsce poszukiwano w domach dziecka i czasem opracowanie obejmowało już kilkunastoletnich chłopców. Do tego rodzaju działań wytypowano dwadzieścia trzy placówki wychowawcze, głównie z terenów południowo-zachodnich.
Podobnie ciekawe informacje odnajdujemy w historii wywiadu rumuńskiego, którego kulisy działalności wyjawił po ucieczce na Zachód Ion Pacepa32. Ujawnił on w swoich wypowiedziach, że na początku lat 70. XX w., po reformie służb wywiadowczych bloku wschodniego33, istniały w strukturach tych służb utajnione komórki ds. nielegałów. Analogiczne komórki były w wywiadach państw socjalistycznych (brak danych na określenie, czy we wszystkich, ale dysponowały nimi wywiady Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej i Republiki Węgierskiej). Pacepa stwierdził m.in., że w 1972 r. w rumuńskim wywiadzie Departamentul de Informatii Externe (Departament Wywiadu Zagranicznego) także prowadzono operacje przy wykorzystaniu nielegałów. Była to tzw. „Brygada U”, która w strukturach wywiadu była na tyle utajniona, że lokalizacje jej dowództwa znały tylko cztery osoby, w tym jeden zastępca szefa wywiadu. Oficerowie „Brygady U” nigdy nie pojawiali się wewnątrz innych rumuńskich struktur wywiadowczych. „Nielegalni oficerowie”, skierowani do pracy zagranicą, nie byli tam prowadzeni przez „legalne” rezydentury, ale przez innych „nielegalnych” oficerów z kwatery głównej „Brygady U”. Było to państwo w państwie, całkowicie samodzielnie strzegące swych sekretów. Nie wiemy, czy była to pierwsza tego rodzaju komórka w służbach rumuńskich, raczej możemy się domyślać, że jakieś struktury tego rodzaju musiały istnieć wcześniej.
W opublikowanym na łamach „Front Page Magazine” (4 grudnia 2007 r.) artykule I. Pacepy możemy odnaleźć bardzo interesującą refleksję: „Po wypowiedzi Prezydenta Federacji Rosyjskiej W. Putina o początku nowej «zimnej wojny» pojawiła się ważna z tego punktu widzenia informacja, którą można interpretować, że jest wyprowadzeniem na pierwszą linię koncepcji pracy wywiadu z wykorzystaniem oficera-nielegała. Rosyjski dziennik «Wzgliad» (Punkt Widzenia) donosi, iż George Blake – rzekomy Brytyjczyk, który obecnie mieszka w Moskwie – opublikował swoją nową książkę, zatytułowaną Przezroczyste ściany. Przedmowę do książki podpisał osobiście szef służby wywiadowczej Rosji Siergiej Lebiediew. «Pomimo iż książka jest poświęcona przeszłości, jest ona również o teraźniejszości»34 – pisze Lebiedew. Rumuński oficer wywiadu twierdzi, że nowe informacje nadchodzące z Moskwy potwierdzają to, co od dawna podejrzewali tzw. «dobrze poinformowani». Blake, znany nam jako były wyższy oficer brytyjskiej Secret Intelligence Service (SIS), potem na szczycie społeczności wywiadowczej Bloku Sowieckiego – «szpieg stulecia», był w istocie od zawsze Rosjaninem. Innymi słowy, był jednym z nielegałów KGB, wysłanym do Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, który zadał więcej strat Zachodowi niż jakikolwiek inny szpieg. To tłumaczy, dlaczego Blake potrafił uniknąć takich przypadłości jak alkoholizm, zamiany żon czy depresje, na które cierpieli po przeprowadzce do Moskwy szpiedzy tacy jak: Kim Philby, Donald Maclean czy Guy Burgess. Tłumaczy to także, dlaczego Blake, kiedy SIS (wywiad brytyjski) wysłał go w 1947 r. na kurs języka rosyjskiego na Cambridge University przeznaczony dla oficerów brytyjskich sił zbrojnych, był w stanie płynnie czytać Annę Kareninę w mniej niż trzy miesiące35. Każdy, kto studiował język rosyjski, zgodzi się, że to niezwykłe osiągnięcie. Dało ono Blake’owi niezwykłe przyspieszenie na drabinie awansów w hierarchii SIS. Blake jest już jednak tylko historią. Jego biografia ma wciąż luki – tak jak powinna je zapewne mieć każda autentyczna biografia szpiegowska. Ale jego przypadek nieźle ilustruje to, czego powinniśmy spodziewać się po Rosji, przynajmniej tak długo, jak kraj ten będzie rządzony przez byłych oficerów KGB”.
„Zimna wojna” przeciwko Zachodowi to walka zasadniczo toczona przy pomocy szpiegów, pomimo pierwszeństwa nadanego przez media konfrontacji nuklearnej, ta jednak całe szczęście nigdy nie wyszła poza wyścig potencjałów atomowych, w przeciwieństwie do wojny szpiegowskiej, która nie tylko była realna, ale też przybierała czasami bardzo drastyczne formy. Atomową bombą bloku sowieckiego w dziedzinie szpiegostwa był tzw. nielegał, to jest specjalny oficer wywiadu, którego nadzwyczajna wartość jest wciąż zbyt mało znana poza Kremlem. Koncepcja nielegała była – i wciąż jest – unikatowo związana z wywiadem rosyjskim i zawarta jest w szczegółach ściśle strzeżonej tajemnicy”36.
Od czasu II wojny światowej – gdy, jak i przedtem, większość nielegalnych oficerów była bądź osobami samotnymi (singlami), bądź też (naprawdę lub na pokaz) małżonkami, w ważnych dla Sowietów krajach wywiady bloku wschodniego zakładały „nielegalne rezydentury” (illegal residencies). To były ministacje wywiadowcze ukryte w prywatnych mieszkaniach i przystosowane do tego, aby prowadzić z nich operacje wywiadowcze podczas wojny, wówczas, kiedy ambasady i konsulaty zostałyby zamknięte, ale już w czasie pokoju prowadzące wybitnie ważnych dla Sowietów agentów. Nielegalna rezydentura składa się z nielegalnego rezydenta, a także zazwyczaj z nielegalnego oficera wsparcia lub zespołu dla utrzymywania tajnej komunikacji z Moskwą, czasem z paru innych nielegalnych oficerów oraz z kilku agentów uważanych za zbyt cennych, aby mogli być prowadzeni przez „legalne” rezydentury. Jak wyglądała praca nielegała, można próbować określić na podstawie dziesiątek bardziej lub mniej obszernych opisów, które pojawiły się w części informacji ujawnianych przez kolejnych uciekinierów z rosyjskich służb specjalnych.
Autor książki Długie ramię Moskwy, odwołując się do dokumentów Zarządu II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego z połowy lat 60. zauważa, że „omówienia dot. nielegałów były zawsze połączone z problematyką działania wywiadu w warunkach wojennych. Charakterystyczna dla GRU (w odróżnieniu od KGB) koncepcja zakłada przygotowanie nielegalnych rezydentur i nielegałów do działania w warunkach wojennych”37.
Sceptycy, których w świecie służb, jak w każdej ludzkiej zbiorowości, przecież nie brakuje, muszą przyjąć do wiadomości, iż ujawnienie w 2006 r. nielegała w Kanadzie, działalności w 2010 r. kilku rosyjskich nielegałów w USA, zatrzymanie nielegałów rosyjskich w Niemczech w 2011 r. wskazują na kontynuację pracy wywiadowczej z użyciem metod, których historia sięga lat 20. poprzedniego stulecia. Prawdopodobnie znaleźliby się chętni do snucia wyjaśniających teorii, że ten „relikt zimnej wojny” przetrwał tylko dlatego, że rosyjskie służby są przestarzałe, a demencja ich przywódców wyraża się m.in. w hołdowaniu starym metodom pracy. Orzekanie o kondycji sowieckich, a obecnie rosyjskich służb specjalnych dokonuje się na poziomie publicystycznym stosunkowo często. Są to całkowicie skrajne oceny, więc nic dziwnego, że w opinii publicznej nie ma jednolitej oceny tego zagrożenia. Zastanawia jednak, że aktywność rosyjskiego wywiadu nie jest obecnie właściwie oceniana przez polskie instytucje państwowe38. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski zagadnienie wymaga co najmniej dokładniejszego przyjrzenia się i – o ile to możliwe – bardziej usystematyzowanego myślenia o tym zagrożeniu.
Charakterystyka i krytyka źródeł
W Polsce opublikowane zostały dwie prace poświęcone, każda w innym zakresie, wywiadowi nielegalnemu: M. Chabros, Przyczynek do historii Departamentu I MSW39, i W. Bułhak, Nie ma wolności bez pamięci40. Są to opracowania na bazie materiałów zgromadzonych w IPN, mają duży walor dokumentacyjny, ale nie przedstawiają metody pracy wywiadu nielegalnego w takim ujęciu, jaki proponuję tutaj. Ubogi materiał o nielegałach wydany w języku polskim to na pewno efekt wieloletniego utajniania w Polsce wszelkich opracowań związanych z metodyką pracy służb specjalnych. Publikacje IPN, zawierające opracowania zbiorów dokumentów MSW PRL, w których opisano m.in. wiele zagadnień charakteryzujących struktury służb wywiadowczych, metody pracy, specyficzny zestaw pojęć używanych w świecie służb, tworzą jakiś punkt odniesienia dla rozpoczęcia rozważań o działaniach nielegałów. Niestety wydawnictwa IPN-owskie nie trafiają jednak do szerokiego kręgu odbiorców, więc trudno spodziewać się, że wpłyną one na rozszerzenie wiedzy o jednym z najciekawszych obszarów pracy sowieckiego wywiadu. Nawet publikacja Archiwum Mitrochina, w którym autor daje wiele przykładów działań sowieckich nielegałów na terenie PRL, szczególnie w czasie zagrożenia dla „spójności państw socjalistycznych”, tzn. w czasie „Wiosny Solidarności”, nie spowodowała rozpoczęcia szerszych naukowych eksploracji tego zagadnienia.
Wydana w 2011 r. książka V. Severskiego pt. Nielegalni41 jest publikacją istotną dla omawianego tematu. Bezsprzecznie niektóre fragmenty pomogą zrozumieć działalność wywiadu nielegalnego w wydaniu sowieckim i rosyjskim, gdyż z jednej strony autor portretuje „codzienność” nielegała, a z drugiej ukazuje czytelnikowi perspektywę pracy rosyjskiego wywiadu nielegalnego. Zaproponowany przez Severskiego, fabularyzowany opis działań wywiadu sowieckiego stanowi wprowadzenie w klimat właściwy faktom opisanym poniżej. Mam nadzieję, że czytelnik odnajdzie potwierdzenie długofalowości sowieckiej pracy wywiadowczej, opisanej przez autora Nielegalnych, w życiorysach i zadaniach nielegałów, których przedstawiam w jednym z dalszych rozdziałów. Jednak najtrudniejszym zadaniem autorów piszących o wywiadzie jest balansowanie pomiędzy tym, co atrakcyjne w odbiorze, a tym, co jest prawdą o służbach specjalnych. Sensacyjność niektórych wątków i bondowskie zabarwienie postaci, chociaż wzmaga ciekawość czytelnika, to jednocześnie poznawczo odsuwa go od prawdziwego obrazu pracy wywiadu. Cóż, takie są wymogi komercji, ale także w tym, po części, wyraża się niewiara autorów, że prawdziwy obraz pracy wywiadu może być wystarczająco ciekawy, aby przyciągnąć czytelnika. Trudno jest przekonać, że najbardziej emocjonujące chwile w pracy służb nie muszą wiązać się ze strzelaniem i uwodzeniem, natomiast oficerowie nie są cynicznymi frustratami, a kobiety-oficerowie nie chodzą w ciemnych okularach, ściskając w ręku rewolwer. Prawda o służbach, którą, chociaż nie jest ona wyraziście nakreślona, można wyczytać w książce Severskiego, jest taka, że co innego stanowi miksturę, której niektórzy oficerowie nie są w stanie wypić. Są to presja czasu, niepewność wsparcia ze strony wyższych przełożonych i odpowiedzialność za efekt pracy zespołu, którego nie wszystkich członków można samodzielnie wybrać. W moim odczuciu V. Severski ze zmiennym szczęściem poszukiwał punktu równowagi w przedstawionym przez siebie obrazie służb, niemniej jednak znalazł się stosunkowo blisko złotego środka. Świetnie pokazane jest natomiast zagrożenie dla mentalności oficera, który ma do dyspozycji wiedzę ekskluzywną i w związku z tym nabiera przekonania, że znacznie lepiej rozumie mechanizmy rządzące rzeczywistością. Niestety bardzo często nie zauważa, że nawet to, co wie na poziomie przewyższającym średnią urzędniczą, to jest stosunkowo zbyt mało, aby dysponować adekwatnym, całościowym obrazem rzeczywistości. Ze smutkiem jednak odkrywałem, że apolityczność oficera wywiadu, deklarowana ustami głównego bohatera, niestety została poważnie zakłócona usilnymi odniesieniami politycznymi i nieskrywaną promocją środowiska zawodowego, co może utrudniać percepcję istotnych elementów treści.
Jest jeszcze jedna niewątpliwa zaleta tej książki, gdyż jej treść może inspirować do przemyśleń istotnych dla rozumienia środowiska osób pracujących w służbach. Co najciekawsze, dzieje się to w stosunkowo przewrotny i prawdopodobnie w niezamierzony przez autora sposób. Pobudza ona do refleksji nad stanem świadomości osób, które przypisują sobie nadprogowe rozumienie rzeczywistości, a jednak pozostają uwikłane w schematy rozumienia świata na poziomie gazetowym, i to niekoniecznie tych lepszych tytułów. W tekście książki refleksem publikacji gazetowych są usilne próby wtłaczania czytelnikowi odniesień do służby w PRL, która nie ma w sobie nic dyskwalifikującego, komentarze o rzekomym zniszczeniu służb wojskowych oraz polskiego wywiadu w III RP przez nieodpowiedzialnych polityków. Dodawanie do tego zestawu opinii, pochodzących z marnej publicystyki, twierdzeń o tym, z czego cieszą się Rosjanie, wprowadza nas już za próg próby manipulowania opinią odbiorcy. W ten sposób, dzięki autorowi, przez chwilę możemy znaleźć się w gąszczu krzywych zwierciadeł, gdzie nie wiadomo, co jest gazetową plotką, co poważnym poglądem, co dezinformacją podrzuconą przez Rosjan, co fantazją, a co odbiciem prawdziwej rzeczywistości. W tym miejscu rodzi się refleksja, że osoby opisujące pracę w służbach specjalnych PRL w kategoriach służby dla państwa przybierają pozę, jakby nic nie wiedziały o całkowitym podporządkowaniu działalności służb specjalnych tzw. demoludów42 celom strategicznym ZSRR43. Można dalej, z rosnącym zażenowaniem, rozmyślać nad poziomem profesjonalizmu, gdy po ponad dwudziestu latach pracy w służbach specjalnych poważnie zakłócone jest realistyczne spojrzenie na historię najnowszą, tak, jakby nie były dostępne podstawowe kryteria, służące do oceny kondycji Polski w Europie czy, inaczej mówiąc, postrzegania naszej Ojczyzny na tle demokratycznego świata. Wbrew pozorom jest to problem bardzo skomplikowany, w wymiarze jednostkowego życia może przybierać nawet tragiczną postać, natomiast w perspektywie środowiska zawodowego budzi poważne wątpliwości, czy zachowane są principia upoważniające do służby w tych strukturach. Nie ma tutaj miejsca na szersze omówienie tych zagadnień, ale warto przywołać treść opracowania W. Bułhaka, który przypomniał, że niestety stałe były kontakty kierownictwa pionu nielegałów I Departamentu MSW PRL z Zarządem „S” Pierwszego Zarządu Głównego KGB oraz szkolenia, które przechodzili w Rosji oficerowie wywiadu MSW. Ostatnie spotkanie oficerów tych służb poświęcone „wieloletniemu planowaniu pracy wywiadu nielegalnego” odbyło się w 1989 r.44
Zupełnie z innej perspektywy postrzegam wspomnianą powyżej książkę S. Cenckiewicza, gdyż zawiera ona bardzo ciekawe informacje o działaniach podejmowanych przez polską „wojskówkę” w segmencie wywiadu nielegalnego, przy czym nie jest to opracowanie poświęcone temu zagadnieniu i nie miało ono na celu zapoznania czytelnika z funkcjonowaniem nielegałów. Kilka fragmentów, które będą cytowane w dalszym tekście, pozwala nam zajrzeć za skrzętnie zasuniętą kotarę, która przez wiele lat oddzielała od wiedzy o tej dziedzinie aktywności służb.
Jedyne polskie opracowanie o charakterze encyklopedycznym, które może służyć jako istotny punkt odniesienia w zakresie porządkowania terminologii, to książka Jana Lareckiego, Wielki leksykon służb specjalnych świata45. Wielkim walorem tej pracy jest wydobycie na światło dzienne wielu terminów, które jeszcze niedawno były zamknięte pod kluczem tajemnicy państwowej. Oczywiście pierwszeństwo dokonania wyłomu należy w tym miejscu oddać badaniom i publikacjom Instytutu Pamięci Narodowej, ale dopiero J. Larecki przygotował publikację o tak znacznej objętości.
Rosyjscy historycy, którzy starają się opisać działania wywiadu sowieckiego, dysponowali dostępem do informacji, ale tylko tych, które służby uznały za możliwe do udostępnienia. W tym przypadku mamy do czynienia z odpowiednio skonstruowaną selekcją danych, które dobrze charakteryzuje opis jednego z sowieckich nielegałów, Jana Czerniaka, działającego m.in. w Kanadzie w latach II wojny światowej. W swoich książkach Kołpakidi i Prohorow oraz Damaskin opisują Czerniaka w podobny sposób: „miał agenta, który był światowej sławy naukowcem”, oczywiście nie podając nazwiska owego agenta46. Wspomniani autorzy opracowali obszerne zestawienia danych biograficznych, co spowodowało, że ich dzieła stały się ważne dla badaczy historii sowieckiego wywiadu. Niestety, bardzo niewiele można z nich wychwycić informacji o metodach działania nielegałów, chociaż np. można dowiedzieć się o skali działań wywiadu47. Charakterystyczne dla tych publikacji jest budowanie mitu niezłomnych razwiedczikow, którzy szlachetnie walczyli ze śmiertelnym wrogiem.
Pełniejszy opis zagadnienia pracy nielegałów możliwy jest dzięki wyjątkom z książek opublikowanych przez oficerów wywiadów państw stron Układu Warszawskiego lub Federacji Rosyjskiej, którzy rozstali się ze służbą i napisali wspomnienia. Niewiele spośród tych książek było tłumaczonych na język polski, być może dlatego, że w Polsce, z niewiadomych powodów, temat nie był zbyt popularny wśród autorów i wydawców. Wiele szkody na tym polu spowodował pewien proces, który zainicjowany został na początku lat 90. XX w. w jawnej fazie przeobrażania systemu państwowego. Pojawiły się wtedy osoby48, które rozpoczęły nagłaśnianie sowieckich tez historycznych, twierdząc m.in., iż zimna wojna była imperialistycznym wymysłem49 i nie warto poświęcać temu zjawisku więcej uwagi, raczej należy patrzeć w przyszłość. Na łamach polskiej prasy nieliczni dziennikarze podejmowali próby naświetlenia problemu istnienia w Polsce i w Europie sowieckich, być może także rosyjskich, nielegałów, przy czym nie spowodowało to pojawienia się w obiegu publicznym chociażby wstępnego opracowania metod działania wywiadu nielegalnego służb sowieckich i rosyjskich. Fachowcy z branży milczeli, gdyż prawdopodobnie obawiali się bolesnej prawnej kontrakcji służb, natomiast historycy nie mogli zebrać odpowiedniego materiału, gdyż dostęp do wiarygodnych informacji z tego zakresu był prawie niemożliwy.
Wspomnienia emerytowanych oficerów (ewentualnie defektorów) i niektóre opracowania dziennikarskie mogą być skażone i należy mieć na uwadze, że nie można bezkrytycznie przyjmować ich treści. Mogą bowiem nieść w sobie istotne zagrożenie dla rzetelności opisu zjawiska, gdyż trudno odpowiedzialnie ocenić, co jest informacją prawdziwą, co nieświadomym powieleniem nieprawdziwych informacji, co świadomą specyficzną grą podjętą w porozumieniu ze służbami specjalnymi, a co celową dezinformacją. Edward Epstein, dziennikarz, pisarz zajmujący się zagadnieniami wywiadu, twierdził, że CIA przygotowywała publikacje, które wydawane były pod nazwiskiem zbiegów ze służb komunistycznych50. Jako przykład takich książek, napisanych pod wpływem wywiadowczych adwersarzy, przywołał The Pienkowski Papers (CIA) i My Silent War (KGB)51. Najbezpieczniej jest zawsze przyjmować założenie, że nie wiemy, jaki był cel wybrania tych, a nie innych informacji, opisanie tych, a nie innych wydarzeń, eksponowanie wybranych, może nawet lepiej powiedzieć, że wyselekcjonowanych pod nieznaną nam tezę, nazwisk, adresów czy nazw własnych. Nie możemy odrzucić perspektywy, że oficerowie, nawet kiedy piszą wspomnienia, mogą w zasadniczych wymiarach pozostawać w stosunku lojalnościowym do własnej centrali, kolegów, a może tylko zwerbowanych osób. Jako przykład przywołam informacje umieszczone w dwóch książkach na temat jednego z nielegałów. Sudopłatow podaje52, że przed II wojną światową działał nielegał o nazwisku Viktor Pravdin, a tymczasem Andrew i Mitrochin53 oraz Romerstein i Breindel54 w swoich książkach podają nie tylko inne brzmienie jego imienia – Władimir, ale także wskazują, że prawdziwe nazwisko brzmiało Abbiate. Biorąc pod uwagę, że P. Sudopłatow55 dowodził jednostką, z ramienia której Prawdin--Abbiate realizował zadania, powstaje pytanie, dlaczego nie podał tego drugiego nazwiska i nieznacznie zmienił imię? Niezależnie od tego, jakie przyjąć wytłumaczenie, należy wziąć pod uwagę, że pamięć oficerów, którzy zazwyczaj po wielu latach opisują jakieś wydarzenia, jak i inne względy silnie mogą wpływać na treść i zakres podawanych faktów. W pracy o charakterze historycznym może być to okoliczność dyskwalifikująca źródło, natomiast w poszukiwaniu prawdziwego obrazu nielegałów może być to ekscytujący element. „Słaba pamięć”, niepewne źródła danych, przeinaczenia nazwisk czy faktów są owym gąszczem krzywych zwierciadeł, które służby tworzą nieustannie wokół swoich spraw. Co więcej, tym bardziej niepewny wydaje się być ten obraz, im bliżej możemy być prawdy.
Ogromna liczba informacji, bardzo fragmentarycznych i często chaotycznie podanych, znajduje się w Internecie. W takim przypadku bardzo niewiele można zrobić w celu ich zweryfikowania, ich prawdziwość może być bardzo dyskusyjna, gdyż często za podanymi faktami nie stoi żaden poważny podmiot w postaci wydawnictwa czy chociażby możliwego do zidentyfikowania autora. Niemniej jednak są to informacje dość interesujące i nie można ich czasem nie przytoczyć, gdyż często wnoszą nowe spojrzenie na skostniałe już problemy. Oczywiste są w takim przypadku próby porównania tych informacji z pochodzącymi z innych źródeł, co niestety nie zawsze jest możliwe.
Aby zobrazować problematyczność korzystania z tych źródeł, przedstawię zbiór informacji pochodzących z Internetu na temat sowieckiego nielegała, którego tożsamość została ujawniona dopiero po 2000 r., a niedawno jego postać została przypomniana w związku ze śmiercią tegoż oficera.
Na początku zaprezentuję zbiór informacji pochodzący z Wikipedii. Gework Andriejewicz Wartanian56, ur 17 lutego 1924 r. w Rostowie nad Donem, zm. 10 stycznia 2012 r. w Moskwie. Oficer sowieckiego i rosyjskiego wywiadu, pracował przez wiele lat jako nielegał, pułkownik. Jego ojciec Andriej był sowieckim szpiegiem pochodzenia ormiańskiego. W 1930 r. Andriej Wartanian został skierowany z misją wywiadowczą do Persji (obecnie Iran), dokąd zabrał ze sobą rodzinę. Początkowo mieszkali w Tebrizie, a od ok. 1936 r. w Teheranie. Gework już w 1940 r. poznał Iwana Agajanca57, rezydenta NKGB w Iranie, i w wieku szesnastu lat rozpoczął współpracę z sowieckim wywiadem. Używał pseudonimu Amir. Zorganizował grupę młodych chłopców (nazywanych przez rezydenta „Szwoleżerami”), którzy pomagali Agajancowi. Do grupy Wartaniana przyłączyła się także Gohar Lewonowna, późniejsza żona i towarzysz pracy wywiadowczej przez wiele lat. W 1941 r. Amir został na trzy miesiące aresztowany przez irańską policję i rozpoczął pozorowaną współpracę, w czasie której ujawnił kilku agentów sowieckich, którzy w rzeczywistości starali się zinfiltrować sowiecką siatkę. W 1942 r. zgłosił się, w ramach zadania wywiadowczego, na brytyjski kurs wywiadowczy organizowany przez MI-6 dla przyszłych agentów wysyłanych do ZSRR. W 1943 r. w czasie przygotowań do konferencji Wielkiej Trójki (Roosevelt, Churchill, Stalin) uczestniczył w operacji sowieckiego wywiadu, jej efektem było rozbicie niemieckiej siatki wywiadowczej, której zadaniem było przygotowanie zamachu na alianckich przywódców (niemiecka operacja o krypt. Długi Skok, której dowódcą był Otto Skorzenny). W 1946 r. Wartanian ożenił się z Gohar i w Iranie przebywali do 1951 r. Po zakończeniu misji na Bliskim Wschodzie wyjechali do ZSRR i zamieszkali w Erewaniu, gdzie rozpoczęli studia na Wydziale Języków Obcych tamtejszego uniwersytetu. Od 1955 r. wrócili do służby wywiadowczej, którą pełnili trzydzieści lat. Rada Najwyższa ZSRR przyznała Wartanianowi w 1984 r. tytuł bohatera ZSRR oraz Order Lenina i Złotą Gwiazdę. Do Rosji wraz z rodziną wrócił w 1986 r. i do 1992 r. zajmował się szkoleniem oficerów wysyłanych na misje zagraniczne. Z okazji 80-lecia SWR władze odtajniły życiorys i dane personalne Wartaniana, zezwalając mu na udzielenie kilku wywiadów.
Teraz przenieśmy się do zasobu informacji utworzonego na oficjalnym portalu SWR58. Andriej Wartanian w 1924 r. (gdy urodził się Gework) był irańskim poddanym (Ormianie), ale do Iranu wyjechał z rodziną w 1930 r. Agenturalną działalność wywiadowczą w Iranie prowadził pod przykryciem działalności handlowej. W lutym 1940 r. Gework nawiązał kontakt z rezydenturą NKGB w Teheranie. Na zlecenie rezydenta utworzył grupę, której zadaniem było ujawnianie niemieckiej agentury w Teheranie i innych miastach, czego efektem było wykrycie czterystu osób w różny sposób związanych z wywiadem hitlerowskich Niemiec. W 1942 r. dostał specjalne zadanie. W związku z tym, że pomimo układów sojuszniczych Wielka Brytania prowadziła pracę wywiadowczą przeciwko ZSRR, Wartanian został skierowany do szkoły wywiadowczej prowadzonej w Teheranie przez wywiad brytyjski. Anglicy prowadzili nabór młodych ludzi, którzy po przeszkoleniu byli kierowani na teren Azji Środkowej i Zakaukazia. W ten sposób NKGB uzyskała nie tylko wiedzę o trybie szkolenia, ale także o kursantach, którzy zostali później wysłani na teren ZSRR. Ich los był przesądzony, gdyż zostali wyłapani przez kontrwywiad sowiecki, przewerbowani albo unieszkodliwieni. Wartanian wziął udział w zabezpieczeniu spotkania Wielkiej Trójki w Teheranie w 1943 r. Po ukończeniu Uniwersytetu w Erewaniu rozpoczęła się trzydziestoletnia praca nielegała, w ekstremalnych warunkach i złożonych sytuacjach w wielu krajach świata. Razem z nim długą podróż wywiadowczą odbyła jego żona, zawsze przy boku męża. Wywiadowca-nielegał, kawaler odznaczeń i licznych innych nagród. Po powrocie z ostatniej misji, po kilku miesiącach Gohar przeszła na emeryturę, a Gework kontynuował swoją służbę w wywiadzie aż do 1992 r. Jego zasługi w pracy wywiadowczej zostały nagrodzone tytułem bohatera ZSRR, licznymi orderami i medalami, a także wyższymi nagrodami resortowymi. Niezależnie od tego, że pułkownik Wartanian znajdował się już poza służbą, był zapraszany na spotkania z młodymi oficerami, którym opowiadał o swoich licznych doświadczeniach operacyjnych.
Informacje z oficjalnego portalu SWR można uzupełnić, przeglądając zapiski na rosyjskiej stronie poświęconej bohaterom wojennym59. Na temat daty i miejsca urodzenia informacje są takie same. Przypomnijmy, urodził się 17 lutego 1924 r. w Rostowie nad Donem. W lutym 1940 r. Wartanian związał swój los z wywiadem i w ciągu lat 40. pracował w tym kraju, po części zajmując się zabezpieczeniem konferencji w listopadzie 1943 r. Młodzi chłopcy dowodzeni przez Wartaniana na rowerach wyśledzili niemieckich spadochroniarzy, rozpoznali częstotliwości nadawania i wykryli spisek na życie Wielkiej Trójki. Na kilka dni przed spotkaniem głów państw czterystu niemieckich agentów zostało zatrzymanych we wspólnej operacji NKGB i MI-6. Niektórzy z nich zostali aresztowani, a większość przewerbowana. Niektórych oddano Anglikom, a innych deportowano do ZSRR. Po wojnie, po ukończeniu uniwersytetu w Erewaniu, w latach 50., Wartanianowie zostali wysłani na misję wywiadowczą. Rozpracowali dziesiątki baz NATO, a Wartanian wniknął do brytyjskiej szkoły dla dywersantów, gdyż zrobił wielkie wrażenie swoją znajomością ośmiu języków. Przyjaźnił się z oficerami wywiadów wielu państw świata, będąc dla nich raz irańskim biznesmenem, a kiedy indziej hiszpańskim dziennikarzem. Wielu uznanych specjalistów sklasyfikowało Wartaniana jako jednego ze stu wielkich wywiadowców świata.
Zapraszam teraz do angielskojęzycznej części Internetu60, w której można odnaleźć artykuł poświęcony Wartanianowi w związku z jego śmiercią. Gevork Vartanyan (użyję angielskiej pisowni) był sowieckim szpiegiem, który wykrył niemiecką siatkę usiłującą zabić Wielką Trójkę w Teheranie w 1943 r. Fotografia z 2007 r. przedstawia spotkanie wnuczki Churchilla Cecylii Sandys z Vartanyanem w czasie jej podróży do Moskwy. Vartanyan, którego śmierć ogłosiła we wtorek SWR, pełnił długoletnią służbę, której szczyt przypadł właśnie na lata wojenne, jak powiedział w wywiadzie. Niemiecka operacja o krypt. „Długi Skok” nigdy nie została dopracowana w szczegółach, a nawet niektórzy historycy wątpią, aby kiedykolwiek istniała. Jednakże sowieckie i rosyjskie źródła od końca lat 60. upierają się, że istniała, a w ostatnich kilku latach ujawniono rolę, jaką odegrał w niej Vartanyan. Prezydent FR Dmitrij Miedwiediew wychwalał, że był to „legendarny szpieg i prawdziwy patriota”. W czasie wywiadu Vartanyan powiedział, że możliwość usunięcia za jednym zamachem trzech najważniejszych przywódców była dla Niemców o tyle realna, że w tym czasie w Teheranie było wielu niemieckich uchodźców, którzy mogli stanowić wsparcie dla operacji agenturalnej. Niemiecka operacja, którą miał dowodzić Otto Skorzenny została zdradzona sowieckiemu szpiegowi przez pijanego oficera SS. Vartanyan twierdził, że grupa niemieckich spadochroniarzy została zrzucona niedaleko miasta Qum i przez agenta, pod dowództwem Vartanyana, została doprowadzona do Teheranu, gdzie pozostawała pod obserwacją przy jednoczesnym śledzeniu ich transmisji radiowych. Z dekryptażu depesz dowiedzieli się o planach lądowania drugiej grupy spadochroniarzy, którzy mieli wykonać zamach. Vartanyan podjął decyzję o aresztowaniu członków pierwszej grupy, co zostało przez Niemców zauważone i zrezygnowali z przysłania oddziału dowodzonego przez Skorzennego. „Mieliśmy szczęście, nigdy nie spotkaliśmy zdrajcy. Podobnie jak saperzy, nielegałowie mylą się tylko raz.”
Powyższe można uzupełnić informacjami przedstawionymi w innym miejscu61, w tym wypowiedzią samego Wartaniana. Redaktor Al Gurnov ze stacji Russia Today zrealizował wywiad z Wartanianem. Pierwsza emisja tego wywiadu miała miejsce w przeddzień parady zwycięstwa 9 maja 2008 r. i została przypomniana w programie zrealizowanym po śmierci Wartaniana. W czasie wywiadu Wartanian powiedział, że jego grupa składała się z ośmiu młodzieńców w wieku 17–19 lat. Znaleźli sześciu niemieckich spadochroniarzy – radiooperatorów zrzuconych 70 kilometrów od Teheranu. Przechwycili ich łączność radiową z Berlinem. Przekazali te informacje Brytyjczykom. Z programu stacji Russia Today dowiadujemy się także, że Wartanian zmarł w szpitalu Botkin, a w pogrzebie uczestniczył premier Rosji Władimir Putin, który złożył kondolencje żonie zmarłego. Prezydent FR Dmitrij Medwiediew złożył kondolencje rodzinie i przyjaciołom. Opisując Wartaniana, powiedział: „To był legendarny agent wywiadu, prawdziwy patriota, świetlana i nadzwyczajna postać… Brał udział we wspaniałych operacjach, które mają trwałe miejsce w historii rosyjskiego wywiadu. Jego śmierć jest nieodwracalną stratą dla rodziny i wszystkich tych, którzy znali i szanowali legendarnego człowieka”.
Na polskojęzycznej części portalu polish.ruvr.ru62 można znaleźć wspomnienie kolegi Wartaniana, Witalija Korotkowa: „Przez całe życie pracował za granicą. Przy tym pracował w warunkach najtrudniejszych, gdzie naturalnie, niejednokrotnie narażał na niebezpieczeństwo życie własne i żony. Jednakże z honorem wytrzymał wszystkie próby. Wniósł olbrzymi wkład w zapewnianie bezpieczeństwa naszego kraju, w uzyskiwanie informacji odnośnie planów zarówno naszych przeciwników, jak też naszych rzekomych przyjaciół na Wschodzie i na Zachodzie. Jego wkład w pracę informacyjną, niewątpliwie, jest olbrzymi. Gework Andriejewicz, gdy wrócił do kraju, kontynuował pracę w wywiadzie, chociaż był już w starszym wieku, wychowywał młodych pracowników, wpajając im te walory, których potrzebuje koniecznie prawdziwy wywiadowca. Dużo występował przed młodymi pracownikami. Był to człowiek nadzwyczaj mądry i pełen dobroci. Człowiek ten nie tylko świetnie orientował się w sytuacji politycznej w tych krajach, gdzie przed tym pracował, lecz w ogóle potrafił rozpatrywać sprawy zakrojone na wielką skalę”.
Tyle o Wartanianie. Może jednak się zdarzyć, że ktoś, kto czytał powyższe opowieści, zapragnie dowiedzieć się czegoś o operacji „Long Jump”. Wtedy szybko zauważamy, że jest ona opisana wyłącznie w oparciu o sowieckie źródła63. Dlatego też w środowisku zachodnich służb specjalnych opinia na jej temat jest co najmniej sceptyczna. Nawet padają stwierdzenia poddające w wątpliwość jej istnienie. Idąc dalej tym tropem, spotykamy się z opinią, że Otto Skorzenny w swoich pamiętnikach nie wspominał żadnej operacji o kryptonimie „Long Jump”. Wiele dokumentów z zasobów brytyjskiego wywiadu potwierdza, że Teheran w tamtym czasie był miejscem bardzo spokojnym i nic nie wskazywało na możliwość zrealizowania jakiegokolwiek zamachu64. Najciekawsze jednak stwierdzenia znajdują się w książce poświęconej konferencji w Teheranie65. Mianowicie autor twierdzi, że w Londynie, gdzie Połączony Komitet Wywiadu Gabinetu Wojny oceniał tę sprawę, stwierdzono, że domniemany spisek był „całkowitą bujdą”. Sowieci nagłaśniali sprawę, gdyż w ten sposób budowali tło do uzasadnienia, dlaczego Stalin nie chciał przemieszczać się do posiadłości amerykańskiej. Nie rozstrzygniemy, jak było naprawdę, ale mam nadzieję, że powyższy przypadek potrafi wyposażyć czytelnika w odpowiednią dozę rezerwy wobec publikowanych informacji. Na koniec sprawy Wartaniana namawiam także czytelnika do refleksji nad niektórymi okolicznościami uratowania Wielkiej Trójki ujawnionymi przez SWR. Myślę, że wystarczy odrobina wyobraźni i wiedzy na temat realizowania operacji tego kalibru, aby nabrać odpowiedniej dozy sceptycyzmu do tego, co próbują światu przedstawić Rosjanie.
Notatki podawane przez polskie media zostały oparte na publikacjach rosyjskich, siłą rzeczy więc odbijały szerzone przez SWR poglądy na temat działalności Wartaniana. Nie znalazło się tam żadne stwierdzenie, które ukazywałoby szersze spojrzenie na „sukces” w Teheranie66.
Moją intencją nie jest podważenie wartości publikowanych w Internecie informacji, chciałem tylko czytelnikowi uświadomić, na bardzo przejrzystym przykładzie, że rozprzestrzenianie odpowiednio spolaryzowanych informacji będzie utrudniać zrozumienie opisywanego zjawiska, tym bardziej że w powyżej opisanym przypadku udało się łatwo znaleźć odpowiednie informacje, ale w wielu innych ciekawych sprawach nie dysponujemy tak obszernym komentarzem czy naświetleniem z wielu stron.
Należy też wspomnieć zasób odtajnionych informacji publikowanych w USA. Zgodnie z obowiązującą tam ustawą FOIA67 instytucje państwowe, w tym CIA i FBI, odtajniają dokumenty sprzed 25 lat, możemy się tylko domyślać, że nie wszystkie. Dzięki temu wiele spraw opisanych poniżej (oczywiście spośród tych, które zaistniały po utworzeniu CIA, a tak naprawdę dopiero w drugiej połowie lat 50.) może być dodatkowo wzbogaconych dokumentami pochodzącymi z tamtych zasobów. Niestety nie jest to jednak obiektywne źródło wiedzy, gdyż jak każdy zasób informacji wywiadowczych zagrożony był z jednej strony intencjonalnością źródeł informacji, a z drugiej niepełnym rozpoznaniem zagadnienia przez osoby, które je opisywały. Z obecnej perspektywy tamte wydarzenia można częstokroć opisać w zupełnie nowym świetle.
Kolejnym źródłem informacji są wywiady prasowe, które przeważnie towarzyszą każdej głośnej publikacji. Jednakże należy także uwzględniać kryjącą się za pewnymi sformułowaniami grę, wykraczającą poza normy stylu literackiego, ale narzuconą różnego rodzaju nieformalnymi porozumieniami, które autorzy muszą honorować. Źródła w języku angielskim są bogatsze, ale tylko liczbą publikacji, niekoniecznie jakością opracowania.
Pomimo tak wielkiej niepewności źródeł informacji o pracy nielegałów można uznać, że ich wielorakość, różnorodność kontekstów, liczne szczegóły pozwalają z jednej strony na usystematyzowanie tego, co już zostało ujawnione, a z drugiej dają szansę na podjęcie próby stworzenia dość uniwersalnego portretu nielegała. Łatwo także w tak rozlicznych (chociaż fragmentarycznych) danych wyłapać te, które nigdzie indziej nie zostały podane w podobnej formie lub nie mogą być potwierdzone ze względu na kontekst innych relacji. Można wtedy zastanawiać się, czy mieliśmy do czynienia ze źródłem wyjątkowym, czy dezinformującym.
Charakteryzując źródła, warto zacytować A. Kuzminowa: „Z zaciekawieniem czytam zawsze wspomnienia byłych szpiegów, pracujących po obu stronach dawnej żelaznej kurtyny, zwłaszcza rozdziały poświęcone zarządom nielegalnym, takim jak Zarząd S. Niestety w większości przypadków opisywane w nich fortele i metody szkolenia nielegałów mają niewiele wspólnego z rzeczywistością”68.
Na koniec rozważań o wykorzystywanych źródłach informacji, aby nie kryć się za niedopowiedzeniami i uświadomić czytelnikowi najbliższy autorowi sposób spojrzenia na omawiane zagadnienie, zacytuję refleksję Stanisława Cata-Mackiewicza, który na początku swojej książki poświęconej historii Polski, odnosząc się do różnego rodzaju tajnych organizacji, napisał: „Są to rzeczy zbyt zakonspirowane, by o nich można było pisać poważniej, nie potykając się co chwila i nie ośmieszając się we własnych i w czytelników oczach całkowitą niewiedzą”69.
Definicje
Jedna z opublikowanych definicji pojęcia „nielegał” stwierdza, że: „Nielegał to oficer, kadrowy pracownik wywiadu działający w warunkach głębokiej konspiracji na terenie obcego państwa, poza oficjalnymi strukturami przedstawicielstwa swego kraju. Wyposażony w fikcyjny życiorys, czyli legendę (niektóre zapisy mówią o sytuacji wtórnikowej), przeważnie posiada obywatelstwo danego państwa (niekiedy nabywa je przez małżeństwo z obywatelem/ką tego kraju). Działa w pojedynkę lub w parze ze współmałżonkiem. Nie utrzymuje żadnych kontaktów z lokalną rezydenturą legalną. Schwytany, jest sądzony za działalność szpiegowską jak obywatel danego państwa. Zadaniem nielegała jest wtopienie się w środowisko dla utrwalenia legendy i dotarcie do interesującego obiektu, a następnie organizacja działań wywiadowczych, w tym najważniejszego, czyli zbudowanie siatki szpiegowskiej. Celem każdej służby wywiadowczej jest uplasowanie nielegała w służbie specjalnej przeciwnika, czyli posiadanie kreta70. Szkolenie nielegała jest długotrwałe i bardzo żmudne. Musi «nauczyć się» kraju, w jakim będzie działać – poznać dokładnie panujące tam zwyczaje, znać nawet błahe wydarzenia, historię, topografię, umieć poruszać w nowych warunkach bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń. Do zakończenia aklimatyzacji i stworzenia warunków aktywnego działania są z nim organizowane spotkania kontrolne. Po zainicjowaniu pracy operacyjnej utrzymuje kontakt bezpośrednio z centralą swej służby za pośrednictwem łączności radiowej, kurierów lub skrzynek kontaktowych. W przypadku większej liczby nielegałów są tworzone rezydentury nielegalne. Nielegała nie należy mylić z agentem-nielegałem, który niekiedy jest plasowany w obcym kraju w podobny sposób jak nielegałowie”71.
W innym źródle72 znajdujemy następujący opis nielegała. Nielegał KGB – agent pracujący pod głębokim przykryciem, może być urodzony w kraju działania, może być imigrantem, działa dowodzony przez własnego rezydenta. Nielegał GRU – analogicznie do KGB. Nielegałowie działają podobnie, ale niezależnie od dwóch głównych podmiotów, służb wywiadowczych cywilnych i wojskowych, dowodzeni przez własnego, wydzielonego dowódcę zwanego rezydentem. W sytuacji, gdy ze względu na wydarzenia międzynarodowe dochodzi do usunięcia wszystkich legalnych przedstawicieli państwa, wtedy pozostają siatki nielegałów. Także mogą być angażowani w bieżące ściśle tajne operacje, ale ich największą troską jest uniknięcie wykrycia. Stanowią „uśpione komórki”, taki termin w ostatnim czasie pojawił się do opisywania tego zjawiska.
Kolejną wersję definicji podaje Wikipedia73. Rezydent nielegalny szpieguje niechroniony immunitetem dyplomatycznym i pracuje niezależnie od sowieckiej misji dyplomatycznej lub handlowej. KGB od wczesnych lat swego działania wyżej ceniła nielegalnych szpiegów aniżeli legalnych, gdyż nielegalni o wiele łatwiej penetrowali cele swojego działania.
Rezydentury prowadziły cztery typy pracy wywiadowczej: polityczny, ekonomiczny, wojskowo-strategiczny i dezinformację, którą określano jako „środki aktywne”. Zajmowano się także kontrwywiadem i bezpieczeństwem personelu i placówki oraz wywiadem naukowo-technicznym, wywiadem elektronicznym i wsparciem nielegałów.
Opis nielegałów jako metody pracy wywiadu przedstawia też w kilku miejscach swojej książki P. Sudopłatow. Nielegałowie działają bez dyplomatycznego przykrycia, posługując się fałszywą tożsamością. Istnieją dwa typy operacji nielegalnych. Pierwszy to żyć na Zachodzie pod przykryciem, czekając na zadania z centrali i budować siatkę agentów. To jest długoterminowe zadanie i może trwać od pięciu do piętnastu lat. Drugi, bardziej niebezpieczny, to penetracja wrogich służb specjalnych, przy czym szpieg udaje sympatyka przybywającego ze Związku Sowieckiego74.
W zasobach IPN zachowały się tłumaczenia sowieckich dokumentów opisujących wywiad nielegalny. Fragmenty cytuje Cenckiewicz w książce Długie ramię Moskwy. „W wywiadzie strategicznym termin nielegalna rezydentura oznacza tajną organizację wywiadowczą, podległą bezpośrednio Centrali, wraz z całym składem osobowym zamieszkującym za granicą na podstawie dokumentów państw kapitalistycznych. Nielegalnymi rezydenturami mogą kierować wywiadowcy-nielegałowie75 zamieszkujący w interesującym nas państwie jako obywatele państw kapitalistycznych oraz dobrze wyszkoleni i cieszący się zaufaniem agenci, którzy występują pod własnym nazwiskiem i z własnymi dokumentami tożsamości lub przybranymi nazwiskami i cudzymi dokumentami. Tych ostatnich nazywa się agentami-nielegałami”76.
Warto przywołać amerykański opis tego zagadnienia. „Najprostszym i w związku z tym najczęściej stosowanym sposobem, aby w innym kraju ulokować swoich, w końcu niemile widzianych, oficerów wywiadu, jest skorzystanie z oficjalnych przedstawicielstw, w tym ambasad czy konsulatów. W bloku sowieckim nazywane jest to pozycją legalną (przykryciem legalnym), na Zachodzie mówi się po prostu «przykrycie oficjalne». (…) To nie wymaga herkulesowego wysiłku, aby po pewnym czasie zidentyfikować, którzy z zagranicznych przedstawicieli mają powiązania z wywiadem (…) [a] niektóre rodzaje pracy wywiadu nie mogą być prowadzone z pozycji oficjalnych. W konsekwencji konieczne jest uzupełnienie «legalnych» innym rodzajem oficerów, czyli «nielegalnymi» (…), żyjącymi jako obywatele państwa pobytu, udokumentowani w takim stopniu, że nawet intensywne i celowe śledztwo nie może wyjawnić ich związku z wywiadem. (…) Oficerowie tego rodzaju są czasem oficerami pełnoetatowymi, czasem obywatelami państwa pobytu lub państwa trzeciego, pracującymi kontraktowo, a także mogą być to osoby związane ze służbą relacjami agenturalnymi. (…) Pozostają oni [nielegałowie] w relacji agenturalnej w stosunku do oficera prowadzącego, pracującego pod przykryciem oficjalnym w ambasadzie lub innym przedstawicielstwie (…) ze względu na konieczność wsparcia w zakresie łączności…”77.
KGB klasyfikowało swoich szpiegów78 na agentów (dostarczających informacje) i kontrolerów (przekazujących informacje od agentów). Fałszywa tożsamość lub legenda przybierana przez urodzonego w Sowietach nielegała była wypracowywana z użyciem „żywego dublera” (w jakimś stopniu uczestniczył w tym procesie) lub „nieżywego dublera”, którego tożsamość była dopasowywana do szpiega. Później agent umacniał (konkretyzował) legendę, żyjąc zagranicą, zanim emigrował do kraju docelowego, i tak wysyłano upozorowanych na Amerykanów nielegalnych rezydentów za pośrednictwem sowieckiego Konsulatu w Ottawie w Kanadzie. Metody pracy obejmowały kradzież i fotografowanie dokumentów, kryptonimy, kontakty, cele rozpoznania, martwe skrzynki, działania wpływu, aranżowanie porwań i morderstw, udawanie przyjaciela od idei lub bycie agentem prowokatorem, który infiltruje wytypowane grupy, aby siać niezgodę.
Spróbujmy w powyższych definicjach podkreślić to, co jest najbardziej istotne dla uchwycenia specyfiki nielegała, tak aby tym łatwiej było można go odróżnić od pozornie podobnych form pracy, takich jak: agent-nielegał, oficer pod przykryciem. Nielegał to oficer, kadrowy pracownik wywiadu