Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy od zawsze towarzyszyło ci poczucie inności, dystans do otoczenia i skupienie uwagi na swoim wewnętrznym świecie? Czy wolisz milczeć i słuchać niż opowiadać o sobie? Czy czasem czujesz, że przydałoby się odpocząć od innych i zanurzyć w uspokajającej ciszy? Jeśli tak – ta książka jest o tobie. Introwertyczka Jenn Granneman, założycielka „Introvert, Dear”, największej społeczności introwertyków na świecie, opisuje ludzi cichych, a przez to czasem niezrozumianych przez otoczenie. Przekonuje, że introwertyzm nie jest czymś, co ogranicza czy wyklucza, lecz po prostu sposobem postrzegania świata i przeżywania go. To właśnie dzięki niemu potrafisz słuchać, dostrzegasz to, czego nie widzą inni, twórczo myślisz i umiesz się skoncentrować na ważnych sprawach. To on sprawia, że zawierasz głębokie przyjaźnie i osiągasz spełnienie w związkach, a twoje życie wewnętrzne jest wyjątkowo bogate. Autorka, dzieląc się własnymi doświadczeniami, pokazuje naturę introwertyka we wszystkich sferach życia: od pracy, przez życie towarzyskie, po relacje miłosne i rodzinne. Bardzo wnikliwie analizuje potrzeby i sposób działania introwertyków, dając konkretne wskazówki, cenne zarówno dla introwertyków jak i bliskich im ekstrawertyków, tak aby ich wspólne życie stało się szczęśliwe i satysfakcjonujące. Introwertycy znajdą tu także relacje osób podobnych do nich, wypowiedzi ekspertów i praktyczne wskazówki, które pozwolą żyć dobrze w zgodzie ze sobą i utrzymywać pozytywne relacje z otoczeniem. Dzięki tej książce każdy introwertyk może stać się trochę mniej skrępowany, a trochę bardziej pewny siebie! Ekstrawertyk zaś zrozumie, że ciągłe zadawanie pytania „Czy na pewno wszystko u ciebie w porządku?” nie jest konieczne.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 297
Wstęp
Drogi introwertyku,
w jednym z moich najwcześniejszych wspomnień tata przystawia mi mikrofon do ust i prosi, żebym opowiedziała jakąś historię. „OK – pomyślałam sobie wtedy – to nie powinno być nic trudnego”. Chociaż byłam za mała, by umieć czytać i pisać, codziennie przed snem sama opowiadałam sobie w myślach różne historie.
Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie klacz bawiącą się z przyjaciółmi na słonecznej łące. Jak wiele introwertycznych dzieci miałam bardzo żywy i kolorowy wewnętrzny świat. Wymyślona historia wydawała mi się niemal równie rzeczywista, co otaczający mnie świat – zabawki, rodzice i zwierzęta. Klacz i jej przyjaciele ścigali się, żeby sprawdzić, kto jest najszybszy. Pędzili przez pola pełne kwiatów i przeskakiwali przez błyszczący strumień, kiedy nagle jedna z klaczy zaczęła machać swoimi ukrytymi skrzydełkami i pofrunęła…
Tata wyrwał mnie z zamyślenia. „Musisz opowiedzieć swoją historię na głos” – powiedział, wskazując głową mikrofon. „Żebym mógł ją nagrać”.
Spojrzałam na mikrofon, potem na tatę, ale nie wiedziałam, jak zareagować. To, co żyło w moim wnętrzu, musiało zostać wypowiedziane? Jak zwykłe słowa miały opisać niezwykłe obrazy, które widziałam w myślach, i to, jak się wtedy czułam?
Wyczuwając moje wahanie, tata mnie zachęcił: „Powiedz po prostu, o czym myślisz” – rzekł, jakby to było bardzo proste.
Ale ja nie umiałam. Dalej wpatrywałam się w niego w milczeniu. Mój sekretny świat nie chciał wydostać się na zewnątrz. Tata tracił cierpliwość, myśląc pewnie, że jego jedyna córka jest uparta albo niezbyt kreatywna. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, jak przełożyć moje wewnętrzne doświadczenie na słowa. Jakimś cudem sądziłam, że dzięki swojej niezwykłej inteligencji tata po prostu domyśli się, co chcę powiedzieć. Ale on nie umiał czytać mi w myślach. A mikrofon przyczepiony do prymitywnego dyktafonu z lat osiemdziesiątych ich nie słyszał. Wreszcie tata poddał się i schował sprzęt.
Moje milczenie niepokoiło i frustrowało innych ludzi jeszcze wiele razy. Przez większość życia towarzyszyło mi poczucie rozłączenia mojego wewnętrznego świata z tym, co na zewnątrz.
Jeśli, tak jak ja, jesteś introwertykiem, być może również skrywasz w sobie sekrety. Trudno ci znaleźć słowa, by wyrazić swoje myśli, i masz pomysły, których nikt inny nie rozumie. Być może czujesz się samotny, chociaż otaczają cię inni ludzie. Być może robisz pewne rzeczy i zachowujesz się w określony sposób tylko dlatego, że „tak wypada”. Być może tęsknisz za tą jedną osobą, która dostrzeże prawdziwego ciebie – i zrozumie, co dzieje się w twoim umyśle.
To książka o sekretach. O tym, kim naprawdę są introwertycy. O tym, że wreszcie chcemy poczuć się zrozumiani.
Dziękuję za dołączenie do mnie w tej podróży. Jeśli skrywasz jeden z sekretów, które właśnie opisałam, mam nadzieję, że dzięki tej książce poczujesz się mniej samotnie.
Z cichym pozdrowieniem Jenn
Rozdział 1
Oto coś dla wszystkich cichych
Kiedy byłam w szóstej klasie, miałam szczęście zostać dostrzeżoną przez wspaniałą grupę dziewczyn, które stały się moimi przyjaciółkami na całe życie. Nocowałyśmy u siebie nawzajem i po ciemku zdradzałyśmy sobie sekrety. Szpiegowałyśmy mieszkającego w sąsiedztwie chłopaka i jego kolegów i chichotałyśmy, plotkując o tym, kto się komu podoba. Zapełniałyśmy kolejne zeszyty naszymi planami na przyszłość. Obiecywałyśmy sobie nawet, że kiedyś co roku czwartego lipca będziemy spotykać się na wzgórzu obok naszej szkoły i że nigdy o sobie nie zapomnimy.
Każdy, kto patrzył na nas z boku, mógł pomyśleć, że jestem po prostu jedną z dziewczyn. Prawie wszystko robiłyśmy wspólnie. Ludzie mawiali nawet, że jesteśmy do siebie podobne. A jednak w głębi serca czułam się odmienna. Nie byłam jedną z nich. Byłam inna.
Podczas gdy one czytały pismo „Seventeen” i plotkowały o gwiazdach, ja siedziałam z boku w milczeniu, zastanawiając się, czy na innych planetach jest życie. Kiedy one cieszyły się, że kolejny rok szkolny dobiegł końca i zaczęły się wakacje, ja przeżywałam głęboki egzystencjalny kryzys z powodu mijającego czasu. Podczas gdy one chciały spędzać razem cały wieczór, potem następny dzień i jeszcze następny, ja rozpaczliwie szukałam wymówki, żeby pobyć sama. („Mamo, powiedz im, że jestem chora. Albo że muszę iść do kościoła!”). Z wielu powodów byłam „tą dziwną”.
Moje przyjaciółki stanowiły centrum mojego nastoletniego życia. Uwielbiałam je. Robiłam więc coś, co robią wszyscy, którym wydaje się czasem, że są obcymi zrzuconymi na tę planetę z kosmosu: udawałam. Zachowywałam swoje sekretne myśli dla siebie. Nie dawałam po sobie poznać, że wolałabym być sama w swoim pokoju zamiast w centrum handlowym, otoczona ludźmi. Próbowałam być osobą, którą, jak mi się wydawało, być powinnam – wesołą i zawsze gotową do zabawy.
Całe to udawanie bywało męczące. Ale robiłam to, bo sądziłam, że wszyscy inni też udają. Uznałam po prostu, że znacznie lepiej ode mnie ukrywają swoje prawdziwe uczucia.
W dorosłym życiu wciąż nie potrafiłam pozbyć się wrażenia inności. Przez kilka lat pracowałam jako dziennikarka, po czym wróciłam na studia, żeby zostać nauczycielką – wydawało mi się, że to ważniejsza praca. Było tam mnóstwo ekstrawertycznych przyszłych nauczycieli, którzy zawsze mieli coś do powiedzenia. Na przerwach siadali w małych grupkach, energicznie dyskutując, nawet jeśli chwilę wcześniej skończyliśmy wspólną naukę czy debatę. Ja z kolei wybiegałam z sali tak szybko, jak tylko umiałam – kręciło mi się w głowie od całego tego hałasu i aktywności, a mój poziom energii spadał do zera. Inni studenci nie mieli też problemu z wypowiadaniem się na forum czy natychmiastowym odpowiadaniem na pytanie. Ja z kolei unikałam tego, jak tylko mogłam. Zawsze, kiedy miałam przedstawić plan swojej lekcji, czułam się w obowiązku ćwiczyć go tak długo, aż będzie „idealny”. A potem i tak trzęsły mi się ręce.
Wzięłam też ślub. Mój mąż (teraz już były) był pewnym siebie, towarzyskim facetem, który z każdym potrafił się dogadać. Jego duża rodzina była pod tym względem podobna. Uwielbiali spędzać razem czas pośród głośnych dzieci, krewnych i znajomych. Często wpadali do naszego małego mieszkania, uprzedzając mnie o tym dopiero, kiedy byli już w drodze. Spędzali długie godziny w naszym ciasnym salonie, opowiadając sobie historie, żartując i wymieniając się sarkastycznymi uwagami w tempie, w jakim Venus i Serena Williams przerzucają się piłeczką. Ja znów siedziałam cicho w kącie, nie wiedząc nigdy, jak wtrącić się do rozmowy. Z biegiem czasu mój mózg coraz częściej zasnuwała mgła, przez co jeszcze trudniej było mi brać w niej udział. Zazwyczaj miałam ochotę poczytać, zagrać w grę wideo albo po prostu pobyć ze swoim mężem.
Kiedy porównywałam się ze swoimi ekstrawertycznymi teściami i kolegami ze studiów, wypadałam blado. Znów myślałam o sobie z pogardą. Czemu nie mogłam się po prostu rozluźnić? Czemu nigdy nie wiedziałam, co powiedzieć, kiedy byłam w grupie, a podczas spotkań w cztery oczy nie miałam z tym problemu? Czemu miałam ochotę robić coś zupełnie innego niż pozostali?
Coś musiało być ze mną nie tak.
Wydawało mi się, że sytuacja nigdy nie zmieni się na lepsze. W pewnym momencie kompletnie się załamałam. W środku nocy usiadłam przed komputerem i, histerycznie płacząc, zapisałam wszystko, co jest ze mną nie w porządku. Nie mogłam tego dłużej znieść. Byłam zbyt odmienna, zbyt pokręcona. Świat był dla mnie zbyt głośny, zbyt intensywny. Myślę, że uratowało mnie właśnie to, że szczerze wyraziłam skrywane dotąd uczucia, które we mnie buzowały. Kiedy przeczytałam zapisane słowa, zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak dłużej żyć.
Jakimś cudem udało mi się przetrwać tę okropną noc. Niewiele później odkryłam coś, co zmieniło moje życie.
Pewnego popołudnia w dziale „Psychologia” w antykwariacie znalazłam książkę Marti Olsen Laney pod tytułem Introwertyzm to zaleta. Kupiłam ją i przeczytałam od deski do deski. Kiedy skończyłam, rozpłakałam się. Nigdy wcześniej nie poczułam się tak dogłębnie zrozumiana.
Dzięki tej pięknej książce dowiedziałam się, że jestem introwertyczką. To magiczne słowo stanowiło wyjaśnienie wielu spraw, z którymi się dotąd męczyłam i przez które miałam o sobie tak złe zdanie. A co najlepsze, oznaczało ono, że nie jestem sama. Istnieli inni podobni do mnie ludzie. Inni introwertycy.
Przeczytałam wszystkie książki o introwersji, jakie udało mi się znaleźć: Ciszej, proszę Susan Cain, Introvert Power Laurie Helgoe, The Introvert’s Way Sophii Dembling i inne. Zainteresowały mnie też typy osobowości i wysoka wrażliwość. Okazało się, że jestem nie tylko introwertyczką, ale też osobą wysoko wrażliwą (ten temat zostawię sobie jednak na inną okazję). Kiedy już przeczytałam tuziny książek o introwersji, przeniosłam się do internetu. Dołączyłam do grup dla introwertyków na Facebooku i wsiąkłam w blogi. Moi przyjaciele mieli już serdecznie dość mojego gadania o introwersji: „Wiecie, że introwertycy potrzebują chwili na zastanowienie, zanim odpowiedzą na pytanie?” – mówiłam. Albo: „Nie mogę dzisiaj wyjść, introwertycy potrzebują czasu dla siebie”.
Bez przerwy gadałam o tym samym. Czułam się tak, jakbym całe życie czytała niewłaściwy scenariusz i próbowała odgrywać rolę osoby, którą – jak sądziłam – powinnam być, zamiast być tym, kim jestem naprawdę.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie rozwiązałam wszystkich swoich problemów. Sytuacja poprawiła się dopiero po kilku latach, podczas których ciężko nad sobą pracowałam, oraz po podjęciu świadomej decyzji, że wprowadzę w swoje życie rzeczywiste zmiany. Jednak akceptacja mojej introwersji i zaprzestanie udawania, że jestem ekstrawertyczką, to był mój pierwszy krok. W miarę jak coraz więcej dowiadywałam się o introwersji, zyskiwałam pewność siebie. Zaakceptowałam swoją potrzebę przebywania w samotności. Dostrzegłam siłę w swojej cichej, refleksyjnej naturze. Zaczęłam też pracować nad swoimi kompetencjami towarzyskimi, widząc w nich właśnie kompetencje, które można wykorzystać na swoją korzyść. A co najważniejsze, po raz pierwszy w życiu naprawdę polubiłam siebie.
Nie byłam już inna. Byłam introwertyczką.
Stworzyłam popularną internetową społeczność dla introwertyków Introvert, Dear. Nigdy nie planowałam, że stanę się ich rzeczniczką, ale kiedy coś się w twoim życiu zmienia, często chcesz o tym opowiedzieć innym. W 2013 roku zaczęłam pisać bloga. Pracowałam wtedy jako nauczycielka, mieszkałam ze współlokatorami i po raz pierwszy w dorosłym życiu chodziłam na randki. Postanowiłam stworzyć kronikę życia introwertyczki w świecie, który wydawał się stworzony dla ekstrawertyków. Blog był anonimowy, żebym mogła pisać, co tylko chciałam, nie obawiając się oceny innych (było to bardzo introwertyczne z mojej strony). W swoim biogramie wykorzystałam zdjęcie, na którym widać było tylko moje ramię i nowy tatuaż z pięcioma ptakami. Twarz była schowana.
Pewnego wieczoru, siedząc samotnie przed komputerem, nadałam swojemu blogowi tytuł: Introvert, Dear. Wyobraziłam sobie starszą, mądrą kobietę, która doradza młodej introwertyczce. Dziewczyna leży na szezlongu, starsza pani siedzi obok na krześle – jak w filmowej scenie przedstawiającej psychoterapię. Starsza kobieta zaczyna swoją poradę od słów: „Introwertycy, moja droga…”.
Większość komentarzy pod moim pierwszym wpisem dotyczyła mojego tatuażu, a nie tego, co napisałam. Pisałam jednak dalej, głównie sama dla siebie. A ludzie czytali. Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze z tego sprawy, ale Introvert, Dear był następnym krokiem na mojej drodze do uzdrowienia. Po raz kolejny poczułam ulgę, pisząc szczerze o tym, co czułam. Nawiązanie kontaktu z innymi introwertykami pomogło mi też mniej przejmować się moimi „dziwnymi” zachowaniami.
Dzisiaj Introvert, Dear jest nie tyle blogiem, co platformą internetową, na której rozbrzmiewa głos nie tylko mój, ale też setek introwertyków z całego świata. Pisałam o introwersji dla „Huffington Post”, „Thought Catalog”, „The Mighty”, w książce Quiet Revolution Susan Cain i innych publikacjach. Mam misję: pragnę, żeby wszyscy introwertycy na świecie wiedzieli, że wszystko z nimi w porządku. Nie chcę, by ktokolwiek czuł się tak, jak czułam się ja, kiedy byłam młodsza.
A ty? Czy zawsze czułeś się inny? Czy w szkole byłeś najcichszy? Czy ludzie pytali cię: „Dlaczego się nie odzywasz?”. Czy wciąż o to pytają?
Być może, jak ja, jesteś introwertykiem. Stanowimy od 30 do 50 procent populacji i pomagamy kształtować świat, w którym żyjemy. Być może jesteśmy twoim rodzicem, przyjaciółką, małżonkiem, partnerem, dzieckiem czy współpracowniczką. Kierujemy, tworzymy, uczymy, wynajdujemy, robimy interesy, rozwiązujemy problemy, czarujemy, uzdrawiamy i kochamy. Introwersja to temperament, a temperament to coś innego niż osobowość – temperament odnosi się do wrodzonych cech, które organizują twoje postrzeganie świata, podczas gdy osobowość można zdefiniować jako wzór postępowania, myśli i emocji, które czynią z ciebie osobę. Stworzenie osobowości może trwać latami, podczas gdy z określonym temperamentem się rodzisz.
Najważniejsze jest jednak to, żebyś wiedział, że wszystko z tobą w porządku. Twoje milczenie nie oznacza, że coś jest z tobą nie tak. Nie ma nic złego w siedzeniu w domu w piątkowy wieczór. Bycie introwertykiem jest absolutnie normalne.
Czy jesteś introwertykiem? Oto dwadzieścia dwa znaki sugerujące, że możesz znajdować się po introwertycznej stronie spektrum. Z iloma się utożsamiasz? Nie muszą one dotyczyć każdego introwertyka, ale wydaje mi się, że generalnie się sprawdzają.
Lubisz spędzać czas samotnie.
Nie przeszkadza ci sobotni wieczór spędzony w samotności. Przeciwnie: nie możesz się go doczekać. Hasło
Netflix and chill
naprawdę oznacza dla ciebie oglądanie Netflixa i relaks. Albo może wolisz czytać, grać w gry komputerowe, rysować, gotować, pisać, dziergać czapeczki dla kotów albo po prostu się wylegiwać. Cokolwiek by to było, rób to jak najczęściej. Dobrze się czujesz w samotności. Samotność daje ci wolność.
W samotności najlepiej ci się myśli.
Kiedy jesteśmy sami, nie tylko dobrze się bawimy. To także czas na „rozprężenie”. W towarzystwie innych ludzi czujesz czasem, że twój mózg jest zbyt przeciążony, by pracować tak, jak powinien. W samotności możesz spokojnie wsłuchać się w swój wewnętrzny monolog, zamiast skupiać się na tym, co dzieje się wokół ciebie. Możesz wtedy obudzić w sobie kreatywność i wejrzeć głębiej.
Twój wewnętrzny monolog nigdy nie cichnie.
Twój wyraźny, wewnętrzny głos nieustannie coś do ciebie mówi. Gdyby inni ludzie usłyszeli twoje myśli, mogliby być zaskoczeni, zdziwieni, może nawet przerażeni. Niezależnie od ich reakcji, twojego wewnętrznego narratora trudno uciszyć. Czasem nie możesz w nocy spać, bo twój umysł nie chce się zatrzymać. Prześladują cię myśli z przeszłości. „Nie mogę uwierzyć, że powiedziałam coś tak głupiego… pięć lat temu!”.
Często czujesz się bardziej samotnie w tłumie niż sam na sam ze sobą.
Kiedy spędzasz czas w grupie, odłączasz się od siebie. Może to dlatego, że trudno ci usłyszeć swój wewnętrzny głos, kiedy wokół jest tyle hałasu. Albo może czujesz się jak odmieniec – ja właśnie tak się czułam. Niezależnie od przyczyny, introwertycy pragną intymności i głębokich relacji – a te trudno znaleźć w tłumie.
Kiedy musisz nawiązywać relacje służbowe, czujesz, że udajesz.
Wolałbyś wbić sobie gwoździe pod paznokcie, niż podejść do kogoś i się przedstawić. Czasem jednak wiesz, że warto, więc to robisz – tyle że cały czas czujesz się jak oszust. Jeśli jesteś w pewnym stopniu podobny do mnie, musiałeś się tego nauczyć. Być może czytałeś poradniki o tym, jak lepiej konwersować czy wykazywać się większą charyzmą. Gdy musisz obudzić swój „publiczny wizerunek”, być może mówisz sobie na przykład: „Uśmiechaj się, nawiązuj kontakt wzrokowy, mów głośnym, pewnym siebie tonem!”. A po wszystkim jesteś wykończony i potrzebujesz czasu, żeby odzyskać siły. I zastanawiasz się: „Czy wszyscy muszą się tak męczyć, kiedy poznają kogoś nowego?”.
Nie jesteś uczniem, który podnosi rękę za każdym razem, kiedy nauczyciel zadaje pytanie.
Nie potrzebujesz zwracać na siebie uwagi. Wystarczy ci świadomość, że znasz odpowiedź – nic nikomu nie musisz udowadniać. W pracy może to oznaczać, że rzadko odzywasz się na spotkaniach. Wolisz odciągnąć szefa na bok i porozmawiać z nim w cztery oczy albo wysłać swoje pomysły mejlem, zamiast opowiadać o nich w sali pełnej ludzi. Wyjątkiem jest sytuacja, w której naprawdę ci na czymś zależy. Rzadko się to zdarza, ale nawet nieśmiali introwertycy czasem przeobrażają się w siłę, której nie sposób zatrzymać. Wszystko zależy od tego, jak dużą wagę do czegoś przywiązujesz: zaryzykujesz przeciążenie, jeśli uważasz, że naprawdę możesz coś zmienić.
Lepiej ci wychodzi zapisywanie swoich myśli, niż ich wypowiadanie.
Wolisz pisanie esemesów od dzwonienia i wysyłanie mejli od spotkań w cztery oczy. Pisanie daje ci czas na zastanowienie się, co chcesz powiedzieć i w jaki sposób. Dzięki temu możesz „wyedytować” swoje myśli i dopracować przekaz. Poza tym kiedy piszesz coś na telefonie, czujesz mniejszą presję, niż kiedy do kogoś mówisz. Nie chodzi jednak tylko o mejle i esemesy. Wielu introwertyków lubi pisać dziennik, co pozwala im lepiej wyrażać i odkrywać siebie. Inni, jak autor bestsellerowej powieści dla młodzieży
Gwiazd naszych wina
John Green, zaczynają pisać zawodowo. W swoim filmiku na YouTube pod tytułem
Thoughts from Places: The Tour
, Green mówi: „Pisze się w samotności. To zawód dla introwertyków, którzy chcą opowiedzieć ci historię, ale wolą nie nawiązywać z tobą kontaktu wzrokowego”.
Rozmowy telefoniczne też nie są dla ciebie idealnym sposobem na spędzanie czasu.
Jedna z moich ekstrawertycznych przyjaciółek zawsze do mnie dzwoni, kiedy jedzie sama samochodem. Uważa, że chociaż jej oczy, dłonie i stopy są akurat zajęte, jej usta nie. Poza tym wokół nie ma nikogo – co za nudy! Sięga więc po telefon. (Drogie dzieci, pamiętajcie, że to niebezpieczne). Ja tak nie robię. Kiedy mam akurat parę chwil, które mogę spędzić w spokoju i milczeniu, nie trwonię go na czcze pogaduszki.
Wolisz nie wchodzić w interakcje z osobami, które są wściekłe.
Psycholożka Marta Ponari i jej współpracownicy odkryli, że u ludzi o wysokim stopniu introwersji nie występuje tak zwany efekt poprzedzania spojrzeniem. Zazwyczaj kiedy widzisz na ekranie komputera osobę, która patrzy w jakimś kierunku, podążasz za jej wzrokiem. W konsekwencji szybciej reagujesz na obiekt znajdujący się po tej stronie ekranu niż na taki, na który postać nie patrzy. Dotyczy to zarówno ekstrawertyków, jak i introwertyków, z jednym wyjątkiem: jeśli dana osoba wydaje się wkurzona, u introwertyków efekt poprzedzania spojrzeniem nie występuje. Można wysnuć z tego wniosek, że ludzie bardzo introwertyczni nie chcą patrzeć na kogoś, kto wydaje się wkurzony. Ponari i jej zespół sądzą, że to dlatego, że są oni bardziej wrażliwi na potencjalnie negatywną ocenę. Chodzi o to, że jeśli obawiasz się, że czyjaś złość ma jakiś związek z tobą, nawet spojrzenie staje się zagrożeniem.
Kiedy tylko możesz, unikasz small talku.
Być może kiedy kolega z pracy idzie w twoją stronę korytarzem, zdarza ci się skręcić i schować w pokoju, żeby uniknąć pytania: „Hej, co u ciebie słychać?”. Albo może zdarzyło ci się kiedyś przy wychodzeniu z domu odczekać kilka minut w mieszkaniu, kiedy usłyszałeś sąsiadów na klatce? Jeśli tak, być może jesteś introwertykiem – introwertycy bowiem nie znoszą small talku. Wolimy rozmawiać o czymś ważnym, niż wypełniać powietrze dźwiękiem tylko po to, żeby usłyszeć swój głos. Uważamy, że small talk jest sztuczny i większość z nas czuje się podczas takich pogaduszek niezręcznie.
Mówiono ci, że „za dużo w tobie intensywności”.
To wynik twojej niechęci do small talku. Gdyby to zależało od ciebie, czcze pogawędki byłyby zakazane. Zdecydowanie wolisz dyskutować o sensie życia – a przynajmniej porozmawiać uczciwie i szczerze. Czy zdarza ci się, że po poważnej rozmowie zamiast zmęczenia czujesz przypływ energii? O to mi właśnie chodzi. Znaczące interakcje to dla introwertyków antidotum na wypalenie.
Nie chodzisz na imprezy po to, żeby poznawać nowych ludzi.
Przyjęcia urodzinowe, wesela, imprezy służbowe – jasne, od czasu do czasu bierzesz w nich udział. Ale kiedy to robisz, twoim celem raczej nie jest nawiązanie nowych przyjaźni; wolisz spędzać czas z ludźmi, których już znasz. To dlatego, że ich towarzystwo ci pasuje – tak jak pasują na ciebie znoszone trampki. Przyjaciele znają twoje dziwactwa i czujesz się przy nich swobodnie. Poza tym nowi znajomi oznaczaliby konieczność prowadzenia small talku.
Nadmiar towarzystwa sprawia, że się wyłączasz.
Badanie fińskich naukowców Sointu Leikas i Ville-Juhaniego Ilmarinena wykazało, że życie towarzyskie prędzej czy później męczy zarówno introwertyków, jak i ekstrawertyków. To pewnie dlatego, że zmusza do wydatkowania energii. Przebywanie w towarzystwie wymaga nie tylko mówienia, ale też słuchania i przetwarzania tego, o czym się mówi. Poza tym zmusza też do przyjmowania całej masy informacji zmysłowych, takich jak ton głosu i język ciała – a przy okazji filtrowania hałasów rozbrzmiewających w tle i wizualnych zakłóceń. Nic dziwnego, że ludzi to męczy. Istnieją jednak bardzo wyraźne różnice między introwertykami i ekstrawertykami – introwertycy generalnie naprawdę wolą samotność i ciszę. Jeśli jesteś introwertykiem, być może doświadczasz nawet czegoś, co nazwano „introwertycznym kacem”. Po zbyt długim przebywaniu w towarzystwie czujesz się niezdarny i ospały – jak po zbyt wielu margaritach. Twój mózg zdaje się działać wolniej, a tobie trudno jest podtrzymać rozmowę i powiedzieć cokolwiek sensownego. Masz ochotę położyć się w cichym, ciemnym pokoju i przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywać ani nie ruszać. To dlatego, że nadmiar towarzystwa przeciąża introwertyków i ich blokuje (więcej o introwertycznym kacu piszę w dalszej części książki).
Zauważasz detale, których inni nie dostrzegają.
To prawda, że introwertycy (zwłaszcza ci wysoko wrażliwi) bywają czasem przeciążeni nadmiarem bodźców. Nasza wrażliwość ma jednak swoje zalety – dostrzegamy szczegóły, których inni nie widzą. Możesz na przykład zauważyć subtelną zmianę w zachowaniu twojej przyjaciółki, sugerującą, że jest jej przykro (chociaż, o dziwo, nikt inny tego nie dostrzegł). A może jesteś bardzo wyczulony na kolor, przestrzeń czy teksturę, co czyni z ciebie fantastycznego artystę.
Potrafisz przez dłuższy czas koncentrować się na tym, co dla ciebie ważne.
Mogę pisać godzinami. Wpadam w trans i po prostu piszę. Nie potrzebuję innych rozrywek – kiedy piszę, jestem stuprocentowo skupiona. Nie rozpraszam się i pozostaję skoncentrowana na tym, co mam osiągnąć. Jeśli jesteś introwertykiem, pewnie masz takie zajęcia i ulubione projekty, nad którymi mógłbyś pracować godzinami. To dlatego, że introwertycy potrafią skupić się przez długi czas. Gdyby nie my i nasza niezwykła umiejętność koncentracji, prawdopodobnie nie mielibyśmy teorii względności, Google’a czy Harry’ego Pottera (tak, Einstein, Larry Page i J.K. Rowling są najprawdopodobniej introwertykami). Drogie społeczeństwo, jak byś bez nas wyglądało? Nie ma za co. Z miłością, introwertycy.
Mieszkasz w swojej głowie
. Tak często zdarza ci się zatapiać w marzeniach, że ludzie każą ci „zejść na ziemię”. A wszystko dlatego, że twój wewnętrzny świat jest tak bogaty i żywy. Nie wszyscy introwertycy mają rozwiniętą wyobraźnię (w modelu osobowości opartym na Wielkiej Piątce ta cecha nie jest związana z opozycją „ekstrawersja vs. introwersja”, ale z „otwartością na doświadczenie”), ale wielu z nas – jak najbardziej.
Lubisz obserwować ludzi.
A w zasadzie wszystko lubisz obserwować – ludzi, przyrodę i tak dalej. Introwertycy są urodzonymi obserwatorami. Na przyjęciach czy imprezach często tylko się przyglądają, zamiast brać udział w zabawie.
Często słyszysz, że jesteś dobrym słuchaczem.
Nie masz nic przeciwko temu, żeby oddać pole drugiej osobie i jej wysłuchać. Nie czujesz potrzeby wypowiadania każdej myśli, bo nie musisz „wyrażać myśli na głos” ani wokalizować wszystkiego, co przyjdzie ci do głowy, tak jak to czynią niektórzy ekstrawertycy. Słuchanie – prawdziwe słuchanie – oznacza, że czegoś nowego się dowiadujesz albo zaczynasz lepiej rozumieć, co kim powoduje.
Masz małą grupkę przyjaciół.
Jedna, dwie czy trzy osoby są ci bliskie, a wszyscy pozostali to tylko znajomi. Introwertycy mają ograniczoną ilość energii, którą mogą poświęcić ludziom, dlatego uważnie wybierają ludzi, z którymi nawiązują relacje. To kwestia planowania wydatków.
Otoczenie cię „nie nakręca”.
Istnieje powód, dla którego nieszczególnie lubisz tłumy, imprezy i nawiązywanie kontaktów: introwertycy i ekstrawertycy różnią się co do sposobu, w jaki ich umysły przetwarzają doświadczenia w układzie nagrody. Neurobiolodzy Yu Fu i Richard Depue zademonstrowali ten fenomen, podając introwertycznym i ekstrawertycznym studentom Ritalin (jest to lek stosowany w kuracji ADHD, który stymuluje w mózgu produkcję poprawiającego humor neuroprzekaźnika dopaminy). Odkryli, że ekstrawertycy częściej łączyli uczucie rozkoszy z otoczeniem, w którym się znajdowali. Introwertycy z kolei nie łączyli nagrody z tym, co działo się wokół nich. Możemy z tego wnioskować, że introwertycy różnią się fundamentalnie, jeśli chodzi o sposób przetwarzania nagród pochodzących z ich otoczenia (do tematu introwertyków i nagród jeszcze powrócę). Według badaczy dla introwertyków wewnętrzne sygnały znaczą więcej niż zewnętrzne. Innymi słowy, otoczenie „nie nakręca” introwertyków: większą uwagę zwracamy na to, co dzieje się w środku.
Jesteś „starą duszą”.
Introwertycy zazwyczaj obserwują, długo przetwarzają informacje i zastanawiają się, zanim się odezwą. Z natury analityczni, często chcemy odkryć głębsze znaczenie zdarzeń czy wzór, w jaki się układają. Dzięki temu introwertycy wydają się mądrzy, często już w młodym wieku.
Na przemian przebywasz z ludźmi i w samotności.
Introwertycy bardzo cenią samotność. Możemy wtedy swobodnie wsłuchiwać się w nasz wewnętrzny głos i stłumić otaczający nas hałas; robiąc to, zyskujemy energię i jasność. Ale to nie znaczy, że zawsze chcemy być sami. Jako ludzie jesteśmy zaprogramowani na nawiązywanie relacji, a jako introwertycy chcemy, by były one głębokie. Introwertycy żyją więc w dwóch światach: odwiedzamy krainę innych ludzi, ale naszym domem zawsze będzie samotność i nasze wnętrze.
Wciąż nie jesteś pewien, czy jesteś introwertykiem? Oto szybki test. Odpowiedz szczerze na dwa pytania.
1. Gdybyś miał wybrać wymarzone wakacje, które by to były?
a. Relaksujące wakacje w samotności albo z drugą osobą, z dobrą książką, w jakimś odosobnionym miejscu.
b. Grupowe wakacje z przyjaciółmi i rodziną, pełne ekscytujących aktywności, takich jak hazard w Las Vegas albo imprezy na statku.
Nie myśl o tym, czego się od ciebie oczekuje, ani o tym, która odpowiedź jest „właściwa”. Którą byś wybrał, gdyby cudza opinia nic cię nie obchodziła? Jak pewnie zgadłeś, jeśli wybierasz odosobnioną chatkę, masz skłonności introwertyczne. Jeśli wolisz drugą opcję, pewnie jesteś raczej ekstrawertykiem.
2. Wyobraź sobie swój idealny dzień. Co chcesz robić? Z kim chcesz go spędzić?
Jeśli twój idealny dzień obejmuje spędzanie czasu na luzie z jedną czy dwiema osobami – albo w samotności – prawdopodobnie jesteś introwertykiem. Jeśli wyobrażasz sobie siebie otoczonego przez tłum ludzi, robiącego szalone rzeczy – pewnie jesteś raczej ekstrawertyczny.
Pamiętaj, że introwersja i ekstrawersja nie działają na zasadzie „wszystko albo nic”. Wyobraź sobie spektrum z ekstrawersją na jednym, a introwersją na drugim końcu. Wszyscy mieszczą się gdzieś na tym spektrum, jedni bliżej jednego, drudzy – drugiego końca. Nikt nie jest „czystym” introwertykiem ani ekstrawertykiem. „Taka osoba znalazłaby się w domu wariatów” – napisał słynny szwajcarski psycholog Carl Jung, który ukuł pojęcie „introwertyk”. Innymi słowy, wszyscy zachowujemy się w pewnych sytuacjach tak, a w innych inaczej. Kiedy na przykład przebywam w towarzystwie bliskich przyjaciół, mówię, śmieję się, kłócę, a czasem nawet tańczę. To dlatego, że czuję się przy nich swobodnie – ale i tak jestem introwertyczką, która potrzebuje dużo czasu dla siebie.
Podczas pracy nad tą książką rozmawiałam z setkami introwertyków. Wiele z tych rozmów – jak to między introwertykami – odbyło się na piśmie, przez mejla lub media społecznościowe. W kilku przypadkach miałam szczęście usiąść z kimś przy stole i przeprowadzić wywiad twarzą w twarz. W książce dzielę się komentarzami introwertyków, z którymi rozmawiałam, a także badaniami, własnymi doświadczeniami i historiami, które opublikowane zostały na stronie IntrovertDear.com. Jako osoba introwertyczna być może zidentyfikujesz się z niektórymi fragmentami książki, a z innymi nie. Chciałabym powiedzieć jasno, że nie ma w tym nic złego. Nie musisz ze wszystkim się zgadzać, żeby być introwertykiem. Nie ma jednej słusznej drogi.
Wskazówki dla ekstrawertyków
Czyżbym widziała ekstrawertyka? Nie myśl sobie, że cię nie zauważyłam, jak kręcisz się po mojej książce dla introwertyków (w końcu większość ekstrawertyków uwieeeelbia towarzystwo). Ale nie martw się, cieszę się, że jesteś. W większości rozdziałów zamieściłam wskazówki specjalnie dla ciebie, żebyś lepiej zrozumiał introwertyków. Szukaj takich ramek jak ta. Niezależnie od tego, czy jesteś partnerem, współpracownikiem, członkiem rodziny, czy przyjacielem introwertycznej osoby, w tej książce znajdziesz też coś dla siebie.
Przez zbyt długi czas introwertycy byli niezrozumiani. Być może to właśnie nas gnębiono na placu zabaw, bo byliśmy zbyt odmienni. Być może mamy świetne pomysły, ale brakuje nam pewności siebie, żeby je wyrazić. Słyszeliśmy, że jesteśmy zbyt milczący, zbyt wrażliwi lub zbyt nieśmiali. Kiedy mówimy, że chcemy zostać wieczorem w domu, zbolałe spojrzenia naszych przyjaciół mówią nam, że coś jest z nami nie tak. Szepty dorosłych w dzieciństwie przekonały nas, że jesteśmy „popsuci”. Na przykład Keia jest introwertyczką, która w pracy czuje się jak outsiderka. „Ludzie mają zazwyczaj wrażenie, że jestem niezadowolona albo że nie chcę, żeby mi przeszkadzano. Czasami to prawda” – powiedziała mi. „Od czasu do czasu lubię z kimś pogadać, ale najlepiej mi się pracuje, kiedy jestem skupiona i milczę”. Jej współpracownicy nie rozumieją tej potrzeby ciszy. Czasem sytuacja między nimi staje się naprawdę napięta. Mówią jej: „Jesteś taka milcząca” albo „Musisz się bardziej otworzyć”. To frustruje Keię, bo – podobnie jak wielu introwertyków – przychodzi do pracy, żeby, no wiecie – pracować. Nie po to, żeby się zaprzyjaźniać.
Zastanawia się, czemu miałaby więcej mówić. Dobrze wykonuje swoją pracę. Nie ma nic przeciwko swoim współpracownikom. „Po prostu lubię być sama” – mówi. „Lubię myśleć i przebywać w swoim małym świecie. Dzięki temu czuję się zrelaksowana i wolna. Czasem jednak przez moich kolegów zaczynam czuć się jak przestępczyni tylko dlatego, że jestem introwertyczna. Chciałabym, żeby środowisko pracy było bardziej wspierające dla ludzi takich jak ja. Nie mamy przecież żadnych złych zamiarów”.
Amanda to kolejna introwertyczka, która czuje się nie na miejscu. Kiedy zaczynała studia, nie utożsamiała się jeszcze z tym słowem. Szybko jednak okazało się, że różni się od swoich kolegów. Po zajęciach, zamiast wracać do akademika i wpychać się do czyjegoś maleńkiego pokoju z tuzinem innych znajomych, spędzała czas samotnie. Odkryła niewielki park niedaleko kampusu i spędzała tam długie godziny, ucząc się i czytając.
„Nie wiedziałam, czemu to robię ani co mi to daje” – powiedziała mi. „Po prostu potrzebowałam pobyć sama. Nie byłam nieśmiała ani aspołeczna. Nie miałam pojęcia, że czas spędzany w parku pozwala mi na nowo zebrać energię, nie rozumiałam też, dlaczego tak pragnę samotności, której moi koledzy nie potrzebują”.
Po kilku godzinach spędzonych w parku mogła wrócić do akademika i „jakoś wytrzymać niekończące się interakcje”, które ją tam czekały. Wciąż miała jednak z tyłu głowy, że inni studenci tego nie robią. Czemu tak się od nich różniła?
No i jest jeszcze Justin. Na studiach zapisał się na kurs komunikacji. Wiedział oczywiście, że komunikacja to znacznie więcej niż słowa. Ale i tak od razu poczuł się nie na miejscu. W grupie było pełno ekstrawertyków, którzy umieli tylko dużo i głośno mówić.
„Wszyscy zdawali się świetnie bawić i ciągle plotkowali” – powiedział mi. „Kiedy kolega zauważył, że jako jedyny się nie odzywam, zapytał, o co chodzi. Odpowiedziałem, że jestem introwertykiem i nie zawsze mam ochotę rozmawiać”. Chłopak spojrzał na niego jak na kosmitę i zapytał złośliwie, po co w takim razie zapisał się na kurs komunikacji. Justin tylko się uśmiechnął i nigdy więcej się do niego nie odezwał.
Czemu napisałam tę książkę? Napisałam ją dla Kei, Amandy i Justina. Napisałam ją dla introwertycznej dwunastolatki, którą kiedyś byłam, która nie wiedziała, czemu przebywanie z przyjaciółmi tak ją męczy. Napisałam ją dla wszystkich członków społeczności skupionej wokół Introvert, Dear. A co najważniejsze, napisałam ją dla ciebie.
Oto coś dla wszystkich cichych.
Nadeszła pora, by zmienić sposób, w jaki świat postrzega introwertyków. Nadeszła pora, by zmienić sposób, w jaki siebie postrzegamy. Zdradzę ci sekret: trzeba zacząć od pracy nad swoją introwersją, zamiast z nią walczyć. Pokażę ci, jak to zrobić. Czytaj dalej.
Rozdział 2
Nauka o introwersji
Czy przydarzyło ci się kiedyś coś podobnego? Jesteś na przyjęciu czy domówce. W pokoju jest pełno ludzi, gra muzyka, jest naprawdę głośno. Robisz, co możesz, żeby zachowywać się przyjaźnie, godzisz się na small talk, chociaż wolałbyś być w domu i oglądać ulubiony serial na Netflixie. Wszyscy wokół wyglądają, jakby świetnie się bawili, więc też się uśmiechasz – nie chcesz odstawać. Po pewnym czasie jednak cały ten hałas cię przerasta, więc wycofujesz się na pustą kanapę w opuszczonym kącie i robisz sobie przerwę. Z tego miejsca możesz zobaczyć wszystko. Rola milczącego obserwatora zaczyna ci się podobać. Dostrzegasz drobiazgi, których dotąd nie zauważałeś, a twój umysł je analizuje. W ciszy czujesz, że twoja energia powraca.
Jeśli jesteś introwertykiem, prawdopodobnie domyślasz się, co się dalej stanie. Nie minie wiele czasu, a ktoś zauważy, że jesteś sam. Zazwyczaj to ekstrawertyk. Siada obok ciebie, przekraczając granicę twojej świątyni. Potem następuje pytanie, którego nie znosisz: „Wszystko w porządku?”.
Milczysz, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Możesz powiedzieć szczerze: „Jestem introwertykiem i musiałem sobie zrobić chwilę przerwy”. Najprawdopodobniej jednak, zaskoczony i zestresowany, odpowiadasz w panice: „Taaak! Wszystko w porządku”.
Ekstrawertyk patrzy na ciebie dziwnie. Unosi brew, zaniepokojony. Wzdychasz i wracasz na imprezę.
Mnie coś takiego przydarzyło się wiele razy. Nie rozumiałam, co się dzieje. Na imprezach, w czasie grupowych kolacji i happy hours wszyscy wokół zdawali się świetnie bawić. Wydawało się wręcz, że mają coraz więcej energii. Dlaczego tylko ja wydawałam się wypalona? Dzisiaj znam sekret: chodzi o to, w jaki sposób introwertycy zostali zaprogramowani.
W tym rozdziale przyjrzę się badaniom naukowym dotyczącym introwersji. Odpowiem na pytanie: „Dlaczego przebywanie w towarzystwie męczy introwertyków” oraz na kilka innych dotyczących natury introwertyków. Mam nadzieję, że kiedy poznasz reguły rządzące twoim spokojnym temperamentem, lepiej zrozumiesz siebie i pokochasz się takim, jakim jesteś.
Powód, dla którego introwertycy i ekstrawertycy różnie reagują na sytuacje takie jak imprezy, ma wiele wspólnego z obecnym w mózgu związkiem chemicznym zwanym dopaminą. Dopaminę nazywa się czasem „molekułą Sex, Drugs & Rock’n’Roll”, bo pomaga kontrolować układy przyjemności i nagrody w mózgu. To fajny opis, ale nie w pełni prawdziwy. Dopamina sama w sobie nie gwarantuje, że poczujesz przyjemność. Gwarantuje, że podnieci cię sama możliwość jej zaistnienia. Kiedy w restauracji kelner pokazuje ci tacę pełną kuszących deserków, a ty cieszysz się, że zaraz jeden z nich zjesz – to właśnie działa dopamina.
Dopamina jest obecna zarówno w mózgach introwertyków, jak i ekstrawertyków. Według Scotta Barry’ego Kaufmana, dyrektora naukowego Imagination Institute, różnica polega na tym, że ekstrawertycy mają bardziej aktywny układ nagrody. Innymi słowy, mówiąc najprościej, kiedy ekstrawertycy widzą potencjalną nagrodę, podniecają się nią bardziej niż introwertycy. Nagroda to na przykład zainteresowanie ludzi, status społeczny, pieniądze, jedzenie i szanse na seks (tak, prawdą jest to, co podejrzewacie – badania pewnego uniwersytetu w zachodnich Niemczech dowodzą, że ekstrawertycy rzeczywiście zazwyczaj uprawiają seks częściej niż introwertycy, chociaż nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy jest to seks udany).
Jeśli jakaś możliwość cię ekscytuje, masz więcej energii i motywacji, żeby ją urzeczywistnić. Innymi słowy, dopamina pomaga zredukować twój wysiłek. To dlatego ekstrawertycy często entuzjastycznie dyskutują z obcymi, w grupach zwracają na siebie uwagę i wykonują śmiałe ruchy, nie męcząc się tak jak introwertycy. Ci ostatni nie czerpią aż takiej energii ze swojego otoczenia – zwłaszcza z towarzystwa. Możliwość zaprzyjaźnienia się z kimś nowym czy zyskania popularności nie jest dla nas szczególnie ekscytująca. To wyjaśnia też, dlaczego introwertycy po towarzyskich spotkaniach czują się tak zmęczeni: nasz wysiłek nie ulega redukcji jak u ekstrawertyków.
Badanie przeprowadzone w 2005 roku przez Michaela Cohena i jego kolegów wykazało powiązanie między dopaminą a ekstrawersją. Poprosili oni jego uczestników, by zagrali w grę hazardową podłączeni pod skaner mózgu. Prawdopodobnie nie będzie dla ciebie zaskoczeniem, że dane zdobyte dzięki neuroobrazowaniu różniły się u ekstra- i introwertyków. Kiedy ryzyko się opłaciło, ekstrawertycy reagowali silniej w dwóch obszarach mózgu: jądrze półleżącym i ciele migdałowatym. Jądro półleżące odgrywa kluczową rolę w obwodzie nagrody w mózgu i stanowi część układu dopaminowego. Ciało migdałowate przetwarza bodźce emocjonalne. Wyniki badań Cohena dowodzą, że introwertycy przetwarzają nagrody inaczej niż ekstrawertycy.
Innym sposobem na zrozumienie introwersji jest spojrzenie na nią przez pryzmat stymulacji. Mówiąc najprościej, stymulacja to wszystko, co rejestrują nasze zmysły – to, co widzimy, słyszymy, smakujemy, dotykamy i wąchamy. Według Colina DeYounga, profesora psychologii z Uniwersytetu w Minnesocie, jako że potencjalne nagrody nie dodają introwertykom aż tak dużo energii, poziom stymulacji, który dla ekstrawertyków jest satysfakcjonujący, dla nich bywa po prostu męczący lub denerwujący. Pomyśl o wielkim, głośnym koncercie rockowym, zatłoczonym barze w sobotni wieczór czy tłumnym kasynie pełnym błyskających świateł. Jeśli jesteś introwertykiem tak jak ja, pewnie jesteś w stanie wytrzymać w takim miejscu przez chwilę. Może ci się tam nawet spodobać. W końcu jednak poczujesz się przebodźcowany i zmęczony. Wtedy będziesz marzyć tylko o powrocie do cichego, spokojnego domu.
Stymulacja może również przybrać formę socjalizacji. Pomyśl o wszystkim, co dzieje się podczas rozmowy. Nawiązujesz kontakt wzrokowy i słuchasz, co mówi druga osoba. Jej słowa to narastająca stymulacja, którą musisz przetworzyć, przemyśleć i na którą musisz zareagować. Prawdopodobnie używasz też mózgu, żeby monitorować swój ton głosu i język ciała, a także zwracać uwagę na nie u drugiej osoby, starając się „odczytać”, co oznaczają. Jeśli jesteś w grupie, musisz skupić się na większej liczbie osób. Nic dziwnego, że koktajle i happy hours są dla introwertyków tak męczące.
Dla ekstrawertyków: to kwestia dawki
Jeśli twój introwertyczny przyjaciel czy partner chce wyjść z imprezy – albo w ogóle nie chce na nią iść – nie robi tego dlatego, że chce sprawiać problemy. Jako że introwertycy inaczej reagują na nagrody, spotkania towarzyskie nie dodają nam energii, tak jak wam. Mówiąc najprościej, nie czujemy się na nich zbyt dobrze. Daj więc swojemu introwertykowi trochę luzu i poszukaj kompromisu. Może pójdziecie na imprezę, ale to introwertyk zdecyduje, kiedy pora wyjść? Albo może zostanie w domu, a ty będziesz bawić się tak długo, jak tylko zechcesz? Albo może pojedziecie osobno, tak żebyś ty został tak długo, jak chcesz, a introwertyk – wyszedł, kiedy poczuje się wypalony? Introwertycy lubią się czasem spotkać z ludźmi, ale wszystko jest kwestią dawki. Kiedy robi się zbyt głośno i zbyt tłumnie, mogą się poczuć przebodźcowani.
Introwertyków nie podnieca podawanie innym ręki, ale to nie oznacza, że nie sposób nas nagrodzić. Spytałam introwertyków, jaki rodzaj aktywności dodaje im energii. Nie zaskoczyło mnie, że wszyscy wymienili czynności wykonywane samotnie albo razem z kilkoma osobami, których towarzystwo sprawia im przyjemność.
„Przyjemną nagrodą jest samotna kolacja. Nawet się wtedy ładnie ubieram. Albo przejażdżka rowerowa po mieście. Najbardziej lubię wąskie alejki, bo są cichsze, a jest tam mnóstwo ciekawych rzeczy”. Joe
„Lubię spotykać się z jedną lub dwiema lubianymi osobami w swobodnym otoczeniu”. Marissa
„Najlepiej się czuję, kiedy kończę czytać dobrą książkę. Możliwość zajrzenia w cudzy umysł to coś cudownego”. Austin
„Lubię biegać, słuchając mojej ulubionej muzyki i obserwując otoczenie”. Shanna
„Najbardziej lubię po prostu włóczyć się po mieście ze słuchawkami na uszach i z aparatem”. Piper
„O dziwo, lubię myć naczynia. Może się to wydawać monotonne, ale to czas dla mnie, który działa terapeutycznie, bo nie muszę wtedy myśleć. Mogę tylko marzyć”. Hannah
„Wspinaczka! Nie ma nic lepszego od porządnej, samotnej dwunastogodzinnej wspinaczki po White Mountains”. Chris
„Lubię siedzieć w sypialni, słuchając dobrej muzyki, cieszyć się jedzeniem w pustej restauracji i spokojnie robić zakupy w pustym centrum handlowym”. Tina
Jeśli jesteś introwertykiem, twój dopaminowy układ nagrody nie jest równie aktywny, co u twojego ekstrawertycznego przyjaciela czy partnera. Dlaczego? Czy taki się po prostu urodziłeś, czy może w pewnym momencie życia przytrafiło ci się coś, co cię takim uczyniło? To stary spór nature vs. nurture (natura czy wychowanie). Czy to, kim jesteś, jest zapisane w DNA, czy stajesz się takim za sprawą życiowych doświadczeń?
Introwertycy często na ten temat dyskutują. W komentarzach pod artykułami na Introvert, Dear i w grupie facebookowej skupionej wokół strony, introwertycy dyskutują o „pochodzeniu” swojej introwersji. Piszą na przykład: „Byłem ekstrawertykiem, póki dzieciaki w szkole nie zaczęły mnie nękać. Straciłem pewność siebie i zmieniłem się w introwertyka”. Albo: „Wychowali mnie introwertyczni rodzice, którzy chcieli, żeby wokół zawsze panowała cisza. Przyzwyczaiłam się do milczenia”. Albo nawet: „Kiedy zerwała ze mną dziewczyna, stałem się introwertykiem, który nie lubi wychodzić z domu”. Czy to prawda? Czy to okoliczności zmieniły tych ludzi w introwertyków?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się historii pochodzenia introwertyków. Każdy superbohater ma taką historię. Superman wylądował na Ziemi jako małe dziecko, wysłany tu przez swojego ojca-naukowca na chwilę przed zniszczeniem jego planety. Kiedy zabito rodziców młodego Bruce’a Wayne’a, ten przysiągł, że oczyści Gotham City ze zła, i przywdział strój Batmana. A jaka jest historia pochodzenia introwertyków?
Chcąc ją poznać, trzeba najpierw zrozumieć różnicę między temperamentem a osobowością. Doktor Nancy Snidman, badaczka z Jednostki Rozwoju Dziecka (Child Development Unit) z Uniwersytetu w Massachusetts, powiedziała mi w wywiadzie, że temperament składa się z czynników genetycznych i biologicznych, które wpływają na to, jak postrzegamy otoczenie i jak na nie reagujemy. Pamiętaj, że introwersja i ekstrawersja to temperamenty. Osobowość z kolei to mieszanka temperamentu i środowiska. Kiedy używam w tej książce słowa „osobowość”, nie mówię o typie osobowości według testu Myersa-Briggsa, o Enneagramie ani niczym podobnym. Mam natomiast na myśli kombinację cech, które tworzą twój wyjątkowy charakter. O twojej introwersji ze stertą życiowych doświadczeń na wierzchu.
Prawdopodobnie urodziłeś się jako introwertyk. Introwersja była zakodowana w twoim DNA od pierwszego dnia. Kiedy się urodziłeś, twój dopaminowy układ nagrody był mniej aktywny niż u twoich ekstrawertycznych rówieśników. Dorastając, reagowałeś na swoje otoczenie jak introwertyk. Być może byłeś dzieckiem ostrożnym, łapałeś się nogi rodzica, zamiast radośnie pędzić do innych dzieci.
Snidman i jej koledzy obserwują to, badając małe dzieci. Około 40 procent niemowląt jest, jak je nazywa, „behawioralnie nieskrępowana”, co oznacza, że nie reagują silnie na nieznane światła, dźwięki, przedmioty czy ludzi. Zachowują spokój i nie boją się nowości. Od 15 do 20 procent niemowląt reaguje dokładnie odwrotnie. Kiedy zostają wystawione na nowe bodźce, machają rękami i nogami, płaczą lub inaczej okazują pobudzenie.
Według Snidman nasza reakcja na nowości nieszczególnie zmienia się z biegiem czasu. Dzieci, które spokojnie przyjmują bodźce, prawdopodobnie będą je spokojnie przyjmować także w dorosłym życiu; te, które bardzo silnie na nie reagują, najprawdopodobniej wyrosną na nieśmiałych, niespokojnych dorosłych. Potwierdza to teorię, że rodzimy się z określonym temperamentem, który towarzyszy nam całe życie. Dlaczego w ogóle odpowiedź na to pytanie ma znaczenie? Otóż nie chcesz przecież spędzić całego życia, udając kogoś, kim nie jesteś. Jako introwertyk musisz zaakceptować, że twoje potrzeby będą zawsze nieco różne od potrzeb ekstrawertyków, i nauczyć się pracować ze swoją introwersją, zamiast z nią walczyć.
Kiedy spytasz introwertyków, jacy byli w dzieciństwie, od razu się przekonasz, że introwersja objawia się wcześnie. Jedna z moich introwertycznych rozmówczyń, Jessica, powiedziała mi, że nigdy nie miała dużych grup przyjaciół. Lubiła bawić się sama swoim domkiem dla lalek, czytać i się przebierać. Kiedy już spędzała czas z innymi dziećmi, były to zazwyczaj małe grupki. „Przez większość dzieciństwa miałam tylko jedną czy dwie bliskie przyjaciółki” – mówi.
Richard miał fioła na punkcie książek. „Nie chciałem, żeby mi ktokolwiek przeszkadzał” – mówi mi. „Kiedy byłem młodszy, czułem, że nie pasuję. Nikt nie chce z tobą gadać, jeśli nie grasz w kosza, nie chodzisz do tej samej szkoły i nie masz nic do powiedzenia o nowych butach”. Na szczęście z biegiem lat sytuacja się poprawiła. „W liceum było lepiej, bo zazwyczaj spędzałem czas z gotami i graczami” – mówi.
Nicole była tym dzieckiem, o którym wszyscy zapominali – taka była cichutka. „Zawsze bawiłam się sama” – mówi. „Nigdy nie zależało mi na dużej grupie przyjaciół”. Nawet kiedy była niemowlęciem, rodzice mogli położyć ją na kocyku z paroma zabawkami i się odwrócić. Kiedy na nią zerkali, „wciąż byłam w tym samym miejscu, bawiąc się sama ze sobą” – mówi.
Pięćdziesięcioletnia dziś Lori twierdzi, że jest dokładnie taka sama jak w dzieciństwie. „Najlepiej czuję się w samotności” – mówi. „Wiedziałam, że jestem inna, i wciąż to wiem. Uwielbiam być sama”.
A oto kolejny element układanki: twoja osobowość. Pamiętaj, że osobowość i temperament to dwie różne rzeczy. Twoją osobowość kształtują okoliczności i doświadczenia; twój temperament zakodowany jest w DNA. Okazuje się, że osobowość i temperament współpracują, by cię stworzyć. Natura i wychowanie działają razem.
Wyobraźmy sobie na przykład, że jesteś introwertykiem, który miał szczęście dorastać w środowisku wspierającym twoją spokojną naturę. Rodzice i nauczyciele chwalili cię za refleksyjność i analityczny umysł. Rozumieli twoją potrzebę samotności i pomagali utrzymywać kontakty towarzyskie w taki sposób, który był dla ciebie właściwy. Zachęcali do szukania szans pasujących do twoich zdolności, a przede wszystkim nie pozwalali ci poczuć się gorszym od ekstrawertycznych dzieciaków. Gdyby tak było, zapewne wyrósłbyś na dobrze przystosowanego introwertyka, który dobrze się czuje we własnej skórze.
Niestety nie zawsze tak się dzieje. Zamiast pochwał swojej refleksyjności, wielu introwertyków słyszy, że jest „zbyt cichych”. Rodzice mówią im, żeby „nie siedzieli ciągle w swoim pokoju”, a nauczyciele każą brać aktywny udział w lekcjach. Introwertyczne dzieci zaczynają sądzić, że jest z nimi coś nie tak, bo wolą spędzać czas samotnie, zamiast w każdy weekend bawić się z przyjaciółmi. Jeśli twoje dzieciństwo tak właśnie wyglądało, być może wyrosłeś na dorosłego, który czuje się źle sam ze sobą. Dobra wiadomość jest taka, że wciąż możesz to zmienić.
Czy ludzie więc mają rację, kiedy mówią, że nękanie czy dramatyczne rozstanie zmieniło ich z ekstrawertyków w introwertyków? Nie do końca. Ludzie rodzą się albo bardziej introwertyczni, albo ekstrawertyczni i okoliczności nie mogą tego zmienić. Mogą jednak zmienić coś innego: twoją osobowość. Snidman mówi: „Osobowość może podlegać modyfikacjom w toku wydarzeń. Nasza percepcja świata i reakcje nań mogą się zmienić w większym lub mniejszym stopniu, zależnie od naszych życiowych doświadczeń”. Niestety, jeśli w dzieciństwie byłeś nękany albo jeśli zerwała z tobą miłość twojego życia, gdy już byłeś dorosły, wpływ tych wydarzeń będzie negatywny. Możesz stać się bardziej wycofany, ostrożny, mniej pewny siebie. Przez jakiś czas być może zechcesz siedzieć w domu i jak najmniej wchodzić w interakcje z ludźmi. Może to wyglądać tak, jakbyś nagle stał się introwertykiem. Nie zmienił się jednak twój temperament, lecz osobowość, a zmiana ta może być tymczasowa lub długotrwała.
Jeśli chodzi o zmiany osobowościowe, mam dobre wieści. Według członka rady nadzorczej Stowarzyszenia Badań nad Osobowością (Association for Research in Personality) Christophera Soto, ludzka osobowość zazwyczaj zmienia się na lepsze. Liczne badania, w tym przeprowadzone przez niego samego, wykazały, że większość dorosłych z wiekiem staje się łagodniejsza, bardziej sumienna i stabilna emocjonalnie. Zmiany te nie zachodzą z dnia na dzień, ale stopniowo, przez lata, a nawet dekady.
Wciąż nie w pełni rozumiemy powody zmiany osobowości. Badacze zidentyfikowali jednak wiele potencjalnych przyczyn.
Role społeczne
– badania Brenta Robertsa i innych wykazują, że zmieniają nas role społeczne, w które się angażujemy. Innymi słowy, kiedy zmienia się nasze życie, osobowość również. Możesz stać się na przykład bardziej sumienny i odpowiedzialny, kiedy zostajesz rodzicem. Ja nieco się zmieniłam, kiedy zaczęłam pracować jako nauczycielka. Z czasem przestałam tak bardzo bać się publicznych wypowiedzi, bycia w centrum uwagi i small talku. To jednak nie znaczy, że stałam się ekstrawertyczką – bez wątpienia nadal jestem introwertyczna.
Trauma
– niestety traumatyczne wydarzenia również zmieniają osobowość. Wysoce nieprzyjemne doświadczenia wpływają na nas głębiej niż przyjemne. Innymi słowy, nasze mózgi „zbyt dużo się uczą” z negatywnych doświadczeń, zwłaszcza w dzieciństwie. Jeśli na przykład byłeś nękany, twoja osobowość mogła na tym ucierpieć. To dlatego, że traumatyczne doświadczenia potrafią doprowadzić do zmian w mózgu, a w konsekwencji – zmian w zakresie inteligencji, reaktywności emocjonalnej, szczęścia, towarzyskości i innych cech. Dobra wiadomość jest taka, że możesz działać na rzecz usunięcia niektórych efektów traumy; doskonałym źródłem wiedzy na ten temat jest książka Ricka Hansona
Szczęśliwy mózg. Wykorzystaj odkrycia neuropsychologii, by zmienić swoje życie
.
Celowe zmiany
– według przeprowadzonego w 2015 roku badania autorstwa Nathana Hudsona i Chrisa Fraleya, przy odpowiedniej dawce wysiłku i właściwym planowaniu celów może ci się udać zmienić swoją osobowość. Inne badania Christophera Soto i Jule Specht sugerują, że życie pełne spełnienia i satysfakcji zwiększa prawdopodobieństwo pozytywnych zmian osobowościowych.
Andre Sólo to introwertyk, który celowo zmienił swoją osobowość. Dorastał jako samozwańczy nerd. Znacie ten typ: pryszczaty, niezdarny fan science fiction. Andre nie był po prostu introwertykiem, był też dziwakiem.
Jako dorosły człowiek chciał naprawić błędy młodości. Zastanawiał się, czy istnieje jakiś sposób, by przestać być tak nieatrakcyjnym towarzysko i może nawet polubić rozmowy z ludźmi. Postanowił spróbować. Jako prawdziwy nerd zaczął od planu. Zrobił listę wszystkich zmian, które chciał w sobie zobaczyć, kroków, które musiał poczynić, żeby je wcielić w życie, i wyzwań, które temu służyły.
Jego pierwszym wyzwaniem było rozpoczęcie rozmowy z pięcioma obcymi osobami. Nie były to całkiem przypadkowe osoby – Andre stworzył zestaw zasad. Kelnerzy się nie liczyli (im płaci się za bycie miłymi), a kolega kolegi to zbyt łatwy cel. Ponadto interakcje te musiały obejmować coś więcej niż tylko: „Hej, co u ciebie?”.
Pierwszą ofiarę Andre spotkał w muzeum. Kiedy stała, w milczeniu kontemplując obraz, Andre zapytał, co o nim sądzi – właściwie wykrzyczał to pytanie z drugiej strony sali. Ku jego zaskoczeniu nie wydawała się zirytowana. Kiedy opowiadała o obrazie, Andre postawił na swojej liście mentalny krzyżyk: jedna z pięciu rozmów z głowy! Podziękował i uciekł. Jak widać – miał jeszcze przed sobą długą drogę.
Rozmowy nie były wcale takie łatwe. „Nie chciałem ich rozpoczynać” – mówi mi Andre. „Czułem się kompletnie nie na miejscu”. Musiał pogodzić się z faktem, że prędzej czy później znajdzie się w sytuacji, w której poczuje się zażenowany. „Na początku czujesz się jak kretyn” – mówi Andre. „Taki jest koszt tego wyzwania”.
Odkrył jednak, że wychodzenie ze strefy komfortu jest jak podnoszenie ciężarów na siłowni – na początku jest trudno, ale za każdym razem robi się trochę łatwiej. Kolejną rozmowę przeprowadził z mężczyzną w restauracji. Andre spytał go o książkę, którą ten czytał, i udało im się chwilę pokonwersować.
Andre ćwiczył się w umiejętności rozmowy. Codziennie przed wyjściem z domu wybierał trzy tematy, na które mógł się wypowiedzieć. Pierwszy z nich brzmiał: „Czy słyszałeś o… (jakaś wiadomość ze świata)?”. Drugi: „Czy znasz… (interesujące nowe odkrycie)?”, trzeci zaś: „A co, jeśli… (ciekawy, wymyślony scenariusz)?”. Podążając za radami z poradników psychologicznych, Andre odkrył, że wszyscy lubią mówić o sobie. Nauczył się zadawać dużo pytań. Ustanowił też zasadę, że jednym z nich nigdy nie będzie pytanie: „Jak zarabiasz na życie?”, bo takiego small talku nie lubił.
Dzisiaj Andre jest dużo lepszy w rozmawianiu z ludźmi, co przyniosło mu wiele korzyści. Jego szef i współpracownicy bardziej go lubią, a on czuje się pewniej, rozpoczynając rozmowy z kobietami, z którymi chciałby się umówić. Ponadto Andre z kilkoma osobami się zaprzyjaźnił. Niedługo po tym, jak nauczył się lepiej rozmawiać, poznał w barze (jednym z tych miejsc, których wcześniej nie znosił) nową koleżankę. Zwróciła uwagę, że Andre to jeden z tych wyjątkowych ludzi, którzy po prostu urodzili się z „darem konwersacji”. Kiedy wyjaśnił, że bycie uroczym wcale nie przychodzi mu z łatwością, była w szoku.
Najlepsze było jednak nie to, że mógł poznać więcej przyjaciół i chodzić na więcej randek. „Naprawdę polubiłem rozmowy z ludźmi” – mówi. „Przestałem się tego bać”. Kiedy nieznajomy zaczyna z nim rozmowę, Andre nie uznaje tego już za atak na swoją prywatność (przynajmniej zazwyczaj).
Andre wciąż jest introwertykiem. Został pisarzem i większość czasu spędza, pracując w samotności. Wymyśla fantastyczne światy i ożywia je, używając swojej wyobraźni. I uważnie wybiera spotkania towarzyskie, w których ma wziąć udział.
Andre twierdzi, że cieszy się z poskromienia swoich słabości. „Uważam, że to najlepsze, co introwertycy mogą dla siebie zrobić” – mówi. „To i samoakceptacja”.
Jeśli chcesz nauczyć się zaprzyjaźniać i swobodnie konwersować, introwersja nie musi być twoim przekleństwem. Podobnie jak Andre, możesz ćwiczyć potrzebne umiejętności – i cieszyć się z korzyści, z biegiem czasu stając się coraz lepszym.
Nie ma dwóch takich samych introwertyków. Andre metodycznie pracował nad swoimi kompetencjami (używając na przykład arkuszy kalkulacyjnych), ale twoje podejście może być zupełnie inne. Jesteśmy też wrażliwi na różne rzeczy. Niektórych introwertyków okrutnie męczą hałas i tłum, podczas gdy innym ludzie nieszczególnie przeszkadzają. Jednogodzinne spotkanie towarzyskie dla jednej osoby może być przesadą, podczas gdy druga czuje zmęczenie dopiero po kilku spotkaniach.
Psycholog Jonathan Cheek chciał zbadać te różnice razem z doktorantkami Jennifer Grimes i Courtney Brown. Postawili oni hipotezę, że istnieją różne typy introwertyków czy, innymi słowy, różne sposoby, na jakie introwersja może się wyrażać. Przebadali około pięciuset dorosłych osób w różnym wieku, pytając o preferencje dotyczące spędzania wolnego czasu w samotności, częstotliwość oddawania się marzeniom i tak dalej. Wyróżnili cztery typy introwertyków: społecznych (social), refleksyjnych (thinking), niespokojnych (anxious) i powściągliwych (restrained). Swój model nazwali STAR, od pierwszej litery każdego z typów.
Według ich modelu osoba może należeć do jednego typu (możesz więc być na przykład introwertykiem myślącym) albo mieszanką dwóch lub więcej typów. Przeczytaj poniższe opisy. Które z tych typów pasują do ciebie? Jeśli chcesz ten temat bardziej zgłębić, zrób sobie test STAR autorstwa Cheeka.
Społeczny – nie daj się oszukać. W modelu Cheeka introwertyk „społeczny” nie jest tak kompetentny społecznie, że może uchodzić za ekstrawertyka. Introwertyk „społeczny” to ktoś, kto jest introwertyczny w sensie społecznym. Oznacza to, że wolisz spotykać się z kilkoma osobami za jednym zamachem. A czasem nie chcesz spotykać się z nikim – ludzie o wysokim poziomie introwersji społecznej lubią być sami. W sobotnie wieczory, zamiast chodzić na imprezy, siedzisz w domu i grasz w grę komputerową albo oglądasz Netflixa. Oczywiście zakładając, że zostajesz w domu dlatego, że wolisz takie spokojne aktywności, a nie dlatego że jesteś chorobliwie nieśmiały albo masz lęki społeczne. Nieśmiałość i zaburzenia lękowe to nie to samo co introwersja.
Refleksyjny – jak sama nazwa wskazuje, „refleksyjny” introwertyk to ktoś, dla kogo codziennością są głębokie introspekcje, rozważania i refleksje. Taka osoba lubi marzyć i przebywać w świecie fantazji. Nie mówimy jednak o neurotykach tracących kontakt z rzeczywistością, ale o wyobraźni i kreatywności. W odróżnieniu od introwertyków społecznych, ci refleksyjni nie mają awersji do aktywności towarzyskich, która ludziom najczęściej kojarzy się z introwersją. Introwertyk refleksyjny może więc cały weekend spędzić z przyjaciółmi, a potem w niedzielny wieczór oddawać się samotnie pisaniu dziennika, marzeniom czy rysowaniu własnego komiksu.
Niespokojny – podczas gdy introwertycy społeczni szukają samotności, ponieważ preferują spokojne aktywności, introwertycy niespokojni unikają sytuacji towarzyskich, ponieważ w towarzystwie czują się niezręcznie i boleśnie samoświadomie. To ludzie, którzy nie są pewni swoich kompetencji społecznych. Niestety ich niepokój nie zmniejsza się, kiedy są sami, ponieważ ten typ introwersji definiowany jest przez tendencję do rozmyślania. Niespokojny introwertyk godzinami wszystko „przeżuwa”, zastanawiając się, co może pójść nie tak oraz co już poszło nie tak. Niekiedy ma problem, by pozbyć się obsesyjnych negatywnych myśli. Czasem nawet nie może spać, wielokrotnie odtwarzając w myślach jakieś wydarzenia. Do dzisiaj prześladuje go drobna głupota, jaką palnął pięć lat wcześniej.
Powściągliwy – czy wyskakujesz z łóżka, gotowy, by zmierzyć się z nadchodzącym dniem? Czy lubisz mieć jak najwięcej zajęć? Czy twoje motto brzmi: „Wszystkiego trzeba spróbować?”. Jeśli tak, prawdopodobnie nie jesteś introwertykiem powściągliwym. Ci działają zazwyczaj w nieco zwolnionym tempie. Przejście do aktywności zajmuje im dłuższą chwilę. Wolą wszystko przemyśleć, zanim coś powiedzą czy zrobią. Gdy chcą się zrelaksować, lubią zwolnić, zamiast szukać nowych, ekscytujących wrażeń i doświadczeń. Czasem sprawiają wrażenie powolnych i pozbawionych energii.
Model STAR jest wciąż dopracowywany i nie wszyscy introwertycy pasują do jego kategorii. Mimo to jest on ważnym krokiem na drodze do rozszerzania definicji introwersji. Co ciekawe, Cheek i jego współpracownicy uważają, że terminu „introwertyk” w ogóle nie powinno się używać bez przymiotnika. Twierdzą natomiast, że powinniśmy je opatrywać właściwym epitetem, jak „społeczny” czy „niespokojny”, wyjaśniając na przykład ciekawskiemu ekstrawertykowi: „Owszem, jestem introwertykiem, ale introwertykiem refleksyjnym, a to oznacza, że liczne grupy mi nie przeszkadzają, ale lubię spędzać dużo czasu w samotności, żeby móc się nad wszystkim spokojnie zastanowić”.
Niezależnie od tego, którym typem introwertyka jesteś, z pewnością przytrafiła ci się podobna sytuacja: współpracownik wpada do twojego biura albo kolega nagle spogląda prosto na ciebie. Zadają pytanie, a ton ich głosu mówi ci, że chcą natychmiast usłyszeć odpowiedź. Ich prośba jest prosta, ale twój umysł wydaje się tymczasowo sparaliżowany. Zaczynasz coś mówić i przerywasz w pół zdania. Wypowiadasz słowa bliskie temu, o co ci chodzi, ale nie te właściwe. Wycofujesz się. Rozmówca wpatruje się w ciebie, jakby chciał powiedzieć: „No dalej, powiedz to wreszcie”. A ty myślisz sobie: „Gdyby tylko mózg zechciał ze mną współpracować”.
Szukanie właściwych słów nazywa się „aktualizacją wyrazów” i wielu introwertyków ma z tym problem. W sytuacjach towarzyskich może się to przekładać na naszą niezdolność do dotrzymywania tempa szybko mówiącym ekstrawertykom. W pracy może się wydawać, że nie wiemy, o czym w zasadzie mówimy, nawet kiedy to nieprawda. W szkole boimy się podnieść rękę, bo wiemy, że trudno nam będzie przekuć myśli w słowa na oczach wszystkich kolegów z klasy.
Jednym z powodów, dla których aktualizacja wyrazów jest dla introwertyków taka trudna, jest fakt, że głęboko przetwarzamy informacje. „Przeżuwamy” nasze myśli, obracając je we wszystkie strony, analizując na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy wchodzimy w „tryb refleksyjny”, trudno nam mówić. Introwertycy nie „myślą na głos”, jak wielu ekstrawertyków. Przetwarzamy informacje w naszym wnętrzu.
Według doktor Marti Olsen Laney, autorki książki Introwertyzm to zaleta, innym powodem jest pamięć długoterminowa. Informacje tam przechowywane znajdują się zazwyczaj poza naszą świadomością. Jak sama nazwa wskazuje, pamięć długotrwała obejmuje informacje przechowywane przez długie okresy – w teorii w nieskończoność. Do niektórych spośród tych informacji dość łatwo sięgnąć, do innych dostęp jest utrudniony. Czy pamiętasz na przykład, co się działo podczas twojego pierwszego dnia w przedszkolu?
Porównaj to z twoją pamięcią roboczą (czasem nazywaną operacyjną), która jest ograniczona i przechowuje informacje nie dłużej niż kilka sekund. Pamięć robocza umieszcza słowa na czubku twojego języka. Dostęp do niej jest łatwy, ale nie przechowuje ona informacji długo, chyba że zostaną przeniesione do pamięci długoterminowej.
Laney twierdzi, że introwertycy preferują pamięć długoterminową, nie operacyjną. Jeśli to prawda, mielibyśmy wyjaśnienie, dlaczego aktualizacja wyrazów bywa dla nas taka trudna. Trudniej zyskać dostęp do informacji przechowywanych w pamięci długoterminowej. Potrzebne jest właściwe skojarzenie czy „klucz”, by wywołać poszukiwaną informację – coś, co ci o niej przypomni. Może na przykład akurat próbujesz sobie przypomnieć pierwszy dzień w przedszkolu, gdy rozglądasz się po pokoju i dostrzegasz parę trampek. Te przypominają ci, że kiedy poszedłeś do przedszkola, ktoś wylał ci na buty mleko i, BAM!, nagle cały ten dzień powraca.
Ale jeśli próbując się odezwać, jesteś choć trochę niespokojny – na przykład masz wrażenie, że inni się na ciebie gapią – wyartykułowanie właściwych słów może się okazać trudniejsze. Nie wszyscy introwertycy czują społeczny niepokój lub są nieśmiali, ale dość często odczuwają w sytuacjach towarzyskich pewien poziom niepokoju. Jest on wyczerpujący mentalnie i utrudnia przywoływanie informacji. A to dlatego, że w chwilach niepokoju w dużych ilościach produkowany jest hormon stresu – kortyzol. Kortyzol wpływa na mózg i może prowadzić do utraty pamięci i problemów z aktualizacją.
Jako introwertykowi może ci się wydawać, że najlepiej wyrażasz swoje myśli, zapisując je. Być może wolisz esemesy i mejle od rozmów telefonicznych i spotkań na żywo. Wielu introwertyków pisze też dziennik, żeby lepiej zrozumieć swoje doświadczenia. Powód tej preferencji znów związany jest z tym, jak zbudowane są nasze mózgi. Według Laney pisząc, używasz innych ścieżek neuronowych niż wtedy, kiedy mówisz, a te „piszące” ścieżki wydają się wymagać od introwertyków mniej wysiłku.
Jeśli chcesz coś wyciągnąć z pamięci długoterminowej, musisz zlokalizować właściwe skojarzenie czy „klucz”. Dobra wiadomość jest taka, że większość informacji została umieszczona w pamięci długoterminowej w towarzystwie kluczy, pozwalających je otworzyć. Klucz może przybrać postać myśli, emocji lub zmysłowego skojarzenia, takiego jak zapach, obraz, dźwięk czy nawet cielesne wrażenie. Jeśli znajdziesz choćby jeden klucz, może ci się udać odzyskać całe wspomnienie. Oto kilka sposobów, aby sobie w tym pomóc:
Usiądź i zrelaksuj się.
Pozwól sobie na chwilę ciszy. Nie daj się pospieszać.
Zyskaj na czasie, mówiąc coś w rodzaju: „Daj mi chwilę pomyśleć” lub „Hmmm, niech się zastanowię…”. Albo zasygnalizuj niewerbalnie, że się zastanawiasz, na przykład odwracając się i marszcząc czoło.
Pozwól, by twój umysł wędrował od wspomnienia do wspomnienia. Jedna myśl może prowadzić do drugiej, a któraś z nich – okazać się kluczem, który odkryje poszukiwane przez ciebie słowa.
Jeśli wszystko zawiedzie, a słowa ci uciekną, nie czuj wstydu – twój mózg robi to, co przychodzi mu naturalnie, to znaczy oddaje się refleksji. Jeśli lubisz milczeć, jesteś w dobrym towarzystwie innych refleksyjnych introwertyków; wybitny fizyk Stephen Hawking powiedział kiedyś: „Najcichsi ludzie mają najgłośniejsze umysły”. Spróbuj pozbyć się uczucia niezręczności za pomocą poczucia humoru. Albo powiedz, że jesteś myślami gdzie indziej, ale odpowiesz esemesem lub mejlem.
Być może introwertycy nie mają takich umiejętności krasomówczych ani takiej energii na życie towarzyskie, jakimi dysponują ekstrawertycy. A jednak umysł introwertyka jest potężną siłą (w dalszej części książki dowiemy się, jak bardzo). Mam nadzieję, że poznanie badań naukowych na temat introwersji było dla ciebie równie odkrywcze, co dla mnie wiele lat temu, i pomogło ci lepiej zrozumieć i docenić twój temperament.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki