Sekrety alchemii - Maja Iwaszkiewicz - ebook + książka
NOWOŚĆ

Sekrety alchemii ebook

Iwaszkiewicz Maja

3,8

Opis

Z tej książki dowiesz się:

 

Czym tak naprawdę był kamień filozofów?

Jak samemu zrobić homunkulusa?

Czy dzięki alchemii można było się dorobić?

Który polski władca ujrzał ducha swojej ukochanej?

Czy białe złoto rzeczywiście jest białe?

 

Na dworach nowożytnej Europy wiele się działo: planowano wojny, knuto spiski, romansowano i szpiegowano. Ale nie tylko! Władcy mieli wówczas również bardziej nietypowe zainteresowania. Fascynowały ich nadprzyrodzone moce, horoskopy, wiedza tajemna, a przede wszystkim… możliwość powiększenia swojego bogactwa za pomocą kamienia filozofów. Dlatego tak chętnie zatrudniali alchemików, którzy mieli odkryć metodę przemiany innych metali w złoto. Alchemia to jednak nie tylko droga do wzbogacenia się, ale także tworzenie uzdrawiających eliksirów, marzenie o długowieczności i o ożywieniu materii nieożywionej. Czy któryś z tych celów udało się nowożytnym adeptom wiedzy tajemnej osiągnąć?

Maja Iwaszkiewicz w pasjonującej opowieści o losach alchemików pokazuje, że nie tylko Voldemort i Harry Potter wierzyli w wielkie moce kamienia filozofów i że paranie się magią nie zawsze dobrze się kończy.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 272

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (6 ocen)
0
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Dobrze spędzony czas

Na długie zimowe wieczory.
00



Co­py­ri­ght © Maja Iwasz­kie­wicz, 2023 Co­py­ri­ght © Wy­daw­nic­two Po­znań­skie sp. z o.o., 2023
Re­dak­tor pro­wa­dzący: An­drzej Szew­czyk
Mar­ke­ting i pro­mo­cja: Ka­ta­rzyna Schin­kel-Bar­ba­rzak
Re­dak­cja: Kry­styna Pod­haj­ska
Ko­rekta: Be­ata Wój­cik, Mag­da­lena Mie­rze­jew­ska
Pro­jekt ty­po­gra­ficzny se­rii i ła­ma­nie: Ma­te­usz Cze­kała
Pro­jekt gra­ficzny se­rii i okładki: To­masz Ma­jew­ski
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
ISBN 978-83-67891-19-6
Wy­daw­nic­two Po­znań­skie Sp. z o.o. ul. Fre­dry 8, 61-701 Po­znań tel. 61 853-99-10re­dak­cja@wy­daw­nic­two­po­znan­skie.plwww.wy­daw­nic­two­po­znan­skie.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Ro­dzi­com

.

Al­che­mik przede wszyst­kim po­wi­nien uni­kać wszel­kich kon­tak­tów z ksią­żę­tami i wiel­kimi pa­nami, bo, je­żeli masz nie­szczę­ście z nimi się za­po­znać, nie prze­staną się py­tać: „No, mi­strzu, jak idzie twoje dzieło? Kiedy wresz­cie zo­ba­czymy coś do­brego?”, i w swej nie­cier­pli­wo­ści osią­gnię­cia celu będą ci wy­my­ślać od szel­mów i nic­po­niów, i będą ci spra­wiać wiele nie­przy­jem­no­ści. A je­żeli celu nie do­pniesz, wów­czas do­znasz ca­łego ich gniewu. Je­żeli na­to­miast osią­gniesz to, coś za­mie­rzał, po­zo­sta­wią cię w swo­jej nie­woli, abyś pra­co­wał dla ich zy­sku.

Al­ber­tus Ma­gnus, XIII wiek

cyt. za: Ro­man Bu­gaj,Mi­chał Sę­dzi­wój (1566–1636).Ży­cie i pi­sma

Wstęp

Ru­dolf prze­wró­cił się na lewy bok.

Jak co noc mę­czył go ten sam kosz­mar – jego znie­na­wi­dzony brat Ma­ciej przej­muje tron. Za każ­dym ra­zem sen przy­biera nieco inną formę – Ru­dolf jest przez Ma­cieja pod­stęp­nie truty, du­szony lub wrzu­cany do za­grody z lwami. I cho­ciaż za­wsze oka­zuje się, że był to tylko zły sen, to nie­zmien­nie po­wo­duje u ce­sa­rza przy­spie­szone bi­cie serca i dusz­no­ści, a łzy ci­sną mu się do sta­rych, po­marsz­czo­nych oczu. Taki kosz­mar na długo po­zo­staje w umy­śle Ru­dolfa, a po nie­spo­koj­nej nocy nie daje mu wy­tchnie­nia na­wet za dnia. Z tego po­wodu ce­sarz jest wiecz­nie zmę­czony, a jego umysł i or­ga­nizm nie znaj­dują czasu na re­ge­ne­ra­cję.

A wszystko to z po­wodu prze­po­wiedni.

Ru­dolf przyj­muje prze­po­wied­nie astro­lo­giczne za pew­nik, ich wy­peł­nie­nie się jest dla niego je­dy­nie kwe­stią czasu. Co gor­sza, au­to­rem tej naj­strasz­niej­szej, która za­bu­rza ce­sar­ski sen, jest sam Ty­cho Brahe – na­dworny astro­nom o świa­to­wej re­no­mie. Prze­ka­zał Ru­dol­fowi wy­raź­nie, że straci on ko­ronę na rzecz pra­wo­wi­tego spad­ko­biercy. Gwiazdy nie kła­mią. Te­raz, gdy ce­sarz jest w po­de­szłym wieku i ja­sne stało się, że nie do­czeka się (le­gal­nego) po­tom­stwa, jego spad­ko­bierca, a za­ra­zem naj­więk­szy wróg i sprawca wszyst­kich kosz­ma­rów jest tylko je­den – Ma­ciej.

Ru­dolf znów bu­dzi się ogar­nięty ata­kiem pa­niki. Z tru­dem siada na ce­sar­skim łożu i opiera się o je­dwabną po­duszkę ozdo­bioną przez naj­lep­szych haf­cia­rzy w Eu­ro­pie. Po­kry­wają ją sym­bole i znaki, które miały za­gwa­ran­to­wać ce­sa­rzowi spo­kojne noce, ale naj­wy­raź­niej nie dzia­łają tak, jak po­winny. Ru­dolf po­trze­buje dłuż­szej chwili, żeby uspo­koić od­dech i bi­cie serca. Dziś znów nie bę­dzie miał na nic siły i od­woła wszyst­kie ważne spo­tka­nia. Po­stara się jed­nak wstać i od­pra­wić swoje co­dzienne ry­tu­ały. Wie­rzy bo­wiem, że to one prze­dłu­żają jego ży­wot i choć na chwilę od­ga­niają de­mony ko­tłu­jące się w jego gło­wie od lat.

Wciąż oparty o po­duszkę zerka na bo­gato rzeź­bioną wło­ską skrzy­nię z drewna, sto­jącą obok jego łoża. Na­dal leży na niej otwarta księga – za­pi­sa­nych w niej za­klęć jesz­cze wczo­raj ka­zał swoim pod­wład­nym użyć prze­ciwko wła­snemu bratu. Pi­ca­trix – jedna z naj­star­szych ksiąg ma­gicz­nych w ko­lek­cji Ru­dolfa i z pew­no­ścią naj­cen­niej­sza z nich. Na­wet świa­do­mość, że księga znaj­duje się obok, spra­wia, że ce­sarz czuje w so­bie moc, która tli się gdzieś głę­boko w jego ciele. Po­przed­niego dnia z jed­nym ze swo­ich le­ka­rzy przy­bocz­nych rzu­cał z Pi­ca­trix wy­brane za­klę­cia, które miały spro­wa­dzić na Ma­cieja nie­szczę­ście. Ru­dolf po­przy­siągł so­bie bo­wiem, że do końca swo­ich dni bę­dzie ro­bił wszystko, żeby nie od­dać bratu tronu. Nie mógł po­zwo­lić na to, żeby to Ma­ciej prze­jął dzieło jego ży­cia. Nie­opo­dal skrzyni na pod­łogę spa­dło pa­wie pióro z ostro ściętą koń­cówką. Obok księgi le­żał kunsz­tow­nie zdo­biony dzwo­nek. Oba przed­mioty od­gry­wały ważną rolę we wczo­raj­szym rzu­ca­niu klątw za­pi­sa­nych w ma­gicz­nej księ­dze. Więk­szość kosz­tow­no­ści i cu­dow­no­ści z ko­lek­cji Ru­dolfa znaj­do­wała się w Kunst­ka­me­rze, jed­nak naj­cen­niej­sze rze­czy – te, które da­wały mu siłę do prze­trwa­nia ko­lej­nego dnia – trzy­mał za­wsze przy so­bie.

Wresz­cie wy­grze­bał się spod koł­dry i po­woli zsu­nął na pod­łogę obo­lałe, opuch­nięte nogi. Na­dal nie czuł się do­brze, ale zda­wał so­bie sprawę, że nie ma co li­czyć na do­bre sa­mo­po­czu­cie, kiedy od tylu lat jest się w tak złym sta­nie fi­zycz­nym i psy­chicz­nym jak on. Zresztą nikt tego nie zro­zu­mie. Bo czy ktoś jesz­cze musi się zma­gać z ży­ciem w cie­niu śmier­tel­nej klą­twy? Dzi­siaj Ru­dolf znów stawi czoła ko­lej­nemu dniu z na­dzieją, że nie bę­dzie on jego ostat­nim.

Krzy­wiąc się z bólu, sięga po złoty dzwo­nek i dzwoni po służbę. Na­tych­miast po­ja­wia się dwóch dwo­rzan, któ­rzy chyba przez całą noc mu­sieli czu­wać pod jego drzwiami. Na­leżą oni do nie­wielu osób oglą­da­ją­cych jesz­cze ob­li­cze ce­sa­rza. Ru­dolf od dawna nie przyj­muje bo­wiem po­słów ani in­nych waż­nych go­ści. Nie ma do tego głowy. Czymże są po­li­tyka i sprawy pań­stwowe, gdy jego ży­cie jest za­gro­żone?

Dwo­rza­nie za­czy­nają się zaj­mo­wać to­a­letą ce­sa­rza, tym­cza­sem na­dworny astro­nom Ty­cho Brahe lo­kuje się ze swo­imi in­stru­men­tami astro­no­micz­nymi przy oknie, aby jak co dzień po­sta­wić ce­sa­rzowi ho­ro­skop. Gar­de­ro­biany ubiera Ru­dolfa w bo­gaty czarny strój i sze­roki ka­pe­lusz, pod któ­rego ron­dem mo­nar­cha bę­dzie mógł się scho­wać przed cie­kaw­skimi spoj­rze­niami pod­da­nych. Na ko­niec słu­żący przy­mo­co­wuje ce­sa­rzowi sztuczną brodę: od nie­dawna za­sła­nia nią znie­kształ­ce­nie jego twa­rzy wy­ni­ka­jące ze scho­rze­nia ko­ści – to ko­lejna przy­pa­dłość, z którą się zmaga. Mo­głoby się wy­da­wać, że Ru­dolf ko­lek­cjo­nuje różne do­le­gli­wo­ści tak samo jak dzieła sztuki i rzad­kie przed­mioty.

Kiedy zna już swój ho­ro­skop i jest ubrany, od­pra­wia dwo­rzan. Ostat­nie po­prawki przed opusz­cze­niem kom­naty za­wsze robi sam. Nie chce, żeby kto­kol­wiek wie­dział, gdzie prze­trzy­muje swoje naj­cen­niej­sze ta­li­zmany. Ni­komu nie ufa.

Gdy tylko za­mkną się drzwi, Ru­dolf pod­waża ka­wa­łek mar­mu­ro­wej po­sadzki i z za­głę­bie­nia pod nim wyj­muje ko­rzeń man­dra­gory, do złu­dze­nia przy­po­mi­na­jący ma­łego czło­wieka, oraz szklaną am­pułkę za­wie­szoną na je­dwab­nym czer­wo­nym sznurku. Ko­rzeń chowa do we­wnętrz­nej kie­szeni bro­ka­to­wego du­bletu – za­pewni mu nie­ty­kal­ność. Sznu­rek z am­pułką wy­peł­nioną elik­si­rem ży­cia za­wią­zuje wo­kół szyi i wsuwa pod spodnią ko­szulę – w ra­zie nie­bez­pie­czeń­stwa czy oka­le­cze­nia bę­dzie jego ostat­nią de­ską ra­tunku. Na końcu pa­trzy na swój pa­lec opuch­nięty od cho­roby sta­wów. Wsuwa głę­biej piękny ema­lio­wany pier­ścień z przed­sta­wie­niami dwu­na­stu zna­ków zo­diaku, wy­ko­nany ze stopu sied­miu naj­cen­niej­szych me­tali. Za­da­niem pier­ście­nia jest od­stra­szać złe moce i chro­nić ce­sa­rza przed nie­któ­rymi bó­lami i przy­pa­dło­ściami. Bez swo­ich ta­li­zma­nów Ru­dolf nie prze­kro­czyłby na­wet progu ce­sar­skiej sy­pialni.

• • •

Okul­ty­styczne prze­ko­na­nia i za­in­te­re­so­wa­nia ce­sa­rza rzym­skiego Ru­dolfa II Habs­burga (1552–1612), uka­zane w po­wyż­szej fa­bu­la­ry­zo­wa­nej cha­rak­te­ry­styce, przez dłu­gie lata trak­to­wano w dys­kur­sie na­uko­wym jako ele­ment jego oso­bli­wej ma­nii prze­śla­dow­czej, opę­ta­nia i cho­rób psy­chicz­nych. Tym­cza­sem ezo­te­ryczne pa­sje oraz dzia­ła­nia, któ­rym od­da­wał się i które fi­nan­so­wał Ru­dolf II, oraz zwią­zane z nimi przed­mioty, które z ta­kim upodo­ba­niem ko­lek­cjo­no­wał, były nie­zwy­kle po­pu­larne na nie­mal wszyst­kich zna­czą­cych i wpły­wo­wych dwo­rach eu­ro­pej­skich od wieku XV aż po XVIII. Ze współ­cze­snych ba­dań wy­nika, że nie da się mó­wić o kul­tu­rze, sztuce i hi­sto­rii Eu­ropy no­wo­żyt­nej bez uwzględ­nie­nia kwe­stii al­che­mii i wie­dzy ta­jem­nej. Przed­sta­wione w tej książce opo­wie­ści z róż­nych kra­jów i róż­nych cza­sów, miesz­czące się jed­nak w gra­ni­cach epoki no­wo­żyt­nej i kon­ty­nentu eu­ro­pej­skiego, ukażą, jak po­wszechna była wów­czas al­che­mia i dla­czego nie spo­sób in­ter­pre­to­wać no­wo­żyt­nych wy­two­rów kul­tury i róż­nych wy­da­rzeń hi­sto­rycz­nych bez uwzględ­nie­nia jej wpływu.

Czym jest al­che­mia?

Al­che­mia, od po­czątku swego ist­nie­nia her­me­tyczna i ta­jem­ni­cza, do dzi­siaj po­zo­staje czymś nie­uchwyt­nym i wy­myka się ja­kim­kol­wiek de­fi­ni­cjom. Nic dziw­nego, gdyż do­piero w dru­giej po­ło­wie XX wieku roz­po­częto ba­da­nia aka­de­mic­kie nad ezo­te­ryką. Poza tym w róż­nych epo­kach, a czę­sto na­wet w ob­rę­bie jed­nej epoki, uży­wano słowa „al­che­mia” w od­mien­nych zna­cze­niach. Adepci al­che­mii za­zwy­czaj prak­ty­ko­wali w po­je­dynkę, nie dys­ku­to­wali na te­mat me­tod ani wy­ni­ków swo­ich prac w szer­szym gro­nie, dla­tego każdy z nich mógł two­rzyć spe­cy­ficzne teo­rie i zu­peł­nie inne dzia­ła­nia uzna­wać za al­che­miczne. Po­da­nie jed­nej de­fi­ni­cji al­che­mii jest więc w za­sa­dzie nie­moż­liwe. Za­leż­nie od po­dej­ścia z al­che­mią łą­czyły się zu­peł­nie różne za­ło­że­nia, teo­rie i prak­tyki, od­mien­nie opi­sy­wane w źró­dłach. W związku z tym, za­miast si­lić się na po­da­nie jed­nej kon­kret­nej de­fi­ni­cji, warto przy­wo­łać jak naj­wię­cej ob­sza­rów, które można z al­che­mią bez­po­śred­nio po­wią­zać, gdyż po­zwoli to na jak naj­szer­sze spoj­rze­nie na tę dzie­dzinę.

Pro­blem za­czyna się już przy pró­bie za­kla­sy­fi­ko­wa­nia al­che­mii do ja­kiejś kon­kret­nej ka­te­go­rii. Czy uznać ją za pro­to­naukę, pseu­do­naukę, pa­ra­naukę, a może po pro­stu na­ukę albo ra­czej wie­dzę, po­szu­ki­wa­nie i dą­że­nie do wie­dzy czy też fi­lo­zo­fię przy­rody? Pierw­sze okre­śle­nie od­nosi się oczy­wi­ście do za­ło­że­nia, że al­che­mia to wszel­kie dzia­ła­nia po­prze­dza­jące na­ro­dze­nie się che­mii i pro­wa­dzące do roz­woju tej na­uki, ale ta­kie tłu­ma­cze­nie jest nie­wy­star­cza­jące. Słow­niki i en­cy­klo­pe­die nie po­ma­gają, po­nie­waż można w nich zna­leźć różne wy­ja­śnie­nia tego po­ję­cia. Poza tym słow­ni­kowe de­fi­ni­cje al­che­mii do­ty­czą naj­czę­ściej je­dy­nie sta­ro­żyt­no­ści i śre­dnio­wie­cza, pod­czas gdy cała no­wo­żyt­ność była rów­nie prze­peł­niona al­che­micz­nymi roz­wa­ża­niami i prak­ty­kami, co po­każą ko­lejne roz­działy.

Naj­waż­niej­sze i naj­prost­sze dla okre­śle­nia, czym jest al­che­mia, wy­dają się wspólne cele jej adep­tów. Głów­nym przed­mio­tem sta­rań al­che­mi­ków od sa­mego po­czątku była trans­mu­ta­cja me­tali, czyli prze­miana me­tali nie­szla­chet­nych w szla­chetne, głów­nie w złoto. Wie­rzono, że można to osią­gnąć za po­mocą spe­cjal­nej sub­stan­cji – ka­mie­nia fi­lo­zo­fów. Wielu al­che­mi­ków pra­co­wało także nad wy­na­le­zie­niem uni­wer­sal­nego le­kar­stwa oraz środka prze­dłu­ża­ją­cego ży­cie (który po­noć po­sia­dał Ni­co­las Flam­me­lus – wła­ści­ciel ka­mie­nia fi­lo­zo­fów i ta­jem­ni­czego ma­nu­skryptu, dzięki któ­rym miał żyć od XIV wieku do 1700 roku). Z uwagi na to, że ka­mień fi­lo­zo­fów był ko­nieczny do prze­pro­wa­dze­nia trans­mu­ta­cji me­tali, ale by­wał też utoż­sa­miany z pa­na­ceum i elik­si­rem ży­cia, można uznać, że głów­nym ce­lem wszyst­kich al­che­mi­ków było zna­le­zie­nie bądź stwo­rze­nie owego ka­mie­nia, ale jest to da­leko idące uogól­nie­nie, gdyż by­wali i tacy al­che­micy, któ­rzy wcale go nie po­szu­ki­wali.

To fran­cu­scy en­cy­klo­pe­dy­ści, pi­sząc de­fi­ni­cję al­che­mii, utrwa­lili po­gląd, iż była ona przede wszyst­kim po­szu­ki­wa­niem ka­mie­nia fi­lo­zo­fów. Tym­cza­sem w pew­nych al­che­micz­nych tek­stach no­wo­żyt­nych w ogóle nie ma mowy o jego wy­ko­rzy­sty­wa­niu. Nie­któ­rzy al­che­micy dą­żyli je­dy­nie do osią­gnię­cia czy­sto­ści i bo­skiego po­zna­nia.

No­wo­żytni adepci pra­gnęli przede wszyst­kim zro­zu­mieć przy­rodę i po­znać za­cho­dzące w niej nie­wi­doczne pro­cesy. Chcieli udo­sko­na­lić je tak, aby coś, co zaj­muje na­tu­rze bar­dzo dużo czasu, mo­gli sa­mo­dziel­nie zro­bić znacz­nie szyb­ciej i le­piej w la­bo­ra­to­rium. Wła­śnie na tym ma­rze­niu o prze­ści­gnię­ciu na­tury oparte były próby stwo­rze­nia złota, które w przy­ro­dzie po­wstaje wolno, a przez al­che­mi­ków miało być two­rzone w mgnie­niu oka. To jed­nak nie wszystko.

Chciano po­znać też bu­dowę i ży­ciową ener­gię or­ga­ni­zmów, zro­zu­mieć ich dzia­ła­nie oraz to, jak po­szcze­gólne ele­menty na­tury na sie­bie od­dzia­łują. Prze­ja­wów ży­cio­wej ener­gii do­pa­try­wano się nie tylko w lu­dziach, zwie­rzę­tach i ro­śli­nach, ale także w mi­ne­ra­łach i me­ta­lach. Zro­zu­mie­nie funk­cjo­no­wa­nia przy­rody miało przy­nieść al­che­mi­kom moż­li­wość prze­ło­że­nia tych zja­wisk na dzia­ła­nia w la­bo­ra­to­rium i wy­ko­rzy­sta­nia ich do swo­ich ce­lów – two­rze­nia no­wych rze­czy i in­ge­ro­wa­nia w dzia­ła­nie wszech­świata. Ze względu na przy­ję­cie wie­dzy o świe­cie przy­rody za pod­stawę al­che­mii czę­sto na­zy­wano ją „fi­lo­zo­fią przy­rody”. Na­turę al­che­micy nie­raz trak­to­wali jako coś bo­skiego, a słowa ją okre­śla­jące za­pi­sy­wali wielką li­terą. Nie­rzadko w tek­stach al­che­micz­nych można też zna­leźć in­wo­ka­cje do na­tury.

Al­che­mię można po­dzie­lić na teo­re­tyczną i prak­tyczną. Tę drugą na­zy­wano nie­kiedy „sztuką kró­lew­ską”, ars re­gia (szcze­gól­nie w przy­padku po­łą­cze­nia al­che­mii z wol­no­mu­lar­stwem). W ra­mach al­che­mii teo­re­tycz­nej zgłę­biano wie­dzę, two­rzono ko­lejne za­wiłe i enig­ma­tyczne pi­sma z prze­pi­sami na osią­gnię­cie ta­jem­nych ce­lów, a póź­niej prze­kła­dano to na dzia­ła­nia prak­tyczne w la­bo­ra­to­riach. Od sa­mego po­czątku kształ­to­wa­nia się al­che­mii prze­pro­wa­dzano różne do­świad­cze­nia z ogniem – me­tale i inne sub­stan­cje ogrze­wano w ty­glach i ob­ser­wo­wano za­cho­dzące dzięki temu zmiany (barw, sta­nów sku­pie­nia itd.), które po­zwo­liły lu­dziom wie­rzyć, że przy wy­ko­rzy­sta­niu czte­rech ży­wio­łów (wody, ognia, po­wie­trza i ziemi) można zmu­sić przy­rodę do na­głych prze­mian. Al­che­miczne teo­rie i prak­tyki za­kła­dały moż­li­wość re­al­nego wpływu czło­wieka na ele­menty wszech­świata oraz jego dzia­ła­nie. Re­zul­taty, cele, a przede wszyst­kim tech­niki ta­kich eks­pe­ry­men­tów były za­zwy­czaj pil­nie strze­żone i znane tylko wta­jem­ni­czo­nym. Za­cho­wa­niu ta­jem­nicy słu­żył mię­dzy in­nymi her­me­tyczny ję­zyk, pe­łen sym­boli, ale­go­rii i me­ta­for.

Ła­two po­gu­bić się rów­nież w po­ję­ciach bez­po­śred­nio zwią­za­nych z al­che­mią i nie­kiedy uży­wa­nych jako jej sy­no­nim. Są to mię­dzy in­nymi słowa: „okul­tyzm”, „her­me­tyzm”, „ezo­te­ryka” i „ka­bała”. Wszyst­kie one do­ty­czą fi­lo­zo­fii trans­cen­dent­nej i mi­stycz­nej – zwią­za­nej z do­świad­cze­niami po­za­zmy­sło­wymi. Na­ro­dziny al­che­mii i jej naj­waż­niej­szych teo­rii łą­czy się z po­wsta­niem tek­stów her­me­tycz­nych, któ­rych au­tor­stwo przy­pi­suje się mi­tycz­nemu Her­me­sowi Tri­sme­gi­sto­sowi. Są to pi­sma o cha­rak­te­rze fi­lo­zo­ficzno-re­li­gij­nym, astro­lo­gicz­nym, al­che­micz­nym i ma­gicz­nym. Tak na­prawdę tylko te pierw­sze po­winny być kla­sy­fi­ko­wane jako „her­me­tyczne”, jed­nak w li­te­ra­tu­rze te po­ję­cia czę­sto się mie­szają. Her­me­tyzm za­kła­dał od­kry­wa­nie ta­jem­nic świata i kon­tem­plo­wa­nie ko­smosu w celu zbli­że­nia się do po­zna­nia istoty bo­skiej. Można się cza­sem spo­tkać z okre­śle­niem „al­che­mia uczona” – mowa wtedy o al­che­mii ści­śle opar­tej na jej ka­no­nicz­nych księ­gach. Ka­bała jest z ko­lei mi­stycz­nym nur­tem wy­kształ­co­nym w kul­tu­rze ju­da­istycz­nej, wie­dzą ta­jemną wy­wo­dzącą się z tra­dy­cji re­li­gij­nej. Wszyst­kie te ter­miny miesz­czą się na­to­miast w gru­pie po­ję­cio­wej zwią­za­nej z okre­śle­niem „ezo­te­ryka”, łą­czo­nym sy­no­ni­micz­nie z dzie­więt­na­sto­wiecz­nym sło­wem „okul­tyzm”. Nie­któ­rzy łą­czą ezo­te­rykę z teo­rią, a okul­tyzm z prak­tyką.

Nie bójmy się okre­śle­nia „okul­tyzm”. Po­cho­dzi ono od ła­ciń­skiego oc­cu­lere, czyli „skry­wać”, i jest sy­no­ni­mem wie­dzy ta­jem­nej i nauk ta­jem­nych. Za­kłada moż­li­wość po­zna­nia i opa­no­wa­nia rze­czy ukry­tych dla zmy­słów, ist­nie­nie po­ten­cjal­no­ści, mocy i sił spoza ra­cjo­nal­nego świata i re­al­nych do­świad­czeń, a także wszel­kich za­leż­no­ści i związ­ków mię­dzy wszyst­kimi ele­men­tami wszech­świata. Okul­ty­stycz­nymi można więc na­zwać za­równo zja­wi­ska ze świata du­cho­wego, jak i te wy­stę­pu­jące w ko­smo­sie czy we­wnątrz na­szych ciał, a mó­wiąc naj­pro­ściej: te, które są nie­wi­doczne dla ludz­kiego oka.

Do nauk ta­jem­nych oprócz al­che­mii za­li­czano także astro­lo­gię, ma­gię oraz wróż­biar­stwo, któ­rego tech­niki sto­so­wane w epoce no­wo­żyt­nej to mię­dzy in­nymi chi­ro­man­cja (wró­że­nie z dłoni), geo­man­cja (wró­że­nie z roz­sy­pa­nej ziemi, ka­mieni, pa­ty­ków), kry­sta­lo­man­cja (wró­że­nie z krysz­ta­łów, na przy­kład krysz­ta­ło­wej kuli), ka­top­tro­man­cja (wró­że­nie z lu­ster) i ne­kro­man­cja (zwana też psy­cho­man­cją, czyli wró­że­nie za po­mocą wy­wo­ły­wa­nia du­chów).

Wszyst­kie wy­mie­nione teo­rie i prak­tyki można wy­wo­dzić od pier­wot­nej ma­gii (ma­gii bia­łej, ma­gii na­tu­ra­lis) i sta­ro­żyt­nej gnozy (gr. gno­sis – wie­dza, po­zna­nie) – wie­dzy wy­ni­ka­ją­cej z do­świad­czeń po­za­zmy­sło­wych opar­tej na in­tu­icji, kon­tem­pla­cji i dą­że­niu do po­zna­nia bo­sko­ści, a nie na­uce. Bo­skość jest zresztą w al­che­mii nie­zwy­kle ważna. Ma­gię na­tu­ralną uwa­żano za umie­jęt­ność czy wie­dzę daną czło­wie­kowi z bo­skiej in­spi­ra­cji i czę­sto ma­jącą pro­wa­dzić adepta do Boga. Więk­szość no­wo­żyt­nych al­che­mi­ków to lu­dzie głę­boko wie­rzący, któ­rzy są­dzili, że je­żeli chcą po­znać Boga, mu­szą wpierw do­kład­nie po­znać wszystko, co zo­stało przez niego stwo­rzone. Wni­kliwa ob­ser­wa­cja na­tury miała też za sprawą przy­zwo­le­nia Boga dać szansę czło­wie­kowi na osią­gnię­cie bo­skiej spraw­czo­ści – mocy wpły­wa­nia na świat i two­rze­nia no­wych rze­czy.

Al­che­mię wią­zano z na­uką, fi­lo­zo­fią przy­rody, re­li­gią, ma­gią, ale także z me­dy­cyną. W XVI wieku za sprawą Pa­ra­cel­susa wy­od­ręb­niła się na­wet ga­łąź al­che­mii zwana ja­tro­che­mią, któ­rej główny cel sta­no­wiło wy­twa­rza­nie le­ków. Ważną rolę od­gry­wała przy tym wszyst­kim astro­lo­gia. Wi­dziano po­łą­cze­nia mię­dzy czło­wie­kiem, czyli mi­kro­ko­smo­sem, a wszech­świa­tem, czyli ma­kro­ko­smo­sem. Wie­rzono, że gwiazdy i ich uło­że­nie mają wpływ na sa­mo­po­czu­cie czło­wieka i na jego losy. Ob­ser­wo­wano więc układ gwiazd i spo­rzą­dzano ho­ro­skopy oraz ta­blice me­dyczne, na któ­rych znaki zo­diaku i pla­nety przy­pi­sane były okre­ślo­nym czę­ściom ludz­kiego ciała i od­po­wia­dały za ich funk­cjo­no­wa­nie. Astro­lo­gia była rów­nie ważna przy in­nych al­che­micz­nych dzia­ła­niach, na przy­kład w pro­ce­sie trans­mu­ta­cji me­tali, po­nie­waż układ ciał nie­bie­skich de­cy­do­wał, kiedy po­winno się roz­po­cząć prace.

Ba­da­cze Wolf-Die­ter Mül­ler-Jahncke i Ju­lian Pau­lus upo­rząd­ko­wali nieco kwe­stię de­fi­nio­wa­nia al­che­mii, wy­róż­nia­jąc cztery jej typy: al­che­mia trans­mu­ta­to­ria, czyli ta naj­pow­szech­niej ko­ja­rzona, zaj­mu­jąca się trans­mu­ta­cją me­tali, al­che­mia tech­nica, czyli prze­różne prak­tyki i in­struk­cje tech­no­lo­giczne, al­che­mia me­dica, czyli wy­twa­rza­nie elik­si­rów i le­ków, oraz al­che­mia my­stica – dą­że­nie do po­zna­nia Boga po­przez po­zna­wa­nie jego dzieła.

Kilka słów o hi­sto­rii al­che­mii

Ce­lem tej książki nie jest przed­sta­wia­nie za­wi­łej hi­sto­rii al­che­mii, która zo­stała już wie­lo­krot­nie wni­kli­wie opi­sana przez in­nych au­to­rów, ale opi­sa­nie tylko kilku naj­cie­kaw­szych przy­kła­dów z epoki no­wo­żyt­nej. Dla przy­zwo­ito­ści przy­to­czę jed­nak bar­dzo skró­coną wer­sję po­cząt­ków nauk ta­jem­nych i ich roz­woju w Eu­ro­pie. Tych, któ­rzy chcie­liby prze­czy­tać wię­cej o hi­sto­rii al­che­mii, od­sy­łam do po­zy­cji wy­mie­nio­nych w bi­blio­gra­fii. Ja sku­pię się je­dy­nie na okre­sie trwa­ją­cym od re­ne­sansu po oświe­ce­nie.

Po­cząt­ków wszyst­kich prak­tyk ezo­te­rycz­nych można upa­try­wać w pier­wot­nej ma­gii wy­stę­pu­ją­cej wśród lu­dów pre­hi­sto­rycz­nych. Mi­styczne wie­rze­nia i prak­tyki miały silny zwią­zek z do­świad­cze­niami oko­ło­re­li­gij­nymi oraz z po­strze­ga­niem przy­rody – ob­ser­wa­cją i próbą zro­zu­mie­nia za­cho­dzą­cych w niej prze­mian, kie­ru­ją­cych nią sił i miej­sca czło­wieka w świe­cie na­tury. W sta­ro­żyt­no­ści naj­więk­sze ośrodki roz­woju wie­dzy ta­jem­nej były zlo­ka­li­zo­wane na te­ry­to­riach naj­bar­dziej roz­wi­nię­tych cy­wi­li­za­cji Eu­ropy. Mie­szały się tam wpływy ma­gii egip­skiej, per­skiej i azja­tyc­kiej.

We­dług naj­więk­szej liczby źró­deł al­che­mia na­ro­dziła się w sta­ro­żyt­nym Egip­cie za sprawą ka­pła­nów prze­pro­wa­dza­ją­cych ta­jem­ni­cze do­świad­cze­nia w za­ci­szu świą­tyń. Z tego po­wodu można się spo­tkać z wcze­snym okre­śle­niem al­che­mii jako ars sa­cra, czyli świę­tej sztuki. Naj­waż­niej­sze dla al­che­mii pi­sma her­me­tyczne przy­pi­sy­wane są Her­me­sowi Tri­sme­gi­sto­sowi (Her­me­sowi Trzy­kroć Wiel­kiemu) i po­wstały wła­śnie tam, w Alek­san­drii, około II–III wieku na­szej ery. Her­mes Tri­sme­gi­stos to mi­tyczne bó­stwo uwa­żane za twórcę al­che­mii. Wy­wo­dzi się z re­li­gii hel­le­ni­stycz­nej łą­czą­cej wpływy egip­skie z grec­kimi, w któ­rej grec­kiego boga Her­mesa utoż­sa­miano z egip­skim bo­giem Tho­tem. Do Eu­ropy tek­sty ma­giczne i her­me­tyczne oraz prak­tyki em­pi­ryczne do­tarły w du­żej mie­rze w cza­sach pod­bo­jów Alek­san­dra Wiel­kiego.

Sta­ro­żytna Gre­cja była pełna wiary w to, co nie­wi­doczne. Wy­star­czy przy­wo­łać mi­ste­ria do­stępne tylko dla wta­jem­ni­czo­nych i po­wszechną uf­ność w słowa wy­roczni. Fi­lo­zo­fia rzym­ska rów­nież była głę­boko prze­siąk­nięta mi­sty­cy­zmem. Pi­sząc o sta­ro­żyt­nej ma­gii, mam na my­śli tylko ma­gię na­tu­ralną, gdyż tą de­mo­niczną, na­zy­waną czar­no­księ­stwem, prze­wi­du­jącą kon­takty z du­chami i so­ju­sze z de­mo­nami, już w an­tycz­nej Eu­ro­pie po­gar­dzano i za­bra­niano jej upra­wia­nia. Wie­dza ta­jemna łą­cząca al­che­mię i astro­lo­gię zmie­szana z ka­bałą roz­prze­strze­niła się w naj­bar­dziej zna­czą­cym stop­niu na na­szym kon­ty­nen­cie w śre­dnio­wie­czu, po opa­no­wa­niu czę­ści Hisz­pa­nii przez Ara­bów w VIII wieku, po tym jak w VII wieku pod­bili oni Egipt wraz z Alek­san­drią.

W śre­dnio­wie­czu al­che­micy na­zy­wali sie­bie za­zwy­czaj fi­lo­zo­fami przy­rody, al­che­mią zaś pa­rali się lu­dzie tak wy­bitni jak an­giel­ski uczony Ro­ger Ba­con, uwa­żany za tego, który po­ło­żył pod­wa­liny pod no­wo­żytną na­ukę em­pi­ryczną. W tej epoce po­wstał też ofi­cjalny i su­rowy po­dział na ma­gię na­tu­ralną upra­wianą przez fi­lo­zo­fów i czarną ma­gię, którą zaj­mo­wali się czar­no­księż­nicy i cza­row­nice. Od XII wieku za­częto sta­now­czo i okrut­nie ka­rać uży­wa­nie czar­nej ma­gii, co do­pro­wa­dziło do słyn­nych po­lo­wań na cza­row­nice i pro­ce­sów o czary, naj­licz­niej­szych w XV wieku. Na­to­miast ma­gią na­tu­ralną czy też ma­gią białą zaj­mo­wali się na­wet przed­sta­wi­ciele Ko­ścioła ka­to­lic­kiego, na przy­kład nie­któ­rzy fran­cisz­ka­nie. Są­dzono, że po­cho­dzi ona z bo­skiej in­spi­ra­cji i jest zwią­zana ze świa­tem przy­rody. Zwo­len­nicy i prak­tycy ma­gii na­tu­ral­nej wy­cho­dzili z za­ło­że­nia, że nie za­wsze po­tra­fimy do­strze­gać wszyst­kie związki przy­czy­nowo-skut­kowe, choć są one moż­liwe do po­zna­nia, a wie­dza o nich może zo­stać wy­ko­rzy­stana przez czło­wieka. Jako że al­che­mia łą­czy się głów­nie z ma­gią na­tu­ralną, nie pi­szę w tej książce o cza­row­ni­cach ani o czar­no­księż­ni­kach, choć sama myśl o ich po­wszech­no­ści może po­móc w zo­bra­zo­wa­niu so­bie ma­gicz­nego kli­matu, który kształ­to­wał się na prze­ło­mie śre­dnio­wie­cza i re­ne­sansu.

Śre­dnio­wieczni al­che­micy zaj­mo­wali się wie­loma za­gad­nie­niami, które dziś na­zwa­li­by­śmy pro­ce­sami che­micz­nymi. Dzięki nim ro­sła po­pu­lar­ność ba­dań em­pi­rycz­nych i do­świad­czeń jako me­tody na­uko­wej. Adepci al­che­mii trud­nili się wie­loma dzia­ła­niami prak­tycz­nymi: wy­ro­bem sztucz­nych ka­mieni szla­chet­nych, de­sty­lo­wa­niem wód za­pa­cho­wych i pro­duk­cją pro­chu strzel­ni­czego. Naj­waż­niej­sze po­szu­ki­wa­nia sku­pione były jed­nak poza świa­tem zwy­kłych che­micz­nych do­świad­czeń i po­zna­wa­niem uchwyt­nej rze­czy­wi­sto­ści, stąd drugi, bar­dzo ważny, mi­styczny kom­po­nent al­che­mii, który łą­czył ją ze sferą ma­gii.

Re­ne­sans al­che­mii w Eu­ro­pie

Wraz z na­sta­niem re­ne­sansu prze­no­simy się wresz­cie do epoki, która bę­dzie wy­zna­czała gra­nice cza­sowe dla opo­wie­ści znaj­du­ją­cych się w tej książce. Dla­czego wła­śnie no­wo­żyt­ność? Wy­daje się, że al­che­mia sta­ro­żytna i al­che­mia śre­dnio­wieczna są bar­dziej znane niż ta prak­ty­ko­wana w wie­kach póź­niej­szych, szcze­gól­nie tych uzna­wa­nych za „wieki ro­zumu”. Trzeba przy­znać, że przy­wo­łany na po­czątku Ru­dolf II jest naj­lep­szym przed­sta­wi­cie­lem, a może wręcz am­ba­sa­do­rem no­wo­żyt­nych al­che­micz­nych po­szu­ki­wań i prak­tyk, ze względu na skalę jego przed­się­wzięć. Losy Ru­dolfa II są pew­nie znane w ogól­nych za­ry­sach, ale czy po­wszech­nie wia­domo, że nie był on wcale od­osob­nio­nym przy­pad­kiem? Roz­działy tej książki przy­bliżą kilka hi­sto­rii z róż­nych kra­jów i udo­wod­nią, że al­che­mia była na no­wo­żyt­nych eu­ro­pej­skich dwo­rach na­wet nie czę­sta, a po pro­stu wszech­obecna, choć na lek­cjach hi­sto­rii w szkole ra­czej się o tym nie uczy.

Re­ne­sans sta­ro­żyt­nych prak­tyk ezo­te­rycz­nych na­stę­po­wał rów­no­le­gle z od­ra­dza­niem się sztuki i na­uki oraz bez­po­śred­nio się z nimi wią­zał i prze­ni­kał. Wszyst­kie te spe­cjal­no­ści były zresztą fi­nan­so­wane przez tych sa­mych moż­nych, a ich gu­sta wpły­wały na to, co po­wsta­wało w krę­gach ich me­ce­natu. Pod­czas gdy o re­ne­san­sie sztuki i na­uki, a na­wet ich fun­da­to­rach pi­sze się i mówi w róż­nych źró­dłach dużo, kwe­stię no­wo­żyt­nej al­che­mii pra­wie za­wsze się po­mija. Tym­cza­sem bez po­sia­da­nia wie­dzy na ten te­mat nie jest moż­liwe pełne po­zna­nie i zro­zu­mie­nie kul­tury no­wo­żyt­nej Eu­ropy.

Od­ro­dze­nie al­che­mii na­stą­piło w XV wieku i trwało aż po wiek XVII, kiedy to za­częła wy­od­ręb­niać się che­mia, co wpły­nęło na spa­dek po­pu­lar­no­ści al­che­mii i po­szu­ki­wań ezo­te­rycz­nych, cho­ciaż w nie­któ­rych kra­jach cie­szyły się du­żym po­wo­dze­niem jesz­cze w XVIII wieku. Re­ne­sans prak­tyk her­me­tycz­nych wiąże się z wy­da­niem tłu­ma­cze­nia dzieła Cor­pus Her­me­ti­cum, na które skła­dały się pi­sma Her­mesa Tri­sme­gi­stosa, uwa­żane za pod­stawę al­che­mii. Prze­kładu na zle­ce­nie wiel­kiego me­ce­nasa eu­ro­pej­skiego, Ko­smy Me­dy­ce­usza, do­ko­nał Mar­si­lio Fi­cino po po­ło­wie XV wieku we Flo­ren­cji, a więc w miej­scu jed­no­znacz­nie ko­ja­rzą­cym się z eu­ro­pej­skim re­ne­san­sem.

Jak to się jed­nak stało, że ezo­te­ryczne po­szu­ki­wa­nia zy­skały tak dużą po­pu­lar­ność i trwale za­do­mo­wiły się na eu­ro­pej­skich dwo­rach? Pierw­szą przy­czyną był prze­klęty głód złota – auri sa­cra fa­mes. Władcy chcieli za wszelką cenę po­mno­żyć swoje bo­gac­twa, dla­tego ma­rzyło im się zna­le­zie­nie spo­sobu na two­rze­nie złota. Czło­wiek, któ­remu by się to udało, oprócz do­statku za­pew­niłby so­bie rów­nież pre­stiż i wieczną sławę. Nie tylko po­żą­da­nie złota mo­ty­wo­wało al­che­mi­ków oraz ich me­ce­na­sów. Po­szu­ki­wano rów­nież elik­siru nie­śmier­tel­no­ści i pa­na­ceum. Po­nadto al­che­mia da­wała do­stęp do nie­prze­nik­nio­nego do­tąd świata wie­dzy, który fa­scy­no­wał wtedy wszyst­kich na równi z eg­zo­tycz­nymi oka­zami, gro­ma­dzo­nymi w pa­ła­co­wych ko­lek­cjach. Chciano jak naj­wię­cej po­sia­dać i jak naj­wię­cej wie­dzieć. W końcu, jak po­wie­dział Fran­cis Ba­con: „Wie­dza to wła­dza”.

Kró­lo­wie i ce­sa­rze no­wo­żyt­nej Eu­ropy go­towi byli prze­zna­czyć znaczne sumy, czas i po­kłady ener­gii, aby osią­gnąć wy­żej wy­mie­nione cele. Go­rączka złota nie omi­nęła i pol­skich dwo­rów. Al­che­mi­ków za­trud­niali mię­dzy in­nymi Zyg­munt Au­gust, Ste­fan Ba­tory i Au­gust II Mocny.

Wielu po­szu­ki­wa­czy me­tody stwa­rza­nia złota oka­zało się zwy­kłymi oszu­stami, ale byli wśród nich rów­nież na­prawdę zna­ko­mici na­ukowcy. Ważne jest zro­zu­mie­nie, że by­cie al­che­mi­kiem nie ozna­czało wy­łącz­nie zaj­mo­wa­nia się ma­gią i dą­że­nia do stwo­rze­nia bo­gactw. Cel sta­no­wiło przede wszyst­kim zdo­by­cie ca­łej wie­dzy, po­zna­nie wszyst­kich prawd i mocy przy­rody. Al­che­mik był zwy­kle po pro­stu świet­nie wy­kształ­co­nym eru­dytą.

Dzięki eks­pe­ry­men­tom al­che­micz­nym od­kryto wiele pier­wiast­ków i praw rzą­dzą­cych świa­tem na­tury oraz zmo­dy­fi­ko­wano tech­niki prze­pro­wa­dza­nia ba­dań la­bo­ra­to­ryj­nych, co przy­czy­niło się do roz­woju che­mii i in­nych nauk em­pi­rycz­nych. Al­che­mia, oprócz tego, że jest in­te­re­su­ją­cym te­ma­tem, była rów­nież waż­nym zja­wi­skiem dla hi­sto­rii kul­tury i na­uki, a jej roz­wój od XV do XVII wieku istot­nie na nie wpły­nął. Znaczna więk­szość za­cho­wa­nych i zna­nych nam tek­stów al­che­micz­nych po­cho­dzi wła­śnie z tych cza­sów.

Od­kry­wa­nie no­wo­żyt­nej hi­sto­rii al­che­mii bywa za­ska­ku­jące. Nie­zwy­kła oka­zuje się skala zja­wi­ska, ja­kim jest po­wszechna po­pu­lar­ność wie­dzy ta­jem­nej w no­wo­żyt­no­ści. Za­dzi­wia rów­nież ogromne za­an­ga­żo­wa­nie w al­che­mię lu­dzi zaj­mu­ją­cych się na­uką, czy też grup sil­nie zwią­za­nych z re­li­gią rzym­sko­ka­to­licką. Po­sta­no­wi­łam przed­sta­wić wszyst­kie opi­sane we wstę­pie kwe­stie na przy­kła­dzie kilku wy­bra­nych hi­sto­rii dzie­ją­cych się na zna­nych eu­ro­pej­skich dwo­rach w epoce no­wo­żyt­nej. Wy­daje się, że wy­nie­śli­śmy ze szkoły pod­sta­wową wie­dzę na te­mat tych lu­dzi i dwo­rów. O ileż cie­kaw­sze by­łyby tamte szkolne lek­cje, gdy­by­śmy po­znali na nich także kwe­stie z za­kresu al­che­mii i wie­dzy ta­jem­nej, które są nie­ro­ze­rwal­nie po­łą­czone z głów­nym bie­giem hi­sto­rii oraz toż­sa­mo­ścią opi­sy­wa­nych wład­ców. To wła­śnie rzą­dzący mieli wtedy znaczny wpływ na ro­dzące się trendy w sztuce, na­uce i in­nych dzie­dzi­nach. Je­śli więc nie po­znamy do­brze ich za­in­te­re­so­wań i upodo­bań, rów­nież tych ezo­te­rycz­nych, czy bę­dziemy mo­gli w pełni po­znać i zro­zu­mieć two­rzącą się wtedy kul­turę? Mam na­dzieję, że po lek­tu­rze tej książki oczy­wi­ste sta­nie się, że jest to py­ta­nie re­to­ryczne.

Roz­dział 1

Pierw­szy sto­pień wta­jem­ni­cze­nia

Wiedz, że sztuka al­che­miczna i wie­dza ta­jemna za­wsze do­stępne były je­dy­nie wy­bra­nym i wta­jem­ni­czo­nym. Aby stwo­rzyć naj­więk­sze dzieło – ka­mień fi­lo­zo­fów – nie wy­star­czy po­siąść mą­dro­ści z ksiąg, po­znać tech­no­lo­gii pro­ce­sów che­micz­nych ani mieć pew­nych ogól­nych pre­dys­po­zy­cji.

Ko­nieczne są także ini­cja­cja, bo­ski dar ob­ja­wie­nia i ma­giczne olśnie­nie, spły­wa­jące na adepta dzięki za­no­szo­nym przez niego in­wo­ka­cjom, głę­bo­kiej re­flek­sji, kon­tem­pla­cji oraz pro­wa­dze­niu dia­logu we­wnętrz­nego. Do­piero one gwa­ran­tują al­che­mi­kowi kom­pletne zro­zu­mie­nie naj­wyż­szych ta­jem­nic na­tury i to, że bę­dzie mógł wy­ko­rzy­stać je dla swo­ich ce­lów.

Do­num Dei i na­tchnie­nie mu­szą przyjść same.

Wta­jem­ni­cze­nie w pod­sta­wowe ar­kana al­che­mii znaj­dziesz za to po­ni­żej. Dzięki nim zro­zu­miesz głę­biej istotę wie­dzy ta­jem­nej i roz­wi­kłasz nie­jedną ezo­te­ryczną alu­zję w her­me­tycz­nych tek­stach. Do­wiesz się rów­nież, co ro­bić w la­bo­ra­to­rium i jak ukryć swoje dzia­ła­nia za za­słoną utkaną z bo­ga­tej sym­bo­liki, tak by nikt poza wta­jem­ni­czo­nymi nie od­krył two­ich se­kre­tów.

Nie jest to oczy­wi­ście ini­cja­cja naj­wyż­szego stop­nia. Wielu adep­tów za­brało swoje al­che­miczne ta­jem­nice do grobu. Inni strze­gli ich, uży­wa­jąc w swo­ich dzie­łach szy­frów nie do zła­ma­nia. Tych se­kre­tów już nie po­znamy. Znaj­dziesz tu jed­nak bazę, która po­zwoli ci zro­bić ko­lejny krok ku osią­gnię­ciu al­che­micz­nej ilu­mi­na­cji.

A te­raz czy­taj uważ­nie.

Ta­blica Szma­rag­dowa

Ta­bula Sma­rag­dina to dzieło sa­mego bo­skiego Her­mesa Tri­sme­gi­stosa, bi­blia wszyst­kich al­che­mi­ków. W VIII wieku na­szej ery zna­le­ziono ją w Tia­nie (dzi­siej­szej Tur­cji) w dłoni zmu­mi­fi­ko­wa­nych zwłok sie­dzą­cych na zło­tym tro­nie w gro­bowcu pod po­są­giem Her­mesa. Ten za­le­d­wie trzy­na­sto­wer­sowy tekst za­wiera naj­waż­niej­sze ta­jem­nice al­che­mii, do­ty­czące stwo­rze­nia ka­mie­nia fi­lo­zo­fów i trans­mu­ta­cji. Na uwagę za­słu­guje szcze­gól­nie dru­gie zda­nie – ulu­bione twier­dze­nie al­che­mi­ków.

1. Praw­dziwe, bez kłam­stwa, pewne i naj­praw­dziw­sze.

2. To, co jest ni­żej, jest jak to, co jest wy­żej, a to, co jest wy­żej, jest jak to, co jest ni­żej, dla prze­nik­nię­cia cu­dów je­dy­nej rze­czy.

3. I tak jak wszyst­kie rze­czy po­wstały z jed­nego, z my­śli jed­nego, tak wszyst­kie rze­czy zo­stały zro­dzone z tej jed­nej rze­czy, przez przy­sto­so­wa­nie.

4. Oj­cem jego jest Słońce, matką Księ­życ; wiatr wy­no­sił go w swym ło­nie; kar­mi­cielką jego jest Zie­mia.

5. Oj­ciec wszel­kiego stwo­rze­nia ca­łego świata jest tu­taj.

6. Siła jego jest zu­pełna, je­żeli za­mieni się w zie­mię.

7. Od­dzie­lisz zie­mię od ognia, sub­telne (lotne) od gę­stego, z wolna, z wielką zręcz­no­ścią.

8. Wznosi się z ziemi ku niebu i po­wtór­nie zstę­puje na zie­mię i otrzy­muje siłę wyż­szych i niż­szych. Tak po­sią­dziesz chwałę ca­łego świata. Dla­tego od­stąpi od cie­bie wszelka ciem­ność.

9. Ta jest wszel­kiej mocy po­tężna siła: po­nie­waż zwy­cięży wszelką rzecz sub­telną i prze­nik­nie każde ciało stałe.

10. Tak zo­stał stwo­rzony świat.

11. Ta­kie będą cu­downe przy­sto­so­wa­nia, któ­rych spo­sób jest tu za­warty.

12. Dla­tego je­stem na­zwany Her­me­sem Po­trój­nie Wiel­kim (Her­me­sem Tri­sme­gi­sto­sem), po­sia­da­ją­cym trzy czę­ści fi­lo­zo­fii ca­łego świata.

13. To jest zu­pełne, co po­wie­dzia­łem o dzia­ła­niu Słońca[1].

Ta­jemne dą­że­nia al­che­mi­ków

Prze­różne są cele adep­tów al­che­mii. Naj­częst­sze to: chry­so­po­eia (pro­duk­cja złota), ar­gy­ro­po­eia (pro­duk­cja sre­bra), stwo­rze­nie al­ka­he­stu (uni­wer­sal­nego roz­pusz­czal­nika), pa­na­ceum (uni­wer­sal­nego le­kar­stwa) oraz elik­siru ży­cia, przy­wra­ca­ją­cego mło­dość i prze­dłu­ża­ją­cego ży­cie. Są jed­nak i tacy, któ­rzy dążą przede wszyst­kim do mi­stycz­nego po­łą­cze­nia z Bo­giem – wznie­sie­nia się na wy­żyny in­te­lek­tu­alne i sa­mo­do­sko­na­le­nia – a więc nie­jako do trans­mu­ta­cji wła­snej osoby. Jesz­cze inni sta­rają się stwo­rzyć sztuczne ży­cie, na przy­kład w po­staci ho­mun­ku­lusa, czyli czło­wieczka stwo­rzo­nego w la­bo­ra­to­rium.

Pod­stawy teo­rii al­che­micz­nej

Al­che­micy mają różne am­bi­cje i za­miary, jed­nak na szczę­ście więk­szość z nich ko­rzy­sta z kilku uni­wer­sal­nych sys­te­mów. Warto zwró­cić uwagę choćby na znaki spe­cjalne za­stę­pu­jące różne słowa i ele­menty, po­nie­waż czę­sto można je spo­tkać w ory­gi­nal­nych tek­stach al­che­micz­nych.

Jedna z głów­nych teo­rii, na któ­rych opiera się al­che­mia, to ta, we­dług któ­rej cały wszech­świat zbu­do­wany jest z czte­rech pod­sta­wo­wych ele­men­tów: po­wie­trza, ognia, ziemi i wody, oraz kwin­te­sen­cji (łac. qu­inta es­sen­tia), czyli pią­tego ży­wiołu, za który uważa się eter lub ina­czej du­cha ma­te­rii. Pięć ży­wio­łów łącz­nie może sym­bo­li­zo­wać pię­cio­ra­mienna gwiazda – pen­ta­gram, mo­gący też ozna­czać ogólną pełną ca­łość bądź czło­wieka ko­smicz­nego (czło­wieka wy­obra­żo­nego jako mi­kro­ko­smos: każda część jego ciała od­po­wiada ja­kie­muś ciału nie­bie­skiemu lub frag­men­towi wszech­świata). Za trzy pod­sta­wowe skład­niki wszel­kiej ma­te­rii (w epoce no­wo­żyt­nej na­zy­wane pier­wiast­kami bądź za­sa­dami) uzna­wane są: rtęć, siarka i sól (czę­sto od­no­szone sym­bo­licz­nie do du­cho­wego, psy­chicz­nego i cie­le­snego aspektu istoty ludz­kiej).

Rtęć (żywe sre­bro) ze względu na swoje po­wią­za­nie z Mer­ku­rym naj­czę­ściej w pi­smach al­che­micz­nych jest na­zy­wana mer­ku­riu­szem. Nie­rzadko po­ja­wia się tam rów­nież mer­ku­riusz żywy lub mer­ku­riusz fi­lo­zo­ficzny. Cho­dzi wtedy o rtęć pod­daną już pro­ce­som al­che­micz­nym, wy­ko­rzy­sty­waną jako roz­pusz­czal­nik. Okre­śle­nia „żywy” i „fi­lo­zo­ficzny” to­wa­rzy­szą też in­nym sub­stan­cjom. W la­bo­ra­to­riach al­che­micz­nych wy­ko­rzy­stuje się wiele in­nych roz­pusz­czal­ni­ków, na przy­kład wi­triol🜖 (stę­żony kwas siar­kowy). W swo­jej na­zwie kryje on al­che­miczną mak­symę. Akro­nim V.I.T.R.I.O.L. można bo­wiem roz­wi­nąć w zda­nie: Vi­sita In­te­riora Ter­rae Rec­ti­fi­cando In­ve­nies Oc­cul­tum La­pi­dem (Wejdź do wnę­trza ziemi, dzięki oczysz­cze­niu od­naj­dziesz ukryty ka­mień)[2].

Ist­nieje też grupa roz­pusz­czal­ni­ków ma­ją­cych wspólną na­zwę: aqua vi­tae (woda ży­cia). Po­wstają one po wy­de­sty­lo­wa­niu z wina moc­niej­szego al­ko­holu. Aqua bywa czę­sto ogól­nym okre­śle­niem sy­no­ni­micz­nym roz­pusz­czal­nika; aqua re­gia – woda kró­lew­ska, mie­sza­nina kwasu sol­nego i azo­to­wego; aqua for­tis, czyli kwas azo­towy, który roz­pusz­cza wszyst­kie me­tale poza zło­tem.

W sys­te­mie al­che­micz­nym jest wiele wza­jem­nych po­wią­zań. (Mówi o tym choćby dru­gie zda­nie z Ta­blicy Szma­rag­do­wej). Czte­rem ży­wio­łom od­po­wia­dają we­dług usta­lo­nego po­rządku mię­dzy in­nymi pla­nety, ko­lory, znaki zo­diaku i fazy two­rze­nia ka­mie­nia fi­lo­zo­fów. Ka­no­niczna kon­cep­cja al­che­mii każ­demu me­ta­lowi przy­pi­suje pla­netę, która wy­wiera na niego bez­po­średni wpływ. Jest to szcze­gól­nie istotne, po­nie­waż w tek­stach al­che­micz­nych bar­dzo czę­sto po­ja­wia się sym­bol pla­nety, gdy w rze­czy­wi­sto­ści jest mowa o kon­kret­nym me­talu. Warto więc przy­swoić so­bie po­niż­sze ko­re­laty:

• Sa­turn – ołów – ♄

• Jo­wisz – cyna – ♃

• Mars – że­lazo – ♂

• Słońce – złoto – ☉

• We­nus – miedź – ♀

• Mer­kury – rtęć – ☿

• Księ­życ – sre­bro – ☽[1*]

Oprócz pro­stych zna­ków wy­stę­pu­ją­cych w tek­stach al­che­micz­nych ist­nieją też bar­dziej roz­wi­nięte i skom­pli­ko­wane sym­bole, które czę­sto wid­nieją na ilu­stra­cjach. Do naj­pow­szech­niej­szych na­leżą:

• Uro­bo­ros (także: an­dro­gy­nia, re­bis [„po­dwójna rzecz”], jed­no­ro­żec, węże sple­cione na ka­du­ce­uszu Mer­ku­rego) – har­mo­nia sprzecz­no­ści i prze­ciw­sta­wieństw, po­wią­za­nie wszyst­kich ele­men­tów wszech­świata;

• po­dróż – al­che­miczna droga do­sko­na­le­nia;

• ogień – siła two­rząca, ale i nisz­czy­ciel­ska;

• smok – rtęć;

• lew – słońce, siarka;

• fe­niks – ka­mień fi­lo­zo­fów;

• kuź­nia Wul­kana – la­bo­ra­to­rium al­che­miczne;

• ko­biece łono – piec al­che­miczny;

• drzewo (fi­lo­zo­ficzne) – ko­rzeń lub na­sie­nie ka­mie­nia fi­lo­zo­fów;

• schody (dra­bina) – ini­cja­cja al­che­miczna, fazy al­che­miczne;

• dzie­le­nie dusz na zba­wione i po­tę­pione – oczysz­cza­nie sub­stan­cji;

• czte­rej ewan­ge­li­ści – cztery ży­wioły, cztery ko­lory po­ja­wia­jące się pod­czas trans­mu­ta­cji;

• Święta Trójca – trzy za­sady: mer­ku­riusz, siarka i sól;

• święta Ma­ria – sub­stan­cja dzie­wi­cza;

• Chry­stus – ka­mień fi­lo­zo­fów;

• dra­bina Ja­kuba – łącz­nik mię­dzy nie­bio­sami a świa­tem pod­księ­ży­co­wym;

• zmar­twych­wsta­nie – trans­mu­ta­cja; za­bi­cie me­talu, aby mógł od­ro­dzić się w do­sko­nal­szej for­mie.

Jedno z al­che­micz­nych mott brzmi So­lve et co­agula, czyli „Roz­pusz­czaj i sca­laj”. Wy­wo­dzi się ono z pod­sta­wo­wej teo­rii, we­dług któ­rej naj­pierw trzeba znisz­czyć, roz­ło­żyć na czyn­niki pierw­sze czy wręcz uśmier­cić jedną ma­te­rię, aby otrzy­mać z niej drugą – czyst­szą i do­sko­nal­szą. Z tego po­wodu ist­nieją też al­che­miczne sym­bole na­wią­zu­jące do śmierci i zmar­twych­wsta­nia, od­no­szące się wła­śnie do za­bi­ja­nia ma­te­riału, by mógł od­ro­dzić się na nowo.

Gdy opa­nuje się teo­rię i pod­sta­wowe sys­temy, można za­cząć ope­ro­wać nimi w la­bo­ra­to­rium.

La­bo­ra­to­rium

Na­zwa pra­cowni al­che­mika kryje w so­bie dwa ła­ciń­skie słowa – la­bor (praca) i ora­to­rium (miej­sce mo­dli­twy). W la­bo­ra­to­riach al­che­micz­nych można czę­sto zna­leźć wy­od­ręb­nioną prze­strzeń do kon­tem­plo­wa­nia tek­stów i za­no­sze­nia mo­dlitw w in­ten­cji uda­nej trans­mu­ta­cji oraz od­dzielną część do pracy i prze­pro­wa­dza­nia eks­pe­ry­men­tów. W tej czę­ści znaj­dują się przede wszyst­kim atha­nory – piece al­che­miczne, w któ­rych adepci chcą uzy­skać jak naj­wyż­szą tem­pe­ra­turę. Jest tu też wiele spe­cja­li­stycz­nych na­czyń: alem­bi­ków i re­tort, słu­żą­cych do de­sty­la­cji, oraz ty­gli do to­pie­nia, spa­la­nia i pra­że­nia. We wnę­trzu pieca czę­sto zo­staje umiesz­czone jajo fi­lo­zo­ficzne – na­czy­nie w kształ­cie jajka, do któ­rego al­che­mik wkłada złoto i sre­bro wraz z roz­pusz­czal­ni­kiem (naj­czę­ściej mer­ku­riu­szem), by stwo­rzyć ka­mień fi­lo­zo­fów. Jajo bywa też sym­bo­lem okieł­zna­nego cha­osu, pierw­szej ma­te­rii lub za­lążka no­wego ży­cia, z któ­rego może się od­ro­dzić na przy­kład me­tal. Po­szcze­gólne czę­ści jajka łą­czy się z ko­lei me­ta­fo­rycz­nie z czte­rema ży­wio­łami: sko­rupka to zie­mia, błona – po­wie­trze, białko – woda, a żółtko – ogień.

Pro­cesy, ja­kim pod­daje się sub­stan­cje, to mię­dzy in­nymi ogrze­wa­nie, to­pie­nie, wy­pa­la­nie, roz­pusz­cza­nie, kry­sta­li­za­cja, re­duk­cja, sub­li­ma­cja (przej­ście ze stanu sta­łego bez­po­śred­nio w stan ga­zowy), de­sty­la­cja (roz­dzie­le­nie skład­ni­ków cie­kłej mie­sza­niny po­przez ich od­pa­ro­wa­nie i skro­ple­nie), fil­tro­wa­nie, kal­cy­na­cja (otrzy­my­wa­nie osadu lub proszku za po­mocą pra­że­nia), fer­men­ta­cja, pu­tre­fak­cja (gni­cie i roz­kład po­wo­du­jące oczysz­cze­nie), mul­ti­pli­ka­cja, de­kan­ta­cja (od­dzie­le­nie cie­czy od osadu), amal­ga­ma­cja (otrzy­my­wa­nie me­tali szla­chet­nych przy uży­ciu rtęci), ku­pe­la­cja (oczysz­cza­nie me­tali szla­chet­nych ze stopu oło­wiu po­przez utle­nia­nie) i pro­jek­cja (do­da­nie ka­mie­nia fi­lo­zo­fów do me­talu nie­szla­chet­nego w celu trans­mu­ta­cji).

Wszyst­kie te dzia­ła­nia mają zwy­kle na celu stwo­rze­nie ka­mie­nia fi­lo­zo­fów.

Ka­mień fi­lo­zo­fów

W ję­zyku pol­skim czę­sto po­ja­wia się na­zwa „ka­mień fi­lo­zo­ficzny”, co wy­daje się dość dziwne, je­żeli weź­miemy pod uwagę ła­ciń­ski źró­dło­słów tego po­łą­cze­nia słów. La­pis phi­lo­so­pho­rum zna­czy do­słow­nie ka­mień fi­lo­zo­fów albo ka­mień mę­dr­ców. Nie jest to ka­mień per se, a ra­czej pro­szek. Al­che­micy uwa­żają go za sub­stan­cję, która ma wiele cu­dow­nych wła­ści­wo­ści. Naj­po­pu­lar­niej­sza z nich to moż­li­wość prze­pro­wa­dza­nia trans­mu­ta­cji me­tali, czyli prze­mie­nia­nia me­tali nie­szla­chet­nych w szla­chetne, do­ce­lowo – stwo­rze­nie sztucz­nego złota lub sre­bra. Ka­mień fi­lo­zo­fów za­mien­nie na­zywa się tynk­turą: białą, słu­żącą do two­rze­nia sre­bra, i czer­woną – do two­rze­nia złota.

Funk­cjo­nują jesz­cze inne okre­śle­nia ka­mie­nia fi­lo­zo­fów: małe lub wiel­kie ma­gi­ste­rium (wy­ko­rzy­sty­wane od­po­wied­nio do two­rze­nia sre­bra i złota) oraz me­dy­cyna, elik­sir czy kwin­te­sen­cja. Nie spo­sób wy­mie­nić tu wszyst­kich, gdyż w jed­nym ze słow­ni­ków ter­mi­nów her­me­tycz­nych z XVIII wieku po­ja­wia się ich aż sześć­set.

Ka­mień fi­lo­zo­fów jest rów­nież uwa­żany za pa­na­ceum, śro­dek prze­dłu­ża­jący ży­cie oraz elik­sir wiecz­nej mło­do­ści. Gwa­ran­tuje do­sko­na­łość fi­zyczną i mo­ralną oraz peł­nię szczę­ścia. Po­zwala na do­tar­cie do ab­so­lutu, zdo­by­cie omni­wie­dzy i od­dzia­ły­wa­nie na wszech­świat. Umoż­li­wia też zmianę szkła i krysz­ta­łów w ka­mie­nie szla­chetne i perły, a na­wet od­na­le­zie­nie ukry­tego skarbu.

Pro­ces otrzy­my­wa­nia ka­mie­nia fi­lo­zo­ficz­nego na­zy­wany jest wiel­kim dzie­łem (opus ma­gnum). Czę­sto sym­bo­licz­nie przed­sta­wia się go jako al­che­miczne za­ślu­biny – po­łą­cze­nie kró­lo­wej (ko­bieta bia­łego ko­loru sym­bo­li­zu­jąca księ­życ i rtęć) z kró­lem (czer­wony męż­czy­zna sym­bo­li­zu­jący słońce i siarkę), które daje peł­nię jed­no­ści wy­ni­ka­jącą z ze­spo­le­nia prze­ci­wieństw – her­ma­fro­dytę, ko­lejny sym­bol ka­mie­nia fi­lo­zo­fów. Nie­kiedy za­ślu­biny kró­lo­wej i króla za­stę­po­wano przed­sta­wie­niem ka­zi­rod­czego po­łą­cze­nia brata i sio­stry.

Two­rze­nie ka­mie­nia fi­lo­zo­fów składa się z czte­rech faz: ni­gredo (roz­kład sym­bo­li­zo­wany przez kruka, Sa­turna, mękę lub grób), al­bedo (go­łę­bica), ci­tri­ni­tas i ru­bedo (fe­niks lub lew). Na ko­niec każ­dej z nich można za­ob­ser­wo­wać zmianę ko­loru w na­stę­pu­ją­cej ko­lej­no­ści: czarny → biały → żółty → czer­wony. Te barwy czę­sto po­ja­wiają się obok sie­bie na sym­bo­licz­nych ilu­stra­cjach do­ty­czą­cych al­che­mii. Nie­kiedy mówi się także o efek­cie ogona pa­wia – cauda pa­vo­nis, je­śli w ostat­niej fa­zie wiel­kiego dzieła do­strze­galne są wszyst­kie barwy na­raz.

Me­dy­cyna al­che­miczna