Sens. O tym, co wzmacnia - Jan Kaczkowski - ebook
NOWOŚĆ

Sens. O tym, co wzmacnia ebook

Jan Kaczkowski

4,7

15 osób interesuje się tą książką

Opis

Bóg nie jest poza naszym matriksem, jest w nim, jest w nas, jest dramatycznie blisko każdego. Bez względu na to, czy nam się życie wali czy nie. Bóg jest stały, niezmienny, wierny. To my bywamy niewierni. Rozumowo to założenie jesteśmy w stanie przyjąć, emocjonalnie trudniej. Ale musimy to sobie powtarzać, bo inaczej przestaniemy Mu ufać i zwariujemy.

 

Ksiądz Jan Kaczkowski, wyjątkowy i szczery do bólu, daje wskazówki, jak przeprogramować siebie, poukładać relacje, uświadomić sobie, co jest najważniejsze. Bo życie to jednorazowy i niepowtarzalny projekt, a człowiek jest w stanie przekroczyć siebie, zadziwiać swoją szlachetnością i odnaleźć sens.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 72

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (20 ocen)
15
4
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tynka8

Dobrze spędzony czas

4 ze względu na wtórność - teksty księdza Jana są ciągle aktualne, jednak nie są nowością dla osób, które przeczytały już poprzednie pozycje jego autorstwa.
00
MariaStd

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniala książka. Bardzo się cieszę że miałam możliwość jej przeczytania. Ogromnie wartościowa pozycja. Pełna miłości i wiary w ludzi. Można ją też potraktować jako nasz instruktaż
00
Julia_mistrz

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna.
00

Popularność




ks. Jan Kacz­kow­ski

Sens

O tym, co wzmac­nia

Bez względu na to, czy nam się ży­cie wali czy nie. Bóg jest stały, nie­zmienny, wierny.

Od­waga

Spo­tka­łem ostat­nio czło­wieka, który wprost się przy­znał, że w pew­nej sy­tu­acji ży­cio­wej po pro­stu nie dał rady i zro­bił po­tworne świń­stwo. Wcale się nie uspra­wie­dli­wiał. Do tego po­trzeba ogrom­nej du­cho­wej siły. Z naj­gor­szej sy­tu­acji można wyjść z twa­rzą. Ks. Tisch­ner mó­wił: „Prawda wy­po­wie­dziana o so­bie jest za­wsze czymś wiel­kim, nie­za­leż­nie od tego, czy jest to prawda o ludz­kiej cno­cie czy wi­nie. Kto się przy­znaje, ten wcho­dzi pod opiekę prawdy. Prawda chroni le­piej od wszel­kiej kry­jówki”.

„Czemu taki zwy­kły wto­rek jak dziś nie może być mo­men­tem prze­ło­mo­wym w moim ży­ciu?”. Mamy prawo do zwy­kłych, mi­stycz­nych wtor­ków. Ja taki kie­dyś mia­łem. Naj­zwy­czaj­niej­szy dzień, który nie za­po­wia­dał prze­łomu. Dajmy so­bie szansę. Umówmy się na coś z na­szym ży­ciem, prze­cież je­ste­śmy spraw­czy. Zmieńmy to, co nas uwiera. Speł­nijmy ma­rze­nie. Zróbmy to, na co nam wcze­śniej nie star­czało od­wagi.

Mu­simy umie­jęt­nie wy­cho­dzić ku in­nym oso­bom, wkra­czać w ich obce dla nas światy. Pe­wien star­szy do­mi­ni­ka­nin, wy­chy­la­jąc się przez okno z klasz­tor­nej celi, roz­ma­wiał z pro­sty­tut­kami, które cza­to­wały na klien­tów pod klasz­to­rem. Inni oj­co­wie pół­żar­tem mó­wili: „Niech oj­ciec się tak nie wy­chyla, bo oj­ciec wy­pad­nie”. On jed­nak w tej kon­wen­cji od­po­wia­dał „Nie bój­cie się. Je­stem mocno za­cze­piony sto­pami o ka­lo­ry­fer”. Taki wła­śnie jest chrze­ści­jań­ski dia­log: mocno za­ko­rze­niony w wie­rze, ale od­waż­nie wy­chy­la­jący się ku In­nym. Im bar­dziej je­ste­śmy au­ten­tyczni, tym bar­dziej je­ste­śmy swo­bodni. Na­to­miast pewna sztyw­ność w po­sta­wie i w my­śle­niu, która jest za­rzu­cana ka­to­li­kom, może wy­ni­kać z tego, że oni sami są po pro­stu nie do końca prze­ko­nani do tego, co ro­bią. Ktoś, kto czuje się do­brze na swoim miej­scu, po­trafi wyjść z kon­wen­cji. Nie mó­wię o roz­mie­nia­niu się na drobne i od­ry­wa­niu od ko­rzeni, ale o ta­kim wzro­ście, który po­zwala się­gać na­prawdę da­leko. Jed­no­cze­śnie nie ma tu miej­sca na żadne zgniłe kom­pro­misy mo­ralne. Jak za­cho­wać nie­ska­zi­tel­ność go­łę­bia i roz­trop­ność węża? Roz­trop­ność nie może do­pro­wa­dzić do kom­pro­misu mo­ral­nego, a nie­ska­zi­tel­ność nie może do­pro­wa­dzić nas do pu­ry­ta­ni­zmu, przez który prze­sta­niemy być sku­teczni. Po to mamy su­mie­nie, żeby się nim kie­ro­wać, kiedy mu­simy stą­pać po cien­kim lo­dzie. A mu­simy ro­bić to sto­sun­kowo czę­sto, po­nie­waż w wie­rze je­ste­śmy we­zwani do ry­zyka.

Gdy pa­trzymy na po­stać Moj­że­sza, cu­dow­nie ura­to­wa­nego z Nilu – z jed­nej strony, a z dru­giej – tego, który za­bił Egip­cja­nina, a mimo to przez Boga był trak­to­wany jako wy­brany, to uświa­da­miamy so­bie, że można słabo za­cząć, a do­brze skoń­czyć. Moj­żesz miał w so­bie po­korę. Py­tał: „Kimże ja je­stem, że­bym szedł do fa­ra­ona?”. Czę­sto tak się zda­rza, że Pan Bóg wy­biera tych sła­bych, pro­stych, nie­wy­kształ­co­nych. Po­kora świę­tego po­lega na tym, że pyta: Boże, kim ja je­stem, że po­sy­łasz mnie tu czy tam? Ta­kie po­stawy ob­ser­wu­jemy na kar­tach Ewan­ge­lii. Tak re­ago­wali nie­mal wszy­scy apo­sto­ło­wie (z wy­jąt­kiem Ju­da­sza). Święty Piotr mó­wił: Mi­strzu, ni­gdy Cię nie opusz­czę, pójdę za Tobą na śmierć. Tym­cza­sem spa­ni­ko­wał. Zdra­dził. Ale jak wiemy, stał się fi­la­rem Ko­ścioła. Święty Pa­weł naj­pierw po­zba­wiał chrze­ści­jan ży­cia, a po­tem na­wró­cił się, no­sił cię­żar daw­nych win w so­bie, i świet­nie skoń­czył. To jest dla nas na­uka, by się ni­gdy nie pod­da­wać, nie prze­sta­wać wal­czyć o lep­szą wer­sję sie­bie.

Kiedy my­ślę o tym moim by­ciu księ­dzem, to uświa­da­miam so­bie, że waż­nym wy­zwa­niem dla mnie były słowa z Pi­sma Świę­tego: „Nie stra­ci­łeś żad­nego z tych, któ­rych ci da­łem”. Może stra­ci­łem? Może nie by­łem na tyle wni­kliwy, żeby z każ­dym z tych lu­dzi, któ­rzy sta­nęli na mo­jej dro­dze, na­wią­zać kon­takt, żeby mi za­ufali? Nie wiem. Nie po­tra­fię być, tak mi się wy­daje, jesz­cze au­ten­tycz­niej­szym świad­kiem, że warto być księ­dzem. A warto. Tak warto… Gdy­bym miał wy­bie­rać ka­płań­stwo jesz­cze raz, to wy­brał­bym je z po­słu­szeń­stwem, któ­rego nie uzna­jemy za bał­wo­chwal­stwo. Wy­brał­bym je z ce­li­ba­tem, któ­rego nie uwa­żam za wię­zie­nie. To jest mój ce­li­bat, to jest moje ży­cie, ja so­bie z moją wol­no­ścią i moim ce­li­ba­tem po­ra­dzę. Uwa­żam, że on jest płodny. To jest też py­ta­nie do was: jak trak­tu­je­cie swoją wol­ność? Nie bój­cie się jej. Nie ma ka­to­li­cy­zmu bez wol­no­ści. Pan Bóg dał ci to wspa­niałe na­rzę­dzie – su­mie­nie, które ci po­wie, co jest do­bre, a co złe. Dzięki niemu po­ra­dzisz so­bie z da­rem wol­no­ści, unie­siesz go, za­chwy­cisz się nim. Nie po to do­sta­li­śmy wol­ność, żeby nam za­szko­dziła. Nie bójmy się z niej ko­rzy­stać, ale róbmy to od­po­wie­dzial­nie.

Zwróćmy uwagę na przy­mie­rze, które Bóg wie­lo­krot­nie za­wie­rał z Abra­ha­mem. Lud je ła­mał, póź­niej znów było za­wie­rane, lud ko­lejny raz je ła­mał… W tym ryt­mie pro­rocy byli przy­sy­łani, by ule­czyć sy­tu­ację. Tym­cza­sem przy­mie­rze doj­rze­wało. Chciał­bym, że­by­śmy do pew­nych prawd do­ra­stali. Wy­obraźmy so­bie, że do pew­nego mo­mentu Pan Bóg nas pro­wa­dzi za rękę. Zdaje się, że na­wet była o tym mowa w pierw­szym czy­ta­niu ostat­niej nie­dzieli: pierw­sze przy­mie­rze zła­ma­li­ście wtedy, kiedy pro­wa­dzi­łem was za rękę. Ale te­raz z wami za­wrę dru­gie. Co Bóg nam przez to chce po­wie­dzieć? Je­steś moim sy­nem. Je­stem przy to­bie za­wsze, zwłasz­cza wtedy, kiedy twój świat wali ci się na głowę. Nie zo­sta­wiam cię na­wet wtedy, kiedy mnie nie czu­jesz. Ale nie trak­tuję cię pro­tek­cjo­nal­nie. Nie prze­su­wam tym oto Bo­żym pa­lu­chem po sza­chow­nicy ży­cia. Je­steś moim umi­ło­wa­nym dziec­kiem, to prawda. Ale nie po to cię tak wspa­niale stwo­rzy­łem, nie po to da­łem ci ro­zum, su­mie­nie, Ewan­ge­lię, a to wszystko oświe­tli­łem na­uką Ko­ścioła, żeby cię do cze­go­kol­wiek zmu­szać. Nie po to da­łem ci ten wspa­niały dar wol­no­ści, żeby ci go na­tych­miast od­bie­rać na­ka­zami. W każ­dej sy­tu­acji we wnę­trzu swo­jego je­ste­stwa po­dej­miesz osta­teczną de­cy­zję. Na­uka Ko­ścioła nas, ka­to­li­ków, obo­wią­zuje, ale nie w spo­sób ab­so­lutny. Jest bar­dzo sil­nym świa­tłem, ale prze­cież ist­nieją ty­siące we­wnętrz­nych za­leż­no­ści. Roz­strzyga su­mie­nie, od­po­wie­dzial­ność za de­cy­zję spo­czywa na nas. Po­no­simy jej kon­se­kwen­cje po­dob­nie jak He­rod, Pi­łat, set­nik i wielu in­nych, z któ­rymi spo­tkamy się w te re­ko­lek­cje. W dniu ich roz­po­czę­cia ape­luję: nie bój­cie się wol­no­ści! Nie bój­cie się wol­no­ści, która tak na­prawdę jest kwin­te­sen­cją na­szej ludz­kiej god­no­ści. Pan Bóg nie dał nam jej po to, że­by­śmy się nią po­ka­le­czyli. Ufa nam na tyle, że nie in­ge­ruje au­to­ma­tycz­nie w na­sze wy­bory. To jest ta nie­zno­śna cięż­kość bytu. Wol­ność każdy musi nieść na swo­ich bar­kach, a co za tym idzie – nie­ustan­nie, mo­zol­nie pra­co­wać nad ugo­rem wła­snego su­mie­nia. Ale to wła­śnie w chrze­ści­jań­stwie i ka­to­li­cy­zmie naj­bar­dziej mnie za­chwyca.

Tych smut­nych z was za­py­tam: dla­czego to nie może być taka zwy­kła nie­dziela, w którą po­sta­no­wi­cie, że wa­sze ży­cie się zmieni? Może to dzi­siaj po­wi­nie­nem wy­star­to­wać na nowo. Uwie­rzyć w sie­bie, swoje moż­li­wo­ści. Kilka razy w ży­ciu mia­łem mo­menty de­li­kat­nego do­tknię­cia ła­ski. Raz w se­mi­na­rium wcho­dzę do pu­stej ka­te­dry oliw­skiej, klę­kam gdzieś z boku przy ta­ber­na­ku­lum i na­gle, nie wia­domo dla­czego, czuję ogromny przy­pływ bli­sko­ści z Pa­nem Bo­giem. Pa­mię­tam, że to był zwy­kły wto­rek, naj­zwy­klej­szy. Cza­sem do tego do­świad­cze­nia wra­cam, zwłasz­cza kiedy od­pra­wiam Mszę świętą co­dzienną. Py­tam sie­bie: dla­czego aku­rat ten wto­rek, dla­czego aku­rat to nie­dzielne po­po­łu­dnie nie jest tym mo­men­tem prze­ło­mo­wym? Może się umówmy z na­szym ży­ciem, prze­cież je­ste­śmy spraw­czy, że dzi­siej­szy dzień to ży­cie zmieni. I to w po­zy­tyw­nym sen­sie.

Strach nas nie bu­duje. Ży­cie sa­mymi oba­wami nie ma więc sensu. Prze­cież i tak w ży­ciu każ­dego z nas na­dej­dzie ja­kiś trudny mo­ment. Jest to wpi­sane w nasz los: chwile pełne piękna, dla któ­rego bra­kuje słów, i chwile cier­pie­nia, w ob­li­czu któ­rego można tylko mil­czeć. Kiedy przyjdą pro­blemy, wtedy trzeba bę­dzie wy­soko pod­nieść głowę i sta­wić im czoło. Czło­wiek ma do tego dość sił. Pan Bóg nie daje nam za­dań, któ­rych nie po­tra­fi­li­by­śmy unieść. Z trud­nych hi­sto­rii na ogół wy­cho­dzimy moc­niejsi, mą­drzejsi. Nie­zwy­kle trudna jest też kwe­stia za­ufa­nia tak sil­nego, by móc dzięki niemu cho­dzić po wo­dzie. […] Po to tu je­ste­śmy, żeby coś prze­żyć i dać jak naj­pięk­niej­szy wy­raz na­szemu czło­wie­czeń­stwu. Od­wagi!

JANKACZ­KOW­SKI

(1977-2016)

AU­TO­RY­TET. BIO­ETYK. OJ­CIECNIE­BIO­LO­GICZNY. KSIĄDZPODPRĄD

Szedł PODPRĄD w za­sa­dzie przez całe swoje 38-let­nie ży­cie. Naj­pierw jako dziecko i na­sto­la­tek, zma­ga­jąc się ze swo­imi fi­zycz­nymi nie­do­ma­ga­niami.

Po­szedł PODPRĄD, de­cy­du­jąc się zo­stać du­chow­nym – wy­bór ten był prze­cież czymś nie­zwy­kłym i w jego śro­do­wi­sku ró­wie­śni­czym, i w ro­dzi­nie.

Po­dą­żył PODPRĄD już jako ksiądz, „czy­telny znak” Ewan­ge­lii w za­bie­ga­nym świe­cie.

Po­dą­żał PODPRĄD ukła­dom i hie­rar­chicz­nym za­leż­no­ściom in­sty­tu­cji Ko­ścioła, wie­lo­krot­nie kry­ty­ku­jąc kle­ry­ka­lizm i kon­for­mizm, za co pła­cił swoją cenę.

Wresz­cie już pod­czas cho­roby ks. Jan Kacz­kow­ski szedł PODPRĄD sche­ma­towi czło­wieka, który w ob­li­czu sy­tu­acji gra­nicz­nej za­myka się w so­bie. Wła­śnie w tym naj­trud­niej­szym dla sie­bie okre­sie ży­cia bo­daj naj­bar­dziej sku­pił się na in­nych – pa­cjen­tach, „syn­kach”, przy­ja­cio­łach.

Ni­czego, co osią­gnął ks. Jan Kacz­kow­ski, nie da się od­dzie­lić od jego roli ży­cia – roli księ­dza. Księ­dza do­stęp­nego 24/7. Księ­dza idą­cego wbrew nur­towi przez nie­mal 14 lat swo­jego ka­płań­skiego ży­cia. Księ­dza, który po­zo­sta­wił nam swoje DNA - WIARĘ (w sie­bie i do­brą przy­szłość), PO­LĘ­DWICĘ (ra­dość z pro­stych rze­czy), MI­ŁOŚĆ (wdzięcz­ność i wi­dze­nie dru­giego czło­wieka), jako wska­zówki do­brego, war­to­ścio­wego i speł­nio­nego ży­cia.

Spis tre­ści

Od­waga

Bli­skość

Uczci­wość

Za­ufa­nie

Czu­łość

Sza­cu­nek

Bi­blio­gra­fia

© Wy­daw­nic­two WAM, 2024

© Fun­da­cja im. Księ­dza Jana Kacz­kow­skiego, 2024

Opieka re­dak­cyjna: Kama Haw­rysz­ków

Re­dak­cja: Jo­anna Pod­sa­decka

Ko­rekta: Ka­ta­rzyna On­derka

Pro­jekt okładki: Adam Gut­kow­ski

Skład i opra­co­wa­nie gra­ficzne: Lu­cyna Ster­czew­ska

Fo­to­gra­fie na okładce: Da­mian Kram­ski

Fo­to­gra­fie w książce: Da­mian Kram­ski, ­Ża­neta ­Ga­lew­ska­, ar­chi­wum ro­dzinne

ePub e-ISBN: 978-83-277-4347-3

Mobi e-ISBN: 978-83-277-4348-0

WY­DAW­NIC­TWO WAM

ul. Ko­per­nika 26 • 31-501 Kra­ków

tel. 12 62 93 200

e-mail: wam@wy­daw­nic­two­wam.pl

DZIAŁ HAN­DLOWY

tel. 12 62 93 254-255

e-mail: han­del@wy­daw­nic­two­wam.pl

KSIĘ­GAR­NIA WY­SYŁ­KOWA

tel. 12 62 93 260

www.wy­daw­nic­two­wam.pl