Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
35 osób interesuje się tą książką
Tajemniczy Shadow to mężczyzna wyrwany ze szponów śmierci – jednak nie doszukujmy się w tym niczego pozytywnego.
To mężczyzna, który niczym pionek wchodzi do gry, będąc zabawką w rękach brutalnego Chorwata, od którego chłonie najgorsze możliwe nawyki.
Z porządnego chłopaka przeistacza się w człowieka, którego zasady moralne zacierają się z każdym dniem.
Przynajmniej do momentu, gdy na jego drodze stanie buńczuczna przeciwniczka.
W końcu dwie pokiereszowane przez życie osoby stają twarzą w twarz, a zło czai się w każdej z nich...
Kto okaże się prawdziwym potworem?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 395
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
SHADOW
MARTA CYRKIEL
Copyright ©
Marta Cyrkiel
Wydawnictwo White Raven
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.
Redaktor prowadzący
Ewa Olbryś
Redakcja
Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa
Korekta
Dominika Surma @pani.redaktorka
Redakcja techniczna i graficzna
Marcin Olbryś
www.wydawnictwowhiteraven.pl
Numer ISBN: 978-83-68175-22-6
Żeby nie było, że nie ostrzegłam.
Jeśli jesteś czytelnikiem o słabych nerwach, a sceny seksu wywołują u Ciebie niesmak, to proszę, odpuść sobie czytanie tej serii. Jest ona mocno kontrowersyjna, więc nie chciałabym później słuchać, bądź czytać, że: jest popie…, obleśna, brutalna i inne tego typu komentarze, bo bardzo dobrze o tym wiem.
Natomiast jeżeli nie są Ci obce motywy przemocy psychicznej i fizycznej oraz różne kombinacje łóżkowe, to zapraszam.
Wejdź do świata Shadowa.
Rozgość się wygodnie i czerp przyjemność garściami.
6.05.2016, gdzieś w Polsce
Dookoła mnie pobrzmiewał szum przeplatany cichymi rozmowami osób zebranych w pomieszczeniu. Wypowiadane przez nich słowa odbijały się od ścian, tworząc jeden wielki niezrozumiały dla mnie bełkot. Nagle przez ten dźwięk przebiło się gwałtowne trzaśnięcie drzwiami, a zaraz po nim usłyszałem zachrypnięty głos – jakby jego posiadacz wypalał dziennie dwie paczki papierosów albo w przeszłości miał uszkodzoną krtań. Czułem, że mężczyzna zbliża się do mnie, a włosy na karku stanęły mi dęba z przerażenia. Nie do końca wiedziałem, kim jest, ale najwidoczniej mój organizm doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że oto właśnie nadciąga niebezpieczeństwo.
Przybysz stanął nade mną, a ja w panice przełknąłem ślinę, czekając na najgorsze. Nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Nie pamiętałem nic, a moje ciało przechodziło właśnie agonię. Głowa niemiłosiernie pękała mi z bólu, nie dając przy tym spokoju i nie pozwalając skupić się na tym, co „palacz” miał do powiedzenia. Miałem wrażenie, że moją skórę trawi żywy ogień – nawet czułem na sobie jego intensywne ciepło rozchodzące się po każdej pojedynczej komórce. Byłem przekonany, że płonę żywcem, a wszyscy zebrani dookoła mieli podziwiać mój koniec. Zebrali się tu, aby w podnieceniu oglądać moje ostatnie tchnienie. Niezłą zabawę sobie znaleźli, skurwysyny!
– Kto to, kurwa, jest?! – Zachrypnięty głos przybysza rozszedł się echem po całym pomieszczeniu. Był wkurwiony, a ja po raz kolejny zacząłem obawiać się o własne życie.
– Jak to kto, szefie? – zapytał inny głos, który wydał mi się tak znajomy. – Przecież to Victor.
Jaki znowu, kurwa, Victor?! Czy on ochujał do reszty?!
Nie rozumiałem, co tu się odpierdala. Pragnąłem się odezwać, wytłumaczyć im, kim jestem, ale gdy spróbowałem rozewrzeć usta, spomiędzy nich wyrwał się tylko lekki skrzek. Nie byłem też w stanie otworzyć oczu. Końcówką języka starałem się nawilżyć wargi, jednak każdy najmniejszy ruch z mojej strony potęgował niewyobrażalny ból rozciągający się synapsami po całym ciele. W reakcji na niego w gardle zebrała się żółć, która parła na mój przełyk, chcąc się wydostać na zewnątrz. Zacząłem dławić się własnymi wymiocinami. Każda torsja odbierała mi możliwość zaczerpnięcia tlenu. Tonąłem. I gdy już pogodziłem się z wizją własnej śmierci, poczułem lekki dotyk kostuchy, która mnie do siebie przyzywała.
Sebastian…
Moje imię w jej ustach brzmiało jak prawdziwa anielska pieśń, a nie jak ciężkie brzmienie satanistycznej kapeli. Pomimo że piekielne płomienie smagały moją skórę, to ja podążałem za jej dotykiem jak ślepiec, brnąc na skraj przepaści.
W tej chwili liczyła się tylko ona!
I chociaż głos, który przemawiał do mnie cicho, nie należał do kobiety z mojej wizji, w której odbieraliśmy nasze dyplomy z wyróżnieniem oraz przydział do trójmiejskiej komendy, to wiedziałem, że jest ona dla mnie tak samo ważna jak… Lana.