Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
1052 osoby interesują się tą książką
Zielona choinka, setka kolorowych bombek i... ON – tłuścioch z brodą. Tak Ava McCoy wyobraża sobie święta.
Gdy inni wpadają w bożonarodzeniową gorączkę, ona marzy o kudłatej piżamie, mrożonej pizzy i spokoju. Wszystko zmienia się, gdy na jej drodze staje mały anioł wraz z diabelskim ojcem.
Sześcioletnia Mellody, z ciętym językiem i odrobiną szaleństwa, wprowadzi Was w świąteczny klimat.
Sarkazm, błyskotliwość i sporo chemii sprawią, że będziecie się dobrze bawić, czytając opowiadanie inne niż wszystkie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 48
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydziarana gwiazdka
Marta Cyrkiel
Wydziarana gwiazdka
Copyright © Marta Cyrkiel
Copyright © Wydawnictwo Sabat
Wydanie I, Swarzędz 2024
ISBN: 978-83-970905-7-6
Redakcja: Sandra Jabłońska-Hegmit
Korekta: Marcelina Baranowska
Skład i łamanie: Sandra Jabłońska-Hegmit
Opieka merytoryczna: Marta Zbirowska
Projekt okładki: Patrycja Kubas
Zezwalamy na udostępnianie okładki w Internecie.
All right reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
instagram.com/martacyrkiel_autor
www.wydawnictwosabat.pl
facebook.com/wydawnictwosabat
instagram.com/wydawnictwosabat
tiktok.com/@wydawnictwosabat1
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
AVA
– Psia mać!
Wściekła patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Na moich policzkach pojawiły się czerwone wypieki, które kontrastowały z krzywo wykonaną zieloną kreską na powiece.
– Trevor, cholera jasna, możesz bardziej uważać? – zrugałam mężczyznę, który nieumyślnie na mnie wpadł.
– Sorry, bejbe, ale się śpieszę – wymamrotał pod nosem, szamocząc się z kurtką. – Mówiłem ci, że jestem dziś umówiony z Mią i jej rodzicami na przedświąteczną kolację.
– To dziś? Stresujesz się?
Mój przyjaciel, a zarazem wspólnik przystanął przy moim boku. Zmarszczył nos w zabawny sposób, jakby coś śmierdziało w naszym otoczeniu. Zrezygnowany opuścił ręce wzdłuż ciała, a okrycie wierzchnie, z którym chwilę wcześniej się szarpał, spoczęło na jego ciężkich butach. Westchnął i odchylił głowę do tyłu. Z jego krtani wydobył się jęk zranionego zwierzęcia.
– Nawet nie masz pojęcia jak bardzo, Ava. Rodzice Mii to osoby, które na punkcie świąt mają typowego pierdolca. – Spojrzał na mnie ponownie. – Jej matka ma obsesję na punkcie tłuściocha z brodą i gdyby mogła, to trzymałaby jego podobizny w całym domu przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku.
– Aż tak? – zdziwiłam się, patrząc w szare oczy Trevora.
– Aż tak – potwierdził. – Ich przygotowania do tego okresu zaczynają się dzień po Halloween. Dasz wiarę? Matka w okamgnieniu upycha wszystkie wampiry, zombie i inne koszmarne stworzenia w piwnicy, by chwilę potem wyciągnąć bożonarodzeniowe światełka, girlandy i bombki ze strychu. Mówię ci, pojebowo! – Zaakcentował swoje wzburzenie uniesieniem rąk.
– W takim razie wcale się nie dziwię, że zaplanowaliście z Mią uciec stąd jak najdalej. To musi być straszne. – Wzdrygnęłam się i z udawanym przerażeniem złapałam się za policzki, co wywołało serdeczny śmiech Trevora. Podszedł do mnie i oplótł moją talię rękoma.
– I kto to mówi, co? Irlandzki Grinch mi się trafił. – Pokręcił głową i złożył całusa na moim policzku. – Poradzisz sobie przez te kilka dni mojej nieobecności?
Oboje powiedliśmy wzrokiem po naszym małym królestwie.
Czarne ściany, a na nich kilkanaście oprawionych w ramki zdjęć naszych prac oraz artów, które zbieraliśmy latami. Stanowiska zostały uporządkowane i odkażone. Tusze, maszynki i wszystko, co nam było potrzebne, schowaliśmy do szafki. Każda rzecz leżała na swoim miejscu.
Widząc idealny porządek, przytaknęłam.
– Tak, myślę, że możesz spokojnie jechać na wycieczkę marzeń – stwierdziłam, aby dodać mu otuchy. – Za trzy dni święta, więc raczej nikt nie będzie chciał się tatuować. W kalendarzu mam zapisane tylko dwie osoby na jutro. Zresztą jak sam wiesz, większość klientów ostatnio wykupiła vouchery prezentowe.
– Masz rację.
– Oczywiście, że mam. I bardziej na twoim miejscu obawiałbym się powrotu do domu. W styczniu zapewne będziemy urabiać się po łokcie.
Trevor zerknął na zegar wiszący na ścianie i siarczyście zaklął.
– Czyżbyś już był spóźniony? – zakpiłam na reakcję wspólnika, który biegł właśnie do wyjścia. O mały włos nie zaplątał się we własną kurtkę.
Już łapał za klamkę, aby opuścić nasze studio, ale nagle przystanął w miejscu, zupełnie jakby dopiero sobie o czymś przypomniał. Jego ramiona opadły w dół tak, jak chwilę wcześniej głowa.
– Ava… – Jego głos zadrżał i wywołał w moim wnętrzu niepokój.
– Tak, Trev?
Dopiero na zdrobnienie własnego imienia popatrzył przez ramię w moim kierunku.
Czy mi się wydaje, czy on ma łzy w oczach?
– A co z tobą? – wyszeptał. – Co planujesz robić?
Chyba właśnie dotarło do niego, że zaczynał się najbardziej znienawidzony przeze mnie okres w roku. Ludzie wpadali w przedświąteczną gorączkę. Ogarnięci bożonarodzeniowym wariactwem gnali przed siebie, planowali kupienie prezentów, swoje kreacje oraz listę gości. Ustalali świąteczne zakupy oraz menu wigilijne. Szkoda, że zapominali, o co tak naprawdę w tym chodzi.
Innymi słowy: nienawidziłam świąt! Tak, byłam pieprzonym Grinchem i nie zamierzałam tego zmieniać.
Zacisnęłam dłonie na nadal trzymanym w palcach opakowaniu eyelinera i uśmiechnęłam się szeroko. Nie chciałam, żeby Trevorem targały wyrzuty, że po raz pierwszy od prawie dziesięciu lat, zostawił mnie samą.
– Spokojnie, dam sobie radę. – Puściłam oczko w jego stronę. – Zaraz zamknę studio i pójdę po zapas mrożonej pizzy oraz popcornu do mikrofali. Za trzy dni zamknę się w mojej ciasnej norze, ubiorę puchatą piżamę zakupioną w Primarku i urządzę sobie seans horrorów z Mikołajem w roli głównej.
– Nie brzmi to dobrze…
– Tak musi być, Trev. Nie martw się, tydzień szybko zleci – pocieszałam go. – Nim się obejrzysz, wrócicie z Mią do miasta, przy czym ona z wielkim pierścionkiem na palcu, który masz zamiar jej podarować.
– Ale…
Uniosłam dłoń w ramach powstrzymania go od dalszych protestów. Widziałam, że właśnie dopadło go poczucie winy i jeszcze chwila, a zrezygnowałby z wyjazdu tylko po to, bym nie została sama.
– Nie ma żadnego ale – podkreśliłam i ruszyłam do wyjścia. – Ustaliliśmy to już dawno temu – pchnęłam go z całej siły ku drzwiom – więc wypieprzaj!
Wydelegowałam go z salonu, chamsko zamknęłam mu przed nosem szklane skrzydło i niemo poruszałam wargami: Widzimy się w Sylwestra.
Trevor w odpowiedzi jedynie pokiwał głową, iż zrozumiał, że nie odpuszczę, po czym okręcił się na pięcie i już go nie było.