Siedem grzechów głównych - Sheen Fulton - ebook

Siedem grzechów głównych ebook

Sheen Fulton

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pełne pasji rozważania na temat tytułowych siedmiu grzechów: gniewu, zawiści, nieczystości, pychy, łakomstwa, lenistwa i chciwości. Fulton J. Sheen – charyzmatyczny kaznodzieja odkrywa przed nami moc słów wypowiedzianych przez Jezusa tuż przed śmiercią na krzyżu. Niezwykłe spotkanie z Bogiem, Biblią i prawdziwą religijnością.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 110

Oceny
4,6 (99 ocen)
73
18
6
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lukasz_bilewicz

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała! Chciałem przeczytać urywek ale nie mogłem się oderwać. Bardzo prawdziwe i ponadczasowe słowa!
20

Popularność




Tytuł oryginału

Seven Capital Sins

Copyright permission was granted by The Estate of Fulton J. Sheen/The Society for the Propagation of the Faith/www.missio.org

© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2018

Redaktor prowadzący

Lidia Kozłowska

Redakcja

Barbara Popiel

Korekta

Agnieszka Czapczyk, Barbara Popiel

Projekt okładki i stron tytułowych

Radosław Krawczyk

Ilustracja na okładce

Kopia obrazu Hieronima Boscha Kuszenie św. Antoniego (ok. 1530–1600)

www.rijksmuseum.nl

Redaktor techniczny

Justyna Nowaczyk

Łamanie

Stanisław Tuchołka ● panbook.pl

ISBN 978-83-7906-196-9

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydanie I, 2018

ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań

Szczególne słowo podzięki dla brata Jima Sullivana OMI z parafii Matki Bożej Lourdes w Lesmurdie, Zachodnia Australia, oraz Fulton J. Sheen Society of Perth, Western Australia, Inc.[Stowarzyszenia Fultona J. Sheena] z Perth, Zachodnia Australia, za zachętę do wydania tej książki i udostępnienie nam jej tekstu.

I

SŁOWO PIERWSZE: GNIEW

„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

(Łk 23,34)1

Kazanie wygłoszone 26 lutego 1939 roku

Pierwsze słowo z krzyża było zadośćuczynieniem za grzech gniewu. Żądza gniewu jest zakorzeniona w racjonalnej naturze człowieka głębiej niż jakakolwiek inna. Gniew i rozum zdolne są do zgodnego współdziałania, ponieważ gniew znajduje oparcie w rozumie, który ocenia wagę wyrządzonej krzywdy i pożądanej satysfakcji. Nigdy się nie gniewamy, o ile ktoś nas w jakiś sposób nie zrani – lub o ile nie sądzimy, że to uczynił.

Lecz nie każdy gniew jest grzeszny, gdyż jest taka rzecz jak gniew sprawiedliwy. Najdoskonalszy przykład gniewu sprawiedliwego znajdujemy w akcie oczyszczenia świątyni przez naszego błogosławionego Pana. Gdy Jezus szedł przez jej cieniste przejścia w czasie święta Paschy, napotkał chciwych handlarzy, na każdym kroku gnębiących wiernych, którzy potrzebowali jagniąt i gołębi na złożenie świątynnej ofiary. Sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, szedł pośród nich spokojnie, z godnością i piękną samokontrolą, bardziej jeszcze wymowną niż ów bicz. Biczem tym wypędził woły i owce; rękoma powywracał stoły bankierów, którzy na posadzce szukali toczących się monet; palcem mierzył w handlarzy gołębi, każąc im opuścić zewnętrzny dziedziniec; a do wszystkich powiedział: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!” (J 2,16). W ten sposób wypełnił się biblijny nakaz „Gniewajcie się, a nie grzeszcie” (Ef 4,26), gdyż gniew nie jest grzechem pod trzema warunkami: 1) jeśli przyczyna gniewu jest słuszna, na przykład w obronie czci Boga; 2) jeśli gniew nie jest większy niż jego przyczyna, czyli jeśli jest pod kontrolą; 3) jeśli jest szybko stłumiony: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4,26).

Jednak my nie zajmujemy się gniewem sprawiedliwym, ale niesprawiedliwym, to znaczy takim, który nie ma prawowitej przyczyny – gniewem, który jest nadmierny, mściwy i zapamiętały; tym rodzajem gniewu i nienawiści do Boga, który zniszczył religię na jednej szóstej powierzchni ziemi, spalił niezliczoną ilość kościołów i kaplic oraz wymordował więcej sług Bożych niż w którymkolwiek z poprzednich stuleci; tym rodzajem gniewu, który jest skierowany nie tylko przeciw Bogu, lecz także przeciw współbraciom, i podsycany przez apostołów walki klasowej, którzy mówią o pokoju, lecz chwałę znajdują w wojnie; czerwonym gniewem, który wytacza krew na zewnątrz, i białym gniewem, który wtłacza ją do środka i wybiela twarz; gniewem, który pragnie „wyrównania”, odpłaty pięknym za nadobne: wstrząs za wstrząs, cios za cios, oko za oko, kłamstwo za kłamstwo; gniewem zaciśniętej pięści, gotowej, by uderzyć nie w obronie tego, co ukochane, ale w walce z tym, co znienawidzone; tym rodzajem gniewu, który zniszczy naszą cywilizację, o ile nie stłumi go miłość.

Nasz błogosławiony Pan przyszedł, by zadośćuczynić za grzech gniewu: najpierw nauczył nas modlitwy: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, a następnie dał nam przykazanie: „Kochajcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą”. I dodał coś jeszcze bardziej konkretnego: „Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! (…). Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!” (Mt 5,40). Zemsta i odwet zostały zabronione: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! (…) A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5,38.44). Nakazy te nabrały tym większej mocy, że On je praktykował. Gdy mieszkańcy Gerazy rozgniewali się na Niego, ponieważ większą wartość miał w jego oczach cierpiący człowiek niż stado świń, Pismo Święte nie odnotowuje żadnej riposty. „On wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta” (Mt 9,1). Żołnierzowi, który uderzył Go zbrojną pięścią, odpowiedział łagodnie: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23).

Doskonałe zadośćuczynienie za gniew dokonało się na Kalwarii. Można by prawie powiedzieć, że gniew i nienawiść zawiodły Jezusa na to wzgórze. Jego własny lud nienawidził Go i prosił, by Go ukrzyżowano; był znienawidzony przez prawo, ponieważ odrzucało ono sprawiedliwość, by potępić Sprawiedliwość; nienawidzili go nie-Żydzi, gdyż zgodzili się na Jego śmierć; nienawidziły Go lasy, bo jedno z drzew nosiło ciężar Jego ciała; nienawidziły Go kwiaty, gdyż uwiły na jego czoło cierniowy wieniec; nienawidziły Go trzewia ziemi, bo wydały z siebie stal dla młota i gwoździ. Następnie, jak gdyby uosabiając całą tę nienawiść, pierwsze w historii pokolenie zaciśniętych pięści stało pod krzyżem i potrząsało nimi przed twarzą Boga. Owego dnia podarli ciało Jezusa na strzępy, a dziś rozbijają na kawałki Jego tabernakulum. Ich synowie i córki roztrzaskują krzyże, jak niegdyś na Kalwarii tamci godzili w Ukrzyżowanego. Niech nikt nie sądzi, że zaciśnięta pięść jest fenomenem obecnego wieku; ci, których serca twardnieją dziś w zaciśniętą pięść, są spadkobiercami tamtych, którzy dwa tysiące lat temu stali pod krzyżem z rękami podniesionymi niczym maczugi przeciw Miłości.

Gdy kontempluje się te zaciśnięte pięści, nie można nie poczuć, że gdyby gniew mógł kiedykolwiek być usprawiedliwiony, gdyby kiedykolwiek Sędzia mógł wydać właściwy osąd, gdyby kiedykolwiek Moc mogła prawowicie runąć z nieba, gdyby kiedykolwiek Niewinność mogła zgodnie z prawem protestować, gdyby Bóg kiedykolwiek zgodnie z prawem zemścił się na człowieku – to właśnie w tej chwili. A jednak w tej sekundzie, gdy sierp i młot się połączyły, by ściąć trawę na wzgórzu kalwaryjskim, wznieść krzyż i przebić gwoźdźmi Ręce, czyniąc bezsilnymi błogosławieństwa Miłości Wcielonej, On – niczym drzewo, w którego woni skąpany jest zabijający je topór – pozwala, by z Jego ust padło na ziemię pierwsze doskonałe zadośćuczynienie za grzechy gniewu i nienawiści: modlitwa za armię zaciśniętych pięści, pierwsze słowo z krzyża: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34).

Największy grzesznik może teraz być ocalony; najczarniejszy grzech wymazany; zaciśnięta pięść może teraz zostać otwarta; nieprzebaczalne może zostać wybaczone. Gdy ludzie są całkowicie pewni tego, że wiedzą, co robią, On chwyta się jedynego możliwego wytłumaczenia ich zbrodni i narzuca je swemu Ojcu Niebieskiemu z całą gorliwością miłosiernego serca: niewiedza – „nie wiedzą, co czynią”. Gdyby istotnie wiedzieli, co czynią, przybijając Miłość do drzewa, i nadal to czynili, nigdy nie zostaliby zbawieni. Zostaliby potępieni. Tylko dlatego, że ręce były zaciśnięte w pięści z niewiedzy, mogą one otworzyć się i złożyć do modlitwy; tylko dlatego, że języki bluźniły z niewiedzy, mogą jeszcze przemawiać modlitwą. Tym, co je zbawia, nie jest świadoma mądrość; jest tym nieświadoma niewiedza.

Słowo z krzyża uczy nas dwóch rzeczy: powodem do przebaczenia jest niewiedza, a przebaczenie nie ma granic.

Powodem do przebaczenia jest niewiedza. Boża Niewinność znalazła taki powód do przebaczenia. W pierwszej mowie po zesłaniu Ducha Świętego tym właśnie usprawiedliwieniem – niewiedzą – ukrzyżowania, tak świeżego w pamięci, posłużył się św. Piotr: „Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych (…). Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi” (Dz 3,15.17). Gdyby istniała pełna świadomość zła, działanie doskonale umyślne, doskonałe zrozumienie konsekwencji czynów, nie byłoby miejsca na wybaczenie. Dlatego nie ma odkupienia dla upadłych aniołów. One wiedziały, co robią. My nie wiemy. Jesteśmy ignorantami co do samych siebie i co do innych.

Ignorancja odnośnie do innych! Jakże mało wiemy o ich motywacjach, dobrej wierze, okolicznościach popełnianych czynów. Gdy inni stosują wobec nas przemoc, zbyt często zapominamy, jak niewiele wiemy o ich sercach, i mówimy: „Nie widzę najmniejszego usprawiedliwienia; bardzo dobrze wiedzieli, co czynią”. A jednak dokładnie w takich samych okolicznościach Jezus znalazł usprawiedliwienie: „Nie wiedzą, co czynią”. Nie wiemy nic o wnętrzach serc naszych bliźnich i stąd odmawiamy przebaczenia. On znał serca ludzi na wylot i dlatego właśnie przebaczył. Weźmy scenę wypadku i pozwólmy przyjrzeć się jej pięciu osobom, a otrzymamy pięć różnych opowieści o tym, co się zdarzyło. Nikt nie zobaczy wszystkich stron tego wydarzenia. Nasz Pan je widzi i dlatego wybacza.

Dlaczego jest tak, że potrafimy znaleźć usprawiedliwienie dla swojego gniewu na bliźniego, a jednak odmawiamy uznania tych samych usprawiedliwień, gdy nasz bliźni gniewa się na nas?

Mówimy, że inni wybaczyliby nam, gdyby rozumieli nas w sposób doskonały, a jedynym powodem ich gniewu na nas jest to, że „nie rozumieją”. Dlaczego ta ignorancja dotyczy tylko jednej strony? Czy i my nie jesteśmy przypadkiem ignorantami w kwestii ich motywacji, tak jak oni w kwestii naszej? Czy nasza odmowa znalezienia usprawiedliwienia dla ich nienawiści nie implikuje, że w podobnych okolicznościach oni nie uznają nas za godnych przebaczenia?

Katolikom zatem nie wolno nienawidzić bigotów, komunistów i prześladowców Kościoła, gdyż większość z nich nie wie, co robi. Wszystkim, którzy piszą do mnie jadowite listy na temat Kościoła, odpowiadam: „Rozumiem całkowicie Pana / Pani nienawiść do Kościoła i księży. Gdybym został wychowany jak Pan / Pani i mówiono by mi tę samą nieprawdę co Panu / Pani, i wierzyłbym w oszczerstwa przeciw niemu, w które Pan / Pani wierzy, to z moim charakterem i szczególną dyspozycją nienawidziłbym Kościoła dziesięć razy więcej niż Pan / Pani. Tak naprawdę Pan / Pani nie nienawidzi Kościoła katolickiego, lecz jedynie tego, co Pan / Pani o nim sądzi”. Nie możemy domagać się udziału w przebaczeniu płynącym z pierwszego słowa z krzyża, o ile nie jesteśmy gotowi usprawiedliwić innych, tak jak nasz Pan usprawiedliwił ich wobec nas. Modlimy się, by wybaczono nam nasze występki, ale takie przebaczenie będzie udzielone tylko pod jednym i nie innym warunkiem, a jest nim: „Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

Nieznajomość siebie samego jest kolejnym powodem, by wybaczać innym. Niestety, samych siebie znamy najmniej; grzechy naszych bliźnich, ich słabości i porażki znamy tysiąc razy lepiej niż własne. Krytyka innych jest wprawdzie zła, lecz to brak samokrytyki jest gorszy. Mniej niewłaściwe byłoby krytykowanie innych, gdybyśmy najpierw skrytykowali siebie, ponieważ zwróciwszy reflektor we własne dusze, poczulibyśmy, że nigdy nie mamy prawa zwracać go na dusze innych. Tylko dlatego, że nie znamy naszej prawdziwej kondycji, nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo potrzebujemy tego, by nam przebaczono. Czy kiedykolwiek obraziliśmy Boga? Czy On ma jakiekolwiek prawo, by się na nas gniewać? Więc dlaczego my, którzy tak bardzo potrzebujemy przebaczenia, nie usiłujemy nabywać go poprzez wybaczanie innym?

Odpowiedź brzmi: jest tak dlatego, że nigdy nie badamy własnego sumienia. Jesteśmy takimi ignorantami w kwestii swej prawdziwej kondycji, że wiemy o sobie niewiele więcej niż imię, adres i jak wiele mamy, a o swoim samolubstwie, zazdrości, rozproszeniu i grzechu nie wiemy absolutnie nic. Zaiste, aby nigdy siebie nie poznać, nienawidzimy ciszy i samotności. Aby nasze sumienia nie zaprowadziły nas do trudnych do zniesienia odpowiedzi, zagłuszamy ich głos zabawą, rozrywkami i hałasem. Gdybyśmy spotkali siebie w innych, znienawidzilibyśmy ich. Gdybyśmy znali siebie lepiej, bylibyśmy bardziej przebaczający wobec innych. Im twardsi jesteśmy wobec siebie, tym łagodniejsi będziemy wobec innych; człowiek, który nigdy nie nauczył się być posłuszny, nie będzie umiał rozkazywać; człowiek, który nigdy nie dyscyplinował siebie samego, nie wie, jak być miłosiernym. Ludzie samolubni zawsze są nieuprzejmi wobec innych, a ci, którzy są bardzo surowi wobec siebie, są najuprzejmiejsi dla innych; tak jak nauczyciel mający najmniejszą wiedzę jest zawsze najmniej tolerancyjny wobec swych uczniów.

Tylko Pan, który tak mało myślał o sobie, że stał się człowiekiem i umarł jak przestępca, mógł przebaczyć słabość tym, którzy Go ukrzyżowali. To nie nienawiść jest niewłaściwą rzeczą: to nienawiść wobec rzeczy niewłaściwej jest niewłaściwa. To nie gniew jest niewłaściwy, to gniewanie się na niewłaściwą rzecz jest niewłaściwe. Powiedz mi, kim jest twój wróg, a powiem ci, kim jesteś. Powiedz mi o swojej nienawiści, a ja powiem ci coś o twoim charakterze. Czy nienawidzisz religii? To znaczy, że przeszkadza ci sumienie. Nienawidzisz kapitalistów? Wobec tego jesteś pazerny i sam chcesz być kapitalistą. Nienawidzisz robotnika? Wobec tego jesteś samolubnym snobem. Nienawidzisz grzechu? Wobec tego kochasz Boga. Nienawidzisz swej nienawiści, zapalczywości, nikczemności? Wobec tego masz dobrą duszę, gdyż „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści (…) nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26).

Kolejna nauka, którą należy zaczerpnąć z pierwszego słowa z krzyża, jest taka, że przebaczenie nie ma granic. Nasz Pan przebaczył nam, ponieważ był niewinny, a nie dlatego, że Jemu samemu przebaczono. Stąd też musimy przebaczać nie tylko wtedy, kiedy nam przebaczono, lecz także gdy jesteśmy niewinni. Problem granic przebaczenia trapił Piotra, który zapytał Pana: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?” (Mt 18,21). Piotr sądził, że rozciągnął możliwość przebaczania, mówiąc siedem razy, bo było to o cztery razy więcej, niż Żydzi uważali za odpowiednie. Piotr zaproponował limit, po przekroczeniu którego miało nie być przebaczenia; założył, że prawo do przebaczenia automatycznie wygasa po siedmiu wykroczeniach. Jest to równoznaczne z powiedzeniem: „Rezygnuję ze swego prawa, by odebrać od ciebie dług, o ile nigdy nie będziesz mi winien więcej niż siedem dolarów. Lecz jeśli przekroczysz tę sumę, wówczas mój obowiązek darowania długu ustaje. Mam prawo udusić cię za osiem dolarów”.

Nasz Pan, odpowiadając Piotrowi, mówi, że w wybaczaniu nie ma limitów: przebaczenie jest wyzbyciem się wszelkich praw i odmową wyznaczania limitów. „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18,22). Nie oznacza to czterysta dziewięćdziesiąt, lecz nieskończenie wiele. Następnie Zbawiciel opowiedział przypowieść o nielitościwym dłużniku, który natychmiast po darowaniu mu przez pana długu wynoszącego dziesięć tysięcy talentów – zaczął dusić swego współsługę, który był mu winien sto denarów. Wynika z tego jasno, że Bóg wybacza nam występki niewspółmierne do tych, które popełniają wobec nas nasi bliźni; proporcja wymieniona w przypowieści wynosi jeden i ćwierć miliona do jednego. Nielitościwemu dłużnikowi cofnięto darowanie długu dlatego, że odmówił okazania litości wobec swego dłużnika. Jego winą nie było to, że potrzebując litości, nie chciał jej okazać, lecz to, że zaznał litości, a sam nadal był nielitościwy. „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,35).